Ha-Joon Chang
Wygląd
Ha-Joon Chang (kor. 張夏准; ur. 1963) – koreański ekonomista, profesor Narodowego Uniwersytetu w Seulu i wykładowca ekonomii rozwoju na Uniwersytecie Cambridge.
23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie (2010)
[edytuj](ang. 23 Things They Don’t Tell You About Capitalism, przeł. Barbara Szelewa, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2013)
- Historia kapitalizmu to w istocie ciągła walka o granice rynku. Wiele spośród rzeczy, które dziś znajdują się poza rynkiem, zostało z niego usuniętych mocą decyzji politycznych, a nie przez działanie procesów rynkowych: ludzie jako przedmioty handlu, miejsca pracy w administracji rządowej, głosy wyborcze, decyzje sądów, miejsca na uniwersytetach albo lekarstwa bez certyfikatów. Wciąż podejmowane są próby handlu przynajmniej niektórymi z nich albo w sposób nielegalny (przekupywanie urzędników, sędziów czy wyborców), albo legalnie (korzystanie z usług drogich prawników, by wygrać proces, dotacje dla partii politycznych i tak dalej). I chociaż ruchy te odbywały się w obu kierunkach, to występuje tendencja do mniejszego urynkowienia.
- Źródło: s. 28–29.
- Ludzie mieszkający w biednych krajach muszą być bardzo przedsiębiorczy, żeby w ogóle przetrwać. Na każdego włóczęgę w kraju rozwijającym się przypada dwoje lub troje dzieci czyszczących buty i czterech lub pięciu dorosłych ulicznych handlarzy. Biedne kraje są biedne nie przez brak przedsiębiorczej energii na poziomie jednostek, ale niedostatek produktywnych technologii i rozwiniętych organizacji społecznych, zwłaszcza nowoczesnych firm. (…) Przedsiębiorczość, zwłaszcza w ostatnim wieku, stała się działalnością zbiorową, dlatego wątłość organizacji jest większą przeszkodą dla rozwoju gospodarczego niż słaby duch przedsiębiorczości poszczególnych jednostek.
- Źródło: s. 207–208.
- Zobacz też: przedsiębiorczość
- Przeciętny Amerykanin może sobie pozwolić na gromadzenie większej ilości dóbr materialnych niż zdecydowana większość innych mieszkańców globu. Wynika to z dużych nierówności dochodowych i dostępu do tanich usług, na przykład z powodu niskopłatnej pracy nielegalnych imigrantów i braku osłon socjalnych.
- Źródło: s. 142.
- W bogatych krajach wysokość zarobków jest w większym stopniu determinowana przez ograniczenie imigracji niż przez cokolwiek innego, wliczając w to ustawodawstwo dotyczące płac minimalnych. W jaki sposób ustala się imigracyjne maksimum? Nie robi tego „wolny” rynek pracy który, jeśli pozostawić go samemu sobie, w końcu zastąpiłyby 80–90 procent rodzimych pracowników tańszymi i często wydajniejszymi imigrantami. Sprawę imigracji w dużym stopniu reguluje po prostu polityka.
- Z kilkoma ledwie wyjątkami wszystkie obecnie bogate kraje, łącznie z Wielką Brytanią i USA – rzekomymi ojczyznami wolnego handlu i rynku – wzbogaciły się dzięki kombinacji protekcjonizmu, subsydiów oraz innych polityk, których stosowanie jest dzisiaj odradzane krajom rozwijającym się.
- Źródło: s. 95.
- Zobacz też: USA, Wielka Brytania, wolny rynek
Inne
[edytuj]- 70 proc. (podatku dochodowego dla najbogatszych)? Czemu nie? Jeśli spojrzeć na Szwecję, czy Finlandię, to widać, że gospodarka może się przy takiej stawce świetnie rozwijać. Gospodarcza praktyka pokazuje, że takie stawki nie mają wpływu na wzrost gospodarczy, bo jeśli osiągnąłeś ten próg zarobków – to tak naprawdę nie pracujesz już dla pieniędzy. Chcesz być szefem dla samej satysfakcji ze swojej pozycji, sukcesu i władzy, jak Steve Jobs, który szefował Apple’owi za dolara rocznie.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Zobacz też: Steve Jobs, Finlandia, Szwecja
- Demokratyczne społeczeństwa natomiast funkcjonują na zasadzie pieczątki – odbijają znak poparcia pod cudzymi decyzjami. Przez to ludzie nie wiedzą, co dzieje się w ekonomii i – nierzadko – nawet nie chcą się tego dowiedzieć. (…) Przecież ludzie, którzy wygłaszają bardzo zdecydowane opinie na temat polityki międzynarodowej czy zmiany klimatycznej, nie bazują na jakiejś wyrafinowanej, eksperckiej wiedzy. Wszystko, o co proszę, to traktowanie ekonomii na tych samych zasadach.
