Location via proxy:   [ UP ]  
[Report a bug]   [Manage cookies]                

Ronald Reagan a wyzwania epoki

2005

Ronald Reagan a WYZWANIA EPOKI pod redakcją Andrzeja Bryka i Andrzeja Kapiszewskiego Kraków 2005 Wszystkim, którzy przyczynili się do obalenia komunizmu To all who contributed to the fall of communism Ronald Reagan (1911 -2004) Świeca zapalona przez Ronalda Reagana w oknie Białego Domu w wigilię Bożego Narodzenia na znak solidarności z Polakami po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku Spis treści Od Wydawcy I I 13 Andrzej Bryk Misja publiczna Ronalda Reagana 33 Kenneth Minogue Conservatism in a Rationalist Age............ ........ ..................... ...... . . . . . . . . . . . 1 0 9 Ryszard Legutko Totalitarianism and the Human Soul................................... ....................... 121 Jan Prokop Angloamerykańskie antidotum na totalitarne dewiacje myśli oświeceniowej. . . 1 2 9 Miłowit Kuniński Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu................................................ 1 3 5 Andrzej Bryk Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana......................... 1 5 1 Zbigniew Lewicki Ronald Reagan: prezydent niezbędny.............................. — ............................. 227 Andrzej Nowak Skąd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana.............................. ........................ .................................. 241 Bogusława Bednarczyk Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana.. .25 5 Paul Gardner Ronald Reagan and the Universality of Democracy.......... ........................ 271 Krzysztof Michałek Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej. . . 285 Robert Kłosowicz Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana......................................................................... .................... 295 Spasimir Domaradzki Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za prezydentury Ronalda Reagana.............................................................................................. 305 Robert Gwiazdowski Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana............................... ............................................................. 315 Wojciech Bieńkowski Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje.......................................345 Tadeusz Paleczny Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego w czasach prezydentury Ronalda Reagana: dychotomia czy gradacja?........................... . 363 Jarosław Rokicki Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji....... ........................ 3 77 Paweł Laidler Sąd Najwyższy za czasów Ronalda Reagana —początek „ walki o kulturę” . . . 3 9 5 Jan Lityński Ronald Reagan a „Solidarność”....................................................................... . 403 Wojciech Kęder Prezydentura Ronalda Reagana w prasie polskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku......... ....................................................... . 409 Noty o autorach.... ................ ...................................... —.... .............................. . 417 Contents Note from the publisher................... ....................................................... ..................... II Introduction.................................... ...................... ........................................................1 3 * Andrzej Bryk Ronald Reagan’s Public Mission............................................................................ 3 3 * Kenneth Minogue Conservatism in a Rationalist Age.................................... .......... ...................... 109 Ryszard Legutko Totalitarianism and the Human Soul..................................................................1 2 1 Jan Prokop The Anglo-American Antidote Against Totalitarian Deviations of the Enlightenment Thought................................................................. —.. 129 Milowit Kuniński In Defence of Civilisation: Hayekv. Totalitarianism..............................................1 3 5 Andrzej Bryk The Sources of Ronald Reagan’s American Conservative Revolution.................... 15 1 Zbigniew Lewicki Ronald Reagan: the Crucial President.................................................................. 2 27 Andrzej Nowak Where does the “Evil Empire” come from? The Historical Origins of Ronald Reagan’s Formula................................ ........................................... 2 4 1 7 Bogusława Bednarczyk Human Rights under Jimmy Carter and Ronald Reagan... — .............................. 255 Paul Gardner Ronald Reagan and the Universality of Democracy............................... ............. 271 Krzysztof Michałek Ronald Reagan and the Attempt to Form the First Anti-Terrorist Alliance. . . 2 8 5 Robert Kłosowicz Reconstruction of Power. American Armed Forces During Ronald Reagan’s Administration..... ..................................... .................295 Spasimir Domaradzki The Policy of Ronald Reagan’s Administration Towards Yugoslavia______ ____305 Robert Gwiazdowski Freedom. Property. Justice. Philosophical Grounds of Ronald Reagan’s Fiscal Policy............... ....................... ............................... 315 Wojciech Bieńkowski Ronald Reagan’s Economic Policy and its Repercussions..... ................................ 345 Tadeusz Paleczny Class and Layer Structure of the American Society under Ronald Reagan: Dichotomy or Gradation?.................. ................................... ......................... 3 6 3 Jarosław Rokicki Ronald Reagan’s Immigration Policy................................................................... 377 Paweł Laidler The Supreme Court under Ronald Reagan’s Presidency: The beginning of the “Culture Wars”................................................................... 395 Jan Lityński Ronald Reagan and “Solidarity ”......................................................................... 4 0 3 Wojciech Kęder Ronald Reagan’s Presidency in the Polish Press of the 1980s................................. 409 Notes on Authors............................... . —............................................ ............. 417 Ronald Reagan — jako jeden z wielu prezydentów Stanów Zjednoczonych Ame­ ryki Północnej — zajmuje istotne miejsce w polskiej historii. Walce toczonej przez Ronalda Reagana z komunizmem w skali globalnej, a zwłaszcza idei konfrontacji ze Związkiem Radzieckim, towarzyszyła walka Polaków z systemem totalitarnym. To w okresie jego prezydentury powstał i działał pierwszy wolny związek zawodowy za zelazną kurtyną — „Solidarność”. Za jego czasów Polska doświadczała upokorzeń i tragedii stanu wojennego. To jego administracja wspierała polską opozycję w jej walce o odzyskanie przez Polskę suwerenności. Mimo tych wszystkich odniesień, bra­ kuje w Polsce pogłębionych refleksji nad filozofią i metodami działania tego wielkiego amerykańskiego polityka. Próbę przynajmniej częściowego wypełnienia tej luki postanowił podjąć profesor Andrzej Bryk, dyrektor Instytutu Studiów Amerykańskich Krakowskiej Szkoły Wy­ ższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, organizując w grudniu 1004 roku konfe­ rencję naukową: „Ronald Reagan i doświadczenie wolności”. Zgromadziła ona w Krakowie grono wybitnych polskich i amerykańskich naukowców oraz polityków, a w jej otwarciu uczestniczył m.in. Victor Ashe, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Specjalne przesłanie do uczestników konferencji wystosował b. Prezydent RP Lech Wałęsa. Z kolei Stanisław Handzlik, b. Przewodniczący Rady Miasta Kra­ kowa podzielił się swoimi wspomnieniami z wręczenia Ronaldowi Reaganowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Krakowa. Konferencji towarzyszyła wystawa w Bibliotece Jagiellońskiej „Prezydentura Ronalda Reagana w literaturze i prasie polskiej”. Zgromadzono na niej wydawnic­ twa oficjalne i podziemne z okresu PRL-u, jak również ukazujące się po 19 8 9 roku do śmierci Reagana w czerwcu zooą. roku. Artykuły zamieszczone w niniejszym tomie stanowią w znaczącym stopniu pokłosie konferencji a materiały ilustracyjne — wyżej wymienionej wystawy. Książka wydawana jest w okresie obchodów zj-lecia powstania „Solidarności”, ruchu, który w znacznym stopniu przyczynił się do zweryfikowania postanowień jał­ tańskich, o czym przypomina zdjęcie dwóch prezydentów: Ronalda Reagana i Lecha Wałęsy, symbolicznie obalających mur berliński. Prof, dr hab. Andrzej Kapisziwski Oficyna Wydawnicza AFM 9 Ronald Reagan, as one among the many US Presidents, holds a significant place in the Polish history. The struggle against Communism, conducted by Ronald Reagan at the global scale, and especially the idea of confrontation with the Soviet Union, was accompanied by the struggle of Poles against the totalitarian system. It was during his presidency that “Solidarity” — the first independent trade union behind the iron cur­ tain — was established and began its operation. Soon Poland underwent the humilia­ tions and disasters of the Martial Law. It was Reagan’s administration that suppor­ ted the Polish opposition in its effort to regain independence. Despite these historical connections, Poland lacks a deeper reflection on the philosophy of politics and methods of work of this great American statesman. An attempt to bridge this gap has been undertaken by Professor Andrzej Bryk, Director of the Institute of American Studies at the Andrzej Frycz Modrzewski Kra­ ków College (KSW), who organized an international conference entitled “Ronald Reagan and the Experience of Freedom” in Kraków in December zooą. The confe­ rence gathered numerous eminent Polish and American academics and politicians, including the United States Ambassador to Poland, Victor Ashe. A special message to the participants of the conference was sent by the leader of “Solidarity” movement and the first former president of independent Republic of Poland, Lech Wałęsa. During the event, Stanisław Handzlik, the former Chairman of the Kraków Town Council shared his memories of granting Ronald Reagan the Honorary Citizenship of the Roy­ al Capital City of Kraków. The Conference was accompanied by an exhibition entitled “The Presidency of Ronald Reagan in Polish literature and press”, organised at the Jagiellonian Library. It presented a collection of official and underground publications from the period of communist Poland and martial law 1 9 8 1 — 1 9 8 9 as well as those published from 1 9 8 9 to the death of President Reagan in June 1004. The majority of the papers included in this volume are the follow-up of the conference, while most of the illustra­ tions come from the exhibition. The book is published to commemorate the ijth anniversary of the establishment of the “Solidarity” Trade Union, a movement that started the anticommunist revolu­ tion in Eastern Europe and decisively helped to undermine the Yalta Order — a fact brought to mind by the photograph of two presidents: Ronald Reagan and Lech Wałę­ sa, symbolically tearing down the Berlin Wall. Professor Andrzej Kapiszewski, Ph. D. Editor-in-Chief of the AFM Publishing House II Wprowadzenie Śmierć Ronalda Reagana w czerwcu 2004 r. zamknęła znaczącą epokę w dziejach Europy i świata. Reagan symbolizował pokolenie polityków, którym przyszło działać w czasach szybkiej dekompozycji dwóch, wydawałoby się niepodważalnych pewni­ ków politycznych dominujących po drugiej wojnie światowej w świecie zachod­ nim. Z polityków tych był tym, który przyczynił się w olbrzymiej mierze do pod­ ważenia obu z nich. Pierwszy z pewników dotyczył przekonania o permanentnym podziale świata, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości, na dwa antagonistyczne, choć wypracowujące specyficzne modus vivendi bloki: komunistyczny i liberalno-demo­ kratyczny. Reagan zdefiniował ten podział najpierw jako nielegitymowany w sen­ sie aksjologicznym, a następnie, uznawszy jego istnienie jako niebezpieczne dla długofalowych interesów świata liberalno-demokratycznego, postanowił rzucić ko­ munizmowi wyzwanie polityczne, z nadzieją jego przekształcenia a w konsekwen­ cji obalenia. Siła charakteru Reagana, połączona z determinacją użycia potęgi Ameryki dla realizacji tego celu, zdumiała i w dużej części przeraziła establishment kulturowo-polityczny świata Zachodu. Zył on z przekonaniem, iż podział świata jest stanem mniej lub bardziej permanentnego kompromisu z rzeczywistością ukształtowaną po II wojnie światowej, a jego podważenie grozić miało globalną destabilizacją a nawet konfliktem zbrojnym. Reagan symbolizował, w oczach tego establishmen­ tu, najbardziej awanturnicze oblicze amerykańskiej potęgi i najradykalniejsze wcie­ lenie ignoranckiej, prowincjonalnej prawicy. Ale to Reagan miał rację, moralna i polityczną, a jego krytycy dramatycznie się mylili i w większości do dzisiaj braku­ je im odwagi, by to przyznać. Komunizm należy, przynajmniej jako znacząca rze­ czywistość polityczna, do historii. Drugi pewnik miał bardziej wieloaspektowy, ale i mniej jednoznaczny charak­ ter. Opierał się na przekonaniu, iż sprawiedliwość, rozumiana coraz bardziej jako wąsko jednowymiarowa zasada równości, daje się zdefiniować politycznie, a jej 13 Andrzej Bryk gwarantem powinno być nowoczesne, interweniujące masowo, w sposób redystrybutywny, państwo, z coraz bardziej postępującą centralizacją działań i uniformi­ zacji zachowań ludzkich. Teoretyczną podbudowę takiej filozofii centralizmu w świecie Zachodu z ekonomicznego punktu widzenia dał wybitny ekonomista John Maynard Keynes (1883—1946), uzasadniający konieczność wzrastającego interwencjonizmu państwa, by zapobiec kryzysom gospodarczym. W dziedzinie filozofii społecznej symbolem takiego stylu myślenia stał się z kolei równie wybitny filozof polityczny John Rawls (1921—2002) i jego opus magnum z 1971 r. pt- Teoria sprawiedliwości. Książka Rawlsa, będąca podsumowa­ niem intelektualnym przemyśleń jego samego i całego pokolenia myślicieli spo­ łecznych, np. Johna K. Galbraigtha (ur. 1908) czy Gunnara Myrdala (I908— 1987), idealnie trafiała w swój czas bezprecedensowego bogactwa i pokoju Zacho­ du. Nadawała się też do zastosowania do uznanego za skandal i niebezpieczeństwo, w obliczu groźby komunizmu, istniejącego ciągle ubóstwa w łonie społeczeństw liberalno-demokratycznych i ubóstwa w co dopiero zdekolonizowanym Trzecim Swiecie. Teorie Keynesa i Rawlsa zdominowały, mniej lub bardziej świadomie, idee całych pokoleń reformatorów społecznych i polityków. Stały się matrycą myślenia o idealnym ładzie społecznym, legitymującym państwo opiekuńcze późnego kapi­ talizmu. Symbolizowały jednocześnie arogancję wiary, iż kluczem do rozwiązania problemu egzystencji ludzkiej są właściwie zastosowane przez państwo metody nauk społecznych, począwszy od ekonomii, poprzez socjologię a na psychologii skończywszy. Doktryna Keynesa zaszczepiła politykom Zachodu przekonanie, iż problemy ekonomii i nędzy są tak naprawdę problemami zarządzania, czekającymi na rozwiązanie. Jeśli jeszcze ich nie rozwiązano, to tylko dlatego, iż Keynes nie zdążył dopracować swojego sytemu do końca, co mieli uczynić niechybnie jego następcy. Z kolei Rawls, filozof wielowątkowy, do końca życia usiłujący wyjść z teoretycznych pułapek swojego liberalizmu progresywnego, uzasadnił podstawy aksjologiczne sprawiedliwego i jedynie dopuszczalnego społeczeństwa liberalnodemokratycznego, będącego ideologią państwa opiekuńczego. Była to wizja tyleż spektakularna, co oparta o bardzo zawężoną koncepcję sprawiedliwości i egzy­ stencji ludzkiej. Rozwijała twórczo tradycję liberalnej umowy społecznej, a jedno­ cześnie zakładała ostateczną dechrystianizację i sekularyzację Zachodu. Teoria Rawlsa znakomicie współgrała z wiarą w planowanie społeczne, a ponadto uzasad­ niała nową liberalną teorię praw i fetyszyzację praw człowieka jako nowoczesnej „religii”. Sposoby myślenia keynesowski i rawlsowski współgrały jednocześnie z kontrkulturą od lat 60 ., początkowo ograniczoną do środowisk młodzieży czy nowej lewicy, lecz wkrótce zinstytucjonalizowaną. Kontrkulturą doprowadziła do wejścia w obieg masowej wyobraźni przekona­ nia, obecnego dotychczas jedynie w wąskich kręgach filozoficzno-kulturowych co 14 Wprowadzenie najmniej od czasów Kartezjusza, a na pewno Kanta, iż autokreacja, „wyzwolenie” własnego „ja” we wszystkich jego aspektach, jest istotą ludzkiej egzystencji w obli­ czu represji narzuconych politycznie, społecznie, kulturowo czy obyczajowo. Auto­ kreacja jako sens istnienia, w połączeniu z liberalną teorią praw, zmierzającą ku filo­ zofii nieograniczonych uprawnień, a także z przekonaniem, iż współczesne państwo opiekuńcze ma możliwości i obowiązek zapewnienia ich realizacji, doprowadziło do głębokiego kryzysu sensu w cywilizacji Zachodu. Przejawem tego kryzysu stało się np. rozmontowanie etyki zobowiązań na rzecz etyki uprawnień. Pojawiła się też myśl, iż państwo ma obowiązek uczynienia jednostki szczęśliwą, dostarczając jej nie tylko niezbędnych dóbr materialnych, lecz także duchowych, na miarę coraz bardziej degradującego się, utylitarnego horyzontu „wyzwolicielskiej” autokreacji. a ** Im bardziej rozpadała się kultura zobowiązań i hierarchii autorytetu cnót moralnych, pojęcie samo z siebie uznane za opresyjne i publicznie zdeligitymizowane, tym bardziej wzrastał nacisk na państwo, aby rozpadowi owej kultury zapo­ biegało juz nie tylko na poziomie makrospołecznym, ale wręcz życia jednostkowe­ go. Stopniowo państwo zaczęło wkraczać, powodowane hubris swojej wiary w inży­ nierię społeczną, w skomplikowaną materię życia w złudnym przekonaniu, iż metodą mikroinżynierii prawnej zapewni equilibrium między zatomizowanymi jednostka­ mi. Stało się to, co stać się musiało. Z jednej strony, liberalno-demokratyczne społeczeństwo stanęło wobec niemożności zabezpieczenia coraz bardziej anarchizującego się ładu środkami politycznymi i usatysfakcjonowania coraz bardziej żądaniowego społeczeństwa. Z drugiej — pojawił się dramatyczny problem utraty wol­ ności jednostki, stopniowo ograniczanej wszędobylskim państwem w pogoni za idealnym społeczeństwem równości, wszystko to w warunkach postępującej, wy­ mykającej sie spod kontroli globalizacji. W Stanach Zjednoczonych opór wobec takiego kursu cywilizacyjnego Za­ chodu był najsilniejszy, najbardziej politycznie wyartykułowany, a Ronald Re­ agan jako polityk stał w samym jej centrum i jako prezydent w latach 1981 — 1989, starał się taki kurs odwrócić. Rewolucja konserwatywna, bo tak popular­ nie ją nazwano, nie była jedyną taką rewolucją. Miała swój odpowiednik w Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, kulturowo przewodził jej też na zupełnie innej płasz­ czyźnie Jan Paweł II. Siła rewolucji reaganowskiej była jednak politycznie naj­ większa i miała trwałe, choć niejednoznaczne skutki. Jej szeroki oddźwięk w Ameryce miał przyczyny w jej kulturze politycznej, wolnościowej i plurali­ stycznej, silnej stowarzyszeniami, samoorganizacją, indywidualizmem i polega­ niem na sobie. W kulturze tej nigdy nie było przyzwolenia na państwo opiekuńcze w kształcie rozwiniętym w Europie, z alternatywnym sposobem rozwiązywania problemów społecznych. Genezą rewolucji reaganowskiej był splot wydarzeń narastających 15 Andrzxj Bryk od reform Nowego Ładu poprzez szaleństwa kontrkultury lat 60 ., a na rozkła­ dzie tradycyjnej Partii Demokratycznej kończąc. * £A Artykuły w niniejszym tomie obejmują zagadnienia związane z czasami Reagana. Zbiór rozpoczyna wystąpienie inauguracyjne Andrzeja Bryka na oficjalnym otwar­ ciu konferencji w obecności ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Victora Ashe’a. Próbuje on opisać Ronalda Reagana jako zjawisko kulturowo-polityczne, pokazując korzenie jego myślenia i cechy charakteru odpowiedzialne za wyjątkową w obliczu problemów, jakie Reagan przejął po swoim poprzedniku, skuteczność i determinację w dążeniu do celu. Jako prezydent wykazał się wyjątkową odporno­ ścią na konwencjonalne założenia polityczne swojego czasu, które w początkowej fazie swojej prezydentury po prostu zignorował. Odnowił i zrehabilitował konser­ watyzm jako legitymowaną ideę i styl uprawiania polityki. Miał odwagę dokonania radykalnej reformy gospodarki w sytuacji pogłębiającej się stagnacji, doprowadza­ jąc do długotrwałego wzrostu ekonomicznego. Poprowadził jedną z największych rewolucji w dziejach politycznych Stanów Zjednoczonych, tektoniczną zmianę w polityce wewnętrznej. Rozbił podzieloną wewnętrznie koalicję Rooseveltowską Nowego Ładu dominującą od lat 30. XX w., zjednoczył rozproszony ruch konser­ watywny w koalicję popierającą Partię Republikańską, wpędzając Partię Demokra­ tyczną w kryzys ideowy i woli politycznej, w którym, z krótkotrwałymi przerwami, pozostaje do dziś. Nie zląkł się konfrontacji ze Związkiem Sowieckim na arenie międzynarodowej, odrzucając niebezpieczną jego zdaniem politykę koegzystencji i rozpoczął wyścig zbrojeń, zmuszając Związek Sowiecki do wewnętrznych re­ form, zakończonych implozją. Tym samym radykalnie zmienił układ sił w świecie z jednoczesnym przygotowaniem warunków pod hegemoniczną pozycję Ameryki, z którą jego następcy muszą sobie radzić w mniej lub bardziej kontrolowany i przemyślany sposób do dzisiaj. * #* Kenneth Minogue rozpoczyna swoim artykułem tę część książki, w której opisano klimat intelektualny, w jakim przyszło funkcjonować ruchowi konserwatywnemu w końcu XX w., a którego częścią była rewolucja reaganowska. Zadaje pośrednio pytanie, czy rewolucja ta, mająca określone cele kulturowe, ekonomiczne i natu­ ralnie polityczne, mogła stać się czymś więcej niż tylko jedną z chybionych prób przywrócenia świata, którego przywrócić się już nie da. Analizuje dwa modele myślenia, które nazywa umownie racjonalistycznym i konserwatywnym. Uważa, iż żyjemy dzisiaj nieodwołalnie w świecie racjonalistycznym, co nie znaczy racjonal­ nym, gdyż zdecydowana większość ludzi uzasadnia swoje postępowanie przez od­ niesienie do zasad uniwersalnych, preferując myślenie naukowe nad historycznym, wynikającym z doświadczenia. 16 Wprowadzenie Taka postawa jest naznaczona głębokim, strukturalnym zwątpieniem i nie­ ustanną introspekcją, sceptycyzmem idącym w kulturze Zachodu co najmniej od Kanta. Taki styl myślenia jest zdecydowanie antagonistyczny wobec konserwaty­ zmu, który jest równie sceptyczny, ale co do radykalnie odmiennych rzeczy. Ra­ cjonaliści odrzucają wszystko, co nie poparte dowodami empirycznymi, a ich wia­ ra w „racjonalne” społeczeństwo jest odmianą historyzmu, w którym postęp jest wyznacznikiem kierunku ku doskonałemu, naukowo wykoncypowanemu porząd­ kowi społecznemu realizowanemu środkami politycznymi. Taki styl myślenia jest ze swej istoty narażony nieuchronnie na pułapki ideologii, bo nie jest w stanie uciec od bycia częścią czasu historycznego, na zewnątrz którego jednocześnie chce się umieścić. Z kolei konserwatyści, nieufnie nastawieni wobec pretensji racjonali­ stów co do ich zdolności zrozumienia uniwersalnych zasad rządzących światem nie wierzą, iż polityka, w tym państwo w szczególności, mogą racjonalnie jakąkol­ wiek całościową zmianę przeprowadzić. Minogue twierdzi, iż dominujący kod kulturowy współczesności, jakim jest racjonalizm, uzyskawszy autonomię od wierzenia religijnego i tradycji, uznał styl myślenia oparty na abstrakcyjnych zasadach uniwersalnych za cel najwyższy, bo­ wiem obiecuje on jednostce władzę nad innymi. Jeśli bowiem, twierdzi Minogue, zrozumiemy sytuację w kategoriach uniwersalnych, możemy też domniemywać, iż jesteśmy władni wyjaśnić każdą podobnie zdefiniowaną sytuację w ten sam spo­ sób. Problemem pozostaje udowodnienie, iż podobne sytuacje są „takiego samego rodzaju”. Stąd racjonaliści, uwielbiając myślenie abstrakcyjne i uniwersalistyczne zarazem, nie traktują wieloaspektowej rzeczywistości w sposób zniuansowany, wymagający zróżnicowanych działań. Opisują uniwersalne problemy, takie jak „wojna” czy „bieda”, chcąc stworzyć lepszy świat — a także przy okazji świat, w którym polityka stanie się zbędna. Zastąpią ją tylko uniwersalnie zastosowane wzory właściwego postępowania pragmatycznego. W takiej rzeczywistości, twierdzi Minogue, konserwatyści są w defensywie, bowiem nie posiadają ambicji jej radykalnego przekształcenia i nie traktują „zmia­ ny” jako dobra samego w sobie. To z kolei w kulturze, w której bycie ’przeciw zmianom’ zostało utożsamione z popieraniem zła, czyni konserwatyzm — w mnie­ maniu jego przeciwników — beznadziejnie reakcyjnym. Niemniej to rocjonaliści sie zazwyczj mylą, bo ulegają hubris wszechmocy, mierząc siłv na zamian- zbvt ambitne i zbyt kosztowne dla społeczeństw, którymi kierują. Przykładem takiej hubris były nie tylko dwudziestowieczne ideologie, ale też współczesna teoria mo­ dernizacji, przykład katastrofalnego zastosowania uniwesalnego racjonalizmu. Dla Minogue’a dramatem późnej nowoczesności jest owo racjonalistyczne zbytnie „rozciągnięcie frontu”, powodujące z jednej strony tendencje totalizujące współczesnego państwa, a z drugiej coraz widoczniejsze problemy z realizacją za­ łożonych przez totalnych racjonalistów celów. Konsekwencją jest zwiększenie wysiłków dalszej racjonalnej mikroorganizacji świata ludzkiego dokonywanej przy 17 Andrzej Bryk pomocy państwa, błędne koło totalitaryzacji i niewydolności, objaw wyczerpania się tradycyjnego oświeceniowego myślenia modernizacyjnego. Co przenikliwsza myśl konserwatywna od czasów rewolucji francuskiej dostrzegała to niebezpie­ czeństwo, ale to dopiero dwudziestowieczna myśl konserwatywna po katastrofach hitleryzmu i komunizmu uznała, iż dyspozycja racjonalistyczna jest niezbywal­ nym elementem myślenia także nowocześnie liberalnego. To w opozycji do takiej skłonności racjonalistycznego umysłu i wynikającej z niego polityki zrodził się polityczny konserwatyzm Reagana, jako próba powstrzymania narzucania społe­ czeństwu modeli rozwoju siłą państwa kosztem autentycznej kultury politycznej Ameryki, będącej przyczyną jej cywilizacyjnej potęgi. A*# Ryszard Legutko podejmuje temat totalitaryzmu, doświadczenia zrodzonego w wieku dwudziestym. W jego cieniu kształtowało się nieświadomie myślenie Re­ agana. To dość jednowymiarowe rozumienie sowieckiego totalitaryzmu nadało jego polityce rys bezkompromisowości i było prawdopodobnie źródłem sukcesu w stosunkach międzynarodowych. Legutko wskazuje jednak na użyteczność teo­ retyczną dwóch modeli totalitaryzmu: politycznego i antropologicznego. Poli­ tyczny został sformułowany w latach 50. XX w. na Zachodzie i rozpatrywał feno­ men władzy totalnej typu hitlerowskiego i stalinowskiego jako dwóch wariantów tego samego nowego typu reżimu, dotychczas nieistniejącego. Totalitaryzm był rozumiany jako system instytucji kontrolowanych przez jedną partię działającą według uniwersalnej ideologii i używającej terroru dla realizacji swojej wizji „nowego człowieka”. W sensie antropologicznym totalitaryzm rozu­ miany jest z kolei jako wynik pewnych predyspozycji umysłu nowoczesnego, ujaw­ niających się w sprzyjających okolicznościach historycznych, bądź ze względu na wrodzone cechy charakteru. Mówienie o totalitaryzmie zazwyczaj łączy w sobie te dwa rozumienie totalitaryzmu. O ile jednak totalitaryzm w znaczeniu instytucjo­ nalnym został na Zachodzie przezwyciężony wraz z pokonaniem hitleryzmu i roz­ padem komunizmu, o tyle model antropologiczny może nadal wyjaśnić potencjalne źródła myślenia totalitarnego. Totalitaryzm antropologiczny, opisany zarówno w myśli lewicowej jak i konser­ watywnej, wydaje się być niewymazywalną skłonnością ludzkiej świadomości epoki nowoczesnej, unicestwiając myślenie filozoficzne i metafizyczne i można go niespo­ dziewanie aktywizować poprzez ucieczkę od odpowiedzialnej wolności pod opiekę wszech opiekuńczego państwa. W tej perspektywie można spojrzeć na działalność Reagana nie tylko pod kątem walki z totalitaryzmem w sensie instytucjonalnym, ale też jako wysiłek zwalczenia w kulturze amerykańskiej, i ogólnie zachodniej, warun­ ków społecznych, ekonomicznych i politycznych sprzyjających rodzeniu się świado­ mości totalitarnej, o czym pisze w tym tomie również Andrzej Bryk. 18 Wprowadzenie £££ Podobny problem źródeł totalitarnego myślenia w myśli nowoczesnej podejmuje Jan Prokop. Za punkt wyjścia przyjmuje trzy nurty myśli oświeceniowej: anglosa­ ski, niemiecki i francuski. Ten pierwszy, oparty o zasady indywidualistycznej sa­ morealizacji, liberalny w sensie zdroworozsądkowej empirii i doświadczenia ludz­ kiego, uzasadniany myślą XVIII w. oświecenia szkockiego, chronić miał naturalnie przed totalitarną pokusą. Niemiecki z kolei, absolutystyczny, romantyczny w sen­ sie „Blut und Boden”, posiadał zawsze silny pierwiastek etatystyczny i rasistowski, choć jednocześnie nie miał elementu na tyle uniwersalistycznego, by rościć sobie pretensje do totalnego urządzania świata poza swoim własnym podwórkiem. Jeśli zrodził ostatecznie hitleryzm to na skutek specyficznego zbiegu historycznych i psychologicznych okoliczności. Z kolei model oświecenia francuskiego był najradykalniejszy, skrajnie antychrześcijański, działający z pierwszych zasad uniwer­ salnych rozumianych jako zadanie polityczne i stąd potencjalnie totalitarny. W takim kontekście Prokop umieszcza kulturę polityczną Stanów Zjedno­ czonych, pokazując jej odporność na totalitarne dewiacje, odporność wynikającą ze zdroworozsądkowej niezależności jednostki i wiary w jej naturalny zmysł mo­ ralny. Można dodać, iż przejawia się to także brakiem jakiegokolwiek paternalizmu elit politycznych wobec swoich obywateli i przekonaniem, iż państwo jest rzeczywi­ stością zewnętrzną, mającą umożliwiać indywidualne „dążenie do szczęścia”, a nie szczęście to dekretować według wykoncypowanych, racjonalistycznych modeli uni­ wersalnych, realizowanych wobec posłusznych obywateli, zabijając inicjatywę, ucząc bierności, przy jednocześnie wzrastającej nieuchronnie roszczeniowości. Na tle takiej kultury politycznej łatwiej zrozumieć rewolucję konserwatywną Reagana, jak i odpowiadającą jej rewolucję Margaret Thatcher w Anglii. Obie zro­ dziły się z rewolty wobec etatystycznego pojmowania rozwoju społecznego i ra­ cjonalnie wykoncypowanego planu idealnego społeczeństwa, realizowanego meto­ dami rządu centralnego, uzbrojonego w „obiektywne” metody nauk społecznych. Różnice odmiennych tradycji oświeceniowych wyjaśniają też, dlaczego model an­ glosaski jest ciągle źródłem elastyczności i kreatywności społeczeństwa amerykań­ skiego i brytyjskiego, zaś model francuski będący podświadomym wektorem dzia­ łania elit francuskich i niemieckich wyznaczających kierunek rozwoju Unii Euro­ pejskiej przez ostatnie lata, znajduje się w kryzysie. * ** Miłowit Kuniński podejmuje ponownie problem totalitaryzmu, tego nieunik­ nionego punktu odniesienia dla wszelkich rozważań o wieku XX, w kontekście jego największego krytyka i inspiratora nowoczesnego konserwatyzmu Friedricha Augusta von Hayeka (1899—1992). Havek wydaje srę być kluczowy dla analizo­ wania dwudziestowiecznej myśli Zachodu w następstwie masowej interwencji pań­ 19 Andrzej Bryk stwa w gospodarkę rynkową. Opisał on konsekwencje przestawienia tej gospodar­ ki na gospodarkę centralnie planowaną w następstwie kryzysu ekonomicznego lat 30. Teza Hayeka, spopularyzowana książką-manifestem pt. Droga do zniewolenia z 1944 r., a następnie The Constitution of Liberty z I960 r., była tyleż obrazoburcza, co błyskawicznie uznana za wiarygodną. Skupiła bowiem w jednym modelu teore­ tycznym wielonurtowe i instynktowne obawy przeciwników coraz bardziej centra­ lizującej się gospodarki, nadając mu koherencję logiczną i wiarygodność intelek­ tualną. To Hayek dał impuls nowoczesnemu konserwatyzmowi amerykańskiemu, wydobywając go z marazmu intelektualnego i demoralizującego poczucia klęski po Wielkim Kryzysie lat 30. i przyjęciu, jako niepodważalnego modelu, reform federalnych Nowego Ładu. Myśl Hayeka weszła w obieg intelektualny i polityczny elit konserwatywnych wielorako. Kuniński pokazuje szczególnie neokonserwatywny ruch rewolty przeciw libe­ ralizmowi progresywnemu. To neokonserwatyzm uznał myśl Hayeka jako jeden z potencjalnych środków intelektualnych dla zbudowania nowoczesnego, konserwa­ tywnego ruchu politycznego w celu przywrócenia w Ameryce systemu społecznego i gospodarczego opartego na wolności jednostki i jej inicjatywie, systemu nadwyrę­ żonego przez liberalizm progresywny Nowego Ładu i kontrkulturę. Model Hayeka był też przydatny jako podstawa walki z komunizmem na poziomie głębszym niż tylko wąsko pojęta walka o wpływy w świecie. Miała być ona walką uniwersalną, bez względu na to, czy toczoną w Stanach Zjednoczonych, czy w Anglii, czy w Europie Wschod­ niej, o wolność społeczeństw i wolność jednostek równocześnie, bowiem wrogiem uczy­ niła fałszywe, w konsekwencjach totalitarne, koncepcje gospodarcze i społeczne. $## Andrzej Bryk analizuje na zakończenie części pracy poświęconej nakreśleniu tła rewolucji reganowskiej jej bezpośrednie źródła intelektualne i społeczne. Wskazu­ je, iż nowoczesny amerykański ruch konserwatywny, zjednoczony w koalicję wy­ borczą w 1980 r. był zjawiskiem wielowątkowym, często wewnętrznie sprzecznym i niejednorodnym. Został uformowany stopniowo po 1945 r. w odpowiedzi na wzrastający opór wobec liberalizmu progresywnego, ideologii zrodzonej na prze­ łomie XIX/XX w., i następnie rozwiniętej w wyniku Wielkiego Kryzysu lat 30. Liberalizm progresywny zrodził się jako odpowiedź na bezradność klasycznego modelu liberalnego rodem z lassaire faire XIX w. Europy. Jego koncepcja państwa jako stróża nocnego z silnymi, lecz ograniczonymi zadaniami, gwaranta wolnego rynku, załamała się wobec wyzwań społecznych i ekonomicznych kapitalizmu i industrializmu. Zrodzony w kręgu imperialnych elit brytyjskich liberalizm progresywny zna­ lazł szybko swój odpowiednik amerykański. Dostosowany do specyficznych wa­ runków rozwoju kapitalizmu i potrzeb dynamizującej się polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych odzwierciedlał coraz bardziej ich mocarstwowy charakter. 20 Wprowadzenie Liberalizm progresywny w następstwie Nowego Ładu uznał rząd federalny za gwa­ ranta ładu ekonomicznego i społecznego. Uzyskał w tej materii zdecydowane po­ parcie większości społeczeństwa, które poprowadziła do zwycięstwa Partia Demo­ kratyczna Franklina D. Roosevelta w 1932 r. Centralistyczny i progresywny kierunek polityki amerykańskiej przyspie­ szyła i umocniła II wojna światowa, prowadzona jako krucjata przeciw barba­ rzyństwu. Wzmocnił go także w niewiele lat po wojnie ruch praw obywatelskich, angażujący zdecydowaną większość elit amerykańskich w dzieło nadania praw obywatelskich Murzynom, a stopniowo wszystkim „wykluczonym” z pełnego uczestnictwa w obywatelskości. Wydarzenia te uczyniły z rządu federalnego naj­ pierw gwaranta rozwoju gospodarczego, potem w czasie wojny instytucji mobi­ lizującej całe społeczeństwo i gwaranta bezpieczeństwa zewnętrznego. Wreszcie w latach 50. i 60 . stał się on siłą sprawczą, początkowo przez sądy federalne a następnie kongres, zlikwidowania segregacji i wprowadzenia legislacji równo­ ściowej, łącznie z mesjanistyczną, w najlepszej amerykańskiej tradycji „wojną z biedą” i nieprzemyślaną, konfliktogenną akcją afirmacyjną. Ta centralizacja reform została następnie zradykalizowana przez kontrkulturę. Uczyniła ona z „wyzwolenia” każdego ludzkiego pragnienia zadanie do politycznego rozwią­ zania, co skutkowało stopniową mikroinżynierią społeczną i kulturową i coraz szerszą dystrybucją podatkową dochodów. Taki model liberalizmu stał się od lat 60. nie tylko niewydajny na skutek błędnie przyjętych założeń aksjologicznych w dziedzinie polityki społecznej, ale niebezpieczny ze względu na coraz bardziej się rozszerzające funkcje rządu cen­ tralnego. Zaczął on ingerować, w imię partykularnej ideologii lewicowego „postę­ pu” i „równości”, w sferę społeczeństwa cywilnego dotychczas nietykalnego dla polityki, jak np. życie religijne, wychowanie dzieci, relacje między kobietami i mężczyznami. Jednocześnie był postrzegany jako demoralizujący etos osobistej odpowiedzialności i ciężkiej pracy pokoleń Amerykanów, skutkiem utopijnie po­ myślanych programów opiekuńczych. Liberalizm progresywny uderzył zatem w kulturę polityczną Ameryki. Spo­ wodowało to stopniowy rozkład koalicji tworzącej blok wyborczy Roosevelta przez dwa pokolenia i stworzyło warunki dla tektonicznej zmiany politycznej na scenie wewnętrznej. Kryzys liberalizmu progresywnego pogłębiły niepowodzenia w źle pomyślanej wojnie wietnamskiej i „miękkość” ideologiczna wobec komunizmu. Polityka konwergencji i koegzystencji uznała równowartość moralną systemu li­ beralnej demokracji i komunizmu, co doprowadziło jedynie do zwiększonej agre­ sji komunizmu, osłabienia siły militarnej Stanów Zjednoczonych i ogólnej demo­ ralizacji woli na arenie międzynarodowej, z podważeniem strategicznych warun­ ków bezpieczeństwa amerykańskiego. Liberalizm być może dokonałby samokorekty i przetrwał kryzys, gdyby nie miał wiarygodnego społecznie i kulturowo przeciwnika politycznego w postaci 21 Andrzej Bryk nowoczesnego konserwatyzmu. Bryk pokazuje, w jaki sposób poszczególne odła­ my rozproszonego konserwatyzmu, z jego nurtami libertariańskim i klasycznie konserwatywnym, trądycjonalistycznym, antykomunistycznym, religijnym i wreszcie neokonserwatywnym były stopniowo jednoczone w potężny ruch polityczny. Ruch ten skupił się pod skrzydłami Partii Republikańskiej odrzucającej jednocześnie swój wizerunek partii pragmatycznej akomodacji. W latach 70 . koalicja ta został zorganizowana przez Ronalda Reagana i poprowadzona do zwycięskich wyborów prezydenckich, ze skutkami politycznymi widocznymi do dzisiaj. # £Ą Artykuł Zbigniewa Lewickiego otwiera część poświęconą, najogólniej rzecz biorąc, polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych w czasach Reagana. Była ona najbar­ dziej w odbiorze społecznym i międzynarodowym spektakularna i zakończyła się też jednoznacznie namacalnymi sukcesami. Lewicki zwraca uwagę na wyjątkową personalizację polityki amerykańskiej administracji federalnej, gdzie mimo trój­ podziału władz i zasady hamulców, zarówno zasługi jak i błędy przypisywane są niemal wyłącznie prezydentowi. Stąd olbrzymia presja na sam urząd, by prezydent dostarczał niekwestionowanego przywództwa, szczególnie w czas kryzysu. Re­ agan sprostał temu wyzwaniu zarówno w sferze gospodarczej jak i w polityce za­ granicznej. Lewicki skupia się na kluczowym pytaniu Reagana: „Co zrobić, by pokonać komunizm?” oraz jego odpowiedzi, która szła zdecydowanie pod włos dominującej opinii analityków, uważających system sowiecki za stabilny. Choć pokazuje, iż w innych przypadkach sukcesy polityki zagranicznej Reagana nie były takie zdecydowane, to i tak, ze względu na to, że na danym etapie historycznym był on prezydentem „niezbędnym”, jego błędy zostały mu wybaczone. Okazał się prezydentem, tak jak Waszyngton, Lincoln czy Roosevelt, sprawującym urząd zde­ cydowanie i z charakterem w sytuacji, gdy ważyły się losy Stanów Zjednoczonych. Żaden z nich nie był intelektualnie wybitny, każdy mobilizował niezwykle silny elektorat negatywny, ale zostali wybrani w czas próby i próbie tej sprostali, ocala­ jąc Amerykę przed kataklizmem, który mógł nieodwołalnie zmienić jej dotychcza­ sowy kształt i rolę. * ** Andrzej Nowak podejmuje temat onego czasu niezwykle medialnie nośny, definiu­ jący poniekąd w sposób lapidarny polaryzację konfliktu tak, jak rozumiał go Reagan i tak jak chciał go rozegrać. Nowaka interesuje jednak nie tyle bezpośrednia polityka wypływająca z takiego właśnie, spolaryzowanego widzenia konfliktu z komunizmem. Skupił się on przez metaforę „imperium zła” przede wszystkim na usytuowaniu go w kontekście dwóch uniwersalizmów, komunistycznego i liberalnego, mającego w Stanach Zjednoczonych długą historię sięgającą co najmniej czasów Herberta Croly i zastosowaną praktycznie w polityce prezydenta Woodrowa Wilsona. 22 Wprowadzenie Wizja tego idealistycznego amerykańskiego liberalizmu uniwersalnego była oczywiście temperowana silnym poczuciem izolacjonizmu jak i czystą bezradno­ ścią międzynarodową wynikającą z braku doświadczenia, którego aż nadto posia­ dali przywódcy europejscy. Z biegiem czasu amerykańska polityka zagraniczna wypracowała swój kanon realpolitik. Kissingerowska doktryna detente czy szersza koncepcja konwergencji w relacjach z komunizmem była dominująca w pokoleniu poprzedzającym dojście Reagana do władzy. Nowak pokazuje odrzu­ cenie takiego modelu polityki, ugruntowanego w elitach amerykańskich, przez Re­ agana. Nawiązał on do „esencjalistycznej”, ideologicznej, spolaryzowanej wizji prowadzenia polityki zagranicznej. Fraza „imperium zła”, mniej lub bardziej świa­ domie, stanowiła semantyczny przejaw zmiany myślenia amerykańskiego i wyzna­ czyła symbolicznie, acz skrótowo, radykalnie nową linię myślenia o konflikcie z komunizmem. * ** Paul Gardner wychodzi od stwierdzenia, iż źródła myślenia administracji George’a W. Busha o terroryzmie, zasadzone na argumencie, iż bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych zwiększa się o tyle, o ile następuje wzrost demokraty­ zacji w świecie, a zmniejsza, kiedy obszar tej demokratyzacji się kurczy, leżą w polityce, którą zastosował już Ronald Reagan. Polityka ta, według Gardnera, to „uniwersalizacja demokracji”. Stała się ona podstawą amerykańskiego mesjanizmu i jego przekonania, iż Stany Zjednoczone są narodem wybranym przez Boga dla zagwarantowania postępu wolności indywidualnej w niebez­ piecznym świecie. Wyobrażenie wolności i demokracji zarówno Reagana, jak i Busha jest oczywiście zdeterminowane i czasem, i okolicznościami i repre­ zentuje jej liberalno-demokratyczny model. Gardner przekonuje, iż niekoniecz­ nie musi być to ograniczeniem nieprzezwyciężalnym, o ile system taki wpro­ wadzany w innych kulturach nie hamuje ich rozwoju. Innymi słowy, autor zga­ dza się z tymi, którzy uważają, iż demokratyzacja, prawa jednostkowe czy — szerzej — prawa człowieka mają walor uniwersalny, a nie partykularny, i ich popieranie w świecie nie jest czymś bezzasadnym. W przeciwnym razie musie­ liby uznać, że społeczeństwo oparte na pokoju społecznym i braku masowej przemocy jest społeczeństwem nie wartym obrony i nic nieznaczącym epizo­ dem ludzkiej historii. Z drugiej strony, o ile uniwersalizacja wolności jest niewątpliwie celem war­ tym podtrzymywania i obrony, to sama koncepcja demokracji i wolności w dzisiej­ szym państwie liberalnym ewoluuje w kierunku proliferacji praw bez obowiązków, czyli praw oderwanych od kultury, co może czynić z nich formę egzotyczną i odstręczającą dla większości kultur świata. Przy jednoczesnej niechęci, jaką oka­ zują w dużej części kulturze Zachodu jej elity liberalno-lewicowe, co przejawia się m.in. w różnego rodzaju formach wielokulturowości, ksenofobii antychrześcijań- 23 Andrzej Bryk skiej czy zwykłej, ideologicznej obrazie zdrowego rozsądku, taka uniwersalizacja demokracji i wolności może okazać się pustą wydmuszką. Trudno bowiem sobie wyobrazić, dlaczego inne kultury miałyby traktować poważnie tę, która nienawidzi samej siebie. Szkoda, że Gardner tego aspektu nie rozwinął. * ** Bogusława Bednarczyk podejmuje interesujący, z punktu widzenia celów amery­ kańskiej polityki zagranicznej, problem przestrzegania praw człowieka w świecie za prezydentury Cartera i Reagana. Choć cel strategiczny takiej polityki pozostał niezmienny, to obaj prezydenci inaczej rozkładali akcenty. Polityka Cartera oce­ niana jest jako bardziej obiektywna, starająca się jednocześnie o większą elastycz­ ność podejścia do jej zastosowania w różnych kulturach. Carter był jednak prze­ konany, iż politykę taką można promować przy pomocy głównie „miękkiej” siły, bowiem wsparcie jej „twardą” siłą militarną zostało zdyskredytowane w Wietna­ mie. Stąd jego politykę praw człowieka wkrótce uznano za idealistyczną, rodzaj nieskutecznej utopii w świecie realnej siły. Podejście Reagana było bardziej selektywne i zdecydowane. Krytycy pod­ kreślali jego obsesję co do łamania praw człowieka w komunizmie przy lekcewa­ żeniu innych dyktatur. Należy jednak podkreślić, iż Reagan uznał politykę praw człowieka za taran rozbijający przede wszystkim zagrożenie dla Stanów Zjedno­ czonych podstawowe. Zawęził front, będąc przekonanym, iż rozbicie komuni­ zmu uczyni proliferację praw człowieka i instytucji demokratycznych łatwiejszą w świecie pozbawionym rywalizacji mocarstw. Choć była to polityka zimnorealistyczna, nie było w niej nic niegodnego a jej rezultaty z perspektywy czasu za­ sługują na szacunek. if -źf -źf Analizę warunków, które doprowadziły do próby stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej świata zachodniego przez Ronalda Reagana, podjął Krzysztof Michałek. Warto przypomnieć, iz z chwilą objęcia przez niego władzy, zjawisko terroryzmu było już znaczącym elementem determinującym działania międzyna­ rodowe i Ameryka miała z terrorystami już swoje rachunki do wyrównania. Admi­ nistracja Reagana nadała jednak działaniom antyterrorystycznym pewną nową dy­ namikę, wypracowując pogląd, iż terroryzm nie może być skutecznie zwalczany bez międzynarodowego współdziałania. Sformułowano też żelazną zasadę nienegocjowania z terrorystami, którą nota bene Reagan sam w wypadku afery Iran— Contras złamał. I wreszcie, zaczęto dostrzegać związek pomiędzy poszczególny­ mi organizacjami terrorystycznymi a państwami je wspierającymi i reagować po­ przez czynienie ich odpowiedzialnymi za poszczególne akty terroru. 