Społeczne zmagania
ze sportem
Społeczne zmagania
ze sportem
pod redakcja
Łukasza Rogowskiego i Radosława Skrobackiego
,
Poznan 2011
Komitet Naukowy
Jerzy Brzeziński, Zbigniew Drozdowicz (przew.), Rafał Drozdowski, Piotr Orlik, Jacek Sójka
Recenzent
Prof. dr hab. Zygmunt Waśkowski
Wydanie I
Redakcja
Michał Staniszewski
Korekta
Adriana Staniszewska
Michał Staniszewski
Projekt okładki
Adriana Staniszewska
Zdjęcie na okładce
Agnieszka Nosal i Przemysław Nosal
© Copyright by Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Społecznych
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, 2011
Publikacja finansowana ze środków Instytutu Socjologii UAM w Poznaniu
ISBN 978-83-62243-24-2
Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Społecznych
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
ul. Szamarzewskiego 89c
60-569 Poznań
Druk
Zakład Graficzny UAM
ul. Wieniawskiego 1
61-712 Poznań
Spis treści
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
C z ę ś ć I : Ideologia sportu, ideologia w sporcie
Rafał Drozdowski, Sport – podwójny agent . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Albert Jawłowski, Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu
– rzecz o współczesnym widowisku kulturowym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Marek Krajewski, Sztuka jako sport . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Michał Podgórski, Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej
opowieści „wszyscy ludzie są równi” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Małgorzata Okupnik, Sport, narracja i tożsamość. O tekstach
autobiograficznych sportowców samotników . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
13
21
35
51
63
C z ę ś ć I I : Media w sporcie i o sporcie
Ryszard Necel, Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu
telewizyjnych widowisk sportowych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Agnieszka Ewa Zygmunt, Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu
Polska – Niemcy na Mistrzostwach Europy 2008 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Joanna Szczutkowska, Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL
w latach 70. XX wieku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Adam Dąbrowski, E-sport – przydawka czy coś więcej? . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Robert Zydel, Pornografia przemocy, czyli relacje chuliganów stadionowych
w Internecie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
77
89
101
117
141
C z ę ś ć I I I : Sport a technologia i gospodarka
Przemysław Nosal, Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie.
Technologii gra ze sportem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Karolina Kowalska, Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska
dopingu technologicznego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Waldemar Rapior, Ślady atomów i ślady pikseli. Sport jako forma
współuczestnictwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Adam Choryński, Piotr Matczak, Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu
a przemiany infrastruktury sportowej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Artur Grabowski, Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian
społeczno-gospodarczych Niemiec . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
153
169
185
195
207
C z ę ś ć I V : Kibice i kibicowanie
Tomasz Sahaj, Melanż piłki nożnej i polityki. Studium przypadków
pseudokibicowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Magdalena Czech, Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona
i jego funkcje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Jacek Burski, Przemiany zjawiska kibicowania we współczesnym świecie . . .
Wojciech Kołacz, Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa
futbolowego na zachowania kibiców . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wojciech Woźniak, Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców
w Polsce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
225
241
259
269
289
Wstęp
Sport i nauka, wbrew pozorom, mają ze sobą dość dużo wspólnego. Obie te
sfery życia dążą do jasno ustalonego celu – zwycięstwa i pokonania rywali
w jednym przypadku, odkrywania prawdy lub przynajmniej zbliżania się do niej
w drugim. Obie posługują się (lub przynajmniej powinny się posługiwać) jasno
określonymi regułami: wytrwałością, rzetelnością, uczciwością, cierpliwością,
a sportowcy i naukowcy w wielu przypadkach mogliby się ich wzajemnie od
siebie uczyć. W obu omawianych przypadkach mamy w końcu do czynienia
z sytuacją, w której ich przedstawiciele często poświęcają całą swoją działalność
osiągnięciu założonego celu.
Kontakty sportu i nauki mają jednak miejsce w głównej mierze w przypadku nauk przyrodniczych. To one bowiem przyczyniają się do rozwiązywania
problemów zdrowotnych, wpływają na leczenie kontuzji, doskonalenie materiałów, z których wytwarzane są stroje sportowców i ich sprzęt oraz na jakość
treningów. Kontakty nauk społecznych ze sportem wydają się natomiast o wiele
bardziej ograniczone. Swój wkład może oczywiście zaznaczyć psychologia,
wspomagająca motywacje sportowców i ich sposoby radzenia sobie ze stresem,
ale socjologia pozornie niewiele ma wspólnego ze sportem, a przynajmniej do
niedawna nie miała i to co najmniej z dwóch powodów.
Powód pierwszy wynikał z tradycyjnie przypisywanego sportowi statusu w życiu społecznym. Starożytne igrzyska olimpijskie łączyły w sobie cechy wydarzenia
sportowego, religijnego i artystycznego. Podobnie było w ramach igrzysk nowożytnych, w których do 1948 r. współistniały konkurencje sportowe i rywalizacje
dotyczące literatury i sztuki. Sport długo musiał czekać na swoje pełne uprawomocnienie, a nawet gdy już się tego doczekał, postrzegany był przez wielu
jako aktywność mniej wartościowa, przeznaczona dla klas niższych, stanowiąca
pewien usprawiedliwiający rywalizację wyłom w życiu społecznym.
Powód drugi był ulokowany w samej socjologii. Dominująca do przełomu
lat 60. i 70. XX wieku perspektywa strukturalno-funkcjonalna koncentrowała
się na wielkich zbiorowościach, w nich poszukując podstaw życia społeczne-
8
Wstęp
go. Tendencje makrostrukturalne niejako unieważniały sport jako przedmiot
zainteresowań socjologii, nie traktując go jako istotnego aktora/przejawu
życia społecznego. Konkurująca z nimi perspektywa jednostkowa – zarówno
w ramach nurtu interakcjonizmu symbolicznego, jak i teorii wymiany i teorii
racjonalnego wyboru – również ignorowała sport, tym razem jednak nie z powodu jego (pozornej) nieistotności, ale raczej z braku narzędzi umożliwiających
jego analizę.
Z tych powodów dostrzeżenie sportu przez socjologię wymagało z jednej
strony zmian w obrębie niej samej, a z drugiej – swoistego odmitologizowania
sportu. Związane jest to przede wszystkim z rozwojem socjologii życia codziennego, rozumianej na dwa sposoby. Po pierwsze, jako ukierunkowanie zainteresowań socjologii na tematy i obszary przedmiotowe, które wcześniej w jej ramach
nie leżały, dzięki czemu socjolodzy zaczęli interesować się nie tylko sportem,
ale także emocjami, ciałem, przedmiotami czy zwierzętami. I, paradoksalnie,
to właśnie te tematy, łączące tradycje socjologiczne z innymi nurtami – np.
antropologią, studiami kulturowymi czy studiami nad technologią – stanowią
współcześnie jedne z najszybciej rozwijających się obszarów badawczych. Po
drugie, socjologia życia codziennego to także pewien sposób uprawiania refleksji
naukowej, polegającej na prowadzeniu socjologicznych śledztw, odkrywaniu
ścieżek badawczych tam, gdzie zazwyczaj nie moglibyśmy się ich spodziewać.
Oznacza to poszukiwanie zależności pomiędzy różnymi poziomami i sferami
życia społecznego, zarówno tymi makro-, jak i mikrostrukturalnymi.
Na tych założeniach została oparta ogólnopolska konferencja naukowa
„Socjologiczne zmagania ze sportem”, zorganizowana przez Instytut Socjologii
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Galerię Miejską Arsenał,
która odbyła się w Poznaniu w styczniu 2009 r. Na prezentowaną książkę składają
się wystąpienia z niej pochodzące. Jednocześnie jednak nie jest to dokładny zapis
tego, co w trakcie konferencji miało miejsce. Zdecydowana większość artykułów
rozwija wygłaszane w ramach referatów tezy, dodaje do nich nowe wątki. Z tego
powodu w tytule książki słowo „socjologiczne” zdecydowaliśmy się zamienić na
„społeczne” (zmagania ze sportem). Wskazuje to zarówno na interdyscyplinarność prezentowanych artykułów, jak i złożoność całej problematyki społecznych
aspektów sportu. Zamykanie się w ramach jednej tylko dyscypliny, socjologii,
byłoby błędne i upraszczające. Jednocześnie warto podkreślić ogromną rolę Internetu przy tworzeniu poszczególnych tekstów. W wielu przypadkach oparte są
one właśnie na materiałach i źródłach internetowych. Efektem tego są liczne odnośniki w tekście do zamieszczonych na końcu artykułów źródeł internetowych,
które sprawiają, że czytelnik ma możliwość weryfikacji omawianej problematyki
i jej dalszego, samodzielnego rozwinięcia.
Projektując książkę, postawiliśmy sobie dwa wstępne założenia, których
staraliśmy się konsekwentnie trzymać. Po pierwsze, nie było naszym celem
Wstęp
9
tworzenie dokładnego opisu monograficznego społecznych aspektów różnych
dyscyplin i zjawisk sportowych. Innymi słowy, zachęcaliśmy nie tyle do refleksji
„o sporcie”, ile „na podstawie sportu”. Sport był więc dla nas – w nawiązaniu do
wspomnianych wyżej zasad socjologii życia codziennego – nie tylko bezpośrednim przedmiotem zainteresowań, ale także, a może przede wszystkim, pewnym wskaźnikiem różnego rodzaju zjawisk, które w jego ramach się dokonują.
Artykuły o sporcie dotyczą wielu podstawowych zagadnień socjologii, takich
jak władza, nierówności społeczne i ich wymiary, więzi społeczne, interakcje
społeczne czy zasady wymiany społecznej.
Drugim założeniem było celowe ograniczenie zakresu omawianej tematyki
wyłącznie do sportu zawodowego. Nie oznacza to oczywiście deprecjonowania sportu amatorskiego. Zdajemy sobie sprawę z jego istotnych funkcji
społecznych i z tego, że jego zakres jest nieporównywalnie większy od zakresu aktywności sportowców profesjonalistów. Uznaliśmy jednak, że łączenie
obu tych sfer nie byłoby dobrym posunięciem. Nie tylko mogłoby to bowiem
zwiększyć objętość książki, ale także włączałoby w obszar refleksji dodatkowe
tematy, takie jak kultura fizyczna, czas wolny, system edukacyjny czy życie rodzinne. Chcąc uniknąć zbytniego rozdrobnienia i uszczegółowienia tematyki,
zawęziliśmy jej zakres.
Książka składa się z czterech części. Pierwsza z nich, „ I d e o l o g i a s p o r t u ,
i d e o l o g i a w s p o r c i e ”, dotyczy relacji pomiędzy sportem a szeroko rozumianą władzą. Część tę otwiera artykuł Rafała Drozdowskiego, w którym autor
opisuje sport jako przestrzeń dwóch konkurujących ze sobą logik: egalitaryzmu
i sprawiedliwości z jednej strony oraz niezalegitymizowanych w innych obszarach życia społecznego przejawów nierówności społecznych – z drugiej. Tekst
Alberta Jawłowskiego opisuje sport, a w szczególności turnieje piłki nożnej, jako
rytuały i widowiska kulturowe. Artykuł Marka Krajewskiego pokazuje, poprzez
odwołanie do działalności artystycznej, jak szerokie zastosowanie może mieć
pojęcie sportu rozumianego jako forma rywalizacji. Michał Podgórski wskazuje
na to, jak sport przekreśla pewne obietnice nowoczesności i przemyca w swoich
ramach dyskurs nierówności. Zamykający tę część tekst Małgorzaty Okupnik
odwołuje się, na przykładzie narracji sportowców samotników, do problemów
związanych z narracją i opowiadaniem o niej.
Druga cześć, zatytułowana „ M e d i a w s p o r c i e i o s p o r c i e ”, pokazuje, jak istotną współcześnie rolę pełnią w omawianej sferze życia media
masowe. Ryszard Necel opisuje rolę spełnianą przez komentatora sportowego
przy relacjonowaniu różnego rodzaju wydarzeń. Agnieszka Ewa Zygmunt prezentuje, na przykładzie medialnych doniesień na temat meczu Polska – Niemcy
podczas Mistrzostw Europy 2008, w jaki sposób łączą się sport, narodowość
i media. Tekst Joanny Szczutkowskiej relacjonuje, w jaki sposób sport i sportowcy
obecni byli w narracjach filmowych w okresie PRL-u. Adam Dąbrowski podej-
10
Wstęp
muje próbę zdefiniowania e-sportu, czyli sportu internetowego, podając jego
różne przykłady. Robert Zydel analizuje pojawiające się w Internecie relacje
pseudokibiców.
W części trzeciej, „ S p o r t a t e c h n o l o g i a i g o s p o d a r k a ”, jest
analizowany wpływ rozwoju technologiczno-gospodarczego na przemiany
współczesnego sportu. Przemysław Nosal szczególną uwagę poświęca technologicznym usprawnieniom ciała oraz wykorzystywaniu technologii przez kibiców. Do problemu relacji technologia – sport – ciało odnosi się także Karolina
Kowalska, opisująca problem dopingu w sporcie. Waldemar Rapior wskazuje,
w jaki sposób nowe technologie medialne wpływają na wytwarzanie więzi społecznych. Tekst Adama Choryńskiego i Piotra Matczaka, na przykładzie murawy
boiska, dotyka kwestii wpływu zmian klimatycznych na sport. Zamykający tę
część artykuł Artura Grabowskiego opisuje sposoby funkcjonowania klubów
piłkarskich w zmieniających się warunkach gospodarczych.
Ostatnia część książki, „ K i b i c e i k i b i c o w a n i e ”, egzemplifikuje różne
formy przejawiania się aktywności fanów sportowych. Tomasz Sahaj opisuje
problem pseudokibiców jako wypadkową relacji pomiędzy sportem a polityką.
Tekst Magdaleny Czech to swoista monografia kibiców klubu FC Barcelona.
Jacek Burski podejmuje próbę opisania zmian zjawiska kibicowania we współczesnym świecie. Tekst Wojciecha Kołacza porusza problematykę zwalczania
zachowań chuligańskich podczas zawodów sportowych. Książkę kończy artykuł
Wojciecha Woźniaka poświęcony kibicom siatkówki.
Ten krótki wstęp do książki pokazuje, jak wielowątkowe i wielopłaszczyznowe są relacje pomiędzy sportem a życiem społecznym, a tym samym jak
wiele mogą w nich odnaleźć dla siebie nauki społeczne. Zachęcając do lektury,
mamy nadzieję, że książka ta pozwoli na nieco inne spojrzenie na sport – jako
swoistą łamigłówkę, w której, przy odrobinie dobrej woli, można odnaleźć
jak w szkle powiększającym większość pytań i problemów współczesnego
społeczeństwa.
Poznań, luty 2011 r.
Łukasz Rogowski
Radosław Skrobacki
Część I
Ideologia sportu
ideologia w sporcie
Rafał Drozdowski
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Sport – podwójny agent
Uwagi wstępne
Jako punkt wyjścia chciałbym przyjąć założenie, iż współczesny sport jest przestrzenią swoistej dwoistości. Mam oczywiście świadomość, że przypisywanie
takim czy innym zjawiskom, procesom lub wycinkom rzeczywistości społecznej
„podwójnej natury” nie jest w socjologii niczym nowym ani odkrywczym. Wydaje
się jednak, że w przypadku sportu owa podwójność (przede wszystkim funkcjonalna, ale nie tylko) nie jest w wystarczającym stopniu uświadamiana przez
większość socjologów zajmujących się jego badaniem. Co więcej, „podwójna
natura” współczesnego sportu wydaje się być kluczem do zrozumienia wszystkich
najbardziej typowych dziś społecznych nastawień do sportu (oraz społecznych
reakcji na sport) oraz rozlicznych badawczych, a zwłaszcza interpretacyjnych
trudności, jakie napotykają socjologowie próbujący zajmować się sportem.
1. Pierwsza strona medalu
Współczesny sport może jawić się jako przestrzeń spektakularnego przezwyciężania przez społeczeństwo rozmaitych tendencji, które je w przeszłości „psuły”
i nie pozwalały nazwać go „dobrze urządzonym”, wystarczająco „sprawiedliwym”, wystarczająco „otwartym” czy wystarczająco „zmodernizowanym”.
Nietrudno zauważyć, że istnieje (wcale rozległa) tradycja badawcza, która
traktuje sport jako przestrzeń „tlenia się” i poniekąd „testowania” rozmaitych
nowych zjawisk i tendencji, będących zapowiedzią ogólniejszych i trwałych po-
14
R a fa ł D r o z d o w s k i
zytywnych zmian społecznych. Inaczej mówiąc, sport postrzegany jest (często
i chętnie) jako sfera, w której jako pierwsze dochodzą do głosu i ucierają się
nowe wzory oraz reguły porządku – i to nie „jakiekolwiek”, lecz takie, które
witane są przez większość z poczuciem ulgi i z nadzieją. Sport ujawnia się
więc jako agent modernizacji i agent postmodernizacji (jeśli przez modernizację będziemy rozumieć pewien ogólniejszy proces wiodący od społeczeństwa
tradycyjnego do posttradycyjnego, przez postmodernizację – proces stałego
poszerzania się palety możliwych, dostępnych jednostkom wyborów). Aby
zilustrować to zjawisko, warto przywołać kilka przykładów.
Po pierwsze, można traktować sport – i oczywiście czyni się to – jako pierwszą,
a przynajmniej jedną z pierwszych przestrzeni społeczno-kulturowych, w obrębie których udało się skutecznie przezwyciężyć nierówności na tle płci. Można
powiedzieć, że ów proces przezwyciężania męsko-centrycznego porządku społeczno-kulturowego, ekonomicznego i wreszcie politycznego rozpoczął się w sporcie
z chwilą pojawienia się na arenach sportowych kobiet-zawodniczek. Obecnie coraz
to nowe, kolejne „męskie” dyscypliny zaczynają być bowiem uprawiane przez
kobiety (nie tylko piłka nożna, ale i podnoszenie ciężarów, zapasy czy boks).
Po drugie, sport pomaga w przezwyciężaniu segregacji rasowej, uprzedzeń rasowych i europocentryzmu. Pojawienie się na arenach sportowych
nie-białych sportowców musiało być (i było) dla białych kibiców i dla białej
publiczności sportowej swoistym szokiem kulturowym, zaś ich zwycięstwa
– swoistą kulturową nauczką (wystarczy wspomnieć Igrzyska Olimpijskie
w Berlinie w 1936 r. i „kłopotliwe” dla nazistów triumfy Jesse Owensa lub pełne
dwuznaczności reakcje na pierwsze sukcesy sportowe afrykańskich biegaczy,
które mniej więcej zbiegły się w czasie z rozpadem imperiów kolonialnych).
Dziś jednak sprawy mają się inaczej. „Kolorowe” reprezentacje piłkarskie (np.
Francji czy Holandii), wieloetniczne składy drużyn klubowych (nie tylko piłkarskich, także siatkarskich i koszykarskich), coraz większa dbałość o etniczną
reprezentatywność największych imprez sportowych – wszystko to zdaje się
potwierdzać nie tylko triumf ideologii politycznej poprawności, ale również
głębokie przewartościowania kulturowe, w rezultacie których otwarty rasizm
i europocentryzm stały się czymś nie do pomyślenia.
Po trzecie, zgodnie z ideą olimpizmu, sport pomaga nam wszystkim wierzyć,
że stare i nowe podziały polityczne i ekonomiczne da się przezwyciężyć i że nie
są one tak głębokie, jakby to wynikało z codziennych doniesień dziennikarskich.
Sport jest przestrzenią rywalizacji, ale jest też przestrzenią spotykania się
i kooperacji ponad politycznymi i gospodarczymi podziałami. Pewnie dlatego takim – niezatartym do dziś, szokiem dla światowej opinii publicznej były
tragiczne wydarzenia podczas Igrzysk Olimpijskich w 1972 r. w monachijskiej
wiosce olimpijskiej, kiedy terroryści palestyńscy zabili 11 izraelskich sportowców, niemieckiego policjanta i pilota śmigłowca należącego do jednostki
Sport – podwójny agent
15
antyterrorystycznej. Nikt wcześniej (ani na szczęście później) nie podważył i nie
wyszydził w tak zasadniczy i w tak zarazem złowrogi sposób mitu ufundowanej na sporcie jedności „rodziny ludzkiej”. I pewnie z tego samego powodu
Chińskiej Republice Ludowej najpierw powierzono, a potem nie odebrano
organizacji Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Po czwarte, sport pomaga nam prolongować wiarę w istnienie społeczeństwa, w którym wszystko jest możliwe i które, niezależnie od niezliczonych
barier mobilności pionowej, nie przekreśla szans na spektakularne kariery
i awanse społeczne. Dawny mit kariery „od czyścibuta do milionera” został
zdeprecjonowany przez socjologów – poczynając od Roberta Mertona, a na
Immanuelu Wallersteinie kończąc. Ale mit ten sprawdza się jeszcze w sporcie
(również w show-biznesie). Koszykówka w Stanach Zjednoczonych, piłka nożna
w Brazylii czy hokej na lodzie w Rosji to wciąż dla wielu młodych ludzi z tzw.
nizin społecznych, ze zmarginalizowanych lub marginalizowanych segmentów
społeczeństwa, którym system (i samo społeczeństwo) przymyka normalne
ścieżki awansu, jedne z nielicznych, a czasem jedyne wehikuły awansu społecznego. Można więc pola instytucjonalne tych dyscyplin (i paru jeszcze innych)
nazwać zastępczymi polami legalnej gry społecznej. Paradoksalnie, to, że w tej
grze ostateczną stawką nie są – dla wielu sportowców – tytuły mistrzowskie
i medale, lecz lepsze życie, wcale nie psuje we współczesnym społeczeństwie
pozytywnego obrazu sportu, nie wzbudza podejrzeń, że sport jest, być może,
uwikłany raczej w maskowanie i utrwalanie niż w przezwyciężanie nierówności,
ale na odwrót – jeszcze bardziej wzmacnia naszą wiarę w system, który jest
w stanie powoływać do życia jakieś enklawy, nisze, w granicach których wszelcy
potencjalni przegrani i wszelcy potencjalni outsiderzy „normalnego porządku”
mogą ubiegać się o społeczne uznanie, a przynajmniej o wielkie pieniądze.
Po piąte, współczesny sport proponuje się nam wszystkim jako sfera, w której
wbrew pozorom toleruje się – jak nigdzie indziej – bardzo różne standardy
i wzorce cielesności. Niedawne spory wokół tego, czy Oscar Pistorius (biegacz
bez nóg, biegający z dwiema specjalnymi protezami) może, czy też nie może
wziąć udział w olimpiadzie pekińskiej pokazały, że w sporcie dzisiejszym norma i normalność fizyczna są definiowane znacznie swobodniej, w znacznie
bardziej nie-dyskryminujący sposób niż gdziekolwiek indziej (poczynając od
show-biznesu, a kończąc na sferze codzienności). Ale nawet jeśli pozostawimy
przykład Pistoriusa na boku, jako ekstremalny, to bez trudu znajdziemy liczne
inne przykłady akceptowania na gruncie sportu takich postaci cielesności, które
w innych kontekstach zostałyby uznane najpewniej za nieprawidłowe i niewzorcowe. Np. zapaśnicy lub ciężarowcy mogą imponować swoją sprawnością
i siłą, ale trudno nie zauważyć, że ich sylwetki nie odpowiadają powszechnym
kryteriom atrakcyjnego, a nawet (tylko) wysportowanego ciała. Jeszcze bardziej
zawile przedstawia się sprawa sportsmenek, których fizyczność, z jednej strony,
16
R a fa ł D r o z d o w s k i
częstokroć (np. u pływaczek lub siatkarek) wyraźnie odkleja się od potocznego
ideału „kobiecego piękna”, a z drugiej – jest ona silnie eksponowana i poddawana nachalnej erotyzacji. Okazuje się więc, że dzisiejsze „ciała sportowe” (ciała
sportowców) mają coraz mniej wspólnego zarówno (1) z klasycznym ideałem
ciała (przypomnijmy sobie zdjęcia i kadry filmowe Leni Riefenstahl z olimpiady
w Berlinie, które jeszcze ten ideał hołubiły), jak i (2) ze współczesnymi od-medialnymi wzorcami cielesnej poprawności. Jakkolwiek paradoksalnie by to
nie zabrzmiało, sport pomaga nam wszystkim leczyć się z kompleksów na tle
wszelkiej własnej niedoskonałości fizycznej. Wbrew retoryce, która od lat towarzyszy sportowi, i zachętom do uprawiania sportu („sport to zdrowie”, „piękna,
wysportowana sylwetka”), sport nie mobilizuje dzisiaj do tego, co określane
bywa jako body building, lecz utwierdza nas w przekonaniu, że właściwie
każde ciało jest do przyjęcia.
Po szóste, przyglądając się zachowaniom współczesnych kibiców, można
zaryzykować stwierdzenie, że w świecie, w którym niepodzielnie panuje logika
merytokratyczna, sport (i kibicowanie) wydaje się być intrygującym przykładem „wymykania się” spod władzy merytokracji. Liryczno-marzycielska
recepcja rywalizacji sportowej, pozwalająca wierzyć, że zawsze i w każdych
okolicznościach możliwe jest zwyciężanie naszych, a nie zwyciężanie najlepszych, może być zatem odczytywana jako swoisty „cichy bunt” przeciw merytokracji i wyraz tłumionej tęsknoty za tym, aby jej reguły nie były wszechobecne
i wszechmocne („rozum mówi, że Nasi nie mają szans, ale sercem trzymamy
za nich kciuki” – jak mówił pewien komentator sportowy). Można oczywiście
ów „cichy bunt” przeciwko zasadom merytokratycznym traktować jako wynik
niezrozumienia, na czym polegają wszyte w porządek systemowy reguły gry,
a nawet jako przejaw ślepego szowinizmu (Nasi mają wygrywać z tej prostej
przyczyny, że są Nasi). Można także spróbować spojrzeć nań bardziej życzliwie,
próbując doszukać się w nim instynktownego sprzeciwu wobec coraz bardziej
widzialnej (i natrętnej) tendencji do takiego projektowania i przeprojektowywania porządku społecznego, aby był on przewidywalny i wolny od niespodzianek. W takim przypadku sport (kariery sportowców, dramaturgia zmagań
sportowych itd.) może się jawić jako współczesna wersja i odpowiednik umoralniających oraz przynoszących otuchę bajek, w których nie zawsze wygrywa
najsilniejszy i w których – przynajmniej raz na jakiś czas – może dochodzić do
„nieoczekiwanej zamiany miejsc”, do utarcia nosa prymusom i faworytom.
Paradoksalnie, niepewność i ryzyko wpisane w doświadczany porządek ujawniają się tutaj (wbrew temu, co i jak zwykło się pisać na ich temat w literaturze
socjologicznej od przynajmniej trzydziestu lat) nie tyle jako negatywna przypadłość systemu, ile jako synonim nadziei na to, że rzeczywistość społeczna
(systemowa) nie jest do końca ukartowana, że nie poddaje się ona aż tak bardzo
prostym (i bez trudu antycypowanym przez wszystkich) determinantom.
Sport – podwójny agent
17
2. Druga strona medalu
Sport, który niesie ze sobą tyle społecznego, kulturowego i politycznego
optymizmu, ani na chwilę nie przestał być pretekstem do ujawniania się – i to
z zadziwiającą łatwością – postaw od dawna nieakceptowanych w polu oficjalnego, zalegitymizowanego porządku społeczno-kulturowego. Oto kilka
przykładów.
Po pierwsze, trudno oprzeć się wrażeniu, że sport uprawnia do szowinizmu
i poniekąd go podsyca. Rzeczywiście, sport wydaje się być dziś jedną z niewielu
– w coraz bardziej politycznie poprawnym świecie – sposobności do ostentacyjnej narodowej identyfikacji (w przenośni i dosłownie – by wspomnieć
o stosunkowo nowym zwyczaju malowania sobie przez kibiców twarzy w barwy
narodowe). Ale sport jest też chyba ostatnią, a w każdym razie jedną z ostatnich
„łatwych okazji” do uzewnętrzniania narodowej buty i etnicznych uprzedzeń.
Jest również wymarzonym pretekstem do tego, aby wchodząc w rolę kibica,
okazywać pogardę, niechęć, a nawet nienawiść do innych narodów (swego
czasu polscy kibice Adama Małysza ze szczególnym upodobaniem wygwizdywali jego niemieckich rywali; chyba nie tylko dlatego, że najbardziej zagrażali
oni jego dominacji na skoczniach, ale i dlatego, że odczuwali pewien rodzaj
kulturowego zobowiązania, by okazywać niechęć wobec Niemców).
Po drugie, nieodłączną cechą kibicowania jest wciąż rasizm boiskowy. Nie
jest to, wbrew pozorom, wyłącznie polski problem. Jeśli UEFA inicjuje kampanię
zatytułowaną „Futbol Przeciwko Rasizmowi w Europie” (FARE), a firma Nike
wypuszcza na rynek – niedługo po premierze słynnej żółtej silikonowej opaski
kolarza Lance’a Armstronga – czarno-białe opaski antyrasistowskie (nazwane
„StandUp SpeakUp”), które promowali piłkarze Ronaldinho i Thierry Henry,
oznacza to, że z rasizmem boiskowym mają kłopoty praktycznie wszyscy.
Można ów rasizm traktować jako swego rodzaju resentyment, wypływający
ze skomplikowanej i nierzadko dramatycznej historii etniczno-demograficznej
Europy i Ameryki Północnej, jako rezultat i odprysk źle pomyślanych i źle realizowanych przez poszczególne państwa polityk społeczno-ekonomicznych,
jako efekt błędnych założeń poszczególnych narodowych polityk imigracyjnych
bądź jako odbicie starych i nowych stereotypów. Niezależnie od tego, jak i za
pomocą jakich czynników będziemy – jako socjologowie – wyjaśniać zjawisko
rasizmu boiskowego (usprawiedliwiając bądź obwiniając nie tyle samych kibiców, ile całe społeczeństwa), to bez wątpienia przeczy ono późnonowoczesnej
wierze w „progres tolerancji”. Nie pasuje ono nawet do Eliasowskiej wizji
społeczeństwa, które niejako wymusza na jednostkach wzajemną tolerancję
i wzajemne ustępstwa w imię czystego pragmatyzmu, nakazującego nie palić
mostów między potencjalnymi partnerami społecznymi i kooperantami.
18
R a fa ł D r o z d o w s k i
Po trzecie, sport, a zwłaszcza kibicowanie jest znakomitym pretekstem do
tego, aby brać w nawias „reżimy codzienności” dyscyplinujące jednostki do
funkcjonowania w rolach „społecznych normalsów”. Ma to oczywiście rózne
oblicza. W niedalekiej przeszłości zdarzyło się kilkakrotnie, że głowy państw
apelowały do pracodawców o skrócenie czasu pracy w związku z transmisją
ważnego meczu piłkarskiego. Karnawalizacja i „odnormalnienie codzienności”
motywowane chęcią uczestnictwa w wydarzeniach sportowych może oznaczać
zakup sześciopaku piwa i kibicowanie przed telewizorem lub postanowienie
udania się „na miasto”, by śledzić transmisję sportową, wspólnie z tysiącami
kibiców, na wielkim telebimie. Niewątpliwie jednak najlepszą okazją do (najbardziej radykalnego) brania w nawias „reżimów codzienności” jest dziś turystyka sportowa. Wejście w rolę kibica na nieswoim terenie zdaje się bowiem
uprawniać do zachowań, które są nie do pomyślenia u siebie i wśród swoich
(do uczestnictwa w burdach ulicznych czy demolowania pubów). Oczywiście,
można powiedzieć, że chuligańskie kibicowanie towarzyszące zawodom sportowym to jeden z łatwiejszych i przewidywalnych sposobów uniecodzienniania
codzienności (a przez to temat, w gruncie rzeczy, mało intrygujący). Z jednej
strony, to niewątpliwie prawda, lecz z drugiej, w dążności do znajdowania takich
form kibicowania, które radykalnie odklejają się od codzienności, nie chodzi
już chyba jedynie o instynktowne szukanie wyłomów w rutynowym porządku,
lecz również o chęć symbolicznego zakwestionowania jego węzłowych reguł.
Po czwarte, współczesny sport staje się prawdziwą kwintesencją utowarowienia. Utowarowieniu poddane zostały nie tylko ciała sportowców (warte
setki milionów dolarów nogi Maradony lub Beckhama), lecz również ich biografie (w Polsce przypadek celebrytyzacji Artura Boruca) i medialne wizerunki
(wielomilionowe kontrakty reklamowe gwiazd sportowych, które często okazują się być głównym źródłem ich dochodów). W swoisty towar przekształcono
też poziom uwagi i stopień lojalności kibiców (wskaźnik oglądalności wielkich
wydarzeń sportowych decyduje o kosztach zakupu praw do transmisji oraz
o cenach czasu reklamowego). Przedmiotem utowarowienia stały się ponadto
same wyniki sportowe (korupcja w sporcie). Sport jawi się więc jako hiper-rynek, który wszystkie najważniejsze relacje wpisane (i wpisywane) w jego pole
instytucjonalne szybko i sprawnie podporządkowuje logice transakcji. Sytuacja
ta przeistacza sport w przestrzeń konfrontacji nie tyle samych sportowców,
co określonych polityk sportowych, konstruowanych przy udziale mediów,
najnowszych technologii i oczywiście biznesu. Nie oznacza to jednak, że wydarzenia sportowe przestają być uważnie śledzonymi spektaklami. Uwikłany
w utowarowienie sport jest prawdopodobnie znacznie bardziej wciągający
dla widzów niż „czysty sport”, próbujący, z lepszym lub gorszym skutkiem,
realizować ideały de Coubertina. Rzecz w tym, że u podstaw zainteresowania
utowarowionym sportem tkwi coraz częściej całkiem nowy modus kibicowania
Sport – podwójny agent
19
– tym, na co naprawdę czekają miliony „kibiców nowego typu” staje się chęć
zobaczenia na własne oczy epizodów utraty kontroli nad zaprojektowanymi
i zakontraktowanymi scenariuszami społecznego uwidzialnienia sportu i jego
różnorakiej instrumentalizacji.
3. Sport, czyli „dwa w jednym”, ale co z tego?
Uważam, że owa – mniej lub bardziej przekonująco – udowadniana przeze mnie
dwoistość sportu jest dzisiaj tą jego cechą, która w największym stopniu przesądza o jego popularności i o niemal powszechnym nim zainteresowaniu.
Inaczej mówiąc, sport fascynuje nas i wciąga, ponieważ stanowi on przestrzeń wytwarzania polubownych i uspokajających wzorów społeczno-kulturowej poprawności, a zarazem łatwego zawieszana tej poprawności. Sport
fascynuje i wciąga, gdyż pozwala być każdemu z nas zarazem nowoczesnym/
ponowoczesnym i przednowoczesnym/antynowoczesnym. Pomaga nam także
uświadomić sobie cały szereg istotnych antynomii doświadczanego porządku
społeczno-kulturowego, takich jak antynomia pomiędzy założeniami „polityki
równości” a wymogiem efektywności systemu lub jak antynomia pomiędzy globalizacją i wielokulturowością a tradycyjną formułą państwa narodowego.
Miałbym ochotę pójść o krok dalej i powiedzieć, że współczesny sport jest
jednym z ostatnich, jeśli nie ostatnim rodzajem masowego spektaklu, który
można (w miarę bezkarnie) śledzić i na który można (w miarę bezkarnie) reagować z gruntu niepoprawnie (tzn. ujawniając się jako ksenofob, antyegalitarysta,
antydemokrata, szyderca, „odwrotny kibic” szukający sposobności do okazania
Schadenfreude itd.). Jest to możliwe przede wszystkim dlatego, że sport nadal
funkcjonuje w zbiorowej świadomości znacznej części społeczeństwa jako swoista enklawa ograniczonego znaczenia i obszar, w granicach którego tolerowane
(a nawet prowokowane) jest zawieszanie wielu reguł i standardów normalnej
codzienności. Jest to jednak, paradoksalnie, możliwe także dlatego, że sport
jest (już) na tyle skutecznie nadzorowaną przez władzę sferą życia, iż trudno
wyobrazić dziś sobie możliwość samo-przekształcenia go w przestrzeń wytwarzającą wzory i znaczenia mogące poważnie zagrozić najważniejszym procesom
podnoszącym poziom społecznej spójności i integracji. Jest to, na koniec, możliwe
i dlatego, że sport jest postrzegany – podobnie jak polityka – jako przestrzeń,
w której, wbrew zrytualizowanym deklaracjom graczy, wolno, a nawet trzeba
grać nie fair. Wszelka (polityczna, społeczna, kulturowa) niepoprawność towarzysząca indywidualnym i zbiorowym reakcjom na sport jest więc, poniekąd, o tyle
łatwiejsza do wytłumaczenia oraz do rozgrzeszenia, o ile sam sport ujawnia się
jednostkom – na coraz to nowe sposoby i w coraz to innych kontekstach – jako
konsekwentne zaprzeczanie założeniom społeczeństwa fair play.
20
R a fa ł D r o z d o w s k i
Zaryzykuję opinię, że obecnie większość socjologów zajmujących się badaniem sportu skupia swą uwagę na „jednej stronie medalu” – albo na demokratyzującym i autonomizującym wymiarze sportu, albo na jego ciemnych
stronach i jego rozmaitych dysfunkcjonalnych następstwach. Tymczasem, jeśli
mam rację, twierdząc, że współczesny sport jest podwójnym agentem, który
jednocześnie wytwarza i reprodukuje dwa przeciwstawne sobie typy wartości
i wzorów: mianowicie wartości i wzory, które wpisują się w wizję coraz bardziej
zharmonizowanego społeczeństwa oraz wartości i wzory, które tę wizję stawiają
pod znakiem zapytania bądź wręcz sabotują (uznając ją za rodzaj fałszu lub
w najlepszym razie za rodzaj przedwczesnej, a więc naiwnej ideologii) i jeśli,
co istotniejsze, owa podwójna natura sportu rzeczywiście przesądza o jego
niesłabnącej atrakcyjności, należałoby postulować obranie innej strategii
teoretyczno-badawczej.
Owa lepsza, bardziej obiecująca strategia powinna być, w moim przekonaniu, oparta na założeniu, że o wszystkich najważniejszych społecznych,
politycznych, ekonomicznych oraz kulturowych konsekwencjach dzisiejszego
sportu rozstrzyga permanentne i wielowymiarowe napięcie pomiędzy jego
przeciwstawnymi obliczami (i przeciwstawnymi językami jego uzasadniania).
Dopiero bowiem ono nadaje sportowi (rywalizacji sportowej, kibicowaniu,
medializowaniu sportu, jego utowarowianiu i komercjalizowaniu) posmak
ściągającej uwagę społeczną dwuznaczności oraz nieprzewidywalności. Dopiero
ono tak naprawdę chroni sport przed groźbą podporządkowania go jakimś prostym i prawdopodobnie błyskawicznie „zjadającym go” ideologiom. I dopiero
ono przeistacza sport w przestrzeń, która gwarantuje – praktycznie każdemu
z nas – wystarczającą liczbę szczelin pozwalających zagospodarowywać je „po
swojemu” i na własnych warunkach.
Albert Jawłowski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Stosowanych Nauk Społecznych
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu1
– rzecz o współczesnym widowisku kulturowym
Transmisję telewizyjną finałowego meczu wieńczącego Mistrzostwa Świata
w Piłce Nożnej w 2002 r. w Korei i Japonii obejrzało ponad 1,5 mld widzów
– zatem przeszło co czwarty mieszkaniec Ziemi, a cztery lata później podczas
finału turnieju w Niemczech przed telewizorami usiadło ich ponad 2 mld.
Wobec takich liczb stwierdzenie, że piłkarskie mistrzostwa świata są aktualnie
najpopularniejszym widowiskiem kulturowym jest truizmem. Zacznijmy zatem
od banału: piłkarskie mistrzostwa świata są najpopularniejszym współczesnym
widowiskiem kulturowym o najszerszej, globalnej sile oddziaływania. Turniej
FIFA Word Cup – jak brzmi oficjalna nazwa tych rozgrywek – można analizować
i interpretować z wielu perspektyw: ekonomicznej (w tym marketingowej), socjologicznej, psychologicznej, historycznej, antropologicznej. Moim podstawowym zamierzeniem jest próba prezentacji jego kulturowych funkcji. Widowisko
piłkarskie pełni, rzecz jasna, zasadniczo funkcje rozrywkowe. Jednocześnie jest
to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów pokazujących powagę rozrywki
oraz znaczeń z nią związanych. Tym bardziej dziwi brak szerszego zainteresowania nim w obszarze polskiej refleksji antropologicznej.
Do podjęcia tego tematu skłaniać może również chęć dokładniejszego przyjrzenia się specyfice współczesnego masowego widowiska kulturowego, jakim
są bez wątpienia piłkarskie mistrzostwa świata. Leszek Kolankiewicz, inspirując
się w dużym stopniu pracami Victora Turnera, pisze o widowisku kulturowym:
„Pojęte jako instytucja kulturowa, powołane do symbolicznego wykonywania
Cytat pochodzi z przemówienia Josepha Blattera, prezesa Miedzynarodowej Federacji
Piłkarskiej, wygłoszonego z okazji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2002 r.
22
A l b e r t J aw ł o w s k i
(formułowania, odgrywania i przeżywania) komentarzy metaspołecznych,
widowiska kulturowe są ważną dziedziną funkcjonowania społeczeństwa,
ponieważ – wskutek ich zaprogramowania w czasie i przestrzeni, rytualnej,
ludycznej i estetycznej organizacji oraz wymogu bezpośredniego i zbiorowego uczestnictwa (...)” umożliwiają one podtrzymywanie i redefinicję tradycji,
a także refleksję na temat więzi społecznych i sposobów komunikowania się,
co zarazem służy odnowieniu tych więzi [Kolankiewicz, 2005, s. 23]. Taki też
sposób rozumienia tego pojęcia tutaj przyjmuję. Aby wyjaśnić, w jakiej perspektywie będę myśleć o kulturze, przywołam po raz drugi cytowanego autora. Według niego, antropologia widowisk traktuje kulturę przede wszystkim
jako pamięć społeczną zmagazynowaną w strukturach dramatycznych oraz
jako zbiór dynamicznych reguł zachowania. Kulturę jako całość ogląda się
tu poprzez to, co w życiu społecznym najintensywniejsze, co jest ośrodkiem
świątecznego wrzenia – poprzez widowiska z ich dramatyczną akcją. W nich
bowiem – zdaniem Kolankiewicza – „objawia się cały człowiek, ten bohater
refleksji antropologicznej” [tamże, ss. 24-25].
Ujawniają się tu dwa podstawowe aspekty: samo widowisko oraz jego zrytualizowane odtworzenia. Widowisko i rytuał są istotnym elementem reprodukcji
kultury. W tym procesie treść kultury zawierałaby się w aspekcie widowiskowym,
zaś mechanizm reprodukcji wiązałby się procesem rytualnych odtworzeń. Także
historia mogłaby być w tym wypadku postrzegana, powtarzając słowa Richarda Schechnera, jako „dynamiczny splot rytuału i rozrywki”. Taką perspektywę
myślenia o kulturze wyraźnie prezentował V. Turner [2002].
Widowiska można zatem badać jak rytuały. R. Schechner postulował badanie rytuału jako struktury o określonej formie i definiowalnych relacjach,
symbolicznego systemu znaczeń, procesu performatywnego i, dodam od siebie,
do pewnego stopnia jako rodzaju doświadczenia osób biorących w nim udział
w roli widzów [Schechner, 2000, s. 221].
Struktura rytuału rozgrywek piłkarskich stanowi zarazem strukturę narracyjną sprawozdań z ich przebiegu prezentowanych w mediach. Narracja ta nosi
cechy charakterystyczne dla opowieści mitycznej [por. Jawłowski, 2007].
Podstawową funkcją rytuału piłkarskich mistrzostw świata jest, z jednej strony, utrzymanie trwałości społeczeństwa, z drugiej zaś – pozostawienie pewnego
marginesu dla bezpiecznego dokonywania się zmian. Mamy tu więc do czynienia
z konfirmacją w dwóch aspektach. Po pierwsze, zostają potwierdzone zawarte
w rytualnym przedstawieniu reguły oraz znajdujący się u ich podstaw model
ładu społecznego. Jednak jego kształt w kolejnych odtworzeniach może ulegać
modyfikacjom, co ostatecznie służy również jego podtrzymaniu. Drugi aspekt,
ważniejszy nawet dla trwania danej społeczności, dotyczy konfirmacji nie tyle
reguł, ile samego bytu społecznej całości. Biorąc udział w rytuale, społeczność
potwierdza swoje istnienie, szczególnie w zmieniających się warunkach. Nie
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
23
chodzi jednak o próbę opisu świata za pomocą arbitralnie wybranego klucza
terminologicznego, ale analizę i interpretację realnie istniejącego, konkretnego
widowiska kulturowego – piłkarskich mistrzostw świata. Nie analizuję także
współczesnej kultury za pomocą metafory rytualnego widowiska piłkarskiego. Staram się natomiast wskazać rolę i funkcję tego widowiska kulturowego
we współczesnej kulturze. Przyjrzyjmy się zatem pokrótce sekwencyjnemu
porządkowi i strukturze widowiska FIFA Word Cup.
Turniej odbywa się zgodnie ze strukturalnym porządkiem obrzędu przejścia, który stanowi zarazem oś narracyjną rozgrywek. Symboliczne przejście
przez próby wyznaczają kolejne stopnie rywalizacji turniejowej – mecze, które
uczestniczące w nim drużyny muszą rozgrywać, by pokonywać kolejne etapy
„drogi” wiodącej do finału, zdobycia głównego trofeum, jakim jest Puchar Świata
i związany z tym status Mistrza (w przypadkach poszczególnych drużyn sukces,
czyli udane przejście przez próby, niekoniecznie musi oznaczać zdobycie statusu
Mistrza. Może to być także zdobycie srebrnego lub brązowego medalu, przejście
przez pierwszy etap gier, wygranie pojedynczego meczu lub choćby „pokazanie
się” na mistrzostwach). Odbiór widowiska piłkarskiego przez widzów – którzy
do pewnego stopnia są jego współtwórcami oraz uczestnikami – odbywa się
najczęściej w ramach czasu wolnego. Jednak w tym wypadku czas wolny nie jest
tożsamy z czasem codzienności – przeciwnie, jest to czas święta sensu stricto.
Nie traktuję obrzędu przejścia jako metafory służącej opisowi meczu czy
turnieju piłkarskiego. Twierdzę natomiast, że na transmisję telewizyjną meczu
oraz sekwencję relacji medialnych całego turnieju piłkarskiego można spojrzeć
jak na rytuał, który odbywa się zgodnie ze strukturą obrzędu przejścia [Jawłowski, 2007, ss. 88-110].
FIFA Word Cup jest więc widowiskiem, które ma miejsce w czasie wolnym
(odbiorców); odbywa się periodycznie w stałych, regularnie powtarzalnych
cyklach, zaś jego oś narracyjną stanowi przebieg konfliktu, wyrażony poprzez
kolejne etapy rywalizacji, odbywające się zgodnie ze strukturą obrzędu przejścia
(ukrytą lub przedstawioną explicite). Zatem jego istotą jest agon, inicjacja oraz
cykliczne odtwarzanie.
Sekwencję przebiegu piłkarskich mistrzostw można przedstawić również
w kategoriach Turnerowskiego dramatu społecznego2. Wpisane w zasadę odZmiany w społeczeństwie lub – jak ujmuje to sam autor – „pochód społeczności poprzez
czas” przybierają kształt „dramatyczny”. Jest to, jego zdaniem, uniwersalna cecha kultury,
charakteryzująca ją bez względu na zróżnicowanie w czasie i przestrzeni. Dramat odbywa się
według niezmiennego schematu. Jego pierwszą fazę stanowi naruszenie ładu spowodowane
złamaniem przez jednostkę lub grupę społecznie przyjętych i obowiązujących zasad. Tę fazę
Turner nazywa pęknięciem. Kolejna faza to kryzys. W jego trakcie konflikty pomiędzy jednostkami, lub różnego typu grupami, polegają na powielaniu przekroczenia zasad, czyli odtwarzaniu
pierwotnego pęknięcia. Przy tej okazji, zdaniem Turnera, wychodzą na jaw ukryte konflikty
i sprzeczności tkwiące w danej społeczności jeszcze przed pęknięciem. Faza kryzysu jest, rzecz
24
A l b e r t J aw ł o w s k i
tworzenia przebiegu tego turnieju zakwestionowanie każdego kolejnego rezultatu uznaję w tym kontekście za symboliczne powielanie pęknięcia. Podważenie
rezultatu jest faktem koniecznym, bez zaistnienia którego przeprowadzenie
kolejnych rozgrywek nie byłoby możliwe. Zatem wywołanie pęknięcia nie jest
incydentem, lecz zasadniczym warunkiem, który, z jednej strony, uzasadnia
rozpoczęcie kolejnego cyklu gier, z drugiej zaś – jest jego przyczyną. Sytuację
tę opiera się o cyklicznie wywoływany stan kryzysu, mający okresowo powodować konieczność odtwarzania gry.
Sam przebieg gier turniejowych to – w proponowanym ujęciu – proces przywracania równowagi. Gry prowadzą do wyłonienia nowej drużyny wchodzącej
w rolę mistrza świata, a także do potwierdzenia samej roli oraz jej kulturowego
znaczenia. Nowy, różny od poprzedniego, rezultat zmienia się. Jednocześnie porządek dochodzenia do niego pozostaje stabilny, ponieważ w każdym kolejnym
cyklu gry odtwarzają swoją strukturę oraz powtarzają się zgodnie z – w miarę
stałymi – regułami. Zatem zmieniający się rezultat jest jednocześnie wynikiem
oraz potwierdzeniem prawomocności funkcjonowania odtwarzanych reguł
i zarazem struktury turnieju. W tym wypadku zakwestionowanie i zmiana
rezultatu staje się jednocześnie konfirmacją procesu. Można powiedzieć, iż
sama gra kończy się symboliczną reintegracją, którą symbolizuje odtworzenie
roli mistrza świata. Co więcej, reintegracja jest z góry założona, od początku do
końca kontrolowana bez jakiegokolwiek marginesu niewiadomych odnośnie
do formy (reguł i struktury) przebiegu.
Jak już wspomniano, jedną z podstawowych cech omawianego widowiska
jest stała periodyczna częstotliwość. Fakt, iż FIFA World Cup odtwarza swą
strukturę w stałych czteroletnich cyklach ma fundamentalny wpływ na jego
specyfikę, szczególnie w kontekście wytwarzanych przezeń znaczeń i sensów.
To właśnie ta jego cecha w dużym stopniu przesądza także o tym, że FIFA World
Cup można potraktować jako święto – w pełnym tego słowa znaczeniu. Periodyczna częstotliwość od strony formalnej upodabnia to widowisko kulturowe
do cyklicznie odtwarzanego i opowiadanego mitu. M.in. dlatego właśnie medialną opowieść o mistrzostwach świata w piłce nożnej, na którą składają się
jasna, stanem niebezpiecznym dla trwania społeczności oraz dla jej płynnej i bezkolizyjnej
zmiany. Jeśli zasada zostaje złamana jednorazowo, nie przeradza się w pęknięcie, a następnie
w kryzys. Sytuacja ta jest więc niczym więcej niż niegroźną dla dalszego trwania społeczności
anomalią lub wynaturzeniem. Ale jeśli jest inaczej, społeczność musi podjąć wysiłek w celu
przywrócenia obowiązującego ładu. Działania takie bardzo często przybierają formy zrytualizowane. Ta, trzecia już, faza to proces przywracania równowagi. Istotną rolę mogą w niej odgrywać
takie instytucje społeczne, jak prawo, religia, polityka. Zwieńczeniem, a zarazem czwartą fazą
modelu dramatu społecznego nakreślonego przez Turnera może być – w zależności od sytuacji
– zarówno przywrócenie spokoju i powrót do „normalności”, jak i uznanie nieodwracalności
pęknięcia, za czym często może iść zmiana społeczna. Do czwartej fazy przynależą więc odpowiednio reintegracja lub rozpoznanie nieusuwalnej schizmy [Turner, 2002].
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
25
sprawozdania z poszczególnych gier i etapów rozgrywek, nazywam opowieścią
o charakterze mitycznym. Nie twierdzę, że jest ona mitem, lecz że posiada jego
charakterystyczne cechy.
Opowieści mityczne – według Eleazara Mieletinskiego [1981, s. 210] – „funkcjonują w taki sposób, by jednostkowe i społeczne zachowanie człowieka oraz
jego światopogląd (aksjologicznie zorientowany model świata) wzajemnie się
wspierały w ramach jednolitego systemu”. Widowisko objaśnia społeczny ład,
potwierdzając jego prawomocność. Aby jednak utrzymać ład lub go modyfikować (często niemal niezauważalnie) w taki sposób, by nie naruszyć przy tym
spójnej konstrukcji społecznej, należy tego typu widowisko powtarzać. Współtworzące społeczność jednostki, zaangażowane w przebieg widowiska, mogą
tym samym potwierdzać swoje współistnienie, wyrażające się m.in. zgodą na
podstawowe reguły i normy, przyjęte w nim jako obowiązujące. Stąd wynika
wniosek, że jedną z kluczowych kwestii związanych z omawianym widowiskiem
jest ich aspekt funkcjonalny w zakresie uprawomocnienia modelu aksjonormatywnego ładu leżącego u podstaw reguł gry. FIFA World Cup pełni zatem funkcję
konfirmującą istnienie społeczeństwa i uprawomocniającą ład społeczny.
Tym, co charakterystyczne zarówno dla widowiska kulturowego, rytuału,
mitu, jak i zawodów sportowych, jest uprawomocnianie, wręcz sakralizacja
ładu społecznego obowiązującego w społecznościach, które je wytwarzają oraz
w nich uczestniczą. Przekonanie, że widowiska przedstawiające grę rozumianą,
najprościej rzecz ujmując, jako rywalizacja w warunkach sztucznie stworzonej
równości szans, pełnią tego typu funkcję, wiąże się m.in. z szerszą konstatacją
Johana Huizingi, iż gra i zabawa stanowią ważny czynnik kulturotwórczy nadający sens działalności człowieka [Huizinga, 1985]. Szczególnie istotne wydają
się w tym kontekście wszelkie kwestie związane ze współzawodnictwem, które,
zdaniem tego uczonego, przebiegają zgodnie z podobnymi regułami zarówno
w czysto ludycznej rzeczywistości gier i zabaw, jak i świecie pełnym powagi.
Zasady oraz przebieg rywalizacji ukazują zatem elementy systemu norm
i wartości obowiązujących w społeczności, która owo widowisko wytwarza. Widowisko, którego przedmiotem jest agon, tak jak ma to miejsce w wypadku FIFA
World Cup, stanowi pokaz reguł obowiązujących w jego ramach. Poprzez udział
w afirmacji gry będącej przedmiotem widowiska jednostki mogą utwierdzać się
w przekonaniu o zasadności obowiązywania jego reguł, a zatem także wzorów
i norm, które legły u ich podstaw. Ponadto w zrytualizowanej formie uznają one
cel będący jednocześnie wynikiem agonu – ustalenie hierarchicznych szczebli
dominacji. Rytualne reguły muszą być przestrzegane, aby rywalizacja o zajęcie
dominującej pozycji nie przekształciła się w destrukcyjną moc dezintegrującą
najpierw samo widowisko, a potem także społeczeństwo.
Wpływowi przedstawiciele Szkoły Tartuskiej: Andriej Zalizniak, Wiaczesław
Iwanow i Władimir Toporow zakładali, że badając zbiór systemów znakowych,
26
A l b e r t J aw ł o w s k i
można ustalić, iż systemy te różnie modelują świat. „Jako przykład największego stopnia abstrakcji mogą posłużyć niektóre systemy matematyczne (...)
posiadające minimalną zdolność modelującą. Przeciwstawny przykład stanowią
systemy znakowe religii, posiadające najmniejszy stopień abstrakcji i maksymalną zdolność modelującą” [Iwanow, Toporow, Zalizniak, 1977, s. 67]. Podobnie
można spojrzeć na rytuały, niekoniecznie osadzone w kontekście stricte sakralnym, np. masowe widowiska sportowe. Z formalnego punktu widzenia rytuał
można potraktować jako system semiotyczny. Traktując rytuał jako system
znaków, można powiedzieć, że stopień abstrakcji jest tutaj niewielki, a zdolność modelująca bardzo wysoka. Elementy tak rozumianego rytuału w swym
porządku sekwencyjnym zawierają stosunki syntaktyczne i paradygmatyczne.
Te z kolei przesądzają o jego sensie i znaczeniu zarówno całościowym, jak i jego
poszczególnych elementów.
W tym kontekście istotne są treści wytwarzane w procesie rytualnej rywalizacji, kryjące się we wtórnej warstwie znaczeniowej struktury widowiska FIFA
World Cup. Władimir Propp głosi tezę, że te same pod względem formalnym
działania mogą być nośnikami różnych znaczeń [Propp, 1976; 2003]. Wynika
to z tego, iż dany rodzaj zachowania jest w stanie przetrwać w czasie zdecydowanie dłużej od charakteryzujących się znacznie mniejszą trwałością sensów
i znaczeń z nim związanych. Sekwencja czynności może zatem z upływem
czasu wielokrotnie zmieniać znaczenie i sens, zachowując zarazem swą formę
i funkcję. Wnioski Proppa znajdują potwierdzenie w wypadku zmieniających się
konotacji rytuału piłkarskich mistrzostw świata. Za pierwotną denotację można
uznać dążenie do zwycięstwa oraz związane z tym uzyskanie nadrzędnej pozycji
względem rywala. Pierwotna forma, znaczenie i sens, wraz z wytworzonym
znaczeniem i sensem wtórnym przechodzą następną fazę semiozy, przeistaczając się w całości w formę kolejnego znaczenia, które tym razem zostaje
uzależnione od kontekstu społecznego, w jakim odbywa się rytuał gry. W tym
etapie procesu semiotycznego denotacja gry może uzewnętrzniać elementy
ładu społecznego i/lub próby jego modelowania.
Najprostszym przykładem różnic ideologicznych, towarzyszących piłkarskim
mistrzostwom świata, są różnice znaczeń związanych z przebiegiem mistrzostw
we Włoszech w 1934 r. oraz turniejem FIFA World Cup Korea – Japonia 2002.
W pierwszym wypadku piłkarskie mistrzostwa miały w zamyśle organizatorów
stać się świadectwem wyższości włoskich i niemieckich sportowców, a co się z tym
wiąże – ideologii faszyzmu i hitleryzmu. Z kolei w wypadku piłkarskich mistrzostw
w 2002 r. celebrowano utopię globalnej społeczności przyjaznych sobie narodów.
Takie przesłanie ideologiczne mistrzostw w Korei i Japonii zostało wyrażone
wprost podczas ceremonii otwarcia [Jawłowski, 2007, ss. 138-150]. W obu tych,
tak różnych, wypadkach mamy do czynienia z celebracją wspólnot.
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
27
Przypatrując się zasadniczym treściom konfirmowanym w ramach współczesnych widowisk sportowych, np. dwóch ostatnich edycji turnieju FIFA World
Cup, które miały miejsce w Korei i Japonii oraz Niemczech, można stwierdzić, że
dotyczą one dwóch podstawowych aspektów współczesnej organizacji społecznej – narodu i globalnej społeczności konsumentów. Widowisko to utwierdza
pożądany model świata składającego się z przyjaznych sobie, konsumujących
w ramach globalnego rynku ojczyzn. W widowisku piłkarskim, jakim były np.
Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii oraz w Niemczech celebrowano typ więzi
społecznej, który określa tożsamość narodowa (rozumiana także jako tożsamość
obywatelska, bardziej związana z przynależnością i lojalnością państwową niż
z pochodzeniem etnicznym) będąca wciąż powszechnie przyjętym i akceptowanym rodzajem tożsamości zbiorowej. Świadczy o tym afirmacja narodowej
symboliki, barw, godła, skandowanie nazwy kraju itd. Wreszcie drużyna piłkarska
odgrywa na scenie – boisku rolę całego narodu. Między nią a narodem zachodzi
wówczas relacja metonimiczna. W tym sensie mecz jest rytuałem, który pełni
funkcję integrującą, ponieważ potwierdza spójność społeczeństwa, a przynajmniej tej jego części, która nie wyraża sprzeciwu wobec takich typów więzi.
Piłkarskie mistrzostwa, postrzegane jako rytuał, stanowią także afirmację
rywalizacji, co potwierdza jej wiodącą rolę w kulturze. Jest to rytualna forma
sakralizująca reguły walki o prestiż, a także sam prestiż jako wartość autoteliczną, podstawowy cel zbiorowej i jednostkowej egzystencji. Afirmacja rywalizacji i prestiżu zdaje się być stałym i niezmiennym sensem wytwarzanym
przez widowisko FIFA World Cup. Rywalizacja o prestiż i dominującą pozycję
w hierarchii stanowią więc jego sens pierwotny. W tym kontekście ewoluujące
aksjologiczne, normatywne, ideologiczne elementy ładu społecznego można
potraktować jako formalne, stylistycznie wtórne manifestacje tak rozumianego
sensu pierwotnego.
Nie zmienia to tego, że zawody sportowe, podobnie rytuał, mit i wyrażające
je widowisko, mogą pozostawać niezmienne w swej formie, jednak towarzyszące im znaczenia zależą od kontekstu społecznego i kulturowego, w którym się
odbywają. Dlatego np. te same zawody sportowe – nieco upraszczając – mogą
służyć uprawomocnianiu różnych, często będących w opozycji, ideologii i związanych z nimi ustrojów społecznych. Porównajmy w tym kontekście Igrzyska
Olimpijskie w Berlinie (1938), Moskwie (1980) i Los Angeles (1984).
Żadne współczesne widowisko, w tym rozgrywki o piłkarskie mistrzostwo
świata, nie stanowi jednak powszechnego sposobu konceptualizacji porządku
społecznego, jak miało to miejsce w wypadku rytualnych przedstawień wyrażających np. mitologię wytwarzaną przez społeczności i kultury tradycyjne.
Kultura współczesna stanowi konglomerat złożony z elementów zróżnicowanych, niepodlegających prostym translacjom, nierzadko sprzecznych ze sobą.
Popkultura, uchodząca za współczesną kulturę dominującą, a jednocześnie
28
A l b e r t J aw ł o w s k i
swoistą płaszczyznę transkulturowego porozumienia, pełna jest wewnętrznych
sprzeczności, specyficznych, lokalnych odmian czy trudnych do zrozumienia
nisz. W takich warunkach trudno uznać któreś z widowisk za całkowicie odzwierciedlające zasady, na jakich funkcjonuje ład społeczny. Mistrzostwa świata
w piłce nożnej zdają się jednak być tym widowiskiem, które stanowi bodaj
najpełniejsze z możliwych, współczesnych odwzorowań ładu społecznego.
Aby przedstawić, jak widowiska mogą uprawomocniać ład, w sytuacji,
w której jest on wielopłaszczyznowy i – w stopniu większym niż kiedykolwiek
dotąd – wymagający stałej mediacji (może sam w sobie stał się już on nie
tyle systemem przyjętych reguł, ile mediacji między nimi), można posłużyć
się użytą przez Victora Turnera metaforą zwierciadeł: „W rozwiniętej kulturze
cały ten zbiór gatunków widowiskowych i narracyjnych – a więc cały repertuar
sposobów ekspresji istniejących w tej kulturze – można porównać do gabinetu
luster lub zwierciadeł magicznych (płaskich, wklęsłych, wypukłych, cylindrycznych, siodłowatych, matrycowych, jeśli sięgniemy po metafory nawiązujące do
optyki), w których odbijają się społeczne problemy, kwestie i kryzysy (od causes célèbres po makrospołeczne zmiany stosunków między płciami i grupami
wieku)” [Turner, 1988, s. 99]. Widowiska kulturowe można zatem potraktować
jako zwierciadła odbijające fragmenty rzeczywistości społecznej. Owo odbicie
można więc także uznać za zawarty w rytuale widowiska metakomentarz,
o którym Turner pisze, że jest nie tylko odczytaniem doświadczeń społecznych, ale także przeżyciem ich w interpretacyjnym odtworzeniu. Jeśli mamy
zatem do czynienia z widowiskiem, które stanowi swego rodzaju odbicie reguł
aksjonormatywnych obowiązujących w danym społeczeństwie, to możemy
powiedzieć, że odczytanie doświadczeń oraz ich przeżycie i interpretacja, prowadząca do odtworzenia, dotyczy w dużej mierze właśnie tych reguł. Aby to
stwierdzenie nie stało się tautologią, dodajmy, iż – zgodnie z metaforą Turnera
– współczesne widowiska nierzadko przesłaniają (zniekształcają i ukrywają)
swój podstawowy sens. Jeżeli jednak istnieje możliwość odczytania owych
reguł, to możemy potraktować odbiór tego typu widowisk jako swego rodzaju
potwierdzenie panującej zgody w kwestii obowiązywania reguł znajdujących
się u ich podstaw. Takie myślenie o widowisku przypomina nieco sposób, w jaki
Władimir Propp postrzega normatywną funkcję folkloru. W jego opinii folklor
nie tyle odwzorowywał porządek społeczno-historyczny, ile go transformował.
Transformacja ta miałaby polegać, zdaniem Danuty Ulickiej, na tym, że utrwala
ona nie tyle rzeczywistość „samą w sobie”, ile przede wszystkim jej interpretacje
i sens nadawany jej przez społeczność [Ulicka, 2000, ss. 8-9].
Jedną z opowieści o charakterze mitycznym, dającą się odczytać w medialnych opisach i sprawozdaniach przebiegu piłkarskich mistrzostw świata jest
kwestia bohatera kulturowego i związku rytuału z problemem etnocentryzmu.
Oparta o strukturę obrzędu przejścia struktura narracyjna relacji prasowych
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
29
najpełniej ujawniła się przy okazji opisu walki i perypetii narodowej drużyny
piłkarskiej. Opowieść o zmaganiach drużyny narodowej czyni z niej grupowego
bohatera kulturowego, który zgodnie z klasycznym schematem mitu inicjacyjnego opuszcza swój świat, aby podjąć wyzwania, stanąć do walki z przeciwnikiem,
by w rezultacie zmienić status swój i swojej grupy3.
Utożsamienie z „naszym” bohaterem, swoiste współodczuwanie trudów
jego walki, emocje z tym związane zakorzeniają odbiorców widowiska w świecie
rywalizacji będącej przedmiotem przedstawienia i przeżywania. Mało tego,
właśnie realność współzawodnictwa, niepewność związana z jego przebiegiem
oraz rezultatem, a przede wszystkim związane z tym emocje można uznać za
zasadnicze powody zainteresowania tym widowiskiem. Świat staje się polem
funkcjonowania jasnych dychotomii: swój – obcy, gdzie obcy znaczy rywal,
a nawet wróg; protagonista – antagonista; my – oni itp.
Trudno zatem uniknąć – często stawianego przy okazji widowisk sportowych, zwłaszcza piłkarskich – pytania, czy zasadniczo są one katalizatorem
grupowych konfliktów, szowinizmu lub nacjonalizmu, czy też pełnią funkcję
wyprzedzającą konflikt, katartyczną. Tak postawione pytanie wynika jednak
z niezrozumienia istoty widowiska sportowego, które nie ma mocy wywoływania konfliktów, może ich obecność co najwyżej manifestować. Jeśli dane
społeczeństwo dojrzewa do konfliktu, wewnętrznego lub zewnętrznego, widowisko sportowe nie jest w stanie go również powstrzymać.
W zależności od sytuacji spełnia ono funkcję katartyczną i mobilizującą
do konfliktu. Funkcja katharsis może ujawnić się w wymiarze podobnym do
instytucji ofiary. Ekwiwalent ofiary może stanowić antagonista (np. „obca”
drużyna piłkarska oraz jej „obcy” kibice). Emocje widowni sięgają zenitu, jest
„obcy” – przeciwnik, na którego można wskazać jako na symboliczne źródło
zła, by następnie, w wymiarze symbolicznym, owo wskazane i zdefiniowane
zło zniszczyć. Katharsis zachodzi także zgodnie z klasycznym, arystotelesowskim schematem. Jeśli dokładnie przyjrzymy się widowisku piłkarskiemu,
to znajdziemy w nim ekwiwalenty litości i trwogi – koniecznych elementów
emocjonalnego „oczyszczenia”. Ekwiwalentem litości jest utożsamienie się
z zawodnikami, przejście wraz z nimi całej drogi pełnej perypetii i niepewności.
Stąd wynika również trwoga rozumiana jako niepewność o losy zawodników,
ostateczny rezultat gry. Skutkiem tego następuje oczyszczenie z napięć grożących eskalacją realnego konfliktu.
Richard Schechner uważa, że przedstawiona w sposób symboliczny oraz
hamowana i ograniczana poprzez rytuał przemoc często pełni funkcję bezpiecznego ustalania hierarchii, zdefiniowania ról w teatrze społecznych relacji
dominacji. Dzięki rytuałowi przemoc, nawet jeśli występuje bezpośrednio, nie
Narodową drużynę piłkarską jako bohatera kulturowego dokładnie opisuję i analizuję
w innym miejscu [por. Jawłowski, 2007, ss. 180-205].
30
A l b e r t J aw ł o w s k i
zagraża integralności grupy i konstytuującemu ją ładowi (dotyczy to zarówno
człowieka, jak i innych ssaków naczelnych). W tym kontekście widowisko piłkarskie przybiera formę symbolicznej zabawy w ustalanie hierarchii między
grupami reprezentowanymi przez drużyny piłkarskie. Można także spojrzeć na
to zjawisko szerzej. Rytualna afirmacja gry, której zasadniczym celem jest odtworzenie roli Mistrza, wyłonienie drużyny, która w ową rolę się wcieli, a także
ustalenie hierarchii pozostałych drużyn, prowadzi do odtworzenia związanego
z dominacją sensu również w wymiarze stosunków między jednostkami.
W określonych warunkach społeczno-politycznych sytuacja może być jednak
całkiem odmienna. Zdarzają się przypadki, w których widowisko piłkarskie może
przybierać rytualną formę „przygotowania” społeczeństwa do konfliktu, np.
mecze piłkarskie poprzedzające wybuch wojny między Salwadorem i Hondurasem4. Dwa mecze przeprowadzone przez drużyny obu krajów stały się swoistą
celebracją wzajemnej nienawiści, która powoli narastała w ich relacjach na długo
przed meczami. Innym przykładem jest postać Żelijka Rażnatowicia – „Arkana”,
który zanim został watażką wojskowym, inicjatorem i gorliwym realizatorem
mordów na tle etnicznym w Bośni i Slawonii, pełnił rolę lidera fanatycznej grupy
kibiców klubu Crvena Zvezda Belgrad. Wielu podległych mu bojówkarzy było
wcześniej kibicami, którym „Arkan” przewodził jako stadionowy wódz.
Wojna na Bałkanach nie zaczęła się jednak na trybunach stadionu Crvenej
Zvezdy. Nienawiść między Chorwatami i Serbami nie wybuchła pod koniec lat
80. podczas ligowych meczy między drużynami z Zagrzebia i Belgradu. Stadion stał się wówczas miejscem okazywania rytualnej nienawiści, obszarem
celebracji czegoś w rodzaju tańca wojennego szykujących się do konfrontacji
społeczeństw. Na przełomie lat 80. i 90. konfrontacja ta była już chyba nieunikniona.
Wziąwszy pod uwagę nawet tak skrajne sytuacje, nie da się zatem o widowisku piłkarskim powiedzieć, że właśnie ono jest bezpośrednią przyczyną
powstawania konfliktów. Nie należy jednak bagatelizować możliwości ogniskowania przezeń elementów skrajnie etnocentrycznych czy szowinistycznych. Jeśli
Mowa tu o dwóch meczach rozegranych między piłkarskimi reprezentacjami Hondurasu
i Salwadoru o prawo udziału w Mistrzostwach Świata w Meksyku w 1970 r. Pierwszy z nich odbył
się 8 czerwca 1969 r. na stadionie w Tegucigalpie – stolicy Hondurasu, drugi miał miejsce tydzień
później w San Salwador. W trakcie i po zakończeniu obydwu spotkań doszło do zamieszek, w wyniku których śmierć poniosło dwóch kibiców Hondurasu. Po pierwszym meczu, przegranym przez
Salwador (0:1), młoda mieszkanka tego państwa – Amelia Bolanios – popełniła samobójstwo.
Dziewczyna zastrzeliła się tuż po zakończeniu transmisji telewizyjnej. W Salwadorze telewizyjne
i prasowe relacje pogrzebu, który odbył się już następnego dnia po jej śmierci, przeistoczyły się
w patetyczną manifestację ku czci głębokiego patriotyzmu osiemnastolatki, niemogącej znieść
upokorzenia doznanego przez jej kraj. W pogrzebie wzięła udział drużyna piłkarska, kompania
honorowa wojska oraz prezydent i ministrowie rządu Salwadoru. Wkrótce po zakończeniu
drugiego meczu wybuchła wojna [por. Kapuściński, 2001, ss. 167-193].
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
31
w danej społeczności takie zjawiska ujawniają się także w innych dziedzinach
życia społecznego i osiągają stan krytyczny, to rytualne widowisko sportowe
przestaje pełnić funkcję katartyczną, zamieniając ją na, skrajnie odmienną,
rytualną mobilizację grupy przed mającą nastąpić bezpośrednią konfrontacją
z grupą uznawaną za wroga. Zatem widowisko piłkarskie wobec zajścia określonych procesów społeczno-politycznych może stać się rytualną przestrzenią
zamanifestowania i ujawnienia (powstałej uprzednio) dążności do konfrontacji. Najczęściej jednak za sprawą tego typu rytualnego współzawodnictwa
niebezpieczeństwo konfrontacji zostaje zepchnięte do sfery symbolicznej, co
z kolei powoduje wyprzedzenie sytuacji bezpośredniego konfliktu, stworzenie
„buforu bezpieczeństwa” przesuwającego napięcia związane z ustalaniem
relacji dominacji do bezpiecznej sfery rozrywki.
Widowisko piłkarskie może przybierać, niekiedy nawet prezentującą się
agresywnie, formę oczyszczającej, rytualnej ucieczki od codzienności. Jednak
w określonych warunkach kryzysowych może stać się również formą ekstatycznej manifestacji nienawiści, swoistym preludium zwiastującym mrok nadchodzącego konfliktu, którego nie da się już zatrzymać. Tak czy owak, przyczyny
zaistnienia obu wymienionych wypadków leżą poza samym widowiskiem. Gdy
widowisko piłkarskie zamienia się w rytualne wejście w fazę bezpośredniego
konfliktu między grupami, nie możemy już o nim powiedzieć, że pełni funkcje
konfirmacyjne. Staje się wówczas rytem wprowadzającym społeczność w fazę
próby konfliktu, z którego zazwyczaj wychodzi ona odmieniona. Jest to zatem
specyficzny ryt rozpoczynający odegranie realnego, bezpośredniego dramatu
społecznego, w tym wypadku konfliktu, wojny. Ma ono zatem dla grupy wymiar
inicjacyjny. Stadion staje się miejscem, w którym grupa rytualnie manifestuje
wyjście ze statusu codziennego, gotowość do walki i przejście w graniczny stan
konfliktu. Grupa wyjdzie z niego odmieniona lub ulegnie dezintegracji.
Interpretacja piłkarskich mistrzostw świata jako rytuału nie przekreśla rzecz
jasna faktu jego stricte rozrywkowej funkcji. „Dobrze, jeśli widowiska przynoszą
jakiś pożytek; przede wszystkim jednak mają się podobać i jeśli lud się bawi,
cel został osiągnięty” – napisał przeszło dwa wieki temu Jan Jakub Rousseau
[1966, s. 350]. Ta refleksja trafnie opisuje także współczesne widowiska,
nawet jeśli niektóre z nich potraktujemy jako narzędzie uprawomocniające
podstawowe elementy ładu społecznego, i nic nie wskazuje na to, by miała
się zdezaktualizować.
Rozrywkę trzeba jednak uznać za jak najbardziej poważny aspekt kultury.
Victor Turner pisze o niej: „To pojęcie kluczowe. Dosłownie (...) słowo to (enterteinment) znaczy trzymać się między (od starofrancuskiego entre między i tenir
trzymać). A jeśli tak – na nim właśnie musi się zasadzać liminalność, czyli to, co
znajduje się między. Słownik Webstera przypisuje rozrywce sens zarówno zabawowy, jak poważny; entertain znaczy bowiem, po pierwsze »przyciągnąć uwagę
32
A l b e r t J aw ł o w s k i
i dostarczać przyjemności; bawić; cieszyć«, a po drugie: »dawać do myślenia,
mieć na myśli, rozważać«” [Turner, 1988, s. 114].
Agon wystawiony na pokaz, bez względu na to, czy pełni funkcję stricte rozrywkową, czy też dotyczy kwestii „poważnych”, najczęściej jest swego rodzaju
pokazem obowiązujących reguł. Upublicznia bowiem zawarte w nich wzory
zachowań oraz stojące za nimi modele aksjonormatywne. Używając terminologii związanej z teorią gier i zabaw Rogera Caillois, można powiedzieć, że
uczestnictwo czy odbiór tego typu widowisk może wywoływać w odbiorcach
swego rodzaju mimicry5 w zakresie stosowania wzorów zachowań i norm.
Precyzyjniej rzecz ujmując, polega ona na ich internalizacji oraz uznaniu za
powszechnie przyjęte. „Człowiek żyjący w społeczeństwie współczesnym, nie
zdając sobie z tego sprawy, żyjąc w przekonaniu, że służy to jedynie zabawie
i zapomnieniu, wciąż uczestniczy w odbywającym się za sprawą baśni fikcyjnym
wtajemniczeniu” [Eliade, 1988, s. 199]. Biorąc pod uwagę specyfikę takich rytuałów, jak FIFA World Cup, możemy zadać pytanie, czy wtajemniczenia, których
w ramach szeroko pojętej rozrywki, doznaje człowiek żyjący we współczesnym
społeczeństwie, są rzeczywiście całkowicie fikcyjne?
Literatura
Caillois Roger (1997). Gry i ludzie, tłum. A. Tatarkiewicz, M. Żurowska. Warszawa:
Volumen.
Eliade Mircea (1998). Aspekty mitu, tłum. P. Mrówczyński. Warszawa: Wydawnictwo KR.
Huizinga Johan (1985). Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka,
W. Wirpsza. Warszawa: Czytelnik.
Iwanow Wiaczesław, Toporow Władimir, Zalizniak Andriej (1977). O możliwościach
strukturalno-typologicznych badań semiotycznych, tłum. J. Wajszczuk. W: Elżbieta
Janus, Maria Renata Mayenowa (red.), Semiotyka kultury. Warszawa: PIW.
Jawłowski Albert (2007). Święty ład – rytuał i mit mundialu. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne.
Kapuściński Ryszard (2001). Wojna futbolowa. Warszawa: Czytelnik.
Kolankiewicz Leszek (2005). Ku antropologii widowisk. W: Leszek Kolankiewicz (red.),
Antropologia widowisk. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego.
Mieletinski Eleazar (1981). Poetyka mitu, tłum. J. Dancygier. Warszawa: PIW.
Propp Władimir (1976). Morfologia bajki, tłum. W. Wojtyga-Zagórska. Warszawa:
Książka i Wiedza.
Propp Władimir (2003). Historyczne korzenie bajki magicznej, tłum. J. Chmielewski.
Warszawa: Wydawnictw KR.
Wyodrębnioną przez Caillois kategorią gier i zabaw jest mimicry. Gra tego typu opiera się
o czasowe przyjęcie iluzji. Gracz naśladuje różne istniejące lub wyimaginowane postaci. Udaje
ponadto, że wierzy w to, że jest kimś innym. W trakcie gry przemianie ulega także rzeczywistość
otaczająca graczy. Aktorzy w teatrze udają nie tylko to, że są rycerzami. Cała sytuacja ulega
zmianie – to, że widzimy ich jako rycerzy nie powinno nikogo dziwić, przecież na scenie „jest
średniowiecze” [por. Caillois, 1997, s. 26].
Oczy świata są zwrócone w kierunku stadionu – rzecz o współczesnym widowisku...
33
Rousseau Jean Jacques (1966). List do pana d’Alamberta o widowiskach, tłum. W. Bieńkowska. W: Umowa społeczna i inne rozprawy. Warszawa: PWN.
Schechner Richard (2000). Przyszłość rytuału, tłum. T. Kubikowski. Warszawa: Volumen.
Turner Victor (1988). Teatr w codzienności, codzienność w teatrze, tłum. P. Skurowski.
Dialog, nr 9.
Turner Victor (2002). Czy istnieją uniwersalia widowiskowe w micie, rytuale i teatrze,
tłum. G. Janikowski. Konteksty. Polska Sztuka Ludowa, nr 3-4.
Ulicka Danuta (2000). Wstęp. W: Władimir Propp, Nie tylko bajka, tłum. D. Ulicka.
Warszawa: PWN.
Marek Krajewski
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Sztuka jako sport
Wstęp
Podobieństwo sztuki i sportu ma charakter specyficzny, bo ta pierwsza forma
ludzkiej aktywności, jako powiązana z wyższymi warstwami społecznymi, odnosząca się do tego, co duchowe (kreatywności, wyobraźni, idei, konceptów),
a nie cielesne, jako zrozumiały tylko dla nielicznych system reprezentacji, posiada o wiele wyższy status społeczny i kulturowy niż ta druga1. Nieprzypadkowo
więc to ona wyznacza wzory działania w innych niż artystyczne sferach życia,
to ona jest również źródłem standardów określających, co powinno zostać
uznane za wartość – o kimś, kto jest biegły w swojej dziedzinie, mówimy, iż jest
artystą (nawet jeżeli chodzi o kucharza czy ogrodnika), zaś wyjątkowe umiejętności, wymagające długotrwałego treningu nazywamy mniej lub bardziej
metaforycznie sztuką (nawet jeśli jest to sztuka gotowania, walki czy kochania).
Nieprzypadkowo też słowo mistrz, wykorzystywane dziś przede wszystkim na
oznaczenie zawodnika, który zwyciężył w zawodach wysokiej rangi nazywanych
mistrzostwami, oznaczało pierwotnie osobę biegłą w czymś (przede wszystkim
nauczyciela, rzemieślnika albo artystę). Nieprzypadkowo również, choć sport
był i jest bardzo często tematem sztuki, to im bardziej ta pierwsza forma ludzkiej
aktywności upodabnia się do tej drugiej (przede wszystkim za sprawą rosnącej
estetyzacji i spektakularyzacji, ale też ideologicznej efektywności), tym bardziej
Nie jest tak w przypadku każdego rodzaju sportu i każdego rodzaju sztuki. Wystarczy tu
wspomnieć o takich dyscyplinach sportowych – które mają charakter gentryfikujący i których
widownią są przede wszystkim elity – jak golf, polo, tenis itd. [zob. Bourdieu, 2005, ss. 215-280, 331-350].
36
Marek Kra jewski
ta druga stara się odróżnić od tej pierwszej (przede wszystkim radykalizując
swoją konceptualność, elitarność, ezoteryczność).
Kiedy próbujemy zrekonstruować relacje łączące sztukę i sport oraz uchwycić podobieństwa i różnice między nimi2, powinniśmy wziąć pod uwagę, że
stosunki te są asymetryczne – to raczej sport próbuje stać się sztuką, a nie na
odwrót, to raczej zawodnik chce być artystą, a nie przeciwnie, to ten pierwszy
zazdrości temu drugiemu wysokiego prestiżu społecznego, bo sam może poszczycić się tylko wysokimi zarobkami i uwielbieniem ludu. W kontekście tej
asymetrii istotne i warte refleksji są dewiacyjne, na pierwszy rzut oka, procesy,
w efekcie których sztuka staje się sportem albo stara się nim być, naśladować
sposób jego działania w świecie. Ich zachodzenie oznacza bowiem, iż doświadczamy dziś przemian zarówno tego, co artystyczne, jak i tego, co przynależy
do sfery sportowej rywalizacji, a szerzej też kontekstu społecznego, w którym
ulokowane są światy sztuki i sportu.
Najważniejszą zmianą zachodzącą dziś w sporcie jest to, iż staje się on centralną sferą życia społecznego, której reguły, sposób funkcjonowania usiłuje się
naśladować gdzie indziej, także w obrębie sztuki. Ta ostatnia przeobraża się dziś
w sport nie dlatego, że istotny staje się w niej wysiłek fizyczny, ruch czy rywalizacja polegająca na zmaganiu się ze swoim ciałem i z ciałami przeciwników, ale
dlatego, że w obrębie świata artystycznego zaczynają dominować podobne zasady jak w świecie sportu. W efekcie tej transformacji sztuka traci swoją centralną
i konstytutywną wartość – autonomię i staje się „normalną” częścią porządku
społecznego, którego reguły wyraża dziś i upowszechnia świat sportu.
1. Zmieniający się status sportu
Sport jest specyficznym rodzajem interakcji, który nazywamy grą. Jako część większego zbioru wykazuje pewne wspólne im cechy. Ma on charakter konwencjonalny
(a więc zawsze opiera się na pewnej umowie co do tego, jak, gdzie, z kim możemy
i za pomocą czego powinniśmy grać), jest wyizolowany z szerszego i bardziej podstawowego kontekstu – rzeczywistości dnia codziennego3 oraz ma swoje wyraźne
czasowo-przestrzenne ulokowanie, pozwalające stwierdzić, czy mamy jeszcze do
Warto zauważyć, iż podobieństwa między sztuką i sportem dostrzegły przede wszystkim
nowoczesne państwa narodowe, czego dowodem są liczne nawet dziś w wielu europejskich
krajach Ministerstwa Kultury i Sportu (np. Grecja, Czechy, Finlandia). Jednocześnie artyści
pierwszych awangard traktowali sport – zwłaszcza w masowych odmianach, tożsamy z walką,
transgresją, ale też z klasami robotniczymi, ludem – nie tylko jako źródło estetycznych inspiracji, ale też jako sposób bycia w świecie, który próbowali sami praktykować i który doskonale
wpisywał się w ich etos oraz wizerunek.
Oczywiście gramy również na co dzień, ale znaczenie tego słowa, w jakim używa go np.
Erving Goffman, jest raczej metaforyczne, bo odgrywanie tożsamości przed innymi nie odbywa
się za ich zgodą i ze świadomością tego, że biorą oni udział w grze.
Sztuka jako sport
37
czynienia z rozgrywką sportową, czy też z inną formą aktywności. Podobnie jak
inne gry sport uczy nas podstawowych kompetencji społecznych, m.in. tego, że
nie wszystko wolno, że istnieją reguły i zasady, których powinniśmy przestrzegać.
Jednocześnie, na co zwraca uwagę Roger Caillois [1997], sport jest specyficznym
rodzajem gry, a mianowicie agonem – grą opartą na zmaganiu się przeciwników
ze sobą, na rywalizowaniu o palmę pierwszeństwa w potyczce z innymi i w sytuacji równych szans wszystkich biorących w niej udział. Sport to współzawodnictwo premiujące przede wszystkim wyjątkową biegłość w posługiwaniu się
ciałem, perfekcyjne opanowanie tych jego technik (a więc biegania, pływania,
strzelania, walki na pięści, żonglowania przedmiotami itd.), które stanowią istotę
określonej dyscypliny. Nieodłącznym elementem jest też niewątpliwie rywalizacja
– z przeciwnikiem i z ograniczeniami, jakie nakłada na nasze ciało jego konstytucja
biologiczna. Dlatego też sport jest zawsze transgresyjny – celem biorących udział
we współzawodnictwie jest bicie rekordów i dotyczy to również tych dyscyplin,
które opierają się na bezpośredniej konfrontacji, w której zwycięża ten, kto uzyska
więcej punktów, położy przeciwnika na deskach bądź macie.
Ta ostatnia cecha jest o tyle istotna, iż to właśnie wokół motywu pokonywania kolejnych barier (prędkości biegania, pływania, jazdy; odległości
rzutu; długości bądź wysokości skoku; podniesionego bądź przemieszczonego
ciężaru; liczby uzyskanych punktów; liczby strzelonych bramek; meczów bez
przegranej itd.) zdaje się być skoncentrowany współczesny sport. Pozwala on
dostrzec kilka cech charakterystycznych dla formy, w jakiej realizuje się dziś
interesujący nas rodzaj gry.
Po pierwsze, wyeksponowanie motywu transgresji uwidacznia, że sportowcy walczą dziś nie tylko z rywalami, z którymi się bezpośrednio potykają,
ale również z tymi, którzy są aktualnie nieobecni, a także z samymi sobą, ze
swoimi słabościami oraz z rekordami, które kiedyś ustanowili. Oznacza to, iż
współczesny sport jest coraz bardziej abstrakcyjny – w wielu dyscyplinach
nie jest istotna gra z innymi, ale dążenie do uzyskania pożądanego wyniku
wyrażanego za pomocą liczbowych miar. Ta abstrakcyjność sprawia, że sport
jest dziś zobiektywizowany, zaś miarą wielkości zawodników, podobnie jak
w przypadku samochodów czy komputerów, są znaczone kolejnymi miejscami
przed i po przecinku liczby odnoszące się do uzyskanych przez nich wyników.
Sportowców mierzy się również i waży, bada pojemność ich płuc, skład krwi
i proporcje zawartych w niej substancji, nie tylko po to, by móc porównywać
ich ze sobą, ale też po to, by korygować te ich własności, które pozwalają im
zbliżyć się celu, jakim jest rekord. Abstrakcyjność i zobiektywizowanie sportu
sprawia z kolei, iż staje się on ogromnie zależny od nowoczesnych technologii
– nie tylko tych, które bezpośrednio wzmacniają „osiągi” startujących, ale również tych pomiarowych i obliczeniowych, pozwalających wygenerować statystki
określające, kto jest dziś mistrzem, w jakim sensie i pod jakim względem.
38
Marek Kra jewski
Zobiektywizowanie sportu, którego źródłem są abstrakcyjne środki pozwalające precyzyjnie porównywać zawodników ze sobą, oznacza również, że
staje się on przestrzenią nie tylko treningu i planowania strategii mających na
celu uzyskanie przewagi nad przeciwnikiem, ale również projektowania4. O ile
trening i planowanie strategii umożliwiają przygotowanie się do rywalizacji,
której warunki brzegowe oraz reguły są traktowane jako oczywiste5 i tylko
nieznacznie zmieniają się w konkretnej sytuacji, o tyle projektowanie oznacza
najczęściej próbę zmiany tych warunków w taki sposób, by pokonać przeciwnika i pobić kolejny rekord, zanim jeszcze zacznie się rywalizacja na stadionie.
Projektowanie opiera się na takim modyfikowaniu sprzętu używanego przez
zawodnika, jego ciała i motoryki, warunków, w których on trenuje, substancji
odżywczych, które przyjmuje, aby było możliwe uzyskanie zaplanowanego
wyniku. Mówiąc jeszcze inaczej, zobiektywizowanie sportu i zredukowanie celu
gry do uzyskiwania najbardziej pożądanych wartości liczbowych powoduje, iż
sama gra zaczyna być projektowana w sposób celowo-racjonalny, zaś zawodnik staje się kimś wymienialnym i przekształcalnym, podlega modyfikacjom
podobnym do tych, którym poddawane są sprzęt, hale i stadiony, urządzenia
pomiarowe itd.6
Po drugie, motyw transgresyjny, któremu podporządkowany jest dziś sport,
sprawia, że staje się on częścią ideologii stanowiącej motor procesów modernizacyjnych. Ideologii akcentującej doniosłość wykraczania poza to, co jest
i wartość odwrócenia za sprawą działań człowieka relacji pomiędzy porządkiem
natury a porządkiem społecznym. Sportowiec – jako ktoś, kto bije rekordy
– nieprzypadkowo więc staje się współczesnym herosem. Realizuje on bowiem
główny mit nowoczesnego społeczeństwa i to w sposób, który tej wspólnocie
nie zagraża, ale raczej uczy jej członków, że transgresja i dążenie do niej jest nie
tylko wartością, ale też wartością możliwą do zrealizowania. Sportowiec jest
Odwołuję się tu przede wszystkim do tego rozumienia procesu projektowania, które
podsuwają Wolfgang Welsch i William J. Thomas Mitchell – opiera się ono na Heideggerowskiej
idei światoobrazu i podpowiada, iż proces ten polega na traktowaniu otaczającej nas rzeczywistości w taki sposób, jakby była ona obrazem, który można w dowolny sposób modelować
i przekształcać [por. Mitchell, 2001; Welsch, 1999].
Dla przykładu, wiadomo, iż w piłce nożnej chodzi o to, by strzelić bramkę przeciwnikowi
i obronić własną przed jego strzałami, że mecz odbywa się na boisku o określonych wymiarach, gra się piłką, każda drużyna ma po 11 zawodników, z których tylko jeden może w polu
gry dotykać piłki rękami. Przed każdym meczem wiadomo zaś, kim jest przeciwnik, jakie są
jego mocne i słabe strony, jaką strategię gry zazwyczaj stosuje, na których zawodników należy
przede wszystkim uważać.
Warto przy tej okazji zastanowić się, czy wyraźnie obecne dziś w mediach strategie
personalizacji zawodników poprzez detaliczne prezentowanie ich cielesności, powielanie ich
wizerunku w milionach kopii, eksplorowanie prywatności, eksponowanie osobistych dramatów
nie stanowią formy równoważącej depersonalizację zachodzącą na poziomie projektowania go
jako potencjalnego rekordzisty.
Sztuka jako sport
39
więc tzw. wartością czynną [Czarnowski, 1956] pozwalającą nam wszystkim
uwierzyć, że jako gatunek jesteśmy zdolni do przekraczania granic definiujących
naszą specyfikę, ale też dokonywać transgresji per procura [Caillois, 1997], za
pośrednictwem tych, którzy biją rekordy. Sport oczywiście pozwala uwierzyć
nie tylko w to, że transgresja stanowi przeznaczenie ludzkości (choćby z tego
powodu, iż nieustannie są podejmowane wysiłki na rzecz jej dokonania), ale
też w to, iż poszczególne społeczeństwa, wspólnoty narodowe różnią się między sobą stopniem, w jakim są zdolne do urzeczywistniania tej wartości. Sport
sprawia, że możemy być dumni z tego, że jesteśmy ludźmi, ale też z tego, że
reprezentujemy taką lokalną odmianę człowieka, która jest bardziej ludzka
od innych, ponieważ cel, jakim jest rekord, urzeczywistnia ona sprawniej,
skuteczniej, niż czynią to inne odmiany. Fetyszyzacja wyniku i nakierowanie
wysiłków na jego poprawienie powoduje, iż bardziej czytelne staje się dla nas
przesłanie ideologii modernizacyjnej – jest ona procesem uniwersalnym, ale
jej dopełnienie się zależy od wysiłku, który w unowocześnianie włożymy. Jest
więc ona jednocześnie czymś, co nas łączy oraz dzieli.
Motyw transgresji sprawia, że sport staje się jedną z najważniejszych religii
zsekularyzowanego Zachodu. Inne motywy, które umacniają ten związek, to:
nacjonalizm, mizoginia i kult męskości w formach możliwych do zaakceptowania w demokratycznych i wielokulturowych społeczeństwach; enklawowa,
ale też ogromnie intensywna emocjonalność, równoważąca eliminację emocji
z przestrzeni publicznej i faworyzowanie w niej tego, co racjonalne i wiele
innych.
Po trzecie, nacisk na rekord i wykraczanie poza to, co aktualnie traktujemy
jako ludzkie, sprawia, że sport doskonale wpisuje się w logikę funkcjonowania
współczesnego systemu kapitalistycznego, a zwłaszcza jego tuby, czyli mass
mediów. W efekcie, i na tym również polega specyfika współczesnego sportu,
staje się on funkcją mediów i samego systemu kapitalistycznego, przekształcając się w jeszcze jeden przystanek na trasie, po której krążą dziś przedmioty
– media i media-przedmioty [Lash, Lury, 2007]. Widzialność, jaką uzyskuje
zawodnik bijący rekord podczas międzynarodowych zawodów, choć ma swoje
źródło w osiągnięciu mało doniosłego społecznie celu, jakim jest przekroczenie
kolejnej granicy prędkości biegu, długości rzutu czy wagi podniesionego ciężaru,
zostaje zobiektywizowna poprzez wskazanie na konkretne liczby, a tym samym
uzasadniona i zaraźliwa. Rekordy świata bite przez Usaina Bolta, jamajskiego
sprintera, nie tylko sprawiają, że nie ma bardziej gorącego newsa od informacji o kolejnym, podobnym zdarzeniu, ale również że wszystkie jego aspekty
(bohater, miejsce, używany przez niego sprzęt, jego styl życia, prywatność,
rodzina, trenerzy, kibice itd.) stają się efektywne jako narzędzia wytwarzania
ekonomicznie produktywnych związków i relacji. Nie chodzi tu tylko o to, że
firma produkująca sprzęt sportowy może wykorzystać do jego promocji sukces
40
Marek Kra jewski
odniesiony przez biegacza i próbować udowodnić, iż rekord pobity w butach
tej korporacji wskazuje na obiektywną przewagę tego obuwia nad innymi, ani
też tylko o to, że widzialność uzyskana przez sprintera sprawia, iż bardziej zauważalny staje się też każdy przedmiot, zdarzenie, program, osoba, z którą lub
w kontekście której zostanie on medialnie zreprodukowany i upowszechniony.
Chodzi również, a może przede wszystkim o to, że widzialność ta sprawia, iż
zawodnik (a dokładniej jego medialna reprezentacja) staje się zdolny do wprawiania w ruch informacji, przedmiotów i osób, że wpływa na drogi i kierunki ich
przemieszczania się, że powoduje, iż pomiędzy ludźmi, obiektami oraz komunikatami pojawiają się nowe rodzaje powiązań i połączeń. Jest to o tyle istotne, że
współczesny system kapitalistyczny, który można określić mianem konektywnego, opiera się przede wszystkim na produkcji nowych relacji łączących jednostki,
produkty, media, informacje, na tkaniu połączeń, które sprawiają, że stają się
one zależne w tym sensie, iż ruch, przemieszczanie, zmiany stanu i statusu jednych powodują konieczne przekształcenia innych7. Rekordy Bolta nie wywołują
więc tylko ruchu konsumentów w kierunku sklepów, w których sprzedaje się
używane przez niego marki ubrań czy butów, ale również zmianę statusu tych
przedmiotów i jednostek, które je noszą. Rekordy te nie tylko sprawiają, że
miliony osób siadają przed telewizorami, wpisują do przeglądarek nazwisko
Bolt, komentują jego wyczyn na forach lub swoim blogu, ale powodują też, że
informacjami zaczynają się wymieniać osoby, które wcześniej się nie znały, że
powstały w ten sposób ruch zwiększa liczbę odwiedzin niektórych stron, a tym
samym podnosi ich wartość oraz atrakcyjność dla potencjalnych reklamodawców. W ramach kapitalizmu konektywnego drugorzędną rolę odgrywa to, co
zaczyna krążyć w obrębie wyprodukowanych przezeń połączeń i relacji, dużo
istotniejszy jest sam ruch, powiązania, przemieszczanie się, ponieważ to one
właśnie produkują wartości ekonomiczne, generują zysk8.
Podsumowując tę krótką, z pewnością pobieżną i jednostronną próbę charakterystyki współczesnego sportu, warto zwrócić uwagę na to, że nie tylko
odzwierciedla on podstawowe własności kontekstu społecznego, w którym
funkcjonuje, a więc jego transgresyjność, abstrakcyjność i obiektywność oraz
konektywność, ale również na to, iż to właśnie w nim system eksperymentuje
z nowymi formami swoich działań. Sport niewątpliwie jest przestrzenią, w której zawodnicy wypróbowują nowe materiały i technologie, zanim wejdą one
do powszechnego użytku, to tu również media testują nowe techniki realizacji
i transmisji przekazów, zaś branża reklamowa – innowacyjne formy promocji.
Tę nową formę kapitalizmu Scott Lash i Celia Lury określają mianem Global Culture Industry [2007], nawiązując tym samym do słynnego pojęcia przemysłu kulturowego stworzonego
przez Adorno i Horkheimera, ale jednocześnie, poprzez podkreślenie jego globalności, akcentują
nową jakość, którą przemysł ten dziś reprezentuje.
Na temat tej zmiany zob. Krajewski, 2008.
Sztuka jako sport
41
To w sporcie pojawiła się również tendencja do obiektywizowania wszystkiego,
również tego, co obiektywne nie jest, do tworzenia wszelkiego rodzaju statystyk,
zestawień. Sport dokonuje więc przekładu tego, co innowacyjne technicznie, medialnie, ekonomicznie i kulturowo na konieczności, normalność, oczywistości, bez
których nie wyobrażamy sobie życia. To w jego świecie dokonuje się dziś próba
generalna nowych rozwiązań systemowych, zanim zostaną one wprowadzone
w życie i staną się częścią rzeczywistości dnia codziennego.
Interesujące są w tym kontekście dyskusje na temat równości szans startujących, które dokonują się w odniesieniu do technologicznego upgrade’u zawodników, warunków ich treningu, pieniędzy, którymi dysponują sztaby szkoleniowe,
ale też różnic płci i rasy. Choć dotyczą one sportu, to właśnie jego szczególna
współczesna pozycja sprawia, że przekształcają się one w rodzaj poligonu, na którym testuje się argumenty używane potem w debatach społecznych dotyczących
równości szans w ogóle, nierówności i wykluczeń generowanych przez postęp
technologiczny, rasę i płeć. Ideologiczna paradygmatyczność sportu, to, że staje
się on przestrzenią testowania nowych rozwiązań systemowych, sprawiają, iż
uzyskuje on dziś status poligonu, na którym odbywają się próby generalne debat
ideologicznych, dotyczących już nie tylko zawodników, ale nas wszystkich. Ponieważ dodatkowo współczesny sport jest wyjątkowo relacjonogenny, konektywny,
to próby generalne bardzo szybko stają się globalnymi przedstawieniami.
2. Sztuka jako sport
Zrekonstruowana powyżej specyfika współczesnego sportu pozwala zauważyć,
że jako paradygmatyczna dla współczesności sfera ludzkich działań siłą rzeczy
staje się on wzorcem dla innych praktyk i autonomicznych dotąd kontekstów
ludzkich działań. Siłę oddziaływania jego wzorotwórczych potencji można docenić i dostrzec przede wszystkim w tych sferach życia, które na pierwszy rzut
oka ze sportem nie mają wiele wspólnego i co więcej, których samoświadomość
i poczucie odrębności są budowane w opozycji do niego. Do takich sfer należy
niewątpliwie sztuka. Tożsamość sztuki jest oparta dziś w dużej mierze na deprecjonowaniu istotnych cech sportu (takich jak egalitarność, masowy charakter,
wyeksponowanie jako wartości wysiłku fizycznego i samego ciała, skłonność
do ksenofobii i wrogich zachowań wobec przeciwników, emocjonalność i bezrefleksyjny charakter, gloryfikowanie przemocy i taniej widowiskowości) oraz
na podkreślaniu jako wartości aspektów całkowicie im przeciwstawnych (takich
jak elitarność, niszowość, niechęć wobec zachowań zbiorowych, intelektualizm,
duchowość, refleksyjność, kosmopolityzm, niechęć wobec przemocy i jakichkolwiek form uprzedzeń). Nie oznacza to oczywiście, że sport nie jest tematem
współczesnej sztuki czy że nie fascynuje on artystów, o czym świadczą liczne
42
Marek Kra jewski
prace, które ten wątek eksplorują. Warto jednak zaznaczyć, że sport pojawia
się w nich raczej jako środek, który pozwala mówić w zrozumiałym dla widza
języku i poprzez odwołanie do dobrze znanej mu sfery niż jako samodzielny
temat czy motyw, który jest zgłębiany przez twórców. Co więcej, artyści raczej
eksponują śmieszność sportu, parodiują go, niż wyrażają zafascynowanie nim.
Wystarczy przypomnieć takie prace z ostatnich kilku dekad, jak Mecz bokserski na rzecz bezpośredniej demokracji Josepha Beuysa9, Sportswoman Olega
Kulika10, Larger Then Life Pawła Kruka11, Boniek Massimo Furlana12, Poor Racer
Thomasa Hirschhorna13, turbomonumenty Bruce’a Lee i Rocky’ego Balboa14
i wiele innych, aby dostrzec, iż sport pojawia się w nich w ironicznych bądź krytycznych kontekstach. Obecny jest on w sztuce, z jednej strony, jako sfera życia,
która fascynuje artystów, ale na podobnej zasadzie jak kicz, bazarowa tandeta
czy rozrywki lumpenproletariatu, z drugiej zaś – jako metafora niepokojących
twórców procesów zachodzących we współczesnym świecie15.
Podczas documenta 5 w Kassel w 1972 r. artysta stoczył walkę na pięści w obronie idei
bezpośredniej demokracji.
0
Jest to hiperealistyczna rzeźba, zawieszona nad podłogą, prezentująca tenisistkę Annę
Kurnikową w momencie odbijania rakietą piłki. Kulik wyeksponował przede wszystkim niezwykle
atletyczne ciało sportsmenki, które sprawia, iż mamy wrażenie obcowania z kimś nie do końca
ludzkim, z cyborgiem, maszyną stworzoną, by wygrywać.
Na pracę składa się seria performance’ów i film, w trakcie których artysta wcielił się
w rolę legendarnego koszykarza Michaela Jordana, przedstawianego przede wszystkim jako
ucieleśnienie sławy, jako idol, którego tropem chcielibyśmy podążać. Dla Kruka to właśnie
sportowcy, a nie artyści są dziś kreatorami, ponieważ to oni mają zdolność do modelowania
rzeczywistości, świadomości i zachowań jednostek.
Akcja, która miała miejsce w październiku 2007 r. na warszawskim stadionie X-lecia,
sprowadzała się do odtworzenia przez szwajcarskiego performera „choreografii” Zbigniewa
Bońka z meczu Polska – Belgia, wygranego przez naszych zawodników podczas Mistrzostw
Świata w Hiszpanii w 1982 r. Performance ten był dodatkowo na żywo komentowany przez
legendę polskich sprawozdawców sportowych Tomasza Zimocha.
Praca została zrealizowana w nowozelandzkim Christchurch, w marcu 2009 r. Tworzy ją
Honda Family, która została przez artystę stunnigowana za pomocą „biednych materiałów”,
używanych przez niego również w innych pracach, a następnie pozostawiona na publicznym
parkingu. Samochód nie nadaje się do jazdy, ale materializuje nigdy niespełnione i beznadziejne
marzenia wielu chłopców i młodych mężczyzn o tym, by być wybitnym rajdowcem.
Na temat pomników stawianych gwiazdom popkultury w krajach należących do dawnej
Jugosławii zob. [1].
Warto wspomnieć o pracach, które powstają na zamówienie organizacji sportowych
bądź z ich inspiracji. Najlepszym przykładem są Olimpijskie Zawody Artystyczne organizowane
przy okazji każdej z letnich Olimpiad w latach 1912-1948, w których współzawodniczyli ze sobą
architekci, pisarze, malarze, rzeźbiarze i muzycy poszukujący inspiracji w sporcie. Zob. [2].
Imponujące zbiory takich dzieł posiada Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Warto
też przypomnieć o podsumowującym dokonania tego nurtu sztuki albumie Sport w sztuce
polskiej 1945-1975 [Morawińska-Brzezicka, 1976]. Sport często pojawiał się także w sztuce
sławiącej systemy totalitarne – zarówno nazistowski, jak i komunistyczny, gdzie służył przede
wszystkim eksponowaniu zdrowia, tężyzny, higieniczności i erotyzmu ciała wytrenowanego
Sztuka jako sport
43
Zajmuje mnie nie tyle to, jak sport jest reprezentowany w sztuce, ile raczej
to, jak sport określa to, czym jest dzisiaj sztuka, jak wymusza upodabnianie
tego, co artystyczne, do siebie. Interesuje mnie więc przede wszystkim proces
przenikania w obszar sztuki zasad, które regulują działania na pierwszy rzut
oka odległej wobec niej sfery, ale jednocześnie takiej, która staje się źródłem
wzorów każdej społecznej praktyki, a więc to, dlaczego sztuka staje się dziś
sportem i jakie są przejawy i źródła tej transformacji.
Niewątpliwie najważniejszym przejawem współczesnego upodobnienia
sztuki do sportu jest kult statystyk i rankingów. Co najmniej od kilku lat w obrębie sztuki szuka się uniwersalnej miary, która pozwoliłaby porównywać artystów
i określać, który z nich jest najwybitniejszy. Znalezienie tego rodzaju miary leży
w interesie zarówno tych, którzy obracają dziełami sztuki i inwestują w nią, jak
i mediów, podmiotów prowadzących instytucje kulturalne i zwykłych miłośników sztuki oraz tych, którzy chcieliby po prostu trzymać rękę na pulsie, orientować się. Wszyscy oni poszukują bowiem obiektywnego i niepodważalnego
kryterium pozwalającego oddzielić to, co pozbawione wartości, od tego, co ją
ucieleśnia i materializuje, a tym samym zminimalizować ryzyko niewłaściwych
decyzji dotyczących gospodarowania pieniędzmi, czasem, własną uwagą.
Znalezienie takiej miary wyeliminowałoby też problem, przed którym
stawia widza, krytyka, kuratora, kolekcjonera współczesna sztuka, stwarzająca obiekty niewymagające od artysty jakichkolwiek manualnych zdolności,
pozbawione całkowicie wartości użytkowej i materialnej, minimalistyczne,
kłopotliwe w przechowywaniu i konserwacji, trudno odróżnialne od zwykłych,
prozaicznych obiektów16. Problem tym głębszy, że sztuka jest silnie spleciona
ze społecznymi systemami klasyfikowania jednostek i klasyfikuje tych, którzy
ją osądzają jako przedstawicieli odmiennych warstw społecznych [Bourdieu,
2005]. Obiektywne i uznawane przez wszystkich kryterium, które pozwalałoby
z całkowitą pewnością odpowiedzieć na pytanie, czy obiekt, który mamy przed
oczami, jest sztuką i to wartościową, jest z pewnością pożądane, również dlatego, że oferuje specyficzną drogę na skróty, zastępującą długoletni trening
rodzinny i szkolny, wysiłek włożony przez jednostkę w poznawanie historii,
przemian i języka sztuki, w doskonalenie umiejętności interpretacji i czytania
dzieł sztuki.
Tego rodzaju kryteria, prowadzące do obiektywizacji sztuki, zostały stworzone m.in. przez portal www.artfacts.net, a efektem ich stosowania jest cyklicznie
publikowany artists ranking, rangujący prawie 90 tys. twórców z całego świata,
i wyhodowanego przez te systemy, ciała, które stawało się tym samym indeksem cech, który
posiadał dany reżim.
Wytwarzanie tego rodzaju obiektów, a więc przedmiotów, których nie da się utowarowić,
stanowiło jedno z najważniejszych narzędzi antykapitalistycznego oporu świata artystycznego
[zob. de Duve, 1989].
44
Marek Kra jewski
w oparciu o dosyć złożony algorytm, wyrażający przede wszystkim intensywność obecności artysty w międzynarodowym świecie sztuki. Algorytm ten pozwala scalać w postaci liczbowego wyniku takie informacje, jak liczba wystaw,
w których artysta brał udział, charakter instytucji, w których miały one miejsce,
stopień metropolitarności miasta, w którym ta instytucja się znajduje, ranga
innych twórców uczestniczących w tych wystawach, notowania aukcyjne czy
wyniki sprzedaży prac artysty. Wartości uzyskiwane przez artystę w ramach
tych wszystkich wymiarów określają jego miejsce w generalnym rankingu.
Portal ten oferuje również inne narzędzie, a mianowicie Career Analyser Tool,
pozwalające na rekonstruowanie tego, jak w kolejnych latach zmieniała się pozycja określonego twórcy w świecie sztuki, a tym samym ułatwiające udzielenie
odpowiedzi na pytanie, czy warto inwestować w jego prace, czy też należy się
ich pozbyć, czy zaproszenie go na wystawę zbiorową obniży, czy podwyższy
jej rangę, czy organizowanie mu indywidualnego pokazu sprawi, że instytucja,
w której będzie on miał miejsce, przyciągnie widzów, czy też nie itd.
