Andrzej Bobkowski
Wygląd
Andrzej Bobkowski (1913–1961) – polski prozaik, eseista, przedsiębiorca, popularyzator modelarstwa lotniczego, z wykształcenia ekonomista.
Szkice piórkiem
[edytuj] Ta sekcja ma chronologiczny układ cytatów.
- Ale na „inteligencję” naszą wyklinają i chyba mają rację. Odbiło im się tą naszą inteligencją jak podłym tłuszczem, gdy zobaczyli tę naszą zjełczałą śmietankę po ucieczce z Polski. Wielu z nich dostrzegło w emigrantach NOWYCH PODDANYCH, nowy narodzik w miniaturze, którym z punktu można było rządzić. Emigrancka cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę.
- Opis: o polskich elitach powrześniowych, które w 1939 dołączyły do polskiej emigracji zarobkowej we Francji.
- Źródło: s. 121.
- Zobacz też: inteligencja (społeczeństwo)
- Piękno może być tak samo trudne do zniesienia jak ból. Można je znosić tylko do pewnej granicy, przeżywać do pewnej głębokości. I potem mdleje się wewnętrznie.
- Opis: 2 lipca 1940.
- Właściwie człowiek powinien być zawsze jak biała kartka papieru, na której jest miejsce na wszystko. A tak naprawdę, to ludzie bardzo szybko stają się zeszytem kratkowanym, liniowanym albo w ogóle książką buchalteryjną. Piszą siebie tylko w jeden sposób, bo to „lepiej” wygląda. Często wydaje mi się, że tak zwany rozsądek jest najbardziej zakłamanym kątem duszy człowieka. Siedlisko bakcyli najzgubniejszego zakłamania. Bardzo często.
- Opis: 27 sierpnia 1940.
- W całym moim życiu żeniłem się ze wszystkim z miłości. Nie uznawałem innych małżeństw. To nie jest wygodne, ale co robić, gdy nie można inaczej?
- Opis: 1 września 1940.
- Najważniejsze jest TERAZ i trzeba się nie bać wyssać to TERAZ do końca, potem odrzucić i zastanowić się, jakby następne TERAZ najlepiej wykorzystać. Zastanawia mnie w tym tylko jedno: nie jest to ani „Carpe diem” Horacego, ani „apres nous le deluge”. Do pierwszego potrzeba spokoju, do drugiego znudzenia lub zmęczenia. Nie wiem.
- Opis: 7 września 1940.
- Jedynie kobiety francuskie mają odwagę powiedzieć czasem na głos, że „nasi uciekali i nie chcieli się bić”, a jak się powie Polak, to patrzą od razu jak na bohatera. „Wy biliście się – Warszawa nie chciała się poddać, ale wy byliście słabi. Ale Francja... to wstyd!”.
- Opis: 12 września 1940.
- Istotne przyczyny zła tkwią dzisiaj przede wszystkim w niezrozumiale wielkim potencjale AKCEPTACJI byle czego. Ludzie stali się tak samo cierpliwi jak papier.
- Opis: 15 września 1940.
- Druga rocznica wybuchu tej wojny. Nie chce mi się uwierzyć. Udało się, jak dotąd, udało się przetrwać. Miałem dotąd szczęście. Wstyd mi, ale pomimo wszystko co nas dotąd spotkało, jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy jak przez te lata, nawet te dwa lata wojny. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze. Piszę to w pełni władz umysłowych i nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Ale czuję to i nic na to nie poradzę. Może jestem w tej chwili jedynym okazem tego rodzaju? Pochłania mnie życie, to wspaniałe, soczyste życie, ten Paryż czasu wojny, każdy dzień.
- Opis: 1 września 1941.
- Pochłania mnie życie.