24 Wprowadzenie * jf jjt Robert Kłosowicz zajął się tematem odbudowy amerykańskich sił zbrojnych za prezydentury Reagana. Po katastrofie wietnamskiej armia amerykańska była redukowana, zdemoralizowana, a w okresie prezydentury Nixona, Forda i Cartera dodatkowo dostająca sprzeczne sygnały co do celu swojego istnienia. Reagan zde­ cydował się na gigantyczny, 40 % wzrost na wydatki militarne, których celem było nie tylko uczynienie z armii skutecznego i najnowocześniejszego instrumentu gwarantującego realizację celów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, ale też rozpoczęcie wyścigu zbrojeń wpędzających Związek Sowiecki w bankructwo gospodarcze i doprowadzenie do reform skutkujących implozją systemu. Nieba­ gatelną zagrywką militarną była tutaj Inicjatywa Obrony Strategicznej, projekt tyleż militarny co propagandowy, tyle że umiejętnie politycznie rozegrany, który okazał się skuteczny. Pozostaje faktem niezaprzeczalnym, iż za kadencji Reagana stworzona została „nowa” armia amerykańska w sensie technologicznym, ale i świa­ domościowym, która wkrótce w operacji „Pustynna Burza” wyzwalającej Kuwejt w 1991 r. pożegnała na zawsze syndrom wietnamski, uzyskując poczucie armii nie tylko najlepszej, ale jednocześnie niezwyciężonej, podobnej niegdysiejszym legio­ nom rzymskim. ■* * * Spasimir Domaradzki, na zakończenie części poświeconej polityce zagranicznej, analizuje ciekawy przypadek polityki Reagana wobec Jugosławii tuż przed wkrótce ją czekającym etnicznym kataklizmem. Tak długo jak długo Jugosławia stanowiła, od czasów Harry’ego Trumana, kraj będący rodzajem „naszego socjalizmu” prze­ ciw sowieckiemu Amerykanie wspierali go, czuwając nad procesami zewnętrznymi jak i wewnętrznymi w Jugosławii. Okres prezydentury Reagana przygotował już jednak, chcąc nie chcąc, warunki do dezintegracji Jugosławii. Wraz z intensyfi­ kacją bezpośrednich kontaktów Reagan—Gorbaczow w czasie jego drugiej kaden­ cji, Ameryka i mocarstwa zachodnie uznały za zbędne angażowanie się w problemy wewnętrzne zachodnich Bałkanów, co stanowiło jeden z najważniejszych zewnętrz­ nych czynników wpływających ostatecznie na rozpad kruchej federacji jugosło­ wiańskiej. ĄA# Część dotyczącą wewnętrznej polityki ekonomicznej i, najogólniej rzecz biorąc społecznej, rozpoczyna artykuł Roberta Gwiazdowskiego analizujący podstawy polityki fiskalnej Reagana, wywołującej z perspektywy czasu ciągle gwałtowne re­ akcje. Gwiazdowski argumentuje, iż największy wpływ na kształt programu Re­ agana był zrodzony w latach 70 . tak zwany neokonserwatyzm. Szanował on trady­ cję, wartości religijne i był patriotyczny. Neokonserwatyści uważali wolny rynek 25 Andrzej Bryk za najlepszy sposób dystrybucji dóbr i zwalczali postulaty radykalnego egalitary­ zmu społecznego jako niebezpiecznego dla wolności. Wolność ekonomiczna dla neokonserwatystów, jak i Reagana, była nie tylko wartością samoistną, ale też warunkiem koniecznym urządzenia życia społecznego. Neokonserwatysci, najsze­ rzej pojęci, wylansowali nową doktrynę ekonomiczną zwaną ekonomią podaży (^sup­ ply-side economics'), ochrzczoną z czasem „reaganomiką”. Gwiazdowski omawia jej genezę i teoretyczne założenia, podkreślając, iż decydujące w sukcesie ekonomicz­ nym okazują się zawsze nowe idee, za którymi idą zmiany zachowań społecznych. Gwiazdowski przedstawia Ronalda Reagana jako tego, który z żelazną konse­ kwencją starał się realizować idee wolności, własności i sprawiedliwości w ich kla­ sycznym zrozumieniu, które Gwiazdowski następnie omawia. Podkreśla, iż zasad­ niczym elementem wolności gospodarczej jest swoboda dysponowania własnym dochodem a także swoboda wykorzystania własnych możliwości, elementy naj­ większej kreatywności cywilizacyjnej. Te zaś, jak to zauważyli myśliciele konser­ watywni, były sukcesywnie przez rząd federalny od czasu Nowego Ładu ograni­ czane i reglamentowane, dławiąc nie tylko ekonomię samą, ale i ludzką wolność. Wolność gospodarcza jest warunkiem wolności politycznej i indywidualnej, bo­ wiem zapobiega koncentracji władzy. Planowanie i nacjonalizacja, będące tego objawem, dławią nie tylko własność i ekonomię, wywołując kryzysy, ale w pierw­ szym rzędzie wolność. Gwiazdowski dokonuje wnikliwej analizy tego procesu współ­ zależności. Należało przywrócić zasady wolnego rynku, by zwiększyć zakres wol­ ności, a jednocześnie wyrwać gospodarkę amerykańską ze stanu stagnacji. Reagan wprowadził deregulację gospodarki, nie bojąc się przełamać fali krytyki i wprowa­ dził ją na kurs długotrwałego wzrostu gospodarczego. £££ Polityką ekonomiczną Ronalda Reagana zajmuje się również Wojciech Bieńkow­ ski, pokazując zarówno jej wpływ na stan gospodarki Stanów Zjednoczonych, jak i jej miejsce w gospodarce światowej. Bieńkowski wskazuje na niezwykle radykalne i odważne pociągnięcia Reagana przełamujące schematy myślowe, w obliczu dłu­ gotrwałego, i wydawało się strukturalnie nie do przezwyciężenia, kryzysu. Anali­ zuje kolejno politykę pieniężną, podatkową, ograniczenie interwencjonizmu pań­ stwowego, i deregulację. Przechodzi następnie do naszkicowania polityki ekono­ micznej za czasów prezydentury Billa Clintona (1993—2001) i George’aW. Busha (2001 —2004 ) jako tła dla oceny skuteczności długofalowych pociągnięć ekono­ micznych Reagana. Konkluduje, iż zmiany ekonomiczne zapoczątkowane w latach 80 . przez Reagana były decydujące dla przezwyciężenia kryzysu, wzrostu tempa i efektywności gospodarki, przy jednoczesnej niskiej inflacji i bezrobociu, a także rosnącego udziału w gospodarce światowej i wymianie międzynarodowej. Reaganomika odniosła sukces, bowiem umożliwiła Stanom Zjednoczonym zachowanie przewagi w pięciu zasadniczych obszarach decydujących o przewadze konkuren­ 26 Wprowadzenie cyjnej: w obszarze rozwiązań instytucjonalnych, w polityce monetarnej, podatko­ wej i budżetowej, i na rynku pracy. Zasługą Reagana było też bezwzględne przy­ wrócenie powyzszym zasadom absolutnie priorytetowej pozycji w polityce rządu federalnego, niezależnie od zmieniających się układów politycznych. * ** Jarosław Rokicki analizuje politykę Reagana w zakresie imigracji, która jest dla każ­ dego rządu federalnego jednym z najważniejszych obszarów polityki wewnętrznej. Dla Reagana nie miała ona, z różnych względów, zasadniczego znaczenia w progra­ mie politycznym, a te założenia, które uznano za ważne w polityce imigracyjnej udało się zrealizować jedynie częściowo. Reagan dostrzegał, ale niezbyt uważnie zanalizował, jeśli to było w ogóle możliwe, wzrastający nacisk imigracyjny na Stany Zjednoczone, wynikający z pogłębiania się różnic ekonomicznych w globalizującej się gospodarce. Być może jest to ocena zbyt obciążona bezpośredniością oglądu, twierdzi Rokicki, i w okresie długoterminowym, tak jak już niejednokrotnie w histo­ rii Ameryki bywało, aktualny problem imigracyjny stanie się następnym przypisem do amerykańskiego tygla narodowościowego, którego lansowana w mediach i na uniwersytetach doktryna wielokulturowości nie jest w stanie powstrzymać. Reagan był oskarżany przez krytyków, a imię ich w kręgach lewicowo-liberalnych legion, o doprowadzenie do załamania się procesu historycznie amerykań­ skiego, harmonijnego wzrostu bogactwa dla wszystkich i zwiększenia różnic eko­ nomicznych, społecznych i w konsekwencji szans życiowych. Tadeusz Paleczny przygląda się temu zagadnieniu. Zauważa, iż Reagan obejmował urząd w czasach kryzysu amerykańskiego systemu wartości i kryzysu ekonomicznego połączonego z załamaniem się zaufania do rządu federalnego. Poradził sobie jednak z tym pro­ blemem, zaczynając od racjonalizacji i optymalizacji wydatków rządowych na bierną opiekę socjalną, z jednoczesnym stymulowaniem przedsiębiorczości w warunkach wolnej konkurencji, co doprowadziło do powstania wielu nowych miejsc pracy naturalnie wchłaniających tych z sektora opieki społecznej. Jednocześnie Reagan położył nacisk na zaktywizowanie organizacji społecz­ nych i charytatywnych mających za zadanie zajęcie się w sposób najbardziej efek­ tywny potrzebującym naprawdę. W czasach Reagana ustabilizowała się i utrwaliła dominująca pozycja klasy średniej, znacznie osłabiona w warunkach długotrwałe­ go kryzysu za czasów Cartera, choć nie zostały naruszone podstawowe zasady podziałów klasowo-warstwowych. Zręby amerykańskiego systemu społecznego pozostały nietknięte jako najbardziej funkcjonalne, biorąc pod uwagę wymogi przed­ siębiorczości, konkurencyjności i racjonalnej efektywności. Społeczeństwo ame­ rykańskie pozostało w fazie dominacji gradacvjnvch, warstwowych zasad strukturalizacji społecznej, bez wyraźnych oznak istnienia spolaryzowanej, dwubieguno­ wej, klasowej struktury społecznej. 27 Andrzej Bryk £ £ -źf. Paweł Laidler podejmuje, nieco lekceważony przy omawianiu prezydentury Re­ agana, temat sporu o Sąd Najwyższy. Spór ten wydaje się jednak być kluczowym dla zrozumienia zjawiska, które w następnych dziesięcioleciach zdominowało hi­ storię wewnętrzną Stanów Zjednoczonych i zostało skrótowo nazwane „wojną o kulturę”. Reagan obejmował urząd ze świadomością, iż w latach 60 . i 70 . Sąd Najwyższy stał się niezwykle aktywistycznym organem interpretującym Konsty­ tucję Stanów Zjednoczonych w sposób swobodny, zgodnie z liberalnymi wyobra­ żeniami sędziów jak ma wyglądać w ich mniemaniu sprawiedliwy porządek spo­ łeczny. Aktywistyczny Sąd Najwyższy, nie tylko podważał zdaniem Reagana zasa­ dę trójpodziału władzy swoimi orzeczeniami, ale doprowadził do głębokich podziałów społecznych, których wynikiem była m.in. koalicja konserwatywna da­ jąca mandat prezydencki kandydatowi Partii Republikańskiej. Reagan chciał do­ prowadzić do ograniczenia wymykającej się z pod kontroli zbyt aktywistycznej działalności Sądu Najwyższego, w szczególności w sprawach mnożenia nieuza­ sadnionych konstytucyjnie praw oraz ograniczania praw stanowych. Polityka Re­ agana powiodła się częściowo. Tzw. teoria „pierwotnych intencji” twórców Konstytucji, mająca stanowić w zamierzeniu administracji Reagana alternatywną doktrynę interpretacyjną w sto­ sunku do aktywistycznej teorii liberalnej wyznawanej przez Sąd Najwyzszy w latach 60. i 70 ., nie przyjęła się. Ta ostatnia okazała się bowiem częścią kultury prawnej od bardzo długiego czasu, a nie tylko chwilowym naruszeniem legitymowanych upraw­ nień interpretacyjnych przez Sąd Najwyższy. Postulat „samoograniczenia” inter­ pretacyjnego sędziów konstytucyjnych, postulat ogólnoświatowy zrodzony z wąt­ pliwości co do olbrzymich uprawnień sądów konstytucyjnych działających poza mandatem demokratycznym, okazał się być w ciągu ostatnich dziesięcioleci niesku­ teczny. Stosunkowo krótka prezydentura Reagana nie była też w stanie zahamować tego zjawiska w Stanach Zjednoczonych. Za wiele też potężnych grup interesów było zainteresowanych lobbowaniem odpowiednich kandydatów do Sądu Najwyż­ szego w Senacie, gwarantujących właściwy kształt prawa zgodny z ich interesem. Takie działanie polityczne okazało się być w ostatnim ćwierćwieczu znacznie sku­ teczniejsze i tańsze niż tradycyjny lobbing kongresowy. Symbolem tego zjawiska stała się nieskuteczna nominacja na sędziego Sądu Najwyższego Roberta Borka w 1987 r., której nie zatwierdził Senat, skutecznie i bezwzględnie spacyfikowany przez liberalno-lewicowe grupy interesów obawiające się zachwiania większości sę­ dziowskiej gwarantującej liberalne i aktywistyczne interpretowanie Konstytucji. Jedna obietnica wyborcza Reagana została jednak spełniona. W 1981 r. mia­ nował sędzią Sądu Najwyższego po raz pierwszy kobietę, Sandrę O’Connor, która ustąpiła w 2005 r. Choć o umiarkowanie konserwatywnych poglądach, była jednak kobietą, co zgodnie z logiką plemienną organizacji feministycznych wystarczyło by nie oponować jej nominacji i pozostawić jej świetne kwalifikacje zawodowe jako 28 Wprowadzenie kryterium nieistotne dla wsparcia czy odrzucenia kandydatury. Walka o nomina­ cje sędziów Sądu Najwyższego za czasów Reagana pokazała po raz pierwszy z taką siłą, jak bardzo stała się ona elementem gry politycznej, w której sędziowie wystę­ pują całkiem świadomie, choć za parawanem, w domniemaniu bezstronnego, pra­ wa konstytucyjnego. Od czasów prezydentury Reagana zjawisko to nasiliło się, potwierdzając ob­ serwację, iż wobec rozpadu wspólnego paradygmatu kultury w świecie Zachodu, powrót do ograniczonej roli Sądu Najwyższego wydaje się utopijny. Zbyt wiele spraw tradycyjnie rozstrzyganych w procesie demokratycznym staje się walką nie­ podatnych na kompromisy, absolutnych „uprawnień” rozszerzanych na coraz szer­ sze dziedziny życia nie tylko politycznego, ale społecznego i osobistego. Proces ten rozmywa etykę zobowiązań i koroduje wspólną kulturę, perwersyjne dziedzic­ two liberalno-lewicowej, skrajnie indywidualistycznej filozofii praw kontrkulturowego „wyzwolenia”. Prawa jako z natury nienegocjowalne, kontestowane, stają się w coraz szerszych dziedzinach życia domeną sądów, w tym konstytucyjnych, z niezbyt optymistycznymi wnioskami, co do kształtu demokracji w przyszłości. Prezydentura Reagana stanowiła w tej ewolucji pierwszy i jakże symptomatyczny akord. Skromny, choć niezwykle w swoim czasie znaczący rozdział w prezydenturze Reagana odgrywała Polska, wplątana wielorako i strategicznie a także osobiście w jego myślenie. Prezydentura ta postawiła sobie za cel konfrontację ze Związ­ kiem Sowieckim, a to oznaczało uderzenie wcześniej czy później w podstawy po­ rządku jałtańskiego, z którego Polska, przynajmniej w marzeniach, chciała się wyrwać od 1944 r. Doświadczenie „Solidarności” i stan wojenny w latach 1980— 1981, zbiegły się bezpośrednio z prezydenturą Reagana i wpisały w ogólnoświatowy sce­ nariusz amerykańskiej walki z komunizmem, choć stosunek do nich Reagana, jak się wydaje, był nie tylko wyrachowanie polityczny, ale też emocjonalny i czysto ludzki, solidarności w doświadczeniu wolności, język, który Reagan doskonale rozumiał. Prezydentura Reagana to także początkowe lata pontyfikatu Jana Pawła II i orędzia wolności ewangelicznej, współgrającej z amerykańską polityką co do wy­ znaczonego celu, choć przecież nie metod. Reagan i Jan Paweł II doskonale się rozumieli i darzyli głębokim szacunkiem a prawdziwa historia ich dokonań i współ­ pracy ciągle czeka na obiektywnego badacza. Liczne grono doradców prezydenc­ kich, formalne i nieformalne, obejmowało też ludzi, którzy z Polską mieli wiązek bezpośredni i zaangażowani byli w jej sprawy sercem jak Jan Nowak-Jeziorański, i tych, którzy Polskę rozumieli i czuli do niej głęboki, choć często z nutką gory­ czy, sentyment, by wspomnieć np. Richarda Pipesa. To poprzez nich Polska jawiła się Reaganowi jako kraj dzielny o głębokiej tradycji wolnościowej. Z drugiej stro­ ny, Polacy Reagana rozumieli i mu autentycznie kibicowali w jego zmaganiach z komunizmem a Reagan — jako bohater „ludowy” polskiego pokolenia solidarno­ 29 Andrzej Bryk ściowego po stanie wojennym — rozgrzeszany był a priori z każdej, mniej lub bar­ dziej fortunnej polityki. Tak jak Woodrow Wilson, autor 13 punktu o niepodle­ głości Polski, czy zapomniany nieco prezydent Herbert Hoover, inicjator wielkiej pomocy dla wyniszczonego kraju po jej odzyskaniu, tak i Ronald Reagan ma za­ pewnione ciepłe miejsce w polskiej pamięci zbiorowej i wielu pamięciach indywi­ dualnych. Relacje prezydentury Reagana z Polską zaznaczone są w niniejszym tomie dwoma artykułami. Pierwszy, napisany przez Jana Lityńskiego, pokazuje wielora­ kie i bliskie związki prezydenta z „Solidarnością”. Drugi, Wojciecha Kędera, po­ dejmuje zagadnienie tyleż ciekawe, co szerzej nieznane, przedstawienie obrazu Reagana i jego prezydentury w prasie polskiej, podziemnej, głównie solidarno­ ściowej, jak i oficjalnej komunistycznej, lat 80 . XX wieku. jjc ajt £ Prezydentura Ronalda Reagana jest rozdziałem zamkniętym, rozdziałem nie­ zwykle znaczącym dla historii Stanów Zjednoczonych i świata w XX w., jak też historii czegoś, co można by nieprecyzyjnie nazwać przywództwem politycznym w świecie zachodu. W każdej z tych dziedzin Reagan zostawił trwałe i bez wątpie­ nia wybitne znamię. Uratował Stany Zjednoczone w momencie ich staczania się w polityczną i kulturową acedię. W obliczu bezprecedensowych zagrożeń zewnętrz­ nych i bezwładu wewnętrznego, siłą woli i wizji, bardziej moralnej niż politycznej, wyrwał społeczeństwo amerykańskie ze stanu marazmu i samozwątpienia, obudził w nim, jak określił to Michael Novak, „lepsze anioły” i porwał do czynów zabez­ pieczających należną pozycję Stanów Zjednoczonych w zglobalizowanym świecie. Gdy Reagan obejmował prezydenturę, w kręgach lewicowo-liberalnych elit wy­ śmiewano go nie tyle za brak kompetencji, te każdy prezydent może sobie wyna­ jąć, lecz głównie za domniemaną anachroniczność jego charakteru, za niemal bar­ barzyńską, jednowymiarową witalność i optymizm nie pozwalający dostrzec skom­ plikowanej materii rzeczywistości. Ich błąd polegał na tym, iż Reagan reprezentował te cechy charakteru, które wielkość Ameryki w najbardziej fundamentalnym tego słowa znaczeniu stworzyły: „starożytną”, przednowoczesną cnotę zakorzenioną w prostej pobożności obywa­ telskiej i wściekłej wierze, iż przeznaczenie Ameryki, owej lincolnowskiej „ostat­ niej, najlepszej nadziei człowieka na ziemi”, leży ciągle w przyszłości, a nie w przeszłości. Taka cnota jest niepodatna na jakiekolwiek intelektualne ’odczaro­ wanie’, jest skałą, na której można się oprzeć w czas zamętu i wyrwać ze stanu niemożności i Amerykanie to instynktownie rozumieli. W tym sensie Reagan był wielkim, być może już ostatnim z wielkich romantyków polityki XX w., w tej samej klasie co m.in. Winston Churchill i Konrad Adenauer, czy z polskiej per­ spektywy patrząc Józef Piłsudski czy Jerzy Giedroyć, chowający się za sztuczną maską zimnej gry politycznej. 30 Wprowadzenie Objawem witalności danej cywilizacji nie jest ogrom rzeczywistych proble­ mów, przed którymi ona stoi, ale kultura, poprzez którą są one interpretowane, nie pragmatyczne rozwiązania, których rozum na pierwszy rzut oka nie znajduje, lecz kulturalna perspektywa, przez którą są konfrontowane, a w szczególności cnota męstwa w czas próby. Cnota ta nie jest dana, musi być wściekle nauczana aż stanie się częścią kodu kulturowego i wtedy można unicestwić lęk. Doskonale rozumiał to w innym porządku rzeczywistości Jan Paweł II i w imię tej intuicji rzucił wyzwanie acedii i bojaźniom współczesnej cywilizacji. Reagan rzucił wy­ zwanie tej Ameryce, która rozmontowanie takiego kodu kulturowego uważała za błogosławieństwo, a nie za katastrofę, za wyzwolenie, a nie zniewolenie, za cel polityki, a nie jej przeciwieństwo, wreszcie za ucywilizowanie Ameryki, a nie jej stopniowy rozkład. Jest wątpliwe czy Reagan miał pełną tego świadomość, ale instynktownie per­ spektywę taką reprezentował, znakomicie wyczuwając, iż bez wielkich, porywają­ cych „mitów” ład polityczny ani nie może się odrodzić, ani trwać, nieustannie się degenerując. Jeśli, mówiąc słowami Maksa Webera porządek polityczny każdej cywilizacji powinniśmy oceniać przez typ człowieka i kultury, jaki podtrzymuje i jaki chroni, to Reagan był absolutnym dzieckiem swojej cywilizacji. Chciał bo­ wiem takiego ładu politycznego, który czyni z Amerykanów ludzi pełnych męstwa, nie bojących się żadnych wyzwań. Bo przecież, jak powiedział w przemówieniu inauguracyjnym, „czemu mielibyśmy w to nie wierzyć? Jesteśmy przecież Amery­ kanami!”. Odwołał się do najgłębszego kodu kulturowego Ameryki, wiedząc, iż jest on największą siłą w czas ciężkiej próby. Zwracając się do swojego zalęknione­ go społeczeństwa zdemoralizowanego klęskami i kontrkulturowym zamętem, przy­ wołał przede wszystkim ducha solidarności, braterstwa i mądrości doświadczenia zbiorowego Ameryki. Czuł to instynktownie. I mógłby powtórzyć za św. Augusty­ nem przesłanie „Kimżesz jestem w swojej subiektywnej, samotnej jaźni dla siebie, jak nie jedynie przewodnikiem ku samozniszczeniu”. Ronaldzie Reaganie, requiescat in pact. Prof. KSW dr hab. Andrzej Bryk Dyrektor Instytutu Studiów Amerykańskich Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego btyk@cicero.law.uj.edu.pl Trudno sobie wyobrazić zwycięstwo nad komunizmem bez Reagana Z przesłania prezydenta Lecha Wałęsy do uczestników konferencji „Ronald Reagan a doświadczenie wolności” Andrzej Bryk Misja publiczna Ronalda Reagana Wolność, Sanczo, jest najcenniejszym darem użyczonym ludziom przez niebo; nie mogę się z nią równać skarby, jakie ziemia zamyka, ani jakie morze kryje; dla wolności, jak dla czci, można i należy narażać życie; przeciwnie zaś, niewola jest największym ziem, jakie może spotkać człowieka. Miguel de Cervantes Don Kichot, I604 Ronald Reagan to zadziwiające zjawisko polityczne w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych i świata. Niewielu prezydentów w historii Ameryki było równie wyśmiewanych przez elity intelektualne, a jednocześnie tak łubianych przez zwy­ czajnych Amerykanów, niewielu wreszcie okazało się — mimo różnorakich niepo­ wodzeń — tak skutecznych1. Reagan, żaden intelektualista, choć z dorobkiem po­ litycznym, jako niezły dwukrotny gubernator Kalifornii w kontrkulturowych la­ tach 60 ., nie posiadał na pierwszy rzut oka podstawowych kwalifikacji, aby zostać prezydentem. Sprawowanie prezydentury w czasach konfrontacji zimnowojennej z komunizmem i największego kryzysu ekonomicznego w Stanach Zjednoczo- 1 Doradca do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego Robert McFarlane powiedział kie­ dyś: „On wie tak mało, a osiąga tak wiele”. Dyplomata Clark Clifford nazwał Reagana „sympatycz­ nym osłem”, siebie a prostak Nicholas jest tualistów w mediach nastąpiła po raz Owa klasa niętej ideologią nową klasą identyfikującej — były pierwszy produkt postępu zastępującą się von naszym elity, Hoffman prezydentem, znacznie tak amerykańskiego te oparte opartej na na bywa bardziej masowa uprawnionego stwierdził, i że „świadomość, upokarzająca”. prześmiewcze solidarna Głosy i wrogie. kontrakcja boomu edukacyjnego i nowoczesnych nauk inteligencji rasie i czv niedouczony, Za i pewny „elity Reagana intelektualnej”. kontrkultury, społecznych — Konsekwencją przekonanej intelek­ prezydentury uniwersyteckiej religii. wykształceniu ten lewicowo-liberalnych ideologiczna metodami bogactwie, iż o miała wzrostu swojej owład­ stać tej się samo- wyższości, 33 Andrzej Bryk nych od wielkiego kryzysu lat 3 0. wymagało polityka o tytanicznej pracy i intelektualnych walorach, umożliwiających jednoczesną analizę wielu spraw oraz koordynowania nieustannie pracy zawodowych doradców. Tymczasem Reagan był inny, zarówno z powodu swojego pochodzenia, osobowości, jak i stylu uprawiania polityki. Nie miał przenikliwego umysłu, jeśli przenikliwość oznacza intelektu­ alną, nawet sterylną, błyskotliwość. Był prostym człowiekiem z Środkowego Za­ chodu, jednym z niewielu amerykańskich prezydentów przybywających spoza es­ tablishmentu politycznego. Absolwent prowincjonalnego collegu, w opozycji do trzech swoich poprzedników nie kończył elitarnych uniwersytetów Ligi Bluszczo­ wej (Ivy League). Popełniał wiele gaf, zniekształcał cytaty i, szczególnie w ostat­ niej fazie prezydentury, wyraźnie, ze względu na wiek, opuszczała go pamięć. Mimo publicznej otwartości był człowiekiem głęboko zamkniętym w sobie, samotnikiem kochającym Amerykę. Próba zrekonstruowania spójnej doktryny czy ideologii na podstawie prze­ mówień, decyzji oraz działań nawet największego polityka jest niewątpliwie ryzy­ kowna i często prowadzi na manowce. Polityka rządzi się swoimi prawami i jest domeną nie teorii, a możliwości. Ponadto Reagan miał świetny zespół pisarzy jego przemówień, które odzwierciedlały ich poglądy w równym stopniu, co jego. Nie­ mniej życie Reagana jako człowieka i jako polityka było zadziwiająco spójne, po­ było strony mnożenie ta — reprezentowana w inaczej myślących, co w oznaczało z z jednej jakim tym, klasa iż ci, występowali ne i którzy głosującym się „głupim”, na grup ich języku uważali przeciw tzw. za ową uczęszczało, liczbę gazet czy periodyków lat czenie do tej klasy), w elicie tam oglądane tak naprawdę z filmy i liczbę i York Times” Stanach seriale, poziom słuchane — postępowi programy liberałowie, kulturowe Zjednoczonych i „wiele politycz­ rzeczy może uniwersytetu, na który się dyplomów, „Nation” traktowała Ameryce skutkowało to wartości uzyskanych czy zacietrzewienie, W kognicyjnej, włączając w to rodzaj „New widoczne rządowych kontrkulturowi, konserwatywne W drugiej agencjach „głupich”. nowocześni tzw. kandydatów. spędzonych, (lewicowe społecznego, uniwersytetach, elitę: prezentującym konserwatywnych upoważniać do członkostwa interesu mediach, powodują radiowe książek, czytanych automatyczne czy reprodukcje zali­ malar­ stwa na ścianach (Andy Warhol czy Francis Bacon jak najbardziej, Leonardo czy Botticelli nie, i nic przed iż Matissem, jest takie chyba że intelektualnie polityczne lepszych, New on także Criterion”, jest rozwiązanie, myślą o December to lepszy ikona od które sobie 2004, ironiczna) (...)• konserwatysty, on popiera (...) (...). Ci, jako moralnie lepszych. s. 59—62) „To Każdy a [taki] liberał „umiarkowanie” którzy (J. myślą przekonanie o o sobie Cutting Bowman, (...) oznacza kolosalnej wyobraża w jego jako moral sobie, języku intelektualnie Corners, przewadze „The intelektual­ nej i moralnej oznacza uznanie wszystkich myślących inaczej za ’bigotów’, ’głupków’ i ’zawalidro­ gi’ na drodze ’postępu’. Skutkiem jest sytuacja, gdy niespodziewana porażka polityczna wywołuje histerię i ogłaszanie końca świata. Była ona np. widoczna wśród „klas intelektualnych” po zwycię­ stwie Reagana, jak też pokolenie później, w zmienionych warunkach, po zwycięstwie G. W. Busha w 2004 r. Garry Wills, jeden z bardziej znanych komentatorów lewicowo-liberalnych, ogłosił w „New York Timesie”, iż zwycięstwo tego ostatniego „to koniec Oświecenia” i że nie ma zasadni­ czej różnicy między Al-Kaidą a G. W. Bushem” (ibidem, s. 59)- Na temat tej nowej klasy intelektu­ alnej zob. też: Ch. Lasch, Bunt elit, Kraków 1994- 34 Misja publiczna Ronalda Reagana wodowane wiarą w wolność jako wartość najwyzszą. Ta wiara była wiarą instynk­ towną, często naiwną, ale częściej zaraźliwą i nadzwyczaj w życiu politycznym Reagana skuteczną. Reagan, wychowany w amerykańskiej kulturze i jej mitach, jako polityk gloryfikował wartości rodzinne, choć doświadczył goryczy rozwodu i miał spore trudności ze swoimi dziećmi, pozostając do nich w późniejszym życiu w emocjonalnym dystansie. Był w tym względzie reprezentantem swojego pokole­ nia, jednym z owej nieprzeliczonej masy rodziców świata Zachodu żyjących w początkach rewolucji kontrkulturowej, wkrótce zresztą zinstytucjonalizowanej. Obcość świata dzieci nigdy dotąd nie była tak dramatycznie i boleśnie przez nich odczuwana, w sposób zwielokrotniony potwierdzając starożytne motto Konfu­ cjusza: „Pamiętaj, iż twój syn nigdy nie jest twoim synem, lecz synem swoich czasów”. Reagan, wraz z milionami rodziców, stał się w tym sensie ofiarą proro­ czego wrzasku Allena Ginsberga (1926—1997). guru amerykańskiej kontrkultury, rzuconego w twarz przeciwnikowi ideowemu: „Dostaniemy was przez wasze dzieci!” („We get you through your children”)2. Praca Reagana daleko odbiegała od zasad etyki purytańskiej. Zapytany kiedyś o swój nieprzeciążony harmonogram odpowiedział, wykazując swoje legendarne poczucie humoru i refleks: „Wiem, że ciężka praca jeszcze nikomu nie zaszkodzi­ ła, ale po co ryzykować?”’. Ze snu pozwalał się budzić jedynie w dwóch przypad­ kach: gdyby wybuchła III wojna światowa i gdyby w nocy szedł jakiś „złoty” film starego Hollywood4. Wyłączał się na długich posiedzeniach gabinetu i niemal ni­ gdy nie studiował dokładnie tomów papierzysk przedkładanych mu na biurko. W okresach długich przerw pisał chłopięce listy miłosne do swojej żony lub ucinał sobie drzemki. Rzadko chodził do kościoła, lecz miał poczucie prostej, naturalnej wiary, a po zamachu na niego w 1981 r. odczuwał wewnętrzne przekonanie, iz został przez Boga ocalony, by mógł spełnić misję pokonania komunizmu. Już to wystarczyło, aby w zeświecczonym świecie pragmatyzmu i cynizmu politycznego uważać go za niebezpiecznego. Takie przekonanie nie było tylko osobistym do­ świadczeniem Reagana. Współgrało z dziedzictwem religijnym Ameryki, w szcze­ gólności tradycyjnym protestantyzmem, korzeniami tkwiącym w purytanizmie okresu formacyjnego. Tradycja ta opierała się na głębokim przekonaniu, iż każda jednostka, rodzina czy społeczność ma do spełnienia specjalną misję daną przez Boga. Od jej spełnienia zależało zbawienie indywidualne, a także historia świata. 2 Cyt. za: R. Kimball, The Long March, San Francisco 2000, s. 6 0 . 5 D. D’Souza, Letters to a Young Conservative, New York 2002, s. 68. 4 na prasa polecenia, L. Pastusiak, Anegdoty prezydenckie, Warszawa 1991, t. 2., s. 304—305- Gdy lewicowo-liberal­ atakowała że w go, razie że za często ogólnonarodowego ucina kryzvsu sobie drzemki, nalezv mnie powiedział: obudzić, „Zostawiłem nawet jeśli będę odpowiednie wtedy na posiedzeniu gabinetu”, (cyt. za: R. Reagan, Moja wiz;a Ameryki: Najważniejsze przemówienia 40. prezy­ denta Stanów Zjednoczonych, P. Toboła-Pertkiewicz. M. Chodakiewicz (red.), Warszawa 2004, s. 1 7 ). 35 Andrzej Bryk W tym planie Ameryka miała szczególne zadanie. Jak Reagan wielokrotnie podkre­ ślał, była „miastem lśniącym na wzgórzu” i „ostatnią najlepszą nadzieją ludzkości” w dziele rozprzestrzeniania i zabezpieczenia wolności na świecie. Stany Zjednoczo­ ne były imperium, lecz podobnie jak starożytny Rzym, imperium uniwersalnym, potęgą materialną i militarną, ale przede wszystkim imperium idei5. Humor Reagana stanowił przykład optymizmu, ironii i kpiny z siebie. Był wszechobecny i fundamentalnie amerykański. Stanowił też oczywiście element pro­ fesjonalnej gry z dziennikarzami, sposobem rozładowania napięcia i odwracania uwagi od trudnych pytań. U Reagana był jednak czymś więcej. Kiedy skomentował kontakty między niecierpiącymi się wzajemnie swoją zoną i szefem administracji Białego Domu Donem Reganem, zbagatelizował problem żartem: „Nancy i Don spróbowali się kiedyś pogodzić. Spotkali się więc na lunchu. Tylko oni i ich in­ spektorzy żywności”6. Krytycy zwracali uwagę, iż były to klasyczne, przygotowywa­ ne wcześniej anegdotki do wykorzystania w czasie konferencji prasowych. To czę­ ściowo prawda, ale humor Reagana był spontaniczny. Kiedy ciężko ranny w zamachu w 1981 r. leżał na stole operacyjnym, spojrzał na lekarzy przed narkozą, mówiąc: „Panowie, mam nadzieję, że wszyscy jesteście republikanami?”7. Poczucie humoru Reagana wypływało też z jego żelaznych przekonań, które komunikował w sposób rozbrajający, nie tracąc czasu na wyjaśnianie czegoś, 0 czym już dawno sam zadecydował. Wynikało także z demokratycznego ducha 1 familiarności amerykańskiej, a jednocześnie było głęboko konserwatywne, bo­ wiem pozbawione złośliwości, która rani i okalecza. Jak określił to Tomasz Mann: „Ironia jest duchem konserwatyzmu, konserwatyzmu uduchowionego. Ironia jako skromność, jako zwrócony w przeszłość sceptycyzm jest moralnością moralności, jest osobistą etyką, jest ‘wewnętrzną polityką’”8. Taka ironia jest jednocześnie absolutną afirmacją common sense, a poprzez nią tradycji czy szerzej kultury, którą 5 Reagan był w tym sensie wcieleniem amerykańskiej myśli millenarystycznej. Zob. np.: A. Delbanco, The Real American Dream: A Meditation on Hope, Cambridge 1999, s. 117- Ideę tę na początku wieku ujął dobitnie polityk i historyk A. J. Beveridge w przemówieniu w Senacie Kongre­ su amerykańskiego: leniwej i zatorami, by „Bóg bezużytecznej by pokonał ustanowić siły nie przygotowywał kontemplacji system reakcji na w całej i świecie, ziemi. [Anglosasów] samozadowolenia. w którym Wyposażył przez tysiące Nie. Uczynił rządził nas chaos. lat na nas Obdarzył w zdolności darmo, jedynie mistrzowskimi nas skutecznego duchem dla organi­ postępu, rządzenia, abyśmy mogli rozprzestrzeniać rządzenie na ludy dzikie i naiwne. Tylko z powodu tej siły świat nie pogrą­ żył się jeszcze w barbarzyństwie i ciemnej nocy. I z wszystkich ludów ziemi On wyznaczył lud amerykański jako Jego lud wybrany dla przewodzenia światu ku jego zbawieniu” (cyt. Tuveson, Redeemer Nation: The Idea of America’s Millennial Role, Chicago 1 9 8 0 , s. VIII). 6 M. Shields, Political Humor: Who Are All These Jokers?, w: A. G. Serów, W. W. Shannon, E. C. Ladd (ed.), The American Polity Reader, New York 1990, s. 498. 7 Ibidem. 8 T. Mann, Betrachtungen eines JJnpolitischen, s. 587, 596, cyt. za: Z. Krasnodębski, Demokracja peryferii, Gdańsk 2003. s. 1 8 1 . 36 za: E. L. Misja publiczna Ronalda Reagana tak naprawdę myślimy9. W tym sensie konserwatyzm Reagana był instynktowny, a przy tym autentycznie amerykański, rodzaj dumy z tradycji, która pozwala jed­ nocześnie zmieniać świat. Humor był powodowany również jego przekonaniem charakteryzującym wybitnych polityków, iż należy najpierw zawrzeć z interloku­ torem — jeśli chce się na niego skutecznie wpłynąć — jakąś nić porozumienia, sym­ patii, znaleźć podstawy wspólnego odczuwania świata. Reagan zachowywał się bardziej jak głowa państwa, a nie szef rządu, celebru­ jąc wraz ze swą żoną urząd prezydencki i stylizując się na parę quasi-królewską. Krytycy traktowali to jako kompleks parweniusza. Nie mieli racji. Reagan w takim sprawowaniu prezydentury był bliski odczuciom większości społeczeństwa, ocze­ kującego od prezydenta tyleż nienagannego charakteru i skuteczności, co pewnej, choćby tylko ceremonialnej arystokratyczności, jedynego publicznie tolerowane­ go wyjątku we wszechobecnej kulturze demokratycznej Ameryki. Taki styl prezy­ dentury prowokował pytania, czy jej skuteczność była wynikiem dobrze dobra­ nych współpracowników z dużą swobodą działania, czy też szczęścia polityczne­ go. Reagan miał jednak odwagę znamionującą wybitnych przywódców. Gdy skutkiem radykalnych cięć podatkowych przy jednoczesnym zwiększeniu wydat­ ków zbrojeniowych zachwiał się budżet federalny i Reagan był za to atakowany nawet przez szefa swojej Rady Doradców Ekonomicznych Martina Feldsteina i Dyrektora Budżetu Davida Stockmana, na jednej z konferencji prasowych po­ wiedział: „Nie zamierzam się martwić tym deficytem. On jest na tyle duży, by mógł się sam sobą zająć”. Spowodowało to wściekły atak mediów, wymyślających Reaganowi od zadufanych głupków. Reagan oczywiście ryzykował. Obniżenie po­ datków miało zaktywizować ekonomię, która w rezultacie miała przynieść więcej pieniędzy z bazy podatkowej. Uważał też, że zmusi Związek Sowiecki do zmniej­ szenia agresywności i możliwych reform strukturalnych, które w dłuższym czasie zaowocują radykalnymi cięciami wydatków militarnych Ameryki. Stąd jego powie­ dzenie: „Jeśli nie uda nam się zbalansować budżetu teraz, zrobimy to później”10. Było to rozumowanie logiczne, choć ryzykowne, a jednak się sprawdziło. Prezy­ dent Bill Clinton (1993—2001) dokonał zbalansowania budżetu i zgromadzenia nadwyżki dokładnie w wyniku sprzyjających okoliczności międzynarodowych i skutków ekonomicznych decyzji Reagana. W czasach kryzysu Reagan umiał odrzucić głos ekspertów wtedy, gdy nic jasnego z ich wielotomowych rad nie wynikało, jak i głosy elit publicznych, da­ 9 rozwija je Kultura się w to (...) potwierdzenia, rycznej zmienności. zawsze naturalny (...) „pewien sposób kultywacji, Przechowywanie moment dzięki (...) jest zaś to wolności zdolności ona samych dziejów, przetrwania czegoś przechowywaniem, czvnność rozumu (...) raz czynnym wyróżniająca się solidna tradycja zaistniałego, we tym, wszelkiej że jest nie potrzebu­ histo­ niezau­ ważalna” (H. G. Gadamer, Prawda i metoda: zarrs hermeneutyki filozoficznej, Kraków 1993, s. 269). 10 D. D’Souza, op. cit., s. 72. 37 Andrzej Bryk jących mu rady lub też go atakujących. Lekceważył potrzebę legitymizacji i ase­ kuracji swoich przekonań uznaniem elit. Ta niezależność umożliwiła Reagano­ wi wolność działania bez względu na tyranię ich opinii i przekonań uważanych za dopuszczalne. Wielokrotnie granice tej dopuszczalności przekraczał, ufając swojemu wyczuciu politycznemu. Kiedy jako gubernator Kalifornii chciał obni­ żyć podatki, jego doradca finansowy uznał to za niemożliwe, bo nikt tego wcze­ śniej nie stosował. Reagan z rozbawieniem odparł: „Ha, ale przecież również nie mieliśmy nigdy aktora na moim stanowisku11. Reagan miał oczywiście swoje autorytety, lecz spoza kręgu uznanych medialnie elit i establishmentu politycz­ nego12. Przypominał w tym wielkich przywódców umiejących podejmować dra­ matyczne decyzje wbrew opinii sztabów doradców, jak np. Piłsudski, Mannerheim czy Churchill. Mimo śmieszności, różnorakich problemów, a nawet afer wokół administracji państwowej, Reagan okazał się skutecznym prezydentem. Ku przerażeniu zawo­ dowych polityków przemienił amerykańską politykę zagraniczną w proste starcie dobra ze złem: „lśniącego miasta na wzgórzu” z „imperium zła”. Wywierał z żelazną konsekwencją presję na wydający się nie do powstrzymania komunizm. Rozpoczął w czasie pokoju największy w historii Ameryki wyścig zbrojeń, ale jako środek, a nie cel polityki zagranicznej. Choć pokój był „gorący”, a wojna „zimna”, zbudo­ wał potęgę militarną Stanów Zjednoczonych. Wyczuł bezbłędnie moment uru­ chomienia lawiny prowadzącej do politycznej i gospodarczej implozji Związku Sowieckiego. Zmienił też dramatycznie Amerykę. Poprowadził jedną z najwięk­ szych rewolucji w jej dziejach — tektoniczną zmianę w polityce wewnętrznej. Prze­ ciągnął masowo „konserwatystów serca” z Południa i z Zachodu oraz „niebieskie kołnierzyki” z koalicji Nowego Ładu Partii Demokratycznej ku Republikanom. Zrehabilitował i odnowił konserwatyzm jako ideę i styl uprawiania polityki amery­ kańskiej, legitymowany sposób patrzenia na świat. W warunkach głębokiego kry­ zysu zdecydował się na radykalną politykę ekonomiczną, skutkującą długotrwa­ łym wzrostem gospodarczym. Wewnętrzne konsekwencje rewolucji reaganowskiej — porównywalne swym zasięgiem do rewolucji Nowego Ładu czasów Franklina De­ lano Roosevelta — są do dzisiaj odczuwalne, a wybór George’a W. Busha na prezy­ 11 P. B. Kunhardt, jr (ed.), The American President: The Human Drama of Our Nation’s Highest Office, New York 1999, s. 3 0 0 . 12 Ekonomista Arthur Laffer podaje historię z konferencji prasowej z Reaganem krótko po inwazji na Grenadę w 1983 r. i obaleniu komunizującego rządu Bishopa. Kiedy powiedział Reaga­ nowi, iż w prasie toczy się dyskusja o tym, co zdecydowało ostatecznie o jego decyzji inwazji, ten odparł: poprawkę „W na końcu ironię zapytałem siebie, i Reagana, humor co by nie John sposób Wayne nie uczynił dostrzec w w takiej tej odpowiedzi sytuacji”. Przyjmując przekonania, że w jakimś sensie John Wayne — symbolizujący tutaj jasne kryteria rozróżnienia, kto jest łajdakiem, a kto przyzwoitym — był w tym wypadku lepszym doradcą niz cała kolektywna mądrość waszyng­ tońskiego establishmentu (zob.: D. D’Souza, op, cit., s. 71—72). 38 Misja publiczna Ronalda Reagana denta w 2004 r., mimo odmiennych uwarunkowań, stanowi tego późne echo. Na wszystkie z powyższych radykalnych działań miał zdecydowany mandat wyborczy. Urodzony w 1911 r. w maleńkim Tampica i wychowany w Dixon w północ­ nym Illinois, ochrzczony po ojcu katoliku, ale też przez tego ojca — alkoholika zaniedbywany, stał się dzięki matce protestantem. Rodzina, w której był młod­ szym synem, żyła skromnie. „Byliśmy biedni, wspominał, ale nie wiedzieliśmy, ze jesteśmy biedni”13. Jego dzieciństwo wśród pól i lasów amerykańskiej prowincji znamionowała swoboda równa tej, której doświadczał Huck Finn w arcypowieści Marka Twaina. Przez cały czas prezydentury zachował poczucie głębokiej skrom­ ności połączonej z niedowierzaniem, że dotarł tak daleko, choć nic tego nie zapo­ wiadało. Uwielbiał sport — baseball, koszykówkę, futbol amerykański i pływanie — zgodnie z tradycją amerykańskiej edukacji traktowany jako jedno z najważniej­ szych działań kształtujących dzielność charakteru. Studiował w mało znanym Eureka College (1928—1932). Bakalaturę otrzymał z ekonomii i socjologii, ale wyniki naukowe i w szkole, i w collegu miał przeciętne, choć z zapałem czytał od dzieciń­ stwa. Oddawał się amatorskiemu aktorstwu i działalności społecznej, zostając pre­ zesem głównej organizacji studenckiej. W 1932 r. dostał pierwszą pracę w prze­ myśle rozrywkowym jako radiowy dziennikarz sportowy. W 193 5 r. zgłosił się na ochotnika do wojska. Od szeregowca w piechocie doszedł do stopnia podporucz­ nika w korpusie rezerwy kawalerii. Po Pearl Harbour został zmobilizowany do lotnictwa, ale ze względu na słaby wzrok nie brał udziału w walkach, ale występo­ wał jedynie w filmach szkoleniowych. Reagan był przedstawicielem amerykańskiej prowincji w najlepszym tego słowa znaczeniu, prowincji, którą unieśmiertelnił w swoich rysunkach Norman Rockwell (1894—1978), piewca jej wielkości tuż przed upadkiem. Przejął wartości, które przez pokolenia pionierów i imigrantów kształtowały najzwyczajniejszą amerykańską dzielność i przyzwoitość, wczesne wdrażanie do odpowiedzialności za własne życie; szacunek dla cnót patriotyzmu, etosu pracy i zwykłej ludzkiej życzliwości. Reagan swoją popularność zawdzięczał poważnemu traktowaniu opinii pu­ blicznej Ameryki. Zawiłe problemy i swoje decyzje wyjaśniał szybko i zrozumiale. Język jego przemówień był całkowicie antyintelektuałny, jednoznaczny, oparty na prostym przekazie zrozumiałym dla każdego, co skutecznie umożliwiało budowa­ nie poparcia społecznego, ale wynikało tez z szacunku dla zwykłych ludzi14. Był pozbawiony owego poczucia pogardy dla Ameryki małych miasteczek i osad, tak spopularyzowanego w powieściach Sinclaira Lewisa Main Street (1920), Babbitt (1922) czy Elmer Gantry (1927) i wyznaczającego kanon „gniewnego”, wyższo- u L. Pastusiak, op. cit., s. 308. 14 alistów, Niewątpliwie były to przemówienia przygotowywane przez zawodowych pisarzy i intelektu­ np. przez młodą konserwatystkę Peggv Noonan czy katolickiego pisarza Michaela Novaka, ale Reagan je poprawiał, sam kreślił wizję przemówień i oczywiście zatwierdzał ich ostateczne wersje. 39 Andrzej Bryk ściowego myślenia do dzisiaj. Dla Reagana, wychowanego w prowincjonalnej, reli­ gijnej Ameryce i odczuwającego dla niej instynktowną czułość, była ona wartością samą w sobie, mającą prawo, przy wszystkich swoich ułomnościach, śmiesznościach, jak i ciężkich przewinach, do wolnego, legitymowanego uczestnictwa w plu­ ralistycznej Ameryce, a nie „problemem” czekającym na rozwiązanie zgodnie z ide­ ologicznymi modelami sterylnego intelektualizmu, wdrażanego siłą przez państwo. Ważny okres w życiu Reagana stanowiła kariera aktorska w Hollywood, zapo­ czątkowana w wyniku przypadkowego castingu. Była ona na tyle znacząca, iż w swoim czasie został uznany drugim, po Errolu Flynnie, najbardziej popularnym aktorem, choć filmów klasy B. Wyrabiał sobie popularność w przemyśle rozryw­ kowym, który bardziej był zapleczem finansowym i źródłem poparcia dla polity­ ków niż ich tworzącym. Hollywood dał mu umiejętność i swobodę występowania publicznie przed kamerą i zrozumienie, wykorzystane mistrzowsko w późniejszej prezydenturze, iż kompletnie można się nie przejmować recenzjami zawodowych krytyków, jeśli tylko osiągnęło się sukces kasowy. Krytycy wyśmiewali go — nawią­ zując do jego westernów — jako prymitywnego „kowboja z Hollywood”, prostaka nic nierozumiejącego ze skomplikowanej materii życia. Mieli oczywiście rację, z tym, że Hollywood Reagana — z natury samotnika, niepijącego, nieklnącego i nieuganiającego się za kobietami — był Hollywoodem sprzed grzechu pierworod­ nego, światem moralnym kształtowanym przez Jeźdźca znikąd, W samo południe czy Rio Bravo. Mylili się, gdyż nie miał wiele wspólnego z towarem, jaki kontrkulturowy Hollywood zaczął produkować od lat 60 . XX wieku, używając filmów do roz­ bijania moralnych rozróżnień, rodzaju ogłupiającego bełkotu i sentymentalizmu pozującego na moralność, który nic nie kosztuje, lecz dobrze się sprzedaje15. Re­ agan instynktownie sprzeciwił się tej części środowiska, któremu narcyzm i abdy­ kacja rozumu pomieszał się z wolnością. Unieważniło ono zdeprawowanie dok­ tryną „moralnej równowartości” jakichkolwiek stylów życia, a komunistyczne sym­ patie uważało za najlepszy dowód swojej moralnej wyższości16. Dla Reagana filmy, w których występował, były rodzajem Biblii pauperum, środ­ kiem kultury masowej podtrzymującej filozofię, będącą bastionem amerykańskiej cywilizacji. Opierała się ona na optymistycznej wierze — wywiedzionej z głębokiej 15 Reagan sam określił Hollywood jako branżę, „której zyski pochodzą z przepychu, koloro­ wych świateł i iluzji” (R. Reagan, op. cit., s. 32). Pierwszy kontrakt zawodowy podpisał w 1937 r., debiutując w filmie Miłość w eterze (Love is on the Air), by trzy lata później wystąpić w swoim najlepszym filmie Knute Rockne Ali American, gdzie grał legendę futbolu amerykańskiego George’a Gippa, stąd przezwisko późniejszego prezydenta — The Gipper. W 1942 r. zagrał w filmie Kings Row, który stanowił — zdaniem krytyków — jego szczytowe osiągnięcie aktorskie. Występował „niemal [we] też w pomniejszych rolach w wielu westernach. 