Siłę i skuteczność działania takich narzędzi, jak rankingi doskonale widać
na przykładzie gwałtownego przyspieszenia kariery Wilhelma Sasnala, który
został uznany przez pismo „Flash Art” za najważniejszego młodego artystę
w 2006 r. Chociaż funkcjonował on w globalnym świecie artystycznym przynajmniej od 2002 r., a w polskim był rozpoznawalny od co najmniej 1999 r.,
to dopiero publikacja przez branżowe pismo rankingu, w którym znajdował
się na szczycie, sprawiła, że stał się (prawie z dnia na dzień) najważniejszym
polskim artystą. Skutkiem tego było nie tylko to, że obrazy Sasnala osiągnęły
bardzo wysokie ceny, a o artyście informowały wszystkie media, ale też to, że
wszyscy, włącznie z tymi, którzy ze sztuką nie mają nic wspólnego, wiedzą, kim
jest Sasnal i wiedzą, że należy wiedzieć, kim on jest. Krytycy i historycy sztuki
uznają go za wybitnego przede wszystkim ze względu na jakość twórczości, dla
większości jednak jest on wybitny dlatego, że tak wskazuje, zreprodukowany
przez wszystkie istotne publikatory, ranking branżowego pisma. Ranking ten,
ze względu na wyrażenie wartości sztuki Sasnala w postaci liczby – miejsca
zajmowanego przez artystę na prostej skali porządkowej, uzyskał niezwykłą
moc performatywną, zredukował wszystkie inne wymiary składające się na
doniosłość jego twórczości do cyfry określającej jej wartość, przełożył wątpliwości na pewność, iż obcujemy z wybitnym artystą, spowodował wzrost
cen jego prac, liczbę zaproszeń do udziału w wystawach, propozycję spotkań,
zleceń na projekty graficzne itd.
Konsekwencją kultu rankingów w sztuce, ogromnie przypominających
fetyszyzację statystyk w świecie sportu, jest uczynienie świata artystycznego
przestrzenią rywalizacji podobnej do tej toczącej się na stadionach. Oczywiście
twórcy zawsze rywalizowali ze sobą o sławę, nieśmiertelność i pieniądze, ale
obecnie walka ta przybiera charakter sportowy. Na podobieństwo między nimi
Sztuka jako sport
45
wskazują jasno określone kryteria oceny twórczości, kwantyfikacja dokonań
artysty, przejrzyste reguły hierarchizacji twórców. Konsekwencją zarażenia
sztuki regułami obowiązującymi w sporcie jest przeniesienie do sztuki zasady,
która mówi, iż „zwycięzca bierze wszystko”. Ten, kto zwycięża w rankingach,
staje się bowiem nie tylko bardziej widzialny od innych, ale przede wszystkim
dużo bardziej relacjogenny. Zostaje on powiązany z ludźmi, publikatorami, instytucjami nieporównywalnie większą liczbą stosunków niż ktokolwiek inny, zaś
jego nazwisko, wizerunek, reprodukcje dzieł upowszechniają się w powstałej
w ten sposób sieci w sposób wirusowy. W rezultacie wszyscy (kuratorzy, inni artyści, kolekcjonerzy, kuratorzy, decydenci odpowiedzialni za narodowe polityki
kulturalne, inwestorzy), którym zależy na osiągnięciu równie wysokiej potencji
w tworzeniu nowych relacji, walczą o powiązanie z twórcą, który zwyciężył
w rankingu. Pomimo zasadniczych odrębności (form aktywności i ich efektów,
pola działania, strategii uwidzialnienia się itd.) między, dla przykładu, Tigerem
Woodsem a Damienem Hirstem, istnieje również niepodważalne podobieństwo
co do skutków, jakie niesie funkcjonowanie na szczytach sportowych i artystycznych rankingów. Podobieństwo polegające na tym, że źródłem wysokiej
pozycji jest kwantyfikowalność ich działań, a jej skutkiem – relacjogenność
powodująca, iż sieci ich oplatające są coraz bardziej złożone i gęste.
Drugim istotnym aspektem transformacji sztuki w sport jest fetyszyzacja
we współczesnej przestrzeni artystycznej rekordu, przede wszystkim rekordu
notowań dzieł sztuki na aukcjach, sum, które zań zapłacono. Można wręcz
stwierdzić, że tym, co przyciąga uwagę szerokiej publiczności, nieinteresującej
się na co dzień sztuką, i tym, co publiczność tę elektryzuje, są astronomiczne
sumy osiagane dziś przez dzieła sztuki17. Zainteresowanie to może mieć bardzo
różne powody – poczynając od profesjonalnych inwestorów, dla których tego
typu wiadomości są wskazówką o obowiązujących na rynku sztuki trendach
i notowaniach poszczególnych artystów, a kończąc na zainteresowaniu tych,
którzy sztuki współczesnej nie akceptują i dla których ogromne pieniądze, które
ktoś gotów jest zapłacić za kawałek płótna pokryty farbą, niechęć tę jeszcze
bardziej potęgują. Dlaczego bardziej od sztuki interesuje nas rekord aukcyjny?
Podobnie jak w przypadku fascynacji rekordami sportowymi, fascynują nas one,
ponieważ są kwintesencją transgresji, a jej ideą nowoczesne społeczeństwo jest
zawładnięte, nieustannie badając granice tego, co możliwe do osiągnięcia i penetrując niezbadane dotąd obszary (rzeczywistości, świadomości, ciała itd.).
Fascynacja rekordami zbliża sport i sztukę zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o rekordy finansowe. Nasze zaabsorbowanie cenami (dzieła) i wysokościami kontraktów
(sportowcy) jest w pełni uzasadnione, ponieważ ma swoje źródło w odwróceniu kierunku zależności pomiędzy wartościami ekonomicznymi a kulturowymi
Najdroższym obecnie obiektem artystycznym jest L’homme qui marche I Alberto Giacomettiego, rzeźba sprzedana w lutym 2010 r. za 65 mln funtów.
46
Marek Kra jewski
[Kardaszewski, 2004]. Dzisiaj to te pierwsze kreują te drugie, a nie na odwrót.
To pieniądze, a dokładniej ogromne sumy wydatkowane na kontrakty sportowców i zakup dzieł sztuki, pozwalają przekształcić to, co nie posiada w zasadzie
wartości użytkowej i z punktu widzenia codziennych konieczności wydaje się być
całkowicie zbyteczne, w coś, co jest doniosłe kulturowo, zdolne do zaspokajania
potrzeb estetycznych, statusowych, sensu i znaczenia, tożsamościowych itd. Dopiero ogromna suma zapłacona za zawodnika bądź za dzieło decyduje o wartości
kulturowej i jednego, i drugiego. Nie chcę przez to powiedzieć, że wystarczą
pieniądze, aby każdy zawodnik stał się rekordzistą, a każde dzieło arcydziełem,
ale raczej to, iż po pierwsze, ogromne sumy pieniędzy, które są wydawane na
wspieranie praktyk tak pozbawionych konkretnego, instrumentalnego celu, jak
sport i sztuka, sprawiają, iż stają się one doniosłe i społecznie istotne, po drugie,
że pieniądze, choć same w sobie abstrakcyjne, posiadają zdolność konkretyzowania doniosłości kulturowej, a więc wartości ogromnie trudnej, zwłaszcza dziś,
do oszacowania. Dla przykładu, dopiero ponad pół miliona funtów zapłacone
w 2006 r. za pracę Naziści Piotra Uklańskiego spowodowało, że również poza
wąskimi kręgami koneserów zaczęto tę serię fotosów przedstawiających aktorów
odgrywających w powojennych filmach role niemieckich żołnierzy traktować jak
dzieło, nie zaś jak wybryk słusznie pocięty szablą przez Daniela Olbrychskiego.
To dopiero ta rekordowa suma pieniędzy, czyniąca Nazistów najdroższą pracą
żyjącego polskiego artysty18, sprawiła, iż uzyskała ona także wysoką wartość
kulturową, zaś sam artysta stał się znany szerokiej publiczności.
Po trzecie, sztuka staje się sportem również dlatego, że podobnie jak on
jest coraz bardziej spektakularna. Jest to tym bardziej zaskakujące, że dominującą od lat 60. tendencją tworzenia jest konceptualizm, próba zminimalizowania przez artystów efektu wizualnego na rzecz innowacyjnych konceptów
i idei. Spektakularność sztuki, przekształcenie jej w widowisko stanowi przede
wszystkim rezultat przemian, jakim ulegają muzea i szerzej – zwyczaje związane
z prezentowaniem sztuki, tworzeniem wystaw i ekspozycji. Muzeum przestaje
być świątynią sztuki, w której w otoczeniu białych ścian i ciszy kontempluje się
obiekty artystyczne, świątynią służącą reprodukowaniu porządku kulturowego
i czczeniu tego, co uznano za wybitną wartość artystyczną, którą trzeba chronić
i prezentować jako istotny element dziedzictwa kulturowego. Muzeum staje się
rodzajem kulturalnego malla, zaspokajającego bardzo różne potrzeby, zaś sama
wystawa przekształca się w spektakularny pokaz, w którym równie istotny jak
dzieło jest sposób aranżacji wystawy, efekty multimedialne angażujące wszystkie
zmysły, szeroka oprawa promocyjna, na którą składają się wydawnictwa, gadżety,
elementy garderoby nawiązujące do ekspozycji, profesjonalnie wygenerowa
Rekord ten pobity został w lutym 2010 r. Na aukcji w Sotheby’s sprzedano, jako jedno
dzieło, trzy prace z serii „obrazów liczonych” Romana Opałki za ponad 700 tys. funtów.
Sztuka jako sport
47
ny rozgłos w mass mediach19 oraz niezwykła architektura samego budynku20.
Transformacja ta stanowi nie tylko rezultat zmniejszania państwowych dotacji na
kulturę, co wymusiło poszukiwanie sposobów na przyciągnięcie i zatrzymanie masowej publiczności gwarantującej samofinansowanie instytucji prezentujących
sztukę. Nie jest ona też tylko skutkiem rosnącego zainteresowania współczesną
sztuką ze strony rynku (które wymusza intensyfikację działań promocyjnych),
ale również, na co zwraca uwagę Neil Cummings, dostrzeżenia sztuki przez
„klasę medialną, (…) czego skutkiem jest upodobnienie się tych dwu środowisk
do tego stopnia, że ich intencji nie sposób rozdzielić. Reklamy i dzieła sztuki,
restauracje i galerie, pracownie i kluby, style życia ludzi mody i artystów przenikają się i splatają w oszałamiającym, nieustannym pląsie” [Cummings, 1998,
ss. 135-136]. Według tego brytyjskiego artysty ów ostatni związek owocuje też
tym, że główną cechą współczesnego świata sztuki jest „(…) olśniewający model
gwiazdorstwa artystyczno-medialnego, który wciąga i zniewala młodych artystów.
Produkcja artystyczna zostaje podporządkowana pragnieniu bycia widzialnym,
chęci zaistnienia w coraz bardziej agresywnej kulturze promocyjnej opartej na
imperatywie rynku” [tamże, s. 136]. Te nowe reguły funkcjonowania sztuki, których najlepszym przykładem byli z pewnością YBA (Young British Artists, z Hirstem
i Emin oraz objazdową fabryką skandali medialnych, czyli wystawą Sensation na
czele), spowodowały, iż stała się ona równie atrakcyjna dla szerokiej publiczności, a co za tym idzie – również dla mediów, tak jak dawniej sport. Podobnie jak
w przypadku sportu, tym, co generuje zainteresowanie, nie jest istota działań
artystycznych, ale przekazy-rzeczy, nieprzenoszące istotnych informacji, ale działające jak silne dystraktory niepozwalające pozostać obojętnym, wymuszające
reakcję, gesty sprzeciwu bądź aprobaty. Z punktu widzenia potrzeb kapitalizmu
konektywnego obojętne jest więc, czy informujemy o sukcesach Adama Małysza, romansach Tigera Woodsa, brutalnym faulu na Marcinie Wasilewskim czy
też o rekordowej sprzedaży prac Hirsta, skandalicznych dziełach Tracey Emin,
zakończeniu procesu Doroty Nieznalskiej czy o prestiżowej nagrodzie Ordway
Prize przyznanej Arturowi Żmijewskiemu. Status wszystkich tych wydarzeń jest
na tym podstawowym dla istnienia i sportu, i sztuki poziomie, a więc poziomie
komunikowania się z odbiorcą, bardzo podobny. Każde z nich jest relacjogennym
przedmiotem-przekazem, którego można użyć, by uruchomić uwagę, działania,
transmisję, komentarze i reakcje, wprawić w drgania globalne sieci.
Na temat tych zmian zob. Jedliński, 1999; L�bbe, 1991; Ghirardo, 1999; Cummings, 1998;
Newhouse, 2005.
0
Budynek Guggenheim Museum w Bilbao, Kusthaus w Grazu czy Tate Modern w Londynie
świadczą o tym, że bardzo często budynek muzeum przestaje być przezroczystym pojemnikiem
na wystawy, a staje się od nich istotniejszy. W rezultacie to, co na zewnątrz, a nie to, co w środku
staje się głównym powodem odwiedzania go przez publiczność.
48
Marek Kra jewski
Podsumowanie
Sport, a nie sztuka, wydaje się być dzisiaj awangardą, bo to w jego polu mamy
do czynienia z radykalnym eksperymentem dotyczącym nowych form życia
społecznego, technologii, komunikowania i produkcji kulturowej, z testowaniem
innowacyjnych strategii biznesowych i granic rozdzielających to, co ludzkie, od
tego, co nieludzkie.
Sport wydaje się być szczególnie predestynowany do bycia forpocztą społecznej zmiany z trzech powodów. Po pierwsze, eksperymenty tu prowadzone
mogą być radykalne, ponieważ testowani poddają się im dobrowolnie, zaś ich
społeczne skutki początkowo dotyczą niewielkich grup jednostek, a więc ich
ryzykowność jest nieduża, możliwa do zaakceptowania przez społeczeństwo
jako aspekt ryzyka zawodowego, obecnego w każdej profesji. Po drugie, radykalna transgresja w sporcie, w przeciwieństwie do innych sfer życia, jest
wysoce pożądana ekonomicznie, relacjogenna, a tym samym może liczyć na
wsparcie ze strony systemu kapitalistycznego, który dostrzega w niej efektywny środek uruchamiania aktywności konsumentów i odbiorców. Po trzecie
w końcu, w przeciwieństwie do innych sfer życia (takich jak nauka, polityka,
kultura, religia) sport jest pozbawiony rozbudowanej samoświadomości, skomplikowanych zasad regulujących praktyki w jego obrębie, zbyteczne są tu też
wysokie i mocno wyspecjalizowane kompetencje, niezbędne, by w tej sferze,
czynnie lub biernie, partycypować. W efekcie sport jest elastyczny i podatny
na nowe wykorzystania. Można „dokleić” doń prawie każdy rodzaj znaczeń,
emocji i działań oraz wykorzystać jego konkretność, widzialność, atrakcyjność
wizualną tak, by stały się one również dostrzegalne. Cechy te nie sprawiają, iż
sport dostarcza pozostałym sferom życia gotowych wzorców wizualnych czy
recept na przyciągnięcie uwagi widza, ale raczej powodują przejęcie przez nie
cech obowiązujących dotąd w jego obrębie: elastyczności, zredukowania do
minimum wszelkich własności utrudniających otwartość na nowe typy związków, relacji i wykorzystań.
Jednym z takich „światów bez właściwości” staje się dziś pole artystyczne,
zaś transformacja, której ono ulega, z pewnością sprawiła, że współcześnie
„sztuką interesuje się” nieporównywalnie więcej osób niż kiedykolwiek wcześniej, informacje o niej stały się gorącymi newsami z pierwszych stron gazet, stała się ona produktywna, zaś jej twórcy osiągnęli status celebrycki. O ile jednak
w przypadku sportu taki masowy doping i uznanie jest jak najbardziej pożądany
i oczekiwany, o tyle w przypadku sztuki powoduje on radykalne przeobrażenie
zasad jej funkcjonowania, odbierając światu sztuki jego naczelną własność,
a mianowicie autonomię, interpretacyjną i legitymizującą samowystarczalność.
Sztuka stając się sportem, utraciła niewątpliwie też inną cechę, fundamentalną
dla jej tożsamości i kontestacyjnego charakteru – przestała być bezużyteczna.
Sztuka jako sport
49
W rezultacie transgresja, choć stale w niej obecna, jest równie bezpieczna dla
systemu jak rekordy bite na stadionach przez zawodników reprezentujących
podmioty tworzące ten system: państwo, korporacje, konsumentów, media.
Literatura
Bourdieu Pierre (2005). Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, tłum. P. Biłos.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Caillois Roger (1977). Gry i ludzie, tłum. A. Tatarkiewicz, M. Żurowska. Warszawa:
Volumen.
Cummings Neil (1998). Reguły gry, powiedzmy. Magazyn sztuki, nr 2.
Czarnowski Stefan (1956). Kult Bohaterów i jego społeczne podłoże. Święty Patryk
Bohater Narodowy Irlandii. Dzieła, t. IV. Warszawa: PWN.
Duve Thierry de (1989). Andy Warhol, or The Machine Perfected. October, nr 48.
Ghirardo Diane (1999). Architektura po modernizmie, tłum. M. Motak, M. A. Urbańska.
Toruń, Wrocław: VIA.
Jedliński Jaromir (1999). Sztuka wystawiania sztuki. Czas Kultury, nr 4-5.
Kardaszewski Jacek (2004). Narodziny marketingu z ducha ekonomii. Gdańsk: słowo/
obraz terytoria.
Krajewski Marek (2008). Przedmiot, który dyskredytuje. Obciach i kultura materialna.
W: Jacek Nowiński (red.), Moda na obciach. Elbląg: Wilk Stepowy.
Lash Scott, Lury Celia (2007). Global culture industry. The Mediation of Things. London:
Polity Press.
L�bbe Hermann (1991). Muzealizacja. O powiązaniu naszej teraźniejszości z przeszłością. Estetyka na świecie, nr 3.
Mitchell Timothy (2001). Egipt na wystawie świata, tłum. E. Klekot. Warszawa: PIW.
Morawińska-Brzezicka Maria (1976, współpraca: Wojciech Chmurzyński i in.). Sport
w sztuce polskiej 1945-1975. Warszawa: Sport i Turystyka.
Newhouse Victoria (2005). W stronę nowego muzeum, tłum. I. Kozina. W: Maria
Popczyk (red.), Muzeum sztuki. Antologia. Kraków: Universitas.
Welsch Wolfgang (1999). Procesy estetyzacji. Zjawiska, rozróżnienia, perspektywy,
tłum. J. Gilewicz. W: Krystyna Zamiara, Marian Golka (red.), Sztuka i estetyzacja.
Studia teoretyczne. Poznań: Humaniora.
Źródła internetowe
[1] IMG MGMT: Turbo Sculpture. http://www.artfagcity.com/2009/08/24/img-mgmtturbo-sculpture [11.09.2009].
[2] Kramer Bernhard (2004). In Search of the Lost Champions of the Olympic Art Contests. http://www.la84foundation.org/SportsLibrary/JOH/JOHv12n2/johv12n2m.
pdf [12.09.2009]..
Michał Podgórski
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej
opowieści „wszyscy ludzie są równi”
Sport jest dziedziną, która wikła się w jedną z kluczowych dla kształtu naszej
cywilizacji opowieść – (po)nowoczesną (meta)narrację mówiącą, iż „wszyscy
ludzie są równi”, która zapobiega dyskryminacji ze względu na płeć, rasę,
pochodzenie itd. Warto by wytłumaczyć się z licznych i – co gorsza – zakłócających taksonomie nawiasów. Dlaczego (po)nowoczesność i (meta)narracje?
Chodzi o to, by podkreślić, w jak potężne dyskursy sport jest wplątany. Pewne
opowieści (m.in. ta o równości wszystkich ludzi) są charakterystyczne zarówno
dla dyskursu nowoczesnego, jak i ponowoczesnego (który notabene wykazuje tendencję do ich radykalizowania). Opowieść o równości wszystkich ludzi
(niezależnie czy „mała”, czy „duża”), o oświeceniowym rodowodzie, zakreśla
ramy naszej doczesności, nadaje ton najbardziej newralgicznym obszarom życia
społecznego i raczej radykalizuje się. Przyjrzyjmy się zatem temu, jak sportowa
rywalizacja – ze swej istoty wykluczająca równość – wpływa na funkcjonowania
owej (meta)narracji.
1. O nowoczesności, ponowoczesności i (meta)narracji
„wszyscy ludzie są równi”
Mówiąc o nowoczesności i ponowoczesności, będą nas interesować filozoficzne dyskursy, a konkretnie rzecz biorąc te ich fragmenty, które przedostają się
w przestrzeń życia społecznego, stając się podstawą światopoglądów, wartości
i norm, a nie formy organizacji społeczeństw charakteryzujące się pewnymi
52
Michał Podgórski
typami działalności gospodarczej, relacji społecznych, stanem rozwoju technologii, mediów itd. Przedstawimy je dość ogólnikowo, zwracając uwagę na te
aspekty, które są istotne z perspektywy podejmowanego tutaj problemu.
Nowoczesne myślenie zaczyna się tam, gdzie człowiek decyduje się ufać rozumowi, logice, naukowemu poznaniu, dyskredytując intuicję, emocje, przesąd,
religię i tradycję. Zdaniem Ryszarda Nycza, początków nowoczesności powinniśmy doszukiwać się w wieku XVII: w filozofii naturalnej, pracach Kartezjusza,
Newtona i Hobbesa [Nycz, 2006, s. 8]. Inni – jak J�rgen Habermas – datują jej
początek na wiek XVIII, wiek Oświecenia [Wilkoszewska, 2008, s. 10]. Natomiast
zgoda panuje co do tego, iż w pełni moderna ukazuje się nam w wieku XIX,
zwłaszcza w okresie belle époque, oraz że jej koniec przypada na lata 50., 60.
XX wieku. Obecnie można zaobserwować tendencję polegającą na powracaniu
do ideałów nowoczesności. Rzecznikiem „drugiej nowoczesności” jest Ulrich
Beck, „płynnej” – Zygmunt Bauman, „późnej” – Anthony Giddens.
Nowoczesność jest pełna ambiwalencji, stały się one zresztą przedmiotem
sporu w toku pamiętnej dyskusji pomiędzy obrońcami moderny a postmodernistami, która odbyła się blisko trzydzieści lat temu. Czas wielkich narracji, racjonalistycznych projektów, których celem było urzeczywistnianie optymalnego
rozwoju (społecznego, kulturalnego, cywilizacyjnego), ma dwa oblicza. Z jednej
strony, nowoczesność na niespotykaną wcześniej skalę emancypuje jednostkę
– zrównuje wobec prawa, znosi podziały stanowe, daje wolność osobistą,
stwarza możliwość samodzielnego kształtowania biografii (projektu życia),
nieustannie poszerza publiczną debatę o coraz nowsze podmioty. Z drugiej
jednak strony, moderna jest utopijna i – jak każda utopia – totalitarna, operuje
całościami, nie jednostkami. Optymalny rozwój wiąże się z rozpoznaniem celu
(ideału, standardu) i określeniem, zazwyczaj sztywnych, procedur mających
doprowadzić do jego urzeczywistnienia, co w istocie oznacza dostosowywanie,
przekształcanie, eliminację i standaryzację. Rozum krusząc okowy tradycji, religii, przesądów, pozostawił jednostkę rozdartą, przemieszczającą się od jednego
systemu do drugiego i stykającą się nieustannie ze sprzecznymi instrukcjami.
Fragmentaryzacja życia, powstanie subsystemów i kultury ekspertów czynią
ponadto jednostkę bierną, niepewną, zorientowaną na realizowanie dyrektyw,
a nie na podejmowanie decyzji. Z powodu tych ambiwalencji Jean-François
Lyotard nazwie wiek XIX i XX okresem, który „(…) obdarował nas nadmiarem
terroru” [Lyotard, 1998, s. 61]. Na co z kolei oburzy się Peter Strasser: „Głupotą
i bezczelnością nazywa on traktowanie wytworzonych przez modernę, antytotalitarnych jego zdaniem, struktur obronnych (w postaci zinstytucjonalizowania uniwersalnych ideałów) jako emanacji nowożytnego, paranoicznego snu
o całości (totalności) – czyli totalitarnych” [Wilkoszewska, 2008, s. 18]. Skoro
o przewinach nowoczesności mowa, przypomnijmy o najbardziej bolesnej.
Holocaust rozpatrywany jest przez krąg paryskich filozofów doby postmoder-
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej opowieści...
53
nistycznego przełomu [tamże], a także Zygmunta Baumana [2009] w kategoriach logicznego następstwa oświeceniowej, „ogrodniczej” (i utopijnej) wizji
przekształcalnego, poprawialnego świata oraz racjonalizacji i biurokratyzacji,
które przeistoczyły proces ludobójstwa w ciąg technicznych, pozbawionych
oceny moralnej „czynności do wykonania” [Leociak, 2006, ss. 187-189]. Przeciw takiemu stanowisku występuje Habermas. Jego zdaniem, obozy koncentracyjne były skutkiem odrzucenia – a nie użycia – rozumu oświeceniowego
[Wilkoszewska, 2008, s. 11]. Wspominam o tym dlatego, że dla (meta)narracji
„wszyscy ludzie są równi” piętno Holocaustu – słusznie bądź nie – przypięte do
nowoczesności będzie miało niebagatelne znaczenie. (Po)nowoczesne dyskursy
będą od tej pory dążyć do tego, aby różnice rasowe uczynić niewidzialnymi,
a samą kategorię rasy pozbawić racji bytu, a nawet uczynić niewypowiadalną.
Reasumując, jakkolwiek modernie towarzyszą ambiwalentne oceny, na poziomie dyskursywnym wpisana jest w nią idea emancypacji człowieka, w tym
metanarracja o równości wszystkich ludzi, którą – jeśli chodzi o rasę – wydatnie
radykalizują doświadczenia II wojny światowej.
O postmodernizmie mówi się od lat 60. ubiegłego stulecia. Wówczas to
w Ameryce rozgorzała debata wokół reguł tworzenia dzieł literackich, w którą
zaangażowani byli m.in. Leslie Fiedler i Susan Sontag. W jej toku zarysowały się
kontury nowego podejścia: „postmodernistyczność możemy odnaleźć wszędzie
tam, gdzie uprawiany jest zasadniczy pluralizm: języków, modeli, sposobów
myślenia i postępowania, i to nie w różnych dziełach, lecz w jednym i tym samym dziele” [Wilkoszewska, 2008, s. 15]. W 1975 r. Charles Jencks opowiada
się za „pluralistycznymi” (kumulującymi wiele różnych kodów) formami architektonicznymi, cztery lata później Lyotard publikuje La condition postmoderne
i wprowadza termin postmodernizm do filozofii.
Paryski filozof pisze o zmierzchu tzw. wielkich narracji – „ideologiczno-epistemologicznego rusztowania, na jakim wspierała się moderna” [tamże,
s. 29], wielkich teorii, idei i ideologii: oświeceniowej idei emancypacji człowieka, heglizmu, marksizmu, demokracji itd. Lyotard uważa, że nie dajemy im już
wiary, bowiem przyniosły zwątpienie, rozczarowanie i „terror prawdy”. Każda
metanarracja jest w istocie projektem, programem, który ma swoje założenia
wyjściowe (wiedzę) i punkty docelowe. Rzecz w tym, że nie ma projektów doskonałych, zawsze jest coś, co nie zostało wzięte pod uwagę, coś, co zostało uznane
za mniej ważne i zawsze coś dokonuje się kosztem czegoś. Wielkie projekty są
z konieczności totalitarne, nie ma w nich miejsca na pojedyncze punkty widzenia, na wprowadzenie do nich wiedzy innej niż ta, która je uzasadnia. Lyotard
wypowiada im wojnę, postuluje postmodernistyczny pluralizm: „(…) wielkie
opowieści utraciły swą wiarygodność i nie w tym rzecz, by tworzyć nowe, lecz
by nauczyć się żyć bez nich, w pluralistycznym i rozproszonym świecie” [tamże,
s. 31]. Czy to oznacza, że postmodernizm rezygnuje z całego dorobku moderny,
54
Michał Podgórski
odrzuca idee emancypacji człowieka, demokrację? Wręcz odwrotnie: „Postmodernizm – jak zauważył Grzegorz Dziamski – miał radykalizować demokrację
i upolityczniać to, co wydawało się apolityczne, co należało do milczącego
consensusu – upolityczniać różnice płciowe, rasowe, seksualne i wszystkie
inne” [Dziamski, 2007, s. 14]. Lyotard, wbrew temu, co zarzucał postmodernistom Hebermas, nie proklamował postoświecenia czy postnowoczesności
[Habermas, 1998, s. 26]. Na pytanie: „Czym jest postmodernizm?”, odpowiada:
„Jest z pewnością częścią modernizmu” [Lyotard, 1998, s. 58], gdzie indziej zaś
pisze: „Postmodernizm nie sytuuje się ani po modernie, ani przeciw niej, lecz
był już w modernie zawarty, tylko ukryty” [cyt. za: Wilkoszewska, 2008, s. 25].
Zdaniem Krystyny Wilkoszewskiej, Lyotardowi nie chodzi wcale o powołanie
nowej epoki, ale o nowy stan ducha, o „krytyczne prześwietlenie” moderny,
o zdiagnozowanie problemów w niej tkwiących, o ciągłe pytania o jej istotę
i logiki nią rządzące, o jej lepsze, krytyczne zrozumienie [tamże, s. 25]. Lyotard
posuwa się nawet do tego, aby za postmodernistyczną uznać artystyczną awangardę XX wieku, a to dlatego, że „zachwyciło go, iż artyści awangardowi stale
pytali o warunki dzieł sztuki w trakcie wytwarzania (tworzenia)…” [tamże, s. 26
i nast.]. W podobnym tonie wypowiada się Wolfgang Welsch: „postmodernizm
jest po prostu radykalnym modernizmem (…) i że w całej dyskusji o postmodernizmie chodzi o modernizm właśnie, o jego dzisiejszy kształt i o naszą dzisiejszą
jego świadomość” [tamże, s. 13].
(Meta)narracja „wszyscy ludzie są równi”, zrazu połączona z metadyskursami i metaprojektami, będzie stopniowo przejmowana i kształtowana przez
przedstawicieli tych grup społecznych, na które metadyskursy były ślepe. Na
przestrzeni XIX i XX wieku można wskazać jej następujące przejawy: Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, Kodeks Napoleona, zniesienie podziałów
stanowych, sukcesywna demokratyzacja ustrojów, zniesienie niewolnictwa
w USA i poddaństwa chłopów w Europie Środkowo-Wschodniej, działalność
sufrażystek i przyznanie praw wyborczych kobietom, odrzucenie i jednoznaczne potępienie rasizmu, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, zniesienie
segregacji rasowej w USA i apartheidu w RPA, poststrukturalizm i ujawnianie
ukrytych, opresyjnych treści w przekazach medialnych, polityczna poprawność
i dyscyplina językowa, feminizm i walka o równouprawnienie kobiet w każdym
możliwym aspekcie, prawa dziecka, walka o równouprawnienie gejów i lesbijek, wielokulturowość itd. Widać zatem, że wraz z upływem czasu opowieść
o równości ludzi przestaje być tkana przez oświeconą mniejszość, stając się
narzędziem w rękach tych, którzy czują się w jakiś sposób dyskryminowani.
Przy tym będzie się stawać coraz bardziej radykalna, krytyczna i nieprzejednana w poszukiwaniu możliwych pól i form dyskryminacji. Będzie sukcesywnie
wkraczać i przejmować kontrolę nad tymi wszystkimi przestrzeniami dyskursu,
gdzie nierówności pomiędzy ludźmi mogą być w jakiś sposób aktualizowane.
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej opowieści...
55
Doskonale widać to na przykładzie dyskryminacji rasowej. Rasizm, ideologia
mająca swe korzenie w XIX stuleciu, której tragicznym następstwem był Holocaust, to jedna z największych porażek nowoczesności. Po 1945 r. rozpoczął się
proces naprawy zachodniej cywilizacji, ideologię rasistowską potępiono (ONZ
w 1948 r., UNESCO w 1961 i 1964) i zdelegalizowano. Dowodzi się, iż rasizm
nie ma żadnych naukowych podstaw [4], więcej: sam „koncept rasy ludzkiej
jest wielce kontrowersyjny” [4]. Trzeba jednak dodać, że zdarzają się głosy
krytyczne, wskazujące na błędne założenia badań negujących istnienie ras
człowieka [4]. Przenicowano też język, rugując z niego to, co wiąże się z rasą
człowieka i ma zabarwienie pejoratywne. Mówimy zatem o Afroamerykanach
(nie o Murzynach czy czarnych)1, a wchodząc na stronę Rasizm.org, dowiadujemy się, iż rozróżniamy trzy podstawowe rasy: europoidalną, negroidalną
i mongoloidalną, a określenia biała, czarna i żółta zarezerwowane są dla języka potocznego [3]. Przechwycony w ten sposób język staje się orężem walki
o równouprawnienie – znosząc to, co negatywne, znosi dystans.
2. (De)konstrukcje sportu
Gdy (po)nowoczesna (meta)narracja o równości wszystkich ludzi skutecznie
przenika kolejne przestrzenie dyskursu, kiedy instytucje, prawo, nauka i język
wspólnymi siłami i z mozołem oczyszczają naszą cywilizację z rasizmu, a nawet
pojęcia rasy człowieka, w trakcie Letnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2008)
jamajski sprinter Usain Bolt ustanawia trzy fantastyczne rekordy świata, dwa
indywidualnie (biegi na 100 i 200 m) i jeden z kolegami z drużyny (w sztafecie
4x100 m)2, a świat dowiaduje się o „superszybkich włóknach mięśniowych”,
w jakie ponoć natura wyposażyła rodaków Boba Marleya i Petera Tosha3. Jeśli
wierzyć Colinowi Jacksonowi, niegdyś wybitnemu płotkarzowi, procent owych
włókien w mięśniach Jamajczyków wynosi 90%, tyle samo w mięśniach Kenijczyków, natomiast mięśnie Nigeryjczyków składają się z nich w 100 procentach
Co bardzo trafnie skomentował Kazik Staszewski: „Okazało się, że pastor King nie był
Murzynem ani czarnym – on był Afroamerykaninem” („12 groszy” z płyty 12 groszy).
Wynik uzyskany przez Bolta na 100 m to 9,69 s, poprzedni rekord świata na tym dystansie
należący do Bolta i Asafy Powella wynosił 9,72 s. Rezultat ten mógł być jeszcze lepszy, bowiem
na ostatnich metrach Bolt wyraźnie zwolnił, manifestując swoje zwycięstwo. Jednak bardziej
zdumiewające jest to, co wydarzyło się kilka dni później w finale biegu na 200 m. Przy niekorzystnym wietrze Bolt osiągnął czas 19,30 s, poprawiając – uchodzący za niemalże nieosiągalny
– rekord Michaela Johnsona z 1996 r. o 0,02 s. Również finał sztafety 4x100 m okazał się ogromnym sukcesem jamajskich biegaczy. Wygrali, nie pozostawiając nikomu złudzeń, wymazując
liczący już sobie 16 lat rekord sztafety USA (wynik sztafety jamajskiej to 37,10 s, wynik sztafety
amerykańskiej z 1992 r. – 37,40 s) [1].
Warto zwrócić uwagę, iż obecnie (maj 2009) 9 z 10 najlepszych w historii rezultatów na
100 m należy do Jamajczyków (4 do Bolta, 5 do Powella) [1].
56
Michał Podgórski
[2]. Czy te (i podobne) wydarzenia i doniesienia mogą w jakiś sposób osłabiać
fundamentalną dla naszej cywilizacji opowieść o równości wszystkich ludzi, czy
też – co może zrazu zabrzmieć niedorzecznie – jest wręcz odwrotnie: pozwalają
ją utrzymywać? W dalszej części rozważań będą nas interesować dwie możliwe
płaszczyzny nierówności – płeć i rasa. Obie mają za sobą prężne dyskursy i obie
od dawna są organizowane przez (meta)narrację „wszyscy ludzie są równi”.
Jeżeli chodzi o płeć, sport informuje nas o tym, iż kobiety nie mogą równać
się z mężczyznami pod względem poziomu wykonawstwa pewnych czynności, granica męskich możliwości jest dla nich nieosiągalna, a granica ludzkich
możliwości to – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – granica męskich możliwości.
Ten przekaz dociera do nas przede wszystkim za sprawą osobnych zawodów
(dla kobiet i mężczyzn) rozgrywanych w ramach jednej konkurencji sportowej
i osobnych rekordów oraz – co nie mniej ważne – niższej rangi zawodów, w których biorą udział kobiety (mniejsze zainteresowanie publiczności, mediów,
sponsorów itd.). Nieco inaczej rzecz przedstawia się w przypadku rasy. Jakkolwiek zawody sportowe informują nas o tym, iż przedstawiciele poszczególnych
ras ewidentnie różnią się w poziomie wykonawstwa pewnych czynności (np.
sprint, biegi długodystansowe czy amerykańska liga koszykówki NBA, gdzie
dominacja czarnoskórych sportowców jest bezapelacyjna), to różnice te nie są
zinstytucjonalizowane w postaci osobnych zawodów bądź rekordów (byłoby
to równoznaczne z restytucją rasizmu). Niemniej są one systematycznie sczytywane przez widownię zawodów sportowych.
Czy owe różnice podkopują, czy podtrzymują tkaną tak misternie (meta) narrację „wszyscy ludzi są równi”? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna,
możliwe są bowiem dwa krańcowo różne warianty. W polu określonym przez
rasę i płeć (meta)narracja o równości dotyczy w istocie mocy intelektu, a nie
mocy ciała, a więc tego, co stanowi o cywilizacji zachodniej, a zarazem o wartości
człowieka. W takim wypadku zarysowany problem będzie określać dynamika
dwóch kulturowo umocowanych relacji: pomiędzy tym, co duchowe (rozumowe)
a tym, co cielesne oraz pomiędzy sportem a innymi obszarami życia społecznego
(zwłaszcza polityką, gospodarką, sztuką, nauką). Dążenie ku sobie, nakładanie
się na siebie biegunów każdej relacji będzie równoznaczne z podkopywaniem
opowieści o równości, natomiast ich rozsuwanie się będzie ją podtrzymywać.
Przyjrzyjmy się zatem pierwszej alternatywie, czyli sytuacji, kiedy dysproporcje na poziomie mocy ciała, zauważalne w trakcie rywalizacji sportowej,
są w jakiś sposób rzutowane na moce intelektu, czemu towarzyszy branie
w nawias różnicy pomiędzy sportem a innymi obszarami życia społecznego.
Sport występuje tu w roli destruktora opowieści o równości wszystkich ludzi
– enfant terrible (po)nowoczesności. Zastanówmy się najpierw, czy możliwa
jest następujące rozumowanie: (1) zawody sportowe informują o tym, iż
poziom wykonawstwa czynności polegających na „posługiwaniu się” ciałem
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej opowieści...
57
uwarunkowany jest przez rasę i płeć; (2) angażowanie intelektu, wykonywanie
operacji myślowych to także posługiwanie się ciałem (wszak mózg jest częścią
ciała)4; (3) a zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby sądzić, że przedstawiciele
poszczególnych ras oraz kobiety i mężczyźni różnią się pod względem możliwości intelektu. Rozumowanie takie jest jak najbardziej prawdopodobne, przy
czym nie chodzi o to, czy jest prawidłowe z naukowego punktu widzenia, ale
o to, że jest dostępna z perspektywy przeciętnego widza widowiska sportowego. Rezultaty uzyskiwane przez czarnoskórych sportowców i kobiety w trakcie
rywalizacji sportowej mogą być argumentem w rękach tych wszystkich, którzy
podważają (meta)narrację o równości ludzi. Nie ma żadnych podstaw – powiedzą oni – aby kobiety zarabiały tyle, ile zarabiają mężczyźni, nigdy bowiem
nie osiągną porównywalnych do nich (mężczyzn) wyników. Rozumowanie
takie będzie aplikowane zarówno do tych sytuacji (zawodów, stanowisk),
w których decydującą rolę odgrywają możliwości ciała, jak i do tych, gdzie
liczy się wyłącznie intelekt. Inaczej rzecz się ma w przypadku rasy, bowiem
katalizatorem operacji polegającej na rzutowaniu mocy ciała na moce intelektu
jest w tym przypadku przekonanie, iż owe moce nie idą ze sobą w parze (do
tego zagadnienia niebawem powrócimy). Dlatego za bezpodstawne zostaną
uznane np. aspiracje przedstawicieli rasy czarnej do zajmowania kluczowych
pozycji w społeczeństwie, polityce, gospodarce, gdzie o sukcesie decyduje intelekt, a nie mięśnie. Na arenach sportowych narracja o równości nie znajduje
uzasadnień, a myślenie potoczne – skore do uogólnień – ów brak uzasadnień
przenosi na inne obszary życia społecznego. Rywalizacja sportowa sugeruje, iż
hasło „wszyscy ludzie są równi” jest zaledwie ustaleniem, dyrektywą, innymi
słowy: umową.
Może być jednak zupełnie inaczej. Istnieją pewne przesłanki, by sądzić, że
gdyby nie sport, interesującą nas (meta)narrację byłoby znacznie trudniej utrzymywać. Wobec tego, co zostało powyżej napisane, taka teza brzmi kuriozalnie,
niewykluczone jednak, iż lepiej oddaje istotę interesującego nas zagadnienia.
Rzecz w tym, że sport uwidaczniając różnice pomiędzy przedstawicielami poszczególnych ras oraz między kobietami a mężczyznami, zarazem je zawłaszcza
– jednoznacznie określa ich charakter. Różnice zostają ujawnione, jednak automatycznie są neutralizowane: banalizowane, sytuowane na drugim planie
kultury i – odwrotnie niż to miało miejsce w wyżej opisywanym przypadku
– odcięte od płaszczyzny mocy intelektu i innych obszarów życia społecznego.
Taka neutralizacja jest możliwa z dwóch zasadniczych powodów.
Utwierdza nas w tym antropogeneza. Wszelkie opisy procesu wyodrębniania się człowieka ze świata zwierząt ustanawiają korelację pomiędzy kształtem czaszki i rozmiarem mózgu
a inteligencją, stopniem zaradności, opanowania środowiska (tworzenie narzędzi, budowanie
domów, uprawa ziemi, hodowla). Od najmłodszych lat jesteśmy zatem nauczani, że inteligencja
i czysto fizyczne uformowanie ciała idą ze sobą w parze.
58
Michał Podgórski
Po pierwsze dlatego, że w kulturze zachodniej – ukształtowanej przez antyk,
chrześcijaństwo, renesansowy humanizm, oświecenie – istnieje wyraźna granica
pomiędzy tym, co cielesne i tym, co duchowe (rozumowe). Przez setki lat przywykliśmy rozdzielać te dwie sfery, kontrastować je, przyznając przy tym prym
rozumowi. Dlatego też transponowanie mocy zdegradowanego ciała na moce
wywyższonego intelektu może napotykać na trudności. Kulturowo umocowany
rozziew pomiędzy tym, co cielesne i tym, co duchowe (rozumowe) uruchamia
skrypt myślowy, który nakazuje moce intelektu rozpatrywać w opozycji do
mocy ciała, każe szukać dla nich innych uzasadnień. W takim ujęciu opisywana
transpozycja jawi się jako operacja niedorzeczna, wobec której trzeba być w najwyższym stopniu podejrzliwym. Ujawniając dysproporcje na płaszczyźnie mocy
ciała, sport symultanicznie wdrukowuje nam przekaz mówiący, iż tylko w tej
postaci są możliwe. Wyhamowuje dyskurs o różnicach między ludźmi, definiuje
i redukuje, wyjaśnia i zawłaszcza. W konsekwencji utrudnia wkraczanie narracji
o różnicy na pola ujawniania się mocy intelektu (polityka, gospodarka, sztuka,
nauka), stając się jednym z filarów (meta)narracji „wszyscy ludzie są równi”.
Po drugie dlatego, że sport na mapie współczesnego świata znajduje się
stosunkowo daleko od centrum określonego przez politykę i gospodarkę. Jeśli
przyjmiemy, że uwaga ludzi żyjących na początku XXI wieku koncentruje się na
czterech zasadniczych obszarach: polityce, gospodarce, sztuce (kulturze popularnej) i sporcie5, to można postawić tezę, że spośród tych czterech sport posiada
najniższą rangę, ma najsłabszą sankcję społeczną. Istotność polityki i gospodarki,
odnoszących się do najbardziej fundamentalnych aspektów życia, nie podlega
dyskusji. Wytwory sztuki (kultury popularnej) – obrazy, rzeźby, filmy, utwory
muzyczne – stanowią emanację ducha, tego, co w człowieku wzniosłe i piękne,
a jej widowiska – przedstawienia teatralne, koncerty – dostarczają pożywki dla
uczuć wyższych (nawet jeśli są to – obiektywnie rzecz biorąc – dzieła o znikomej
wartości). Inaczej rzecz się ma w przypadku sportu – z perspektywy przeciętnej
jednostki jawi się on jako niepotrzebny, nieproduktywny obszar gry i zabawy,
domena zdegradowanego w naszej kulturze ciała. Choć elektryzuje miliony ludzi
na całym świecie, jest zaledwie grą, którą powinniśmy traktować z przymrużeniem oka („to tylko sport” – będą przekonywać się kibice po przegranym meczu
i wrócą do swoich codziennych, ważniejszych, spraw). Bliższy jest światu dzieci
aniżeli światu dorosłych. Dorastanie wiąże się z sukcesywnym odczarowywaniem
rywalizacji sportowej, porażki coraz mniej bolą, a zwycięstwa dają coraz mniejszą
satysfakcję. Choć – podobnie jak sztuka – dostarcza przyjemności, jakże jednak
są one różne: obcowanie ze sztuką nobilituje, oglądanie zawodów sportowych
Zdecydowana większość portali internetowych, telewizyjnych serwisów informacyjnych
oraz gazet codziennych dzieli swoją zawartość na cztery części odpowiadające czterem wyróżnionym dziedzinom życia społecznego. Zob. np. zawartość Onetu, Wirtualnej Polski, „Wiadomości”, „Gazety Wyborczej”.
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej opowieści...
59
degraduje, w pewnych kręgach uchodzi za mało wyszukaną, plebejską wręcz
rozrywkę. Wreszcie może być postrzegany jako system zupełnie nieproduktywny,
niemający do zaoferowania nic trwałego i skończonego. Polityka ma doktryny,
opcje, partie; gospodarka – pieniądze; sztuka – malowidła, rzeźby, filmy, utwory
muzyczne; sport ma wykonawców, ale nie ma wytworów. Nieustannie się dzieje
i nieustanie się (de)aktualizuje – rekordy są wciąż bite, a mecz piłkarski trwa
tylko 90 minut (oczywiście można wypożyczyć płyty DVD z nagraniami spotkań
piłkarskich albo posiadać takowe w swoich zasobach, ale takie oglądanie nie
konstruuje „stanu właściwego” meczu piłkarskiego, który ukonstytuowany jest
przez nieznany wynik spotkania i jego realne, aktualne znaczenie). Niska ranga
rywalizacji sportowej w kulturze zachodniej obiektywizuje się w trybie przekazywania informacji ze świata sportu przez telewizyjne serwisy informacyjne oraz
gazety codzienne. W gazetach dział sportowy okupuje zawsze ostatnie strony,
natomiast w telewizyjnych serwisach informacyjnych powszechną praktyką jest
nadawanie osobnego serwisu sportowego po zakończeniu zasadniczej części
programu, na którą składają się przede wszystkim informacje ze świata polityki,
gospodarki i sztuki (kultury popularnej). To wyodrębnienie nadaje rywalizacji
sportowej szczególny status, separuje ją od głównego nurtu kultury, określa sport
jako system osobny, do którego należy przykładać inne klucze interpretacyjne.
Osobność sportu i niska ranga rywalizacji sportowej mają zasadnicze znaczenie dla (meta)narracji o równości wszystkich ludzi. Jego mechanizm jest
zasadniczo podobny do tego, z którym mieliśmy do czynienia w wyżej opisywanym przypadku „zatrzymywania” różnicy na poziomie mocy ciała. Ujawniając
różnice między ludźmi, sport jednocześnie je banalizuje, przesuwa w pole gry
i zabawy, sytuuje na drugim planie kultury. Są one widoczne gołym okiem, ale
ujawniają się na płaszczyźnie karnawału, nie można więc traktować ich na serio.
Najważniejsze wydaje się tu jednak to, iż każdy dyskurs o różnicach między
ludźmi musi prędzej czy później wziąć pole rywalizacji sportowej w rachubę,
musi się nań natknąć i wówczas – co zrazu może wydać się pozbawione sensu
– wytraca impet. Jest tak, ponieważ dyskursy te aktualizują rozziew pomiędzy
sportem a takimi obszarami życia społecznego, jak polityka, gospodarka, sztuka bądź nauka, a tym samym – jak miało to miejsce w przypadku rozdźwięku
pomiędzy ciałem a duchem (rozumem) – dostaja się w sidła logiki sugerującej,
iż obszary produktywne (istotne) znajdują się w kontrze do nieproduktywnego
sportu (obszaru czystej gry i zabawy). Innymi słowy, sport chroni kluczowe
dla kształtu współczesnej cywilizacji pola (politykę, gospodarkę, naukę) przed
narracją o różnicy, wdrukowując nam myśl, iż muszą być one rozpatrywane
w opozycji do niego, że mechanizm ich funkcjonowania jest inny.
Sport wzmacnia (po)nowoczesną (meta)narrację o równości, zamykając
dostrzegalne różnice pomiędzy ludźmi na poziomie ciała oraz w polu karnawału
i odcinając dyskurs o różnicy od tego, co stanowi o kształcie naszej cywilizacji.
60
Michał Podgórski
3. Próba konkluzji i kilka uwag o tym, co skrywa idea równości
Co tak naprawdę „dzieje” się pomiędzy sportem a dyskursem o równości, przeciwdziałającym dyskryminacji ze względu na płeć i rasę; innymi słowy: który
z zarysowanych wyżej mechanizmów jest „prawdziw(sz)y”, z którym częściej
mamy do czynienia? Na pewno „prawdziwe” są oba, można natomiast spróbować dookreślić je w pewnym aspekcie – wskazać ramy ich funkcjonowania, co
będzie bliskie odpowiedzi na pytanie o częstotliwość, zakres działania. Wydaje
się, że pierwszy mechanizm (sport jako system podkopujący narrację o równości)
jest powiązany ze świadomym poszukiwaniem uzasadnień w ramach dyskursu
o różnicy, natomiast drugi (sport jako system podtrzymujący interesującą nas
opowieść) wpisany jest w Husserlowską „postawę naturalną” i jest nam zadany
w ramach zastanej formacji cywilizacyjnej. Za dziennikarzami sportowymi można
by powiedzieć, że – w takim ujęciu – „więcej z gry” ma mechanizm numer dwa.
Pisząc o (meta)narracji „wszyscy ludzie są równi”, warto na zakończenie
podjąć jeszcze jeden, poboczny wprawdzie, ale interesujący wątek. Chodzi o to,
co skrywa dyskurs o równości. Jedna z kluczowych opowieści kultury zachodniej
jest też – mimo woli – opowieścią o tym, że w kulturze tej nigdy nie było i nie
ma miejsca na „lepszych” i „gorszych”. Ich obecności zawsze towarzyszy pogarda, nienawiść i przemoc. Wystarczy przypomnieć los europejskich Żydów bądź
ludności tubylczej w zetknięciu z europejskimi kolonizatorami. Uznanie Innych
(kobiet, przedstawicieli ras innych niż biała) wymaga założenia, że jesteśmy
równi. Czy nie jest to jednak uznanie warunkowe? Czy jeśli kiedyś okaże się,
że równi nie jesteśmy, wycofamy je? Nie są to próby obalenia (meta)narracji
o równości, to tylko pytania. Owszem, są kłopotliwe, a nawet niebezpieczne, ale
chyba warto zaryzykować i je zadać, mogą bowiem przyczynić się do lepszego
zrozumienia naszej kultury.
Literatura
Bauman Zygmunt (2009). Nowoczesność i Zagłada, tłum. T. Kunz. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Dziamski Grzegorz (2007). Świat bez wielkich narracji. W: Grzegorz Dziamski, Ewa
Rewers (red.), Nowoczesność po ponowoczesności. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Habermas J�rgen (1998). Modernizm – niedokończony projekt, tłum. M. Łukasiewicz.
W: Ryszard Nycz (red.), Postmodernizm. Antologia przekładów. Kraków: Wydawnictwo Baran i Suszyński.
Leociak Jacek (2006). Makabra w doświadczeniu XX wieku. W: Ryszard Nycz, Anna
Zeidler-Janiszewska (red.), Nowoczesność jako doświadczenie. Kraków: UNIVERSITAS.
Sport – dyskretny (de)konstruktor (po)nowoczesnej opowieści...
61
Lyotard Jean-François (1998). Odpowiedź na pytanie: co to jest postmodernizm?, tłum.
M. P. Markowski. W: Ryszard Nycz (red.), Postmodernizm. Antologia przekładów.
Kraków: Wydawnictwo Baran i Suszyński.
Nycz Ryszard (2006). O nowoczesności jako doświadczeniu – uwagi na wstępie. W: Ryszard Nycz, Anna Zeidler-Janiszewska (red.). Nowoczesność jako doświadczenie.
Kraków: UNIVERSITAS.
Wilkoszewska Krystyna (2008). Wariacje na postmodernizm. Kraków: UNIVERSITAS.
Źródła internetowe
[1] http://www.iaaf.org [3.05.2009].
[2] Leniarski Radosław. Colin Jackson: Superludzie są na świecie. http://www.sport.
pl/GW/1,75693,5615667,Colin_Jackson_Superludzie_sa_na_swiecie.html
[3.05.2009].
[3] http://www.rasizm.org/rasy_ludzkie.php [3.05.2009].
[4] http://pl.wikipedia.org/wiki/Rasizm [3.05.2009].
Małgorzata Okupnik
Wyższa Szkoła Umiejętności Społecznych w Poznaniu
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach
autobiograficznych sportowców samotników
Wprowadzenie
Określenie samotnik w odniesieniu do sportowca od dawna pojawia się w pracach naukowych i popularnonaukowych. Termin ten przylgnął do samotnych
żeglarzy, himalaistów, alpinistów, polarników. Stwierdzano przy tym zgodnie, iż
samotnicy chlubnie zapisali się w historii polskiego sportu. Warto podkreślić,
że są także autorami wielu tekstów autobiograficznych upamiętniających ich
niezwykłe wyczyny. Teksty te, zwłaszcza relacje ze wspinaczki wysokogórskiej
[Opaschowski, 2000, s. 125], cieszą się dużym zainteresowaniem czytelników.
Przestrzenie eksplorowane przez alpinistów, himalaistów, żeglarzy, polarników
nadal pozostają niedostępne dla przeciętnych turystów, dlatego też opisy
wypraw są tak atrakcyjne.
Bogata twórczość samotników pozostawała poza kręgiem badań zarówno
historyków sportu, jak i filologów czy kulturoznawców. Docenili ją za to dydaktycy, od dawna wykorzystujący szczególnie ciekawe i wartościowe poznawczo
fragmenty w szkolnej edukacji polonistycznej [Okupnik, 2004, ss. 466-477].
W niniejszym szkicu zostaną zaprezentowane wyniki badań nad tekstami
autobiograficznymi polskich sportowców samotników: samotnych żeglarzy,
himalaistów, polarników [Okupnik, 2005]. Analizy autobiografii zostały przeprowadzone z perspektywy antropologii kultury i teorii literatury.
W opinii teoretyków literatury na temat autobiografii sportowców samotników kryje się pewien paradoks. Słownik terminów literackich zawiera sugestię,
że „tworzą [one] osobny nurt w dziejach piśmiennictwa podróżniczego” [Sła-
64
M a ł g o r z ata O k u p n i k
wiński, 1989b, s. 363]. Nietrudno jednak zauważyć, że teksty te różnią się od
siebie pod względem stylistycznym i gatunkowym. Można znaleźć wśród nich
autobiografie, dzienniki, pamiętniki, opisy podróży, opowiadania i reportaże.
Celem moich badań było udowodnienie, że ten nurt twórczości można uznać
za spójną całość. Założyłam wstępnie, że wspólnym mianownikiem jest dla nich
osoba autora1 – samotny sportowiec i temat – sportowy wyczyn w odległych,
egzotycznych zakątkach, dokonany samotnie – w pojedynkę, bez publiczności. Wszystkie teksty mają charakter narracyjny, przy czym nie chodzi jedynie
o narrację pierwszoosobową, ale również o związek narracji z tożsamością.
1. Sport samotniczy – nieścisłości terminologiczne
Podjęcie takiego tematu, pomijanego dotąd w piśmiennictwie naukowym,
rodzi wiele wątpliwości. Dotyczą one przede wszystkim terminologii. Żeglarstwo samotne, alpinizm, himalaizm, wyprawy polarne w różnych pracach
zaliczane są do sportów samotniczych [Lipoński, 1987, s. 316], sportów natury
[Bouet, 1968, ss. 91-151] lub do sportów przestrzeni [Matuszyk, 1998, s. 7;
Urbańczyk, 1998, ss. 7-10]; są też takie ujęcia, w których kwestionuje się ich
sportowy charakter albo podkreśla, że są czymś więcej niż sport [Aufmuth,
1989, s. 135; Kiełkowski, Kiełkowska 2003, s. 21]. Sporty samotnicze polegają
na walce z przyrodą, pokonywaniu przeszkód przez nią stworzonych [Matuszyk,
Zdarzają się również autobiografie tworzone we współpracy, osoba (której nazwisko widnieje na okładce) nie jest tożsama z autorem (i co z tym związane – narratorem). Zatrudnianie
ghostwriterów jest powszechną praktyką (bardziej lub mniej jawną) w tym środowisku. Interesowały mnie teksty autobiograficzne żeglarzy, himalaistów i polarników będące wytworami
ich indywidualnej, w większości nieprofesjonalnej nadawczej praktyki literackiej. Niektórzy byli
autorami tylko jednej książki. Tłumaczy to brak wybitnych tekstów zrywających z konwencją
sprawozdania. W badaniach uwzględniłam także teksty interlokucyjne himalaistów [Okupnik,
2003], tworzone we współpracy z dziennikarzami, w których w roli „odpowiadających” występują Jerzy Kukuczka i Wanda Rutkiewicz. Pierwotnie były to teksty mówione, powstające
w dialogu, w tytułach bądź podtytułach nazywane rozmowami, wywiadem-rzeką. W obiegu
czytelniczym funkcjonują jako zapisy rozmów utrwalonych wcześniej na taśmie magnetofonowej. Ważna rola przypada w niej dziennikarzowi zadającemu pytania, dbającemu o kompozycję
tekstu i nadającemu wywiadowi ostateczny kształt. Tę formę odtwarzania autobiograficznego
himalaiści wybierali z pragmatycznych względów – braku czasu na pisanie książek. Jeszcze
inny problem pojawił się w związku z tekstem Samotny rejs „Opty” napisanym przez Leonida
i Stanisława Teligów, łączącym cechy autobiografii i biografii. Za Lejeune’em można ten tekst
nazwać „autobiografią apokryficzną” [Lejeune, 2001, s. 159]. W książce zamieszczone zostały
prywatne listy, odpowiedzi na ankiety, wspomnienia osób znających Leonida Teligę, jego wiersze.
Tekst autobiograficzny jest przytaczany in extenso, potem biograf i zarazem aktualny narrator
(Stanisław Teliga) go komentuje, uzupełnia, poprawia i wydłuża. Wolą Leonida Teligi było, żeby
po jego śmierci na podstawie rękopisów i materiałów została wydana książka. Do druku miał ją
przygotować pisarz Wojciech Żukrowski. Tak się jednak nie stało – redaktorem został Stanisław
Teliga, brat żeglarza. Kulisy tej historii odsłoniła po prawie 30 latach Anna Dębska [2000].
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach autobiograficznych sportowców...
65
1998, s. 7]. Warunkiem koniecznym do ich uprawiania jest izolacja społeczna,
oderwanie od wielkich zbiorowisk. Izolacja społeczna jest czymś innym niż
samotność fizyczna.
W przypadku żeglarzy opływających świat czy pokonujących jakąś trasę
w pojedynkę, np. podczas regat transatlantyckich, określenie „samotny” jest
trafne [Nowacki, 2002, ss. 7-25; Urbańczyk, 1998, ss. 7-10; Urbańczyk, 1999, ss.
159-174]. Inaczej przedstawia się to w odniesieniu do alpinistów i himalaistów.
W historii polskiego himalaizmu nie było osób samotnie wyruszających w wysokie góry, zawsze organizowano wyprawy zespołowe. Himalaiści niezwykle
rzadko zdobywali szczyty samotnie [Kiełkowski, 2003b, s. 495; Matuszyk, 1993,
ss. 74-80]. Wyjątek stanowili Jerzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki. Podobnie było
w przypadku zdobywania biegunów przez Polaków [Kiełkowski, 2003a, s. 352].
Pierwszą wyprawę (o charakterze sportowym) na biegun północny Marek Kamiński odbył w towarzystwie Wojciecha Moskala – nie był więc de facto sam.
Sporty samotnicze, jak widać, można uprawiać w małych grupach.
Izolacja od świata podczas uprawiania sportów samotniczych jest dobrowolna. Głównym motywem podejmowania wielu ryzykownych przedsięwzięć
przez sportowców samotników jest potrzeba samorealizacji. W uprawianie tych
sportów wkalkulowane jest ryzyko, ich istotą jest poszukiwanie i doznawanie
silnych emocji, autoafirmacja [Russell, 2005, s. 2]. Samotnik ma okazję do
sprawdzenia siebie, wykroczenia poza granice własnych fizycznych i psychologicznych możliwości.
2. Teksty autobiograficzne sportowców samotników
O skrajnych przeżyciach i samopoznaniu sportowcy samotnicy piszą w swoich
autobiografiach, dziennikach podróży, pamiętnikach, reportażach, opowiadają
w wywiadach. Doświadczenie samotności i pustki prowadzi do odkrycia przez
nich nowej, bardziej duchowej tożsamości. Teksty te są czymś więcej niż tylko
dokumentami ich zmagań. Poza tym samotnicy czerpią ze wzorów literackich, ich
teksty są „literacko kodowanymi” opowieściami [Kasperski, 2001, s. 14], których
nie można odczytywać w oderwaniu od kontekstu literackiego i kulturowego.
We współczesnym literaturoznawstwie nie ma jednej teorii autobiografii.
Do dziś trwają spory na temat przynależności tekstów autobiograficznych
do literatury. W anglosaskiej systematyce non-fiction wszelkie autobiografie
i pamiętniki zaliczane są do piśmiennictwa, a nie do literatury [Cieński, 1992,
s. 21]. Trudno się z tym podziałem nie zgodzić, mając na względzie autobiografie polskich sportowców samotników: żeglarzy (Krzysztofa Baranowskiego,
Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz, Teresy Remiszewskiej, Leonida Teligi, Andrzeja Urbańczyka), himalaistów (Anny Czerwińskiej, Jerzego Kukuczki, Wojciecha
66
M a ł g o r z ata O k u p n i k
Kurtyki, Tadeusza Piotrowskiego, Wandy Rutkiewicz) czy kontrowersyjnego
polarnika i podróżnika Marka Kamińskiego. Samotnicy nie zajmują się zawodowo twórczością literacką, ich pisarstwo rodzi się z potrzeby pisania o sobie
i swoich dokonaniach. Zdarza się, że niektórzy z nich są autorami jednej książki.
W pewnym sensie tłumaczyłoby to brak wybitnych tekstów. Wyjątek stanowią:
Leonid Teliga (tłumacz prozy marynistycznej, dziennikarz), Krzysztof Baranowski
(ceniony reportażysta) i Andrzej Urbańczyk (autor ponad 30 książek, członek
Stowarzyszenia Pisarzy Polskich).
Phillippe Lejeune, jeden z najwybitniejszych znawców i badaczy autobiografii, przekonuje, że badanie narracji autobiograficznych powinno uwzględniać
takie zagadnienia, jak analiza treści, techniki narracyjne i styl. Według niego,
autobiografie są „społecznymi środkami międzyludzkiego porozumienia”
[Lejeune, 2001, s. 18].
3. Autobiografia samotnika jako przedmiot badań naukowych
Badanie narracji autobiograficznych może stwarzać trudności metodologiczne.
Nie umniejsza ich bogata literatura dotycząca autobiografizmu i autobiografii,
ujmująca ten fenomen kulturowy z różnych perspektyw: literaturoznawczej
[Czermińska, 2000; Lejeune, 2001], psychologicznej [Femiak, 2007, ss. 76-81]
czy socjologicznej [Giza 1991; Włodarek, Ziółkowski, 1990]. Wielkie osiągnięcia
w analizie autobiografii mieli socjolodzy. Powszechnie znane są zasługi Floriana Znanieckiego, który wprowadził do socjologii tzw. metodę dokumentów
osobistych. Dokumentom osobistym: listom, pamiętnikom, wypowiedziom
pisemnym na określone tematy, przyznał rangę źródeł naukowych. Znaniecki
nie sformułował żadnych procedur badawczych, które służyłyby analizie socjologicznej autobiografii. Zdaniem Hanny Palskiej, badania socjologiczne, takie
jak analiza konstruktywna (polegająca na studiowaniu wielu autobiografii pod
kątem określonej teorii socjologicznej), egzemplifikacja (polegająca na zilustrowaniu pewnych hipotez przykładami z autobiografii) czy typologia (polegająca
na ustaleniu pewnych typów osobowości, wzorów życia w różnych społecznościach), powinna poprzedzać analiza treści [Palska, 1999, ss. 161-176]. Można
ją przeprowadzić za pomocą narzędzi zapożyczonych z teorii literatury. Badacz
powinien zwrócić uwagę na kilka kwestii. Istotne jest określenie gatunku literackiego, gdyż każdy gatunek ma inną strukturę narracji, zakłada inny sposób
opowiadania o sobie i o świecie. W każdym gatunku inny jest dystans autora-narratora do prezentowanej rzeczywistości (problem różnej obecności „ja”
w tekście) oraz inny stosunek wypowiedzi do czasu społecznego. Inaczej to
wygląda w pamiętniku (gdzie jest duży dystans wobec świata zewnętrznego,
wspomnienie pisane jest z perspektywy dłuższego czasu), autobiografii (z za-
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach autobiograficznych sportowców...
67
pisem mającym charakter wyznania, skoncentrowanym na historii osobowości
jednostki) i dzienniku (pisanym na bieżąco, spontanicznie, bez dystansu do
wydarzeń). Dziennik, w przeciwieństwie do innych gatunków, nie ma wstępu
i zakończenia, nie ma z góry założonej formy. Badacz winien zwrócić uwagę
również na proporcje między opowiadaniem i opisem. Opowiadanie oznacza
diachroniczność tekstu, opis – synchroniczność.
Wymienione sposoby analizy treści mogą być przydatne w pracy socjologa,
ponieważ odsłaniają nie tylko jednostkowe, ale także społeczne przyczyny
konstruowania takiej, a nie innej wizji rzeczywistości. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz w 1978 r. wydała książkę Pierwsza dookoła świata, będącą kroniką rejsu (periegezą). Żeglarka prowadzi narrację w czasie przeszłym, unika
bardziej osobistych wypowiedzi. Potraktowała samotny rejs jako obowiązek
patriotyczny, możliwość przeżycia wielkiej przygody za przyzwoleniem komunistycznych władz PRL, dla których jej wyczyn sportowy, czyli opłynięcie Ziemi
po raz pierwszy przez kobietę, miał znaczenie polityczne. Znana himalaistka
Anna Czerwińska w 1986 r. była naocznym świadkiem tragedii, jaka rozegrała
się na K2 (wśród 13 ofiar było 3 Polaków). W 1990 r. wydała książkę Groza
wokół K2. Wybrała formę reportażu, który dawał jej większe możliwości obiektywnego opisania zdarzeń. Przedstawiła rekonstrukcję wypadków, dołączyła
wywiady przeprowadzone ze świadkami tragedii. Istniało wówczas społeczne
zapotrzebowanie na tego typu publikację, rozgorzała publiczna dyskusja na
temat etyki w środowisku himalaistów. Od takiej odpowiedzialności wolny był
Marek Kamiński, autor dzienników Moje bieguny [1998]. W swoim pisarstwie
Kamiński nie był krępowany żadnymi konwencjami, codzienne zapisy miały
oddać nastrój chwili, w jego notatkach brakuje pogłębionej refleksji nad sobą
i otaczającym światem.
Wszystkie teksty, mimo zróżnicowania gatunkowego, mają charakter narracyjny. Pojęcia narracji nie wolno zawężać do jej literaturoznawczego znaczenia.
4. Narracja i tożsamość
Pojęcie narracji jest obecnie wykorzystywane w wielu dyscyplinach naukowych,
przez badaczy różnych orientacji zajmujących się współczesną kulturą. Mówi
się o „zwrocie narratywistycznym” [Burzyńska, 2004, ss. 7-27] w naukach
humanistycznych. We współczesnych dyskusjach toczonych przez przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych wokół kategorii narracji przewijają się dwa
sposoby jej rozumienia. W pierwszym, tradycyjnym filologicznym narrację
ujmuje się jako strukturę określonego typu tekstów, „wypowiedź monologową
prezentującą ciąg zdarzeń uszeregowanych w jakimś porządku czasowym, po-
68
M a ł g o r z ata O k u p n i k
wiązanych z postaciami w nich uczestniczącymi oraz ze środowiskiem, w którym
się rozgrywają” [Sławiński, 1989a, s. 303]. Narracja może przybierać postać
opowiadania lub opisu. Podkreślony zostaje tu jej językowy charakter.
W drugim, szerszym rozumieniu narrację postrzega się nie przez pryzmat
tekstu, ale tożsamości jednostki, której ma ona być konstytutywnym składnikiem.
Narracja nie jest zatem strukturą tekstu kulturowego (bajki, fikcji literackiej, mitu),
ale strukturą ludzkiego poznania i rozumienia. Jej funkcją jest ujmowanie naszego
życia (wraz z procesami i zdarzeniami zachodzącymi w świecie) w całościowe
struktury sensu. Warto zauważyć, że takie rozumienie narracji pojawia się zawsze
tam, gdzie stawiane są pytania o tożsamość człowieka. Ujęcie to jest nazywane
„narracyjną koncepcją tożsamości jednostki” [Rosner, 2003].
„Tożsamość narracyjna”, według Paula Ricoeura, oznacza konieczność
opowiadania w procesie ustanawiania własnej tożsamości [Ricoeur, 2008, ss.
353-354; Mamzer, 2007, s. 53]. Pisanie autobiografii jest jednym z najważniejszych sposobów narracyjnego konstruowania tożsamości i strategią budowania
„ja”. Historie życia opowiadane m.in. przez sportowców samotników stają się
bardziej zrozumiałe, gdy stosuje się do nich wzorce narracyjne zapożyczone
z innych tekstów – z historii bądź fikcji literackiej.
5. Sportowe działanie i rytuał przejścia
Niektórzy badacze przekonują, że struktura narracyjna tekstów sportowców
samotników jest podobna do struktury bajki magicznej [Szpilka, 1997, s. 135].
Opis wyczynu sportowego (zdobycia szczytu, bieguna, przepłynięcia oceanu)
przypomina opis rytuału przejścia. Według Arnolda van Gennepa, każdy obrzęd
przejścia składa się z trzech faz: wyłączenia (separacji), okresu przejściowego
(marginalnego) i włączenia (integracji) [van Gennep, 2006]. Samotnik także
przechodzi przez te trzy etapy. Podczas pierwszego etapu separuje się od społeczeństwa, wyłącza z codziennego życia, np. podczas aklimatyzacji w górach czy
w czasie rejsu. Fazą przejścia jest dokonanie wyczynu sportowego – zdobycie
szczytu, bieguna, przepłynięcie oceanu, opłynięcie przylądka itd. Ich osiągnięcie wiąże się zawsze z jakimś początkiem, nowym życiem, odmianą. Biegun,
szczyt górski to limes, granica nie tylko geograficzna, ale przede wszystkim
antropologiczna. Pokonywanie drogi przedstawiane jest jako oczyszczające
misterium2.
Normalne, przeciętne życie w przestrzeni społecznej wypełnia pogoń za czymś nieokreślonym, bezsensowny chaos, anarchia aksjologiczna; to wszystko budzi w sportowcach samotnikach tęsknotę za odmianą losu. Droga i przemieszczanie się w jednolitej przestrzeni nie są
nacechowane monotonią, ale spokojem, harmonią i ładem aksjonormatywnym. Bycie w drodze
wiąże się zawsze z jakimś początkiem, nowym życiem, odmianą. Polarnik Marek Kamiński pisze
o pokonywaniu drogi jako oczyszczającym misterium: „Po tylu dniach nadziei i zwątpienia, euforii
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach autobiograficznych sportowców...
69
Potem następuje powrót z wyprawy, powrót do społeczeństwa. Każdy, kto
wziął udział w obrzędzie przejścia, powraca do swojego środowiska pod nową
postacią, ma inny status. Odnosi się to również do samotników. Ich tożsamość
zmienia się pod wpływem nowych doświadczeń [Aufmuth, 1986, ss. 188-211].
Uprawianie sportów samotniczych, zwłaszcza wspinaczki wysokogórskiej, ma
wymiar doświadczenia granicznego [Jaspers, 1978, ss. 186-242]. Alpiniści piszą
o różnych spotkaniach ze śmiercią: transgresji (nazywanej zespołem wrażeń
„spoza ciała” – OBE), deterioracji, wypadkach własnych lub partnerów wspinaczki (np. Jerzy Kukuczka w 1986 r. stracił podczas zejścia z K2 przyjaciela
i partnera wspinaczki Tadeusza Piotrowskiego), odnajdywaniu na szlaku zwłok
zaginionych alpinistów [Okupnik, 2006, ss. 127-133].
Schemat obrzędu przejścia może być zwielokrotniony. Dotyczy to żeglarzy,
którzy w czasie trwającego wiele miesięcy rejsu zatrzymywali się w różnych
portach i za każdym razem odbywali rytuał przejścia. Widać to w książkach
Leonida Teligi Samotny rejs „Opty” [1973] i Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz
Pierwsza dookoła świata [1979]. W tekstach żeglarzy można wyróżnić pięć
zasadniczych powtarzalnych elementów narracji:
− opis rejsu (podróży),
− wzmianki o ujrzeniu lądu na horyzoncie,
− odtworzenie momentu przybycia,
− relacja z pobytu w porcie,
− rytuały odjazdu, gesty pożegnania [Dietsche, 1984, ss. 111-112].
Elementy te, w wyżej wymienionym porządku, składają się na pewną sekwencję narracyjną. Żeglarze pokazują w ten sposób podobieństwo kolejnych
etapów podróży, odtwarzają rytm samotnego rejsu.
Narracje jako formy rozumienia rzeczywistości posiadają uniwersalną strukturę – bohater, mający określone intencje, np. ustanowienie jakiegoś rekordu,
napotyka na trudności, które w wyniku różnych zdarzeń zostają ostatecznie
przezwyciężone (bądź nieprzezwyciężone) [Trzebiński, 2002, s. 23]. „Tożsamość
narracyjna”, według Paula Ricouera, jest wypadkową spójności, jaką daje
kompozycja fabuły i niezgodności wywołanej przez różne perypetie [Ricoeur,
2003, s. 234]. W przypadku samotników przeszkodami mogą być warunki
atmosferyczne (sztormy, burze, lawiny itd.), awarie sprzętu, ale też choroba
(np. Leonida Teligi), wypadki, śmierć partnerów albo innych wspinaczy. Opisy
tych zdarzeń stanowią o niepowtarzalności ich tekstów.
i zwątpienia oto stoję przed Biegunem czysty jak łza. Nie ma we mnie niczego, co mąciłoby mój
spokój, a sumienie moje jest krystalicznie czyste jak jezioro górskie i kiedy w nie spojrzę, widzę
wszystko aż do dna. Jak noworodek stoję przed drzwiami i gdy przez nie przejdę, czas zacznie
się od nowa, rzeczy, które znam, będą inne. Tego, jak się tu znalazłem, nie potrafię objąć, jest
to niewyobrażalne” [Kamiński, 1998, s. 167].
70
M a ł g o r z ata O k u p n i k
6. Fenomenologia przestrzeni
Aktywność sportowa żeglarzy, himalaistów i polarników bierze swój początek z fascynacji przestrzenią, bezkresem. Samotnicy przemierzają bezludne
przestrzenie, izolują się od otoczenia, uciekając przed zgiełkiem cywilizacji.
Odzyskują tam spokój ducha, czują się bezpieczni, wolni, mogą świadomie
kierować swoim losem.
Dla nich przestrzeń jest tożsama z rozległym, pustym, otwartym, nieograniczonym obszarem, monotonnym krajobrazem, powierzchnią ukształtowaną
horyzontalnie (świat wodny i świat lodowy) bądź wertykalnie (góry). Mylne
jest twierdzenie, że statyczny opis panoram i form przestrzennych stanowi
dominantę ich utworów. Opisy geograficzne rzadko znajdują się na pierwszym
planie, najczęściej występują w rozproszeniu. Samotnicy piszą o szczytach
górskich, oceanach, biegunach jako przeciwnikach w walce sportowej.
W tekstach samotników można znaleźć opisy przestrzeni realnej, czasu
historycznego oraz losów jednostki w określonej rzeczywistości. Czytelnicy
poznają także ich przeżycia rozgrywające się w wewnętrznej przestrzeni i czasie
psychologicznym. Pierwszy sposób pisania ma wartość świadectwa (preferuje
go np. Jerzy Kukuczka, relacjonujący przebieg wypraw na kolejne ośmiotysięczniki [Kukuczka, 1995]), drugi natomiast – zwierzenia. Wyczyn sportowy staje
się dla niektórych pretekstem do podzielenia się z czytelnikiem rozmaitymi
refleksjami. Teresa Remiszewska [1975] i Marek Kamiński [1998] piszą np.
o swoich doznaniach estetycznych.
Powszechnie uważa się, że osoby uprawiające sporty wysokiego ryzyka
(zwłaszcza wspinaczkę wysokogórską i samotne żeglarstwo) częściej niż inni
sportowcy doznają silnych przeżyć duchowych [Murphy, White, 1995, ss.
63-73]. Nieograniczona przestrzeń wyzwala w człowieku różnego rodzaju doznania mistyczne, metafizyczne czy religijne. O górach zwykło się mówić jako
o przestrzeni szczególnej bliskości Boga. Przedstawia się je jako przestrzeń
sakralną – teosferę [Matuszyk, 1998, ss. 75-83; Rogowski, 1985; Ryn, 1993,
ss. 100-102]. W podobny sposób niektórzy polarnicy postrzegają Arktykę
i Antarktydę, wyprawa jest dla nich czasem pogłębionej refleksji teologicznej
[Kamiński, 1998].
Zakończenie
Teksty sportowców samotników można rozpatrywać jako osobny nurt w piśmiennictwie podróżniczym, nie tylko ze względu na nazwiska autorów. O ich
odrębności stanowi specyficzna struktura i tematyka (podobne opisy przeżyć
w ekstremalnych warunkach, doświadczenia samotności, bezkresnej przestrzeni
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach autobiograficznych sportowców...
71
i przejmującej ciszy) oraz narracyjny charakter. Pisząc autobiografię, dziennik czy
pamiętnik, sportowiec samotnik dąży do samopoznania. Tożsamość nigdy nie
jest czymś danym. Jest konstruowana w toku narracji. Lektura tekstów autobiograficznych samotników jest ciekawym i wartościowym poznawczo zajęciem,
pozwala poznać motywację osób podejmujących wielkie ryzyko i niezwykłe
wyzwania. Analiza treści może stanowić wstępny, propedeutyczny i wyjaśniający
etap w procesie poznania i rozumienia przekazu sportowca samotnika.
Literatura
Aufmuth Ulrich (1989). Sport und Risiko. Das Beispiel des Extrembergsteigens. W: Dietrich Knut, Heinemann Klaus (red.), Der nichtsportliche Sport. Beiträge zum Wandel
im Sport. Schorndorf: Verlag Karl Hofmann, ss. 120-135.
Aufmuth Ulrich (1986). Risikosport und Identitätsbegehren. W: Gerd Hortleder, Gunter
Gebauer (red.), Sport – Eros – Tod. Frankfurt am Main: Suhrkamp, ss. 188-215.
Bouet Michel (1968). Signification du sport. Paris: Editions Universitaires.
Burzyńska Anna (2004). Kariera narracji. O zwrocie narratywistycznym w humanistyce.
W: Włodzimierz Bolecki, Ryszard Nycz (red.), Narracja i tożsamość (II). Antropologiczne problemy literatury. Warszawa: IBL PAN, ss. 7-27.
Chojnowska-Liskiewicz Krystyna (1979). Pierwsza dookoła świata. Gdańsk: Wydawnictwo Morskie.
Cieński Andrzej (1992). Pamiętniki i autobiografie światowe. Wrocław: Ossolineum.
Czermińska Małgorzata (2000). Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie. Kraków: Universitas.
Czerwińska Anna (1990). Groza wokół K2. Warszawa: Wydawnictwo SiT.
Dębska Anna (2000). Samo życie. Wyszków: Edytor.
Dietsche Petra (1984). Das Erstaunen über das Fremde. Vier literaturwissenschaftliche Studien zum Problem des Verstehens und der Darstellung fremder Kulturen.
Frankfurt am Main: Verlag Peter Lang.
Femiak Joanna (2007). Autobiografie polskich sportowców samotników w perspektywie psychologii narracji. W: Jerzy Kosiewicz (red.), Społeczne i kulturowe wartości
sportu, Warszawa: AWF, ss. 76-81.
Gennep Arnold van (2006). Obrzędy przejścia. Systematyczne studium ceremonii, tłum.
B. Biały. Warszawa: PIW.
Giza Anna (1991). Życie jako opowieść. Analiza materiałów autobiograficznych w perspektywie socjologii wiedzy. Wrocław: Ossolineum.
Jaspers Karl (1978). Sytuacje graniczne, tłum. M. Skwieciński. W: Roman Rudziński
(red.), Jaspers. Warszawa: Wiedza Powszechna, ss. 186-242.
Kamiński Marek (1998). Moje bieguny. Dzienniki z wypraw 1990-1998. Gdańsk: Ideamedia.
Kasperski Edward (2001). Autobiografia. Sytuacja i wyznaczniki formy. W: Hanna
Gosk, Andrzej Zieniewicz (red.), Autobiografizm – przemiany, formy, znaczenia.
Warszawa: Elipsa, ss. 9-34.
Kiełkowski Jan (2003a). Polarnictwo. W: Małgorzata Kiełkowska, Jan Kiełkowski (red.),
Wielka encyklopedia gór i alpinizmu. T. 1. Katowice: Stapis, s. 352.
Kiełkowski Jan (2003b). Wspinaczka samotnie. W: Małgorzata Kiełkowska, Jan Kiełkowski
(red.), Wielka encyklopedia gór i alpinizmu. T. 1. Katowice: Stapis, ss. 495-498.
72
M a ł g o r z ata O k u p n i k
Kiełkowski Jan, Kiełkowska Małgorzata (2003). Alpinizm. W: Małgorzata Kiełkowska, Jan
Kiełkowski (red.), Wielka encyklopedia gór i alpinizmu. T. 1. Katowice: Stapis, s. 21.
Kukuczka Jerzy (1995). Mój pionowy świat, czyli 14 x 8000 metrów. Londyn – Kraków: AT.
Lejeune Philippe (2001). Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, tłum.
W. Grajewski i in. Kraków: Universitas.
Lipoński Wojciech (1987). Sporty samotnicze;. W: Wojciech Lipoński, Humanistyczna
encyklopedia sportu. Warszawa: Wyd. SiT, s. 316.
Mamzer Hanna (2007). Narracyjne formy tożsamości. W: Hanna Mamzer (red.), W poszukiwaniu tożsamości. Humanistyczne rozważania interdyscyplinarne. Poznań:
UAM, ss. 47-57.
Matuszyk Andrzej (1998). Humanistyczne podstawy teorii sportów przestrzeni (na
przykładzie alpinizmu). Kraków: AWF.
Matuszyk Andrzej (1993). Sporty wspinaczkowe w polskich encyklopediach sportu.
W: Andrzej Matuszyk (red.), Materiały z teorii i dydaktyki sportów wspinaczkowych.
Kraków: AWF, ss. 67-89.
Murphy Michael, White Rhea A. (1995). In the Zone. Transcendent Experience in Sport.
New York: Penguin Books.
Nowacki Marek (2002). Uwarunkowania aktywności żeglarskiej. Poznań: AWF.
Okupnik Małgorzata (2006). Spotkania ze śmiercią w górach. Wyznania polskich himalaistów. W: Jacek Kolbuszewski (red.), Problemy współczesnej tanatologii. Medycyna
– antropologia kultury – humanistyka. T. X. Wrocław: WTN, ss. 127-133.
Okupnik Małgorzata (2005). Autobiografie polskich sportowców samotników. Gniezno:
TUM.
Okupnik Małgorzata (2004). Piętno ryzyka? Teksty autobiograficzne sportowców
samotników na lekcjach języka polskiego. W: Zbigniew Dziubiński (red.), Edukacja
poprzez sport. Warszawa: SALOS RP, ss. 466-477.
Okupnik Małgorzata (2003). Nie kończące się opowieści. O tekstach interlokucyjnych
polskich himalaistów. W: Lucyna Rożek, Szczepan Jabłoński (red.), Kultura tworzona
w dialogu cywilizacji Europy. Częstochowa: WSP, ss. 401-408.
Opaschowski Horst W. (2000). Xtrem. Der kalkulierte Wahnsinn. Extremsport als Zeitphänomen. Hamburg: B.A.T. Freizeit-Forschungsinstitut.
Palska Hann (1999). Badacz społeczny wobec tekstu. W: Henryk Domański, Krystyna
Lutyńska, Andrzej Rostocki (red.), Spojrzeniee na metodę. Studia z metodologii badań
socjologicznych. Warszawa: IFiS PAN, ss. 161-176.
Remiszewska Teresa (1975). Z goryczy soli moja radość. Opowieść o samotnym rejsie
Komodorem przez Atlantyk. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Ricoeur Paul (2008). Czas i opowieść. Tom 3: Czas opowiadany, tłum. U. Zbrzeźniak.
Kraków: Wydawnictwo UJ.
Ricoeur Paul (2003). O sobie samym jako innym, tłum. B. Chełstowski. Warszawa: PWN.
Rogowski Roman (1985). Mistyka gór. Wrocław: WKA.
Rosner Katarzyna (2003). Narracja, tożsamość i czas. Kraków: Universitas.
Russell J. S. (2005). The Value of Dangerous Sport. Journal of the Philosophy of Sport,
nr 32.
Ryn Zdzisław (1993). Z doznań psychicznych wspinaczy samotnych. W: Andrzej Matuszyk (red.), Materiały z teorii i dydaktyki sportów wspinaczkowych. Kraków: AWF,
ss. 91-104.
Sławiński Janusz (1989a). Narracja. W: Michał Głowiński (red.), Słownik terminów
literackich. Wrocław: Ossolineum.
Sport, narracja i tożsamość. O tekstach autobiograficznych sportowców...
73
Sławiński Janusz (1989b). Podróż. W: Michał Głowiński (red.), Słownik terminów literackich. Wrocław: Ossolineum.
Szpilka Wiesław (1997). Wspinać się na górę Giewont. Konteksty, nr 1-2, ss. 133-137.
Teliga Leonid (1973). Samotny rejs „Opty”, zebranie materiału i przygotowanie do
druku Stanisław Teliga. Gdańsk: Wydawnictwo Morskie.
Trzebiński Jerzy (2002). Narracyjne konstruowanie rzeczywistości. W: Jerzy Trzebiński
(red.), Narracja jako sposób rozumienia świata. Gdańsk: GWP, ss. 17-42.
Urbańczyk Andrzej (1999). Propozycja definicji pojęć: jacht, jachting, jachting samotny,
jachting samotny oceaniczny, żeglarz, żeglarz samotny, żeglarz samotny oceaniczny.
Rocznik Naukowy AWF w Krakowie, nr 28, ss. 159-174.
Urbańczyk Andrzej (1998). Polski samotny jachting oceaniczny 1936-1996. Kraków:
AWF.
Włodarek Janusz, Ziółkowski Marek (red.) (1990). Metoda biograficzna w socjologii.
Warszawa – Poznań: PWN.
C z ę ś ć II
Media w sporcie i o sporcie
Ryszard Necel
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu
telewizyjnych widowisk sportowych
Wstęp
W historii telewizyjnych widowisk sportowych dziennikarz sprawozdawca zawsze był ich nieodzownym elementem. Pierwszym etapem związku szklanego
ekranu ze sportem była realizacja pokazów sportowych w telewizyjnym studio,
gdzie dziennikarz dokonywał krótkiego wprowadzenia, omawiał daną dziedzinę
sportu i dyskutował z zaproszonymi gośćmi. Przełom stanowiło wykorzystanie
wozu transmisyjnego, dzięki któremu można było pokazać rozgrywki sportowe
jako wydarzenie dokonujące się bezpośrednio na naszych oczach1. Jednak
nowe możliwości wizualnej prezentacji to nie wszystko. To na dziennikarzu
spoczywało bowiem podtrzymywanie wśród coraz większej rzeszy telewidzów
napięcia i widowiskowości związanej z bezpośrednim przekazem. Do dziś kamera rejestruje jedynie grę, a do dziennikarza należy przedstawienie tego, co
widzimy na ekranie, w formie dającej się opowiedzieć historii.
Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację, w której transmisja sportowa jest
pozbawiona dziennikarskiego komentarza – odbieramy wizualną projekcję,
a jedynym bodźcem audialnym, jaki dociera do odbiorcy, jest stadionowy
szum. W rzeczywistości rzadko mamy do czynienia z tego typu komunikatem
telewizyjnym, który pozbawiłby telewidza przyjemności odbioru. Dlaczego
Historię telewizyjnych widowisk sportowych, szczególnie w kontekście pracy dziennikarskiej, opisuje Bogdan Tuszyński w książce pt. Telewizja i sport, Polska Oficyna Wydawnicza
„BGW”, Warszawa 1996.
78
Ryszard Necel
więc w transmisjach telewizyjnych tak ważne są akty werbalne? Odpowiedź
na to pytanie daje Marek Hendrykowski, pisząc o przekazie telewizyjnym jako
o „wielokodowej strukturze słowno-obrazowej”, przedstawiając przy tym możliwe warianty obecności słowa w telewizji – od prymatu obrazu, przez równorzędność obrazu i słowa, aż do dominacji słowa nad obrazem będącym jedynie
„wizualną watą” [Hendrykowski, 2005, ss. 274-275]. Relacja sportowa jest
niewątpliwie gatunkiem, w którym mamy do czynienia z nadrzędnością obrazu,
przy czym słowo wypowiadane przez komentatora, dziennikarza sportowego
nie pełni jedynie roli służebnej, lecz ma w sobie potencjał kreowania znaczeń.
Hendrykowski tak pisze o relacji słowo – obraz, gdy nadrzędna jest warstwa
wizualna: „ani jeden, ani drugi czynnik nie jest samowystarczalny znaczeniowo,
oba uzupełniają się na zasadzie sprzężenia zwrotnego, współtworząc razem
strukturę semantyczną komunikatu” [tamże, s. 274]. Telewizyjne widowisko
sportowe musi uwzględniać, poza tym, co widać, również komunikat o charakterze werbalnym, gdyż niesie on za sobą znaczenie, a tym samym pozwala
widzowi czerpać przyjemność odbioru.
Telewidz ma do czynienia jedynie z wizualną reprezentacją – obrazem,
który nigdy nie odda w pełni atmosfery stadionu. Status kibica siedzącego na
stadionie jest zupełnie inny niż tego, który doświadcza sportowego widowiska
za pośrednictwem ekranu. Ten pierwszy staje się częścią widowiska, bierze
w nim bezpośredni udział, a jego uwaga skupia się na realnym wydarzeniu.
Drugi natomiast odbiera obraz, który stanowi jedynie pochodną prawdziwej
stadionowej rozgrywki. Podstawowym celem komentatora jest więc doprowadzenie widza do identyfikacji z zawsze niedoskonałym obrazem gry. Margaret
Morse pisze: „Widz telewizyjny, któremu trzeba powiedzieć, co ogląda, jaki to
rodzaj pojedynku, musi zostać zachęcony do identyfikacji z określonym obrazem” [Morse, 2003, s. 40]. Oznacza to, że nie można zredukować widowiska
sportowego jedynie do warstwy wizualnej lub werbalnej. Dopiero odpowiednia
kompilacja tych „dwóch światów”, za których współgranie odpowiedzialny jest
komentator sportowy, tworzy prawdziwy spektakl telewizyjny.
Głównym celem niniejszego artykułu jest zatem próba określenia roli
dziennikarza komentatora jako nieodzownego i istotnego elementu widowiska
sportowego. Pełni on dwie funkcje: po pierwsze, jest odpowiedzialny za relację
z widzem – jako partner lub ten, któremu widz powierzył władzę spoglądania,
po drugie, jego zadaniem jest nie tylko relacjonowanie gry, tego, co widzimy
na ekranie, ale także bycie narratorem, który umieszcza spektakl w szerszym
kontekście i nadaje mu znaczenie wychodzące poza ramy „tu i teraz” pojedynczej gry.
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu telewizyjnych widowisk...
79
1. Komentator jako pośrednik między widzem a spektaklem
To, co dzieje się na ekranie, jest oczywiście rozgrywką, która toczy się specjalnie
dla odbiorcy, ma wzbudzić jego zainteresowanie. Organizatorzy spektaklu oraz
nadawcy, czyli świat mediów, są zainteresowani tym, aby prezentowana na
ekranie gra była na tyle interesująca, by osiągnąć jak największą oglądalność.
Bowiem im więcej ludzi znajduje się przed telewizorami, tym większe wpływy
z reklam, a tym samym zysk nie tylko dla stacji telewizyjnej, ale i danej dyscypliny sportu czy klubu sportowego. Zdaniem Daniela Dayana i Elihu Katza, każde
wydarzenie telewizyjne, w tym również widowisko sportowe, jest wynikiem
współdziałania trzech podmiotów: organizatorów, nadawców oraz widowni,
która owym wydarzeniem musi być zainteresowana. „Jeżeli wydarzenie ma
okazać się telewizyjnym sukcesem, każdy z partnerów musi czynnie wyrazić
swą zgodę oraz poczynić istotne inwestycje w postaci poświęconego czasu
i innych zasobów” [Dayan, Katz, 2008, s. 107]. Zatrzymajmy się na chwilę nad
rolą, jaką w tworzeniu spektaklu ma do odegrania nadawca, w tym przypadku
telewizja. Pomijając sferę wizualnego przedstawienia sportowej rozgrywki,
bardzo istotną funkcję spełnia dziennikarz komentator, który relacjonując na
żywo sportowe rozgrywki, pośredniczy między widzem a spektaklem. Odbiorca nigdy nie jest pozostawiony sam sobie, zawsze towarzyszy mu telewizyjny
spiker. W ciągu 90 minut staje się on głównym rzecznikiem dwóch podmiotów:
nadawcy (rozumianego jako instytucja telewizji) oraz odbiorcy. Komentator
jest zatem odpowiedzialny za wizerunek danej stacji – tworzy go poprzez
wiarygodny, profesjonalny komentarz. Ponadto reprezentuje interesy telewidza, wyrażając jego odczucia: radość ze zdobytej bramki lub niezadowolenie
z nudnego przebiegu gry. Można powiedzieć, że to „nasz człowiek” w rzeczywistości zapośredniczonej medialnie, który ma wpływ na jej kształtowanie,
czego odbiorca jest pozbawiony.
2. Komentator, czyli ten, który widzi więcej
W relacji widz – komentator na uwagę zasługuje kwestia władzy. Nawiązując do
modelu panoptikonu Michela Foucaulta, obrazującego dysproporcje w posiadaniu władzy, realizującej się w możliwości patrzenia, obserwowania widowiska
[Foucault, 1998, ss. 191-220], można powiedzieć, że dziennikarz komentator
znajduje się w samym centrum widowiska sportowego. W architekturze stadionu jego stanowisko umieszczone jest tak, aby mógł dostrzec jak najwięcej
elementów gry. Z pomocą przychodzą również liczne kamery umieszczone
w różnych miejscach, aby żeby żaden moment sportowego widowiska nie
umknął uwadze nadawcy. Komentator wspierając się nowoczesnymi technikami
80
Ryszard Necel
realizacji obrazu, posiada władzę spoglądania, a nadawca decyduje, co obejrzy
telewidz, jak to zostanie pokazane i jak opowiedziane.
W klasycznym panoptikonie władza była sprawowana nad tymi, którzy byli
przedmiotem obserwacji. Telewizyjna relacja sportowa odbiega w tym momencie od modelu Foucalta, bowiem ci, którzy są obserwowani, czyli piłkarze
na boisku, bądź ogólnie tocząca się gra, nie podlegają bezpośredniej władzy
tego, który obserwuje. Media nie mają bezpośrednio wpływu na to, co dzieje
się na boisku – gra przebiegałaby według tych samych zasad, wynik meczu
nie uległby zmianie, gdyby oko kamery i dziennikarze nie byli obecni. Władza
spoglądania w pełni realizuje się dopiero w relacji przedstawiciele mediów
(dziennikarze, operatorzy kamer, realizatorzy) – telewidzowie. Ci ostatni mogą
jedynie polegać na tym, co jest przedstawiane na szklanym ekranie, co im
proponuje telewizyjny świat przedstawiony.
Podobną koncepcję odbiorcy, który traci na rzecz telewizji sporą część
swojej podmiotowości, przedstawił John Ellis. W jego książce Widzialne fikcje
to telewizja zamiast widza spogląda na świat, widz przekazuje swoją władzę
spoglądania, sytuując siebie w bezpiecznej przestrzeni domowej [Godzic, 2002,
ss. 44-45]. Oczywiście telewidz ma większe możliwości monitorowania samej
gry (powtórki akcji, zbliżenia itp.), jednak jest to spojrzenie pozbawione władzy
– władzy, którą straciliśmy na rzecz medialnych reprezentacji, w tym również
na rzecz komentatora. O tym, że dziennikarz widzi lepiej, świadczą wypowiedzi
dziennikarzy sportowych w trakcie relacji z meczów piłkarskich:
„Kuba przed chwilą atakował, ale wrócił i wślizgiem odebrał piłkę. Państwo
tego nie widzieliście”.
„Tego nie widać na ekranie, ale podoba mi się gra Maćka Żurawskiego”.
(Mecz Polska – Portugalia, Eliminacje Euro 2008, komentują: Dariusz Szpakowski
i Grzegorz Mielcarski)
„Nie było tego widać, ale my mamy tutaj powtórkę, w jakim szaleńczym tempie
wracał Tomasz Hajto”.
(Mecz Polska – Norwegia, Eliminacje MŚ 2002, komentują: Włodzimierz Szaranowicz,
Włodzimierz Lubański)2
Władza patrzenia, jaką posiada komentator, wykracza poza przedstawiony
odbiorcy obraz telewizyjny. Narracja opiera się również na wnikliwej obserwacji
i przekazaniu kibicom relacji z tych obszarów gry, których kamera nie zdołała uchwycić. Chcąc widzieć, dostrzegać pewne niuanse, których oko kamery nie dostrzegło,
a jednak istotne dla przebiegu gry, musimy polegać na spojrzeniu komentatora.
Cytowane w tekście fragmenty meczów piłkarskich pochodzą z kolekcji wydawanej przez
miesięcznik „Futbol.pl”
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu telewizyjnych widowisk...
81
3. Komentator jako wodzirej podtrzymujący uwagę telewidza
Poza władzą, ważnym aspektem relacji z widzem jest rola dziennikarza komentatora jako tego, który ma wzbudzić uwagę, zainteresowanie odbiorcy. Sam
obraz gry nie jest na tyle atrakcyjny, aby utrzymać przed telewizorami rzesze
kibiców. Britta Neitzel w artykule „Piłka nożna – grana i opowiadana” pisze,
że sport ten ze względu na stałą powtarzalność elementów jest dość nużący
[Neitzel, 2003, s. 258]. W trakcie meczu „stadionowa nuda” jest przezwyciężana przez rozmowy z innymi kibicami czy dopingowanie ulubionego zespołu.
Jak jednak wzbudzić zainteresowanie telewidza, który zwykle ogląda mecz
w domowym zaciszu i jak przekonać go, by nie zmieniał kanału? Komentator
będący swego rodzaju wodzirejem sprawia, że spektakl jest wart uwagi, pokazuje bowiem, jak my, telewidzowie mamy bawić się grą, w której sami nie
bierzemy udziału. Jaką przyjemność ma wzbudzić dany fragment przekazu
– czy jest to ekstaza radości po długo oczekiwanej bramce, czy rozczarowanie
po kolejnym straconym golu. Od początku do końca meczu komentator ma
utrzymywać widza w ciągłym napięciu, aby był on przekonany, że uczestniczy
w niesamowitym wydarzeniu.
4. Komentator jako partner telewidza
Albert Jawłowski pisze: „Osoba, która znalazła się na stadionie, włączona jest
w rytualną afirmację odbywającej się gry” [Jawłowski, 2007, s. 90]. Staje się
więc elementem pewnej wspólnoty. Rozmowy między kibicami, śpiewy, wspólne
skandowanie znanych wszystkim haseł, określone zachowania wobec kibiców
drużyny przeciwnej składają się na tę rytualną afirmację. Zupełnie innym doświadczeniem jest oglądanie meczu za pośrednictwem telewizji, gdyż widz jest
odizolowany od stadionowej afirmacji widowiska. Kibic siedzący przed ekranem
telewizora wchodzi w zupełnie inną relację – kontakt między nadawcą (dziennikarzem) a publicznością telewizyjną wytwarza specyficzną więź. Donald Hortonem i Richard Whole określają tę relację mianem związku paraspołecznego,
gdzie nadawca jest odpowiedzialny za wytworzenie „iluzji intymności” [Horton,
Wohl, 1997, ss. 63-69]. Inaczej mówiąc, komentator staje się partnerem, dobrze
znanym kolegą, który wprowadza nas w świat telewizyjnej gry, towarzyszy nam
w jej przebiegu, dzieląc się swoimi emocjami, wrażeniami i spostrzeżeniami.
Wymowny jest również często stosowany zwrot „proszę państwa”, mający podkreślić, że skierowany jest do określonego grona odbiorców, a nie w przestrzeń.
Jerzy Mrzygłód, jeden z najwybitniejszych polskich komentatorów telewizyjnych,
pisze: „Komentator musi być więc przyjaznym i życzliwym partnerem, który
82
Ryszard Necel
dyskretnie pomaga oglądać sportowe widowisko. I nie podnieca się za telewidza. Pomaga natomiast jemu przeżywać emocje. Choć czasem sam też musi
podnieść głos, wyrazić zachwyt, żal czy rozczarowanie, trafiając jednak w taki
sam nastrój telewidza” [Tuszyński, 1996, s. 284]. Budowanie iluzji intymności ma
stworzyć poczucie uczestnictwa w spektaklu. Przykładem może być Włodzimierz
Lubański, który na stanowisku spikera, po meczu Polska – Belgia, popłakał się
na antenie, tak wielką radość czuł z historycznego awansu reprezentacji do finałów Mistrzostw Europy [„Press”, 2008]. Komentator staje się więc partnerem,
z którym wspólnie doświadczamy sportowego widowiska, który wprowadza
widza w telewizyjny spektakl i pomaga mu wyrażać emocje.
Dziennikarz spełnia wobec telewidza wiele ról, a uchwycenie tych, moim
zdaniem, podstawowych pozwala ustanowić go głównym elementem struktury
widowiska, odpowiedzialnym za komunikowanie się z odbiorcą. Warto podkreślić, że medialnie zapośredniczone relacje z komentatorem opierają się jedynie
na aktach werbalnych, przy czym specyfiką pracy większości dziennikarzy telewizyjnych w nawiązywaniu kontaktu z widzem jest również korzystanie z mowy
ciała. Jak pisze Erwin Goffman: „Jednostka może przestać mówić, nie może
jednak przestać komunikować za pomocą ciała, zawsze przekazuje – właściwą
albo niewłaściwą – treść. Nie może nie przekazać nic” [Goffman, 2003, s. 143].
Komentator sportowy, który relacjonuje na żywo mecz, jest jedną z niewielu postaci telewizyjnych nawiązujących relację z telewidzem jedynie za pośrednictwem
aktów werbalnych. Wypowiadane słowo ma w pracy dziennikarza sportowego
dwojakie znaczenie. Z jednej strony pozwala ono utrzymać więź między odbiorcą
a nadawcą, z drugiej – nadaje znaczenie komentowanym wydarzeniom.
5. Komentator jako narrator widowiska
Wszechobecność narracji w praktykach dyskursywnych każe bliżej przyjrzeć
się różnym strategiom narracyjnym charakterystycznym dla telewizyjnych widowisk sportowych. Jednym z pierwszych, który dostrzegł w relacji sportowej
opowiadaną historię, był Roland Barthes. W Mitologiach analizuje on Tour
de France, odczytując go jako pewną fabułę, wielką epopeję [Barthes, 2000].
W analizach medialnych tekstów pojawia się problem z uchwyceniem strategii
narracyjnych, gdyż „robią one wrażenie gładkich i naturalnych” [Taylor, Willis,
2006, s. 71]. Chciałbym jednak podkreślić ich konwencjonalność, przedstawić
pewne utarte schematy, biorąc pod uwagę głównie kody werbalne. Mój brak
zainteresowania dyskursywną rolą elementów wizualnych wynika z tego, że:
po pierwsze, w centrum moich zainteresowań jest dziennikarz komentator,
który nie ma bezpośredniego wpływu na obraz pokazywany na ekranie; może
nadać mu odpowiednie znaczenie, ale nie decyduje o tym, co widać na ekranie.
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu telewizyjnych widowisk...
83
Po drugie, jak twierdzi Umberto Eco w Dziele otwartym, samo przedstawienie obrazu gry nie daje reżyserom, operatorom widowiska sportowego dużej
możliwości inwencji interpretacyjnej [Eco, 2008, s. 225]. W literaturze można
spotkać jeszcze bardziej krytyczne podejście do potencjału wizualnych reprezentacji sportowych rozgrywek. Margaret Morse twierdzi, że telewizyjny obraz
gry, ze swoimi powtórkami, przedstawieniami z różnych perspektyw tej samej
akcji, zniekształca, deformuje estetykę piłki nożnej: „Gra jako taka ulega znacznej deformacji wskutek przestrzennej kompresji oraz czasowego wydłużenia
i powtarzalności. Ostatecznym efektem owej deformacji jest uwypuklenie wyłącznie akcji oraz kontaktu ciała, ze szkodą dla »ogólnej geometrii rozgrywki«”
[Morse, 2003, s. 30]. Jeżeli obraz nie jest wystarczającym „mechanizmem”
budowania znaczeń, to jak funkcję narracyjną wypełnia dziennikarz komentator? Przedstawiając trzy możliwe strategie nadawania znaczeń telewizyjnej
rozgrywce sportowej, mam świadomość, iż nie wyczerpuję puli stosowanych
w tym zakresie dziennikarskich technik, a jedynie podkreślam potencjał interpretacyjny dziennikarzy relacjonujących sportowe przedstawienie.
6. Mecz piłkarski jako niekończąca się historia
Jedną ze strategii dyskursywnych jest ukazanie przez komentatora związku
jednostkowego meczu z szerszą perspektywą czasową. Mimo że mecz kończy
się tu i teraz, po upływie 90 minut wszystko jest już jasne, znamy wynik meczu,
to zadaniem dziennikarza jest pozbawienie widza przeświadczenia, że ma on do
czynienia z wydarzeniem jednostkowym. Dokonuje on tego na dwa sposoby. Po
pierwsze, opowiadanie o piłce nożnej jest zorientowane na przyszłość. Przykładem jest ocena szans naszej reprezentacji na wyjście z grupy eliminacyjnej po
nieudanym początku rozgrywek. Ze statystyczną dokładnością komentator stara
się przewidzieć dalsze losy narodowej jedenastki. Mecz jest opowiedziany jak
telenowela, która nigdy nie ma końca. Zbieżności serialu z telewizyjną reprezentacją sportu zauważają również Ava Rose i James Friedman: „Podobnie jak
w przypadku serialu konsumpcja sportu telewizyjnego nie może zostać określona na podstawie jednego programu. Każda gra postrzegana jest w stosunku
do całego sezonu rozgrywek, historii każdej dyscypliny sportu, rocznego cyklu
reprezentacji sportu w telewizji” [Rose, Friedman, 2003, s. 65].
Po drugie, strategie dyskursywne komentatora służą również zmianie sposobu postrzegania meczu – nie jako pojedynczego widowiska, ale jako wydarzenia
historycznego. Świadczą o tym poniższe przykłady:
„Rok temu ze stadionu Olimpijskiego w Monachium mówiłem »20 lat czekałem
na ten historyczny moment, kiedy polska piłka nożna odniosła wspaniały sukces«.
Proszę Państwa, tylko rok czekałem do największego sukcesu polskiego sportu”.
84
Ryszard Necel
(Mecz Anglia – Polska, Eliminacje MŚ 1974, komentuje Jan Ciszewski)
„Czterdziesty czwarty mecz na tym stadionie i pamiętamy te wszystkie ważne wydarzenia. Miejmy nadzieję, że ta dzisiejsza data będzie datą, do której
chętnie będziemy wracali”.
„Wspólnie, Włodek, robiliśmy na tym stadionie mecze pod wodzą Andrzeja
Strejlaua, Wojciecha Łazarka, Antoniego Piechniczka. Długi czas nie udawało
się, długi czas nie szło, aż teraz po latach”.
(Mecz Polska – Norwegia, Eliminacje MŚ 2002, komentują: Dariusz Szpakowski, Włodzimierz Lubański).
Ukazanie jednostkowego meczu w szerszej perspektywie czasowej pozwala
poczuć telewidzowi, że doświadcza on zdarzeń wyjątkowych, niecodziennych.
W pełni przejawia się kontrola telewizji nad znaczeniem przekazu, gdyż za pośrednictwem komentatora widz wyrwany jest z kontekstu życia codziennego
(dekontekstualizacja), a przez podkreślenie wartości historycznej bądź przyszłej
perspektywy widowisko jest postrzegane w nowym kontekście.
7. Panowanie nad emocjami jako panowanie nad znaczeniem
Komentator nadaje sens widowisku sportowemu również przez udramatyzowanie tego, co odbiorca widzi na ekranie. Ma to być przekaz pełen dramaturgii
i emocjonalnego podniecenia. Panowanie nad emocjami, odpowiednie ich
tonowanie jest w dużej mierze panowaniem nad znaczeniem. Dzięki temu momentami nużący mecz może stać się poprzez narrację pełną napięcia rywalizacją
o najwyższą stawkę. Kto w trakcie meczu jest odpowiedzialny za kreowanie
dramaturgii przekazu, jest widoczne, od kiedy relacje są prowadzone w duecie:
dziennikarz komentator i znany piłkarz ekspert. Piłkarz ma przeprowadzać
chłodne analizy wydarzeń w trakcie meczu, a komentator czuwać nad dramaturgią przekazu. Jeżeli gra toczy się w obrębie pola karnego, to mecz relacjonuje
komentator – jego podniesiony głos ma wtedy wyrażać napięcie, niepewność,
a czasami radość ze zdobytej bramki. Dopiero po emocjonalnym fragmencie
przekazu komentarz wygłasza ekspert, który w sposób spokojny analizuje ostatnie
sekundy gry. Poniższy fragment relacji obrazuje ten specyficzny podział ról.
Dariusz Szpakowski: „Gol, gol, Ebi Smolarek jak 20 lat temu jego ojciec”.
Ekspert: Grzegorz Mielczarski (ekspert): „Spokój naszego zespołu. Zaczęło się
od Kuby Baszczykowskiego, który wywalczył aut i później piłka od Macieja
Żurawskiego”.
(Mecz Polska – Portugalia, Eliminacje Euro 2008, komentują: Dariusz Szpakowski
i Grzegorz Mielczarski)
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu telewizyjnych widowisk...
85
8. O ważności informacji pozornie nieważnych
Ostatnim z mechanizmów sensotwórczych stosowanych przez dziennikarza
komentatora jest prowadzenie peryferyjnych rozmów w trakcie relacji na
żywo, czyli takich, które nie dotyczą bezpośrednio tego, co dzieje się na ekranie
i pozornie mają drugorzędne znaczenie dla tworzenia telewizyjnego widowiska
sportowego. D. Dayan i E. Katz określili je mianem „tekstualnych przedmieść
wydarzenia” [Dayan, Katz, 2008, s. 167]. Transmisja meczu piłki nożnej również
zawiera takie elementy narracyjne, jak choćby krótkie wywiady z piłkarzami
w przerwie meczu czy dyskusje w studiu telewizyjnym. Można do nich zaliczyć
także reportaże na temat przygotowań czy treningów odbywających się kilka
dni przed ważnym meczem (głównie podczas zgrupowań kadry narodowej).
