Location via proxy:   [ UP ]  
[Report a bug]   [Manage cookies]                

Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

From $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Kielecka rapsodia
Kielecka rapsodia
Kielecka rapsodia
Ebook276 pages3 hours

Kielecka rapsodia

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Tematyka powieści "Kielecka rapsodia" nawiązuje do wydarzeń historycznych w czasach zaboru rosyjskiego w latach 1863-1920. Tło i fakty historyczne opisałam opierając się na szerokiej bibliografii. Na przykładzie losów pewnej rodziny starałam się ukazać  postawę polskich patriotów wobec znienawidzonego wroga (udział w decydujących bitwach, wszelkie formy organizacji tajnego nauczania na ziemi kieleckiej, odzyskanie wolności itd.) Zdecydowany opór wobec okrutnego ciemiężyciela mimo terroru, masowych mordów i groźby zesłania na daleką Syberię, ukazuje niezłomnego ducha polskości. Zjednoczenie narodu w walce z rusyfikacją pozwoliło stworzyć system świetnie zorganizowanego tajnego nauczania, który wykształcił rzesze polskich patriotów. To oni w czasie wojny ze zbrodniarzami Hitlera kontynuowali podziemną sieć edukacji, narażając się na śmierć. To ich uczniowie rzucili swoje życie na barykady powstańcze.
Bohaterowie powieści z nienawiścią do wroga w sercu żyją, działają, kochają się i cierpią, marząc o wolności. To drugie przesłanie powieści: przestroga, zwłaszcza w obliczu aktualnej sytuacji politycznej. Wolność państwowa bowiem nie jest wieczna, łatwo można ją stracić, a wojna za naszą granicą jest tego dowodem. Toteż mimo odmiennych poglądów i zapatrywań, należy bronić jej za wszelką cenę. Dlatego powieść „Kielecka rapsodia”, przypominając historię ziemi kieleckiej i jej bohaterów, powinna uświadomić Polakom, jak wielką wartością jest wolność kraju, w którym żyjemy.
Tytuł powieści: „Kielecka rapsodia”
Tom I „Sen o Polsce”
Tom II „ Cena wolności”
 
 
mgr Jolanta Szymanek
LanguageJęzyk polski
Release dateJul 7, 2024
ISBN9788393663781
Kielecka rapsodia

Related to Kielecka rapsodia

Related ebooks

Related categories

Reviews for Kielecka rapsodia

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Kielecka rapsodia - Jolanta Szymanek

    Od autorki

    Tematyka powieści „Kielecka rapsodia" nawiązuje do wydarzeń historycznych w czasach zaboru rosyjskiego w latach 1863– 1920. Tło i fakty historyczne opisałam opierając się na szerokiej bibliografii. Na przykładzie losów pewnej rodziny starałam się ukazać została postawę polskich patriotów wobec znienawidzonego wroga (udział w decydujących bitwach, wszelkie formy organizacji tajnego nauczania na ziemi kieleckiej, odzyskanie wolności itd.) Zdecydowany opór wobec okrutnego ciemiężyciela mimo terroru, masowych mordów i groźby zesłania na daleką Syberię, ukazuje niezłomnego ducha polskości. Zjednoczenie narodu w walce z rusyfikacją pozwoliło stworzyć system świetnie zorganizowanego tajnego nauczania, który wykształcił rzesze polskich patriotów. To oni w czasie wojny ze zbrodniarzami Hitlera kontynuowali podziemną sieć edukacji, narażając się na śmierć. To ich uczniowie rzucili swoje życie na barykady powstańcze.

    Bohaterowie powieści z nienawiścią do wroga w sercu żyją, działają, kochają się i cierpią, marząc o wolności. To drugie przesłanie powieści: przestroga, zwłaszcza w obliczu aktualnej sytuacji politycznej. Wolność państwowa bowiem nie jest wieczna, łatwo można ją stracić, a wojna za naszą granicą jest tego dowodem. Toteż mimo odmiennych poglądów i zapatrywań, należy bronić jej za wszelką cenę. Dlatego powieść „Kielecka rapsodia", przypominając historię ziemi kieleckiej i jej bohaterów, powinna uświadomić Polakom, jak wielką wartością jest wolność kraju, w którym żyjemy.