Potem siadam w fotelu i czytam. Jest mi tak dobrze. Nieraz, gdy w zawrotnym tempie uwijam się po ulicach na rowerze, gdy świeci słońce, jestem tak szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Odkryłem uśmiech myśli. Nie umiem tego inaczej nazwać. Mam ochotę błaznować sam do siebie, robić głupstwa sam dla siebie; rozsadza mnie jakaś głupia radość i lekkość. Wszystko mi się podoba, wszystko wokoło jest jak muzyka. Chwytane w przelocie nastroje poszczególnych ulic i widoki wiją się wewnątrz mnie jak jakiś roztańczony korowód par, każda w innym stroju. Piję coś wielkimi łykami, czego nie umiem określić. Młodość? Dobrze mi, bo jestem młody i silny; dobrze mi, bo jestem sobą i myślę tak swobodnie, jak nigdy dotąd. I mam Basię. Czego więcej potrzeba?- Opis: 4 września 1941.
- Czym jest nasze życie? Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad babki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swoją energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie – to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?…
- Opis: 8 stycznia 1942.
- Ludzkość nigdy nie jest tak nieszczęśliwa, jak wtedy, gdy ktoś zaczyna się o nią troszczyć.
- Opis: 31 stycznia 1942.
- Nie potrafiłem i nie potrafię zatłumanić się narodowo. Bardzo być może, że nacjonalizmu nie znoszę jeszcze bardziej niż komunizmu, i gdybym był bardzo bogaty, to ufundowałbym na jakiś naszym uniwersytecie katedrę kosmopolityzmu i przytomności.
- Opis: 26 grudnia 1942.
- Człowiek, ta wieczna niespodzianka nie da się ująć w system. Jeśli ktoś dziś zapytałby mnie w jaki ustrój, ideologię lub system wierzę, byłbym w kłopocie. Nie wierzę w żaden ustrój, wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam. Byłbym raczej skłonny odpowiedzieć, że wierzę w każdy ustrój, ideologię czy system, w którym jest n a p r a w d ę mowa o człowieku. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ – oto jedyny system i ideologia. Pozwolić żyć, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego życia, a nie narzucać mu z góry. I skończyć z gloryfikacją śmierci.
- Opis: 31 stycznia 1943.
- „Państwo może wychowywać dziecko”, „Rodzina nie jest czynnikiem koniecznym w wychowaniu” itd., itd. Jakież bluźnierstwa, cóż za kretynizm. To zimno, ten chłód bijące dziś coraz bardziej od ludzi, to zdrętwienie, to wynik obumierania ciepłoty, miłości i miękkości. Ludzie bez matek i ojców, ludzie jak cięte kwiaty.
- Opis: 8 maja 1943.
- I ci, i tamci robią to samo. Dążą do zabicia myśli, zupełnego zniechęcenia człowieka do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego. Bo tylko z bandą baranów można zrobić, co się chce. Zamiast człowieka, wychowuje się barana.[...] Na wszystko dać mu odpowiedź gotową i łatwostrawną, usunąć sprzed człowieka wszelkie kłody myśli, o które mógłby się potknąć i pod wpływem upadku zacząć myśleć i rozumować. Po co ma czytać – dać mu ilustrację. Uprzedzać pytanie odpowiedzią. Odpowiedź redagować tak jasno, żeby przypadkiem nie przyszło mu na myśl podać jej w wątpliwość. Bo wątpienie budzi myśli.
- Opis: 30 maja 1943, o Aliantach i Państwach Osi.
- Ludziom wydaje się, że życie jest tak krótkie, iż trzeba w nim zmieścić jak najwięcej. (...) Co wart jest dzień, w którym ani przez chwilę nie można pomyśleć lub móc całkiem nie myśleć. Życie coraz to bardziej zamienia nas na istoty myślące do połowy, operujące strzępami, na myślących gałganiarzy. (...) Człowiek mający coś swojego nie może stać się termitem, nie może stać się kółkiem w bezdusznej machinie kolektywu. Jeżeli komunizm zaczął od pozbawienia własności prywatnej, jeżeli z rolników zrobił coś w rodzaju urzędników lub robotników państwowych, to uczynił to właśnie dlatego, że wyczuł niebezpieczeństwo i niemożliwość uformowania termita z człowieka związanego w jakikolwiek sposób z własnością.(...) Jeżeli świat dzisiejszy idzie w kierunku coraz to intensywniejszego odczłowieczenia, insektywizacji, kolektywu – to dlatego, iż coraz więcej ludzi nie posiada nic, coraz więcej ludzi staje się robotnikami nie mając żadnej własności poza pewnym potencjałem pracy i inteligencji na sprzedaż.