Peryferyjne opowieści mają również miejsce w trakcie bezpośredniej transmisji
meczu, gdzie przybierają formę czegoś, co Eco nazwał gadaniną sportową, czyli
dyskursu o dyskursie prasowym [Eco, 1998, ss. 215-222]. Są to dodatkowe wątki
narracyjne niedotyczące bezpośrednio tego, co dzieje się na murawie, historie
zaczerpnięte z gazet bądź zasłyszane, które pozwalają oswajać chaotyczny obraz transmisji na żywo. Te rozmowy spełniają funkcję fatyczną – podtrzymują
kontakt z telewidzem, wypełniają nieznośną ciszę w czasie przerwy w grze
(faul, rzut wolny). Komentator wówczas opowiada krótkie historie na temat
piłkarza, który jest właśnie w obiektywie kamery. Na przykład w czasie meczu
eliminacyjnego Polska – Norwegia, gdy po udanej interwencji Jerzego Dudka
następuje krótka przerwa związana z wykonywaniem przez niego rzutu wolnego, pojawia się peryferyjna narracja na temat piłkarza:
Włodzimierz Szaranowicz: „Gdy go pytałem, czy cała sprawa Liverpoolu nie
wpłynie na jego koncentrację, mówił: »Niektórzy dziennikarze dziwili się, że
jestem smutny, ale ja koncentrowałem się na tym spotkaniu«”.
Włodzimierz Lubański (ekspert): „Tak go odebrałem, gdy widziałem go w Konstancinie”.
(Mecz Polska – Portugalia, Eliminacje Euro 2008, komentują: Dariusz Szpakowski
i Grzegorz Mielcarski)
Peryferyjne narracje to obudowywanie relacji sportowej dodatkowym tekstem pozwalającym kontrolować znaczenie. Dziennikarz sugeruje, jak widowisko ma być odczytane, przedstawiając dodatkowe, peryferyjne historie, dzięki
którym nadaje transmisji dodatkową wartość. Pomaga ocenić widowisko nie
tylko na podstawie tego, co widoczne na boisku, ale podsuwa inne kategorie
opisu: przedstawia piłkarza w odpowiednim świetle czy dzięki relacjom prasowym opisuje atmosferę panującą przed meczem. Przedstawianie dodatkowych
informacji, takich jak statystyki, sylwetki poszczególnych piłkarzy, dziennikarskie
86
Ryszard Necel
wspomnienia dotyczące innych meczów pełnią jeszcze jedną istotną funkcję
w relacji sportowej. Pomagają one widzowi w interpretacji zdarzeń obserwowanych na boisku, a tym samym bardziej go angażują w odbiór tego, co dzieje
się na ekranie. Jak piszą A. Rose i J. Friedman: „Podobnie jak w przypadku
telenoweli, program sportowy musi bezustannie dostarczać informacji na temat tła wydarzenia, aby odbiorca był w stanie nadać sens oglądanej akcji oraz
zaangażować się w proces interpretacji i spekulacji charakteryzujący odbiór
telewizyjnego sportu” [Rose, Friedman, 2003, s. 65].
Mecz piłki nożnej jest wydarzeniem transmitowanym na żywo, jest zatem
w dużej mierze nieprzewidywalny, jego przebiegu nie da się wyreżyserować.
Telewizja nie musi jednak zrzekać się bezpośredniego panowania nad znaczeniem, ponieważ dzięki komentatorowi prezentowana gra nabiera treści, staje
się opowiadaniem z określonym dla widza przekazem. Mecz piłki nożnej może
być np. opowiedziany jako wydarzenie o znaczeniu historycznym lub jako pełny
emocji pojedynek o najwyższą stawkę. Dziennikarz komentator staje się więc
jedynym, który tu i teraz sprawuje władzę nad tekstem, opanowuje chaotyczny
przekaz, nadając sens całemu widowisku.
Epilog
Jest 2005 rok. Sentymentalny relikt minionej epoki, na którym Polacy odnieśli
tyle zwycięstw, wiecznie żywy symbol dzikiego kapitalizmu początku lat 90.,
czyli stadion X-lecia w Warszawie ma zostać zburzony. Musi on ustąpić miejsca
nowoczesnemu obiektowi, na którym Polacy już za kilka lat będą rozgrywać
mecze Mistrzostw Europy. Zanim jednak wjadą koparki, a ekipy budowlane
rozpoczną prace, warto upamiętnić miejsce od dawna wpisane w krajobraz
Warszawy, rozpoznawalne przez każdego Polaka. Formą upamiętnienia było
zorganizowanie cyklu wydarzeń artystycznych na stadionie, mających odtworzyć tożsamość i złożoną historię owego obiektu [1]. Wśród wielu zaplanowanych akcji artystycznych jedna szczególnie bezpośrednio koresponduje
z poruszaną w tym tekście problematyką. Włoski performer Massimo Furlana
przedstawił widowni zebranej na trybunach projekt pt. Boniek! Polegał on na
odtworzeniu meczu Polska – Belgia z 1982 r. z udziałem sławnego polskiego
piłkarza Zbigniewa Bońka. Performer Furlana biegał po boisku półtorej godziny,
wcielając się w rolę piłkarza, a zaproszony do współpracy dziennikarz sportowy
Tomasz Zimoch komentował na żywo prawdziwy mecz z lat 80., oglądając go
na monitorze.
Projekt ten ukazuje, jak ważna jest rola dziennikarza komentatora we
wszelkich medialnych reprezentacjach sportu. Tomasz Zimoch stał się w nim
głównym narratorem wydarzenia, dzięki któremu performer koordynował
Rola dziennikarza komentatora w relacjonowaniu telewizyjnych widowisk...
87
kolejne ruchy, jednak – co ważniejsze – wprowadzał w klimat tamtego spotkania zebraną na stadionie widownię. Furlana, grając sam ze sobą, przedstawił
jedynie namiastkę gry, jej kaleką reprezentację, natomiast rolą komentatora
było pobudzenie wyobraźni kibica tak, aby poczuł się jak świadek tamtego
spotkania. Dziennikarz – spiker telewizyjny jest tym, który nie tylko odpowiada za medialne widowisko i poprzez narrację nadaje grze sens, ale także
jest centralnym punktem widowiska jako łącznik z odbiorcą przedstawienia.
Telewizyjny kibic nigdy nie jest pozostawiony sam sobie, zawsze może polegać
na głosie zza ekranu.
Literatura
Barthes Roland (2000). Mitologie, tłum. A. Dziadek. Warszawa: Wydawnictwo KR.
Dayan Daniel, Katz Elihu (2008). Wydarzenia medialne. Historia transmitowana na żywo,
tłum. A. Sawisz. Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A.
Eco Umberto (2008). Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych, tłum. L. Eustachiewicz, J. Gałuszka, A. Kreisberg, M. Oleksiuk, K. Żaboklicki.
Warszawa: Wydawnictwo W.A.B.
Eco Umberto (1998). Semiologia życia codziennego, tłum. J. Ugniewska, P. Salwa,
Warszawa: Czytelnik.
Foucault Michel (1998). Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. T. Komendant.
Warszawa: Fundacja Aletheia.
Godzic Wiesław (2002). Telewizja jako kultura. Kraków: Wydawnictwo RABIB.
Goffman Erwin (2003). Zaangażowani. W: G. Godlewski (red.), Antropologia słowa. Zagadnienia i wybór tekstów. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Hendrykowski Marek (2005). Słowo w telewizji. W: Maryla Hopfinger (red.), Nowe
media w komunikacji społecznej XX wieku. Warszawa: Oficyna Naukowa.
Horton Donald, Wohl Richard (1997). Komunikacja masowa i paraspołeczna. Uwagi
o intymności na odległość, tłum. A. Piskorz. W: Andrzej Gwóźdź (red.), Pejzaże audiowizualne. Telewizja – wideo – komputer. Kraków: Wydawnictwo Uniwersitas.
Jawłowski Albert (2007). Święty ład: rytuał i mit mundialu. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne.
Morse Margaret (2003). Sport w telewizji: powtórka i przedstawienie na ekranie, tłum.
A. Piskorz. W: Andrzej Gwóźdź (red.), Media – eros – przemoc. Sport w czasach
popkultury. Kraków: Wydawnictwo Universitas.
Neitzel Britta (2003). Piłka nożna – grana i opowiadana. Rozważania na temat narratywizacji gier w transmisjach sportowych, tłum. K. Krzemieniowa. W: Andrzej
Gwóźdź (red.), Media – eros – przemoc. Sport w czasach popkultury. Kraków:
Wydawnictwo UNIVERSITAS.
Press (2008). Nr 6(149) z 15 VI – 14 VII.
Rose Ava, Friedman James (2003). Sport telewizyjny jako zmas(s)kulinizowany kult
dystrakcji, tłum. A. Piskorz. W: Andrzej Gwóźdź (red.), Media – eros – przemoc.
Sport w czasach popkultury. Kraków: Wydawnictwo Universitas.
Taylor Lisa, Willis Andrew (2006). Medioznawstwo. Teksty, instytucje i odbiorcy, tłum.
M. Król. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielońskiego.
88
Ryszard Necel
Tuszyński Bogdan (1996). Telewizja i sport. Warszawa: Polska Oficyna Wydawnicza
„BGW”.
Źródła internetowe
[1] Pawełek Kaja. Długie pożegnanie, czyli ostatnie relacje ze Stadionu Dziesięciolecia.
Na żywo. http://www.obieg.pl/teksty/2072 [9.04.2009].
Agnieszka Ewa Zygmunt
Uniwersytet Warszawski
Instytut Socjologii
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu
Polska – Niemcy na Mistrzostwach Europy 2008
Wstęp
Piłka nożna jest bodaj najpopularniejszym sportem w Polsce. Owszem, w zależności od aktualnych wyników naszych nielicznych mistrzów, jak Małysz
czy Kubica, Polacy fascynują się innymi dyscyplinami, często dość niszowymi,
takimi jak skoki narciarskie czy wyścigi Formuły I. Jednak to piłka cieszy się
niesłabnącą popularnością nawet wtedy, gdy na kolejnych turniejach międzynarodowych polska reprezentacja wypada źle, awans polskiej drużyny do
rozgrywek Ligii Europejskiej jest świętem, a polską ligę trawi korupcja. Mecz
Polska – Niemcy na Mistrzostwach Europy w 2008 r. wzbudzał jednak emocje
szczególne. Dlaczego?
1. Echa Grunwaldu, czyli o meczu
Pierwszy polski występ na Mistrzostwach Europy przyprawiał kibiców i dziennikarzy niemal o zawrót głowy. Liczne reklamy telewizyjne, nie tylko sponsorów
rozgrywek, nawiązywały do meczów i kibicowania „naszym”, a media szeroko
spekulowały, jak tym razem spisze się reprezentacja i czy ma szanse na wyjście
z grupy. Udział Polaków w ME stał się czymś o wiele więcej niż tylko udziałem
w sportowej imprezie – stał się sprawą narodową. Jak to ujął dziennikarz „Polityki”: „Ponownie piłkarzom zostaje powierzony honor Polaków” [12]. W dodatku pierwszym rywalem okazali się Niemcy, rywal szczególny. Dlaczego?
90
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
Po pierwsze, z przyczyn czysto sportowych – nigdy mecz Polska – Niemcy
(RFN) nie kończył się zwycięstwem biało-czerwonych. Na 15 wcześniejszych
oficjalnych meczów aż dwunastokrotnie górą byli Niemcy. Bilans ten wygląda
zdecydowanie korzystniej, gdy włączy się do niego spotkania z drużyną NRD:
było ich 19, z czego aż 9 to wygrane Polski, a 4 – remisy. Rzecz znamienna,
że o tym fakcie raczej się zapomina – może dlatego, że kadra NRD nie była
mocna (np. nigdy nie brała udziału w mistrzostwach Europy czy świata). Także
oficjalna strona Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB) na liście oficjalnych
meczów swej kadry pomija te, które rozegrała NRD – choć sportowy dorobek
III Rzeszy jest tam ujęty.
Ostatnia z polskich porażek miała miejsce raptem dwa lata wcześniej, na
Mistrzostwach Świata w Niemczech. Polacy przegrali, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry, w ostatnim momencie, co frustrowało dodatkowo. Zatem
potrzeba przełamania złej passy i pierwszego zwycięstwa była silna, ale to nie
jest jedyny powód, dla którego naszych zachodnich sąsiadów uznajemy za
wyjątkowego boiskowego rywala.
Podobny wymiar symboliczny miały bowiem chyba tylko mecze z ZSRR,
szczególnie te wygrane, z 1957 czy 1972 r. – o znaczeniu jednak głównie pozaboiskowym, symbolicznym, wygrane z przeciwnikiem, którego na innych
polach pokonać nie sposób. Polska pozostawała wówczas w strefie wpływów
ZSRR, w kraju stacjonowały wojska radzieckie, a zwycięstwo piłkarzy (czy też
późniejsze – Kozakiewicza – na moskiewskich Igrzyskach Olimpijskich) wiele
osób odbierało jako jedyną możliwą rekompensatę za te krzywdy. Analogiczną
ponadsportową wymowę zyskał mecz piłki wodnej między Węgrami a ZSRR
z 1956 r., rozgrywany zaledwie kilka tygodni po interwencji armii radzieckiej
w tym kraju.
Jak wskazują badania opinii publicznej, Niemcy nie cieszą się szczególną
sympatią Polaków (w 2005 r. 38% ankietowanych czuło do nich niechęć, 34%
– sympatię, na 34 badane nacje aż 21 miało niższy wskaźnik niechęci [3]). Fora
internetowe przed meczem aż huczały od odwołań do II wojny światowej,
Powstania Warszawskiego, SS itd. Trudno uznać je za miejsce poznania poglądów reprezentatywnych dla ogółu Polaków, ale badania lubelskich lingwistów
nad stereotypami przynoszą podobne dane. „Typowego” przedstawiciela tego
narodu ma charakteryzować zespół cech związanych ze starannością (przeciwstawianych naszej, polskiej fantazji) oraz brutalność, przebiegłość, fałsz,
okrucieństwo [por. Bartmiński 2007, ss. 242-261]. Trudno jest lubić kogoś,
o kim ma się takie zdanie. Zwłaszcza że niechęć jest wzajemna, a w Niemczech
nadal pokutuje obraz Polaka pijaka i złodzieja aut – jak można wnioskować
choćby z tamtejszych programów satyrycznych. Drugi stereotyp odświeżyła
zresztą niemiecka reklama telewizyjna, przypominająca o meczu z Polską.
Przedstawiała ona grupę Niemców jadącą autokarem do Klagenfurtu. Gdy
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu Polska – Niemcy...
91
zrobili przerwę w podróży, by załatwić potrzeby fizjologiczne (skądinąd w rytm
niemieckiego hymnu), autokar ukradli Polacy, zostawiając tylko tabliczkę z datą
meczu. Reklama nie była najwyższych lotów, ale polska odpowiedź na nią chyba
jeszcze te loty obniżyła.
Mowa tu o czwartej stronie okładki „Super Expressu” z 4 czerwca 2008 r. [9]
Nagłówkowi Leo, daj nam ich głowy! towarzyszył nader realistyczny fotomontaż
przedstawiający trenera Leo Beenhakkera, trzymającego ociekające krwią głowy
Michaela Ballacka, kapitana niemieckiej reprezentacji, i Joachima Loewa, jej
trenera. Sprawę komentowali zresztą sami zainteresowani: Ballack ze spokojem
(„Takie rzeczy się zdarzają w futbolu, chociaż może nie aż takie…”), Beenhakker
bardziej żywiołowo („To gówno. Na tym przykładzie można zobaczyć, jacy chorzy
ludzie są na świecie. Odcinam się od tego całkowicie” [1]). Okładka ukazała się na
kilka dni przed meczem i można ją śmiało uznać za apogeum wojennej retoryki
okołomeczowej. Przedstawiała ona mecz nie tylko jako wojnę, ale także jako wojnę barbarzyńską, bez zasad, w której liczy się wyłacznie zdobycie skalpu wroga.
Można w tym miejscu przywołać słowa George’a Orwella, że „sport to wojna
minus strzelanie” [2] – należy zatem zapomnieć o teoretycznie przyświecającym
rozgrywkom zasadach fair play. O ile zawodnicy na boisku muszą ich przestrzegać,
bo inaczej grozi im kara, o tyle gazety mogą do woli podsycać atmosferę wojny,
z czego – jak widać – chętnie korzystają. Wpisuje się to w retorykę banalnego
nacjonalizmu (by przywołać tytuł głośnej książki Michaela Billiga Banalny nacjonalizm z 1995 r.), tak oczywistego, że prawie nieodczuwalnego. Jest on częścią
codzienności i dzięki temu łatwo jest się nim dyskretnie posługiwać dla osiągania
określonych celów. Kibicowanie drużynie własnego kraju i niechęć (lub wręcz
nienawiść) do reprezentacji innych państw to rzecz niemal naturalna, oczywista.
Nie trzeba się nad tym zastanawiać. Co więcej, jest to wręcz usankcjonowane
prawnie – w czasie meczu kibice z jednego państwa siedzą obok siebie i nie ma
możliwości nabycia biletu na miejsce w sektorze dla kibiców z kraju przeciwnika.
Widocznie uznano, że nikt nie będzie odczuwał takiej potrzeby.
Z moralnego punktu widzenia okładka ta była więc zdecydowanie niesmaczna, z socjologicznego – nad wyraz ciekawa, bo pokazująca ogrom piłkarskich
emocji i chęć ich podsycenia. W dniu meczu redakcja „Super Expressu” wyraźnie złagodniała i ograniczyła się do wezwania „Skopcie im tyłki”. „Fakt” tylko
trochę pozostawał w tyle z nagłówkiem Leo dokop trabantom!1, a zamieszczony obok fotomontaż przedstawiał trenera polskiej reprezentacji, który siedzi
okrakiem na trabancie kierowanym przez Ballacka [10].
Jednak nie tylko w tabloidach odwoływano się do mało wysublimowanej
metaforyki przemocy i wojny. Portal zczuba.pl na 20 minut przed rozpoczęciem
meczu pisał: „My nie bierzemy jeńców. Domagamy się zwycięstwa i zdania nie
Interpunkcja oryginału.
92
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
zmienimy” [16]. „Gazeta Wyborcza” wypowiedziała się w podobnym tonie, gdy
dzień przed meczem cytowała jednego z polskich piłkarzy, który mówił: „Trzeba
wydać Niemcom bitwę, ale prowadzić ją z głową i wygrać” [Wołowski, 2008,
s. 1]. Wprawdzie zdania te nie są tak przepełnione agresją i pogardą dla przeciwnika, jak wspomniana okładka, ale niosą jasny przekaz: SPORT TO WOJNA
– wojna zastępcza, zasadniczo bezkrwawa (poza wypadkami brutalnych fauli
czy nieszczęśliwych wypadków), ale w sensie emocjonalnym tak samo poważna
jak wojna prawdziwa.
Jednym z najczęściej przywoływanych odniesień historycznych, wojennych
przy okazji tego meczu była bitwa pod Grunwaldem. Odnaleźć ją można było i w
hasłach („Cedynia 972, Grunwald 1410, Klagenfurt 2008” – dwa lata wcześniej
to samo hasło kończyło się zresztą „Dortmund 2006”, bo tam został rozegrany
mecz Polska – Niemcy), i w filmikach masowo tworzonych przez internautów
i rozpowszechnianych dzięki takim stronom jak youtube.com. W filmikach tych
powszechnie wykorzystywano Bogurodzicę i obrazy z filmu Krzyżacy. Z kolei
lekko prześmiewczy portal zczuba.pl na kilka godzin przed meczem opublikował
ironiczne „konfrontacje na przedpolu”: „Nie będziemy wsadzali kija w mrowisko, raczej wsadzimy tam dwa nagie miecze (żart)”. Natomiast w momencie
rozpoczęcia meczu w relacji na żywo pojawił się link do Bogurodzicy. Mimo
zaznaczenia w ten sposób dystansu do sprawy, serwis odniósł się jednak do
bitwy pod Grunwaldem. W tym samym tekście przywołuje on także bitwę pod
Cedynią oraz bitwę na Psim Polu. Nawołuje również: „Zapomnijmy o rozbiorach.
Skupmy się na rozbiórce obrony drużyny Joachima Loewa” [17].
Wśród internautów furorę robiły obliczenia matematyczne: cyfry składające
się na datę meczu, dodane do siebie (dzień plus miesiąc osobno, cyfry z roku
osobno) dawały 1410, zatem znów „magiczną” datę bitwy pod Grunwaldem.
Rzadko sięgano po inne skojarzenia bitewne, np. takie, że to spod Klagenfurtu Sobieski ruszał do boju z Turkami pod Wiedniem. Bój był zwycięski,
przesłanie – czytelne.
Co ciekawe, przed meczem z Austrią też wielokrotnie pojawiały się odniesienia do bitwy pod Wiedniem czy polskiej husarii. I o ile intencje osób
powołujących się na Grunwald były czytelne, o tyle w tym przypadku można
było mieć wątpliwości. Pod Wiedniem wszak polska husaria nie z Austriakami
walczyła. Widać, że niekiedy emocje brały górę nad wiedzą historyczną.
Przed meczem z Chorwacją, ostatnim meczem polskiej reprezentacji na turnieju, nie przywoływano już żadnych skojarzeń historycznych. Raz, że ich zabrakło,
dwa – że chyba nastroje bojowe opadły i trudno było zagrzewać do walki.
Potoczna metafora SPORT TO WOJNA ma długą historię i jest widoczna
także w słownictwie najczęściej używanym do opisu rozgrywek sportowych
– w dużej części przejętym z tego, które stosowano do opisu wojen (zgodnie
z teoriami George’a Lakoffa i Marka Johnsona, WOJNA jest tu domeną źródło-
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu Polska – Niemcy...
93
wą, a SPORT – docelową, por. Lakoff, Johnson, 1988). Mecz się wygrywa bądź
przegrywa (jak bitwę), zdobywa się punkty (jak miasta), walczy się do końca
bądź poddaje bez walki, a ta drużyna, która pokonuje przeciwną dużą liczbą
bramek – rozstrzeliwuje ją. Ta leksyka jest tak powszechna, że nie wyczuwa się
nawet jej konotacji – ale już intencje mediów, czerpiących z tej samej puli skojarzeń, tylko w sposób mniej konwencjonalny, są bardziej widoczne. Z drugiej
jednak strony, to właśnie sport „ma właściwość kanalizowania i bezpiecznego
rozładowywania agresji” [Heinemann, 1989, s. 243], zatem wyrażanie przepełnionych negatywnymi emocjami komunikatów względem przeciwnika jest
w nim uzasadnione i mieści się w konwencji sportowej rywalizacji. Nie da się
jednak nie zauważyć, że wobec niektórych przeciwników przejawia się więcej
agresji werbalnej niż wobec innych, czego przyczyny warto badać w zakresie
szerszym niż tu przedstawiony.
Tej wojennej retoryce w jednym z wywiadów przed meczem próbował zaprzeczać Lukas Podolski, mówiąc dla „Super Expressu”: „Przecież to nie wojna,
to piłka” [7]. Z perspektywy piłkarza może właśnie tak to wygląda, z perspektywy kibica poddanego wpływowi mediów – zdecydowanie nie.
2. „Miał wątpliwości, którzy to są nasi…”,
czyli Podolski a sprawa polsko-niemiecka
Lukas Podolski urodził się w 1985 r. w Gliwicach. Gdy miał dwa lata, jego rodzice
zdecydowali się wyjechać do RFN w celach zarobkowych. Tam Podolski uczył
się grać w piłkę nożną i występował w kolejnych narodowych reprezentacjach
juniorskich, wyrastając na gwiazdę. Jak sam mówił, przez jakiś czas zastanawiał
się, którą dorosłą kadrę ma wybrać, ale zdecydowało to, że Polacy zgłosili się
do niego zbyt późno, gdy już był gwiazdą II Bundesligi. Wybrał Niemcy.
Przeciw Polsce grał wcześniej dwukrotnie. W Mistrzostwach Europy reprezentacji juniorskich w 2002 r. strzelił zwycięskiego gola, ale przeszło to
w naszym kraju bez echa (co innego w Niemczech, gdzie po tym meczu zyskał
przydomek „Prinz Poldi” – „książę Poldi”, por. Ćwieluch, 2008). Na Mistrzostwach Świata 2006 wystąpił przeciw Polsce po raz drugi, ale nie strzelił gola.
Jego postać pojawiała się w relacjach z tamtego spotkania głównie w kontekście
(nie)śpiewania hymnu – i to po obu stronach Odry [por. 5, 11]. Podolski hymnu
niemieckiego nie śpiewa z zasady, co po pierwszym meczu tamtych Mistrzostw
Świata wytknęli mu dziennikarze bulwarówki „Bild”. Miał im wtedy obiecać,
że zacznie hymn śpiewać. Nie śpiewał go jednak ani przed meczem z Polską,
ani przed kolejnymi spotkaniami. Jak tłumaczył w jednym z wywiadów: „Nie
Tytuł przywołuje słowa z piosenki Marcina Lechowicza Ballada o Łukaszu Podolskim, skomponowanej w czasie Mistrzostw Europy 2008 i bardzo popularnej na stronie youtube.com.
94
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
potrafiłbym udawać kogoś, kim nie jestem” [4]. Polscy komentatorzy zestawiali
go zatem ze starszym kolegą z reprezentacji, Miroslavem Klose, urodzonym
w Opolu. Klose hymn śpiewa. Na marginesie warto dodać, że obecnie pojawiają się w niemieckim środowisku piłkarskim głosy, że śpiewanie hymnu przed
meczami powinno być obowiązkowe. Ma to niewątpliwie związek z tym, iż
w ciągu ostatnich kilku lat liczba reprezentantów Niemiec, którzy tego – przez
wzgląd na pochodzenie – nie czynią, znacząco wzrosła.
Odegranie hymnów przed meczem nie jest na pewno kluczowym elementem
rozgrywek, to raczej – ze sportowego punktu widzenia – ozdobnik. Dlaczego
zatem to, czy ktoś śpiewa bądź nie, jest traktowane z taką atencją? Hymn jest
jednym z podstawowych symboli narodowych i jako taki jest traktowany z należytą czcią (śpiewanie w postawie na baczność). Piotr Sztompka wymienia hymny
na pierwszym miejscu wśród utworów muzycznych o wymiarze ideologicznym
[Sztompka, 2002, s. 297]. To, że osoba reprezentująca dany kraj nie śpiewa jego
hymnu, jest wymowne i zwraca uwagę. „Sprawa hymnu” powraca także za sprawą kolejnego piłkarza urodzonego w Polsce, a grającego w barwach Niemiec,
Piotra (nie widział potrzeby zniemczenia imienia, choć mu to doradzano) Trochowskiego. On również nie śpiewa hymnu, a pytany o motywacje przez „Bild”
wyjaśnił, że śpiewać go nie może, ale podczas jego trwania odmawia modlitwę
„Ojcze nasz”. To samo mówił w polskiej prasie [13]. W ten sposób nie tylko określił
klarownie własne stanowisko wobec hymnu państwowego, lecz także pokazał,
jak wielkie ma on znaczenie. Skoro bowiem „zastępstwem” za jego odśpiewanie
jest modlitwa, oznacza to, że oba te teksty kultury mają wymiar sakralny. Trudno
się temu dziwić: przecież patriotyzm uznaje się niekiedy za świecką religię.
Po hymnach przyszedł czas na grę. Obie bramki w tym meczu strzelił właśnie
Lukas Podolski. Jego zachowanie po obu golach media – tak polskie, jak niemieckie – odnotowały jako niezwykłe. Michał Pol, dziennikarz „Gazety Wyborczej”,
komentował je następująco: „Obejrzałem setki ważnych meczów międzynarodowych, na mistrzostwach Europy jestem po raz czwarty z rzędu i nigdy nie
widziałem, żeby zawodnik nie cieszył się z tak ważnych goli” [Pol, 2008, s. 2].
A Podolski się nie cieszył. Piłkarz po golu z reguły demonstruje swoją radość dość
dynamicznie: podbiega do trybun, skacze, podciąga koszulkę, pada na kolana
itd. Podolski po pierwszym golu ukrył twarz w dłoniach, po drugim – złożył ręce
w geście przeprosin, kierując się w stronę trybuny, gdzie siedziała mieszkająca
w Polsce część jego rodziny. Natomiast po meczu jako jedyny z niemieckiej drużyny wymienił się koszulką z polskim piłkarzem i przyjmował owację od niemieckich kibiców, będąc w polskich barwach. Wywiadów pomeczowych dla polskich
mediów, jak zwykle, udzielał po polsku. Te wszystkie gesty, dla wyniku meczu
niemające znaczenia, zdominowały pomeczowe relacje, a sam Podolski stał się
bohaterem meczu i całego początku Mistrzostw Europy, nie tylko ze względów
czysto sportowych. Polskim bohaterem, dodajmy. W podsumowującym Euro
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu Polska – Niemcy...
95
alfabecie „Gazety Wyborczej” anonsuje się go w ten sposób: „Podolski Lukas.
Polski bohater Euro 2008” [Pol i in., 2008, s. 11], by dalej przypomnieć o tym,
jak nie cieszył się po bramkach. W analizie dziennika „Polska” przed meczem
finałowym napisano o nim: „Najlepszy – obok Artura Boruca – polski zawodnik
Euro 2008” [28-29.06.2008, s. 44], a nieco dalej: „Łukasz Podolski musi zdobyć dla
Niemiec tytuł, a dla Polski… koronę króla strzelców” [Kmiecik kontra Zdankiewicz,
2008, s. 47]. Warto dodać, że ostatnia z tych uwag była mocno na wyrost – gdyby
bowiem piłkarz faktycznie został królem strzelców, byłaby to oczywiście nagroda
dla Niemiec, a nie dla Polski. Podolski stał się zatem, chyba dość niespodziewanie, polskim bohaterem masowej wyobraźni, kimś na kształt kapitana Klossa czy
Konrada Wallenroda, jak pisano o nim na internetowych forach.
Także w trakcie meczu, po obu golach, komentatorzy podkreślali polskość
Podolskiego. „Nie manifestuje radości, oszczędny w gestach. Zawsze podkreśla,
że czuje się Polakiem, ale gra dla Niemiec”; „To wieczór Łukasza Podolskiego,
Polaka z niemieckim paszportem”3 – widać wyraźnie położenie nacisku na
polskość, paradoksalnie element „niemieckości” zawodnika grającego przecież
dla Niemiec redukuje się do minimum. Także przez przedstawianie bohatera
polskim imieniem – co stało się po Euro niemal normą.
„Polityka” pisała o nim w ten sposób: „był przez naszych poniewierany, ale
był wzruszający, gdy nie okazywał radości po strzeleniu bramek. (…) Podolski to
taka figura niemal literacka, wczoraj musiał być przeklinany. (…) To postać trochę
tragiczna, chłopak strzela dwie bramki, ale jednocześnie ma poczucie, że robi
wielką krzywdę najbliższym. Kiedy krył twarz w dłoniach, był jak bohater filmu
czy powieści. Widać, że mocno to przeżywał i nie było to zagrane” [Mizierski i in.,
2008, ss. 14-17]. Warto dodać, że rozważania o jego postawie zajęły mniej więcej 1/3 tekstu poświęconego meczowi. Co ważne, postawę piłkarza zauważono
także w Niemczech i szeroko omawiano i w „Der Spiegel”, i w „Bild”, w którym
ukazał się artykuł „Jak bardzo polski jest Podolski”, z wyliczeniem wszystkiego,
co łączy go z naszym krajem.
Nawet tabloidy, które swoje dziennikarstwo opierają w dużej mierze na grze
na emocjach, przedstawiały wydarzenia w taki sposób – choć równie kuszący
mógłby się wydać im trop, którym poszedł były minister Mirosław Orzechowski
(o czym za chwilę), czyli tak chętnie stosowane przed meczem wykorzystywanie
narodowych animozji. Okładka „Super Expressu” z 10 czerwca przedstawia
Podolskiego kryjącego twarz w dłoniach i wielki napis: „Strzelałem do swoich”.
I znów odżywają skojarzenia związane z metaforyką wojenną, skojarzenia
bardzo dosłowne. Strzelać można bramki, jednak strzela się przede wszystkim
z broni palnej w trakcie walki.
Po meczu wypytano także dwóch pozostałych reprezentantów Niemiec
urodzonych w Polsce, co myślą o postawie Podolskiego. Piotr Trochowski
Cytaty z relacji na żywo w Polsacie (8.06.2008).
96
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
skomentował żartobliwie, że „przecież Polacy wygrali ten mecz. Tyle, że dla
Niemiec” [14]. Miroslav Klose nie był natomiast przekonany, czy zachowałby
się jak Podolski, gdyby to on zdobył bramkę: „Nie wiem. Przekonam się o tym
dopiero, jak strzelę bramkę Polsce” [6]. Sprawa Podolskiego została zatem
przeanalizowana nader dokładnie i w zasadzie nie było sposobu, by jej nie
zauważyć. Niemal każdy musiał mieć na jej temat jakieś zdanie.
W wywiadach z Podolskim po Euro punktem obowiązkowym stało się pytanie, co czuł, strzelając Polsce gole i czy naprawdę się nie cieszył. Jeszcze pół
roku po mistrzostwach w reportażu „Rzeczpospolitej” pojawił się ten wątek,
choć wtedy już Podolski był bohaterem innych wydarzeń (szykowany transfer),
a mecz w Klagenfurcie był całkiem odległą przeszłością [por. 4].
Godna uwagi jest też reakcja mediów na wniosek byłego ministra edukacji,
Mirosława Orzechowskiego, by odebrać obywatelstwo zawodnikom urodzonym
w Polsce, a grającym w reprezentacjach innych narodów. Pomysł ten, od strony
prawnej bezpodstawny, a od strony etycznej – żenujący, spotkał się z powszechną krytyką. Na łamach „Gazety Wyborczej” Michał Pol pisał: „Uważam, że
[Podolski] i za swoją grę, i za to jak odnajduje się w tej skomplikowanej sytuacji
zasługuje na szacunek każdego kibica. Oczywiście były – już na szczęście – minister Orzechowski kibicem nie jest. Jest tylko bardzo głupim politykiem” [Pol,
2008, s. 2]. Mocne słowa, ale „Super Express” poszedł o krok dalej, tytułując
wzmiankę o tym pomyśle „Cymbał zadźwięczał w piłkarskiej sprawie Podolskiego
i Klose” [8]. Mniej zgodni byli internauci, ale za to dyskusje nad tym, czym jest
dziś obywatelstwo i narodowość liczyły sobie po kilkaset wpisów na forach,
stanowiąc arcyciekawy materiał dla socjologów. Rzadko się bowiem zdarza, by
ludzie tak spontanicznie, niepytani przez badacza, prowadzili dyskusje na te
tematy. Gdy nawet uwzględni się specyfikę debaty w internecie i nieuchronne
wyostrzanie opinii, pozostaje bardzo wartościowy materiał badawczy.
Należy zapytać, dlaczego Podolski – pomimo tego, że strzelił Polakom dwa
gole – stał się z dnia na dzień polskim bohaterem. Widzę dwie powiązane ze
sobą przyczyny, mniej i bardziej pragmatyczną. Po pierwsze, Podolskiego i jego
postawę łatwo dało się wkomponować w istniejący w Polsce od dwóch stuleci
paradygmat romantyczny, wykreować go prawie na postać tragiczną (na forach
internetowych często pisano o nim jako o współczesnym Konradzie Wallenrodzie). Jest to zapewne ujęcie zbyt patetyczne i na wyrost, ale przyciągające uwagę widza czy czytelnika. Drugą przyczynę stanowi problem braku wyrazistego
sportowca-bohatera. Na Mistrzostwach Europy nikt z reprezentacji Polski, może
poza bramkarzem Arturem Borucem, nie spełnił pokładanych w nim nadziei,
a drużyna odpadła z rozgrywek już po trzech meczach, więc o wiele wcześniej
niż przed zawodami zakładały media. Równocześnie pojawiły się sukcesy kierowcy rajdowego Roberta Kubicy, ale widocznie to było zbyt mało. Podolski grał
wprawdzie dla Niemiec, ale podkreślał swoją polskość, a przy tym odnosił zna-
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu Polska – Niemcy...
97
czące sukcesy sportowe (znalazł się w „drużynie Euro”, wybieranej przez UEFA).
Steve Fenton uważa, że w przypadku grup mniejszościowych bądź o niższym
statusie społecznym (a tak są postrzegani Polacy w Niemczech) pożądane jest
odniesienie sukcesu przy jednoczesnym podkreślaniu, skąd się wywodzi (por.
Fenton 2007, s. 149). Podolski spełnia te kryteria. Skupienie się na jego osobie
pozwoliło zatem, z jednej strony, mile łechtać narodową dumę przez podkreślanie, że ktoś urodzony w Polsce gra w piłkę nożną na wysokim poziomie, z drugiej
– pozwoliło mniej koncentrować się na bolesnym temacie kolejnego nieudanego
występu polskiej drużyny na wielkiej imprezie futbolowej.
Podsumowanie
Polska ma obecnie z Niemcami dość dobre stosunki gospodarcze i polityczne.
Oba kraje należą do Unii Europejskiej i NATO, a wiele gestów polityków obu
stron świadczy o próbie odcięcia się od przeszłości i budowania nowej jakości
we wzajemnych stosunkach. Jednakże stereotypy nie poddają się łatwo takim
oczyszczającym zabiegom. Tkwią w umysłach, by znaleźć dla siebie ujście choćby przy okazji meczu między drużynami obu krajów. Odżywa wtedy pamięć
historyczna, przywołuje się bitwy stoczone przed wiekami (jak te pod Cedynią
czy Grunwaldem), choć w czasach, gdy były one toczone, narody w dzisiejszym
rozumieniu nawet nie istniały. Trudno poza tym zrównywać rangę meczu
i bitwy. „Banalny nacjonalizm” jednak pozwala na zrównanie wydarzeń z tak
różnych porządków. Obecnie wydarzenia sportowe są często jedną z niewielu
aren, na których można zaprezentować swój patriotyzm szerszej publiczności.
Z tej możliwości skwapliwie korzystają i dziennikarze, i sportowcy, i kibice, czyli
w zasadzie wszystkie zaangażowane w to osoby. Jak pisze Benedict Anderson,
powstanie koncepcji narodu i państwa narodowego na przełomie XVIII i XIX
wieku to efekt upadku feudalnej, sakralnej wizji świata. Potrzebowano nowego
spoiwa systemu społecznego – okazały się nim właśnie kwestie narodowościowe. Dziś, kiedy dla większości społeczeństw naszego kręgu kulturowego wojna
to co najwyżej symboliczny udział w operacjach wojskowych w odległych zakątkach świata, wiele osób właśnie w sporcie znalazło wojnę zastępczą. W związku
z tym boiskowa rywalizacja, teoretycznie ważna tylko w aspekcie sportowym,
stała się demonstracją siły narodu, powodem do dumy lub wstydu. Wynik
meczu, ustalony dzięki dwudziestu kilku mężczyznom w ciągu mniej więcej
półtorej godziny, oznacza wygraną lub porażkę całego narodu. Nie należy jednak zapomnieć, że czasem wojna zastępcza, stosunkowo niegroźna, może nie
wystarczyć. Oczywiście, słynna wojna futbolowa (określenie konfliktu między
Salwadorem i Hondurasem z 1969 r.) to nazwa mocno na wyrost, niemniej
to właśnie ten mecz po raz pierwszy dał ujście nastrojom nacjonalistycznym
98
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
i agresji obu stron. Podobnie w byłej Jugosławii – od lat 80. XX wieku na podstawie obserwacji jej stadionów można było dojść do przekonania, że konflikt
zbrojny jest tam nieuchronny. Siła nacjonalizmu, choćby tego codziennego,
stadionowego, jest więc bardzo duża.
Pojawia się pytanie, czy w świecie sportu, w którym nadal obowiązują tak
jasne podziały na my i oni, mają prawo istnienia (zwłaszcza medialnego) osoby
o nieco bardziej skomplikowanej biografii, odczuwające związek z więcej niż
jednym państwem. Warto bowiem zauważyć, że opisywany Lukas Podolski nie
jest w swej sytuacji odosobniony. Ludzie migrują, wiążą się z osobami innej
narodowości, czasem zmieniają kraj zamieszkania kilkakrotnie w ciągu życia.
Tymczasem, mimo pewnej liberalizacji przepisów FIFA, piłkarz jako człowiek
dorosły nadal może grać tylko w jednej reprezentacji narodowej. Przesłanki,
którymi taki człowiek kieruje się przy podejmowaniu tej decyzji, stanowią
zapewne mieszankę czynników emocjonalnych (który kraj jest mu bliższy,
w którym spędził więcej czasu) i racjonalnych (z którą kadrą ma większe szanse
na sukcesy). Jakąkolwiek podejmie decyzję, musi liczyć się z komentarzami mediów i kibiców w obu zainteresowanych krajach. W Europie, w przeciwieństwie
do USA, tożsamość wieloraka nadal jest zjawiskiem dość rzadkim i budzącym
kontrowersje – co dodatkowo komplikuje sytuację osób deklarujących przewiązanie do dwóch (czy więcej) krajów. Podolskiemu akurat udało się rozwikłać
ten węzeł różnych oczekiwań i zobowiązań w sposób, dzięki któremu tuż po
zeszłorocznym meczu został bohaterem i Niemiec, i Polski. Przy okazji stał się
egzemplifikacją pewnego nowego typu patriotyzmu – otwartego przywiązania
do dwóch krajów. Jego postawa wydaje się zatem godna uwagi nie tylko ze
względów sportowych, lecz także z punktu widzenia socjologa zajmującego się
problematyką narodowości – narodowości, które w dzisiejszym, ponowoczesnym świecie są często splątane i wieloczłonowe.
Literatura
Anderson Benedict (1997). Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, tłum. S. Amsterdamski. Kraków: Znak.
Bartmiński Jerzy (2007). Jak zmienia się stereotyp Niemca w Polsce? Profile i ich historyczno-kulturowe uwarunkowania. W: Jerzy Bartmiński, Stereotypy mieszkają
w języku. Studia etnolingwistyczne. Lublin: Wydawnictwo UMSC, ss. 242-261.
Billig Michael (2008). Banalny nacjonalizm, tłum. M. Sekerdej. Kraków: Znak.
Ćwieluch Juliusz (2008). Gdyby Podolski nie wyjechał z Polski. Polityka z 21 VI, ss. 103-107.
Fenton Steve (2007). Etniczność, tłum. E. Chomicka. Warszawa: Sic!
Heinemann Klaus (1989). Wprowadzenie do socjologii sportu, tłum. M. Skwieciński.
Barbara i Zbigniew Krawczykowie (red. nauk.). Warszawa: Centralny Ośrodek Metodyczny Studiów Nauk Politycznych.
Kmiecik kontra Zdankiewicz (2008). Polska z 28-29 VI.
Klagenfurt nie Grunwald. Media o meczu Polska – Niemcy...
99
Lakoff George, Johnson Mark (1988). Metafory w naszym życiu, tłum. T. P. Krzeszowski.
Warszawa: PIW.
Mizierski Sławomir, Pietrasik Zdzisław, Walter Mariusz, Zaorski Janusz (2008). Niemiec
ukłuł cyrklem. Polityka, nr 24 z 14 VI.
Pol Michał (2008). Szacunek dla Lukasa Podolskiego. Gazeta Sport – Euro z 10 VI.
Pol Michał, Stec Rafał, Szadkowski Michał, Wołowski Dariusz (2008). Alfabet Mistrzostw
Europy 2008. Gazeta Sport – Euro z 30 VI.
Smolorz Dawid i in. (2006). Górnoślązacy w polskiej i niemieckiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej – wczoraj i dziś: sport i polityka na Górnym Śląsku w XX wieku.
Gliwice – Opole: Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Sztompka Piotr (2002). Socjologia. Analiza społeczeństwa. Kraków: Znak.
Wołowski Dariusz (2008). Zagrajcie to pięknie. Gazeta Sport – Euro z 7-8 VI.
Źródła internetowe
[1] Beenhakker oburzony publikacjami polskich tabloidów. http://www.wirtualnemedia.pl/article/2349511_Beenhakker_oburzony_publikacjami_polskich_tabloidow.
htm [18.09.2009].
[2] Białek Maciej. Polityka na podium. http://www.zw.com.pl/artykul/223567.html
[18.09.2009].
[3] CBOS (2005). Sympatia i niechęć do innych narodów, komunikat z badań. Warszawa: CBOS, grudzień. http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2005/K_196_05.pdf
[18.09.2009].
[4] Cieślak Jacek (2008). Podolski: Nie śpiewam niemieckiego hymnu. Rzeczpospolita
z 19 XII. http://www.rp.pl/artykul/237006.html [18.09.2009].
[5] Hymn a sprawa Niemiec. http://www.sport.pl/Mundial2006/1,73 600,3403513.
html [15.09.2009].
[6] Klose – Polska go rozczarowała (18.06.2008). http://www.sport.pl/sport/1,89352,
5323557,Klose_Polska_go_rozczarowala.html [15.09.2009].
[7] Koźmiński Piotr. To nie wojna, to piłka. http://www.se.pl/sport/skarb/to-nie-wojna-to-pika_55822.html [15.09.2009].
[8] Koźmiński Piotr, Bielecki Tomasz. Najsmutniejsze gole w mojej karierze. http://www.
se.pl/sport/pilka-nozna/euro-2008/najsmutniejsze-gole-w-mojej-karierze_56417.
html [18.09.2009].
[9] Leo, daj nam ich głowy! http://www.se.pl/sport/pilka-nozna/euro-2008/leo-dajnam-ich-gowy_55759.html [18.09.2009].
[10] Leo dokop trabantom. http://patrz.pl/zdjecia/leo-dokop-trabantom [15.09.2009].
[11] Niemcy-Polska na żywo. Zabrakło słów. http://www.sport.pl/Mundial2006/1,73
600,3417256.html [15.09.2009].
[12] Pietrasik Zdzisław. O co gramy? http://www.polityka.pl/o-co-gramy/Text01, 1771,
257324,18/ [18.09.2009].
[13] Polak w reprezentacji Niemiec nie śpiewał hymnu (2006). Dziennik z 16 X. http://
www.dziennik.pl/sport/article9417/Polak_w_reprezentacji_Niemiec_nie_spiewal
_hymnu.html [15.09.2009].
[14] Puchalski Paweł. Trochowski: Kubica wygrał, znaczy, że Polacy górą. http://www.
sport.pl/sport/1,89352,5293672,Trochowski_Kubica_wygral_znaczy_ze_Polacy_gora.
html [15.09.2009].
[15] Sport.pl. www.sport.pl.
100
A g n i e s z k a E wa Z y g m u n t
[16] www.zczuba.pl/zczuba/1,90960,5289832.html?as=4&ias=9 [15.09.2009].
[17] www.zczuba.pl/zczuba/1,90957,5290540,Konfrontacje_Konfrontacji_na_przedpolu_Polska_Niemcy.html [15.09.2009].
Joanna Szczutkowska
Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców
w PRL w latach 70. XX wieku
Sport pozbawiony nośnych skrzydeł sztuki stałby się zjawiskiem ułomnym,
naznaczonym stygmatem przemijającego czasu.
Krzysztof Zuchora
Wstęp
Władysław Komar twierdził, że swobodę poruszania się na scenie dał mu sport,
„obecność na większych i mniejszych stadionach, które potrafią nagle zareagować każdym fibrem, tak wspaniale, jakby grała najznakomitsza orkiestra
symfoniczna albo Pavarotti zaśpiewał swoje O, sole mio” [Komar, 1992, s. 69].
Życiorys mistrza olimpijskiego z Monachium, stanowiący interesujący splot
lekkoatletyki i aktorstwa oraz źródło inspiracji dla wielu artystów, wpisuje się
w trwającą od starożytności nierozerwalność sportu i sztuki. W piśmiennictwie
dotyczącym klasycznych relacji pomiędzy tymi formami widowiska podkreśla się
ich wzajemne inspiracje i symbiotyczną nieuchronność [Zuchora, 1981, s. 12].
Sztuka była niewątpliwie świadkiem narodzin, zmierzchu i odradzania się
antycznych wzorów agonistyki sportowej. To w dużej mierze dzięki zainteresowaniu artystów, przez wiele lat także głównych aktorów olimpijskich aren1, mogła
Szerzej na temat olimpijskich konkursów sztuki, odbywających się w latach 1912-1948,
ich zapomnianych uczestników i twórczości zob. np. B. Kramer, 2004 (także: [5]). Szczegółowy
wykaz laureatów według dziedzin, a także klasyfikacja medalowa według krajów znajduje się
na stronie internetowej wirtualnego muzeum letnich igrzysk olimpijskich [6].
102
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
rozwijać się niepewna w swych początkach idea nowożytnych igrzysk. Dzięki
ceremoniom otwierającym i wieńczącym międzynarodowe zmagania, żywą
pozostaje wizja Pierre’a de Coubertina, wiążąca sport i ekspresję artystyczną.
Współcześnie, z uwagi na charakter przemian cywilizacyjnych w świecie, kluczową funkcję w procesie scalania obu dziedzin pełni X Muza. Filmowcy dokumentują zmagania sportowców, uczestniczą w tworzeniu opraw artystycznych
imprez najwyższej rangi2, a historie zawodników stają się nierzadko kanwą ich
fabuł. Jednym z najciekawszych dzieł, jakie powstały w końcu pierwszej dekady
XXI wieku, kreującym oryginalną wizję sportowca – artysty jest Zapaśnik Darrena
Aronofsky’ego [1]. Obraz ten może stanowić nie tylko interesujące preludium
do powracającej co pewien czas dyskusji nad miejscem sportu w filmie oraz
złożoną problematyką genologii filmu sportowego3. Wydaje się również dobrą
okazją, by przypomnieć wcześniejszą o trzy dekady historię polskiego zapaśnika światowej sławy4, implikując refleksję nad innymi (także dokumentalnymi)
ekranowymi wizjami sportu w dobie gierkowskiej.
1.
Tematyka sportowa w polskim filmie fabularnym z lat 70. ubiegłego stulecia
pojawiła się w dużym stopniu dzięki inicjatywie Jerzego Górzańskiego i Witolda
Zalewskiego z Zespołu Filmowego „Tor”. Nastawiony na realizację różnorodnych
pod względem formy i treści dzieł o wysokich walorach artystycznych projekt
cyklu filmów o sporcie przyniósł pierwsze efekty już w 1977 r. wraz z premierami
filmów Ostatnie okrążenie Krzysztofa Rogulskiego i Powrót Filipa Bajona. Do
1979 r. powstanie jeszcze kilka nie mniej interesujących obrazów. O sprawności działań zmierzających do wypełnienia luki gatunkowej w rodzimym kinie
niech świadczy fakt, iż zaledwie trzy lata wcześniej Bohdan Tomaszewski pytał:
„Dlaczego tak trudno o dobry film sportowy?”. Analizując na łamach „Filmu”
polskie doświadczenia fabularne opiewające sport, wyrażał jednocześnie
nadzieję, że najlepsi rodzimi twórcy podejmą się szybko jego realizacji: „Tylu
nas jest, w Polsce i na świecie, wielbicieli sportu i filmu. Często mamy ochotę
pójść do kina na film sportowy. Czasem wystarczy szczypta emocji, byle na tle
stadionu” [Tomaszewski, 1974, ss. 12-16]. Z kolei Krzysztof Teodor Toeplitz
Przykładowo, współreżyserem ceremonii otwarcia i zamknięcia letnich igrzysk olimpijskich
w Pekinie w 2008 r. był Zhang Yimou, uznany chiński reżyser, twórca m.in. nominowanego do
Oscara filmu Hero (2002). Yimou uczestniczył również w przygotowaniu uroczystości wieńczących
olimpiadę w Atenach (2004). Por. [2].
Brak wśród teoretyków kina, a nawet samych filmowców consensus omnium w kwestii
zespołu elementów, które ten gatunek konstytuują. Powszechnie przyjmuje się, iż dominantą filmu
sportowego jest ulokowanie w centrum zdarzeń sportowca bądź określonej dyscypliny sportu.
Chodzi o film Aria dla atlety Filipa Bajona.
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
103
w czasie dyskusji na temat współczesnego kina polskiego, zorganizowanej
krótko po sukcesie jedenastki Kazimierza Górskiego w Monachium, wskazywał: „Szukamy czegoś, co już pewnie dawno przeminęło, a opuszczamy coś,
co jest dzisiaj, czym ludzie są w stanie emocjonować się. Film o Szarmachu
może być jutro takim szlagierem narodowym, jak o księciu Józefie Poniatowskim” [Toeplitz, 1974, s. 18]. Przedsięwzięcie „Toru” wypełniło więc postulaty
dziennikarzy i krytyków, odpowiadając tym samym na wysokie miejsce sportu
w świadomości społeczno-kulturowej Polaków tamtych lat, zainteresowanych
portretowaniem osiągnięć zawodników, klimatu startów na arenie i atmosfery
kulis, ale także ich życia poza stadionem. „Chcielibyśmy, aby te filmy ukazywały sport jako element rzeczywistości społecznej, a nie mit (…) szukaliśmy
w dziejach polskiego sportu bohaterów autentycznych, których i my sami,
i widzowie są w stanie w pełni zaakceptować. I jako sportowców, i jako ludzi.
Tylko tacy bohaterowie są dla nas interesujący” – mówił o projekcie „Toru”
Zalewski w czasie dyskusji zorganizowanej przez Centralny Klub Olimpijczyka
w styczniu 1978 r. w Warszawie [Sobański, 1978, s. 9].
Jednym z reżyserów, który decydując się na współpracę, pomógł urzeczywistnić artystyczne plany wytwórni, był Krzysztof Rogulski, autor przywołanego już
Ostatniego okrążenia. Film jest rekonstrukcją wybranych wydarzeń z życia Janusza
Kusocińskiego, triumfatora Igrzysk w Los Angeles w 1932 r. i najpopularniejszego,
obok Stanisławy Walasiewiczówny, sportowca Polski międzywojennej.
Heroiczna biografia popularnego „Kusego” była natchnieniem dla wielu
artystów. Poeci pisali więc o biegaczu, który „wywołał zachwyt ludzi i bogów”,
a filmowcy za wzór brali jego wytrwałość i upór. Na ciekawą analogię wskazuje
Krzysztof Zuchora: „(…) przylgnął wcześniej do »Kusego« inny rozwinięty epitet, a mianowicie – człowiek z żelaza. Jest i w tym przywołanym przezwaniu
coś dla naszej historii znamiennego, do czego po latach odwoła się Andrzej
Wajda w swym głośnym filmie. Nie chcę przez to powiedzieć, że »Kusy« był
pierwowzorem bohatera filmowej opowieści, co to, to nie, ale z całą pewnością
jest w tym przywołaniu, nieświadomym, intuicyjnym jakaś cząstka odwiecznej
duszy narodu, która daje znać o sobie w okresach wielkich społecznych przesileń, burz i przełomów”5. Ostatnie okrążenie zawiera elementy dokumentu,
wzbogaconego o archiwalia pochodzące m.in. z Archiwum Dokumentacji Mechanicznej oraz Centralnej Agencji Fotograficznej. W inscenizacjach w postać
Janusza Kusocińskiego wcielił się Mariusz Benoit, osiągając, jak pisze Hanna
Samsonowska: „rzadki efekt fizycznej identyfikacji z mężczyzną z fotografii”,
operując oszczędną grą, zastygłym wyrazem twarzy [Samsonowska, 1978,
s. 15]. Zamiarem reżysera było upamiętnienie, bez zbędnych ozdobników,
tragicznej postaci „Kusego”, ofiary (razem z wieloma innymi polskimi patrio
Fragment recenzji Krzysztofa Zuchory do biografii Janusza Kusocińskiego, autorstwa
Bogdana Muszyńskiego pt. Ostatnie okrążenie Kusego z 1990 r.
104
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
tami) egzekucji hitlerowskich w Puszczy Kampinoskiej z czerwca 1940 r. Nie
złamawszy się pod naciskami Niemców, zginął w Puszczy Kampinoskiej, razem
z wieloma innymi polskimi patriotami. Rogulskiemu bardzo zależało na zaakcentowaniu głębokiej moralności sportowca, właściwej pokoleniu, które jako
pierwsze wzrastało w państwie niepodległym. Stąd, jak tłumaczył w rozmowie
z Bogdanem Zagrobą, ważne, by Ostatnie okrążenie postrzegać również jako
„opowieść o mężnym pojmowaniu swoich obowiązków wobec ojczyzny, kolegów, rodziny (…) o człowieczeństwie” [Zagroba, 1978, s. 11].
Innym artystą filmowym, który chętnie zgodził się na uczestnictwo w inicjatywie „Toru”, był Filip Bajon. Tłumacząc powody takiej decyzji, wskazywał na wielkie
znaczenie sportu w swoim życiu. Dla pokolenia urodzonego, tak jak on, po wojnie
– argumentował – sukcesy polskich lekkoatletów i bokserów były pewną formą
otwarcia się na wielki świat6 [Zagroba, 1978, s. 9]. Niezapomnianym autorem
międzynarodowych triumfów sportowych był Jan Szczepański, mistrz olimpijski
z Monachium i enfant terrible polskiego boksu [Kulej, 1996, s. 152]. Historia znakomitego boksera posłużyła Bajonowi za pierwowzór postaci Jana (w tej roli sam
Szczepański) w debiucie reżyserskim pt. Powrót. Film traktuje o losach pięściarza,
który powraca na ring po długiej przerwie spowodowanej rzekomą chorobą
i wbrew zamierzeniom sportowych działaczy startuje z powodzeniem do walki
o najwyższy laur olimpijski. Na uwagę zasługują w Powrocie części składowe,
konstytuujące zewnętrzną warstwę egzystencji bohatera, takie jak: pochodzenie
społeczne Jana, klimat ringu, na którym „ciosy naprawdę bolą i huczy od nich
w głowie” [Niecikowski, 1977, s. 10] i atmosfera kulis, jakże odbiegająca od zasad
fair play. Niestety, jak trafnie zauważa Ewelina Nurczyńska-Fidelska, widz nie zrozumie motywów działań sportowca, gdyż film „zatrzymuje się tam, gdzie pojawia
się wymóg penetracji psychologicznej” [Nurczyńska-Fidelska, 2003, s. 52]. Pogląd
ten, reprezentowany również przez innych krytyków7, współgra z tezą Richarda
Hoffera, wieloletniego publicysty „Sports Illustrated” i autora książki o Mike’u Tysonie8, że filmy fabularne nie oddają dramaturgii zmagań bokserów, a jedynie, tak
jak to było w przypadku Rocky’ego, dokumentują ich losy [Hoffer, 2005, s. 69].
Powrót nie wyczerpuje jednak listy obrazów zrealizowanych w wytwórni
„Tor” i koncentrujących się wokół boksu. Także Krzysztof Rogulski podjął próbę
sportretowania pokolenia pięściarzy z najlepszej polskiej szkoły boksu pod wodzą
Filip Bajon urodził się w 1947 r.
Taki pogląd wyraża m.in. Jerzy Niecikowski w artykule „Rzeczywistość i rzeczywistość”
(„Film” 1977, nr 33, s. 10). Porównując Powrót z wcześniej nakręconym Bokserem, pisze:
„Film Bajona jest, rzecz jasna, prawdziwszy, ale w sumie zostawia pewien niedosyt. Chciałoby
się rzec, że są dwie rzeczywistości: widzialna i niewidzialna. Tę pierwszą Bajon przedstawia
bardzo wnikliwie, ta druga, złożona z motywacji i problemów psychologicznych, jak gdyby
reżyserowi umyka”.
Chodzi o książkę pt. A Savage Business: The Comeback and Comedown of Mike Tyson,
Simon & Schuster, New York 1998.
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
105
Feliksa Stamma. Posługując się konwencjonalną hybrydą poprzez wplecenie do
fabuły archiwalnych scen walk, reżyser uniknął inscenizacji, uznając ją za grzech
większości filmów sportowych [Kreutzinger , 1978, s. 7]. W Papie Stamm (1978),
bo tak nazwał swe dzieło Rogulski, można wyróżnić trzy warstwy: archiwalną,
dokumentację współczesną i fabularną. Pierwsza to oprócz wspomnianych pojedynków także sceny ilustrujące samego Stamma. Na drugą składają się ewokacje
jego wychowanków i Stanisława Cendrowskiego, działacza bokserskiego i długoletniego współpracownika trenera. Pojawiają się w filmie wreszcie i inscenizacje,
w których Feliksa Stamma gra Wit Gałązka, natomiast pięściarzy – autentyczni
sportowcy z kadry „Papy”: Jerzy Kulej i Leszek Drogosz. Film przyjęto dość dobrze, in plus zapisał się zwłaszcza Gałązka, który zdołał mocno zidentyfikować
się z kreowaną postacią. Jak wspominał Jerzy Kulej: „Utożsamił się ze swoim
bohaterem do tego stopnia, że po paru godzinach rozmów z nim patrzyliśmy
na niego z taką sympatią, jakby on jednak coś miał z tego Felka” [tamże, s. 7].
Scenariuszowi zarzucano jednak rażącą „beatyfikację bohatera” [tamże, 1978,
s. 6], szczególnie w kontekście branży, z którą był związany. Temat boksu powrócił wraz z filmem Klincz Piotra Andrejewa. Sport jest wreszcie centralnym
tematem Zielonej ziemi (1978), kolejnego dzieła Filipa Bajona zrealizowanego
wraz z „Torem”. Opowiada on o Henryku Jordanie (Jan Pietrzak), krzewicielu gier
sportowych z czasów Młodej Polski i pomysłodawcy ogródków zabaw dla dzieci,
zwanych jordanowskimi. Film jest komedią, niewolną jednak od przemyśleń
dotyczących narodowych przywar i wad.
Oryginalny koncept scenariusza i postawa twórcza reżysera stanowią elementy determinujące wyjątkowy w przedsięwzięciu Zespołu Filmowego „Tor”
charakter kolejnego dzieła. Obraz W biegu (1978) podejmuje kwestię możliwości
połączenia macierzyństwa i zawodowej kariery lekkoatletycznej. Wpisuje się
tym samym w stworzoną przez reżysera, Krzysztofa Rogulskiego, koncepcję
filmu sportowego, podkreślającą konieczność poruszania w nich ważnych
spraw społecznych. Oto jak tłumaczył w jednym z wywiadów związki sportu
ze swoją działalnością artystyczną, odpierając zarzuty dziennikarzy, jakoby nie
robił filmów sportowych: „Jeśli dobrze rozumiem ich intencje, chodzi im o filmy
instruktażowe, reportaże, dokumenty. Istotnie, nie robię takich filmów. Nie
traktuję bowiem sportu jako walki o medale. Sport jest dla mnie jedną z form
realizowania się człowieka, taką jak twórczość, praca, miłość, to przekraczanie
własnych, wydawałoby się, ograniczonych możliwości” [Zagroba, 1978, s. 11].
Taką okazją do pokonania własnych słabości i sprawdzenia po przerwie swoich
umiejętności jest dla Idy (Anna Solarz), głównej bohaterki W biegu, powrót na
bieżnię. Stanowi on trudny egzamin z życia, gdyż oznacza ponowne zetknięcie się
z regułami obowiązującym w świecie sportu. Fragmenty z życia młodej biegaczki
mogą momentami kojarzyć się z biografiami znanych polskich lekkoatletek.
Irena Szewińska miała zresztą nawet złożyć z tego powodu oficjalny protest. Co
106
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
ciekawe, w obsadzie aktorskiej filmu pojawiła się inna zawodniczka, na której
losach przypuszczalnie również oparto scenariusz – Teresa Sukniewicz, kilkakrotna rekordzistka świata w biegu na 100 m przez płotki. Warto dodać, że twórca
W biegu jest również autorem filmu dokumentalnego poświęconego sylwetce
Ireny Szewińskiej pt. A ona biegnie, biegnie z 1976 r. Ten, wyprodukowany przez
Interpress-Film, portret znakomitej polskiej biegaczki nakręcono kilka miesięcy
przed olimpiadą w Montrealu, na której zdobyła złoto.
W biegu stanowi zwieńczenie dorobku Krzysztofa Rogulskiego w zakresie
filmów sportowych zrealizowanych dla „Toru”, nie wypełnia jednakże samego
cyklu wytwórni, który wzbogacają jeszcze następujące obrazy: Poza układem,
Gra o wszystko i Nauka latania. Autorem pierwszego z nich jest Jan Rutkiewicz – reżyser, kostiumograf i jeden z najlepszych konsultantów ds. militariów
w rodzimym kinie. Poza układem (1977) podejmuje, zresztą nie po raz pierwszy
w polskim kinie tej dekady, temat sportów motocyklowych. Wcześniej pojawił
się on w filmie Motodrama (1971), wyreżyserowanym przez Andrzeja Konica
na podstawie scenariusza Tomasza Domaniewskiego i wyprodukowanym przez
Zespół Filmowy „Kraj”. Niewątpliwym atutem komedii, koncentrującej się na
losach urzędnika pocztowego Jacka – gwiazdy stadionów motocyklowych
(Jacek Fedorowicz), jest wzbogacenie obrazu o wiele postaci ze świata sportu
i włączenie zdjęć z rzeczywistych zawodów rajdowych. Przykładowo, w scenie
balu mistrzów sportu pojawili się: Zbigniew Pietrzykowski i Ryszard Szurkowski,
zaś w roli samego siebie wystąpił m.in. Bohdan Tomaszewski. Wracając do filmu Rutkiewicza, Poza układem traktuje o losach młodego żużlowca Andrzeja
(Krzysztof Stroiński), którego ambicją jest wystąpienie na mistrzostwach świata
w barwach narodowych. Problem w tym, że zarówno kierownik drużyny (Leon
Niemczyk), jak i pozostali działacze są niechętni decyzji sportowca i forsują
kandydaturę lepszego, ich zdaniem, zawodnika. Andrzej postanawia zrealizować swój cel. Scenariusz nawiązuje do Indywidualnych Mistrzostw Świata
w Chorzowie, na których historyczny triumf odniósł w 1973 r. Jerzy Szczakiel,
pierwowzór głównego bohatera. Z 1977 r. pochodzi inny film sportowy, będący
efektem współpracy Mariusza Waltera z Zespołem Filmowym „X”, a mianowicie Prawo Archimedesa. Walter, reżyser i scenarzysta obrazu, porusza w nim
problem ludzkiej fizycznej wytrzymałości, siły woli i godności. Wzoruje ją na
historii instruktora, który nie zważając na wiek i, podobnie jak żużlowiec Andrzej, na postawę otoczenia, decyduje się wziąć udział w maratonie pływackim.
Mariusz Walter ma również na swoim koncie współpracę z Wytwórnią Filmów
Sportowych i Turystycznych Sportfilm (dokument Nasz sport z 1972 r.).
Kolejny film, Gra o wszystko (1978) Andrzeja Kotkowskiego, ukazuje jeden
dzień z życia Gerarda Cieślika, wieloletniego zawodnika Ruchu Chorzów, utalentowanego piłkarza i cenionego szkoleniowca. Czesław Dondziłło, recenzując
filmową biografię sportowca na łamach miesięcznika „Film”, nie szczędził po-
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
107
chlebstw: „Wreszcie film, o którym można powiedzieć, że realizuje przeczuwane
możliwości sportowego tematu” [Dondziłło, 1978, s. 5]. Na tak pozytywny obraz
w oczach krytyka wpłynęły szczególnie: primo, zastosowanie w filmie konwencji fabularno-dokumentalnej; secundo, odejście od pomnikowego wizerunku
bohatera; tertio, podjęcie przez twórców aktualnego problemu zasad obowiązujących w sporcie wyczynowym. Zastosowanie kadrów dokumentalnych i scen
rekonstruujących minione wydarzenia pozwala dostrzec ewolucję postaw i problemów związanych z uprawianiem piłki nożnej, której naocznym świadkiem był
Cieślik. Andrzej Kotkowski jest również reżyserem filmu Olimpiada 40 z 1980 r.
Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, opowiada o igrzyskach olimpijskich
zorganizowanych przez jeńców wojennych w jednym ze stalagów w 1940 r. Na
uwagę zasługuje warstwa refleksyjna obrazu. Przywołana historia jest bowiem
przyczynkiem do rozważań na temat granic ludzkiej godności. W realia II wojny
światowej wplótł również wątek sportowy Lech Lorentowicz w Zniczu olimpijskim (1969). Film opowiada o działalności konspiracyjnej słynnych polskich
narciarzy, którzy nie zgodzili się wstąpić do hitlerowskiego klubu sportowego.
Motyw sportu pojawia się wreszcie w twórczości światowej sławy filmowca
Sławomira Idziaka za sprawą dramatu Nauka latania i pojawiających się w nim
postaci skoczków narciarskich, koszykarek i lotników, którzy budzą w głównym
bohaterze Tomku zainteresowanie sportem. Reżyserii powstałego w 1978 r.
filmu podjął się Idziak, będąc jednocześnie współautorem jego zdjęć.
Celowo pominięto dotąd dwa filmy Filipa Bajona, zrealizowane w ramach
sportowego cyklu „Toru”: Rekord świata i Aria dla atlety. Podobnie jak Szansa
Feliksa Falka i Klincz Piotra Andrejewa, zaliczają się one bowiem do ścisłej grupy obrazów kina moralnego niepokoju [Dabert, 2003, s. 24]. Z uwagi na rangę
zjawiska w powojennej kinematografii kraju warto im poświęcić więcej miejsca.
Podjęcie w filmach tego nurtu tematów sportowych jest jedynie pretekstem
do refleksji nad kwestiami egzystencjalnymi lub moralnymi [tamże, s. 166].
Rekord świata (1977) jest drugim w twórczości Filipa Bajona filmem o tematyce
sportowej, jednakże nakręconym w całkowiem odmiennej stylistyce niż Powrót.
Novum polega na zwróceniu się ku konwencji realistycznej, dla ukazania społecznego tła historii, oraz onirycznej, ujawniającej się w niewidzialnej, uczuciowej
sferze egzystencji protagonisty. Rekord świata dotyczy losów młodego pływaka
– rekordzisty świata i jego problemów z udźwignięciem ciężaru sławy. Tragizm
głównego bohatera Michała (Marcin Troński), spotęgowany decyzją o usunięciu
go ze środowiska i ciężką chorobą, przypomina dramat, który dotknął niegdyś
mistrza świata z Helsinek, Marka Petrusewicza. Jak zauważa Tadeusz Lubelski,
film odsłania kulisy sportu, ale także hipokryzję epoki stalinowskiej. Z tego też
powodu historia pływaka wyniesionego i zrzuconego z piedestału niczym Mateusz Birkut musiała czekać na swą premierę kilka lat9 [Lubelski, 2008, s. 371].
Rekord świata miał swą premierę 7 października 1980 r.
108
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
Istotą Szansy Feliksa Falka (1979), filmu, którego akcję osadzono w prowincjonalnym liceum, jest z kolei konfrontacja widza z dwiema antagonistycznymi
postawami życiowymi: sportową, uosabianą przez autorytarnego nauczyciela
wychowania fizycznego Krzysztofa Janotę (Krzysztof Zaleski), oraz humanistyczną, wyrażoną postacią historyka Zbyszka Ejmonta (Jerzy Stuhr). Według
Marka Haltofa, konflikt między pedagogami, którego tragicznym skutkiem była
próba samobójcza jednego z uczniów, przedstawiono „mało subtelnie, w duchu
nieomal socrealistycznym” [Haltof, 2004, s. 191]. Aleksander Ledóchowski
określił go natomiast jako wręcz nieporozumienie, polegające na tym, że przeciwstawiono dwie strony tego samego medalu, przekonująco argumentując:
„Wychowanie humanistyczne i wychowanie sportowe są w równej mierze
potrzebne w kształtowaniu pełnej osobowości” [Ledóchowski, 1979, s. 20].
Kolejny film sportowy z nurtu kina moralnego niepokoju to osadzony
w środowisku bokserskim Klincz (1979) Piotra Andrejewa, którego scenariusz
powstał we współpracy z Filipem Bajonem. Uhonorowany w 1980 r. Złotą
Kamerą czasopisma „Film” jako najlepszy obraz o tematyce współczesnej,
opowiada o karierze pięściarskiej Jerzego Olejniczaka (Tomasz Lengren), splecionej z pozbawionym hamulców moralnych postępowaniem sportowych
działaczy. W zakończeniu bohater Klinczu odnosi wielkie zwycięstwo w walce
z Amerykaninem, co może zaskakiwać, zważywszy na to, jak nieuczciwymi
metodami na nie zapracował10. Jest w filmie pewien godny uwagi szczegół,
a mianowicie talent rysowniczy „Oleja”, łączący delikatnie zmysł artystyczny
i sport [Ledóchowski, 1979, s. 20].
Znacznie silniejszy związek wyczynu ze sztuką, poprzez liczne odniesienia do
muzyki poważnej, literatury, malarstwa i rzeźby, prezentuje natomiast biografia
Władysława Góralewicza (Krzysztof Majchrzak) z Arii dla atlety Filipa Bajona,
oparta na wybranych faktach z życia zapaśnika o międzynarodowej sławie
Zbyszka Cyganiewicza. Wielkie widowisko zapaśnicze jako tło rozważań nad
egzystencją jego bohaterów powróci trzydzieści lat później w filmie Zapaśnik
Darrena Aronofsky’ego. Amerykański reżyser, podobnie jak Bajon, pokazuje
sport bardzo poważnie, traktując zapasy jak sztukę [1]. I choć amerykańscy
professional wrestlers, np. „Rowdy” Roddy Piper, stanowczo podkreślają, że
aktorstwo jako implosion i wrestling, czyli explosion całkowicie się różnią11, to
dla Aronofsky’ego są prawdziwymi kreatorami widowiska ringowego [tamże].
Wspólną cechą obu filmów jest obnażenie mechanizmów istniejących w sporcie, przekształcając go w biznes niemający nic wspólnego z regułami fair play.
Moralną klęską Góralewicza było zwycięstwo osiągnięte dzięki przyjęciu brutalnego, „wolnoamerykańskiego” stylu walki, jakże różnego od zasad, którym
Dobrochna Dabert nazywa takie zakończenie „moralnym szokiem”.
„Rowdy” Roddy Piper użył tych określeń w czasie dyskusji na temat filmu Aronofsky’ego
The Wrestler Roundtable.
0
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
109
przez lata hołdował [Nurczyńska-Fidelska, 2003, s. 69]. Historia Randy’ego „the
Ram” Robinsona (Mickey Rourke), choć osadzona w całkowicie odmiennych
realiach, stanowi również refleksję nad moralnością zapaśnika, który podejmuje
próbę zerwania z dotychczasowym życiem: sterydami, nielegalnymi środkami
przeciwbólowymi, pokazami brutalności na ringu, fanami [Blake, 2009, s. 23].
Listę fabularnych filmów sportowych doby gierkowskiej, zrealizowanych poza
„Torem” i niezależnie od kina nieufności, należy uzupełnić jeszcze o Za metą start.
Obraz z 1976 r. wyreżyserowali Andrzej Berbecki i Marek T. Nowakowski, a wyprodukował katowicki oddział Centralnej Wytwórni Programów i Filmów Telewizyjnych Poltel. Autorem scenariusza, koncentrującego się wokół kwestii wyboru
profesji po zakończeniu zawodniczej kariery piłkarskiej, jest Sławomir Kryska.
Kończąc przegląd filmów fabularnych wiążących się ze sportem i wyprodukowanych w latach 70. ubiegłego stulecia, warto wreszcie wspomnieć o niezrealizowanym scenariuszu Janusza Głowackiego pt. Mecz. Przedstawiony do akceptacji
w 1976 r., a więc dokładnie wtedy, gdy startował sportowy cykl „Toru”, miał
zostać wyreżyserowany w Zespole Filmowym „X” przez samego Andrzeja Wajdę.
Zarówno dyrektor Departamentu Programowego Naczelnego Zarządu Kinematografii, Jerzy Bajdor, jak i recenzent Wojciech Wierzewski uznali przedstawiony
im w projekcie scenariuszowym pomysł za bardzo interesujący, głównie z uwagi
na rolę, jaką futbol odgrywał w społeczeństwie. Chwalono podjęcie dyskusji nad
przyczynami upadku polskiej piłki nożnej oraz odważne nakreślenie przez Głowackiego piłkarskich kulis z panującymi w nich intrygami włącznie. Gatunkowo fabułę
zakwalifikowano jako komedię-groteskę. Mimo licznych uwag do samego tekstu,
krytyk uważał, że „scenariusz zapowiada się ciekawie, zwłaszcza że dobrych filmów
sportowych nie mieliśmy zbyt wiele, a tym razem chodzi o sport, ale i o coś daleko
ważniejszego. O moralny etos, który obowiązuje nie tylko w tym środowisku12”.
.
Zawsze pasjonowałem się sportem. Ale dopiero w czasie
realizacji „Pięcioboju nowoczesnego” uświadomiłem sobie,
że jest to kopalnia wspaniałych tematów filmowych.
Bogdan Dziworski
Nieocenioną wartość historyczną i artystyczną prezentują dziś prace polskich
dokumentalistów z lat 70. XX wieku. Utrwalają ówczesne i dawniejsze osiągnięcia Polaków na sportowych arenach w kraju i na świecie, portretują sylwetki ich
Por. „Recenzja scenariusza filmowego Janusza Głowackiego »Mecz« z 5 sierpnia 1976”
oraz Wniosek Departamentu Programowego NZK (Dyr. Jerzy Bajdor) do Wiceministra Kultury
i Sztuki (Mieczysław Wojtczak) o akceptację (z uwzględnieniem pewnych warunków) scenariusza
Janusza Głowackiego pt. „Mecz” przeznaczonego do realizacji dla A. Wajdy (ZF „ X”), Archiwum
Akt Nowych (AAN) zesp. NZK, sygn. 5/95.
110
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
autorów, stanowią zachętę do uprawiania sportu w społeczeństwie, świadczą
o wzroście roli sportu w kulturze i zabierają głos w dyskusji nad ideami wyznawanymi przez wyczynowców. Jeden z krytyków filmowych w 1971 r. pisał:
„Cennym elementem polskiego filmu dokumentalnego jest zainteresowanie
sportem nie od strony błyskotliwych wyników i sukcesów kwitowanych oklaskami kibiców, ale przeżyć człowieka, który zdobywa się na największy wysiłek
dla osiągnięć ponad ludzką miarę” [(wa), 1971, s. 14]. Prawdziwość konstatacji
potwierdzają dokonania choćby takich artystów, jak Andrzej Trzos czy Bogdan Dziworski, autor uznanych impresji na temat pięcioboju nowoczesnego
i żeglarstwa oraz filmu Hokej (1976), o najbardziej męskiej, zdaniem reżysera,
dyscyplinie uprawianej wówczas w kraju [Zagroba, 1977a, s. 9]. Wyróżnikiem
filmu było realizowanie scen z udziałem kamery subiektywnej, percypującej
świat oczami bohatera. „Nie interesują mnie filmy przyjmujące punkt widzenia siedzącego na trybunie kibica. Takie reportaże niemal codziennie można
oglądać w telewizji” – tłumaczył Dziworski w rozmowie z Bogdanem Zagrobą
[tamże, s. 8]. Nie wszyscy jednak docenili efekt starań twórców, przedstawiający
turniej z pozycji zawodników. Exempli modo, zdaniem Czesława Dondziłły, taki
zabieg w rzeczywistości „preparuje i zawęża obraz zdarzeń” [Dondziłło, 1978,
s. 5]. Abstrahując od technicznych szczegółów produkcji, jej niewątpliwym
walorem są sekwencje nakręcone podczas Mistrzostw Świata w Katowicach,
które odbyły się w kwietniu 1976 r. Dzięki zdolnościom łyżwiarskim operatorów
udało się utrwalić „z niewiarygodnych wprost pozycji” [Zagroba, 1977a, s. 9]
nie tylko efektowne sceny zmagań hokeistów pod bramką i na lodowisku, ale
również brutalność tej rywalizacji, za co Hokej otrzymał zresztą wyróżnienie
Międzynarodowej Federacji Prasy Filmowej. Dodatkowo uhonorowano go
Złotym Laurem na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Sportowych w Tarnowie13.
Licznymi nagrodami mógł poszczycić się także inny dokument Bogdana Dziworskiego pt. Olimpiada (1978), dotyczący pierwszych sportowych zmagań dzieci
w czasie turnieju narciarskiego w Zakopanem.
Istotne miejsce wśród sportowych dokumentów zajmuje grupa filmów
poświęconych wybitnym polskim wyczynowcom. Oprócz wymienionych już
portretów fabularyzowanych Papa Stamm, Ostatnie okrążenie oraz A ona
biegnie, biegnie, warto jeszcze wspomnieć chociażby o Championie (1970)
Andrzeja Trzosa, Kole Fortuny (1972) Marcela Łozińskiego oraz reportażu Na
lądzie (1973) Tomasza Zygadły. Bohaterem pierwszego z nich jest wybitny trójskoczek Józef Schmidt. Uwagę zwraca postawienie przez twórców akcentu na
determinację mistrza i wolę zwycięstwa właściwą dla Schmidta od początku
Założeniem organizatorów Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Sportowych w Tarnowie
było, by odbywał się on co cztery lata, w roku poprzedzającym olimpiadę. Imprezę zainicjował
Polski Komitet Olimpijski oraz Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu.
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
111
kariery aż po jej zmierzch. Koło Fortuny z kolei pokazuje Wojciecha Fortunę
podczas przygotowań do powrotu do kraju z Igrzysk Olimpijskich w Sapporo,
na których w 1972 r. zdobył złoty medal w skokach narciarskich. Dokument
Zygadły natomiast stanowi relację z powrotu do kraju, po samotnym rejsie
dookoła świata, kapitana Krzysztofa Baranowskiego. Warto zauważyć, że sam
Baranowski, wieloletni reżyser filmowy w Interpress-Film, jest autorem wielu
produkcji, kręconych m.in. przy okazji odbywanych rejsów – począwszy od
debiutanckiej 22 minuty dookoła świata (1976), w II połowie lat 70. powstało
ich jeszcze przynajmniej dziesięć. Filmografia kapitana obejmuje m.in. relacje z atlantyckich regat OpSail 76: Załoga (1977) oraz Polonezem do Polonii
(1977)14. Przegląd sportowych dokumentów należy uzupełnić o relacje z wydarzeń sportowych, a także o sporą grupę propagandowo-instruktażowych
filmów krótkometrażowych. Wiele z nich powstało w Wytwórni Filmów Sportowych i Turystycznych Sportfilm, w łódzkiej Wytwórni Filmów Oświatowych
oraz Wytwórni Filmowej „Czołówka”. Ponadto otrzymały one liczne nagrody
na krajowych i zagranicznych przeglądach filmów o tematyce sportowej, takich
jak: Turniej Filmów Sportowych w Zakopanem czy Międzynarodowy Festiwal
Filmów Sportowych w Oberhausen. Wybrane przykłady oraz proponowany
podział dokumentów o tematyce sportowej zawiera tab. 1.
Ta b e l a 1 . Sportowe filmy dokumentalne zrealizowane w latach 1970-1980 według
wybranych kategorii tematycznych (przykłady)
Filmy dokumentalne
Portret sportowca
Champion (0)
Koło Fortuny ()
Jeden z dwudziestu
dwóch ()
A ona biegnie, biegnie
()
Relacja z wydarzeń sportowych
Gra o wszystko (0)
Katowice przed mistrzostwami
świata ()
Polska gola! ()
Hokej ()
Droga na Mundial ‘78 ()
Mundial 78 ()
Propaganda, instruktaż
Ruch – sport – młodzież
(0)
Sport w służbie narodu (0)
Maraton ()
Bieg to zdrowie, ruch to
zdrowie ()
55, czyli o potrzebie ruchu
()
Technika judo – walka
w parterze ()
Piłka ręczna – elementy ataku
pozycyjnego ()
Sporty techniczno-obronne
w L.O.K. ()
A.B.C. Rugby ()
Źródło: opracowanie własne na podstawie: http://www.filmpolski.pl oraz czasopiśmiennictwa
filmowego.
Szczegółowa filmografia Krzysztofa Baranowskiego zob. [4].
112
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
Wyjątkową pozycję w ramach filmu dokumentalnego zajmuje Polska Kronika Filmowa (PKF), głównie z tego względu, że jej materiały stanowią de facto
historię PRL-u. Odzwierciedlają one postulaty programowe władz kinematografii, ukierunkowanych na podejmowanie takich zagadnień, jak: problematyka
gospodarcza, problematyka kulturalno-rozrywkowa, życie społeczno-polityczne
kraju, „działalność typu interwencyjnego, ośmieszająca i tępiąca na konkretnych przykładach brakoróbstwo, nieudolność i złą wolę”, popularyzacja pozytywnych postaw i sylwetek. Stałym przedmiotem zainteresowania PKF był
również sport15, o czym świadczą m.in. portrety najwybitniejszych polskich
sportowców i relacje z najważniejszych imprez z udziałem Polaków. Realizatorzy
starali się utrwalić pracę wyczynowców na drodze do sukcesu i sam moment
triumfu, dbając jednocześnie o uchwycenie atmosfery panującej wśród kibiców. Obrazy sportowe interpretują i dopełniają słowa lektora oraz muzyka.
Za egzemplifikację osiągnięć PKF w zakresie publicystyki sportowej w latach
70. posłużą zróżnicowane tematycznie materiały z wybranych lat tej dekady,
obejmujące następujące wydania: PKF 50B/70, PKF 41A/71, PKF 27B/72, PKF
43A/73, PKF 28B/74, PKF 20A/74, PKF 16A/75, PKF 13/78, PKF 50A/79.
Początek sezonu (PKF 50B/70) przedstawia trening najlepszych polskich
sprinterek pod okiem trenera Andrzeja Piotrowskiego w Zakopanem. Zaskakującym dodatkiem do ćwiczeń była obecność popularnego aktora Daniela
Olbrychskiego, który „jak głosi plotka – informuje lektor Jerzy Rosołowski – ma
zamiar wzmocnić polską sztafetę 4 x 100 metrów”. PKF 41A/71 zawiera relację
z meczu piłki nożnej (Mecz roku), jaki odbył się na Stadionie X-lecia w Warszawie („wreszcie do czegoś się przydał”) pomiędzy reprezentantami Polski
i RFN w październiku 1971 r. Spotkanie eliminacyjne do Mistrzostw Europy
zakończyło się porażką gospodarzy 1:3. Film prezentuje najciekawsze chwile
meczu, przywołuje wybitnych dziennikarzy sportowych: Jana Ciszewskiego,
Ryszarda Dyję oraz tradycyjnie dokonuje zapisu reakcji widowni. Oto słowa
komentatora, podsumowujące ten nieudany występ: „Na stadionie wszyscy
posmutnieli. Przy telewizorach także, a sprawozdawcy orzekli, że piłkarze dalej
muszą uczyć się gry. Publiczność zaś dopingu własnej drużyny, nawet gdy ta
ponosi porażkę”.
Kolejna kronika (PKF 27B/72) zawiera dwa reportaże zatytułowane Regaty
samotnych i Olimpijczycy. Pierwszy z nich dotyczy Transatlantyckich Regat
Samotnych Żeglarzy, OSTAR16. Realizatorzy pochwalili w nim dobry występ Polaków, zaś jako sensację odnotowano, iż w regatach wzięły udział trzy kobiety.
Wśród nich znalazła się także Teresa Remiszewska, pierwsza Polka w historii
żeglarstwa, która samotnie przepłynęła Atlantyk, pokonując trudną drogę
z Plymouth (Anglia) do Newport (USA) na jachcie Komodor. „Oto jesteśmy:
„Ocena Polskiej Kroniki Filmowej”, marzec 1979, AAN zesp. NZK, sygn. 5/47.
Ang. Observer Singlehanded Transatlantic Race.
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
113
Komodor i ja. Opowiem tu nasze wspólne dzieje: historię 56 dni, 4 godzin i 18
minut, chwil przeżytych w samotności, wśród zaczarowanej scenerii wielkiej
wody” – napisze później we wspomnieniach, których lekturę znakomicie podsumowuje spostrzeżenie Francisa Chichestera: „Samotne żeglarstwo oceaniczne
to nie sport, to – charakter” [Remiszewska, 1979, ss. 11-12].
W następnym reportażu, Olimpijczycy, przedstawiono przedolimpijskie
przygotowania strzelców sportowych Andrzeja Koguta i Józefa Zapędzkiego.
„Może wśród nich jest ktoś, kto tak wystrzeli jak Wojciech Fortuna?” – zastanawia się głos zza kadru. Nareszcie w finale (PKF 43A/73) dokumentuje z kolei
jeden z największych sukcesów w historii polskiej piłki nożnej, a mianowicie
spotkanie eliminacyjne do Mistrzostw Świata w 1974 r., które odbyło się
w Londynie na stadionie Wembley 17 października 1973 r., przynosząc Polakom
„zwycięski remis” i awans do prestiżowego turnieju. „A oto 56 minuta meczu.
Błyskawiczna akcja polska. Szymanowski – Lato – Domarski. Jest – taki okrzyk
rozległ się w całej telewizyjnej Polsce. Prowadzimy 1:0” – utrwalił w swym
komentarzu sukces kadry i radość kibiców Czesław Seniuch. Na Mistrzostwach
Świata w Piłce Nożnej w 1974 r. Polska również nie zawiodła i zajęła trzecie
miejsce, co wywołało ogromny entuzjazm w kraju. Powitanie medalistów (PKF
28B/74) to zapis oczekiwania na piłkarzy na lotnisku w Warszawie, ich powitania
przez mieszkańców i prezydenta stolicy. Obraz wypełniają tłumy oczekujących,
orkiestra i dźwięki popularnego 100 lat. „Przed zmasowanym atakiem sympatii
– czyta Krzysztof Świętochowski – nie zdołałby obronić swojej drużyny nawet
Jan Tomaszewski”. Na medalistów oczekiwano również w Komitecie Centralnym
Partii. Edward Gierek gratulując zawodnikom sukcesów, powiedział wówczas:
„Chciałbym naprawdę z całego serca podziękować wam za ten wspaniały prezent, jaki zgotowaliście naszej socjalistycznej ojczyźnie. Gratuluję wam tego
wspaniałego zwycięstwa, a nam wszystkim gratuluję tych pięknych widowisk,
które mieliśmy okazję oglądać. Byliście na ustach wszystkich Polaków (…). Ja
chciałbym Deynie, a poprzez niego wam wszystkim podziękować, towarzysze,
za skromność. Ta skromność pozwoliła wam iść dalej. Wiecie, najgorszym nieszczęściem byłoby, gdybyście uwierzyli, że jesteście tak mądrzy, tak mocni, tak
niezwyciężeni, że przestalibyście liczyć się z tymi, z którymi gracie”.
Podobnie jak piłka nożna, stałym bohaterem Polskiej Kroniki Filmowej były
filmy o Wyścigu Pokoju, jak ten z 1974 r. (XXVII Wyścig Pokoju, PKF 20A/74),
w którym wziął udział m.in. Tadeusz Mytnik, drużynowy wicemistrz olimpijski
z Montrealu. Kamera pokazuje zawodników i wiwatującą na ich cześć publiczność,
obecną na całej trasie zmagań kolarzy. Interesującą zawartość prezentuje PKF
16A/1975 w materiale Trening. Jest to krótki zapis zajęć sportowych w warszawskim Technikum Łączności, prowadzonych przez Romana Wszołę, ojca Jacka,
mistrza olimpijskiego z Montrealu i zdobywcy srebrnego medalu na olimpiadzie
w Moskwie. Materiał wzbogacają obrazy z treningu 18-letniego Jacka Wszoły.
114
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
W PKF znalazło się również miejsce na gimnastykę artystyczną (Turniej wiosny, PKF 13/78). „Ciągle zapominamy, że poza piłką nożną istnieją jeszcze inne
dyscypliny sportowe” – upomina widzów lektor po tym, jak zaprezentowano
pełne „wdzięku i gracji” występy zawodniczek na „Turnieju wiosny” w Poznaniu
w 1978 r. Polskę reprezentowały m.in. Renata Urbanik i Sławomira Sobkowska.
Nasza pieśń niesie hasło waszemu poecie,
Co bogom wieńce wiązał i na skronie kładł –
Podamy mu niesiony w zwycięskiej sztafecie
Laur olimpijski, znak nasz – niech zdobi nim świat.
(K. Wierzyński, Defilada atletów)
Za jedno z najciekawszych osiągnięć PKF, ale i ogólnie polskich dokumentalistów zajmujących się analizą tematyki sportowej w tej dekadzie, można uznać
film Na olimpijskim szlaku (PKF 50A/79) Janusza Kędzierzawskiego i Piotra
Halbersztata. Prezentujący niezwykle wysoką wartość historyczną materiał
zdjęciowy przypomina olimpijskie laury Polaków od paryskich sukcesów kolarzy
i płk. Królikiewicza w 1924 r. do zwycięstw w Montrealu (1976), kiedy to Polacy wielokrotnie sięgali po złoto. Całość oplatają interesująca warstwa słowna
i współgrająca z atmosferą igrzysk muzyka. Szczególnie ważne miejsce w tej filmowej opowieści o olimpijskim szlaku zajmują Igrzyska Olimpijskie w Monachium
i Montrealu. „Monachium. Na tę piękną olimpiadę padł tragiczny cień” – brzmi
zapowiedź pierwszego z nich. Przy komentarzu traktującym o dramacie w wiosce
olimpijskiej z 1972 r., kamera prezentuje skupione twarze widzów, którzy chwilą
milczenia oddali na stadionie hołd zamordowanym przez terrorystów sportowcom z Izraela. Następnie lektor informuje o sukcesach, jakie odnieśli w Monachium Polacy i wylicza: zaskakujące złoto Władysława Komara, potwierdzenie
najwyższej klasy światowej przez Józefa Zapędzkiego i szczytowa forma Zygmunta
Smalcerza. Tekst uatrakcyjniają nagrania archiwalne prezentujące czempionów,
a wśród nich Komara, który „dźwiga z dziecinną łatwością” Smalcerza. Sukces
monachijski był też zasługą polskich piłkarzy, którzy pokonując Węgrów w finale,
rozpoczęli kilkuletnią złotą passę futbolu w Polsce. „Niestety, dziś to już tylko
wspomnienie” – ubolewa komentator. Dalej następują „migawki” z olimpiady
w Montrealu, odtwarzające finisz biegu na 3 km z przeszkodami z rekordowym
czasem Bronisława Malinowskiego, walkę kolarzy o złoto z zespołami radzieckim
i duńskim oraz mistrzowski skok Tadeusza Ślusarskiego. „Byliśmy wtedy potęgą
w skoku o tyczce” – podkreśla komentator. Nie zabrakło zdjęć z wielkiego biegu na 400 m Ireny Szewińskiej oraz informacji o sukcesach polskich siatkarzy,
piłkarzy, Jacka Wszoły i pięcioboisty Janusza Peciaka. Na olimpijskim szlaku jest
atrakcyjnym i zwartym dziełem filmowym dotyczącym historii udziału polskich
sportowców na olimpiadach. Obraz zamyka sprawozdanie z wystawy „Sport
w sztuce”, zorganizowanej w stołecznej „Zachęcie” w 1979 r. z okazji 60-lecia powstania Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz przypomnienie nazwisk artystów,
Sport jako źródło inspiracji dla filmowców w PRL w latach 70. XX wieku
115
którzy triumfowali w olimpijskich konkursach sztuki. Tę tradycję podtrzymuje
dziś Polski Komitet Olimpijski, wręczając od 1969 r. Złote, Srebrne i Brązowe
„Wawrzyny Olimpijskie” za wybitne osiągnięcia twórcze dotyczące sportu m.in.
w zakresie sztuki filmowej. Większość filmów, które uhonorowano tą nagrodą,
powstała w omawianym czasie.
Dla uzyskania pełnego portretu dokonań kinematografii polskiej z lat 70. XX
wieku, inspirującej się dokonaniami rodzimych sportowców i sportem w ogóle,
potrzebne są bardziej pogłębione studia. Już jednak na tym wstępnym etapie
badań można dostrzec wyraźny dysonans pomiędzy dorobkiem filmowców
w pierwszej i drugiej połowie dekady. Szczególny niedosyt budzi początkowa
bierność fabularzystów. Jednakże dzięki późniejszym, inspirowanym sportem
dokonaniom, przede wszystkim Zespołu Filmowego „Tor” oraz pracy dokumentalistów ogólną ekranową wizję sportu w tym czasie można traktować jako wyraz
starań o utrwalenie sportowego ducha dekady, reakcję na znaczenie społeczno-kulturowe sportu oraz czynnik tworzący legendę wielu polskich sportowców.
Literatura
Blake Richard A. (2009). Grappling with reality. America, March 2, s. 23.
Cieśliński Marek (2006). Piękniej niż w życiu. Polska Kronika Filmowa 1944-1994.
Warszawa: Wydawnictwo TRIO.
Dabert Dobrochna (2003). Kino moralnego niepokoju. Wokół wybranych problemów
poetyki i etyki. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Dondziłło Czesław (1977). Kulisy sportowej rewii. Film, nr 33, s. 10.
Dondziłło Czesław (1978). Gerard Cieślik, czyli kiedy sport bywał przyjemnością. Film
Film,
nr 34, s. 5.
Haltof Marek (2004). Kino polskie. Gdańsk: „słowo/obraz terytoria”.
Hoffer Richard (2005). The Ring of Truth. Sports Illustrated, Vol. 102, Issue 4, s. 69.
Komar Władysław (1992). Wszystko porąbane. Autobiograficzny wywiad-rzekę przeprowadził Jan Lis. Katowice: „Stapis”.
Kramer Bernhard (2004). In Search of the Lost Champions of the Olimpic Art Contest.
Journal of Olimpic History, Vol. 12, No 2, May, ss. 29-34.
Kreutzinger Krzysztof (1978). Trener i bokserzy. Film, nr 42, ss. 6-7.
Kulej Jerzy (1996). Dwie strony medalu. Warszawa: BGW.
Ledóchowski Aleksander (1979). Sport. Film, nr 44, s. 20.
Lubelski Tadeusz (2009). Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty. Chorzów:
Videograf II.
Niecikowski Jerzy (1977). Rzeczywistość i rzeczywistość. Film, nr 33, s. 10.
Nurczyńska-Fidelska Ewelina (2003). Czas i przesłona. O Filipie Bajonie i jego twórczości. Kraków: Rabid.
Remiszewska Teresa (1979). Z goryczy soli moja radość. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Samsonowska Hanna (1978). Po laur ostatni… Kino, nr 6, ss. 15-16.
Sobański Oskar (1978). Sport na głównym torze. Film, nr 7, ss. 8-9, 17.
Toeplitz Krzysztof Teodor (1974). Czy bohater poległ na wojnie (dyskusja). Film, nr 11,
ss. 8-19.
116
J o a n n a S z c z u t ko w s k a
Tomaszewski Bohdan (1974). Czekając na film sportowy. Film, nr 25, ss. 12-16.
Zagroba Bogdan (1977). Dramaturgia sportu, dramaturgia kina. Rozmowa z Filipem
Bajonem. Film, nr 11, ss. 9, 22.
Zagroba Bogdan (1977a). Duch sportowca, oko operatora. Film, nr 3, ss. 8-9.
Zagroba Bogdan (1978). Gra z losem. Rozmowa z reżyserem Krzysztofem Rogulskim.
Film, nr 24, ss. 10-11.
Zuchora Krzysztof (1981). Sport w zwierciadle sztuki. W: Zbigniew Krawczyk (red.),
Sport i kultura. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
(wa) (1971). Champion. Magazyn Filmowy, nr 5, s. 14.
Źródła internetowe
[1] Billington Alex (2008). Toronto Interview: The Wrestler Director Darren Aronofsky.
http://www.firstshowing.net/2008/09/15/toronto-interview-the-wrestler-director-darren-aronofsky/ [20.02.2009].
[2] http://en.beijing2008.cn/culture/ceremonies/n214143744.shtml [15.09.2009].
[3] www.filmpolski.pl
[4] http://www.krzysztofbaranowski.pl/filmy.php [15.09.2009].
[5] http://www.la84foundation.org/SportsLibrary/JOH/JOHv12n2/johv12n2m.pdf.
[10.09.2009].
[6] http://olympic-museum.de/art/artcompetition.htm [15.09.2009].
Filmografia
Filmy dokumentalne (wybór): Ruch – sport – młodzież (1970), Champion (1970), Sport
w służbie narodu (1970), Koło Fortuny (1972), Pięciobój nowoczesny (1975), Polska
gola! (1975), Hokej (1976), A ona biegnie, biegnie (1976), Jeden z dwudziestu dwóch
(1976), Olimpiada (1978), Papa Stamm (dokument fabularyzowany, 1978), Droga
na Mundial ’78(1977), Mundial 78 (1978), 55, czyli o potrzebie ruchu (1978).
Polska Kronika Filmowa: Początek sezonu (PKF 50B/70), Mecz roku (PKF 41A/71),
Regaty samotnych, Olimpijczycy (PKF 27B/72), Nareszcie w finale (PKF43A/73),
XXVII Wyścig Pokoju (PKF 20A/74), Powitanie medalistów (PKF 28B/74), Trening
(PKF 16A/75), Turniej wiosny (PKF 13/78), Na olimpijskim szlaku (PKF 50A/79).
Filmy fabularne: Motodrama (1971), Za metą start (tv, 1976), Powrót (tv, 1976),
Ostatnie okrążenie (tv, 1977), Poza układem (tv, 1977), Prawo Archimedesa (tv,
1977), Rekord świata (tv, 1977), Zielona ziemia (tv, 1978), Gra o wszystko (tv,
1978), Nauka latania (1978), W biegu (tv, 1978), Aria dla atlety (1979), Klincz
(1979), Szansa (1979).
Adam Dąbrowski
Uniwersytet Jagielloński
Instytut Socjologii
E-sport – przydawka czy coś więcej?
Wstęp
Zjawisko sportu elektronicznego nie doczekało się do tej pory należytej uwagi
w refleksji nauk społecznych. Skala tego zjawiska w Polsce i na świecie rośnie,
dlatego warto podjąć refleksję dotycząca tego zagadnienia. Analizując dane
zarówno ilościowe, jak i jakościowe dotyczące e-sportu, nie sposób nie zwrócić
uwagi na bardzo dynamiczne tempo jego rozwoju. Czym jest e-sport? Czy możemy traktować go jako część sportu w jego tradycyjnym znaczeniu? W obliczu tak
gwałtownych zjawisk zachodzących w jego obrębie, to z pozoru proste pytanie
wymaga głębszej refleksji. W trzech krajach świata (Korei Południowej, Danii
i Rosji – stan na 2009 r.) istnieje prawny zapis o równym traktowaniu e-sportu
i sportu. Ponadto można mówić o wielu zbieżnych mechanizmach, takich jak
komercjalizacja, specjalizacja czy mediatyzacja.
Zacznę od części historyczno-opisowej oraz rozwinę samo pojęcie e-sportu.
Następnie przejdę do przedstawienia e-sportu w perspektywie socjologicznej.
W kolejnym etapie podejmę próbę konfrontacji definicji sportu elektronicznego
oraz rozumianego klasycznie. Tutaj odniosę się do rozważań na temat sportu
Floriana Znanieckiego zamieszczonych w Socjologii wychowania. W ostatniej
części tekstu będę starał się odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule: czym
tak naprawdę jest sport elektroniczny.
118
Adam Dąbrowski
1. Co to jest e-sport?
a. Pojęcie e-sportu
Zaczynając rozważania na jakiś temat, należy zawsze zdefiniować opisywane
zjawisko tak, aby czytelnik nieznający wcześniej tematu, mógł bez problemu
zrozumieć, o czym traktuje tekst. Podążając tą drogą, należy w pierwszej
kolejności zdefiniować samo pojęcie sportu – ujęcie teoretyczne, za którym
się opowiadam i będę wykorzystywał w dalszej części pracy. Otóż uważam,
że podejście Floriana Znanieckiego oddaje istotę sportu, nie zagłębiając się
w szczegóły dotyczące chociażby zawodowstwa czy amatorstwa. Rozważania,
które często nie rozpoznają dobrze rzeczywistości i dalekie są od empirycznego weryfikowania. Sport, według Floriana Znanieckiego, „jest to wszelki
rodzaj działalności fizycznej, charakteryzującej się współzawodnictwem, dążącej w swoim zakresie do możliwie doskonałych wyników, lecz nie usiłującej
wytwarzać żadnych bezpośrednio użytecznych wartości” [Znaniecki, 2001,
ss. 248-249].
Przeglądając literaturę, artykuły prasowe i fachowe strony internetowe,
można trafić m.in. na takie próby odpowiedzi na pytanie, czym z kolei jest
e-sport:
E-sports (z ang. electronic sports) to bardzo obszerna dyscyplina, na którą składa się wiele gier komputerowych. I z roku na rok przybywa nowych. Jednak sport elektroniczny
to przede wszystkim rywalizacja pomiędzy ludźmi. Komputery natomiast są niczym boisko szkolne, na którym w zależności od upodobań można grać w piłkę nożną, siatkówkę czy uprawiać lekkoatletykę. Co więcej, podobnie jak w tradycyjnych sportach, tak
tutaj gracze mogą liczyć na pełne wsparcie od fanów rozsianych na całym globie [9].
E-Sport (Electronic Sport) to sport elektroniczny, czyli inaczej turnieje gier komputerowych [16].
E-sporty – zmagania graczy, w których podstawą sukcesu jest trening (opierający się na praktyce manualnej i/lub zdobywaniu wiedzy z zakresu strategii rozgrywki).
Istotą gier tego typu jest rywalizacja, co z reguły zostaje podkreślone przez dynamiczne tempo rozgrywki. Każda potyczka ma swój rezultat, pozwalający jasno określić, który gracz (lub zespół graczy) jest zwycięzcą, a kto został pokonany [Filiciak, 2006, s. 76].
Przytoczone definicje skupiają się na różnych aspektach i żadna z nich nie
jest jednak ani wyczerpująca, ani wystarczająca do zdefiniowania e-sportu.
Pierwsze podejście jest szerokie i wskazuje na rywalizację między ludźmi,
którzy grają jednocześnie w tę samą grę na komputerze. Drugie podkreśla, że
e-sport to dyscyplina skupiająca w sobie wiele subdyscyplin związanych z różnymi rodzajami gier. Trzecia natomiast wskazuje na kibiców, którzy towarzyszą
ludziom uprawiającym tę dyscyplinę na całym świecie. Biorąc pod uwagę
czynnik definiujący e-sport w drugim opisie, należy wskazać, że turnieje gier
E-sport – przydawka czy coś więcej?
119
komputerowych to oficjalna lub nieoficjalna forma rywalizacji ludzi w określony
rodzaj gier. Turnieje są częścią składową e-sportu, a dzięki nim gracze mogą
spotkać się w rywalizacji bezpośredniej. Drugi opis e-sportu jest zatem błędny,
niemniej jednak przypomina o ważnej jego cesze. Ostatnia przytoczona definicja
zawiera ważne elementy, ale brak w niej określenia, na czym polega trening, który
w istocie czyni z gracza e-sportowca. Jeśli bowiem za trening będziemy uważali
codzienne – właściwie bezrefleksyjne – granie w jedną grę, to czy człowieka nałogowo grającego na komputerze nie będziemy traktować jak sportowca? Gdy
jednak pojmujemy go jako profesjonalistę, tzn. gdy towarzyszą mu refleksje osoby
trzeciej i autorefleksje, udoskonalane są jego zdolności, takie jak refleks, kondycja, strategia, kiedy zawodnik przygotowywany jest do kolejnych zawodów i gdy
jego sprawność w danej dyscyplinie jest kształtowana w ramach przemyślanego
planu treningowego, wtedy możemy mówić o zawodniku e-sportowym.
W myśl tych definicji, za e-sportowca mozna zatem uznać każdego trenującego zawodnika, który rywalizuje z drugim graczem w grze komputerowej. Tak
jednak nie jest z trzech powodów. Po pierwsze, e-sport nie dotyczy jedynie gier
komputerowych, ale również gier przeznaczonych na inne urządzenia elektroniczne służące do grania, jak konsole gier wideo czy telefony komórkowe. Po drugie,
e-sport to coś więcej niż tylko granie na urządzeniu do tego przeznaczonym
z drugą osobą, bowiem nie każdy gracz jest e-sportowcem. Dlatego definiując
e-sport, należy zwrócić uwagę na czynnik wyróżniający e-sportowca spośród
rzeszy graczy, czyli trening. I po trzecie, trening, o którym mowa w definicji
Mirosława Filiciaka, musi być profesjonalny, tzn. zaplanowany, uwzględniający
szereg psychosomatycznych ćwiczeń koncentrujących się na różnych elementach
potrzebnych w rywalizacji oraz przeprowadzany przez ludzi do tego przygotowanych. Jest to niezwykle istotne, gdyż potoczne rozumienie długich praktyk grania
kojarzy się zwykle pejoratywnie i odnosi się do „maniaków komputerowych”.
Należy też sprecyzować, czy mówiąc o e-sporcie, mamy na myśli aktywność
psychosomatyczną (uprawiać e-sport) czy całe zjawisko, obejmujące nie tylko
rywalizację pomiędzy zawodnikami, ale również jego subdyscypliny oraz sztab
ludzi z nim związanych. E-sport można zatem zdefiniować wąsko lub szeroko.
Tutaj zostanie zaprezentowane szerokie rozumienie e-sportu, ze wszystkimi
jego komponentami.
E-sport stanowi formę grania w gry komputerowe charakteryzującą się
bezpośrednią rywalizacją pomiędzy zawodnikami profesjonalnie do tego
przygotowanymi, na ustalonych zasadach. Zwycięstwo powinno być wynikiem szeroko rozumianego talentu i zaplanowanego treningu. Zjawisku temu
towarzyszą również kibice, trenerzy, sędziowie oraz wszyscy ludzie związani
z organizowaniem turniejów, przygotowaniem zawodników, propagowaniem
e-sportu. Ze względu na różne gatunki gier, w których zawodnicy mogą rywalizować, można wyróżnić wiele subdyscyplin e-sportu: FGT (bijatyki), FPS
120
Adam Dąbrowski
(strzelaniny z perspektywą w pierwszej osobie), RAC (wyścigi), RTS (strategie
czasu rzeczywistego), SPO (sportowe)1.
Wydaje się zatem, że to właśnie formalizacja, nakłady oraz stopień zaangażowania człowieka czyni ze zwykłego gracza zawodnika e-sportu.
Pominięcie w tym tekście sportu amatorskiego i skoncentrowanie się wyłącznie na sporcie zawodowym wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, zajmowanie się amatorami sprowadzałoby się do opisu zwykłych graczy. Po drugie,
jak zauważa Maciej Demel: „sport tzw. wyczynowy zaciera granicę między
zabawą a pracą. Stąd zawodowstwo jest zjawiskiem nieuniknionym” [Krawczyk, 1970, s. 355]. E-sport nie jest już zatem zabawą, lecz wkroczył w kolejny
etap tej nieuniknionej drogi do zawodowstwa, co świadczy o dużej dynamice
zachodzących w nim zmian – zarówno ilościowych, jak i jakościowych.
b. Rys historyczny
Analizując historię rozwoju e-sportu, łatwo przychodzi na myśl model rozwoju
sportu zaproponowany przez F. Znanieckiego. Zwraca on uwagę, że między
czynnościami sportowymi, utylitarnymi i zabawowymi istnieje związek genetyczny. Ów związek polega na tym, że sport jest ufundowany na zabawie lub/i
utylitarnych niegdyś działaniach. „Pewna grupa sportów ma znów swe korzenie w zabawach, które początkowo miały charakter wyłącznie hedonistyczny.
W miarę jednak ich przekształceń uściślano przepisy, wprowadzano element
walki i współzawodnictwa. Wtedy na plan pierwszy wysunął się wynik, troska
o doskonałość wykonania danej czynności. Tu, przynajmniej częściowo, mają
swe źródło biegi, skoki, gry w piłkę itp.” [Znaniecki, 2001, s. 250]. Do opisu oraz
przykładów wymienionych przez Znanieckiego należy dodać również e-sport,
gdyż jego historia dowodzi, że do początkowo ludycznie traktowanych gier szybko zaszczepiono element rywalizacji, który stał się motorem dalszego rozwoju,
instytucjonalizacji i komercjalizacji tej dyscypliny.
Pozostając na płaszczyźnie teoretycznej, warto również zwrócić uwagę na
narzędzie, które zostanie zaprezentowane w dalszej części tego podrozdziału.