    Tytuł powieści: „Kielecka rapsodia"

    Tom I „Sen o Polsce"

    Tom II „Cena wolności"

    mgr Jolanta Szymanek

    Tom I

    SEN O POLSCE

    Rozdział I

    Klęska

    Ledwie spoza chmur wyłaniać się zaczął blady świt, gdy Katarzyna ostatni raz uściskała męża, hamując cisnące się do oczu łzy. Kazimierz pocałował małego synka, położył na chwilę dłoń na głowie córki i już wsiadał na konia trzymanego przez rządcę Tomasza.

    Był 22 dzień stycznia 1863 roku. Hrabia Kazimierz Wiernicki ostatni raz obejrzał się na żonę trzymającą dzieci, pozdrowił ich ręką i za chwilę zniknął otoczony garstką uzbrojonych mężczyzn. Jeźdźcy niespiesznie ruszyli za nim drogą, mijając idących w ciszy chłopów zakutanych w kożuchy i dzierżących sterczące na drzewcach kosy. Jeszcze przez chwilę słychać było tupot końskich kopyt i chrzęst broni oddalającego się w stronę lasu oddziału.

    Dopiero gdy mężczyźni całkiem już zniknęli w ciemności, dziedziczka zaniosła się cichym szlochem. Tuląc dzieci weszła do pałacu, gdzie czekała zapłakana pokojowa, której narzeczony miał towarzyszyć hrabiemu.

    Trzyletnia Marysia nie rozumiała nic z rozgrywającej się sceny, lecz do końca życia miała ją zapamiętać jak koszmarny, powtarzający się sen.

    Do Katarzyny przez następne dni dochodziły urwane wieści o leśnych potyczkach i ciężkich walkach na gościńcu, ale wkrótce i te ustały. Przyszła wreszcie noc, którą chętnie wykreśliłaby z pamięci, a która do końca życia powracała ciągle, jakby to było wczoraj.

    Szron na szybach świecił w księżycowym blasku, gdy ciszę przerwało gwałtowne łomotanie w główne drzwi pałacu. Obudzona przez służbę Katarzyna stanęła w drzwiach:

    – Uciekajcie pani, ratujcie dzieci i dobytek – krzyczał rządca Tomasz – idzie tu zgraja Moskali, plądrują i podpalają dwory. Będą pewnie o brzasku.

    – Co? Nie, nie mogę opuścić majątku, przecież nie zabiją dzieci! – krzyczała rozpaczliwie.

    – Zabiją każdego, a kobiety pohańbią. Tak zrobili u Sawickich i Biernackich.

    I nie czekając jął wydawać rozkazy. Dzieci z nianią i dziedziczką niemal siłą posadził na wóz i kazał gnać stangretowi co sił do odległego folwarku, omijając główne trakty. Sam rzucił się wraz ze służbą do ratowania pańskiego dobytku. Bydło i trzodę z pomocą pastuchów zagnano w las lub ukryto.

    Gdy zgraja Moskali napadła dwór, nie było w nim prawie nikogo, jedynie kilku parobków i stara kucharka. Wszystkie konie, część bydła i trzody udało się uratować, lecz łupem moskiewskich żołdaków padły spiżarnie i piwnice. Ucztowali dwa dni, pustosząc i niszcząc starą siedzibę rodową Wiernickich, pamiętającą sławnych rycerskich przodków. Trzeciego dnia odjechali, ale jeszcze tej nocy dwór zapłonął.