16 naszych czasów Reagana istniała organizacjach, Za cechach i munistycznego” (R. Reagan, op. cit., s. 32). 40 już związkach. sieć komórek Została umieszczonych utworzona podstawowa struktura wszystkich frontu ko­ Misja publiczna Ronalda Reagana kultury chrześcijańskiej Ameryki — iż życie jest walką, polegającą głównie na wy­ kuwaniu dobra i unicestwianiu zła. Taki etos wymaga wysiłku i jest zadaniem, nieustannym zmaganiem się z rzeczywistością dla przywrócenia ładu moralnego17. W tym sensie kino amerykańskie za czasów Reagana, a i najwartościowsze dzisiaj, opiera się na konserwatywnym przekazie w najlepszym tego słowa rozu­ mieniu. Naucza nieustannie trwałych, tradycyjnych wartości dla społeczeństwa nad wyraz mobilnego, dynamicznego, a jednocześnie lokalnego. Jest to społeczeń­ stwo otwarte i twórcze zarazem, posiada bowiem instynktowną, konserwatywną w masie kotwicę kulturową. Umacnia ją amerykańska kultura masowa do dzisiaj, przy wszystkich swoich szaleństwach i deprawacjach. Jasny przekaz o dobru i złu, sprawiedliwości i niegodziwości jest językiem tożsamości amerykańskiej i jej wol­ ności. Krytyka kariery filmowej Reagana była zatem nie tyle uderzeniem w niego samego, ile w kino rozumiane jako narzędzie podtrzymywania konserwatywnego ładu moralnego i przywracania właściwych proporcji i hierarchii autorytetu w opo­ zycji do rewolucji kontrkulturowej. Reagan komunikował w filmach pewien kod kulturowy. Krytycy liberalno-lewicowi uznawali go za zagrożenie, podczas gdy „milcząca większość” jego podtrzymywanie uznała za konieczny element odtwa­ rzania optymistycznej kultury politycznej Ameryki, pozwalającej jednocześnie działać w taki sposób, by ten kod uczynić prawdziwym. Reagan był w tym sensie klasycznym amerykańskim konserwatystą. Konser­ watyzm ten różnił się od europejskiego. Kultura polityczna Stanów Zjednoczo­ nych oparta jest na przekazie rewolucyjnym, na idei nieustannie czekającej na re­ alizację. Bycie konserwatystą oznacza konserwowanie zasad rewolucji amerykań­ skiej, zawartej w Deklaracji Niepodległości czy Konstytucji18. Żegnając się z prezydenturą w 1989 r., Reagan powiedział: „Nie byłem wielkim mówcą, ale przekazywałem ważne treści. Nie powstawały one po prostu w mojej głowie, te prawdy czerpałem z serca wielkiego narodu — z naszego doświadczenia, z naszej mądrości i naszej wiary w zasady, które kierowały nami przez dwa stulecia. Nazwa­ no to rewolucją Reagana. No cóż, może to i dobra nazwa, ale dla mnie było to 17 Zob.: M. Pawlicki, Jesteśmy żołnierzami — o filmowej drodze Mela Gibsona, „Christianitas” 17/18 (2004), s. 52-61. 18 Konserwatyzm doświadczenie obywatelskiej cnoty współczesnej określa niem Nowego jako konserwatystów, Ładu nowolewicową ten polityczne się współgra połączony klasycznym liberalizmem, Konserwuje go, warunku koniecznego trwania klasycznym przez kontrkulturą z Ameryki. z tylko, zdefiniowany interwencją „wyzwolenia” a nie w definiuje eksponuje ten radykalny gospodarkę ich w dużym potrzebę rewolucyjnych, Republikanizm jako państwa namiętności, który iż ideałów republikanizmem. liberalizm, masową tyle czegoś, został co i od społeczeństwo, w w osłabiony, indywidualizm okiełznywania stopniu społecznej imię i myśli zda­ czasów a także cnót cha­ rakteru. Zob. na ten temat: L. Hartz, The Liberal Tradition in America, New York 1 9 5 5; J- Appleby, Liberalism and Republicanism in the Historical Imagination, Cambridge 1992; B. Frohnen, The New Communitarians and the Crisis of Modern Liberalism, Lawrence 1996. 41 Andrzej Bryk raczej ponowne odkrycie wartości i powrót do zdrowego rozsądku (...). Ze względu na to, iż jesteśmy wielkim narodem, wyzwania, którym musimy sprostać, jawią się jako skomplikowane (...). Jednak tak długo, jak będziemy pamiętać o fundamen­ talnych zasadach, i tak długo jak będziemy wierzyć w siebie, przyszłość będzie należeć do nas (...). Chcieliśmy zmienić naród, a (...) zmieniliśmy świat”19. Reagan przez większą część swojego życia politycznego był zwolennikiem Partii Demokratycznej, demokratą Franklina Delano Roosevelta i Nowego Ładu. Roosevelta uważał za bohatera i czterokrotnie na niego głosował, gdyż plutokratyczna Ameryka Partii Republikańskiej niewiele miała do zaoferowania takim jak on. Seria kryzysów pod koniec lat 40. zmieniła jednak optykę Reagana. Jego mał­ żeństwo rozpadło się, o mało nie zabiła go choroba, kariera aktorska po 5 3 fil­ mach skończyła się20. Związał się z General Electric, stając się rzecznikiem firmy, występował w telewizji w programie GE Theater i prowadził spotkania zarówno ze zwykłymi Amerykanami, jak i z elitą biznesową. W poglądach politycznych stał się liberalnym demokratą okresu zimnej wojny, częścią antykomunistycznego ruchu demokratów. Na tle stosunku do komunizmu demokraci zaczęli się dzielić, a po­ dział ten spowodowany był w dużej części tyleż ignorancją i nieprzyjmowaniem do wiadomości zbrodni komunizmu, co niewygasłymi jeszcze sentymentami z cza­ sów koalicji II wojny światowej. Reagan do komunizmu miał stosunek realistycz­ ny. Już w I94I r. zeznawał przed komisją FBI o wpływach komunistycznych w Hollywood. W 1947 r. składał zeznania przed osławioną Komisją Kongresu ds. Działalności Antyamerykańskiej (House Un-American Activities Committee) jako prezes Gildii Aktorów Filmowych (SAG) — funkcję tę w latach 1947—1959 obej­ mował sześciokrotnie21. Wtedy też komunizująca lewica Hollywood atakowała go za antykomunizm, co dla większości środowiska aktorskiego oznaczało jeden z naj­ cięższych grzechów politycznych i znaczący towarzyski. W 1948 r. Reagan poparł jeszcze demokratycznego kandydata, antykomunistę Harry’ego Trumana, szybko jednak związał się z kampanią senacką republikanina Richarda Nixona. Jako demokrata włączył się w kampanię Dwighta Eisenhowera, 19 R. Reagan, op. cit., s. 261. 20 Małżeństwo Reagana z aktorką Jane Wyman rozpadło się z powodu różnic w postrzeganiu świata i jej wygórowanych ambicji. Wyman złośliwie komentowała, iż małżeństwo miało opierać się na słuchaniu dykteryjek Reagana i dostosowaniu się do rady: „Będziemy idealnym małżeństwem, jeśli zechcesz wyświadczyć mi tylko jedną uprzejmość: przestań myśleć” (zob. L. Pastusiak, op. cit., s. 311). Pomijając kwestię, ile było w tym stwierdzeniu — jeśli jest prawdziwe — ironii Reagana, a ile mściwości zawiedzionej kobiety, życzeniu temu w sferze publicznej uległa z pozoru całkowicie jego druga żona Nancy, w życiu prywatnym partner o bardzo silnej osobowości, podzielająca więk­ szość poglądów męża i mająca na niego spory wpływ polityczny. 21 Prawdopodobnie stał się wtedy tajnym współpracownikiem FBI. Zob. L. P. Ribuffo, Reagan Ronald, w: P. S Boyer (ed.), The Oxford Companion to the United States History, Oxford 2001, s. 652-653. 42 Misja publiczna Ronalda Reagana a następnie Nixona przeciw Johnowi Kennedy’emu. Poznanie aktorki Nancy Davis w 1949 r., która została jego zoną w 1952 r., wzmocniło widoczne już, wobec nie­ zdecydowania antykomunistycznego demokratów, zbliżanie Reagana ku Partii Re­ publikańskiej i nadało jego osobowości rys politycznej pewności22. Nancy Reagan była jedną z tych wybitnych żon polityków amerykańskich, bez których ich mężowie dryfowaliby bez określonego celu i zdecydowania. W 1962 r. Reagan oficjalnie zmienił rejestrację partyjną z demokratycznej na republikańską. Dwa lata później oficjalnie poparł kandydaturę Barry’ego Goldwatera na prezydenta, budując swoimi konserwa­ tywnymi przemówieniami szerokie poparcie również dla siebie. Goldwater przegrał zdecydowanie, ale to właśnie wtedy narodził się politycznie nowoczesny konserwa­ tyzm amerykański, Reagan zaistniał jako polityk ponadlokalny. W 1966 r. Reagan wygrał wyścig o fotel gubernatora Kalifornii i choć przegrał z Nixonem walkę o nominację kandydacką na prezydenta dwa lata później, nie wy­ szedł z polityki. Wybory kalifornijskie wygrał ponownie głównie z powodu swoich sukcesów fiskalno-administracyjnych pierwszej kampanii, a także dlatego, iż w kon­ frontacji ze zrewoltowanymi uniwersytetami czasów kontrkultury wykazał się zde­ cydowaniem przeciw lewackim bojówkom25. Nominację do wyborów prezydenckich w 1976 r. z ramienia Partii Republikańskiej przegrał jeszcze na rzecz urzędującego Geralda Forda. Otrzymał ją dopiero w 1980 r. i wygrał wybory z urzędującym pre­ zydentem Jimmym Carterem (1977—1981), triumfując w 44 stanach. Był czter­ dziestym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych i jednocześnie najstar­ szym, obejmującym urząd w wieku 69 lat24. W reelekcji w 1984 r. pokonał demokra­ tę Waltera Mondale’a, zwyciężając w każdym stanie z wyjątkiem Dystryktu Columbii Nancy Reagan stanowiła ostoję psychiczną i polityczną Reagana do końca jego dni 1 chro­ 22 niła go bezwzględnie prawdopodobnie „bez przed najostrzejszymi zdecydowania i krytykami. towarzyskich Jak ambicji napisał Nancy jeden Reagan z biografów nigdy nie Reagana, zostałby pre­ zydentem”. Nancy Reagan była jedną z tych wybitnych, choć działających w cieniu, żon polityków amerykańskich, bez których ich mężowie dryfowaliby bez określonego celu i zdecydowania 'L. Pastusiak, op. cit., s. 3 1 6 ). 25 czenia W drugiej kadencji gubernatorskiej Reaganowi udało się skutecznie zreformować ubezpie­ społeczne, monstrantami poczucia stranci razie humoru, otoczyli sprzedaję okropny z sen lewaków racjonalizując prowadził o z mimo jego iż usiłowano limuzynę, wszystkie plajcie. zapytał: koszty „Czy przy przekonaniem, akcje Byłem ludzie iż na krzycząc: właścicielem dokonać jesteśmy Wściekle pralni pana ich wolności niego „My giełdowe”. wyznający zwiększeniu broni wysokości. Ameryki. zamachu. jako samoobsługowej poglądy nie w zostali z lewackimi rezygnował Kiedy któregoś przyszłością”, atakowany Walkę Nie Reagan faszysta skazani swojego dnia demon­ odparł: „W napomknął: Berkeley”. w To de­ ze takim „Miałem wtedy jeden Norymberdze za zbrodnie przeciwko ludzkości?” (P. Schweizer, Wojna Reagana: o jego czterdziestoletniej walce z komu­ nizmem zakończonej ostatecznym zwycięstwem, Warszawa 2004, s. 61, 64)24 Wielokrotnie kpił z tego. Kiedyś powiedział, iż zastosował się do rady Thomasa Jeffersona, aby nie przejmować się swoim wiekiem, dodając: „I od czasu, kiedy mi to powiedział, przestałem się martwić” (L. Pastusiak, op. cit., s. 315). 43 Andrzej Bryk i rodzinnego stanu kontrkandydata. Wygrał też w każdej grupie wiekowej i zawodo­ wej, z wyjątkiem bezrobotnych25. Urząd złożył w 1989 r. po spektakularnych sukce­ sach, ale i dryfującej końcówce, wynikającej częściowo z pogarszającego się zdrowia. Zmarł 5 czerwca 2004 r. w Bel Air w Kalifornii. Kiedy Reagan obejmował urząd, dla olbrzymiej większości Amerykanów był rzeczywiście szeryfem z W samo południe przywracającym porządek w krainie zwąt­ pienia i chaosu. Zdawał się przywracać właściwą miarę rzeczy i język „chytrze zmieniony przez krętaczy”. Doszedł do władzy w okolicznościach, które przypo­ minały wyprawy krzyżowe z przeszłości, rodzaj wyzwania, które oczekuje na rewo­ lucję. Rozpoczął walkę z dominującymi formułami zbankrutowanej przeszłości. Kto wie, czy twórcy słynnego plakatu „Solidarności”, z głównym bohaterem filmu W samo południe Garym Cooperem, idącym do pierwszych w świecie komunistycz­ nym częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 1989 r., nie nakładali podświadomie na niego postaci niedawno jeszcze urzędującego prezydenta, bez którego niebaga­ telnego wkładu to zwycięstwo przecież by nie zaistniało. Jako „szeryf robiący po­ rządek” Reagan zapisał się bardzo pozytywnie w pamięci Amerykanów, mimo wszystkich swoich porażek i wad. Dlatego żegnano go z nieukrywanym wzrusze­ niem, czekając całą noc w kolejce, by złożyć ostatni hołd najpierw w Bibliotece Reagana w Simi Valley w Kaliforni, a potem w rotundzie na Kapitolu, a w domach milionami flag z krepą wywieszonymi przez zwyczajnych Amerykanów. Czym spo­ wodowane było to wzruszające pożegnanie, zaskakujące nawet u narodu tak senty­ mentalnego i skłonnego do patosu, jak Amerykanie? Dla wielu pożegnanie Reagana stanowiło na pewno melancholijne, ostateczne zamknięcie własnej młodości. Dla większości było czymś znacznie poważniejszym. Oddawano hołd człowiekowi, który przywrócił im poczucie uzasadnionej dumy i nadziei. Dumy z kraju, który miał być, jak kiedyś dla Lincolna, „ostatnią naj­ lepszą nadzieją ludzkości”, a w latach 70 . niepokojąco zaczął przypominać we wszystkich aspektach „ziemię popiołów” z Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda. Krytycy twierdzili, iż Reagan odwołał się populistycznie do mesjanistycznych mitów amerykańskiej kultury o misji, prawdzie, wolności, patriotyzmie czy poszanowaniu zwykłego obywatela, co zaciemniało tylko problemy, które cze­ kały na pragmatyczne rozwiązanie. Nie mieli racji, choć byli w tym uczniami całe­ go pokolenia liberalnych myślicieli o społeczeństwie26. O witalności danej cywili­ zacji nie świadczą bowiem jedynie obiektywne problemy przed nią stojące, ale kon­ tekst kulturowy, przez który są one interpretowane; nie tyle osobisty stan ducha, 25 26 oparta He Led the Revolution. Will it Survive?, „Economist”, June 12, 2004, s. 26. Symbolem był tutaj w teorii socjolog Gunnar Myrdal, a w polityce Nowy Ład. Teoria ta była na utopijnym i technokratycznym założeniu, iż problemy społeczeństwa są problema­ mi czysto socjologicznej pragmatyki. Zob. na ten temat: A. Bryk, Akcja afirmatywna, doktryna „róż­ norodności” a plemienna nr 2 (2004), s. 90-91. 44 koncepcja społeczeństwa liberalnego, „Krakowskie Studia Międzynarodowe” Misja publiczna Ronalda Reagana co kulturalna perspektywa, której jest on częścią. Nie bardzo wiadomo, czy Re­ agan był tego świadom, niemniej instynktownie taką perspektywę reprezentował, rozumiejąc iż bez wielkich „mitów” ład polityczny nie jest zdolny do trwania i nieustannie się degeneruje. Stanowił w tym namacalne potwierdzenie obserwacji Maxa Webera, iż porządek polityczny każdej cywilizacji należy oceniać przez typ człowieka i kultury, jaki podtrzymuje i który stara się uczynić dominującym. Reagan, podobnie jak F. D. Roosevelt dwa pokolenia wcześniej, nie do końca wiedział, jaki typ pragmatycznego porządku uda mu się zrealizować w czasie swo­ jej prezydentury. Miał jednak świadomość, jaki typ człowieka i cywilizacji — ten zrodzony z zależności od państwa i ten podszyty melancholią — jest sprzeczny z tradycją amerykańską. Uważał tę tradycję za dysponującą potężnym zasobem wartości, mogącym przezwyciężyć kryzys. Wartości te, o których kiedyś profe­ tycznie pisał Alexis de Tocqueville, nigdy nie zakładały demokracji rozumianej jako zatomizowana masa ludzka27. Reagan uważał, iż to biurokratyczny racjona­ lizm sprzyja i tworzy atomizację społeczną, zabijającą inicjatywę i niszczącą cha­ rakter konieczny dla sprostania wyzwaniom cywilizacyjnym28. W przemówieniu Nowa Partia Republikańska z 1977 r-. mającym wielkie znaczenie dla połączenia różnorakich nurtów konserwatywnych w zwycięską koalicję wyborczą w 1980 r., Reagan wyartykułował taki punkt widzenia: „Niezdolność niektórych (...) do zrozumienia, czym jest polityka opierająca się na wartościach, zawsze głęboko mnie dziwiła (...) te drogie zasady, które odkryliśmy dzięki doświadczeniu, to zasady najbardziej korzystne dla jednostek, rodzin, społeczności, narodów (•••). Mamy odwagę powiedzieć: ’Tak, istnieją pewne zasady, w które silnie wierzymy, wartości, na których chcemy oprzeć i budować nasze życie, jeśli to będzie koniecz­ ne to oddamy życie w ich obronie’. Nie jest to żadna ’czystość ideologiczna’, lecz to, co stworzyło ten kraj i uczyniło go wielkim (...). Naszą sprawą jest powtórne odkrycie, przyjęcie i wprowadzenie dziedzictwa duchowego Ameryki do naszych spraw państwowych. Wtedy z pomocą Boga staniemy się ’miastem na wzgórzu”’29. Wielki sędzia amerykańskiego Sądu Najwyższego Oliver Wendel Holmes, jr. I84 I—1935) powiedział kiedyś o Franklinie Delano Roosevelcie, iż miał on dru­ 27 tomach Klasyczna analiza Alexisa de Tocqueville a pt. Democracy in America została wydana w dwóch w latach 18 3 5—1840. Reagan, obok brytyjskiej premier Margaret Thatcher (1979—1990), bvł tutaj politycznym przedstawicielem pewnego odrodzonego i radykalnego nurtu myślenia o społeczeństwie demokratycznym, widocznego od Maxa Webera poprzez Ludwika von Misesa, Friedricha Hayeka, a kończąc, z pewnymi zastrzeżeniami, na Robercie A. Putmanie. 28 „Kto pod pojęcie demokracji podkłada, jak to lubią czynić nasi romantycy, zatomizowaną masę ludzką, ten myli się, przynajmniej jeśli idzie o demokrację amerykańską. Nie demokracja, lecz biurokratyczny racjonalizm sprzyja atomizacji” (cyt. za: Z. Krasnodębski, Max Weber, Warszawa 1999, s. 175: zob. też: A. Bielik-Robson, Duch powierzchni. Rewizja romantyczna i filozofia, Kraków 2004, s. 147-148). 29 R. Reagan, op. cit., 81—82, 91- 45 Andrzej Bryk giej klasy intelekt, ale pierwszej klasy charakter. Stwierdzenie to pasuje bardziej do Reagana, który widział sprawy jasno przenikliwym instynktem. Posiadał cechę, która w czasach kryzysu charakteryzuje wielkość polityczną — umiejętność i dąże­ nie do wyraźnego spolaryzowania konfliktu o zasady podstawowe. Od początku swojej kariery politycznej wykazywał się żelazną konsekwencją przekonań, wypro­ wadzając z nich cele strategiczne i podporządkowując im cele doraźne polityki. Reagan był politykiem zasad. Twierdził, że „istnieją proste odpowiedzi na wiele z naszych problemów — proste, choć ciężkie... Tylko skomplikowana odpowiedź jest łatwa, ponieważ unika konfrontacji z poważnymi problemami moralnymi”30. Swój wybór w 1980 r. Reagan rozumiał jako potwierdzenie marzeń obywate­ li. „To zwycięstwo — mówił — nie było zwycięstwem polityki, lecz zwycięstwem idei. Nie było zwycięstwem człowieka lub partii, lecz zwycięstwem zasad i warto­ ści, które mimo niesprzyjającego klimatu były wyznawane i pielęgnowane przez garstkę oddanych Amerykanów (...) składam [im] hołd (•••)• Nasza siła (...) leży w zdrowym rozsądku amerykańskich obywateli (...) w zdrowych zasadach, ’wiecznych wartości [ach]’, które wyznajemy od zawsze (...). Silny indywidualizm amerykański jest zakorzeniony w cywilizacji Zachodu (•••)• Opierają się [one] na szacunku dla prawa i zachęcają nas do pielęgnowania naszych tradycji politycz­ nych (•••)• Musimy [też] skupić się na ’cnocie męstwa’ [gdyż], jak mówił Disra­ eli, ’Powodzenie jest dzieckiem śmiałości’”51. Reagan reprezentował tutaj tradycję konfrontacji z kryzysami jako tradycję heroizmu w imię amerykańskich zasad uni­ wersalnych. Polityka była sposobem na zmierzenie się z Goliatem w imię klarow­ nego biblijnego podziału na zło i dobro. Reagan reprezentował w polityce roman­ tyczną wizję uniwersalizmu zachodniego, opartego o równie uniwersalną tradycję cywilizacji chrześcijańskiej. Był w tym bardzo amerykański, a na tle kulturowych mód intelektualnych Zachodu od lat 60. wydawał się anachroniczny. Przyjmował to oskarżenie lewicy liberalnej nie jako zachętę do kompromisu intelektualnomoralnego, ale jako najwyzszy rodzaj uznania bez jakiejkolwiek potrzeby samousprawiedliwiania, wiedząc, iż większość amerykańskiego społeczeństwa stoi za nim, zaś lewica liberalna się myli. Reagan sprzeciwił się antyheroicznemu, relatywistycznemu nurtowi kultury Zachodu, wygłaszanemu z siłą nieznoszącej sprzeciwu ortodoksji i dominującego stopniowo w Europie, a w Ameryce będącego pokłosiem kontrkultury. Ortodoksja ta zakładała imperatyw intelektualny, który stawał się jednocześnie imperatywem nowej aksjologii niepodlegającej kwestionowaniu. Kontrkultura wyrosła z nowolewicowego przekonania, iż rzeczywistość polityczna, ekonomiczna i kulturowa Zachodu jest tak naprawdę sferą przemocy. Wymaga zatem rewolucyjnej zmiany, której początkiem miała być przemiana języka i świadomości z definicji uznanych 30 !I 46 He Led the Revolution..op. cit., s. 25. R. Reagan, op. cit., s. 127—131. Misja publiczna Ronalda Reagana za fałszywe. Każdy program działania oparty na jasnych kryteriach moralnych był potencjalnie źródłem przemocy i powinien być zarzucony, zgodnie z tezą nie­ ustannych podejrzeń i postmodernistycznych demistyfikacji. Bezradność epistemologiczna mogła zatem przybrać jedynie formę nieustannie dialogiczną. Odno­ siło się to także do polityki wewnętrznej i międzynarodowej. Reagan zdecydowa­ nie odrzucał to przekonanie, uważając, iż jego przyjęcie w obliczu problemów, którym musiała sprostać Ameryka, jest zaproszeniem do samobójstwa. Kulturę amerykańską, republikańską i religijną — wyśmiewaną i traktowaną z wyższością przez liberalno-lewicowe elity — uważał za największe dobro. Nie miał zrozumienia dla piętrowych konstrukcji intelektualnych, czyniących z każdego działania i z każdej mowy przedmiot śledztwa w poszukiwaniu domnie­ manego, nieuświadomionego „przestępstwa”, współczesny rodzaj modernistycz­ nej wyższościowej pychy. Był w najlepszej tradycji anglosaskiej człowiekiem zdro­ wego rozsądku. Uważał, iż świadomy rozum jest właściwym sposobem konfronta­ cji ze światem. Dla Reagana to, kim jestem i czego chcę, było w większym stopniu rezultatem woli, rozumu oraz przekonania zakorzenionego w prawie moralnym, niż poglądem zakorzenionym w fałszywej świadomości, paraliżującym działanie i porozumienie z innymi. Był przekonany, iż idee mają konsekwencje, a zatem polityk ma obowiązek rozpoznania idei właściwych i fałszywych w danej sytuacji historycznej. Nawiązując do swojego przemówienia Imperium zła, opisującego ko­ munistyczny Związek Sowiecki, Reagan odrzucił krytykę swojej postawy jako ob­ jawu ignorancji i nieodpowiedzialności, które mogłyby wywołać u przeciwnika wzrost paranoi. Dodał jednak, iż „zbyt długo nasi liderzy byli niezdolni do właści­ wej oceny Związku Sowieckiego. (...) [Wielu] wytykało mi moje stanowisko jako antyliberalne, prowokujące i zbyt szczere. Zawsze jednak sądziłem, że należy wła­ ściwie definiować różnice, ponieważ są historyczne wybory i decyzje, które trzeba w życiu podjąć... Sowiecki system przez lata (•••) morzył głodem, mordował i brutalnie traktował miliony (...) Zamykano ludzi w szpitalach psychiatrycznych gdzie poddawano ich [torturom]. Czy system tak [i] nie jest diabelski? Jeśli jest, to dlaczego nie mielibyśmy go tak nazywać”32. Wolność nie była dla niego teorią postulatywną, rodzajem nauki o dobrych chęciach, lecz normatywną teorią czynu. Dla Reagana problemy wewnętrzne i zagraniczne Stanów Zjednoczonych mogły być zrozumiałe i rozwiązane tylko w oparciu o politykę jasnych wyborów moral­ nych, o których Ameryka zapomniała. „Żyjemy — twierdził — w szczytowym mo­ mencie walki o duszę człowieka, w czasie, który zadecyduje o przetrwaniu lub zniszczeniu wielkich ideałów cywilizacji: wolności osobistej, demokracji przedsta­ wicielskiej i rządów prawa w imię Boga (...) razem podejmijmy nowy wysiłek, razem wyruszmy na nową krucjatę. (...) Musimy (...) [zrealizować] cele, o któ­ rych słuszności jesteśmy bezwzględnie przekonani (...) wartości (...) głęboko 32 Ibidem, s. 191- 47 Andrzej Bryk przemyślane, [które] przetrwają (...) o wiele dłużej niż my (...). Podążajmy naprzód, przekonani o potrzebie bezinteresowności przekazywania wszystkim wizji człowieka pogodzonego z Bogiem, wizji rządu służącego obywatelom, wizji ludz­ kości żyjącej w pokoju (...). Musimy odwołać się do (...) patriotycznych uczuć przeciętnego Amerykanina, który (...) wyznaje te same, co my, amerykańskie war­ tości (•••). Przez najciemniejsze (...) noce musimy nieść ten ’święty ogień wol­ ności’, o którym wspominał (...) Waszyngton dwa wieki temu. Ogień, który (...) jest niczym latarnia wskazująca drogę uciskanemu światu, wysyłając światło z tej przyjaznej, szczodrej (...) ziemi, którą nazywamy Ameryką”33. W obliczu kryzysu porywał Amerykanów do walki zawołaniem z przemówie­ nia inauguracyjnego w 19SI r. Ameryka nie była, podkreślał, „skazana na nieunik­ nione wyginięcie (•••)• Nie wierzę, że zapadnie na nas wyrok losu bez względu na to, co uczynimy. Wierzę jednak w taki wyrok, jeśli niczego nie zrobimy. Dysponu­ jąc całą naszą energią i kreatywnością, rozpocznijmy erę narodowego odrodzenia. Odnówmy naszą determinację, odwagę i siłę (•••) naszą wiarę i nadzieję. Mamy prawo do heroicznych marzeń. Ci, którzy mówią, że żyjemy w czasie, w którym bohaterowie nie istnieją, po prostu nie wiedzą gdzie ich szukać (...). Obywatele tej błogosławionej ziemi (...) wasze marzenia (...). nadzieje (•••), cele staną się marzeniami, nadziejami i celami tej administracji, tak mi dopomóż Bóg. Jak może­ my kochać ten kraj, jednocześnie nie kochając jego mieszkańców? Kochając ich, będziemy podawać im rękę, jeśli upadną, wyleczymy ich, jeśli będą chorzy (...) stworzymy im warunki, by byli samowystarczalni (...) Czy możemy rozwiązać problemy, które stają dziś przed nami?... Parafrazując słowa Winstona Churchil­ la, nie złożyłem tej przysięgi z zamiarem sprawowania prezydentury podczas roz­ padu najsilniejszej gospodarki świata”34. Reagan nie zajął się polityką, by być kimś i sprawować urząd w sposób, który czyni z polityka kogoś nieustannie odsłaniającego własne popiersie, lecz by wziąć władzę i czegoś dokonać. Uzyskał mandat, by uporać się z chorą gospodarką i zdecydowanie działać na arenie międzynarodowej. Polityka stanowiła dla niego ostre zdefiniowanie momentu kryzysowego, którego nie traktował jako gordyj­ skiego węzła niemożności. Taki styl niepokojąco zaczął wyznawać Jimmy Carter, definiując moment teraźniejszy w kategoriach wąsko pojmowanego pragmatycz­ nego, donikąd prowadzącego mikroadministrowania35. Reagan nie miał zamiaru tworzyć ani jednowymiarowego, czarno-białego świata, ani jednowymiarowej Ame!i Ibidem, s. 13 5—136. 34 35 „w Ibidem, s. 99Reagan twierdził, iż nie zamierzał zajmować się polityką w młodości, ale został wychowany przekonaniu, że usatysfakcjonowany ocalić coś, czemu powinno swoją się pracą groziło w zapłacić za przemyśle niebezpieczeństwo wszystkie dobrodziejstwa, rozrywkowym, (•••)• Nigdy ale w jakie zająłem życiu nie się się myślałem urzędu publicznego i wciąż nie bardzo wiem, jak to wszystko się wydarzyło” (ibidem, s. 262, 270). 48 otrzymało. polityką, o bo Byłem chciałem sprawowaniu Misja publiczna Ronalda Reagana rvki — to oskarżenie, które część krytyków bezmyślnie rzuca przeciw niemu do dzi­ siaj. Chciał jednak działać tak długo i tak zdecydowanie, by ów świat i Ameryka wyszły na powrót ze stanu schizofrenii, co odnosiło się zarówno do komunizmu, jak i lewicowo-liberalnej kontrkultury. Dysponował rysem charakteru, który brytyjski dyplomata lord Curzon uważał kiedyś za konieczną cechę wielkiego polityka — wie­ dział, czego chce i chciał, żeby jego interlokutor również to wiedział. Jeśli zatem miarą wielkiego polityka jest dostrzegać to, co w danej sytuacji jest niedostrzegane przez większość i do tego tę większość przekonać, Reagan był wielkim prezydentem XX wieku, tej samej rangi, co F. D. Roosevelt czy Harry Truman. Czuł instynktow­ nie, iż Ameryka, którą kochał, miała wpisane w kod kulturowy poszukiwanie spra­ wiedliwości, a także olbrzymią energię i pasję działania, brak jej było jedynie busoli. W 1994 r. twierdził, patrząc wstecz, iż „w ostateczności wszystko sprowadza się do przywództwa (•••)• To silne przywództwo zapewniło Ameryce wpływ na bieg świa­ towych zdarzeń i doprowadziło do upadku komunizmu. Na wielkich narodach ciąży odpowiedzialność i powinniśmy (...) uważać na tych, którzy chcą obniżyć poziom naszych oczekiwań, bo mogą zakończyć działalność zdjęciem flagi z masztu”56. Jako człowiek i polityk był optymistą. Optymizm to talent chroniący przed nudą i acedią, najgroźniejszym z chrześcijańskich grzechów tak w życiu, jak w polityce, ponieważ zapobiega wykorzystaniu potencjalnych możliwości. Reagan był optymistą, modelowym Amerykaninem, uważającym iż problemy są zaledwie zadaniami czekającymi na rozwiązanie. Zadania, które stały przed Ameryką, wy­ magały zdaniem Reagana „naszej wiary w nas samych i w możliwości dokonania przez nas wielkich czynów. Wiary w to, że z pomocą Boga możemy rozwiązać 1 rozwiążemy wszystkie problemy stające dziś przed nami (•••). Czemu nie mieli­ byśmy w to wierzyć? Jesteśmy przecież Amerykanami!”37. Był przywódcą uważają­ cym kurs, na którym znalazł się świat i Ameryka, za nie do zaakceptowania i przyjął świadomą postawę konfrontacyjną z moralnymi i politycznymi pewnikami swoje­ go czasu. Jak ujęła to katolicka pisarka amerykańskiego Południa Flannery O’Connor 1925—1964), wartość człowieka mierzy się tym, na ile „przeciwstawia się tak mocno jak to tylko możliwe wiekowi, który na niego napiera”. Jeśli wielcy przy­ wódcy czasów kryzysu są niemal zawsze wielkimi upraszczaczami — jak ujął to Izzak Berlin — jeżami, które widzą tylko jedną sprawę w przeciwieństwie do lisów, które widzą ich wiele, to Reagan był zdecydowanie wśród współczesnych polity­ ków jeżem, rozbijającym watę pustosłowia i proponującym rozwiązania zrozumia­ łe dla wszystkich. Tą jedną sprawą była „potęga i znaczenie wolności osobistej, i to ta sprawa ukształtowała jego światopogląd, wyznaczała koncepcję jego polity­ ki wewnętrznej i była podstawą wizji świata38. Wiedział też, iż przywództwo pole­ >& Ibidem, s. 296. >J Ibidem, s. 101. JS P. Schweizer, op. cit., s. 12. 49 Andrzej Bryk ga na zrozumieniu, iż w czasie nam danym nie możemy zmienić świata we wszyst­ kich dziedzinach, że można naruszyć skorupę zastygłych problemów w jednej, maksimum kilku sprawach, iż najważniejszy jest właściwy i konsekwentnie reali­ zowany dobór priorytetów. Reagan był mistrzem retoryki, a z moralnego przywództwa korzystał dla zmo­ bilizowania opinii publicznej, aby rozbić klincz niemożności, na który z natury podatne jest każde demokratyczne i pluralistyczne społeczeństwo. Podobnie jak zaledwie kilku prezydentów w historii Ameryki, rozpoczął Wielką Rekonstrukcję, totalną reorientację priorytetów politycznych i sposobu rządzenia. Wzorem wiel­ kich amerykańskich oratorów z przeszłości: Patricka Henry’ego, Henry’ego Claya, Johna C. Calhouna, Stephena Douglasa, Abrahama Lincolna czy Williama Bryana uczynił z retoryki i moralności kluczowy i skuteczny instrument władzy, wiedząc jak ważne jest w Ameryce Słowo, tkwiące w jej głębokiej kulturze biblijnej od zawsze i rozbrzmiewające przez pokolenia głosami milionów kaznodziejów. Uwa­ żał słowo za oręż niezwykle ważny w walce o przyszłość świata. Jako znakomity orator instynktownie rozumiał przestrogę Winstona Churchilla, iż dobrzy mówcy powinni „mieć na uwadze nie tylko to, by wyczerpać temat, ale także, by nie wy­ czerpać słuchaczy”39. Równie ważne obok tego, co mówił, było to, jak mówił. Miał wyuczone w zawodzie aktora i radiowca wyczucie czasu i słuchaczy, z którymi umiał nawiązać charyzmatyczny kontakt. Przekaz był jednak podporządkowany głównej idei. Uważał, iż należy nieustannie „głosić swoje prawdy, rok za rokiem, ponieważ tylko w ten sposób można kształtować świadomość zbiorową”. „Wierzę gorąco — twierdził — w przemówienia głoszone z trybuny — przemówienia, które można powtarzać z niewielkimi tylko zmianami. Jeżeli jest coś, w co głęboko wie­ rzysz, warto nieustannie o tym mówić, aż do skutku”40. Od młodości doceniał potęgę radia, sam pisząc wiele tekstów, które, choć niezbyt wyrafinowane, odzna­ czały się sporą intuicją i jasnością. Już w 1957 r. doszedł do wniosku, że „zimna wojna” jest „walką idei, (...) sprawdzianem woli”41. Lata 70 . XX w. były dla Ameryki czasem okropnym. Od wielkiego kryzysu lat 30. nie doświadczyła ona podobnego załamania wiary w siebie. Katastrofa nastę­ powała po katastrofie — w polityce zarówno międzynarodowej, jak i wewnętrznej. Wydawało się, iż rząd federalny przyglądał się rozwojowi wypadków z bezradno­ ścią. Dominujący w tej dekadzie tradycyjny liberalizm progresywny Nowego Ładu zaczął ulegać gwałtownemu rozpadowi. Załamanie porządku publicznego, bez­ myślna kontrkultura niszcząca obyczaje i odwrót amerykańskiej potęgi na scenie i9 Cyt. za: P. Buczkowski, Wielki mówca, „Fronda” nr 34, s. 190. 40 P. Schweizer, op. cit. , s. 139—140. 41 za jego Programy radiowe docierające za pomocą Radia Wolna Europa czy Radia Swoboda zostały kadencji niezwykle wzmocnione, mimo wysiłków ły one miejsce na cmentarzysku zimnej wojny (ibidem, s. 213). 50 części senatorów amerykańskich, by zaję­ Misja publiczna Ronalda Reagana międzynarodowej następowały jednocześnie. W polityce wewnętrznej rewolucja t<raw obywatelskich — chwała liberalnej, postępowej Ameryki — zaczęła przekształ­ cać się w mikroinżynierię prawną. Zamiast ustanowić równość praw i wymuszać ich poszanowanie zgodnie z marzeniem Martina L. Kinga, przemieniła się w ma­ rzenie o utopijnym egalitaryzmie, z władzą federalną interweniującą w odległe obszary społeczeństwa cywilnego. Miliony Amerykanów uznało, iż prezydent Car­ ter nie umiał przekuć tego, co wiedział w zdecydowane działanie. W polityce za­ granicznej polityka odprężenia okazała się niebezpieczna. Henry Kissinger, głów­ ny architekt tej polityki, sekretarz stanu za Richarda Nixona (1969—1974) i Geralda Forda (1974—1977), forsował odprężenie, bo wierzył w realpolitik i glo­ balną równowagę w następstwie klęski amerykańskiej w Wietnamie. Ciąg katastrof, które spadały na Amerykę za Forda i Cartera, wydawał się Amerykanom niemal rodzajem świętej kary za grzechy. Carter zadawał sobie pyta­ nie, będące dla prezydenta amerykańskiego zawsze pocałunkiem śmierci: „Czy Opatrzność porzuciła Stany Zjednoczone?”. Było to pytanie samobójcze, bowiem dotykało wprost istoty amerykańskiej tożsamości, wyobrażenia o sobie i misji w świecie. Amerykanie oczekiwali, iż prezydent podejmie wszelkie możliwe kroki, bv przywrócić ową utraconą więź z Opatrznością. Oznaczać to musiało przeorien­ towanie za wszelką cenę prezydentury w sposób przybliżający ją ku wizji moralnej, będącej credo Ameryki. Carter miał taką szansę i w takim też celu był wybrany. Jako ..odrodzony chrześcijanin” (born again chrystianj moralną wizję polityki próbował realizować w języku praw człowieka. W swoim moralizmie zdefiniował jednak od­ prężenie jako zredukowanie w polityce zagranicznej posługiwania się nagą siłą eko­ nomiczną i zbrojną. Z Wietnamu wyciągnął wniosek, iż potęga wojskowa nie stano­ wiła sposobu rozwiązania problemów i uznał go za przejście przez czyściec, warunek konieczny odnalezienia drogi do amerykańskich prawdziwych wartości. Reagan z kolei traktował porażkę w Wietnamie za szlachetną, choć źle rozegraną sprawę, uważając, iż „nigdy więcej młodzi Amerykanie nie mogą być wysyłani, aby walczyli i ginęli za sprawę, chyba że cały naród zgodzi się udzielić im pełnego wsparcia dla jak najszybszego osiągnięcia zwycięstwa”42. Nie miał jednak wątpliwości, że przegrana .Ameryki w Wietnamie oznaczała „śmierć wolności” i miliony ludzi „przechodzących reedukację’ w komunistycznych wietnamskich obozach koncentracyjnych, aby o niej] zapomnieli”4*. Carter sądził, że Wietnam był gigantycznym błędem, skut­ kiem „naszego przesadnego strachu przed komunizmem”, który nie był zagroże­ niem44. Uważał, iż w świecie należy lansować wartości amerykańskie wiążące się z prawami człowieka. Nie miał jednak całościowej wizji politycznej, poza reto­ ryczną, jak je stosować w konfrontacji z komunizmem. Twierdził, iż Ameryka 42 R. Reagan, op. cit., s. 6 0 . 4i Ibidem, s. 8 9 . 44 P. Schweizer, op. cit., s. 112. 51 Andrzej Bryk niepotrzebnie się go boi, a za najważniejsze uznał, by Breżniew zobaczył „moje zaangażowanie w kwestie praw człowieka i rozumi[ał], że moje stanowisko nie jest skierowane przeciwko Związkowi Sowieckiemu”45. Amerykanie odrzucili Cartera, niezdolnego, by „popchnąć dyskretnie Fortunę we właściwym kierunku”. W amerykańskiej mitologii przychylność Opatrzności ukazuje się w obliczu wielkich wyzwań, z których Stany Zjednoczone wychodzą zawsze zwycięsko, tak jak kiedyś osadnicy idący na Zachód, którym kawaleria przy­ bywała w ostatnim momencie na odsiecz. Upokorzenie Ameryki z irańskimi za­ kładnikami, niekompetencją ich odbicia, bezczelnością Związku Sowieckiego w Afganistanie potwierdzała, iż Carter nie miał pomysłu, jak „zdobyć przychyl­ ność Fortuny”46. Reagan nie miał trudności w przekonaniu Amerykanów, iz zdez­ orientowany Carter nie sprostał zadaniu, nie wiedział, co zrobić z kryzysem go­ spodarczym i nie rozumiał komunizmu. Rozprawił się z nim argumentacją po­ dobną tej, której kiedyś spiker Izby Reprezentantów Sam Rayburn (1882—1961) użył wobec prezydenta Dwighta Eisenhowera: „Prawy człowiek, niewłaściwa pra­ ca”. Reagan wierzył w kilka idei i umiał je przekazać, bowiem większość Ameryka­ nów podzielała jego poglądy i wartości. Najważniejszą była idea wolności osobi­ stej, połączenie nieskrępowanego indywidualizmu, polegania na sobie, niezależ­ ności od wszelkiej władzy i nakaz jednostkowej odpowiedzialności. Była to jednak wolność ograniczona prawem naturalnym. Reagan wypowiadał ideę wolności nie­ ustannie, wszystko to, co robił z niej wypływało. Jego przekaz był prosty, ale sły­ szeli go ci, których wolności pozbawiono i ci, którzy wolności pozbawiali. Rozu­ miał swoje przesłanie jako „nakaz wiecznego czuwania na straży amerykańskiej wolności” i chociaż „koszt, jaki czasami byliśmy zmuszeni płacić za tę wolność, był wysoki (...) nigdy nie uchylaliśmy się od jego zapłacenia”47. # ## W polityce wewnętrznej Reagan chciał ograniczyć liberalizm interwencjonistyczny Nowego Ładu i skorygować błędne programy „Wielkiego Społeczeństwa”, relizowane za pomocą rządu, który wymknął się spod kontroli. Liberalizm progre­ sywny Nowego Ładu wyczerpał swój potencjał intelektualny i zaczął korumpować społeczeństwo. Uważał, iż problemy stojące przed Ameryką nie mogły być rozwią­ zane planowaniem rządu federalnego, który stał się tożsamy — według Reagana — z gangiem, narzucającym arbitralne planowanie państwowe dla „usprawnienia” życia obywateli w imię „postępu”. Wspólnym mianownikiem działań liberalizmu, twier­ dził Reagan w 1981 r., stały się „kampanie dla wprowadzenia jeszcze jednej (...) 45 52 46 Ibidem, s. 114, 117A. G. A. Valladao, The Next Century will be American, London 1996, s. 28. 47 R. Reagan, op. cit., s. 3 3, 98. Misja publiczna Ronalda Reagana legislac [ji], by zwiększyć (...) władzę rządu centralnego (•••)• [Niektórzy] mówią, iż państwo dobrobytu jest naszą największą ochroną przed rewolucją. To niepraw­ da. Naszą najsilniejszą obroną przed światową rewolucją i komunizmem jest przy­ wiązanie do wolności indywidualnej i zachowanie wolnej ekonomii opartej o pry­ watną własność (...). Gdziekolwiek spojrzymy na świat, kult państwa umiera”48. „Jeszcze niedawno — twierdził — dwie trzecie Amerykanów wierzyło, że federalny rząd mógłby rozwiązać wszystkie nasze problemy, czyniąc to bez ograniczania naszej wolności albo doprowadzenia do bankructwa narodu. Ostrzegaliśmy, że to jednak nastąpi, ostrzegaliśmy o niebezpieczeństwach nieuzasadnionego zaanga­ żowania rządu w sfery nieprzeznaczone dla niego (•••)• Dziś dwie trzecie Amery­ kanów mówi, że społeczna inżynieria uprawiana przez rząd federalny zawiodła. Wielkie Społeczeństwo’ jest rzeczywiście wielkie, ale tylko, jeśli chodzi o jego rozmiary, koszty jego utrzymania i władzę, jaką dysponuje. Podobnie wielkie po­ zostały [nierozwiązane] problemy. Wolność została znacznie ograniczona, a my stoimy (...) na krawędzi gospodarczej ruiny (...). Horrendalnie wysokie podatki, nadmierna kontrola, uciążliwa konkurencja rządu z biznesem, galopująca inflacja, sfrustrowane mniejszości i zapomniani Amerykanie — to nie (...) dzieło wolnego rynku, (...) [lecz] spadek po scentralizowanej biurokracji, władzy sprawowanej przez elitę z własnego namaszczenia”49. Dla Reagana, zgodnie z tradycją amerykańską, rząd nie był bytem zbędnym. Silny rząd federalny skonstruował już sekretarz finansów pierwszego rządu fede­ ralnego Aleksander Hamilton, a prezes Sądu Najwyższego w latach I80I—183 5 John Marshall umożliwił konstytucyjne jego funkcjonowanie. Reagan chciał jed­ nak powstrzymać rząd w sferach, „w których czyni on szkody (•••), [a] przywró­ cić sprawne działanie (...) [tam, gdzie] powinien być aktywny. Czynimy to (...), aby (...) uwolnić energię i pomysłowość obywateli, by ożywić instytucje społecz­ ne i ekonomiczne, które służą za pomost między jednostkami a państwem — to one są rzeczywistym źródłem naszego postępu”50. Światową tendencję rozrostu rządu, twierdził Reagan, Stany Zjednoczone zaakceptowały bezkrytycznie od cza­ sów Wielkiego Kryzysu, a zachłyśnięcie się możliwościami nauk społecznych wy­ wołało iluzję skuteczności makro- i mikroinżynierii społecznej. Taka filozofia wiary w państwo była zbastardyzowanym pokłosiem totalitaryzmu i „niedługo ci z naszych wrogów, którzy nauczają o dominacji państwa nad jednostką, będą pa­ miętani wyłącznie z roli, jaką odegrali w smutnym (...) okresie historii człowieka 48 Cyt. za: J. M. Schoenwald, A Time for Choosing: The Rise of Modern American Conservatism, Oxford 2001, s. 194; R- Reagan, op. cit, s. 1 0 8 . 49 R. Reagan, op. cit., s. 90—91- 50 u Ibidem, władzy s. 1 0 8 . Na temat hamiltonowskiej wizji silnego rządu zob. A. Bryk, Federaliści (1789—1793), w: Historia Stanów Zjednoczonych, A. Bartnicki, B. Critchlow (red.), War­ szawa 1995- 53 Andrzej Bryk (...), [w którym] największe na świecie państwo stosujące centralne planowanie [ZSSR — przyp. A.B.] musi kupować żywność za granicą, by jego obywatele nie poumierali z głodu”51. Zgodnie z tradycją amerykańską Reagan uważał „rząd” za byt ograniczony, zewnętrzny, odległy od historii europejskiego „państwa”. Do demokracji dorasta­ ło się w Europie przez społeczeństwo i naród. W Ameryce to do społeczeństwa i narodu dorastało się przez instytucje demokratyczne, głęboko nieufne wobec państwa, które nigdy nie miało złowrogiego, scentralizowanego wydźwięku nie­ mieckiego die Stadt czy francuskiego d’Etat. Choć rząd federalny był motorem roz­ woju gospodarczego, państwo było wyłącznie instytucją usługową, pozbawioną a priori uznawanego autorytetu i funkcji w tradycji europejskiej. Polityczny język Ameryki nie posługuje się pojęciem „państwa”, lecz jedynie „rządu” czy „admini­ stracji” jako bytu ograniczonego i zewnętrznego w stosunku do społeczeństwa. Rząd przede wszystkim nie powinien przeszkadzać w realizacji indywidualnych dążeń. Od przemówienia na rzecz senatora Goldwatera w 1964 r., które wyniosło Reagana do wielkiej polityki, wybijał on jedną myśl: „Rząd jest sługą, a nie ’panem’. Pochodzi (...) tylko z woli suwerennego narodu (•••)■ Czy nadal wierzymy w naszą zdolność do samodzielnego decydowania o swoim losie, czy też zamierzamy porzu­ cić spuściznę rewolucji amerykańskiej i przyznać, że nieliczna elita intelektualistów w odległej stolicy może zaplanować nasze życie lepiej niż my sami? (...). Nie istnie­ je coś takiego, jak lewica i prawica [w Ameryce], Jest tylko góra i dół. Możemy podążać w górę, w stronę naszego odwiecznego snu — wolności jednostki, powiąza­ nej jednocześnie z prawem i porządkiem, lub w dół — w stronę totalitaryzmu. Ci, którzy chcą poświęcić naszą wolność w zamian za opiekę społeczną i bezpieczeń­ stwo, wybrali ścieżkę wiodącą w dół (...). Ta firma [o nazwie] superrząd staje się niebezpieczna — ewoluując od odpowiedzialnego państwa opiekuńczego ku etatyzmo­ wi i niekończącemu się opodatkowywaniu (•••), aż w końcu ku totalitaryzmowi, za­ wsze sądząc, iż czyni to dla naszego dobra (...)• Dążymy do nowego rozwoju ekono­ micznego, którego naczelną zasadą jest redukcja ingerencji rządu w rynek”52. Reagan, odwołując się do amerykańskiej tradycji indywidualnej przedsiębior­ czości, aktywności, oddolnego samoorganizowania się i kulturowej nieufności wo­ bec państwa, uważał, iż przyczyną kryzysu gospodarki jest biurokratyczne dławienie przedsiębiorczości. To przesłanie było widoczne w walce o nominację w 1976 r. z ramienia Partii Republikańskiej: „Rozprzestrzeniliśmy się na tej ziemi bez pomo­ cy planów federalnych i programów rządowych. Stworzyliśmy (...) nowy porządek w relacjach międzyludzkich (...), rząd pełniący wobec nas rolę służebną (...). Dziś 51 Widać tutaj wpływ intelektualny na formację polityczną, której Reagan był głównym przed­ stawicielem, dzieła Augusta Hayeka Droga rzeczywistości w kręgach konserwatyzmu. 