Teoria stawania się społeczeństwa Piotra Sztompki [Sztompka, 2005, ss. 202-221] okazała się niezwykle pomocna przy opisie i analizie rozwoju e-sportu, gdyż
jej model pozwala ukazać wszystkie relacje, które miały wpływ na powstanie
nowego wymiaru rzeczywistości e-sportowej.
Historię sportu elektronicznego i w ogóle gier interaktywnych można umownie podzielić na dwa etapy – automatów do gier2 oraz Internetu [Haddon, 1999,
ss. 305-327]. Automaty do gry były pierwszymi urządzeniami elektronicznymi
stworzonymi wyłącznie do grania. Pierwsze tytuły były bardzo proste – zarówno
graficznie, jak i fabularnie, jednak ich nowatorstwo zagwarantowało im sukces
Na podstawie oferowanych gier na World Cyber Games 2008.
Chodzi o automaty wideo, wykorzystujące procesory.
E-sport – przydawka czy coś więcej?
121
i obiecującą przyszłość. Pierwszy automat do gier wideo, a także pierwszą
komercyjną grę stworzył Nolan Bushnell – późniejszy założyciel firmy Atari.
Pierwsza gra „Space War” nie osiągnęła dużego sukcesu zapewne dlatego, że
była to zupełnie nowa forma rozrywki, której ludzie musieli się nauczyć. Jednak
drugi tytuł „Pong” jest uznawany za przełomowy w branży gier wideo, gdyż
bardzo szybko stał się empirycznym dowodem ogromnych możliwości i potencjału nowo rodzącego się przemysłu związanego z automatami do gier.
Pierwsze gry pokazały, że ludzie bardzo chętnie spędzają czas na tego rodzaju
rozrywce, co więcej – są w stanie wydać niemało pieniędzy na tę przyjemność.
Stąd też rynek gier elektronicznych szybko się rozrastał i wydawał na świat
coraz to nowe i doskonalsze tytuły. Automaty dawały możliwość zapisywania
najlepszych uzyskanych wyników w pamięci urządzenia, co doprowadziło do
pierwszych rywalizacji między graczami. Chęć bycia najlepszym stała się motorem napędowym e-sportu. W 1982 r. w Stanach Zjednoczonych opublikowano
pierwszą na świecie narodową tablicę wyników Twin Galaxies3, która przedstawiała wyniki najlepszych graczy Stanów Zjednoczonych w poszczególnych
grach. Jej twórca, Walter Day, przez cztery miesiące odwiedził ponad 100 salonów gier wideo, spisując najlepsze wyniki w poszczególnych grach. Stworzenie
i opublikowanie listy sprawiło, że rywalizacja przestała dotyczyć pojedynczego
automatu, ale przeniosła się na całe Stany Zjednoczone, bowiem w każdej chwili
gracz mógł sprawdzić aktualny rekord w danej grze i go pobić. W niedługim
czasie Twin Galaxies stało się organizacją mającą na celu nie tylko zbieranie i aktualizowanie najlepszych wyników w grach wideo, ale także promowanie tego
rodzaju rozrywki oraz organizowanie zawodów pomiędzy graczami ze szczytu
listy rankingowej. Zawody organizowane przez tę instytucję można dziś nazwać
praprzodkami rozgrywanych dziś zawodów e-sportowych.
Kolejnym znaczącym krokiem w rozwoju i propagowaniu idei rywalizacji
w grach wideo było powołanie przez założyciela Twin Galaxies pierwszej na
świecie kadry narodowej gier wideo. Walter Day 25 lipca 1983 r. założył Drużynę
Narodową Gier Komputerowych Stanów Zjednoczonych i został jej pierwszym
kapitanem. Niecodzienna kadra narodowa nie miała z kim rywalizować na
arenie międzynarodowej, jednak jej powołanie miało niesłychane znaczenie
symboliczne. Przez kolejne lata kadra przemierzała całe Stany Zjednoczone,
rozgrywając zawody między sobą oraz miejscowymi zawodnikami, propagując
ideę międzyludzkiej rywalizacji w grach komputerowych. Przy okazji licznych
zawodów media, które od początku żywo przyglądały się całemu ruchowi4,
inicjowały i nagłaśniały debatę publiczną na temat gier wideo.
Nazwa Twin Galaxies wzięła się od nazwy salonu gier komputerowych, który został założony w 1981 r. przez twórcę listy.
Już pierwsze Mistrzostwa Świata Gier Wideo w Ottumwa były filmowane przez kamery
stacji ABC.
122
Adam Dąbrowski
Lata 90., które należały do konsol wideo, pokazały, że ruch zapoczątkowany
przez automaty do gry jest nadal żywy i przyciąga coraz więcej zainteresowanych. Mistrzostwa gromadziły coraz więcej zawodników oraz fanów tego rodzaju rywalizacji, dlatego upowszechnienie Internetu dało niespotykaną do tej
pory możliwość zaspokojenia pragnień coraz większej rzeszy fanów e-sportu.
W 1991 r., kiedy zniesiono wydany przez National Science Foundation zakaz
używania Internetu do celów komercyjnych, nastąpił gwałtowny rozrost globalnej
sieci. Z początku aktywność przeciętnego użytkownika nie była zbyt duża z racji
ograniczonych przepustowości łącz, wolnego przesyłania danych oraz stosunkowo małej skali zjawiska, jednak w miarę jak parametry umożliwiające wygodne
korzystanie z Internetu oraz informatyzacja społeczeństwa wzrastały, ludzie
zaczęli używać go do rozmaitych aktywności, m.in. do grania z ludźmi z całego
świata. Tego rodzaju innowacyjna forma rozrywki była bezpośrednią kontynuacją
rywalizowania w grach wideo. Jedyną, ale bardzo znaczącą zmianą było to, że
gracze rywalizowali ze sobą bezpośrednio, w trakcie jednej gry, a nie pośrednio,
w zestawieniu listy najlepszych graczy5. Ponieważ globalna sieć pozwoliła, tak
jak wcześniej lista Twin Galaxies, przenieść rywalizację z poziomu lokalnego na
globalny, nieograniczony teren – upowszechnienie Internetu jest traktowane jako
ogromny krok w rozwoju zjawiska rywalizacji w grach elektronicznych.
Istotną rolę w e-sporcie odgrywają również jego kibice i fani, którzy towarzyszyli rywalizacji w grach komputerowych od samego początku. Internet stworzył
niespotykane do tej pory możliwości dla tej części ruchu e-sportowego. Liczne
strony poświęcone temu zjawisku, na których można dowiedzieć się niemal
wszystkiego, począwszy od biografii zawodników, poprzez informacje dotyczące
turniejów, aż do relacji zmagań na żywo, stały się pierwszym medium, które
pozwala każdemu na świecie śledzić i angażować się w e-sport. Innymi słowy,
strony internetowe poświęcone rywalizacji elektronicznej stały się tym, czym
była pierwsza gazeta wydana w 1605 r. dla ówczesnych ludzi6.
Jako pierwsze medium zajmujące się rywalizacją graczy Internet pełni wszystkie funkcje, o których pisze Andrzej Gwóźdź w książce Media – eros – przemoc.
Sport w czasach popkultury, omawiając konsekwencje mediatyzacji sportu w jego
klasycznym rozumieniu, mi.in. o estetyzacji sportu, międzynarodowym przekazie na żywo, zapisywaniu zmagań w celu ich późniejszego odtwarzania (np. na
treningach), a także o propagowaniu nowego stylu życia. Tutaj pragnę jedynie
zaznaczyć doniosłość tego, można powiedzieć, metamedium w historii e-sportu,
natomiast rozwinięcie tego tematu znajdzie się w kolejnym punkcie.
Oczywiście, przed pojawieniem się wieloosobowego trybu gry przez Internet gracze mieli
możliwość używania tej opcji, jednak dotyczyło to jedynie niewielkich sieci lokalnych, przez co
rywalizacja sprowadzała się do wąskiego grona osób.
Gazeta „Relation aller F�rnemmen und gedenckw�rdigen Historien” wydana przez Johanna Carolusa w 1605 r., za: World Association of Newspapers [18].
E-sport – przydawka czy coś więcej?
123
Następną doniosłą datą w rozwoju e-sportu jest 21 czerwca 1997 r., przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to data rozpoczęcia pierwszego
oficjalnego turnieju gier komputerowych. Po drugie, był to pierwszy turniej,
o którym można powiedzieć, że miał charakter w pełni e-sportowy7, gdyż spełniał wszystkie kryteria definicji zamieszczonej na początku tego tekstu.
Turniej ten był przełomowy nie tylko dlatego, że dla zwycięzców przewidziane były nagrody. Potwierdził potrzebę organizowania takich przedsięwzięć
i miał wpływ na powstanie w tym samym roku w USA pierwszej na świecie
profesjonalnej ligi zawodowych graczy Cyberathlete Professional League.
W 2005 r. CPL przekształciła się w ligę obejmującą cały świat, a łączna wartość wygranych w finale ówczesnej edycji wyniosła 1 mln dolarów. Zwycięzcą
wielkiego finału, z nagrodą 150 tys. dol., został Johnatan „Fatal1ty” Wendel,
dziś ikona e-sportu.
W 2000 r. po raz pierwszy zostały zorganizowane zawody z cyklu World
Cyber Games, uważane dziś za największą imprezę e-sportową. Liczba uczestników, krajów występujących na zawodach, liczba, gier w których zawodnicy
rywalizowali oraz wartość wygranych w poszczególnych edycjach, doskonale
obrazują dynamikę rozwoju e-sportu.
World Cyber Games co roku przyciąga ogromna liczbę e-sportowców, a także
oferuje niebagatelne nagrody pieniężne dla zwycięzców. Jest to nierozerwalnie
związane z poziomem zainteresowania e-sportem mediów oraz ludzi na całym
świecie. Wielkie koncerny, takie jak INTEL, ASUS czy ADIDAS (producent raczej
niekojarzony ze światem komputerowym, natomiast bardzo udzielający się
w świecie sportowym), dostrzegają coraz większe zainteresowanie sportem
elektronicznym i co roku chętnie wydają znaczne sumy pieniądzy na sponsoring
nie tylko samych turniejów, ale również zawodników. WCG jest uważany za
największy turniej e-sportowy świata. Organizatorzy chcą, aby była to swoista
e-olimpiada na wzór klasycznych igrzysk olimpijskich. Rok 2008 wydawał się być
wobec tych aspiracji przełomowy [5], gdyż w połowie października tego roku
miał odbyć się finał cyberolimpiady w Szanghaju, który za zgodą Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego mógł używać loga pięciu kół olimpijskich i miał
być traktowany jako kolejna dyscyplina XXIX Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Dyscyplina polegająca na rywalizacji w grach elektronicznych została nazwana
oficjalnie Digital Games. Miał być to zatem pierwszy, ale jakże znaczący krok
w kierunku cyberatletycznych zmagań olimpijskich, odbywających się podczas
rozgrywania innych konkurencji, takich jak piłka nożna czy lekka atletyka. Było
to tym bardziej możliwe, że e-sportowcy zostali włączeni do udziału w sztafecie
olimpijskiej [8]. Podobnie jak zawodnicy innych dyscyplin, brali czynny udział
Turniej „Red Anihilation” wygrał Dennis Fong, znany jako „Thresh”, a nagroda, jaka została
przewidziana za pierwsze miejsce – Ferrari 382 GTS, została ufundowana przez Johna Carmacka,
twórcę klasycznej dziś gry Quake.
124
Adam Dąbrowski
w tym zaszczytnym wydarzeniu. Zawodnicy Jae Ho „Moon” Jang oraz Li „Sky”
Xiaofeng mieli możliwość wniesienia znicza na ceremonię otwarcia Igrzysk
Olimpijskich. Ostatecznie jednak nie wszystkie plany udało się zrealizować.
Tabela 1. Dane dotyczące zawodów w ramach World Cyber Games
Data finałów
Łączna
pula
nagród
(w dol.)
Miejsce
Liczba
uczestników
finałów
Liczba
reprezentowanych
krajów
Liczba
oferowanych
gier
- X 000 r.
00 000
Seul, Korea
- XII 00 r.
00 000
Seul, Korea
0
X – XI 00 r.
00 000
Daejeon, Korea
- X 00 r.
0 000
Seul, Korea
-0 X 00 r.
00 000
San Francisco,
USA
-0 XI 00 r.
000
Singapur
- X 00 r.
000
Monza, Włochy
00
0
- X 00 r.
000
Seattle, USA
00
- XI 00 r.
00 000
Kolonia, Niemcy
00
- XI 00 r.
000
Chengdu, Chiny
00
0
Źródło: [17].
Eliminacje do wielkiego finału na całym świecie zostały rozstrzygnięte,
a e-sportowcy dostali zaszczyt aktywnego włączenia się w przemierzanie drogi
znicza olimpijskiego. Jednak ku zaskoczeniu całego środowiska e-sportowego
i obserwatorów finał w Szanghaju nie odbył się. Organizatorzy nie podając
przyczyn, na oficjalnej stronie podziękowali wszystkim uczestnikom eliminacji
za walkę i przyznali nagrody najlepszym półfinalistom. Igrzyska Olimpijskie
w 2008 r. były zatem przełomowe dla e-sportu i na pewno wiele wniosą do
dyskusji na temat jego „równouprawnienia”, jednak wobec wielkich nadziei
rozdania medali olimpijskich w tej konkurencji można czuć niedosyt oraz mieć
wrażenie zrobienia kroku w tył. Niezorganizowanie finału jest bowiem degradujące i ośmieszające dyscyplinę. Zapewne nikt nie potrafi sobie wyobrazić, aby
taki sam los spotkał piłkę nożną czy biegi na 100 m. Pozostaje jedynie czekać
na XXX Igrzyska w Londynie, które nie tylko w sprawie e-sportu, ale również
innych precedensów nierozwiązanych przez Pekin, mogą być przełomowe.
European Cyber Games jest traktowany jako Mistrzostwa Europy w e-sporcie. W 2005 r., kiedy zawody z tej serii zostały rozegrane po raz pierwszy, złoto
w swej kategorii wywalczył polski klan Counter-Strike Pentagram G-Shock [16],
uważany za jeden z najlepszych w kraju.
E-sport – przydawka czy coś więcej?
125
Pierwszą profesjonalną ligę e-sportową w Polsce założyła grupa ludzi działająca w projekcie własnego pomysłu cybersport.pl [12]. Jest to największy
projekt, którego celem jest organizowanie i propagowanie sportu elektronicznego w kraju. Polska liga e-sportu powstała w 2005 r. i dziś nosi nazwę Heyah
Logitech Cybersport powered by Komputronik [10], a jej finał jest uważany za
Mistrzostwa Polski w Grach Komputerowych. Zawody te od 2006 r. są polską
edycją finałów turnieju z cyklu World GameMaster Tournament (WGT), co
podniosło rangę organizowanego wydarzenia oraz pozwoliło zaistnieć na arenie
międzynarodowej nie tylko pojedynczym klanom czy polskim zawodnikom, ale
całemu ruchowi na rzecz tego zjawiska w naszym kraju. Tabela 2 zawiera podsumowanie dotychczasowych zmagań w turnieju Heyah Logitech Cybersport
powered by Komputronik.
Tabela 2. Dane dotyczące turnieju Heyah Logitech Cybersport
Łączna pula nagród
Liczba
uczestników finałów
(w przybliżeniu)
Liczba
oferowanych gier
XII 00 r.
tys. zł
00
- IX 00 r.
0 tys. zł
0
- X 00 r.
00 tys. zł
- X 00 r.
00 tys. zł
00
0
- X 00 r.
00 tys. zł
00
Data finałów
Źródło: Presspack Heyah Logitech Cybersport powered by Komputronik oraz opracowanie
własne na podstawie [11].
W latach 2005-2009 pula nagród zwiększyła się ośmiokrotnie, wynosząc już
w 2007 r. 200 tys. zł, natomiast liczba uczestników – tak jak liczba oferowanych
gier – ponad trzykrotnie. Oznacza to, że wraz ze wzrostem zainteresowania
zawodami coraz więcej sponsorów skłonnych jest wspierać e-sport. Większe
nakłady na nagrody, sponsoring i reklamę w obrębie e-sportu będą skutkować coraz większym zainteresowaniem zarówno zwykłych ludzi (być może
przyszłych zawodników), jak i sponsorów. Jak pisał Krzysztof W. Jankowski:
„nic tak trwale nie łączy się z kulturą fizyczną we wszystkich jej wymiarach jak
pieniądze” [Jankowski, 2005, s. 227].
Złożoną drogę rozwoju e-sportu można zobrazować za pomocą modelu
teoretycznego P. Sztompki (rys. 1), który doskonale zilustruje zmiany i procesy,
jakie zaszły w trakcie wyłaniania się e-sportu [Sztompka, 2005]. Jak widać z tego modelu, zmiana społeczna, czyli to, co „opisuje pojedyncze przekształcenie
społeczeństwa od jednego, wcześniejszego, do następnego, późniejszego stanu”
126
Adam Dąbrowski
[Sztompka, 2005, ss. 202-221], następuje w czasie i wynika z oddziaływania
podmiotu w swoim działaniu oraz struktury w funkcjonowaniu, które składają
się na tworzenie podmiotowości, która z kolei jest syntetycznym produktem
okoliczności strukturalnych i wyposażenia w zdolności do działań podmiotu.
Jest przez to warunkowana „odgórnie” i „od dołu” – zarówno dodatnio (poprzez
wszelkie możliwości), jak i ujemnie (wszelkie ograniczenia). To właśnie z niej wyłania się byt sui generis, niesprowadzalny do swoich części składowych – praxis.
„Jest ono rzeczywistym przejawem tkanki społecznej, zachodzących zdarzeń
społecznych, jest syntezą tego, co dzieje się w społeczeństwie i tego co robią
ludzie” [tamże]. Rzeczywistość społeczna, która realizuje się w praxis, jest nową
jakością, a zarazem siłą napędową dalszej zmiany społecznej, gdyż wpływa na
wytworzenie się jakościowo odmiennych od poprzednich struktury i podmiotu,
które przez tę inność w odmienny sposób się realizują, tworząc inną praxis. Na
tym polega proces dziejowy, czyli sekwencja samoprzekształceń, które zostały
opisane w dłuższym okresie. Do tego należy jeszcze dodać tło (w przedstawieniu
graficznym pominięte), ponieważ wszystko to dzieje się w określonych warunkach naturalnych (przyrody oraz natury zhumanizowanej) oraz świadomości
(środowisko ideologiczne zarówno jednostkowe, jak i społeczne, odnoszące się
np. do określonego momentu historycznego).
Czas t1
Czas t2
STRUKTURA
FUNKCJONOWANIE
STRUKTURA
PODMIOTOWOŚĆ
PRAXIS
PODMIOTOWOŚĆ
PODMIOT
DZIAŁANIE
PODMIOT
HISTORIA
Rys 1. Przebieg procesu dziejowego teorii stawania się społeczeństwa
Źródło: Sztompka, 2005.
Ewolucję rzeczywistości e-sportu do stanu, w jakim znajduje się współcześnie, można przedstawić za pomocą czterech szerokich sekwencji zmiany praxis.
W pierwszej sekwencji mamy do czynienia z ludźmi, którzy są pionierami jeśli
chodzi o wszelkie działanie oparte na komputerach. Są to ludzie innowacyjni
i wykraczający poza panujące schematy. Eksperymentują z nowymi technologiami i mają świadomość ich wielkiego potencjału dla rozwoju ludzkości. To oni
wymyślają pierwszą grę, zakładają pierwsze firmy produkujące automaty do
gier. Ich wiedza oparta jest na własnych doświadczeniach, nie istnieją bowiem
wówczas studia, które by przekazywały wiedzę z dziedziny programowania.
W społeczeństwie nie ma dużych oczekiwań co do komputerów, a możliwość
E-sport – przydawka czy coś więcej?
127
ich ludycznego zastosowania jest wręcz niewyobrażalna. Jednak gdy pierwsze
gry i automaty trafiają na rynek, ludzie bardzo otwarcie je przyjmują i szybko
popyt oraz oczekiwania konsumentów rosną. Zwiększa się zainteresowanie
ludzi chcących grać i rywalizować na nowym urządzeniu, przez co zwiększają
się nakłady finansowe na ich tworzenie. Powstaje Twin Galaxies, która przenosi
rywalizację na ponadlokalny grunt. Te warunki i nowo rodzący się potencjał dla
nowego przemysłu informatycznego, wzmocniony później przez upowszechnienie i możliwość komercyjnego wykorzystania Internetu, dają jakościowo
i ilościowo inne społeczeństwo – jest to znamienne dla drugiej sekwencji
praxis. Zaczynają pojawiać się wówczas profesjonaliści zajmujący się zarówno
produkcją i rozwojem przemysłu (np. powstanie PC), jak i zawodowi gracze,
którzy korzystają z nowego sposobu rywalizowania. W tym czasie powstaje
kadra narodowa USA, a ruch na rzecz e-sportu zaczyna być coraz bardziej nagłaśniany. Powstają nowsze, lepsze i odpowiadające na zapotrzebowanie rynku
produkty. Ruch zaczyna się komercjalizować i podlega mediatyzacji. Pojawiają
się pierwsze ważne osobistości nowego świata, które napędzają rozwój ruchu.
Rodzi się pierwsza liga e-sportowa na świecie – CPL.
Do tej pory niemal wszystkie wydarzenia dotyczą USA, natomiast przejście
do trzeciej sekwencji wiąże się z upowszechnieniem e-sportu w krajach o wysokim poziomie komputeryzacji i usieciowienia. W 1991 r., kiedy Internet trafił do
zwykłych użytkowników, nastąpił kolejny przełom w rozwoju e-sportu. Powstają
bowiem stowarzyszenia, klany, organizacje i instytucje skupiające kibiców, zawodników i ludzi związanych z e-sportem z całego świata, czego efektem są międzynarodowe rywalizacje, powstanie „mistrzostw świata” w e-sporcie, przekształcenie
CPL w ligę światową. Komercjalizacja, profesjonalizacja, mediatyzacja i tworzenie
nowego stylu życia przybierają na sile, a rzeczywistość e-sportowa stabilizuje się.
Zawodnicy i organizatorzy nie czekają już na kolejne nowości technologiczne,
które miałyby być przełomowe w rozwoju całego ruchu. Ulepszenia komputerów
i programów mogą poprawić grywalność i możliwości „urealnienia rzeczywistości
wirtualnej”, które bezpośrednio i płynnie będą rozwijały cały ruch.
Czwartą sekwencją jest wielki skok jakościowy e-sportu. Decyzja MKOL o rozegraniu Digital Games na XXIX olimpiadzie była dla całego ruchu tej dyscypliny
wielkim wydarzeniem. Ludzie wytypowani do sztafety olimpijskiej, zawodnicy,
którzy przygotowywali się do roku olimpijskiego oraz tysiące fanów na całym
świecie poczuło, że e-sport „nie musi się wstydzić” i przestaje być kojarzony po
prostu z „graniem w gierki”. Wydarzenia te zmieniły nie tylko mentalność zaangażowanych ludzi, ale także strukturę zawodów. Okazało się, że w obliczu olimpijskich rozgrywek inne są jedynie treningiem w drodze po medale z Pekinu.
To, że finał Digital Games nie odbył się, jest deprymujące, ale zasługuje na
wyróżnienie jako osobna sekwencja w modelu stawania się społeczeństwa,
128
Adam Dąbrowski
gdyż istotnie zmieniło to jego postrzeganie, czego wymierny efekt najprawdopodobniej zobaczymy na najbliższych Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Zmiana struktury, podmiotów działania oraz praxis jest istotna i niezaprzeczalna. E-sport, który rozwinął się od pojedynczych pasjonatów i chęci rywalizacji, do milionów ludzi zaangażowanych na całym świecie, profesjonalnych
kadr, wdarł się do dyskursu nie tylko publicznego, ale i akademickiego. Jest to
dowód na to, że współczesny stan rzeczywistości e-sportowej nie jest wynikiem
czasowej fascynacji nowymi możliwościami technologicznymi i programowymi,
lecz odpowiedzią na coraz nowe potrzeby rozwijającego się społeczeństwa,
w którym chęć rywalizacji jest równie silna co potrzeby ludyczne. Elektroniczne zmagania na turniejach całego świata stanowią więc kolejny etap nie tylko
wynikający z rozwoju społeczeństwa (i technologii), ale także samego sportu.
Sport jest od zawsze dynamicznym i chłonnym zjawiskiem, co potwierdza teoria
powstania sportu Floriana Znanieckiego. Znaniecki odwoływał się w swoich
przykładach do łuku i automobilu, które zostały naturalnie przystosowane do
powstania dyscyplin sportowych. Dziś można w ten sam sposób odwołać się
do komputera i Internetu.
2. E-sport jako zjawisko socjologicznie ważne
Komercjalizacja dotyka tak samo e-sportu, jak i sportu w klasycznym rozumieniu. Jednak wydaje się, że rację ma K. W. Jankowski, twierdząc, że „w praktyce
poprawniej byłoby mówić o komercjalizacji poszczególnych komponentów
kultury fizycznej, takich jak sport, rekreacja, rehabilitacja itd., które w różnym
stopniu ulegają skomercjalizowaniu” [Jankowski, 2005, s. 229]. E-sport, który
– jak się zdaje – jest specyficzny pod tym względem, wymaga oddzielnej analizy
jako kolejny komponent kultury fizycznej8. W Polsce idea e-sportowa działa
wyłącznie w oparciu o pasjonatów i prywatne inicjatywy. W krótkiej historii
e-sportu można wskazać na trzy próby zmiany tego stanu rzeczy. Pierwszą
była petycja przygotowana w 2006 r. przez ludzi związanych bezpośrednio
z e-sportem, dotycząca przyznania sportom elektronicznym równości wobec
innych sportów. Druga i trzecia próba wiąże się z interpelacją posła Marka
Biernackiego, w której zwraca się z prośbą do ówczesnych ministrów sportu
i turystyki o „uznanie gier komputerowych jako sportu elektronicznego i na
mocy delegacji ustawowej uznanie jako dziedziny sportu i wpisanie do wykazu
dyscyplin sportowych” [1]. Dwie pierwsze próby zakończyły się niepowodzeniem, pozostały bez odpowiedzi, natomiast na trzecią poseł Biernacki otrzymał
odpowiedź [2] mówiącą, iż sport elektroniczny jest częścią przemysłu rozrywkowego, a nie sportowego. Co więcej, spełnianie przez e-sport definicyjnych
Stanowisko to zostanie obronione w dalszej części tekstu.
E-sport – przydawka czy coś więcej?
129
cech sportu jest dyskusyjne i winno zostać sprawą otwartą, zwłaszcza że legislacyjne zakwalifikowanie e-sportu jako dyscypliny sportowej nie wiązałoby się
z wielkimi zmianami w organizowaniu imprez o tym charakterze.
Komercjalizacja musiała zatem nastąpić już na początku istnienia e-sportu
w Polsce, gdyż nie byłoby mowy o organizacji jakichkolwiek przedsięwzięć z nim
związanych. Pierwszą firmą [15], która zajęła się sponsorowaniem drużyny
e-sportowej w Polsce, była firma PENTAGRAM. Z jej pomocą sponsorowany
team od 2004 r. osiąga wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej. Kolejne
firmy, które miały swój udział w postępującej komercjalizacji, istotnie wpłynęły
na kształt e-sportu. Jak zauważa K. W. Jankowski w odniesieniu do skutków
komercjalizacji: „przemianom ulega nie tylko system finansowania sportu, ale
i on sam. Sponsorzy, korzystając z możliwości reklamowania swoich towarów,
równocześnie bardzo często wymuszają na organizatorach imprez sportowych
posunięcia gwarantujące lub co najmniej zwiększające efektywność tych
oddziaływań, podporządkowując widowisko sportowe regułom spektaklu
telewizyjnego czy szerzej show-businessu” [Jankowski, 2005, s. 236]. E-sport
nie jest wyjątkiem pod tym względem, a organizowane zawody nie ustępują
innym dyscyplinom pod względem liczby dodatkowych atrakcji, reklam, występów, pokazów promocyjnych. Odnosząc się do zjawiska w skali globalnej,
warto zwrócić uwagę na oprawę i zaangażowanie organizatorów w imprezy
cieszące się największym prestiżem. Zawody odbywają się w wielkich halach
sportowych lub na stadionach olimpijskich, przyciągając tysiące fanów z całego
świata. Liczba mediów zaangażowanych w promocję e-sportu nie ogranicza się
do tradycyjnych, lecz powstają nowe – specjalne stacje TV, programy, prasa,
które na bieżąco transmitują, opisują i komentują środowisko e-sportowe.
Komercjalizacja obejmuje także mediatyzację. „Ekspansja nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych znacząco wpływa na oblicze współczesnego
sportu w wielu płaszczyznach, które ogniskują uwagę medioznawców i filozofów.
Związki między sportem a mediami posiadają również, a może przede wszystkim,
wymiar praktyczny” [Ogonowska, 2005, s. 45]. Wydaje się, że konsekwencje
mediatyzacji sportu, o których pisze Andrzej Gwóźdź (2003), można odnieść
również do e-sportu. Pierwszą konsekwencją, na którą autor zwrócił uwagę, jest
estetyzacja sportu. W klasycznym ujęciu sprowadza się ona m.in. do nowych
stylów strojów, estetycznych elementów widowiska, ale przede wszystkim gloryfikuje piękno ciał sportowców, które są wykorzystywane w licznych reklamach
i spotach do kreowania wizerunku, a także filozofii ideału męskości i kobiecości.
W przypadku e-sportu estetyzacja nie będzie raczej dotykała tej fundamentalnej
dla klasycznego sportu rzeczy. Dzieje się tak, ponieważ – choć e-sportowcy muszą
dbać o zdrowie i kondycję fizyczną – nie jest ona pierwszoplanowa, a zatem nie
może być eksponowana jako choćby element marketingowy. W e-sporcie estetyzacji podlegają sprzęt komputerowy, a także sposób przeprowadzenia rozgrywki.
130
Adam Dąbrowski
Często ważniejszy od samego zwycięstwa jest sposób rywalizacji, a spryt i taktyka
zawodnika zostają podkreślone przez komentatorów i relacjonujące media tak,
aby udramatyzować i przyciągnąć jak największą rzeszę widzów do oglądania
zmagań. Ponadto upiększany jest sam sprzęt. Nie są to zwykłe PC z szarą klawiaturą i jednostką centralną, lecz nierzadko prawdziwe arcydzieła, projektowane
przez najlepszych graczy świata, aby jak najlepiej spełniały wymagania graczy.
Kolejnymi konsekwencjami mediatyzacji jest umiędzynarodowienie przekazu
na żywo oraz zapis zmagań w celu ich późniejszego odtwarzania. W większym
stopniu dotyczy to e-sportu niż klasycznego sportu. Sport elektroniczny jako twór
lat 90. XX wieku od samego początku korzystał ze wszystkich udogodnień technologicznych. Transmisje na żywo na cały świat i zapis zmagań towarzyszyły mu
niemal od samego początku (po upowszechnieniu po 1991 r.). Można – studiując
historię e-sportu – pokusić się o tezę, że gdyby nie mediatyzacja, e-sport nie zyskałby tak szybko popularności na świecie, zamykając się w kraju jego narodzin.
Ostatni element, na który zwraca uwagę Gwóźdź, to propagowanie nowego
stylu życia. Szeroko rozumiany e-sport był upowszechniany za pomocą różnych
mediów – począwszy od telewizji, gazet, przez strony internetowe, na specjalnych
kanałach poświęconych e-sportowi kończąc. Czym jest ten nowy styl życia i czy
rzeczywiście możemy o nim mówić w przypadku ludzi związanych z e-sportem?
Odwołując się do rozważań Haliny Sekuły-Kwaśniewicz, która rozumie styl
życia jako dynamiczną całość obejmującą codzienne, powtarzalne zachowania
jednostek lub zbiorowości, wyznaczone w części przez uwarunkowania obiektywne, a w części przez indywidualne wybory zaczerpnięte z możliwych wzorów
oferowanych przez daną kulturę oraz uporządkowane według obowiązujących
społecznie zasad i kryteriów wartości, można wyodrębnić cechy charakterystyczne dla opisywanej w tej pracy populacji9. Jedną z nich są powtarzalne zachowania
e-sportowców, za które należy przyjąć treningi składające się nie tylko z kilkugodzinnych ćwiczeń na komputerze, ale również z aktywności fizycznej, która ma na
celu utrzymanie wysokiej sprawności psychosomatycznej. Treningi te – w zależności od poziomu zaangażowania zawodnika i wieku – odbywają się codziennie
lub kilka razy w tygodniu. Do powtarzalnych zachowań należy zaliczyć również
spotkania z innymi zawodnikami – zarówno w tzw. realu, jak i na licznych stronach poświęconych omawianej dyscyplinie. Oczywiście patrząc na regularność
aktywności związanej z e-sportem, trzeba zwrócić również uwagę na czynnik,
który doprowadził do jego rozwoju, czyli rywalizację. Turnieje – oficjalne bądź nie
– są również częścią zachowań powtarzalnych. Można je zakwalifikować do fazy
treningowej, ale nie można zapominać o ich ludycznej funkcji. Sekuła-Kwaśniewicz zwraca uwagę na to, że można mówić o stylu życia zbiorowości i jednostki,
Kwestia ta wymaga szerszej i pogłębionej analizy za pomocą odpowiednio skonstruowanego narzędzia badawczego. Tutaj jedynie na podstawie obserwacji pragnę zaznaczyć możliwość
występowania specyficznego dla tej grupy stylu życia.
E-sport – przydawka czy coś więcej?
131
jednak trzeba pamiętać o uwarunkowaniach obiektywnych i indywidualnych
wyborach. Jest to bardzo ważne stwierdzenie, ponieważ wskazuje na pewne
odchylenia od „typowego” przedstawiciela (zbiorowego lub jednostkowego)
opisywanego stylu życia. Z obserwacji przeprowadzonych przez autora wynika,
że populacja e-sportowców nie izoluje się od reszty społeczeństwa. Są to ludzie
otwarci na świat zewnętrzny i inne aktywności, dzięki czemu e-sport w Polsce
tak dynamicznie się rozwija, angażując i fascynując coraz większą liczbę bardzo
zróżnicowanych pod względem cech demograficznych ludzi. Ponadto powstające
w obrębie e-sportu grupy, np. klany, obejmują osoby znajdujące się w różnych
miejscach, co jest cechą charakterystyczną społeczeństwa sieciowego [Batorski,
2009, ss. 195-235], którego struktura społeczna opiera się na sieciach informacyjnych wspieranych przez nowe technologie. Społeczeństwo sieci dobrze oddaje
charakter relacji panujących wśród e-sportowców. Nie wymagają one kontaktu
całościowego, angażują jedynie część osobowości jednostki, są zazwyczaj bardzo
wyspecjalizowane i zaspokajają różne potrzeby, nie muszą być relacjami twarzą
w twarz. Ciekawym wątkiem, który szczególnie wymaga dalszego pogłębionego
badania jest system aksjonormatywny ludzi, o których mowa.
Na zakończenie rozważań na temat stylu życia i charakterystyki grupy e-sportowców warto przytoczyć wymowny cytat autorstwa Floriana Znanieckiego, który
tak opisuje powstanie specyfiki grupy ludzi zajmującej się danym zjawiskiem:
„gdy doskonałość sportowa staje się elementem wzoru obyczajowego danej grupy, a dążność do sprostania mu rodzi współzawodnictwo, wówczas upodobnienie
się, przynajmniej w pewnym stopniu, do ideału wymaga często żmudnego wysiłku, wymaga pracy. Metody uczenia przestają być wówczas bezrefleksyjne; wyniki
uzależnione zostają coraz bardziej od wiedzy fachowej i w ten sposób sport rodzi
grupę fachowców, rodzi nowy zawód” [Krawczyk, 1970, s. 297]. W omawianym
kontekście możemy mówić dodatkowo – obok zawodu – o stylu życia, co łączy
się ze stereotypem, będącym przedmiotem refleksji nauk społecznych. Stereotyp
„to schemat reprezentujący grupę lub rodzaj osób wyodrębnionych z uwagi na
jakąś łatwo zauważalną cechę określającą ich społeczną tożsamość, jak płeć, rasa,
narodowość, religia, pochodzenie społeczne, zawód” [Wojciszke, 2002, s. 68].
Cechą określającą tożsamość społeczności e-sportowców dostrzeganą przez
społeczeństwo nie jest żadna z wymienionych w przytoczonej definicji. Jest nią
natomiast spędzanie wolnego czasu przed komputerem. Panujące przekonanie
o osobach zaangażowanych w e-sport jest takie jak o ludziach spędzających po
prostu wiele godzin przed komputerem – nałogowych graczach. Z taką formą
spędzania czasu kojarzą się wyobcowanie, niskie kompetencje komunikacyjne,
aspołeczność, nieatrakcyjność, niska samoocena, samotność. Jest to jednak błędny obraz, co oprócz stylu życia i sposobu spędzania czasu przez e-sportowców
potwierdzają badania prowadzone przez Daniela Lotona z Victoria University
w Australii [3]. Za pomocą ankiety internetowej, w której w ciągu 2 lat wzięło
132
Adam Dąbrowski
udział 621 dorosłych Australijczyków, zebrano dane, na podstawie których ustalono, że badani, spędzający nawet 50 godzin tygodniowo przed komputerem, nie
wykazywali żadnych problemów w życiu społecznym. Podobne wyniki uzyskał
Matthias Petzold, który w Niemczech badał studentów i stwierdził, iż osoby wykazujące łatwość w obsłudze komputera były bardziej komunikatywne i lubiane
niż osoby o niższych umiejętnościach [6].
Uogólnianie wyników badań z Australii i Niemiec do Polski jest prawomocne,
gdyż uwarunkowania korzystania z sieci, jak i sposób korzystania z niej są bardzo
podobne, co pokazują duże międzynarodowe badania prowadzone w Internecie
oraz największe polskie badania dotyczące korzystania z komputerów i Internetu – Diagnoza Społeczna 2009. Na raporty z obu analiz powołuje się Dominik
Batorski, odnosząc się do sytuacji w USA i Polsce [2009, ss. 281-310].
Elementem zjawiska mediatyzacji jest również ruch medialny wokół e-sportu. W Polsce liczba wyspecjalizowanych stacji telewizyjnych, radiowych, stron
internetowych, komentatorów oraz dziennikarzy zajmujących się e-sportem nie
jest duża w porównaniu do podobnych mediów zajmujących się tradycyjnym
sportem. Jest ich jednak coraz więcej i prezentują coraz wyższy poziom programowy. Do najlepiej działających mediów należy zaliczyć powstałe w minionej
dekadzie portale eSports.pl, espmania.pl oraz gry-online.pl. Portale te są jedynie przykładami kanałów komunikacyjnych spośród wielkiej liczby dostępnych
stron traktujących o e-sporcie. Można stwierdzić, że opisywana dyscyplina
narodziła się w Internecie, a teraz dzięki niemu daje znaki życia.
Drugim medium, które staje się coraz bardziej popularne w świecie sportów
elektronicznych, niezbyt odległym od Internetu, są polskie telewizje e-sportowe, które właśnie tutaj nadają głównie swój program. W interaktywnych
telewizjach, takich jak esport.tv, ESL.TV (niemiecki projekt, z tłumaczoną stroną
polską), HSTV (jedyna stacja w Polsce nadająca relacje z turniejów na żywo)
czy PINO10, można obejrzeć wiele wywiadów z e-sportowcami oraz ludźmi
związanymi z tą dyscypliną, relacje z turniejów z profesjonalnym komentarzem,
a także programy podsumowujące wydarzenia tygodnia.
Aby nie zawężać obrazu mediów traktujących o e-sporcie, należy też wspomnieć o produkcjach filmowych, które były emitowane w Polsce i/lub traktowały o Polakach: Frag, Komputerowe Igrzyska, a także Beyond the Game, którego
premiera odbyła się w listopadzie 2008 r. na festiwalu filmowym International
Documentary Film Festival Amsterdam.
Inną formą komunikowania i informowania o świecie sportu elektronicznego
są bardziej tradycyjne magazyny papierowe. Choć w wielu gazetach i czasopismach niespecjalizujących się w tej dyscyplinie można czasem o niej przeczytać,
to na wyjątkową uwagę zasługuje magazyn „Challenge: Gamers Magazine”. Po
0
Telewizja PINO nie jest typową stacją traktującą o e-sporcie, lecz w swej ramówce ma
stały program PLAYA opowiadający o gamingu.
E-sport – przydawka czy coś więcej?
133
raz pierwszy w wersji papierowej został wydany w październiku 2008 r.11 Historia
tego pierwszego w Polsce magazynu, pretendującego do profesjonalnego ujęcia
gier online i sportu elektronicznego, jest bardzo krótka, gdyż został wydany tylko
pierwszy numer. Zaskakujące jest to, że we wciąż rozwijającym się środowisku
e-sportowym tego rodzaju inicjatywa nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Czy to oznacza, że świat sportu elektronicznego nie akceptuje bardziej
tradycyjnych form medialnych? Pytanie to pozostaje otwarte wobec doniesień
o słabym kolportażu omawianego magazynu na terenie kraju. Należy pamiętać,
że Internet był niezbędnym środkiem komunikacyjnym do zaistnienia e-sportu
w obecnej formie. Każde kolejne medium, które o nim traktuje, jest wydawane
właśnie w Internecie, gdyż, po pierwsze, w porównaniu z innymi dyscyplinami
mała liczba ludzi się nim interesuje, po drugie, jest kierowany do odbiorców, dla
których komputer (i Internet) stanowi jedno z ważniejszych źródeł informacji
i rozrywki oraz narzędzie komunikacji12.
W zjawisko mediatyzacji wpisuje się również tworzenie widowiska, spektakularyzacja zawodów, tworzenie kategorii idoli, a także finansowanie. Spektakularyzacja, najlepiej widoczna przy okazji relacji z zawodów, odnosi się do
specyficznego odbioru widowiska przez fanów oglądających zmagania nie na
żywo (teleobecność). Relacje z zawodów odwołują się do faktu, że kibic przed
ekranem (komputera lub telewizora) inaczej odbiera widowisko – nie tylko emocjonalnie, ale również recepcyjno-odbiorczo. Takie transmisje są reżyserowane,
prezentowane kibicowi na tle zawodów i zawodników, opatrzone komentarzem,
który niekiedy jest niezbędny do zrozumienia tego, co widać na ekranie. Ponadto wszelkie zbliżenia i ruchy kamer mają ułatwić odbiór przekazu kibicowi.
Taka spektakularyzacja doprowadziła – tak jak w klasycznym sporcie – do
komercjalizacji i rozpowszechnienia e-sportu. Komercjalizacja dotyka również
profesjonalizacji. Zawodnicy e-sportowi często nie utrzymują się z samego grania
(zwłaszcza w Polsce), są wspierani przez sponsorów oraz wygrywają nagrody za
zwycięstwa w zawodach. Aby pojawili się sponsorzy, musiała pojawić się również
możliwość reklamowania produktów. To, że sport elektroniczny w Polsce coraz
bardziej poddaje się profesjonalizacji i formalizacji struktur, potwierdza grupa
ludzi realizująca projekt cybersport.pl. Nie tylko stworzyli oni pierwszą w Polsce
profesjonalną ligę e-sportową, ale także zajmują się organizowaniem turniejów,
skupianiem sędziów, administratorów i wielu fachowców.
Warto również przyjrzeć się tworzeniu idoli e-sportowych przez media na
wzór wielkich gwiazd sportu klasycznego. Niestety, w Polsce, mimo że reprezenWcześniej dwa wydania „Gamers Magazine” pojawiły się w formacie pdf.
Powyższe opisy mediów skupiają się wyłącznie na mediach polskich. Zajęcie się mediami
zagranicznymi byłoby niezwykle cenne i ciekawe, gdyż – z racji tego, że mają dłuższą tradycję
– są bardziej rozbudowane. Aby pokazać ewolucję ruchu e-sportowego w Polsce, opis ogranicza
się do mediów krajowych lub zagranicznych, lecz tłumaczonych na język polski.
134
Adam Dąbrowski
tanci kraju zdobywają liczne nagrody na arenie międzynarodowej, nie można
mówić o idolach, jakimi są często sportowcy innych dyscyplin. Jednak należy
pamiętać, że sport elektroniczny w Polsce ciągle się rozwija – zarówno jeśli
chodzi o jakość turniejów, zawodników czy mediów, jak i o ich liczbę.
Czas pokaże, czy polscy zawodnicy zasługujący na wielki szacunek i sławę
doczekają się czasów, kiedy będą podziwiani tak jak ich koledzy z Azji czy USA.
Wśród tzw. prawdziwych gwiazd sceny e-sportowej, które cieszą się wielką
popularnością, warto wskazać przynajmniej dwie osoby: Dennisa „Thresha”
Fonga oraz Johnatana Wendela, znanego jako „Fatal1ty”.
Denis Fong jest nazywany „Michaelem Jordanem gier video”. Urodzony
w 1977 r., wygrał pierwsze w pełni profesjonalne zawody e-sportowe. Zwyciężył
także w plebiscycie na najlepszego zawodnika e-sportowego zorganizowanym
przez E-sport Entertainment Association. Spoza sportowych osiągnięć należy
również wspomnieć, iż został laureatem magazynu Red Herring w plebiscycie
na najbardziej przedsiębiorczą osobę poniżej 35. roku życia. O zdolnościach
oraz wrodzonych talentach, które wykorzystuje w rywalizacji e-sportowej pisał
choćby „Washington Post” [7]. Jego kariera, która całkowicie łamie stereotyp
gracza siedzącego przed komputerem, tracącego kontakt ze światem społecznym, została ciekawie przedstawiona na łamach jednej z czołowych polskich
gazet komputerowych „Chip”: „Pierwsza gwiazda e-sportu – Denis Fong – przez
pięć lat był niepokonany w turniejach Quake’a, Quake’a II i StarCrafta. Choć pod
koniec XX wieku był najlepiej zarabiającym graczem, z rocznymi dochodami
przekraczającymi 100 tysięcy dolarów, to naprawdę duże pieniądze zarobił po
zakończeniu kariery. Wykorzystał doświadczenie i sławę do stworzenia serwisów
internetowych dla graczy, m.in. FiringSquad.com oraz Gamers.com. Założone
przez niego firmy były dochodowe. Portal Xfire, którego Fong był współwłaścicielem, został kupiony w kwietniu 2006 roku przez MTV Network za 102 miliony
dolarów. »Tresh« potrafił wykorzystać zdobyte w trakcie kariery e-sportowej
doświadczenie i kontakty, by wybić się w biznesie [Dębek, 2007]”.
E-sportowa kariera tego zawodnika pokazuje, że tak jak gwiazdy innych
sportów, Denis Fong sławę i pozycję, którą zdobył dzięki zwycięstwom, przełożył
na późniejszy sukces finansowy.
Drugi z zawodników, Johnatan „Fatal1ty” Wendel [17], również wykorzystuje
swoją sławę w celach zarobkowych. Jako zdobywca 12 tytułów mistrza świata
na pięciu różnych platformach (Quake, Painkiller, Unreal Toournament 2003,
Aliens VS Predator 2 oraz DOOM 3) doskonale promuje sprzęt komputerowy
swoim nickiem. Jego rekomendacja na akcesoriach jest świadectwem dobrej
jakości i profesjonalizmu produktu. Można więc powiedzieć, że jego nick jest
marką samą w sobie, która widnieje tylko na sprawdzonych i najlepszych produktach świata. Johnatan Wendel jest także zdobywcą odznaczenia „esports
– Award”, które otrzymał w 2007 r. za wyjątkowy wkład w e-sport na całym
E-sport – przydawka czy coś więcej?
135
świecie i jego obecny kształt. Tym samym stał się swego rodzaju ikoną e-sportu,
gdyż doceniono go nie tylko za sukcesy w rywalizacji, imponujący talent, ale
także za tworzenie nowego zjawiska.
Sport elektroniczny jest nowym zjawiskiem i – inaczej niż inne dyscypliny sportu – mógł korzystać ze wszelkich udogodnień XX wieku podczas swoich narodzin,
promocji i rozwoju, co wpłynęło na jego współczesny wygląd. Towarzysząca mu
komercjalizacja istotnie przyczyniła się do rozkwitu i szerzenia idei e-sportu.
Liczba zawodników biorących udział w zawodach w Polsce i na świecie stale
się zwiększa13. Wzrost ten jest równoległy ze wzrostem nakładów finansowych
na nagrody w turniejach. To samo można powiedzieć o pieniądzach przeznaczanych na drużyny czy pojedynczych zawodników przez sponsorów. O coraz
większym zainteresowaniu mediów e-sportem świadczą stacje telewizyjne
(także telewizji internetowej) oraz strony internetowe mu poświęcone, których
jest coraz więcej i są coraz bardziej rzetelne, prowadzone przez profesjonalnych dziennikarzy i redaktorów. O rozwoju zjawiska e-sportu może również
świadczyć wzrastająca liczba organizowanych turniejów oraz imprez, na których
omawiana dyscyplina jest obecna, np. targi gier, pokazy premierowe, wystawy
sprzętu komputerowego.
3. Konfrontacja teoretyczna
Dotychczasowym rozważaniom przyświecały dwa cele. Po pierwsze, miały
przedstawić wycinkowo zjawisko szeroko rozumianego e-sportu. Opisy i analiza
procesu kształtowania się nowej praxis miały przybliżyć specyfikę omawianego
zjawiska. Po drugie, miały skłonić do refleksji nad następującymi pytaniami:
Czy o e-sporcie można mówić jak o sporcie? Czy ma wspólny mianownik z piłką
nożną, lekką atletyką i wyścigami Formuły 1?
Definicja sportu Floriana Znanieckiego, który w chwili jej formułowania nie
śnił nawet o komputerach, zakłada kilka ważnych zmiennych konstytutywnych
dla tego zjawiska. Po pierwsze, ma to być działalność fizyczna charakteryzująca
się współzawodnictwem. O ile w większości klasycznych sportów ruch i sprawność somatyczna są dostrzegalne gołym okiem, o tyle w przypadku e-sportu wydają się one nie do końca oczywiste. Znaniecki, mówiąc o działalności fizycznej,
zapewne implicite zakładał ruch, aktywność fizyczną, pracę mięśni na rzecz coraz
Światowa tendencja wzrostowa, która utrzymywała się do wydarzeń związanych z Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie w 2008 r., może być przesłanką do formułowania tez o rozwoju
całego środowiska. Taka interpretacja wymaga jednak konfrontacji z informacjami z 2010 r.,
gdyż dane liczbowe z finałów 2009 r., które wskazują na zmianę trendu, zostały przeze mnie
zintepretowane jako reakcja na bieżące wydarzenia. Zakładam zatem, że zawody z cyklu CPL
przyciągną znacznie więcej zawodników i kibiców. Jeżeli chodzi o krajowe rozgrywki, teza o rozwoju wydaje się być jak najbardziej uzasadniona i podparta empirycznymi danymi.
136
Adam Dąbrowski
doskonalszych wyników. Gdyby przyjąć tę rację, należałoby e-sportowców traktować jako sportowców sensu stricto. Czym bowiem różnią się przygotowania
rajdowca, który część czasu spędza za kierownicą, a część poza autem, dbając
o sprawność fizyczną, od e-sportowca, dla którego ćwiczenia na komputerze to
jedynie fragment zajęć treningowych. E-sportowiec musi wykazać się nie tylko
znajomością gry, opanowaniem, precyzją, strategicznym myśleniem, częstokroć
działaniem w grupie. Aby jego wyniki były na wysokim poziomie, musi również
cechować się dużą sprawnością fizyczną. Wielogodzinne spędzanie czasu przed
komputerem doprowadziłoby do wyniszczenia organizmu i zawodnik po kilku
turniejach nie reprezentowałby tak wysokiego poziomu, jak to się dzieje, kiedy
dba o swoje zdrowie.
Odnosząc się do współzawodnictwa, warto przypomnieć zaproponowaną na
poczatku definicję e-sportu. Zakłada ona bowiem, że „e-sport jest formą grania
w gry komputerowe charakteryzującą się bezpośrednią rywalizacją pomiędzy
zawodnikami profesjonalnie do tego przygotowanymi”, czyli takimi, którzy znają zasady gry i dbają o kondycję fizyczną. Działanie fizyczne możemy rozumieć
szerzej niż do tej pory – nie tylko jako aktywność fizyczną, ale także wszelkie
przejawy ruchu (pamiętając, że chodzi o ruch nastawiony na współzawodnictwo).
Taki zabieg teoretyczny pozwala nam przyjąć perspektywę, w której kierowanie
pojazdu za pomocą elektronicznej kierownicy w Need For Speed, celowanie do
przeciwnika za pomocą myszki w Counter Strike, kierowanie armią podczas walki
w StarCrafta (przy których niewątpliwie pobudzone jest krążenie krwi, zwiększa
się wydzielanie potu oraz adrenaliny) można rozumieć jako działalność fizyczną
nastawioną na współzawodnictwo, o której pisał Znaniecki.
Druga część definicji sportu Floriana Znanieckiego, mówiąca o wszelkiego
rodzaju działalności fizycznej, dążącej do „możliwie doskonałych wyników, lecz
nie usiłującej wytwarzać żadnych bezpośrednio użytecznych wartości”, jest
bardziej intuicyjna dla e-sportu niż jej pierwsza część. Chęć bycia najlepszym,
pokazania swoich umiejętności w danej dziedzinie i udowodnienia samemu
sobie swoich wysokich umiejętności są wpisane w rywalizację, która była
siłą napędową powstania turniejów w grach komputerowych już ponad trzy
dekady temu. Jest to immanentna cecha każdego sportu, która powoduje, że
zawodnicy dążą w swoich działaniach do osiągnięcia w kluczowym momencie
jak najlepszego wyniku. Służą temu kilkugodzinne treningi, poświęcenie się im
kosztem innych czynności oraz podporządkowanie swojego życia dyscyplinie.
Dotyczy to zarówno siatkarzy, szczypiornistów, jak i e-sportowców.
Niewytwarzanie przy omawianej działalności fizycznej bezpośrednio użytecznych wartości jest postulatem, który odróżnia stachanowca od sportowca,
gdyż pozostałe kryteria nie wystarczają do rozróżnienia dwóch odmiennych
zjawisk – pracy i sportu. Wydaje się jednak, że w dzisiejszych czasach opanowanych przez utylitaryzm jest on o wiele mniej zrozumiały niż za czasów olimpij-
E-sport – przydawka czy coś więcej?
137
skiego ideału Coubertina, który mówił o sporcie amatorskim, dżentelmeńskim,
nastawionym na „zdrową rywalizację”. Dzisiejszy sport jest bowiem dla wielu
sportowców również pracą, co wiąże się m.in. z całkowitym poświęceniem się
w dążeniu do doskonałości. Sportowiec oczekuje, że jego zwycięstwa i dobre
wyniki będą nie tylko podziwiane i przyniosą mu prestiż społeczny, ale liczy
również na odpowiednie gratyfikacje materialne, odpowiednie do uznania,
jakie zyskał. Jest zatem rzeczą otwartą, czy pieniądze i inne dobra materialne
otrzymywane za działanie fizyczne rozumiane jako sport będziemy uważać za
bezpośrednio wytwarzane użyteczne wartości. Jest to jednak problem współczesnego sportu w ogóle, więc jeśli potraktować to jako jego właściwość, to
e-sport nie różni się od niego także pod tym względem.
Czy zatem można powiedzieć, że e-sport jest dyscypliną sportową z właściwymi dla siebie konkurencjami? Opis historii powstania i rozpowszechniania się
e-sportu oraz analiza wszelkich zjawisk charakteryzujących współczesny sport,
które występują również w e-sporcie, a także rozkład definicji sportu na czynniki
pierwsze pozwalają stwierdzić, że mamy do czynienia z dyscypliną sportową,
częścią sportu rozumianego klasycznie, który w dzisiejszej dynamicznej rzeczywistości społecznej powinien się rozwijać i zmieniać wraz ze społeczeństwem.
Podsumowanie
Środowisko e-sportowe w Polsce wypracowało wiele profesjonalnych narzędzi,
przyczyniających się do jego upowszechniania i rozwoju. Prowadzone działania
nie są jednak tak prężne, jak w Japonii, Korei Płd., USA czy Niemczech. Postępujące procesy komercjalizacji, profesjonalizacji i mediatyzacji należy uznać za
niezwykle ważne. Wydaje się jednak konieczne rozpoczęcie publicznej debaty
nie tylko o istocie e-sportu, ale również o związanych z nim wydarzeniach.
Polska, wykorzystując znakomitych zawodników e-sportowych, mogłaby zyskać
sławę na arenie międzynarodowej i wzbudzić respekt poprzez tak innowacyjną
dyscyplinę. Niezaprzeczalne bowiem jest to, że e-sport jest kojarzony z wysokim
stopniem skomputeryzowania i informatyzacji, które są uważane za wskaźniki
dobrobytu. Należy o tym pamiętać i dynamiczniej rozwijać dyscyplinę, w której
Polska już teraz ma wielu bardzo dobrych zawodników, a może mieć więcej,
jeśli tylko e-sport zostanie w pełni doceniony.
Literatura
Batorski Dominik (2009). Uwarunkowania i konsekwencje korzystania z technologii
informacyjno-komunikacyjnych. W: Janusz Czapiński, Tomasz Panek (red.), Diagnoza
Społeczna 2009: Warunki i jakość życia Polaków. Warszawa: Rada Monitoringu
Społecznego.
138
Adam Dąbrowski
Dębek Piotr (2007). Zawodowi mordercy. Chip, nr 1.
Filiciak Mirosław (2006). Wirtualny plac zabaw. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie
i Profesjonalne.
Gwóźdź Andrzej (2003). Media – eros – przemoc. Sport w czasach popkultury. Kraków:
Universitas.
Haddon Leslie (1999). The Development of Interactive Games. W: Hugh Mackay,
Tim O’Sullivan (red.), The Media Reader: Continuity and Transformation. Londyn:
Sage.
Jankowski Krzysztof W. (2005). Procesy komercjalizacji kultury fizycznej. W: Zbigniew
Krawczyk (red.), Socjologia kultury fizycznej. Warszawa: Wydawnictwo AWF.
Krawczyk Zbigniew (2005). Socjologia kultury fizycznej. Warszawa: Wydawnictwo AWF.
Krawczyk Zbigniew (1970). Natura. Kultura. Sport. Kontrowersje teoretyczne w Polsce.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Ogonowska Agnieszka (2005). Sport w telewizji. Konspekt, nr 4.
Sztompka Piotr (2005). Socjologia zmian społecznych. Kraków: Wydawnictwo Znak.
Wojciszke Bogdan (2002). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa: Scholar.
Znaniecki Florian (2001). Socjologia wychowania. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN.
Źródła internetowe
[1] Biernacki Marek. Interpelacja w sprawie uznania gier komputerowych jako sport
elektroniczny i na mocy delegacji ustawowej uznanie jako dziedziny sportu i wpisanie do wykazu dyscyplin sportowych. http://www.marekbiernacki.pl/wp-content/
uploads/2007/10/sport-elektroniczny-interpelacja.pdf [1.10.2008].
[2] Drzewiecki Mirosław. Odpowiedź na interpelację Marka Biernackiego. http://orka2.
sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/53486C38 [20.10.2008].
[3] Fahmy Miral. Video game addicts are not shy nerds. http://www.reuters.com/article/technologyNews/idUSGOR24088220080612?feedType=RSS&feedName=tec
hnologyNews&pageNumber=2&virtualBrandChannel=0 [12.10.2008].
[4] Kilman Larry. Newspapers: 400 years old. http://www.wan-press.org/article6476.
html [29.09.2008].
[5] Kirkpatrick David. Video games meet the China Olympics. http://money.cnn.
com/2008 /02/15/technology/kirkpatrick_ggl.fortune/index.htm [29.09.2008].
[6] Kościelniak Piotr. Komputerowi gracze wcale nie tacy nieśmiali. http://www.rp.pl/
artykul/148430.html [12.10.2008].
[7] Leibovch Mark. King of the Gamers. http://www.washingtonpost.com/wp-srv/WPcap/ 1999-12/23/093r-122399-idx.html [12.10.2008].
[8] Pielesiek Krzysztof. Gracze eSportowi będą nieśli znicz olimpijski. http://www.valhalla.
pl/news9217-Gracze-eSportowi-beda-niesli-znicz-olimpijski.html [20.09.2008].
[9] Wróbel Artur, Krusiński Wojciech. Cyfrowi atleci. http://technopolis.polityka.
pl/2007/sportelektroniczny [20.10.2008].
[10] http://www.cybersport.pl [25.09 – 15.10.2008].
[11] http://www.cybersport.pl/ligowe/pelny/Finaly_Cybersport_2009_rozpiska_
wstepna [11.10.2008]
[12] http://www.cybersport.pl/net/index.php?gr=&id=&o_nas=szczczegoly [25.09
– 15.10.2008]
[13] http://www.fatal1ty.com [15.10.2008].
E-sport – przydawka czy coś więcej?
139
[14] http://www.ggl.com/ [20 – 30.09.2008].
[15] http://www.pentagram.pl/pentagram_firma_i_znak/sponsoring_i_imprezy/
team_pentagram [20.09.2008].
[16] http://www.pgs-gaming.pl/ [20 – 30.09.2008].
[17] http://www.wcg.com/6th/history/players/players_search.asp [29.09.2008].
[18] http://www.wan-press.org/article6476.html [17.09.2008]..
Robert Zydel
Saatchi & Saatchi Think Tank
Pornografia przemocy, czyli relacje
chuliganów stadionowych w Internecie
Wstęp
W badaniach rynkowych, którymi zajmuję się na co dzień, kilkakrotnie koncentrowałem się na kibicach piłkarskich jako konsumentach. Marketerów
interesuje, w jaki sposób przy okazji widowiska sportowego są postrzegane
reklamowane marki, jakie produkty towarzyszą osobom oglądającym mecze.
Wiedząc, że moje doświadczenie badawcze związane było nie tylko z kibicami,
którzy oglądają mecze w telewizji, ale także na stadionach, często zadawano
mi pytania o przemoc. Postronnego obserwatora, znającego świat kibiców
z mainstreamowych mediów, ta strona kibicowskiej subkultury ciekawi niczym egzotyczne obrzędy odprawiane przez dzikie plemiona. W tym jednak
przypadku „dzikimi” okazują się ludzie, którzy żyją w naszym kraju, być może
nawet na naszej ulicy. Mam wrażenie, iż osoby pytające o przemoc liczą na
zaspokojenie swojej ciekawości, co często przypomina mechanizm, na jakim
bazują plotkarskie media odsłaniające sekrety prywatnego życia celebrytów.
Ten mechanizm prowadzi do tego, że także relacjonowanie aktów przemocy
pojawia się w dyskursie publicznym.
Pytania o przemoc i jej źródła lub sens stawiali i stawiają filozofowie. Bez
specjalnych poszukiwań, przenosząc wzrok w trakcie pisania na regał z książkami, wymieniam: Hannah Arendt [1998], Franza Fanona [1985] czy Zygmunta
Baumana [2009]. Przemoc, która pojawia się w tych rozważaniach, ma jednak
zupełnie inny wymiar – jest i odleglejsza, i znacznie bardziej wszechogarniająca
niż zwyczajna, niemalże „codzienna” przemoc kibiców stadionowych. O ile
przemoc totalitaryzmu opisywana przez Arendt i Baumana dotyczy całych
142
Robert Zydel
narodów i w zasadzie wszystkich aspektów życia, o tyle przemoc stadionowa
dotyczy marginalnych grup uczestników widowiska piłkarskiego i ogranicza się
do pewnego obszaru ich życia.
Te niepoprawne i wykraczające przeciw porządkowi społecznemu zachowania kibicowskie były już opisywane. Ivan Čolović podjął tę tematykę w odniesieniu do wydarzeń, jakie rozgrywały się pod koniec XX wieku na Bałkanach.
Pokazał sposób, w jaki nienawiść na tle etnicznym, mająca najpierw charakter
symboliczny, wykroczyła poza stadiony. Potraktował wydarzenia w świecie kibiców jako zapowiedź tego, co potem wydarzyło się poza nim [Čolović, 2001].
Podobny charakter ma publikacja Romana Zaczkiewicza [2006]. Autor ten
przenosi nas z południa Europy na Wyspy Brytyjskie, ale – podobnie jak Čolović – opisuje mechanizmy nienawiści etnoreligijnej wyrażanej w sympatiach
i antypatiach kibicowskich. Dotyczą one animozji pomiędzy identyfikującymi
się z katolicyzmem fanami Celtic Glasgow i protestanckimi kibicami Glasgow
Rangers. Tekst zasługuje na uwagę również ze względu na pokazanie przez
autora swojej „kuchni badawczej” i trudności, jakie napotykał w trakcie pracy
terenowej.
I w końcu Albert Jawłowski, znany przede wszystkim ze swojej rozprawy
doktorskiej i książki dotyczącej meczów piłki nożnej jako rytuałów [Jawłowski,
2007]. Przywołam jednak inną pracę autora, o swoistej grze poza grą, jaką toczą
tzw. kibole. Jawłowski opisuje mechanizmy rządzące „ustawkami”, czyli walkami
między szalikowcami odbywającymi się poza stadionami piłkarskimi.
„[...] walka podczas »ustawki« powinna toczyć się wręcz, a używanie jakichkolwiek przedmiotów (pałek, łańcuchów, kijów baseballowych, noży, siekier
itp.) jest niedopuszczalna. Po rozpoczęciu bójki niedozwolone jest dołączanie
się nowych uczestników” [Jawłowski, 2006, s. 250]. Autor opisuje te bijatyki
jako klasyczne, choć zwulgaryzowane, przykłady ludycznego agon, czyli – podążając za typologią Rogera Caillois – gry mające znamiona zawodów.
Przywołane teksty odnoszą się oczywiście do tego, co dzieje się na stadionach lub poza stadionami. Ich autorzy mogli być świadkami, a nawet uczestnikami wydarzeń, które opisują i analizują. To, co chcę opisać w swoim tekście,
to relacje dotyczące aktów przemocy chuliganów stadionowych, jakie możemy
przeczytać lub zobaczyć w Internecie.
1. Poziom zainteresowania
Czy przemoc jest interesująca dla użytkowników Internetu? Myślę, że na to
pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Przemoc budzi oczywiście ambiwalentne odczucia, jest odrzucana, ale także ciekawi (jest przestrzenią tabu,
więc jak każde tabu przyciąga i właśnie dlatego powinna być odrzucona). Jeśli
Pornografia przemocy, czyli relacje chuliganów stadionowych w Internecie
143
zwrócimy uwagę na ilość umieszczonych treści, a także odsłon i komentarzy
dotyczących dwóch meczów z udziałem polskich drużyn piłkarskich, jakie miały
miejsce latem 2007 r., to stwierdzimy, że jeden z nich cieszył się olbrzymim zainteresowaniem, a drugi, delikatnie rzecz ujmując, dość mizernym. W serwisie
YouTube.com umieszczono kilkadziesiąt materiałów wideo pokazujących to, co
działo się na murawie w trakcie meczu pomiędzy Vetrą Wilno a Legią Warszawa.
Do końca 2008 r. niektóre z materiałów zostały obejrzane kilkaset tysięcy razy.
Mniej więcej w tym samym czasie rozegrano mecz pomiędzy GKS Bełchatów
(ówczesnym mistrzem Polski) a równie mało znanym zespołem jak Vetra
– Amerią Tbilisi. W serwisie YouTube.com odnajdujemy zaledwie trzy materiały
z meczu z liczbą odsłon ledwo przekraczającą dwa tysiące. Czym różnią się te
dwa mecze? W końcu mecz wygrany przez GKS powinien przyciągać większą
uwagę niż porażka Legii? Jednak to mecz rozegrany na wileńskim stadionie bije
rekordy popularności w sieci. Przyczyną tego nie są emocje, jakich dostarczyli
widzom piłkarze, lecz chuligani, którzy rozpoczęli burdy, przenosząc je z trybun
na murawę boiska. Okazuje się, że internauci byli znacznie bardziej ciekawi tych
wykraczających poza normę meczu piłkarskiego wydarzeń niż strzelonych przez
GKS bramek. W końcu bramki padają stosunkowo często w trakcie meczów
piłkarskich, zaś zamieszki są czymś rzadkim i niezwykłym.
2. Źródła
Internet jako źródło relacji z wydarzeń z udziałem chuliganów można podzielić
na trzy obszary. Pierwszy to mainstreamowe portale i serwisy, np.: Onet.pl,
Wp.pl, 90minut.pl lub mające swoje papierowe odpowiedniki Gazeta.pl, Sport.
pl. Osoby przygotowujące treści dotyczące zajść z udziałem kibiców, zarówno na stadionach, jak i poza nimi, to profesjonaliści. W przypadku serwisów
internetowych należy mieć na uwadze także to, że treści umieszczane w sieci
mają charakter wędrujący i pochodzą np. z wydania papierowego gazety lub
są filmem wideo przygotowanym na potrzeby telewizji. Oczywiście komentarze
umieszczane pod artykułami lub materiałami fotograficznymi i wideo pochodzą zazwyczaj nie od redakcji, ale od użytkowników, jednak ich wypowiedzi są
najczęściej moderowane, a więc także cenzurowane przez administratorów.
Drugim źródłem relacji są internetowe strony klubów piłkarskich. Mogą to być
zarówno strony oficjalne prowadzone przez osoby, które zatrudniają kluby, jak
i nieoficjalne strony oddanych fanów, którzy prowadzą je z miłości do klubu.
Umieszczane treści będą miały na uwadze przede wszystkim dobro klubu.
Charakterystyczne dla nich będzie też to, że za ich tworzenie w dużej mierze
będą odpowiedzialni kibice, także ci, których w dyskursie publicznym nazywamy
pseudokibicami, lub osoby sympatyzujące z nimi.
144
Robert Zydel
Trzecim obszarem, w którym znajdziemy relacje ze stadionowych burd
i awantur, są neutralne, czyli nieprzypisane do konkretnego klubu, ale do subkultury fora internetowe, na których kibice reprezentujący różne kluby wymieniają się informacjami. Fora te stanowią miejsce ustalania bądź negocjowania
przebiegu meczu. Nie chodzi jednak o to, kto i ile strzelił bramek (te informacje
z łatwością można znaleźć w pierwszej kategorii źródeł internetowych, czyli
mediach mainstreamowych), ale o to np., ilu kibiców drużyny przyjezdnej pojawiło się na stadionie gości, jakie mieli ze sobą flagi i kto zwyciężył w trakcie
bójki, która odbyła się po meczu.
3. Strategie relacjonowania
Przyglądając się trzem powyższym typom źródeł, można wyłonić różne sposoby
relacjonowania aktywności chuliganów stadionowych. Będą wśród nich zarówno
takie modele, w których potępia się chuligaństwo i wandalizm, jak i takie, w których będzie się relacjonowało lub negocjowało fakty związane z przebiegiem
zamieszek. Interesującą strategią będzie niepisanie o przemocy i rozpalanie
ciekawości poprzez ukrywanie bądź dozowanie informacji o aktach przemocy.
Oczywiście ten sposób relacji i opisu, do którego dostęp ma szeroka opinia
publiczna, to sposób mówienia o przemocy związanej z piłką nożną przez profesjonalnych dziennikarzy i komentujących ich „zwyczajnych” kibiców. Nie biorę
pod uwagę relacjonowania wydarzeń przez profesjonalistów traktujących przemoc jako news. Wolę przyjrzeć się, w jaki sposób argumentacja oficjalna jest
powielana przez internautów, którym pozwala się komentować umieszczane
w sieci treści. Próbka tego typu komentarzy na forum Gazeta.pl: „Ja widziałem
waszą LEGIĘ na starówce pewnego upalnego wieczoru. Latały krzesła i tłuczone
były szyby w sklepach i restauracjach. Tym się szczycisz? Czy znasz jeszcze jakieś
osiągnięcia waszej LEGII? Pobicia, podpalenia, kradzieże?”1
Inny przykład z forum portalu Onet.pl: „Jeżeli sądy i prokuratury będą
pobłażliwe dla kiboli, to nigdy nie będzie spokoju przed, na i po meczach
piłkarskich. Jeżeli rozrabiało ok. 700 chuliganów, to ok. 700 powinno odpowiadać w trybie przyspieszonym i ok. 700 powinno dostać już dawno wyroki.
Takimi metodami policja i sądy w UK zaprowadziły porządek na imprezach
sportowych”.
Konstrukcja wypowiedzi przywołuje argumentację, jaka często pojawia się
w dziennikarskich materiałach. Chuligani oskarżani są o niszczenie mienia. Pojawia się wątek nieskuteczności wymiaru sprawiedliwości, a także powracająca jak
We wszystkich cytowanych komentarzach internetowych starałem się zachować oryginalną pisownię, poprawiając jedynie te fragmenty, w których brak polskich znaków czynił je
nieczytelnymi, lub wprowadzając drobne zmiany związane z interpunkcją.
Pornografia przemocy, czyli relacje chuliganów stadionowych w Internecie
145
mantra sugestia, że należy przenieść na polski grunt rozwiązania, które przyjęto
wobec chuliganów w Wielkiej Brytanii. Ten sposób nie tyle relacjonowania,
ile komentowania przemocy jest odtworzeniem dyskursu medialnego wobec
chuligaństwa.
W opisach samych uczestników zajść na stadionach i poza stadionami, związanych z kibicami piłki nożnej, trudno będzie odnaleźć tego typu krytyczne głosy.
Dlatego znacznie bardziej interesujące wydają się relacje i sposób ich konstruowania przez samych aktorów awantur stadionowych. Śląski kibic tak opisuje
podróż na mecz do Gdyni na forum Kibice.net: „Nas w Gdyni około 270. Pociągiem podróżuje 185 kibiców, reszta autami. Za Radomskiem atakuje Widzew, po
szybkim starciu i dużej przewadze atakujących przegrywamy, wszystko bardzo
fajnie zorganizowane i honorowe. Z naszej strony walczy około 40 osób. W dalszą
drogę jedziemy bez przygód. W Gdyni od rana balety. Większość zalicza wygrany
mecz Gdyńskich Rugbistów, a ci wsparci ciężkim dopingiem wygrywają. Później
wybieramy się na nasz mecz, na którym atmosfera bardzo dobra. W drodze
powrotnej bez przygód... do Bytomia docieramy w niedzielne popołudnie”.
Ta relacja przypomina zinstytucjonalizowany – np. wojskowy – raport. Myślę,
że ciekawe byłoby zestawienie tej relacji z policyjnym raportem dotyczącym tych
zajść. Niezwykłą wagę miała w nim liczba osób uczestniczących w wydarzeniach.
Ma ona bowiem znaczenie w grze toczonej przez kibiców poza rozgrywkami
piłki nożnej. Kibice też zdobywają punkty, mnożąc liczbę kilometrów przez
liczbę uczestników wyjazdu, zdobywając flagi, wygrywając starcia. To gra obok
gry, o której szerzej pisze Jawłowski w swoim tekście o ustawkach (Jawłowski,
2006). Bójka, do jakiej doszło w trakcie wyjazdu, jest ledwie odnotowana i mimo
przegranej, jest opisana pozytywnie: „Wszystko bardzo fajnie zorganizowane
i honorowe”, a więc dostarcza pożądanych emocji i odbywa się według przyjętych przez chuliganów reguł.
Z kolei relacja kibica Radomska pisana jest z pewnym żalem: „Tego dnia
zbieramy sie sportowym składem czekając na atrakcje od pewnej ekipy – jednak niepotrzebnie. Nas tego dnia w młynie troszkę ponad 100 osób, z nami
przyjaciele z Jędrzejowa w 10 osób (dziekóweczka). Przed i na meczu spokój...
Po meczu swój popis daje milicja, która wyłapuje kogo się da i kilku chłopaków zawija” (Kibice.net). Mimo chęci i otwartości na przygodę chuliganów
z Radomska nie dochodzi do żadnych gorszących wydarzeń. „Przed i na meczu
spokój”, „w drodze powrotnej bez przygód” – odnotowane zostało w obu relacjach z pewnym żalem, wynikającym z tego, że uczestnictwo w meczach nie
dostarczyło spodziewanych emocji.
Warto zwrócić uwagę, że w żadnej z dwóch relacji nie pojawiają się opisy
meczu, strzelonych lub straconych bramek, nazwiska piłkarzy. Właściwie nie
ma tutaj odwołań do piłki nożnej, chociaż wciąż mamy do czynienia z grą,
w której uczestniczy „sportowy skład” kibiców, czyli ci, którzy grają swoją grę
w sąsiedztwie lub przy okazji gry prawdziwych sportowców.
146
Robert Zydel
Oczywiście ten rodzaj raportowania może dotyczyć starć, straty lub zdobycia
flag i barw klubowych. Jeden z kibiców obserwujących mecz Polonii Warszawa
ze Śląskiem Wrocław pisze na forum klubowym: „+/- awantura, z jednej strony
dobrze, bo na boisku nie było na co patrzeć, z drugiej strony co za dużo, to
niezdrowo” (Wielkapolonia.pl).
„Wisła wyciąga flagę z sektora GKS-u. GKS łapie flagę i zaczyna ja szarpać,
Wisła odcina to, co jest po ich stronie (wszystko działo się przez kratę). Zabawa
się kończy, bo wjeżdżają ci co zawsze i zabierają flagę” (Kibice.net).
Komentarze są znów dość oszczędne. Relacje opisujące w sposób barwny,
literacki akty przemocy są relatywnie rzadkie. Można to oczywiście przypisywać
niskim kompetencjom kulturowym ich uczestników. Skłaniałbym się jednak ku
innej interpretacji. Wydarzenia te dzieją się zazwyczaj szybko i czas ich trwania, mimo intensywności, jest krótki. Ponadto istnieje wśród zaangażowanych
chuliganów kodeks nakazujący milczenie wobec popełnianych czynów. Wśród
źródeł nie umieściłem tych forów internetowych, które są niedostępne dla
zwykłych użytkowników sieci. Istnieją fora ukryte, z hasłami, służące nie tylko
opisywaniu, ale także porozumiewaniu się chuliganów związanych z różnymi
klubami piłkarskimi. To zachowanie można porównać z zasadami rządzącymi
postępowaniem różnych tajnych stowarzyszeń, gdzie osoby, które nie przeszły
przez proces inicjacji, nie mają dostępu do wiedzy, nie znają języka, jakim porozumiewają się wtajemniczeni. Nasuwa się oczywiste porównanie z subkulturami przestępczymi, które także posługują się własnym językiem, a ich działanie
wykracza poza prawo. Chuligani podobnie jak przestępcy pragną ukryć swój
świat przed oczami osób postronnych i inwigilacją policji.
Ilustracją tego może być następująca rozmowa pomiędzy internautami na
forum klubu MKS Mława. Na pytanie: „Na forum lechistów jest nowinka, że
żuromiaki wpierdol oberwali ;-) Może ktoś wyjaśnić, gdyż na meczu nie byłem”
pada następująca odpowiedź: „A ja myślę, że to nie jest temat na internet.
Przyjdź na mecz w niedzielę, to się może czegoś dowiesz”. Innym przykładem
tego dyskursu milczenia jest oświadczenie wydane przez kibiców zorganizowanych w stowarzyszeniu Wiara Lecha po ekscesach, jakie miały miejsce w trakcie
meczu Lechii Gdańsk z Lechem Poznań w listopadzie 2008 r. Stowarzyszenie,
odwołując się do zasady domniemanej niewinności, ostrzega przed pochopnym oskarżaniem kibiców o działania niezgodne z prawem. W oświadczeniu
możemy przeczytać: „Ponadto żądamy rzetelnego zbadania sprawy oraz powstrzymania się przez wszystkie strony od wyrażania kategorycznych sądów
przed ostatecznym wyjaśnieniem wszystkich okoliczności niedzielnego meczu.
W przeciwnym razie każda z osób lub instytucji może oczekiwać wytoczenia
przez Stowarzyszenie powództwa o ochronę dóbr osobistych” [4]. W ten
sposób, odwołując się do zasad państwa prawa, uczestnicy zamieszek zamykają drogę mediom do komentowania i relacjonowania przemocy, jaka miała
miejsce w trakcie meczu.
Pornografia przemocy, czyli relacje chuliganów stadionowych w Internecie
147
Myślę, że to milczenie w środkach masowego przekazu jest znamienne
z punktu widzenia analizy dyskursu, do którego w swoim tekście absolutnie nie
pretenduję. Jednak ten splot władzy, wiedzy i grupy wykluczonej jest znamienny
dla tego, w jaki sposób dyskurs rozumiał Michel Foucault [2002].
Inną charakterystyczną dla sposobu relacjonowania przemocy przez kibiców cechą jest przedstawianie własnej wersji wydarzeń. W oświadczeniu
kibice Lecha opisują swoją wersję wydarzeń, odmienną od wersji policji i firmy
ochroniarskiej. Takie negocjowanie prawdy o wydarzeniach ma bardzo często
miejsce w dyskusjach pomiędzy przedstawicielami kiboli różnych klubów na
forach internetowych.
Tak wyglądała relacja kibica Ruchu Chorzów: „Sobota była dla nas bardzo
ciekawa. Najpierw na dworcu w Chebziu (Ruda Śl.) wychodzimy w 30 na 40
żaboli z Goduli, którzy nie podemują walki i ratują się ucieczką. Następnie
w centrum Katowic zostaje przegoniona ok. 100-osobowa ekipa gieksiarzy
oraz na Giszowcu (dzielnica Katowic) wjeżdzamy gieksie na zbiórkę, psy wjeżdżają i 2 osoby od nas zawinięte, do tego jedna osoba od nas uciekająca przed
policją zostaje trafiona siekierą w rękę. Ustawiamy sie również na Lechię ale
w Sosnowcu psy sie połapaly i rezygnujemy”.
Wkrótce po jej publikacji pojawia się taka oto odpowiedź przedstawiciela
adwersarzy z Górnika Zabrze, zatytułowana SPROSTOWANIE: „10 maja 2008,
w tym dniu postanawiamy zrobić zbiórkę dzielnicową z Goduli (dzielnicy Rudy
Śl.) o godz. 10.30. Na zbiórce stawia sie 16 osób, głównie mieszanego składu.
Już od rana otrzymujemy telefony z informacjami, iż po Rudzie Śląskiej jeżdżą
niebiescy w sile 8-9 fur. Otrzymujemy także informacje, iż na peronie w Chebziu
czeka na nas ok. 40 osób dobrej bandy Ruchu. Mimo wszystko postanawiamy
udać się tam, w celu chociażby podjęcia próby konfrontacji, tak też robimy.
Wbrew oczekiwaniom niebieskich na peron udajemy się z całkiem innej strony.
Wychodząc z lasku, przystajemy na torowisku przy peronie, parę osób wskakuje
na peron i zauważa ową grupkę schowaną za budynkiem dworca, zauważamy
także sprzęt w ich rękach. Niebiescy nieświadomi tego, że ich widzimy i wiemy,
że tam sobie siedzą, dalej czają sie za rogiem, po krótkiej chwili jednak coś im
zabłysnęło i wybiegają zza budynku dworca. Czekamy chwilę na rozwój wydarzeń, widać w rękach napastników kije oraz inne drobiazgi. Liczbowo około dwa
razy więcej od nas, tj. ok 30-40 głów. Widząc taką sytuację, postanawiamy się
ewakuować. Niebiescy z pałkami w ręku przeskakują płotek dworca, wystrzelona
zostaje w nas rakietnica. Zgrabnie ewakuujemy się w stronę Goduli. Akcja Ruchu
na plus, na minus sprzęt, i to niemały (rakietnice, bejsbole, gazówki). Podsumowanie: Ruchu ponad dwa razy więcej osób niż nas, i to dobrej ekipy, my bez sprzętu,
niebiescy przeciwnie”.
Inaczej niż w przypadku suchych relacji z aktów przemocy, w momencie
kiedy uczestnikom dyskusji zależy na przekonaniu o swoich racjach, pojawia się
148
Robert Zydel
opis „gęstszy” i obfitujący w szczegóły. Należy pamiętać, że ten rodzaj postów
ma przekonać o racji piszącego nie tylko interlokutora, ale także całą masę
tych, którzy nie biorą udziału w dyskusji, jedynie ją czytają.
4. Uczestnicy i twórcy
Do tej pory zajmowałem się tym, co i jak się pisze w Internecie na temat przemocy.
Kim są osoby relacjonujące? Być może czytelnika razi używany przeze mnie termin
kibice w odniesieniu do chuliganów. Z kolei bohaterów mojego tekstu może urazić
inna stosowana przeze mnie terminologia – przestępcy lub kibole. Oczywiście
to, co jest opisywane jako ustawa, awantura, akt przemocy, jest udziałem marginalnej części osób uczestniczących w meczach piłkarskich na stadionach. Jednak
w większości uznają się oni za tych „prawdziwych kibiców”, oddanych sprawie
ukochanego klubu. Dla części oczywiście piłka nożna będzie tylko pretekstem do
przemocy. To właśnie oni są twórcami sporej części relacji umieszczanych w sieci.
Upublicznianie (nawet to częściowe i niedopowiedziane) swoich czynów sprawia,
że czują się ważniejsi i podziwiani.
Wydaje mi się jednak, że przemoc chuliganów opisywana w Internecie konsumowana jest przez znacznie szerszą grupę osób niż sami uczestnicy tego typu
zajść. Treści związane z aktami przemocy oprócz samych uczestników umieszczają często świadkowie wydarzeń – zarówno osoby postronne, jak i amatorsko
zajmujące się relacjonowaniem wydarzeń sportowych i jego otoczenia.
Spora część wizualnego, internetowego contentu wyprodukowana jest nie
przez internautów, ale przez instytucje. Fragmenty programów informacyjnych,
publicystycznych, filmów dokumentalnych to istotny zasób materiałów wideo,
jakie funkcjonują w sieci, ilustrując burdy na stadionach. Duże zainteresowanie
tą tematyką sprawiło, iż powstały filmy dokumentujące tę subkulturę i jej działania. W kanale tematycznym Discovery polski widz miał szansę oglądać dwie
brytyjskie produkcje o chuliganach stadionowych (The Real Football Factories
International i w mniejszym stopniu koncentrujący się na samych kibicach Ross
Kemp on Gangs), które bardzo szybko zostały umieszczone w Internecie. Także
polski dokumentalista Sylwester Latkowski dostrzega w swojej opowieści o kulcie
przemocy chuliganów stadionowych. Film Klatka zdobył olbrzymią popularność
także w serwisach internetowych, gdzie jest oglądany i szeroko komentowany.
5. Dlaczego pornografia, czyli ekshibicjoniści i podglądacze
Odsłanianie chuligańskich aktów przemocy w Internecie to gra między ekshibicjonistami a podglądaczami, w której piłka nożna przestaje odgrywać centralną
rolę. Jedni odsłaniają siebie, swoje czyny, związane z nim emocje, a w przypadku
obrazów także ciało, inni z zaciekawieniem zaglądają do świata, który nie jest
Pornografia przemocy, czyli relacje chuliganów stadionowych w Internecie
149
ich udziałem. Piłka nożna może nie mieć też znaczenia dla tych, którzy poszukują tych treści, gdyż to, co ich interesuje, to przemoc i emocje związane z nią,
a nie ze sportem.
Podobnie jak seks, także przemoc należy do obszarów ukrytych, dziejących
się poza przestrzenią publiczną. Rodzaj przemocy związany ze światem chuliganów jest nie tylko tajemniczy (niedostępność materiałów, używany przez
nich język), ale także intymny, ponieważ dzieje się między małymi grupami
ludzi lub w parach. Nie jest pozbawiony także wątków erotycznych wiążących
się z nagością, dominacją, homoseksualizmem. Estetyka przemocy może być
inspirująca także dla artystów. Przykładem jest fotograf Mikołaj Długosz, znany
z albumów Pogoda ładna, aż żal wyjeżdżać [Długosz, 2006] i Real Foto [Długosz,
2008], który wykonał serię zdjęć inspirowanych sposobem, w jaki przemoc
pokazywana jest w Internecie.
Przemoc, podobnie jak seks, jest niewątpliwie jedną z tych treści, które tworzą zawartość Internetu wciąż postrzeganego jako medium nieokiełznane, wolne
od zakazów, które krępują inne, tradycyjne media. Należy jednak mieć na uwadze, iż sieć zmienia się na naszych oczach bardzo szybko. Jeszcze kilka lat temu
większość obywateli Polski nie miała dostępu do Internetu. Dziś okazuje się, że
to właśnie Internet jest w centrum zainteresowania konsumentów i reklamodawców, a nakłady na reklamę w sieci rosną najszybciej właśnie dlatego, że tutaj
najłatwiej dotrzeć można do użytkownika. „Wartość polskiego rynku reklamy
online w 2008 r. wyniosła 1,17 mld zł. Stanowi to wzrost o 57 proc. w stosunku
do roku 2007 r. [2]. Na zmiany medium nie pozostaje obojętne także to, w jaki
sposób funkcjonuje w niej umieszczana przez internautów przemoc. Serwisy się
instytucjonalizują, prawo staje się coraz bardziej skuteczne. Instytucje stojące
na straży porządku społecznego monitorują nie tylko kanał komunikacji, ale
także kibiców, ze względu na zbliżające się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej,
które odbędą się w Polsce. Wszystko to sprawia, że przemoc, z jednej strony,
komercjalizuje się, tak jak w przypadku powstających o niej filmów lub przemycanych w mainstreamowych mediach obrazów opatrzonych odpowiednim
komentarzem, z drugiej – schodzi do podziemia, w którym aktorzy i widzowie
aktów przemocy mogą pielęgnować swoje hobby.
Literatura
Arendt Hannah (1998). O przemocy. Nieposłuszeństwo obywatelskie, tłum. A. Łagocka,
W. Madej. Warszawa: Aletheia.
Bauman Zygmunt (2009). Nowoczesność i zagłada, tłum. T. Kunz. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Čolović Ivan (2001). Polityka symboli. Eseje o antropologii politycznej, tłum. M. Petryńska. Kraków: Universitas.
150
Robert Zydel
Długosz Mikołaj (2008). Real Foto. Kraków: Korporacja Ha!art.
Długosz Mikołaj (2006). Pogoda ładna, aż żal wyjeżdżać. Kraków: Korporacja Ha!art.
Fanon Franz (1985). Wyklęty lud ziemi, tłum. H. Tygielska. Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
Foucault Michel (2002). Porządek dyskursu, tłum. M. Kozłowski. Gdańsk: słowo/obraz
terytoria.
Jawłowski Albert (2007). Rytuał i mit mundialu. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie
i Profesjonalne.
Jawłowski Albert (2006). Gra obok gry – widowisko piłkarskie jako zjawisko generujące
wspólnotę ludyczną. Societas / Comunitas, nr 1(I), ss. 243-259.
Zaczkiewicz Roman (2006). Nienawiść na tle etnoreligijnym a futbol w Szkocji. Przypadek Celticu Glasgow oraz Glasgow Rangers. Lud, t. 90, ss. 139-154.
Filmografia
Latkowski Sylwester, Klatka (2003).
The Real Football Factories International (2006).
Ross Kemp on Gangs (2006).
Źródła internetowe
towe
[1] http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=88&w=65948818&a=71579737
[22.03.2008].
[2] http://www.iabpolska.pl (raport IAB Polska) [22.03.2008].
[3] http://www.kibice.net/forum/viewforum.php?f=1 [22.03.2008].
[4] http://www.wiaralecha.pl/Page-10.html [22.03.2008].
[5] http://wielkapolonia.pl/forum/viewforum.php f=2&start=0&sid=cde0f2fe8a1e7e35
094a43b76f7a1086 [22.03.2008].
[6] http://www.youtube.com/results?search_type=&search_query=vetra+vs+legia&aq= 1&oq=vetra+ [22.03.2008].
C z ę ś ć III
Sport
a technologia i gospodarka
Przemysław Nosal
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie
Technologii gra ze sportem
Wstęp
Neil Postman pisząc o zmianach społecznych, do których doszło w związku
z rozwojem technologii, przywołuje następującą metaforę: „Jedna znacząca
zmiana generuje zmianę całościową. Jeśli z pewnego środowiska usuniecie
gąsienice, nie uzyskacie tego samego środowiska minus gąsienice: będziecie
mieli nowe środowisko, bo zmieniliście warunki przeżycia; to samo dotyczy
dodania gąsienic do środowiska, w którym dotychczas nie było ani jednej. (...)
Nowa technologia nic nie dodaje ani niczego nie odejmuje. Nowa technologia
wszystko zmienia” [Postman, 1995, s. 28]. Postępująca ekspansja technologiczna przekształca życie społeczne w taki sposób, że nie ma już później powrotu
do stanu sprzed zmiany – technologia „eliminuje możliwości alternatywne (...).
Nie delegalizuje ich. Nie sprawia, że się stają niemoralne. Nie odbiera im nawet
popularności. Czyni je niewidzialnymi, a zatem również nieistotnymi” [tamże,
s. 61]. Stymulowane technologicznie nowe formy organizacji społeczeństwa
zwykle wypierają stare formy nie poprzez otwarty konflikt, ale na drodze niemej rewolucji jakości – optymalizacja korzyści, jakie za sobą pociągają, jest na
tyle atrakcyjną perspektywą, że w naturalny sposób zastępują one wcześniej
ukonstytuowane sposoby działania.
Idealną ilustracją takiego stanu jest współczesny sport. Z jednej strony wyrasta on z szeroko rozumianej myśli olimpijskiej, której głównym elementem jest
154
P r z e m y s ł aw N o s a l
dążenie człowieka do pokonywania swoich ograniczeń, poszerzania możliwości
własnego organizmu. Może ono odbywać się tylko na drodze ciężkiej pracy
nad samym sobą – „to maksimum zdeterminowane współdziałaniem mięśni
i woli można uzyskać tylko wówczas, gdy usiłuje się je osiągnąć pracowitością
i uporem. Żeby dojść do wyniku, trzeba nie tylko energii i wytrwałości, ale też
zimnej krwi, uwagi, obserwowania i zastanowienia” [Coubertin, 1974, s. 345].
W takim ujęciu zjawisko sportu wiąże się więc tylko i wyłącznie z cechami
ludzkiego organizmu, z jego siłami fizycznymi i mentalnymi. Z drugiej jednak
strony istotny wpływ na sport mają zmiany technologiczne. Współzawodnictwo zasadzające się pierwotnie na „nieuzbrojonych ciałach” uległo znacznym
przekształceniom na skutek innowacji technologicznych. Jak pisze Tara Magdalinski, sportowcy w pogoni za coraz lepszymi wynikami i wynikającymi z nich
profitami ekonomicznymi „poddają siebie i swoje ciała tyranii techniki, dodatków i modyfikacji” [Magdalinski, 2009, s. 1]. Warto zauważyć, że oprócz samej
rozgrywki sportowej zmieniają się również towarzyszące jej zjawiska, np. jej
organizacja czy sposób jej percepcji. Technologia zaproszona do świata sportu
„infekuje” bowiem cały system – wpływając nie tylko na sportowców, ale także
na trenerów, kibiców i media. Proponując wciąż nowe sposoby funkcjonowania
poszczególnych obszarów, permanentnie reorganizuje ona całą płaszczyznę
sportu, czyniąc niemożliwym powrót do jego tradycyjnych form.
1. Po co technologia?
Zanim odpowiem na pytanie, do czego potrzebna jest technologia w sporcie,
spróbuję zastanowić się, do czego w ogóle potrzebna jest technologia? U podstaw jej użytkowania leży przeświadczenie o plastyczności otaczającej człowieka
rzeczywistości społecznej. Jak wyraził to Ernst Cassirer, „rzeczywistość jako taka
– mimo jej surowych i nieodwracalnych prawidłowości – nie jest absolutnie
sztywnym istnieniem, lecz podlegającym modyfikacjom, dającym się formować
materiałem. Jej postać nie jest skończona i ostateczna, lecz daje ludzkiej woli
i aktywności niezmierzone pole do działania” [Cassirer, 2001, s. 262]. Technologia dostarcza narzędzi, które umożliwiają tę zmianę. W jej założenie wpisana
jest bowiem możliwość modyfikacji, zdolność do „wynajdywania sposobów
takiego łączenia danych natury, aby w wyniku otrzymać coś nowego, co może
służyć człowiekowi” [Melsen, 1969, s. 273]. Dzięki odpowiednim zastosowaniom
technologii środowisko ma stać się obszarem ekspansji człowieka i – na drodze
kolejnych innowacji – obszarem coraz bardziej mu podległym. Arnold Gehlen
wskazuje wprost na technologię jako „możliwość dopełnienia zdolności organicznych, wykroczenia poza ich granicę” [cyt. za: Sch�tz, 2001, s. 101]. Określa
ją więc nie tyle jako system ułatwiający adaptację człowieka do środowiska, ale
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
155
jako konkretną możliwość ulepszania naturalnego otoczenia człowieka i zmieniania go w pożądany sposób.
W tym rozumieniu technologia stanowi więc rodzaj optymalizacji funkcjonowania człowieka, poszerzania jego opcji życiowych oraz wykraczania poza
tradycyjnie zakreślone granice.
2. Po co technologia w sporcie?
Przekładając ten model myślenia o ekspansji technologicznej na płaszczyznę
sportu, można wyróżnić trzy główne tendencje zmian implikowanych przez
technologię.
Po pierwsze, innowacje stosuje się zgodnie z olimpijskim mottem „szybciej,
wyżej, silniej” (citius, altius, fortius). Mają one prowadzić do zwiększania możliwości ludzkiego organizmu – biegania szybciej, skakania wyżej, bicia silniej.
Tylko że w przeciwieństwie do pierwotnego zamysłu organizatorów igrzysk,
doskonalenie własnego ciała nie musi obecnie realizować się wyłącznie na
drodze mozolnego treningu. Tradycyjne ograniczenia człowieka coraz częściej
są zamazywane przez rozwój technologii, która ulepsza funkcjonowanie ciała
sportowca. W konsekwencji prowadzi to do sytuacji, w której trudno mówić
o naturalnym funkcjonowaniu ludzkiego ciała, ponieważ – jak piszą Bernardette Bensaude-Vincent i William Newman – siłą rzeczy niemal wszystkie
żywe organizmy stają się obszarem „interwencjonizmu technologicznego”
[Bensaude-Vincent, Newman, 2007, s. 4].
Po drugie, wprowadzane zmiany mają na celu globalne podniesienie poziomu sportowej rywalizacji. Udostępnianie krajom zacofanym najnowszych
rozwiązań wspomagających rozgrywkę (rozwiązania organizacyjne, baza treningowa, sprzęt sportowy, myśl szkoleniowa itp. [8]) i tworzenie obowiązujących na
całym świecie standardów uprawiania poszczególnych dyscyplin, ma prowadzić
do uniwersalizacji oraz profesjonalizacji sportu. Wyniak to z przeświadczenia,
że oparcie rozgrywki sportowej na tych samych podstawach technologicznych,
stworzenie wszędzie identycznego bezpośredniego otoczenia rywalizacji zaowocuje równością szans pomiędzy osobami, które w takowej rozgrywce biorą
udział. Innymi słowy, jeśli dwóm sportowcom damy takie same buty, to mają
oni na starcie takie same szanse na zwycięstwo.
Po trzecie wreszcie, technologie stosowane w sporcie mają uczynić rozgrywkę wydarzeniem estetycznym. Przemiany, jakie można obserwować od dłuższego
czasu w rozgrywkach sportowych, powinny podnieść je do rangi wydarzenia
medialnego typu konkurs, a więc sprawić, że będą one stanowiły wyłom w codzienności, elektryzowały wielkie masy ludzi oraz sprawiały, że widownia będzie
czynnie w nich uczestniczyć [Dayan, Katz, 2008, s. 54]. Dlatego rozgrywki są
156
P r z e m y s ł aw N o s a l
tak przygotowywane, by przekazy-relacje z niej były jak najbardziej efektowne
i atrakcyjne dla odbiorcy. W ten sposób tradycyjna rywalizacja sportowa ulega
zmianom pod wpływem nowoczesnych środków medialnych. Przedmiot relacji
musi odpowiadać wymogom telewizyjnego voyeuryzmu – dopuszczać kamery
tak blisko, jak to tylko możliwe, być atrakcyjnym przedmiotem kadrowania,
słowem – dostarczać odpowiedni materiał kulturze dystrakcji. Przepisy wielu
dyscyplin są dostosowywane do wymagań transmisji telewizyjnej, rozgrywka
się dynamizuje oraz eksponuje ciała sportowców. Jeśli poszczególne dyscypliny
nie chcą się podporządkować wymogom stawianym przez technologie medialne, to są marginalizowane, by z czasem niemal zupełnie zniknąć. Przykładem
mogą być takie sporty, jak łucznictwo, żeglarstwo czy zapasy w stylu klasycznym,
które z racji swej „niemedialności” funkcjonują na obrzeżach profesjonalnego
sportu. Ciekawym przypadkiem jest również siatkówka, która na skutek nieczytelnych przepisów traciła zainteresowanie ze strony mediów, ale w wyniku
zmiany przepisów stała się bardziej widowiskowa i – co za tym idzie – atrakcyjna
w kontekście przekazu telewizyjnego.
Tendencje te będę obserwować w pewnych newralgicznych obszarach
związanych ze współczesnym sportem. Chciałbym skupić się na zmianach,
do jakich doszło w sporcie pod wpływem technologii, opierając się na trzech
głównych aktywnościach z nim związanych: szeroko rozumianym organizowaniu rozgrywki sportowej, uprawianiu sportu (przez sportowca) oraz percepcji
i kibicowaniu (przez fana).
3. Organizacja sportu a technologia
Nie sposób nie zauważyć, że wielkim zmianom uległa organizacja rozgrywek
sportowych. Umownie wyodrębniona przestrzeń [Huizinga, 1998, ss. 25-26],
kiedyś wystarczająca za pole rozgrywki, dziś nie dość, że jest sprecyzowana
(szczegółowe dyspozycje dotyczące wymiarów boisk, rodzajów podłoża, zagospodarowania przestrzeni) i wyspecjalizowana (inne gatunki traw używane
są do piłki nożnej, inne do rugby, inne do futbolu amerykańskiego), to jeszcze
podlega stałemu nadzorowi. Technologia na tym obszarze stanowi bowiem narzędzie dyscyplinujące, które ma za zadanie, po pierwsze, stworzenie w sporcie
uniwersalnych wysokich standardów rozgrywki, po drugie, kontrolowanie jej
wyników.
Wykorzystywanie coraz większej liczby rozwiązań technologicznych do aranżowania przestrzeni rozgrywki powinno doprowadzić do stworzenia warunków
„sportowej próżni”, w której liczą się tylko umiejętności sportowców. W efekcie
mają powstać – jak pisze Roger Caillois – „sztucznie stworzone warunki równości
szans, pozwalające antagonistom zmierzyć się w sytuacji idealnej, dzięki której
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
157
zyskana przewaga jest ściśle wymierna i niepodważalna” [Caillois, 1973, s. 311].
Do minimum więc próbuje się ograniczyć np. wpływ warunków atmosferycznych. Coraz więcej obiektów sportowych posiada zadaszenie, coraz częściej
murawa nie dość, że jest podgrzewana, to jeszcze ruchoma (aby można ją było
schować w razie deszczu). Jako skrajny przypadek można przywołać sytuację,
jaka miała miejsce krótko przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie
w 2008 r. Chińczycy planowali użyć wojskowych rakiet wyposażonych w jodek
srebra, którego chemiczne właściwości pozwalają zdetonować deszczową
chmurę [2]. Dążenie do stworzenia idealnie równych, „naturalnych” warunków
zakłada więc daleko idącą ingerencję w stan naturalny i jego modyfikację.
Drugim obszarem, który wymusza technologiczne zastosowania już na
poziomie organizacji rozgrywki, jest wpływ mediów, przede wszystkim telewizji. Efektowność rywalizacji, doniosłość społeczna oraz uniwersalność zasad
powodują bowiem, że widowisko sportowe stanowi bardzo atrakcyjny przekaz
medialny1. Istnieją jednak określone wymogi związane z organizacją widowiska.
Dotyczy to przede wszystkim takiego przeorganizowania przestrzeni, aby była
ona funkcjonalna podczas przeprowadzania relacji medialnej. Jakość oświetlenia, akustyka, określony sposób budowy trybun, sprecyzowana odległość
trybun od boiska – to część obszarów modyfikowanych w celu jeszcze głębszej
eksploatacji medialnej.
Dzięki licznym mechanizmom dostosowującym rozgrywkę do przejrzystości
komunikatu telewizyjnego doszło do sytuacji, w której to telewidz, a nie kibic na
stadionie, jest uprzywilejowany. Telewizja korzystając z najnowszych technologii,
czyni rozgrywkę sportową przejrzystą. Najwyraźniej widać to na przykładzie
zaawansowanych technologii pomiaru. Dzięki użyciu w relacji medialnej fotokomórki albo komputera przez osobę realizującą transmisję kibic „telewizyjny”
może zobaczyć dokładny wynik zawodów co do setnej części sekundy, podczas
gdy nieuzbrojone oko kibica na stadionie nie dostrzeże tak nikłych różnic (przykład finiszu w biegach sprinterskich czy spalonego w piłce nożnej). Technologia
pozwala odbierać więcej bodźców, „poszerza jego fizyczne możliwości (...)
rozbudowuje zmysły i system nerwowy” [McHale, 1974, s. 67].
Innym przykładem jest coraz bardziej popularne tworzenie „statystycznych
map zawodów”, a więc kompletnego „biogramu” wszystkich graczy z danego
momentu rozgrywki – przebiegniętych kilometrów, liczby kontaktów z piłką czy
sposobu ich poruszania się po boisku [1]. Powoduje to fetyszyzację statystyki,
czyli sprowadzanie percepcji sportu do poziomu odczytywania konkretnych wyników/pomiarów z nim związanych. Taka organizacja i postrzeganie rozgrywki
korespondują z głównymi założeniami technopolu Postmana, wyliczanymi przez
Za przykład może posłużyć raport TNS OBOP Rynek telewizyjny w 2008 roku – na dziesięć pozycji cieszących się największą publiką w 2008 r. aż sześć stanowiły transmisje meczów
piłkarskich [5].
158
P r z e m y s ł aw N o s a l
Mariusza Czubaja: „celem ludzkiej pracy – to po pierwsze – czyni się wydajność.
Po drugie – standardowe procedury ocenią tę wydajność najlepiej, ponieważ
– po trzecie – ludzkim sądom, chybotliwym i niepewnym, nie można ufać. Po
czwarte – jedynie obiektywnym kryterium oceny są mierniki statystyczne lub,
ogólniej mówiąc, ilościowe: »to czego nie można zmierzyć albo nie istnieje,
albo nie ma wartości«” [Czubaj, 2004, s. 9]. Podejście to może przekierowywać doświadczenie rozgrywki z poziomu emocjonalnego zaangażowania na
płaszczyznę odczytywania i porównywania danych pomiarowych.
Technologia medialna wykorzystywana do relacjonowania sportu niewątpliwie poszerza percepcję jednostki o stany, które dotychczas były jej niedostępne.
Z drugiej jednak strony spłyca uczestnictwo w widowisku kulturowym, tworząc
namiastkę technologicznej wiedzy absolutnej, niepodlegającej dyskusjom,
eliminującej praktycznie do minimum pierwiastek ludzki. W efekcie spektakl
sportowy może być w coraz większym stopniu kreowany przez technologie
medialne. Jak pisze David Rowe: „tworzenie sportu w mediach stało się sprawą
czysto techniczną, neutralnym procesem, gdzie rozprzestrzeniana jest sportowa
mieszanka informacji i akcji” [Rowe, 2004, s. 33]. Technologia nie pełni więc
wyłącznie funkcji biernego obserwatora i rejestratora zawodów sportowych,
ale jest również czynnikiem silnie na nie wpływającym.
4. Technologiczne usprawnianie ciała
Obszarem silnej ekspansji technologicznej jest również sfera cielesności sportowca. Jej wpływ można obserwować na dwóch poziomach: anatomii (fizyczności) i fizjologii (ustroju wewnętrznego).
Bezpośrednie anatomiczne aplikacje w ciało sportowca mają przede wszystkim za zadanie doprowadzić jego, uszkodzony z jakiś powodów, organizm do
normalnego stanu. Odbywa się to zwykle poprzez zastępowanie niesprawnych
fragmentów ciała elementami sztucznymi, zewnętrznymi wobec niego – protezami, sztucznymi ścięgnami, kolagenowymi wypełnieniami. Jednym z bardziej
znanych przykładów takich praktyk jest Oscar Pistorius, sprinter z RPA, który jako
dziecko stracił obie nogi, jednak dzięki nowoczesnym protezom może biegać na
równi z osobami pełnosprawnymi. Zastosowanie specjalnych tworzyw pozwoliło
naukowcom stworzyć nie tylko wierne odwzorowanie kończyn ludzkich, ale także
ulepszyć je, stworzyć kopie lepsze od oryginału [3] (zapoczątkowało to dyskusję
nad technodopingiem jako formą technologicznego wspomagania organizmu,
powodującą jawną asymetrię w sytuacji startowej zawodników).
Proces zewnętrznej ingerencji w ciało ludzkie, wzbogacania go oraz permanentnego ulepszania jest nazywany cyborgizacją. Leopoldina Fortunati przywołuje
założenia leżące u podstaw takiego myślenia: „po pierwsze, granice ludzkiego
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
159
ciała są nieokreślone; po drugie, ciało zawsze jest postrzegane jako maszyna,
w sensie redukowania go do poziomu maszyny, ale także tworzenia maszyn
na jego wizerunek” [Fortunati, 2003, s. 61]. W związku z tym ludzki organizm
coraz bardziej otwiera się na technologiczną penetrację, „wymianę różnych
swoich fragmentów, najpierw na sztuczne kończyny, potem na pojedyncze organy przeszczepiane z innych żywych organizmów, wreszcie elementy celowo
hodowane w laboratoriach” [tamże]. Konsekwencją tego jest człowiek bioniczny,
„którego funkcjonowanie bardziej opiera się na technologii niż na zdolnościach
organicznych” [Magdalinski, 2009, s. 123]. Cyborgizacja może więc prowadzić
do paradoksalnej sytuacji, w której technologia, mająca w założeniu wspomagać
sportowców w określony sposób upośledzonych, postawiła ich ponad nimi, dając
im możliwości fizyczne większe niż u „normalnego” człowieka.
Inną istotną kwestią dotyczącą technologicznych aplikacji na poziomie ciała
sportowca jest sprzęt sportowy. W zdecydowanej większości przypadków to
właśnie on stanowi wyraz najnowszych osiągnięć myśli technicznej, to on jest
bezpośrednim wcieleniem tych innowacji. Choć nie dochodzi do ingerencji
bezpośrednio w organizm, to sprzęt pełni rolę jego ważnego przedłużenia.
Nie tylko bowiem tworzy neutralne środowisko dla ciała sportowca (kostiumy,
buty, przyrządy), ale również znacząco je wspomaga. Z jednej strony ułatwia
i przyspiesza naturalne procesy towarzyszące uprawianiu sportu (tworzywa
ułatwiające oddychanie, profilowane obuwie sportowe utrzymujące stopy
w odpowiedniej temperaturze), z drugiej – stanowi coraz częściej istotną
wartość dodaną, mogącą mieć wpływ na ostateczne rozstrzygnięcie rywalizacji
(np. „skóra rekina” – kostium pływacki sprawiający, że przyodziany w niego
człowiek stawia mniejszy opór wodzie [4]). Przedmioty wykorzystywane w sporcie uległy w ostatnim czasie przeobrażeniom – od elementów kłopotliwych,
często dysfunkcjonalnych dla sportowca (ocierające obuwie, nasiąkająca potem
odzież), przez neutralne (sprzęt sportowy nie przeszkadzał sportowcom, ale
też im szczególnie nie pomagał), aż po stechnicyzowane i wyspecjalizowane,
mające na celu wspomaganie sportowca.