- Opis: 5 sierpnia 1943.
- Zastanawiałem się, czy wszelkie wynalazki z dziedziny telekomunikacji naprawdę wzbogacają życie. Pozornie wzbogacają, naprawdę tylko urozmaicają.[...] Dostrzegam najwyraźniej paradoks naszych czasów: czym bardziej technika ułatwia ludziom kontakty, zbliża kontynenty, zbliża człowieka do człowieka, dając mu coraz to lepsze środki porozumienia się na odległość, tym to porozumienie słabnie, tym bardziej ludzie stają się sobie obcy. Znika z życia kontakt osobisty – jedyny wzbogacający i zapładniający.
- Opis: 8 sierpnia 1943.
- Chcę mieć prawo zdechnąć z głodu, jeżeli sobie nie dam rady. I żyć – na litość boską, żyć trochę tak, jak mnie się podoba, a niekoniecznie tak, jak podoba się jakiejś zas... ideologii.
- Opis: 10 sierpnia 1943.
- W szybkiej wymianie myśli, często półtonami, wytyczamy położenie, określamy pozycję, w jakiej znaleźliśmy się. Nauczono nas brać wszystko dosłownie, oduczono myślenia „z tolerancją”. Nauczono nas przywiązywać znaczenie do słów, a nie do s e n s u. Oduczono poszukiwania sensu, myląc słowami ślady rozsądnych poszukiwań. Cały dziewiętnasty wiek nie robił nic innego, jak tylko uczył ludzi przywiązywania znaczenia do słów, wypowiadanych przez wielkie umysły z większym lub mniejszym poczuciem odpowiedzialności. Zabrnęliśmy w ciemny scholastycyzm, który doprowadził do największego, być może, paradoksu naszych czasów: pokolenie wychowane w kulcie rzeczywistości, zatraciło zupełnie jej poczucie. Człowiek dzisiejszy jest w większości wypadków barografem. Jak barograf notuje zmiany ciśnienia, nie wiedząc i nie rozumiejąc sensu zjawisk, których jest wykładnikiem, tak człowiek notuję tę rzeczywistość, nie zdając sobie głębiej sprawy z tego, co się dzieje. Notuje się rzeczywistość w postaci strachu, cierpienia, beznadziejności, chwilowego odprężenia, przypływu nadziei. Ale krzywa tych zmian to tylko rezultat, to nie rzeczywistość, nie jej istota i sens. Sous savez, Saint-Beuve powiedział gdzieś: Il faut subir son tempa, pour agir sur lui. Trzeba znieść (jak ból, jak mękę) swą epokę, by na nią oddziaływać. Ale nie we śnie, nie w narkozie. Są operacje, których nie wolno robić ze znieczuleniem, nawet miejscowym. Naszej epoki nie wolno operować, usypiając się optymizmem i idealizmem – w y j ą t k o w o ś c i ą. Bo coraz bardziej zaczyna chodzić nie tylko o prawa człowieka, ale o człowieka w ogóle.
- Opis: 12 sierpnia 1943.
- Kiedyż kocha się Boga bardziej, jeżeli nie w tych momentach, gdy człowiek czuje się „tak” jego dziełem? (...) W tych krótkich chwilach modlę się nie myślą, nie słowami, lecz całym sobą. Czuję życie.
- Opis: 13 sierpnia 1943 Pływając samotnie i nago w jeziorze w blasku księżyca.
- Miłość wymaga pracy.
Rozmawiamy. Będąc we dwoje i sami, najbardziej odczuwamy pełnię wszystkiego. Miłość i przyjaźń… Trzeba tylko rozumieć, zawsze starać się rozumieć. Miłość? – Jak wszystko, tak i to wymaga pracy – zwyczajnej, codziennej. Nawet miłości nie można puszczać bez steru, na wiatr. Nic nie jest tak omylne, jak tak zwane „nieomylne instynkty”.- Opis: 19 sierpnia 1943.