    Właściwie nie wiadomo, kto go podpalił. Uratowano niewiele, tyle ile zdołała wynieść służba i chłopi przygonieni przez rządcę. Przekazano wszystko Wiernickiej i były to jedyne jej pamiątki dawnych czasów: zdjęcia, kilka portretów i obrazów, dokumenty, szablę prapradziadka i szyszak rycerski dalekiego przodka, wreszcie mały fortepian, który był dla dziedziczki ukochaną pamiątką po ojcu, który podarował go córce na siedemnaste urodziny.

    Uciekając wraz z dziećmi przed rosyjskim oddziałem, Katarzyna dotarła do folwarku w lesie, zamieszkałego przez rodzinę dzierżawców i tu przeczekała najgorsze, mimo ciasnoty i niewygody. Stąd też patrzyła na łunę pożaru, który trawił pałac. Kilka dni później za radą Tomasza przeniosła się do bliższego, chociaż mocno zrujnowanego folwarku Osie, który wcześniej już opuścili arendarze. Postanowiła urządzić tu tymczasową przystań dla siebie i dzieci, czekając powrotu ich ojca. Wierzyła, że wróci cały i zdrowy.

    Dni mijały w trwodze i bólu oczekiwania. Wieści o losie Kazimierza nie było aż do strasznej nocy 25 lutego 1863 roku, gdy ranny chłop załomotał do wierzei folwarku. Wiernicka owinięta futrem wyszła za służącą do sieni i zapytała drżącym głosem:

    – Witaj Bartłomieju, czy przynosisz mi dobrą wiadomość?

    – Złą, pani – chłop pochylił się do ziemi – dziedzic wczora ubity w polu pod Małogoszczem. Siła ludu z nim – wydyszał i legł bez przytomności.

    Zaraz go służba zaniosła do oficyny dla opatrzenia. Biedak ranny i wycieńczony ostatkiem sił dopadł dworu. Dziedziczka blada jak śnieg weszła do salonu i tam osunęła się na ziemię bez życia. Z trudem przeniesiono ją na sofę i przywrócono do przytomności, lecz nadal nie reagowała na nic, leżąc bez czucia.

    Tomasz rano wziął podwodę i razem z kilkoma chłopami pojechał szukać poległych na polu pod Małogoszczem. Zastał tu setki ciał poległych i krążące wokół nich postacie, poszukujące swoich bliskich. Mężczyźni w kożuchach lub sukmanach i kobiety w czerni co raz schylały się, by zobaczyć twarz zmarłego, która wydawała się znajoma. Tomasz był świadkiem straszliwej rozpaczy, słyszał okrzyki nienawiści rzucane w stronę wroga i błagalne modlitwy. Wypytując miejscowych i lżej rannych, poznał przebieg walk i powód nieszczęsnej klęski, która luty roku 1863 uczyniła miesiącem żałoby na tej ziemi już na zawsze.

    Generał Marian Langiewicz, dowodzący swoimi wojskami, połączył się z oddziałem pułkownika Antoniego Jeziorańskiego, który stacjonował niedaleko Małogoszcza. Obaj dowódcy pewni byli wygranej, gdyż dzięki temu manewrowi siły powstańców wzrosły do 3 tysięcy walczących.

    Niestety, Moskale mieli swój plan okrążenia i rozgromienia buntowników, toteż 24 lutego pod Małogoszczem doszło do jednej z największych bitew powstania. Dowódca Langiewicz pewien był zwycięstwa ze względu na przewagę liczebną nad siłami rosyjskimi, które liczyły zaledwie dwa tysiące żołdaków. Nie wziął jednak pod uwagę różnicy w uzbrojeniu obu armii. Powstańcy, w większości ochotnicy bez przeszkolenia, stanęli przeciw wyćwiczonym w walkach oddziałom moskiewskim. Zaprawieni już w bojach żołnierze, wyposażeni w sprawną i dobrze przygotowaną broń, mieli za przeciwników niedoświadczonych, chociaż pełnych zapału obrońców, posługujących się bronią, jaką udało im się zdobyć. Była to zazwyczaj stara broń strzelecka różnego typu, przeważnie używana w czasie polowań na grubego zwierza oraz pistolety, karabiny austriackie lub sztucery belgijskie.