Poziomem najgłębszej ingerencji technologicznej w organizm sportowca
jest jego ustrój wewnętrzny, a więc szeroko rozumiana fizjologia. Wiąże się to
z ekspansją współczesnej medycyny i jest przełożeniem na życie sportowców
procesu, który Małgorzata Jacyno nazywa medykalizacją, a więc powierzaniem
coraz większej kontroli nad własnym organizmem lekarzom specjalistom [Jacyno, 2007, ss. 134-153]. Dzięki niej rozwój ciała sportowca to nie tylko trening
i fizyczne samodoskonalenie, ale jest regulowany również sam sposób funkcjonowania organizmu – jego metabolizm, przyrost mięśni, regeneracja. Słowem,
całość czynności życiowych podlega regulacji przez odpowiednie środki medyczne. Środki farmakologiczne mają pełnić trzy główne funkcje. Po pierwsze, mają
pomóc w szybkim doprowadzeniu organizmu ze stanu „-1” do stanu „0”, a więc
160
P r z e m y s ł aw N o s a l
do dyspozycji startowej, np. gdy chcemy przyśpieszyć regenerację organizmu po
dużym wysiłku (odżywki, odpowiednie wspomaganie regeneracji) lub doprowadzić go do pełnej sprawności po dłuższej lub krótszej jej utracie (rehabilitacja,
fizjoterapia). Po drugie, pozwalają one utrzymywać się na poziomie „0”, czyli
odpowiadają za homeostazę organizmu. Trudno dziś uprawiać profesjonalnie
sport bez odpowiedniego zaplecza medycznego (witaminy, odżywki i określona
dieta). Po trzecie, środki farmakologiczne powinny przyśpieszyć przeniesienie się
sportowca z poziomu „0” na poziom „+1”, tzn. wspomagać rozwój organizmu
i stymulować jego wzrastanie. Dzięki nim podczas treningu uzyskuje się lepsze
rezultaty. Chodzi tu przede wszystkim o te zdobycze farmacji, które wspomagają
rozwój organizmu (np. specjalne hormony, odżywki białkowe, węglowodany).
Dzieje się to zgodnie z logiką „kultury instant” [zob. Melosik, 2008, ss. 41-54],
do wymogów której dostosował się również współczesny sport. Wszechobecne dzisiaj oczekiwanie natychmiastowej gratyfikacji sprawiło, że realizacja idei
olimpijskiej „szybciej, wyżej, mocniej” również nie powinna trwać zbyt długo,
w związku z czym w miarę możliwości pragnie się ją przyspieszyć.
Patologią tego zjawiska jest doping. Barrie Houlihan wskazuje na jego
negatywne konsekwencje: „jest on szkodliwy dla zdrowia sportowców, jest
nieuczciwy względem rywali oraz podkopuje wiarygodność sportu w oczach
zewnętrznych obserwatorów” [Houlihan, 1999, s. 108]. Mylnie utożsamia się
go z najnowszą historią sportu, ponieważ jego obecność można odnotować
w czasie pierwszych nowożytnych igrzysk, epoce sukcesów radzieckich sportowców czy okresie działalności ośrodka medycyny sportowej w Bad Saarow
(program obejmujący szkolenie i wspomaganie niedozwolonymi substancjami
sportowców w NRD) [zob. Beamish, Ritchie, 2006]. Jeszcze nigdy nie był on
jednak tak wszechobecny jak teraz. Doping, czyli stosowanie niedozwolonych
środków w celu osiągnięcia przewagi nad konkurentami, pojawia się bowiem
niemal na wszystkich szczeblach funkcjonowania sportowca. Coraz częściej
używa się tego terminu już w odniesieniu do sprzętu sportowego – dotyczy
on wykorzystywania w rywalizacji sportowej sprzętu, który stawia zawodnika
w uprzywilejowanej sytuacji. Przykładem może być stosowanie kajaków o wadze
nieproporcjonalnej do wagi zawodników, używanie przez skoczków narciarskich
kostiumów o nieodpowiedniej powierzchni lub zbyt długich nart. O dopingu
mówi się również w kontekście cyborgizacji bądź bioniki. Jak zauważa jeden ze
sportowców, we włóknach węglowych, z których zbudowane są protezy Pistoriusa, nie gromadzi się – będący zmorą profesjonalistów – kwas mlekowy [3].
Pewnym odpryskiem technodopingu jest doping genetyczny. U jego podstaw
leży to samo przekonanie, że ciało człowieka można modyfikować. W tym
przypadku przeobrażenia te miałyby być aplikowane już na poziomie genów
organizmu. Jak wyjaśniają Angela Schneider i Theodore Friedmann, celem dopingu genetycznego są pożądane „rozmiary i siła mięśni, krążenie krwi, poziom
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
161
zużycia energii czy wydolność organizmu” [Schneider, Friedman, 2006, s. 8], ale
doskonalenie organizmu nie miałoby polegać na zewnętrznym wspomaganiu,
lecz odpowiednim „zaprogramowaniu genetycznym”, zaprojektowaniu i zdeterminowaniu ścieżki jego „naturalnego” rozwoju.
Najpopularniejszą i zarazem najbardziej znaną formę dopingu stanowi wciąż
zażywanie niedozwolonych środków farmakologicznych, takich jak sterydy anaboliczne, większość hormonów wzrostu czy narkotyki (np. amfetamina). Środki
te nadmiernie stymulują wzrost i rozwój organizmu, w konsekwencji zagrażając
zdrowiu stosującej je osoby oraz wprowadzając nierówność szans między rywalami. Na walce z tą formą dopingu najbardziej skupione są obecnie międzynarodowe instytucje sportowe. Największa organizacja antydopingowa WADA
(World Anti-Doping Agency) łoży rocznie na wykrywanie dopingu ok. 26,5 mln
dol. [6]. Dzięki takim funduszom stworzyła hipernowoczesne laboratorium, które
pozwala wykryć coraz bardziej zaawansowane środki dopingujące. Dochodzi więc
tu do swoistej rywalizacji – używając terminologii Ulricha Becka – technologii
z przeciwtechnologią.
Całość procesów związanych z technologicznymi aplikacjami w ciało sportowca ma doprowadzić do optymalizacji jego wyników. Dzięki innowacjom ideał
„szybciej, wyżej, mocniej” powinien być osiągalny dużo mniejszym nakładem
sił. Technologia, wkraczając na płaszczyznę cielesności, dokonała ekspansji na
wszystkich jej poziomach: sprzętu, anatomii i fizjologii. Zmiany, jakie ze sobą
przyniosła, zmodyfikowały współczesny sport do tego stopnia, że trudno go dziś
sobie wyobrazić bez mechanizmów wspomagających organizmy sportowców.
Parafrazując słowa Jacques’a Ellula, technologia w sporcie stała się możliwa,
w związku z czym stała się także niezbędna [Ellul, 1974, s. 255].
5. Technologia fana sportowego
Przeobrażeniom uległa nie tylko organizacja zawodów i samo w nich uczestnictwo.
Pod wpływem kolejnych innowacji zmieniło się również uczestnictwo w rozgrywce fanów sportowych, nazywanych potocznie kibicami. Nie bez przyczyny zakres
definicji kibiców utożsamiam z definicją fana, tyle że sportowego. To właśnie bowiem w postaci fana, rozumianego tutaj jako kulturowy hiperaktywista i osoba
niegodząca się na wersję ostateczną, widzę podstawę funkcjonowania kibiców.
Stanowią oni „wykwalifikowaną publiczność” [Abercrombie, Longhurst, 1998,
s. 121], która jest świadoma swoich potrzeb i będzie się o nie głośno dopominała. Swoje funkcjonowanie opierają na niezgodzie na rozgrywkę bez ich udziału,
chcą mieć realny wpływ na przebieg zawodów sportowych. Rosnące oczekiwania
względem miejsca kibiców w rozgrywce sportowej dobrze ilustruje przytaczana
przez Czubaja metafora przejścia od figury paleo- do neofana [Czubaj, 2007, ss. 90-
162
P r z e m y s ł aw N o s a l
-92]. Ten pierwszy skupia się jedynie na obserwacji i niemej adoracji przedmiotu
kultu, zadowala się kontaktem zapośredniczonym, a jego główną aktywnością jest
kolekcjonowanie gadżetów i pamiątek związanych z gwiazdą lub drużyną, z którą
sympatyzuje. Ten drugi natomiast żąda konkretnego wpływu na funkcjonowanie
obiektu swojego zainteresowania, chce mieć udział w sukcesach drużyny oraz
bliższy dostęp do swojego idola. W dużej mierze to właśnie technologia umożliwia
im realizowanie pełniejszego uczestnictwa, bardziej zaangażowanego w nadawczość. Trzy główne obszary funkcjonowania fana sportowego, które zostały w największym stopniu zmodyfikowane przez innowacje technologiczne, to: kwestia
dostępu fana do poszczególnych segmentów rozgrywki sportowej, płaszczyzna
tworzenia znaczeń oraz rodzaje i sposoby nawiązywania więzi przez fana.
a. Technologie dostępu
Dostęp rozpatruję w kategoriach dostępu fanów do przedmiotu swojego zainteresowania, a więc rozgrywki sportowej. Najnowsze zdobycze techniki dostarczają fanom znacznie więcej możliwości doświadczania rywalizacji sportowej
niż tylko poprzez obecność na stadionie czy śledzenie zawodów w telewizji.
Fan może kontrolować zawody poprzez kanały, które jeszcze niedawno albo
nie istaniały, albo nie były wykorzystywane do tego typu aktywności. Przykładem mogą być tzw. media intymne, czyli nośniki mobilne, spersonalizowane.
To coraz częściej za ich pośrednictwem można kontrolować stan rywalizacji
sportowej – relacje w postaci smsów wysyłane na telefon komórkowy czy
transmisje w mp4 sprawiają, że kibic ma dostęp do wydarzenia sportowego
zawsze i wszędzie. Inną specyficzną formą uczestnictwa są interaktywne relacje
internetowe. Stanowią one połączenie relacji „na żywo” z zawodów z aktywnością fanów. To oni na bieżąco komentują wydarzenia na sportowej arenie
i dzielą się z innymi fanami swoimi spostrzeżeniami, równocześnie rozbudowując „standardową” relację sportową. Cyberprzestrzeń daje więc fanom dostęp
do niczym nieskrępowanej partycypacji, „wydaje się stworzona do nowego
typu kolektywnej twórczości, demokratycznej dystrybucji i uczestniczenia we
wspólnocie” [Manovich, 2006, s. 29]. Również tradycyjny odbiór telewizyjny
uległ istotnym przeobrażeniom. Dzięki lawinowo rosnącej liczbie stacji telewizyjnych, także tych tematycznych, w tym sportowych, fan ma dostęp do niemal
wszystkich wydarzeń sportowych, jakie aktualnie dzieją się na świecie (coraz
dynamiczniej rozwijającą się alternatywą wobec klasycznej telewizji są także
telewizje internetowe, korzystające z zasobów telewizyjnych, ale dające odbiorcy niemal nieograniczony wybór oglądanych treści). Dodatkowo, w ramach
specyficznej telewizyjnej kultury repetycji [Krajewski, 2003, ss. 210-223], regularnie „odświeżane” są także wydarzenia z przeszłości, zarówno te znaczące,
świetnie znane, jak i te zupełnie niszowe i zapomniane.
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
163
Innowacje technologiczne sprawiają więc, że dostęp fana do rozgrywki
sportowej staje się niemal nieograniczony, niepodlegający rygorom miejsca
i czasu, zależny przede wszystkim od jego woli.
b. Technologie tworzenia znaczeń
Jedną z konstytutywnych cech fana jest jego aktywność na polu tworzenia znaczeń. Podobnie rzecz się ma w przypadku fana sportowego. Swoim twórczym
zaangażowaniem próbuje nie tylko zamanifestować oddanie przedmiotowi kultu
(idolowi, drużynie), ale także realnie go wspomóc i – w szerszym kontekście
– wpłynąć na pomyślne zakończenie rozgrywki. Fan sportowy zdecydowanie
wychodzi poza sferę tekstualną wydarzenia (czyli poza jego „odczytanie”)
i skupia się na działaniach pośrednio wynikających z samego odbioru rozgrywki.
Większość aktywności można bowiem zakwalifikować jako wspomagany technologicznie „Do It Yourself”, a więc nurt działalności fanów polegający na produkcji
pożądanych dóbr kulturowych (dawniej były to zwykle koszulki z wizerunkami
idoli czy chałupniczo drukowane gazetki fanowskie). Internet zapewnia fanom
regularnie poszerzany pakiet narzędzi przydatnych w działaniach twórczych,
np. fanowskie strony internetowe dotyczące sportowców lub całych drużyn,
blogi tematyczne a także amatorskie filmy montowane w oparciu o dostępne
w sieci materiały. Mają one pełnić podobną funkcję jak kiedyś własnoręcznie
robione T-shirty – komunikować o przywiązaniu do swojego obiektu kultu. Inną
płaszczyzną fanowskiej aktywności jest tworzenie i udział w alternatywnych rzeczywistościach swoich idoli. Przykładem mogą być turnieje gier sportowych (np.
FIFA, Championship Manager) albo wcielanie się w alternatywnej rzeczywistości
typu Second Life lub grze Sims w znane postacie życia sportowego.
Rośnie także liczba znaczeń materialnych, wytworów fizycznych, które fani
produkują dzięki poszerzeniu gamy dostępnych środków technicznych. Są to np.
zgrywane na różne nośniki kolekcje unikalnych meczów, fanowskie filmy na DVD,
osobiście rejestrowane relacje z różnych wydarzeń sportowych (bootleg), a także
produkowane na nieco szerszą skalę specjalistyczne gadżety fanowskie. Nicolas
Abercrombie i Brian Longhurst wyróżnili nawet osobną kategorię „drobnych
producentów” (petty producers), a więc fanów, którzy z obiektu swojej czynnej
partycypacji uczynili źródło swoich zarobków – zwykle poprzez produkcję na
rzecz innych fanów [Abercrombie, Longhurst, 1998, ss. 138-142].
Nowe środki będące efektem rozwoju technologii sprawiły, że twórcza
aktywność wzbogaciła swoje możliwości wyrazu. Dotyczą one zarówno reprezentacji materialnych, jak i produktów cyberprzestrzeni. Technologia stanowi
więc w tym wymiarze rodzaj tool-kitu, skrzynki z narzędziami, która dostarcza
oprzyrządowania do działalności fana sportowego.
164
P r z e m y s ł aw N o s a l
c. Technologia więzi
Technologiczne impulsy wpłynęły również na modyfikacje więzi, rozumianych
jako więzi między kibicami oraz między kibicami a idolami. W pierwszym przypadku rozwój technologiczny przede wszystkim wzbogacił asortyment płaszczyzn, na których kibice mogą nawiązywać kontakt i wspólnotowo realizować
określone działania. Główną płaszczyzną „codziennego” życia fanowskiego jest
obecnie Internet. Funkcjonowanie portali społecznościowych, for internetowych
czy wirtualnych fanklubów powoduje, że o wiele łatwiejsze jest poznanie osób
o podobnych sportowych zainteresowaniach i organizowanie wspólnotowych
działań o charakterze fanowskim (doping na trybunach, oprawa spotkania,
wyjazd na mecz). Samo wydarzenie sportowe przestało już być wyłącznym
miejscem spotkania i wymiany doświadczeń, wspólnotowość została bowiem
wzbogacona również o działania na peryferiach właściwego zdarzenia. Cyberprzestrzeń stanowi więc płaszczyznę tworzenia więzi między ludźmi również
o bardzo konkretnych zainteresowaniach (w tym przypadku kibicami), ułatwia
kontakt między nimi i stanowi publiczną agorę, na której dochodzi do wymiany
informacji między fanami. Jest przy okazji polem wyjątkowo egalitarnym, czysto
woluntarystycznym, świetnie wpisującym się w projekt kultury 2.0, którą tworzą
właśnie oddolne i dobrowolne działania jej użytkowników.
Drugim typem więzi jest relacja między fanem a idolem. Dawniej bezpośredni
kontakt między nimi właściwie nie istniał. Gwiazda sportowa (jak np. argentyński
piłkarz Diego Maradona, zwany także „Boskim Diego”, co dość dobrze charakteryzuje sposób jego funkcjonowania w życiu społecznym) była obiektem zainteresowania, poklasku, ale nigdy nie równorzędnym partnerem dialogu. Fani mogli ją
jedynie podziwiać i adorować, słowem, być biernymi odbiorcami jej aktywności
kulturowej. Obecnie chcą wywierać jak największy wpływ na przedmiot swojej
kibicowskiej sympatii, w czym pomocne są im nowe technologie przekazu.
Przede wszystkim zniknęła blokada komunikacyjna między fanami a idolem.
Komunikują się poprzez oficjalne strony internetowe zawodników, profile w serwisach typu MySpace, czaty, relacje video. Gwiazda, chcąc utrzymać swój status,
musi pielęgnować odpowiednio silne więzi ze swoimi wielbicielami, komunikować się z nimi, a nawet tę komunikację stymulować. Wszak to oni decydują
o jego popularności, która później może być przekuta w kapitał ekonomiczny.
Tym samym jednak decyduje się na permanentną inwigilację z ich strony: czy
to przez nich samych, czy pośrednio poprzez działalność plotkarskich serwisów
internetowych. Podobnie jest w przypadku drużyn sportowych – fani chcą decydować o obsadzie trenera2, forsować odpowiednie ustawienia taktyczne lub
W 2007 r. kibice koszykarskiej drużyny New York Knicks przeprowadzili oddolną, ale świetnie zorganizowaną akcję w celu zwolnienia menedżera drużyny Isiaha Thomasa [7].
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
165
wpływać na transfery, a nierzadko nawet kontrolują, czy sportowcy dobrze się
prowadzą w czasie wolnym.
Rozwój technologii dostarczył nowych typów więzi oraz związanych z nimi
praktyk. Należy przy tym pamiętać, że nie zanegował on dotychczasowych, klasycznych form aktywności fanów sportowych, takich jak obecność na zawodach
sportowych, organizacja dopingu czy spotkania ze sportowcami.
6. Uniwersalność technologii
Zmiany, które nastąpiły w związku z ekspansją technologiczną w trzech głównych obszarach (organizacja, osoba sportowca oraz fana), mają wymiar totalny
i wpływają na wszystkie aspekty widowiska kulturowego, jakim jest rozgrywka
sportowa. Sport stanowi bowiem w zamierzeniu papierek lakmusowy przemian,
z jakimi mamy do czynienia również na innych płaszczyznach – wszak technologia
funkcjonuje wszędzie na podobnych zasadach. Natura tych zmian jest uniwersalna i odnosi się nie tylko do sportu, ale również do pozostałych obszarów życia
społecznego. Warto więc na koniec podkreślić główne cechy relacji technologia
– życie społeczne oraz zmian będących jej konsekwencjami. Po pierwsze, zmiany
te mają charakter nieodwracalny – nie ma powrotu do poprzedniego stanu. Nie
oznacza to jednak, że stare rozwiązania lub sposoby funkcjonowania są niszczone
– nowa jakość powstała w związku z impulsem technologicznym sprawia, że stary
„ustrój” staje się „niewidoczny” i w naturalny sposób zastępowany przez nowy ład.
Po drugie, choć zmiany mają prowadzić do ulepszenia i specjalizacji konkretnego
obszaru, to w konsekwencji – w większym czy mniejszym stopniu – modyfikują
całe zjawisko. Po trzecie, mimo że używam terminu technologia w odniesieniu
do pewnego rodzaju wiedzy i umiejętności, to zmiana jest najczęściej aplikowana
poprzez konkretne wytwory technologii, czyli narzędzia, przyrządy, instrumenty
czy też ogólnie – przedmioty. Zmiana jest zatem immanentną cechą użytkowania
technologii. I warto w tym kontekście przywołać stwierdzenie Johna Naisbitta:
„Ludzie rozumieją już, że ze stosowaniem potężnych technologii wiążą się potężne
konsekwencje. Korzystanie z nich niesie ze sobą określone skutki, zarówno dobre,
jak i złe. Technologia nie jest neutralna” [Naisbitt, Naisbitt, Philips, 1999, s. 36].
Literatura
Abercrombie Nicolas, Longhurst Brian (1998). Audiences: A Sociological Theory of
Performance and Imagination. Londyn: Sage.
Beamish Rob, Ritchie Ian (2006). Fastest, highest, strongest. A critique of high-performance sport. Londyn – Nowy Jork: Routledge.
Bensaude-Vincent Bernardette, Newman William (2007). The Artificial and the Natural.
An Evolving Polarity. Massachusetts: The MIT Press.
166
P r z e m y s ł aw N o s a l
Caillois Roger (1973). Żywot i ład, tłum. A. Tatarkiewicz. Warszawa: Państwowy Instytut
Wydawniczy.
Cassirer Ernst (2001). Forma a technika. W: Ernst Sch�tz (red.),, Kultura techniki. Studia
i szkice, tłum. I. i S. Sellmer. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, ss. 246-284.
Coubertin Pierre de (1974). Wpływ moralny i społeczny ćwiczeń sportowych, tłum.
K. Hędzelek i R. Wroczyński. W: Zbigniew Krawczyk (red.), Filozofia i socjologia
kultury fizycznej. Warszawa: Wydawnictwo PWN, ss. 202-209.
Czubaj Mariusz (2007). Biodra Elvisa Presleya. Od paleoherosów do neofanów. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.
Czubaj Mariusz (2004). W sidłach technologii. Wstęp do wydania drugiego. W: Neil
Postman, Technopol. Triumf techniki nad kulturą, tłum. A. Tanalska-Dulęba. Warszawa: Wydawnictwo Muza, ss. 7-14.
Dayan Daniel, Katz Elihu (2008). Wydarzenie medialne. Historia transmitowana na
żywo, tłum. A. Sawisz. Warszawa: Wydawnictwo Muza.
Ellul Jacques (1974). Cechy charakterystyczne techniki, tłum. W. Adamiecki. W: Andrzej Siciński (red.), Technika a społeczeństwo, t. I. Warszawa: Państwowy Instytut
Wydawniczy, ss. 224-316.
Fortunati Leopoldina (2003). Real People, Artificial Body. W: Leopoldina Fortunati,
James Katz, Raimonda Riccini (red.), Mediating the Human Body. Technology, Communication and Fashion. New Jersey: Lawrence Erlbaum Associates Publisher.
Houlihan Barrie (1999). Dying to win. Doping in Sport and the Development of AntiDoping Policy. Strasbourg: Council of Europe Publishing.
Huizinga Johan (1998). Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. W. Wirpsza
i M. Kurecka. Warszawa: Wydawnictwo Czytelnik.
Jacyno Małgorzata (2007). Kultura indywidualizmu. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Jenkins Henry (2006). Kultura konwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, tłum.
M. Bernatowicz i M. Filiciak. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.
Krajewski Marek (2003). Kultury kultury popularnej. Poznań: Wydawnictwo UAM.
Magdalinski Tara (2009). Sport, Technology and the Body. The Nature of Performance.
Londyn – Nowy Jork: Routledge.
Manovich Lev (2006). Język nowych mediów, tłum. P. Cypryański. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.
McHale John (1974). Rozmiary zmian, tłum. K. Wierzbicka. W: Andrzej Siciński (red.), Technika a społeczeństwo, t. I. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 51-72.
Melosik Zbyszko (2008). Mass media, kultura instant i pop-tożsamość. Studia Edukacyjne, nr 7, ss. 41-54.
Melsen Andrew G. van (1969). Nauka i technologia a kultura, tłum. S. Zalewski. Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX.
Naisbitt John, Naisbitt Nana, Philips Douglas (1999). High Tech, High Touch. Technologia
a poszukiwanie sensu, tłum. A. Unterschutz. Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Postman Neil (1995). Technopol. Triumf techniki nad kulturą, tłum. A. Tanalska-Dulęba.
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Rowe David (2004). Sport, Culture and the Media. Berkshire: Open University Press.
Schneider Angela, Friedman Theodore (red.) (2006). Gene Doping in Sport: The Science
and Ethics of Genetically Modified Athletes. San Diego: Elsevier Academic Press.
Sch�tz Erhard (2001). Wprowadzenie. W: Erhard Sch�tz (red.), Kultura techniki. Studia
i szkice, tłum. I. i S. Sellmer. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie; ss. 7-108.
Prężenie cybermuskułów i ich oklaskiwanie. Technologii gra ze sportem
167
Źródła internetowe
[1] Castrol Performance Index. www.castrolindex.com [10.09.2009].
[2] Chińczycy zdetonują deszcz zanim dotrze do Pekinu. http://www.sport.pl/sport/
1,876 10,5110432.html [11.04.2009].
[3] Ciastoń Jakub, Leniarski Radosław. Oscar Pistorius biegnie w protezach na igrzyska.
http://www.sport.pl/sport/1,87610,5220894.html [11.04.2009].
[4] Kostium rekina. www.focus.pl/newsy/zobacz/publikacje/kostium-rekina [10.09.
2009].
[5] Rynek telewizyjny w 2008 roku. www.tns-global.pl/uploads/6366/TNS_OBOP_Rynek_telewizyjny_w_2008.pps [10.09.2009].
[6] www.sport.interia.pl/kolarstwo/news/sprawa-landisa-zrujnowala-budzet-wada,
110 8728 [11.09.2009].
[7] Supergigant. www.supergigant.blox.pl/2007/12/FireIsiahcom.html [11.04.2009]..
[8] Win in Africa with Africa. http://www.fifa.com/mm/01/04/84/04/winaf_e.pdf
[10.09.2009].
Karolina Kowalska
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
Instytut Socjologii
Technologie uwikłanie w sport
Analiza zjawiska dopingu technologicznego
Uwagi wstępne
Ciało od momentu swego ucywilizowania [por. Buczkowski, 2005, ss. 20-21]
stało się ważnym elementem relacji społecznych. Zostało zauważone, a na
skutek wszechogarniającej kultury (hiper)konsumpcji także społecznie zawłaszczone. Ciało nie jest jedynie własnością jednostki, lecz tworzywem, które jest
zorientowane na teraźniejszość. Zwraca uwagę, iż uległo ono tekstualizacji
poprzez wpisywanie w nie coraz to nowych znaczeń i – co się z tym wiąże
– nowych tożsamości. W ujęciu Giddensoweskiego refleksyjnego projektu są
one poprzez ciało wyrażane. „Tożsamość jest projektem refleksyjnym, za który
jednostka jest odpowiedzialna […] Jesteśmy nie tym, czym jesteśmy, ale tym,
co z siebie zrobimy” [Giddens, 2006, s. 105]. „Refleksyjność jaźni rozciąga
się na ciało”, które „nie jest biernym przedmiotem, ale elementem układu
działania” [tamże, s. 107]. To kształtowanie ciała odbywa się nie tylko poprzez
dietę, modę, dbanie o kondycję, czyli – jakby to szerzej ujął Michel Foucault
– poddawanie się dyscyplinującym reżimom, ale także poprzez angażowanie
technologii w działanie ciała.
Socjologia sportu uczyniła z cielesności jedno ze swych pól zainteresowań.
Klaus Heinemann wśród warunków, które mają wpływ na wynik sportowca,
wymienia m.in. jego budowę biologiczną. Ciało sportowca przestaje być już tyl-
170
K a r o l i n a Ko wa l s k a
ko ciałem biologicznym, staje się konglomeratem biologii i technologii, ciałem
nie-ludzkim. Przedmioty zaczynają odgrywać coraz większą rolę w stanowieniu
o jego możliwościach, szczególnie te, które są efektem najnowszych osiągnięć
technologicznych, np. protezy z włókna węglowego, superlekkie buty czy
specjalne kostiumy pływackie gwarantujące większą prędkość. Poprzez coraz
częstszy mariaż sportowców z efektem pracy naukowców ich ciało zostaje uwikłane, przywołując koncepcję Bruna Latoura, w sieci znaczeń wykorzystujących
podmioty nieludzkie, takie jak komputery czy nowe technologie [por. Latour,
2005]. Praktyka ta wpływa nie tylko na sportowe rekordy oraz ich wartość,
ale także na opinię publiczną, stanowiącą „reakcję zbiorowości ludzkich na
działania polityczne i społeczne, wyrażany publicznie stan świadomości owych
zbiorowości. Dotyczy spraw ważnych dla społeczeństwa, często kontrowersyjnych” [Wiatr, 1977, ss. 521-522].
Prześledzę efekty zastosowania technologii w sporcie w kontekście ciała
sportowców, opierając się głównie (choć nie jedynie) na wydarzeniach Igrzysk
Olimpijskich w Pekinie w 2008 r. Rozważania, oprócz postrzegana roli i ciała
sportowca, rozszerzę o kwestię wartości sportowych rekordów, uwzględniając
także kategorię widza.
W trakcie pracy nad tekstem prześledziłam dyskusję w prasie publicystycznej
w kontekście zmieniającej się definicji ciała jako podmiotu życia społecznego.
Wszelkie przytaczane wypowiedzi prasowe nie są uogólnianiem postaw społecznych odnośnie do analizowanego zjawiska, a jedynie formą głosu w dyskusji dotyczącej technologizacji ciała sportowców, a co za tym idzie – kwestii
społecznych szans i nierówności w sporcie. Nie jest to próba reprezentatywna.
Analizie poddałam wybrane artykuły zamieszczone w „Gazecie Wyborczej”
oraz magazynach „Newsweek” i „Focus”. Artykuły dotyczące Igrzysk Olimpijskich w Pekinie były publikowane od stycznia do września 2008 r. Nie są one
naukowym materiałem umożliwiającym ogólnospołeczną analizę, niemniej na
potrzeby niniejszego artykułu stanowią „głos w dyskusji” tych, którzy oprócz
kibiców sportowych (i twórców technologii) są najbardziej zainteresowani
sprawą dopingu technologicznego: sportowców, trenerów, komentatorów
sportowych.
1. (Nie)sportowy przemysł dopingowy
Sport – według Uniwersalnego słownika języka polskiego – to „ćwiczenia i gry
mające na celu rozwijanie sprawności fizycznej i dążenie we współzawodnictwie
do uzyskania jak najlepszych wyników oraz wyrabianie pewnych cech charakteru, jak np. wytrwałość, lojalność, przestrzeganie zasad” [Dubisz, 2006, s. 1338].
Według innej definicji, jest to „działalność uprawiana systematycznie, według
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
171
pewnych reguł, odznaczająca się silnym pierwiastkiem współzawodnictwa oraz
tendencją do osiągania coraz lepszych wyników, mająca na celu manifestację
sprawności ruchowej” [14]. Definicja sportu Floriana Znanieckiego, zawarta
w Socjologii wychowania, również kładzie nacisk na takie elementy sportu, jak
podkreślenie fizyczności owych działań i współzawodnictwo [Znaniecki, 1973,
ss. 348-349]. Już w tych kilku definicjach, z których notabene każda prezentuje
inne spojrzenie na sport, daje się zauważyć silne zaakcentowanie współzawodnictwa i rywalizacji. Od czasów pierwszych Igrzysk Olimpijskich w starożytnej
Grecji idee te były podkreślane, jednak czy była to czysta, sportowa rywalizacja?
Patrząc na ciała starożytnych sportowców, utrwalone chociażby w malarstwie
wazowym czy rzeźbach (ze słynnym Dyskobolem Polikleta na czele), można ich
nagość kojarzyć z czystością, uczciwością, rywalizacją w imię zasady fair play,
a zatem mogłoby się wydawać, że konkurowali w sposób czysty i uczciwy.
Czy jednak współczesne zmagania sportu z różnymi formami dopingu nie są
w pewnym stopniu podobne do praktyk sportowców antycznych? Oczywiście
greccy sportowcy nie stosowali dopingu genowego, sterydów anabolicznych
czy hormonów, gdyż nie dysponowali wiedzą i techniką, która by im to umożliwiała, ale znane są przypadki sporządzania specjalnych naparów, np. ze skrzypu, spożywania sezamu, grzybów, żucia ziaren kakaowca, co miało wpływać
na wzrost sprawności organizmu [6]. Często wypijano także duże ilości wina.
Warto nadmienić, że spożywanie alkoholu podczas udziału w zawodach było
niedozwolone. Trzeźwości zawodników startujących w zawodach strzegł kapłan,
który kontrolował ich oddech, sprawdzając, czy nie spożywali alkoholu. Można
to uznać za pierwszą kontrolę antydopingową [11], a wymienione praktyki za
formy dopingu, który według definicji Uniwersalnego słownika języka polskiego jest „sztucznym zwiększaniem wydolności organizmu za pomocą środków
farmakologicznych” [Dubisz, 2006, s. 663]. Prawdziwy rozkwit przemysłu dopingowego (skala tego zjawiska jest na tyle duża, że można je nazywać swojego
rodzaju przemysłem) rozpoczyna się wraz z przywróceniem idei starożytnych
igrzysk olimpijskich i rozwojem sportu zawodowego. W sportach wytrzymałościowych popularne stały się: strychnina (a szczególnie mieszanka strychniny
i brandy), zwiększająca wydolność np. kolarzy, kokaina czy sterydy anaboliczne.
Słynny był przypadek pływaczek z NRD, które dzięki dopingowi testosteronem
wygrały 10 na 12 finałów podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. Jednym
z najbardziej szokujących przykładów stosowania dopingu jest przypadek Heidi
Krieger, kulomiotki, która przyjmowała tak duże dawki hormonów, że musiała
zmienić płeć. Ta była lekkoatletka znana jest obecnie jako Andreas Krieger.
W miarę postępu wiedzy i medykalizacji różnych sfer życia społecznego,
w tym sportu, doping stawał się coraz powszechniejszym zjawiskiem. W 1939 r.
przedłożono Organizacji Zdrowia przy Lidze Narodów raport, w którym czytamy: ,,Nie ma wątpliwości, że środki pobudzające są szeroko stosowane przez
172
K a r o l i n a Ko wa l s k a
sportowców w trakcie zawodów, a szaleństwo bicia rekordów, pragnienie zaspokojenia żądnej wrażeń publiczności odgrywają coraz większą rolę, spychając
na dalszy plan troskę o własne zdrowie” [11]. Pokazuje to społeczny rodowód
dopingu – sportowiec stosuje niedozwolone środki by zadowolić publiczność,
żądną emocji i wrażeń.
2. Doping technologiczny
Przytaczając definicję dopingu, wskazałam, iż podnoszenie wydolności organizmu dokonuje się za sprawą środków farmakologicznych. Ale czy tylko?
Przybliżę zjawisko, które można określić jako „nowoczesne formy dopingu”,
mając na myśli przede wszystkim szeroko pojęty doping technologiczny. Jest to
zjawisko nowe, dopiero wstępujące na arenę sportową, a mimo to już spotkało
się z żywą reakcją społeczną. Poddając je analizie, skupię się w szczególności
na konsekwencjach stosowania nowych technologii odnośnie do klasycznej
definicji sportu, zjawiska rywalizacji sportowej i idei fair play, roli ciała oraz
wartości rekordów sportowych.
Doping technologiczny jest angażowaniem na szeroką skalę najnowocześniejszych odkryć i wynalazków technologicznych, które umożliwiają stosującemu je sportowcowi sprawniejsze i bardziej funkcjonalne wykorzystanie
możliwości własnego ciała, co w uproszczeniu przekłada się na większe szanse
pobicia kolejnych rekordów i zwycięstwa nad rywalami. Dotyczy to sprzętu
sportowego, obiektów sportowych, ale także strojów, kombinezonów czy
obuwia sportowców.
Szukając początków tego zjawiska, można natknąć się na anegdotę dotyczącą Jeana Robica, wątłej postury francuskiego kolarza z lat 50., który by
zwiększyć osiąganą prędkość podczas zjazdu, miał zamienić puste bidony na
wypełnione ołowianym śrutem. Znane są także przypadki kolarzy, którzy by
zwiększyć wydolność płuc, symulują np. astmę, gdyż umożliwia im to stosowanie inhalatorów, a inhalacja wykonana przed startem wpływa na lepszą pracę
płuc. Za przypadek dopingu technologicznego (choć w publicznej, toczonej
w mass mediach dyskusji nie padło takie określenie) sprzed kilku lat można
również uznać sprawę kombinezonów skoczków norweskich. Wymiary tych
kostiumów nie podlegały wówczas ścisłym regulacjom, jak ma to miejsce
obecnie (nie mogą one przekraczać rzeczywistych wymiarów skoczka o więcej niż 10 procent). Norwegowie zaprezentowali się więc w strojach znacznie
przekraczających ich rozmiary. Podczas skoku, gdy znajdowali się w powietrzu,
ich kostiumy wypełniały się powietrzem, a kombinezon zachowywał się jak
żagiel, co sprawiało, że ich skoki były dłuższe.
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
173
3. Koledzy po fachu: skóra rekina i włókno węglowe
Najbardziej znanym i spektakularnym przejawem dopingu technologicznego
ostatniego czasu jest bez wątpienia kostium LZR Racer firmy Speedo. Od lutego 2008 r., gdy po raz pierwszy został zaprezentowany, do rozpoczęcia Igrzysk
Olimpijskich w Pekinie pobito w nim aż 48 rekordów świata. Popularnie zwany
jest „skórą rekina”, głównie ze względu na ultracienki, bezszwowy materiał,
z którego jest wykonany. Kostium ten działa jak elastyczny gorset: nie tylko
zwiększa pływalność, dając wrażenie wręcz gładkiego sunięcia w wodzie, ale
także ogranicza drżenie mięśni i wibracje skóry, co pomaga w zachowaniu przez
sportowca właściwej pozycji ciała w wodzie. Kostium pozwala poprawić rekord
o około 2% [Brasor, 2008]. Wielokrotny mistrz w pływaniu, Michael Phelps,
gdy po raz pierwszy włożył kostium LZR Racer, stwierdził: „Kiedy wskoczyłem
w nim do wody, poczułem się jak rakieta” [10]. Nie bez przyczyny porównuje go
do rakiety, skoro został zaprojektowany we współpracy z NASA… Robiony jest
wyłącznie na zamówienie, a czas oczekiwania to około 3 miesiące. Za kostium
trzeba zapłacić ok. 800 dolarów (amerykańskich).
Speedo nie jest jednak monopolistą, do „wyścigu zbrojeń” przystąpiły także
inne firmy. Kostium TechFit Powerweb Adidasa posiada specjalne wstęgi termoplastycznego uretanu, rozmieszczone tak, by powodowały uciski poszczególnych mięśni, co wpływa na pobudzenie krążenia i wzrost możliwości siłowych
zawodnika. Oferta tych kostiumów adresowana jest zarówno do pływaków,
jak i lekkoatletów. Superlekki i szybkoschnący Tracer Rise firmy Tyr ma z kolei
zmniejszać napięcie powierzchniowe wody oraz drżenie mięśni i skóry [13].
Firma Arena zaprojektowała i wyprodukowała kostium Powerskin Xtreme, który
umożliwia ślizg przez wodę przy jednoczesnym minimalizowaniu zawirowań
właściwych ciałom, poruszającym się w środowisku wodnym. Ponadto, wywiera
on nacisk na mięśnie nóg i tułowia w taki sposób, że nie blokuje przepływu
krwi, a co za tym idzie – znacznie spowalnia wydzielanie kwasu mlekowego,
dzięki czemu mięśnie wolniej się męczą.
Kostiumy te wywołały ogólnospołeczną dyskusję. W 2008 r. pobito w nich ponad sto rekordów świata, a na naszych oczach pływanie staje się nie wyścigiem
pływaków, ale wyścigiem technologicznym, w którym nie decyduje siła mięśni,
ale siła pieniądza i nowych technologii. Co ciekawe, przepisy FINA stanowią,
iż rekord może być uznany, jeżeli kostium chociaż w połowie wykonany jest
z materiału, który przepuszcza wodę. Podczas Mistrzostw Francji w Montpellier
w kwietniu 2009 r. wykorzystano kostiumy Areny X Glide oraz firmy Jakem – oba
nieprzepuszczające wody, a jednak rekordy zostały uznane. Jak stwierdził Giennadij Turecki (były trener Aleksandra Popowa): „Kartoflani pływacy, którzy nie
potrafią pływać idealnie technicznie, w nowych strojach mają lepszą sylwetkę.
174
K a r o l i n a Ko wa l s k a
Kiedyś trzeba było na to pracować latami żmudnych treningów. Dziś wystarczy
10 minut w szatni. Coraz częściej to nie ludzie zasługują na rekord” [5]. Gros
aktualnych mistrzów pływackich nosi czepki (także firmy Speedo) o wysokim
stopniu technologicznej interwencji, pomagające uzyskać jeszcze bardziej opływowy kształt. Również wymiary basenu pływackiego nie są bez znaczenia, np.
im głębszy basen, tym mniejszy opór wody i lepsze warunki dla pływaków, a co
za tym idzie – większa szansa na osiągnięcie dobrego wyniku.
Przechodząc z pływalni na bieżnię, warto przyjrzeć się obuwiu biegaczy,
które coraz częściej jest asymetryczne. Jak się okazuje, jest to szczególnie ważne
w momencie biegu po wirażu. Lewy but stabilizuje wówczas ciało biegacza,
a prawy, stworzony z superlekkiego włókna węglowego, sprawia, że biegacz
nie czuje dodatkowego ciężaru jak w przypadku tradycyjnego obuwia. Wykorzystywane przez piłkarzy buty Nike Mercurial (ważą tylko 190 g!) posiadają
np. nowatorską cholewkę, zaprojektowaną tak, by umożliwiać skuteczniejszy
drybling. Buty Adidas Predator zawierają z kolei specjalne elementy wykonane
z gumy, przez co wpływają na wzrost precyzji podań (poprzez lepszy kontakt
piłki z butem). Jednak, jak się okazuje, nie tylko buty można produkować
z włókna węglowego – mogą być z niego wykonane także nogi, a ściślej protezy,
które te nogi zastępują.
„Okaleczenie – katastrofa czy początek nowego życia? Wszystko zależy
od nastawienia, no i od tego, co możesz dostać w zamian za własne nogi. […]
W niektórych przypadkach protezy mogą nawet przewyższać funkcjonalnością
ludzkie nogi” [12]. Słowa te padają w odniesieniu do Oscara Pistoriusa i jego
protez z włókna węglowego, które zastępują mu nogi. Porusza się za pomocą
Flex-Sprint III Cheetah, wzorowanych na tylnej łapie geparda, najszybszego
zwierzęcia lądowego na świecie. Nie przypominają ludzkich nóg i funkcjonalnie
je przewyższają poprzez sprawniejsze oddawanie energii podczas poruszania.
Pistorius chciał wystartować na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, bynajmniej
nie na paraolimpiadzie. Komitet Olimpijski ostatecznie zezwolił mu na udział
w kwalifikacjach, jednakże zabrakło mu 0,08 sekundy, by ukończyć je z pozytywnym rezultatem.
4. Technologia ciałem się stała
Przypadek ten pokazuje, jak na naszych oczach względna staje się kwestia
równości szans, a także zmienia się norma społeczna, akceptując odmienną cielesność (choć intuicyjnie wyczuwam, że daleko do akceptacji technociała jako
równego szansami ciału „normalnego” sportowca). Sprawa Pistoriusa spotkała
się z żywą reakcją społeczną, zarówno wśród widzów, jak i samych sportowców.
Jak stwierdza Paweł Januszewski, mistrz Europy z 1998 r.: „To paradoks, ale
Pistorius może biegać dłużej i szybciej niż wielu zdrowych zawodników. Nigdy
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
175
nie będzie miał zakwasów w łydkach. Nie skręci stawu skokowego. Jestem
pewien, że naukowcy pracują już nad jeszcze doskonalszymi protezami, a trenerzy szukają chłopców bez nóg, by hodować nowych sprinterów. Chyba nie
o to w sporcie chodzi” [9]. Piotr Stanisławski dodaje: „Paradoksalnie – zdrowi
zawodnicy protestują, obawiając się o swoje wyniki i twierdząc, że protezy stają
się formą współczesnego dopingu technologicznego. Czy pojawią się chętni, by
świadomie sprawić sobie taki doping?” [12]. Jakkolwiek wydaje się irracjonalne, by sportowcy zamieniali własne zdrowe nogi na protezy, byle tylko biegać
szybciej, to wcale nie oznacza, iż jest to jedynie futurystyczna mrzonka.
Czy czekają nas w takim razie zawody cyborgów? Sięgając ponownie do
definicji, cyborg jest „organizmem ludzkim bądź zwierzęcym, którego procesy
są wspomagane przez urządzenia techniczne” [Dubisz, 2006, s. 476]. Cyborgi
spotykamy w filmach (słynny Terminator), na kartkach książek, w grach RPG
czy w formie klocków Lego. Definicja jak najbardziej odpowiada obrazowi Pisotriusa. Czyżby więc czekała nas cyborgizacja sportu? A jeśli tak, to w jakim
wymiarze? Co niesie dla definicji (redefinicji?) sportu? Czy wykorzystując nowe
technologie w sporcie, nie mamy do czynienia z „postsportem” czy „technosportem”? Definicja słownikowa, przytoczona na początku, kładzie nacisk na
poprawę sprawności fizycznej: czy jeśli część ciała sportowca będą stanowić np.
kończyny z włókna węglowego, można mówić o poprawie kondycji fizycznej?
Czy kategoria fair play ma w obliczu takich działań jeszcze rację bytu? Czy nie
wymaga redefinicji, ponownego ich przemyślenia? Klasyczna definicja sportu
w odniesieniu do wykorzystywania w nim osiągnięć techniki jawi się jako Baumanowskie „pojęcie-zombie”1. Na sportową scenę wstępuje technologia jako
nowy i coraz bardziej znaczący aktor życia społecznego. Z drugiej strony można
by pokusić się o wyznaczenie w tym kontekście granicy, od której technologie
stają się immanentną częścią sportowej rywalizacji. Nasuwają się jednak dwie
wątpliwości: czy nie mamy wówczas do czynienia z nową jakościowo substancją, swoistym „technosportem” i czy w świecie płynnej nowoczesności opartym
na postmodernistycznym relatywizmie i płynności wszelkich granic i podziałów,
możemy ów punkt graniczny jednoznacznie wskazać? Tym bardziej, iż „[…] nowoczesny sport zakorzeniony jest w złożonej sieci politycznych i gospodarczych
węzłów o coraz bardziej globalnym zasięgu” [Dunning, 2008, s. 671].
Wracając jeszcze do pojęcia sportowej rywalizacji i idei fair play, należy zastanowić się, czy wykorzystywanie nowych technologii jest sprawiedliwe z punktu
widzenia równych szans na starcie? Co z tymi, których na takie urządzania zwyczajnie nie stać? Czy w tym wypadku nie mamy do czynienia z przeniesieniem
W ten sposób definicja sportu wpisuje się w szersze zagadnienie „pojęć-zombie” – żywych
w teorii, ale funkcjonalnie martwych. Termin ten, opisany przez Baumana w Płynnej nowoczesności, został zapożyczony, jak przyznaje sam autor, od Urlicha Becka [Bauman, 2006, s. 15].
176
K a r o l i n a Ko wa l s k a
środka ciężkości rywalizacji – z rywalizacji między sportowcami na rywalizację
między sportowcem a techniką, lub bardziej pesymistycznie, choć niestety nie
mniej realistycznie, między technologiami, które wykorzystują ciało sportowca
jedynie jako arenę, na której toczą wzajemną walkę, wykluczając tym samym
jego umiejętności? Klaus Heinemann w swym Wprowadzeniu do socjologii sportu
wymienia elementy ciała sportowca, które podlegają społeczno-kulturowemu
kształtowaniu: „Są to techniki ciała, będące sposobem, w jaki w danym społeczeństwie wykonywanie są procesy ruchowe, ekspresyjne ruchy ciała […], etos
ciała będący wyobrażeniem o własnym obrazie ciała […], oraz społecznie definiowane mechanizmy kontroli struktur popędowych i potrzeb” [Buczkowski, 2005,
s. 11]. Rozwój technologiczny zawłaszcza przynajmniej trzy pierwsze elementy.
Czy to oznacza, że za kilka lat maszyna będzie integralną częścią sportowca,
że będzie potrzebna do jego definicji, a sportowy rekord stanie się w dużej mierze dziełem nowych technologii? W zawodach Formuły I kierowca praktycznie
nie istnieje bez swojego pojazdu, a końcowa klasyfikacja obejmuje klasyfikację
kierowców, zespołów i właśnie bolidów (a właściwie ich konstruktorów). Czy
to czeka np. lekkoatletów i ich buty, sportowców i kostiumy? Już w publikacji
z 1985 r. Andrzej Wohl wskazuje: „Rewolucja naukowo-techniczna zapoczątkowała powstanie takich dyscyplin sportowych, w których współzawodnictwo nie
jest związane tylko z techniką opanowania własnego ciała, własnego aparatu
ruchowego, ale także z opanowaniem sprzętu technicznego. Powstało więc
wiele nowych tzw. technicznych dyscyplin sportowych, takich jak kolarstwo
[…] sport motorowy i motorowodny. […] Głębszy wgląd we współczesną technikę sportową różnych dyscyplin sportowych dowodzi, że ani jedna z nich nie
pozostała poza zasięgiem tej rewolucji” [Wohl, 1985, ss. 83-84].
5. Do biegu, gotowi, start!
Ciało a sportowe emocje, rekordy i wartości
Patrząc na Pistoriusa, nie można oprzeć się wrażeniu, że cyborgizacja to już nie
tylko element fantastyki. Czy jest to nieuchronny etap, który czeka sport? Idąc
dalej, czy ciało będzie w sporcie jeszcze potrzebne? Niewątpliwie wciąż spełnia
jedną ważną funkcję – różnicowania płci. Pogląd ten obecnie nie ulega wątpliwości, choć jest to koncepcja dość młoda, niespełna dwustuletnia. W przypadku
kobiet-sportowców, np. lekkoatletek, różnica ta zostaje zatarta poprzez rozrost
tkanki mięśniowej, a czasem nawet występują problemy z identyfikacją płci
zawodnika (chociażby przypadek biegaczki Caster Semenya podczas Mistrzostw
Świata w Berlinie w 2009 r.). Zawodniczki w celu podkreślenia własnej płci wykorzystują inne dostępne atrybuty, które przydają im kobiecości, np. mają wyrazisty
makijaż bądź (częściej) długie pomalowane paznokcie, a ręce przyozdobione
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
177
mnóstwem bransoletek i pierścionków. Wynika to ze społecznego przypisania
umięśnionego ciała mężczyźnie. Jak zauważa A. Buczkowski: „Mięśnie kulturysty
są związane z tożsamością mężczyzny”, a kobiece ciało „związane było z innym
przekazem […] miękkością i płynnością formy” [Buczkowski, 2005, s. 306].
Pomijając kwestię różnicy płciowej, pozostaje jeszcze pytanie, czy ciało na
skutek swych fizycznych ograniczeń prędkości, gibkości nie stanie się paradoksalnie przeszkodą w pokonywaniu jego ograniczeń? Najnowocześniejsze
samoloty zwiadowcze są często bezzałogowe, gdyż szybkość reakcji pilota
(a właściwie powolność w stosunku do maszyny) stanowi przeszkodę w rozwinięciu maksymalnej prędkości samolotu. Podobnie w sporcie: czy ciało bez
ulepszeń technologicznych, sztucznych nóg, nie stanie się czynnikiem, który
z góry skazuje sportowca na gorsze rezultaty? Ingerowanie w ciało sportowca
to nic innego jak kolejna wariacja na temat body-buildingu, który obejmuje
takie praktyki, jak kosmetyzacja, odchudzanie ciała czy operacje plastyczne.
Indywidualizacja, jako ostatni z etapów procesu cywilizowania ciała, którego
analizę rozwija Chris Schilling [1996], przydała jednostce mocy sprawczej
w stosunku do kreowania wizerunku swojego ciała. Tak jak Anthony Giddens
traktuje tożsamość późnonowoczesną jako kategorię zadaną do tworzenia, tak
w podobny sposób można postrzegać ciało.
Obyśmy nie doczekali czasów, w których sportowcy będą świadomie pozbawiać się sprawnych nóg w imię poprawy sportowych wyników. Niewątpliwie
jednak przypadek Oscara Pistoriusa daje zielone światło niepełnosprawnym,
z których można uczynić dzięki Flex-Sprint III Cheetah sportowców szybszych
niż ci pełnosprawni. Choć Piostorius nie wyprzedza jeszcze tych „najlepszych
pełnosprawnych”, naukowcy nieustannie doskonalą sztuczne nogi, bo jak
zauważa Anna Wieczorkiewicz: „Dla współczesnego ciała ważna jest jego widowiskowość” [Buczkowski, 2005, s. 289].
Tadeusz Osik, trener polskich sprinterów, uważa że „Biegacz z RPA na swych
protezach może zużywać mniej sił niż rywale, dlatego mógłby nawet pobić rekord
świata Michaela Johnsona” [9]. Z chwilą gdy protezy będą gwarantować szybkość
na poziomie równym, a z czasem może i przekraczającym szybkość ludzkich nóg,
w umysłach wielu sportowców, trenerów, a także sponsorów może zrodzić się
myśl o, nazwijmy to eufemistycznie, „technologicznym udoskonaleniu” zdrowych,
pełnosprawnych sportowców. Za sportem i pobijaniem rekordów stoją wielkie
pieniądze, więc gdyby doszło do opisanej sytuacji, to „pełnosprawni” łatwo nie
oddaliby pola, nawet za cenę własnych nóg. P. Stanisławski zauważa: „Wszystko
zależy od tego […] co możesz dostać w zamian za własne nogi” [12]. Choć jak
wskazuje Donna Haraway, że każdy z nas jest swoistym cyborgiem chociażby
poprzez plombę w zębach [Hyży, 2003, s. 253], to stechnizowane ciało sportowca wydaje się być niejako wyobcowane z własnego ciała i wystawione jedynie
na działanie sił społecznych, zachowujących równowagę układu społecznego,
178
K a r o l i n a Ko wa l s k a
jakim jest sportowa rywalizacja, widowiskowość i pragnienie bicia kolejnych
rekordów. Posiadanie plomby czy noszenie szkieł kontaktowych raczej takich
wniosków nie nasuwa. W odniesieniu do koncepcji zarządzania ciałami Bryana
Turnera, niewątpliwie najbardziej znanego prekursora współczesnej socjologii
ciała, Ch. Shilling stwierdził, iż jego wizja nie przydaje niezależności jednostce,
czyniąc z niej jedynie element układu sił społecznych [Buczkowski, 2005, ss. 15-16]. Technologizacja sportowców to pięta achillesowa koncepcji Turnera, który
– jak zauważył Adam Buczkowski – traktuje ciało jako „fakt niezmienny istniejący
poza historią, kulturą i związanymi z nimi zmianami znaczeń ciała” [tamże, 2005,
s. 16]. A ciało w kontekście poruszanych rozważań jest plastycznym, zmiennym
tworzywem, reagującym na zmiany struktury społecznej. Turner swe analizy
cielesności zbytnio zawęża do konkretnego momentu historycznego, pomijając
zmienność struktury i układów sił społecznych w czasie, a także reakcję podmiotów cielesnych w stosunku do tych działań.
Ale czy w przypadku takiej technologicznej reakcji ciała sportowca, na
skutek zmian struktury społecznej rozumianej jako wzrastająca potrzeba widowiskowości, przekraczania granic własnego organizmu oraz wielkich pieniędzy,
można mówić o ciele? Może raczej należałoby rzec „mechanociało”? Czy jest
to kolejny etap odysei ciała w epoce ponowoczesności? Czyżby technologizacja miała być kolejnym dyscyplinującym reżimem, jakiemu będą poddane
nasze ciała, ujarzmianiem – jak powiedziałby M. Foucault [1993, ss. 161-168] – następnym stopniem po medykalizacji, odchudzaniu, kosmetyzowaniu?
Trening ciała to jego dyscyplinowanie, pozwalające na „[…] drobiazgową kontrolę czynności ciała, zapewniającą ciągle ujarzmianie jego sił […]”. Początek
nowożytnej dyscypliny ciała to przede wszystkim praktyki wojskowe, gdzie
„[…] w procesie szkolenia obróbce poddany zostaje każdy gest, ruch, tempo,
postawa rekruta” [Buczkowski, 2005, s. 243]. Widoczne jest podobieństwo tych
działań do sportowego treningu, w którym każdy ruch sportowca jest poddawany szczegółowym analizom przy wykorzystaniu sprzętu komputerowego, by
technika i rezultat mogły zostać jeszcze bardziej udoskonalone. Takie działanie
można porównać do chemicznej reakcji analizy. Ciało (substrat), pod wpływem
treningu (reakcji) ulega rozpadowi na pomniejsze działania (produkty), które
są poddawane drobiazgowym analizom.
Refleksja nad udziałem dopingu w sporcie pokazuje jeszcze jedną istotną
kwestię dotyczącą sportowców, posiadających np. rozrusznik serca czy sztuczną nerkę, które także są urządzeniami technologicznymi, odciążającymi pracę
organizmu; teoretycznie, dodatkowa energia może być wydatkowana np. na
szybszy bieg. Fakt, że przy chorym układzie krążenia bez rozrusznika serca nie
można długo żyć, a brak nóg niekoniecznie jest śmiertelny, dodatkowo komplikuje sytuację. Dlatego ustalenie granicy, która definiowałaby którąś z tych
praktyk jako technologiczny doping jest dyskusyjne i kłopotliwe.
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
179
6. Panem et circenses! Publiczność a sport
Z ciałem nieodłącznie wiążą się także emocje, zarówno samego sportowca, jak
i widzów. W koncepcji Mihalyia Csikszentmihalyia, węgierskiego psychologa,
autora Przepływu [2005], sport wyzwala „flow” – stan określany często jako
uskrzydlenie, optymalne doświadczenie, „przekroczenie siebie”, w którym
jesteśmy całkowicie pochłonięci przez wykonywaną czynność i nawet nie
zauważamy, jak szybko mija czas. Csikszentmihalyi wskazuje, iż „Rozrywka
z użyciem środków zewnętrznych [a niewątpliwe za takie możemy uznać
technologie w sporcie – K. K.] często zadowala się mniejszą uwagą, a co za tym
idzie, satysfakcja, jakiej dostarcza, jest mniejsza” [tamże, s. 182].
Na wagę emocji w sporcie wskazuje także Eric Dunning w eseju O emocjach
w sporcie i wypoczynku. Zaznacza ważną funkcję emocji, jaką jest przełamywanie
rutyny. Zbytnia kontrola [tu kontrola techniczna – K. K.] może wyeliminować element ryzyka i niepewności, przez co sport „[…] może stracić funkcję dostarczania
niepewności, zaspokajania potrzeby doświadczania czegoś niespodziewanego
i towarzyszącego mu ryzyka, napięcia, niepokoju” […]. Gdy kontrola ta staje
się zbyt ścisła, sport i wypoczynek mogą stać się zbyt zrutynizowane i przez to
nudne” [Dunning, 2008, ss. 668-669]. Ten socjolog sportu wskazuje również na
konsekwencje w stosunku do widzów polegające na mniejszym zaangażowaniu
emocjonalnym: „[…] identyfikacja z zespołem lub pojedynczym zawodnikiem
jest warunkiem wstępnym do pełnego zaangażowania emocjonalnego” [tamże, s. 672]. Czy jeśli nadejdzie era sportowców cyborgów, sport będzie jeszcze
doświadczeniem społecznym, rozrywką, w której można uczestniczyć jako widz,
czy będziemy umieli w pełni identyfikować się ze sportowcem, którego wygląd
nie jest w pełni ludzki?
Mając na uwadze niedoskonałość koncepcji B. Turnera dotyczącej braku
niezależności czy wręcz bierności jednostki, bardziej uprawnione wydaje się
spojrzenie na relację sportowca i publiczności w ramach teorii strukturacji Anthony’ego Giddensa. Jak zauważa brytyjski socjolog: „Trzeba jednak przyznać, że
jednostki ludzkie nie są polem rozgrywek sił społecznych, popychane w różnych
kierunkach przez wpływy, którym nie mogą się oprzeć, lecz są rozumnymi podmiotami, dla których wiedza o tym, co robią zawsze stanowi integralną część
działania” [7]. Słowa Giddensa odniesione do problemu ciała, niejako ożywiają
i przydają woli sprawczej jednostkom, której odmówił im B. Turner. Wykorzystując dostępne reguły i zasoby, jednostka przekształca strukturę społeczną,
a zmieniona struktura poprzez wzajemną interakcyjność tych podmiotów
wpływa na jednostkę. Jak podkreśla Jonathan Turner: „W koncepcji Giddensa
struktura społeczna pozostaje podatna na przekształcenia i elastyczna, stanowi
część aktorów w konkretnych sytuacjach i wykorzystywana jest przez nich do
tworzenia wzorów relacji społecznych w czasie i przestrzeni” [Turner, 2006,
180
K a r o l i n a Ko wa l s k a
s. 575]. Sportowiec wykorzystuje strukturę – reguły i zasoby, czyli to, co skłoniło
go do działania, pewien szkielet stosunków społecznych, np. etos, pieniądze,
kadrę trenerską, udoskonalenia technologiczne czy żądną wrażeń i emocji
publiczność. Aktor korzysta z tych zasobów i reguł (struktury), jednocześnie
wpływając na jej utrwalanie. Czy więc sportowiec ulepsza technologicznie swoje ciało na skutek działania i nacisku struktury, czy też tworzy ją, wykorzystując
dostępne zasoby? Ponadto intencją Giddensa nie było wskazanie, czy to aktor,
czy struktura ma pierwszeństwo w wyjaśnianiu zjawisk społecznych, starał się
on raczej przezwyciężyć konflikt: jednostkowe działanie vs. struktura.
7. Más Rápido, Más Alto, Más Fuerte!
W dyskusji o wartości sportowych rekordów ustanawianych przy wykorzystaniu
technologicznego dopingu istotne jest ich tradycyjne postrzeganie, wyrażone
przez Teresę Wasilewską: „W literaturze »rezultat sportowy« określany jest jako
wymierna i porównywalna lub co najmniej porównywalna wartość poziomu
możliwości ruchowych człowieka” [14]. Właśnie człowieka, a nie techniki. Nie
można oprzeć się wrażeniu, że sport staje się wyścigiem technologii, a rekordy
stają się bezwartościowe. Trzykrotny mistrz olimpijski Pieter van den Hoogenband, odnosząc się do kwestii kostiumów LZR Racer Speedo, stwierdza: „Ten
kostium pozwala szybko pływać nawet mało utalentowanym zawodnikom, ale
nowe rekordy nie mają wartości” [10]. Rekord stopniowo staje się pojęciem
jedynie utylitarnym, a jego osiąganie – pozbawione wymiaru autotelicznego
doświadczenia. Przestajemy zachwycać się możliwościami ciała, a zaczynamy
kunsztem konstruktorów. „Doping tak się odcisnął na wynikach sportowych, że
niektórzy działacze postulują, by wymazać wszystkie rekordy i zacząć klasyfikację od początku” [15]. Jak do tego problemu odnoszą się sami sportowcy i ludzie
ze sportem związani? Przemysław Babiarz na swoim blogu pisze: „Umocniłem
się w przekonaniu, że LZR Racer, czyli ten cudowny kostium, w którym pobito
niemal wszystkie 18 rekordów świata w Manchesterze, to droga donikąd. […].
On zmienia prosty sport, jakim jest pływanie, w technologiczny wyścig. Dajmy
sobie z tym spokój. To nie formuła 1, w której my podziwiamy Kubicę, ale tak
naprawdę rywalizują konstruktorzy. Pływak ma ścigać się w kąpielówkach […]
decydujące ma być, jak szybko pływa ON, a nie jego sztuczna skóra. Pozostańmy
przy formule: kto pierwszy do mety, z zachowaniem równości szans. Będzie
czyściej” [3]. Mistrzyni olimpijska Siane Gould dodaje: „Speedo tą brutalną
ingerencją technologii raz na zawsze zmieniło pływanie” [9]. Prezes Polskiego
Związku Pływackiego, Krzysztof Usielski: „Kiedyś mówiłem, że to Popow bije
rekordy, a nie jego majtki. Dziś już tak nie mogę powiedzieć. I żałuję, że minęły
te czasy” [tamże].
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
181
Wnioski końcowe
Jedno jest pewne: do czystej idei sportu bez dopingu (czy to farmakologicznego, czy technologicznego) nie powrócimy, chociażby dlatego, że kategoria taka
nigdy nie istniała. W tym kontekście sport bez dopingu jawi się jako Weberowski
typ idealny, co nie oznacza, że walka z nieregulaminowym wspomaganiem to
donkiszoteria. Ludzie śmiecą, a akcje takie jak „Sprzątanie świata” wciąż się
odbywają; podobnie z dopingiem – jego ciągłe stosowanie nie oznacza zaprzestania działań prewencyjnych i tym samym społecznej aprobaty dla tego typu
praktyk. Niewątpliwie jednak doping technologiczny zmienia oblicze sportowej
rywalizacji. Nie jestem przeciwniczką technologii w sporcie. Fotokomórki,
drewniane słupki startowe zastąpione przez antypoślizgowe pomagają w jak
najbardziej sprawiedliwym wyłonieniu zwycięzcy i służą większemu bezpieczeństwu zawodników. Technologia nie powinna jednak grać pierwszoplanowej
roli na arenie sportowego widowiska. I tak jest ono w znacznym stopniu reżyserowane, choćby podczas meczu piłki siatkowej czy koszykowej, gdzie przy
komputerze czuwa statystyk i monitoruje działania zawodników, by możliwa
była interwencja, jeśli gra oddala ich od zwycięstwa.
Oczywiście można sobie zadać pytanie, czy nazywanie kostiumu z superwłókien czy butów z poliuretanu dopingiem nie jest przesadą, ponieważ rodzi
nieufność i każe wzajemnie „patrzeć sobie na ręce”? Czy nie jest to tylko pewne
udoskonalenie, techniczna pomoc? Przecież rzecz rozbija się o kilka pływackich
kostiumów, asymetryczne buty czy głębokość basenu. Doping technologiczny
może jawić się w tym kontekście jako miękki doping. W koncepcji Pierre’a Bourdieu [2004] przemoc symboliczna też jawi się jako ta miękka, niewidoczna,
ale czy to oznacza, że nie jest przemocą? Biorąc pod uwagę społeczną recepcję
wydarzeń związanych z wprowadzeniem kostiumów LZR Racer czy sprawę Oscara Pistoriusa, jest to technologiczny doping. Techniczne rozwiązania powodują
nierówność w sporcie, a siła mięśni jest wypierana przez siłę nowoczesnych
wynalazków technologicznych i pieniędzy, które za nimi stoją. Co prawda,
przypadek Usiana Bolta podczas Mistrzostw Świata w Berlinie dowodzi, że siłą
mięśni można pobić kolejny, wydawałoby się niemożliwy do pobicia rekord, to
jednak, przypominając chociażby problem trudności z wykryciem niektórych
form dopingu, nie możemy być pewni, czy wynik ten został osiągnięty jedynie
dzięki pracy mięśni. Przemysław Babiarz w swym blogu pisze, iż przy okazji
pobijania kolejnych rekordów, często pada pytanie o to, w czym go pobito, a nie
kto tego dokonał. Komentator snuje przerażającą dla potencjalnego widza wizję
pływania zawłaszczonego przez nowoczesne technologie, łącznie z pływakami
wyposażonymi w błony pławne. Technologia z początkowego sprzymierzeńca
coraz wyraźniej staje się wrogiem sportu.
182
K a r o l i n a Ko wa l s k a
Literatura
Bauman Zygmunt (2006). Płynna nowoczesność. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Bourdieu Pierre, Passeron Jean-Claude (2004). Męska dominacja. Warszawa: Oficyna
Naukowa.
Brasor Philip (2008). Celebrity rules as the Olympics strays far from its ideal. Japan
Times, Sunday, August 10, 2008.
Buczkowski Adam (2005). Społecznie tworzenie ciała. Kraków: Impuls.
Csikszentmihalyi Mihaly (2005). Przepływ. Psychologia optymalnego doświadczenia,
tłum. M. Wajda-Kacmajor. Taszów: Moderator.
Dubisz Stanisław (red.) (2006). Uniwersalny słownik języka polskiego. Warszawa: PWN,
ss. 476, 489, 663, 871, 1107, 1338.
Dunning Eric (2008). O emocjach w sporcie i wypoczynku. W: Piotr Sztompka, Małgorzata Bogunia-Borowska (red.), Socjologia codzienności, tłum. P. Polak. Kraków:
Znak.
Foucault Michel (1993). Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. T. Komendant.
Warszawa: Aletheia.
Giddens Anthony (2006). Nowoczesność i tożsamość, tłum. A. Szulżycka. Warszawa:
PWN.
Hyży Ewa (2003). Kobieta, ciało, tożsamość. Teorie podmiotu w filozofii feministycznej
końca XX wieku. Kraków: Universitas.
Latour Bruno (2005). Rassembling the social. An introduction to Actor-Network Theory.
Oxford: Oxford University Press.
Schiling Chris (1996). The Body and Social Theory. London – Thousand Oaks – New
Dehli: Sage Publications.
Turner Jonathan. (2006). Struktura teorii socjologicznej, tłum. G. Woroniecka (i in.).
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Wiatr Jerzy J. (1977). Socjologia stosunków politycznych. Warszawa: PWN.
Wohl Andrzej (1985). Sport a rewolucja naukowo-techniczna. W: Halina Sekuła-Kwaśniewicz (red.), Kultura fizyczna i sport w ujęciu socjologicznym. „Wydawnictwo
Skryptowe”. Kraków: AWF, Zeszyt Naukowy Nr 77.
Znaniecki Florian (1973). Socjologia wychowania. Urabianie osoby wychowanka.
Warszawa: PWN.
Źródła internetowe
[1] www.adidas.com [28.12.2008].
[2] www.arena.com [28.12.2008].
[3] Organizacja. http://przemyslawbabiarz.bloog.pl/kat,0,m,4,r,2008,index.html
[8.01.2009].
[4] Niech żyją slipy. http://przemyslawbabiarz.bloog.pl/id,4513554,wyniki,1,index.
html#komentarze [18.08.2009].
[5] Berezowski Oskar. Technologia pokonała człowieka w 2008 roku. http://www.
polskatimes.pl/sport/plywanie/73651,technologia-pokonala-czlowieka-w-2008roku,id,t.html [12.12.2008].
[6] Grzeszkowiak Wojciech. Doping czy o zawartości sportu w sporcie. http://kopalniawiedzy.pl/doping-sport-sterydy-erytropoetyna-epo-miostatyna-testosteronkokaina-strychnina-5429.html [12.12.2008].
Technologie uwikłane w sport. Analiza zjawiska dopingu...
183
[7] Jabłoński Andrzej. Podmiot i struktura jako problem w analizie politologicznej.
http://www.politologia.wroc.pl/studenci/informacje_od_pracownikow/ajablonski/Podmiot%20i%20struktura.pdf [12.12.2008].
[8] Lniarski Radosław. Pekin 2008: Skóra rekina cuda wyczynia. http://www.sport.pl/GW/
1,75693,5499784,Pekin_2008_Skora_rekina_cuda_wyczynia.html [12.12.2008].
[9] Olejnik Krzysztof. Sprinter jak gepard. http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1004/sprinter-jak-gepard,3773,2 [12.12.2008].
[10] Rawa Krzysztof. Kostium z gwarancją na rekord. http://www.rp.pl/artykul/112721.
html?print=tak [21.07.2009].
[11] Sportowe Forum Dyskusyjne. http://www.sfd.pl/Historia_Dopingu-t160798.html
[21.07.2009].
[12] Stanisławski Piotr. Wspaniałe nogi zastępcze. http://www.przekroj.pl/cywilizacja_nauka_artykul,1195.html [21.07.2009].
[13] Tyr, oficjalna strona producenta. www.tyr.com [21.07.2009].
[14] Wasilewska Teresa. Definicja osiągnięć sportowych. Propozycja własna. http://
www.cdniku.pl/pliki/defi.pdf [10.08.2009].
[15] Wojtasiński Zbigniew. Brojlery z Pekinu. http://www.wprost.pl/ar/135026/Brojlery-z-Pekinu/ [10.08.2009].
Waldemar Rapior
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii
Ślady atomów i ślady pikseli
Sport jako forma współuczestnictwa
Oto małe historie dnia codziennego: czas, który przybiera widoczny kształt w przestrzeni. Od tej chwili historia miejsca staje się historią osobistą. W procesie osadzania się
wszystko, co obojętne – fakty rytualne, zapachy, hałasy, obrazy, konstrukcje architektoniczne – stają się tym, co Nietzsche nazwał » f i g u r a t y w n ą g a z e t ą « . Gazetą,
z której dowiadujemy się, co trzeba mówić, robić, myśleć, kochać. Gazetą, z której dowiadujemy się, że »możemy tu żyć, ponieważ tu żyjemy« [Maffesoli, 2008, ss. 183-184].
Na najbardziej elementarnym poziomie życia społecznego mamy do czynienia
z organiczną jednością przedmiotów i ludzi. To powoduje, że nasze życie nie
jest podzielone na niezależne sektory (dom – praca – szkoła – koszary itd.), ale
stanowi jedność. Poszczególne „rzeczywistości” – domu, zakładu pracy albo
rzeczywistość wirtualna – nie stanowią odrębnych „światów”. Pomiędzy nimi
nie istnieje żadna istotowa różnica; nie ma „twardych” kryteriów oddzielających
owe „rzeczywistości”. Twierdzę, że pomiędzy nimi istnieje jedynie subtelna
różnica. Różnica ta kieruje nas raczej ku „użyciu” niż „istocie”.
Nie mamy zatem np. do czynienia z czymś, co można nazwać „czasem
wolnym”, czyli zwyczajowo czasem „po pracy”, ale z kontinuum „wybór-rutynizacja” [Dunning, 2008]. Według Erica Dunninga, „wybór” możemy powiązać
z towarzyskością, ruchliwością i pobudzeniem wyobraźni/emocji. „Rutynizację”
możemy scharakteryzować za pomocą elementu przymusu, emocjonalnej powściągliwości i rutyny. Rutyna sugeruje powtarzalność. Jednak nie idzie tutaj
o to, że „wybór” wiąże się z czymś nowym, z czymś dotąd niespotkanym, natomiast „rutynizacja” z repetycją. Wybór może także wiązać się z powtarzalnością.
186
Wa l d e m a r R a p i o r
Oba bieguny (wybór-rutynizacja) stanowią połączenie i ciąg różnych zdarzeń,
miejsc i czasów, które w szczególnych przypadkach pobudzają wyobraźnię
lub, przeciwnie, powściągają i stopują emocje1. Dunning podaje przykład
amatorskiego klubu sportowego. Prowadzenie takiego klubu może nasuwać
skojarzenia z „czasem wolnym” (bo jest to zajęcie „po pracy”). Jednak może
także wiązać się z dużą rutyną, powtarzającymi się czynnościami, regularnością
i blokadą emocjonalną – taka działalność niekoniecznie jest wypoczynkiem.
Nie można zatem ustalić istotnych kryteriów, które dzieliłyby czas („po pracy”) albo przestrzeń (praca/dom, np. gdyby klub był prowadzony w piwnicy
jego właściciela). Pomiędzy prowadzeniem amatorskiego klubu sportowego,
pracą zarobkową, wypoczynkiem itd. istnieją subtelne różnice, którym należy
przyjrzeć się z bliska. Jak pisał Clifford Geertz: „jeśli w ogóle istnieją odpowiedzi na nasze najbardziej ogólne pytania (…), to znaleźć je można w drobnych
detalach prawdziwego życia” [Geertz, 2006, s. 6]. Subtelna różnica leży właśnie
w drobnych detalach prawdziwego życia, które trwa, zmienia się, przekształca.
Odnosi się ona również do tego, co nazywamy „rzeczywistością materialną”
i „rzeczywistością wirtualną”. Nie istnieje między nimi różnica, która dzieli życie na dwa „światy”. „Materialność” (atomy) i „wirtualność” (piksele) stają się
elementem „figuratywnej gazety” – raczej jednoczą niż dzielą. To, co określamy
mianem „wirtualnego”, np. wirtualne światy gier komputerowych, ekran telewizora, symulacje graficzne, mogą być użyte, aby oddzielać; podobnie to, co
„materialne”, jak chociażby odbiornik telewizyjny, projektor, ściana lub drzwi,
można użyć w ten sam sposób. Ja chciałbym skupić się na jednoczącym korzystaniu z „atomów” i „pikseli”. Jest to kwestia użycia. To, co „wirtualne” i to, co
„materialne”, nie są odrębnymi bytami. Chodzi raczej o to, że to, co „wirtualne”
i to, co „materialne”, wchodzi ze sobą w współzależność. Niech jako przykład
posłuży projekt Super Cocpit, który lotnictwo Stanów Zjednoczonych rozwija
od lat 80. XX wieku [Manovich, 2006, s. 196]. Z jednej strony pilot zakładając
hełm, ma przed oczami wirtualną rzeczywistość terenu, linii horyzontu i toru
lotu. Z drugiej – jego ciało posadzone jest w fotelu pilota, zapięte pasami, a on
sam trzyma w ręku dżojstik. Chodzi zatem o ucieleśnienie. Nie tylko to, co przed
oczami lub to, co w wyobraźni tworzy iluzję. Wspólnotowe wykorzystanie „materialności” i „wirtualności” chciałbym pokazać poprzez sportowe widowiska,
takie jak mistrzostwa świata czy Europy w piłce nożnej.
Zaczniemy od przykładów. Podczas ostatniego Mundialu na placu przed
Reichstagiem został zbudowany mini-Olympiastadion, czyli zminiaturyzowany berliński Stadion Olimpijski. W środku wystawiono kilka gigantycznych
Podobne stwierdzenie możemy znaleźć u Jeana-Claude’a Kaufmanna odnośnie do pojęcia
przyzwyczajenia: „Najczęstsze otwarcie przyzwyczajeń na refleksyjność i bardziej elastyczne
sekwencje otwiera w istocie obszar wyboru, podczas gdy zamknięcie i rutynizacja sekwencji
usztywnia ramy wytwarzania jednostki” [Kaufmann, 2004, s. 151].
Ślady atomów i ślady pikseli. Sport jako forma współuczestnictwa
187
telebimów, tak by każdego dnia nawet 10 tys. fanów futbolu mogło oglądać
i dopingować swoje drużyny. Również Sony Center na Potzdamer Platz został
tak zorganizowany, aby fani mogli oglądać mecze na telebimach. Cztery ekrany
przymocowano do tzw. parasola, czyli kopuły nad placem „oferującym miejsce
na nowoczesny styl życia” [5]. Wokół telebimów ustawiono niewysokie trybuny,
które zamykały plac, tak że całość sprawiała wrażenie ministadionu z ekranami zamiast murawy. W Poznaniu, podczas niedawnego Euro 2008, na Placu
Wolności ustawiono minitrybunę oraz telebim, który miały sprawić wrażenie
przebywania na stadionie. Pojedyncza trybuna zwrócona w stronę ekranu była
z dwóch stron zamknięta nadmuchiwaną konstrukcją.
W każdym z tych przypadków mamy do czynienia z symulacją. Będziemy
tutaj ufać Lvu Manovichovi, który uważa, że symulacja pojawia się wtedy, „kiedy skala reprezentacji jest taka sama jak skala ludzkiego świata (…) tradycja
ta zmierza raczej do łączenia rzeczywistości wirtualnej i rzeczywistej niż ich
oddzielenia” [Manovich, 2006, s. 197]. Obie przestrzenie mają tę samą skalę
– materialna rzeczywistość trybuny na Placu Wolności została dopasowana do
wielkości ekranu; ekran nie został podkreślony za pomocą prostokątnej ramy.
W Sony Center ekrany stykały się ze sobą i dawały możliwość chodzenia wokół
nich – ruch w przestrzeni fizycznej także odróżnia symulację od reprezentacji.
Po pierwsze, ekrany razem z trybunami tworzyły iluzyjną przestrzeń stadionu.
Po drugie, nieruchomy ekran umożliwiał poruszanie się ciała w przestrzeni,
w przeciwieństwie do reprezentacji, np. renesansowego obrazu, który zakłada
nieruchomość widza. Całość – reprezentacja (ekran) oraz przestrzeń fizyczna
(trybuny) – tworzyła symulację na wzór XIX-wiecznej panoramy. Tak jak panorama, tak ministadion w Sony Center tworzył „dookolną przestrzeń o kącie
widzenia 360 stopni. Widzowie znajdują się w centrum tej przestrzeni, mogą
się swobodnie poruszać (…), ale w przeciwieństwie do malarstwa ściennego
i mozaiki, które są dekoracją rzeczywistej przestrzeni, w panoramie [oraz na
placu Sony Center – W. R.] przestrzeń fizyczna podporządkowana jest przestrzeni wirtualnej. Innymi słowy – owo centrum fizycznej przestrzeni postrzegane
jest jako kontynuacja przestrzeni fikcyjnej” [Manovich, 2006, ss. 199-200].
Elementem organizującym przestrzeń jest zatem ekran. Jeśli przestrzeń fizyczna
była w panoramie przedłużeniem pola bitwy albo widoku Paryża, to trybuny są
przedłużeniem murawy boiska. Przestrzeń Sony Center nie jest do końca ignorowana – to ona umożliwiła zawieszenie ekranów tak, aby tworzyły „dookolną
przestrzeń”. Plac Sony Center pozwolił także na zamknięcie tej przestrzeni, co
jest nieodzowne, aby uzyskać efekt iluzji stadionu. Podobnie, tylko na mniejszą
skalę, trybuna na poznańskim Placu Wolności stanowiła dalszy ciąg boiska wyświetlanego na telebimie. Natomiast mini-Olympiastadion stanowił miniaturę
mogącego pomieścić ponad 74 tys. widzów Olympiastadion. Symuluje on nie
tylko stadion piłkarski, ale konkretny stadion.
188
Wa l d e m a r R a p i o r
Ekran jednak nie znika. Mundial „jest to jeden z największych światowych
festiwali sportowych, a jeśli nie można wybrać się do Niemiec, gdzie lepiej
obserwować Mistrzostwa jak nie w samym sercu miasta na dużym ekranie” [3].
BBC przygotowało osiem ekranów, nazwanych Big Screens, które przekazywały
sygnał z Mundialu 2006. Big Screens znalazły się m.in. w Birmingham, Bradford,
Hull, Leeds, Manchester i Rotherham. Osiem ekranów nadawało reklamy, zdjęcia fanów, ich wypowiedzi i mecze. Telebim w Hull został ustawiony pomiędzy
dwoma budynkami prowadzącymi do okrągłego placu z budkami z jedzeniem
i napojami. W Bradford ekran ustawiono na Centenary Square, a także na
stadionie Odsal. Tutaj także ekran organizował przestrzeń, wyznaczał kierunek
patrzenia, ale sam nie znikał – materialność i wirtualność nie były jednym ciągiem. Ekran był wydzielony z przestrzeni poprzez ramę; Big Screens pozwalają
na ruch ciała. Jest to inna sytuacja niż chociażby w przypadku ekranu kinowego.
W kinie współczesnym widz zajmuje najlepsze miejsce do oglądania każdego
ujęcia. Jak pisze L. Manovich: „(…) film klasyczny każdego widza traktuje indywidualnie, umieszczając go wewnątrz narracji swojego wirtualnego świata.
Jak napisano w 1913 roku, »[widzowie] powinni zostać postawieni w sytuacji
�dziury w płocie� w każdej fazie rozgrywającego się spektaklu«” [Manovich,
2006, s. 192]. Ciało widza w kinie jest unieruchomione. Taki reżim odbioru nie
jest „narzucany” ekranom Big Screens. Fani nie tylko mogą przemieszczać się
w przestrzeni fizycznej, ale również rozmawiać, krzyczeć, skakać. Podobnie jest
z odbiorem telewizyjnym. Ekran telewizora także może być elementem przestrzeni, który organizuje i hierarchizuje, tak przestrzeń, jak i wzrok patrzącego.
Wiele przestrzeni pokojów zostało w czasie trwania transmisji z mistrzostw tak
zorganizowanych, aby ekran był punktem centralnym.
Mamy zatem ekran, który jest podkreślony prostokątną ramą i który nie
musi prowadzić do unieruchomienia widza. Mamy też ekran, którego rama
zamazuje się i staje się on dalszym ciągiem przestrzeni materialnej – ekran,
który ma taką samą skalę jak przestrzeń materialna. Oba rodzaje ekranów mają
coś zarówno z reprezentacji, jak i symulacji; oba mogą być tak postrzegane.
Widzowie, którzy oglądają mecz piłkarski, zarówno ci przed telewizorem, jak
i ci siedzący przed telebimem mini-Olympiastadion, nie zyskują podwójnej
tożsamości. W przypadku reprezentacji widz przebywa zarówno w przestrzeni
materialnej, fizycznej, jak i przedstawieniowej. W przypadku symulacji przestrzeń fizyczna jest kontynuacją przestrzeni wirtualnej. Rzeczywistość fizyczna
i rzeczywistość wirtualna przecinają się. Nawet w odniesieniu do ekranu telewizyjnego, który ma charakter reprezentacji (rama, pełniąca rolę granicy i zakłócająca iluzję). Mimo że przebywanie w Sony Center nie jest przebywaniem
na stadionie piłkarskim, a widzowie mogą zdawać sobie sprawę, i zapewne
większość zdaje sobie sprawę, z tego, że istnieje coś poza przedstawieniem,
to elementem łączącym jest współuczestnictwo. W powyższych przykładach
Ślady atomów i ślady pikseli. Sport jako forma współuczestnictwa
189
mamy do czynienia z „ekranem czasu rzeczywistego”, jak nazywa go Manovich,
a „obraz na nim wyświetlany zmienia się w czasie rzeczywistym, tak jak (…)
zmiana obserwowanej rzeczywistości (transmisja obrazu na żywo) (…)” [Manovich, 2006, s. 182]. Widzowie nie znajdują się w dwóch rzeczywistościach,
np. fizycznej (materialnej), w której uczestniczy ciało i przedstawieniowej
(wirtualnej), w której uczestniczy umysł. Obie „rzeczywistości” są raczej „figuratywną gazetą”. Na tę chwilę, chwilę transmisji meczu, obojętna przestrzeń
– architektura, ekran, zapachy, hałasy – staje się historią osobistą. Dzieje się
tak, gdyż życie społeczne ma podwójny charakter, co skrupulatnie odnotował
Henri Lefebvre: „w codziennościach wywierają swoje skutki alienacja, fetyszyzm, reifikacja. Jednocześnie potrzeby i powinności (do pewnego stopnia)
spotykają się tam ze środkami i zawłaszczają je” [cyt. za: Maffesoli, 2008, s. 93].
Oczywiście spektakl piłkarski jest komercyjny. Wystarczy wspomnieć, że ze
stadionów w Monachium, Hamburgu, Frankfurcie, Kolonii, Dortmundzie, Hanowerze i Gelsenkirchen na czas trwania Mundialu 2006 za pomocą dźwigów
usunięto ich oryginalne nazwy. Stało się tak, gdyż były to nazwy firm, które nie
były oficjalnymi sponsorami mistrzostw, a na czas ich trwania obiekty te stały
się własnością FIFA. Pojawiły się za to reklamy i logo Coca-coli lub MasterCard.
Podobnie w Poznaniu Plac Wolności został zapełniony reklamami i logo Warki.
Z drugiej strony plac ten albo place, na których znajdowały się Big Screens,
stały się „wioską w mieście”. Na ten czas przestrzeń ta została zawłaszczona
przez kibiców. Jak napisał Maffesoli: „(…) jako że gromadzić się trzeba wokół
jakiejś p o s t a c i przewodniej, czczony i otaczany szacunkiem święty patron
zostanie zastąpiony przez guru, lokalną znakomitość, klub piłkarski lub małą
sektę” [tamże, s. 78]. W tych przypadkach postacią, wokół której ludzie się
gromadzili, była piłkarska drużyna narodowa. Czy to święty, czy klub piłkarski
– forma pozostaje. Bycie razem, zapachy fast foodów, okrzyki znajomych, obraz
na ekranie pobudzają zmysły. Maffesoli zwraca uwagę na witalizm, ożywiającą
lud zbiorową siłę. Sport jako forma uczestnictwa to dwoistość: witalność ludu,
czyli moc wewnętrzna, i instytucja, czyli władza zewnętrzna. To forma w rozumieniu Georga Simmla, której treść stanowi sportowe widowisko.
Przestrzeń fizyczna przeplata się z przestrzenią wirtualną także dzięki Internetowi. Big Screens mają niejako swoje przedłużenie w Internecie. Na podstronach www.bbc.co.uk, tym razem na mniejszym ekranie komputera, można
nadal uczestniczyć w sportowym spektaklu. Na podstronie dotyczącej World
Cup 2006 [1] można znaleźć statystyki dotyczące niemal każdego parametru
meczu, komentarze, blog, wirtualne powtórki, czyli akcje zrobione w technice 3D, po których padła bramka, fotografie i „archiwum wideo”. Informacje
te można przesyłać e-mailem. Ekran wyświetla informację tak jak ekrany na
dachach amerykańskich żółtych taksówek, które pokazują wyniki meczów.
Przepływ informacji tworzy sieć wiążącą ludzi ze sobą. Nie chodzi o trwałą
190
Wa l d e m a r R a p i o r
więź w rodzaju rodziny, przyjaciół lub sąsiadów, choć trwała więź także jest
zawiązywana poprzez przepływającą informację. Dostęp do statystyk, możliwość komentowania meczów albo przesyłanie linków do najlepszych bramek
Mundialu jest potencjalnym tematem rozmów, zaczątkiem poznania kogoś.
Mundial jest symbolicznym wiązadłem – potencjalnym tematem rozmów
lub zaczątkiem poznania kogoś. Internet pozwala też na oglądanie meczu
przed komputerem na zasadzie wymiany plików peer-to-peer. Oprócz obrazu
przesyłanego w czasie rzeczywistym ważnym elementem wymiany jest czat.
Umożliwia on poruszanie się, a ekran komputera nie jest „dziurą w płocie”, lecz
punktem wyjścia rozmowy, komentarza albo krzykiem frustracji lub pogardy.
Internet, e-mail, telefon komórkowy tworzą sieć przepływów obrazów i informacji. Planując wyjście na mecz, mogę spojrzeć na stronę www.bbc.co.uk,
zdecydować się na ich Big Screens (jeśli są w moim mieście), wysłać wiadomość
tekstową moim znajomym, ustalić miejsce spotkania. „Rzeczywistość ekranu”
wpływa na podejmowanie czynności w przestrzeni fizycznej.
Przedłużenie meczów i spektakli sportowych w Internecie umożliwia zawiązanie sieci znajomości. Zazwyczaj daną dyscypliną sportową interesują
się ludzie o podobnych stylach życia. Piłka nożna, koszykówka, narciarstwo,
pływanie są związane z określonym stylem życia: określonym rodzajem obuwia
i ubrania, określonym rodzajem jedzenia, określonym rodzajem wypoczynku,
określonym celem wyjazdów urlopowych, określoną muzyką. Również w obrębie jednej dyscypliny sportowej, np. piłki nożnej, istnieją różnorakie style życia.
Scott Lash i Celia Lury opisują to przeplatanie piłki nożnej i stylu życia poprzez
prasę i magazyny piłkarskie [Lash, Lury 2007, ss. 39-64]. Wszystko zaczęło się
pod koniec lat 60., gdy w Wielkiej Brytanii został wydany magazyn „Shoot”,
przeznaczony dla młodzieży w wieku 14-15 lat. Mniej więcej w tym samym
czasie zaczął się ukazywać „World Soccer”, który miał trafić do starszych czytelników. Nie był zatem reporterskim magazynem, ale bardziej informacyjnym,
z artykułami z całej Europy. Na początku lat 90. pojawiły się np. „Four Four
Two” i „Goal”. Ten pierwszy skupiony jest na solidnej informacji, natomiast
drugi jest mniej poważny i zajmuje się m.in. sex skandalami piłkarzy. W połowie
lat 90. ukazał się „Zone”, oficjalny magazyn klubu Manchester United. Były
w nim zamieszone przede wszystkim fotografie. Sprzedawał się dobrze wśród
nastolatek ze względu na zdjęcia Ryana Giggsa i Davida Beckhama. Według
S. Lasha i C. Lury, jest to przesunięcie z broadcastingu do narrowcastingu. Narrowcasting wiąże się z „Galaktyką Gutenberga”, z drukowaną książką dla wielu,
ale niezbyt wielu. Mamy tu do czynienia z aktywnym odbiorcą – czytelnikiem.
Broadcasting natomiast to masowe nadawanie dla „publiczności”. Treść traci
tu na znaczeniu na rzecz przekaźnika. Współczesne narrowcasting wiąże się
z „wiekiem informacji” Manuela Castellsa. Tu przekaźnik jest zależny od treści
i to ona determinuje środek przekazu; treść formuje medium, jakim są „Shoot”
Ślady atomów i ślady pikseli. Sport jako forma współuczestnictwa
191
i „World Soccer”, „Four Four Two” i „Goal”. Wraz z rozwojem sieci internetowej,
możliwością wybierania meczów poprzez wymianę plików peer-to-peer oraz
rozwój cyfrowej telewizji satelitarnej z możliwością transmisji pay-per-view to
widzowie determinują medium. Narrowcasting oznacza selektywność i interaktywność. Jak piszą Lash i Lurry:
Generacja ojców oglądała mecze w telewizji. Generacja synów (wciąż w przeważającej części
synów, a nie córek) doświadcza piłki nożnej poprzez grę komputerową FIFA’97 i inne gry
na PlayStation, Nintendo i PC. Czytają specjalistyczne wiadomości o ich klubach w Internecie, co umożliwia im także uzyskanie jeszcze bardziej specjalistycznych informacji poprzez
wiadomości tekstowe wysyłane przez klub na telefon komórkowy. Są na bieżąco z aktualnościami i dyskusjami wokół klubu; sami też w nich uczestniczą poprzez oficjalne i nieoficjalne strony internetowe; poprzez e-mail mogą otrzymywać pliki JPG i MPEG oraz zdjęcia
zawodników zeskanowane przez ich znajomych i przyjaciół [Lash, Lury, 2007, ss. 54-55].
Rozrost sieci komunikacyjnej pozwala Lashowi i Lury stwierdzić, że nie mamy
już do czynienia z „medium is the message” (McLuhan) ani z „message is the
medium” (Castells), ale z „medium is the medium”, czy lepiej „the medium is on
the medium”. Piłka nożna jest przekaźnikiem takich marek, jak Nike, Vodafone
i PlayStation (oficjalnych sponsorów Ligi Mistrzów). PlayStation jest natomiast
przekaźnikiem piłki nożnej w postaci takich gier jak FIFA. W ten sposób tworzy
się sieć, w której nasze ciało także jest przekaźnikiem. Spotykając się ze znajomymi, przekazujemy, nie tylko poprzez wybór obuwia, np. Nike, ale przede
wszystkim poprzez fatyczną funkcję języka. Często medium (piłka nożna, gra, plik
JPG) staje się symbolem użytym, aby zapoczątkować albo utrzymać rozmowę.
Jego oryginalne znaczenie jest mniej ważne niż jego rola jako symbol. W takiej
sieci osoba jest splątana z mediami, telefonem komórkowym, e-mailem, magazynem, kolegą. Splątanie to jest możliwe dzięki pamięci. Codzienne postrzeganie i używanie butów Nike, telefonu Vodafone czy gry Playstation osadza nas
w rzeczywistości, która jest namacalna.
Rozrost sieci, „the medium is on the medium”, wiąże się z pewną koncepcją
miejsca człowieka we wszechświecie. Ta koncepcja jest powiązana z myśleniem
mitycznym i całościowym. Oprócz potrzeby kawałkowania, której nauczyliśmy
się od Kartezjusza, czyli, jak mówi Claude Lévi-Strauss, tego, by „dzielić trudność na tyle kawałków, ile trzeba, by ją rozwikłać” [Lévi-Strauss, Eribon, 1994,
s. 134], istnieje też myślenie, które działa jak majsterkowanie. To myślenie
jest wartościowe pod warunkiem, że jest pełne, całościowe. Bardzo ciekawie
Lévi-Strauss opowiedział o tym Didierowi Eribonowi:
Podałem majsterkowanie jako przykład sposobów myślenia obdarzonych specyficzną
oryginalnością, którym nie poświęcamy uwagi lub raczej których nie bierzemy pod rozwagę, ponieważ jawią się nam błahe lub drugorzędne, podczas gdy w istocie objawiają
zasadnicze mechanizmy aktywności umysłowej i stawiają nasze myślenie na równi z operacjami intelektualnymi bardzo dalekimi od tego, co, jak sądzimy, jest naszym współ-
192
Wa l d e m a r R a p i o r
czesnym sposobem myślenia. W porządku spekulatywnym myślenie mityczne działa
tak, jak majsterkowanie na planie praktycznym; dysponuje ono skarbnicą obrazów zebranych przez obserwację świata naturalnego: zwierzęta, rośliny z ich środowiskiem,
cechami wyróżniającymi, ich rolą w określonej kulturze [tamże, 1994, ss. 131-132].
Naturalnym światem mieszkańca Europy Zachodniej są miasta, samochody,
media. Owa skarbnica obrazów (np. reklama Nike na przystanku autobusowym),
symboli (np. charakterystyczny znak Nike) i przedmiotów (np. butów Nike na
czyichś nogach) jest najbardziej widoczna na ekranie komputera. Oglądamy
wtedy najczęściej kilka obrazów jednocześnie, np. kilka transmisji z meczów
odbywających się w tym samym czasie, przeskakując między oknami. Nakładanie się okien na siebie jest zasadą nowoczesnych interfejsów graficznych.
Oknem może być czat albo tabela ze statystykami. Możliwość obserwowania
kilku okien na jednym ekranie można porównać do zjawiska zappingu lub tzw.
kultury trzyminutowej – szybkiego przełączania kanałów telewizyjnych. Jak
pisze Manovich: „interfejs okienkowy więcej ma wspólnego ze współczesnym
projektowaniem graficznym, w którym traktuje się stronę jako zestawienie różnych, ale jednakowo ważnych bloków informacji – tekstu, obrazów, elementów
graficznych – niż z ekranem kinowym” [Manovich, 2006, ss. 179-180]. Natomiast Phil Macnaghten i John Urry piszą, że „tak zwane piąte pokolenie młodzieży komputerowej »potrafi oglądać na ekranie wideo i rozumieć o co w nim
chodzi; tworzy ono sobie własne gry o regułach pozwalających na ciągłe przełączanie kanałów oraz wzorce percepcji czasowej łączyć z symultanicznością«”
[Macnaghten, Urry, 2005, s. 200]. Tak też jest z Nietzscheańską „figuratywną
gazetą”: zapachy, hałasy, obrazy, fakty rytualne, konstrukcje architektoniczne,
telebimy, symulacje są przekaźnikami wśród przekaźników, „the medium is on
the medium”. Według Lévi-Straussa: „myślenie mityczne kombinuje te elementy, aby stworzyć sens tak jak majsterkowicz, podejmując się jakiegoś zadania,
używa materiałów będących pod ręką, aby nadać im inne znaczenie, jeśli mogę
tak powiedzieć, niż to, jakie wynikało z ich pierwotnego przeznaczenia” [Lévi-Strauss, Eribon, 1994, s. 132]. Dlatego rzeczywistość materialna i rzeczywistość
wirtualna nie są dwoma odrębnymi „światami”, ale elementami wyobraźni
majsterkowicza. Między tymi elementami istnieją oczywiście różnice, ale są
one subtelne. Odrębność tych rzeczywistości leży w ich jedności, to znaczy, że
skomplikowane różnice nadbudowują się na drobne, nieostentacyjne łączniki
– myślenie mityczne i kawałkujące współwystępują ze sobą.
Jeszcze jednym przykładem dopełniającego się wpływu rzeczywistości „wirtualnej” i „materialnej” jest czas. Dla fana piłkarskiego sezonowość meczów
ma niebagatelne znaczenie. Cotygodniowy mecz organizuje czas. Nie jest tak,
że mecze podporządkowane są rytmowi czasu, ale raczej to one kreują czas
[Appadurai, 2005, ss. 101-107]. Z jednej strony możemy mieć do czynienia
Ślady atomów i ślady pikseli. Sport jako forma współuczestnictwa
193
z repetycją i powtórzeniem. Wówczas mecz podlega naturalnemu czasowi, jest
powtórzeniem poprzedniego meczu. Jest prostym faktem sezonowym. Z drugiej
strony mecz nie jest prostym faktem, gdyż kreuje znaczenie czasu. Ta kreacja
odnosi się nie tylko do przygotowań do wyjazdu na mecz ulubionej drużyny, ale
także do oglądania go na ekranie telewizora. Większość ludzi nie może udać się
na stadion. Ogląda zatem mecz na ekranie. Mistrzostwa świata w piłce nożnej
odbywają się co cztery lata. Co cztery lata odbywają się także mistrzostwa Europy. Co dwa lata, na zmianę, fani uczestniczą w ważnej imprezie piłkarskiej.
Sam finał Euro lub Mundialu to nie wszystko; to całoroczne eliminacje i mecze
towarzyskie. W międzyczasie trwa liga krajowa oraz krajowe i międzynarodowe
rozgrywki pucharowe. Każdy mecz, zależnie od jego stawki, ma inne znaczenie.
Są mecze, które koniecznie trzeba zobaczyć i takie, na które nie ma się czasu,
takie takie, które można obejrzeć w domu przed telewizorem lub na które
trzeba wybrać się na stadion albo co najmniej do baru z ekranem. Są mecze,
które decydują o awansie i takie, które nic nie znaczą. W tym przypadku mamy
do czynienia z całoroczną imprezą, z bardziej lub mniej szalonymi okresami
aktywności. Z jednego punktu widzenia mecze to tylko sezonowe formy repetycji, z innego – mecze, czy to oglądane na stadionach, czy przed ekranem,
determinują znaczenie czasu (dnia, tygodnia, miesiąca, a nawet roku).
Konkluzja
Fragment z książki Czas plemion Michela Maffesoliego może stanowić zakończenie tych rozważań:
Możemy (...) oglądać rozrost mediatyzacji masowej, zestandaryzowanych strojów, wszędobylskich fast-foodów, a zarazem rozwój komunikacji lokalnej (wolnych radiostacji, telewizji kablowej), sukces szczególnych strojów, produktów czy potraw lokalnych (...) postęp
technologiczny nie dokonuje się, by nadwerężyć Moc więzi (re-ligii), a niekiedy stanowi dla
niej wręcz wzmocnienie. (...) z powodu wyczerpania się zjawisk abstrakcyjnych, odgórnych
wartości, wielkich mechanizmów ekonomicznych lub ideologicznych (...) dochodzi do
ponownej koncentracji na celach znajdujących się w zasięgu ręki, na autentycznie podzielanych odczuciach, na wszystkich tych rzeczach, z których składa się świat: zwyczajach,
rytuałach, przyjmowanych takimi, jakie są (taken for granted) [Maffesoli, 2008, s. 78].
Sport (a w szczególności piłka nożna) stanowi tę dziedzinę ludzkiej działalności, dla której ta podwójność jest bardzo charakterystyczna. Z jednej strony
komercja, z drugiej – tworzenie więzi, z jednej, by odwołać się do terminologii
Michela de Certeau, strategia władzy, z drugiej – taktyka oporu. Ta binarność
jest jednak równoczesna, przeplata się, tak jak przeplata się rzeczywistość
materialna i rzeczywistość wirtualna. Jest to taniec atomów i pikseli.
194
Wa l d e m a r R a p i o r
Literatura
Appadurai Arjun (2005). Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji.
tłum. Z. Pucek. Kraków: Universitas.
Dunning Eric (2008). O emocjach w sporcie i wypoczynku. W: Piotr Sztompka, Małgorzata Bogunia-Borowska (red.), Socjologia codzienności. Kraków: Znak, ss. 658-677.
Geertz Clifford (2006). Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematy filozoficzne,
tłum. Z. Pucek. Kraków: Uniwersitas.
Kaufmann Jean-Claude (2004). Ego. Socjologia jednostki, tłum. K. Wakar. Warszawa:
Oficyna Naukowa.
Lash Scott, Lury Celia (2007). Global Culture Industry: The Mediation of Things. Cambridge-Malden: Polity Press.
Lévi-Strauss Claude, Eribon Didier (1994). Z bliska i z oddali, tłum. K. Kocjan. Łódź:
Wydawnictwo Opus.
Macnaghten Phil, Urry John (2005). Alternatywne przyrody. Nowe myślenie o przyrodzie
i społeczeństwie, tłum. B. Baran. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Maffesoli Michel (2008). Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach
ponowoczesnych, tłum. M. Bucholc. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Manovich Lev (2006). Język nowych mediów, tłum. P. Cypryański. Warszawa: Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne.
Źródła internetowe
[1] http://news.bbc.co.uk/sport2/hi/football/world_cup_2006/default.stm [22.03. 2009].
[2] http://www.bbc.co.uk/bigscreens/ [22.03. 2009].
[3] http://www.bbc.co.uk/bradford/content/articles/2006/06/01/big_screen_feature.
shtml [22.03.2009]
[4] http://www.gazeta.pl/ [22.03. 2009].
[5] http://www.sonycenter.de/aw/~a/Home/?lng=en [22.03.2009].
Adam Choryński
Polska Akademia Nauk
Instytut Środowiska Rolniczego i Leśnego
Piotr Matczak
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Instytut Socjologii, Centrum Studiów nad Polityką Publiczną
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu
a przemiany infrastruktury sportowej
Wstęp
Sport, zarówno amatorski, jak i profesjonalny, podlega przemianom, które
są związane ze zmianami przepisów, sprzętu, infrastruktury itd. Jest to wynik
pojawienia się nowych technologii, nacisku ekonomicznego, postępu wiedzy
i medycyny (np. w zakresie metod treningowych) oraz medializacji sportu.
Na ile jednak zmiany klimatu mogą być czynnikiem powodującym zmiany
infrastruktury sportowej? W jakim kierunku zmiany te mogą zmierzać? Jakie
mogą być skutki tych zmian: ekonomiczne, środowiskowe, społeczne?
Wpływ zmiany klimatu na sport jest przedmiotem badań od ponad 10 lat,
głównie w zakresie sportów zimowych [Smith, 1990]. Mówi się o dwojakim
wpływie klimatu na sport: bezpośrednim – poprzez określenie długości sezonu
czy też jego jakości, co wpływa na ogólną satysfakcję z rekreacji na świeżym powietrzu, oraz pośrednim – co dotyczy zasobów środowiska, takich jak śnieg czy
Autorzy pragną podziękować Panu Adamowi Wojtysiowi z Departamentu Sportu i Turystyki
Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego za pomoc w zebraniu danych. Praca
powstała częściowo w ramach projektu Adaptation and Mitigation Strategies finansowanego
przez Komisję Europejską.
196
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
woda (w przypadku sportów zimowych), od których zależy turystyka i rekreacja
sportowa [Scott, Jones, 2005]. Wpływ klimatu odnotowano np. w przypadku
golfa [McEvoy i in., 2008], gdzie dla pewności gry stosuje się różne typy traw
i specjalne zarządzanie zasobami wodnymi na polu golfowym, oraz w przypadku tenisa [Sasidharan i in., 2001], o którym mówi się w kontekście pozytywnych
skutków zmian klimatu (możliwość dłuższego uprawiania sportów letnich),
jednak zaznacza się również zagrożenie szeroko pojętych sportów i rekreacji
zjawiskami pogodowymi wynikającymi ze zmian klimatu [Department of Sport
and Recreation, 2006].
Istnieje niewiele systematycznych badań dotyczących innych sportów,
w szczególności piłki nożnej. W artykule omawiamy infrastrukturę piłkarską
w województwie wielkopolskim. W badaniach zostały zebrane dane urzędowe
dotyczące liczby boisk, ich wielkości, jakości i typów stosowanej nawierzchni.
Przeprowadzono też wywiady z osobami posiadającymi gruntowną wiedzę na
temat infrastruktury sportowej w dwóch podpoznańskich gminach – miejsko-wiejskiej oraz wiejskiej. Przeprowadzone badania mają charakter eksploracyjny, a wnioski są oparte o dane obiektywne (modele klimatyczne, dane
statystyczne) oraz opinie kluczowych informatorów.
1. Zmiany w sporcie
Sport jest zjawiskiem społecznym, związanym z innymi obszarami życia społecznego i ekonomicznego [Krawczyk, 1997]. Działalność sportowa, będąca częścią
szerszej kategorii – kultury fizycznej, może mieć rózny charakter ze względu
na poziom organizacji i instytucjonalizacji [Heinemann, 1989], wpływając na
wiele dziedzin życia [Krawczyk, 2002]. Sport zmienia się wraz ze zmianami
zachodzącymi w tych sferach [Krawczyk, 2000]. Dzisiejszy sport różni się od
tego z czasów barona Pierre’a de Coubertine’a, a zwłaszcza od zmagań starożytnych Greków. I choć próbuje się odnaleźć element niezmienności w jego
przewodniej idei – dążenia do doskonałości, bycia najlepszym, to przemiany
w świecie społecznym, w kulturze, dotykające również sportu przynoszą
zmiany, a także wypaczenia istoty rywalizacji sportowej. Pojawiają się nowe
motywy uprawiania sportu, nowe sposoby dochodzenia do zwycięstwa, dąży
się do podniesienia widowiskowości rywalizacji, aż do uczynienia ze sportu
niemal gałęzi przemysłu.
Oprócz zmian dotyczących poszczególnych dyscyplin sportu, zasad gry, zwyczajów, przekształceniom ulega także kultura materialna sportu, w tym infrastruktura sportowa. Przykładem mogą być boiska piłkarskie, które przechodzą
ewolucję od tradycyjnych płyt pokrytych trawą do coraz częściej montowanych
boisk ze sztuczną nawierzchnią. Istotne jest w tym wypadku rozróżnienie na
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu a przemiany infrastruktury sportowej
197
sport amatorski, w którym uczestnicy nie pobierają wynagrodzenia za rywalizację sportową [Krawczyk, 1997, s. 61], oraz sport profesjonalny, gdzie osoby
zrzeszone w klubach uprawiają sport w celach zarobkowych, ponieważ nowe
sposoby budowy boisk dotyczą infrastruktury tworzonej dla obu typów rywalizacji. Czy przynosi to takie same skutki w obydwu przypadkach?
2. Adaptacja do zmian klimatu jako determinanta
przekształceń infrastruktury piłkarskiej
Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem drużynowym uprawianym w Polsce
– 23% uczestniczących w zajęciach rekreacyjno-ruchowych wybiera właśnie piłkę
nożną, co stawia ją na czwartym miejscu w rankingu najpopularniejszych form
rekreacji (po jeździe na rowerze, pływaniu i spacerach) [GUS, 2009]. Niezależnie
od tego, czy mowa o aktywnym uczestnictwie, czy o biernej obserwacji, dyscyplina ta budzi najszersze zainteresowanie. Grających w piłkę nożną w sekcjach
sportowych jest trzykrotnie więcej niż w znajdującej się na drugim miejscu pośród dyscyplin drużynowych sekcji piłki siatkowej [tamże]. Wyrazem tego może
być znaczna liczba obiektów sportowych z przeznaczeniem dla tej dyscypliny. Ze
względu na skalę przemiany infrastruktury piłkarskiej są wyjątkowo ważne.
Podstawowym elementem infrastruktury piłkarskiej jest boisko piłkarskie
ulokowane na świeżym powietrzu. Ta cecha – rywalizacja na otwartej przestrzeni – uzależnia piłkę nożną od warunków atmosferycznych. Ma to nie tylko
wpływ na samą grę, ale i na jakość boisk piłkarskich. Mowa tu przede wszystkim
o okresie letnim: bezdeszczowym, o wysokiej temperaturze. Z kolei zimą duża
ilość opadów powoduje, że utrzymanie murawy w nienagannym stanie jest
trudne i kosztowne.
W tym kontekście niepokojąco brzmią raporty Międzyrządowego Panelu
ds. Zmian Klimatu (IPCC), które mówią o zmianach w klimacie naszej planety,
ze wzrostem średniej temperatury globalnej jako głównym skutkiem. Globalne ocieplenie (raporty IPCC mówią, że z 90-procentową pewnością głównym
winowajcą jest człowiek – spalając paliwa kopalniane, emituje on dwutlenek
węgla do atmosfery [IPCC, 2007]) niesie ze sobą poważne konsekwencje.
Tereny Europy, w tym Polski, poza wzrostem globalnej temperatury, są coraz
bardziej narażone na destrukcyjny wpływ ekstremalnych zjawisk pogodowych:
gwałtownych opadów, fal upałów, susz, gradobicia, huraganowych wiatrów,
fal przymrozków itd. Klimat, wraz z podnoszeniem się temperatury, staje się
bardziej surowy, a co za tym idzie – zwiększa się częstotliwość i siła występowania anomalii atmosferycznych. Działania mające na celu ograniczenie emisji
dwutlenku węgla, odpowiedzialnego za ocieplenie klimatu, nie są w pełni
skuteczne, a ich efekty będzie można obserwować w dłuższej perspektywie.
198
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
W związku z tym konieczne jest podjęcie działań zaradczych, które ograniczą
wpływ negatywnych konsekwencji zmiany klimatu. Adaptacja do zmiany klimatu jest działaniem o złożonym charakterze, które łączy w sobie aktywność
w wielu obszarach życia społeczno-ekonomicznego. Przystosowywanie się do
przemian w klimacie jest często motywowane ekonomicznie, a skutki dotykają,
obok środowiska, również sfery zdrowia.