- Ze współczesnego życia znikła korespondencja, a w ślad za nią, lub może równocześnie, sztuka rozmowy. Ludzie przestali być czuli na sposób i formę porozumiewania się zarówno pismem jak i słowem. Styl przemysłowo-handlowy zapanował w tych dziedzinach niepodzielnie.
- Opis: 19 sierpnia 1943.
- My na grandę chcemy wierzyć, chcemy uczepić się jakiejś innej tratwy, odczepiwszy się od religii, tego „opium dla ludu?”. I co? I wobec narkotyzujemy się ordynarnymi namiastkami. Komunizm jest dziś takim samym „opium dla ludu”, jak kiedyś religia. Ma jednak tę wadę, iż jest doświadczalnie sprawdzalny. I na tym się potknie. Bo jeszcze ciągle wierzę, że człowiek nie jest zupełnym durniem, że pokolenia za pokoleniem, bez końca, nie uda się oszukiwać.
- Opis: 21 sierpnia 1943.
- Wiara – Jeżeli chcesz koniecznie w coś wierzyć, to tylko w to, co doświadczalnie nie da się udowodnić. Naprawdę wierzyć można tylko w Boga, w raj, w piekło, bo tego nikt ci nigdy nie udowodni. Więc wierz i przynajmniej jest już dzisiaj gwarancja, że ta twoja wiara nikomu nic złego nie wyrządzi.
- Opis: 21 sierpnia 1943.
- Nie wiem, kto wymyślił to powiedzenie, że „praca uszlachetnia”. Wiem tylko, że zawsze uszlachetniałem się najbardziej wtedy, gdy nic nie miałem do roboty. Zamiast żałować ludzi, którzy muszą tracić najlepsze lata na rozbijanie się za kawałkiem chleba, robi się z tego bohaterstwo.(...) z produkcji taśmowej, gdy w ogóle z pracy, robi się religię. Praca, ta jaką stała się ona dzisiaj, nie może mieć nic wspólnego z ideałem. Ale i to wmawia się nam z uporem, karząc szukać w tym szczęścia.
- Opis: 23 sierpnia 1943.
- Mit pracy. Praca, praca… Ten mit pracy w naszej epoce jest morderczy. Praca, praca, pracujemy, pracuję… Ogłupia się ludzi pracą, stwarza się religię pracy, robi się z pracy cel – jedyny i prawdziwy. Chyba w żadnej epoce nie było tylu rzeczy „jedynych” i „prawdziwych” Mało tego: wszystkie najokropniejsze rodzaje pracy gloryfikuje się. Całe podejście naszej epoki do problemu pracy jest zboczone. I dziś zupełnie nie śmieję się i nie wykpiwam tego, że w roku 1936 Francja utworzyła „Ministerstwo Rozrywek” (Ministere de Loisirs) Mit pracy, zboczenie na punkcie pracy, doprowadziły do tego, że większość ludzi nie wie, co robić w wolnych chwilach. Pracować potrafi każdy, odpoczywać i nic nie robić – mało kto. Tymczasem kultura to także umiejętność „nic nie robienia”.
- Opis: 25 sierpnia 1943.
- Gdy raz nastąpi dokładne zamącenie wody, trzeba wiele czasu, aby brudy osiadły znowu na dnie. Zamącenie jest dziś kompletne, totalne. We wszystkim. Zmienił się świat, zmienili się ludzie, myśli, kierunki, idee. Powrót do „przed tym” jest niemożliwy. Ale w takim razie co? Oddziaływanie człowieka na to, co ujmuje się ogólną nazwą „ewolucja” jest w gruncie rzeczy ograniczone. Prawdziwy wynik końcowy jest zwycięstwem sił, które ścierają się pod powierzchnią, niewidoczne, biorą górę. Tym siłom trudno nadać kierunek. Można je rozpętać, ale trudno nimi pokierować, jak trudno pokierować ogniem lub powodzią.