    Mimo tego zapał i odwaga powstańców mogłyby doprowadzić do zwycięstwa, gdyby nie siła ognia sześciu ciężkich rosyjskich dział. W trakcie walk wybuchł pożar, w wyniku którego niemal doszczętnie spłonął małogoski rynek. Po czterech godzinach zaciętej obrony powstańców w płonącym mieście, Langiewicz nakazał odwrót w stronę Bolmina. Tu na polach zdziesiątkowano cofające się oddziały. Wśród setek poległych znalazł się i Kazimierz Wiernicki. Wielu powstańców również pojmano w niewolę, by wysłać ich na daleki Sybir, albo do więzień. Byli też i tacy, których skazano na śmierć bądź to przez powieszenie, bądź przez rozstrzelanie.

    Wszystkie te wiadomości przyniósł Tomasz, powróciwszy z poszukiwań na polu bitwy. Z trudem odnalazł ciało hrabiego a z nim swojego ojca i brata. Przekazał usłyszane wieści Katarzynie, lecz dziedziczka jakby nie słyszała. Nie powiedziała ni słowa, nie drgnęła i nie wstała. Nadal leżała na posłaniu z szeroko otwartymi oczami.

    Kilka dni później ciało jej męża proboszcz pochował w grobie rodzinnym przy kościele, jednak Wiernicka nie uczestniczyła w pogrzebie, za słaba by podnieść się z łoża, na którym leżała od chwili wysłuchania strasznej wieści o śmierci męża.

    Na szczęście dziećmi zaopiekowała się daleka krewna Kazia, chwilowo pełniąca u Wiernickich obowiązki piastunki. Rodzina nie tylko musiała pogodzić się ze śmiercią pana domu, ale również zadbać o własne bezpieczeństwo, zwłaszcza że rozzuchwaleni żołdacy moskiewscy całymi oddziałami napadali i grabili co bogatsze dwory, często mordując mieszkańców.

    Gdy Katarzyna z dziećmi ukrywała się w folwarku, walki powstańcze trwały nadal. Stoczono 30 tragicznych bitew z rosyjskimi wojskami pod Małogoszczem, Oksą i Jędrzejowem. Ziemia świętokrzyska spłynęła krwią.

    Przegrana okazała się także klęską wielu chłopskich rodzin, w tym także Bartoszów, z których pochodził rządca Tomasz. Ojciec jego był kowalem, więc oprócz kawałka ziemi miał też kuźnię, którą w przyszłości zamierzał przekazać starszemu synowi. Kiedyś w tej właśnie kuźni przygotowywano się do pierwszego powstania pod wodzą Kościuszki. Przybywający tu chłopi słuchali opowieści przybyłych tu panów, podczas gdy kowal przekuwał kosy na sterczące piki. Rozpaleni obietnicami lepszego bytu i marzeniami o własnym kawałku ziemi, prowadzili gorączkowe rozmowy. Te opowieści, przekazywane synom, zaowocowały udziałem starszego z nich w drugim powstaniu w listopadzie 1830 roku.

    W następnych latach również jego synowie słuchali wieczorami opowieści o walkach z Moskalem i nowym życiu, jakie czeka ich po wypędzeniu znienawidzonego wroga.

    W domu pojawiły się dziwne pisma i utwory poety Adama Mickiewicza, które matka czytała dzieciom przy blasku świecy. Chociaż była chłopką, wzięto ją do dworu jako towarzyszkę małej córeczki państwa, czyli siostry Kazimierza Wiernickiego, toteż umiała czytać. Dorastając z panienką otrzymała pewne wykształcenie i po latach starała się swoją wiedzę przekazać synom.