3. Motywacje ekonomiczne adaptacji do zmiany klimatu
Sport, a w analizowanym przypadku – piłka nożna, jest szczególnie narażony
na konsekwencje przemian w klimacie. Chodzi tu przede wszystkim o utrzymanie boisk. Zwiększająca się liczba suchych dni wymusza intensywniejsze
nawadnianie tradycyjnych boisk, co niesie ze sobą znaczne koszty. Koszty
utrzymania boisk spadają w dużej mierze na podatnika – aż 92% wielkopolskich
profesjonalnych obiektów piłkarskich leży na terenach należących do samorządów. Władze samorządowe niejednokrotnie partycypują w finansowaniu
nawadniania i obsługi boisk, jednak koszty te nie są chętnie ponoszone. Stąd
też coraz więcej klubów piłkarskich, zarówno tych częściowo amatorskich, jak
i rywalizujących na co dzień w wyższych klasach rozgrywek, rozważa przekształcenie treningowej płyty boiska z naturalnej na sztuczną.
Ustawa z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie terytorialnym w rozdziale 2
pt. „Zakres działania i zadania gminy”, art. 7 pkt 1 stwierdza, że „Zaspokajanie
zbiorowych potrzeb wspólnoty należy do zadań własnych gminy”, a w szczególności, w podpunkcie 10, obliguje władze lokalne do dostarczania mieszkańcom
wspólnot miejsc do czynnego wypoczynku: „kultury fizycznej, w tym terenów
rekreacyjnych i urządzeń sportowych”.
Jednak, jak deklarują przedstawiciele podpoznańskich samorządów, jednym z ważniejszych rozwiązań w przypadku budowy nowych amatorskich
boisk sportowych, jakie bierze się pod uwagę, są boiska pokryte sztuczną
nawierzchnią. Głównej motywacji upatruje się w zdecydowanie niższych kosztach utrzymania sztucznego boiska. Mniejsze są bowiem koszty nawadniania,
a także koszty osobowe. Istotnym argumentem jest również wygoda i brak
problemów z obsługą takiego obiektu. Można zatem stwierdzić, że zachodzą
działania adaptacyjne do suszy, jednak ich motywacja jest inna. Nastawienie
na korzyści ekonomiczne (a właściwie na redukcję strat) skutkuje rozważaniem
innych rozwiązań dla boisk trawiastych. Adaptacja de facto postępuje, ale nie
jest intencjonalna i uświadamiana w kontekście skutków zmian klimatu.
Szansę dla członków wspólnot lokalnych, by wzbogacić się o nowe obiekty
sportowe, stwarza projekt „Moje Boisko – Orlik 2012”. W tym programie każda
gmina, która złoży odpowiedni wniosek, otrzymuje dofinansowanie w wysokości 66% ze środków rządowych oraz wojewódzkich, a dzięki temu powstaje kom-
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu a przemiany infrastruktury sportowej
199
pleks sportowy wyposażony w trzy boiska (w tym jedno do minipiłki nożnej).
Wszystkie są pokryte sztuczną nawierzchnią. Dotychczas żaden z samorządów
w Wielkopolsce, które zgłosiły swój akces do programu, nie zaproponował
budowy boiska z nawierzchnią naturalną. Mało tego, część „Orlików” jest planowana w miejscu już istniejących boisk trawiastych. Potwierdza to niechęć do
budowy obiektów pokrytych murawą. Wynika to z praktycznie bezkosztowego
utrzymania takiego placu gry. Wymagają one jedynie bieżących napraw oraz
uzupełniania co pół roku środka utrzymującego nawierzchnię.
Jak wynika z wywiadów przeprowadzonych z przedstawicielami klubów
piłkarskich działających na terenie powiatu poznańskiego, koszty utrzymania
naturalnych boisk trawiastych, choć ponoszone najczęściej przez gminę, są
bardzo wysokie – w relacji do całości budżetu klubów. Stanowią one około 30%
planowanych wydatków, przy czym zależy to od poziomu rozgrywek – kluby
z niższych klas nie mogą sobie pozwolić na przeznaczanie takich sum jak te
z wyższych lig. Na koszty te – oprócz nawadniania – składaja się koszenie trawy
i bieżąca obsługa oraz rekultywacja. Badani podkreślali, że w ostatnich latach,
by utrzymać murawę na wysokim poziomie, trzeba było przeznaczać na ten
cel coraz więcej wody, co powodowało wzrost kosztów.
Ważnym elementem jest też kwestia wytrzymałości murawy. Szacuje się, że
by utrzymać trawę w dobrym stanie, który pozwala rozgrywać oficjalne spotkania, można rozegrać maksymalnie trzy mecze w tygodniu. W innym wypadku
źdźbła trawy nie będą mogły się zregenerować. Oczywiście kwestia ta znacząco
podnosi koszty użytkowania obiektów sportowych, gdyż główne boisko pozostaje
niezagospodarowane przez większość czasu. Klub natomiast musi mieć dostęp
do boiska treningowego. Z powodu regularnej eksploatacji rzadko zdarza się, by
boiska treningowe były utrzymane w stanie zbliżonym do meczowego, jednak
one także wymagają intensywnej opieki, co generuje wydatki.
W sferze dalekosiężnych planów niektórych wielkopolskich klubów piłkarskich leży budowa pełnowymiarowego boiska treningowego pokrytego
sztuczną trawą „trzeciej generacji”, czyli nawierzchni w najbardziej dostępny
obecnie sposób zbliżonej w swoich właściwościach do naturalnej trawy. I w
tym przypadku motywacja ekonomiczna jest bardzo silna. Zastąpienie dotychczasowego boiska trawiastego przeznaczonego do treningów obniżyłoby
koszty utrzymania całego kompleksu boisk o koszt nawadniania oraz specjalnej
opieki nad murawą. I nie ma tutaj znaczenia, czy jest to boisko „trzeciej”, czy
„drugiej” generacji (choć na użytek sportu kwalifikowanego konieczne jest
nowocześniejsze rozwiązanie).
Przede wszystkim jednak stowarzyszenia sportowe upatrują w budowie
boiska pokrytego sztuczną trawą „trzeciej generacji” i zgodnego z normami
międzynarodowych federacji sportowych, czyli o wielkości 105 x 68 m, szansę na
uzyskanie dodatkowego dochodu. W 2009 r. na całe województwo wielkopolskie
200
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
przypadały cztery takie obiekty. Przy pełnym wykorzystaniu możliwości, jakie
niesie ze sobą taki obiekt, czyli zamontowaniu oświetlenia, by czas użytkowania
wydłużyć niemal do maksimum, można uzyskać znaczące, zwłaszcza dla małych
klubów, wpływy finansowe. Obecnie wynajem jednego z dwóch tego typu boisk
w Poznaniu to koszt 300 zł za 90 min gry. Dodatkową korzyścią jest większy prestiż
klubu w społeczności piłkarskiej, a miasto może poszczycić się pełnowymiarowym
sztucznym boiskiem. Buduje to szanse na pozyskanie sponsorów i zwiększenie
klubowego budżetu. Tym niemniej, pomimo wielu finansowych zalet takiej inwestycji, pozostaje ona w planach na bliżej nieokreśloną przyszłość. By takie boisko
było w pełni funkcjonalne, trzeba na nie przeznaczyć, w zależności od uwarunkowań lokalnych, od 3 do 4 mln zł. Dla klubów z niższych klas rozgrywkowych
jest to kwota mało realna do zdobycia. Jednak stowarzyszenia sportowe szukają
innych dróg uzyskania finansowania dla tego pomysłu. Jednym z rozwiązań jest
współfinansowanie takiej inwestycji przez gminę, a możliwe wówczas, gdy obiekt
powstał na terenie należącym do samorządu.
4. Skutki zmian technologicznych
– wprowadzania nowych nawierzchni boisk
a. Oddziaływanie na środowisko
Zmiana klimatu przynosi większą częstotliwość i skalę ekstremalnych zjawisk
pogodowych, w tym susz. W takich warunkach o wiele łatwiejsze w utrzymaniu
są boiska pokryte sztuczną nawierzchnią. Są one odporne na silne promieniowanie słoneczne i wysokie temperatury, co więcej – nie wymagają podlewania,
a zatem pozwalają oszczędzać wodę w okresie bezdeszczowym. Wszystko to
pokazuje, że boiska pokrywane sztuczną nawierzchnią są bardzo obiecującą
techniką adaptacyjną, a dodatkowo obniżają koszty środowiskowe – poprzez
oszczędność wody oraz uniknięcie koszenia trawy, co zazwyczaj odbywa się
przy użyciu kosiarek spalinowych.
Korzyści środowiskowe z wykorzystania sztucznych nawierzchni na boiskach
nie są jednak oczywiste. Należy zwrócić uwagę na problem konstrukcji boisk
sztucznych. Zdecydowana większość z nich (wyjątkiem są tylko te najnowsze,
wykorzystywane przez profesjonalne kluby) jest pokryta warstwą nieprzepuszczalną dla wody. By woda, po opadach, nie stała na boisku, jest odprowadzana do kanalizacji deszczowej. Przyczynia się to do zmniejszania naturalnej
przepuszczalności powierzchni, która w warunkach boisk tradycyjnych umożliwia bezproblemowe przesiąkanie do gruntu. Stanowi to poważny problem
w miastach. Ze względu na intensywną urbanizację i pokrycie betonem coraz
większych obszarów miejskich brakuje naturalnych terenów, które mogłyby
przyjmować opady atmosferyczne. Drenaż i pozbywanie się wody opadowej
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu a przemiany infrastruktury sportowej
201
z miast poprzez kanalizację deszczową niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Poza zaburzeniem gospodarki wodnej lokalnych terenów zwiększa się
ryzyko występowania powodzi, gdyż opad odprowadzany kanalizacją burzową
do jednego zbiornika czy rzeki powoduje lokalną kumulację wody i znaczne
podniesienie jej poziomu w przypadku silnego deszczu. Inną sprawą jest duży
koszt budowy kanalizacji deszczowej, a także, w przypadku chęci rozszerzenia
sieci o nowe obszary, potrzeba zwiększenia jej przepustowości. Wszystko to
będzie bardziej zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę liczbę boisk sportowych
oraz obszar, który one pokrywają (w Wielkopolsce są 552 boiska o pełnym
wymiarze, a także znaczna liczba boisk o mniejszych wymiarach).
b. Aspekty zdrowotne
Ryzyko związane z zastosowaniem boisk piłkarskich pokrytych sztuczną nawierzchnią dotyczy także zdrowia. Na terenach miejskich boiska takie mogą
zwiększać prawdopodobieństwo występowania miejskich wysp ciepła. Boiska
trawiaste stanowią element środowiska przekształconego przez człowieka, ale
nadal są terenem zielonym. Obecność na obszarach miejskich terenów zielonych pod postacią parków, zieleńców czy obiektów rekreacyjnych wpływa na
wielkość odbijanego promieniowania słonecznego, parowanie, transpirację.
Ma zatem wpływ na mikroklimat i jest bardzo istotna dla dobrego samopoczucia mieszkańców. Rola terenów zielonych w terenach zurbanizowanych
zwiększa się wraz z nasileniem się efektów zmiany klimatu, czyli intensyfikacji
upałów. Wówczas wszystkie nienaturalne powierzchnie ulegają dodatkowemu nagrzaniu. Mieszkańcy miast cierpią podczas upalnych i słonecznych dni,
przebywając na obszarze pozbawionym dostępu do roślinności. Pokrycie boisk
trawiastych sztuczną nawierzchnią współtworzy miejskie wyspy ciepła i nawet
na terenach rekreacyjnych wzmaga dyskomfort. Te elementy mogą być bardzo
groźne zwłaszcza dla dzieci i osób starszych – bardziej narażonych na problemy
zdrowotne związane z falami upałów [Tan, 2008].
Rozważając problematykę zdrowia w kontekście przemian w infrastrukturze
piłkarskiej, nie można pominąć samych użytkowników. Badani działacze piłkarscy stwierdzili, że najnowocześniejsze boiska pokryte sztuczną nawierzchnią
są bezpieczniejsze dla zawodników. Boiska trawiaste są bardziej urazogenne,
zwłaszcza dla bramkarzy, ponieważ upadek na ziemię, zwłaszcza po okresach
mrozu, bywa bardzo bolesny. Inaczej jest w przypadku sztucznych płyt, które
lepiej amortyzują uderzenia. Oczywiście mowa tu tylko o profesjonalnych płytach („trzeciej generacji”), a nie przyszkolnych i amatorskich, gdzie to trawiaste
boiska, nawet nie będąc w najlepszym stanie, lepiej chronią przed upadkiem.
Warto również zwrócić uwagę na, wskazywane w wywiadach, treningi
przeprowadzane zimą. Podczas gdy kluby Europy Zachodniej trenują niemal
202
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
przez cały rok, w Polsce ze względu na warunki atmosferyczne początek okresu
przygotowawczego jest znacznie przesunięty. Bardzo często styczniowe treningi nie mogą się odbyć na zewnątrz, ponieważ płyty boiska są zamarznięte,
a tylko najbogatsze drużyny piłkarskie stać na montaż systemu podgrzewającego murawę, choć i to nie wystarcza, by korzystać z takiego boiska przez cały
rok. Dlatego pierwsze treningi odbywaja się w hali, a to, przy dużym wysiłku,
skutkuje poważnymi problemami ze stawami – parkiet jest o wiele twardszy.
Dodatkowo koszt wynajmu hali sportowej, jeśli klub takową nie dysponuje,
podnosi koszty utrzymania. Dochodzą do tego wydatki na leczenie kontuzjowanych zawodników. Boiska pokryte sztuczną nawierzchnią są natomiast mniej
podatne na zamarzanie, nie ma problemu, by taki plac gry w razie potrzeby
odśnieżyć, bez ryzyka zniszczenia.
Inną sprawą, na którą wskazywali rozmówcy, jest to, że podczas normalnej
gry meczowej, naturalna murawa ulega zniszczeniu i pojawiają się wyrwy i kępy trawy. Jest to niebezpieczne, gdyż grozi urazami, a także obniża płynność
i widowiskowość gry.
5. Przekształcenia infrastruktury piłkarskiej a piłka nożna
– konsekwencje społeczno-sportowe
Z możliwością podejmowania treningów na sztucznych boiskach w okresie
zimowym wiąże się aspekt sportowy. Dzięki takiemu przekształceniu infrastruktury biedniejsze kluby nie są zmuszone do organizowania kosztownych
zgrupowań w miejscach, gdzie warunki klimatyczne pozwalają na wcześniejsze podjęcie aktywności. Przekłada się to na oszczędności i zrównanie szans
sportowych klubów bardziej majętnych z pozostałymi drużynami. Oczywistą
konsekwencją tego jest, poprzez wyrównywanie umiejętności, ogólne podnoszenie się poziomu sportowego.
Oba typy nawierzchni różnią się jednak nieco właściwościami. Jak wynika
z wypowiedzi badanych ekspertów, na boiskach sztucznych nieco inaczej zachowuje się piłka. Dostaje ona większej rotacji, a podczas odbicia przyspiesza.
W związku z tym pojawiły się obawy, czy drużyny rozgrywające swoje mecze na
takiej nawierzchni nie powinny przejść specjalnych treningów. Jak się okazało,
różnice w przyjęciu piłki czy w obliczeniu trajektorii lotu po odbiciu nie są aż tak
odczuwalne, by zachodziła potrzeba przeprowadzenia specyficznych treningów.
Te niuanse zaczynają pojawiać się na najwyższym poziomie rozgrywek, w których róznice pomiędzy umiejętnościami walczących ze sobą zespołów są mniej
wyraźne. Według badanych działaczy sportowych, dla piłkarzy jednorazowy
trening na takiej nawierzchni jest wystarczający, by bez problemu poradzić
sobie z nieco szybszą grą na sztucznym boisku.
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu a przemiany infrastruktury sportowej
203
Gra na sztucznej nawierzchni jest szybsza, co podnosi poziom atrakcyjności
meczów. Wpisuje się to w funkcjonujące w kulturze, powiązane z medializacją
i komercjalizacją, trendy estetyzacyjne. Mogą one przyczynić się do przyspieszenia przemian i wymuszenia przekształceń infrastruktury, co w konsekwencji
oznacza podporządkowanie gry wymogom estetycznym.
Choć sztuczna nawierzchnia ma piękny i żywy kolor, to również naturalna,
dobrze utrzymana trawa prezentuje się okazale. Wprowadzenie boisk o sztucznej nawierzchni, w czasie gdy takie obiekty nie są jeszcze powszechne, nie tylko
podnosi widowiskowość, ale i zwiększa szansie zaproszenia klubów o większej
renomie. Chodzi zarówno o korzyści wynikające z meczów sparingowych, jak
i o możliwości organizacji obozów sportowych. Drużyny, które chcą rozegrać
sparing w okresie przygotowań zimowych, mogą spotkać się z rywalem z niższej
klasy, lecz dysponującym nowoczesną infrastrukturą. Przekłada się to na większą liczbę widzów, a także może mieć wpływ na rozwój lokalnej gospodarki.
Sport ulega modyfikacjom wywołanym m.in. przemianami w sposobie
budowy boisk. Problemy natury środowiskowej, zdrowotnej, zmniejszona
liczba terenów zieleni w miastach powodująca pojawianie się miejskich wysp
cieplnych oznaczają konsekwencje dla samej gry. W upalny dzień, w „uszczelnionym” środowisku wydolność zawodników spada, są oni także narażeni na
dolegliwości zdrowotne związane z wysoką temperaturą. Prowadzi to również
do zmniejszenia komfortu widzów widowiska sportowego.
Przekształcanie boisk pokrytych naturalną trawą oraz budowa nowych,
ze sztuczną nawierzchnią, zwłaszcza w przypadku programu „Moje Boisko
– Orlik 2012”, mogą być postrzegane jako kontynuacja demokratyzacji sportu.
Aktywność fizyczna przeszła bowiem drogę od działalności będącej domeną
elit do popularnej formy rozrywki. W ostatnim czasie, wraz z rosnącą profesjonalizacją i komercjalizacją sportu, stał się on jednak bardziej wyalienowany
i odległy od zwykłego uczestnika życia społecznego. Wyrazem tego może być
spadek uczestnictwa w stowarzyszeniach sportowych oraz nasilający się podział na sport kwalifikowany i rekreacyjny. Przekształcanie na szeroką skalę
często zniszczonych i zaniedbanych boisk tradycyjnych oraz budowa nowych
pokrytych sztuczną nawierzchnią staje się dla wielu osób szansą, by korzystać
z infrastruktury sportowej przeznaczonej dotąd tylko dla zawodowych sportowców. Pojawia się również okazja korzystania z boisk piłkarskich w bardziej
intensywny sposób, bez strat dla lokalnych społeczności, wynikających z większych wymagań boisk naturalnych i ograniczonego czasu użytkowania.
Tendencje demokratyzacyjne mają w pewnym sensie negatywny wpływ
na samą dyscyplinę. Następuje odejście od tradycji obecnej w piłce nożnej
od XIX wieku. Coraz rzadziej pojawia się okazja do rozegrania przez amatorów
meczu na boisku trawiastym. Istota piłki nożnej ulega przekształceniu, gdyż
w najczęściej uprawianej formie – w sporcie powszechnym – odbiega ona od
204
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
swojego pierwowzoru, pozostając mu wierną, przynajmniej na razie, jedynie
w profesjonalnym wydaniu. Pozostaje pytanie, czy w tym przypadku, pomimo
ponownej demokratyzacji, rozpowszechnianie się sztucznych boisk do powszechnego użytku nie będzie jednak przyczyną podziałów i wzmocnieniem
trendów alienujących? Choć technologia dostępna do tej pory tylko dla zawodowych piłkarzy staje się powszechna, to główne zawody nadal są najczęściej
rozgrywane na tradycyjnych boiskach.
6. „Trawa to jednak trawa”
Głównym czynnikiem wpływającym na decyzje dotyczące budowy boisk ze
sztuczną nawierzchnią są zatem koszty. W niektórych przypadkach nie jest
to jednak czynnik jedyny. Co zatem stoi na przeszkodzie, by budować boiska
pokryte sztuczną nawierzchnią i wykorzystywać je do rozgrywania oficjalnych
meczów? Na razie podejmuje się takie inwestycje tylko w przypadku boisk
bocznych – treningowych. Wypowiedzi ekspertów pokazują, jak silne jest
przywiązanie zarządców klubów do tradycyjnego trawiastego typu boiska.
W wywiadach pojawiły się stwierdzenia, że Polska jest państwem europejskim, a nikt w Europie poza drużyną CSKA Moskwa nie korzysta ze sztucznej
nawierzchni jako płyty meczowej. W przypadku Rosjan jest to uzasadnione,
gdyż w tamtejszych warunkach klimatycznych utrzymanie naturalnego boiska
w dobrym stanie jest wyjątkowo trudne. Międzynarodowa Federacja Piłki
Nożnej (FIFA) wprowadza testowo rozwiązania sztucznych nawierzchni również
w europejskich klubach piłkarskich [FIFA].
Na przeszkodzie stoi jeszcze jeden czynnik. Jest nim prawo, które wymusza
na drużynie gospodarza, który chce rozegrać mecz na sztucznej nawierzchni,
uzyskanie zgody rywala oraz zapewnienie gościom możliwości odbycia treningu.
Drużyny z niższych lig nie mogłyby sobie pozwolić na straty finansowe związane
z nieodpłatnym udostępnianiem swojego boiska. Wśród graczy drużyny przyjezdnej pojawia się lęk, czy poradzą sobie z grą w nieco innych warunkach i ich decyzje
są odmowne. Istotny jest jeszcze jeden przepis, który nie dotyczy bezpośrednio
klubów, zwłaszcza tych rywalizujących na niższym poziomie. Międzynarodowe federacje piłkarskie, FIFA i UEFA, nie dopuszczają możliwości rozgrywania turniejów
głównych na boiskach pokrytych sztuczną nawierzchnią. Owszem, w eliminacjach
czy testowo w turniejach młodzieżowych bierze się pod uwagę takie rozwiązanie,
ale w finalnej imprezie jest to wykluczone. Skutkuje to przywiązaniem do tradycyjnych rozwiązań i przekonaniem, że naturalne boiska są lepsze, bo „w końcu
trawa to jednak trawa”.
Koniec futbolu, jaki znamy. Zmiany klimatu a przemiany infrastruktury sportowej
205
Podsumowanie
Przemiany w infrastrukturze piłkarskiej zmierzające do wypierania boisk
naturalnych pokrytych trawą przez boiska sztuczne są wyrazem adaptacji do
zmieniającego się klimatu, choć nie są do końca uświadomione. Głównymi motywami działań są względy ekonomiczne oraz, co często podkreślane, kwestia
wygody i ułatwień w utrzymaniu infrastruktury. Niemniej takie przekształcenie
obiektów sportowych ma ogromny wpływ na pozostałe systemy, pozornie
odległe od konstrukcji boisk. Typ nawierzchni wywiera jednak bezpośredni
wpływ na przebieg rywalizacji.
Choć budowa boisk pokrytych sztuczną nawierzchnią jest skutecznym sposobem adaptacji do zmian klimatu, to jest to rozwiązanie dyskusyjne, z którym
wiążą się różne, nie do końca znane skutki. Obecnie realizowany na szeroką
skalę program „Moje Boisko – Orlik 2012” wymagałby uważnego przyjrzenia
się możliwym efektom.
Obok wątpliwości i szans, jakie niesie ze sobą przekształcenie infrastruktury
piłkarskiej, jedno jest pewne – nie tylko zmieniają się obiekty sportowe, ale
również tradycyjnie rozumiany futbol, gdzie mecze rozgrywane są na trawie,
a najistotniejsza jest rywalizacja i zwycięstwo, a nie ekonomia. Zwycięstwo,
do którego dąży się ciężką pracą na treningach, a nie poprzez poszukiwanie
nowych technologii, które pomogą „zaprojektować” wynik i widowisko, czyniąc
je jeszcze bardziej atrakcyjnym, by maksymalizując zyski, zwiększyć szansę na
wygraną.
Literatura
Baade Robert (1996). Professional Sports As Catalysts for Metropolitan Economic
Development. Journal of Urban Affairs, vol. 18, nr 1, ss. 1-17.
Baade Robert, Matheson Victor (2004). The Quest for the Cup: Assessing the Economic
Impact of the World Cup. Regional Studies, vol. 38, nr 4, ss. 343-354.
Bates Bryson, Kundzewicz Zbigniew W., Wu Shaohong, Palutikof Jean (red.) (2008).
Climate Change and Water. Technical Paper of the Intergovernmental Panel on
Climate Change. Genewa: IPCC Secretariat.
Bourdieu Pierre, Dauncey Hugh, Hare Geoff (1998). The state, economics and sport.
Sport in Society; vol. 1, nr 2, ss. 15-21.
Choryński Adam, Konieczny Roman, Matczak Piotr (2008). Z małej chmury duży deszcz,
czyli gminy wobec ekstremów pogodowych. Przegląd Komunalny, nr 11(206),
ss. 111-116.
Department of Sport and Recreation (2006). Strategic directions for Western Australian
sport and recreation industry (2006-2010). Perth, Western Australia: Government
of Western Australia.
FIFA. Turf Roots – Football Quality Concept Magazine 02. http://www.fifa.com/mm/document/afdeveloping/pitchequip/turfrootsmagazine_02_37450.pdf [1.08.2009].
206
Adam Choryński
P i o t r M atc z a k
Gratton Chris, Shibli Simon, Coleman Richard (2005). Sport and Economic Regeneration in Cities. Urban Studies, vol. 42, nr 5-6, ss. 985-999.
GUS (2009). Uczestnictwo Polaków w sporcie i rekreacji ruchowej w 2008 r. Warszawa:
GUS.
Heinemann Klaus (1989). Wprowadzenie do socjologii sportu. Warszawa: COMSNP.
IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change) (2007). Climate Change 2007: The
Physical Science Basis; Contribution of Working Group I to the Fourth Assessment
Report of the Intergovernmental Panel on Climate Change. Cambridge, UK – New
York: Cambridge University Press.
Jones Calvin (2001). A level playing field? Sports stadium infrastructure and urban
development in the United Kingdom. Environment and Planning A, nr 33(5),
ss. 845-861.
Kay Joyce, Vamplew Wray (2006). Under the Weather: Combating the Climate in British
Sport. Sport in Society, vol. 9, nr 1, ss. 94-107.
Krawczyk Zbigniew (2002). Sport. W: Encyklopedia socjologii, t. 4. Warszawa: Oficyna
Naukowa.
Krawczyk Zbigniew (2000). Sport w zmieniającym się społeczeństwie. Warszawa:
AWF.
Krawczyk Zbigniew (1997). Sport. W: Zbigniew Krawczyk (red.), Kultura fizyczna, sport.
Warszawa: Instytut Kultury.
Kundzewicz Zbigniew W., Kowalczak Piotr (2008). Zmiany klimatu i ich skutki. Poznań:
Wydawnictwo Kurpisz S.A.
McEvoy Darryn, Lonsdale Kate, Matczak Piotr (2008). Adaptation and mainstreaming
of EU climate change policy. CEPS policy briefing note for the European Commission, Brussels.
Ritchie Brent W., Adair Daryl (red.) (2004). Sport Tourism: Interrelationships, Impacts
and Issues. Clevedon: Channel View Publications.
Sasidharan Vinod, Yarnal Careen, Yarnal Brent, Godbey Geoffrey (2001). Climate
Change: What Does It Mean For Parks And Recreation Management? Parks &
Recreation, March, ss. 54-60.
Scott Daniel, Jones Brenda (2005). Climate Change & Banff National Park: Implications
for Tourism and Recreation. Report prepared for the Town of Banff. Waterloo, ON:
University of Waterloo.
Smith Keith (1990). Tourism and climate change. Land Use Policy, nr 7, ss. 176-180.
Stern Nicholas (2007). Stern Review on the Economics of Climate Change. Cambridge:
Cambridge University Press.
Tan Jianguo (2008). Commentary: People’s vulnerability to heat waves. International
Journal of Epidemiology, nr 37, ss. 318-320.
Welsch Wolfgang (2005). Estetyka poza estetyką, tłum. K. Guczalska. Kraków: Universitas.
Artur Grabowski
Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach
Katedra Ekonomii
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach
przemian społeczno-gospodarczych Niemiec
Musimy zrobić wszystko, by osiągnąć to, czego sami po sobie długo się
nie spodziewaliśmy: tworzyć naród i demokrację, mieć ojczyznę i otworzyć się
na świat, traktować ojczyznę i Europę jako wartość, nierozerwalnie ze sobą
związane. Bierzmy przykład z piłki nożnej: piłka musi trafić do bramki!
Vogel, 2007, s. 61.
Wprowadzenie
Rozwój Niemiec Zachodnich po II wojnie światowej był uzależniony od przyjęcia
i realizacji modelu społecznej gospodarki rynkowej. „Ten typ kapitalizmu nazywany jest kapitalizmem alpejskim albo nadreńskim. Jego główną ideą jest dążenie do
połączenia w spójną całość konkurencyjności rynkowej, solidarności społecznej
i wolności demokratycznych [Morawski, 2001, s. 334]. Jednym z elementów
powojennej odbudowy Niemiec było przywrócenie do łask sportu, który po latach wykorzystywania propagandowego przez nazistów stał się naturalną formą
spędzania czasu wolnego. Natomiast społeczna gospodarka rynkowa postawiła
sobie za cel uporządkowane współżycie obywateli, mogących w sposób wolny
i nieskrępowany (oczywiście w majestacie prawa) dążyć do realizacji swoich
życiowych zamierzeń i planów [Erhard, M�ller-Armack, 1972, s. 171].. Zapotrzebowanie społeczeństwa niemieckiego na zorganizowane rozgrywki piłki nożnej
i euforia po zdobyciu tytułu mistrza świata w 1954 r. wpłynęły pozytywnie na
podjęcie decyzji o powołaniu ogólnoniemieckiej ligi (1. Bundesliga). Oprócz tego
208
Artur Grabowski
można zaobserwować rozwijającą się „futbolizację” społeczeństwa niemieckiego, pozostając przy określeniu Christiana Brombergera. W 1963 r. wystartowały
rozgrywki, w których początkowo brało udział 16 zespołów z obszaru ówczesnej
Republiki Federalnej Niemiec. Ten swoisty produkt niemiecki przechodził różne
etapy rozwoju. W początkowym okresie liga była jednolita narodowościowo
(w pierwszym sezonie na 176 zawodników było tylko trzech obcokrajowców: Austriak Willy Huberts, Holender Jakobus Prins i Jugosłowianin Petar Radenković).
Kolejne rozszerzenia Unii Europejskiej o nowe kraje członkowskie, zapotrzebowanie na pracowników z innych państw w sektorze gospodarki zmieniało oblicze
społeczne Niemiec. Dotyczyło to także sportu – liczba obcokrajowców rosła,
a swoje apogeum osiągnęła po wydaniu wyroku przez Trybunał Sprawiedliwości
Unii Europejski w sprawie Bosmana. Komercjalizacja i umiędzynarodowienie
sportu zawodowego, a w szczególności piłki nożnej nie pozostaje bez wpływu
na funkcjonowanie europejskich klubów sportowych.
Sport wyczynowy jest autonomicznym obszarem społecznym usytuowanym
pomiędzy państwem a rynkiem. Wchodzi on w rozmaite interakcje z innymi sektorami społecznymi. Sport na najwyższym poziomu stał się symbolem wartości
i wzorów postępowania powszechnie akceptowanych przez społeczeństwo [Weis,
Gugutzer, 2008, ss. 312-313]. Jednocześnie od 1998 r. klasyczne kluby sportowe
dzięki postanowieniom Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB) mogły dokonywać przekształceń w przedsiębiorstwa rynkowe, stając się częścią sektora usług.
Czynniki ekonomiczne, a także marketingowe zyskują na znaczeniu, zmieniając
dotychczasową hierarchię priorytetów klubów sportowych. Jeszcze w początkach lat 90. XX wieku celem nadrzędnym było oferowanie klientom widowiska
sportowego, np. meczu piłki nożnej.
(…) przecież dzisiaj, jak nigdy przedtem, sport stał się widowiskiem właśnie. Jest
czymś, czego niekoniecznie trzeba doświadczyć, ale co koniecznie trzeba zobaczyć.
Zresztą nie tylko w interesie samego sportu; bez setek tysięcy, a najczęściej milionów
widzów odejdą sponsorzy, bowiem widowisko musi być coraz większe, coraz wspanialsze i w związku z tym wymaga coraz więcej pieniędzy. (…) Przedstawienie zwane sportem jest bowiem także widowiskiem ekonomicznym [Sławek, 2009, s. 29].
Obecnie w epoce globalizacji, aby pozostać konkurencyjnym na rynku, kluby
sportowe są zmuszone w swych strategiach uwzględniać w równym stopniu
cele organizacyjne, sportowe oraz ekonomiczne, a także powiązania między
nimi, stając się przedsiębiorstwami sportowymi1.
Celem artykułu jest próba odpowiedzi na następujące pytania:
Fussballunternehmen – pełna nazwa: przedsiębiorstwo piłki nożnej, w skrócie piłkarskie
przedsiębiorstwo. Określenie przedsiębiorstwo sportowe będzie używane dla kategorii klubów
sportowych uczestniczących we współzawodnictwie w ramach jednej dyscypliny – piłki nożnej.
Rywalizacja będzie dotyczyć nie tylko aspektów sportowych, ale także ekonomicznych, przy
jednoczesnym uwzględnieniu uwarunkowań organizacyjnych.
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
209
− W jaki sposób postępował w RFN proces rozwoju gospodarczego zawodowych klubów piłki nożnej?
− Jak zwiększała się rola obcokrajowców w niemieckiej zawodowej lidze
piłki nożnej?
− Jak reagowało społeczeństwo niemieckie na zmiany narodowościowe
w zawodowej lidze piłki nożnej?
1. Bundesliga – obszar społeczny
Rozwój niemieckiej piłki noznej odbywa się na dwóch poziomach: zmian społeczno-gospodarczych i ich przyczynach [Morawski, 2001, s. 98].
Wraz z rozwojem industrializacji i urbanizacji społeczeństwa współczesne stają się społeczeństwami profesjonalnymi, masowymi, mobilnymi i stosunki pokrewieństwa tracą w nich na
znaczeniu (…) Jednostki wchodzą w różnego rodzaju stosunki umowne, stają się członkami
i działają w ramach różnego rodzaju grup formalnych, a więc grup typu Gesellschaft, które
dominują w strukturze społeczeństwa. Grupy typu Gesellschaft bowiem opierają się na stosunkach (więzi) umownych, a więc różnego rodzaju porozumieniach między jednostkami dla
realizacji określonych celów. Są nimi wszelkie związki, stowarzyszenia, spółki, towarzystwa
handlowe, przedsiębiorstwa itd. (…) Rozwój społeczny toczy się wedle dychotomii: od dominacji grup wspólnotowych do dominacji grup umownych, kontraktowych [Turowski, 1994, s. 83].
Społeczeństwo ponowoczesne (zwane też postindustrialnym) charakteryzują zjawiska, które można również zaobserwować w niemieckiej lidze.
Należą do nich: konsumpcja (ludzie ponowocześni są przede wszystkim konsumentami, również widowiska sportowego), obieg informacji i stały dostęp
do niej (nowe kanały informacji wykorzystywane przez kluby w kontaktach ze
swoimi odbiorcami, np. własne strony internetowe i stacje telewizyjne), ale
także wzrastająca rola mediów (np. poprzez obecność mediów tradycyjnych
i elektronicznych w informowaniu o wydarzeniach piłkarskich) i pluralizm
kultur (szczególnie widoczny po zjednoczeniu Niemiec, gdy Bundesliga stała
się za sprawą zwiększającej się otwartości na świat po prostu multikulturalna)
[Szacki, 2003, ss. 916-917].
Sport, jak wiadomo, jest ważnym elementem kultury masowej. Podobnie jak ona
podlega pewnym charakterystycznym procesom, wypływającym głównie z podporządkowania kultury mechanizmom rynkowym, tj. komercjalizacji, racjonalizacji, profesjonalizacji, biurokratyzacji, ikonizacji itp. [Kosiewicz, 2006, ss. 174-175].
Warto odwołać się do wypowiedzi przedstawiciela spółki zarządzającej ligą
(DFL) Toma Bendera: „Piłka nożna i Bundesliga są społecznie zakotwiczone jak
żadna inna instytucja w Niemczech. (…) Najważniejszą wartością Bundesligi jest
to, iż zjednoczyła różne grupy społeczne. W ostatnich latach Bundesliga stała
się atrakcją dla całych rodzin” [Kentsch, 2008, s. 26]. Jakie są tego powody?
210
Artur Grabowski
Analizę tego fenomenu należy rozpocząć od roli infrastruktury sportowej.
Zygmunt Bauman używa stwierdzenia „obywatele zgromadzeni w publicznych przestrzeniach polis”. Do tej kategorii należą stadiony piłkarskie, które
stanowią ważną część krajobrazu miejskiego współczesnych Niemiec. Przychodzący na nie mieszkańcy wypełniają wskazany obszar, nadając mu znaczenie,
a korzystając z tego, iż stadiony te są wielofunkcyjne, dokonują dodatkowego
wyboru, będąc przede wszystkim konsumentami określonych dóbr. Niemieckie
przedsiębiorstwa sportowe traktują ich jak klientów, o których należy zabiegać
i troszczyć się o ich zadowolenie – konkurencja w postaci galerii handlowych,
kin, teatrów jest znacząca. Stąd zabiegi menedżerów klubów, aby dać odbiorcom to, czego oczekują i pragną. Dlatego też dążenie do połączenia w jednym
obiekcie sportowym kilku funkcji – sportowej, rozrywkowej, kulturalnej – stawia
nowe zadania przed projektantami.
Jacques Herzog i Pierre de Meuron, architekci oddanego do użytku w 2005 r.
obiektu Allianz Arena w Monachium2, oprócz projektu budowli spełniającej
wymogi komercyjne (w skład kompleksu wchodzi m.in. galeria handlowa,
restauracje, klub prasowy, sale konferencyjne i seminaryjne) stworzyli jednocześnie „sportową operę”. Stadion ten jest wyposażony w lożę i foyer [Raschke,
2006, ss. 71-84]. „Jedynym zjawiskiem zbliżonym znaczeniem do obrzędu jest
uczestnictwo – w roli widza – w zawodach sportowych; tu przynajmniej ma
do czynienia z podstawowym problemem ludzkiej egzystencji: walką między
ludźmi i zastępczym doświadczeniem zwycięstwa i porażki” (Fromm, 1996,
s. 152]. Obecna tam publiczność obserwuje ze swoich miejsc, jak na scenie
(boisku) aktorzy rozgrywają spektakl (mecz), składający się właściwie z dwóch
aktów (dwie części spotkania) oraz antraktu (15-minutowa przerwa w grze).
Potwierdzeniem tego są słowa Stanisława Ossowskiego:
Widowisko teatralne nieraz daje widzom wzruszenia zupełnie analogiczne do tych, jakich
doznają na meczu sportowym, jeżeli tylko dość silnie przejmują się sportem albo losem
współzawodników. (…) To, co przeżywa przeciętny widz na tego rodzaju widowiskach,
zbliża się do wrażeń, jakie daje pewien rodzaj sztuk teatralnych, nie tylko ze względu na
dominującą emocję, ale także ze względu na postawę widowiskową (przychodzi się po
to, aby oglądać) i ze względu na różne okoliczności uboczne [Ossowski, 2004, ss. 67-68].
Mecz piłkarski stał się jednocześnie wydarzeniem, w trakcie którego wyznaje się wiarę i uprawia kult [Gebauer, 2006, s. 133]. Na dodatek gdy „trenerzy
jak alchemicy przygotują kulturową miksturę ze swojej kadry zawodników, to
wówczas często powstają z tego wspaniałe spektakle” [Foer, 2006, s. 13]. Kibice
niemieccy, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, przybycie na mecze uzasadniają
dość często chęcią zobaczenia gry konkretnych zawodników. Zwykle wśród
Wykorzystujący obiekt klub FC Bayern posiadał drugą co do wielkości średnią widzów
w sezonie 2007/2008 na meczach niemieckiej Bundesligi (69 tys.). Natomiast rocznie obiekt
zwiedza 315 tys. osób, co daje mu dodatkowe dochody nawet do 3,15 mln euro.
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
211
nazwisk graczy pada co najmniej jedno należące do obcokrajowca. Tę grupę
kwalifikuje się jako star-struck spectators (admiratorzy gwiazd)3. Zasadniczymi czynnikami motywującymi do wzięcia udziału w meczu piłki nożnej przez
sportowego konsumenta są:
a) radość z możliwości obserwacji specyficznych dla piłki nożnej sytuacji,
b) ciekawość związana z końcowym wynikiem meczu,
c) szukanie przygód, napięcia i dramaturgii,
d) przeżycie atmosfery meczu piłkarskiego,
e) aktywne uczestnictwo w tworzeniu atmosfery na stadionie wspierającej
własny klub [Zeltinger, 2004, s. 63].
Główną rolę odgrywają aktorzy tego widowiska, czyli zawodnicy. FC Bayern
Monachium po dokonaniu transferu dwóch międzynarodowych gwiazd (Włoch
Luca Toni – mistrz świata i Francuz Franck Ribery – wicemistrz świata z MŚ 2006
w Niemczech) zwiększył dochody ze sprzedaży koszulek – udział tego duetu
w jego wytworzeniu stanowił 50%.
Kolejnym argumentem są emocje związane z zaskakującymi wynikami. Od
1963 r. w Bundeslidze wystąpiło 50 zespołów, a tytuł mistrza Niemiec uzyskało
11 z nich. Zdarzało się, że beniaminek został mistrzem (1. FC Kaiserslautern
– sezon4 1995/96), a niedawny triumfator rozgrywek powędrował w kolejnym
roku do drugiej ligi (1. FC N�rnberg – sezon 1967/68).
Istotna jest również otwartość na świat, czego dowodem jest internacjonalizacja klubów. Wspomina o tym m.in. Wolfgang Holzhäuser z TSV Bayer 04 Leverkusen [Kentsch, 2008, s. 11]. Właśnie jego klub stał się przykładem pozytywnej
integracji obcokrajowców (szczególnie Brazylijczyków, pierwszy z nich przybył do
klubu już w 1987 r.). Droga z Leverkusen poprzez most nad Renem wiedzie bezpośrednio do sąsiada z Kolonii (Köln). Wśród europejskich klubów z największą
liczbą przedstawicieli różnych nacji występujących w jednym zespole pierwsze
miejsce zajmuje właśnie FC Köln5. Natomiast najwyższy odsetek zawodników
Na stadionach niemieckich zasiadają oczywiście widzowie z pozostałych grup sklasyfikowanych przez AT Kearney: fanatycy sportu, sympatycy sportu, widzowie towarzyscy. Patrząc
na stałą liczbę sprzedawanych karnetów rocznych i zainteresowanie miejscami w sektorach dla
VIP-ów, należy stwierdzić, że właśnie te kategorie publiczności są najliczniej reprezentowane
na niemieckich stadionach. Por. [1].
Sezon w ligach sportowych trwa od 1 lipca danego roku, a kończy się 30 czerwca kolejnego roku.
Trener zespołu, Christoph Daum, jest świadomy stojących przed nim wyzwań w związku
z tą sytuacją: „Po pierwsze musimy najpierw stać się zespołem. Na ten fakt składa się bardzo,
ale to bardzo wiele procesów wewnątrz drużyny, którą tworzą przecież piłkarze o różnych narodowościach i pochodzący z rozmaitych kręgów kulturowych, dlatego też musimy wspólnie
doprowadzić do wytworzenia się wspólnoty. Popieramy i jesteśmy za taką różnorodnością.
Miasto Kolonia znane jest ze swojej otwartości i tolerancji. Jednocześnie jesteśmy świadomi
konieczności stworzenia modelu integracyjnego, pozwalającego na zaopiekowanie się zawodnikami, aby poczuli, że zostali przez nas przyjęci” [Jacob, Novak, 2008, ss. 34-35].
212
Artur Grabowski
z obcym paszportem posiada angielski Arsenal Londyn (91,7%), ale już na szóstym miejscu znajduje się Energie Cottbus (75%), osiemnasty jest wspomniany
FC Köln (68%), dwudziesta pierwsza – Hertha BSC Berlin (66,7%). Niemiecka liga
jest prezentowana w raporcie jako „multiple orientations”, ponieważ występuje
w niej równowaga zawodników pochodzących z czterech regionów świata (Europy Wschodniej i Zachodniej, Afryki oraz Ameryki Łacińskiej). Podobnie jest we
Francji, natomiast w ligach włoskiej i hiszpańskiej większość obcokrajowców pochodzi z Ameryki Łacińskiej. Tymczasem liga angielska zorientowana jest przede
wszystkim na pozyskiwanie graczy z Europy Zachodniej6.
W sezonie 2007/2008 w Bundeslidze wystąpili zawodnicy z 72 krajów. Łączna liczba „piłkarskich gastarbeiterów” wzrosła z 208 (1983) do 1046 (2003).
Najliczniejsza grupa zawodników wywodziła się z następujących państw: Jugosławia (99), Dania (74), Polska (68). W 1990 r. Norweg Jörn Andersen, jako
pierwszy obcokrajowiec, został najskuteczniejszym zawodnikiem Bundesligi.
Od 2001 r. regularnie tytuł ten przypadał piłkarzowi zagranicznemu – wyjątek
stanowił sezon 2005/2006, w którym został nim Miroslav Klose – rodowity
Polak, wówczas już reprezentant Niemiec.
Kolejnym momentem przełomowym w historii Bundesligi był występ klubu
ze wschodniej części Niemiec. 6 kwietnia 2001 r. w meczu ligowym Energie
Cottbus z VfL Wolfsburg w barwach drużyny z byłej NRD wystąpiło jedenastu
obcokrajowców, z takich państw, jak: Benin, Brazylia, Bośnia i Hercegowina,
Chorwacja, Polska, Rumunia, Węgry (trener Eduard Geyer w trakcie spotkania
wprowadził do gry kolejnych trzech zawodników, z których żaden nie posiadał
niemieckiego obywatelstwa). Bez zawodników głównie z Europy Środkowej
i Wschodniej klub ten nie utrzymałby się w lidze, gdyż jego możliwości finansowe wśród 18 zespołów są najskromniejsze (obroty w sezonie 2007/2008
wynosiły zaledwie 25,1 mln euro). Jednocześnie taka polityka kadrowa jest
powszechnie akceptowana. Zawodnicy nie spotykają się w mieście z przejawami jakiejkolwiek dyskryminacji.
Nie można przy tym pomijać pojawiających się zagrożeń, o których pisze
Z. Bauman: „Widmo krąży po planecie – widmo ksenofobii. Stare i nowe, nigdy
do końca nie wygasłe lub świeżo wzniecone plemienne zadry i waśnie, spotkały się, zmieszały i stopiły w jedno z obawami i obsesjami całkiem nowego
chowu: ze strachem o bezpieczeństwo osobiste, wydestylowanym ze starych
i nowych niepewności i chybotliwości płynno-nowoczesnego bytu. Iście piekielna to mieszanka” [Bauman, 2008, s. 13]. Słowa te zachowują aktualność,
gdyż mimo ugruntowania demokracji niemieckiej i sposobu integracji obcokrajowców wciąż konieczne jest organizowanie akcji, które piętnują zachowania
rasistowskie i ksenofobiczne. W konstytucji niemieckiej (art. 3, pkt 3) znajduje
Odsetek obcokrajowców występujących w europejskim futbolu: Anglia 59,1%; Portugalia
53,7%; Belgia 51,9%; RFN 51,7%; Grecja 51,2% [2, ss. 36, 42, 44].
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
213
się zapis o zakazie wszelkich form dyskryminacji. W porządku prawnym DFB
znajdują się odniesienia do tych zagadnień. Za publiczne wypowiedzi zawodników lub oficjeli klubowych odwołujące się do dyskryminacji ze względu na
rasę, kolor skóry, religię czy pochodzenie przepisy przewidują rozmaite kary:
zakazy stadionowe lub karę grzywny (od 12 do 100 tys. euro). W przypadku
podobnych zachowań ze strony widzów na stadionie kary są finansowe (od 18
do 150 tys. euro) lub polegają na rozgrywaniu spotkań na własnym stadionie
bez udziału publiczności. W przypadku zachowań poszczególnych zawodników,
oficjeli bądź widzów, które mają charakter rasistowski lub przeciw godności
ludzkiej, grożą ich klubom następujące kary: pierwsze wykroczenie – odebranie 3 pkt, drugie wykroczenie – 6 pkt ujemnych, przy kolejnym odbierana jest
licencja na grę w lidze zawodowej, co oznacza spadek do III ligi. Jako pierwsza
według tych przepisów została ukarana Hansa Rostock (15 września 2006 r.)
za rasistowskie okrzyki grupy kibiców przeciwko czarnoskóremu zawodnikowi
Schalke 04 Gelsenkirchen (Gerald Asamoah, urodzony w Mampong, Ghana),
który notabene jest reprezentantem Niemiec (43 występy, zadebiutował
w maju 2001 r.). Potrzeba działań zapobiegających tego typu zachowaniom
jest w RFN powszechna. Liga niemiecka uczestniczy w ogólnoeuropejskiej akcji
w ramach sieci FARE (Football Against Racism in Europa). Przez dwie kolejki
ligowe z rzędu zarówno widzowie, jak i piłkarze, trenerzy i sędziowie przed
rozpoczęciem meczu prezentowali kartoniki z napisem: „Pokaż czerwoną
kartkę rasizmowi”. Od 16 do 28 października 2008 r. akcja ta odbyła się na
wszystkich stadionach Bundesligi. DFL, spółka zarządzająca ligą, jest ponadto
sygnatariuszem konwencji przeciw przemocy EPFL (European Association of
Professional Football Leagues).
Działań podejmowanych przez DFB oraz DFL nie można nazwać prewencją,
ale edukacją czy raczej uświadamianiem oczywistej prawdy: bez robotników obcokrajowców nie udałoby się zbudować niemieckiego dobrobytu dla wszystkich.
Droga piłki nożnej wiodła od proletariackiej rozrywki poprzez industrializację
i rozwój miast. Stworzenie nowych możliwości spędzania wolnego czasu przez
mieszkańców wzmacniało potencjał zarówno miasta, jak i regionu. Zwiększała
się jego atrakcyjność jako miejsca do zamieszkania, powodując napływ ludności
zewnętrznej. Bez „gastarbeiterów” liga niemiecka nadal miałaby tylko regionalny
charakter. W niemieckiej Bundeslidze odbijają się procesy społeczno-ekonomiczne, cechujące RFN, których wynikiem są wielonarodowe społeczeństwo i gospodarka silnie zorientowana na eksport. W przypadku ligi ekspansja na zewnątrz
w poszukiwaniu nowych rynków zbytu dla swojego produktu (Bundesliga)
przybiera na sile. Bez sportowych gwiazd z Europy czy z Ameryki Południowej
nie można byłoby stworzyć produktu eksportowego. Bundesliga jest obecnie
jedną z najchętniej odwiedzanych lig piłki nożnej w Europie. Średnia widzów
na meczach w sezonie 2007/2008 wynosiła 38 975, łącznie na stadionach było
214
Artur Grabowski
11 927 mln widzów, którzy są swoistym lustrem „społecznej geografii miasta”
[Schmidt-Lauber, 2008, s. 48]. Struktura społeczna Niemców – 35,1 mln osób,
które interesują się Bundesligą, prezentuje się następująco: 81% zamieszkuje
zachodnią część tego kraju, 68% to mężczyźni, 39% ma ponad 50 lat, a 38%
znajduje się w przedziale wiekowym 30-49 lat, 44% ukończyło szkołę podstawową, 35% osiąga dochód pomiędzy 3 a 5 tys. DM, 62% wyrażało bardzo duże
zainteresowanie piłką nożną [UFA SPORTS, 2000, s. 19].
Posiadanie multikulturowego społeczeństwa i odpowiednie procesy integracyjne przynoszą korzyści piłkarskiej reprezentacji Niemiec. Pierwszym czarnoskórym zawodnikiem był Gerald Asamoha pochodzący z Ghany, a muzułmaninem
Samir Khedira, wystąpiło w niej już kilku zawodników, którzy nie urodzili się
nad Renem, ale w Afryce, Ameryce Południowej (Cacau, Kevin Kuranyi, Paulo
Rink), Bośni Hercegowinie (Marko Marin) czy w Rosji (Andreas Beck). Wszak
„(…) w pojęciu Niemców naród jest wspólnotą określoną przez tzw. elementy
naturalne, nie związane z porządkiem państwowym, takie jak wspólny język,
wspólne pochodzenie i kultura” [Michalski, 1995, ss. 118-119]. Abstrahując
od motywów, jakimi kierowali się w wyborze pojedynczy zawodnicy lub jakie
okoliczności sprawiły, że grają w białej koszulce z czarnym orłem na piersi, jedno
pozostaje pewne – bez tych ludzi całkiem inaczej potoczyłyby się losy futbolu
reprezentacyjnego. Raczej nikt nie wyobraża sobie współczesnej „Nationalelf”
(drużyny narodowej) bez takich zawodników, jak Lukas Podolski, Miroslav Klose
czy Mario Gomez. Proces ten będzie postępować, ale Niemcom wyrósł nowy
konkurent w postaci Turcji, która walczy poza boiskiem o „dusze” zawodników
urodzonych w RFN, lecz mających tureckie korzenie. Tamtejszy związek piłki
nożnej prowadzi monitoring i przekonuje niezdecydowanych piłkarzy do wyboru
czerwonego półksiężyca zamiast czarnego orła. Przedstawiciele DFB podejmują
własne zabiegi dyplomatyczne, mając dodatkowe argumenty w postaci miejsca
urodzenia zawodników i ich dotychczasowych występów w reprezentacjach młodzieżowych Niemiec. Na przeszkodzie stają przepisy UEFA – zawodnik mimo tego
faktu może zmienić decyzję i wybrać grę dla innego państwa. Takie przypadki
mają miejsce i dotyczą głównie Turków. Tymczasem 11 lutego 2009 r. kolejny
Turek – Mesut Özil z klubu Werder Brema zadebiutował w reprezentacji narodowej Niemiec. Osobną grupę w „Nationalelf” stanowią zawodnicy urodzeni
w Polsce. O jednym z nich (Lukasie Podolskim) i jego roli w niemieckiej piłce
piszą nadreńscy autorzy: „On wie, że pozostaje Polakiem, mimo iż z wielką dumą
walczy dla Niemiec. Tutaj żyje, tutaj gra. Tyle!” [Schophaus, Schmidt-Terhorst,
Durry, 2006, s. 69]. Oprócz urodzonego w Gliwicach Podolskiego, stałe miejsce
w kadrze mają pochodzący z Opola Miroslav Klose i z Tczewa Piotr Trochowski.
Do tej sprawy nawiązała także obecna kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas
swojego wystąpienia w trakcie uroczystości jubileuszowych z okazji 60-lecia
społecznej gospodarki rynkowej: „Przeczytam Państwu nazwiska kilku naszych
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
215
bardzo skutecznych obywateli: Mario Gomez, Oliver Neuville, Miroslav Klose,
Kevin Kuranyi, Lukas Podolski. To jest atak niemieckiej reprezentacji podczas
Mistrzostw Europy. Nasi rodacy pokazali, jakie pokłady rezerw wydajności są
w nas i w tych ludziach, mimo że ich korzenie wykraczają poza obszar Niemiec.
Natomiast zwrócił moją uwagę fakt: w obronie jest niewielu lub prawie żadnego migranta. W tych dniach powinno to być wybaczone. Nasza obrona jest
jedyną częścią naszego społeczeństwa, którą możemy sobie wyobrazić, że jest
pozbawiona przepuszczalności” [6].
2. Bundesliga – obszar ekonomiczny
Bundesliga powstała w 1963 r. i jest produktem niemieckim, a jej założenie
odzwierciedlało zasady społecznej gospodarki rynkowej. W sierpniu odbyła
się pierwsza kolejka nowego sezonu, a 16 października tegoż roku Ludwig
Erhard został kanclerzem federalnym. Jak pisze Rainer Franzke, nawet ojciec
niemieckiego „cudu gospodarczego” i profesor ekonomii nie odważył się
przedstawić tak śmiałej prognozy na temat roli, jaką może dla niemieckiej
gospodarki odgrywać w przyszłości zawodowa piłka nożna [Kicker, 2003,
ss. 41-43]. Przy partycypacji bezpośredniej klubów oraz niemieckiej federacji
piłki nożnej i w poszanowaniu porządku prawnego RFN zostały opracowane
szczegółowe zasady licencyjne i przepisy o funkcjonowaniu ligi, a także normy współzawodnictwa. W gospodarce, podobnie jak na boisku, dochodzi do
rywalizacji podmiotów. Obie dziedziny życia społecznego rządzą się wszak
własnymi prawami, a jednocześnie nawzajem się przenikają. W społecznej
gospodarce rynkowej rola państwa ogranicza się do bycia sędzią, który dba
o zachowanie reguł, a interweniuje tylko wówczas, gdy przedsiębiorstwa
sportowe – aktorzy (na boisku lub poza nim) mają jakiekolwiek wątpliwości. Wtedy naturalny autorytet państwa (DFB czy też Federalny Urząd ds.
Karteli) ogranicza się do interpretacji przepisów [Zieschang, 2003, ss. 164-167]. Rywalizacja (Wettbewerb) odbywa się przy zachowaniu reguł gry opartych na prawie rynkowym (marktrechtlichen Spielregeln), które stanowią część
porządku gospodarczego (Wirtschaftsordnung). Współzawodnictwo polega na
konkurencji wolnych podmiotów rynkowych (Marktteilnehmer), czyli przedsiębiorstw piłkarskich (Fussballunternehmen), gdzie na boisku sportowym podczas
meczu dochodzi do porównania zdolności wytwórczej (Leistungsvergleich)
[Erhard, M�ller-Armack, 1972, s. 56].. „Ono [przedsiębiorstwo] najskuteczniej
koordynuje procesy gospodarcze, ponieważ to tu powstają korzyści wynikające
z zespołowego wytwarzania i korzyści skali. Przedsiębiorstwo spełnia wiele
funkcji, w tym także nie zawsze dostrzeganą, niemniej bardzo ważną, funkcję
społeczną” [Zagóra-Jonszta, 1999, s. 100].
216
Artur Grabowski
Dlaczego tak ważne jest zachowanie porządku rynkowego, pokazuje poniższa
sprawa: „Bardzo dobrą ilustrację podobnych praktyk osłabiania konkurencji stanowi przykład skandalu Bundesligi (1971-1973): poprzez uzgadnianie strategii
rynku (gry) pomiędzy przedsiębiorstwami (klubami piłkarskimi) lub aktorami tej
sceny (piłkarzami) proces wypychania z rynku (wyjścia z Ligi) był manipulowany
przez niewydajnych już – w świetle obowiązujących warunków rynkowych – marginalnych oferentów (kluby zagrożone wyjściem z Ligi) kosztem konsumentów
(widzów)” [Thieme, 1995, s. 59]. Przez ponad 45 lat był to jedyny tego typu
przypadek. Kilka etapów rozwoju, przez jakie przeszła Bundesliga, doprowadziło
również do wzmocnienia środków obronnych przed wypaczeniem konkurencji.
Kluby uczyły się powoli, acz konsekwentnie egzystować w zmieniającym się otoczeniu rynkowym. Warunki rozwoju ekonomicznego zawodowej piłki nożnej są
przecież uzależnione od trzech czynników: postępu technologicznego mediów,
transmisji telewizyjnych z meczu, a co za tym idzie – możliwości działania dla
sponsorów i zaspokajania potrzeb kibiców, którzy jednocześnie wymagają od
klubu wysokiej jakości świadczonych usług oraz wydajności sportowej samych
zawodników. Piłka nożna jest produktem. Natomiast klub sportowy funkcjonujący na zasadach przedsiębiorstwa posiada potencjalne rynki docelowe: prawa
autorskie do gadżetów/licencje, sponsoring, transmisje telewizyjne, kibiców.
Szczególnie te pierwsze, czyli produkcja gadżetów, są na etapie wyczerpywania
swoich możliwości nośnych (uzyskiwania zysków). Pozostałe trzy dają możliwości
rozwijania ich w celu podniesienia osiąganych dochodów [7].
Przełomowym okazał się rok 1998 – 24 października DFB zgodził się na
przekształcenie typowych organizacji sportowych w spółki kapitałowe. Od tej
daty mamy do czynienia z konsekwentnym budowaniem struktur organizacyjnych zbliżonych do tych znanych z praktyki gospodarczej. 18 profesjonalnych
klubów sportowych w sezonie 2008/2009 funkcjonowało głównie w formie
spółek akcyjnych i komandytowych. Tym samym kluby oferują już nie tylko
produkt w postaci rozgrywek sportowych, ale przede wszystkim koncentrują się
w swych działaniach na szeroko pojętych usługach komplementarnych wokół
meczu piłki nożnej. Niedawni kibice stali się klientami widowiska sportowego
o charakterze komercyjnym. Globalizacja spowodowała, że Bundeslidze stopniowo przybywało konkurentów. Teraz mówi się o TOP FIVE europejskiego
futbolu klubowego. Należą do tej grupy, oprócz ligi niemieckiej, angielska
Barclays Premier League, włoska Seria A, hiszpańska Primera División, francuska
Ligue 1. Stąd też nie można rozpatrywać Bundesligi bez uwzględnienia otoczenia i konsekwencji z tego wynikających. Struktura dochodów poszczególnych lig
ukazuje przewagi konkurencyjne. Anglicy i Hiszpanie dominują na rynku praw
telewizyjnych, Niemcy w obszarze merchandisingu i sprzedaży karnetów.
Do 1992 r. w niemieckiej lidze zawodowej mogło występować na boisku
maksymalnie dwóch obcokrajowców. Wyrok ETS w sprawie Bosmana wpłynął
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
217
na zmianę tego ograniczenia. W sezonie 1995/1996 w ogólnej liczbie zawodników 19% stanowili obcokrajowcy. Pięć lat później odsetek ten wynosił już 42%,
obecnie 51,7%. Z socjologicznego punktu „budowanie wspólnego domu europejskiego według logiki narodowy – międzynarodowy, nie jest ani realistyczne,
ani oczekiwane, ale wręcz przeciwnie – kontrproduktywne” [Seligmann, Stern,
2003, ss. 262-263]. W historii niemieckiej piłki nożnej podejście do kwestii
obcokrajowców podlegało różnym zmianom. Miało to związek z przyjętymi
przepisami federacji (będącymi synonimem ładu prawnego ustanowionego
przez państwo), które nakładały na kluby ograniczenia w liczbie posiadanych
zawodników niebędących obywatelami niemieckimi. Potwierdzeniem tego kierunku są zapisy z Białej Księgi na temat sportu z listopada 2007 r., gdzie Komisja
Europejska podkreśla: „Sport jest sektorem dynamicznym i wciąż zyskującym na
znaczeniu, który może przyczynić się do realizacji celów lizbońskich, przyspieszenia wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy, a jego wpływ na makroekonomię jest niedoceniany. Może on służyć za narzędzie rozwoju lokalnego
i regionalnego, gospodarczej regeneracji miast lub rozwoju terenów wiejskich”
a ponadto przypomina, iż „(…) członkostwo w klubach sportowych oraz udział
w zawodach są ważnymi czynnikami promowania integracji obywateli innych
krajów ze społeczeństwami krajów, które ich goszczą” [5, ss. 11, 15-16].
Przepisy ligi niemieckiej są dostosowane do tych zaleceń. Pojawiają się
jednak głosy za ograniczeniem napływu obcokrajowców do rodzimej ligi.
„A przecież przypisywanie odpowiedzialności za wszelkie bolączki i kłopoty
kraju imigrantom – obcym, nowo przybyłym, a już szczególnie nowo przybyłym
obcym – staje się dziś powszechnym, planetarnym iście obyczajem” [Kalaga,
2007, s. 18]. Takie argumenty pojawiają się, gdy mówi się o braku możliwości
rozwinięcia rodzimych talentów, ponieważ ligę zdominowali „średniej jakości”
zawodnicy z importu. Nie widać w tych opiniach logiki, gdyż z jednej strony
menedżerowie sprowadzają zawodników dostępnych na rynku po dobrej cenie,
ponieważ mają lepsze podstawy gry i są bardziej pracowici niż (choć nie jest
to regułą) rodzima młodzież piłkarska, która stawia coraz większe wymagania
finansowe. Z drugiej strony indywidualne umiejętności niemieckich młodych
zawodników są niższe od umiejętności rówieśników z zagranicy. Menedżerowie
z klubów dysponujących skromnymi możliwościami budżetowymi sięgają często
po zawodników z Europy Środkowo-Wschodniej (zalicza się do nich np. Energie
Cottbus, którego roczny budżet wynosi tylko 25 mln euro). Stąd też pomysły
ograniczania liczby obcokrajowców mieszczące się w formule medialnej 6+5
(6 rodzimych zawodników + 5 z zagranicy).
Ze strony państwa niemieckiego są prowadzone stałe działania na rzecz
wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego. DFB promuje projekt „Piłka nożna
– wiele kultur, jedna pasja”. Przyznawane są doroczne nagrody za najlepsze
inicjatywy społeczne, w których biorą udział kluby, zawodnicy, trenerzy, organi-
218
Artur Grabowski
zacje pozarządowe oraz gminy. Włączają się w nie oczywiście same kluby wraz
z miastami, w których mają swoje siedziby (np. „Hamburska droga” – projekt
wspólny klubu, władz miasta oraz sponsorów). Najbardziej medialna wydaje
się akcja „Pokaż rasizmowi czerwoną kartkę”, odbywająca się na stadionach
całej ligi w rocznicę wyzwolenia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau. Polega ona na zaprezentowaniu przed rozpoczęciem meczu
czerwonej kartki przez kibiców, zawodników i sędziów. Klub VfL Bochum jest
uczestnikiem akcji popierającej odpowiedzialność społeczną i przeciwstawiającej się dyskryminacji. „Arminis – International” to inicjatywa zagranicznych
zawodników DSC Arminia Bielefeld, którzy w szkołach miejskich przybliżają
dzieciom i młodzieży kulturę i obyczaje swoich ojczyzn. Warto podkreślić, że
wśród miast niemieckich mających najwyższy odsetek obcokrajowców znajduje się aż sześć (Berlin, Frankfurt, Hamburg, Kolonia, Monachium, Stuttgart),
w których kluby Bundesligi mają swoje siedziby.
W warunkach rynkowych można mówić o dwóch strategiach zarządzania
klubem sportowym7 – intensywnej i ekstensywnej. Poszczególne kluby niemieckie w swoich działaniach stosują obie strategie. Jako przykład praktycznego
zastosowania pierwszej strategii należy wymienić FC Bayern Monachium AG,
natomiast drugiej – Borussię Dortmund GmbH & KGaA. Oba przedsiębiorstwa
są pionierami na rynku niemieckim. FC Bayern funkcjonuje jako spółka akcyjna z obrotem rocznym 286,8 mln euro i zyskiem 2,1 mln euro (dane za sezon
2007/2008 na podstawie bilansu spółki), natomiast Borussia to pierwszy (i na
razie jedyny) notowany na giełdzie klub z RFN. FC Bayern Monachium AG,
którego naczelną zasadą jest bycie zawsze wśród najlepszych, w rankingu na
najbardziej wartościowy klub na świecie przeprowadzony w kwietniu 2008 r.
przez amerykański Forbes zajął 5. miejsce (wycena wyniosła 590 mln euro).
W rankingu 20 najbogatszych klubów Europy według Deloitte Sports Business
Group 2009, klub ten znalazł się na 4. miejscu (awans z 7.) i regularnie jest
w europejskiej elicie finansowej. Całościowe obroty 18 klubów Bundesligi za
sezon 2006/2007 wyniosły 1,457 mld euro. Struktura dochodów przedstawia
się następująco: prawa medialne (480,045 mln euro), reklamy (357,22 mln
euro), organizacja meczów (309,75 mln euro), pozostałe (166,652 mln euro),
transfery (77,463 mln euro), merchandising (65,654 mln euro); stworzono
25 361 miejsc pracy. W lidze strategicznymi sponsorami są cztery globalne
„Zarządzanie klubem sportowym będziemy rozumieli jako pozyskiwanie, alokację i odstępowanie zasobów poprzez realizację wzajemnie zależnych procesów, w tym: transferowanie i edukowanie graczy, kierowanie zespołami zadaniowymi (graczy, trenerów, ekspertów),
promowanie i dystrybucję widowiska, i znaku firmowego klubu. W celu zwiększenia lub stabilizowania wartości produktu klub sportowy stosuje wybrane strategie. Procesowe podejście
do zarządzania klubem pozwala: ocenić stosowane procesy uzyskiwania wartości dodanej
i wyeliminować działania, które pochłaniają czas, energię i środki finansowe, lecz nie tworzą
wartości dodanej” [Panfil, 2004, s. 233].
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
219
przedsiębiorstwa: Gazprom (Schalke 04 Gelsenkirchen), Citibank (Werder Bremen), Volkswagen (VfL Wolfsburg), Emirates (Hamburger SV). Łącznie z tego
tytułu do kas 18 klubów wpłynęło prawie 103 mln euro (sezon 2008/2009).
Warto podkreślić, że europejskim klubem z najbardziej lukratywnym kontraktem jest niemiecki FC Bayern, który posiada umowę sponsorską z Deutsche
Telekom AG o wartości 20 mln euro (na sezon).
Podsumowanie
Rozwój zawodowych lig piłki nożnej w RFN stanowi odzwierciedlenie przemian,
jakie przechodzi tamtejsze społeczeństwo. Przywiązanie do tradycji (model
społecznej gospodarki rynkowej) przy jednoczesnej stopniowej otwartości na
zmiany składaja się na obraz współczesnych Niemiec. „Napływ obcych wpływał
na myślenie i postawy Niemców. Doświadczenia bez mała 40 lat pokazują, że
cudzoziemcy nie stanowią w Niemczech społecznego problemu. RFN zapewniała
takie mechanizmy ich funkcjonowania, które wpływają korzystnie na stabilizację
tych ludzi. Dowodem na to jest chociażby wspomniany fakt, że większość obcokrajowców pragnie stać się pełnoprawnymi obywatelami” [Liszka, 1997, s. 140].
Budowa społeczeństwa demokratycznego opartego na wolności i tolerancji
ułatwiła integrację imigrantów z rodzimą ludnością. Od 1963 r. obcokrajowcy
uczestniczyli, jako zawodnicy i trenerzy, w kształtowaniu oblicza sportowego
niemieckiej ligi, ich wkład jest tutaj nie do przecenienia. Edukacja poprzez sport
i pozytywne oddziaływanie na ograniczenie postaw rasistowskich i przejawów
wrogości wobec obcokrajowców przynosi widoczne efekty.
Charakterystycznym zjawiskiem dla ligi niemieckiej jest wielokulturowość – zarówno w odniesieniu do zawodników, trenerów, jak i samej publiczności. Rozgrywki
są popularne w społeczeństwie, dla którego Bundesliga stanowi produkt „made in
Germany”, z którego są po prostu dumni. Przekaz medialny z meczów piłki nożnej
dociera do prawie wszystkich zakątków Ziemi. Kluby cechuje rozwinięte poczucie
społecznej odpowiedzialności biznesu, co udowadniają swoim zaangażowaniem
w projekty prointegracyjne na rzecz swoich społeczności lokalnych.
Dopełnieniem rywalizacji sportowej staje się konkurencja ekonomiczna,
która w globalnej rzeczywistości zyskuje od ponad 10 lat na znaczeniu.
Literatura
Bauman Zygmunt (2008). Zindywidualizowane społeczeństwo, tłum. O. i W. Kubińscy.
Gdańsk: GWP.
Die Bundesregierung (2008) (red.). Nationaler Integrationsplan. Erster Fortschritsbericht. Berlin: Presse und Informationsamt der Bundesregierung.
220
Artur Grabowski
Erhard Ludwig, M�ller-Armack Alfred (1972). Soziale Marktwirtschaft. Ordnung der
Zukunft. Manifest’72. Frankfurt am Main – Berlin – Wien: Verlag Ullstein GmbH.
Foer Franklin (2006). Wie man mit Fussball die Welt erklärt. M�nchen: Wilhelm Heyne
Verlag.
Fromm Erich (1996). Zdrowe społeczeństwo, tłum. A. Tamalska-Dulęba. Warszawa:
Państwowy Instytut Wydawniczy.
Gebauer Gunter (2006). Poetik des Fussballs. Frankfurt – New York: Campus Verlag.
Hammann Peter, Schmidt Lars, Welling Michael (2004) (red.). Ökonomie des Fussballs.
Grundlegungen aus volks- und betriebswirtschaftlicher Perspektive. Wiesbaden:
Deutscher Universitäts Verlag/Gabler Edition Wissenschaft.
Hanss Karla (2006). Elf Freunde sollt ihr sein. Die Integration aus dem Ausland stammender Spieler im deutschen Profifussball. Frankfurt am Main/London: IKO Verlag
f�r Interkulturelle Kommunikation.
Jacob Alex, Novak Michael (2008). Ohne Visionen wäre ich hier fehl am Platz – 90
Minuten mit Christoph Daum. Bundesliga Magazin, nr 12.
Kalaga Wojciech (2007) (red.). Dylematy wielokulturowości. Kraków: Universitas.
Kentsch Roland (2008) (red.). Nicht nur Tore zählen. Fussballvereine und soziale Verantwortung. Göttingen: Verlag Die Werkstatt.
Kicker Sportmagazin Sonderheft: 40 Jahre Bundesliga (2003). Geschichten, Interviews
und Anekdoten. N�rnberg: Olympia-Verlag GmbH.
Kosiewicz Jerzy (2006). Sport. Kultura. Społeczeństwo. Księga pamiątkowa w 75-lecie
urodzin Profesora Zbigniewa Krawczyka. Warszawa: Wyższa Szkoła Ekonomiczna.
Liszka Joachim (1997). Niemcy – świadomość polityczna społeczeństwa. Katowice:
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Michalski Krzysztof (1995). Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo.
Kraków: Znak.
Morawski Witold (2001). Socjologia ekonomiczna. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN.
Mrazek Karlheinz (2003). 40 Jahre Fussball – Bundesliga. Tore, Dramen und Skandale.
M�nchen: Copress Verlag.
M�nz Rainer, Seifert Wolfgang, Ulrich Ralf (1999). Zuwanderung nach Deutschland.
Strukturen, Wirkungen, Perspektiven. Frankfurt – New York: Campus Verlag.
Ossowski Stanisław (2004). Wybór pism estetycznych. Kraków: Universitas.
Panfil Ryszard (2004). Zarządzanie produktem klubu sportowego
ortowego. Warszawa: Wyższa
Szkoła – Edukacja w Sporcie.
Raschke Rudi (2006). Stadion. M�nchen: Collection Rolf Heyne GmbH & Co.KG.
Schilhaneck Michael (2006). Vom Fussballverein zum Fussballunternehmen. Medialisierung, Kommerzialisierung, Professionalisierung. Berlin: LIT Verlag.
Schmidt-Lauber Brigitta (2008) (Hg.). FC St.Pauli. Zur Ethnographie eines Vereins.
M�nster: LIT Verlag.
Schophaus Michael, Schmidt-Terhorst Jörg, Durry Ralph (2006). Ich mach das Ding
rein und fertig! Warum der deutsche Fussball Lukas Podolski braucht. M�nchen:
Wilhelm Heyne Verlag.
Seligmann Elisabeth, Stern Susan (2003) (red.). Europa leidenschaftliche gesucht.
M�nchen – Z�rich: Alfred Herrhausen Gesellschaft f�r internationalen Dialog,
Piper Verlag.
Sławek Tadeusz (2009). Duch lekkości. Tygodnik Powszechny, nr 32, s. 29.
Szacki Jerzy (2003). Historia myśli socjologicznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN.
Zawodowe kluby piłki nożnej w warunkach przemian...
221
Sprenger Reinhard K. (2008). Gut aufgestellt. Fussballstrategien für Manger. Frankfurt
am Main – New York: Campus Verlag.
Thieme Jörg (1995). Społeczna gospodarka rynkowa, tłum. M. Trojan. Warszawa: C.H.
Beck.
Turowski Jan (1994). Socjologia.
ogia. Wielkie struktury społeczne.
społeczne Lublin: Towarzystwo
Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
UFA SPORTS (2000). UFA Fussball Studie. Hamburg: UFA SPORTS GmbH.
Vogel Bernhard (2007). Polacy i Niemcy – sąsiedzi, partnerzy, przyjaciele. Wspólne
wartości podstawą partnerstwa, tłum. H. Dmochowska, M. Kurkowska, P. Żwak.
Warszawa: Konrad Adenauer Stiftung.
Weis Kurt, Gugutzer Robert (2008) (red.). Handbuch Sportsoziologie. Schorndorf:
Hofmann Verlag.
Zagóra-Jonszta Urszula (1999). Ordoliberalizm a społeczna gospodarka rynkowa
Niemiec: możliwości jej realizacji w Polsce. Katowice: Wydawnictwo Akademii
Ekonomicznej.
Zeltinger Julian (2004). Customer Relationship Management in Fussballunternehmen.
Erfolgreiche Kundenbeziehungen gestalten. Berlin: Erich Schmidt Verlag.
Zieschang Tamara (2003). Das Staatsbild Franz Böhms. Stuttgart: Lucius & Lucius.
Źródła internetowe
[1] AT Kerney. http://www.atkearney.com/shared_res/pdf/NewSports
atkearney.com/shared_res/pdf/NewSports Consumers.
pdf [10.01.2009].
[2] Besson Roger, Poli Raffaele, Ravenel Loïc (2008). Demographic study of footballers
in Europe. http://cerso.univfcomte.fr/footplayerobservatory/ ENG/Export/export
_pdf. aspx? publc=PFPO_Demographic_Study.pdf [12.01.2009].
[3] Deloitte (2009). Lost in translation. Football Money League. http://www.deloitte.
com/dtt/cda/doc/content/Deloitte_FML_0708.pdf [14.02.2009].
[4] Deutsche Fussball Liga (2008). Bundesliga Report. http:// www.bundesliga.de
[11.01.2009].
[5] Komisja Wspólnot Europejskich (2007). 391 wersja ostateczna, Biała Księga na
temat sportu. www.eurlex.europa.eu/smartapi/cgi/sga_doc?smartapi!celexplu
s!prod!DocNumber &lg=de&type_doc=COMfinal&an_doc=2007&nu_doc=391
[10.01.2009]..
[6] Merkel Angela. Rede von Bundeskanzlerin Merkel auf der Festveranstaltung
„60 Jahre Soziale Marktwirtschaft“ 12.06.2008. http://www.bundeskanzlerin.de
/nn_5296 /Content/ DE/Rede/ 2008/06/2008-06-12-rede-merkel-60-jahre-sozialemarktwirtschaft.html [10.01.2009]..
[7] Schumann Franz (2005). Professionalisierungstendenzen im deutschen Fussball
aus Sportökonomischer Perspektive. Heidelberg: Institut f�r Sportwissenschaft
der Ruprecht-Karls-Universität. http://archiv.ub.uni-heidelberg.de/ volltextserver/
volltexte/ 2005/ 5497/pdf/ Dissertation.pdf [11.01.2009]..
C z ę ś ć IV
Kibice i kibicowanie
Tomasz Sahaj
Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu
Zakład Filozofii i Socjologii
Melanż piłki nożnej i polityki
Studium przypadków pseudokibicowania
Obiad w pracy i msza niedzielna, zakupy w markecie
i złożenie wieńca pod pomnikiem, mecz piłkarski i koncert symfoniczny
to w przyjętym tu znaczeniu równorzędne elementy życia codziennego.
Piotr Sztompka
Krakowska filozof sportu Maria Zowisło trafnie zauważa, że sport powoli przestaje być „kopciuszkiem” [Zowisło, 2007, s. 27, za: Gumbrecht, 2003, s. 123]
współczesnych nauk humanistycznych, „brzydkim kaczątkiem” nauk społecznych. „Sport, traktowany bardzo długo jako »akademicki kopciuszek«, przyciąga coraz bardziej uwagę akademików – filozofów, socjologów, psychologów,
kulturoznawców, etnologów – stając się przedmiotem wielu teoretycznych
opracowań i debat. W tych dyskusjach rozpatrywany jest on nie tylko jako
jeden z fenomenów współczesnej kultury masowej, ale także jako żywotny
i uniwersalny etos o prastarym przecież rodowodzie, niemarginalny komponent
kultury, jedna ze spektakularnych enklaw społecznych zachowań człowieka”
[Zowisło, 2007, s. 27]. Z tematyki nieco pogardzanej, „gazetowej” i przeważnie
z lekką nutką ironii dyskretnie omijanej przez „poważnych” badaczy, sport
tryumfalnie wchodzi w obszar zainteresowania filozofów, psychologów społecznych i socjologów. Wypełniana jest tym samym pewna luka, gdyż sportem
dotąd zajmowali się przeważnie (z obowiązku) nieliczni przedstawiciele nauk
społecznych pracujący na AWF-ach, a i to nie zawsze. W efekcie artykuły i książki
z zakresu szeroko rozumianej filozofii czy socjologii kultury fizycznej i sportu
stanowiły nikły procent tego, co jest opracowywane na uniwersytetach.
226
To m a s z S a h a j
Ta sytuacja ulega jednak radykalnej zmianie i dzieje się to niemal na naszych
oczach. Dzisiejsza rzeczywistość społeczna, na którą składają się również wydarzenia o charakterze sportowym, domaga się uważnej refleksji oraz pogłębionych
analiz filozoficznych i socjologicznych. Celnie rzecz ujął Hans Ulrich Gumbrecht:
„Wszyscy bowiem czytaliśmy i słyszeliśmy powtarzane w nieskończoność opinie,
że sport albo jest godzien pogardy (wentyl dla skrywanych agresji, kompensowanie nieprzetrawionych frustracji, katalizator nacjonalizmu itd.), albo że jest czymś
wspaniałym (ponieważ jest korzystny dla zdrowia, kształtuje charaktery, sprzyja
zawieraniu przyjaźni itd.). Jeżeli jednak jesteśmy rzeczywiście zainteresowani
odpowiedzią na pytanie o atrakcyjność sportu, to stwierdzamy bardzo szybko,
że wszystkie te poręczne »rozwiązania« faktycznie rozmijają się z samą rzeczą
(mówiąc dokładnie: nieznaną rzeczą), która czyni sport zjawiskiem tak fascynującym nawet dla tych, co ani sami aktywnie go nie uprawiają, ani nie gorączkują się
w nadziei na zwycięstwo określonego zawodnika czy jakiegoś zespołu. Właśnie
to pytanie o fascynację sportem, które łączy uczestnictwo i utożsamienie, aktywny sportowy wysiłek i kontemplację, jest szerokim, złożonym i, jak twierdzę,
nierozwiązanym problemem” [Gumbrecht, 2003, s. 123].
Piotr Sztompka uważa nawet, że w związku z tym mamy dzisiaj do czynienia
z „przełomem paradygmatycznym”, dającym asumpt do powstania „trzeciej socjologii”. Ten historyczny przełom przejawia się poprzez „(…) definiowanie w nowy
sposób przedmiotu socjologii, jej metody i tematyki: formułowanie nowych założeń ontologicznych i metodologicznych, a także nowych obszarów problemowych”
[Sztompka, 2008, s. 18]. Na początku lat 70. XX wieku prekursor socjologii sportu
Zbigniew Krawczyk uznał, że dyscyplina ta stawia dopiero pierwsze kroki badawcze,
znajdując się „w stadium pierwszych doświadczeń” [Krawczyk, Krawczyk, 1971,
s. 223]. „Jednakże refleksja teoretyczna nad wychowaniem fizycznym, sportem
wyczynowym i rekreacją, jako swoistymi faktami społeczno-kulturowymi oraz
istotnymi elementami życia zbiorowego w narastającej cywilizacji industrialnej,
ma stosunkowo bogatą i interesującą tradycję. Sięga swymi początkami ostatnich
dziesięcioleci ubiegłego wieku [tj.XIX – przyp. T. S.] i rozwija się jako integralna
część zracjonalizowanej świadomości społecznej, podejmując skomplikowane
zagadnienia genezy, struktury i funkcji kultury fizycznej w obliczu przemian
społeczno-ustrojowych i narodowych” [Krawczyk, Krawczyk, 1998, s. 441; zob.
również Krawczyk, Krawczyk, 1989]. Niemiecki filozof Hans Lenk poszedł jeszcze
dalej, postulując nie tylko kompatybilność, ale i nierozdzielność filozofii i socjologii
sportu. Uznał on, że „filozofia sportu bez socjologii sportu jest pusta, a socjologia
sportu bez filozofii sportu jest ślepa” [Lenk, 1986, s. 83].
Do kolejnego w swoim rozwoju punktu węzłowego nauki społeczne
(w szczególności socjologia) coraz wyraźniej zmierzają od końca XX wieku.
Piotr Sztompka, używając poręcznej i pojemnej zarazem kategorii „socjologia
codzienności”, zauważa, że nowe spojrzenie pozwoli nam lepiej zrozumieć
Melanż piłki nożnej i polityki...
227
„(…) niezamierzone i nieprzewidziane szersze konsekwencje podejmowanych
działań, niuanse życiowych strategii, subtelności ukrytych reguł, sekrety spontanicznych odruchów, źródła społecznych nastrojów. Taka socjologia uzyskuje od
razu wymiar moralny, bo moralność to przecież właśnie wymóg samokontroli
i samoograniczenia swojej wolności ze względu na powiązanie z innymi, którzy
mają takie samo prawo do wolności i realizowania swojego dobra. Dochodzimy
do wniosku, że pełen potencjał refleksyjności i moralnej inspiracji wykorzystać
może socjologia skupiająca uwagę na życiu codziennym ludzi, na ich społecznej
egzystencji” [Sztompka, 2008, s. 18].
Jeśli o wolności i moralności jest mowa, to znajdujemy się już na gruncie
filozoficznym. Filozof sportu Józef Lipiec konstatuje, że mamy już definitywnie
za sobą epokę sportu dla samych tylko sportowców i niemal defiladowym
krokiem wkraczamy w erę sportu przeznaczonego dla kibiców, widzów, konsumentów widowisk sportowych [Lipiec, 2007, ss. 69-70]. Musimy również liczyć
się z poważnymi konsekwencjami społecznymi tego zjawiska, np. ze wzrostem
znaczenia kibiców sportowych w życiu społeczeństw, zwłaszcza miejskich
oraz coraz częstszymi próbami „negocjowania” pseudokibiców z władzami
klubów, a nawet miast. Świadczy o tym choćby zachowanie pseudofanów piłkarskich (i skinheadów) podczas odchodów 50. rocznicy rewolucji na Węgrzech
w 2006 r. Korzystając z okazji (niepokoje społeczne, zamieszki uliczne), chuligani
w barwach klubowych doprowadzali nie tylko do siłowych konfrontacji z policją
(która uzyskała wówczas zgodę na użycie broni palnej i ostrej amunicji), ale
również szturmowali budynki administracji publicznej, radia i telewizji [Sahaj,
2007a, ss. 292-293]. I bynajmniej nie są to odosobnione, choć na szczęście
nadal jednak stosunkowo rzadkie, przypadki.
Mecz piłkarski nie jest zwyczajnym widowiskiem o charakterze sportowym,
niewinnym mikrowydarzeniem społecznym, jakich wiele. M. Zowisło ujmuje
to tak:
Epoka współczesna, ten „wiek sportu”, charakteryzuje się niesłychaną żywotnością
idei sportu, wydarzenia na stadionie przyciągają z olbrzymią siłą masy widzów w sposób bezpośredni i pośrednio przez ekran telewizora, informacje prasowe. Zwycięzca
i mistrz olimpijski zdają się nadal nosić znamię herosów, są idolami, obiektami podziwu,
czci i zazdrości. Wzór bohatera sportowego oddziałuje potężnie, budząc zarówno szlachetne, jak i destrukcyjne emocje wśród kibiców, a także samych sportowców oddanych pasji rywalizacji. Wydarzenie sportowe rodzi sentymentalne wzruszenia i okrutne
namiętności, zdaje się trącać struny najgłębszych pokładów człowieka, odpowiadać za
irracjonalne, pełne ambiwalencji potrzeby. Żywość reakcji, pathos (gr. namiętność) doświadczenia sportu potwierdzają żywotność nie tyle samego ethosu, co przede wszystkim
m i t y c z n y c h s t r u k t u r i f u n k c j i wydarzenia sportowego [Zowisło, 2001, s. 115].
Gdy w Poznaniu mecz rozgrywa Lech, to wiele prozaicznych zasad współżycia społecznego, funkcjonujących na co dzień w niezakłócony sposób i uchodzących za oczywiste, np. parkowanie w miejscach do tego przeznaczonych
228
To m a s z S a h a j
(a nie na trawnikach) czy przechodzenie na zielonym świetle (a nie na czerwonym) przez przejścia dla pieszych, zostaje spontanicznie zawieszonych. Ta
temporalna zmiana w mniejszym lub większym stopniu musi być siłą rzeczy
zaaprobowana przez mieszkańców. Policjanci starają się nie karać za łamanie
przepisów kibiców gromadnie i radośnie defilujących na przełaj przez ulicę tuż
obok policyjnych posterunków. Kontrolerzy biletów w autobusach i tramwajach przezornie wybierają do pracy inne dzielnice. Zatroskani o siebie i swój
ruchomy dobytek kierowcy starają się jak najszybciej wydostać z kręgu zawirowań. Wszystko wokół stadionu dzieje się tak, jakby w mieście trwał karnawał,
a jurysdykcję nad nim przejęli kibice piłkarscy. Podobne czasowe zawieszenie
reguł, wzięcie prawa w chwilowy nawias, obserwowane jest np. w Zielonej
Górze podczas święta winobrania. Co roku jesienią prezydent w symbolicznym
geście oddaje klucze do bram miasta birbantom, hucznie korzystającym z tej
niebywałej okazji. W tym czasie przedstawiciele prawa są dla świętujących
wyjątkowo łagodni i pobłażliwi.
Jan Grad pisze o „kulturze jarmarcznej” i „ludycznym świętowaniu” w następujących sposób: „(...) dochodzi do swoistego »zderzenia kultur«, tj. intensywnych kontaktów przedstawicieli, nosicieli mniej lub bardziej odmiennych
subkultur lokalnych i zupełnie obcych kultur etnicznych. W warunkach skoncentrowanych styczności subkulturowych i interkulturowych wykształcają się
swoiste kulturowe »kody« werbalne i niewerbalne, umożliwiające efektywną
(...) komunikację między uczestnikami targu. Jest jarmark źródłem wielu zapożyczeń, importów kulturowych, czyli miejscem przejmowania materialnych
elementów innych kultur i subkultur lokalnych oraz zapoznawania się z różnymi »wzorami kultury«” [Grad, 2004, s. 27]. Autor dodaje jednak: „Kultura
jarmarczna była niewątpliwie kulturą popularną społeczeństw przedindustrialnych. Przeciwstawia się ją kulturze oficjalnej, reprezentacyjnej, a konstytuuje
ją podstawowa opozycja wysokie – niskie, konkretyzowana historycznie przez
opozycję dworskie – plebejskie. Współcześnie możemy mówić jedynie o kręgu
kultury jarmarcznej, w którym funkcjonują, częściowo tylko, członkowie różnych
grup społecznych” [tamże, s. 28].
Taki rodzaj „świętowania”, jaki regularnie celebrowany jest przy okazji
meczów piłkarskich, w swoich głównych przejawach najbardziej przypomina
kulturę ludową, jarmarczną. Świadczą o tym choćby wzorowane na ludowych
prześmiewcze przyśpiewki i prowokacyjne nawoływania oraz używane piszczałki, trąbki itp. Szczególnie wiele okazji do karnawałowego nastroju dają rozgrywki ligowe, ale nie brak przecież i innych sposobności w sezonie piłkarskim.
Lech Poznań – niejedyny przecież klub sportowy w Wielkopolsce odnoszący
sukcesy na arenie europejskiej – jest niejako z konieczności wspólnym dobrem
wszystkich poznaniaków. Narzuconym im „obowiązkiem” jest dbałość o szeroko
pojęty „interes” tego klubu, choćby poprzez tolerowanie zakłóceń ulicznych,
Melanż piłki nożnej i polityki...
229
niedogodności wspólnego używania komunikacji miejskiej z hałaśliwymi,
w najłagodniejszym wydaniu, kibicami, którzy podążają na mecz piłkarski
i po drodze manifestują przywiązanie i miłość do „swojego” zespołu. W dniu
meczu, zwłaszcza w okolicach stadionu i na drogach dojazdowych, mamy do
czynienia z „wymuszoną kooperacją”. Mieszkańcy miasta skazani są na „białą
przemoc” („kto nie śpiewa, ten jest z Legii”), kolektywnie wywieraną przez
rozentuzjazmowanych, być może nawet nieświadomych swojej uciążliwości
kibiców. Im bliższa jest godzina rozpoczęcia meczu i im bliżej stadionu, tym
większa koncentracja takich postaw.
Sytuacje takie bardzo rzadko mają miejsce w przypadku koncertów i festiwali muzycznych, a niemal nigdy podczas występów innych zespołów niż
piłkarskie (może poza żużlem). Podobnie jak w Poznaniu jest także w innych
miastach posiadających kluby grające w ramach piłkarskiej ekstraklasy: w Krakowie, Warszawie, Łodzi. Mieszkańcy muszą przyjąć stoicką postawę związaną
z aktywnością kibiców i pseudokibiców – pogodzić się z ich istnieniem tak
jak z innymi nieusuwalnymi koniecznościami: korkami ulicznymi, smogiem,
hałasem miejskim itp. Władze Lecha Poznań od paru lat organizują muzyczno-taneczne megaparty na stadionie. Impreza przeznaczona jest dla tysięcy osób,
przyjeżdżają słynni didżeje z Europy Zachodniej i lansowana jest muzyka techno
tak głośna, że w dzielnicach usytuowanych w promieniu kilku kilometrów nie
ma szansy na spokojny sen. A huczna impreza trwa do rana. Żadne protesty
okolicznych mieszkańców nie były w stanie zmienić tego stanu rzeczy. Przeszło dwa wieki temu Jean-Jacques Rousseau napisał: „Dobrze, jeśli widowiska
przynoszą jakiś pożytek; przede wszystkim jednak mają się podobać i jeśli lud
się bawi, cel został osiągnięty” [Rousseau, 1966, s. 350]. Rzecz w tym, że nie
wszyscy bawią się dziś równie dobrze jak kibice i w tej sytuacji trudno jest
mówić o społeczeństwie w pełni obywatelskim. Zwłaszcza wtedy, gdy podczas
mundiali strefy kibica (fan-zony) usytuowane są w centrach miast, a „zabawa”
trwa kilka tygodni. Jak pokazał przykład Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii, wielu
mieszkańców Wiednia wzięło na czas piłkarskich rozgrywek urlopy i wyjechało
z miasta.
Francuski filozof i semiotyk Roland Barthes traktował wielkie wydarzenia
sportowe jako szczególny rodzaj narracji i epopei tworzącej mitologię [Barthes,
2000, s. 145]. Wojciech Lipoński dodaje: „Każda epopeja, również (…) sportowa,
musi spełniać dwa zasadnicze warunki. Po pierwsze, musi tworzyć odpowiednio
dynamiczny, podatny na mitologizację ciąg wydarzeń. Po drugie, musi stworzyć
bohatera, skupiającego sobą admirację odbiorcy. Walory te sport bezspornie
posiada” [Lipoński, 1973, s. 4].
Według Mariusza Czubaja, mecze piłkarskie są jednym z ważniejszych
rytuałów kultury popularnej, pozwalających na regularne odświeżanie dychotomicznego podziału na „my” i „oni”. Czubaj stwierdza obrazowo: „(…) piłka
230
To m a s z S a h a j
nożna to nie saneczkarstwo dwójkowe mężczyzn. Piłka jest sprawą narodową
i państwową. Jest sportową epopeją, opowiadającą o starciu zbiorowości,
swoich i obcych, Polaków i (…) Niemców” [Czubaj, 2007, s. 196].
W tej sytuacji za „zdradę” w mniemaniu kibiców uchodzić może gra zawodników polskiego pochodzenia w reprezentacji innych krajów (zwłaszcza Niemiec).
Taka okoliczność wystąpiła podczas Euro 2008, poprzedzonym prymitywną
wojną tabloidów. W meczu Polska – Niemcy bramki Polakom strzelili… Polacy.
I nie chodzi tu o gole samobójcze, a jeśli już, to tylko w pewnym sensie. Uczynił
to duet: Mirosław (Miroslav) Klose i Łukasz (Lukas) Podolski. Skuteczność tego
ostatniego – strzelca obu bramek – prasa niemiecka następnego dnia ochrzciła mianem „siły dwóch serc”. Podolski świadom złożoności sytuacji starał się
nie okazywać radości po celnych strzałach – wykonywał tylko swoją piłkarską
robotę. Paradoksalnie jednym z najlepszych graczy w reprezentacji Polski był
świeżo naturalizowany Roger Guereirro, który reprezentował nową ojczyznę
jak należy. Mniej szczęścia miał niemal 100-krotny reprezentant Polski Jacek
Bąk, grający na co dzień w klubie Austria Wiedeń. Podczas meczu w ramach
Pucharu UEFA jesienią 2008 r. przeciwko Lechowi Poznań wdał się w utarczkę
z jednym z ciemnoskórych zawodników Lecha. Nie zostało mu to zapomniane.
Przed meczem rewanżowym w Poznaniu pseudokibice próbowali wymierzyć
mu „sprawiedliwość”. Skutecznie interweniowała jednak ochrona hotelu.
Polscy kibice mieli przed Euro 2008 wielkie oczekiwania, których jednak
polska reprezentacja nie spełniła. Narodowe insygnia i ich miniaturowe symbole
były umieszczane dosłownie wszędzie: w sklepach, pubach, kinach, stacjach
benzynowych. Fani piłkarscy stanowili rodzaj „pospolitego ruszenia”. Nie tylko
masowo wywieszali biało-czerwone flagi w oknach mieszkań i domów, ale także
korzystali z gadżetu skrzętnie posuwanego im przez sprzedawców: przenośnych
flag umieszczanych na szybach samochodów. Wiele tak oflagowanych aut
poruszało się po drogach nawet wtedy, gdy reprezentacja Polski odpadła już
z europejskiego turnieju. Michael Billig, pisząc o kibicach reprezentacji narodowych (którzy są zupełnie inną kategorią widzów niż kibice klubowi), używa
określenia „banalny nacjonalizm”, przejawiający się poprzez „machanie flagą
narodową” [Billig, 2008, ss. 175-232].
Czasem jednak ten nacjonalizm przestaje być banalny, przybiera karykaturalne postaci i staje się pretekstem do rekapitulacji zadawnionych porachunków.
W sierpniu 2008 r. miała miejsce błyskawiczna „wojna polsko-ruska pod flagą
biało-czerwoną” – na szczęście tylko wirtualnie. Scenariusz tych wydarzeń przypominał historię niemal żywcem wziętą ze swarów i waśni opisanych w Panu
Tadeuszu. Przed meczem rewanżowym w ramach Pucharu UEFA pomiędzy
Legią Warszawa i FK Moskwa na popularnym portalu internetowym YouTube
pojawiło się nagranie będące kolażem wielu filmów, głównie wojennych. Lektor
dedykował ten utwór wszystkim tym, którzy stanęli w obronie honoru rosyj-
Melanż piłki nożnej i polityki...
231
skiej ojczyzny. Chodziło o moskiewskich kibiców CSKA, Lokomotiwu i Spartaka,
którzy przed meczem połączyli siły przeciwko Polakom. W filmie było wiele
odniesień do wojen polsko-rosyjskich, wygnania Polaków z Rosji, nawoływań
do „bicia Lachów”. Padały liczne hasła antypolskie. Akurat w tym czasie Rosja
była w stanie wojny z Gruzją – film trafnie oddawał ten klimat. Zwieńczeniem
były fragmenty udanych spotkań reprezentacji Rosji na Euro 2008 i rosyjski
hymn narodowy. Stanowiło to reakcję na zachowania fanów Legii, którzy dwa
tygodnie wcześniej podczas meczu w Warszawie krzyczeli pod adresem piłkarzy
antyrosyjskie hasła i wznosili obraźliwe okrzyki. Władze moskiewskiego klubu
zapowiedziały wówczas złożenie skargi do UEFA.
Artur Schopenhauer zauważa (i traktuje to zarazem jako „mądrość życiową”),
że „najmniej wartościowym rodzajem dumy jest duma narodowa” [Schopenhauer, 2000, s. 91]. Mecze piłki nożnej ewokują stare podziały i konflikty o charakterze
administracyjno-terytorialnym, ekonomicznym, narodowościowym, religijnym,
rasowym itd. Pogłębiają konflikty lokalne i globalne. Emocje związane z przebiegiem meczów są w stanie przytłumić świadomość poważnych strat, na jakie
chuligani narażają swoim zachowaniem klub (a czasem nawet kraj). Kandydat
do literackiej Nagrody Nobla Ryszard Kapuściński opisał narodziny i dramatyczny
przebieg wojny pomiędzy Hondurasem i Salwadorem w 1969 r., wywołanej przez
pseudokibiców piłkarskich i z tego powodu nazywanej „wojną futbolową” [Kapuściński, 2003]. Michael Billig przypomina, że podczas wojny w Zatoce Perskiej
amerykański hymn narodowy, który „(…) szturmem zdobył listy przebojów, został
nagrany podczas piłkarskich finałów. Każdego roku, niezależnie od tego, czy jest
wojna, czy nie, śpiewa się go przed rozgrywką” [Billig, 2008, s. 31].
„O tym, że piłka nożna może wywoływać międzynarodową reakcję łańcuchową, świadczył barażowy mecz w 2005 roku, decydujący o awansie do
finałowego turnieju w 2006 roku między Szwajcarią i Turcją. Po rewanżowym
spotkaniu w Turcji, dramatycznym, wygranym wprawdzie przez gospodarzy,
ale ostatecznie dającym awans do mistrzostw świata Szwajcarom, rozpoczęły
się na boisku i w tunelu prowadzącym do szatni bójki i przepychanki z udziałem piłkarzy, działaczy, ba, nawet tureckiej ochrony. Efektem były interwencje
dyplomatyczne oraz apele, by ostatecznie powstrzymać aspiracje Turcji do Unii
Europejskiej, bo przecież sami Turcy pokazali swoją prawdziwą, nieokrzesaną
twarz. Przy tej okazji wyszły na jaw inne urazy, ot choćby przypomniano, że to
na łamach prasy szwajcarskiej Orhan Pamuk, znakomity pisarz turecki, a od
niedawna noblista, oskarżył swój naród o eksterminację Ormian w czasie
I wojny światowej. (…) Pamukowi za udzielenie takiego wywiadu zagrożono
więzieniem, a w obronie twórcy głos zabrali wybitni pisarze i intelektualiści,
z Salmanem Rushdiem na czele” [Czubaj, 2007, s. 197]. Żyjący na emigracji
Rushdie, na którego fundamentaliści islamscy zaocznie nałożyli karę śmierci,
bywa regularnie na stadionie londyńskiego klubu Tottenham. Kibice Tottenha-
232
To m a s z S a h a j
mu nazywani są przez nienawidzących ich fanów Arsenalu „Żydami”. W akcie
autoironii przekornie sami siebie nazywają „Żydkami” („Yids”). Rushdie zwykle
przyprowadza ze sobą innych znanych pisarzy (np. Mario Vargasa Llosę), których
nieodmiennie zdumiewa atmosfera panująca podczas meczów.
We wrześniu 2008 r. odbył się bezprecedensowy mecz piłkarski pomiędzy
reprezentacjami Armenii i Turcji. Specyfika tego spotkania polegała na tym,
że kraje te od niemal 100 lat uznają się za największych wrogów, a granice
pomiędzy nimi są przeważnie zamknięte. Główną przyczyną jest to, że podczas
I wojny światowej dokonano rzezi na ok. 1-1,5 mln Ormian (słynne zdjęcia, na
których Turcy trzymają w rękach odcięte głowy ofiar). Ormianie od lat bezskutecznie domagają się od władz Turcji oficjalnego uznania tego faktu za zbrodnię
ludobójstwa – jako warunku sine qua non nawiązania poprawnych stosunków
dyplomatycznych. Podobnie bezskuteczne zabiegi czyni Polska w stosunku do
Rosji, która nie przyznaje się do zbrodni w Katyniu i innych miejscach. Przebywający w niejednym punkcie zapalnym świata dziennikarz i reporter wojenny
Wojciech Jagielski informuje: „Na mecz Armenii i Turcji przyjechał do Erewania
turecki prezydent Abdullah Gul. Stał się pierwszym przywódcą Turcji, który złożył
wizytę w kraju uchodzącym za naturalnego i odwiecznego wroga” [Jagielski,
2008, s. 14]. Tureckiego prezydenta nie spotkało ciepłe ani tym bardziej przyjazne przyjęcie: „(…) setki Ormian ustawiły się na drodze z lotniska do śródmieścia
Erewania, by protestować przeciwko wizycie Gula i żądać od Turcji, by przyznała
się do zbrodni ludobójstwa. Na stadionie Hrazdan (…) ormiańscy kibice wygwizdali prezydenta Gula. Gwizdali też, gdy grano turecki hymn. Obawiając się
prowokacji, a nawet zamachu, Guli i Sarkisjan [prezydent Turcji – przyp. T. S.]
oglądali zresztą mecz zza szyby pancernej, a na koronie stadionu rozstawiono
ponoć ormiańskich i tureckich snajperów” [tamże, s. 14].
„Topory wojenne” nigdy nie zostają dostatecznie głęboko zakopane, gdy jakieś kraje toczyły wcześniej ze sobą wojny lub były między nimi innego rodzaju
konflikty zbrojne. W powojennej Europie dochodziło do wielu takich sytuacji,
a wśród nich było militarne spięcie w 1982 r. o Falklandy-Malwiny pomiędzy
Anglią i Argentyną. Konflikt trwał znacznie krócej niż późniejsza bolesna pamięć
o nim obu stron. Wzajemna wrogość przejawiła się pomiędzy kibicami i piłkarzami w trakcie Mistrzostw Świata w Meksyku w 1986 r. Reprezentacje Anglii
i Argentyny były pretendentami do tytułu mistrza. Podczas ich spotkania „(…)
bramki dla drużyny argentyńskiej strzelił Diego Maradona, którego w ojczyźnie
uznano za bohatera narodowego. Zwycięstwo w meczu zostało potraktowane
przez społeczeństwo argentyńskie jako symboliczny rewanż za przegraną wojnę,
zaś Maradonę uznano za człowieka, który przywrócił godność upokorzonemu
krajowi” [Jawłowski, 2007, s. 82]. To, że „boski Diego” uczynił to ręką, nie miało
dla Argentyńczyków żadnego znaczenia. Kilkanaście lat później, podczas Mundialu we Francji w 1998 r., wciąż wyraźne były echa tego konfliktu. Socjolog sportu
Melanż piłki nożnej i polityki...
233
Jerzy Dudała przypomina: „Sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej, gdy na ulicach
miasta pojawiły się ulotki w języku angielskim, w których argentyńska armia
wzywała Wielką Brytanię do oddania Falklandów” [Dudała, 1999, s. 160].
Polacy doskonale pamiętają wojny z Niemcami i aneksję Polski przez Rosjan, o czym kibice i pseudokibice wszystkich tych krajów przypominają sobie
przy każdej okazji i w najróżniejszy, często bardzo pomysłowy sposób. Czesi
również nie zapomnieli Polakom niefortunnej „bratniej interwencji” w 1968 r.
(u boku „wielkiego brata” – ZSRR). Do dziś silnie odczuwana jest ich niechęć
i chłodny dystans. Październikowy mecz Polska – Czechy na Śląskim Stadionie
Narodowym w Chorzowie w 2008 r. przypadł w 40-lecie tamtych wydarzeń.
Doszło do kilku incydentów wywołanych przez naszych południowych sąsiadów. Pomimo wysiłków realizatorów nie dało się tego ukryć w bezpośredniej
transmisji telewizyjnej – interweniowała straż pożarna, służby porządkowe
i policja. Nie wpłynęło to jednak na sam przebieg meczu, wygranego przez
Polaków. Kilka dni później w Bratysławie, zanim jeszcze rozpoczął się mecz Polska – Słowacja, swoje rozgrywki zainaugurowali na trybunach polscy chuligani.
Litwini zapewne na długo zapamiętają to, co ze stadionem Vetry Wilno uczynili
wandale z szalikami Legii Warszawa na szyi podczas meczu w ramach Pucharu
Intertoto w 2007 r. Straty Vetry wyniosły wówczas ok. 21 tys. euro.
Chęć zażegnania „odwiecznych” konfliktów i stosunkowo rzadkie próby
pojednania zwykle nie kończą się sukcesem. Wydaje się, że przepaść animozji
pomiędzy fanami niektórych klubów jest nie do pokonania. Jedynie w wyjątkowych sytuacjach zantagonizowani kibice są w stanie wspierać się np.
w działaniach przeciwko policji lub w ramach kontestacji restrykcyjnych sankcji
nałożonych na którąś z grup przez PZPN. Wówczas gotowi są nie tylko kupić
bilety (a nawet zaprosić do własnego sektora), ale i zapewnić swoim przeciwnikom ochronę. Gdy kilka lat temu fani Legii otrzymali kilkuletni zakaz stadionowy
i oficjalnie zabroniono im zbiorowych wyjazdów na mecze, zadbali o nich fani
Lecha. Są to jednak niecodzienne zachowania, wyjątki potwierdzające regułę.
Modelowym przykładem jest głęboka nienawiść istniejąca w przypadku polskiej
ekstraklasy pomiędzy fanami Lecha Poznań i Legii Warszawa, a w przypadku
ligi szkockiej – protestanckiego Rangers i katolickiego Celtic. Także i tu mamy
niechlubny udział w postaci prowokacji polskiego bramkarza Artura Boruca.
Drażnił on protestanckich kibiców, manifestacyjnie wykonując znak krzyża lub
w papieski sposób błogosławiąc ich. Z tego powodu przez swoich „celtyckich”
fanów nazywany był „Holy Goalie” – „święty bramkarz”.
Wyznanie religijne przeciwników klubowych czy śmierć zawodników danego
zespołu nie są dostateczną barierą chroniącą przed barbarzyństwem chuliganów futbolowych. W lutym 2008 r. przypadła 50. rocznica katastrofy samolotu
z całym zespołem Manchesteru United na pokładzie (zginęło 23 zawodników).
Rocznica niefortunnie wypadła podczas derbów z Manchesterem City. Sym-
234
To m a s z S a h a j
boliczną minutę ciszy zapowiedziano już kilka miesięcy wcześniej. W związku
z obawami, że fani City będą chcieli zakłócić porządek obchodów uczczenia zabitych, władze tego klubu w akcie dobrej woli zapowiedziały dożywotnie zakazy
stadionowe dla tych kibiców, którzy spróbują przerwać uroczystości. Także derby
Barcelony w 2008 r., rozgrywane jesienią pomiędzy Barçą i Espanyolem, miały
być próbą pojednania fanów obu zantagonizowanych zespołów. Inicjatywa przyszła z góry – prezesi klubów usiedli razem w specjalnie dla nich przygotowanej
loży honorowej. Nie siedzieli obok siebie od „niepamiętnych czasów”. Zgoda
nie trwała jednak dłużej niż 90 minut (długość meczu piłkarskiego). A wszystko
przez zachowanie chuliganów stadionowych, sprowokowanych przez piłkarzy
Espanyolu, którzy po strzelonej bramce podbiegli do sektora zajmowanego tradycyjnie przez fanatycznych zwolenników Barçy. Ci nie zaryzykowali wprawdzie
bezpośredniego ataku na zawodników, ale obrzucili racami sektor z kibicami
Espanyolu, którzy wtargnęli na boisko, powodując przerwanie meczu na niemal
10 minut. W tej sytuacji o żadnej „przyjaźni” nie mogło być już mowy.
Ivan Čolović, pisząc o etnicznym micie serbskiego „narodu wybranego” i jego
związkach z chuligaństwem futbolowym i wojną, użył następujących słów:
Historię rozpadu Jugosławii, w szaleństwie nienawiści i wojny, ku sławie bogów etnicznego nacjonalizmu i przednowoczesnego militaryzmu, można przedstawić także jako
opowieść o ewolucji przemocy w jugosłowiańskim sporcie, zwłaszcza wśród piłkarskich
kibiców-chuliganów, o stopniowym przenoszeniu tej przemocy (pod koniec lat osiemdziesiątych i w początkach dziewięćdziesiątych [XX wieku – przyp. T. S.]) na teren konfliktów
etnicznych i »wielkonarodowej« polityki, a stąd na pole walki [Čolović, 2001, s. 247].