52 54 R. Reagan, op. cit., s. 42, 1 2 8 , 107. do niewolnictwa z 1944 r., traktowanego jako diagnozę Misja publiczna Ronalda Reagana natomiast elita z własnego namaszczenia, siedząca daleko (...) chce nam wmówić, że nie jesteśmy w stanie sami kierować naszym losem. Praktykują oni rządzenie w tajemnicy. Wierzą, że zlękniemy się, jeśli poznamy prawdę o naszych problemach. Czemu mielibyśmy się jednak bać? (...) Nie istnieje problem, którego nie możemy rozwiązać (•••)• Chcę ponownie uwolnić ducha Ameryki (...), by ta ziemia stała się lśniącą złotem nadzieją, jaką chciał ją widzieć Bóg (...). Możemy powstrzymać dre­ nowanie gospodarki przez sektor państwowy (...). Możemy zamienić społeczeń­ stwo sterowane w społeczeństwo kreatywne”55. W przemówieniu inauguracyjnym w 1981 r. radykalnie zdefiniował problemtymi słowami: „Rząd nie jest lekarstwem na bolączki związane z obecnym kryzy­ sem z tej prostej przyczyny, że to on stanowi problem (...). Jesteśmy narodem, który ma rząd — nie odwrotnie. Oznacza to, że jesteśmy wyjątkowi na tym świecie (...). Czas (...) zatrzymać jakże zgubny proces ciągłego rozrostu rządu (...), postępujący (...) wbrew woli rządzonych (...). Rząd (...) powinien zapewnić warunki do rozwoju gospodarczego, a nie ograniczać ich, powinien sprzyjać wzro­ stowi produktywności, a nie go tłumić (...). Tu na tej ziemi osiągnęliśmy tak wiele (...), [bowiem] uwolniliśmy energię indywidualnego geniuszu ludzkiego do nie­ spotykanego stopnia (•••)• Nasze aktualne problemy są proporcjonalne do pozio­ mu (•••) ingerencji w nasze życie, są rezultatem nieuzasadnionego i nadmiernego rozrostu rządu”54. Jednym z najważniejszych posunięć Reagana mającym zmniejszyć ingerencję rządu było obniżenie wzrastających podatków federalnych. Redukcji tej nie rozu­ miał jako alternatywy dla postępu społecznego, ale jako jego istotę. Tak jak prezes Sądu Najwyższego John Marshall (l80I—183 5) twierdził, iż „władza opodatko­ wania jest władzą niszczenia”55, tak Reagan uznał, że „władza opodatkowania współ­ czesnego państwa nie może być używana jako środek przeprowadzania zmiany społecznej (...)• Rząd nie jest dla nas rozwiązaniem, jest dla nas problemem, jego polityka podatkowa wynika z konieczności łatania dziury w budżecie, która jest wynikiem błędów”56. Wierzył, iż polityka społeczna ma nagradzać i podtrzymywać moralną odpowiedzialność jednostki, jej aktywność i samodzielność. Zgodnie z amerykańskim doświadczeniem sukces nie był dla niego grą o sumie zerowej, a podejrzliwość i zazdrość nie stanowiły uczuć dominujących, czego konsekwencją była tak charakteryzująca Amerykanów odwaga zaufania innym, otwartość i zdol­ ność samoorganizowania się. Reagan sprzeciwiał się podatkom i redystrybucji jako jedynej metodzie po­ mocy ludziom słabszym. Dostrzegał pokrzywdzonych przez los, którym należy 5! Ibidem, s. 77, HO. 54 Ibidem, s. 98. 55 McCulloch v. Maryland (1819), w: J. P. Roche (td,j,John Marshall: Major Opinions and Other Writings, New York 1967, s. 1 7 0 . 56 R. Reagan, op. cit., s. 6 9 . 55 Andrzej Bryk zapewnić opiekę przez całe życie i obiecywał ją. Jednak tym, których potrzeby mają charakter tymczasowy, zaproponował programy wspomagające, by mogli stać się samodzielni. Stąd ograniczenie nadmiernie rozbudowanej biurokracji i oszczęd­ ności finansowe nie mogą, twierdził, „być traktowane jako wynik braku współczu­ cia dla biednych (...). Od kiedy to w Ameryce wierzymy — pytał — że nasze społe­ czeństwo jest złożone z dwóch diametralnie odmiennych klas — jednej bogatej, drugiej biednej — znajdujących się w nieustannym konflikcie, w którym jedna ze stron może się wzbogacać tylko kosztem drugiej? Od kiedy (...) akceptujemy tę wstrętną, zdyskredytowaną teorię walki społecznej i klasowej (...), wspieramy podziały i zawiść? (...) [Naszym celem jest] skierowanie naszej gospodarki po­ nownie na ścieżkę wzrostu, [by] zwiększyć liczbę miejsc pracy, co pozwoli bied­ nym wyjść ze stanu ciągłego uzależnienia od państwa (...). Zależy nam jednak nie na osiągnięciu jakichś (...) wskaźników statystycznych czy (...) środków finan­ sowych. Chcemy przede wszystkim rozszerzyć obszar wolności osobistej i przy­ wrócić Amerykanom wiarę w możliwość spełnienia się amerykańskiego snu. Chce­ my polegać na [ich] pomysłowości i aktywności (...). [Oni] sami najlepiej mogą poprawić swoje życie i milionów ludzi na świecie”57. Myślenie Reagana prosto komunikowane szło w poprzek tradycji Nowego Ładu i teorii J. M. Keynesa, będącej jej uzasadnieniem — państwa opiekuńczego, rozumianego jako rozdawnictwo centralne. Teoria ta głosiła, iż pieniądz publicz­ ny w połączeniu z właściwie skonstruowanymi modelami reform automatycznie przyniesie rozwój społeczeństwa i wyzwoli jego kreatywność. Okazało się jednak, że im więcej pieniędzy społeczeństwo tworzy, tym więcej pieniędzy brakuje. Kon­ sekwencją jest powiększająca się frustracja społeczna, napędzająca potrzebę cen­ tralnego inwestowania, a stąd konieczność wzrastających podatków. Reagan wy­ czuwał, że to nie pieniądz, przynajmniej w Ameryce, ściągany i dystrybuowany czyni społeczeństwo lepszym, kreatywniejszym, aktywniejszym, lecz głębszy kod kulturowy, energia, wola i wiara w ideały niebędące jedynie ideałami czysto mate­ rialnymi. Jeśli ich zabraknie, społeczeństwo pogrąża się w apatii, aspiracje i wola rozwoju zanikają. Tylko istnienie przesłanek kulturowych opartych na zasobach ukrytej energii i aspiracji czyni emisję i dystrybuowanie centralne pieniędzy sen­ sownym i rozwija społeczeństwo. Pieniądz taki ma wtedy pokrycie w kapitale spo­ łecznym napędzanym wolą rozwoju i właściwym wykorzystaniem pieniądza. Kry­ zys ekonomiczny nie wynika w takiej sytuacji z braku dobrze sformułowanych programów. To apatia, brak wiary w siebie i brak ideałów, czyniących indywidual­ ne życie zadaniem do realizacji, powoduje sytuację permanentnej stagnacji i samonapędzającego się kryzysu przy jednoczesnym zaspokajaniu podstawowych i pu­ stych potrzeb konsumpcyjnych58. Reagan wiedział, iż to nie bogactwo materialne 56 57 Ibidem, s. 13 3- 58 W takich społecznościach, pisze Marek Has, „zanika duch życia, a [brak] tych cech jest Misja publiczna Ronalda Reagana jest istotą sukcesu Ameryki, pogląd podzielany przez większość współobywateli. To nie pieniądz tworzy kulturowe idee, to bez tych idei niemożliwe jest tworzenie pieniądza i sukcesu, bowiem „wyrażone [czy uwolnione — przyp. A.B.] w odpo­ wiednim czasie i miejscu mogą mieć ogromną moc sprawczą. Idee mogą zmienić bieg świata i jego dryfujący sposób istnienia, wyrwać spod władzy stereotypów, których moc opiera się w dużej mierze na bezwładzie ludzkich umysłów. Nikt nigdy nie wymyśli sensownych rozwiązań ekonomicznych, jeśli nie będzie presji kulturowej. Bez inspirującej idei nie ma długotrwałych wysiłków w określonym kierunku, które są potrzebne do rozwiązania problemu (...). Dlatego potrzebne są ruchy społeczne, których zadanie polega na promocji w opinii publicznej pew­ nych idei”59. Reagan stworzył taki ruch idei, stworzył na jego bazie nowoczesny amerykański ruch konserwatywny i „odblokował” Amerykę gospodarczo, politycz­ nie, mentalnie, twórczo. Byłoby zatem nieporozumieniem traktowanie polityki wewnętrznej Reagana jedynie jako sposobu tworzenia bogactwa czy rozszerzania sfery wolności indywi­ dualnej. Nie wierzył, by nieograniczona wolność osobista była dobrem samym w sobie bez względu na konsekwencje. Był głosicielem poglądów Edmunda Burke’a, dla którego „wpływ wolności na jednostkę oznacza, że może ona robić wszyst­ ko, co sprawia jej przyjemność; powinniśmy jednak najpierw zobaczyć, co sprawia jej przyjemność, zanim pospieszymy z gratulacjami”60. Nie rozumiał wolności jako nieograniczonej woli pozwalania sobie na bezwład moralny, sytuację korumpującą język wolności i rzeczywistość, w której ludziom wolnym przyszło działać. Wol­ ność Reagana była zawsze wolnością połączoną z samoodpowiedzialnością, wol­ nością na wskroś heroiczną; myślą, o której kiedyś Carlyle twierdził, iż jest oparta naturalną średnie oznaką nie przenika powoli Ludzie faktycznie nie ma jego starości. wykrzeszą na to z do pieniędzy. ubogich, że z ekonomii [i ować i — przyp. samozagłady. niezbędne do A.B.], W żadnej świadomości zaczynają wspomagać prawami Zadowolone siebie tym trwania i społecznej, wierzyć Jednak konsumpcyjnie że stając niebezpieczną myśleniu tożsamości się że są które bo społeczne nie zakwestionowane która zostają społeczeństwa (•••), nie rysem Ten nowej być mentalności. realizowane, chorych, i uczyć społeczeństwo pieniądz czyli jest bo dzieci, konfrontacji centralnie kulturowe, klasy mechanizm niewytrzymującą doprowadzi bowiem (...). mogą pozyskiwać wartości rzeczywistości co leczyć fikcją ciągle do po możemy poetycką należy demagogią, i dominującym cele twierdzenia, pieniędzy, nastawione aktywności, ważne ewangeliczne brakiem są (...), takie nauki i dodatkowej dystrybu­ do to, paraliżu co jest wytworem kultury, świadomości zbioro­ wytworem myśli” (M. Has, Cywilizacja pieniądza, „Arkana” nr 60 (2004), s. 26, 44). 59 „Celem takich ruchów społecznych jest zmiana norm utrwalonych w wej, w tym także zmiana sposobu postrzegania świata. Obojętne, czego dotyczą te ruchy, ich celem jest poruszenie zbiorową świadomością. Zasady ekonomii są kulturowym aspektem postrzegania świata i presja pewnych idei dopiero w długim przedziale czasu może doprowadzić do satysfakcjo­ nujących rozwiązań” (ibidem, s. 4 4 —4 6 ). Oczywiście nie Reagan wymyślał i konceptualizował te teorie, ale mocą woli politycznej i swoich przekonań starał się je realizować w polityce państwowej. 60 Cyt. za: D. Frum, Dead Right, New York 1996, s. 202. 57 Andrzej Bryk bardziej na powinności niż chceniu, na „posłuszeństwie, które czyni wolnym, z odrzuceniem wszechogarniającego pragnienia myślenia tak, jak myśleć się po­ winno”61. Wolność była zadaniem do obrony, władzą moralną czyniącą jednostkę lepszą. Dlatego w świecie moralnego chaosu konieczne były rozróżnienia — distinguo ergo sum — i określenie jasnych moralnych kategorii jako istoty właściwej poli­ tyki opierającej się na charakterach62. Stąd wolność była dla Reagana przede wszyst­ kim obowiązkiem, władzą nad samym sobą, odpowiedzialnością jednostki jako nakazem moralnym. Reagan instynktownie osadzony był w tradycji tych, dla których wolność to refleks prawa naturalnego lub, jeszcze jaśniej, Boga. Mógł powiedzieć za Gomezem Davilią: „Jeśli zapomnimy, że być wolnym, to poszukać [prawdy], której po­ 61 ]. Zadencki, Lewiatan i jego wrogowie: Szkice postkonserwatywne, Kraków 1998, s. 24. Widać wyraźnie, go z jak bardzo autorów jego przemówienia przemówień, Reagana na katolickiego temat wolności filozofa były politycznego przesiąknięte M. Novaka. filozofią (zob. jedne­ P. Setlak, Koncepcja wolności w ujęciu Michaela Novaka, w: E. Balawajder, A. Jabłoński (red.), Filozofia pochylona nad człowiekiem, Lublin 2005, s. 185—196). Ma rację Michael Novak, sprzeciwiając się ekonomicz­ nym i negatywnym czujność”. W wąskim interpretacji interpretacjom Novaka dla Reagana, Reagana dla „wolność którego „ceną jest wszystkich ze wolności jest nieustająca systemów najbardziej nietrwała. Ludzie mogą się jej łatwo wyrzec, dopuścić do jej skorumpowania, roztrwonić ją. Dlate­ go uratować może ją jedynie re-volvere — powrót do podstawowych wartości. Nasz naród potrzebuje nieustannego odradzania się wolności”, czyli wartości, a nie samowoli. (M. Nasze Novak, lepsze anioły, „Rzeczpospolita” 12—13 VI 2004. s. 10). 62 Gdy liberałowie w ludźmi”, Reagan mógłby nich taka odpowiedź. Stąd talistyczne bez wahania oddały dla wolności lewicowi jednostki tutaj lepszą, im odnosi się tekstu, nieskażonej wieku. Fundamentalistyczny słysząc Reagana i kogo? Przecież to od odpowiedzieć: oczywiście Biblii pytali, „Lepszą „Lepszą instynktownie potężny do przeciw nie rozumieli blok wspólnot jej zatem absurd samej go wyborczy religijnych liberalnym oznacza od konserwatystów siebie”, ludzie na „fantastyczny” czynieniu między byłaby że niezrozumiała religijni, a wspólnoty niego. Pojęcie do fundamen- „fundamentalistyczne” „fundamentów” funkcjonujących w o moralnego tyle powracających interpretacjom mówiących rozróżniania potocznym od tego lat słowa czystego 20. XX znaczeniu (zob. W. Martin, With God on Our Side: the Rise of the Religious Right in America, New York 1996, s. 1—24). Charakterystyczne jest tutaj porównanie zachowania Reagana z zachowaniem gubernato­ ra Johna Connally’ego z Texasu, walczących o nominację prezydencką w 1980 r., w czasie spotka­ nia z liderami ewangelików oczekującymi od kandydatów podania powodów, dla których ich potęż­ ny blok głosów miałby być wsparciem dla jednego z nich. Pytanie brzmiało: „Gubernatorze, gdyby miał pan umrzeć jutro i chciałby pan iść do nieba, jaki powód przedstawiłby pan Bogu, by pana wpuścił?”. Connally odpowiedział: „No cóz, moja matka była metodystką, mój tata był metodystą, moja babka była metodystką i powiedziałbym Mu, że nie jestem gorszy od innych, aby wejść do nieba”. Odpowiedź ta zmroziła liderów religijnych. Kiedy zadano to samo pytanie Reaganowi, opuścił oczy, patrzył na swoje buty i odpowiedział: „Nie byłbym w stanie podać Bogu jakiegokol­ wiek powodu, dla którego miałby mnie wpuścić. Prosiłbym o miłosierdzie z tego samego powodu, z którego Chrystus umarł za mnie na wzgórzu Kalwarii”. Dla przywódców religijnych to był mo­ ment decydujący, by pójść za Reaganem bez wahania (W. Martin, With God on Our Side: The Rise of the Religious Right in America, New York 1996, s. 209). 58 Misja publiczna Ronalda Reagana winniśmy służyć, wówczas wolność nie będzie niczym innym niż tylko absolutną pewnością, że rozkazywać nam będzie pan najbardziej nikczemny”63. Nie jest przy­ padkiem, że bez słów rozumiał się z Janem Pawłem II. Komunizm był dla nich nie do zaakceptowania, gdyż naruszał ład moralny, będący najlepszym gwarantem wolności. Dlatego zawsze w tle krytyki antywolnościowców uprawianej przez Re­ agana — czy to komunistycznej, czy lewicowo-liberalnej proweniencji — czuć ducha republikańskiego w najlepszej tradycji amerykańskiej, wbrew tym, którzy chcieliby uczynić z niego piewcę krwiożerczego wolnorynkowego kapitalizmu. Ducha, któ­ ry walczy z korupcją języka polityki, kultury, moralności w imię cnoty, której na imię „credo Ameryki”, idącego od „lśniącego miasta na wzgórzu” Winthorpa, Deklaracji Niepodległości czy „najlepszej ostatniej nadziei ludzkości” Lincolna, w oparciu o fundamentalnie organiczną, a nie indywidualistyczną wizję społeczeń­ stwa. Kształcenie charakteru — Reagan rozumiał to instynktownie— tworzyć mo­ gło tylko żywe społeczeństwo demokratyczne zdolne sprostać wyzwaniom swoje­ go czasu. To charaktery ludzkie tworzą i podtrzymują instytucje demokratyczne i one mogą dopiero uczynić z wiedzy właściwy użytek. „Nasze dziedzictwo — twier­ dził Reagan — pozwala nam trwać siłą charakteru umacnianego przez każde wy­ zwanie, jakiemu naród musi sprostać (...). Wolność, której tak wielu poszukuje w naszym kraju, nie przetrwałaby, gdybyśmy nie zapłacili za nią ceny”64. Bez cha­ rakteru talent był jedynie zmarnowaną szansą. Reagan powtarza za Tukidydesem, iż to nie mury obronne i okręty decydują o potędze państwa i jego instytucji, ale charaktery ludzi w państwie tym mieszka­ jących. Wolne społeczeństwo nie mogło być społeczeństwem absolutnie otwartym ^tu instynktownie nie zgadzał się z Karlem Popperem), w którym wszystkie idee są z natury rzeczy niekontestowane. Wolność danego społeczeństwa musi być zdeterminowana przez charakter czy, szerzej rzecz biorąc, kulturę danego społe­ czeństwa, bowiem tak naprawdę nie możemy być przyjaciółmi, jeśli nie żyjemy w tym samym uniwersum, to znaczy, jeśli nie tłumaczymy świata w ten sam spo­ sób65. Wolność Reagana wyrażała się przez instytucje społeczeństwa obywatel­ skiego wyrastające z jej doświadczania, takie jak wspólnoty religijne, sąsiedzkie, lokalne, rodzinne, przekaziciele kodu kulturowego. Indywidualistyczna i wolno­ rynkowa filozofia Reagana zawsze miała w tle kulturową, etyczną i duchową ko­ twicę wolnościowego doświadczenia Stanów Zjednoczonych. Amerykanie czuli to 65 Cyt. za: J. Zadencki, op. cit., s. 50. Warto w tym kontekście przytoczyć refleksję G. K. Chestertona z lat 20. XX. w. oddającą dobrze charakter Reagana: „Czy jest poważny ten cały bałagan? Przychodzimy, gadamy dużo od rzeczy, a niekiedy trochę do rzeczy, lecz nie szanowałbym wysoko człowieka, który by nie miał w swym życiu jakiegoś zaplecza, czegoś poważniejszego od całej tej gadaniny, czegoś naprawdę poważnego, jak religia lub chociażby pijaństwo” (ibidem, s. 66). 64 R. Reagan, op. cit., s. 248—249. 65 Pogląd ten w tym samym czasie wyraził też liberał, początkowo konserwatywny, potem lewicowy, wreszcie postliberał John Gray w: Beyond the New Right, London 1993- 59 Andrzej Bryk instynktownie, reprezentował on bowiem to, co w nich najlepsze i dlatego darzyli go nieukrywaną wdzięcznością. Był rzeczywiście przywódcą, który obudził w nich „lepsze anioły”, w jego zwierciadle przejrzeli się i zrozumieli, że mogą być odważni. Uosabiał to, co najlepsze w urzędzie prezydenta. Uczynił z niego urząd iście królewski, nie w sensie przywileju czy nieodpowiedzialności, lecz w sensie rozbudzenia heroizmu i wiary, by stać się lepszym w imię braterstwa ludzi szczę­ śliwych66. Prezydentura Reagana stała się źródłem moralności społeczeństwa, gdyż wierzył, iż „nasz naród jest skazany na sukces (...) [i] nadszedł czas na nowe amerykańskie wyzwolenie”67. Mylą się ci nazywający lata Reagana latami „chciwo­ ści” czy „sennego marszu przez historię”68. Hołd, jaki Ameryka złożyła Reagano­ wi w jego ostatniej drodze, był hołdem autentycznym, a nostalgia za taką prezy­ denturą nie opuszcza Amerykanów do dzisiaj69. Reagan dążył do ograniczenia rządu, bowiem wierzył w pozytywne cechy cha­ rakteru obywatelskiego: polegania na sobie, samodzielności, odwagi, odpowiedzial­ ności — cech niszczonych przez źle skonstruowane państwo opiekuńcze późnego liberalizmu i samozwańczych ideologów inżynierii społecznej. Miał świadomość, iż jednostka, której środowiskiem jest cywilizacja handlowa nie mogła się obejść bez wartości transcendentnych, bez marzenia transcendentnego, w przeciwnym razie stanie się ona jedynie wykonawcą utylitarnej logiki, czy to kapitalizmu, czy to państwa. Wspólnot obywatelskich, będących wspólnotami wartości, należało 66 w Jeden 1981 r., odbywał — się pisał z jego doradców, zapytany, co mecz mistrzostwo Novak o — Michael Novak, pisał, iż kiedy Reagan leżał ranny po zamachu chciałby oznacza robić, Stanów braterską odpowiedział, iż Zjednoczonych miłość. Jest to chciałby w jedna być futbolu z teraz w amerykańskim. najbardziej Filadelfii, gdzie „Nazwa miasta charakterystycznych nazw w Ameryce — nasz cały kraj powinien nazywać się Filadelfia. Jestem przekonany, że my, współpra­ cownicy Ronalda Reagana, stanowimy coś, co, jak ujął Szekspir, jest grupą braci. Garstką wybra­ nych szczęśliwców’. A z nami są setki milionów (...); w marmurze mojego umysłu wyryłbym, [iż Reagan] „obudził w nas lepsze anioły” (M. Novak, op. cit., s. 10). 67 R. Reagan, op. cit., s. 226—227. 68 Zob np.: H. Johnson, Sleepwalking Through History: America in the Reagan Years, New York I99I. 69 W czasie skandalu z Moniką Levinsky w okresie prezydentury Billa Clintona młodzi kon­ serwatyści, i nie tylko, masowo nosili koszulki America Had a Real President (Pamiętasz, z podobizną Reagana i Remember napisem when gdy Ameryka miała prawdziwego prezydenta) (cyt. za: M. J. Chodakiewicz, Wspomnienie: Ronald Reagan, w: R. Reagan, op. cit., s. 15). Była to tęsknota nie za amerykańską ton, przez pokolenia, ło o prosperity swoje którego romans, ekonomiczną, krętactwa, był rzecz i ta chownie reprezentantem banalna, ale za się o i Clintona za twórcą sposób miała prawników, — jego się świetnie, kłamstwa pokolenia lecz małego kontrkultury. konfrontacji przez za charakterem. chłopca, Krytykom Clintona, Clin­ odsłonił nie urągający twarz chodzi­ powadze urzędu i go, w ich mniemaniu, plugawiącym. Była to też tragedia Clintona, jednego z najinteligent­ niejszych prezydentów, „wyzwolenia”. 60 jednocześnie pierwszego wychowanego w pokoleniu nie obowiązku, lecz Misja publiczna Ronalda Reagana zatem bronić za wszelką cenę. Były one aksjomatem wolnego społeczeństwa. Ich niszczenie przez impuls totalitarny stanowiło objaw szaleństwa współczesnych ideologii, których częścią było przejmowanie przez rząd coraz szerszych dziedzin życia obywatelskiego. Reagan wskazywał na osłabianie rodziny przez źle pomyśla­ ne prawa czyniące z człowieka nosiciela abstrakcyjnych praw bez zobowiązań. Sprze­ ciwiał się zepchnięciu przymusem prawnym religii w sferę prywatności. Obecność religii w przestrzeni publicznej uważał za jedno z najgłębszych źródeł cywilizacyj­ nej i duchowej siły Ameryki. Za podstawę jej wielkości uznawał energię i pomysło­ wość amerykańskich obywateli, stąd uważał za konieczne „umacnianie tradycyj­ nych wartości, na jakich oparte jest (...) społeczeństwo (•••)• Prosperujące spo­ łeczności lokalne oraz różnorodność instytucji to miejsca, w których z pomocą bożą ludzie mogą kształtować swój los (•••)• Czynimy to, by z powrotem ożywić instytucje społeczne i ekonomiczne, które służą za pomost między jednostkami a państwem— to one są rzeczywistym źródłem naszego postępu (•••)• Wierzymy, że wolność może być mierzona zakresem swobody Amerykanów w podejmowaniu decyzji we własnych sprawach, a nawet stopniem ponoszenia przez nich konse­ kwencji za popełnione błędy” 70 . Reagan miał świadomość kryzysu współczesnej rodziny, dostrzegał szaleń­ stwa kontrkultury w tym względzie, ale i dramatyczne skutki wpływu źle pomyśla­ nych programów Wielkiego Społeczeństwa, amerykańskiej wersji państwa opie­ kuńczego 71 . Sprzeciwił się forsowaniu programów edukacyjnych, których zada­ niem było wbicie klina między wychowanie rodzicielskie a dzieci, w tym wychowanie chrześcijańskie, które uważał za podstawę charakteru Ameryki. Programy takie, jak np.: promowanie rozwiązłości młodzieży pod pozorem nowoczesnej edukacji seksualnej, ośmieszanie tradycyjnej moralności w imię różnorakich stylów życia, ośmieszanie tradycyjnych ról w rodzinie jako źródła potencjalnej przemocy wobec kobiet, próby usunięcia religii z życia publicznego realizowane w imię abstrakcyj­ nego, wydumanego z ideologicznych przesłanek modelu „demokracji” i „społe­ s. 85, 1 0 8 . Reagan rozumiał federalizm amerykański jako system rządów uzupełnia­ 7 0 Ibidem, jących się, znajdujące się wiązywania jemnej w których „każde najbliżej wielu pomocy problemów jest działanie obywatela. według specyficzny dla władz powinno Amerykanie swoich Ameryki (•••) lokalnych i być powinni podejmowane mieć możliwości. powinien być najpierw możliwość Ten władze roz­ dobrowolnej, wza­ duch pobudzany przez samodzielnego przez władze” (ibidem, s. 85). 71 mają Rodziny, twierdził, powinny być podstawą Ameryki, gdyz „to one, a nie programy rządowe wyżywić nasze duchowe zostanie Naszym obowiązkiem dzieci, przekazane jest zaopiekować się dalej, prawa nasze zagwarantowanie starszymi, będą takiego one wciąż działania są gwarantem, przestrzegane, instytucji (...) ze a i nasze dziedzictwo wartości zachowane. programów rządo­ wych, aby nie były one w stanie zagrozić żadnej rodzinie. Boimy się, że wystarczająco silny rząd może zniszczyć rodziny, ale wiemy też, że nigdy nie będzie wystarczająco silny, aby je zastąpić” (ibidem). 61 Andrzej Bryk czeństwa neutralnego” przez nowoczesnych społecznych inżynierów dusz budziły jego głęboki sprzeciw. „Czy wszystko — pytał — co wiąże się z tradycją judeochrześcijańską, jest złe? Czy mamy wierzyć, że coś tak świętego [jak seks] może być przedmiotem dyskusji wyłącznie jako akt cielesny bez uwzględniania zasad moral­ nych oraz konsekwencji psychicznych i emocjonalnych? (•••) Czy to nie rodzice powinni mieć prawo udzielania rad i wskazówek dzieciom, by uchronić je przed popełnianiem błędów (...). [Chcielibyśmy] znać zdanie rodziców na temat inge­ rencji władz w ich sprawy rodzinne. Będziemy o to walczyć w sądach. Prawa rodzi­ ców i prawa rodzin mają pierwszeństwo przed prawami biurokratów i specjalistów od socjotechniki z Waszyngtonu (•••). Walka z prawami rodzicielskimi to (...) przykład (...) negowania tradycyjnych wartości, a nawet odstępowania od pier­ wotnych zasad amerykańskiej demokracji” 72 . Reagan zaangażował się w obronę dzieci nienarodzonych. Czynił to nie tylko z powodu swoich głębokich przekonań osobistych — i w tym wypadku jego stano­ wisko było jednoznaczne: „Zauważyłem, że ci wszyscy, którzy są za aborcją, już zdążyli się urodzić” 73 . Nie chodziło tylko o przyciągnięcie do swojego obozu po­ litycznego społeczności religijnych. Reagan dostrzegał dramatyczne skutki prece­ densu Sądu Najwyższego w sprawie „Roe v. Wade” z 1973 r., interpretowanego w następnych latach w sposób dopuszczający nieograniczoną aborcję w każdym stadium ciąży. Uważał tę decyzję, jak olbrzymia część Ameryki, za przykład uzurpacji, dekret z ławy sądowniczej, który w oparciu o wątpliwe przesłanki medyczne czynił z aborcji prawo wywiedzione z Konstytucji. Decyzja ta nie tylko okazała się dopuszczać barbarzyństwo medyczne, tzw. partial birth abortions, i zabójstwo uro­ dzonego dziecka w wyniku nieskutecznej aborcji 74 , ale czyniła fundamentalne de­ cyzje dotyczące życia ludzi przedmiotem nie demokratycznej, osiągniętej w dro­ 72 Ibidem, s. 194- 7i Cyc. za: W. Łysiak, Salon, Warszawa 2004, s. 2 5 6 . 74 Obie procedury zostały dopiero zabronione, z inicjatywy prezydenta G. W. Busha i po zazartych oporach organizacji feministycznych i liberalnych, przygniatającą większością głosów Kongresu w 2004 r. Sama decyzja Sądu Najwyższego w sprawie „Roe v. Wade” doprowadziła do powstania potężnego, kiłkudziesięciomiłionowego liberalizowania prawa z polaryzujących najbardziej w dużym stopniu antyaborcyjnego o decyzji obsadzie w i ruchu „Na był społecznie Stanach mających wakatów w olbrzymi Sądzie rzecz Życia”, który niewidoczny. wpływ na Najwyższym Do wybory Stanów w dzisiaj momencie jest jedną prezydenckie, decyduje Zjednoczonych. Zmiana układu sił w Sądzie mogłaby spowodować obalenie precedensu i przekazanie decyzji, co do aborcji i jej ewentualnych cjonalistów i warunków komentatorów legislaturom powinna być stanowym, rozstrzygana gdzie (zob. zdaniem np.: H. olbrzymiej Arkes, rzeszy konstytu­ Natural Rights and the Right to Choose, Cambridge 2 0 0 2 ; K. Lurker, Abortion and the Politics of Motherhood, Berkeley 1984; N. E. N. Hull, P. Ch. Hoffer, „Roe v. Wade”: The Abortion Rights Controversy in American History, Lawrence 2 0 0 1 ; zob. też: G. F. Will, The Privacy of the Unencumbered Self; The Right to a Dead Baby; Infanticide; A Sacrament in the Church of’Choice’, s. 128—130, I 3 8—144, w: With a Happy Eye but..., New York 2 0 0 2 ; B. Natanson, Ręka Boga, „Fronda” 1997). 62 Misja publiczna Ronalda Reagana dze tragicznego kompromisu decyzji, lecz przedmiotem dyktatu konstytucyjne­ go. Czynił on prawo do aborcji prawem fundamentalnym człowieka, absurdem konstytucyjnym, dzielącym dramatycznie całe społeczeństwo 75 . Dla Reagana de­ cyzja w sprawie „Roe v. Wade” wytworzyła klimat niedopuszczalnego traktowania aborcji jako środka antykoncepcyjnego i degradacji szacunku dla życia, „kiedy bowiem zaczęła się aborcja na życzenie wielu ostrzegało, że taka praktyka dopro­ wadzi do spadku szacunku dla ludzkiego życia, i filozoficzne przesłanki usprawie­ dliwiające aborcję na życzenie zostaną ostatecznie użyte do usprawiedliwiania in­ nych rodzajów ataku na świętość ludzkiego życia — do zabijania niemowląt i do eutanazji. Te ostrzeżenia potwierdziły się z całą brutalnością (...). Wzywam Kon­ gres do ustanowienia praw chroniących prawo do życia wszystkich dzieci, łącznie z upośledzonymi i niepełnosprawnymi” 76 . Reagan uważał też, że zniesienie dobrowolnej nauki religii w szkołach decy­ zjami Sądu Najwyższego jest sprzeczne z ideą wolności oraz ideą wolnej eduka­ cji publicznej, która była też dostępna dla ludzi wierzących w Boga. „Dążymy — stwierdził — do ochrony dzieci nienarodzonych, do uniemożliwienia utopijnym planistom manipulowania młodzieżą szkolną. Pozwolimy na modlitwę w szko­ łach, co będzie potwierdzeniem naszej wiary w istnienie Boga, tak jak ma to miejsce w innych instytucjach państwowych” 77 . Dla Reagana wolność realizowa­ ła się wtedy, „gdy religia jest żywa, a prawo zgodne z prawami boskimi jest przestrzegane. Gdy nasi Ojcowie Założyciele uchwalali I Poprawkę próbowali chronić kościoły przed ingerencją rządu. Nigdy nie mieli zamiaru budować muru wrogości między władzą a życiem religijnym. Dowodem jest nasza historia i ustrój. W Deklaracji Niepodległości cztery razy wymieniony jest Stwórca. Na­ pis W Bogu pokładamy ufność’ wygrawerowany jest na naszych monetach. Sąd Najwyższy rozpoczyna swoje posiedzenia od religijnej inwokacji, Kongres otwiera swoje obrady modlitwą... Wierzę, iż dzieciom w szkołach w Stanach Zjedno­ czonych przysługują takie same przywileje, jak członkom Sądu Najwyższego i kongresmanom (...). Przesłałem do Kongresu poprawkę do Konstytucji przy­ wracającą modlitwę do szkół (•••), ustawę zakazującą dyskryminacji z powodu 75 Sąd chroniące nom Najwyższy, życie dzieci stwierdził nienarodzonych rocznie. Pewnego Reagan, dzieci. dnia „radykalnie Obecnie prawo aborcja chroniące usunął na życie zapisy życzenie ludzkie prawne odbiera zostanie pięćdziesięciu życie Stanów półtora uchwalone milio­ przez Kon­ gres i zarówno wy, jak i ja nie możemy spocząć, dopóki do tego nie dojdzie. Dopóki nikt nie dowiódł, że nienarodzone dziecko nie jest żywym człowiekiem, dopóty prawo do życia, wolności i dążenia do osiągnięcia szczęścia [słowa Deklaracji Niepodległości — przyp. A.B.] musi być chro­ nione” (R. Reagan, op. cit., s. 1 95)76 77 czyna Ibidem, s. 1 9 5 —1 9 6 . Ibidem, s. 107- Reagan miał na myśli np. Kongres amerykański, który swoje obrady rozpo­ modlitwą, czy przysięgę prezydencką Stanów Zjednoczonych na Biblię i z odwołaniem do Boga chrześcijańskiego. 63 Andrzej Bryk rozmów na tematy religijne (•••), oczekuję wiadomości od rodziców młodych Amerykanów. Jak daleko są gotowi pójść w przekazywaniu swoich praw rodzi­ cielskich rządowi?”. Dla Reagana podstawą służby publicznej były takie ideały, jak „przywiązanie do wolności i swobód jednostki, które mają się dobrze tylko wtedy, gdy człowiek gorliwie zabiega w modlitwie o ich zachowanie i o ich bło­ gosławieństwo dla nich od Boga. Właśnie na tym opiera się eksperyment amery­ kańskiej demokracji. To odkrycie było wielkim triumfem naszych Ojców Zało­ życieli, wyrażone przez Williama Penna: ’Jeśli nie będziemy posłuszni Bogu, oddamy władzę tyranom’. Określając przyrodzone prawa człowieka, Jefferson powiedział ’Bóg, dając nam życie, obdarował nas jednocześnie wolnością’ (•••)• Waszyngton stwierdził, że ’ze wszystkich uwarunkowań decydujących o powo­ dzeniu politycznym, religia i moralność są nieodzowną podstawą’ (...). Tocqueville, poszukując tajemnicy wielkości i wyjątkowości Ameryki, jakże wymownie wyraził swój pogląd: ’Dopiero, kiedy poszedłem do amerykańskich kościołów i posłuchałem pełnych gorliwości i prawości kaznodziejów zrozumiałem wiel­ kość i wyjątkowość Ameryki (...)• Ameryka jest dobra. A jeśli kiedyś przestanie być dobra, przestanie być wielka”’ 78 . Reagan zaangażował się w coś, co niedługo zostanie nazwane „wojną o kultu­ rę”, sprzeciw wobec kontrkultury lat 60. i jej ideologicznej wizji przenicowania kultury Zachodu. „Wojna o kulturę” stanowiła program Reagana tworzącego wielką koalicję konserwatywną, uformowaną w opozycji do liberalno-lewicowych elit medialnych i uniwersyteckich, starających się ukształtować system konstytucyjno-prawny Ameryki na modlę ideologii niezależnej od kultury. W jego przemówie­ 78 Ibidem, s. 192-193- Reag an dotknął tutaj problemu, mniej lub bardziej świadomie, doty­ czącego religijności, wolności dzy w i się a społeczeństwa gwarantem zować jakieś właściwie społeczeństwie do religii kanony judeochrześcijańskiego liberalno-demokratycznym. Boga osobowego, politycznej wiary, ujętej w z nie jest świeckie pogwałceniem pojęcia Otóż konfesyjną prawa. uczuć Boga relacja osobowego odnosząca deklaracją, Innymi w słowy, niewierzących. jako której gdzie gwaranta poczynania państwo Odniesienie do wła­ państwo ma Boga staje reali­ oznacza tylko tyle i aż tyle, że ludzkie możliwości poznania swojej sytuacji są ograniczone, że działalność polityczna, stanowienie prawa zawierają element błędu i w pełni im zawierzenie jest zaprosze­ niem do totalitarnej hubris. W XIX wieku ujął to w Biesach Fiodor Dostojewski, pisząc o konse­ kwencjach „śmierci „Jak zamordowaliście to, wzmacniające a zatem wa, a i Boga”: definiujące najwyższym zatem „Jeśli Boga nie iż polityczną, ostatecznej demosu. ma, sądzicie, kulturę objawem dzisiejszego Boga i Co i to wszystko ujdzie wam a nie absolutnej więcej, jest wolno”. to religię nieufności ostateczną A wtórował bezkarnie?”. panującą, wobec gwarancją mu Odwołanie jest idolatrii Nietzsche: do Boga, konstytucyjnym, państwa rzeczywistej i pra­ prawomocno­ ści praw człowieka, gwarancją przed huhris zbudowania raju. Na tym polegał sens sporu o invocatio Dei w traktacie konstytucyjnym Unii Europejskiej w 2005 roku, którego przeciwnicy takie­ go odwołania nie rozumieli albo rozumieli aż za dobrze (zob.: M. A. Cichocki, Porwanie Europy, Kraków 2004, s. 114—11 6 ; zob. też: J. H. H. Weiler, Chrześcijańska Europa, konstytucyjny imperia­ lizm czy wielokulturowość, Poznań 2003). 64 Misja publiczna Ronalda Reagana niach uderza heroiczny, zadaniowy model służby. Religijność Amerykanów trak­ tował jako niezbywalny element „religii amerykańskiej”, etosu służby w imię Boże na rzecz wolnego świata. Uważał, iż tylko „dzięki pracy i modlitwom milionów '...) możemy mieć nadzieję na przetrwanie niebezpiecznego czasu i utrzymania wolności — ostatniej najlepszej nadziei człowieka na ziemi (...)■ Moja administra­ cja (...) dostrzega wielkość Ameryki w jej narodzie, (...) w rodzinach, Kościo­ łach, wspólnotach, społecznościach — instytucjach, które wyznają i pielęgnują ta­ kie wartości, jak troska o innych i szacunek do prawa zgodnego z prawem Boskim ...). Stawia nas to w opozycji (...), jest nie po myśli wielu, (...) którzy zwrócili się ku nowoczesnej świeckości, odrzucając wypróbowane wartości, na których zbu­ dowana została nasza cywilizacja. Niezależnie od tego, jak dobre intencje nimi kierują, ich system wartości jest zupełnie inny od tego, któremu hołduje więk­ szość Amerykanów. I gdy głoszą, że uwalniają nas od przesądów przeszłości, biorą na swoje barki ciężar sprawowania nadzoru nad nami za pomocą praw państwo­ wych. Niekiedy ich głos jest donioślejszy niż nasz, ale nie stanowią (...) większo­ ści (...). Ma miejsce wielkie duchowe przebudzenie i odnowa tradycyjnych wartości, które były i są podwaliną dobroci i wielkości Ameryki” 79 . Reagan nieustannie pod­ kreślał religijne korzenie doświadczenia amerykańskiego: „Nasze państwo zostało założone na fundamentach wiary w zdolność człowieka do życia w wolności danej nam przez Boga, wiary w życie w ramach tolerancji i pokoju, a także wiary w to, że Istota Najwyższa prowadzi nas w (...) naszych zmaganiach ze światem” 80 . Dla Reagana reformy społeczne powinny wzmocnić, a nie niszczyć charakter jednostki, podtrzymywać samodzielność, przedsiębiorczość, a nie uzależniać je od pomocy państwa. Miał instynktowne poczucie, wypływające ze swojego doświad­ czenia chłopaka z małego miasteczka, iz aczkolwiek jest czymś absolutnie ko­ niecznym i sprawiedliwym, by społeczeństwo myślało i dbało o tych, którym się nie powiodło, to nigdy jednak nie może ono być zachęcane i nauczane, aby myśleć i działać tak, jak oni 81 . To tworzące specyficzny rodzaj charakteru doświadczenie Ameryki stanowiło o jej wielkości, twierdził Reagan. Dlatego czuł prawdę obser­ wacji poczynionej przez Jamesa Fritzjamesa Stephena w 1873 r., iż „kompletna moralna tolerancja jest możliwa jedynie wtedy, gdy ludzie staną się totalnie obo­ 79 Ibidem, s. 193. Ibidem, s. 1 2 1 . Miał świadomość, że jego wpływ, jako prezydenta w systemie konstytucyj­ 80 nym, na zmianę precedensów sądowych mógł być znikomy, manifestował jednak śmiało swoje przekonania, wykorzystując retorycznie mównicę prezydencką do kształtowania opinii publicznej — obyczaj idei charakteryzujący „mównicy szego, gremium prezydenturę dominującej” decydującego (bully o amerykańską pulpit). Reagan interpretacji co mógł Konstytucji, najmniej jedynie i tutaj od Teodora mianować — jak Roosevelta sędziów Sądu pokazała i jego Najwyż­ proponowana nominacja sędziego Roberta Borka w 1987 r. — poniósł porażkę. 81 Reagan słowami piszących mu przemówienia jednoznacznie wdał się tutaj w spór z teorią myślenia o społeczeństwie i sprawiedliwości, która zaczęła nadawać ton myśleniu liberalno-lewico- 65 Andrzej Bryk jętni wobec siebie — to znaczy wtedy, kiedy społeczeństwo ulega całkowitemu roz­ kładowi” 82 . Reagan sprzeciwił się kontrkulturze piętnującej Amerykę jako system zdepra­ wowany. Uważał, iż amerykański liberalizm, bezkrytycznie ją przyjmując, oszalał i popełnił samobójstwo, zastraszając większość Amerykanów terrorem politycznej poprawności i wmawiając im, iż opór wobec tego szaleństwa ma cechy patologicz­ ne. Język kontrkulturowego „wyzwolenia” był dla Reagana nie do przyjęcia, bo­ wiem rozumiał wolność jako wypływającą z odpowiedzialności, zgodnie z osiem­ nastowieczną amerykańską jej definicją „odpowiedzialnej wolności” (ordered liber­ ty). Wolność dla samej wolności jest wartością pustą. Być wolnym oznacza najpierw zakorzenienie w kulturze, czyli w społecznościach, te zaś, jak zauważył już Ary­ stoteles, są oparte na przyjaźni i zaufaniu, budowanych na bazie wspólnoty do­ świadczenia, a przede wszystkim wzajemnych oczekiwań. Nie mogą być one czysto intelektualnymi konstrukcjami, w radykalnej opozycji do tworzonej przez lata tra­ dycji wzajemnych relacji społeczeństwa obywatelskiego: w rodzinach, w kościołach, w lokalnych stowarzyszeniach. W ten sposób podtrzymujemy moralną wspólnotę, bez której nie ma zaufania, a zatem społeczeństwa. Kiedy jej zabraknie, jednostka poddaje się stopniowo nadzorującemu i psychoterapeutycznemu państwu. Nie ma — Reagan był o tym przekonany — wolnego społeczeństwa bez obyczajów, coś, co starożytni nazwali mores8i . Jesteśmy stworzeniami zasad, zwyczajów pasji, jak i intelektualnych konstrukcji. Szaleństwa tych ostatnich Reagan wyczuwał i wyczuwała z nim większość Amery­ kanów. Reagan miał nadzieję poprowadzić Amerykę nie tylko przeciw komuniwej inteligencji. tycznego Symbolem Johna sprawiedliwość wyrównanie jedynym jako no-demokratycznej wać siem praw systemu tymowanego. była of Justice zasada bogactwa Europy uprawomocnienie uznanie teorii legitymacji społeczeństwa, rewolucji tej Theory podstawowa nierówności kryterium dliwego A Rawlsa i byli polityki i państwa. obywatelskich i odrzucał taką stąd Ta nowa Stanów filozofię liberalno-lewicowego 1971 ta także i jako społeczeństwie, w którego społeczna a jej którym sprawie­ rozpatry­ być pokło­ stroną definicji sam nie liberal­ centrum zaczęła iż jako jeśli myślenia należało z poli­ rozumiana odwrotną systemu w filozofa przekonanie, podstawowym, stali do Ameryce, Zjednoczonych o ona podstawą Biedni polityczna w są się odniesienia, teoria Głosiła władzy stała opiekuńczego. myślenia r. liberalno-demokratycznego, nierówności punktem kontrkultury w Teoria państwa najważniejszym polityczno-społecznego Reagan społeczeństwa politycznego. instytucji wybitnego opublikowana wynikające ustroju jej książka fakt było nielegiistnie­ nia biednych czyni z państwa twór nielegitymowany, a likwidacja biedy w imię abstrakcyjnej spra­ wiedliwości stwa jako staje całości, się celem wolności, nadrzędnym cnoty, kultury polityki, czy mającym bezpieczeństwa priorytet ponad zewnętrznego szczęściem (zob. np.: społeczeń­ M. Magnet, The Dream and the Nightmare:The Sixties Legacy to the Underclass, New York 1993, 1 2 1 —1 3 0 ; też: A. Bryk, Akcja afirmatywna..op. cit., s. 98—99). 82 J. F. Stephen, Liberty, Equality, Fraternity, cyt. za: R Kimball, Mill, Stephen and the Nature of Freedom, w: H. Kramer, R. Kimball (ed.), The Betrayal of Liberalism, Chicago 1999, s. 43. 8J Obyczaje to „struktury istotnych przekonań, przejawiających się w tych formach ludzkiego życia, które nadają zgodzie na ich niepodważalne wartości określoną postać (...); tam, gdzie nie 66 Misja publiczna Ronalda Reagana zmówi, lecz także przeciwko destrukcji kontrkultury. Choć odniósł wiele sukce­ sów, jej instytucjonalizacji nie mógł jednak w pluralistycznej Ameryce zatrzymać środkami politycznymi. Czas kontrkultury był bowiem czasem historycznym: cza­ sem długiego trwania, nie do zatrzymania, częściowo wspomaganego rewolucją ekonomiczną samego Reagana. Reagan przywrócił jednak językowi oporu wobec tego doświadczenia status języka równouprawnionego w kulturze, choć wydaje się to prawdziwe jedynie w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych, mniej do Europy. I tej zasługi Reaganowi nikt nie odbierze 84 . # ## Antykomunizm prezydentury Reagana odzwierciedlał jego życiowe credo. Reagan podziwiał demokratycznego prezydenta Harry’ego Trumana. Łączyło ich doświad­ czenie prostych chłopaków z głębi Ameryki, kochających ją z trzewi i mających in­ stynkt anarchicznej wolności „ludzi pogranicza”. Truman był elastyczny, ale w obliczu niebezpieczeństwa twardy i zdecydowany 85 . Był antykomunistą i dopóki ma żadnego ścią; wspólnego przekonania, instytucje wolność zakłada bowiem (J. Ratzinger, Kościół — Ekumenizm w: Słownik B. Szlachta zniszczyć społeczny, instytucji, w przez uczestniczenie w ideał abstrakcyjnego się i poza siłę układem naszego przekonanie, których nich. — Polityka, (red.), Kraków funkcjonujemy, Nie możemy kontrkulturowego kultury, języka, w który Wtedy, i Reagan zgodziłby się z cielski i tradycja kształtują nasze w 2004, reformować ujęciem, a wychowanie P. Mazurkiewicz, zaś się konieczno­ świadomość Integracja tylko tym, czym jedynie ze względu na nie mamy wierzymy rzeczywistość „instytucje, kościoły, staje i moralną” Europejska, 4 6 8 ). Nie możemy przekształcić czy s. jesteśmy się przymus — bowiem Jeśli przekształcamy charaktery: za: bowiem jesteśmy. takim próżnię, zaś cyt. „wyzwolenia”, którym poprzez trafiają przekonanie — poprzez rodzina narzędzi tylko i w tak siłę do Bóg, się postawienia naszego naprawdę które lokalne staliśmy wyimaginowany intelektu niszczymy autorytet stowarzyszenia je. rodzi­ rozpadną się (...), nasze społeczeństwo i nasze dusze znajdą się w chaosie, dlatego iż uwierzyliśmy, że nie potrzebujemy już największym wrogiem żadnego autorytetu człowieka poza i naszą zawsze wolą, która powodowała nami nieszczęścia. kieruje. Pycha Uznać była nasze zawsze ograniczenia [w tym względzie — przyp. AB] nie oznacza poddania się rozpaczy. Oznacza raczej szacunek dla spraw, którymi możemy się cieszyć kosztem tych, które, jakkolwiek perfekcyjne w teorii, leżą poza naszym zasięgiem. cnoty, społeczeństwa, wszystkich” To a początek także dojrzałości naszego i podstawa sąsiada, możemy nadziei, nauczyć iż się będąc bycia świadomym kruchości łagodniejszymi dla ich (B. Frohnen, The New Communitarians and the Crisis of Modern Liberalism, Lawrence 1996, s. 233-235). 8 4 Potwierdzają to nawet krytycy Regana (zob. np.: M. Lilia, Opowieść o dwóch reakcjach: O tym jak lata sześćdziesiąte i reaganizm wspólnie stworzyły dzisiejszą Amerykę, „Europa” 2 luty 2005, s. 6 —8 ). 85 Reagan lubił powiedzenia Trumana, które dobrze charakteryzowały również jego prezy­ denturę: „Jeśli nie możesz znieść gorąca, nie pracuj w kuchni” (Ifyou can’t stand the heat, get out of the kitchen') oraz dwa wyryte motta postawione na biurku Trumana „The Buck stops here” (nieprzetłu­ maczalny i drugie idiom z amerykański Marka Twaina: oznaczający „Zawsze mniej postępuj więcej „To właściwie. ja ostatecznie -Przyniesie to podejmuję korzyść decyzję” niektórym, a będzie zdumiewać resztę” (cyt. za: P. F. Boiler. Presidential Anecdotes, New York 1 9 8 1 , s. 2 8 1 ). 