    Patriotyczne tradycje i obietnice lepszego bytu musiały sprawić, że również i następne pokolenie wzięło udział w trzecim już powstaniu. Poszedł do niego kowal i dwóch jego synów. Matka odeszła z tego świata parę lat wcześniej, więc nie miał kto doglądać chałupy i kuźni. Z tego powodu Tomaszowi ojciec kazał pozostać. Młody człowiek buntował się przeciw poleceniu ojca, lecz nie mógł okazać nieposłuszeństwa, gdyż wola rodziców była święta, zwłaszcza, że był też inny powód. Przed odjazdem hrabia wezwał go do siebie:

    – Tomaszu, pilnuj mojej rodziny jak swojej – powiedział kładąc mu dłoń na ramieniu.

    – Będę miał nad nimi pieczę, panie, chociaż sam bym chętnie poszedł z wojskiem. Wierzajcie, będę bronił pani i dzieci– odparł kłaniając się.

    – Wierzę ci i dziękuję.

    Wiedział, że Tomasz nie zawiedzie, gdyż od lat służył wiernie jego rodzinie. Szczęściem rządca potraktował prośbę tę poważnie i może dzięki temu Katarzynę i dzieci udało mu się ocalić. Niestety, jego ojciec i bracia podzielili losy wielu rodzin polskich, które okryły się żałobą. Senior oraz jeden z braci padł pod Małogoszczem w tej samej bitwie co pan, a o drugim bracie słuch zaginął.

    Tomasz został sam, lecz wierzył, że jego brat żyje i wróci na ojcowiznę. Postanowił czekać jego powrotu. Kuźnię zamknął i ze zdwojoną siłą zajął się swoim płachetkiem ziemi. Związany obietnicą daną panu, nadal pomagał w folwarku Osie i kierował pracą na pańskim polu.

    Rozdział II

    Przebudzenie

    Po miesiącu Katarzyna jakby obudziła się z letargu. Zobaczyła, iż obcy ludzie sprawują pieczę nad jej dziećmi, które zdążyły już przywyknąć do nowych warunków. Poczuła żal i wstyd. Poprosiła, by objaśniono jej całe położenie rodziny, po czym powzięła postanowienie, że sama zajmie się gospodarowaniem.

    Władze carskie skonfiskowały Wiernickim wszystkie ziemie z hrabiowskiego klucza za udział w powstaniu. Zostały jedynie dwa folwarki będące wyłączną własnością dziedziczki jako wiano po matce. Zmuszona osiąść w folwarku Osie, uznała iż obowiązkiem jej jest walczyć o byt małych jeszcze dzieci ze względu na pamięć ich ojca oraz obowiązek obrony ziemi przez moskiewskim wrogiem.

    Folwark był w opłakanym stanie. Dawni dzierżawcy jeszcze przed powstaniem wynieśli się do miasta, zabierając prawie wszystko, co można było wynieść. Tomaszowi udało się zdobyć jakieś meble w miasteczku i skromnie urządzić mieszkanie dla dziedziczki i jej dzieci.

    Katarzyna nie narzekała, dowiedziawszy się, że kilka tysięcy majątków zostało zasekwestrowanych przez rosyjskiego namiestnika Fiodora Berga, celem wymierzenia kary tym, którzy wzięli udział w powstaniu. Takiż los spotkał i ich sąsiada, Stefana Dembskiego, byłego współpracownika Kościuszki i dziedzica majątku Potok. Na wieść o tym Wiernicka zacięła się w swej nienawiści, zwłaszcza że majątek jej rodziców, piękny dwór niedaleko Pińczowa, poszedł jak inne pod moskiewski młotek. Dotychczasowi jego mieszkańcy z resztą dobytku wyjechali do Krakowa, do dalszej familii. O bracie nie miała żadnych wieści aż do dnia, gdy do folwarku zajechał powóz, z którego niemal wyskoczyła młoda kobieta. Katarzyna wybiegła z domu krzycząc:

    – Aniela! Aniela, co ze Stefanem, mów, błagam! Ponoć jest na Sybirze – chwyciła przybyłą w objęcia.

    – Nie wywieźli go na Sybir. Był uwięziony, ale...