Istnieje taki moment w piłkarskich rozgrywkach byłej Jugosławii, który
jest uznawany za symboliczny początek krwawej wojny na Bałkanach. Chodzi
o mecz rozegrany w maju 1990 r. pomiędzy serbską Crveną Zvezdą a chorwackim Dinamem Zagrzeb, podczas którego do bójki na stadionie włączyli się
nawet piłkarze, którzy stanęli w obronie swoich kibiców atakowanych przez
serbskich milicjantów. Zvonimir Boban kopnął nawet jednego ze stróżów prawa1
(notabene Bośniaka i muzułmanina, z którym się później przeprosili). „Okazując
przywiązanie do swego klubu albo niezależnie od tego, kibice coraz wyraźniej
demonstrowali poczucie przynależności narodowej, a najbardziej agresywni
byli wobec ekip i kibiców z innych republik. W latach poprzedzających wybuch
wojny w Chorwacji na stadionach piłkarskich i boiskach wśród kibicowskich
rekwizytów pojawiły się transparenty z hasłami politycznymi, portrety narodowych przywódców i świętych, herby i flagi narodowe, czetnickie piosenki,
ustaszowskie inicjały” [tamże, ss. 247-248].
Dziennikarz Franklin Foer próbuje rozjaśnić meandry „bałkańskiego kotła”:
„W ustroju komunistycznym kluby piłki nożnej państw bloku wschodniego
Zob. http://www.youtube.com/watch?v=Waz11ihnY8w.
Melanż piłki nożnej i polityki...
235
korzystały z podobnego modelu sponsoringu. Przeważnie jedną z drużyn finansowała armia, inną milicja, jeszcze inną – związki zawodowe i ministerstwa.
W Belgradzie armia sponsorowała Partizana, a milicja – Zvezdę. Dla serbskich
nacjonalistów armia była ucieleśnieniem wrogów sprawy narodowej – komunistyczna ideologia armii przejawy serbskiej tożsamości traktowała jako
zagrożenie solidarności robotniczej i etnicznej harmonii. Klub Partizan zawdzięcza swoją nazwę partyzantom Marszałka Tito, którzy rozbili armię czetników
– serbskich nacjonalistów (…) walczących z nazistami w czasie II wojny światowej” [Foer, 2006, ss. 24-25]. Zdarzało się już wcześniej, że podczas meczów
Chorwatów z Serbami w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa trzeba było
ewakuować zawodników z boiska helikopterami.
Jak bolesne, dramatyczne i skomplikowane są losy bałkańskich nacji, połączonych ze sobą iście gordyjskim węzłem, pokazuje „Kronika wydarzeń 1990-2000” zawarta w Historii Chorwacji [Pavličević, 2004, ss. 507-562]. W przypadku krajów byłej Jugosławii mamy do czynienia ze szczególnym melanżem
brudnych sił politycznych, piłki nożnej i zwyrodniałych postaci kibicowania.
Najlepszym przykładem, choć nie jedynym, jest serbski zbrodniarz wojenny
Željko Ražnatović (ps. „Arkan”). Z pseudokibiców Crvenej Zvezdy utworzył paramilitarne bojówki – „Serbską Gwardię Ochotniczą”. Przy ich pomocy dokonywał
czystek etnicznych i rabunków na innych nacjach. Za zdobyte w ten niegodziwy
sposób pieniądze „Arkan” chciał kupić stołeczną Crvenę Zvezdę. Po nieudanej
próbie zadowolił się mniejszym belgradzkim Obiličem. Do podstawowego
składu zespołu dokupił wielu liczących się zawodników, a klub doprowadził
metodami partyzanckimi (dosłownie) do rozgrywek z najlepszymi drużynami
Ligi Mistrzów. Zastrzelono go w taki sam sposób, w jaki on pozbywał się swoich
przeciwników. Jednak podczas koncertu upamiętniającego „Arkana” 100 tys.
oddanych fanów na stadionie Crvenej Zvezdy długo skandowało jego imię.
Na Bałkanach, ożywianych silnym i od setek lat niesłabnącym nacjonalizmem, przestrzeń stadionu pełni rolę rezonującej membrany wzmacniającej
siłę patriotyzmu, a wartości pozasportowe inkorporowane są do świata sportu (i na odwót). Na głównym obiekcie Dinama Zagrzeb znajduje się jedyna
w swoim rodzaju tablica pamiątkowa, uwieczniająca pamięć tych kibiców klubu
(niewymienianych z nazwiska, by nie pominąć żadnego), którzy nie wrócili
z bałkańskiej wojny. Chorwaccy fani futbolowi regularnie składają tam wieńce
z kwiatów, które tworzą charakterystyczną czerwono-białą szachownicę. W taki
sam sposób czczą również każdą rocznicę bohaterskiej obrony Vukovaru. Wielotysięczne procesje kibiców ruszają pod pomnik z miejscowego stadionu. Na
ich czele stoją przedstawiciele radykalnej grupy „Bad Blue Boys”.
Wielu serbskich zbrodniarzy wojennych było aktywnymi działaczami sportowymi i zapalonymi kibicami piłkarskimi. Regularnie chodzili na mecze ulubionych
klubów nawet wtedy, gdy byli poszukiwani międzynarodowymi listami gończymi.
236
To m a s z S a h a j
Uwaga ta dotyczy w szczególności aresztowanego w lipcu 2008 r. byłego prezydenta Republiki Serbskiej w Bośni – Radovana Karadżića. Jest on odpowiedzialny
za masakrę w Srebrenicy, w której wymordowano 7 tys. chłopców i mężczyzn,
co jest jednym z największych zbiorowych morderstw w powojennej Europie.
Wykonawcą jego poleceń był inny, nadal ukrywający się zbrodniarz wojenny – generał Ratko Mladić – widywany jednak podczas meczów na trybunach stadionu
w Belgradzie [Zawadzki, 2008, s. 1]. W odróżnieniu od tyrana Iraku, Saddama
Hussajna, Radovan Karadžić nie ukrywał się w zatęchłej dziurze, ale po zmianie
nazwiska oraz wizerunku spokojnie mieszkał w stolicy Serbii. Pracował legalnie,
bywał na międzynarodowych konferencjach naukowych, podróżował, chodził na
mecze. Pod zmienionym nazwiskiem wizytował nawet stadion San Siro w Mediolanie, by zobaczyć w akcji dwóch grających tam serbskich piłkarzy.
Po aresztowaniu Karadżića w Belgradzie odbywały się regularne demonstracje popierające go i wyrażające solidarność z nim jako bohaterem narodowym.
Pseudokibice stołecznych klubów piłkarskich protestowali przed ambasadami
europejskich państw przeciwko zatrzymaniu ich „guru” oraz wywoływali dzienne
i nocne zamieszki, ścierając się ze wzmocnionymi oddziałami policji. Sytuacja zaangażowania serbskich pseudofanów futbolowych w sprawy społeczne podobna
była do wcześniej przywoływanych wydarzeń budapesztańskich. Do eskalacji
napięcia doszło podczas ekstradycji Karadżića do Hagi na proces sądowy. Na
ulice Belgradu wyszło wtedy 10 tys. protestujących ludzi, „(…) którzy szybko się
rozproszyli, gdy policja ostro zareagowała na ataki chuliganów piłkarskich, stałych
i cenionych sojuszników prawicowych ultranacjonalistów” [Vasić, 2008, s. 9].
Uliczne walki odbywały się z użyciem kamieni i ostrych narzędzi ze strony
chuliganów, a gazu łzawiącego i gumowych kul ze strony policji. „Grupa chuliganów piłkarskich niosła (…) portret Karadżicia i transparent z groźbą wobec
prozachodniego rządu: »Zabijemy was wszystkich«” [Skieterska, 2008, s. 8].
Nacjonaliści chcieliby, aby Karadžić był sądzony w Serbii, a nie w Holandii. Do
apeli przyłączył się również używający wojennej retoryki nowy burmistrz Belgradu Aleksandar Vuczić, będący zarazem liderem stołecznych nacjonalistów.
Jeden z jego poprzedników – burmistrz Belgradu i premier Serbii Zoran Dzindzić
(doktor filozofii, uczeń J�rgena Habermasa) – jako zwolennik reform i rozliczania zbrodni wojennych został zastrzelony w 2003 r. przez strzelca wyborowego
pod siedzibą rządu [Sahaj, 2007b, s. 201].
„Demony wojny” sprzężone z bieżącymi wydarzeniami społecznymi odżywały w Serbii wielokrotnie. Na początku 2008 r. nacjonalistyczna hydra podniosła
łeb po uzyskaniu autonomii przez Kosowo, które stało się niezależną enklawą na
terenie Serbii (jak niegdyś wolne miasto Gdańsk na terenie niemieckiej Rzeszy).
Kilka dni po proklamacji na wielu europejskich stadionach piłkarskich pojawiły
się transparenty z napisami w różnych językach: „Kosowo to Serbia!”. Napisy
popierające stanowisko nacjonalistycznie nastawionych Serbów były widoczne
Melanż piłki nożnej i polityki...
237
także na polskich stadionach podczas pierwszoligowych meczów w ramach
rozgrywek Orange Ekstraklasy. Przyczyniło się to nawet do rozważań na temat
ograniczenia wolności słowa kibiców. Prowizoryczny projekt Ekstraklasy S.A.
zakładał, że delegaci PZPN będą sprawdzać treści widniejące na transparentach
wnoszonych na mecze przed rozpostarciem ich na stadionie.
Hasła o identycznej treści widniały również na transparentach Młodzieży
Wszechpolskiej, demonstrującej w większych miastach przeciwko uznaniu wolnego Kosowa. W kosowskim konflikcie stanęli oni po stronie Serbów. „Najbardziej gorąco mogło być na stadionie łódzkiego ŁKS. Kibice Jagielonii Białystok,
wywieszając proserbski transparent, prawdopodobnie nawet nie zdawali sobie
sprawy, że w drużynie z Łodzi właśnie debiutuje… Labinot Haliti, Albańczyk
urodzony w Prisztinie (stolica Kosowa). Jeszcze przed rozpoczęciem rundy
Haliti mówił w wywiadach, że skoro Polska zapowiada, że uzna niepodległość
Kosowa, to on jest dumny z tego, że będzie tu grał. I że ma jedno marzenie
– wystąpić w reprezentacji Kosowa” [Sarzało, Walczak, 2008, s. 2]. Na odważny
gest zdobył się znakomity serbski pływak Milorad Cavić. Na dekorację medalami
na mistrzostwach Europy w Eindhoven wszedł w koszulce z hasłem „Kosowo
to Serbia”. Zawodnik ten na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie rywalizował
z samym Michaelem Phelpsem.
Taka demonstracja światopoglądowa, jaką pokazał serbski pływak oraz kibice
na wielu europejskich stadionach, u zawodnika na meczu piłki nożnej skończyłaby się żółtą lub czerwoną kartką, a następnie karą dyscyplinarną. Kary takie
są jednak zwykle nieskuteczne dla tych, którzy pragną być żywymi tablicami
z ideologicznym wyznaniem. Dotyczy to zwłaszcza serbskiego koszykarza Milana
Gurovića, grającego w barwach sopockiego Prokomu Trefl. Zawodnik ten nie
może występować w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, ponieważ ma na ramieniu
wytatuowaną podobiznę zbrodniarza wojennego Dragoljuba „Draży” Mihailovicia. Generał ten (odpowiedzialny za czystki etniczne dokonane na Chorwatach)
jest jedną z ważniejszych ikon serbskich nacjonalistów. Koszykarz ma wprawdzie
nakaz zakrywania tatuażu na meczach opaską, ale podczas międzynarodowego
spotkania z chorwackim Partizanem opluł sędziego głównego i paradował po hali
sportowej bez koszulki, ku oszałamiającej radości serbskich fanów.
Bałkański nacjonalizm zdaje się rozprzestrzeniać wraz z zainfekowanymi nim
zawodnikami i – w jeszcze większym stopniu – z pseudokibicami. Nacjonalistyczne wartości stale obecne w piłce nożnej wychodzą dziś poza sferę jej wpływów,
do dyscyplin i konkurencji sportowych dotychczas wolnych od chuligańskich
zachowań. Wraz z wkroczeniem na światowe korty tenisowe zawodników z suwerennych Bośni, Chorwacji i Serbii od razu pojawiły się problemy z ich fanami.
Kibice elitarnego tenisa przyzwyczajeni są do pewnego etosu i kanonu zachowań.
Nawet specyficzni kibice australijscy na kortach Melbourne Park – w sposób
barwny i żywiołowy dopingujący swoich faworytów różnych nacji – musieli być
238
To m a s z S a h a j
zszokowani konfrontacją z przybyszami z Bałkanów oraz ich równie głośnymi,
co niedżentelmeńskimi zwyczajami zapożyczonymi z piłkarskich stadionów.
Doszło nawet do tego, że w trakcie prestiżowego Australian Open w 2009 r.,
po meczu Serba Amera Delicia z urodzonym w Bośni Amerykaninem Novakiem
Djokoviciem, bałkańscy pseudokibice starli się we własnym chuligańskim turnieju
– zbiorowej bójce. Skądinąd na tym turnieju padł rekord frekwencji – w upalny
dzień korty odwiedziło prawie 70 tys. osób, tj. tyle, ile przychodzi na mecze
światowej sławy zespołów piłki nożnej, krykieta, rugby czy Formuły 1. Australijscy kibice (potomkowie emigrantów) potrafią docenić dobrą grę, niezależnie od
nacji zawodnika, który występuje na korcie. „Kto słyszał 15-tysięczny tłum na Rod
Laver Arena, kiedy Jelena Dokic pokonywała kolejne rozstawione zawodniczki,
nie zapomni tego do końca życia. Historia dziewczyny, która pokonała kryzys
i odniosła sukces, mocno chwyciła ze serce Australijczyków. Wybaczyli Jelenie
to, że kilka lat temu zdradziła ich dla Serbii i na meczach nie żałowali gardeł”
[Mikiel, 2009, s. 6].
Przykładów transcendowania zachowań chuligańskich (tak charakterystycznych dla piłki nożnej) do innych dyscyplin sportowych jest znacznie więcej i nie
ograniczają się one do przedstawicieli krajów bałkańskich. Wręcz przeciwnie: możemy się na nie natknąć na wszystkich kontynentach, nawet przy okazji tak prestiżowych imprez, jak Igrzyska Panamerykańskie, które odbyły się latem 2007 r.
w stolicy Brazylii Rio de Janeiro. Wówczas to brazylijska publiczność zagłuszała
hymny narodowe reprezentacji gości i wygwizdywała poszczególnych zawodników. Podobna sytuacja miała miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w 1980 r.
w Moskwie, skąd wziął się słynny gest Władysława Kozakiewicza. W Brazylii po
zdobyciu złotego medalu w judo przez drużynę Kuby w bójkę pomiędzy ekipami
sportowców wdał się nawet komentator telewizji gospodarzy, mistrz olimpijski
z Seulu – Aurelio Miguel. Pseudokibice, którzy go wsparli w walce, zdemolowali
trybuny, a bijących się musieli rozdzielać żołnierze. Rzecznik prasowy Brazylijskiego Komitetu Olimpijskiego, Claudio Motta, starając się wytłumaczyć zachowanie
swoich rodaków, skonstatował, że czerpią oni wzorce postępowania z meczów
piłki nożnej, o których sądzą, że stanowią właściwy punkt odniesienia.
Jak pokazują liczne przykłady, wypierani ze stadionów piłkarskich pseudokibice są w stanie asymilować się z frakcjami politycznymi różnej proweniencji
(komunistami, faszystami, nacjonalistami) oraz innymi subkulturami (chuliganami, skinheadami). Potrafią również okazywać swoją zorganizowaną siłę podczas
wydarzeń społecznych, niemających żadnego związku ze sportem. Pseudofani
siłą włączają się w dyskurs społeczny, za narrację przyjmując rozpychanie się
łokciami i torowanie sobie drogi kopniakami i pięściami. Chuligani futbolowi
potrafią przeprowadzić pogrom studentów podczas juwenaliów, potraktować
antyglobalistów (alterglobalistów) jako sparingpartnerów, rozbić legalne parady
Melanż piłki nożnej i polityki...
239
mniejszości seksualnych ochraniane przez policję. Chuligańskie incydenty na
Australian Open i igrzyskach panamerykańskich napawają niepokojem, a jeszcze
większym – zamieszki towarzyszące rocznicowym wydarzeniom na Węgrzech
w 2006 r., gwałtowne starcia miejskie we Francji w 2007 r. i w Grecji w 2008 r.
Nietrudno było bowiem zauważyć, że część aktywnych uczestników zajść miała
twarze zakryte szalikami i to nie jakimikolwiek, ale szalikami lokalnych klubów
piłkarskich. Mam nieodparte wrażenie, że w najbliższym czasie dojdzie do renegocjacji sił społecznych, a do wielogłosu społecznego dołączy wyraźny głos
zarówno kibiców, jak i pseudokibiców sportowych. Istnieją już liczne stowarzyszenia kibicowskie zarejestrowane sądownie. Być może założenie przez nich
partii politycznej jest tylko kwestią czasu.
Literatura
Barthes Roland (2000). Mitologie, tłum. A. Dziadek. Warszawa: Wydawnictwo KR.
Billig Michael (2008). Banalny nacjonalizm, tłum. M. Sekerdej. Kraków: Wydawnictwo
Znak.
Čolović Ivan (2001). Piłka nożna, chuligani i wojna, tłum. M. Petryńska. W: Ivan Čolović,
Polityka symboli. Eseje o antropologii politycznej. Kraków: Universitas, ss. 247-279.
Czubaj Mariusz (2007). Polska, Polska! Życie futbolowe dzikich. W: Mariusz Czubaj,
Biodra Elvisa Presleya. Od paleoherosów do neofanów. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne, ss. 190-211.
Dudała Jerzy (1999). Fenomen kibicowania u progu XXI wieku. Przejawy wzajemnej
tolerancji wśród kibiców. W: Adam Rosół, Marek S. Szczepański (red.), Tolerancja.
Studia i szkice, t. 6. Częstochowa: Wydawnictwo WSP, ss. 157-177.
Duke Vic, Crolley Liz (1996). Football Spectator Behaviour in Argentina: A Case of
Separate Evolution. Sociological Review, No. 2, ss. 272-293.
Foer Franklin (2006). Jak futbol wyjaśnia świat, czyli nieprawdopodobna teoria globalizacji, tłum. A. Czarnecka. Warszawa: Wydawnictwo „Red Horse”.
Grad Jan (2004). Obyczajowo-ludyczny wymiar jarmarku. W: Jan Grad, Hanna Mamzer (red.), Karnawalizacja. Tendencje ludyczne w kulturze współczesnej. Poznań:
Wydawnictwo Naukowe UAM, ss. 25-34.
Gumbrecht Hans Ulrich (2003). Piękno sportu zespołowego. Futbol amerykański – na
stadionie i w telewizji, tłum. K. Krzemieniowa. W: Andrzej Gwóźdź (red.), Media
– eros – przemoc. Sport w czasach popkultury. Kraków: Wydawnictwo Universitas,
ss. 121-152.
Jagielski Wojciech (2008). Futbolowa dyplomacja w Erewanie. Gazeta Wyborcza z 8 IX,
s. 14.
Jawłowski Albert (2007). Święty ład. Rytuał i mit mundialu. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne.
Kapuściński Ryszard (2003). Wojna futbolowa. Warszawa: Czytelnik.
Krawczyk Barbara, Krawczyk Zbigniew (1998). Socjologia sportu. W: Zbigniew Krawczyk,
Kazimierz Z. Sowa (red.), Socjologia w Polsce. Rzeszów: Wyższa Szkoła Pedagogiczna,
ss. 441-457.
Krawczyk Barbara, Krawczyk Zbigniew (1989). Sociology of Sport in Poland. International Review for the Sociology of Sport, No. 1, ss. 19-35.
240
To m a s z S a h a j
Krawczyk Barbara, Krawczyk Zbigniew (1971). Socjologiczne badania nad sportem
w Polsce. Studia Socjologiczne, nr 1, ss. 223-235.
Lenk Hans (1986). Notes Regarding the Relationship Between the Philosophy and
the Sociology of Sport. International Review for the Sociology of Sport, No. 1,
ss. 83-92.
Lipiec Józef (2007). Pożegnanie z Olimpią. Sport Wyczynowy, nr 1-3, ss. 51-73.
Lipoński Wojciech (1973). Colosseum świata. Kultura, nr 50, ss. 1, 4-5.
Mikiel Marta (2009). Tu jest Australia, tu się kibicuje. Tempo. Magazyn Sportowy
z 30 I, s. 6.
Pavličević Dragutin (2004). Historii Chorwacji, tłum. Ł. Danielewska. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Rousseau Jean-Jacques (1966). List do d’Alamberta o widowiskach, tłum. W. Bieńkowska. W: Jean-Jacques Rousseau, Umowa społeczna. Warszawa: PWN; ss. 333-496.
Sahaj Tomasz (2007a). Fani futbolowi. Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania. Poznań: Wydawnictwo AWF.
Sahaj Tomasz (2007b). Społeczne korzenie chuligaństwa futbolowego. W: Jerzy Kosiewicz (red.), Społeczne i kulturowe wartości sportu. Warszawa: Wydawnictwo
AWF.
Sarzało Jacek, Walczak Jerzy (2008). Kosowo to Serbia, futbol to polityka? Gazeta
Wyborcza, dodatek „Sport” z 25 II, s. 2.
Schopenhauer Artur (2000). Aforyzmy o mądrości życia, tłum. J. Garewicz. Warszawa:
Czytelnik.
Skieterska Agnieszka (2008). Nacjonaliści bronią Karadżicia. Gazeta Wyborcza z 30 VII,
s. 8.
Sztompka Piotr (2008). Życie codzienne – temat najnowszej socjologii. W: Piotr
Sztompka, Małgorzata Bogunia-Borowska (red.), Socjologia codzienności. Kraków:
Wydawnictwo Znak, ss. 15-52.
Vasić Milosz (2008). Serbia po Karadżiciu, czyli schyłek nacjonalistycznego mitu. Gazeta
Wyborcza z 31 VII, s. 9.
Zawadzki Mariusz (2008). Radowan Karadžić aresztowany! Gazeta Wyborcza z 22 VII,
s. 1.
Zowisło Maria (2007). Sport jako sztuka. Wokół postmodernistycznej estetyzacji sportu.
Edukacja Filozoficzna, nr 44, ss. 27-39.
Zowisło Maria (2001). Filozofia i sport. Horyzonty dialogu. Kraków: Wydawnictwo
AWF.
Magdalena Czech
Uniwersytet Jagielloński
Instytut Socjologii
Jak pojemne jest Camp Nou?
Mit FC Barcelona i jego funkcje
Some people believe football is a matter of life and death,
I am very disappointed with that attitude.
I can assure you it is much more important than that.
Bill Shankly,
menadżer FC Liverpool w latach 1959-1974
Wstęp
Klub piłkarski FC Barcelona stanowi tak wielki konglomerat znaczeń, że można
go przyrównać do systemu symbolicznego i rytualnego, poprzez który dokonuje
się tworzenie, podtrzymywanie oraz wyrażanie katalońskiej tożsamości narodowej. Manuel Vázquez Montalbán, jeden z najpopularniejszych współczesnych
katalońskich pisarzy, w powieści Offside opisał popularną Barçę jako „epicką
broń kraju bez państwa (...) [której – M. Cz.] zwycięstwa (...) były jak zwycięstwa Aten nad Spartą” [Foer, 2006, s. 210]. Nawet obecnie, dawno po upadku
dyktatury, nie zmienił się ów pompatyczny ton mówienia o FC Barcelona,
nie prysły też jej związki z lokalną sceną polityczną. „Przedstawiciele zarządu
rozmawiają o sprawach klubu tak, jakby były sprawami państwa. W różnych
chwilach długotrwały prezydent Katalonii Jordi Pujol rekomenduje zmiany
ustawień, formacji strategicznych i zasad rekrutacji. Największe katalońskie
partie polityczne zawierają po cichu sojusze z kandydatami na przewodniczącego zarządu w nadziei, że przewodniczący zaprosi ich do loży honorowej na
środku stadionu” [tamże, s. 211].
242
Magdalena Czech
W artykule przedstawię dwa rodzaje elementów składających się na całkiem
potężny gmach semiosfery katalońskiego klubu piłkarskiego. Klub FC Barcelona
jawi się jako nowy system symboliczny, w obrębie którego można rozpoznać
stare, dobrze znane fragmenty – klub ten nie tylko stwarza własne, swoiste
symbole, włącza też w swój obręb dawno ustanowione, oficjalne narodowe
symbole katalońskie. W ten sposób powstaje swego rodzaju amalgamat znaczeń, który skłania do postawienia znaku równości między tym, co katalońskie
i tym, co przynależne klubowi z Barcelony.
Następnie będzie mowa o micie jedności, który ma szczególne znaczenie
w Katalonii, regionie silnie polietnicznym, a przy tym owładniętym w dużym
stopniu nacjonalistyczną retoryką. Przywołany zostanie także mit wojny dobra
ze złem, odgrywany w „świętej” rywalizacji FC Barcelony i Realu Madryt.
Wywód uzupełnią fotografie stanowiące część wyników pięciomiesięcznych
badań wpisujących się w nurt socjologii wizualnej, przeprowadzonych przeze
mnie w Barcelonie w 2006 r., kiedy to Barça nie tylko zdobyła mistrzostwo
Hiszpanii, ale wygrała również Ligę Mistrzów.
1. Symbolika FC Barcelona a symbolika narodowa Katalonii
„(…) z symbolem mamy do czynienia za każdym razem, kiedy dana sekwencja znaczeń
sugeruje, że poza bezpośrednim znaczeniem
przypisywanym im na podstawie funkcji znakowych istnieje jakieś znaczenie pośrednie,
niejednoznaczność, konieczność interpretacji” [Eco, 1999a, ss. 154-155]. Powszechnie
znane określenie FC Barcelony jako Més que
Fot. 1. Herb FC Barcelona wyszyty na
un club („Więcej niż klub”) ma nie tylko wskaklubowej koszulce
zywać na jej wyższość nad innymi drużynami,
Barcelona, 12.04.2006. Fot. M. Czech
ale zawiera także pewien naddatek znaczeniowy, który z pewnością nie sprowadza się tylko do sportowej rywalizacji
i który wprowadza nas w swoiste dla FC Barcelony uniwersum symboliczne.
Przyglądając się symbolom związanym z tym klubem, warto zwrócić uwagę na jego herb. Nie znajdujemy w nim żadnych odniesień do monarchii, tak
częstych w symbolice oraz nazwach hiszpańskich klubów. Wystarczy spojrzeć
na herby Realu Mallorca, Realu Betis Sevilla, Deportivo la Coruña, Osasuny
Pampeluny, Racingu Santander, Recreativo Huelva, a także Espanyolu Barcelona
i Realu Madryt – wszystkie one opatrzone są wizerunkiem korony górującym
nad resztą klubowych symboli. Brak korony wcale nie oznacza, że symbolika
klubu nie jest w odpowiednim stopniu „uświęcona”. Oznaczony tym herbem
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
243
strój piłkarski tak ściśle przynależy do sfery sacrum, że nie mogą się na nim znaleźć elementy profaniczne, takie jak logo sponsora czy reklama. Wyjątek od tej
reguły uczyniono 7 września 2006 r., gdy na mocy podpisanej wówczas umowy
na koszulkach FC Barcelony znalazło się logo UNICEF. Jednak logo organizacji
charytatywnej to oczywiście coś „więcej niż reklama”. Joan Laporta, prezes
klubu, w ten sposób uzasadniał przełamanie 106-letniej tradycji: „Dzięki tej
bezprecedensowej umowie osiągnęliśmy pozycję ważniejszą niż klub, staliśmy
się klubem dobroczynnym” [2]. Dolną część herbu FC Barcelona zajmują granatowo-bordowe pasy. Od katalońskich nazw tych kolorów pochodzi popularna
nazwa klubu – Blaugrana (pasy w tych kolorach na koszulkach zawodników
pojawiły się w 1904 r., wcześniej ich stroje były podzielone pionową linią na
dwie części – bordową i granatową). W centrum herbu znajduje się skrót nazwy Futbol Club Barcelona „FCB”. Skrót ten nie jest pozbawiony symbolicznego
znaczenia. W czasach dyktatury generała Franco nazwa klubu została zmieniona
zgodnie z regułami języka hiszpańskiego na Club de Futbol Barcelona, ze skrótem
„C de FB” [George, 1999, s. 48]. Po upadku reżimu natychmiast przywrócono
katalońską nazwę a wraz z nią i jej skrót. Lewe górne pole herbu zajmuje krzyż
św. Jerzego, patrona Katalonii, w prawym górnym rogu znajduje się natomiast
żółto-czerwona la senyera, oficjalna flaga regionu.
La senyera tak mocno wtopiła się w symbolikę barcelońskiego klubu, że
w wielu przypadkach flagi Katalonii i FC Barcelony są nierozłączne. Trudno
orzec, czy mężczyzna na fotografii nr 2 trzyma flagą klubową czy narodową.
Stanowią one jedność.
Fot. 2. Flaga klubowa czy flaga narodowa?
Barcelona, 7.05.2006. Fot. M. Czech
244
Magdalena Czech
Barwy klubowe są uzupełniane przez barwy narodowe także na inne sposoby. Ich ilustracją mogą być kolejne dwie fotografie. Zostały one, podobnie
jak pierwsze z omawianych zdjęć, wykonane 7 maja 2006 r., kiedy to klub FC
Barcelona świętował zdobycie tytułu ligowego mistrza Hiszpanii i ulicami miasta była prowadzona odświętna parada. Obecność symboli narodowych była
wówczas szczególnie ważna – Barça okazała się najlepszą drużyną w Hiszpanii.
Przebywając w otoczeniu rozemocjonowanych kibiców, odnosiło się wrażenie, iż nie tylko FC Barcelona jest mistrzem wśród hiszpańskich drużyn, ale
i Katalonia w ogóle zasługuje na dominująca pozycję na tle Hiszpanii. Zdjęcia
przedstawiają ludzi gromadzących się w okolicy centralnego placu miasta, Plaza
Catalunya, w oczekiwaniu na przejazd specjalnego autokaru, z dachu którego
piłkarze pozdrawiali wiwatujące tłumy.
Fot. 3. Flaga Katalonii jako uzupełnienie koszulki klubowej
Barcelona, 7.05.2006. Fot. M. Czech
Przyglądając się tym zdjęciom, można wyróżnić trzy sposoby „używania”
barw narodowych w połączeniu z barwami klubowymi. Na pierwszym (fotografia nr 2) wyraźnie widać płynność przejścia między symboliką klubową
i narodową. Flaga katalońska może także uzupełniać, symbolicznie wzmacniać
znak wspierania drużyny piłkarskiej, jakim w tym przypadku jest koszulka
klubowa – to przykład dziewczyny z fotografii nr 3, która potraktowała flagę
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
245
jako dodatkowy element sportowego stroju. Flaga narodowa jako część stroju
może także służyć „zamiast” dodatkowych emblematów sportowych zawartych
w ubraniu, na co wskazuje fotografia nr 4. Przedstawiony na niej chłopiec, zamiast koszulki podobnej do tej założonej przez jego ojca i siostrę, przepasany
jest katalońską flagą.
Fot. 4. Flaga Katalonii założona „zamiast” stroju klubowego
Barcelona, 7.05.2006. Fot. M. Czech
La senyera zostaje włączona w symboliczną sferę klubu piłkarskiego podczas wszystkich meczów. Poza flagami, które często wnoszone są na stadion,
przybiera ona często postać swoistej mozaiki
złożonej z żółtych i czerwonych arkuszy kartonu trzymanych nawet przez 60 tys. kibiców.
Mozaika ta tworzona jest tuż przed rozpoczęciem rozgrywek i stanowi ważny element
emocjonalny i estetyczny oprawy piłkarskich
spotkań. Inspirację tego rodzaju formą można
odnaleźć w projekcie nowego stadionu FC
Fot. 5. Wyciagnięte ręce kibiców
Barcelona (jego oddanie jest planowane na
zamiast drzewców flag
sezon 2011/2012) autorstwa Normana FoBarcelona, 14.04.2006. Fot. M. Czech
stera. Stadion ma być opleciony z zewnątrz
misterną mozaiką złożoną z niewielkich płyt w kolorach klubu i flagi Katalonii.
O tym, jak istotnym elementem meczów FC Barcelona jest katalońska flaga,
niech świadczy fotografia nr 5. Przedstawia ona satyryczny rysunek, który po-
246
Magdalena Czech
wstał jako komentarz do zakazu wnoszenia drzewców flag na mecze koszykówki
drużyny z Barcelony.
Drugim, par excelence katalońskim symbolem włączonym w uniwersum
FC Barcelony, na który chciałabym zwrócić uwagę, jest narodowy hymn Katalonii. Utwór Els Segadors został oficjalnie uznany hymnem regionu uchwałą
parlamentu z 25 lutego 1993 r. Jego tekst, upamiętniający tzw. wojnę żniwiarzy
katalońskich przeciwko Kastylii w latach 1641-1651, został napisany przez Emilia
Guanyavents i pochodzi z 1899 r. Muzyka powstała w 1892 r. i jest autorstwa
Francesca Alió [Roca, 2000, s. 71]. To właśnie Els Segadors, a nie Marcha
Real – hymn Hiszpanii – wybrzmiewa na Camp Nou podczas najważniejszych
meczów. Nie uczyniono wyjątku od tej reguły nawet 28 listopada 1998 r.,
podczas obchodów stulecia klubu, gdy na stadionie zasiadał król Juan Carlos I
[Massot, 1999, s. 74]. Kiedy w 2003 r. prezesem klubu został Joan Laporta,
znany z popierania dążeń Katalonii do samostanowienia, hymn Els Segadors
zaczął pojawiać się także podczas wyjazdowych meczów międzynarodowych.
Pierwszy raz nastąpiło to latem 2003 r. w Manchesterze.
Els Segadors odegrano na stadionie Manchester City dzięki wrażliwości gospodarzy. Zapytali
oni na tydzień przed meczem o to, który hymn chcą usłyszeć gracze Barcelony. Ekipa Barcelony
bez wahania odpowiedziała, że powinien być to hymn Katalonii. Odchodząc nieco od przyjętych zasad, pracownicy City odszukali utwór w internecie i zgrali go w formacie Mp3. Internet
– to dzięki niemu Els Segadors trafił do Manchesteru. (…) W programie meczu, który wręczano
kibicom, Barcelona została przedstawiona jako drużyna, która gra w Hiszpanii, ale błędem byłoby nazwanie jej drużyną hiszpańską. Barcelona jest dumą Katalonii, regionu, który dąży do
niepodległości – wspominał to wydarzenie Laporta [Sport, 11.08.2003, za: Duch, 2005, s. 152 ].
Armand Caraben, były menedżer Barçy, a także wzór katalońskiego patriotyzmu dla Laporty [Shobe, 2008, s. 101], w podobnym tonie opisał fenomen
FC Barcelona w książce Catalunya mes que un club: „Barça jest inna, ponieważ
pełni rolę porównywalną z reprezentacją narodową Katalonii, narodu bez
państwa” [cyt. za: Vega, 2001, s. 132].
Chociaż pozycja hymnu Katalonii jest niezwykle istotna w symbolice narosłej wokół FC Barcelony, to nie on jest najczęściej wykonywaną pieśnią na
Camp Nou. El Cant del Barça to aktualny hymn FC Barcelona, utwór bardziej
popularny w Katalonii niż oficjalny hymn tego regionu (w obliczu tego faktu
Departament Edukacji lokalnego rządu – Generalitat wydał w 2001 r. rozporządzenie nakazujące włączenie hymnu Els Segadors do obowiązkowego programu
nauczania podstawowego [zob. 5]). Mimo że oba hymny wypełniają funkcję
symbolu jednoczącego wspólnotę, to czynią to na różne sposoby. Els Segadors
przynależy do sfery oficjalnych, także politycznych uroczystości, jego melodia
wymusza powagę i wzniosłość. Z kolei El Cant del Barça, ze swoją banalnie
prostą melodią i wyrazistym rytmem, jest śpiewana (czy raczej wykrzykiwana)
bardzo powszechnie bez troski o jakość wykonania czy odpowiedni entourage.
Tak jak melodie, odmienna jest również treść obu pieśni.
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
247
Żeńcy
Els Segadors
Catalunya, triomfant,
tornarà a ser rica i plena!
Endarrera aquesta gent
tan ufana i tan superba!
Zwycięska Katalonia
znów będzie bogata i szczęśliwa!
Wyprzyjmy tylko owych ludzi,
tak butnych i pysznych!
Bon cop de falç!
Bon cop de falç, defensors de la terra!
Bon cop de falç!
Dobrze żnijmy!
Dobrze żnijmy, obrońcy ziemi!
Dobrze żnijmy!
Ara és hora, segadors!
Ara és hora d’estar alerta!
Per quan vingui un altre juny
esmolem ben bé les eines!
Wybiła godzina, żeńcy!
Czas być czujnymi!
Gdy nadejdzie kolejny czerwiec
Naostrzymy dobrze nasze sierpy!
Que tremoli l’enemic
en veient la nostra ensenya:
com fem caure espigues d’or,
quan convé seguem cadenes
Niech drży wróg,
widząc nasze sztandary:
jak ścinamy snopki zboża,
Zetniemy kajdany, gdy nadejdzie czas!
El Cant del Barça
Pieśń Barçy
Tot el camp
és un clam
som la gent blaugrana
Tant se val d’on venim
si del sud o del nord
ara estem d’acord, ara estem d’acord
una bandera ens agermana
Blaugrana al vent
un crit valent
tenim un nom
el sap tothom
Barça, Barça, Barça!
Cały stadion
Podnosi krzyk
Jesteśmy niebiesko-bordowi
Nieważne skąd pochodzimy
czy to z północy, czy z południa
Teraz jesteśmy zgodni, jesteśmy
zgodni
Łączy nas flaga
Niebiesko-bordowa na wietrze
Bojowy krzyk
Nosimy imię,
które każdy zna
Barça, Barça, Barça!
Jugadors, seguidors
tots units fem força
Son molt anys plens d’afanys
son molts gols que hem cridat
i s’ha demostrat, i s’ha demostrat
que mai ningu no ens podrà torcer
Zawodnicy i kibice
Połączeni w jedną siłę
Przez te wszystkie lata pełne wysiłku
Zdobyliśmy wiele bramek
i pokazaliśmy, pokazaliśmy
że nikt nie jest w stanie nas pokonać
Źródło tłumaczeń: Els Segadors – za: [6], El Cant del Bar�a – tłum. własne.
Els Segadors wydaje się być hymnem bardziej pasującym do XIX-wiecznego
oblicza nacjonalizmu katalońskiego, inspirowanego tamtejszą tradycją romantyczną Renaixença – występują w nim odwołania do dawniejszej, bolesnej
248
Magdalena Czech
historii, nawołuje się do zbrojnego powstania i wygnania „obcych” z ojczystej
ziemi [por. Prat de la Riba, 1906]. W El Cant del Barça odnajdujemy zupełnie
inną retorykę, podkreślającą jedność wspólnoty, która przekracza granice etniczne: „Nieważne skąd pochodzimy, czy to z północy, czy z południa”. Retoryka
ta przypomina założenia głównego nurtu współczesnej katalońskiej polityki,
często nazywanego umiarkowanym nacjonalizmem [zob. Myśliwiec, 2006,
s. 189 oraz McRoberts, 2001, s. 161], którego najważniejszym przedstawicielem jest wieloletni przywódca partii Convergencia i Unió (CiU) Jordi Pujol.
Fot. 6. Kaplica w Camp Nou
Barcelona, 14.04.2006. Fot. M. Czech
Nacjonalistyczny projekt proponowany przez CiU, oparty na fundamencie
kulturowym (który często sprowadza się do znajomości języka), ma być dostępny dla wszystkich, także imigrantów stanowiących duży odsetek ludności
Katalonii1. Ilustracją centralnej roli przypisywanej językowi katalońskiemu oraz
inkluzywnego charakteru nacjonalizmu proponowanego przez CiU jest często
cytowane zdanie Jordi Pujola: „Ten, kto używa języka katalońskiego i mówi po
katalońsku do swoich dzieci, jest prawdziwym Katalończykiem” [Pujol, 1976,
cyt. za: Strubell, 1988, s. 151]. Koncepcja Pujola znalazła odbicie w polityce
językowej CiU w postaci m.in. darmowych kursów katalońskiego dla imigrantów. Dotyczy to również obcokrajowców grających w FC Barcelona, którym
klub zapewnia lekcje języka oraz kultury katalońskiej. Może być to przydatne,
Według danych z 2005 r., 64% mieszkańców Katalonii urodziło się w tym regionie. 23%
pochodzi z innych części Hiszpanii, a 13% to imigranci zza granicy. Por. [1].
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
249
biorąc pod uwagę, że wszystkie kontrakty – niezależnie od narodowości piłkarza czy jego gwiazdorskiego statusu – spisywane są w języku katalońskim
[Shobe, 2008, s. 101].
Poza flagą i hymnem w symbolicznym uniwersum FC Barcelona odnajdujemy odbicia wielu innych symboli katalońskich. Należą do nich wykorzystanie
w ikonografii klubu postaci świętego Jerzego, patrona regionu, organizowane
na Camp Nou uroczyste obchody narodowego święta Katalonii l’Onze de Setembre oraz pokazy katalońskiego tańca sardana. W symbolikę klubu włączony
jest także religijny wizerunek Czarnej Madonny z klasztoru w Montserrat, najważniejszego ośrodka kultu maryjnego w Katalonii. Pomnik przedstawiający
Matkę Boską z Montserrat znajduje się przed wejściem do budynku Masia
(zabytkowego centrum szkolenia młodzików FC Barcelona) oraz w niewielkiej
kapliczce zlokalizowanej na Camp Nou tuż przy tunelu, przez który zawodnicy
wychodzą na murawę boiska. Przedstawiciele klubu uczestniczą także w dziękczynnych pielgrzymkach do Montserrat [Duch, 2005, s. 302].
2. Mit jedności
Raoul Girardet w książce Mythes et mytologies politiques zajmuje się wielkimi
tematami mitycznymi, które są stale obecne w europejskich wyobrażeniach
politycznych. Należy do nich mityczny obraz jedności i przeświadczenie o jej
uniwersalnie zbawczym charakterze. „Poza nią śmierć jest prawie pewna”
[Girardet, 1986, s. 142, cyt za: Kowalski, 2002, s. 24]. Na rolę kategorii jedności
wskazywała już krótka interpretacja hymnu klubu z Barcelony. Okazuje się, że
mit jedności manifestuje się w symbolicznej sferze FC Barcelony w rozmaitych
formach i na wielu poziomach.
Muzeum FC Barcelona „to najczęściej odwiedzane muzeum w mieście, częściej nawet niż wystawa płócien Picassa. Ponieważ nie było opłat za wejście,
kolejki ciągnęły się naokoło parkingów stadionu, wypełnione ośmiolatkami
i ich mamami, siwowłosymi mężczyznami odwiedzającymi starych przyjaciół
w skrzynce na trofea i nastoletnimi dziewczynami, najwyraźniej szlifującymi
znajomość historii klubu. Wszechobecny entuzjazm dla kilku przedmiotów
i zdjęć w kolorze sepii poruszył mnie. Czułem się jak niewierzący, który obserwuje pielgrzymkę. A tak głęboka była ich wiara, że i ja uwierzyłem” [Foer,
2006, s. 209]. Muzeum FC Barcelona jest nie tylko „przechowalnią” trofeów
zdobytych przez zawodników Barçy, stanowi przede wszystkim rodzaj lektury
obowiązkowej dla kibiców klubu. Jest kwintesencją ducha FC Barcelony i obowiązującą jego wykładnią. Przekazuje historie dawnych bitew, ukazuje sylwetki
bohaterów – u jednych budząc sentymentalne wspomnienia, a innych włączając w grono wtajemniczonych. Oferuje poczucie kontynuacji, niezmienności
250
Magdalena Czech
starych tradycji, przenosi przeszłe wydarzenia do teraźniejszości, wprost do
ich odbiorcy. „Mit ma charakter imperatywny, rozkazujący (…) szuka właśnie
mnie: zwrócony jest ku mnie, muszę pogodzić się z jego intencjonalną siłą (…)
[Barthes, 1970, ss. 42-43].
Fot. 7. Kibicowanie FC Barcelona – z ojca na syna
Barcelona, 7.05.2006. Fot. M. Czech
Mityczna jedność FC Barcelony ma nie tylko wymiar historyczny, klub szczyci
się też swego rodzaju wspólnotą geograficzną. W całej Hiszpanii działa 1001 fanklubów Blaugrany, natomiast poza jej granicami funkcjonują 53 takie oficjalne
(zresztą silnie sformalizowane) organizacje. Znajdują się one m.in. w Ammanie,
Tokio, Pekinie, Gricama Town w Gambii, Casamance w Senegalu. Pierwszy polski
fanklub (penya) ma swoją siedzibę w Kielcach i liczy prawie 1200 członków [4].
Od pierwszych lat działania klubu międzynarodowy jest także skład piłkarzy występujących w bordowo-granatowych barwach. W FC Barcelona od 1911 r. grał
Paulino Alcántara Riestrá – pierwszy Azjata występujący w europejskim klubie.
Alcántara Riestrá był jednocześnie najmłodszym zawodnikiem, który grał w Barçy
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
251
(rozpoczął karierę seniora w wieku 15 lat) i to on do dziś jest najlepszym strzelcem
klubu z wynikiem 374 goli w 375 meczach [Witzig, 2006, s. 133].
Jedność młodych i starszych kibiców, przekazywanie tradycji kibicowania
z ojca na syna dotyczy wielu miłośników drużyn piłkarskich. Nie inaczej jest
w przypadku Dumy Katalonii. Fotografię nr 7 można by podpisać sloganem
kibiców klubu Cracovia Kraków „Dziękuję ci tato, że jestem pasiakiem”.
Fot. 8. Turyści w koszulkach FC Barcelona
Barcelona, 1.05.2006. Fot. M. Czech
Spacerując ulicami Barcelony, można zauważyć, że koszulki klubu FC Barcelona szczególnie upodobały sobie dwie grupy: turyści oraz imigranci. W ich
przypadku Barça działa jak wielka machina kreująca i podtrzymująca Andersonowską wspólnotę wyobrażoną [zob. Anderson, 1997]. Uczestnictwo w niej
można łatwo manifestować. Na fotografii nr 8 zostali uwiecznieni dwaj turyści
z Wielkiej Brytanii przechodzący promenadą w pobliżu portu, a na fotografii
nr 9 – dwaj imigranci z Ameryki Południowej pracujący na placu budowy
znajdującym się przy barcelońskiej plaży La Barceloneta, gdzie udali się na
szybki posiłek.
Wspieranie jednej drużyny ma silny potencjał integrujący zróżnicowaną pod
wieloma względami społeczność Barcelony. Niektórzy mówią: „Nieważne skąd
pochodzisz, jeśli kibicujesz FC Barcelona, jesteś Katalończykiem” [Trallero, 2001,
s. 109]. Chyba najbardziej wyrazistym tego przykładem jest postać założyciela
252
Magdalena Czech
Blaugrany, Hansa Gampera, który choć z pochodzenia był Szwajcarem, dzięki
zaangażowaniu w sprawy społeczeństwa katalońskiego i tamtejszego ruchu
narodowego, z obcego stał się niemal synonimem katalońskości, zaczęto go
nawet nazywać jak swojego – imieniem Joan [Vega, 2001, s. 103]. Kataloński
antropolog Carles Feixa twierdzi, że „Barça jest doskonałym wyrazem otwartej
i integracyjnej polityki Katalonii wobec imigrantów: dla większości przybyszów
identyfikacja z klubem sportowym stanowi pierwszy krok do rozpoczęcia nauki
języka katalońskiego i włączenia się w życie regionu” [Feixa, 1992, s. 17].
Fot. 9. Imigranci w koszulkach FC Barcelona
Barcelona, 1.05.2006. Fot. M. Czech
Konstruowanie koncepcji siebie jest zawsze budowaniem granicy. Granica
ta jest najmniej przenikliwa, jeśli opiera się na kontraście, zdecydowanym
przeciwstawieniu „nas” i „ich”. Doskonałe przeciągnięcie linii demarkacyjnej
to drobiazgowe rozdzielenie grup tak, by nie pozostały „niezagospodarowane”
obszary wspólne, by nie było wątpliwości, że „my” równa się „nie oni” i powstało wrażenie, że „my” stanowimy pod jakimś względem grupę jednolitą. W tym
kontekście problematyczna, a nawet w pewien sposób podejrzana, staje się
grupa, która nie jest ani własna, ani obca – mowa tu o zawodnikach i kibicach
klubu RCD Espanyol de Barcelona. Klub ten, choć ma swoją siedzibę w Barcelonie, uważany jest, zgodnie z nazwą, za klub hiszpański – co w tym przypadku
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
253
oznacza „niekataloński”. Espanyol w rzeczy samej od 1912 r. – wówczas jako
Real Club Deportivo Español – należał do klubów będących pod patronatem
króla Hiszpanii, Alfonsa XII. Choć późniejsza historia Espanyolu zawierała
okresy słabszej (w okresie Drugiej Republiki) oraz nasilonej „hiszpańskości”
(po wojnie domowej), to dla kibiców FC Barcelona Espanyol zawsze pozostał klubem reżimowym [Serrahima, Poca, Gaya, 2004, s. 134]. Uczestnicząc
w piłkarskich wydarzeniach w Barcelonie, wielokrotnie słyszałam pogardliwy
okrzyk, należący notabene do najpopularniejszych wśród kibiców Barçy: „Real
y Espanyol la misma mierda son!” („Real i Espanyol to jednakowe g...!”). Takie
postrzeganie RCD Espanyol utrzymuje się pomimo starań katalanizowania
klubu podejmowanych w ostatnich latach. Polegały one m.in. na zmianie nazwy z hiszpańskojęzycznej „Español” na kataloński „Espanyol”, i dopisaniu do
niej słów „de Barcelona” („z Barcelony”). Zmieniony został także hymn klubu
– początkowo był on śpiewany po hiszpańsku, później funkcjonował w wersji
dwujęzycznej, a obecnie obowiązuje jego tekst kataloński. Koronny argument
zwolenników FC Barcelony kompletnie lekceważących te zmiany jest prosty:
kibice Espanyolu nadal pozostają w zgodzie z ultrasami Realu Madryt.
3. Mit walki dobra ze złem
(…) zawodnicy wolnoamerykanki pozostają bogami,
ponieważ choćby na parę chwil są tym kluczem, którym otwiera się Naturę,
tym czystym gestem, który oddziela Dobro od Zła
i odsłania, wreszcie zrozumiałą, figurę Sprawiedliwości.
Umberto Eco
Niebo jest jak mecz, w którym Barça co minutę
strzela gola Realowi Madryt
Josep Maria Ballarín i Monset
ksiądz i pisarz kataloński
Starcia FC Barcelony i Realu Madryt są wydarzeniami angażującymi rzesze osób
i to rzecz jasna nie tylko tych, którym uda się zająć jedno z prawie 100 tys.
miejsc na stadionie. Mecze, w których walczą obie drużyny poprzez transmisję
telewizyjną tylko w Hiszpanii ogląda około 11 mln widzów [Duch, 2005, s. 134].
Jednak samo to wydarzenie nie sprowadza się do 90 minut, w których zamyka
się sportowa rozgrywka. „(…) dyskusja sportowa (mam tu na myśli widowisko
sportowe, mówienie o widowisku sportowym, mówienie o dziennikarzach,
którzy mówią o widowisku sportowym) jest najprostszym środkiem zastępującym dyskusję polityczną. Zamiast poddawać ocenie działania ministra finansów
(a do tego trzeba znać się na ekonomii i na czymś tam jeszcze), dyskutuje się
o działalności trenera; zamiast krytykować działalność posła lub senatora,
254
Magdalena Czech
krytykuje się działania sportowca; zamiast zastanawiać się (pytanie trudne
i niejasne), czy taki to a taki minister podpisał bardzo niejasne układy z taką
to a taką władzą, zastanawiamy się, czy wynik końcowego lub decydującego
meczu będzie dziełem przypadku, wysiłku sportowego, czy dyplomatycznej
alchemii” [Eco, 1999b, s. 227]. O meczu dyskutuje się na długo przed jego
rozpoczęciem, a także po jego zakończeniu. FC Barcelona (symbol katalońskości i regionalizmu) vs. Real Madryt (symbol hiszpańskości i centralizmu) staje
się gorącym tematem codziennych rozmów: na ulicach, w szkołach, barach,
w miejscach pracy i podczas rodzinnych posiłków wykładane są samozwańcze
trenerskie taktyki i daleko posunięte interpretacje wyniku spotkania.
Fot. 10. Znaczący kadr z meczu FC Barcelona – Real Madryt będący częścią ekspozycji stałej
muzeum FC Barcelona
Barcelona, 1.05.2006. Fot. M. Czech
Sportowa rywalizacja sięga 1902 r. (Real wygrał wtedy u siebie 3:1), ale
w wymiarze symbolicznym „wojna” między dwoma klubami trwała „od zawsze”,
co więcej – nic nie zapowiada końca regularnych batalii. „Barça (…) na niewielką
miarę pozwala Katalończykom wyobrażać sobie, że dołączyli do trwającej przez
stulecia wojny przeciwko Madrytowi i centralistycznej polityce kastylijskiej.
Pozwala im poczuć się w podobny sposób jak ich przodkowie pod jarzmem
aroganckich imperialistów. – Katalończycy nie chcą, żeby Barça wygrywała
– powiedział dziennikarz Joan Poqui. – Gdyby tak było, nie mogliby czuć się
ofiarami” [Foer, 2006, s. 231]. Louis van Gaal, holenderski trener FC Barcelona
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
255
w latach 1997-2000 oraz 2002-2003, podobnie interpretuje „odwieczną” rywalizację obu drużyn: „Oni, Katalończycy walczyli ponad trzydzieści lat przeciw
Franco i ta walka tkwi w nich bardzo głęboko. FC Barcelona jest dumą Barcelony, ale i całej Katalonii i jest to jednym z powodów, dla których zawsze będzie
istniała walka między Barçą i Realem Madryt. Barça jest środkiem do uzyskania
niezależności wobec centralnej władzy Madrytu” [Trallero, 2001, s. 205].
Fot. 11. Kibice FC Barcelona celebrując wygraną z Arsenalem Londyn, palą hiszpańską flagę
Barcelona, 17.05.2006. Fot. M. Czech
Wojna ta rozgrywa się na różnych frontach i nie dotyczy tylko bezpośrednich
spotkań obu drużyn – kibice śledzą wyniki meczów rozgrywanych przez przeciwnika w hiszpańskiej lidze, pucharze oraz w rozgrywkach europejskich i jego
porażki świętują z taką samą lub nawet większą intensywnością niż własne
zwycięstwa. Chociaż dla obserwatora z zewnątrz dany mecz może wydawać się
kompletnie niezwiązany z konkurencją między Barçą i Realem, w rzeczywistości
jest rozumiany właśnie w kryteriach wrogości między oboma klubami. Ilustracją
włączania tej rywalizacji do sfery pozornie z nią niezwiązanej jest fotografia
nr 11, która została wykonana 17 maja 2006 r., gdy Barça świętowała zwycięstwo
nad Arsenalem Londyn i zdobycie Pucharu Ligi Mistrzów. Podczas całonocnej celebracji nie zauważyłam, żeby kibice Barçy podpalali flagę klubową Arsenalu czy
narodową flagę Anglii lub Wielkiej Brytanii. Płonęła za to flaga hiszpańska.
256
Magdalena Czech
Przenieśmy się jednak na główna arenę wydarzeń, na Camp Nou: „oe, força
Barça, oe oe, força Barça oe...!” — „Campeones, campeones oe, oe, oe...!”
(„Mistrzowie, mistrzowie”) — „Visca Barça i visca Catalunya!” („Niech żyje Barça i niech żyje Katalonia”) — „Madrid, cabrón, saluda al campeón!” („Madryt,
skurczybyku, pokłoń się mistrzowi”) — „És, madridista qui no boti és, és...!”
(„Kto nie skacze, ten z Madrytu”) – to niektóre okrzyki, które dominują podczas
starcia wrogich zespołów na barcelońskim stadionie. Na Santiago Bernabeu
usłyszelibyśmy pewnie: „olere, olara, ser del Barça es ser un subnormal” („Być
za Barçą to być nienormalnym”) i „Es Polaco el que no bote, es, es, es Polaco el
que no bote es...” („Kto nie skacze, jest Polakiem”2). Tego rodzaju zawołania to
norma podczas wszystkich meczów. To, co wyróżnia zachowanie kibiców FC Barcelona podczas starcia z Realem Madryt, to ogromne zaangażowanie i niezwykle
aktywny doping podczas całego spotkania. Kibice Blaugrany, w przeciwieństwie
do kibiców angielskich, którzy przez cały mecz wspierają zawodników klubowymi pieśniami, z zasady nie tylko nie śpiewają, co więcej zdarza im się obrażać
własnych zawodników, gdy grają gorzej niż zwykle. El Clasico, mecz przeciw
Realowi, jest wyjątkiem – złamanie klubowej lojalności jest tu niewybaczalne.
W 2000 r. przedstawiciel firmowego sklepu FC Barcelona ogłosił, że wszystkie
osoby, które przyjdą do sklepu z koszulką Barçy opatrzoną nazwiskiem Luísa Figo
mogą być pewne, że sklep całkiem za darmo wymaże z nich nazwisko piłkarza.
„Chciałbym tu i teraz zakazać nazywania nas jego imieniem, usunę wszystkie
pamiątki, które po nim mamy” – oświadczył Gonzalo Nevado, przewodniczący
fanklubu Luísa Figo [El Mundo Deportivo, 24.07.2000, cyt. za: Duch, 2005,
s. 324]. Portugalski zawodnik był idolem barcelończyków, gdy jako kapitan drużyny świętował jej zwycięstwa; z dnia na dzień, po przyjęciu oferty prezesa Realu
Madryt, jego imię stało się synonimem zdrajcy katalońskiej ojczyzny. I chociaż
piłkarz próbował załagodzić całą sytuację, odwołując się do własnej tożsamości
narodowej i odpowiadając na pytanie dziennikarza: „Jestem Portugalczykiem.
— I madrytczykiem, prawda? —Jestem Portugalczykiem” [La Vanguardia,
20.10.2000 r., cyt. za: Duch, 2005, s. 325], gdy po raz pierwszy pojawił się na
Camp Nou w białej koszulce madryckiego klubu, mecz ten został określony przez
ochronę stadionu jako mecz najwyższego ryzyka, a po niebezpiecznych wyczynach kibiców Barçy skierowanych przeciw Portugalczykowi podczas kolejnego
spotkania (obrzucili go niebezpiecznymi przedmiotami, wśród których znalazła
się też zakrwawiona świńska głowa), Camp Nou po raz pierwszy od 1925 r. miał
Katalończycy są często określani mianem Polacos (Polacy) – jest to związane z udziałem
polskich żołnierzy w oddziałach katalońskich w czasie wojny domowej. Zgodnie z innym częstym
wytłumaczeniem tego faktu wynika to z odmienności brzmienia mowy katalońskiej i kastylijskiej. W katalońskiej telewizji TV3 wyświetlany jest program satyryczny zatytułowany Polonia,
natomiast podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2006 r. wśród działaczy narodowych
młodzieżówek powstał pomysł dopingowania polskiej reprezentacji piłkarskiej, skoro Katalonia
nie ma własnej drużyny narodowej.
Jak pojemne jest Camp Nou? Mit FC Barcelona i jego funkcje
257
zostać zamknięty dla kibiców [tamże, s. 354]. Agresja katalońskich kibiców powodowana była nie tylko wyrazem żalu czy straty, należała do logiki podziału
na „nich” i na „nas”, stanowiła element, który miał na nowo scalić grupę albo
poprzez całkowite poniżenie (np. nazywanie go sprzedawczykiem czy Judaszem),
albo wymazanie z pamięci tego, kto złamał mityczną jedność.
„Mity nakładają się wzajemnie, przenikają, gubią jedne w drugich. Subtelny,
a zarazem silny system zależności umożliwia ciągłe przepływy, transformacje
i interferencje” [Girardet, 1986, s. 13, cyt za Kowalski, 2002, s. 25] – mitologie
narodowa i futbolowa przeplatają się, tworząc pewien naddatek znaczeniowy,
owo „więcej” niż klub. Katalończycy we współczesnej Hiszpanii mogą wyrażać
swoją tożsamość poprzez własne quasi-państwowe instytucje, takie jak Generalitat, poprzez partie polityczne, tysiące działających w regionie organizacji
pozarządowych, zamiast wykorzystywać do tego rywalizację piłkarską. Jest ona
jednak niezwykle skutecznym środkiem zaznaczania własnej odrębności narodowej. Sport daje możliwość eksponowania takich wartości moralnych, jak odwaga, waleczność, przywództwo, lojalność, opanowanie czy poświęcenie – cechy
postrzegane jako istotne dla przetrwania narodu i kultury. Element rywalizacji
pozwala dodatkowo podkreślić sytuację opresji, konfliktu, walki o przetrwanie
i przedstawia je, z jednej strony, w niezmiernie udramatyzowany i spektakularny
sposób, a z drugiej – włącza tę rywalizację w domenę życia codziennego. Wrogość i konflikt interesów między Hiszpanią i Katalonią stają się w ten sposób tak
samo oczywiste jak „odwieczna” wojna Realu z Barceloną. Chociaż ani jedno, ani
drugie wcale oczywiste ani naturalne nie jest. „Musimy mieć jakąś narodowość,
podobnie jak musimy mieć nos i dwoje uszu; brak którejś z tych rzeczy nie jest
czymś niepojętym (…). Wszystko wydaje się nam oczywiste. A przecież to nieprawda. I właśnie ów fakt, że zaczęło nam się tak wydawać stanowi ważny aspekt
nacjonalizmu, jeśli nie wręcz jego sedno” [Gellner, 1991, s. 15]. Sport i narosłe
wokół niego mity są i będą należały do wdzięcznych przekaźników ideologii narodowej: „Mit jest pewną wartością, jego sankcją nie jest prawda: nic nie stoi
na przeszkodzie, aby był wiecznym alibi” [Barthes, 1970, s. 41].
Literatura
Anderson B. (1997). Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu
się nacjonalizmu, tłum. S. Amsterdamski. Kraków: Znak. Warszawa: Fundacja im.
Stefana Batorego.
Barthes Roland (1970). Mit i znak. Eseje, tłum. W. Błońska. Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
Duch Salvador J. (2005). Futbol, metáfora d’una guerra freda. Barcelona: Edicions Proa.
Eco Umberto (1999a). Czytanie świata, tłum. M. Woźniak. Kraków: Wydawnictwo Znak.
Eco Umberto (1999b). Semiologia życia codziennego, tłum. P. Salwa. Warszawa:
Czytelnik.
Feixa Carles (1992). El Barça un fenomen inexplicable? Segre-lectura z 14 VI, ss. 13-48.
258
Magdalena Czech
Foer Franklin (2006). Jak futbol wyjaśnia świat, czyli nieprawdopodobna teoria globalizacji, tłum. A. Czarnecka, Lublin: Wydawnictwo Redhorse.
Gellner Ernest (1991). Narody i nacjonalizm, tłum. T. Hołówka. Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
George David (1999). Barcelona FC. W: Eamonn J. Rodgers, Valerie Rodgers, Encyclopedia of Contemporary Spanish Culture. Oxfordshire: Taylor & Francis, ss. 48-49.
Kowalski Krzysztof (2002). Europa. Mity, modele, symbole. Kraków: Międzynarodowe
Centrum Kultury.
Massot Josep (1993). Els Segadors, himne nacional de Catalunya. Barcelona: Publicacions de l’Abadia de Montserrat I Departament de Cultura de la Generalitat de
Catalunya.
McRoberts Kenneth (2001). Catalonia. New York: Oxford University Press.
Myśliwiec Małgorzata (2006). Katalonia na drodze do niepodległości? Bytom: Wyższa
Szkoła Ekonomii i Administracji w Bytomiu.
Prat de la Riba Enric (1906). La nacionalitat catalana. Barcelona: Tipografia L’Anuari
de la Exportació.
Roca Francesc (2000) (red.). Teories de Catalunya. Barcelona: Portic.
Rovira, Antoni (2004). Vice President of Social Affairs. FC Barcelona z 22 IV, s. 17.
Serrahima Maurici, Poca i Gaya Josep (2004). Del passat quan era present. Montserrat: L’Abadia de Montserrat.
Shobe Hunter (2008). Football and the politics of place: Football Club Barcelona and
Catalonia, 1975-2005. Journal of Cultural Geography Feb2008, Vol. 25 Issue 1,
ss. 87-105.
Strubell Miquel (1998). Language, Democracy and Devolution in Catalonia. Current
Issues in Language and Society, vol. 5, nr 3, ss. 141-169.
Trallero Manuel (2001). Los siete pecados catalanes. Barcelona: Ediciones Martínez
Roca.
Vega Pedro (2001). Cataluña y España. Miradas cruzadas. Barcelona: Ediciones de
Bronce.
Witzig Richard (2006). The Global Art of Soccer. Harahan: CusiBoy Publishing.
Źródła internetowe
[1] Anuali Estatistic de Catalunya. http://www.idescat.cat/cat/idescat/publicacions/
anuari/aec_pdf/aec-cap2.pdf?20080626 [19.03.2009].
[2] Barcelona rejoices at UNICEF shirt deal. International Herald Tribune Online,
[13.09.2006].
[3] http://www.iht.com/articles/ap/2006/09/13/sports/EU_SPT_SOC_Barcelona_UNICEF.php [12.03. 2009].
[4] http://www.fcbp.pl/czlonkowie.php [12.03.2011].
[5] Rozporządzenie nr 870/XIX/06/2001 Departament d’Ensenyament, resolució de
29 de maig de 2001, que dóna instruccions per a l’organització I el funcionament
dels centres docents d’educació infantil i primària de Catalunya per al curs 20012002 (Núm. 870, any XIX, juny 2001). Full de disposicions Actes administratius
del Departament d’ensenyament http://www.gencat.es/ense/indnorma.htm
[12.03.2009].
[6] http://www.definicja.com/Els_Segadors [20.08.2009].
Jacek Burski
Uniwersytet Łódzki
Katedra Socjologii Kultury
Przemiany zjawiska kibicowania
we współczesnym świecie
Wstęp
Tekst stanowi próbę spojrzenia na rozwój futbolu jako sportu, w którym widownia pełni rolę współtwórcy widowiska. W szczególności interesuje mnie fenomen kibicowania klubom piłkarskim w Europie oraz przemiany tego zjawiska
obserwowane również w Polsce. Ze względu na stan polskiej dyskusji, należy
zdefiniować, czym w istocie jest kibicowanie i jaka była jego geneza. Należy
również odpowiedzieć na pytania: jakie cechy charakteryzują współczesnego
kibica oraz w jaki sposób zmienia się model kibicowania, wraz z postępującą
komercjalizacją sportu, organizacyjnym i finansowym rozwojem dyscypliny oraz
procesami wewnętrznej heterogenizacji środowiska kibicowskiego? Analizując
te problemy, zrekonstruuję główne tendencje przemian kibicowania w ciągu
ostatnich 150 lat z zaznaczeniem ich kluczowych momentów. Przedstawię
również podstawowe typy kibiców, poczynając od chuliganów, a kończąc na
carnival fans. Jednocześnie wskażę coraz mocniej zarysowujące się napięcia
w strukturze – dosyć jednolitej do niedawna – widowni.
Moim zdaniem, istnieją pewne przesłanki pozwalające na ograniczone porównanie sytuacji państw zachodnich, w szczególności Wielkiej Brytanii z lat
70. i 80. poprzedniego wieku, z polskimi doświadczeniami po 1989 r. Może to
pomóc w pokazaniu kierunku zmian, jakie czekają polski futbol w niedalekiej
przyszłości.
260
Jacek Burski
Coraz większą rolę odgrywa zjawisko karnawalizacji widowiska piłkarskiego,
które cechuje przesunięcie akcentu w środowisku kibicowskim na organizowanie się wokół grup zwanych ultras, odpowiedzialnych za prowadzenie dopingu
i prezentowanie tzw. opraw, czyli przygotowanych wcześniej układów, na które
składają się różnego rodzaju elementy wizualne połączone ze skoordynowanym
śpiewem dużych grup kibiców.
Wraz z rozwojem infrastruktury stadionowej, coraz szerszym strumieniem
inwestycji w polskim futbolu i co za tym idzie – rozwojem organizacyjnym klubów piłkarskich możemy spodziewać się dalszych zmian na trybunach stadionowych. Najbardziej niebezpieczny element widowni – chuliganie – powinien być
z niej coraz skuteczniej wypychany. Tak było w Wielkiej Brytanii, gdy sprzężenie
zwrotne między działaniami administracyjnymi, polegającymi na przystosowaniu prawa i infrastruktury do walki z niepożądanymi zachowaniami kibiców,
a inwestycją dużych pieniędzy – szczególnie przez telewizję – w Premiership
(angielską ekstraklasę piłkarską), przyniosły efekt w postaci zainteresowania
futbolem jako nobilitującą rozrywką grup społecznych o wyższym statusie
ekonomicznym. Poczynając od usunięcia miejsc stojących na stadionach, a kończąc na znacznej podwyżce cen biletów, nie tylko skutecznie zmieniono skład
społeczny widowni piłkarskiej, ale dokonano rewolucyjnej zmiany wizerunku
stadionów angielskich, jak również futbolu brytyjskiego w ogóle.
Ponadto jest jeszcze jeden element, który pozwala przewidzieć, w jakim
kierunku będzie rozwijać się modernizacja polskiej widowni. Euro 2012, podobnie jak angielskie Mistrzostwa Europy w 1996 r., stawia poważne wyzwania
polskiej piłce nożnej. Podstawowym zadaniem, któremu trzeba będzie sprostać,
jest organizacja turnieju. Są jednak jeszcze istotne konsekwencje związane
bezpośrednio z przemianami środowisk kibicowskich. Z jednej strony, Euro
2012 przyniesie nam „starcie” (metaforyczne) tradycyjnych grup sympatyków,
skupionych wokół polskich klubów i wciąż mających w swoich szeregach amatorów walk chuligańskich, z nowymi sposobami kibicowania. By zbliżyć się do
Europy Zachodniej, potrzebujemy na trybunach przedstawicieli grup o innym
profilu kulturowym, dla których aktywność kibicowska nie jest podstawowym
sposobem spędzania wolnego czasu, a pójście na mecz jest traktowane na
równi z wyjściem do teatru bądź kina. Idąc tokiem analiz Erica Dunninga [Dunning, 1988], należy stwierdzic, że polskiemu futbolowi potrzebny jest kibic, dla
którego przemoc fizyczna nie jest podstawowym sposobem komunikowania
się i kluczowym elementem systemu wartości.
Próbuję też wskazać, w jaki sposób rozwija się bardzo wyrazisty i płynny
świat społeczny polskich kibiców (używając terminologii Anselma Straussa),
podążając śladami innych krajów europejskich.
Przemiany zjawiska kibicowania we współczesnym świecie
261
Zjawisko kibicowania – definicja i geneza
Badając świat kibiców piłkarskich, należy zastanowić się nad definicją kibica,
nad tym, co jest dla niego znamienne. Czy jest to kwestia zachowania, wyglądu,
formy samookreślenia? Czym kibic różni się od innych widzów?
Richard Schechner pisał: „W świecie sztuk perform znaczy wystawić, zagrać,
zatańczyć, wystąpić ze spektaklem czy koncertem. W życiu codziennym perform to popisać się, pójść na całego, uwydatnić własne czynności na użytek
tych, którzy je oglądają” [Schechner, 2006, s. 128]. Łącząc to z określeniem
niemieckiego badacza futbolu Hermana Bausingera, że piłka nożna to „święto
na co dzień” [Bausinger, 2005], możemy uznać, że mecz piłkarski jest dla kibiców tym, czym scena teatralna dla aktorów. Kibic podczas meczu piłkarskiego
byłby kimś, kto performatywnie okazuje swoją tożsamość, kto wybiera stronę
rywalizacji i wspiera ją, podejmując aktywne działania. Kibice emancypują się
z tłumu obserwatorów gry, dodając do niej jeszcze jeden poziom. W pewien
sposób stają się twórcami widowiska.
Współcześnie mamy do czynienia z wielką różnorodnością zachowań na
stadionach. Różnorodność ta pojawia się na wielu płaszczyznach – warstwy,
narodu, lokalnej kultury. Południowcy okazują swoje emocje inaczej niż Anglicy
czy Szwedzi. Kibice płacący za karnet w loży honorowej zachowują się inaczej
od tych siedzących tuż za bramką. Fani Totenhamu wykorzystują symbolikę
żydowską do określania własnej tożsamości, a fanatycy rzymskiego Lazio są
kojarzeni z neofaszystami. Różne grupy to różne zachowania, różne systemy
wartości. Tym, co łączy wszystkich kibiców, jest silna więź z drużyną, której się
kibicuje oraz gotowość do prezentowania swojej tożsamości przed innymi.
Pierwsi widzowie piłkarscy pojawili się w II połowie XIX wieku. Źródła podają
różne daty roczne, możemy jednak przyjąć, że ostateczna kodyfikacja reguł
piłki nożnej nastąpiła ok. 1860 r. w Wielkiej Brytanii. To tutaj w 1854 r. powstał
pierwszy klub piłkarski Sheffield FC, a w 1872 r. Football Association (FA), który
był protoplastą federacji piłkarskich w kolejnych krajach. W tym samym roku
rozegrano pierwszy mecz międzypaństwowy między Anglią i Szkocją. W 1888 r.
po raz pierwszy poinformowano na łamach prasy o zamieszkach na stadionie.
Richard Giulianotti uważa, że to, co się stało z futbolem w tym czasie, ma charakter Weberowskich procesów racjonalizacji [Giulianotti, 1999]. Modernizacja
tradycyjnej gry doprowadziła do takiej organizacji futbolu, która pozwalała na
efektywne funkcjonowanie w zmieniającej się rzeczywistości społecznej. Nad
wszystkim panowała FA, która będąc ciałem zrzeszającym kluby piłkarskie
i jednocześnie posiadającym prawne możliwości wykluczania z rozgrywek,
gwarantowała przestrzeganie reguł gry. Futbol szybko zyskiwał na popularności,
szczególnie wśród napływających do miast robotników. W latach 1870-1880
262
Jacek Burski
ich płace zostały podniesione i dodano wolną sobotę. Więcej czasu i pieniędzy
spowodowało wzrost zainteresowania rozgrywkami piłkarskimi. W ciągu 10
lat średnia frekwencja na meczach ligi angielskiej podniosła się ponad pięciokrotnie, do poziomu 23 100 osób w sezonie 1913-1914. Gwałtowny rozwój,
jaki stał się udziałem tej dyscypliny, był pochodną procesów zachodzących na
poziomie makrospołecznym – postępującej rewolucji przemysłowej, urbanizacji
i racjonalizacji.
Futbol stał się jednocześnie ramą dla wspólnoty lokalnej, tworzącej się
w środowisku miejskim, ale charakteryzującej się cechami właściwymi dla
tradycyjnych społeczności wiejskich. W XIX wieku bowiem miała miejsce migracja ze wsi do miasta. Wraz ze zmianą środowiska życia musiały pojawiać się
problemy aklimatyzacyjne, na które częściową odpowiedzią była identyfikacja
z klubem. Dzięki niej możliwe było zakorzenienie w nowym miejscu i budowanie więzi ze współmieszkańcami. Futbol stał się w związku z tym elementem
kultury miejskiej i robotniczej.
II połowa XX wieku jest okresem, w którym piłka nożna, jak również zjawisko kibicowania, przybiera formę, jaką znamy dzisiaj. Powstaje sieć świetnie zorganizowanych klubów piłkarskich rywalizujących ze sobą na arenie
krajowej i międzynarodowej (Liga Mistrzów, Liga Europy UEFA). Coraz lepiej
zorganizowane i bardziej popularne stają się rozgrywki między reprezentacjami krajów. Sfera kibicowania po II wojnie światowej również się przeobraża.
Jednak dopiero w latach 1960-1990 możemy mówić o kibicach w dzisiejszym
znaczeniu, dla których doświadczenie kibicowania wychodzi znacząco poza
ramy uczestnictwa w meczu piłkarskim. Taki kibic ze względu na swoje zachowanie może być kojarzony zarówno z fanatykiem religijnym, jak i z członkiem
struktury neoplemiennej. Michel Maffesoli w swojej analizie współczesnych
społeczeństw jako przykład neotrybalizmu wskazuje środowiska kibicowskie
[Maffesoli, 2008].
Jednym z najistotniejszych elementów kultury kibicowania w II połowie XX
wieku był rozwój chuligaństwa stadionowego. Pierwszym krajem, w którym
odnotowano istnienie ruchów chuligańskich, była Wielka Brytania, dźwigająca
się z kryzysów wywołanych II wojną światową i zmagająca się z konfliktami rozsadzającymi tradycyjną strukturę społeczną. W latach 50. i 60. mamy do czynienia
ze wzrostem zainteresowania meczami piłkarskimi na Wyspach Brytyjskich,
szczególnie wśród młodzieży z klasy robotniczej. Druga połowa lat 60. to jednocześnie rozkwit subkultury skinheadów, którzy ze stadionów uczynili przestrzeń
demonstrowania swoich przekonań. Według angielskich socjologów, przełomowymi były dwa sezony: 1966-1967 i 1967-1968, kiedy awantury stadionowe
stały się główną pożywką tabloidyzujących się w owym czasie mediów [Hobbs,
Robins, 1991]. Nie bez związku jest wytworzenie się wówczas specyficznego
sposobu opisywania zdarzeń szokujących, sensacyjnych i przesiąkniętych prze-
Przemiany zjawiska kibicowania we współczesnym świecie
263
mocą. Wszystkie te czynniki, oddziałując na siebie, doprowadziły do stworzenia
na stadionach Wielkiej Brytanii atmosfery ryzyka, strachu, a zarazem przygody,
która przyciągała żądnych ekstremalnych wrażeń widzów. M.in. te elementy
pozwoliły narodzić się nowemu typowi kibica – chuliganowi. Grupy chuligańskie
w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku stały się synonimem kibiców piłkarskich
i jako takie były wyrazem kryzysu nie tylko futbolu, ale kryzysu społecznego
w ogóle. W latach 80. wiele tragicznych wypadków, nie do końca zawinionych
przez chuliganów, spowodowało zmianę, co prawda sterowaną i narzuconą
centralnie (przede wszystkim przez administrację premier Margaret Thatcher),
ale przyjętą przez ogół społeczeństwa. W efekcie mniej więcej od połowy lat 90.
w Anglii, jak również w innych krajach europejskich na trybunach pojawiają się
nowe typy kibiców.
Zmiany w świecie kibiców są odbiciem procesów zachodzących w całym
współczesnym społeczeństwie i dowodem na to, że futbol jako element kultury
podlega modernizacji. Są to m.in. przemiany w kulturze masowej, indywidualizacja i odejście od tradycyjnych form wspólnoty (w tym przypadku odejście
od tradycyjnego typu subkultury [Muggleton, 2004]), a także specyficzne dla
samej piłki nożnej zmiany związane z rozwojem futbolu jako istotnej sfery
gospodarki, generującej ogromne środki finansowe i przyciągającej coraz
większe rzesze widzów.
Nowy rodzaj udziału w widowisku piłkarskim wyraża kategoria postfana. Jest
to konsekwencją tego, że wraz z modernizacją infrastruktury i podniesieniem
cen biletów dotychczasowi bywalcy stadionów zostali „wypchnięci” z trybun
przez zamożniejszą klasę średnią. Piłka nożna (szczególnie ta na najwyższym
poziomie) stała się towarem luksusowym, dostępnym tylko za wysoką opłatą.
Równolegle wprowadzono wiele przepisów regulujących zachowanie na stadionach. Kibice muszą przestrzegać rygorystycznych – w porównaniu do dawnych
zwyczajów – zasad, jasno określających właściwe sposoby okazywania emocji.
Inaczej czekają ich kary, np. wysokie grzywny.
Z przykładu Wielkiej Brytanii, gdzie po raz pierwszy na dużą skalę podjęto
walkę z panującymi na stadionach przez dziesięciolecia chuliganami, korzysta
się na kontynencie. Ze względu na liczbę chętnych przewyższającą znacznie
liczbę miejsc na stadionie mecze Bayernu Monachium oglądają wybrańcy
wylosowani z grupy oczekujących. Bezpośredni udział w widowisku piłkarskim
jest mniej demokratyczny – z rozrywki dla mas staje się towarem dla wybranych, luksusem będącym atrybutem statusu społecznego. Czy jest to jednak
rzeczywista przemiana? Czy istotnie nawet w samej Anglii możemy mówić
o odejściu czasów chuligańskich?
Całkowite wyeliminowanie chuliganów ze stadionów jest raczej ewenementem na arenie europejskiej i ogranicza się głównie do Wysp Brytyjskich.
Inne kraje, w tym Polska, cały czas notują przypadki awantur w trakcie spo-
264
Jacek Burski
tkań piłkarskich1. W porównaniu z doświadczeniami brytyjskimi w innych
państwach użycie przemocy fizycznej jest inaczej wkomponowane w zestaw
zachowań grup kibicowskich. Prowadzi nas to do opisu kolejnego typu zachowań, właściwego bardziej dla krajów Europy kontynentalnej. Przykładem jest
futbol włoski, którego władze nadal mają poważne problemy z zapewnieniem
bezpieczeństwa na stadionach Serie A. Właśnie Włochy stały się w II połowie
XX wieku miejscem łączenia przemocy z żywiołem zabawy, czego przejawem
był szybki rozwój ruchu ultras.
Historia ruchu ultras zaczyna się w końcu lat 70. XX wieku, kiedy fani
Sampdorii Genua po raz pierwszy używają tej nazwy w odniesieniu do ruchu
kibicowskiego2. Istotą aktywności ultras jest niebywała dbałość o stronę
audiowizualną meczu. Członkowie grupy przygotowują specjalne połączenie
chóralnych śpiewów, efektów pirotechnicznych, serpentyn, olbrzymich flag pokrywających całe sektory stadionu, mające uatrakcyjnić widowisko. Polscy kibice określają to mianem oprawy. Włoscy autorzy cytują kibica, który tak określa
różnicę pomiędzy zwyczajnymi widzami a ultras: „Jako ultras utożsamiam się
ze specjalnym sposobem na życie. Jesteśmy inni od zwyczajnych sympatyków
z powodu naszego entuzjazmu i emocji. Oznacza to większą radość i cierpienie niż u kogokolwiek innego. Tak więc bycie ultras oznacza ponadprzeciętne
uczucia z różnych punktów widzenia” [Dal Lago, De Biasi, 1994, s. 43].
Popularność ultrasowskiego sposobu kibicowania jest bardzo duża na całym kontynencie europejskim. Również w Polsce możemy obserwować szybki
rozwój mniej lub bardziej sformalizowanych grup, zajmujących się tworzeniem
opraw. Ich aktywność nie ogranicza się tylko do działań związanych z meczem
piłkarskim. Grupy te mają wpływ na całe środowisko, należąć do najaktywniejszych i najlepiej zorganizowanych. W obrębie ultras tworzona jest symbolika,
którą reprodukują pozostali kibice danej drużyny.
Podejście do przemocy wśród polskich ultras możemy obserwować na
przykładzie magazynu „To My Kibice”. Są w nim prezentowane osiągnięcia grup
ultrasowskich z całej Polski, relacje z meczów (tylko od strony udziału kibiców),
są też przygotowywane rankingi, w których klasyfikuje się poszczególne kluby
np. pod względem frekwencji na meczach wyjazdowych.
Ostatnie doniesienia o awanturach dochodzą również ze stadionów angielskich. Mecz
Pucharu Anglii między FC Millwall i West Ham United był przerywany m.in. z powodu wtargnięcia dużych grup kibiców na boisko. Zamieszki miały też miejsce przed oraz po meczu na
ulicach Londynu. Pojawiły się głosy w brytyjskiej prasie, że problem chuliganów nie został do
końca rozwiązany. Nie podważa to jednak tezy o wypchnięciu chuliganów z trybun piłkarskich,
lecz wskazuje na ich działalność poza stadionem.
Nazwa ultras pochodzi od francuskich reakcyjnych grup politycznych, dążących do utrzymania siłą kolonialnego panowania w Algierii. Drugie znaczenie to skrajnie konserwatywne
ugrupowanie polityczne we Francji w okresie restauracji Burbonów [Kopaliński, 1989].
Przemiany zjawiska kibicowania we współczesnym świecie
265
Z jednej strony udział w meczu traktuje się jako zabawę, tworzenie widowiska, z drugiej – mamy do czynienia z apoteozą przemocy fizycznej, ponieważ
równie dużo miejsca jak tworzeniu spektaklu poświęca się kultywowaniu przemocy w środowisku kibiców. M.in. na stronach „To My Kibice” można znaleźć
relacje z bijatyk (tzw. ustawek) grup chuligańskich. Wymieszanie elementów
zabawy i agresji, towarzyszące rywalizacji z innymi, jest charakterystyczną
cechą ruchu kibicowskiego w Polsce.
Oprócz przemian, których efektem jest pojawienie się postaci postfana oraz
rosnącej popularności ruchu ultras zagospodarowującego również ruch chuligański, możemy obserwować pokrewny do opisanych typów rodzaj zachowań
na stadionach – carnival fans. Pojęcie to, którym posługiwał się m.in. R. Giulianotti, oznacza kibiców skupionych na udziale w meczu przede wszystkim
jako zabawie. Dobrym przykładem są fani szkockiej reprezentacji narodowej,
tzw. Tartan Army, dopingujący drużynę przez 90 minut bez względu na wynik.
Ten typ zachowań jest najczęściej spotykany podczas rozgrywek międzypaństwowych – mistrzostw świata lub Europy, gdzie kibicowanie przybiera formę
multikulturowego festynu. Historię mistrzostw świata w ujęciu antropologicznym opisuje Albert Jawłowski w książce pt. Święty ład. Rytuał i mit mundiali
[Jawłowski, 2007], posługując się pojęciem kibice-karnawałowicze, które
można uznać za odpowiednik carnival fans. Jest to też typ zachowań dzielony
z innymi dyscyplinami, np. siatkówką. Na poziomie kulturowym w pewnym
sensie jest to powrót do pierwotnej roli futbolu jako gry z porządku karnawałowego, w której liczył się udział, niekoniecznie wynik.
Zakończenie
Zmiany w świecie społecznym kibiców postępują bardzo szybko. W ciągu ostatnich 20 lat doszło w Polsce do powstania dobrze zorganizowanych, skupiających
dużą liczbę osób grup kibicowskich. Aktywność tego środowiska, kiedyś ograniczona do wąskiej czasoprzestrzeni meczu piłkarskiego, obecnie skutecznie
wychodzi poza jego ramy. Zdarza się, że grupy kibicowskie funkcjonują nawet
po formalnym upadku klubu – tak było w połowie lat 90. w przypadku kibiców
Zagłębia Sosnowiec. Trzeba jednak zaznaczyć, że klub bardzo szybko wyszedł
z zapaści i w ciągu kilku lat awansował nawet do ekstraklasy. Coraz większą rolę
w procesach więziotwórczych odgrywa sieć internetowa, w której powstają
strony poświęcone nie tylko klubom, ale przede wszystkim kibicowaniu (m.in.
www.kibice.net). Społeczność kibicowska podejmuje też konkretne akcje
społeczne, upodabniając się poprzez to do ruchów społecznych działających
na rzecz zrealizowania konkretnych postulatów. Przykładem jest organizacja
protestu kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego wobec odrzucenia wniosku
266
Jacek Burski
licencyjnego klubu, który miał pozwolić na kontynuowanie gry w polskiej
ekstraklasie w sezonie 2009/2010.
Opisane przemiany składają się na złożony i, co ważne, wciąż rozwijający się
świat społeczny. Możemy wskazać na procesy odnoszące się do samej działalności podstawowej (primary activity), która ewoluuje w nowe typy kibicowania.
Należy też pamiętać o całej sferze zachowań, które mają miejsce poza stadionem. Współczesny ruch kibicowski jest daleko bardziej złożony niż ten, którym
zajmowali się chociażby pierwsi socjologowie futbolu. Wraz z nim rozwija się
socjologia sportu, w tym jej część zajmująca się zjawiskiem kibicowania. Polska,
m.in. dzięki zbliżającemu się turniejowi Mistrzostw Europy w 2012 r., powinna
stać się polem wzmożonych badań socjologów, antropologów i innych badaczy społecznych. Kibice w Polsce nadal są grupą w niewystarczającym stopniu
zbadaną. Charakterystyczne cechy kibicowskich zachowań, m.in. połączenie
rozrywki i przemocy (ultras), rozwój grup chuligańskich (praktycznie każdy klub
piłkarski w Polsce ma wśród swoich fanów specjalne grupy do walki z innymi
grupami), napięcia pomiędzy środowiskami kibicowskimi a klubami (konflikty
pomiędzy kibicami a zarządem Legii Warszawa), były opisywane na poziomie
medialnym. Podjęcie konkretnych inicjatyw badawczych byłoby alternatywą dla
funkcjonującego w mediach jednostronnego i wybiórczego obrazu środowisk
kibicowskich.
Zjawisko kibicowania na świecie rozwija się w ramach pewnego napięcia
pomiędzy tradycyjnymi typami zachowań stadionowych, kulturą opartą na
więzi pomiędzy klubem a społecznością, w której funkcjonuje, a procesami,
które moglibyśmy nazwać globalizacyjnymi (mam na myśli multikulturowość,
rosnącą wartość sfery rozrywki, w tym futbolu, dla gospodarek współczesnych
społeczeństw, heterogenizację środowisk kibicowskich, powstanie nowych typów
kibicowania, m.in. postfanów). Procesy te wydają się silnie wpływać na pierwotną
kulturę kibicowania, która staje się bardziej otwarta (w sensie udziału różnych
grup społecznych), zróżnicowana i mniej hołdująca przemocy fizycznej.
W Polsce cały czas dominuje tradycyjna kultura kibicowania, w której udział
w widowisku piłkarskim jest rozrywką typowo męską, przesiąkniętą kultem
przemocy fizycznej, związaną z rywalizacją i demonstrowaniem swojej tożsamości lokalnej. Przemiany, które stają się udziałem futbolu w Europie Zachodniej, docierają do nas dosyć powoli. Ich kierunek wydaje się jednak w części
ustalony. Wraz z rozwojem ram strukturalnych (modernizacja stadionów oraz
zmiany w prawie) będzie można skuteczniej walczyć z polskimi chuliganami.
Jednocześnie nieuniknione wydaje się szersze wyparcie przemocy fizycznej ze
stadionów, nie zawsze związanej z działalnością radykalnej części kibiców oraz
przełamanie wizerunku piłki nożnej jako sportu dla młodych mężczyzn.
Przemiany zjawiska kibicowania we współczesnym świecie
267
Literatura
Bausinger Herman (2005). Małe święta na co dzień. W: Agata Chałupnik i in. (oprac.),
Antropologia widowisk. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego.
Dunning Eric (1988). The roots of football hooliganism. London: Routledge.
Giulianotti Richard (1999). Football. A Sociology of the Global Game. Oxford: Polity
Press.
Hobbs Dick, Robins David (1991). The boy done good: football violence, changes and
continuities. The Sociological Review, nr 3. London: Routledge.
Jawłowski Albert (2007). Święty ład. Rytuał i mit mundiali. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne.
Kopaliński Władysław (1989). Słownik wyrazów obcych i obcojęzycznych. Warszawa:
Wiedza Powszechna.
Lago Alessandro Dal, Biasi Rocco De (1994). Italian football fans. W: Richard Giulianotti
(red.), Football, violence and social identity. London: Routledge.
Maffesoli Michel (2008). Czas plemion. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Muggleton David (2004). Wewnątrz subkultury. Ponowoczesne znaczenie stylu, tłum.
A. Sadza. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielońskiego.
Schechner Richard (2006). Wstęp do performatyki. Wrocław: Ośrodek Badań Twórczości
Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych.
Wojciech Kołacz
Uniwersytet Warszawski
Instytut Socjologii
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania
chuligaństwa futbolowego na zachowania kibiców
Zjawisko chuligaństwa futbolowego zmieniało się w wyniku zmian społecznych
oraz stosowanych metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa. Fundamentem teoretycznym artykułu jest inspirowana teorią Norberta Eliasa figuracyjno-procesualna koncepcja badaczy z Uniwersytetu w Leicester (Erica Dunninga,
Patricka Murphy’ego, Ivana Waddingtona, Jona Williamsa). Zarysowanie
historii chuligaństwa futbolowego w Wielkiej Brytanii i Polsce, wyróżnienie
trzech etapów jego rozwoju oraz pokazanie skutków interwencji podjętych po
tragediach na stadionach Heysel i Hillsborough pozwola dostrzec wzajemne
powiązanie procesów na poziomie makro (strategie zapobiegania i zwalczania
chuligaństwa) i na poziomie mikro (zachowania kibiców). Będzie to również
próba odpowiedzi na praktyczne pytania: w jaki sposób można dążyć do
upowszechnienia karnawałowych zachowań takich grup kibiców, jak szkocka
Tartan Army czy duńscy Roligans? Jakie strategie zapobiegania i zwalczania
chuligaństwa zdały egzamin w innych państwach i pozytywnie wpłynęły na
zachowania kibiców? Co należałoby zmienić w Polsce, by na stadionach piłkarskich było bezpiecznie?
W literaturze przedmiotu pojawiają się opinie, że problem chuligaństwa
futbolowego istnieje od lat 60. XX wieku [Chisari, 2004; Horak, 1991; Piotrowski, 2000]; [4]. Historia tego zjawiska jest jednak dłuższa. Chuligańskie wybryki
na obiektach sportowych i próby zapobiegania im miały miejsce już w czasach
starożytnej Grecji i Imperium Rzymskiego. Jak zauważa Przemysław Piotrowski
[2000], negatywne zachowania kibiców wymusiły stosowanie środków bezpie-
270
Wo j c i e c h Ko ł a c z
czeństwa podczas Dionizjów odbywających się na wyspie Chios około 530 r.
p.n.e., a także wprowadzenie zakazu spożywania alkoholu na stadionie w Delfach już ok. 450 r. p.n.e. Korzenie chuligaństwa stadionowego tkwią również
w czasach Imperium Rzymskiego. Podczas wyścigów rydwanów dochodziło do
walk pomiędzy zwolennikami różnych jeźdźców [Dudała, 2004]. Areny sportowe
starożytnego Rzymu były także miejscem pierwszych morderstw popełnionych
przez kibiców [Kowalski, 2000].
Chuligaństwo futbolowe po raz pierwszy pojawiło się w kolebce piłki nożnej – Anglii [1]. W 1314 r. król Edward II zabronił uprawiania tej dyscypliny
sportu. Liczne zamieszki podczas meczów sprawiły, że monarcha obawiał się
rozruchów społecznych i zdrady.
W dalszej historii chuligaństwa futbolowego można, zdaniem Giovanniego
Carnibelli i in. [1996], wyróżnić trzy etapy rozwoju tego zjawiska:
− sporadycznej przemocy skierowanej przeciwko sędziom i piłkarzom,
− walki pomiędzy kibicami i przemocy skierowanej przeciwko policji lub
służbom porządkowym wewnątrz stadionu,
− „ustawek”, czyli zaaranżowanych poza stadionem walk pomiędzy grupami
kibiców.
Pierwszy z wymienionych etapów miał charakter spontaniczny i zindywidualizowany, typowy dla meczów piłkarskich we wczesnych latach rozwoju
dyscypliny [Andersson, 2001; Duke, Crolley, 1996; Hobbs, Robins, 1991].
Wówczas „przyzwoici, zwykli ludzie” reagowali na wydarzenia na stadionie
wiwatami, okrzykami, żartami, a czasami również gwizdami, zastraszaniem,
rzucaniem przedmiotów w kierunku piłkarzy lub sędziów, fizycznym ich atakowaniem czy też wkroczeniem na płytę boiska [Walton, 2003]. Była to przede
wszystkim przemoc werbalna, która jedynie od czasu do czasu przeradzała się
w przemoc fizyczną. Prawdopodobieństwo zakłóceń porządku wzrastało po
zakończeniu meczu, szczególnie gdy kontrowersyjna sytuacja miała wpływ na
wynik spotkania. Spontaniczność takich aktów przemocy rodziła się z wydarzeń
na boisku, takich jak niekorzystny wynik czy też nieprzychylna decyzja sędziego.
Do zamieszek dochodziło jednak rzadko i angażowała się w nie niewielka liczba
osób [Johnes, 2000].
Jak zauważają badacze z Uniwersytetu w Leicester, chuligaństwo futbolowe
tego typu dominowało w Wielkiej Brytanii do połowy lat 50. XX wieku, przy
czym szczyt tego zjawiska przypadł na lata od kodyfikacji piłki nożnej w 1863 r.
do czasu początku I wojny światowej. Według E. Dunninga, P. Murphy’ego
i J. Williamsa [1986], twórców figuracyjno-procesualnej koncepcji chuligaństwa
futbolowego, społeczeństwo w owych czasach znajdowało się na niższym poziomie procesu cywilizacyjnego, co wyrażało się niższym progiem wrażliwości1.
Używane przez Dunninga, Murphy’ego i Williamsa pojęcia niższy poziom procesu cywilizacyjnego i niższy próg wrażliwości nawiązują do terminologii Norberta Eliasa [1980].
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
271
W związku z tym istniało wówczas ciche przyzwolenie na otwartą przemoc, która
znalazła swoje ujście w zachowaniach chuligańskich na stadionach piłkarskich.
Przemoc stadionowa nie była wówczas definiowana jako problem społeczny,
dlatego kwestie zapewnienia bezpieczeństwa na stadionie pozostawiano klubom
[Walton, 2003]. W interesie klubów było osiągnięcie zysku, dlatego nie opłacało
im się wprowadzać jakichkolwiek metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa.
Zachowania chuligańskie nie były zatem niczym ograniczane.
Kontekst makrostrukturalny stanowił doskonałe warunki dla rozwoju chuligaństwa futbolowego, tworzonego głównie przez młodych ludzi wywodzących
się z angielskiej klasy robotniczej [Williams, Dunning, Murphy, 1988]. Było to
jednak chuligaństwo całkiem odmienne od znanego nam modelu grup chuligańskich rywalizujących między sobą lub walczących z policją – miało zdecydowanie
bardziej zindywiudalizowany charakter, czego najlepszym przykładem jest udział
„pijanej i awanturniczej” 70-letniej kobiety w zamieszkach, do jakich doszło
w 1905 r. po meczu pomiędzy Preston North End i Blacburn Rovers [3].
Walki pomiędzy kibicami różnych drużyn zdarzały się w tym okresie bardzo
rzadko. Wynikało to również z tego, że podróże fanów nie były wówczas powszechne. Jeżeli już do takich walk dochodziło, to negatywne działania kibiców
najczęściej ograniczały się do walk na argumenty słowne – celem było bowiem
poniżenie, a nie wyrządzenie krzywdy.
Badacze z Uniwersytetu w Leicester [Dunning, Murphy, Williams, 1986]
pokazują, że po I wojnie światowej w Wielkiej Brytanii nastąpiła inkorporacja
klasy robotniczej w główny nurt społeczeństwa. Wyrażało się to w uzyskaniu
przez nią większości praw obywatelskich, poprawie sytuacji materialnej i wzroście znaczenia związków zawodowych. Miała miejsce dyfuzja cywilizowanych
standardów i wejście na wyższy poziom procesu cywilizacyjnego. W tym
okresie prawie do zera spadła liczba zachowań o charakterze agresji fizycznej,
a najczęstszymi wykroczeniami było używanie wulgarnego języka oraz drobne
przestępstwa, takie jak kradzież [Piotrowski, 2000].
Przemiany na poziomie mikro (w sferze zachowań kibiców) przełożyły się
na przemiany na poziomie makro w postaci wzrostu reputacji piłki nożnej
i pojawienia się na trybunach coraz liczniejszej grupy coraz bardziej wyemancypowanych kobiet. Dobre zachowanie kibiców sprawiło również, że władze
nie widziały potrzeby podejmowania działań mających na celu zapewnienie
bezpieczeństwa na stadionie.
Analogicznie do Wielkiej Brytanii, chuligaństwo w Polsce przyjęło na początku
formę spontaniczną i zindywidualizowaną, a przemoc była odpowiedzią na wydarzenia meczowe [Galernicki, 2006]. Do tego typu zakłóceń porządku podczas
meczów piłkarskich dochodziło już w okresie międzywojennym. Obiektami ataku
kibiców byli najczęściej sędzia lub piłkarze przeciwnej drużyny. Upowszechnieniu zachowań tego typu sprzyjał brak jakichkolwiek zabezpieczeń, w tym służb
272
Wo j c i e c h Ko ł a c z
porządkowych. W przypadku ataku skierowanego na sędziego piłkarze musieli
występować w roli mediatorów, sędzia zaś dla załagodzenia sytuacji zmieniał
swoją decyzję w celu przypodobania się agresorom. Podobnie jak w Anglii, bójki
pomiędzy kibicami były bardzo rzadkie i dochodziło do nich najczęściej podczas
meczów derbowych. Pierwszy etap rozwoju chuligaństwa futbolowego w Polsce
trwał do lat 70. XX wieku [Dudała, 2004; Piotrowski, 2000; 2003].
Drugi etap rozwoju chuligaństwa zaczyna się, gdy spontaniczna oraz zindywidualizowana przemoc zostaje wyparta przez zorganizowaną, kolektywną
działalność grup chuligańskich [Duke, Crolley, 1996]. Główną areną zajść
pozostał stadion, ale znaczenie tracą wydarzenia na boisku. Równolegle do
oficjalnych rozgrywek piłkarskich odbywających się na płycie boiska na trybunach toczy się nieoficjalna rywalizacja, w której poprzez sukcesy w walkach
z kibicami innej drużyny lub z policją zyskują grupy pseudokibiców. W ten
sposób powstaje nieoficjalna „liga chuliganów”, która sprawiła, że dla chuliganów sukcesy i porażki w walkach ze zwolennikami innych klubów zaczęły być
ważniejsze niż osiągnięcia drużyny, z którą się identyfikowali.
Za początek drugiego historycznego etapu rozwoju chuligaństwa futbolowego, czyli etapu walki pomiędzy kibicami i przemocy skierowanej przeciwko policji
lub służbom porządkowym wewnątrz stadionu, naukowcy uważają lata 60. XX
wieku [Duke, Crolley, 1996; Johnes, 2000; Walton, 2003]. Chuligaństwo wróciło
wtedy na trybuny brytyjskich stadionów, gdyż proces inkorporacji i rozwoju cywilizacyjnego nie objął w równym stopniu całej klasy robotniczej i w rezultacie
nastąpiło rozwarstwienie społeczne [Dunning, Murphy, Williams, 1986]. Powiększająca się liczebnie niższa warstwa klasy robotniczej produkowała agresywnych
młodych ludzi, tzw. roughs, którzy zaczęli pojawiać się na stadionach piłkarskich.
To właśnie oni stworzyli na trybunach własny świat brutalnej rywalizacji grup
chuliganów utożsamiających się z różnymi drużynami piłkarskimi.
Zmiany zachowań kibiców piłkarskich były związane również z innymi przemianami na poziomie makrostrukturalnym. Wzrost przemocy stadionowej
można uznać za odzwierciedlenie kryzysu Wielkiej Brytanii wyrażającego się
w upadku Imperium Brytyjskiego, trudnościach ekonomicznych i rosnącym bezrobociu [Piotrowski, 2000]. Według E. Dunninga, P. Murphy’ego i J. Williamsa
[1986], wzrost i przemiana chuligaństwa futbolowego związane były również
z powstaniem „rynku czasu wolnego dla młodzieży”, większymi możliwościami
wypraw na mecze wyjazdowe, a także zmianami w mediach (rozwój telewizji,
powstanie komercyjnie zorientowanej prasy brukowej, nastawionej na poszukiwanie sensacji). Nie bez znaczenia były również zmiany w samej piłce nożnej.
Wraz z rozwojem nowoczesnej kultury popularnej tradycyjny model kibica,
emocjonalnie związanego z ukochaną drużyną, zaczął być zastępowany przez
model „konsumenta”. Etykiecie takiej przeciwstawiali się chuligani.
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
273
Negatywne przemiany zachowań kibiców wywołały reakcję władz. W 1973 r.
wprowadzono w Anglii zasadę segregacji kibiców, na stadionach zaś zaczęto
wznosić wysokie płoty, które miały uniemożliwić przedostanie się chuliganów
do sąsiednich sektorów czy na płytę boiska2.
Działania władz przyniosły jednak efekt odwrotny od oczekiwanego i w
latach 80. doszło do kulminacji negatywnych zjawisk [Hobbs, Robins, 1991;
Piotrowski, 2000]. Na stadionach i w ich otoczeniu zaczęły rozgrywać się prawdziwe wojny, w których brały udział zorganizowane oddziały chuliganów, takie
jak Inter City Firm (chuligani identyfikujący się z West Ham United), Service
Crew (Leeds) czy Bushwackers (Milwall). Policja i kluby uczestniczyły w tej wojnie i wprowadzały kolejne „więzienne” metody zapobiegające chuligaństwu.
Odpowiedzią chuliganów było przyjęcie strategii, która miała na celu uniknięcie
„opieki” policji [Maguire, 1986].
W latach 80. Anglicy po prostu nie radzili sobie z chuligaństwem futbolowym
i jak twierdzi Nick Hornby w Futbolowej gorączce: „tragedia Heysel zbliżała
się równie nieubłaganie jak Boże Narodzenie” [Hornby, 2003, s. 182]. Błędy
strategiczno-organizacyjne podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo
finału Pucharu Europy w 1985 r. oraz brak umiejętności współpracy żandarmerii z policją miejską umożliwiły angielskim chuliganom starcie z kibicami
Juventusu, w wyniku którego zginęło 39 fanów włoskiej drużyny, a 450 zostało
rannych [Chisari, 2004; Dunning, 2000; Hart, Pijnenburg, 1988]; [2].
Jaką naukę wyciągnięto z wydarzeń w Brukseli? Wydaje się, że zbyt powierzchowną. Po tragicznych wydarzeniach na stadionie Heysel powołano komisję
sędziego Popplewella, która miała zbadać przyczyny tragicznych wydarzeń
i przedstawić propozycje rozwiązania problemu chuligaństwa na stadionach
piłkarskich. Jak zauważa Martin Johnes [2004], raport będący wynikiem prac
tej komisji niemal całą uwagę skupiał na problemie chuligaństwa, tracąc z oczu
kwestie bezpieczeństwa. Również parlamentarzyści nie potrafili uwolnić się
od postrzegania tragedii przez pryzmat chuligaństwa, dlatego nie uświadomili
sobie np. znaczenia rekomendacji zawartej w raporcie Popplewella odnośnie
do montowania odpowiednich wyjść ewakuacyjnych w płotach odgradzających
trybuny od płyty boiska.
Stadiony nadal były twierdzami, panowały na nich „więzienne” warunki,
nie dbano o bezpieczeństwo widowni meczów piłkarskich. Taka sytuacja doprowadziła do tragedii na stadionie Hillsborough w 1989 r., gdzie zginęło 96
osób, a 730 zostało rannych, z powodu braku wyjść umożliwiających szybką
ewakuację w sytuacji zagrożenia [Taylor, 1989].
Ekstremalnym przykładem tego jest zamontowanie płotu pod napięciem na stadionie
klubu Chelsea. Na szczęście zakaz sądowy nie pozwolił na używanie tego typu konstrukcji
[Taylor, 1987].
274
Wo j c i e c h Ko ł a c z
Okres od lat 60. do 1989 r. to najtragiczniejszy czas w dziejach chuligaństwa
futbolowego. Brak prewencyjnych działań, tradycja pozostawiania klubom
kwestii bezpieczeństwa na stadionach, pojawienie się nowego typu mediów
nastawionych głównie na sensacje i przestarzała infrastruktura stadionowa
– wszystkie te czynniki doprowadziły do eskalacji przemocy pomiędzy grupami
chuligańskimi. Analizowany okres to również początek prób działań i prawa
skierowanego przeciwko chuliganom futbolowym.
W polskiej historii chuligaństwa futbolowego przejście do drugiego etapu
tego zjawiska nastąpiło w połowie lat 70. [Dudała, 2004; Piotrowski, 2000,
2003]. Jednak dopiero w latach 80. nastąpił wzrost liczby chuligańskich ekscesów. Był to okres, w którym zwiększyła się liczba grup chuligańskich i zaczęła się
tworzyć sieć koalicji i wrogości, co dało początek polskiej „lidze chuliganów”.
W zachowaniach polskich kibiców można było zaobserwować powielanie angielskich wzorców dotyczących ubioru, skandowanych okrzyków czy symboli.
Osobliwe były odniesienia polityczne, gdyż chuligani występowali w Polsce
przeciw komunizmowi. Areny piłkarskie stały się miejscami, gdzie pojawiały się
takie hasła, jak „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”, a chuligani
futbolowi zaangażowani byli również w demonstracje i strajki, które doprowadziły do rozmów Okrągłego Stołu [Callum, Riley, 2007, film dokumentalny].
Stadiony w czasach PRL-u nie były przygotowane na przyjęcie kibiców gości
– nie było rozwiązań, które ułatwiłyby segregację fanów. Przed transformacją
ustrojową tempo rozwoju chuligaństwa futbolowego w Polsce było wolniejsze,
głównie przez blokadę informacyjną. Władze komunistyczne dbały bowiem
o to, by do szerszego audytorium nie przedostawały się informacje o chuligańskich zamieszkach [Piotrowski, 2000].
Punktem zwrotnym był rok 1989 i przemiana ustrojowa w Polsce. W Wielkiej Brytanii lata 90. były okresem, w którym doprowadzono do zmniejszenia
chuligaństwa futbolowego, w Polsce natomiast zaczął się dynamiczny rozwój
subkultury chuliganów, a sytuacja na stadionach przypominała lata 80. w Anglii.
Odpowiedzią władz na wzrost przemocy stadionowej było podjęcie działań,
które zmierzały do ograniczenia tego zjawiska. Na stadionach zaczęły pojawiać
się płoty, sektory buforowe i „klatki” dla kibiców drużyny przyjezdnej, o bezpieczeństwo dbała policja, która stała się największym wrogiem chuliganów.
Chuligańskie zajścia na stadionach i poza nimi w latach 90. spotkały się z niespotykanym wcześniej zainteresowaniem mediów. Uwolnione od cenzury, po
każdej kolejce ligowej informowały o awanturach i burdach spowodowanych
przez kibiców. Gazety zaczęły prześcigać się w coraz bardziej sensacyjnych
reportażach, w których dominowała retoryka wojenna. Przyczyniło się to do
rozwoju chuligaństwa, które straciło swój miejski charakter właściwy dla lat 70.
i 80. – pojawiło się także w mniejszych miejscowościach [Piotrowski, 2000].
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
275
Trzeci etap rozwoju chuligaństwa futbolowego charakteryzuje się coraz lepiej zorganizowaną działalnością grup chuligańskich. Wynika on ze stosowania
skuteczniejszych metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa, które zjawisko
to wypchnęły ze stadionu [4]. Areną chuligańskich zamieszek stają się miejsca
ustronne, z dala od stadionu, takie jak błonia, łąki, parkingi, opuszczone stadiony.
Walki grup chuligańskich często umawiane są przez telefon lub Internet, a policja
zazwyczaj o nich nie wie. Chuligaństwo oddala się od piłki nożnej, a jedynym
elementem łączącym go z tą dyscypliną sportu jest wyrażana przez chuliganów
identyfikacja z klubem.
Tragedia na stadionie Hillsborough była punktem zwrotnym w historii
chuligaństwa futbolowego w Wielkiej Brytanii. Tragiczne wydarzenia obnażyły słabości „więziennych” rozwiązań na stadionach piłkarskich, otworzyły
władzom oczy na kwestie bezpieczeństwa widzów i dały impuls do zmian
prawnych, które w latach 90. uczyniły obiekty należące do klubów angielskich
najbezpieczniejszymi na świecie.