67 Andrzej Bryk nurt antykomunistyczny w Partii Demokratycznej bvł silny Reagan potrafił tolero­ wać rozszerzanie władzy rządu federalnego, warunku koniecznego przezwyciężenia wielkiego kryzysu, tolerancji powodowanej też podziwem dla Franklina D. Roosevelta. Reagan miał długie doświadczenia walki z komunizmem. Jak większość Ame­ rykanów sprzeciwiał się komunizmowi instynktownie, jako systemowi reprezentują­ cego całkowicie obce American way of life doświadczenie filozoficzne i polityczne, za którym stała historia milionów mordów 86 . Większość konserwatystów wyznawała antykomunizm populistyczny, ten bowiem czynił z wartości, które uważali za część owej American way of life, czyli religii, patriotyzmu, społeczeństwa obywatelskiego, farsę. Większość liberałów była antykomunistyczna, bowiem komunizm tłamsił war­ tości uznawane przez nich za najważniejsze: wolność intelektualną i artystyczną, konstytucyjne gwarancje procesowe, podział władzy i rząd ograniczony oraz wol­ ność osobistą 87 . W artykule Jak walczyć z komunizmem Reagan pisał: „Rzeczywista walka z tym nowym totalitaryzmem jest słusznym zadaniem sił demokracji liberal­ nej, podobnie jak była nim walka z totalitaryzmem Hitlera (••■). Po jednej stronie mamy przekonanie, że ludzie mogą (...) decydować w sprawach dla nich najważniej­ szych, a po drugiej (•••), że jedynie ’nieliczni’ najlepiej mogą ocenić, co jest dobre dla całej reszty” 88 . W 1949 r. rząd Trumana powołał tajną agencję — Narodowy S6 Pod wrażeniem Ciemność dzieła Reagan było założył 1948 w zwalczanie wykładu południe, w r. i w Ligę przeciwników Arthura obliczu Koestłera, oporu Wyborców walki z autora wielu Hollywood komunizmem i słynnego liberałów (League poparcie demaskującego przyjęcia of prawdy Hollywood demokratów, o komunizm komunizmie, Voters). którzy Jej celem potępiali par­ tię komunistyczną, wspierając Trumana. W kręgu członków Ligi znaleźli się m.in. tacy aktorzy, jak Lauren Bacall, Humprey Bogart, Gregory Peck czy Lucille Ball. Do kanonu jego lektur należały też znane wyznania byłych komunistów, opublikowane w 1949 r. pt. Upadły bóg (The God That Faiłedj. Wśród pisarzy tam zamieszczonych znajdowali się m.in. Andre Gide i Ignazio Silone (zob. N. Glazer, Anti~anti~anti, „The New Republic”, March 4, 1 9 9 6 , s. 44: zob. też: R. G. Powers, Not Without Honor: The History of American Anticommunism, New York 1995). 87 W tym kontekście skiego intelektualisty, filozofa liberalnego apelem przeciw Alberta Einsteina, Sidneya pokazowym ten warto początkowo przypomnieć socjalisty, Hooka, który procesom odmówił, jako młody komunistów twierdząc, iz charakterystyczną antystalinowca to w i trockista w Moskwie. przecież rozmowę ostatecznie 1937 Kiedy jedni bandyci wybitnego amerykań­ antykomunisty, r. zbierał zwrócił się skazują później podpisy z pod prośbą swoich do kompanów bandytów, z którymi się pokłócili. Zmieszany Hook wybąkał, iż: „Być może, ale w cywilizowanym społeczeństwie spokojnie: „Ma nawet gansterom pan całkowita należy rację, się ale sprawiedliwość”. ja nie jestem Einstein, pykając prokuratorem” (G. fajeczkę, odparł Herling-Grudziński, Dziennik pisany nocą (1 9 8 0 —1 9 8 3 ), Paryż 1984, s. 2 2 1 ). 88 P. Schweizer, op. cit., s. 32. Uważał, iż by wygrać z komunizmem, należy zdemaskować jego cele i rozpocząć ofensywę, ale bez rezygnacji z zasad demokratycznych. Z tych powodów krytyko­ wał iż metody błąd i atmosferę McCarthy’ego histerii polegał senatora na Josepha absolutnym McCarthy’ego przecenianiu i jego ideologii, komisji która senackiej, pociąga uważając, tylko ludzi słabych i nieuświadomionych co do natury komunizmu, i jeśli „ogarnie nas tak wielki strach, ze na czas walki zawiesimy nasze tradycyjne, demokratyczne swobody obywatelskie — będzie to ich zwy- 68 Misja publiczna Ronalda Reagana Komitet na Rzecz Wolnej Europy (National Committee for a Free Europe), a w 1950 r, CIA powołała organizację Krucjata Wolności (Crusade for Freedom), działającą pod hasłem „Pomóż prawdzie zwalczać komunizm”. Rozpoczęła ona fi­ nansowanie niedawno powołanego Radia Wolna Europa, w które zaangażował się Reagan, mobilizując aktorów Hollywood. W nakręconej wtedy krótkometrażówce zwrócił on uwagę na los państw Europy Wschodniej: „Polem bitwy o pokój są obec­ ne państwa [między Bałtykiem a Morzem Czarnym — przyp. A.B.] (...). Zamiesz­ kują je miliony ludzi kochających wolność, ludzi naszego pokroju, o podobnej kul­ turze. To oni wysyłali tu miliony synów i córek, którzy stanowią obecnie część społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Czasami nazywa się te kraje państwami sate­ lickimi, lecz ściśle biorąc, są to zniewolone narody Europy” 89 . Gdy rozpoczęła się wojna w Korei w 1950 r., Reagan bronił decyzji Trumana i przeciwstawiał się wzbierającej fali anty-antykomunizmu. W 1952 r. przeszedł ostatecznie na stronę republikanów, popierając na prezydenta Dwighta Eisenho­ wera, a demokratę Adlai Stevensona uważając za zbyt hamletyzującego w obliczu czekających wyzwań. Wygłosił wtedy w słynnym churchillowskim Fulton w Mis­ souri mowę o wyjątkowej misji Ameryki i jej obowiązku przeciwstawienia się świa­ towemu zagrożeniu komunizmem. Zimna wojna była dla niego „starą batalią z tym samym przeciwnikiem. Poznaliśmy go pod nazwą hitleryzm (•••), jest nim każdy (...) żądny władzy, zmierzający do podporządkowania ludzkości swoim rządom. Natomiast idea będąca podstawą naszego kraju i naszej religii, idea god­ ności człowieka (...) jest czymś tak boskim i cennym, że żadna jednostka czy grupa nie ma prawa narzucić ludziom swej woli”. Ameryka zajmowała wyjątkowe „miejsce w boskim porządku rzeczy” i musiała „dążyć do wolności” dla dobra całej ludzkości w sposób bezpośredni. Za Eisenhowera, przekonanego, iż świat zmierza ku katastrofie, jak też goto­ wego z niechęcią podjąć rękawicę i rozmowy z komunistami, Reagan nie zmienia kursu, dostrzegając powstanie niebezpiecznego liberalnego stereotypu, iż antykomunizm jest czymś, co wymyśliła prawica 90 . W końcowych latach rządów Eisen­ cięstwo. Udowodnią, wszędzie 1 że w obwołujemy trudnej wszystkich sytuacji nie komunistami, ma miejsca działamy w na demokrację istocie na ich (•••)• Gdy szukamy korzyść (•••). [McCar­ thy] używał strzelby na śrut, tam gdzie powinien był użyć karabinu (•••)• Szedł z bronią o dużym rozrzucie stów” wał i trafiał (ibidem, s. w Kongresie, bowiem komuniści jednocześnie 32—3 3). twierdząc maskowali sympatyków, Jako niewinnych przewodniczący jednak, swoje że nie zamiary, tyle Gildii naiwniaków Aktorów groźna jest „ogłupiając i ideologia, część zatwardziałych Filmowych ile skądinąd (SAG) komuni­ Reagan komunistyczna lojalnych zezna­ taktyka, Amerykanów, przekonując ich, że partia komunistyczna usiłuje poprawić świat”. W liście pt. I ty możesz być znowu wolny wraz z innymi ofiarowali pomoc tym, którzy chcieli zmienić front w toczącej się zimnej wojnie (ibidem). 89 Ibidem, s. 39- 90 Ibidem, s. 41, 4 6 . 69 Andrzej Bryk howera i za prezydentury Johna Kennedy’ego (1961—1963) Reagan formułuje swoją politykę, uważając traktowanie Związku Sowieckiego jako legitymowanego partnera rozmów i polityki pokojowego współistnienia za katastrofę. Żądał od Ameryki odwagi i wiary, że najpotężniejsza gospodarka świata może zostać użyta do pokonania „współczesnego feudalizmu”, jak nazwał ustroje Chin i Związku Sowieckiego, który musi wtedy ulec rozchwianiu. Ostrzegał przed taktyką „sala­ mi”: „Komuniści dawkują agresję, rozdzielają każdą nową zdobycz na tak małe cząstki, żebyśmy powiedzieli: ’nie warto się o to bić’. Posługują się strachem przed wojną, a nie samą wojną (•••)• Jeżeli będziemy pomagać zniewolonym satelitom sowieckim, ograniczając tym samym niebezpieczeństwo wybuchu powstania oraz zamieszek i zmniejszając nacisk na rozchwianą gospodarkę rosyjską, jeśli będzie­ my nadal godzić się na ustępstwa, które ograniczają naszą potęgę wojskową, dając Rosji czas na zwiększenie jej potęgi (...) i wspierać [jej] potencjał przemysłowy— to czy przypadkiem nie przyczynimy się do umocnienia przekonania komunistów, że wskutek ewolucji ich ustrój dogoni, a następnie przegoni nasz (...). Jeśli rze­ czywiście wierzymy, że nasz sposób życia jest najlepszy, to czy Rosjanie nie będą bardziej skłonni do uznania tego i (...) zmodyfikowania swoich przekonań wtedy, gdy dopuścimy do rozchwiania ich gospodarki” 91 . Cel Reagana, uważany nawet w kręgach republikańskiego establishmentu w 1963 r. za radykalny, był jednoznaczny: politykę współistnienia uważał za dra­ matyczny błąd, bo groziła utratą wolności. W walce z komunizmem należało kiero­ wać się zasadami moralnymi cywilizacji zachodniej, której wolność była podstawą nie polityczną, a metafizyczną, mającą, twierdził Reagan, ostateczne zakorzenienie w chrześcijaństwie. Nie mogło być akomodacji z komunizmem, u jej podstaw bo­ wiem nie leżało właściwe rozpoznanie sytuacji moralnej, a zatem rzeczywistości, lecz jedynie podświadomy strach. W czas apokalipsy tylko odwaga dawała nadzieję na zwycięstwo, którego ceną było przetrwanie prawdy. Związek Sowiecki stanowił z natury, uważał Reagan, mocarstwo imperialistyczne, popierające sprawiedliwe wojny wyzwoleńcze i legitymizujące tym samym swoje „postępowe” poglądy. Komunizm był ideologią absolutystyczną, prometejską. Można było z nim wygrać, przeciw­ stawiając mu równie absolutystyczny i prometejski pogląd, ideę wolności, której należało bronić wszystkimi dostępnymi środkami. Dlatego należało wygrać zimną wojnę i zmusić przeciwnika do zrezygnowania z beznadziejnej rywalizacji. Reagan krytykował Kennedy’ego za rozwiązanie kryzysu kubańskiego i miękkość. Stał się szybko najpopularniejszym mówcą w Ameryce 92 . Podczas tury objazdowej poznał w Arizonie senatora Barry’ego Goldwatera. Było to spotkanie ludzi podobnie myślących. Obaj uwielbiali amerykański Zachód 91 Ibidem, s. 48—49- 92 Skutkiem tej krytyki było pozbawienie Reagana pracy w koncernie GE, dbającym o zbalan- sowany wizerunek polityczny firmy ze względu na potencjalnych klientów. 70 Misja publiczna Ronalda Reagana i jego niezależnego ducha, bezkresne horyzonty, kochali konie. Pogardzali komu­ nizmem, bali się rozrostu rządu i wierzyli w wolny rynek, w imię nieskrępowanej wolności istnienia zakorzenionej w prawdzie, uważając iż rząd federalny zawodzi na wszystkich frontach. Reagan zaangazował się w kampanię wyborczą Goldwatera w 1964 r., sromotnie przegraną, ale wizjonerską. To ona dała początek nowo­ czesnemu, skutecznemu do dzisiaj, amerykańskiemu konserwatyzmowi. Tak jak Goldwater w czasie konwencji wyborczej zadeklarował, iż „ekstremizm w obro­ nie wolności nie jest wadą”, tak Reagan w przemówieniu radiowym w Los Ange­ les mówił od siebie, przywołując ducha pierwszego Listu św. Pawia do Tesaloniczan, iż zagrożenie pokoju wynika z samej natury systemu komunistycznego 93 . 9i „Kiedy więc mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo’, nagle spadnie na nich zagłada, jak bóle na rodzącą i nie ujdą”, 1 List św. Pawła do Tesaloniczan 5,3 • Język antykomunistyczny w latach po komisji McCarthy’ego miał tego był częściowo świadomość. skompromitowany, Np. prezydent i Kennedy Reagan, krytyczny zdefiniował cele wobec nowej metod McCarthy’ego, administracji jako zerwanie z przeszłością, a w szczególności, jak go nazwał, „ekstremizmem”, pod którym rozumiał antykomunizm, nazywając rozrózniali go moralizmem. różnych komunistycznymi, stadiów Antykomuniści komunizmu, ułatwiając krytykom nie po „odwilży” dostrzegali uczynienie z też nie zniuansowali różnic między McCarthy’ego swojego języka, nie poszczególnymi wyłącznego symbolu krajami antykomu- nizmu i pozwalając, by dyskusja, w imię wolności, skupiła się na złu antykomunizmu; komunizm jako zagadnienie zniknął. polityczną, dy’ego, nista” a Dyskusja podkreślanie uznającą został tylko w czystą kręgach publiczna wątków w języku moralnych racjonalność akademickich w i antykomunizmu polityce uznane pragmatyczną zyskredytowany i zaogniała zostało siłę, za modą przez radykalnie sytuację administrację Kenne- bezużyteczne. stało się Termin bycie „antykomu- anty-antykomunistą, a fala publikacji odrzucających metody McCarthy’ego i prześladowania komunistów w Ameryce prze­ słoniła istotę rzeczy. Zafałszowało to dyskusję publiczną i spowodowało, iż Amerykanie weszli w wojnę wietnamską z brakiem jasnego poczucia, o co toczy się ta wojna. Mogli występować przeciw wojnie z jednoczesną gresywna” ideologia kańskiego, którego acji, biorąc pod oraz stopniowe imperialnych passe, a krajów publiczną liderzy dekolonizację przyjmowanie Stany sentymentalnego komunistycznych antykomunistyczni uwagę przez klimat rehabilitacją i w świecie, w świat popieraną „postępowej” nadejście do przez dla zagłady. roli wydawała doktryny jako imperializmu Związek inteligencji, antykomunistyczna przygotowujący rozumianego alternatywy doprowadzić Świata opinii retoryka komunizmu, postępowej mogą Trzeciego Zjednoczone, intelektualno-moralny, jako W „pro­ amery­ takiej sytu­ Radziecki i dawnych mocarstw się być „odprężenia” Chiny beznadziejnie i konwergen­ cji systemów politycznych, był gotowy. Jakkolwiek powstał w latach 6 0 . antykomunistyczny Komitet Obecnego tualistów Zagrożenia liberalnych (Committee z kręgu on the Present Kennedy’ego, Danger), Jamesa stworzony Schlesingera, przez Eugene wojskowych Rostowa i i intelek­ Paula Nitze, 1 działały jednostki w świecie mediów (np. Norman Podhoretz) pokazujące niebezpieczeństwo komuni­ zmu, retoryka i działalność Goldwatera i Reagana postrzegane były w opinii większościowej jako nie­ bezpieczne i przebrzmiałe. Symbolem antykomunizmu w kulturze masowej stały się takie popularne filmy, jak Seven Days in May czy Dr Strangelove, przedstawiające antykomunistów jako faszystów i szaleń­ ców. Podobny klimat, mający wpływ na ich publiczną antykomunistyczną działalność, opisali w swoich wspomnieniach redaktor „Kultury” paryskiej Jerzy Giedroyć i dyrektor rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa w latach 1952—1976 Jan Nowak-Jeziorański zob. R. G. Powers, op. at., N. Glazer, op. cit., s. 42—45; J. Nowak-Jeziorański, Polska z oddali, Londyn 1988, s. 6 7 —11 0 ). 71 Andrzej Bryk Pokój bez wolności w bloku komunistycznym był niemożliwy, twierdził Reagan, gdyz: „nie możemy kupić sobie bezpieczeństwa, wolności od groźby bomby, do­ puszczając się czegoś tak niemoralnego, jak powiedzenie miliardowi ludzi pozo­ stających w niewoli za żelazną kurtyną: ’Porzućcie marzenia o wolności, bo chcąc ratować własną skórę, pragniemy dojść do porozumienia z waszymi panami’. Alek­ sander Hamilton powiedział [w XVIII] w.: ’Naród, który przedkłada hańbę nad niebezpieczeństwo, jest gotowy, by mieć pana i zasługuje na niego!’ Powiedzmy to jasno: nie ma nieporozumień w sprawie wyboru między pokojem a wojną, ale jest tylko jedna, pewna droga do pokoju (...) wystarczy się poddać”. Dla Reagana polityka współistnienia z komunizmem była szaleństwem, była „polityką ustępstw (...), która wcale nie jest wyborem między pokojem a wojną, ale między walką a poddaniem (•••)• Wy i ja mamy wyznaczone spotkanie z przeznaczeniem. Albo zachowamy dla naszych dzieci tę ostatnią największą nadzieję człowieka na ziemi, albo skażemy je na ostatni krok ku tysiącletnim ciemnościom” 94 . Reagan stał się nadzieją konserwatystów w czas ich klęski. Liberałowie uznali jego wystąpienie za retoryczny, choć niebezpieczny majstersztyk 95 . Narodził się nowoczesny konserwatyzm i jego gwiazda, choć jeszcze mało kto o tym wiedział. 94 P. Schweizer, op. cit,, s. 56—57- Słowa „ostatnia, najlepsza nadzieja na ziemi” są słowami Abrahama Lincolna z przemówienia do Kongresu I grudnia 1862 r. Abraham (zob. Lincoln: Great Speeches, J. Grafton (ed.), New York X 991, s. 97). 95 na Porównali ją z legendarną mową demokraty Williama Jenningsa Bryana o „Złotym Krzyżu” konwencji najbardziej ru w Partii Demokratycznej efektowną łonie Partii oratorsko w mowę Demokratycznej, Chicago w czy w historii bronić 1896 r. Uznawana amerykańskich standardu jest wyborów. złota, czy też ona przez Dotyczyła bić bez wielu kwestii ograniczeń za spo­ srebrne monety jako remedium na załamanie się cen i kryzys ekonomiczny, szczególnie w rolnictwie. Mowa kończyła z się otwartą narodu zdaniem: przyłbicą, i świata, gdziekolwiek, skronie „Jeśli [obrońcy] będziemy popierane z nimi przez standardu walczyć interesy złota do handlowe, odpowiemy na ich żądanie zachowania robotników tej korony cierniowej, nie ośmielą końca. Mając interesy się wystąpić za sobą świata pracy w jego obronie robotnicze masy i pracujących ciężko tego standardu złota: Nie uda się wam nałożyć na uda się wam ukrzyżować ludzkości na krzyżu ze złota” (D. J. Boorstin (ed.), An American Primer, New York 1966, s. 602). Klimat w obliczu takiej reaganowskiej retz, ry”, opisując kulturowy mediach, lub nizm mi, retoryki redaktor przypadek terror a lewicy każdy, wyszydzany uważano kto (...). za prawdziwych Leopolda (••-)• świat komunistyczny”. tylko od Dotyczyło czasem w tego to było Sławomir mógł. Ameryce z zwłaszcza niewielu, Mrozek go ale ich dodał: chociaż ujął panował, znaczących zostawał poglądów fantazję. 60. latach neokonserwatywnego Ameryce kierunku, Przedmiotem Niechby „W w większości paranoidalną anty-antykomunistami. jak w Tyrmanda: odchodził komunistów (...) i Królował halucynację, była najgorzej antykomunistycznej antykomunistycznego Nie mówiąc czasopism, ukarany — na system znaczyło to, większość ataków „Leopold przebrał osób była ze za ciekawie ze był pewną gazet i środowiska, byli [np.] wszystkim innych izolowany Antykomukomunista­ literackiego, Ameryka, antykomunizmem ’anty-autorytety-taryzm’, przesadą, w atakowany, wszyscy i w ogóle, za ’walkę z instytucjami’ jakąś ogólną, chociażby za anarchię. To było takie łatwe, 72 z Podho- „Commenta­ komunistyczny. że przede swoim Norman miesięcznika wybrał taki nie się ogólny Misja publiczna Ronalda Reagana Ameryka głosowała na demokratę Lyndona Johnsona (1963—1968), solidnego kontynuatora polityki reform, roztaczającego wizję źle pomyślanego Wielkiego Społeczeństwa i nadzieję na pragmatyczny pokój światowy, choć Ameryka już prze­ nosiła się do Wietnamu. Reagan sprzeciwiał się komunizmowi, gdyż sądził, iż jest on wcieleniem manichejskiej morderczej antykultury i antycywilizacji. W przemówieniu w 1977 r., jako jeden z potencjalnych kandydatów Partii Republikańskiej jednoczący ruch konserwatywny, stwierdzał: „Wiemy, co tam się kryje: gułagi, tortury, zniszczone rodziny i ludzie. Brak wolnej prasy, brak wolno­ ści religijnej, dawne formy tyranii ożywione, a nawet umocnione i jeszcze bardziej odrażające przez coś, co Winston Churchill nazwał ’zdeprawowaną nauką’ (•••)• Gdy konserwatysta mówi, że komunizm jest absolutnym wrogiem wolności, to nie teoretyzuje, lecz (...) odwołuje się do doświadczeń (•••)• Ludzie przez lata gnijący w odosobnieniu, ponieważ mają inne zapatrywania. Tylko od czasu do czasu słyszymy na Zachodzie głosy wydobywające się z tej ciemności. Potem następuje cisza, cisza ludzkiej niewoli. Nie ma bardziej przerażającego dźwięku, może z jed­ nym wyjątkiem (...); w samym sercu ciemności ujrzycie Związek Sowiecki, z które­ go serca słyszymy inne odgłosy. To odgłos (...) techniki, którą im sami sprzedali­ śmy. To dźwięk (...) konstruowania najsilniejszej machiny militarnej, jaka kiedy­ kolwiek została stworzona (...) Nasza strategia militarna jest tworzona z nadzieją na uniknięcie wojny; ich — by ją wygrać (...). Chcemy prawdy (...) i chcemy pokoju. Aby go mieć Stany Zjednoczone muszą natychmiast zmienić swoje postrzeganie świata i rozwijać strategię wolności. Nie możemy być drugą najsilniejszą potęgą na świecie (•••), kto jest drugi, automatycznie jest ostatni (•••). [Rzeczywistość] jest podobna do rzeczywistości lat 30. w Europie, tylko z innymi nazwiskami i twarzami W tej śmiertelnej grze nie dostaniemy (...) medalu za drugie miejsce” 96 . Reagan za przyczynę zimnej wojny uważał charakter ustroju komunistyczne­ go, charakter totalitarny, grożący wojną rzeczywistą. Nie mogło być zatem mowy 0 modus vivendi z systemem — stąd sprzeciw wobec „odprężenia” — bowiem z jego logiki wynikała chęć zniszczenia świata, któremu Reagan przewodził. Czuł in­ niczego innego nie żądano. Wystarczyło to oznajmić: ’U was jest tak samo, jak u nas, ponieważ jest rząd, administracja, Czarną Panterą’ policja, (choć banki, białą), bilety no, ale do to kina’. nie Byłoby było jeszcze konieczne. lepiej, gdyby Wystarczyło być ogłosił, mgliście że jest postępo­ wym, czyli mętnie antykapitalistycznym, a wtedy otwierały się uniwersytety i salony, Fundacje 1 Redakcje, najlepsze sfery, czyli krótko mówiąc, kariery. Robiono je szybko i nieraz oszałamia­ jące. A kiedy się było przybyszem ze Wschodu i chciało się grać w tę grę — miało się wtedy dodatkową mylimy nym szansę: i mamy powodzeniem, człowieka, który ogólnoświatową na tym jest ’stamtąd’, słuszność. numerze. Ale Także nie a jednak ’swój’, paru naszych Leopold. Nie który rodaków tylko nie, potwierdza, zagrało, ale że z wprost się nie nieuniknio­ odwrotnie i krzyczał z całych sił, że nie i że odwrotnie”. Był w tym bliski Reaganowi i ten nie bez powodu przysłał wdowie osobisty list kondolencyjny (cvt. za: K. Kwiatkowska, M. Gawęcki, Tyrmand t Ameryka, Tczew 1998, s. 3 5—3 6). 96 R. Reagan, op. cit., s. 81, 87—88. 73 Andrzej Bryk stynktownie wartość wypowiedzianych w W Ustach z Rosji (1843) obserwacji mar­ kiza Astolphe de Custine (1790—1859), iż społeczeństwo ginie wtedy, gdy ufa słowom pozbawionym sensu lub sprzecznym, gdy skorumpowany zostaje język definiujący rzeczywistość. Wraz z nim przychodzi zamęt i zwątpienie, sytuacja Ameryki — sądził Reagan — znakomicie pasująca do słów W. B. Yeatsa, iż żyjemy w czasach, w których „najlepszym brak pewności, gdy najgorsi pełni są namiętnej mocy” 97 . Czuł, że cywilizacja wolności, za której największego obrońcę uważał Stany Zjednoczone, nie mogła porzucić heroicznego ducha idealizmu, wiary czy zwykłej przygody, będącej objawem witalności. Jego mowa Imperium zla z 8 marca 1983 r. i jasne nawiązanie do walki „dobra” ze „złem”, szokujące wielu, a przez społeczeństwa Europy Wschodniej i dysydentów radzieckich uznane za właściwe rozpoznanie sytuacji 98 , było jedynie medialnym określeniem istoty konfliktu i wskazaniem warunków granicznych jego rozwiązania. Reagan uważał komunizm za nową idolatrię pysznego rozumu, a Związek Sowiecki za jego najbardziej niebezpieczne wcielenie, system „głoszący suprema­ cję państwa, oznajmiają[cy] jego wszechwładzę nad człowiekiem i przewidują[cy] swoją ostateczną dominację nad wszystkimi narodami świata, stanowią[cy] kwin­ tesencję zła współczesnego świata” 99 . Nawiązując do Listów starego diabła do młode­ go C. S. Lewisa, Reagan sprzeciwiał się sentymentalizacji oraz pomieszaniu pojęć i znaków, których komunizm używał. „Największe zło — twierdził — nie jest doko­ nywane w ponurych norach zbrodni (•••) [czy] obozach koncentracyjnych (...) [to] jedynie końcowy rezultat. Jego poczęcie (...) następuje w czystych, wyłożo­ nych dywanami (...) gabinetach, przez spokojnych ludzi w białych kołnierzykach (...), którzy nie potrzebują podnosić głosu (...), mówią kojącym głosem o bra­ terstwie i pokoju (•••), wysuwając swoje ’ostateczne terytorialne żądanie’. Nie­ którzy chcieliby, byśmy (...) dostosowali się do ich agresywnych zapędów. Jednak (...) życzeniowe myślenie na temat przeciwników jest szaleństwem. Oznacza zdradę całej naszej przeszłości, trwonienie całej naszej wolności (...)• [Mamy do czynie­ nia] z agresywnym imperium zła (...), [a] wyścig zbrojeń [nie jest] gigantycz­ nym nieporozumieniem (...). [Niemniej], chociaż militarna siła Ameryki jest ważna (...), zawsze uważałem, że o rozstrzygnięciu trwającego (...) światowego kon­ fliktu nie będą decydować (...) armie (...) Prawdziwy kryzys, przed którym teraz stoimy, ma charakter duchowy, (...) jest próbą moralności i wiary” 100 . Powołując 97 Cyt. za: J. Zadencki, op. cit., s. 29- 98 Zob. np.: wspomnienia sowieckich dysydentów — Natana Szaranskiego czy Władimira Bukow­ skiego (zob. w: W. Hixston, George F. Kennan, Cold War Iconoclast, New York 1989, s. 2 7 5 —2 7 6 ). 99 100 R. Reagan, op. cit., s. 198. Ibidem, jego wstępną nie: „Z s. 199- wersję, pewnością Gdy Reagan historycy Tony zmienił dostrzegą, Dolan, je, że autor unikając [Sowieci] Imperium przemówienia jakichkolwiek są zla, dwuznaczności. ogniskiem zła we Reaganowi przykład współczesnym zmienił na „Sowieci są ogniskiem zła we współczesnym świecie” (P. Schweizer, op. cit., s. 212). 74 pokazał Na zda­ świecie” Misja publiczna Ronalda Reagana się na Wittakera Chambersa, swojego bohatera intelektualnego i jego autobiogra­ fię Witness101, Reagan stwierdzał, iż stopień kryzysu świata zachodniego „jest rów­ ny temu, w jakim Zachód jest obojętny wobec Boga, w jakim współpracuje z ko­ munizmem w dziedzinie uniezależniania człowieka od Boga (•••), marksizm-leninizm jest drugą najstarszą religią, zapoczątkowaną w ogrodach Edenu słowami kusiciela: „Będziecie jako bogowie” 102 . Ta eschatologiczna wizja Stanów Zjednoczonych jako społeczeństwa owład­ niętego misją wolności, nie była wymysłem Reagana. Mówił on kodem kulturo­ wym Ameryki, co potwierdzało jedynie słowa G. K. Chestertona o niej: „Jeste­ ście narodem — Kościołem” 10 *. Reagan sytuował konflikt z komunizmem i z liberalną lewicą w perspektywie manichejskiej walki dobra ze złem. Ta escha­ tologia, według Reagana, stanowiła podstawę moralnych i wyobrażeniowych na­ rzędzi podtrzymujących amerykańską cywilizację i zastosowanie jej w przestrze­ ni polityki zagranicznej, jak i wewnętrznej uważał za warunek konieczny powo­ dzenia swojego przedsięwzięcia. Jest zaskakujące, jak bardzo ta wizja komunizmu i Związku Sowieckiego, którą Reagan wyznawał od początku swojego świado­ mego życia politycznego, pokrywała się z analizami Richarda Pipesa, członka Krajowej Rady Bezpieczeństwa za czasów jego prezydentury, głównego stratega 101 Chambers zmem stało skiej Działalności Hissem się (1901—1961) tłem jednej Izby (1904—1996), The pt. znaczących autobiografii ..Nie powrócił zapis jego z XX piekła o i wysokim (1952 została w.”, a z na nazwana Andre zerwanie przed Komisją pustymi Departamentu rzecz przez Malraux apokaliptycznego którego konfrontacji urzędnikiem szpiegostwo [komunizmu] duchowej dziennikarzem, dramatycznych z oskarżył Witness Chambersa dziej pan amerykańskim najbardziej Reprezentantów którego grafia ewolucji był z Związku Sidneya rękoma”. świadectwa Stanu „jedną napisał Autobiografia walki komuni­ Algerem Sowieckiego. Hooka (1901—1976) z Nieamerykań- do Autobio­ z Chambersa wolności z najbar­ Chambersa: stanowi totalitaryzmem, '.v której Zachód — twierdził Chambers — przegrywa nie dlatego, iz komunistyczna ideologia jest czymś więcej niz tylko zbastardyzowaną wersją kiepskiej „religii”. Przegrywa dlatego, iż Zachód nie ma wiary, iż może zwyciężyć, a nie ma tej wiary, bowiem nie ma innej wiary religijnej. „Historia — napisał Chambers — jest cmentarzyskiem narodów, które stały się obojętne na Boga i umarły”. Chambers jącą uciekał na rzecz z szeregów przegrywającej, komunistycznych, lecz lepiej będąc umrzeć po przekonany, stronie iż „opuszcza przegranych niż stronę żyć w zwycięża­ komunizmie”. Reagan nadał pośmiertnie Chambersowi Medal Wolności w 1984 r. (cyt. za: B. Miner, The Concise Conservative Encyclopedia, New York 1996, s. 47). 102 „Ludzie Zachodu mogą oprzeć się tej pokusie (•••); wierzę, że podejmiemy to wyzwanie ...), ponieważ źródło siły w poszukiwaniu wolności człowieka nie ma charakteru materialnego, lecz duchowy którzy chcieliby omdlałego. Lecz (•••). Nasze zniewolić. ci, co źródło siły Według słów zaufali Panu, nie ma Izajasza: odzyskują ograniczeń ’On siły’ dodaje (•••)• (•••), musi mocy Jeden z zatriumfować zmęczonemu i naszych Ojców nad pomnaża tymi, siły Założycieli, Thomas Paine, powiedział: ’Leży w naszej mocy rozpoczęcie świata na nowo’” (R. Reagan, op. cit., s. 200). 103 G. K. Chesterton, What I Saw in America, New York 1923, s. IX—12. 75 Andrzej Bryk działań wobec Związku Sowieckiego 104 . Dla obu twarda postawa Ameryki miała rozchwiać systemem sowieckim, poczynając od jego gospodarki a skończywszy na oporze ludzi w Europie Wschodniej, co mogło doprowadzić — i tutaj Pipes okazał się wizjonerem — do pojawienia się reformatora, który przekształci ustrój sowiecki 105 . W negocjacjach ze Związkiem Sowieckim charakteryzowało Reagana nieustan­ ne nawiązywanie do istoty sporu, a nie drugorzędne kwestie będące jedynie jego symptomami. W ściśle tajnej dyrektywie z 19 84 r. odrzucił perspektywę porozu­ mienia opartą jedynie na bardziej korzystnych dla Stanów Zjednoczonych warun­ kach porozumienia w sprawie kontroli zbrojeń. Podkreślił cel podstawowy, jakim było nie współistnienie z Sowietami, którzy „są ogniskiem zła we współczesnym świecie”, ale „transformacja” systemu. Transformacja zaczęła się od zduszenia gospodarki sowieckiej przez sankcje i wycofanie technologii eksportowych, przez polityczną i geopolityczną ofensywę opartą na sile militarnej a skończyła na ide­ ologii opartej „na niszczącej sile wolności” 106 . Reaganowska wiara w prawo natu­ ralne wykluczała jakiekolwiek kompromisy z systemem, który uznawał zniewole­ nie za formę wyzwolenia. Marksistowska wizja człowieka bez Boga, twierdził Re­ agan, „jest wiarą pustą i fałszywą. Już raz podobnie szatan kusił człowieka w Edenie słowami: „Będziecie jak Bóg” (•••). Kryzys świata zachodniego zaczął się wtedy, gdy Bóg stał się światu obojętny (...). [Nasza] wiara w Boga i wolność (...) [musi] być tak wielka, jak wiara komunistów w Człowieka. Oto prawdziwe zada­ nie stojące przed nami — jako państwo musimy ponownie zwrócić uwagę na prawo 104 Reagan prężenie była było działał błędem, nieodłączną cechą intuicyjnie, Pipes porozumienie z ich i ustroju naukowo, Sowietami dlatego ale na obaj doszli dłuższą bezpieczeństwa metę do podobnych nie świata było wniosków: możliwe, zachodniego, od­ agresywność Ameryki i wolno­ ści nie sposób zagwarantować bez zmiany ustroju sowieckiego (P. Schweizer, op. cit., s. 174). 105 Pipes w swym opracowaniu przygotowanym przez NSC w 1982 r. podkreślał walkę ide­ ologiczną, której Stanom Zjednoczonym Związku Radzieckiego musi kańskich i wartości ków rakterem w zachodnich zawodowych, swobodnej sowieckiego krajach walce wspierać nie uda ideologiczny — godności i przedsiębiorczości komunizmu. komunistycznych należy mieć też prawo jasno człowieka, otwarcie ustroju a „Polityka który politycznej do demokratyczne, uniknąć: wolności i Powinniśmy mają ruchy się wydźwięk, wolności demokracji wyrażać w nad nasze Reagana stosunku wyższość związ­ represyjnym przekonanie, Pipes uważał, powinna do amery­ słowa, wolnych — demokratycznego”. administracja Stanów unaoczni że iż cha­ ludzie w „zachęcać tej ruchy i siły demokratyczne do dążenia do politycznych zmian w tych krajach. W związku z tym Stany Zjednoczone demokracji wanie kadr sowieckiej, muszą i zwiększyć wolności i tworzenie muszą teraz środki człowieka. organizacji, stać się na wspieranie Długoterminowe od stałą dawna i ludzi podzielających programy istniejący większą niż do i przywiązanie polityczne, mające ogromnie doceniany tej pory częścią na Stanów celu instrument polityki do przygoto­ polityki amerykańskiej” (ibidem s. 175, 177; żob. też: R. Pipes, Detente i reciprocity, w: G. R. Urban (ed.) Detente, New York 1976, s. l85 oraz idem, Żyłem, Warszawa 2004). 106 76 P. Schweizer, op. cit., s. 274- Misja publiczna Ronalda Reagana wyższe od prawa przez nas stanowionego, musimy odnowić naszą siłę ducha. My, wolni ludzie, budując taki duchowy mur, możemy mieć nadzieję, że ochroni on nasze dziedzictwo i że stanie się on któregoś dnia naturalnym prawem wszystkich ludzi 107 . Po śmierci w Stanach Zjednoczonych polskiego pisarza Leopolda Tyr­ manda pisał w liście do jego żony, okazując szacunek jego poglądom: „obowiąz­ kiem każdego wolnego człowieka jest przeciwstawienie się komunizmowi w imię prawdy” 108 . Reaganowski antykomunizm nie był czysto polityczny, lecz świadomie prze­ myślany od początku dojrzałego życia. Był częścią wielkiego ruchu intelektual­ nego, obejmującego Ignazio Silone’a, Arthura Koestlera, Alberta Camusa, Gu­ stawa Herlinga Grudzińskiego i Jerzego Giedroycia z „Kultury” paryskiej, Kota-Jeleńskiego i „Kongres Wolności Kultury”, Melvina Laskiego, Raymonda Arona, Francois’a Revela czy Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Radio Wolna Europa. Re­ agan rozumiał rolę Ameryki jako chroniącą cywilizację Zachodu i brał odpowie­ dzialność także za Europę, która mimo pokrewieństw była niejednolita poli­ tycznie i różniąca się w stylu i pojmowaniu życia. Rozumieli to przenikliwsi antykomunistyczni intelektualiści. W Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Re­ agana jedne z najważniejszych stanowisk doradczych w sprawach Europy Wschod­ niej zajmowali dwaj emigranci, były dyrektor Wolnej Europy Jan Nowak-Jeziorański (1979—1994) i Richard Pipes, sowietolog z Uniwersytetu Harvarda i absolwent gimnazjum krakowskiego sprzed wojny. Ów ruch intelektualny w niezwykle ciężkich warunkach próbował przełamać fascynację komunizmem w kręgach lewicowo-liberalnej inteligencji w świecie zachodnim, nadających ton kulturze i mobilizowanych do wielu przedsięwzięć antyamerykańskich z olbrzy­ mim udziałem agentury sowieckiej i wschodnioeuropejskiej 109 . Walka idei stanowiła w tym starciu oręż podstawowy. Po okresie zwątpienia, czy Amerykanie w czasach odprężenia będą wspierać Radio Wolna Europa, Radio Swoboda czy Głos Ameryki, już Zbigniew Brzeziński, szef Narodowej Rady Bez­ pieczeństwa za prezydentury Cartera, rozumiał jego znaczenie 110 . Reagan jako były radiowiec czuł potęgę radia. Obaj doskonale rozumieli się z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, doradcą do spraw Europy Wschodniej. Reagan już w 1957 rstwierdził, iż zimna wojna jest „walką idei (...) sprawdzianem woli”, a kontrola 107 R. Reagan, op. cit., s. 109. 108 K. Kwiatkowska, M. Gawęcki, op. cit., s. 131. 109 P. Schweizer, op. cit., s. 2 0 8 . 110 stwierdził, miejsca na W 1972 iż „należy cmentarzu r. senator [Radiu William Wolna pozostałości po Fulbright, Europa zimnej i przewodniczący Radiu wojnie” Swoboda] i dążył, Komisji Spraw Zagranicznych, umożliwić zajęcie należnego wspierany przez wielu w im elitach władzy, a także w Europie Zachodniej, szczególnie w Niemczech, do ich zamknięcia. Jego działal­ ność była wspierana przez dyplomację sowiecką, a on sam został nagrodzony wydaniem w wysokim nakładzie swojej książki w Związku Sowieckim ' P. Schweizer, op. cit., s. 213). 77 Andrzej Bryk informacji była instrumentem utrzymania monopolu władzy 111 . Dlatego dopro­ wadził do największego w historii tych rozgłośni rozwoju programowego i tech­ nicznego. Inwestycje miliardów dolarów rozpoczęły „wyścig zbrojeń” z radiosta­ cjami zagłuszającymi w Związku Sowieckim i Europie Wschodniej 112 . W imię przekonania o wyższości cywilizacji Zachodu nad komunizmem Re­ agan wierzył, iż Stany Zjednoczone muszą podjąć walkę. Doktryna „odprężenia”, moneta obiegowa polityki światowej od lat 50 ., wydawała mu się kuszeniem nie­ szczęścia i groziła zniszczeniem wolności, korumpowała język publiczny i legity­ mizowała reżim. Reagan zerwał z nią, rozpoczynając programy „Projekt demokra­ cja,, i „Krucjata wolności” oraz twierdząc, iż „istnieją ideały Ameryki, które nie mogą być przedmiotem kompromisu” 113 . Ściśle tajna Dyrektywa Decyzyjna ds. Bez­ pieczeństwa Narodowego z grudnia 1982 r. wyraźnie stwierdzała, iz Stany Zjedno­ czone będą dążyć do „powstrzymywania i z czasem odwracania sowieckiego eks­ pansjonizmu”. „Wojna Reagana” stała się oficjalną polityką Stanów Zjednoczo­ nych. W walce tej uważał, iż społeczeństwa Europy Wschodniej są jego największym 111 Reagan wiedział, iz „prawda jest największą nadzieją ludzkości na lepszy świat (•••), nie ma rzeczy acji, ale ważniejszej może niż radio przyczynić się (...). do Wywiera [ono]wpływ; przyspieszenia nigdy wydarzeń. W nie wywołuje tym sensie określonej radio sytu­ może pomóc w naruszeniu trwałości reżimu’ ' (ibidem, s. 2 1 1 -2 1 5 ). 112 W stwierdził, chologiczna cemu na do ogólnej wielkie od poddanych. walce słuszne Musimy do gospodarki, (...). naszego ustroju wszystkich przeciw ustroju do (...). Musimy do Związku na się nieubłaganemu Związek swoje narodów i Sowiecki własne stale jego satelitów religii itd. i Powinniśmy propagandzie dyskredytujące przez spo­ swoich wywoły­ praw, ukazywanie nie­ potrzeby społeczne, dła­ wzniecać komunistycznej grupy liczby i pragnienia ostatnie wszelkimi Radzieckiego ludzi jako dążące, zwiększenia pozbawiania psy­ dążą­ różnorodne do 1 broń wrogowi, — rzeczywiste sprawy Philip Nicolaides najważniejsza wojskowej kłamstw prześladowania przeciwstawić nie Ameryki” to i przedstawiać interwencji zobojętnienia (...) zniewalające przez podkreślanie „Głosu „[Radio] zdecydowanemu bezlitośnie destabilizacji nagłaśnia[jąc] programowy wytwórni: zniewolonych władzy, kulturowych, (•••), dyrektor potężnemu, wywrotowej Powinniśmy r. mocarstwo, korupcji, odmienności nalizmu 1981 dążenia dążyć ludzi w do naszego działalności niechęci sprawnej to drapieżne tłumiące — wienia się pogrzebania etniczne, wanie służbowej odnosiło w ziemi sobami notatce a (...) kierownictwo płomień [i] nacjo­ chwalić państw zalety komunistycz­ nych’ . Choć Nicolaides spotkał się z krytyką i ustąpił, Głos Ameryki zaczął nadawać przede wszyst­ kim informacje tez z w naszym ludności o prześladowaniach amerykańskich życiu, Związku kościołów kierowaną przez Sowieckiego dysydentów, rejestrował msze Polski Komitet słuchało do Obrony Głosu sowieckie i Prześladowanych Ameryki zbrodnie wprowadził przynajmniej Chrześcijan. raz wojenne, stałą w nadawał Religia audycję W 1984 tygodniu, r. „Radia 18% Swo­ boda” 12%, łącznie z Radiem Wolna Europa w latach 8 0 . słuchało ich 68% Polaków, 6 4 % Rumu­ nów, 58% Węgrów, 37% Czechów, 3 3% Bułgarów, głównie w miastach. Radio szczególnie w Polsce było tubą komunikowania się z opozycją i koordynacją ich działań, co potwierdzają byli komunistyczni dygnitarze polscy op. cit.). n! 78 R. Reagan, op. cit., s. 86. (ibidem, 217—221; zob. też: J. Nowak-Jeziorański, Polska z oddali, Misja publiczna Ronalda Reagana sojusznikiem w walce z komunizmem i przyjął program opracowany przez R. Pipesa oparty na przekonaniu, iz „w owej ideologicznej walce należy starać się pota­ jemnie wspierać ruchy demokratyczne (.••)• Powinniśmy otwarcie wyrażać nasze przekonanie, że ludzie w krajach komunistycznych też mają prawo do ustroju demokratycznego (...) i [stąd należy] zwiększyć środki dla ludzi podzielających przywiązanie Stanów do demokracji i wolności człowieka” 114 . Celem takiej polityki miało być zarówno chronienie wolności, jak i jej roz­ przestrzenianie, metoda bezpośredniego mówienia do narodów jako największych sojuszników ponad głowami rządów. Reagan twierdził jednoznacznie, iż Zachód pójdzie dalej, niż tylko by powstrzymać komunizm. „Nie będziemy się fatygować - twierdził — potępianiem go, lecz (...) odrzucimy ten smutny, dziwaczny roz­ dział w historii ludzkości, rozdział, którego ostatnie strony są właśnie spisywane (...). [Mam nadzieję] udowodnić zniewolonym narodom, iż walka z totalitary­ zmem jest możliwa (•••)• Dzięki twardemu trzymaniu się (...) zasad wolności, demokracji, rządów prawa i niezbywalnych praw człowieka (...) oraz zachowaniu naszej pozycji moralnej i strategicznej w (...) świecie, możemy zademonstrować, że komunizm nie stanowi w żadnym wypadku nieuniknionej przyszłości, że można się oprzeć jego naporowi. Czyniąc tak, pokażemy zniewolonym narodom, iż przeciw­ stawienie się totalitaryzmowi jest możliwe (...). Jeśli (...) zapobiegniemy dalszej ekspansji komunizmu, zniewolone narody będą wiedziały, że istnieje nadzieja (•••); demokracje Zachodu oraz wolne i suwerenne państwa całego świata muszą się zjed­ noczyć we wspólnym wysiłku postawienia tamy dalszej ekspansji totalitaryzmu na świecie. Jeśli nam się uda, jeśli wytrwamy, Sowieci zrozumieją, że w ich własnym interesie leży dostosowanie się do żądań swoich obywateli, którzy dzięki rozwojo­ wi sytuacji międzynarodowej odkryją, że ich władcy nie są wszechpotężni” 115 . Re­ 114 115 1985 P. Schweizer, op. cit., s. 177Ibidem, s. 211—212; R. Reagan, op. cit., s. 23 3—234- To ostatnie przemówienie z 14 VI r. zatytułowane wyraźnie porządek uniwersalne zachować wyzwanie, wartości Naszym zostało jałtański jako przed którym wypływające z celem jest nienaruszalny. stoją wolność. również właściwego W Największym młodzi podejścia do przemówieniu tym wyzwaniem Zachodu mieszkańcy Europy natury człowieka i Reagan odrzucał „jest do to samo Wschodniej: (...) znaczenia życia (...), znaczenia, którym jest próba zwycięstwa w walce ze ziem (...). To właśnie ta walka moralna jest fundamentem kiem Sowieckim] praw człowieka zakończenia rzeczywistości Podobny (...) wojny (...). [i] ponieważ okupowały mogą rodzaj nazistowskich cywilizacji Nadzieje na sojusz pokojowej kooperacji [po wojnie ze Związ­ okazały się płonne (...), bo prawdziwy pokój nie może istnieć bez poszanowania być myślenia zbrojeń na Europę Zachodzie Wschodnią straszniejsze niż życzeniowego przyczynił oraz (...) ataku ludzie cokolwiek, na źle (...). się pojmowali Konsekwencje co do do tego, demokrację (•••). tej naturę pory ze Pokój sił, odwracania się dotknęło Zachód można które był w od ludzkość bezbronny osiągnąć, jeśli dzień takiej (•••). wobec (...) zagrodzi się drogę tym, którzy dążą do zniszczenia wolności, jeśli zgromadzi się wielką siłę opartą na uniwersalnych wartościach ludzkich, takich jak prawda, dobro, sprawiedliwość i wolność” (ibi­ dem, s. 23 5-23 6) 79 Andrzej Bryk agan rozpoczął rzeczywiście szeroki program oddziaływania na społeczeństwa ponad głowami rządów, polityka odwrotna do tej, którą prowadził rząd Cartera, choć z podobnych pobudek 116 . Reaganowski pogląd na „odprężenie” sięgał roku 1964: „Ci, którzy nama­ wiają nas, aby oddać wolność w zamian za zupę z kuchni państwa dobrobytu, powiedzieli nam, że mają wspaniałe rozwiązanie — pokój bez zwycięstwa. Nazy­ wają (•••) [to] ’polityką odprężenia’. Ogłosili, że jeżeli unikniemy bezpośredniej konfrontacji z wrogiem, to porzuci on swoje nawyki (...)• Wszyscy sprzeciwiający się im są piętnowani jako podżegacze wojenni. Mówią nam, że dajemy proste od­ powiedzi na skomplikowane problemy. No cóż, być może istnieją proste odpowie­ dzi (•••). Niełatwe, ale proste (...). Chcemy, by nasza polityka opierała się na tym, co jest moralnie słuszne, na tym, w co wierzymy. Nie możemy kupić swojego bezpieczeństwa, wolności i braku strachu przed bombą przez popełnienie grzechu tak wielkiego, jak powiedzenie miliardowi istot ludzkich żyjących obecnie w nie­ woli za żelazną kurtyną: ’Porzućcie swoje sny o wolności, ponieważ, aby ratować własną skórę, zamierzamy ubić interes z waszymi panami’ (•••)• Jest tylko jedna droga gwarantująca pokój [z komunizmem], I to gwarantująca go na pewno i natychmiast. Kapitulacja (.••)• Największe niebezpieczeństwo leży w ustępstwach (...), niebezpieczeństwo, któremu nasi, mający dobre intencje liberalni przyjacie­ le, nie chcą stawić czoła (•••), ich polityka odprężenia jest ustępstwem (•••), nie daje ona wyboru między wojną a pokojem, tylko między walką a kapitulacją (...). Gdy pewnego dnia postawią nam ultimatum, nasze poddanie się będzie dobrowol­ ne, bo będziemy już słabi duchowo, moralnie i ekonomicznie (•••)• Nie wierzymy w to, że życie jest tak drogie, a pokój tak słodki, iz mogą być kupione za cenę łańcuchów niewoli (...). Churchill powiedział kiedyś: ’Wolność człowieka nie jest mierzona za pomocą rachunku ekonomicznego. Wspólnie możemy ocalić tę naj­ większą na świecie wartość albo skazać przyszłe pokolenia na życie w mrokach niewoli’” 117 . Reagan uważał komunizm nie za reżim polityczny, ale za nagi system władzy niedający się ująć w żadne cywilizowane kategorie ocen. Stąd wypowiadał się o komunizmie, głównie o najbardziej agresywnym Związku Sowieckim, w sposób bezceremonialny, porównując go z nazizmem i czując, iż jakikolwiek modus vivendi z systemem jest niemożliwy. Uważał, iż doktryna „równowagi strategicznej”, którą Sekretarz Stanu czasów od Nixona do Forda, Henry Kissinger forsował w latach a 116 Jeg° mowa ° imperium zła odbiła się głębokim echem wśród ludów Związku Sowieckiego, więźniowie polityczni uznali mowę za zwiastun nadziei. Jest interesujące, że byli dysydenci ko­ munistyczni wadzenie politykę są największymi wolności jest rozprzestrzenienia uniwersalistami możliwe wszędzie, demokracji w wśród polityków niezależnie krajach islamu. od i zdecydowanie kultury Tak np. politycznej, uważa były Natan Szaranski. Zob. jego ostatnia książka recenzowana w „New Criterion”, December 2004. 