- Źródło: rozmowa Joela Sussa, Ha-Joon Chang: Wszyscy powinniśmy wiedzieć coś o ekonomii, przeł. Dawid Krawczyk, krytykapolityczna.pl, 28 sierpnia 2014
- Zobacz też: demokracja, ekonomia
- Ekonomiści, ze szkoły wolnorynkowej często nie zaprzątają sobie głowy faktami, bo te dla nich liczą się mniej od elegancji teoretycznego modelu. Dlatego, gdy rozmawiasz z nimi o konkretach, potrafią powiedzieć coś nieprawdziwego – na przykład (…) powiedzą ci, że potęgę amerykańskiej gospodarki zbudowano na zasadzie wolnego handlu – bo nigdy nie czytali historii USA.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Gdy w 1819 roku w Wielkiej Brytanii przyjęto pierwszą ustawę regulującą pracę dzieci w fabrykach, która zakazywała zatrudniania dzieci młodszych niż dziewięć lat, a pracę starszych ograniczała zaledwie do 12 godzin dziennie, krytykowano, że to niedopuszczalna ingerencja państwa w wolny rynek. Zatrudnianie dzieci w fabrykach uważano wtedy za coś naturalnego. (…)
To jest bardzo dobry przykład, bo jeśli ktoś mówi, że jest za pełną swobodą wolnego rynku, warto go zapytać, czy jest także za zatrudnianiem dzieci w kopalniach. Jeśli ten ktoś nie pochodzi z Pakistanu ani z XVIII-wiecznej Europy, zapewne odpowie, że jest przeciw. Więc nie jest tak naprawdę za wolnym rynkiem.- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Zobacz też: kapitalizm
- Jeśli jednak zależy nam na sensownej demokracji, nie możemy zgodzić się na to, żeby ekspertyzy powstawały w oderwaniu od ogółu społeczeństwa. Dopóki obywatele nie będą mieli choćby podstawowej wiedzy z zakresu teorii ekonomii, dopóty decyzje podejmowane przez ekspertów będą niewłaściwe. Członkowie społeczeństwa mają wręcz obowiązek zdobywania wiedzy z zakresu ekonomii – przynajmniej w takim stopniu, który pozwoliłby im podejmować światłe decyzje.
- Liczby są jednoznaczne. Lata 1945–75 to złota era kapitalizmu. Nie tylko panowała większa równość społeczna, ale też gospodarka rozwijała się szybciej. Wzrost per capita dla lat 1945–75 to średnio ok. 3 proc., a ostatnie 30 lat eksperymentów z neoliberalizmem to ok. 1,5 proc. Była duża równość, więc całe społeczeństwo korzystało z owoców wzrostu. Była znaczna mobilność społeczna, więc każdy mógł mieć nadzieję, że zajdzie wysoko. Powszechne było oczekiwanie, że dzieci zajdą dalej niż rodzice. W Ameryce to wszystko zniknęło.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Zobacz też: neoliberalizm
- Posłużę się przykładem Singapuru. Jeśli czytasz tylko „The Economist” albo „Wall Street Journal”, dowiesz się jedynie o wolnorynkowej polityce i otwartym nastawieniu wobec inwestorów. Nigdy nie powiedzą ci, że 90 procent ziemi w Singapurze należy do państwa, 85 procent mieszkań budują korporacje rządowe, a wprost zdumiewające 22 procent PKB jest produkowane przez przedsiębiorstwa państwowe (na świecie jest to przeciętnie zaledwie 9 procent). Singapur łączy cechy skrajnego kapitalizmu i skrajnego socjalizmu.
- Źródło: rozmowa Joela Sussa, Ha-Joon Chang: Wszyscy powinniśmy wiedzieć coś o ekonomii, przeł. Dawid Krawczyk, krytykapolityczna.pl, 28 sierpnia 2014
- Zobacz też: prasa, Singapur
- Różne prywatne firmy zmuszono do inwestowania w nowe technologie. Prywatni biznesmeni nie mieli na to ochoty (…) Firma LG chciała się zajmować tekstyliami, ale rząd zmusił ją do produkcji kabli, od czego zaczęła się jej ekspansja w dziedzinie technologii. Samsung początkowo był firmą produkującą makaron, ale rząd zachęcił go w latach 60. do zajęcia się elektroniką – dla ułatwienia w pewnym momencie zakazując importu elektroniki, żeby Samsung nie musiał walczyć z konkurencją. Hyundai to była firma budowlana, ale rząd go zmusił do inwestowania w przemysł ciężki – stocznie i motoryzację. Nieźle dziś prosperuje, produkując statki i samochody, ale to nie był jego wybór.
- Skutkiem (wolnorynkowych) programów dostosowawczych narzucanych najuboższym krajom w latach 90. było to, że ci, którzy najbardziej potrzebowali pomocy, najwięcej stracili, a kraje najbogatsze tylko na tym zyskały.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Trzeba odwrócić wektor globalizacji na zasadzie stopniowanego protekcjonizmu: im słabsza gospodarka, tym silniej chroniona. Na dłuższą metę opłaci się to także krajom najbogatszym.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Zobacz też: globalizacja
- W latach 90. w Korei do założenia przedsiębiorstwa potrzebne było 399 zezwoleń ze 199 różnych instytucji – a jednocześnie wzrost gospodarczy był na poziomie 6 proc. rocznie. To jeden z najczęstszych mitów na temat kapitalizmu, jakoby ułatwianie zakładania przedsiębiorstw promowało wzrost gospodarczy. To ma znaczenie, ale drugorzędne. Ludzie zakładają przedsiębiorstwa, gdzie widzą szansę na zarobek. Jeśli jej nie widzą, nawet jedno pozwolenie w jednej instytucji to będzie o jedno za dużo.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- Wolnorynkowa teoria zakłada racjonalność i pełny dostęp do informacji, dlatego nie umie opisać innowacyjności – bo gdyby było tak, że wszyscy się mogą wszystkiego dowiedzieć i podejmują racjonalne decyzje, to też by zainwestowali w to, co opłacalne.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.
- [Wolnorynkowy] punkt widzenia, o którym mówimy, wytworzył społeczeństwa, w których bycie złym jest w gruncie rzeczy czymś dobrym, pożądanym, a już ponad wszelką wątpliwość stanowi oznakę zaradności. Właściwie jeśli ktoś nie jest gotów oszukiwać innych, jest skończonym frajerem.
- Wolny rynek to iluzja, która bierze się z tego, że pewne ograniczenia – zakaz zatrudniania dzieci w kopalniach, zakaz sprzedaży trujących samochodów – uważamy za naturalne i przestajemy je zauważać.
- Źródło: rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.