Zgodnie z wydanymi po tragedii na stadionie Hillsborough rekomendacjami
raportu Taylora [1990], w latach 90.: zlikwidowano sektory z miejscami stojącymi,
montując na nich krzesełka (projekt „all-seater stadiums”); zlikwidowano płoty,
ogrodzenia i fosy; wprowadzono obowiązkowy monitoring przy użyciu telewizji
przemysłowej; wprowadzono uciążliwe kontrole przy wejściu na stadion; założono Krajową Jednostkę Wywiadu Futbolowego (National Football Intelligence
Unit – NFIU), a także zaostrzono prawo dotyczące zakazów stadionowych.
Wszystkie te rozwiązania doprowadziły do stworzenia nowego systemu zapobiegania i zwalczania chuligaństwa, a o skali przemian świadczy fakt, że same
przeobrażenia stadionów pochłonęły łącznie 500 mln funtów [Football Trust,
1997, za: Johnes, 2004].
Koszty wprowadzenia nowego systemu zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego przełożyły się na wzrost cen biletów, ale sprawiło to, że
stadion stał się miejscem bezpiecznym i przyjaznym dla prawdziwych kibiców.
Nie zraziły ich wyższe ceny biletów i zaczęli wykupywać karnety sezonowe [5].
Zwiększona liczba posiadaczy karnetów przełożyła się na dalszy wzrost cen biletów, a poza tym spowodowała zastąpienie gorącej atmosfery karnawałowym
zachowaniem widowni-konsumentów [Giulianotti, 2000, za: Dunning, 2000].
W latach 90. stadiony brytyjskie uwolniły się od chuligaństwa futbolowego.
Jak zauważa Geoff Pearson [4], nie oznacza to jednak zlikwidowania problemu.
Chuligani zostali wypchnięci z obiektów sportowych. Świadczą o tym statystyki
przytoczone przez Steve’a Frosdicka i Roberta Newtona [2006] – od 50 do 60%
zgłoszonych aktów chuligaństwa futbolowego w Anglii miało miejsce z dala od
stadionu, a 19% dotyczyło starć kibiców, których drużyny nie grały w danym
dniu. W walkach grup chuligańskich, które Tomasz Sahaj [2002] porównuje do
turniejów rycerskich, biorą udział zespoły o jednakowej liczbie kibiców, a na pla-
276
Wo j c i e c h Ko ł a c z
cu boju często obecny jest lekarz, który pomaga rannym. Zorganizowane grupy
chuligańskie unikają coraz skuteczniej nadzoru policji, co wywołuje zaniepokojenie jej kierownictwa. Jak informuje Sir Norman Chester Centre for Football
Research [5], Bryan Drew, kierownik wywiadu strategicznego i specjalistycznego
(Head of Strategic and Specialist Intelligence) NCIS stwierdził, że powstała nowa,
bardzo niebezpieczna mutacja „angielskiej choroby”3. Inwestycja w infrastrukturę stadionową i wprowadzenie surowych kar za chuligańskie wykroczenia
zepchnęły chuligaństwo futbolowe w Wielkiej Brytanii do podziemia. Przyczyniła
się do tego również decyzja Ruperta Murdocha, który po nabyciu wyłącznych
praw do transmisji meczów ligi angielskiej w 1992 r. postanowił nie relacjonować
ani w telewizji, ani w swoich gazetach przebiegu chuligańskich ekscesów [Dudała, 2004]. W ten sposób angielscy chuligani utracili jedno ze źródeł pozytywnych
wzmocnień, jakim były w poprzednich latach media [Horak, 1991]. Obecnie
sporadycznie dochodzi do chuligańskich incydentów właściwych dla drugiego
etapu rozwoju chuligaństwa futbolowego, a dominuje etap trzeci.
Jeżeli chodzi o chuligaństwo futbolowe w Polsce, to obecnie znajdujemy
się pomiędzy drugim i trzecim etapem jego rozwoju. „Ustawki” są już stałym
elementem funkcjonowania grup kibiców, ale chuligaństwa nie wypchnięto
jeszcze ze stadionów. Świadczy to w pewnym stopniu negatywnie o infrastrukturze polskich stadionów i systemie zapobiegania i zwalczania chuligaństwa
futbolowego.
Według G. Carnibelli i in. [1996], opisane wyżej etapy rozwoju chuligaństwa
futbolowego są uniwersalne i właściwe dla wszystkich państw borykających
się z tym problemem. Generalizacja ta nie wyklucza możliwości wystąpienia w czasach obecnych, kiedy dominuje trzeci etap, spontanicznych aktów
przemocy widowni sportowej charakterystycznych dla pierwszego etapu lub
zorganizowanej działalności grup chuligańskich swoistej dla drugiego etapu4.
Całkiem odmiennie na problem zapatruje się Torbjörn Andersson [2001],
który uważa, że wyróżnione przez G. Carnibellę i in. [1996] etapy rozwoju
są rezultatem redefinicji chuligaństwa futbolowego przez władze piłkarskie
i media. Jak pokazuje na przykładzie Szwecji, w pierwszych latach XX wieku
potępiano wszelkie ataki (zarówno werbalne, jak i fizyczne) kibiców na piłkarzy lub sędziów, tolerowano zaś przemoc fizyczną pomiędzy widzami. Cezurą
oznaczającą przejście do drugiego etapu rozwoju chuligaństwa futbolowego
w tym państwie był rok 1933, kiedy prezes Szwedzkiego Związku Piłki NożMianem „angielskiej choroby” zaczęto określać chuligaństwo futbolowe w latach 70. i 80.
XX wieku. W tym okresie kibice z różnych państw wzorowali się na zachowaniach angielskich
chuliganów, co przyczyniło się do epidemicznego rozpowszechnienia się tego zjawiska.
Wystarczy wspomnieć o przypadku byłego trenera Polonii Warszawy Mirosława Jabłońskiego, który został pobity w 1995 r. przez kibiców swojego klubu. Chuligani chcieli w ten sposób
wyrazić swoje niezadowolenie z postawy zespołu w ostatnich meczach.
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
277
nej („Svenska Fotbollförbuddet”), Anton Johanson, dokonał redefinicji tego
zjawiska: „Koncerty gwizdów i temu podobne nie są czymś, czym byśmy się
zajmowali”5 [Västerviks-Tidningen, 1933, za: Andersson, 2001, s. 12]. Stale
obecne spontaniczne akty przemocy werbalnej przestały być tak zdecydowanie
potępiane, uwagę władz piłkarskich i mediów przyciągnęły zaś coraz częstsze
konfrontacje pomiędzy grupami kibiców.
Przedstawione przez G. Carnibellę i in. [1996] etapy rozwoju chuligaństwa
futbolowego trudno uznać jedynie za produkt społecznych definicji zjawiska.
Oczywiście należy zgodzić się z T. Anderssonem [2001], że władze piłkarskie
i media, koncentrując się na pewnych aspektach chuligaństwa, narzucają
jego społeczne postrzeganie. Jednakże dostarczone w ten sposób definicje są
wtórne wobec ogólnych przemian piłki nożnej i społeczeństwa. Na początku
potępiano spontaniczną agresję widzów nie dlatego, że związek piłkarski czy
media uznały, że bardziej zasługuje to na pogardę niż walki pomiędzy kibicami,
lecz dlatego, że priorytetem było rozegranie meczu, a ataki skierowane na
piłkarzy i sędziów mogły to uniemożliwić. Wraz z poprawą infrastruktury stadionowej, lepszym zabezpieczeniem obiektów przed wtargnięciem widzów na
boisko, a także większą dostępnością środków komunikacji dla kibiców, którzy
chcieliby obejrzeć mecz wyjazdowy swojej drużyny częściej dochodziło do starć
pomiędzy wrogimi grupami kibiców, którzy szybko stworzyli kulturę chuligańskich „zadym”. Przemiany te nie uszły uwadze mediów i władz piłkarskich.
Historia chuligaństwa futbolowego pokazuje, że zachowania kibiców zmieniają się w wyniku zmian społecznych oraz metod zapobiegania i zwalczania
chuligaństwa futbolowego. Zmiana społeczna jest w dużej mierze niezależna od
polityki społecznej, dlatego istotne jest, by na zachowania kibiców pozytywnie
wpływać poprzez stosowanie odpowiednich metod zapobiegania i zwalczania
chuligaństwa.
Na podstawie analizy historycznej można podzielić metody zapobiegania
i zwalczania chuligaństwa na pozytywne i negatywne. Do pierwszych należą takie,
które przyczyniają się do powstania i wzmocnienia kulturalnych wzorów zachowania kibiców, do drugich zaś rozwiązania doraźne, które nie docierają do korzeni
chuligaństwa, w związku z tym nie zmniejszają rozmiarów tego zjawiska.
Metody pozytywne można określić jako:
− proakcyjne – zachęcają do pozytywnych zachowań,
− niekonfrontacyjne – opierają się na dialogu i wczesnym rozpoznaniu
sytuacji, nie zaś na sile,
− dyskretne – wyraża się to w wykorzystaniu wywiadu, spottingu (obserwacji) i w reagowaniu na incydenty we wczesnym etapie ich rozwoju,
− profilaktyczne – zapobiegają wystąpieniu negatywnych zdarzeń.
„Whistling concerts and so on are nothing to exactly concern oneself about” (tłum. W. K.).
278
Wo j c i e c h Ko ł a c z
Metody negatywne są z kolei:
− reakcyjne – stanowią odpowiedż na dewiacyjne zachowania kibiców,
− konfrontacyjne – w głównej mierze opierają się na sile,
− demonstracyjne – opierają się na demonstracji siły,
− represyjne – represjonują negatywne zachowania chuliganów.
Do pozytywnych metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego można zaliczyć:
− przyjazną i bezpieczną infrastrukturę stadionową,
− odpowiedzialną politykę medialną,
− dyskretny styl ochrony policyjnej,
− wywiad,
− spotting,
− stewarding i ambasady kibiców (punkty kontaktowe),
− przedsprzedaż biletów,
− fan coaching.
Zgodnie z podejściem ekologicznym, zaniedbana infrastruktura stanowi
„układ zachowania”, który powoduje u ludzi stres, wzrost niezadowolenia
i agresywność prowadzące np. do chuligańskich incydentów [Matusewicz,
1990; Piotrowski, 2003]. Z kolei stadion zadbany, bezpieczny i nowoczesny
wyzwala w kibicach zachowania pozytywne, adekwatne do tak korzystnego środowiska. Najlepszym przykładem są stadiony w Wielkiej Brytanii czy Niemczech,
które nie tylko są areną wydarzeń sportowych, lecz również pełnią rolę centrów
handlowych czy rozrywkowych. Dobrą praktyką jest także tworzenie sektorów
rodzinnych, które zachęcają do przychodzenia na spotkania piłkarskie kobiety
i dzieci. Obecność na meczach całych rodzin zwiększa kontrolę społeczną, co
przyczynia się do zmniejszenia chuligaństwa futbolowego.
Infrastruktura stadionowa stanowi fundament systemu zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego. Udoskonalanie prawa czy akcje społeczne
promujące zasady fair play wśród kibiców nie mają szans powodzenia bez
wyposażenia stadionów w bazę umożliwiającą kontrolę tłumu i zapobieganie
przemocy. Jak pokazuje przykład Wielkiej Brytanii, inwestycje w infrastrukturę
stadionową połączone z rozsądnymi zmianami prawa zwracają się w dłuższej
perspektywie. Anglicy mogą obecnie pochwalić się najbezpieczniejszymi
stadionami na świecie, największą frekwencją widzów na meczach, a także
doskonałym poziomem sportowym i finansowym angielskiej ligi piłkarskiej
Premiership, podczas gdy jeszcze w latach 80. sytuacja w każdym z wymienionych względów wyglądała całkiem inaczej.
Ponadto w walce z chuligaństwem ważne jest przyjęcie rozsądnej i etycznej
polityki medialnej, która będzie unikać pogoni za sensacją, a promować zasady
fair play i wartości sportowe. Poprzez propagowanie w mediach przykładów pozytywnych zachowań fanów można stworzyć przyjazną atmosferę na trybunach.
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
279
Kibice mają skłonność do poszukiwania publiczności dla swoich zachowań.
Tendencję tę można wykorzystać pozytywnie [5]. Jak pokazał przykład szkockiej
grupy kibiców Tartan Army [Giulianotti, 1991] czy duńskich Roligans, jeżeli media,
zamiast skupiać się na działaniach chuligańskich, zaczną pokazywać pozbawione
przemocy karnawałowe zachowania kibiców, to takie grupy symbolicznie pokonają chuliganów, a ich postępowanie stanie się na stadionach powszechne.
Przekaz medialny powinien kreować pozytywny wizerunek policji i władz,
informować o udogodnieniach dla kibiców, zachęcać fanów do kulturalnego
dopingu, a odciągać od zachowań dewiacyjnych. Komunikat powinien być jednoznaczny: chuligaństwo nie popłaca, gdyż będzie się wiązać z surową karą.
Podmioty odpowiedzialne za zabezpieczenie meczu powinny być w stałym
kontakcie z mediami i kibicami poprzez foldery informacyjne, wielojęzyczne
biura prasowe, konferencje prasowe i obecność rzeczników prasowych. Polityka medialna powinna opierać się na dwóch zasadach: po pierwsze, kibic
przyjęty gościnnie i dobrze zaznajomiony z regulaminem to kibic zachowujący się spokojnie; po drugie, media lepiej poinformowane to media bardziej
obiektywne.
Kolejną pozytywną metodą zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego jest dyskretny styl ochrony policyjnej („low profile policing”), który
został skutecznie wykorzystany przez Portugalczyków podczas Euro 2004. Taki
styl ochrony policyjnej opiera się na wymianie informacji, wywiadzie, spottingu
oraz przyjaznych interakcjach policjantów z kibicami. W ten sposób policjanci
wspierają pozytywne wzory zachowań, informują publiczność o strategiach
zapewnienia bezpieczeństwa i na bieżąco określają poziom zagrożenia chuligaństwem futbolowym, elastycznie dostosowując do niego swoje działania.
Dzięki temu mogą reagować na incydenty już we wczesnym etapie ich rozwoju
i podjąć interwencję wobec jednostek, które zachowują się niewłaściwie (odpowiedzialność jednostkowa), nie zaś wobec bezosobowego tłumu.
Podczas Euro 2004 działania taktyczne policji podzielono na cztery poziomy [7]. Pierwszy poziom – zwykła ochrona policyjna – miał na celu zaznaczenie
obecności policji i rozwiązanie mniejszych sporów. Ograniczał się do pieszych
patroli policjantów.
W przypadku sytuacji konfliktowej dotyczącej małej liczby fanów następowało natychmiastowe przejście na drugi poziom, który polegał na zaangażowaniu małych (ok. 4-osobowych) oddziałów szybkiej interwencji. W ich skład
wchodzili standardowo umundurowani funkcjonariusze, którzy mieli za zadanie
rozpoznać i wygasić sytuację konfliktową.
Jeżeli działania te okazały się nieskuteczne i istniała obawa, że konflikt
może się nasilić, następowało przejście na trzeci poziom. Polegał on na zaangażowaniu oddziałów szybkiej interwencji składających się z większych grup
policjantów, którzy byli wyposażeni w sprzęt obronny i pałki.
280
Wo j c i e c h Ko ł a c z
Gdy działania w ramach opisanych trzech poziomów okazywały się nieskuteczne, następowało przejście na ostatni, czwarty poziom działań taktycznych.
Polegał on na zaangażowaniu wyposażonych w ubrania ognioodporne, kaski,
ochraniacze, tarcze i pałki oddziałów prewencji (riot squads), które miały za
zadanie przywrócić porządek publiczny. Działania w ramach czwartego poziomu
uznawano za ostateczność. Poprzez wczesne interwencje w ramach poprzednich trzech poziomów starano się, by działania policji w możliwie dużym stopniu
ograniczały się do działań w ramach poziomu pierwszego.
Dyskretny styl ochrony policyjnej doceniła Rada Unii Europejskiej, która
w dokumencie 8243/05 ENFOPOL 41 („Police tactical performance for public order management in connection with international football matches”)
stwierdziła, że działania policji portugalskiej podczas Euro 2004 przyczyniły
się do stworzenia życzliwej, gościnnej i nieagresywnej atmosfery podczas
turnieju. Styl ten pokazuje granice dozwolonych zachowań, fani uważają go
za uprawniony, co zapobiega eskalacji przemocy. Ponadto otwartość policji na
interakcję sprawia, że stanowiący większość kulturalni kibice czują wsparcie
i starają się narzucić swoje standardy zachowania, nie akceptując zachowań
chuligańskich. Marginalizuje to chuliganów i wytwarza kulturę samokontroli
[Stott, Adang, 2004; Stott, Pearson, 2006].
Jednym z istotnych elementów dyskretnego stylu ochrony policyjnej jest
wywiad. Agenci wywiadu mają za zadanie inwigilować środowisko chuliganów,
identyfikować prowodyrów zamieszek, określać hierarchię grupy chuligańskiej
oraz poznać jej zamierzenia i plany. Działania te prowadzą ubrani po cywilnemu
policjanci, którzy przebywają razem z chuliganami, wtapiają się w ich grupy
i inwigilują je od środka. Strategia ta pozwala dokładnie poznać strukturę grupy
chuligańskiej, co umożliwia jej rozbicie.
Wywiad jest źródłem informacji o działaniach grup chuligańskich, pozwalającym na zaplanowanie ochrony policyjnej z uwzględnieniem rzeczywistych
zagrożeń. Zdobyta przez wywiad wiedza o strukturze i relacjach w grupie
chuliganów ułatwia skuteczną segregację kibiców, która zmniejsza prawdopodobieństwo zamieszek poprzez rozproszenie na stadionie członków grupy chuligańskiej. Ponadto pozwala ona skierować profilaktyczne projekty fan coachingu
do odpowiedniej grupy docelowej, czyli chuliganów lub osób podatnych na
zaangażowanie się w działania chuligańskie. Warto zauważyć, że wywiad jest
obecnie jedną z nielicznych metod, która może być skutecznie wykorzystywana
w walce z chuligaństwem futbolowym właściwym dla trzeciego etapu rozwoju
tego zjawiska („ustawek”).
Wywiad jest źródłem wiedzy o zorganizowanych grupach chuligańskich,
która wydaje się być bezcenna w racjonalnym projektowaniu systemu zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego. Przy obecnym kształcie
chuligaństwa, które coraz rzadziej jest spontaniczne i zindywidualizowane,
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
281
wywiad jest jedną z podstawowych strategii walki z tym zjawiskiem. Poza tym
doskonale dopełnia się z takimi metodami, jak spotting, ochrona policyjna,
stewarding, monitoring czy fan coaching.
Spotting jest metodą zbliżoną do wywiadu. Polega na przypisaniu do grupy
kibiców specjalnie przeszkolonego, ubranego po cywilnemu policjanta-obserwatora (spottera). Osoba taka na podstawie prowadzonej obserwacji uczestniczącej
lub nieuczestniczącej bada hierarchię grupy, zwyczaje i zachowania fanów, a także identyfikuje chuliganów w celu dostosowania taktyki zabezpieczenia meczu
do potencjalnych zagrożeń. W przeciwieństwie do agenta wywiadu, spotter nie
wtapia się w grupę chuliganów, a jego działania ograniczają się do obserwacji
zachowań kibiców tuż przed, w trakcie i po meczu. Spotterzy monitorują zachowania widowni sportowej – obserwują fanów w kolejce do wejścia na stadion
i w czasie opuszczania obiektu, są również obecni na trybunach.
Do obowiązków spottera może również należeć obecność na meczach
wyjazdowych klubu i pomoc lokalnym siłom porządkowym lub policyjnym
w wykryciu chuliganów. Zdobywa on i przekazuje informacje o zachowaniu
kibiców oraz pełni rolę mediatora w rozmowach z fanami przypisanego mu
klubu. Szczególnie istotna jest obecność spotterów wśród kibiców, którzy stanowią potencjalne zagrożenie dla porządku publicznego. Zdobycie informacji
o intencjach grup chuligańskich pomaga określić poziom i źródła zagrożenia,
a także zapobiegać incydentom.
Spotting, podobnie jak monitoring, jest jedną z metod, która likwiduje
anonimowość kibiców, gdyż ci mają poczucie, że są cały czas obserwowani.
Przewaga spottingu nad monitoringiem polega na tym, że w przeciwieństwie do kamer telewizji przemysłowej spotter pozostaje niezidentyfikowany,
w ukryciu, co sprawia, że chuligani nie mogą uciec przed jego nadzorem. Poza
tym spotter może informować o niebezpieczeństwie zaistnienia incydentu
na podstawie interpretacji zachowań prowokacyjnych, takich jak zachowania
werbalne, które często nie są widoczne na obrazie dostarczonym przez kamery
sieci monitoringu.
Spotting umożliwia bieżące określanie poziomu zagrożenia chuligaństwem
futbolowym, reakcję na incydenty we wczesnym etapie ich rozwoju oraz podjęcie interwencji wobec osób, które zachowują się niewłaściwie lub prowokują incydenty. Spotting doskonale dopełnia się z wywiadem. Dzięki wiedzy o grupach
chuligańskich zdobytej przez agentów wywiadu organizatorzy meczu mogą
racjonalnie rozmieścić na trybunach spotterów, by ci znajdowali się w pobliżu
grup, które, zgodnie z informacjami zdobytymi przez wywiad, mogą stanowić
zagrożenie dla porządku publicznego. Takie rozlokowanie spotterów zmniejsza
ryzyko wystąpienia incydentów na trybunach, gdyż umożliwia kontrolę nad
znanymi chuliganami i szybką interwencję w sytuacji zagrożenia. Obserwacje
w ramach spottingu są również użyteczne dla agentów wywiadu, którzy mogą
282
Wo j c i e c h Ko ł a c z
w ten sposób uzupełnić wiedzę o inwigilowanych przez siebie grupach chuligańskich informacjami o ich zachowaniu podczas meczu.
Inna metoda, stewarding, jest praktykowana od wielu lat w Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że stewardzi są to porządkowi o większym i bardziej
zróżnicowanym zakresie obowiązków. O ile znane z polskich stadionów służby
porządkowe zbliżone są w swojej funkcji do policji, to stewardzi stanowią
łącznik pomiędzy siłami policyjnymi mającymi zapewnić porządek publiczny
na stadionie a kibicami. Z jednej strony egzekwują przestrzeganie regulaminu
czy przeprowadzają inspekcje obiektów sportowych i współpracują w tym zakresie z policją, z drugiej – opiekują się kibicami i pełnią funkcję informacyjną.
Stewardzi pomagają kibicom podczas wstępu na stadion (np. poprzez wskazanie drogi do przypisanego miejsca), dbają, by widzowie nie opuszczali swoich
miejsc podczas meczu, rozładowują zatory na drogach wyjściowych poprzez
kierowanie ludzi do odpowiednich wyjść, udzielają widzom niezbędnych informacji, w szczególności na temat organizacji, infrastruktury czy umiejscowienia
jednostek ratowniczych.
Stewardzi mogą rekrutować się ze stowarzyszeń kibiców. Stewarding w tym
przypadku mógłby polegać na zajmowaniu się i towarzyszeniu grupom kibiców
podczas meczów wyjazdowych. W dodatku rekrutowani ze stowarzyszeń stewardzi dysponują często informacjami o prowodyrach zajść, które mogą być
użyteczne w działaniach prewencyjnych.
Stewarding jest ciekawym rozwiązaniem podczas imprez międzynarodowych, takich jak mistrzostwa świata czy Europy. Sieć stewardów ułatwia
kontakt z kibicami i może działać prewencyjnie. Dlatego też normą podczas
takich imprez staje się organizowanie tymczasowych punktów kontaktowych
(tzw. ambasad) przeznaczonych dla kibiców z różnych państw. Takie punkty
zostały założone podczas Mistrzostw Europy w Belgii i Holandii w 2000 r.
Wówczas to UEFA i Fundacja Euro 2000 (odpowiedzialna za organizację Mistrzostw) zobligowały uczestniczące w zawodach państwa do przysłania wraz
z kibicami towarzyszących im stewardów, co ułatwiło komunikację i współpracę
międzynarodową.
Kolejną z pozytywnych metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa
futbolowego jest przedsprzedaż biletów na konkretne miejsca na stadionie.
Umożliwia ona efektywne wykorzystanie baz danych dotyczących zakazów
stadionowych i wykluczenie chuliganów. Poza tym jest jednym z warunków
wstępnych wprowadzenia efektywnej segregacji kibiców. Oczywiście przedsprzedaż biletów nie chroni przed sfałszowanymi kartami wstępu czy nielegalną
działalnością „koników”. Dlatego metodzie tej musi towarzyszyć kontrola kart
wstępu i dokumentów tożsamości przy wejściu na stadion.
Fan coaching oznacza: współpracę pomiędzy kibicami a klubem, mediami,
szkołami czy władzami lokalnymi; zaangażowanie fanów w życie klubu; inicjaty-
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
283
wy społeczne, które umożliwiają bezpośredni kontakt z kibicami. Fan coaching
opiera się na założeniu, że fani, którzy będą mieli poczucie wpływu na klub
i więzi z nim, będą mniej skłonni do niszczenia jego reputacji. Funkcjami fan
coachingu są: odciągnięcie kibiców od chuligaństwa, ograniczenie destruktywnych i agresywnych zachowań fanów, kształtowanie wzajemnego poszanowania
wśród sympatyków różnych drużyn, pomoc w odnalezieniu tożsamości i pokazanie różnych sposobów radzenia sobie w życiu. Fan coaching nie ogranicza się
do działań wykonywanych w dniu meczu, lecz polega na długofalowej pracy
z kibicami każdego dnia. Do zadań pracowników fan coachingu może należeć:
wsparcie socjopedagogiczne, pomoc w znalezieniu pracy lub placówki edukacyjnej, organizowanie wypraw na spotkania wyjazdowe, poprawianie relacji
pomiędzy klubami a grupami kibiców, a także przekazywanie policji informacji
o planach chuliganów związanych z określonym meczem. Projekty fan coachingowe najlepiej rozwinięte są w Niemczech, Holandii6 i Belgii.
Opisane wyżej metody są dobrymi praktykami w profilaktyce i walce ze
zjawiskiem chuligaństwa futbolowego. Z drugiej strony można wymienić wiele
metod, które określam jako metody negatywne, a należą do nich:
− „więzienna” infrastruktura stadionowa,
− nastawiona na sensację polityka medialna,
− demonstracyjny styl ochrony policyjnej,
− zakaz uczestnictwa w meczu kibiców drużyny przyjezdnej,
− surowe represje karne,
− zakaz stadionowy.
„Więzienna” infrastruktura stadionowa charakterystyczna była dla Wielkiej
Brytanii w latach 70. i 80., a jej elementy można dostrzec obecnie na obiektach
piłkarskich w Polsce. Przestarzała i źle utrzymana infrastruktura oraz wysokie
płoty, fosy oddzielające trybuny od boiska czy tzw. klatki dla kibiców przyjezdnych stanowią „układ zachowania”, który powoduje u ludzi stres, wzrost
niezadowolenia i agresywność, prowadzące np. do chuligańskich incydentów
[Matusewicz, 1990; Piotrowski, 2003].
Szczególnie warto wspomnieć o programie fan coachingu realizowanym w miejscowości Cambuur Leeuwarden [Spaaij, 2005]. Inicjatywa ta koncentruje się na trzech poziomach
prewencji: po pierwsze, poprawie lokalnych akcji profilaktycznych w szkołach podstawowych
poprzez przeprowadzanie kampanii promujących wartości sportowe; po drugie, pracy z kibicami ukaranymi za incydenty chuligańskie, co ma zapobiec recydywie poprzez wspieranie
szans zawodowych. Uczestnictwo chuligana w tej inicjatywie zostaje nagrodzone skróceniem
czasu obowiązywania zakazu stadionowego; po trzecie, stworzeniu bezpiecznej atmosfery na
meczach piłkarskich. O skuteczności programu świadczą: spadek liczby chuligańskich incydentów z udziałem kibiców drużyny z Cambuur Leeuwarden, brak przypadku recydywy wśród 19
chuliganów z orzeczonymi zakazami stadionowymi, którzy wzięli udział w projekcie, a także
przyznanie twórcom programu w 2002 r. nagrody „Hein Roethof” za najbardziej skuteczną
inicjatywę zapobiegającą przestępczości w Holandii.
284
Wo j c i e c h Ko ł a c z
Pełne oburzenia relacje medialne z chuligańskich ekscesów są dla chuliganów źródłem pozytywnych wzmocnień [Piotrowski, 2000, 2003]. Media,
które niepokornym kibicom stale nadają coraz bardziej wymyślne etykiety
(„pseudokibice”, „młodociani przestępcy” czy „mordercy”), przyczyniają się
do wzrostu solidarności, poczucia odrębności i tożsamości grup chuligańskich.
W rzeczywistości relacje z incydentów są dla agresywnych kibiców uhonorowaniem i przedmiotem dumy. Dlatego też sumiennie zbierają oni wycinki
prasowe dotyczące swej działalności, a forum, gdzie można pochwalić się
swoimi dokonaniami, stanowią tzw. fanziny, czyli gazetki pisane przez kibiców
dla kibiców. Oprócz relacji z chuligańskich zajść wpływ na wzrost chuligaństwa
futbolowego mają również: prasowe przewidywania, że przy okazji danego
meczu może dojść do walk pomiędzy kibicami, ksenofobiczne sprawozdania
przed meczami międzynarodowymi, artykuły, które wyolbrzymiają niewielkie
incydenty, nadając im niemal status wojny [5], czy też rankingi grup chuligańskich [Dunning, Murphy, Williams, 1986].
Sprawozdania medialne oprócz tego, że wzmacniają chuligaństwo futbolowe i pełnią funkcję instruktażową [Piotrowski, 2000, 2003]7, wywołują też
atmosferę strachu. Stadion piłkarski, na który według doniesień prasowych
przychodzi jedynie dzicz i kryminaliści [Kowalski, 2000], staje się miejscem
nieprzyjaznym, co w rezultacie prowadzi do spadku frekwencji.
Kolejna z metod negatywnych, demonstracyjny styl ochrony policyjnej
(„high profile policing”), jest przeciwieństwem opisanego jako metoda pozytywna stylu dyskretnego. W taktyce tej korzysta się z paramilitarnych oddziałów
prewencji wyposażonych w wozy policyjne, armatki wodne, broń gładkolufową
itp., wyklucza zaś interakcję z kibicami i działania niekonfrontacyjne (wywiad,
spotting, wymiana informacji). W przypadku incydentu chuligańskiego interwencja zostaje skierowana wobec wszystkich osób będących w miejscu zajścia
(odpowiedzialność zbiorowa). Kibice postrzegają taką taktykę jako nieuzasadnioną, tracą szacunek do policji i zaczynają utożsamiać się z chuligańską
częścią publiczności, co stwarza warunki, w których wysoce prawdopodobny
jest konflikt i zamieszki na dużą skalę [6; 8].
Zakaz uczestnictwa w meczu kibiców drużyny przyjezdnej jest kolejną metodą negatywną, którą stosuje się z powodu nieumiejętności poradzenia sobie
z chuligaństwem futbolowym. Jak zauważają Gerrit Valk i Otto Adang [1999],
jest to rozwiązanie sprzeczne z tradycją podążania fanów za swoją drużyną.
Wiąże się ono również z praktycznymi problemami wprowadzenia takiej meto
Według Vica Duke’a i Liz Crolley [1996], media odegrały kluczową rolę w rozpowszechnieniu „angielskiej choroby”. Relacje telewizyjne i prasowe z ekscesów w Wielkiej Brytanii
zostały potraktowane jako wzór do naśladowania przez kibiców z innych państw. Podobną
wartość instruktażową mają opisy walk, w których precyzyjnie wymienia się zastosowane przez
chuliganów narzędzia.
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
285
dy i wyraźnym oporem kibiców, co może prowadzić do incydentów8. Poza tym
metoda ta nie rozwiązuje problemu chuligaństwa futbolowego, a co najwyżej
przenosi go w inne miejsce – poza stadion piłkarski [Tarnawski, Tarnawski,
1998, za: Gozdór, 2008].
Jeżeli chodzi o surowe represje karne dla chuliganów futbolowych, to
postulat ich wprowadzenia bardzo często pojawia się w polskim dyskursie
politycznym. Najczęściej zapomina się jednak o tym, że zaostrzenie sankcji
prawnych nic nie da, nie poprawi sytuacji na polskich stadionach, jeśli kary
nadal nie będą egzekwowane, a sądy będą nierychliwe. Jak stwierdza J. Dudała,
„brak egzekwowania kar stanowi przyzwolenie na wszczynanie awantur” [2004,
s. 221]. O surowości represji karnych można mówić dopiero po stworzeniu
systemu, w którym przestępstwo i wykroczenie są bezwarunkowo karane, przy
czym represje nie rozwiązują problemu. W Anglii zastosowanie w latach 80.
surowych kar w postaci mandatów czy długich okresów pozbawienia wolności nie zmniejszyło chuligaństwa futbolowego [Kerr, de Kock, 2002]. Również
P. Piotrowski [2000] argumentuje, że działania o charakterze represyjnym są
kosztowne i niezbyt skuteczne.
Kolejną radykalną metodą w walce z chuligaństwem futbolowym są zakazy
stadionowe. Po raz pierwszy wykorzystano je w Wielkiej Brytanii – w 1986 r.
wszedł w życie „The Public Order Act 1986”, w którym wprowadzono taką sankcję.
Brytyjskie zakazy stadionowe są często podawane jako wzór dla innych państw.
Jednak obok dyskusji podkreślających skuteczność takich rozwiązań prawnych
pojawiają się również głosy krytyczne obrońców praw człowieka i obywatela
[Blackshaw, 2005; Pearson, 2005; Stott, Pearson, 2006]; [9]. Podkreśla się, że
zakaz stadionowy częstokroć nie gwarantuje prawa do sprawiedliwej rozprawy,
narusza swobodę przepływu ludzi i daje zbyt duże uprawnienia policji. Zdaniem
Anastassii Tsoukali [9], zakaz stadionowy orzekany wobec osób jedynie podejrzanych9 jest przejawem Foucaultowskiego narzędzia („dis-positif”) bezpieczeństwa,
które narusza prawa i wolności kibiców piłkarskich w Europie od połowy lat 80.
Taki środek karny jest oparty na podejściu skoncentrowanym na ryzyku (risk-focused). Władze karzą w ten sposób nie tylko przestępców, lecz także dewiantów, nie
tylko osoby uznane za winne, ale również „potencjalnych” wichrzycieli porządku.
Tak oto osoby, które nie zostały uznane za winne popełnienia jakiegokolwiek
przestępstwa, mogą zostać powstrzymane przed opuszczeniem kraju, a nawet
mogą znaleźć się w areszcie domowym na czas określonego meczu piłkarskiego.
Takich jak podczas finału Pucharu Polski rozegranego w Bełchatowie 14.05.2008 r., kiedy
kibice Legii Warszawa zareagowali przemocą na zakaz uczestnictwa w meczach wyjazdowych
swojego klubu.
Zakaz stadionowy tego typu został wprowadzony w 2000 r. [ustęp 14B „The Football (Disorder) Act 2000”]. Sankcję taką może orzec sąd na wniosek policji wobec osoby podejrzanej
o przemoc lub uczestnictwo w zamieszkach w kraju albo za granicą w sytuacji, gdy są podstawy,
by wierzyć, że taki środek karny pomoże zapobiec chuligaństwu.
286
Wo j c i e c h Ko ł a c z
W opinii Geoffa Pearsona [2005] oraz Clifforda Stotta i G. Pearsona [2006], tego
typu zakaz stadionowy nie jest konieczny do osiągnięcia celu w postaci ograniczenia chuligaństwa futbolowego, a można go zastąpić mniej restrykcyjnym
rozwiązaniem w postaci dyskretnej ochrony policyjnej.
Przedstawiony podział metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa
futbolowego nie oznacza, że w pełni należy zrezygnować z negatywnych metod i stosować jedynie strategie pozytywne. Te drugie powinny być jednak
podstawą systemu zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego, gdyż
pozwalają dotrzeć do korzeni tego zjawiska i mogą powoli prowadzić do jego
zmniejszenia. Jednak z części wymienionych metod negatywnych, takich jak
surowe represje karne czy zakaz stadionowy, nie można i nie da się zrezygnować, gdyż w sytuacjach ostatecznych są one często jedynym rozwiązaniem.
Jeżeli chcemy doprowadzić do zmniejszenia chuligaństwa futbolowego, a nie
jedynie do przeniesienia problemu poza stadion czy zaostrzenia konfliktu
pomiędzy chuliganami a policją lub służbami porządkowymi, to profilaktyka
powinna wyprzedzać represję. W Polsce dominują negatywne metody zapobiegania i zwalczania chuligaństwa. Aby na naszych stadionach piłkarskich było
bezpiecznie, należy stosować metody pozytywne, które okazały się skuteczne
w państwach zachodnioeuropejskich.
Literatura
Andersson Torbjörn (2001). Swedish football hooliganism, 1900-39. Soccer & Society,
vol. 2, nr 1, ss. 1-18.
Blackshaw Ian (2005). The „English Disease’”: Tackling Football Hooliganism in England.
The International Sports Law Journal, nr 1-2, ss. 90-91.
Carnibella Giovanni, Fox Anne, Fox Kate, McCann Joe, Marsh James, Marsh Peter
(1996). Football Violence in Europe. Oxford: Social Issues Research Centre.
Chisari Fabio (2004). „The Cursed Cup”: Italian responses to the 1985 Heysel disaster.
Soccer & Society, vol. 5, nr 2, ss. 201-218.
Dudała Jerzy (2004). Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibicach. Warszawa: Wydawnictwo
Akademickie „Żak”.
Duke Vic, Crolley Liz (1996). Football spectator behaviour in Argentina: a case of separate evolution. Sociological Review, nr 44, ss. 272-293.
Dunning Eric (2000). Towards a sociological understanding of football hooliganism
as a world phenomenon. European Journal on Criminal Policy and Research, nr 8,
ss. 141-162.
Dunning Eric, Murphy Patrick, Williams John (1986). Spectator violence at football
matches: towards a sociological explanation. The British Journal of Sociology,
nr 37, ss. 221-244.
Elias Norbert (1980). Przemiany obyczajów w cywilizacji zachodu, tłum. T. Zabłudowski.
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Frosdick Steve, Newton Robert (2006). The nature and extent of football hooliganism
in England and Wales. Soccer & Society, vol. 7, nr 4, ss. 403-422.
Wpływ metod zapobiegania i zwalczania chuligaństwa futbolowego...
287
Galernicki Jan (2006). Nasza historia staje się legendą: 1989-2005: ŁKS ŁÓDŹ. Łódź:
Wydawnictwo „Giskard”.
Giulianotti Richard (1991). Scotland’s tartan army in Italy: the case for the carnivalesque.
Sociological Review, nr 39, ss. 503-527.
Gozdór Grzegorz (2008). Bezpieczeństwo imprez masowych. Komentarz. Warszawa:
Wydawnictwo C.H. Beck.
Hart Paul T., Pijnenburg Bert (1988). The Heizel Stadium Tragedy. W: Uriel Rosenthal,
Michael T. Charles, Paul T. Hart (red.), Coping with Crises. The Management of Disasters, Riots and Terrorism. Springfield: Charles C. Thomas Publisher, ss. 197-224.
Hobbs Dick, Robins David (1991). The boy done good: football violence, changes and
continuities. The Sociological Review, nr 39, ss. 551-579.
Horak Roman (1991). Things change: trends in Austrian football hooliganism from
1977-1990. The Sociological Review, nr 39, ss. 531-548.
Hornby Nick (2003). Futbolowa gorączka, tłum. M. Hesko-Kołodzińska. Poznań: Zysk
i S-ka.
Johnes Martin (2004). „Heads in the Sand”: football, politics and crowd disasters in
twentieth-century Britain. Soccer & Society, vol. 5, nr 2, ss. 134-151.
Johnes Martin (2000). Hooligans and barrackers: crowd disorder and soccer in South
Wales, c. 1906-39. Soccer & Society, vol. 1 nr 2, ss. 19-35.
Kerr John H., Kock Hilde de (2002). Aggression, violence, and the death of a Dutch soccer hooligan: A reversal theory explanation. Aggressive Behavior, nr 28, ss. 1-10.
Kowalski Radosław (2000). Szalikowcy – potomkowie Hooligana: społeczno-kulturowe
źródła agresji widowni sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Maguire Joe (1986). The emergence of football spectating as a social problem 1880-1985: a figurational and developmental perspective. Sociology of Sport Journal,
nr 3, ss. 217-244.
Matusewicz Czesław (1990). Widowisko sportowe. Analiza psychospołeczna. Warszawa:
Akademia Wychowania Fizycznego.
Pearson Geoff (2005). Qualifying for Europe? The Legitimacy of Football Banning
Orders ‘On Complaint’ under the Principle of Proportionality. Entertainment and
Sports Law Journal, vol. 3, nr 1, ss. 1-10.
Piotrowski Przemysław (2003). Subkultury młodzieżowe: aspekty psychospołeczne.
Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Żak”.
Piotrowski Przemysław (2000). Szalikowcy: o zachowaniach dewiacyjnych kibiców
sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Sahaj Tomasz (2002). Kibice i pseudokibice. Analiza zjawiska chuligaństwa stadionowego. Sport Wyczynowy, nr 7-8, ss. 71-81.
Spaaij Ramón (2005). The Prevention of Football Hooliganism: A Transnational Perspective. W: Vegas J. Aquesolo (red.), Actas del X Congreso Internacional de Historia
del Deporte. Sevilla: CESH, ss. 1-10.
Stott Clifford J., Adang Otto (2004). „Disorderly” conduct: social psychology and the
control of football „hooliganism” at „Euro2004”. The Psychologist, nr 17, ss. 318-319.
Stott Clifford J., Pearson Geoff (2006). Football Banning Orders, Proportionality and
Public Order. Howard Journal of Criminal Justice, nr 45, ss. 241-254.
Taylor Peter (1990). The Hillsborough Stadium Disaster: Final Report. Londyn:
HMSO.
Taylor Peter (1989). The Hillsborough Stadium Disaster: Interim Report. Londyn:
HMSO.
288
Wo j c i e c h Ko ł a c z
Taylor Ian (1987). Putting the boot into a working-class sport: British soccer after
Bradford and Brussels. Sociology of Sport Journal, nr 4, ss. 171-191.
Valk Gerrit, Adang Otto (1999). Football hooliganism. Report for the Council of Europe.
Strasbourg: Rada Europy.
Walton John (2003). Football, faintings and fatalities, 1923-1946. History Today, vol. 53,
nr 1, ss. 10-17.
Williams John, Dunning Eric, Murphy Patrick (1988). Football’s fighting traditions.
History Today, vol. 38, nr 3, ss. 5-7.
Filmy dokumentalne
Callum Carl, Rilley Daniel (producent/reżyser) (2007). Football hooligans international
(film dokumentalny). Wielka Brytania: Zig Zag Productions.
Źródła internetowe
[1] Football Hooliganism. The Free Encyclopedia. http://en.wikipedia.org/w/index.
php?title=Football_hooliganism&oldid=248328309 [16.04.2008].
[2] Hussey Andrew (2005). Lost lives that saved a sport. The Observer. http://www.
guardian.co.uk/football/2005/apr/03/newsstory.sport14 [17.04.2008].
[3] Ingle Sean, Hodgkinson Mark (2001). When did football hooliganism start? Guardian. http://www.guardian.co.uk/football/2001/dec/13/theknowledge.sport
[12.05.2008]
[4] Pearson Geoff (2007). Fig fact-sheet four: hooliganism. http://www.liv.ac.uk/footballindustry/hooligan.html [23.03.2008].
[5] Sir Norman Chester Centre for Football Research (2001). Fact sheet 1: Football
and foot-ball hooliganism. http://www.le.ac.uk/fo/resources/factsheets/fs1.html
[24.03.2008].
[6] Stott Clifford J. (2005). The „hooligan wars” social identity and the importance
of legitimacy in the exercise of power. Prezentacja PowerPoint. http://www.liv.
ac.uk/Psychology/staff/CStott/Exeter_2005.pdf [7.08.2008].
[7] Stott Clifford J., Adang Otto, Livingstone Andrew, Schreiber Martina (2006). Policing, Crowd Dynamics, and Public Order at Euro 2004. Raport dla brytyjskiego
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o projekcie „An European study of the interaction between police and crowds of foreign nationals considered to pose a risk
to public order”. http://www.liv.ac.uk/Psychology/staff/CStott/Final_Report_2004.
pdf [17.04.2007].
[8] Stott Clifford J., Adang Otto, Schreiber Martina (2005). Crowd psychology and public
order policing at Euro 2004, prezentacja PowerPoint. Lizbona: Instituto Superior
de Ciências Policiais e Segurança Interna. http://www.liv.ac.uk/Psychology/staff/
CStott/Euro2004_debrief.pdf [9.08.2008].
[9] Tsoukala Anastassia (2007). Security Policies & Human Rights in European Football
Stadia. CEPS Challenge Papers, nr 5. http://se1.isn.ch/serviceengine/FileContent? serviceID=47&fileid=B063F04A-2D99-4A8C-2373-109638254D1B&lng=en
[10.06.2007].
Wojciech Woźniak
Uniwersytet Łódzki
Katedra Socjologii Ogólnej
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki
i jej kibiców w Polsce
Wstęp
Od połowy XX wieku socjologia sportu jest formalnie uznawaną subdyscypliną
socjologii. Jednak zainteresowanie badaczy społecznym wymiarem sportu i kultury fizycznej ma znacznie dłuższą historię. Peter Donnelly wśród prekursorów
wymienia Thorsteina Veblena, George’a Simmla, Herberta Spencera, George’a
Meada i innych wybitnych przedstawicieli nauk społecznych. Podkreśla, że
Heinz Risse w książce Soziologie des Sports z 1921 r. przedstawia pierwszą
konkretną deskrypcję sportu jako odrębnego socjologicznego pola badań
[Donnelly, 2006]. Dynamiczny rozwój subdyscypliny w początkach jej instytucjonalizacji odbywał się przy znaczącym udziale badaczy z Polski [Donnelly,
2005]. Niestety, te chlubne tradycje nie są kontynuowane, przynajmniej nie
na znaczącą skalę i nie w kręgach socjologii uniwersyteckiej. Poza nielicznymi
wyjątkami (np. regularne konferencje i działalność publikacyjna Salezjańskiej
Organizacji Sportowej) trudno dzisiaj mówić o żywotności polskiej socjologii
sportu, szczególnie pod względem realizowanych badań.
Jedynie zjawisko kibicowania oraz widowni sportowej jest obszarem badawczym stosunkowo często penetrowanym przez polskich socjologów. Przy tym
refleksja dotyczy głównie kibiców piłki nożnej, a w szczególności ich zachowań
dewiacyjnych i dysfunkcyjnych z punktu widzenia społeczeństwa. W ostatnich
latach ukazało się kilka monografii podejmujących tę problematykę [Piotrowski, 2000; Kowalski, 2002; Dudała, 2004], jak również duża praca analizująca
zjawiska rytuałów związanych z kibicowaniem w perspektywie kulturowej
290
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
[Jawłowski, 2007]. Z kolei opublikowana w 2007 r. monumentalna i niezwykle
aktualna praca Tomasza Sahaja nosi wprawdzie podtytuł: Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania, jednak tytuł Fani futbolowi nie pozostawia
wątpliwości, na jakich zjawiskach koncentruje się uwaga autora.
W polskiej socjologii sportu problematyka dotycząca piłki siatkowej oraz jej
kibiców nie była w sposób dokładny ani wyłączny omawiana, brak też empirycznych danych dotyczących tego tematu1. Jako że nie ma w polskiej literaturze
przedmiotu omówienia historii tej dyscypliny i jej społecznych odniesień, zajmę
się również tym wątkiem oraz krótką rekapitulacją badań społecznych, które
w jakimkolwiek stopniu dotykają tematu piłki siatkowej, jej popularności oraz
recepcji2. Zaprezentuję też dane świadczące o znaczącej popularności piłki
siatkowej oraz specyficznej, różniącej się od dobrze rozpoznanej socjologicznie
zbiorowości kibiców piłkarskich, widowni siatkarskiej. Przedstawię również
hipotezy badawcze oraz wątki, które powinny doczekać się empirycznej analizy
w oparciu o dostępne źródła danych oraz socjologiczną intuicję. Wykorzystane w tytule stwierdzenie „najlepsi na świecie” jest lansowanym przez media
określeniem polskich kibiców siatkarskich3. Niniejszy tekst nie ma na celu
uzasadniania tego stwierdzenia, lecz pewną rekapitulację wiedzy na temat
piłki siatkowej i jej kibiców w polskich realiach.
1. Historia
Piłka siatkowa jest jedną z dyscyplin sportu, której geneza jest łatwa do zrekonstruowania. Powstała 9 lutego 1895 r. w miejscowości Holyoke w amerykańskim
stanie Massachusetts4. Podobnie jak w przypadku narodzin dyscypliny o cztery
lata starszej – koszykówki (powstałej zresztą w oddalonym o kilkanaście kilometrów Springfield), kluczową rolę w jej stworzeniu i popularyzacji odegrał
Na początku 2009 r. działające przy Szkole Głównej Handlowej Studenckie Koło Naukowe
Zarządzania w Sporcie przeprowadziło na próbie 500 osób badania marketingowe dotyczące
kibiców warszawskiej drużyny siatkówki AZS Politechnika. Wydaje się, że jest to największa
jak do tej pory próba zbadania tego zjawiska. Mimo to ze względu na wąski i niesocjologiczny
charakter badania, nie ma potrzeby rekapitulowania tu jego wyników [12].
Kilka fragmentów niniejszego opracowania zostało opublikowanych w 2009 r. w lipcowym
numerze miesięcznika „Polska Siatkówka” wydawanym przez Polski Związek Piłki Siatkowej
[Woźniak, 2009].
Najlepsi na świecie to także tytuł filmu dokumentalnego w reżyserii Krzysztofa Wesołowskiego o polskich kibicach siatkówki, nagrodzonego główną nagrodą na odbywającym się
pod auspicjami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego 25. festiwalu „Sport Movie & TV”
w 2007 r.
Holyoke do dzisiaj pozostaje „mekką” siatkarską. Mieści się tam siatkarska galeria sław
(Volleyball Hall of Fame), do której grona są przyjmowani najwybitniejsi w historii dyscypliny
zawodnicy (wśród nich trzech Polaków: Tomasz Wójtowicz, Stanisław Gościniak i Edward Skorek),
zawodniczki, trenerzy (wśród nich Hubert Wagner) oraz działacze.
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
291
Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej (YMCA) i jego sportowi instruktorzy. Jeden z nich, William G. Morgan, w odpowiedzi na brak chęci niektórych
podopiecznych do brania udziału w meczach kontaktowej i wymagającej
znacznej sprawności fizycznej koszykówki opracował pierwsze ogólne zasady
nowej gry zespołowej, którą nazwał mintonette. Po pierwszym pokazowym
meczu rozegranym 7 lipca 1896 r. obserwatorzy, wśród nich profesor Alfred
Halstead, którego można uznać za ojca chrzestnego nowej dyscypliny, nadali
jej nazwą volleyball – ich zdaniem lepiej oddającą jej charakter.
Dyscyplina ta powstała przede wszystkim z myślą o osobach w średnim
wieku, obu płci, niekoniecznie w świetnej kondycji fizycznej. Jej pierwsze zasady
były dość podobne do obowiązujących dzisiaj. Dzięki instruktorom sportowym
YMCA szybko zaczęła zyskiwać popularność w amerykańskich szkołach oraz na
uniwersytetach, a dzięki ulokowanym w większości chrześcijańskich krajów
świata oddziałom tej młodzieżowej organizacji rozpoczęła się jej międzynarodowa kariera. Z danych Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej wynika, że
już 20 lat później w samych Stanach Zjednoczonych grę tę uprawiało 200 tys.
osób [7].
Maarten van Bottenburg [2003] z holenderskiego Centrum Badań nad Społeczną Rolą Sportu, rozważając fenomen braku popularności futbolu amerykańskiego na Starym Kontynencie jako jednej z nielicznych porażek amerykańskiej
ekspansji kulturowej, wskazuje na piłkę siatkową jako sztandarowy przykład
dyscypliny sportu o amerykańskim rodowodzie, która uzyskała światową popularność, świetnie adaptując się pod różnymi szerokościami geograficznymi.
Dzisiaj jej popularność i znaczenie w amerykańskiej kolebce jest dużo mniejsze
niż w Europie czy Azji i ogranicza się głównie do świata sportu akademickiego
oraz siatkówki plażowej – elementu subkultury kalifornijskich surferów (Gregg,
2005, ss. 1181-1182).
Polski rozdział w historii siatkówki przedstawia wszechstronnie w swej
monografii Krzysztof Mecner [2002]. Pierwszy publiczny pokaz nowej gry miał
miejsce w 1919 r. Początkowo uprawiano ją głównie w szkołach, pierwotnie
pod takimi nazwami, jak „przebijanka”, „latająca piłka” lub „dłoniówka”.
Jak pisze Mecner, dynamiczny rozwój dyscypliny rozpoczyna się w 1923 r.,
gdy powstają pierwsze sekcje siatkarskie w drużynach harcerskich i klubach
sportowych. Pierwsze drużyny siatkarskie pojawiają się w Warszawie, Łodzi,
Krakowie, Katowicach, Lwowie, Białymstoku, Lublinie, Poznaniu. W latach
1925-1928 kształtuje się pierwszy związek sportowy zajmujący się m.in. piłką
siatkową, a powstanie w 1928 r. Polskiego Związku Gier Sportowych uznaje
się powszechnie za początek zinstytucjonalizowanej piłki siatkowej w Polsce,
do czego odwoływał się Polski Związek Piłki Siatkowej, obchodząc w 2008 r.
80-lecie istnienia.
292
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
W tym samym roku Łódź i Warszawa zorganizowały mistrzostwa swoich
miast, rozpoczęła się również rywalizacja między różnymi ośrodkami. Rok później
w Warszawie odbyły się pierwsze oficjalne Mistrzostwa Polski, w których wśród
kobiet zwyciężył zespół AZS Warszawa, zaś wśród mężczyzn – drużyna YMCA
Łódź5. Rekreacyjny charakter siatkówki ewoluuje w latach 30., gdy rozpoczynają
się, jeszcze na niewielką skalę, pierwsze rozgrywki międzynarodowe i zawierane
są pierwsze kontakty międzynarodowe polskich klubów, głównie z dominującymi
wówczas w Europie klubami z Estonii i Łotwy, które, zdaniem Mecnera, stymulują
rozwój dyscypliny. Do 1937 r. rozgrywki siatkarskie odbywają się na powietrzu,
następnie oficjalne zawody przenoszą się pod dach hal sportowych.
Po wojnie, w listopadzie 1945 r. reaktywuje się związek sportowy, organizując w kolejnym roku pierwsze Mistrzostwa Polski, zakończone zwycięstwem
siatkarzy Społem Warszawa i siatkarek Warty Poznań, a w kolejnym roku współinicjując powołanie w Paryżu Międzynarodowej Federacja Siatkówki (FIVB).
Dwa lata później zorganizowano mistrzostwa Europy, a w trzy lata później
mistrzostwa świata mężczyzn; pierwsze Mistrzostwa Europy kobiet odbyły
się w 1949 r., zaś światowy czempionat trzy lata później. Podczas pierwszych
Mistrzostw Europy kobiet sukces osiągnęła polska reprezentacja, stając na
najniższym stopniu podium.
Kolejny istotny etap w rozwoju siatkówki stanowiło włączenie jej do rozgrywek olimpijskich w 1964 r. Międzynarodowa rywalizacja w kolejnych latach
nabierała znaczenia i dynamiki. Z punktu widzenia popularności dyscypliny
w Polsce niezwykle istotne były dwa czynniki. Po pierwsze, siatkówka stała
się jednym z elementów propagowanego przez socjalistyczne władze sportu
masowego. Była wówczas popularna ze względu na proste reguły i niewielkie wymogi w zakresie specjalistycznego sprzętu, traktowana jednak przede
wszystkim jako sport rekreacyjny. Rozwijała się w powstających licznie nowych
przyzakładowych klubach sportowych, a także, podobnie jak przed wojną,
w akademickich zespołach sportowych. I dzisiaj, patrząc na kluby występujące
w męskiej i żeńskiej najwyższej klasie rozgrywkowej, widać tę prawidłowość
– obok drużyn o tradycji akademickiej z Olsztyna, Częstochowy, Warszawy,
Białegostoku są w niej kluby powstałe właśnie w okresie PRL-u w ośrodkach
przemysłowych (Bełchatów, Kędzierzyn Koźle, Radom, Kalisz, Bydgoszcz). Sukcesy reprezentacji narodowych w latach 70., szczególnie Mistrzostwo Świata
z 1974 r. oraz zwycięstwo w Igrzyskach Olimpijskich dwa lata później, spowodowały masowy wzrost zainteresowania siatkówką wyczynową wśród kibiców
oraz napływ do sekcji potencjalnych zawodników i zawodniczek.
Przedwojenne dzieje siatkówki w niektórych ośrodkach doczekały się tekstów monograficznych, choćby w przypadku Olsztyna, gdzie tradycjom zawodów siatkarskich rozgrywanych
przez polską młodzież przypisuje się znaczną rolę w integrowaniu tego środowiska w oporze
wobec germanizacji [Gąsiorowski, 2005].
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
293
2. Siatkówka dzisiaj
Przegląd zawartych w internetowych bazach danych (np. EBSCO, SAGE) tekstów
naukowych analizujących rozmaite konteksty sportu wskazał, że piłka siatkowa
nie była dotychczas traktowana jako odrębny obszar badań. Najwięcej publikacji na ten temat pochodzi z innych niż nauki społeczne dziedzin wiedzy, jak
medycyna sportowa, a np. zespół badaczy z belgijskiego Gent przeprowadził
rzetelne i wszechstronne badania dotyczące wpływu kolorystyki piłki siatkowej
na skuteczność odbioru serwisu [Lenoir i in., 2005].
W tekstach z zakresu nauk społecznych odniesienia do piłki siatkowej pojawiają się stosunkowo rzadko, przeważnie przy okazji lub na tle opisu innych
zjawisk okołosportowych. Przykładem może być analiza M. von Bottenburga lub
badania nad agresją w sporcie prowadzone przez Sébastiena Guilberta z Uniwersytetu w Strasburgu, które w odniesieniu do zawodników uprawiających
piłkę siatkową wykazały, niezbyt odkrywczo, biorąc pod uwagę bezkontaktowy
charakter tego sportu, że siatkarze rzadko stykają się z bezpośrednią agresją
fizyczną, ale zdecydowanie częściej niż w innych dyscyplinach są obiektami
agresji werbalnej [Guilbert, 2004].
Brakuje także badań poświęconych widzom piłki siatkowej. Jedną z przyczyn
może być brak cech wyróżniających kibiców siatkówki na tle widowni innych
dyscyplin sportu. Pod tym względem przykład polskich kibiców siatkówki jest
być może wyjątkowy i z tego powodu godny empirycznych studiów.
Z doniesień Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) wynika, że
popularność siatkówki w ostatnich latach ciągle rośnie. W pierwszej dwunastce
rankingu czołowych drużyn narodowych świata (według stanu na 15 stycznia
2009 r.), tak wśród mężczyzn, jak i kobiet lokują się teamy z Ameryki Południowej,
Północnej i Środkowej, Europy, Azji, a także dwóch krajów afrykańskich [6].
Jednym z czynników stymulujących wzrost popularności dyscypliny było
niewątpliwie wprowadzenie w 1990 r. nowych rozgrywek – Ligi Światowej
w siatkówce męskiej oraz trzy lata później Światowego Grand Prix dla kobiet.
Trwające kilka miesięcy rozgrywki pozwalały kibicom corocznie (w odróżnieniu
od igrzysk, mistrzostw świata lub kontynentalnych organizowanych w kilkuletnich odstępach) śledzić zmagania kilkunastu najlepszych drużyn narodowych.
Formuła rozgrywek powoduje, że każdy zespół rozgrywa przynajmniej kilka
spotkań na własnym terenie oraz tyle samo na wyjeździe. Daje to kibicom
możliwość regularnego śledzenia zmagań najlepszych zawodników w barwach
narodowych bezpośrednio lub na ekranie telewizorów. Wprowadzenie tych
rozgrywek miało na celu popularyzację dyscypliny, uczynienie jej sportem bardziej „telewizyjnym”, przy wykorzystaniu nowoczesnych możliwości realizacji
obrazu i dźwięku. Powszechnie uważa się, że oprócz przeprowadzonych przed
dekadą zmian przepisów (pojawianie się libero – nowej pozycji na boisku oraz
294
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
zmiana punktacji – każdy set grany do 25 punktów, a każdy serwis kończący
się zdobyciem lub stratą punktu), właśnie Liga Światowa i turniej Grand Prix
przyczyniły się do dalszego wzrostu popularności siatkówki. Ze względu na
możliwość regularnej rywalizacji najlepszych drużyn narodowych z różnych
kontynentów znacząco wzrosła popularność siatkówki i jej zasięg. Turnieje
kobiece odniosły szczególny sukces w Azji, gdzie dyscyplina ta stała się jedną
z najpopularniejszych. Nie bez powodu na 17 finałowych turniejów Grand Prix,
14 zostało rozegranych na tym kontynencie.
Jednym z elementów wyróżniających piłkę siatkową na tle innych dyscyplin
drużynowych, a który może przysparzać jej zwolenników, jest sposób punktacji.
Rozgrywanie kilku setów, w których rozgrywka toczy się do określonej liczby
punktów, zamiast typowego dla większości sportów zespołowych zdefiniowania
czasu trwania meczu, sprawia, że każdy set może stanowić oddzielną, dramatyczną całość, każdy może się kończyć niezwykłymi emocjami, w przypadku
innych dyscyplin podobnie kumulującymi się jedynie podczas ostatnich minut
meczów. Taka forma punktacji powoduje też, że zasiadając na trybunach, kibice nigdy nie wiedzą, ile potrwa mecz. W sezonie 2008/2009 europejskiej Ligi
Mistrzów siatkarzy zdarzył się mecz trwający 68 minut, jak i taki, który trwał
156 minut. Przyciąga to do tej dyscypliny również kibiców niekoniecznie pasjonujących się siatkówką czy kibicujących grającej drużynie, ale i tych, którzy
po prostu lubią towarzyszące sportowej rywalizacji emocje. Warto jednak
zauważyć, że z punktu widzenia dyktujących warunki w świecie współczesnego
sportu stacji telewizyjnych, uzależnionych z kolei od reklamodawców, może być
to kwestia utrudniająca kooperację. Poza tenisem ziemnym najpopularniejsze
i najbardziej medialne sporty w skali globalnej to te, w których da się z góry
określić czas trwania widowiska.
3. Popularność siatkówki na świecie
Próby oszacowania globalnej popularności poszczególnych dyscyplin sportu
są niewątpliwie trudne, wyselekcjonowanie obiektywnych sposobów jej mierzenia lub trafnych wskaźników jest mało realne.
Można jednak przyjrzeć się kilku klasyfikacjom opracownym na podstawie
różnych źródeł. Autorzy największej internetowej encyklopedii według szacunkowych danych dotyczących oglądalności sportów w telewizji oraz liczby osób
uprawiających, choćby rekreacyjnie, poszczególne dyscypliny stworzyli zestawienie, w którym na pierwszym miejscu znalazła się piłka nożna z liczbą fanów
szacowaną na 3,3 – 3,5 mld osób. Na kolejnych miejscach, z ponad miliardową
rzeszą fanów, znalazły się: krykiet, hokej na trawie i tenis ziemny. Na 5. i 6. – ex
quo piłka siatkowa i tenis stołowy (ok. 900 mln kibiców), a dziesiątkę zamykają:
baseball, golf, futbol amerykański i koszykówka (400-500 mln) [13].
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
295
Metodologia przyjęta przez autorów tego zestawienia pozostaje tajemnicą, dlatego nie traktując jej szczególnie poważnie, należy zwrócić uwagę na
niezwykłe zróżnicowanie popularności poszczególnych dyscyplin na każdym
z kontynentów powodujące, iż w skali globalnej to liczba ludności danego kraju
determinuje wynik w podobnych klasyfikacjach. Patrząc z polskiej, a nawet
europejskiej perspektywy, tak wysoka pozycja krykieta, hokeja na trawie lub
tenisa stołowego jest niewątpliwie zaskakująca. Biorąc jednak pod uwagę ich
niezwykłą popularność w Indiach, Pakistanie czy innych krajach Azji Południowo-Wschodniej, najludniejszego regionu świata, przytaczane liczby stają się
bardziej zrozumiałe. Z tego względu warto zapewne spojrzeć na to, jaki sport
jest uprawiany w największej liczbie krajów (tab. 1).
Tabela 1. Narodowe organizacje sportowe zrzeszone w międzynarodowych federacjach
Międzynarodowa federacja
Liczba zrzeszonych
organizacji
narodowych
Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB)
http://www.fivb.org
220
Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki (IAAF)
http://www.iaaf.org/index.html
213
Międzynarodowa Federacja Piłki Koszykowej (FIBA)
http://www.fiba.com/
213
Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA)
http://www.fifa.com/
208
Międzynarodowa Federacja Tenisa Ziemnego (IFT)
http://www.itftennis.com/
205
Międzynarodowa Federacja Tenisa Stołowego (ITTF)
http://www.ittf.com/
205
Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej (IHF)
http://www.ihf.info
Międzynarodowa Federacja Golfa
http://www.internationalgolffederation.org/
Międzynarodowa Federacja Hokeja na Trawie (FIH)
http://www.fihockey.org/
Międzynarodowa Federacja Baseballa (IBAF)
http://www.ibaf.org
Międzynarodowa Rada Krykieta (ICC)
http://icc-cricket.yahoo.com/index.html
0
296
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF)
http://www.iihf.com/
Międzynarodowa Federacja Futbolu Amerykańskiego (IFAF)
http://www.ifaf.info/
Źródło: serwisy internetowe federacji (12.03.2009).
Jak widać, pod tym względem piłka siatkowa nie ma sobie równych, żaden
inny popularny sport nie doczekał się takiej liczby narodowych organizacji
sportowych, które spełniły kryteria członkostwa w oficjalnych, uznawanych
przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, stowarzyszeniach. Powszechna
obecność siatkówki w tych strukturach nie może być jednak uznawana za
miernik rzeczywistej popularności w skali globalnej. Trudno porównywać
siatkówkę z piłką nożną, sportami z amerykańskiej „wielkiej czwórki” lig zawodowych (baseball, futbol amerykański, koszykówka, hokej na lodzie), tenisem
ziemnym, boksem zawodowym, a nawet najpopularniejszymi konkurencjami
lekkoatletyki – przede wszystkim ze względu na zupełnie inną skalę środków
finansowych w nie zaangażowanych. Relatywna słabość siatkówki w wymiarze
globalnym pod względem wynagrodzeń sportowców, pieniędzy wydawanych
przez reklamodawców, obecności w mainstreamowych mediach tym bardziej
znacząco uwypukla jej wyjątkowość w polskich realiach.
4. …i w Polsce
Historia siatkówki w Polsce trwa już kilka dekad, jednak wydaje się, że wydarzenia
ostatnich 10 lat ugruntowały jej pozycję i status jako drugiego najpopularniejszego obecnie sportu. Jak empirycznie sprawdzić powyższą tezę? Z najnowszych
danych zgromadzonych przez GUS wynika, że pod względem liczby osób czynnie
uprawiających sport jest to dyscyplina numer 2. W 2006 r. wśród pół miliona osób
ćwiczących w 10,5 tys. sekcji sportowych osób trenujących siatkówkę było 22
886. Znacznie więcej osób uprawiało piłkę nożną – blisko ćwierć miliona, liczebna
przewaga nad pozostałymi dyscyplinami była jednak znacząca. Lekkoatletykę
trenowało niespełna 19 tys. osób, strzelectwo sportowe – 17,5 tys., zaś kolejną
dyscyplinę zespołową – koszykówkę niespełna 15 tys. (14 258) [8, s. 277].
Te dane, podobnie jak relatywnie nieliczne, w porównaniu ze studiami
prowadzonymi w innych krajach, badania aktywności sportowej wskazują na
jej niski poziom w polskim społeczeństwie. Jak wynika np. z badań Janusza
Charzewskiego [1997], w tych grupach, które względnie często deklarują jakąś
formę sportowej aktywności, siatkówka należy do dyscyplin najczęściej uprawianych. Z kolei badania przeprowadzone w 2003 r. wśród studentów warszawskich uczelni publicznych, uniwersytetu i politechniki pokazały, że siatkówka jest
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
297
trzecią najpopularniejszą (po pływaniu i szeroko rozumianej gimnastyce) formą
rekreacji ruchowej. Czynne i regularne uprawianie siatkówki zadeklarowało
15% respondentów [Jankowski, Lenartowicz, 2004, ss. 148-149].
W przeprowadzonych rok wcześniej badaniach sondażowych, reprezentatywnych dla całej populacji, co dwudziesty respondent spośród 41% deklarujących jakąkolwiek aktywność sportową wskazał na siatkówkę [3, s. 5].
W regularnie prowadzonych badaniach firmy ARC Rynek i Opinia „Sport
i sponsoring sportu” [1] potwierdza się, iż polski kibic zdecydowanie woli „kanapowe” uczestnictwo w wydarzeniach sportowych niż wysiłek fizyczny lub
wizytę na stadionie. W reprezentatywnej próbie badawczej 18% respondentów
zadeklarowało uczestnictwo w jakiejkolwiek imprezie sportowej w 2008 r. (spadek o 10 punktów procentowych w porównaniu z 2005 r.). Spośród nich 62%
uczestniczyło w meczu piłki nożnej, 16% w meczu siatkarskim, 7% koszykarskim,
a wyścig kolarski oglądał co dwudziesty piąty badany. W rankingu najpopularniejszych sportów respondenci, którzy deklarowali duże lub bardzo duże zainteresowanie sportem, najczęściej (64%) wymieniali piłkę nożną (niewielki spadek
w porównaniu z poprzednimi latami), następnie skoki narciarskie (45%, spadek
o 12 punktów w porównaniu z poprzednim rokiem), Formułę 1 (45%, wzrost o 14
punktów w porównaniu z 2007 r.) i siatkówkę – 38%, spadek o 5 punktów. Kolejne
dyscypliny (lekkoatletyka, zawody Strong Man, koszykówka, pływanie i boks)
uzyskały o ponad 10 punktów procentowych mniej wskazań niż wymienione.
Biorąc pod uwagę te dane, można przyjąć, że Polacy wybierają częściej
formę uczestnictwa w sporcie za pośrednictwem telewizji. Jak w tej dziedzinie
wygląda popularność piłki siatkowej? W badaniu na reprezentatywnej próbie
CBOS stwierdził, że to piłka siatkowa była najchętniej oglądanym sportem,
ponad 3/4 badanych (77%) zadeklarowało, że na żywo bądź w retransmisjach
śledzili zmagania polskich reprezentacji [2, s. 1].
Dane dotyczące oglądalności znają jedynie szefowie stacji telewizyjnych,
udostępniane zaś są liczby wygodne dla mediów, stąd należy zachować ostrożność w ich interpretowaniu. Wskaźniki oglądalności są jednak zestandaryzowane
i zobiektywizowane, więc nie można tych liczb pominąć. Dziennikarz „Gazety
Wyborczej”, Przemysław Iwańczyk, korzystając z danych firmy AGB Nielsen Media
Research, zestawiał informacje dotyczące średniej oglądalności meczów siatkówki
oraz koszykówki podczas kilku jesiennych weekendów w dwóch kodowanych
stacjach sportowych (Polsat Sport i TVP Sport). Na podstawie zebranego materiału wskazał, iż widownia meczów siatkarskich, licząca od stu kilku do prawie
stu pięćdziesięciu tysięcy widzów była przynajmniej dziesięciokrotnie większa
niż koszykarskich. Brak szczegółowych informacji dotyczących zasięgu obu stacji
nie pozwala wyciągać zbyt daleko idących wniosków z tych danych. Przytaczane
przez tego samego dziennikarza dane dotyczące najpopularniejszych transmisji
w tematycznych kanałach sportowych w 2008 r. wskazują wyjątkowo duże zain-
298
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
teresowanie telewidzów transmisjami siatkówki. W Polsacie Sport na pierwszym
miejscu tej klasyfikacji znalazł się mecz ligi światowej Polska – Japonia z ponad
półmilionową widownią. Na drugim miejscu uplasowała się walka bokserska
o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej pomiędzy Nikołajem Wałujewem i Evanderem
Holyfieldem, a na trzecim – Grand Prix Kanady, czyli pierwszy zwycięski wyścig
Roberta Kubicy w Formule 1. W pierwszej dziesiątce znalazły się jeszcze transmisje
z dwóch innych meczów Ligi Światowej obok czterech meczów finałów mistrzostw
Europy w piłce ręcznej (a więc zawodów o większym znaczeniu) oraz jeszcze
jednego wyścigu F-1. Natomiast w polskiej wersji Eurosportu wśród dziesięciu
najchętniej oglądanych relacji w 2008 r. znalazło się dziewięć meczów reprezentacji siatkarskiej w kwalifikacjach olimpijskich (w tym trzy z ponad milionową
widownią) oraz jeden konkurs skoków narciarskiego Pucharu Świata [10, 11].
Z kolei Marian Kmita, szef redakcji sportowej w Polsacie, zwracając uwagę,
że w jego stacji transmisje na żywo z rozmaitych rozgrywek siatkarskich prezentowane są codziennie, tak pisze o siatkarskiej widowni telewizyjnej:
Polski siatkarski widz jest nie tylko wyrobiony, ale i niesłychanie lojalny. Aż trudno pojąć,
jak znajduje czas od poniedziałku do niedzieli na oglądnie meczów siatkarskich. A jednak
to czyni, bo wyniki agencji badających telewizyjną oglądalność podają suche, obiektywne
fakty bez jakiejkolwiek sympatii czy antypatii. Wynika z nich, że do oglądania przeciętnego
siatkarskiego meczu ligowego, pokazywanego w płatnym, kodowanym kanale potrafi zasiąść
od 150 do 220 tysięcy widzów. Co ciekawe, rozgrywki pań wcale nie ustępują pod względem
oglądalności zawodom panów, które od lat były bardziej faworyzowane przez media. Pewnie
ze względu na niewątpliwie wysokie walory estetyczne PlusLigi Kobiet przed odbiornikami
skupiają się licznie także mężczyźni. W soboty i w niedziele, kiedy rozgrywki są pokazywane
równolegle w Polsacie Sport i TV 4, te wyniki są podwajane, a nawet potrajane. Dość często
łączna widownia lepszych meczów ligowych dobija prawie do pół miliona widzów, co w sumie
czyni z siatkówki najlepiej oglądany sport zespołowy w Polsce. No a na deser we wtorki,
w środy i czwartki mamy siatkarską Ligę Mistrzyń i Mistrzów. Tam też są bite rekordy oglądalności, jak choćby podczas ostatniego meczu Skry Bełchatów z Iskrą Odincowo. Ten mecz
w Polsacie Sport oglądało średnio 308 tys. widzów, a były momenty, gdy telewizyjna widownia tego spotkania osiągała 460-470 tys. Jak na kanał tematyczny jest to wynik rewelacyjny,
zbliżający stację do oglądalności telewizji otwartych takich jak TVP Info czy TV 4 [Kmita, 2008].
Ostatni wskaźnik, za pomocą którego można próbować zmierzyć liczebność
siatkarskiej widowni w Polsce, to oczywiście frekwencja na meczach ligowych
i reprezentacyjnych. Znów jednak nie jest to łatwe i miarodajne ze względu na
stosunkowo słabą infrastrukturę sportową w naszym kraju oraz niewielkie hale
sportowe. Niestety, nawet Polski Związek Piłki Siatkowej oraz Profesjonalna
Liga Piłki Siatkowej nie zbiera szczegółowych informacji dotyczących organizacji
zawodów, również kluby na swych stronach internetowych rzadko podają liczbę
widzów na meczach. Z nielicznych informacji można jednak wnosić, że hale dość
regularnie mają komplet widzów, co w przypadku większości z nich oznacza widownię na poziomie 2-3 tys. kibiców. Nie są to być może liczby imponujące, lecz
biorąc pod uwagę, iż niektóre pierwszoligowe stadiony piłkarskie zapełniają się
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
299
podobną widownią, nie należy ich lekceważyć. Oczywiście trzeba pamiętać, że
w niektórych miastach piłka siatkowa jest jedynym sportem, który można oglądać
na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej, co również wpływa na frekwencję.
Dane, które wyraźnie pokazują potencjał widowni siatkarskiej w Polsce oraz
jej wyjątkowość na tle Europy, pochodzą ze stron internetowych Europejskiej
Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV) organizującej europejską klubową siatkarską
ligę mistrzów. Dzięki rozgrywaniu przez drużynę mistrzów Polski, Skrę Bełchatów, większości meczów w bardziej pojemnej niż bełchatowska łódzkiej hali
sportowej podniosła się znacząco średnia frekwencja całych rozgrywek. Na
mecze polskiej drużyny w grupowej fazie rozgrywek przybywało średnio 7 333
osoby, druga najchętniej dopingowana drużyna – słoweński ACH Volley Bled
cieszył się przeciętną frekwencją na poziomie niewiele ponad 4 tys., przy średniej dla wszystkich meczów na poziomie 2 tys. widzów. W żeńskich rozgrywkach
tego typu popularność polskiej drużyny była znacząco niższa, ponieważ Farmutil
Piła grał we własnej hali, uzyskując średnią frekwencję na poziomie ponad
1700 widzów, czyli o ponad 200 więcej, niż wynosi deklarowana pojemność
pilskiej hali. Na stronie konfederacji podkreśla się również, że 9-10-tysięczna
frekwencja na meczach mistrzów Polski jest absolutnym rekordem tych rozgrywek. Komplety publiczności na tych meczach też są pewnym wskaźnikiem.
Druga w kolejności pod względem frekwencji na meczach słoweńska drużyna
ACH Volley z 5-tysięcznej miejscowości Bled rozgrywa swe mecze w stolicy kraju
w hali o pojemności 6 tys. widzów, w której podczas meczów Ligi Mistrzów gromadzi się około 4 tys. kibiców. Frekwencja w niemieckim Friedrichschafen na
meczach tamtejszego VfB, najlepszej niemieckiej drużyny, wynosi około 4 tys.
widzów w hali o pojemności 4,5 tys. miejsc. W rosyjskim Kazaniu klub o nazwie Zenit dysponuje halą o pojemności 7 tys. miejsc, która podczas meczów
siatkarskiej Ligi Mistrzów wypełnia się maksymalnie w połowie [5]. Liczby te
stanowią kolejny argument na rzecz tezy o niezwykłym statusie i popularności
piłki siatkowej w Polsce. W związku z powyższymi danymi na oficjalnej stronie
Europejskiej Konfederacji pojawił się następujący komentarz:
Czy ktokolwiek zdziwi się, że Polska jawi się jako prawdziwie siatkarski kraj? Pewnie nie,
skoro ta dyscyplina zawsze cieszy się wielkim zainteresowaniem ze strony lokalnych mediów, a mnóstwo zagorzałych fanów regularnie wypełnia hale sportowe w całym kraju.
W każdym razie mamy kolejne potwierdzenie tej opinii, jako że trzy mecze „u siebie”
PGE Skry Bełchatów podczas pierwszej rundy ligi mistrzów obejrzało na żywo 22 tys.
osób. Po przeniesieniu meczów do Łodzi hala została wypełniona do ostatniego miejsca przez rozszalałych fanów obserwujących ostatni mecz z Panathinaikosem Ateny [5].
Na rosnącą popularność siatkówki ma wpływ niewątpliwie jej jednoznacznie
pozytywny wizerunek w mediach. Brak skandali korupcyjnych lub związanych
z niestosownym zachowaniem kibiców wpływa na zainteresowanie sponsorów tą dyscypliną. W niektórych klubach ligowych pojawiają się problemy
300
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
finansowe, lecz mimo to poziom polskiej ligi siatkarskiej mężczyzn od kilku lat
konsekwentnie się podnosi, o czym świadczą transfery uznanych graczy do
polskiej ekstraklasy z najsilniejszych sportowo lig: włoskiej i rosyjskiej, w której
nawet czołowe drużyny również miewają problemy z płynnością finansową.
Gorzej sytuacja wygląda w przypadku polskiej ligi kobiet, ma to jednak związek
z przeświadczeniem reklamodawców i potencjalnych sponsorów o mniejszej
sile marketingowej sportu kobiecego.
Przykładem dość wyjątkowym na mapie polskiego sportu może być wsparcie firmy Polkomtel, jednej z największych w Polsce, udzielane od lat męskiej
reprezentacji siatkarskiej, a od 2005 r. (po drugim z rzędu zwycięstwie w mistrzostwach Europy) także reprezentacji kobiet. Od sezonu 2007/2008 Polkomtel
jest również sponsorem tytularnym męskiej i kobiecej najwyższej klasy rozgrywkowej, dzięki czemu Polski Związek Piłki Siatkowej jest jedną z najbogatszych
federacji sportowych w Polsce. Badania wskazują, że działalność ta przynosi
efekty. Autorzy raportu firmy monitorującej rynek sponsorski podkreślają,
że aż 3/4 osób, które uczestniczyły w meczach siatkówki, kojarzyło Plus GSM
z siatkówką. Wymieniając marki spontanicznie, respondenci częściej wspominali
nazwy tych firm, które sponsorują piłkę nożną (Tyskie, Telekomunikacja Polska
i Orange) [1]. Dzięki wsparciu sponsorów polskie kluby są w stanie zatrudniać
reprezentantów i reprezentantki Polski (będących przecież również w europejskiej i światowej czołówce), a także sprowadzać wartościowych zawodników
z zagranicy. Oznacza to, że kibice siatkarscy mogą na co dzień oglądać podczas
rozgrywek ligowych swoich ulubionych zawodników. W powszechnej opinii
dziennikarzy i fachowców, dzięki trwającej w ostatnich latach „złotej erze”
siatkówki w Polsce polska liga męska stała się trzecią (po rosyjskiej i włoskiej)
najsilniejszą w Europe (a zatem i na świecie) ligą siatkarską [Kmita, 2008].
Kolejnym argumentem dotyczącym wzrostu popularności siatkówki jest
rosnąca liczba portali internetowych poświęconych siatkówce oraz ich użytkowników biorących udział w wymianie poglądów, przeważnie kulturalnej, na
wielu forach i blogach.
5. O wyjątkowości polskiej siatkówki i jej kibiców
Można przyjąć, iż kibicami siatkówki są wszyscy interesujący się piłką siatkową,
uczestniczący w meczach ligowych albo reprezentacyjnych lub oglądający tę
dyscyplinę w mediach6.
Warto wykorzystać triadyczną typologię Przemysława Piotrowskiego [2000,
ss. 9-11]. Pierwszy typ uczestników widowisk sportowych wymieniony przez tego
Szczegółowe rozważania terminologiczne dotyczące kibiców i szeroko rozumianej widowni
sportowej zob. Sahaj, 2007, ss. 81-92, 98-101.
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
301
autora to chuligani – osoby, dla których widowisko sportowe jest jedynie pretekstem do wzięcia udziału w sytuacji konfrontacyjnej ze zantagonizowaną grupą
kibiców innej drużyny – sytuacji, która niejako „uzasadnia” w rozumieniu tej grupy
widzów agresję i przemoc, będące sensem ich udziału w sportowym wydarzeniu.
Wydaje się, że w przypadku kibiców siatkarskich trudno znaleźć jednostki spełniające powyższe kryteria, a kategoria ta pasuje głównie do kibiców piłkarskich.
Medialne relacje oraz policyjne raporty rzadko odnotowują zdarzenia kryminalne
z udziałem fanów innych dyscyplin. Agresywne zachowania prowadzące do aktów
przemocy były sporadycznie odnotowywane podczas meczów hokeja na lodzie
lub koszykówki w niektórych śląskich miastach oraz w Łodzi. Wedle medialnych
doniesień, inspiratorami byli najczęściej kibice piłkarscy, odwiedzający hale sportowe podczas meczów rozgrywanych z drużynami, z których fanami byli skłóceni.
Siatkarskie hale nie były do tej pory arenami podobnych wydarzeń.
Druga kategoria wymieniona przez P. Piotrowskiego to kibice-fani, emocjonalnie zaangażowani po stronie jednej z rywalizujących drużyn, identyfikujący
się z nią, wspierający ją, traktujący zwycięstwo jako osobisty sukces, personalnie również biorący do siebie porażki swojej drużyny. W sytuacji stresu
lub frustracji mogą oni przejawiać zachowania agresywne. Niektórzy kibice,
szczególnie klubowej siatkówki, na pewno mogą znaleźć się w tej kategorii,
zwłaszcza kibice poszczególnych drużyn klubowych. Aby wyodrębnić cechy
różniące siatkarską publiczność tego typu od tej obecnej na innych arenach,
należy przeprowadzić rzetelne badania wśród zorganizowanych grup kibiców
dopingujących kluby startujące w różnych dyscyplinach.
Szczególnie ciekawa wydaje się kolejna kategoria, tj. konsumenci (ang.
consumption oriented spectators) lub prawdziwi kibice. W skład tej grupy
wchodzą przeważnie osoby dojrzałe, o relatywnie wysokim statusie społecznym
i ekonomicznym, tworzące publiczność, dla której celem udziału w widowisku
sportowym jest niejako autoteliczna chęć partycypacji w rozrywce na wysokim
poziomie, dobrze zorganizowanej i zapewniającej oprócz emocji również przeżycia estetyczne, a także możliwie komfortowe warunki uczestnictwa. Wydaje
się, że znaczna część polskiej publiczności siatkarskiej należy do tego właśnie
typu, co można uzasadniać kilkoma faktami.
Po pierwsze, kibice od lat jedynie dzięki siatkówce mają okazję regularnie
oglądać reprezentację narodową w sporcie zespołowym rywalizującą jak równy
z równym z przedstawicielami światowej czołówki7. Zdobycie wicemistrzostwa
Również piłkarze ręczni dostarczali w ostatnich latach polskim kibicom powodów do dumy
i radości, zdobywając medale Mistrzostw Świata w 2007 i 2009 r. Dla zaistnienia „fenomenu
polskich kibiców siatkówki”, a nie „szczypiorniaka”, duże znaczenie mają rozgrywki Ligi Światowej
i możliwość regularnego oglądania najlepszych zawodników reprezentacji w polskich halach.
Zdecydowana większość polskich szczypiornistów gra w klubach zagranicznych, a polskim drużynom trudno będzie rywalizować pod względem finansowym o ich sprowadzenie do kraju.
302
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
świata w 2006 r. w Japonii oraz mistrzostwa Europy w 2009 r. w Turcji większość
kibiców oglądała w telewizji. Jednak odkąd polska drużyna męska uczestniczy
w rozgrywkach Ligi Światowej, widzowie przynajmniej kilka razy w roku w różnych
miastach Polski mogą na żywo oglądać najlepszych zawodników świata. W przypadku konkurencji żeńskiej podobną rolę spełnia cykl rozgrywek Grand Prix.
W ostatnich kilku latach polskie siatkarki oraz siatkarze wielokrotnie zwyciężali
w tych konfrontacjach. I choć nie były to turnieje rangi mistrzowskiej, emocje
i wysoki poziom spotkań niewątpliwie stanowiły źródło rozrywki i kibicowskiej
satysfakcji, być może rekompensującej w pewien sposób porażki w innych popularnych dyscyplinach. Kibice żadnej innej dyscypliny sportu nie mają tylu okazji do
dopingowania na żywo swoich faworytów w meczach z klasowymi rywalami.
Cytowane wcześniej dane z różnych źródeł potwierdzają pozycję numer 2
piłki siatkowej wśród gier zespołowych w Polsce. Możliwość regularnej rywalizacji polskich reprezentacji w ważnych zawodach międzynarodowych oraz
relatywnie znaczne (w porównaniu z innymi dyscyplinami) sukcesy spowodowały zdystansowanie koszykówki, mimo że jeszcze niewiele ponad dekadę
temu dzięki masowej popularności amerykańskiej ligi NBA oraz niezłych występów reprezentacji (ćwierćfinał Mistrzostw Europy w 1997 r.) wydawało się,
że właśnie piłka koszykowa będzie stanowiła drugą, najważniejszą po futbolu,
dyscyplinę sportową w Polsce8.
Nastąpiła również synergia między wprowadzeniem niezwykle „medialnych”
rozgrywek Ligi Światowej, sukcesami reprezentacji a odkryciem przez stacje telewizyjne oraz sponsorów potencjału drzemiącego w siatkówce. Dzięki sponsoringowi firmy Polkomtel oraz zainteresowaniu stacji Polsat kibice mają zarówno
w mediach kodowanych, jak i otwartych wiele możliwości śledzenia różnych
siatkarskich rozgrywek, profesjonalnie realizowanych i komentowanych, a także
Meczów reprezentacji jest zaś znacznie mniej niż w przypadku siatkówki, stąd mniej okazji dla
polskiej publiczności do oglądania polskich zawodników w konfrontacjach z wysokiej klasy
rywalami. Kłopoty Polskiego Związku Piłki Ręcznej z utrzymaniem i/lub pozyskaniem sponsora
strategicznego po zdobyciu drugiego z rzędu medalu mistrzostw świata świadczą o niskiej
ocenie potencjału tej dyscypliny.
Można przypuszczać, że spadek popularności koszykówki wśród Polaków związany jest
z kilkoma czynnikami, które nie wystąpiły w przypadku piłki siatkowej, dlatego warto o nich
wspomnieć. Po pierwsze, brak transmisji telewizyjnych z ligi NBA w otwartych kanałach zapewne
przyczynił się do zmniejszenia fascynacji koszykówką zza oceanu. Po drugie, dominacja w polskich klubach graczy zagranicznych, którzy stanowili często komplet zawodników występujących
w podstawowych składach drużyn polskiej ligi. Przyczyniło się to do pogorszenia jakości gry
polskiej reprezentacji, która przez 11 lat nie była w stanie zakwalifikować się do jakiegokolwiek
mistrzowskiego turnieju. Sezon NBA 2008/2009 przyniósł popularność Marcinowi Gortatowi,
pierwszemu Polakowi, który miał okazję zagrać w finale słynnej ligi zawodowej – wraz z mistrzostwami Europy zorganizowanymi w Polsce zwiększył zainteresowanie mediów tą dyscypliną.
Bez sukcesów reprezentacji na miarę oczekiwań kibiców i podwyższenia poziomu rozgrywek
ligowych oraz znaczenia w nich polskich koszykarzy trudno jednak będzie mówić o ponownym
boomie na koszykówkę w Polsce.
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
303
omawianych i dyskutowanych w specjalnych programach poświęconych tej dyscyplinie. To wszystko ma niewątpliwie znaczenie dla kibiców-konsumentów.
Być może właśnie na przykładzie piłki siatkowej najlepiej widać przemiany
społecznych funkcji sportu we współczesnej Polsce. Kibice oraz dziennikarze
sportowi często wspominają o tym, że sport oraz organizacje sportowe funkcjonujące w Polsce tkwią jeszcze w okresie PRL-u, najczęstszą egzemplifikacją
jest tu Polski Związek Piłki Nożnej oraz jakość widowisk, poziom korupcji czy
standard większości aren piłkarskich w Polsce.
Jak pisze Zbigniew Krawczyk, sport w PRL-u pełnił często funkcje kompensacyjne, mitotwórcze, był swoistym „oknem na świat”, a niekiedy drogą awansu
społecznego. Dotyczyło to zarówno sportu w perspektywie spektatorskiej,
jak i sportu dla mas. Z dzisiejszej perspektywy widać, że również w Polsce
staje się on coraz częściej, chociaż w znacznie mniejszej niż w innych krajach
skali, elementem kapitalistycznego świata, podlega regułom rynku, ma być
hedonistyczną rozrywką [Krawczyk, 2006, ss. 173-175]. Stąd wkraczają doń
elementy typowe dla świata reklamy, marketingu czy biznesowego zarządzania.
Promowane, a niekiedy kreowane, są nowe formy widowiska sportowego,
w którym zachowanie publiczności bywa do pewnego stopnia koordynowane
lub reżyserowane. Krawczyk dostrzega pozytywne strony tych zjawisk m.in.
w podniesieniu poziomu bezpieczeństwa oraz rugowaniu z aren sportowych
ekstremalnych, pełnych agresji i przemocy form kibicowania. Komercjalizacja
oraz profesjonalizacja organizacji widowisk łączy się często z koniecznością
podnoszenia kosztu udziału w widowiskach, co może stanowić barierę dla
udziału osób niepożądanych z punktu widzenia organizatorów lub kibicówkonsumentów.
Sport należał zawsze do świata kultury popularnej. Jako fenomen niezwykle
zróżnicowany, tworzył hierarchie poszczególnych dyscyplin, podziały na sporty
elitarne i popularne. Dzisiaj w coraz większym stopniu podlega takim samym
przemianom co świat kultury, związanym z merkantylizacją i wprzęgnięciem go
w logikę biznesowej działalności [Mosz, 2005, ss. 222-227]. Siatkówka stanowi
dobrą egzemplifikację tych tez. Ten wątek mógłby w przyszłości stać się kanwą
rozważań badaczy zajmujących się sportem w perspektywie kulturoznawczej.
Fenomen piłki siatkowej i jego transformacja w polskich realiach stanowiłyby
źródło empirycznych danych.
Mecze polskiej reprezentacji siatkarskiej należą do widowisk, w których
publiczność coraz częściej wychodzi z roli wyłącznie peryferyjnych uczestników
sportowego spektaklu, a awansuje do roli współtwórców. T. Sahaj wspominając
o podobnej roli twórców opraw na meczach piłkarskich (dając jedno z nielicznych w swej pracy pozapiłkarskich odniesień do zorganizowanej grupy kibiców
siatkówki z Piły), pisze o rywalizacji między zespołami kibiców poprzez śpiew,
strój, muzykę, oprawę plastyczną dopingu [Sahaj, 2007, ss. 45-46].
304
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
W przypadku siatkarskich meczów ligowych jest podobnie, natomiast
w trakcie meczów kadry lub podczas rywalizacji polskich drużyn klubowych
z drużynami zagranicznymi trudno mówić o jakiejkolwiek rywalizacji. Kibice
biorą udział w widowisku, reagując żywiołowo, chociaż niekoniecznie zawsze
spontanicznie, na przebieg meczu. Podbudowywana przez media opinia o polskich fanach jako „najlepszych siatkarskich kibicach na świecie” niewątpliwie
dodatkowo motywuje ich do starań o sprostanie temu określeniu. W zagranicznych relacjach telewizyjnych, prasowych czy internetowych tyle samo
miejsca, co przebiegowi meczów, poświęca się często niezwykłej atmosferze na
trybunach. O wyjątkowości polskich kibiców świadczą również wypowiedzi siatkarskich bohaterów, nawet jeśli kurtuazyjne, to podkreślają specyfikę polskiej
publiczności. Przykładem może być wypowiedź uznawanego za najlepszego
siatkarza świata Brazylijczyka Giby (wyróżnionego m.in. tytułem najlepszego
zawodnika Mistrzostw Świata w 2007 r.), po meczu rozegranym w marcu
2009 r. w łódzkiej hali sportowej pomiędzy Skrą Bełchatów a Iskrą Odincowo,
w barwach której występuje ów doświadczony i utytułowany zawodnik: „Po
raz kolejny polscy kibice byli wspaniali. Znów stworzyli niesamowity spektakl
i to chyba oni byli jego głównymi bohaterami. My byliśmy na drugim planie”
[Derdzikowski, 2009]. Wypowiedź ta podkreśla szczególną rolę konkretnej,
polskiej publiczności w tworzeniu sportowego widowiska.
Tezę o konsumpcyjnym charakterze widowni siatkarskiej potwierdza do
pewnego stopnia to, iż Polscy kibice nie przejawiają agresji wobec rywali, jak
również nie wyładowują złości lub frustracji na zawodnikach swojej drużyny
nawet w przypadku rozczarowujących i niespodziewanych porażek. Mogłoby
to świadczyć o wysokim poziomie emocji, nietworzących jednak niezwykle
silnego, osobistego, zaangażowania. Zjawisko chwilowej afiliacji powoduje, że
nawet w przypadku znacznych emocji wywołanych dramatycznym przebiegiem
sportowej rywalizacji nie pojawia się agresja, a emocjonalne reakcje nie trwają
długo [Sahaj, 2007, s. 54].
Przykładem tego w piłce siatkowej może być bezkrytyczne wsparcie reprezentantów Polski, brak reakcji negatywnych, charakterystycznych dla innych
dyscyplin sportu. W momencie najbardziej rozczarowujących porażek polscy
zawodnicy mogli liczyć na wsparcie swoich fanów pocieszającym skandowaniem „Nic się nie stało! Polacy, nic się nie stało!”. Raul Lozano, trener z ponad
trzydziestoletnim stażem, prowadzący męską reprezentację siatkarzy w latach
2005-2008, mówiąc o polskich kibicach w filmie dokumentalnym Najlepsi na
świecie zauważył, że pod względem frekwencji, zaangażowania w doping, umiejętności stworzenia atmosfery wielkiego widowiska na trybunach przypominają
oni kibiców południowoamerykańskich, z Brazylii i jego rodzinnej Argentyny.
Różnica, jego zdaniem, polega na całkowitym braku agresji wobec rywali, tak
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
305
kibiców, jak i sportowców, a także niezwykłej lojalności polskiej publiczności,
niezależnie od rezultatu i formy drużyny.
Komercjalizacja sportu, za element której można uznać wspomniane „sterowanie” dopingiem czy bezkrytyczne, „estetyczne” podejście do sportu, bywa
krytykowana z różnych stron. Zasadnym wydaje się wspomnienie o krytyce
ze strony kibiców piłkarskich. Dyskredytowanie „jednodniowych kibiców”,
pogardliwie przezywanych „piknikami”, przychodzących na mecze po to, by
przeżyć emocje, bawić się, „poczuć atmosferę”, a dopiero w drugiej kolejności
śledzić wydarzenia na parkiecie, nie zawsze przejmując się końcowym wynikiem, koncentruje się na pewnej sztuczności tego zjawiska, medialnej kreacji
i decydującym wsparciu sponsorów. Takie argumenty można znaleźć na forach
internetowych poświęconych piłce nożnej, na których komentatorzy dowodzą
wyższości „prawdziwego”, niejako atawistycznego dopingu publiczności podczas meczów piłkarskich. Wydaje się jednak, że tendencje modernizacyjne
w polskiej piłce, dotyczące tak zarządzania klubami, piłką reprezentacyjną, jak
i infrastruktury stadionowej, mogą wymuszać podobne procesy wśród polskiej
publiczności piłkarskiej. A fakt, iż siatkówka jest jedyną dyscypliną sportową,
na którą, m.in. dzięki wspomnianym działaniom i zjawiskom, wytworzył się
w Polsce specyficzny pozytywny snobizm pozwalający choćby na pozyskiwanie
sponsorów, może sugerować, że decydenci sportowi, ludzie biznesu chcący
na sporcie zarabiać oraz przedstawiciele mediów będą starali się iść tą drogą
również w innych dyscyplinach.
Drugi wątek krytyki polskich fanów siatkówki jest innego typu, a dotyczy
czysto sportowych, motywacyjnych skutków bezgranicznego uwielbienia
publiczności dla siatkarzy. Jej wyrazicielem był nieżyjący już wybitny siatkarz,
a następnie dziennikarz i analityk świata sportu Zdzisław Ambroziak. Pisał
gorzko o komercjalizacji sportu, o teatralizacji dopingu i podporządkowaniu
się regułom widowiska, zamiast sportowej rywalizacji. Najmocniej jednak
krytykował polską publiczność za jej bezwarunkowe wsparcie i niezasłużone
niekiedy uwielbienie dla zawodników, za wierne skandowanie „Nic się nie stało!” i „Jesteście najlepsi!” nawet po porażkach. Uważał, że to demoralizujące,
pisząc: „a niechby nasi ulubieńcy zostali choć raz w życiu wygwizdani po marnej
grze – to także niekiedy wychodzi na zdrowie” [Ambroziak, 2005, ss. 133-135].
Obawiał się, że taka demotywująca postawa może uniemożliwić zawodnikom
osiąganie istotnych sukcesów międzynarodowych. Renesansu formy polskich
siatkarzy i medalu Mistrzostw Świata w 2006 r., najważniejszego od ponad 30
lat, Zdzisław Ambroziak niestety nie doczekał.
M.in. ze względu na akademickie korzenie piłki siatkowej, intuicyjnie trafną,
opartą także na istniejących opisach kibiców-konsumentów w innych dyscyplinach, wydaje się hipoteza, że fani piłki siatkowej dysponują wyższym statusem
306
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
społeczno-ekonomicznym niż kibice innych dyscyplin sportu9. Konstatacja ta
wymagałaby jednak empirycznego danych.
Inną ciekawą poznawczo kwestią jest wpływ kibiców na osiągane przez
dopingowanych przezeń zawodników wyniki sportowe. Powtarzane regularnie
przez sprawozdawców sportowych frazesy o „przewadze własnego boiska” czy
„ścianach, które pomagają gospodarzom” potwierdzają statystycznie lepsze wyniki odnoszone przez drużyny (z różnych dyscyplin sportu) grające na własnych
obiektach i przed własną publicznością. Zależność taka, przeważnie tłumaczona
przez znajomość własnego boiska, większy stres zawodników drużyn nieznających
obiektu, poddanych presji ze strony kibiców oraz przez zmęczenie podróżą była
i jest nadal badana w różnych kontekstach, nie tyko z perspektywy socjologicznej
lub psychologicznej [Sahaj, 2007, ss. 89-90]. Badania Thomasa Dohmena w realiach niemieckiej ligi piłkarskiej udowadniają, iż błędy lub podatność na wpływ
społeczny sędziów jest kolejnym znaczącym czynnikiem [Dohmen, 2008]. Z kolei
w brytyjskich badaniach Nicka Neave’a i Sandy’ego Wolfsona zaobserwowano
dużo wyższy poziom testosteronu zawodników podczas spotkań „u siebie”, czyli
czysto fizjologiczną reakcję organizmu na grę na własnym obiekcie, pod wspierającym i krytycznym okiem własnej publiczności. Właśnie specyficznej motywacji
dostarczanej przez publiczność badacze przypisują te wartości [Neave, Wolfson,
2003]. Przeprowadzenie badań na ten temat w polskich realiach byłoby niezwykle interesujące, biorąc pod uwagę specyficzne cechy kibicowania siatkówce
w Polsce, a także nieistotny z punktu widzenia metodologii badań oraz statystyki,
ale obiecujący poznawczo fakt, że w ostatnich trzech latach, a więc za kadencji
trenera Raula Lozano, polska reprezentacja męska na 50 meczów rozegranych
przed własną publicznością przegrała 7 (14%), podczas gdy w meczach poza
krajem poniosła 31 porażek w 82 meczach (38%).
Tożsamość i jedność każdej wspólnoty jest budowana m.in. wokół wydarzeń
kluczowych, historycznych, niekiedy obrastających legendą, nazywanych czasem formacyjnymi. W przypadku sportu są to najczęściej pamiętne zwycięstwa
bądź klęski na boisku. Kibice polskiej siatkówki mieli jednak okazję przeżyć kilka
wydarzeń o całkowicie pozasportowym charakterze, poczynając od dziś już
nieco zapomnianego, a mającego miejsce niespełna dekadę temu poważnego
kryzysu, grożącego w swoim czasie destrukcją polskiej reprezentacyjnej siatkówki, z którego udało się wyjść na prostą w sposób niezwykle, jak na polskie
standardy, sprawny i bezbolesny, umożliwiający osiąganie sukcesów na arenie
Z badań Carla Stempela z Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego testującego Bourdiańską teorię pola w odniesieniu do różnych dyscyplin sportu wynika, że w warunkach amerykańskich siatkówka jest sportem egalitarnym, uprawianym wspólnie przez ludzi z różnych
grup i warstw społecznych [Stempel, 2005]. Kazimierz Doktór pisał kilka lat temu, nie podając
jednak żadnych danych empirycznych, że w polskich realiach rekreacyjne uprawianie siatkówki
charakteryzuje lepiej wykształcone i sytuowane segmenty społeczeństwa [Doktór, 2002].
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
307
międzynarodowej. Z kolei dramatyczne wydarzenia ostatnich lat: nagła śmierć
jednego z najlepszych polskich siatkarzy Arkadiusza Gołasia, a także zakończona
tragicznie choroba gwiazdy polskiego sportu Agaty Mróz niewątpliwie wzmocniły solidarność (zamanifestowaną np. w postaci masowego odzewu na apel
o oddawanie krwi oraz badania szpiku) wśród kibiców siatkówki, dopisując
dodatkowe rozdziały do opowieści o tej dyscyplinie sportu.
Zamiast puenty
Wyjatkowość zjawiska siatkarskiego w polskich realiach została już dawno
zauważona przez gremia decyzyjne Międzynarodowej Federacji Siatkarskiej,
a potwierdzona decyzją o przyznaniu Polsce organizacji Mistrzostw Świata
seniorów w 2014 r. Będzie to pierwszy turniej tej rangi w grach zespołowych
zorganizowany w Polsce. Ta perspektywa potwierdza nie tylko intrygującą
poznawczo, ale być może także aplikacyjnie istotną potrzebę prowadzenia
empirycznych badań tej problematyką.
Literatura
Ambroziak Zdzisław (2005). Swoje wiem i piszę. Warszawa: EFOR.
Bottenburg Maarten van (2003). Thrown for a Loss?: (American) Football and the
European Sport Space. American Behavioral Scientist, nr 46, ss. 1550-1562.
Charzewski Janusz (1997). Aktywność sportowa Polaków. Warszawa: Wydawnictwo
AWF.
Derdzikowski Bartłomiej (2009). Oba zespoły mają równe szanse na awans. Wywiad
z Gibą. Gazeta Wyborcza z 4 III.
Dohmen Thomas (2008). Do Professionals Choke Under Pressure. Journal of Economic
Behavior and Organization, vol. 65, ss. 636-653.
Doktór Kazimierz (2002). Humanistyczne problemy sportu wyczynowego. W: Zbigniew
Dziubiński (red.), Antropologia sportu. Warszawa: Salezjańska Organizacja Sportowa, ss. 165-169.
Donnelly Peter (2006). The Sociology of Sport. W: Clifton D. Bryant, Dennis L. Peck
(red.), 21st Century Sociology. Thousands Oak – London – New Delhi: Sage Publications, ss. 205-213.
Donnelly Peter (2005). Editorial. 40th Anniversary of IRSS. International Review for the
Sociology of Sport, vol. 40, nr 3.
Dudała Jerzy (2004). Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach. Warszawa: Wydawnictwo Akademickie ŻAK.
Gąsiorowski Andrzej (2005). Z dziejów sekcji piłki siatkowej AZS Olsztyn. Tradycja i teraźniejszość. W: Stanisław Zaborniak (red.), Z dziejów kultury fizycznej w Polsce.
Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, ss. 309-319.
Gregg Robert (2005). Volleyball. W: Gary W. McDonpgh, Robert Gregg, Cindy H. Wong
(red.), Encyclopedia of Contemporary American Culture. London – New York:
Routledge, ss. 1181-1182.
308
Wo j c i e c h Wo ź n i a k
Guilbert Sebastien (2004). Sport and Violence. A Typological Analysis. International
Review for the Sociology of Sport, vol. 39, nr 1, ss. 45-55.
Jankowski Krzysztof W., Lenartowicz Michał (2004). Sport and physical recreation involvement of Polish universities’ students. W: Jerzy Kosiewicz, Kazimierz Obodyński
(red.), Sport and Society. Rzeszów: Wydawnictwo KORAW, ss. 144-149.
Jawłowski Albert (2007). Święty ład: rytuał i mit mundialu. Warszawa: Wydawnictwa
Akademickie i Profesjonalne.
Kmita Marian (2008). Kibice chcą siatkówki w telewizji. Gazeta Wyborcza, Magazyn
Sport z 15 XII.
Kowalski Radosław (2002). Szalikowcy – potomkowie Hooligana: społeczno-kulturowe
źródła agresji widowni sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Krawczyk Zbigniew (2006). Sport w zmieniającej się Europie. W: Jerzy Kosiewicz (red.),
Sport, kultura, społeczeństwo. Księga pamiątkowa w 75-lecie urodzin Profesora
Zbigniewa Krawczyka. Warszawa: Wyższa Szkoła Ekonomiczna, ss. 167-183.
Lenoir Matthieu, Vansteenkiste Joost, Vermeulen Jelle, Clercq Dirk de (2005). Effects
of contrasting colour patterns in the volleyball reception. Journal of Sport Sciences,
vol. 23, nr 8, ss. 871-879.
Mecner Krzysztof (2002). 80 lat polskiej siatkówki. Warszawa: Polski Związek Piłki
Siatkowej.
Mosz Jakub (2005). Sport w interpretacjach kulturowych. W: Zbigniew Dziubiński,
Sport jako kulturowa rzeczywistość. Warszawa: Salezjańska Organizacja Sportowa,
ss. 220-228.
Neave Nick, Wolfson Sandy (2003). Testosterone, territoriality, and the ‘home advantage’. Physiology & Behavior, vol. 78, ss. 269-275.
Piotrowski Przemysław (2000). Szalikowcy: o zachowaniach dewiacyjnych kibiców
sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Sahaj Tomasz (2007). Fani futbolowi. Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania. Poznań: AWF.
Stempel Carl (2005). Adult Participation Sports as Cultural Capital. A Test of Bourdieu’s
Theory of the Field of Sports. International Review for the Sociology of Sport, vol.
40, nr 4, ss. 411-432.
Woźniak Wojciech (2009). Kibic, socjolog, analityk. Polska Siatkówka, nr 22, ss. 26-27.
Źródła internetowe
[1] ARC Rynek i Opinia (2008). Sport i sponsoring sportu. http://www.arc.com.pl/image/www/SportSponsoring2008_ARC_Rynek_i_Opinia.pdf [25.02.2011]..
[2] CBOS (2008). Ocena perspektyw rozwoju polskiego sportu po igrzyskach olimpijskich
w Pekinie. Komunikat z badań. Warszawa: Centrum Badania Opinii Społecznej.
http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2008/K_150_08.pdf [25.02.2011].
[3] CBOS (2003). O aktywności fizycznej Polaków. Komunikat z badań. Warszawa:
Centrum Badania Opinii Społecznej. http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2003/
K_023_03.pdf [25.02.2011].
[4] CEV (Confédération Européenne de Volleyball, Europejska Konfederacja Piłki
Siatkowej). http://www.cev.lu/mmp/online/website/main_menu/volleyball/european_cups/indesit/4680/index_EN.html [20.09.2009].
Najlepsi na świecie? O fenomenie siatkówki i jej kibiców w Polsce
309
[5] CEV. Impressive attendance for the League Round, with record-breaking figures
in Belchatow. http://www.cev.lu/mmp/online/website/news/news_online/755/
1711/13675_EN.html [20.09.2009]..
[6] FIVB (Fédération Internationale de Volleyball, Międzynarodowa Federacja Piłki
Siatkowej). World rankings. http://www.fivb.org/en/volleyball/Rankings/Rankings.
htm [25.02.2011]..
[7] FIVB. Volleyball Story. http://www.fivb.org/TheGame/Volleyball_Story.htm
[25.02.2011]..
[8] GUS (2008). Mały Rocznik Statystyczny Polski. Warszawa: Główny Urząd Statystyczny
[25.02.2011].
[9] http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_maly_rocznik_statystyczny_2008.
pdf [25.02.2011].
[10] Iwańczyk Przemysław (2009). Ile tak naprawdę warta jest polska siatkówka. Wpis
na blogu z 2 I. http://iwanczyk.blox.pl/2008/11/Ile-tak-naprawde-warta-jest-polskasiatkowka.html [25.02.2011].
[11] Iwańczyk Przemysław (2008). Kibice chcą oglądać siatkówkę, boks i Małysza. Wpis
na blogu z 5 XI. http://iwanczyk.blox.pl/2009/01/Kibice-chca-ogladac-siatkowkeboks-i-Malysza.html [25.02.2011].
[12] Studenckie Koło Naukowe Zarządzania w Sporcie. Raport „Kibicu, daj się poznać”.
Wersja skrócona. http://www.sknsport.agp.pl/notatki/Raport_wersja_skrocona.
pdf [25.02.2011].
[13] Wiki Answers. What is the most popular sport in the world? http://wiki.answers.
com/Q/What_is_the_most_popular_sport_in_the_world [25.02.2011].