117 80 R. Reagan, op. cit., s. 49—50. uważają, stąd iż wpro­ np. popierają dysydent radziecki Misja publiczna Ronalda Reagana 1968 — 1976 , a będąca załozeniem długofalowego pokoju, była nieobliczalna. Wie­ dział, iż od jałtańskiego spotkania z 1969 r. Związek Sowiecki swoją doktrynę wo­ jenną oparł na uzyskaniu przewagi strategicznej nad Stanami Zjednoczonymi i roz­ kręcił gigantyczne zbrojenia. Doktryna „równowagi strategicznej” była też oparta na absurdalnej konieczności pomocy gospodarczej Związkowi Sowieckiemu. Pomoc ta była warunkiem owej równowagi gdyż, jak określił to Nixon, „w interesie Stanów Zjednoczonych leży ustrzeżenie Związku Sowieckiego od upadku”, co skutkowało też przekazywaniem najnowszych technologii 118 . Elity polityczne Ameryki wyrażały podświadomie przekonanie, iż powoli przestaje ona być supermocarstwem 119 . W przemówieniu rozpoczynającym walkę o nominację prezydencką z ramie­ nia Partii Republikańskiej w 1976 r. Reagan cytuje Kissingera jako mówiącego, iż „dzień Stanów Zjednoczonych jest przeszłością, teraz nadszedł dzień Związku Sowieckiego” 120 . Jego polityka detente oparta była na pragmatycznym poczuciu, iż jedyne, co można zrobić to „szukać równowagi”. Jest zaskakujące, jak ten sposób myślenia został wyrażony w przemówieniu potocznie nazwanym O uwiqdzie ducha Ameryki (tzw. Malaise Speech) prezydenta Cartera w 1980 r. Jeśli Kissinger naciskał na odprężenie jako warunek równowagi sił, Carter uważał je za okazję do wyelimi­ nowania z amerykańskiej polityki akcentu na jej stosowanie i położenie nacisku na moralność, której częścią była doktryna praw człowieka. Niemniej sprawiał wraże­ nie, iz odrzucał rozwiązania oparte na potędze wojskowej, co skutkowało Wietna­ mem. Carter rozumiał prawa człowieka przede wszystkim jako nienaruszalność praw osobistych, prawa ekonomiczne i pewien zakres swobód politycznych. Te ostatnie nie były jednak forsowane, bowiem „wcale nie pragniemy dyktować innym narodom, jaki powinny mieć ustrój polityczny lub społeczny”. Z Wietnamu Car­ ter wyciągnął wniosek, iż wina za gwałcenie praw człowieka często leży po stronie Stanów Zjednoczonych i są one zwyczajnym reżimem, takim jak każdy inny kraj. Dlatego też Carterowska polityka była bardziej polityką retoryki przy akomodacji z komunizmem, którego, jak twierdził Carter, Stany Zjednoczone niepotrzebnie się bały 121 . Reagan, który w 1969 r., przyrównał Amerykę do Rzymu, już w roku 1972 — roku klęski w Wietnamie — uważał, iż kraj utracił odwagę moralną, przypominając bardziej żyjącą w luksusie Kartaginę, która ostatecznie uległa Rzymowi. Dla Reagana, 118 P. Schweizer, op. cit., s. 72, 90—91. 119 Symbolem tego przekonania były rzekome słowa Kissingera do admirała Zumwalta, iż Ameryka to współczesne Ateny chylące się ku upadkowi, podczas gdy Związek Sowieiecki to Spar­ ta, zdyscyplinowane Stanów mocarstwo Zjednoczonych zachowania równowagi należy w rzucające do czas skutecznie przeszłości” powolnego i wyzwanie jedynie, schodzenia co Ameryce. Stany Ameryki ze Według mogą sceny Kissingera uczynić, dziejów to „dzień dążyć (cyt. do ibidem, s. 103). Reagan powołał się na przemówienie Kissingera wielokrotnie. 120 R. Reagan, op. cit., s. 76. 121 P. Schweizer, op. cit., s. 111—112, 117- 81 Andrzej Bryk wychowanego w kulturze przekonania, iż Bóg powierzył misję obrony wolności Ame­ ryce, takie wyobrażenie było niedopuszczalne. Za Maurycym Mochnackim mógłby powtórzyć: „Nikt nie miał racji, bo wszyscy byli słabi” 122 . Twierdził z prostotą, iż można by go nazwać mistykiem, gdyż „wierzę, ze to wskutek boskiego zrządzenia ten wielki kontynent znalazł się między dwoma oceanami po to, by odnaleźli go ludzie owładnięci nieposkromionym pragnieniem wolności, odznaczający się szczególnym rodzajem odwagi. Nie możemy uciec przed naszym przeznaczeniem, nie powinniśmy nawet tego próbować. Przywództwo wolnego świata zostało powierzone nam 200 lat temu w małej sali w Filadelfii (...). Po zakończeniu II wojny światowej, gdy potęga ekonomiczna Stanów Zjednoczonych była wszystkim, co stało między światem a po­ wrotem do wieków ciemności, papież Pius XII powiedział ’Amerykanie mają niezwykły dar do wspaniałych i bezinteresownych czynów. Bóg powierzył w ręce Ameryki los chorego rodzaju ludzkiego’. Istotnie. Jesteśmy dziś ostatnią i najlepszą nadzieją czło­ wieka na ziemi (•••)• Nazwijcie to szowinizmem, ale nasze dziedzictwo stawia nas przed innymi narodami (...). Stwórca chciał, aby [Ameryka] stała się domem dla wszystkich kochających wolność (•••)• Staliśmy się nowym gatunkiem na świecie. Je­ steśmy Amerykanami i mamy wyznaczone spotkanie z przeznaczeniem” 12 *. 122 Cyt. za: J. Zadencki, op. cit., s. 1 1 8 . 125 R. Reagan, op. cit., s. 56, 63, 7 6 . Taka wizja stosunków międzynarodowych spowodowała oczywiście rozejście Zjednoczonych. tyki się polityk Europa zwalczania komunizmu w świadczała bezprecedensowego militarnego, bała się państw Zachodnia Europy miała świecie, nie komfortu jednocześnie Zachodniej, diametralnie konfliktu z wyjątkiem odmienny mówiąc o Wielkiej stosunek komunizmie gospodarczego pod atomowego jej na do Brytanii i Stanów reaganowskiej poli­ wschodnioeuropejskim. ochroną amerykańskiego terytorium i zamykała Do­ parasola się w kręgu własnych interesów (zob. P. Matera, R. Matera, Od reaktywacji zimnej wojny do porażki „imperium zła”. Stosunki transatlantyckie ny” nr (2004), w 8/9 stosunkach Europa s. za transatlantyckich Zachodnia, prezydentury 11—20. Wydaje właśnie przy w Ronalda się czasach powyzszych Reagana, właściwym Reagana. aksjomatach „Międzynarodowy umieszczenie W Przegląd źródeł odpowiedzi na Politycz­ obecnych zagrożenia kulturowo-psychologicznych, napięć zewnętrzne podjęła jedyną w takich okolicznościach próbę stworzenia modelu legitymizmu międzynarodowego w oparciu 0 instytucje absolutnie delu międzynarodowe, 1 nionego długofalowego nie zostaną do z uznaniem aktora porządku przyjęcia zniszczone, ze względów Związku Sowieckiego międzynarodowego. na wartości nadrzędne, a wraz z nimi Zachód. W planie czy komunizmu Reagan uważał które przy za takie przyjęciu równoupraw­ założenie takiego za mo­ realpolitik oznaczało to interweniowanie tam, gdzie krzewienie wolności służyło zwycięstwu w wojnie z egzystencjalnym przeciwnikiem 1 bezwzględne jęciu takiego pogrążała się przypominanie modelu w wydawało przeciwnik egzystencjalny. „końca historii” się, w aksjologicznych międzynarodowych samoizolacjonizmie. Wschodniej teorie podstaw relacji iz model Wynikiem planie Po rozpadzie legitymizmu tego były filozoficznym konfliktu. Amerykanie Związku bierności działać Sowieckiego międzynarodowego różnego i Wobec zaczęli rodzaju międzynarodowym. ma i komunizmu rację optymistyczne Taką Europy unilateralnie, też bytu, i w a przy­ Europa w Europie bo zniknął pesymistyczne politykę próbowano na krótko zastosować za prezydentury George’a Busha i Billa Clintona aż do 2001 r., wmontowując Stany Zjednoczone w globalny system prawny i ekonomiczny nadzorowany przez ONZ czy np. 82 Misja publiczna Ronalda Reagana W tej perspektywie podjęcie walki z komunizmem było dla Reagana, tak jak kie­ dyś dla Lincolna pokonanie Południa, być albo nie być wolności człowieka, której obrona spadła na Amerykę. Ateistyczny totalitarny komunizm był tej wolności rady­ kalną antytezą. Dla Reagana doświadczenie wolności Ameryki nierozerwalnie łączyło się z wolnością religijną, chroniącą „wartości ludzkie i duchowe, (...) najblizsze na­ szym sercom. Nasza wolność przejawia się w prawie do swobodnego oddawania czci Bogu, prawie do demokratycznego wyboru (...) przywódców, (...) rodzaju edukacji dla naszych dzieci i prawie do życia w wolności od strachu, niedostatku i ucisku. To są wolności ofiarowane przez Boga, nie zaś wynalazki człowieka (...)• Jesteśmy narodem pokładającym ufność w Bogu, dlatego wierzę, że to Jego wolą było uczynienie nas ludźmi wolnymi” 124 . Reagan używał retoryki religijnej nieustannie. Nie był tutaj wy­ jątkiem wśród amerykańskich polityków. Jest ona częścią kultury Ameryki, kulturą słowa biblijnego od zawsze powiązaną z amerykańskim poczuciem misji. W walce z komunizmem Reagan stosował środki oratorskie, którymi nie posłu­ giwał się żaden z dotychczasowych prezydentów, nawet najbardziej antykomuni­ styczny, jak Truman. Jego polityka pierwszych lat niepodatna była na żadne chwyty dyplomatyczne Sowietów i krytykę rodzimych oponentów. Był odporny na jakiekol­ wiek próby zwekslowania konfliktu ideologicznego na pragmatyczny konflikt „ucie­ rania interesów” 125 . Tak radykalny język rozbijał prawomocność modnej w latach Międzynarodowy dla nich Trybunał ternacjonalistycznego stencjalne jako korektą. ności Karny. bezużyteczny, w obliczu kultury i ataku odmowy nowych islamski prawidłowo planie Wobec wobec terroryzm Reagan w a i na Stany Europy wyzwań Ameryka powróciła zdefiniował do zagrozenie świadomości za rzecz Zjednoczone zrewidowania 2001 uznał swoje reaganowskiego, konieczność bezkompromisową, ale r. model tradycyjnego zdefiniowała modelu i w swojego stał się modelu in- zagrożenie z jedną afirmacji uderzał w egzy­ zasadniczą cywilizacji wol­ komunizm tam, gdzie krzewienie wolności było konieczne do zwycięstwa w wojnie większej wagi, a nie wszędzie, gdzie był przeciwnik, liczył. Za prezydentury na którego G. W. rozkład Busha wewnętrzny model pod zagrożenia wpływem presji egzystencjalnego, być Reagan długofalowo może zdefiniowany prawidłowo, oznacza eksport wolności i demokracji w sposób bezpośredni, ze skutkami nieprzewidy­ walnymi i Niewielu zwróciło unilateralizmem uwagę bez na przyłbicy, tę ale kontynuację z równie polityki jałową i anachroniczną transatlantyckiej z czasów polityką europejską. Reagana z innymi aktorami i z innymi akcentami (co do współczesnych przedstawicieli modelu europejskiego i amery­ kańskiego zob. tytułem przykładu odpowiednio: J. Habermas, Ameryka ulokowała się ponad prawem, „Europa” 1 3 X 2 0 0 4 . s. 9—II; R. Kagan, Potęga i raj: Ameryka i Europa w nowym porządku świata, Warszawa 2003; zob. też: A. Bryk, Cywilizacja amerykańska, „Znak” nr I (2005), s. 15—16. 124 Komunizm dla Reagana nie był totalitarny, bo był ateistyczny, był ateistyczny, bo byl totalitarny (ibidem, s. 100, 122). Reagan, dowiedziawszy się, iż odbywają się z okazji jego inaugu­ racji dziesiątki tysięcy spotkań modlitewnych, dodał: „Uważam za doskonały pomysł uczynienia każdego kolejnego dnia Inauguracji dniem modlitwy” (ibidem, s. 100). 125 mitecie śnie A. „On uważa Centralnym Gromyko, — KPZR minister twierdził — że spraw Leonid Zamiatin, kierownik Wydziału Związek Radziecki i Zjednoczone zagranicznych ZSSR, Stany wiedział, iż Międzynarodowego toczą Amerykanie wojnę”. nigdy w Ko­ Jednocze­ nie uderzą pierwsi, ale jedynie „w odpowiedzi na atak” (P. Schweizer, op. cit., s. 23 5—236). 83 Andrzej Bryk 60 . i 70 . teorii konwergencji z komunizmem, uznającej socjalizm jako jedną z dróg rozwoju, 1 przeraził liberalnych intelektualistów. Jako polityk-samouk Reagan ope­ rował kategoriami dobra i zła, szokując coraz bardziej relatywizujący się moralnie świat Zachodu. Komunizm porównywał z nazizmem. Dla liberalno-lewicowych in­ telektualistów, nadających ton kulturze i mediom, taki język, w którym szeryf gło­ śno mówił, „kto jest bandytą 1 zapowiadał, iż się tego bandyty pozbędzie”, był obja­ wem szaleństwa, choć ludzie w Europie Wschodniej czuli, iż mówi prawdę, a więź­ niowie Gułagu uwierzyli, iż nadzieja może być im dana. Dla liberałów zaakceptowanie języka biblijnego walki dobra z siłami zła i pozbawionego wątpliwości podziału było nie do pogodzenia z pragmatyzmem wynikającym ze zwątpienia w prawdę samą. Ich rozróżnienie dobra i zła „uważali za najwłaściwsze, a kto mu zaprzeczał [był] czło­ wiekiem niebezpiecznym. Reagan wiedział, że Związek Sowiecki to imperium zła, natomiast intelektualiści byli przekonani, że Związek Sowiecki — przy wszystkich swoich wadach — nie jest tak zły (...). Podstawowym grzechem według nich nie [był] komunizm [i] to, co ten ustrój reprezentował, ale nietolerancja, czyli stoso­ wanie moralnych podziałów innych od tych, jakie [oni] uznawali” 126 . Walka z komunizmem wypływała z przekonań wolnościowych Reagana, nie sta­ nowiła jedynie pragmatycznej odpowiedzi na zagrożenie interesów Ameryki. „Co do wrogów wolności — podkreślał w swoim przemówieniu inauguracyjnym w 1981 r. — którzy są naszymi potencjalnymi przeciwnikami, przypominamy im, że pokój jest [naszym] największym pragnieniem (•••), lecz nigdy nie padniemy przed nikim na twarz, aby go osiągnąć (•••)• Nie zawahamy się działać. Utrzymamy wystarczającą siłę, by zwycięzyć, jeśli zajdzie taka potrzeba (...); żadna broń w arsenale tego świa­ ta nie jest tak potężna, jak silna jest wola i odwaga wolnych ludzi. Jest to broń, której 126 R. Legutko, Ronald Reagan i jego wrogowie, „Nowe Państwo” nr 7 (2004), s. 65. Intelektu­ aliści ci byli nosicielami „świeckiej religii, która ma swojego boga, swoich aniołów, swoje świętości, swoje dogmaty, a nawet sakramenty. Wiedzą oni doskonale, co jest słuszne, a co nie; wiedzą, kto jest niebezpieczny, a kto nie. Reagan nie tylko tej religii nie przyjmował, ale wydawał się nią pogardzać. W tej świętej wojnie był więc nie tylko głupcem, lecz nadto szalonym i niebezpiecznym, kimś, i kto odrzuca to, najszlachetniejszym co dla wykwitem wyznawców ludzkiego wydawać ducha. I się nie musiało szczytem ma znaczenia, rozwoju że jako polityk moralnego Reagan od­ niósł spektakularny sukces, bo imperium zła — przy jego niemałym udziale— runęło, a Stany Zjed­ noczone stały wazniejsze wieci SS20 były jedynym ewentualne doskonale styczne ty się niz ten tutaj na język protesty Ukrainie globalnym dobre mocarstwem. uczynki, 1 liberalno-lewicowych w Europie amerykańskich przyjętej nie elit Zachodniej rakiet W nigdy mog[ły] rozumieli przeciw średniego religii grzechy odpuszczone" i wykorzystywali. go rozmieszczeniu zasięgi Reagana zostać Pershing-11. w są znacznie (ibidem). odpowiedzi Gigantyczny So­ Charaktery­ na rakie­ ruch „obroń­ Niemiecki Związek ców pokoju” w dużym stopniu sterowany — co dzisiaj już wiadomo na pewno, a wtedy się domyślano — przez Pokoju agentów (DFU), wzywającego do wschodnioniemieckiej finansowany potajemnie jednostronnego Stasi i przez rozbrojenia KGB, Stasi, jądrowego symbolizowany stał i się podpisanego ców, czyli niemal co piątego dorosłego Niemca (P. Schweizer, op. at., s. 247)- 84 był inspiracją przez tzw. przez Apelu niemal 5 Krefeldskiego, min Niem­ Misja publiczna Ronalda Reagana nasi przeciwnicy nie mają” Była to walka globalna, „uniwersalne wyzwanie, przed którym stoją również mieszkańcy Europy Wschodniej: zrozumieć i zachować war­ tości wypływające z właściwego podejścia do natury człowieka i do znaczenia życia. Dopóki (...) nie docenimy tego prawdziwego znaczenia, którym jest próba zwycię­ stwa ze ziem, nigdy nie będziemy w stanie całkowicie cieszyć się wolnością, do której dążymy (...). Ta walka moralna jest fundamentem cywilizacji”. Celem strategicz­ nym Ameryki uznał zatem „popieranie zasad wolności, demokracji, rządów prawa i niezbywalnych praw człowieka. Dzięki (...) trzymaniu się tych wartości oraz za­ chowaniu naszej pozycji moralnej i strategicznej na (...) świecie, możemy zade­ monstrować, że komunizm nie stanowi w żadnym wypadku nieuniknionej przyszło­ ści, że można oprzeć się jego naporowi. Czyniąc tak, pokażemy zniewolonym naro­ dom, iż przeciwstawienie się totalitaryzmowi jest możliwe (...), że istnieje nadzieja” Dlatego Stany Zjednoczone postawiły sobie za cel jednoznaczne „zakończenie sztucz­ nego podziału Europy i Świata” jako warunku koniecznego zachowania wolności (...) [opartej] na prawdzie, że życie ludzkie nie ma sensu, jeśli nie odwołujemy się w nim do Stwórcy (...). Związek z Nim stanowi moralny fundament naszego ist­ nienia na Ziemi (•••); istnieje ważniejsze prawo, ważniejsza władza, której winni [jesteśmy] najwyższe posłuszeństwo” 127 . Reagan od początku prezydentury użył siły Ameryki w wyścigu militarnym i gospodarczym, wierząc w jej wyższość cywilizacyjną. Cel zakomunikował krótko swoim doradcom: „My zwyciężamy, oni przegrywają”. Jeszcze jako rzecznik GE w latach 5 0 . Reagan sugerował na antenie, iż najlepszą formą pokonania komuni­ zmu i zapewnienia pokoju jest nie rozbrojenie i „walka o pokój”, lecz nasilenie wyścigu zbrojeń, bowiem „w energicznym wyścigu zbrojeń nasz ustrój okaże się lepszy. Jeżeli Moskwa spróbuje dotrzymać nam kroku, ustrój komunistyczny się rozchwieje” 128 . Przewaga militarna Związku Sowieckiego powodowała, iz Stany Zjednoczone były „dopiero Numerem Dwa w świecie, w którym bycie drugim najlepszym jest niebezpieczne (...), ktoś zabiera nam również nasz[ą] wolność” 129 . Reagan odrzucał współistnienie z komunizmem na rzecz powstrzymania i obale­ nia i używał do tego środków propagandowych, gospodarczych i militarnych na frontach, gdzie komunizm agresywnie atakował, np. w Grenadzie, Nikaragui, nie mówiąc o Afganistanie. Reagan nie znosił komunizmu, ale polityków komunistycznych uważał za lu­ dzi, którzy mogą wyjść z systemu, jeśli chcą. Jednoznacznie twierdził, iż konflikt jest z systemem, nie z ludźmi. Wyraźnie mówił, iż „najważniejsze, co powinni zrozumieć mieszkańcy Związku Sowieckiego, to prawda dotycząca intencji Ame­ 127 R. Reagan, op. cit., s. 100, 23 3,23 5. 128 P. Schweizer, op. cit., s. 121, 176—177- 129 Była Co aluzja do słów Kissingera, które Reagan przytacza: „Moim zadaniem jako sekreta­ rza stanu jest zapewnienie nam drugiej z kolei pozycji” (R. Reagan, op. cit., s. 75, 76). 85 Andrzej Bryk ryki wobec świata (...). Często wmawia się nam, że cały czas przygotowujemy się do wojny (...), że mamy jedynie wrogie zamiary. Nie ma nic dalszego od prawdy (...). Stany Zjednoczone dążą do pokoju, trwałego i prawdziwego”, to znaczy takiego, dodał Reagan, „dzięki któremu wszyscy ludzie będą mogli żyć w wolności (...). Przeciwstawiamy się jednak działaniom władz sowieckich, które zagrażają pokojowi” 150 . Jego stanowisko wobec Michaiła Gorbaczowa, którego dojście do władzy stanowiło dramatyczną odpowiedź na wyzwanie Reagana, było naznaczone sympatią z niepodatnością na kompromisy z systemem, który Gorbaczow repre­ zentował. Reagan okazywał zawsze szacunek wobec człowieka, z którym prowa­ dził spór, ale był absolutnie nieprzejednanym wobec idei, które uważał za błędne i niebezpieczne. Odrzucając panującą opinię, uważał iż ktoś musi brać poważnie zasady rządzące światem, bowiem to właśnie od ich właściwego rozpoznania zale­ żało ocalenie wolności i przetrwanie Ameryki. Wobec Gorbaczowa, którego ujął szczerością swojego posłania, Reagan nie miał zamiaru zrzec się czegokolwiek, by w ten sposób pomóc mu uratować ustrój sowiecki 151 . Dla Reagana polityka była w ostateczności domeną tworzenia cywilizowane­ go ładu, możliwości i reform. Uważał, że komuniści jako ludzie również są do tego zdolni. Już w 1987 r. czuł, iż system komunistyczny czekają zmiany, ale, by mogły być wiarygodne, muszą wynikać — jak powiedział w przemówieniu do stu­ dentów Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie — z „rzeczy wiecznych, ze źródeł wszelkiego życia, którym jest wiara”, rozumiana tutaj w sensie prawdy moralnej 152 . W tym duchu przemówił do Gorbaczowa 12 czerwca 1987 r., w najbardziej emo­ cjonalnym i medialnym przemówieniu przy murze berlińskim, przemówieniu tyleż profetycznym, co nostalgicznym, bo przecież, choć nie ma Związku Sowieckiego, trudno dzielić z Reaganem jego wiarę, że istnieje jeszcze coś takiego jak Zachód. „Świat totalitaryzmu — przemawiał Reagan — jest (...) zacofany, (■••) wyrządza wiele szkód duszy, walczy z ludzkimi potrzebami tworzenia, radości, religijności (...). Mur ten (...) jest symbolem różnic między wolnością a totalitaryzmem (...). My, amerykańscy prezydenci, przybywamy do Berlina, ponieważ jest naszym obowiązkiem poruszać w tym miejscu kwestię wolności (...). Tak długo, jak Bra­ 150 Ibidem, s. 23 6—237- 1.1 w 1986 on z Kiedy doradcy Reagana obawiali się, iż w czasie spotkania z Gorbaczowem w Reykjawiku r., ulec w rozmowach czarowi komunistami podatnym w nad Gorbaczowa, Hollywood. Inicjatywą ten Nie na wszelkie argumenty Gorbaczowowi: „Pozwoli pan, i dlaczego gardzimy waszym panie Obrony odpowiedział: zamierzam ze strony sekretarzu ustrojem", po Strategicznej, „Mam niczego oddawać”. radzieckiej, generalny, czym, tzw. blizny z że wyliczywszy na Wojnami Gwiezdnymi, plecach Reagan monotonną był z czasów przeciwnikiem pewnością powiem, dlaczego zbrodnie sowieckie, może walk nie­ powtarzający boimy się dodawał: was „Mam nadzieję, że zdołamy znaleźć jakiś sposób zapobieżenia temu okropnemu wyścigowi zbrojeń, bo jeśli się to nie uda, Ameryka nie przegra, zapewniam pana” (P. Schweizer, op. cit., s. 270, 278, 290). 1.2 86 Ibidem, s. 302. Misja publiczna Ronalda Reagana ma Brandenburska pozostanie zamknięta, tak długo kwestia ludzkiej wolności (...) pozostanie otwarta. W 1950 r. Chruszczów zapowiadał: Pogrzebiemy was’. Ale dzisiaj Zachód to wspólnota wolności, która osiągnęła niespotykany poziom roz­ woju. Świat komunistyczny ponosi klęski. To dzięki wolności nienawiść między narodami wypierana jest przez przyjaźń i pokój. Wiem o strachu, który dotyka ten kontynent i ręczę, że mój kraj pomoże przezwyciężyć to uczucie (•••). My, Za­ chód, musimy przeciwstawić się sowieckiej ekspansji. Ale wciąż poszukujemy po­ koju (•••)• Wschód i Zachód (•••) prowadzą zbrojenia dlatego, że sobie nie ufają. Różnimy się nie uzbrojeniem, ale rozumieniem pojęcia wolności (...). My na Zachodzie jesteśmy gotowi współpracować ze Wschodem, by wspierać prawdziwą otwartość, likwidować bariery między ludźmi, tworzyć bezpieczny i wolny świat (...). Panie sekretarzu generalny Gorbaczow, czy pragnie pan pokoju? czy pragnie pan pomyślności dla Związku Sowieckiego i Europy Wschodniej? Panie Gorba­ czow, czy pragnie pan liberalizacji? Panie Gorbaczow, otwórz pan tę bramę, roz­ wal pan ten mur” Iss . Reagan był jednym z ostatnich wielkich romantyków polityki Zachodu XX wieku Był tez szczęściarzem, bo przeciwnik dał mu wyjątkową szansę spolaryzo­ wania konfliktu w moralnie czystych kategoriach dobra i zła i znajdował się już powoli w stanie samozwątpienia, a Gorbaczow owego samozwątpienia był zwień­ czeniem. W tym sensie wojna Reagana z komunizmem, tak jak II wojna światowa, z „pięknym pokoleniem”, do którego należał i Reagan, była „dobrą wojną” to­ czoną w imię dobrej sprawy. Reagan reprezentował więc ów stan moralnej niewin­ ności Zachodu i poczucie przekonania o wartości cywilizacji, której chce się bro­ nić, stan niewinności tuz przed upadkiem, być może juz nie do odzyskania. Zimna wojna była ostatnią taką wojną. $$£ W tym kontekście należy podkreślić trwałą wdzięczność, jaką Reagan zajmuje w pamięci zbiorowej większości społeczeństwa polskiego pokolenia „Solidarno­ ści” lat 1980 — 1989 , pierwszej skutecznej i pokojowej rewolucji antykomunistycz­ nej. Dopuszczając konieczne rozróżnienie między politykiem a człowiekiem w dzia­ łalności Reagana, jego podejście przekonuje, iż znalazł on w polskim doświadczeniu walki uosabianej przez Jana Pawła II, zaledwie dwa lata wcześniej wybranego i na­ tychmiast mówiącego językiem wolności i praw człowieka, Lecha Wałęsę, z którymi rozumiał się instynktownie, oraz w „Solidarności”, ludzi pokrewnego ducha i woli — miłośników wolności i rebelianckich indywidualistów. Postawę tę wielokrotnie R. Reagan, op. cit., s. 254- Reagan stał po zachodniej stronie muru, patrząc na wschód i poruszony jego szarością i beznadzieją wiedział, iż system za murem „był prawdziwie ’zły’. Nie mówił [do Gorbaczowa] rozumem, przemyśleniami opartymi na studiowaniu opasłych tomów, mówił sercem”(Ronald Reagan, „Economist”, June 12, 2004, s. 8 5 ). 87 Andrzej Bryk demonstrował. W najbardziej znanym i zapamiętanym bożonarodzeniowym prze­ mówieniu radiowym do narodu polskiego z 23 XII 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego, Reagan mówił: „W dzisiejszy wieczór miliony amerykańskich domów rozświetli blask choinek (...). My, Amerykanie, zawsze podążaliśmy za tym światłem na niebie (...). Czasami nasz krok był chwiejny i niepewny, ale dzięki pomocy Pana nigdy nie zgubiliśmy właściwej ścieżki (...). Tegoroczne święta przynoszą niewiele radości Polakom (...). Ludzie rządzący nimi oraz ich totali­ tarni sojusznicy boją się wolności, (...) uży[wają] brutalnej siły przeciwko tym, którzy żądają tylko prawa do wolności i godności (•■•)• My, ludzie wolnego świa­ ta, stoimy dzisiaj [z wami] zjednoczeni. W tegoroczną noc wigilijną w oknie Bia­ łego Domu będzie palić się świeczka, jako mały (...) symbol naszej solidarności z Polakami. Niech światło milionów świec w amerykańskich domach będzie symbo­ lem, że to pragnienie wolności nigdy nie zostanie zgaszone (•••)• [Jej obrona] wiąże się również z obowiązkiem (...) wobec Boga, (•••) wobec dziedzictwa god­ ności i swobody przekazanego nam przez naszych praojców”. Reagan traktował doświadczenie „Solidarności” po stanie wojennym jako sposób „rozmiękczenia” komunizmu, gdyż twierdził, iż „w naszym życiu może to być ostatnia szansa na zobaczenie zmian w kolonialnej polityce sowieckiego imperium w stosunku do Europy Wschodniej (.••). Nie możemy pozwolić, by to powstanie przeciwko ko­ munizmowi załamało się, bo nie wyciągnęliśmy pomocnej dłoni (...). Zapewne drugiej takiej okazji w życiu nie będziemy mieli” 134 . Reagan wiedział, że działać będzie w samotności, bowiem Europa Zachodnia była chłodna wobec jego inicja­ tyw 135 . W czasie przemówienia przy pomniku amerykańskich komandosów z okazji 40 . rocznicy inwazji na Normandię 6 czerwca 1984 r. jako jeden z nielicznych polityków przypomniał „nieprawdopodobne męstwo Polaków (...) w ataku na wroga, gdy rozpoczęła się inwazja”. W przemówieniu do żołnierzy Armii Krajowej w rocznicę Powstania Warszawskiego 17 sierpnia 1984 r. Reagan uznał za zaszczyt I!4 i R. Reagan, op. cit., s. 115—119, 234; P- Schweizer, op. cit., s. 185- jest charakterystyczne, możliwe tylko w ustach polityków amerykańskich, wykluczone w ustach polityków z Europy Zachodniej, mówienie w przestrzeni publicznej takim językiem religijnym. 115 mała Retoryka a skuteczność polityki wobec Polski to jednak dwie różne sprawy. Stosunkowo skuteczność czywistości, posiadała a już polityki także samodzielną Niemniej przez powołaną dla utworzoną w ziemnej „Solidarności”. sankcji swoich przez pieniędzy krajach, uderzających wynikała Po w ze koordynacji politykę dostarczenia mokracji go, Reagana niemożność Stany zagraniczną, Reagana dla zbyt szerokiego polityki (zob. która w P. Matera, R. op. cit., Fundację ugrupowań przekazały sankcji społeczeństwo, na w Zachodnia, Narodową wprowadzeniu celów Europą zagranicznych Zjednoczone zakreślenia z na prośbę Rzecz pomoc wobec Lecha nad 80. s. 18—19). i (NED), rozwojem finansową rządów Wałęsy rze­ latach Demokracji pracujących olbrzymią gospodarczych, wyraźną Matera, obliczu gen. dla de­ pod­ Jaruzelskie­ kierownictwa pod- iej „Solidarności”, Reagan sankcje zniósł (P. Schweizer, op. cit., s. 207, 2 8 7 . Politykę Reagana ^Solidarności” omawia on też na s. I80—182, 1 8 7 —189. I94i 200, 205, 2 0 8 ). Misja publiczna Ronalda Reagana goszczenie osób „rozumiejących wartość wolności (...). Oddajemy hołd narodowi, który przez ostatnie dwa stulecia walczył o wolność i niezawisłość (•••), którego [walka] była inspiracją dla wolnych ludzi na całym świecie. Ta historia wytrwałości i odwagi kojarzy się nam z postępem wolności (...) w Stanach Zjednoczonych i nie jest to zwykły zbieg okoliczności (•••). Czerpaliś [my] z tego samego źródła wolno­ ści, byliśmy wierni tym samym judeochrześcijańskim wartościom, szanowaliśmy zwykłą uczciwość i ciężką pracę i nawet dzisiaj dostrzega się w naszych narodach, w przeciwieństwie do innych, szczere traktowanie przekonań religijnych. Te (...) zasady podtrzymywały płomień wolności szczególnie w okresach zmagania się z przeciwnościami (...). [Dzisiaj] wspominamy rozpaczliwy bój podczas II wojny światowej, bohaterską próbę wyrwania się spod nazistowskiego buta i obrony przed (...) powojenną dominacją (...); wolne narody powinny (•••) zachować te wyda­ rzenia w pamięci (...). [Ci] bohaterowie reprezentowali najlepsze cechy ludzkiego ducha (...), ryzykowali wszystko dla Boga, dla wyznawanych przez siebie ideałów i dla swojej ojczyzny (•••). Jeżeli jest jakaś nauka z historii, to (...) jest nią świado­ mość (...) niezniszczalności Polski, (...) [która] nigdy nie zgodzi się na zależ­ ność od obcych państw i zabranie jej danej przez Boga wolności (•••). Nasz stosu­ nek do Polski i innych zniewolonych krajów opiera się na wyraźnie określonych zasadach (•••)• Odrzucamy wszelkie interpretacje porozumień jałtańskich, które sugerowałyby zgodę Ameryki na podział Europy (•••)• Przeciwnie, to porozumienie jawi się nam jako gwarancja (...) mocarstw do przywrócenia pełnej wolności i prze­ prowadzenia wolnych i demokratycznych wyborów w krajach wyzwolonych spod okupacji hitlerowskiej (•..)• Będziemy wciąż domagać się jego spełnienia (...). Wolne narody muszą stawić czoła wyznawcom doktryny odrzucającej podstawowe wolno­ ści obywatelskie i uznającej wiarę w Boga za zło społeczne. Mimo ogromnego zna­ czenia tego konfliktu dla przyszłości świata, az do niedawna, demokracje (...) były sparaliżowane niepewnością i brakiem woli walki (•••)• Powstanie „Solidarności” (...) pokazuje wszystkim wolnym narodom, że mit o nieuchronności panowania [komunizmu] został obalony (•••)• To, co się stało w Polsce, zmień[ia] kierunek wydarzeń. Naród polski, (•••), wywalczywszy dla siebie wolność (•••), pokaże wła­ ściwą drogę tym wszystkim, którzy chcą się nią cieszyć. Bojowy okrzyk Armii Krajo­ wej wciąż nie traci na aktualności: ’Polska walczy, Polska przeżyje, Polska zwycię­ ży’” 136 . Politycznie znaczące w przemówieniu było oficjalne odrzucenie jałtańskie­ go podziału Europy, słowa natychmiast przekazane zostały za pośrednictwem Radia Wolna Europa na całą Europę Wschodnią. 1!6 trzech R. Reagan, naczelnych Komorowskiego Korboński, i stojący op. cit., dowódców s. 212, Armii 217—219- Krajowej: odznaczył Stefana imieniu zołnierzy Leopolda Okulickiego. W na Kierownictwa Walki czele Reagan gen. Cywilnej i pośmiertnie Grota-Roweckiego, Armii ostatni p.o. Krajowej Delegata Orderami Zasługi Tadeusza Bora- przemówił Stefan Rządu Kraj na w czasie okupacji niemieckiej, który odznaczył Reagana Krzyżem Armii Krajowej. 89 Andrzej Bryk Reagan wszedł pośrednio w polskie doświadczenie przez kontakt z Janem Pawłem II, którego podziwiał i z którym rozumiał się bez słów. Obserwując wizy­ tę papieża w Polsce w 1979 r., zrozumiał, iż komunizm nie ma żadnej legitymacji. W liście do swojego specjalnego wysłannika do Polski pisał: „Ze szczególnym zainteresowaniem przeczytałem uwagi o odrodzeniu religii. Mam wrażenie (•••), że religia może z powodzeniem stać się sowiecką piętą Achillesową” 157 . Reagan wykazuje tutaj pewne niezrozumienie i naiwność, bowiem religijność polska nie była odrodzeniem, była czynnikiem oporu wobec komunizmu od samego począt­ ku. Jakkolwiek sensacyjne i bałamutne stwierdzenia, iż istniał tajny spisek antyko­ munistyczny między Reaganem a papieżem nigdy nie zostały potwierdzone, nie ma wątpliwości, iż obaj mieli podobną wizję stosunków międzynarodowych, w których doświadczenie komunizmu uznawali za tragiczną aberrację, o czym obaj wiedzieli ze wspólnych z nim doświadczeń i, jak powiedział Reagan, mimo „róż­ nych ścieżek naszego życia (•••) dążymy do realizowania tych samych celów, do których dzięki duchowemu przewodnictwu dąży Kościół” 1 * 8 . Reagana z papieżem sporo łączyło. Obaj uniknęli śmierci od kul zamachow­ ców, obaj uważali podział kontynentu europejskiego za nie do zaakceptowania, choć dla Reagana była to sprawa głównie polityczna, kwestia wolności, dla papieża dodatkowo wiary i tożsamości kulturowej zniewolonych narodów. Obaj mieli skłon­ ności mistyczne. Reagan sądził, iż każdy człowiek ma wyznaczony przez Boga cel, za swój cel uważał zwalczanie komunizmu, jak powiedział: „wielkiego fałszywego boga XX w”. Amerykę postrzegał za jedyną siłę zdolną wroga tego pokonać. W Akademii Wojskowej w West Point powiedział kadetom: „Jesteście dziś kordo­ nem powstrzymującym siłę zła, która zgasiłaby światło podsycane przez nas od sześciu tysięcy lat” 139 . We wrześniu 1990 r. Reagan, gdy już jako były prezydent udał się do Gdań­ ska, miał świadomość, iż znalazł się w kraju, któremu „udało się przeprowadzić kolosalną zmianę na politycznej mapie Europy Środkowo-Wschodniej (•••). Ta stocznia wznieciła pół tuzina rewolucji w Europie (•••)• Gdy ludzie w coś wierzą, to zaczyna to działać (•••)• Wy, ludzie ’Solidarności’, zasialiście nasienie demo­ Ii7 P. Schweizer, op. cit., s. 193. Reagan, widząc i rozumiejąc doświadczenie religijne Polaków i Jana Pawia II oraz jego znaczenie w walce o wolność, stwierdził: „Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: ’Dana jest człowiekowi wolność przez Boga jako miernik jego godności (...). Jako dzieci Boga nie możemy być niewolnikami’. W tych trudnych czasach przywództwo duchowe Jana Pawła II jest prawdziwym błogosławieństwem (...) dla nas wszystkich” (R. Reagan, op. cit., s. 217—219). 1,8 Ibidem, s. 121; zob. też: G. Weigel, Świadek nadziei: biografia papieża Jana Pawła II, przeł. M. Tarnowska, Kraków 2000. Ii9 P. Schweizer, op. cit., s. 15 3—154- Co do mistycyzmu Reagana, to np. po zamachu powiedział on: „Zostałem ocalony z jakiejś przyczyny (...). Zawsze wierzyłem, iż znaleźliśmy się tu — każdy z nas z jakiegoś powodu, że wszyscy żyjemy według jakiegoś planu, boskiego planu (...). Jest coś, czego z woli Boga mam dokonać (•••)• Zostałem ocalony z jakiejś przyczyny” (ibidem, s. 152). 90 Misja publiczna Ronalda Reagana kracji na waszej ziemi (...), musicie się starać, by ten kwiat demokracji (...) rozkwitł (...) i żebyście w to wierzyli”. Reaganowi wręczono szablę „w podzięce za udzieloną nam pomoc w odrąbaniu głowy komunizmowi”, symboliczne po­ dziękowanie człowiekowi, którego determinacja doprowadziła do pozbycia się stra­ chu i do zwycięstwa 140 . # #£ Jednak sprawami najżywiej Reagana obchodzącymi były chwała Ameryki oraz stan ruchu konserwatywnego. Uważał kryzys, w jakim znalazła się Ameryka w latach 70 ., nie za nieunikniony rezultat praw dziejowych — myśl niejednokrotnie wypo­ wiadana przez jej elity — ale jako rezultat zdrady pierwszych zasad amerykańskiego eksperymentu politycznego, zasad, które bez jakiegokolwiek samousprawiedliwienia wyznawał. W przemówieniu w walce o nominacje w 1976 r. to przesłanie było jednoznaczne: „Chcę zostać prezydentem, ponieważ będę dążył do tego, aby ten kraj na powrót stał się takim, jakim był (•••). Sen o Ameryce wciąż żyje, i to nie tylko w sercach i umysłach mieszkańców naszego kraju, lecz również (...) ludzi na całym świecie, w społeczeństwach wolnych i uciskanych. Oczekują naszego prze­ wodnictwa. Tak długo jak ten sen będzie żył, tak długo jak będziemy mieli odwagę go bronić, tak długo przed Ameryką będzie przyszłość, a cały świat będzie miał nadzieję (•••), to jest zadanie, które wykonamy”. Reagan miał nieprawdopodobne wyczucie czegoś, co Shelley nazwał „czasem, w którym wieczność dawała ostrze­ żenie (eternity warning time). Uważał, iż pozwolono Ameryce staczać się w dół z pogwałceniem jej fundamentalnych zasad. „Krytycy oskarżają mnie — twierdził — iż mam XIX-wieczne poglądy. Oczywiście mylą się. Mam XVIII-wieczne poglądy. Przejąłem je od naszych Ojców Założycieli i wierzę w nie”. Cytując w przemówie­ niu inauguracyjnym z 1981 r., Josepha Warrena, prezydenta Kongresu Massachussets czasów wojny o niepodległość, Reagan mówił: „Nasz kraj znajduje się w niebezpieczeństwie, ale nie rozpaczamy z tego powodu (•••)• Musimy odpowie­ dzieć sobie na ważne pytania, od których zależy szczęście i wolność dla nas (•••)• Postępujcie tak, byście byli godni samych siebie”. Reagan, wyrażając unikalny charakter swojej cywilizacji, wiedział, iż Ameryka jest narodem „zbudowanym na pewnym projekcie politycznym”, stanowi „lśniące miasto na wzgórzu” i „ostatnią nadzieję człowieka na ziemi”, „gwarancję wolności w niebezpiecznym świecie”. „Lśniące miasto na wzgórzu”, owo wyobrażenie o Ameryce purytańskiego założyciela kolonii Massachussets Johna Winthropa (I 587—1649), „jednego z pierwszych wolnych ludzi — jak mówił Reagan — szuka­ jących ojczyzny, która byłaby wolna”, to dla niego symbol nadziei pokładanej w Ameryce. Opisywał to marzenie w pożegnalnym przemówieniu z typowo amery­ 140 R. Reagan, op. cit., s. 271; P. Schweizer, op. cit., s. 306. 91 Andrzej Bryk kańskim sentymetalizmem: „wysokie dumne miasto (•••), mocniejsze niz ocean, wystawione na wiatr, pobłogosławione przez Boga i zaludnione przez wszelkiego rodzaju ludzi żyjących w harmonii i pokoju, miasto otwartych portów, tętniących handlem i pomysłowością, jeśli w tym mieście miałyby być mury, miałyby one bramy otwarte dla wszystkich, którzy chcieliby w nim zamieszkać (•••); [to mia­ sto] po dwustu latach (...) stoi mocno na granitowym wzgórzu, bije od niego blask, którego przyćmić nie może żadna burza. 1 wciąż jest latarnią, wciąż przycią­ ga tych wszystkich, którzy bez wolności żyć nie mogą, pielgrzymów z dalekich miejsc, którzy spieszą wśród ciemności do domu. Wykonaliśmy to, co do nas należało” 141 . Kiedy w początkach prezydentury starał się pogodzić wymogi budżetu z prio­ rytetami politycznymi, przedstawił swój plan jako konieczność wynikającą z wizji republiki jako marzenia. Nic tak nie ukazuje siły cywilizacji amerykańskiej, jak przekonanie, iż twórcze społeczeństwo nie daje się zdefiniować przez ogranicze­ nia kryzysu, jaki napotyka, ale kontekst kultury, przez który kryzys ten interpre­ tuje i go przekracza. W jednym z przemówień Reagan, powołując się na poetę Carla Sandburga, stwierdził: „[Nasza] republika jest jak marzenie. Nic nie staje się, najpierw konieczne jest marzenie. To czyni nas, Amerykanów, innymi. Zawsze sięgaliśmy po nowe natchnienie i mierzyliśmy w cel najwyższy. Kto z nas chce być pierwszym i powiedzieć, że nie mamy już tych wartości i cech charakteru, że mu­ simy kuśtykać naprzód, czyniąc te same rzeczy, które doprowadziły nas to stanu obecnego nieszczęścia’ 142 . Reagan był tutaj wyznawcą jakże amerykańskiego prze­ konania, iż witalności danej cywilizacji nie wyznaczają obiektywne problemy, ale kontekst kultury, przez który są interpretowane, nie tyle osobisty stan ducha, ale kulturalna perspektywa, której jest on częścią. Gdy w 1989 r. zdawał urząd, na­ wiązał do zapisu w dzienniku jamesa Allena z 1775 r. mówiącym iz „wielu mą­ drych ludzi sądzi, że Ameryka swoje najlepsze dni ma już za sobą. (...) Wciąż są ludzie, którzy uważają, iż Ameryka słabnie, że nasza chwała była tylko krótkim przebłyskiem znanym jako XX w., ze nasza wielkość błyszczała zbyt mocno, by błyszczeć dalej, że obliczem Ameryki jest jej przeszłość (...). Nie zgadzam się. To nie jest Ameryka, jaką znamy. Było nam pisane zostać panami przeznaczenia, a nie ofiarami losu (•••)• Kto miałby tak małą wiarę, że oddałby nasze jutro za nasze wczoraj? (•••)• Ameryka ma swoje najlepsze dni przed sobą (•••), pozostaje, jak określił to Emerson krajem jutra, (...) nie jest ukształtowana, ciągle się two­ rzy’”. Dla Reagana obywatelstwo było bardziej stanem umysłu i ducha niż przyna­ leżności do abstrakcyjnej wspólnoty politycznej. Czuł, iż zmiana tego ducha spo­ 141 Reagan wierzył w przeznaczenie demokracji amerykańskiej, która była dla niego „jak płaszcz — nie wolno go drzeć, ponieważ jeśli go zniszczymy, nikt nie wie gdzie lub kiedy odnajdziemy znowu jego chroniące nas ciepło” (R. Reagan, op. cit., s. 77. 187, 173, 36, 99, 265—267). 142 92 R. Neustadt, American Presidency, Cambridge 1990, s. 4 2 1 . Mtsja publiczna Ronalda Reagana woduje, iż Amerykanie będą obywatelami, ale już innego narodu. Stąd charakter narodowy nie był dla niego abstrakcją, był czymś historycznie realnym i ponadczasowym. Ameryka była cywilizacją uniwersalną, a jej rdzeniem wolność 143 . Reagan czuł, iż wolność nie może zależeć od konwencji, jest prawem natural­ nym, wymagającym nieustannego przypominania i nauczania. Jeśli bowiem zależa­ łaby ona wyłącznie od konwencji, bez odniesienia do prawa naturalnego, zależna byłaby od opinii ją kształtującej. Zmiana opinii, wyrażająca się w zmianie zacho­ wań, zwyczajów, wartości, oznaczałaby wtedy zmianę konwencji, a więc i idei wol­ ności, a wtedy uległoby zmianie myślenie i charakter obywatelstwa 144 . Rezultatem byłaby nie tylko zmiana cywilizacji, ale w obliczu konfrontacji z komunizmem byłoby to zaproszeniem do katastrofy. Takie przesłanie miało dla przybitych Amerykanów czasów początków jego prezydentury nieodpartą magię i dawało nadzieję. Było, jak ujął to Michael Novak, „obudzeniem w nas lepszych aniołów” 145 . Oczywiście Reagan był nieodrodnym dzieckiem swojej kultury. Ameryka bowiem jest cywilizacją bez precedensu w hi­ storii, zrodzoną z buntu, który przybrał kształt konstrukcji intelektualnej. Poli­ tycznie i kulturowo oparta jest na swoistym credo, zbiorze politycznych zasad określających jej tożsamość. Misja i wyjątkowość, przeplatana z częstym samobiczowaniem, wyznaczała rytm tej cywilizacji, określając jej niedojrzałość historyczną w połączeniu z niezgodą na ograniczenia kondycji ludzkiej, które doświadczenie amerykańskie zamierzało po raz pierwszy przekroczyć. Ameryka miała być cywili­ zacją, w której, jak ujął to Thomas S. Eliot, „postęp unicestwiał los”. „Jesteście narodem-Kościołem” pisał w 192 3 r. G. K. Chesterton 146 . W tym sensie Ameryka­ nie są najbardziej ideologicznym ze społeczeństw Zachodu, w którym konglome­ l4i „Potrzebujemy — twierdził — świadomego patriotyzmu (•••), umacniamy go, ucząc nasze dzieci, czym jest Ameryka i co znaczy ona w świetle całej historii świata (...). Ameryka jest wyjąt­ kowa (...). Ale dziś, u progu lat 90., sytuacja jest inna (...), rodzice nie są przekonani, iż dzieci powinny (...) kochać Amerykę (...). [A przecież] Ameryka to wolność (...), a wolność jest czymś szczególnym i cennym. Jest krucha; więc wymaga ochrony. Musimy (...) uczyć historii opartej nie na tym, co jest modne, ale na tym, co jest ważne” (R. Reagan, op. cit., s. 286—288, 264—265)144 Zob. G. F. Will, Statecraft as Soulcaft: What Government Does?, New York 1983, s. 15 3- 145 M. Novak, op. cit., s. 10. Stąd nawet jeden z krytyków Reagana dostrzegł nieodpartą siłę oddziaływania wyśmiewać w dzieciństwie iluzji, w takiego jego że czas czego miałoby tak czuli bowiem szukali. Era na na jego być naprawdę kryzysu Oczekiwali myślenia prostotę, Amerykanów przywoływanie prostsze, istnieją inaczej, bardziej proste pogrążonych nostalgii prawe za i rozwiązania poddania „zmartwychwstanie starych mitów się’ — się (...), powiedział Choć wskazywać jak sprzedawanie problemów, Amerykanie postaci Reagan mogli które na nieuniknionej w krytycy społeczeństwa, skomplikowanych pokusę skończyła zwątpieniu. przyjemniejsze, odrzucając samozwątpienia w przeszłością w konieczności Reagana mowie historii. znaleźli to, inauguracyjnej i naród odpowiedział entuzjazmem. W wierze w mego potwierdzali wiarę w swój naród i w siebie. Nie do odparcia, potężna kombinacja” (H. Johnson, op. cit., s. 167). 146 G. K. Chesterton, op. cit., s. 11 —12. 