    Głos jej się załamał, oczy pełne łez zwróciła na gospodynię.

    – Chodź, opowiesz mi wszystko!

    – Nie mam wiele czasu, Kasiu! Pojmano go w bitwie pod Opatowem 21 lutego i doprowadzono do więzienia w Kielcach na ul. Zamkowej. Czy wiesz, że zakuto go w łańcuchy…?

    Zaniosła się głośnym szlochem:

    – Był już sąd, wielu rozstrzelano lub powieszono, innych odesłano do więzienia w Radomiu. Stefanowi darowano życie, ale wysyłają go w głąb Rosji, za Ural. Wyrok: osiedlenie się w dalekich regionach Rosji. To i tak łagodniej...Długo nie wiedziałam, co się z nim dzieje, ale wreszcie udało mu się przekazać list dla mnie. Zatrzymałam się u naszej kuzynki Agaty mieszkającej w Kielcach i chodziłam tam codziennie, nosząc mu jedzenie. Strażnicy pozwalali, jeżeli im zapłaciłam.

    Weszły do salonu. Przybyła nie przestawała szlochać, ocierając łzy mokrą już chusteczką:

    – To więzienie to dawne zamkowe stajnie i wozownie, dlatego cele są wielkie, ale umieszczono w nich nawet po sto osób. Nie można nawet usiąść, taki tłok. Wielu jego towarzyszy odesłano do więzienia w Chęcinach i Radomiu.

    Katarzyna wzburzona zerwała się z miejsca:

    – I siedział w jednej celi z pospolitymi przestępcami? To straszne!

    – Nie, podzielono dziedziniec i budynki na dwie części. Kryminalnych umieszczono osobno a naszych bohaterów jako „politycznych" w innej części więzienia. Na szczęście strażnicy to Polacy, których siłą rekrutowano do armii moskiewskiej, gdzie służyli od wielu lat. Mogłam ich przekupić i dostarczyłam Stefanowi pościel, poduszkę i ubranie na zmianę. Spali w ubraniach na słomie, jeżeli mieli gdzie się położyć.

    – Dlaczego go zsyłają, a innych zostawiają w więzieniu?

    – On był dowódcą oddziału powstańczego, który brał udział w bitwie pod Opatowem. Słyszałaś o „kacyku radomskim", generale Onufrym Osipowiczu Czengerym?

    – Och, to nazwisko jest na ustach wszystkich. To okrutnik i wróg Polaków.

    – To właśnie on przychodzi często do więzienia i poniża więźniów politycznych. Wiele razy obiecywał, że Stefan i jego żołnierze będą wisieć. Umierałam ze strachu.

    – Próbowałaś go uwolnić? Może Karol, mąż naszej kuzynki pomoże! Ma stosunki w Warszawie.

    – Byłam u niego, nawet u ciotki Anny, mającej za przyjaciółkę księżną Elżbietę, ale nic nie wskóraliśmy. Nasz majątek przepadł, to wiesz.

    – Wiem. Mój kochany brat!Kiedy go wywożą ?

    – Za dwa dni. Dlatego przychodzę. Kasiu, ja jadę z nim. Zostawiam Krystiana u moich rodziców, ale gdyby coś się stało, to zaopiekuj się nim, błagam cię.

    – Anielciu, nie musisz mnie prosić, to przecież mój bratanek! Ale czy na pewno chcesz jechać na poniewierkę?

    – Razem z nim tak. Nie opuszczę go aż do śmierci. Zwłaszcza, że po tej turmie chory jest i słaby, jak mi powiedział przekupiony strażnik. Jestem już spakowana. Muszę jechać. Bywaj.

    Katarzyna zerwała się:

    – Pojadę go zobaczyć i pożegnać się. Muszę, to mój ukochany brat!

    – Zastanów się, to cały dzień drogi. Jakże zostawisz dzieci. Kto się nimi zajmie? Może nie pozwolą się z nim nawet pożegnać. Zostań w domu. Przyjechałam pożegnać się z tobą.