- Opis: 1 września 1943.
- Poniżej pewnego poziomu nie można być człowiekiem. Można posiadać wszystkie cechy człowieczeństwa, trzymać się, ale kosztem potwornych wysiłków, paczących na pewno duszę. Posiadanie lub otrzymanie pewnej kultury bez równoczesnej możliwości częściowego choćby zaspokojenia potrzeb, które ona rodzi, prowadzi ludzi do zboczeń mniej lub więcej niebezpiecznych dla otoczenia. Głodomory moralne lub duchowe są daleko niebezpieczniejsze niż głodomory fizyczne. Głód fizyczny łatwiej zaspokoić, głód duchowy trwa i nawet rośnie, gdy tamten został zaspokojony.
- Opis: 21 października 1943.
- Jestem śmieszny, patetyczny i uparty. Bo ja widzę tylko, że walcząc z totalizmem, brniemy w jeszcze gorsze. Wszystko skręca się we mnie z bólu. I to nie z bólu polskiego – nie – z kosmicznego.
- Opis: 24 lipca 1944.
- Tylko człowiek nie jest fikcją – wszystko inne jest fikcją. Cały świat może być ojczyzną i każdy człowiek bratem. Bo świat to człowiek, przede wszystkim człowiek.
- Opis: 30 lipca 1944.
- Bądźmy szczerzy, ale tak naprawdę emigracja to nie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zwyczajne i bardzo ludzkie uczucie prawa do szczęścia. Nie można zaznać go tam, szuka się go gdzie indziej. Oczywiście gdy nie ma się skłonności do samoudręczania się i do nadawania temu szczytnych pozorów.
- Opis: 7 sierpnia 1944.
- Wcale nie jest tak trudno opisać rzeczy dostrzeżone. O wiele trudniej jest dostrzegać. Prawdziwy pisarz to nie ten, który dobrze pisze – to ten, który najwięcej dostrzega.
- Opis: 9 sierpnia 1944.
- To, co doprowadza mnie do szału, to mówienie o Rosji, jakby to był zupełnie normalny kraj, partner Anglii i Ameryki itd. Naprawdę ciemnota, naprawdę zupełne średniowiecze. Jest to taki sam totalizm, jak każdy inny, ale nie wolno o tym mówić. Odwracając sławne powiedzenie Ulricha von Huttena ma się ochotę ciągle mówić: „Umysły zasnęły, tak źle jest żyć”. I totalizm sowiecki jest w sumie straszniejszy od hitlerowskiego, bo przeżera także duszę, wgryza się głębiej, atakując całego człowieka. Ale nikt nie chce WIDZIEĆ.
- Opis: 11 sierpnia 1944.
Inne
[edytuj]- (…) człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana.
- Źródło: list do Jerzego Giedroycia, cyt. za: „Res publica”, wydania 1–4, Res Publica, 1989, s. 134.
- Europa? Wygodna i tchórzliwa pars pro toto zastąpiła pojęcie Europy, a jej istota i treść rozpuściły się w tym tak dokładnie, iż najbystrzejsi Europejczycy nie zdają sobie z tego sprawy.
- Źródło: Pytania dzikich ludzi, „Kultura” nr 50, 1951
- Europejczyk, który nie chce być wolny, przestaje być Europejczykiem. Aby nim pozostać, musiałem wyjechać.
- Źródło: Na tyłach, „Kultura” 16/17, 1949
- Jestem nareszcie wolny, tak wolny, iż mogę nawet swobodnie umrzeć z głodu. Pozwolą mi. I to jest to najwspanialsze uczucie. Intensywnością tego radosnego poczucia i zarazem jego niedorzecznością mierzę stopień przerażającego już „zesklawizowania się” człowieka dzisiejszej Europy.
- Źródło: Na tyłach, „Kultura” 16/17, 1949
- Jeżeli chodzi o mnie, egzystuję i bardzo mi z tym dobrze. Ubóstwiam mój przybrany kraj, czuję się tu świetnie i wróciłbym do Kraaaaaju chyba tylko wtedy, gdybym upadł na głowę. (…) nikt mnie nie nabierze, bo w tym systemie, nawet popaździernikowo-socjalistycznym, niczego nigdy się nie zbuduje.