93 Andrzej Bryk rat tradycyjnych liberalnych idei, nieustannie ze sobą w starciu, równości moral­ nej, wolności, indywidualizmu, konstytucjonalizmu czy demokracji pozostają w wyraźnej opozycji wobec władzy. Reagan mówił tym językiem i dlatego rozu­ miało go społeczeństwo, nawet kontestujący jego politykę. Był to jednak język, który Europa stopniowo porzucała. Język nieukrywanego patriotyzmu i dumy z kraju będącego gwarantem uniwersalnego przekazu wolności, ale i język zmu­ szający do konfrontacji, jakiego Europa nie chciała już używać. Pokazały to de­ monstracje, nawet jeśli sterowane z Moskwy, przeciw rozmieszczeniu amerykań­ skich rakiet Pershing II w 1983 r. Jednym ze skandali, które głęboko urażały amerykańskie poczucie godności było liberalno-lewicowe przekonanie, iż Ameryka zawsze się myli i że jest reżimem niemal zbrodniczym, a jej dziedzictwo, religia, doświadczenie to pasmo zbrodni, wyzysku, dyskryminacji i imperializmu. Reagan wyrażał odczucia większości swo­ jego społeczeństwa najpełniej, gdy odrzucał taki opis doświadczenia amerykań­ skiego jako kłamstwo, twierdząc zdecydowanie, iż mimo ciemnych stron Ameryka ma wielkie dziedzictwo warte obrony i ofiar. W dwa lata po zakończeniu wojny wietnamskiej, w czasie afery Watergate, w obliczu bezprzykładnego upadku ame­ rykańskiego ducha, cynizmu i ataku na Amerykę od zewnątrz, jak i wewnątrz, w przemówieniu wygłoszonym na forum dorocznej konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej (CPAC) w 1974 r. mówił: „Karykaturzyści (...) przedstawiają część naszego losu i dziedzictwa, jak dawno przebrzmiały i nic nieznaczący mit (...). Nie jesteśmy chorym społeczeństwem, chore społeczeństwo nie mogłoby dać światu ludzi, którzy postawili stopę na Księżycu, [które ma] więcej kościołów i bibliotek, dobrowolnie wspiera więcej orkiestr symfonicznych i oper, publikuje więcej książek niż wszystkie inne narody świata razem wzięte. Jedna trzecia wszyst­ kich studentów świata chce studiować w Ameryce (•••)• Chore społeczeństwo po­ zbawia moralności i odwagi, nie tworzy ludzi, którzy przeszli przez niewolę i tor­ tury w Wietnamie, (...) którzy są typowi dla tej ziemi, podobnie jak Ojcowie Założyciele (•••)• Nie jesteśmy wojowniczym narodem. Nasza historia nie jest wypełniona agresywnymi incydentami i imperializmem (•••)• Moje pokolenie (...) walczyło o wolność ciężej niż jakakolwiek inna generacja (...) doświadczyliśmy czterech wojen (•••)• Wszystkich jednak można było uniknąć, gdyby w pewnym momencie dać jasno do zrozumienia, że postąpimy zgodnie ze słowami Johna Stuarta Milla: Wojna to straszna rzecz, są jednak rzeczy straszniejsze’. Zanik patriotyzmu i upadek moralności powodują, że niektórzy uważają, iż nie ma war­ tości, o którą warto walczyć — to jest zdecydowanie straszniejsze. Człowiek, który niczego nie ceni wyżej od własnego bezpieczeństwa, jest stworzeniem żałosnym. Nie ma on szans na bycie wolnym, chyba że jego wolność będzie podtrzymywana przez wysiłki innych, lepszych od niego (...). Jesteśmy obecnie świadkami prób (...) mających na celu wpojenie [młodzieży], jak mało jest w Ameryce rzeczy godnych podziwu (•••). [Twierdzi się], że to biznes jest odpowiedzialny za wszyst­ 94 Misja publiczna Ronalda Reagana kie niesprawiedliwości w naszym kraju i że rozwiązaniem tych problemów jest rząd (...). John Winthorp w 1630 r. powiedział: ’Będziemy niczym miasto świe­ cące na wzgórzu. Oczy wszystkich ludzi będą zwrócone na nas. Jeśli postąpimy fałszywie wobec (...) Boga w tej pracy, której się podjęliśmy, to wycofa On swoją (...) pomoc dla nas. Cały świat będzie opowiadał sobie historie naszego upadku jako przestrogę’. No cóż, nie oszukaliśmy Boga, nawet, jeśli tymczasowo opuścił on tę salę” 147 . Uwidacznia się tutaj owo amerykańskie splatanie wymiaru religijnego i poli­ tycznego, gdzie naród jest łączony z religią w jedną misyjną religię obywatelską, ową „wiarę, że amerykańska demokracja, razem z jej świętymi tekstami konstytu­ cyjnymi, symbolami i prorokami, jest nie tylko zwyczajnie dobra i sprawiedliwa, ale ma niemal status sakramentu, którego źródłem jest łaska Boga. Działa to też odwrotnie, bowiem religia w Ameryce często formułuje swe prawdy w zdecydowa­ ny, polityczny sposób” 148 . Sakralizacja sfery publicznej nie wyklucza oczywiście sekularyzacji państwa, niemniej prezydent, który jest absolutnym pontifex maximus, reprezentuje religię cywilną Ameryki, będącą uniwersalistycznym przesłaniem dla całego świata, chronioną potęgą Ameryki. Ta religia cywilna „ustanawia i sakralizuje amerykańską tożsamość zbiorową (•••), nie jest tylko ofertą dla jednost­ ki (•••), sprawia, że polityczny proces ma cel transcendentny. Religia obywatelska USA jest rodzajem religii, a nie tylko państwowym rytuałem, jest ugruntowana też na biblijnych archetypach, takich jak exodus, wybranie, ziemia obiecana, Nowa Jerozolima, ofiara śmierci, zmartwychwstanie. Namiętny patriotyzm amerykański łączy się z poczuciem historycznej misji (•••)• Mesjanizm amerykański jest jed­ nym ze źródeł siły i witalności Stanów Zjednoczonych” 149 . Na arenie międzynarodowej Reagan przeciwstawił się bezmyślnemu i pokor­ nie znoszonemu opluwaniu Stanów Zjednoczonych na forum ONZ 150 . Mówił: „Serce Ameryki jest silne (•••)• Cynicy mylili się, Ameryka nigdy nie była chorym społeczeństwem. Widzimy ponowne odrodzenie fundamentalnych wartości wiary, rodziny, pracy, sąsiedztwa pokoju i wolności — wartości, które czynią z nas wspól­ notę (•••)• Nasze dziedzictwo pozwala nam trwać siłą charakteru umacnianego przez każde wyzwanie. My, Amerykanie, nigdy nie byliśmy obojętni wobec jakiej­ kolwiek formy tyranii Nie prosimy o nic więcej niż o to, byśmy, jednocząc się, uszanowali to, kim byliśmy i kim jesteśmy (...). Jesteście Amerykanami. Zostali­ 147 R. Reagan, op. cit., s. 6 0 —6 2 . W 1 9 8 1 r. stwierdził: „Musimy prowadzić naród, a to wyma­ ga czegoś więcej niż tylko krytykowania przeszłości. Tak jak wyraził to kiedyś T. S. Eliot: „Tylko przez zaakceptowanie przeszłości będziesz mógł zrozumieć jej znaczenie” (ibidem, s. 1 0 8 ). 148 A. Stark, OneNation under What, or Whom, „Times Literary Supplement”, 21 January 2001 149 Z. Krasnodębski, Demokracja peryferii, s. 215: zob też: R. N. Bellah, Civil Religion in Ameri­ ca, w: Beyond Belief. Essays on Religion in a Post-Traditional World, Berkeley 1991, s. 168—192. 150 Reagan mianował m.in. Jane Kilpatrick ambasadorem w ONZ, która rozpoczęła swoje urzędowanie od stwierdzenia, iż zdejmuje z pleców tabliczkę z napisem „Kopnij mnie”. 95 Andrzej Bryk ście ukształtowani przez najbardziej wolne społeczeństwo, jakie powstało na Zie­ mi. Nikt nigdy nie będzie miał prawa niszczyć waszych marzeń i rujnować wasze­ go życia” 151 . W kwestii ruchu konserwatywnego Reagan wytyczył sobie cel połączenia róż­ nych, czasami wydawałoby się sprzecznych jego nurtów i doprowadzenia do stwo­ rzenia koalicji wygrywającej wybory. Wyszedł od przekonania, iz, biorąc pod uwa­ gę kryzys liberalizmu Nowego Ładu i kontrkultury, „większość Amerykanów czu­ je się konserwatystami’ I52 . W szczególności starał się połączyć zwolenników tzw. konserwatyzmu społecznego, dla którego ważne były sprawy kulturalno-obyczajowe i konserwatyzmu ekonomicznego, zainteresowanego ograniczeniem inter­ wencji państwa w gospodarkę. Cel ten osiągnął. Uważał ruch konserwatywny za ruch antyideologiczny, przeciwny „trzymaniu się jakiejś abstrakcyjnej teorii, na­ wet w obliczu przeczącej jej rzeczywistości (•••) jeśli istnieje w ogóle coś takiego jak polityczny punkt widzenia, który wolny jest od niewolniczego przywiązania do abstrakcji, to jest nim konserwatyzm amerykański (•••)• Konserwatyzm jest anty­ tezą fanatyzmu ideologicznego, który sprowadził na świat tyle cierpień i zniszcze­ nia. Zdrowy rozsądek i zwyczajna przyzwoitość normalnych ludzi jest sednem dzisiejszego amerykańskiego konserwatyzmu (...). Zasady konserwatyzmu są so­ lidne, ponieważ ich podstawą jest to, co ludzkość odkryła dzięki doświadczeniu pokoleń (•••) — połączone doświadczenie całego rodzaju ludzkiego (...). Nowa amerykańska większość konserwatywna, którą my reprezentujemy, nie opiera się na abstrakcyjnej ideologii, lecz zdrowym rozsądku, inteligencji, rozwadze, ciężkiej pracy, wierze w Boga. Mamy odwagę powiedzieć: Tak, istnieją pewne zasady, w które silnie wierzymy, wartości, na których chcemy oprzeć nasze życie’ (•••)• Nie jest to żadna czystość ideologiczna’, lecz to, co stworzyło ten kraj i uczyniło go wielkim”. Reagan traktował zatem ruch konserwatywny jako odrodzenie i powrót do wartości, które stworzyły doświadczenie amerykańskie, jako zachowanie społe­ czeństwa, stającego się wielkim już w momencie swojej rewolucji i takie społe­ czeństwo ujęło w kształt ustrojowy umożliwiający kultywowanie American way 151 P. B. Kunhardt, jr (ed.), op. cit., s. 299; R- Reagan, op. cit., s. 249- 152 Na temat źródeł tej koalicji zob. artykuł w dalszej części tego tomu. Reagan mógłby powtórzyć za Edmundem Burkiem piękną frazę: „Aby kochać swój kraj, ten kraj musi być piękny”. Amerykanie, z reguły kochają swój kraj, nawet jeśli ostro się z im spierają, nie tylko dlatego, iż jest to ich kraj. Ameryka jest kochana, ponieważ — tak jak Reagan — Amerykanie wierzą, iż rzeczywiście jest piękna i warto jej bronić. Taka Ameryka przyszła oddać mu hołd, Ameryka prostoty i prawości, tej od Gary’ego Coopera i pustyni gorączkowego optymizmu. Opisując hołd złozony Reaganowi w Kapiteolu, M. ]. Chodakiewicz tak ją opisał: „Jarmark, czyli Ameryka. Jego Ameryka. Taka, jaką on kochał, szyją, lubił nieformalna i na reprezentował: co dzień, śmieszna, choć (Wspomnienie, w: R. Reagan, op. cit., s. 10). 96 od nonszalancka, święta elegancka pewna i siebie, poważna rozwydrzona, oraz zdolna rozpięta do pod poświęceń” Misja publiczna Ronalda Reagana oj life przeciw inżynierii społecznej i terrorystom postępu rozumianego jako na­ rzucanie za pomocą państwa ideologicznych mód. Odrzucał tezę, iż ruch kon­ serwatywny prowadzony jest przez ideologicznych purystów uwodzących więk­ szość nieświadomą niebezpieczeństwa. Konserwatyzm w jego mniemaniu miał zor­ ganizować „rzeczywistą większość, próbującą umocnić swoje prawa w obliczu terroru psychologicznego potężnych uczonych, modnych (...) lewicowych rewolucjoni­ stów, (...) ekonomistów, będących akurat na wpływowych stanowiskach, oraz in­ żynierów społecznych, którzy narzucili swój sposób dyskutowania o sprawach politycznych i społecznych. Jeżeli w Ameryce istnieje obecnie jakikolwiek fana­ tyzm ideowy, to można go znaleźć właśnie wśród wrogów wolności na lewicy i prawicy (•••), wcielających w życie abstrakcyjne teorie społeczne, ekonomiczne i polityczne. Oni na pewno nie są konserwatystami” 153 . Reagan odrzucił i zneutralizował w przestrzeni publicznej wyobrażenie kon­ serwatyzmu amerykańskiego jako doświadczenia plutokratycznego, wyobraże­ nia będącego dziedzictwem Nowego Ładu bądź kontestującego osiągnięcia re­ wolucji praw obywatelskich lat 50 . i 60 . Przedstawiał konserwatyzm jako zbiór wartości opartych na mądrości doświadczenia, również tego wyciągniętego z porażek liberalnej polityki, kierujący się przekonaniem, iż postęp dla samego postępu w imię ideologicznych wzorów inżynierów społecznych jest wrogiem wolności i indywidualnego kształtowania własnej pomyślności, a zatem wrogiem fundacyjnego credo Ameryki z Deklaracji Niepodległości. Przedstawił konser­ watyzm nie tyle jako wąską ideologię przeciwników liberalizmu, ale jako ideę definiującą istotę Ameryki. Uznał także, iż ta odtrącona większość „może upo­ mnieć się o swoje prawa” bez konieczności powoływania nowego ruchu poli­ tycznego. Mozę to uczynić w oparciu o radykalnie zreformowaną Partię Repu­ blikańską, odrzucając — choć nie wyraził tego wprost — taki jej model, w którym dominował, jako oportunistyczny, konserwatyzm establishmentu symbolizowa­ ny przez prezydentów Eisenhowera czy Nixona. Partia republikańska Reagana miała być koalicją wszystkich wydziedziczo­ nych i zdradzonych przez dominujący liberalizm reprezentowany przez Partię Demokratyczną, tych, o których sondaże mówiły, że są „milczącą większością” amerykańskiej klasy średniej przerażonej negatywnymi skutkami źle prowadzo­ nych reform i szaleństwami kontrkultury. Ta Nowa Partia Republikańska, jak nazwał ją Reagan, „nie będzie i nie może być po prostu ’klubem wielkiego bizne­ su’ (•••). Będzie miejscem dla kobiet i mężczyzn pracujących w fabrykach, dla farmerów, policjantów oraz milionów Amerykanów, którzy wcześniej nigdy nie myśleli o przyłączeniu się do nas, lecz których interesy są wspólne z reprezento­ wanymi przez republikanów (...). Ludzie (...) muszą mieć zagwarantowany wpływ na to, co się dzieje (...) w ich kraju. Partia Demokratyczna odwróciła się lsi Ibidem, s. 8 2 . 97 Andrzej Bryk (...) plecami do swojej konserwatywnej części elektoratu. Nowa Partia Repu­ blikańska powinna odszukać ich i powitać w swoich szeregach (...). Nadszedł [też] czas, by powiedzieć czarnej ludności: ’Spójrzcie, deklarujemy wartości bli­ skie wam, wartości, które możecie wspierać’ (•••), długofalowe interesy czar­ nych Amerykanów polegają na zrozumieniu przez nich, co mają do zaoferowania obydwie duże partie (•••)• Partia Demokratyczna uważa głosy czarnych Amery­ kanów za swoje (...)• Czas, aby Czarna Ameryka i Nowa Partia Republikańska zbliżyły się do siebie” 154 . Nowa Partia Republikańska miała wejść za sprawą swoich działaczy w bezpo­ średni kontakt ze wspólnotami sąsiedzkimi i społecznościami lokalnymi i mówić językiem prostym, pokazującym, na czym polega istota kryzysu amerykańskiego. Reagan podkreślał szczególnie „ekumeniczny” charakter agitacji nowej partii, mający zlikwidować ideologiczny podział narzucony Ameryce, w jego mniemaniu, przez Partię Demokratyczną, innymi słowy NPR miała dotrzeć do „każdej warstwy spo­ łecznej, [bowiem] nasze zasady mają charakter uniwersalny i omijają tradycyjne linie podziału (...)• Będziemy rozmawiać z każdym, w każdych okolicznościach (...). Nie wierzę, że dobry Pan Bóg podzielił ten świat na republikanów, bronią­ cych podstawowych wartości, i demokratów, którzy wygrywają wybory”. Reagan spróbował przedstawić katalog wartości i zasad NPR tworzących „nową wizję Ameryki”, swoją Deklarację Wartości, w której ochrona wolności osobistej, rodzi­ ny i społeczności lokalnych powinny być w centrum każdego programu ustawo­ dawczego, a zasada subsydiarności — zarówno między rządem federalnym i rząda­ mi stanowymi, jak też między jakąkolwiek władzą a instytucjami społeczeństwa obywatelskiego — powinna być bezwzględnie zachowana zgodnie z tradycyjnym „duchem (...) dobrowolnej, wzajemnej pomocy”. Subsydiarność miała być ochroną przed „inżynierią społeczną uprawianą przez rząd federalny, [która] zawiodła. Wielkie Społeczeństwo’ jest rzeczywi­ ście wielkie, ale tylko, jeśli chodzi o jego rozmiary, koszty jego utrzymania i władzę, którą dysponuje. Podobnie wielkie są problemy, które podobno miało rozwiązać. Wolność została znacznie ograniczona, a my stoimy dziś na krawę­ dzi gospodarczej ruiny (•••)• [Dla Amerykanów] nowoczesny konserwatyzm oferuje im ’polityczny dom’. Jesteśmy większością”. Podsumowując zwycięstwo w I98l r., w przemówieniu do konserwatystów Reagan stwierdził stałość ruchu konserwatywnego w XX w. w obronie swojej wizji prawdy i samozawinione klę­ ski. Podkreślał, iż jego zwycięstwo „nie było zwycięstwem politycznym, lecz zwycięstwem idei (•••), zwycięstwem zbioru wartości, wartości bezinteresownie ochranianych przez garstkę Amerykanów, nawet podczas tragicznych, łamiących serca klęsk. Amerykanie, których mam na myśli, to właśnie wy (...). [Nasze idee] były wyśmiewane przez niemal wszystkie środowiska intelektualne (...) 154 98 Ibidem, s. 83- Misja publiczna Ronalda Reagana [jako] stojące wpoprzek biegu historii i krzyczące ’stop’. Ilu z nas (...) błądziło w mroku nocy, zastanawiając się, czy [Ameryka] może pójść w stronę innych wielkich narodów, które utraciły poczucie misji i pasję wolności? (•••)• [Lecz] przewazymy szalę zwycięstwa na naszą stronę (...) zawrócimy (...) z błędnego kierunku” 155 . W tym przemówieniu zawarte jest całe dziedzictwo retoryki, sentymentalizmu, romantyzmu wolności i niepokornego ducha amery­ kańskiego w obliczu przeciwieństw wydawałoby się nie do pokonania. Reagan reprezentował je wszystkie. Był cały Ameryką. Jakie jest dziedzictwo Reagana? Spór o to, szczególnie wśród ekonomistów, będzie zapewne trwał długo. Wydaje się jednak przesądzone, iż choć zrewitalizował gospodarkę amerykańską, to nie udało mu się powstrzymać rozrostu państwa na tyle, by zahamować ogólnoświatową centralizującą tendencję cywilizacyjną 156 . Nie ekonomia będzie jednak świadczyć o jego historycznym znaczeniu. Dwie inne sprawy wydają się ważniejsze. Po pierwsze, Reagan przyczynił się do szybkiego i pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego i odesłał komunizm na śmietnik hi­ storii. Ale zniszczenie komunizmu miało bardziej dalekosiężne skutki. Wpłynęło bowiem na stosunki transatlantyckie, czyniąc je po krótkim okresie intermedium bardziej niestabilnymi. Liberalna lewica nienawidziła Reagana nie tyle za przyczy­ nienie się do zniszczenia komunizmu jako siły światowej, ile za zniszczenie oświe­ ceniowego mitu postępu, który ten miał, nieważne, ze ułomnie, reprezentować. Antykomunistyczna rewolucja oznaczała koniec racjonalistycznych iluzji jako pro­ jektu ludzkiego zbawienia osiąganego środkami politycznymi, a w perspektywie międzynarodowej koniec doktryny konwergencji, traktowanej ze śmiertelną po­ wagą jako legitymowane współistnienie świata zachodniego z komunizmem. W tym sensie reaganowska rewolucja przyczyniła się do podważenia w przestrzeni publicznej wiarygodności takiego języka dyskusji, który uważał komunizm za al­ ternatywną drogę rozwoju 157 . 155 „Nie ma dziś — twierdził — większego wyzwania stojącego przed naszym społeczeństwem niz zapewnienie każdemu godności i własnej tożsamości w tym coraz bardziej złożonym i scentra­ lizowanym z społeczeństwie (...). galopująca inflacja, biznesem, Wysokie podatki, sfrustrowane nadmierna mniejszości i kontrola, zapomniani uciążliwa konkurencja Amerykanie — te rządu wszystkie fakty nie są dziełem wolnego rynku, stanowią spadek po scentralizowanej biurokracji, władzy spra­ wowanej przez elitę z własnego namaszczenia” (ibidem, 8 4 , 90, 1 0 5 , I I I ) . 156 Zob. np.: D. Frum, op. cit., s. 32—77- 157Mit gólnie pozostaje na robotników, odmowy zbiorowej jednak uniwersytetach. i za przyjęcia i w pomocą państwa faktu zbrodni odmowy formie Stanowi ją zastępczej „wyzwalanych”. zjednoczonej w przestrzeni liberalno-lewicowe W komunistycznych Europie przyjęcia zjednoczonej jako dyskursu poszukiwanie Europie akceptowalnego równowartości i humanistycznego, uciskanych, mit pokutuje faktu jej moralnego szcze­ zastępujących w formie świadomości potępienia na równi dwóch totalitaryzmów, jedna z przyczyn konfliktu pamięci między starą a nową Unią (zob.: A. Appelbaum, Gulag: A History, Doubleday, New York 2003, s. XVII—XXII; Z. Krasnodębski, Przywracanie pamięci, „Znak” nr 6 (2002)). 99 Andrzej Bryk Ważniejszym jednak dziedzictwem rewolucji Reagana okazuje się prawdopo­ dobnie drugie osiągnięcie. Jest nim powstrzymanie — na jak długo pokaże czas — w przestrzeni języka publicznego Stanów Zjednoczonych ideologii wywiedzio­ nej z ducha rewolucji francuskiej i europejskiego Oświecenia, obcej Oświeceniu amerykańskiemu, definiującemu odrębność jego doświadczenia historycznego. Ra­ cjonalistyczne europejskie Oświecenie weszło w nowoczesny krwioobieg myśli ame­ rykańskiej wielorako, m.in. przez kontrkulturę i postmarksistów. Oświeceniową tradycję amerykańską niszczył też postmodernizm. Europejski radykalny racjona­ lizm zaczął narzucać język publicznej dyskusji, stopniowo przekształcając amery­ kański liberalizm w doktrynę nietolerancyjną wobec inaczej myślących. W takiej perspektywie doświadczenie Ameryki nie było uznane za zasadzone na fundamen­ talnie „dobrym” projekcie, lecz potraktowane z gruntu problematycznie, jako cze­ kające na permanentne „wyzwolenie” z okowów fałszywej myśli i praktyki, na nie­ ustanne reformy „postępowe”. Istniało niebezpieczeństwo głębokiej zmiany para­ dygmatu kulturowo-politycznego Ameryki. Byłaby to zmiana podobna do tej, jaka stała się stopniowo doświadczeniem hegemonicznego nurtu kultury europejskiej, wzmocnionego kontrkulturą lat 60 ., gdzie dominacja kodu liberalno-lewicowego w przestrzeni kultury jest faktem niepodważalnym, można jedynie dyskutować, czy permanentnym. Innymi słowy, niebezpieczeństwo unicestwienia wiarygodne­ go i legitymowanego doświadczenia amerykańskiego Oświecenia i jego języka pu­ blicznego było realne. Doświadczenie amerykańskie — w największym skrócie — zakorzenione zosta­ ło w prawie naturalnym, było nieufne wobec państwa jako motoru postępu spo­ łecznego, traktowało religię, głównie chrześcijaństwo, nie jako relikt przeszłości, ale najsilniejszy fundament ludzkiej wolności i obronę przed idolatrią polityki i państwa, rządy prawa rozumiało jako mechanizm chroniący ład publiczny, umożliwiający kształcenie ludzkiego charakteru moralnego w przestrzeni społe­ czeństwa obywatelskiego i wzmacniający odpowiedzialność moralną, poleganie na sobie i praktyczną przedsiębiorczość. Delegitymizacja takiego języka i takiego doświadczenia była i ciągle jest wyraźnym zagrożeniem w Ameryce. Jej wielkość bowiem zasadzała się na projekcie politycznym gwarantującym rzeczywisty plura­ lizm, gdzie w przestrzeni publicznej — mówiąc symbolicznie — Rousseau miał takie samo prawo do istnienia, jak Burke, a Chrystus takie samo prawo, jak czcicie­ le Marksa czy Derridy, gdzie Konstytucja została stworzona, by chronić ludzi, jak powiedział O. W. Holmes, różnych przekonań i żadnych z nich a priori nie delegitymizowała w języku i praktyce życia publicznego. Elity kulturalno-medialne lat 60 . rozpoczęły proces delegitymizacji takiego pluralizmu w imię jedynie słusznej prawdy racjonalistycznego projektu „postę­ pu”, wzmacnianego przekształceniem tradycyjnego liberalizmu od czasu Nowego Ładu z doktryny nieufnej wobec państwa w doktrynę państwo to czyniące moto­ rem „postępu”. „Postęp” i jego wróg — „konserwatyzm”, a jeszcze drastyczniej 100 Misja publiczna Ronalda Reagana „reakcyjność”, „faszyzm”, „ciemnogród” czy „religijno-konserwatywna Ameryka”, stał się, a priori i bez jakiejkolwiek weryfikacji, jedynym kryterium legitymowanego działania, maczugą intelektualną zastępującą wszelką racjonalność, a przede wszyst­ kim jakiekolwiek rozróżnienie na moralne dobro i zło. Konserwatyzm, to znaczy przeszłość, był złem sam w sobie, to, co przychodziło: „postęp” czy „przyszłość”, było dobre. Założenie, iż mogło istnieć jedno uniwersalne kryterium stosowane do jakiegokolwiek czasu, jakiegokolwiek miejsca, było traktowane jako próba prze­ mocy intelektualnej bez dania najmniejszych racji. Sprawy były lepsze, automa­ tycznie lepsze moralnie, bo były częścią „postępu” 158 . Ta zasada, wywiedziona z francuskiego racjonalizmu oświeceniowego i dwu­ znaczna w kontekście Oświecenia amerykańskiego, zasadzonego na uniwersal­ nym, obiektywnym porządku moralnym Deklaracji Niepodległości, innym od Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela rewolucji francuskiej, była ideą niebez­ piecznie rewolucyjną. Z definicji podważała jakikolwiek, nieważne jak spraw­ dzony doświadczeniem, porządek ludzki i moralny, wprowadzając kryteria po­ działu na tych, którzy są „dobrzy”, bo z postępem idący, i „zawalidrogi historii”, z postępem walczący i mający być jak najszybciej usunięci. Ten liberalno-lewicowy heglizm, którego marksizm był jedynie wariantem, stanowił też ideę prowokującą odzew zgodny z biblijną zasadą „kto sieje wiatr, zbiera burzę”. Jego radykalne forsowanie groziło destabilizacją porządku politycznego, co Reagan doskonale wyczuwał i przeciw czemu się buntował. Dziedzictwo amerykańskie było dla niego „dobrym” doświadczeniem, chroniącym przed wyimaginowanym światem modernizmu oświeceniowego, tworzącego subiektywistyczne jaźnie mocą jedy­ nie własnej prometejskiej woli. Reagan odrzucił takie rozumienie postępu, gdyż w ostatecznym rachunku postęp musi zawsze być pochodną wartości, odpowie­ dzią na pytanie, co jest słuszne. W takiej perspektywie pamięć i kultura Ameryki nie mogła zostać odrzucona, bo bez niej Ameryka nie mogła istnieć. Postęp nic nie oznacza bez właściwego celu 159 . Doświadczenie Ameryki było w tym sensie głęboko antymodernistyczne, gdyż zerwała ona ze Starym Światem dokładnie w momencie przełomowym nowocze­ sności racjonalistycznej, zdefiniowanej przeciw prawu naturalnemu — choć przeję­ ła jego język w filozofii praw człowieka — i antyreligijnej, a także dlatego, iż potężny obszar niezdominowany przez wszędobylskie państwo pozwolił zacho­ wać autonomię najprzeróżniejszych, często apokaliptycznych i eschatologicz­ nych wspólnot religijnych 160 . W tym sensie Amerykanie są ludźmi „starożytnej”, 158 159 Zob. np.: R. Nisbet, Prejudices, Cambridge 1982, s. 238—243Używając słów Chestersona: „Walczymy bowiem nie o coś, co jest przed nami, lecz o coś co jest za nami; nie o Imperium, lecz o dom” (zob.: J. V. Schall, Scball on Chesterton, Washington 2000, s. 121). 160 Religijność i różnorodność nie jest marginesem amerykańskiej demokracji, a zakaz 101 Andrzej Bryk przednowoczesnej cnoty, gdyż w tym imperium, tak jak w świecie starożytnym, istnieje rodzaj pobożności obywatelskiej i gdzie ciągle wierzy się w cuda. Ten rodzaj religijności jest niepodatny na jakiekolwiek odczarowanie. Zaatakowanie tego świata i tej Ameryki Reagan uważał za zaatakowanie same­ go fundamentu jej tożsamości, i w tym przekonaniu umacniała go zdecydowana większość Amerykanów, których zorganizował i poprowadził do zwycięstwa w 1980 roku. Dlatego konserwatyzm Reagana i stworzenie wielonurtowej koalicji nie sta­ nowiło tylko odpowiedzi na kryzys ekonomiczny czy kryzys woli, lecz był funda­ mentalnym powrotem do istoty amerykanizmu 161 . Reagan, tworząc ruch oporu przeciw liberalno-lewicowej Ameryce z najprzeróżniejszych nurtów tradycyjnych republikanów i masowych uciekinierów z Partii Demokratycznej, przedefiniował język publiczny dyskusji o społeczeństwie, kulturze, jednostce i jej aksjologii. Nie udało się w sferze języka publicznego, w przeciwieństwie do języka elit medial­ wyznania na państwowego uwadze z bardziej jednoczesną interesy gwarancją kościołów niz wolności interesy religijnej, państwa. zapisany „Kościół” w w Konstytucji, Ameryce jest mial mozaiką kościołów, wyznań, sekt. Ameryka jest — jak powiedział transcendentalista Ralph Waldo Emerson — krajem „zaczadzonym w którym pragnienia drzewa religijnego czucie, iż przez pokolenia było tym wreszcie Bushu im część poczucie, Religijność religijności zbawiona ze iz Stany Słowo, przez śmierci Biblii, od są w a naprawdę tak rozbrzmiewający tym językiem nieukrywaną kazaniami mówi poprzez Lincolna opierającym Europie. zdesakralizowania część orzeczenia Sądu Najwyższego. nudy podszytej W tym sensie jest fali czy metafizycznej George’u europejskie, się Biblii kazno­ polityków, na elity po­ kulturą tysięcy duża „przedmodernistycznym”, próby Pniem mieli autentyczną zlaicyzowane wszelkie społeczeństwa, Zachodu. Wyznawcy irytację przerażającej religii misją. jedyną dla społeczeństw eschatologiczną Waszyngtona i kontrowersyjne i skonstruowano wszystkich Biblii, język osłupienie zrytualizowanej jego językiem wytrzymuje publicznej z prezydenci w polityczny ze bytowaniem, Zjednoczone amerykańska objawem system najgłębsze ludzkim mówili wprawia owej są mówi co sfery jest powszechnym Ameryki językiem kończąc, Świecki protestantyzm jest Olbrzymia krajem. był pluralizm dziei. dając Ameryki religijny amerykańską W. Bogiem”. eschatologiczne postępu wypchnięcia Ameryka rozpaczą, kontrrewolucyjnie po­ będącej antymoder- nistyczna, czując w trzewiach, iz każda kultura wyrasta z religii, a każda bez religii umiera. Ameryka jest tutaj antytezą podtrzymywania Europy, swojej która me cywilizacji, posiada dopraszając moralnych się czy tylko nieświadomie wyobrażeniowych pogardy innych narzędzi (zob. D. dla Hart, Religion in America: Ancient and Modern, „New Criterion”, March 2004, s. 8; N. Feldman, Divided by God: America’s Church — State Problem — And What We Should Do About It, New York 2005). 161 W liście do przyjaciela Reagan pisał: „Kiedy mówisz, że uznaję się za konserwatystę, nie opisujesz Moja właściwie definicja twórczym i nie (•••) myśleniu, wyjaśniasz, konserwatyzmu który stara się co tak oznacza uczynić naprawdę rozumiem Amerykanina ten z [kraj] przez pojęcie charakterem, lepszym konserwatywny. postępowego miejscem, gdzie w mógłby jego żyć i wychowywać swoje dzieci, i osiąga to ciężką pracą i wiarygodnym zdrowym rozsądkiem. Konser­ watywny Republikanin jest dobrym amerykańskim obywatelem twardo stojącym na ziemi”(J. M. Schoenwald, op. cit., s. 198). Taki opis jest opisem idealnego apolitycznego obywatela, wyznającego wartości źródeł, wielce cenione wezwaniem do przez imigrantów walki o mądrością i zdrowym rozsądkiem. 102 ponowne czy ich dzieci, definiowanie czyli idei przez Ameryki Amerykę. zgodnie Był z jej powrotem do pragmatyczną Misja publiczna Ronalda Reagana nych czy uniwersyteckich, doprowadzić do narzucenia Ameryce monopolu kodu kulturowego, właściwego bardziej dziedzictwu rewolucji francuskiej, a nie amery­ kańskiej, bardziej modelowi agresywnie etatystycznego, a także agresywnie laic­ kiego, na wzór francuskiego modelu państwa 162 . Taki model państwa i cywilizacji był dla większości Amerykanów nie do zaakceptowania, a to, że do radykalnej ewolucji Ameryki w tym kierunku nie doszło — szczególnie w sprawach kulturo­ wych, bo co do etatyzmu rzecz jest dwuznaczna — zawdzięczać należy w decydują­ cej mierze Ronaldowi Reaganowi 163 . Dlatego też można go uznać za jednego z najskuteczniejszych prezydentów w historii Stanów Zjednoczonych, biorąc pod uwagę rezultaty kulturowe, a nie tylko doraźnie polityczne. Pierwsza próba konfrontacji z powyżej zarysowanym niebezpieczeństwem, za czasów kampanii wyborczej konserwatywnego Barry’ego Goldwatera w 1964 r., którego jednym z mówców był właśnie Reagan, zakończyła się klęską. Ale opór konserwatywny wobec coraz bardziej dominującego wyobrażenia, jak ma wyglądać sprawiedliwa i szczęśliwa Ameryka rodem z podręczników agitatorów liberalnej lewicy, zaczął narastać. Reagan skanalizował politycznie ten opór i nie tylko mię­ dzynarodowo zdelegitymizował komunizm jako alternatywę cywilizacyjną, ale obro­ nił też, jak się wydaje, amerykański kod kulturowy i jego język w przestrzeni pu­ blicznej, a wygrana G. W. Busha zdaje się to potwierdzać. Innymi słowy, Reagan złamał trwające od kilkudziesięciu lat w Ameryce, w Europie od dwustu, przeko­ nanie, iz lewica czy liberalna lewica ma monopol na retorykę cnoty moralnej. Jak każda ideologia i każda rewolucja, także rewolucja kontrkulturowa, połączona z ekspansywnym państwem liberalnej inżynierii społecznej, rozpoczęta pod ha­ słem radykalnego wyzwolenia i totalnej wolności, szybko przemieniła się w żąda­ nie totalnej kontroli. U kresu tej drogi, zaledwie widocznej za Reagana, leżał fe­ nomen politycznej poprawności i innych wysiłków wymuszenia ideologicznego konformizmu. Reagan, trudno powiedzieć, czy świadomie, opisał następująco tę zmianę kodu języka publicznej cnoty w przemówieniu z 1984 r.: „Prawdopodob­ 162 nia Ameryką z Zmiana ta oznaczała paradoksalnie, w czas największego triumfu Zachodu, czyli pokona­ komunizmu, G. powolne W. kontrowersji Busha czysto rozchodzenie i się większością politycznej. dróg elit Obcość kulturowych Unii Europejskiej wynika z samej Europy nie i jest istoty Ameryki. tylko Obcość obcością dominujących między wynikającą kodów kulturo­ wych, którymi mówią Ameryka i Europa. Unia Europejska. Widać to było wyraźnie w dyskusjach nad traktatem które konstytucyjnym, osadzone są w stosunkiem europejskim do chrześcijaństwa i zapędów etatystycznego i agresywnie dziedzictwie etatystycznych laickiego Brukseli, francuskiego modelu państwa (zob.: Weiler, Chrześcijańska Europa..., op. cit., s. 63). ,6! tucyjny Reaganowi nie udało się tego zrobić w sprawach etatyzmu, bo amerykański system konsty­ nie znalazł sposobu na ograniczenie wzmacniania władzy federalnej kosztem stanów i jednostki, jak i proliferacji praw wywiedzionych z Konstytucji. Obie tendencje są wynikiem nie­ prawdopodobnego wzmocnienia Sądu Najwyzszego, a mówiąc wprost, uzurpacji władzy konstytu­ cyjnej przez bardzo swobodną interpretację Konstytucji. 103 Andrzej Bryk nie największym triumfem amerykańskiego konserwatyzmu było zatrzymanie ofen­ sywy lewicy, dążącej do zepchnięcia przeciętnego Amerykanina na moralnie defen­ sywne pozycje, a ostatecznie nie do obrony. [Amerykanie] wierzyli w prawdę pew­ nych przekonań i zasad, które [lewicowo-liberalna] inteligencja przez dwadzieścia lat im wmawiała, iż są beznadziejnie anachroniczne, całkowicie prymitywne i reak­ cyjne. Chcecie dobrowolnej modlitwy w szkołach? Jakie to prymitywne, twierdzili. Jesteście przeciwni aborcji? Jakie to zniewalające, jakie nienowoczesne. Normalne było przedstawiane jako ekscentryczne, podczas gdy tylko nienormalne było warte naśladowania. Brak szacunku był celebrowany, ale jedynie brak szacunku wobec pewnych rzeczy: brak szacunku, powiedzmy, wobec zorganizowanej religii jak naj­ bardziej, brak szacunku wobec ugruntowanego liberalizmu, nie, co za dużo to niezdrowo było. [Taki liberalizm] ćwiczył swoją odwagę na łatwych celach i po­ klepywał każdego po ramieniu z pochwałą za strzelanie z procy w zdezorientowa­ nego Goliata, który był zbyt skonfundowany i w rzeczywistości zbyt dobry, by się bronić i podjąć walkę (...). [Ale] Amerykanie nie znajdują się juz w defensywie. Wiem, że ruch konserwatywny przyczynił się też do tej zmiany” 164 . Reaganowi należy oddać sprawiedliwość, bowiem stał się niebagatelnym ele­ mentem oporu, katalizującym taką zmianę, złamał monopol lewicy liberalnej na de­ finicję kodu kulturowego identyfikującego tak wewnętrznego, jak i zewnętrznego wroga, którym ten uczynił amerykański konserwatyzm i odwracając język identyfi­ kacji, zmienił Amerykę 165 . Jeśli takie jest dziedzictwo rewolucji Ronalda Reagana, to jej znaczenie może być dużo bardziej dalekosiężne dla zachowania wolności niż wielkie, ale historycznie należące już do przeszłości, zwycięstwo nad komunizmem. 164 B. Mowa na spotkaniu Konserwatywnego Komitetu Akcji Politycznej w 1985 r., (cyt. za: Miner, op. cit., s. 2 0 8 ). Reagan sygnalizował tutaj zjawisko przedetiniowania radykalnego, kontr- kulturowego znaczenia „normalności” i „nienormalności” jako pojęć na nowo definiowanych ide­ ologicznie (zob.: D. P. Moynihan, Defining Deviancy Down oraz C. Krauthammer, Defining Deviancy Up, w: The Essential Neoconservative, M. Gerson (ed.), New York 1996, s. 3 56—382). 165 ryzowaną Paradoksalnie Europą, ideologicznych. zmiana zajętą Niechęć ta oznaczała wdrażaniem do stopniowe projektów Ameryki nie zerwanie coraz wzięła się mostów bardziej z z coraz dalekosiężnych doraźnej polityki, bardziej i zsekula- coraz jakkolwiek bardziej chybionej, G. W. Busha. Wzięła się z rozpoznania, iż Bush jest nieodłączną częścią Ameryki, że w istocie ta wyobrażeniowa „europejska w części dominującej cową kontrkulturą lat Ameryka” będące jest późnymi tam wnukami w zdecydowanej europejskiego mniejszości. Oświecenia, Europejskie elity, zradykalizowanego lewi­ 6 0 ., nie lubią takiej Ameryki, uważając ją za aberrację historii i czekając z niecierpliwością na jej przekształcenie według własnych o niej wyobrażeń. Mogą się głęboko mylić, bo innej Ameryki mogą się nie doczekać, nie dostrzegając, iż jej autentyczny pluralizm społeczny i kulturowy ma więcej cech wolnego społeczeństwa niż pełen frazesów projekt europejski. Mimo wszystkich swoich szaleństw i błędów politycznych, to Ameryka jest ciągle ziemią liberalnej wolno­ ści, broniącej politycznie się poprawny skutecznie język przed opanowaniem racjonalistycznej utopii jej i języka broniącej publicznego się przed przez państwo rozdzielające apanaże w zamian za właściwe myślenie jest szczęśliwym końcem historii. 104 jedynie złudzeniem, iż słuszny, dobrotliwe Misja publiczna Ronalda Reagana Czy oznaczać to będzie jednocześnie ostateczne rozejście się dróg Europy i Ame­ ryki pokaże czas. Ostatecznie, jak wierzył Reagan, wolność jest uniwersalną i nie­ uleczalną tęsknotą ludzkiego bytowania. Można podsumować działalność prezydentury Reagana jego własnymi słowa­ mi z przemówienia 1981 r., gdy mówił: „Nasz czas nadszedł. Stoimy w tej walce murem. Jeżeli przeważymy szalę zwycięstwa na naszą stronę (...), to możemy mięć nadzieję, że jak długo ludzie będą mówić o wolności i o tych, którzy jej bronili, to będą pamiętać o nas i powiedzą: ’To byli dzielni ludzie’, oddajmy im cześć” 166 . Reagan nie tylko przyczynił się walnie do pokonania komunizmu, ale starał się przywrócić equilibrium w kulturze amerykańskiej, equilibrium spójnej cy­ wilizacji, poważnie naruszonej przez wrogów wolności i wrogów przyzwoitości. Jak powiedziała o nim jego przyjaciółka w polityce i w życiu, premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, wielkość Reagana polegała na „ustawieniu wolności w ataku, na należnym jej miejscu” 167 . W tym sensie był kontrrewolucjonistą w świecie nowoczesnym, w którym, jak zaobserwował to na początku wieku G. K. Chesterton, „cnoty oszalały, bowiem zostały od siebie odizolowane i plączą się samodzielnie”, tworząc niespójną, schizofreniczną cywilizację na kształt antycz­ nej tragedii w czasie fałszywych, politeistycznych bogów, gdy nie sposób żyć, nie obrażając któregoś z nich 168 . Trudno powiedzieć, czy Reagan miał tego świadomość, ale miał tego instynk­ towne wyczucie. Miał też wielkie szczęście. Pokonał Wielkiego Smoka i odrodził wielkie imperium demokratyczne. Czynił to jednak w świecie, którego reguły gry były jeszcze w miarę jasne, w którym politycy wiedzieli, po co są politykami, a kultura Zachodu w ostatnim przebłysku świadomości dostarczała jeszcze po­ czucia uniwersalnego sensu. W takim świecie Zachód ciągle był jednością, a jego obywatele wierzyli, tak jak ci we wschodniej Europie, których Reagan pomógł wyzwolić, iż chodzi w nim o coś więcej niż dotacje czy oszałamiającą konsumpcję. Gdy Reagan żegnał się ostatecznie z Ameryką, odchodząc w ciemność choroby Alzheimera, pisał w Liście otwartym do narodu w 1994 r.: „Gdy Pan wezwie mnie do siebie (...), odejdę z wielką miłością do tego kraju i z wielkim optymizmem, co do jego przyszłości. Zacząłem kroczyć teraz po drodze, która doprowadzi do krańca mojego życia. Ale wiem, że Amerykę zawsze czeka promienny świt”. Z biegiem czasu rola Reagana rosła, a nie malała, bowiem był liderem, który przewodził Amerykanom w dziele uważanym przez nich w zdecydowanej większo­ ści za sensowne i moralnie właściwe. W przemówieniu na konwencji Partii Repu­ blikańskiej w Houston w 1992 r. był uosobieniem ducha amerykańskiego i całko­ wicie sobą, gdy mówił: „Gdy odejdę, mam nadzieję, że [historia] zapamięta to, iż 166 R. Reagan, op. cit., s. I I I . 167 P. Schweizer, op. cit., s. 206. 168 Cyc. za: R. Kimball, The Long March, op. cit., s. 22. 105 Andrzej Bryk odwoływałem się do największych nadziei, a nie do najsilniejszych lęków, do wa­ szego zaufania, a nie do wątpliwości (...)• Moim marzeniem jest, by każdy z was kochał ten kraj nie dla jego potęgi czy bogactwa, ale dla jego tożsamości ideali­ zmu. Niech żaden Amerykanin nie zapomni o swoich bohaterskich korzeniach, niech nigdy nie zwątpi w boskie przewodnictwo i nie utraci danego przez Boga optymizmu (•••). Niech każdy świt będzie wspaniałym nowym początkiem dla Ameryki, a każdy wieczór (•••) zbliża nas do lśniącego miasta na wzgórzu” 169 . Dyplomata Clare Booth Luce powiedział kiedyś, że historia, która nie ma głowy dla rzeczy nieistotnych, zapamiętuje amerykańskich prezydentów, jeśli w ogóle, za jedno jedyne dokonanie. Waszyngton był „Ojcem narodu”, „Lincoln wyzwolił niewolników”, „Roosevelt wygrał Ostatnią Dobrą Wielką Wojnę”, „Ni­ xon otworzył Chiny”. Margaret Thatcher powiedziała, iż Reagan powinien być zapamiętany za jedno: „Wygrał zimną wojnę bez jednego wystrzału”. To celne określenie, ale nieoddające jego roli. Jak powiedział ktoś inny: „Reagan wygrał zimną wojnę, odrodził amerykańską ekonomię i amerykańskiego ducha” i dlatego Amerykanie żegnali go z wdzięcznością” 170 . Jak mu się to udało, do dzisiaj pytają ci, którym brak jakichkolwiek poglądów myli się z wyrafinowaniem intelektual­ nym i jest objawem nie mądrości, a acedii. Tak naprawdę, odniósł sukces z powodów najprostszych: był bowiem w naj­ lepszym tego słowa znaczeniu człowiekiem swojej cywilizacji, której nigdy się nie wstydził i z której przejął to, co najlepsze, modelowym Amerykaninem, „nonsza­ lanckim, zawsze optymistycznym, twardym — gdy trzeba było — jak stary kowboj­ ski but”. Porywający serca słuchaczy w mowach pisanych przez tych, którzy wie­ dzieli, jakie frazy będą naturalnie płynąć z jego ust i tworzyć więź braterstwa z Ameryką ciężkiej pracy, zwykłej przyzwoitości i odpowiedzialności zakorzenio­ nej w wartościach uniwersalnych, i Ameryką serca bardziej niż tylko zimnego inte­ lektu. Ale odniósł także sukces dlatego, gdyż był człowiekiem pokory. Wiedział, iż „czysty rozum, jakkolwiek konieczny, jest jedynie częścią procesu podejmowania przełomowych decyzji, że potrzebne są także zakorzenione w wartościach instynkty, sentymenty, jakkolwiek zresztą nazwie się tą drugą stronę charakteru. ’Czuję to w trzewiach’ — mówił bez przerwy, gdy podejmował decyzje”. Reagan wierzył w potęgę Ameryki, nie tylko potęgę militarną czy ekonomiczną, lecz potęgę amery­ kańskiego doświadczenia i charakteru zmierzenia się z losem, cechy, które uważał za unikalny wkład amerykańskiej cywilizacji w dzieło ducha ludzkiego, ducha, wbrew niezliczonym krytykom, wartego pielęgnowania i obrony w czas zamętu, pomie­ szania języków, metafizycznej nudy cywilizacji Zachodu, gdy „najlepszym brak pewności, a najgorsi pełni są namiętnej mocy”. 169 R. Reagan, op. cit., s. 291, 299- 170 D. D Souza, op. cit., s. 7 6 . 106 Misja publiczna Ronalda Reagana Amerykańskie imperium nie było dla Reagana imperium typu europejskich potęg kolonialnych opartych na wojsku, sędziach, urzędnikach, poborcach podat­ kowych i cynizmie rasy panów. Gdy dzięki nieugiętej wierze w wartości podstawo­ we przyczynił się decydująco do pokonania komunizmu i do rozbicia fałszywych bogów myślenia krętaczy, czyniącego ze Związku Sowieckiego awangardę przy­ szłości świata, miał nadzieję, iż siła Ameryki będzie gwarancją i pomocą innym w samostanowieniu o ich losie. Wierzył, iż większość z nich „wybierze demokra­ tyczną drogę, jakkolwiek ciernista ona by często nie była i będzie szczerze wdzięczna Ameryce. Nie było w tej nadziei nic złego ani nieszlachetnego” 171 . Można jedynie dodać, iż nadzieja ta jest jedynie świadectwem wiary Reagana, ginącej już wśród polityków Zachodu, mimo ich różnorakich frazesów, w uniwersalizm ludzkiego doświadczenia i zdolność każdej osoby do rozpoznania niezbywalnej moralnej wyjątkowości i ontologicznej nietykalności chronionej tabu Boga. W tym sensie był nieodrodnym synem, czy zdawał sobie z tego w pełni sprawę, czy też nie, cywilizacji chrześcijańskiej i jej uniwersalizmu. Okazał się prawdopodobnie jed­ nym z ostatnich Mohikanów z pokolenia polityków, któremu wydawało się, iż poszukiwanie prawdy i walka ze złem jest istotą ładu politycznego i mądrze rozu­ mianej polityki, z silnym, lecz ograniczonym państwem. Przeciwstawiając się pa­ nującym pewnikom swojego czasu, chętnie pewnie przyjąłby motto Herberta Achternbuscha: „Nie mam żadnych szans, ale muszę je wykorzystać” 172 . Gdy umierał w czerwcu 2004 r., miał prawo powiedzieć z poczuciem spełnie­ nia to samo, co niemal dwa tysiące lat temu miłośnik innej wolności, którą Reagan uważał zawsze za najpewniejszą gwarancję tej ziemskiej, wyraził w nieśmiertelnych słowach, przynależnych ludziom wyjątkowej dzielności, na które Reagan — przy wszystkich swoich ułomnościach — zasłużył: „Stoczyłem piękną walkę, bieg ukoń­ czyłem, wiary dochowałem” 173 . Zaledwie dziesięć miesięcy później, w kwietniu 2005 r., odszedł ten, z którym Reagan czuł duchowe braterstwo w wolności — Jan Paweł II. I z którym razem zmienili świat. Amen. 171 The Man who beat Communism, „Economist”, June 12, 2004, s. I 3 — 14; J- Zadencki, op. cit., s. 29. 