    – Poczekaj tu, napijesz się czego, a i twój woźnica musi co zjeść. Pójdę, niech Walek wyprzęgnie konie, bo okrutnie umęczone. Pojedziesz naszymi, są wypoczęte i silne.

    Aniela nie protestowała. Siadła zrezygnowana i nawet się nie poruszyła, gdy podano wino i posiłek. Nie tknęła jedzenia.

    Katarzyna wróciła po chwili:

    – Masz, będzie wam może potrzebne w obcym kraju. Nie mam wiele. To rodowe pamiątki naszej matki.

    Aniela spojrzała na trzymane przez Katarzynę przedmioty:

    – Pierścienie, brosze, naszyjnik... takie klejnoty. Nie wezmę tego. To dla twojej Marysi jak dorośnie.

    Odsunęła złote przedmioty od siebie lecz Katarzyna objęła ją ze łzami w oczach:

    – Anielciu, nie mogę wam dać nic więcej. Musisz wziąć, może uratuje wam to życie tam w obcym kraju, gdzie na nikogo nie będziecie mogli liczyć. Jedź z Bogiem.

    Spakowała klejnoty w mały węzełek i wcisnęła szlochającej bratowej do ręki. Wkrótce pożegnały się. Katarzyna długo jeszcze patrzyła za nią, płacząc rozpaczliwie. Mój braciszek idzie na poniewierkę i może nigdy go już nie zobaczę. Boże chroń ich– mówiła do siebie z bólem.

    Pierwsze lata po powstaniu naznaczone były żałobą i odwetem na buntownikach. Nasiliły się prześladowania polskich obywateli ziemskich oraz chłopów, którzy pragnąc wolności, ośmielili się podnieść rękę na carską władzę. Katarzyna dowiadywała się o tym drogą jawną i tajemną. Częściej teraz otrzymywała listy od rodziny i przyjaciół, ale najwięcej wiadomości przyniósł kuzyn jej matki, wuj Anzelm. Był bywalcem w wielu towarzystwach, nawet w samej Warszawie. Typowy przedstawiciel klanu dobrze urodzonych wałkoni, którzy czas spędzali na polowaniach i grach w karty oraz innych uciechach męskich.

    – Musisz wiedzieć, że dawnym właścicielom majątków i ich rodzinom zabroniono dalszego zamieszkiwania w swoich dobrach, po czym przekazano je Rosjanom lub Niemcom – opowiadał jej z oburzeniem. – Nawet świetną rodową posiadłość Adama Czartoryskiego w Puławach skonfiskowano, a całe wyposażenie pałacu sprzedano na licytacji, by zniszczyć pamięć o wielkich buntownikach.

    – Zemsta rosyjskich władz za powstanie jest straszna. Nastał czas terroru i wyniszczania polskiej szlachty jako warstwy buntowniczej i wrogiej. Rozumiem ich politykę, chcą złamać ducha oporu w narodzie. Myślisz, że nas złamią, wuju? – pytała zrozpaczona Katarzyna.

    – Nie wiem, moja droga. Konfiskaty majątków stały się teraz bolesną codziennością a także kontrybucje i kary pieniężne. W samym tylko Królestwie Polskim skonfiskowano około 1800 majątków, tyleż i na Litwie. Generał– gubernator Murawiow niszczy także całe zaścianki, wywożąc na Sybir wszystką ludność. Wiesz zapewne o kontrybucji.

    – Wiem, muszę płacić 10% rocznego dochodu z ziemi. Nie wiem, czy podołam, naprawdę nie wiem, ale muszę utrzymać tę resztę dla naszych dzieci, inaczej Kazimierz przewróci się w grobie.

    – Musisz, Katarzyno, to twój patriotyczny obowiązek. Dobrze chociaż, że i tego nie zabrali. Ja ci w tym pomogę, przecie mój majątek i tak straciłem –

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1