- Źródło: list do Andrzeja Chciuka, 1957 cyt. za: culture.pl
- Jeżeli umrę, to nie w tłumie… Wyjeżdżając z Europy przysiągłem sobie, że więcej w moim życiu nie będę pisał żadnych podań, próśb, zwracań się itd., że nie będę stał w ogonku, że nie będę się pchał i że jeżeli umrę, to nie w tłumie…
- Źródło: list do Anieli Mieczysławskiej, 27 września 1951, cyt. za: Przysiągłem sobie, że jeśli umrę, to nie w tłumie. Korespondencja z Anielą Mieczysławską 1951–1961, Wydawn. Ruta, 2003.
- Nie jestem żadnym emigrantem, nie mam żadnych tęsknot, znam smak pszenicy i skowronków, ale i inne smakują mi tak samo. Jestem Polakiem, nigdy nim nie przestanę być, ale te wszystkie ojczyzny, więzy nierozerwania, łkania i patryjotyczne rzępolenia to nie dla mnie. Polska jest dziś dla mnie takim samym krajem jak inny za żelazną kurtyną, krzywda Polaka w Krakowie boli mnie tak samo jak Czecha w Pradze czy Litwina lub Estończyka. Nie rozdzielam niczego, sprawy poszły już znacznie dalej poza pojęcia ojczyzny, kraju, „mojej ziemi”, to pojęcia z lamusa, naftalina.
- Źródło: list do Jerzego Giedroycia, cyt. za: Listy 1946–1961, oprac. Jan Zieliński, Czytelnik, 1997, s. 293.
- Nie ma chyba nic bardziej nieznośnego, gdy ludzie, których się nie cierpi, dają tzw. „dobre rady” i gdy rady te okazują się – naprawdę dobrymi.
- Źródło: Gris moisi, „Twórczość”, Tom 3, Wydania 10–12, 1947, s. 29.
- Trzeba wierzyć w miłosierdzie boskie, którego nikt z nas nie może zrozumieć, jak mi to napisał Ojciec Bocheński. Wierzę i spokój. A gdyby przyszedł ciężki czas, to nawet i to trzeba zrobić z uśmiechem, jeżeli się da. Człowiek zawsze żyje albo przeszłością, albo przyszłością, „teraz” w normalnych warunkach jest nieuchwytne. Ja przeszłością nigdy nie żyłem, teraz nie bardzo mam prawo żyć przyszłością i odnajduję zupełnie specyficzny smak łapania „teraz”, normalnie bardzo nieuchwytnego. Żyję TERAZ – i dobrze mi. Może tak dobrze, jak już dawno nie.
- Źródło: list do stryja Aleksandra Bobkowskiego, 21 kwietnia 1959
- W imię żadnego systemu i w imię żadnej orientacji politycznej nie potrafię milczeć, kiedy wiem, że należy mówić.
- Źródło: list do stryja Aleksandra Bobkowskiego, cyt. za: Coco de Oro, Instytut Literacki, 1970, s. 68.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- I jak pan teraz wygląda? Jak chuj wielbłąda.
- Źródło: za Piotrem Lisiewiczem w „Gazecie Polskiej” nr 25 (778), 18 czerwca 2008
O Andrzeju Bobkowskim
[edytuj]- Był pod wielkim wrażeniem upadku i rozkładu Europy, nienawidził jej zmurszałych ideologii, widział tu przyszłość w bardzo czarnych barwach i chciał rozpocząć nowe życie w Ameryce Południowej. Miał pasję życia, z którego czerpał wielkimi garściami. Swoją śmiertelną, długotrwałą chorobę – raka – traktował z pogodnym stoicyzmem, oczekując śmierci z otwartymi oczami. Był to jego najważniejszy egzamin pokazujący klasę człowieka.
- Autor: Jerzy Giedroyc