172 Cyt. za: T. Gabiś, Postkonserwatyzm bez kompromisu, „Obywatel” nr 6 (2004), s. 73- I7i Sw. Paweł w II Lis'cie do Tymoteusza 4,7- K enneth M inogue Conservatism in a Rationalist Age What is a rationalist age? Why do people act as they do? They respond, of course, to their own thoughts and desires, but what is it that shapes their actions and utterances? In so-called traditional societies, it is custom, which means that the action is largely formed by the inherited practices of the past — as when we utter a sentence, for example, using words that generations before us have used. Yet, custom is never merely fabrication out of inherited materials. When we speak, and when we act, we re­ spond also to the circumstances at that moment, so that in a Heraclitean way, nothing ever quite repeats itself. In our modern European world, however, custom is often treated with disdain as uncritical and unreflective. To be educated is to become, at least to some extent, an intellectual, someone who thinks in terms of abstract principles. We feel that our actions and opinions should be reasoned out, which is to say that we ought to be able to justify them in universal terms, a style of moral life embraced most notably by the philosopher Kant. It is this cast of mind that I mean by “rationalism”. We live in “ a rationalist age” because most of us feel that we ought to be able to justify our acts by referring to universal principles. Rationalism is thus a cast of mind that “privileges” (if I may use the current jargon) science and philosophy over history, practice and other narrative ways of responding to the world. Rationalism is notoriously sceptical of religious revelation, for example, and reduces the cultural practices of religion to a narrow catechism having to do with the plausibility of believing in the existence of a supreme being. Rationalism is also a disposition hostile to conservatism. Rationalists and conservatives are both sceptical (by contrast with socialists, for example) but they are sceptical about different things. Rationalists reject anything that cannot be supported by empirical evidence. Their beliefs tend to be dominated by whatever scientists are popularly thought to believe at any given moment. Conservatives, by contrast, are sceptical of rationalist claims to understand the universal problems of the world, and sceptical also of the rationalist belief in 109 Kenneth Minogue the power of governments to change the world. No conservative could possibly take seriously Marx’s claim that communism reveals the secret of history, nor would conservatives fall for the illusion that something called a ’revolution' could introduce a reign of justice. Broadly speaking, rationalists see sameness everywhere, while conservatives see difference. There is obviously something to be said for both of these dispositions, but the way in which they debate issues of politics is often confused. The confusion is at its most serious in societies that have long been subject to the caprice of radicals and rationalists for several generations — post-communist and post-fascist societies particularly. Two preliminary clarifications are necessary. First, rationalism is not tantamount to rationality. A rational act is one appropriate to this person in these circumstances, while a rationalist response to circumstances merely means that the actor thinks in universal terms, which does not guarantee, of course, that these abstract terms will be appropriate to the circumstances. Nazis and Communists for example were devoted to abstract principles — racial doctrine and communism respectively — but no one could judge their conduct rational. An almost purely customary act may well be the most rational thing to do in the circumstances, while rationalists can and often do hit upon some foolish universal principle that can lead to disaster, as often happens in modern government. Subsiding inefficient producers, and treating the poor as purely victims of a social system are examples of universal principles that have caused immense harm. Secondly, we need to understand why rationalism is so much the modern vogue. The point is that we love abstract principles because they promise power. If we find the abstract solution to a practical problem, we shall also have solved every problem of the same kind. It is in believing this proposition that rationalists claim to be scientific, and therefore superior. Similarly, if we acquire the understanding of a situation in universal terms, it follows that we can explain every situation of the same kind. But how do we demonstrate that two situations are “of the same kind”? There, as Hamlet put it, is the rub. Politicians, and some philosophers have for centuries been learning the lessons of history, only to discover that they got the lessons wrong. Rationalists, however, have no other way of thinking than in terms of their beloved abstractions. In a rationalist age, political problems no longer deal with how to repel the threat from this potential enemy or how to deal with famine in that province. They turn into universal problems such as war, and poverty. If you solve these, you will have gone a long way towards creating a better world — and also, incidentally, towards abolishing any need for politics. In a rationalist age, then, conservatives are on the defensive. They often seem merely ‘timid’ 1 They lack the ambition to transform the world. To be “against 'Thus, F. A. von Hayek, Why I Am Not a Conservative, in: The Constitution of Liberty, London: Routledge&Kegan Paul, I960. I 10 Conservatism in a Rationalist Age change” in our rationalist world is taken to be an alliance with the evils of our societies. Worse, in a world in which every tradition has been tainted by reformulation in terms of abstractions, conservatives may find they have entirely lost their bearings. How can one take tradition as one’s clue to political wisdom when every tradition has been confused and overlaid by the muddled universals of the reforming rationalist? I have recently written a paper suggesting that conservatives might usefully orient themselves by analysing and opposing the tendency that most erodes and destroys human traditions — namely, radicalism. In this paper, however, I want to look at another of the practices that distinguishes conservatism from radicalism. That practice is a powerful aversion to ‘over-reach’. Over-reach and the Pursuit of Glory By ‘over-reach’ I mean the kind of ambition that results from fantasy rather than reality. Individuals may in extreme cases set themselves targets beyond their capacity, and end up ‘burned out’, exhausted or dead. Indeed, it is partly the very practice of setting targets and limits that often leads to exhaustion and disappointment. Tolstoy once wrote a classic account of over-reach in his story “How much land does a man need?” In that story, a peasant is offered all the land he can walk around between sunrise and sunset. He sets off and starts to circle back to his starting point — but he has, of course, ‘over-reached’ himself by trying to cover more than is possible, and he drops dead as the sun goes down, still distant from where he began. Individual over-reach is part of human life; it is part of thefolies et grandeurs of the human condition. I am concerned however with something different: namely, the absurd ambitions of princes and governments. Here is a kind of over-reach that is much more dangerous because in politics, the will to grandeur is unlikely to be disciplined by any sensitivity to the sufferings of the instruments of the will — namely, ordinary soldiers and ordinary people. By invading Russia, both Napoleon and Hitler over-reached themselves, and the outcome was a disaster lor the peoples they ruled, as well as for many others. My concern is, then, with a kind of fantasy to which governments are especially prone, and we can best understand the idea by looking at a few dramatic instances of it. The Athenians overreached themselves in mounting their expedition against Syracuse. The Greeks, indeed, had a theory for it: that of hubris that would be punished by nemesis. It is a theory that can be usefully invoked to explain the fall of most empires. The Spanish Habsburgs lost their grip on reality because they had acquired the riches of the Indies, while Napoleon exhausted the energies of the French for several generations because he thought that all war was a matter of battles, and that he was invincible. He was opposed by (among others) the British general Wellington who was notably parsimonious about the relation between the enterprises he managed and the resources needed for them. It will be clear that the III Kenneth Minogue ancients were right in believing that those whom the gods wish to destroy they first make mad. A masterful ruler is likely to conceive of a grand project, usually but not invariably military, that will lead on to national exhaustion. Machiavelli recognised this form of illusion in the Prince’s propensity to pursue glory, and it was in part because republics are somewhat less prone to this malady that he preferred them to monarchies. The great exponent of this theme in modern history is Paul Kennedy, who observed that great powers are likely to be lured into relative decline because they “instinctively respond [to challenges] by spending more on ‘security’ and thereby divert potential resources from ‘investment’ and compound their long-term dilemma” 2 . There are circumstances, of course, in which a state has no option but to mobilise all the power it has in order to survive, even though it knows that the long-term costs will be serious. The Soviet regime had no option but to repel Hitler, but it paid the price in the exhaustion of the post war regime. Such ‘over-reach’ was in fact forced upon all the states that fought the German and Japanese regimes, though for the United States the challenge turned out to be little more than a stimulus. Conservative rulers, in my view, are characterised by a settled aversion to the pursuit of glory. English history provides some notable examples. Queen Elizabeth I (15 52—1603) in a devious way avoided foreign wars and entanglements while encouraging her mariners to develop trade and act in a piratical manner when they encountered Spanish galleons. It was hardly glorious, but it did conserve the energies of the English. I am also inclined to regard Charles II (reigning from I 66 O to 168 5) as notably conservative. He managed to prevent England falling back into civil war and lived dishonourably off French subsidies. It was a reign so inglorious that the Dutch defeated the English at sea, and Dutch warships sailed up the Thames and bombarded London. Nonetheless, it was a period in which science, technology, universities, administration, banking and commerce greatly prospered, and when England did once more get involved in Continental affairs, she enjoyed the benefit of this long period of spontaneous growth and became very formidable indeed. And it is important to take seriously that term ‘spontaneous growth’, by which I mean in this case that the English of that period were able to get on with whatever they wanted to do, without having some abstract idea of life imposed upon them. Again, in the 19 th century (to continue with British examples) the industrial revolution was almost entirely a matter of a population exploring possibilities that they themselves, as individuals and self-moving groups, perceived to be open to them. There was virtually no initiative coming from the state. England as a naturally conservative country avoided massive overseas ventures in the 19 th century, and became prosperous thanks to it. 2 112 P. Kennedy, The Rise and Fall of the Great Powers, 1988, p. XXVI. Conservatism in a Rationalist Age Over-reach and the Pursuit of Social Perfection But what, you may ask, do these remarks have to do with a modern European state at the beginning of the 21 st century? None of these states is likely to embark on expansionist wars. Indeed, it is hard to think of them being tempted by the option of war at all. What does the danger of over-reach have to do with them? It is certainly true that historical over-reach generally resulted from the absolute, and often the despotic power of princes, to such an extent that Immanuel Kant suggested that monarchies caused wars and republics would bring peace 5 . A rationalist age, which in the West today is also universally democratic, has, however, added other causes of projects that end in over-reach. What I am suggesting is that every state project aiming to transform a society, in large or small ways, is likely to involve some of the dangers of over-reach. Over-reach has become almost unavoidable in modern times because of a fault in the very design of modern states. The point may be very crudely made if we distinguish between the ‘essential’ and the ‘non-essential’ functions of government. The essential function of government in a modern state is to provide a framework of law and order so that the governed may pursue their own projects in peace. This requires a system of law, as well as its enforcement, to be financed out of the resources of the state. Without this elementary capacity for sustaining law and order, other states will not recognise a government, and the state will soon collapse, as states often have in modern times, especially in Africa. It is also essential that the state must be able to defend itself against external threats, and it is here in the open-ended responsibilities of government that governmental over-reach may begin, just as it was here, in the need for defence (or offence), that the temptations of glory led princes towards over-reach. The point about modern states is the immense access of power they have acquired from modern technology. Over the generations, their capacity to measure national wealth and thus to tax it would have brought tears of joy to a mercantilist like Colbert. Again, states can identify and follow the movements and actions of their subjects to an extent previously unthinkable. Bureaucracies largely obedient to the intentions of the rulers have developed, partly out of the experience of war. And what has put this immense power to work has been the developing taste modern democracies have for exploiting the economic wealth largely created by corporations in order to provide a range of common services — welfare benefits of many kinds, equalising policies and so on — for the demos. It is in pursuing this welfarist disposition that modern liberal democracies have often collided with the limits of their resources. Britain in the 1970 s became * Thus taking Machiavelli’s preference a step further: „Perpetual Peace: A philosophical sketch”, in: H. Reiss (ed.), Kant's Political Writings, Cambridge: Cambridge University Press, 1970. 113 Kenneth Minogue a country in which welfare policies had largely obscured the connection between effort and enterprise on the one hand, and benefit and success on the other. It had therefore become “the sick man of Europe” and in the 1979 election took a dramatic new turn with Margaret Thatcher. Much of the European Union, and Germany most notably is today suffering the same kind of overreach — resulting in part from the psychological costs of welfare, and partly from what has turned out to be the over-ambitious project of absorbing East Germany. Over-reach happens, to define it for my purposes here, when a state mobilises the human and financial resources of a people in order to achieve goals that have largely been unwillingly imposed upon those who suffer their burdens. Over­ reach always has costs, and in the dramatic cases — war, huge public works such as the Great Wall of China, Soviet industrialisation, for example — the costs can sterilise the creativity of a culture for a generation or two. It may be, of course, that such over-reach is in practice the only thing to do. National defence would be one example, and such dramatic modernisations as those of Peter the Great and Kemal Attaturk are clearly rational responses to the conditions of the world. On the other hand, these dramatic cases of modernisation also destroy much of what is valuable in a nation, as people of one kind are forced to become people of another. A mild but debilitating form of over-reach can result from the vogue, in a rationalist age, for nations and states to compare themselves with others. We do it in our personal lives, and the politically sophisticated often understand national politics in a comparative international context. We often want, as it were, what they have, and the way to get it seems to be by adopting their policies and practices. This is by no means a new phenomenon. In the 17 th century, Thomas Hobbes in Leviathan (I65I) considered that among the ‘diseases’ of the body politic was what he called “the imitation of foreign models.” The ’’constitution of man’s nature,” he observed, “is of itself subject to desire novelty.” Seeing other countries prospering with different arrangements is often a cause of internal discontent, as for example when the Jews became discontented with rule by their priests and called upon the prophet Samuel that they might have a king “after the manner of other nations.” (213) Similarly, Greek cities were torn apart by aristocratic and democratic factions desiring to imitate either the Spartans or the Athenians. The most interesting example Hobbes gave was modern. He observed that some of the English approved of the rebellion against the king in the 1640 s “supposing there needed no more to grow rich, then to change, as they had done, the form of their government” 4 . H e was thinking of Holland, which was prosperous, and a republic. It might seem, then, that England might also become prosperous by becoming a republic. 4T. 29, p. 213- 114 Hobbes, Leviathan, ed. M. Oakeshott, Oxford: Basil Blackwell, n.d. (in fact 1946), Chapter Conservatism in a Rationalist Age Modernization and Over-reach In modern times, the imitation of foreign nations became endemic. On a large scale it happened with the vogue for admiring the Communist Muscovites, the Nazi Germans or the Fascist Italians during the 20 th century. The fever to imitate others has not at all abated, and of course the most dramatic cases of it are to be found in the relations between the so-called Third World and the West. And here the crucial concept is modernization. ‘Modernization’ is not a new word: the British took it over from the French in the 1 8 th century — but the term itself seems to be having a new lease of life. That is because it has replaced the mid- 20 th-century idea of ‘development’, whose underlying theory it shares. That theory rests on the distinction between traditional and modern societies, and assumes that the traditionalists are en route to modernity. Modernity at this point means the spread of education, the equality of women, democracy and learning to manage the new technology. It also tends to involve a liberal society in which secular values have taken over from religion and further down the line, it involves becoming part of the international legal and political order. The great image for understanding this idea was that of Walt Whitman Rostow, who thought that the ‘take off from traditional to modern societies resembled an aircraft gathering speed along a runway. Such a theory was the basis on which for several generations, so-called ‘underdeveloped’ countries were supplied with large quantities of aid and credit. They spent the money on national airlines and steel plants, none of which ever made a profit. Quite a lot of it was corruptly misappropriated. Such aid was ineffectual and unnecessary in most Asian countries — they grew prosperous out of trade, not aid — and disastrous in Africa. Many writers now have doubts about the whole programme of development aid, yet the idea of modernization has survived as a powerful instrument of political persuasion. The point of modernisation is to achieve a kind of magical transformation, in which people of one kind can be turned into people of another. Making Russian peasants into proletarians was Lenin’s way of bringing Russia into the modern world. Poor little Cambodia suffered horribly from the illusion that a government can change the entire character of a culture, from the top, by force. As these examples suggest, the vogue for radical modernization comes with the waning of nationalist doctrines in favour of more progressive views. Nationalist used to find hidden charm and wisdom in the fairy tales and folk melodies of their compatriots. Progressive intellectuals find little to admire. Their compatriots are obviously superstitious, prejudiced, uneducated, and technologically incompetent — all the things that modern people ought not to be. Which of us, indeed, taking a good long look at our compatriots might not come to the same conclusion? It would, however, be a dangerous form of hubris. The real trouble with modernization surfaces when superior folk get it into their heads that there is a process by which 115 Kenneth Minogue their unsatisfactory compatriots can be turned into proper modern people. That, basically, is what modernization is about. Many episodes in 20 th-century history tell us that the whole thing is an illusion, but modernizers are like moths: they will fly towards any kind of light, even if it burns them up. How can we explain this remarkable behaviour? I can only suggest two reasons. The first is the vogue for imitation in pursuit of power, something we have already mentioned. It will always be that case that other countries will seem to do some things better than we do — whoever ‘we’ might be. This is especially true in a world saturated in statistics, the most misleading of all the instruments of understanding. To ‘modernize’ in this context will be to imitate one or another foreign practice in the hope of doing things better. The other reason is that ‘modernization’ (and its ancestor ‘development’) rode to success on a belief in historical inevitability. To modernize is to support progress, and progress always promises an accretion of power. In fact, of course, our situation is that we do not know what aspects of modernity will turn out to be successful. Hence the reality is that the so-called modernising and the supposedly merely traditional alternatives must be judged not in pseudo-historical terms, but in terms of the relative merits of each. We must choose, and the choice depends in some degree on the identity we understand ourselves to have. In fact, modernization is less an imperative arising from technology and progress, than a preference for a current secular, high-tech life described in terms of human rights and sometimes offered as a form of contemporary salvation for the whole of mankind. Ernest Gellner the sociologist talked of “the Westernisers of the West” by analogy with the modernizers of Russia in the 19 th century. In other words, the modernizer has been in an ambivalent situation. He commends his proposals to non-Western countries as a matter of “catching up with the West.” And in Western countries themselves, he commends them as the absolutes of a more rational life. Problems of Modernisation What is it, indeed, to become a model of modernity? It is certainly not to put oneself at the head of humanity’s caravan as it moves into an ever better future, because there is no such historical sequence to guide us. The rationalist conception of modernization is that whatever most advanced people do represents the future, and that it always brings benefits. The sooner we fall into line, the better. The problem is that the people who are in fact developing modernity are not imitating anything. Modernity is the creation of imitable things, not the imitating. It is a paradox of modernization that it is always, by its own logic of understanding, one step behind, at least. It is true, of course, that most learning consists of imitation; originality is both difficult and rare. But imitation itself is far from easy. I can no doubt imitate 116 Conservatism in a Rationalist Age Nijinsky by jumping high, but I shall merely look ridiculous, rather than graceful, because I have neither his grace, nor even a disciplined command of my body. Real genius is no doubt inimitable, but even knowing what enables one to achieve an average performance of a skill is hard to determine, and this is especially true where social cooperation is involved. When Kemal Attaturk tried to turn Turkey into a constitutional and democratic state, he knew it required something called an ‘opposition’, but how could he achieve it? A country entirely habituated to the practices of despotism could barely distinguish opposition from institutionalised treason. In the end, Ataturk had to set up his own opposition, and even that did not last long 5 . Imitation requires something more than merely doing what others do, and the trick is to know how much more is required. Lathes, blast furnaces, research laboratories and computers can all be imported; but the problem is how to put them to work. One famous mistake in modernizing an economy is to think that a system of production can be treated in isolation from a system of distribution. This leads to the illusion that central direction can replace the market. Indeed, in the early 20 th century when this mistake was popular, central direction was actually though to be superior to the market. The central direction of an economy is in fact a paradigm case of modernization, for it replaces the spontaneous energies of a population with an abstract control based on power. The further question is what elements of the admired foreign practice should be imitated. A virtue in one social context may turn out to be a vice in another, and vice versa. Some despised features of a local tradition may reveal itself to be more useful than anything that might be imported. The Confucian family tradition that seemed such a drag on the development of Asian economies at one time came in the 1970 s to be understood as a triumphant form of social cohesion, something that fractious Western countries could only envy. But then, as the defects of that ‘model’ came in time rather more to the fore, Asian social cohesion seemed to build in limits to development because of its low level of trust and its corruption. For we may say, adapting La Rochefoucault, that every social system has the vices of its virtues. This point is indeed not only recognised but emphasised in the literature, for as Samuel Huntington 6 and others have pointed out, most non-Western states are keen to modernise but hostile to Westernisation. They may want to learn from the West, but they do not want to become Western. What is central to modernisation, and what is merely the froth of Westernisation? It is obviously possible to adopt Western technologies without embracing the shallowness and mind-numbing distractions of so much modern life. On the other hand, some of 5 A. 6 Mango, Ataturki London: John Murray, Chapter 19. S. P. Huntington, The Clash of Civilisations, London: Simon and Schuster, 1997. esp. ch. 3. H7 Kenneth Minogue those absurd Western characteristics express a certain independence of mind that may have its own inscrutable value. The problem is always to know how to distinguish the essential from the inessential, and there is no easy way of doing so 7 . An educated workforce is probably necessary for development, but what about even so central a Western feature as democracy? Many countries have considered the question of whether democracy is a necessary condition .of modernization. Might it not be better to by-pass for the moment a system that opened up public policy to the irrationalities of an uninstructed public and to have a dictatorship that would concentrate on economic efficiency? This was a question that was notably pressing for the rising Asian economies of the I 980 s, for their rates of productivity had risen so dramatically that eager extrapolisers suggested that they would soon ‘catch up with’ the West. The social cohesion of Confucian societies, their sober readiness to work on what the government required, seemed superior to the shallow individualism and the lack of direction found in Western countries themselves. For the obvious question to ask is this: if we modernize by imitating what Western countries have done, might it not happen that we shall import solutions to problems that they have, but we do not. For example, European states are often divided and undisciplined, and it may be that democracy is necessary for them in order to generate an agreed policy out of so much division. Asian cohesion comes naturally. Democracy may thus solve European problems, and do little for Asia beyond introducing dissent and friction into its societies. Conservatism as the Critic of Rationalism In times past, social change resulted either from internal development, or from conquest, and conquest as we saw in discussing over-reach was likely to have bad consequences for both conquerors and conquered. Modern rationalism has introduced a third kind of social change — one that arises from the internal class of intellectuals and bureaucrats, but is essentially inspired by foreign models — a kind of pseudo-conquest by concepts. The vogue for this new passion for social perfection threatens to be the death of conservatism — and at its extreme, to turn us all into puppets, ventriloquial dummies and zombies. For insofar as we are animated by abstractions that have not been fully absorbed into our own national life, we are guided by what is in some degree alien. To be educated today is to be responding to a vast amount of theorised information demanding a response, and like everything that changes human life, it has its costs. There is a trade-off: the 7 I was told in Japan once that in research laboratories where inventivness and creativity was essential, the researchers were encouraged to violate Japanese norms by coming in late, dressing as they wished, even being insolent to superiors, in the hope that in imitating American vices they might achieve American entrepreneurial inventiveness. 118 Conservatism in a Rationalist Age greater our sensitivity to the external world, the less we can respond to our own deeper feelings. How can we respond adequately to this ‘noise’ without losing our sense of ourselves? Balancing these ‘inputs’ is no easy task. Rationalism, we have seen, is the disposition to interpret the world in terms of abstractions, and part of the power of abstractions is that they facilitate the transfer of practices from one country to another. Because we can talk of‘welfare’ or ‘productivity’ or ‘crime’, we can more easily import techniques that in some sense generate benefits in these areas from abroad. Rationalism thus generates radicalism, the view that our present practices are always inferior to some ideal. The political style of radicalism is government conducted as a stream of proposals for reform, many of them, ironically enough, designed to remedy the anomalies and failures resulting from the last bout of reform. Such a style guarantees a certain degree of over-reach, partly because its point is to force people to abandon old ways and learn new, and partly because the people can never be allowed to settle into any stable identity. Some multiculturalists today believe that all cultures are of equal value, and any pejorative judgement of another culture is merely partisanship. This is a principle that can only be taken seriously at so high a level of abstraction as to have no practical implications whatsoever. What we all know is that other cultures do have specific characteristics about which we certainly can make valid moral and practical judgements. We in the West confidently reject many competing views of the position of women, for example, and we can certainly judge that some cultures facilitate social cooperation and others make it very close to impossible. I make these remarks because the direction of my argument might seem to suggest that all forms of modernization ought to be rejected because their effect is to destroy the specific character of whatever culture they are imposed on. I do not, however, want to argue that all national cultures are so valuable that they ought to be protected against modernizing modification. In making wise political choices, we do, however, face the question of how a sceptical conservative might avoid the Scylla of validating all national traditions against reform, and the Charibdis of unbridled modernization. A generalized scepticism about the promise of benefits is certainly to be recommended, but can we go further? A striking suggestion has been made by Michael Oakeshott in distinguishing between what he calls “the politics of faith” and “the politics of scepticism”. He derives sceptical politics from the mediaeval period: The characteristic of mediaeval government was not only its relatively small power, but also a comformable notion of governing. The great institutions which it bequeathed to the modern world were all of them courts of law of various kinds, and the understanding of government which they carried with them was that of a judicial activity... where governing is 119 Kenneth Minogue understood as the judicial provision of remedies for wrongs suffered, a sceptical style of politics obtrudes . 8 Oakeshott goes on to say that such a style of politics was ‘modernized’ by writers such as Halifax, Hume and Burke in the modern period. Scepticism was not, of course, the exclusive property of any political party, and we might briskly characterise it as political judgement in terms of the most economical principle that might respond to whatever provoked a government to action. The ideal situation is clearly that, in which initiative remains in the hands of the people themselves, and that must mean that they must be able to dispose of most of the wealth that they generate. The point is that when governments act in the name of modernization or any similar slogan, much else is also happening in the seats of power. Bureaucratic empires are being built, rivalries activated, favours given, and much else that constitutes a kind of friction on the intentions of the policy itself. When a knowledgeable population responds to opportunities suggested by its practical understanding of the world, it is less likely to be distracted by these administrativse complications. Logical Considerations Let me summarise. My theme is wisdom and folly in politics, and I identify wisdom with the conservative disposition to nurture the spontaneous national character of a people against the radical disposition to embrace ambitious universal solutions to problems. Democracy may have saved us from the princely addiction to glory, but the popular passion for arranging society according to successful foreign models can be no less destructive. The conservative disposition is essentially sceptical because it insists that we cannot avoid living amid uncertainties. We are uncertain not only because we do not know the future; we are no less ignorant of our own capacities and how they will respond to new situations. My argument is intended to contribute to a philosophical characterisation of conservatism. It must not be mistaken for an ideology or a universal prescription for policy. Various forms of necessity (such as foreign invasion) may force a government to usurp the energies of its people, with the dangers of over-reach that such crises entail. But there can be no doubt that conservatives are averse no less to the tempting imperatives of social perfection than to adventures inspired by national glory. 8M. Oakeshott, The Politics of Faith and the Politics of Scepticism, ed. T. Fuller, London: Yale University Press, 1996, p. 77- Ryszard Legutko Totalitarianism and the Human Soul I. There are two basic theories of totalitarianism. The first, let us call it political, whose classical formulation we find in Carl Friedrich and Zbigniew Brzezinski’s Totalitarian Dictatorship and Autocracy, interprets totalitarianism in terms of a system of institutions controlled by a single ideological party, which uses terror to keep people in obedience. The second theory, let us call it anthropological, whose classical formulation we find in Hannah Arendt’s Origins of Totalitarianism, views totalitarianism as a consequence of specific human predispositions, whether created by historical and social circumstances or inborn, that produce or induce profound forms of enslavement. Friedrich and Brzeziński — it will be recalled — distinguished six characteristic features which make a political system totalitarian. Hannah Arendt wrote an account — partly historical, partly sociological, partly philosophical — of the changes in Western societies from the 19 th century onwards, and her main point was that totalitarianism emerged as a form of “organised loneliness”. From the perspective of the first theory, totalitarianism is usually imposed upon society by the ideological party, by a foreign power, or by any other organised force; the most visible mark of the system is the omnipresent terror. In the other, totalitarianism is — whatever the external factors are — voluntarily embraced by the society. For the first, it is primarily the system that is totalitarian, for the second: it is the human soul. The relations between those two theories are somewhat ambivalent. Certainly, one can easily imagine a situation where the external pressure and the internal predisposition work together thus leading to a particularly efficient form of enslavement; Nazi Germany and Soviet Russia being obvious examples. One can thus speak both of the terror of a party and a voluntary self-enslavement of a large part of a society. Usually, these processes are simultaneous. Sometimes, which is perfectly illustrated in Orwell’s 1964 , a person may heroically oppose the external pressure, but eventually, as both terror and ideology are irresistible, give up resistance and “start loving the Big Brother ’. 121 Ryszard Legutko When we speak of totalitarianism, we usually have in mind a combination of those two factors. On the other hand, one can also imagine a situation where one aspect is clearly dominant. It would be fair to say, I think, that the emergence of a totalitarian system in Poland was solely due to the external factors. No developments in the pre-war Poland suggested that the totalitarian system could have been created by the Poles themselves, and that it could find support in the Polish tradition and prevailing social practices. Without the Red Army, Poland after the Second World War would have resembled France or Italy rather than the Soviet Union: perhaps not an admirably stable republic, and perhaps in need of a Gaullist reform, but nonetheless a perfectly civilised country having a tolerable political system. On the other hand, for a long time we have continued to encounter theories warning that the totalitarian temptation is deeply rooted in the western mind, and that the spectre of totalitarianism looms large in Western democracies. One of the first to point out the latent danger was Alexis de Tocqueville who wrote about despotisme bienveillant et doux, meaning not a system of institutions but rather a state of mind or a state of the soul which welcomes a certain institutional arrangement. The most radical version of this is to be found in Frankfurt School philosophers, particularly Max Horkheimer and Herbert Marcuse. Marcuse even referred to Western societies as a free Orwellian world, where the adjective ‘free’ was deeply ironic whereas ‘Orwellian’ deadly serious. For these philosophers, the modern man has become virtually enslaved, without being aware of it. He accepts and loves what has been imposed on him and on which his actions do not have the slightest impact. His mind is unable to any alternative thinking, any critical assessment of the world in which he lives, not necessarily as a prelude to action but even an essay in thought. This lack of alternative thinking is the motif which unites radicals such as Marcuse, conservative liberals such as Ortega, and conservatives such as Allan Bloom. The diagnosis of Marcuse and other Frankfurt School philosophers was clearly excessive and dangerously confusing. To call the American society totalitarian, and make it comparable to the Soviet Union was not only against common sense, but also involved conceptual jugglery. One can detect a totalitarian temptation in the human mind, but this does not mean that the society where this temptation comes to the fore is itself totalitarian. After all, coercion and terror (totalitarianism in the first sense) were not the constitutive characteristics of the American society. In order to invalidate this objection, the philosophers made use of the concept of structural violence, structural coercion or even structural terror, which was to convince us that although we do not see violence, coercion, and terror, they are there: no less sinister because imbedded in the structures. This argument is too extravagant to deserve a comment. The problem however remains. What does the totalitarian temptation consist in, and how seriously does it affect the political life? In other words, what happens to a human soul that it welcomes, would welcome or at least may welcome a totalitarian system. 122 Totalitarianism and the Human Soul 2. The best-known answer claims that the totalitarian tendency of the human mind stems from its philosophical predisposition, that is, the readiness to organise experience into a system, a complete whole, a hierarchy with the beginning and the end, the top and the bottom, the ground and the conclusion. Such a system gives us a sense of epistemological certainty which, in turn, can easily be translated into a political power. A totalitarian society is an example of this system being imple­ mented in practice. Today almost every journalist, and almost every student knows that Plato was the first totalitarian thinker because he constructed a political structure which was a reflection of the epistemological and ontological perfec­ tion. Popper, as we know, drew an intellectual line which begins with Plato, and then is continued in Aristotle, Hegel, Marx, and would finally — one might think — logically lead to Lenin, Trotsky, and Stalin; or Fichte and Adolf Hitler. The notion that philosophy pushes the human soul towards totalitarianism, though being a widespread stereotype, is bizarre. It is bizarre even if we make additional qualifications: not philosophy as such but a classical version, not great theories of great thinkers but their vulgar simplifications, not philosophy as such, but its indirect practical consequences. The search for the intellectual origins of totalitarianism is of course perfectly legitimate, but putting the blame on the greatest philosophers, as Popper and a number of others did — I find profoundly mistaken. Below are my reasons. First of all, let us not forget that totalitarian regimes were deeply antiphilosophical, and in many ways so. They were established and controlled by the people who did not have respect for philosophy and did not particularly value intellect. It is enough to read a page from Lenin, reputed in the Soviet propaganda to be the intellectual genius, to see how much he despised philosophy as an intellectual activity. The claim that there is a philosophical line linking Plato and Aristotle on the one hand, and Lenin and Stalin on the other is hard to believe. Moreover, the philosophy that could be regarded as the foundation stone for Communism and Nazism was anti-classical in its rejection of classical metaphysics and epistemology: it was antiPlato and anti-Aristotle. This certainly remains true with respect to Marxism which was said to lie at the root of Communism. What philosophy sanctioned Nazism (if there was ever such a philosophy) has been a debatable point since the question emerged. It cannot be questioned, however, that whatever it was, it was even more anti-classical. When Heidegger tried to find a justification for Nazism, he did so against the classical metaphysics. This anti-philosophical attitude had also a practical dimension. When Communists seized power, one of the first things they did in culture and education was to destroy philosophy. One must not forget that although the intellectual class, including liberals and conservatives, were sympathetic to Bolshevism and Communism, the representatives of the classical tradition have had 123 Ryszard Legutko a better record in opposing Communism than their colleagues with more modern inclinations. Secondly, to claim that philosophy or a philosophical predilection makes us favourable to totalitarianism has a disquieting consequence. It leads to a politicisation of philosophy, that is to a conviction that philosophy is inherently political, which means that it may serve bad politics and good politics, and that it is our duty to see to it that it is at the service of good politics, or at least, that it is not at the service of bad politics. To look at philosophy from the point of view of its political consequences is the most unfortunate habit, which became quite common as a result of the growing influence of Marxism. It is the Marxists, and Communists too, who made constant charges that a philosopher or a philosophical system was objectively progressive and enhanced the cause of revolution, and that another philosopher and another philosophical system, though subjectively interesting, was an objective impediment to this cause. Paradoxically, today this Marxist weapon has been used extensively, in a form that sometimes may be more refined and sometimes less. The best illustration would be perhaps Isaiah Berlin’s essay on two concepts of liberty where the author attributed several variants of the concept of positive liberty to the greatest philosophers, and each time indicated that this might lead to the justification of political autocracy, enslavement, totalitarianism, and discrimination. The philosophical concept of positive liberty — Berlin implies — is legitimate but once we start using it, we are on a slippery slope and eventually we find ourselves among the enemies of freedom. A politicisation of philosophy has become even more visible in the postmodernist thought, where virtually the whole of classical metaphysics and epistemology has been deconstructed and shown to be a system of power, exclusion, and discrimination. There are several major objections one can raise against this line of thinking. I shall limit myself to the most obvious comment: if the curse of totalitarianism was the politicisation of thought, why the solution should be a more radical politicisation of thought? If Marx and his followers believed that everything is in someone’s interest, why should we trust those who say almost the same, yet using different rhetoric and different concepts? Today’s thinkers opt for worldwide pluralism as the old thinkers opted for the emancipation of mankind; the new thinkers may be more subtle and more experienced but they repeat the dualistic pattern: there are the enemies of pluralism as there used to be enemies of the emancipation of mankind; and the tacit assumption is that the world would be better off without those enemies. Thirdly, those who make philosophy the fountainhead of totalitarianism seem to make an assumption that the soul longing for it is in fact a soul longing for order; in short, yearning for a philosophy of order turns into yearning for an order in human affairs. This assumption seems dubious. We seem to forget to what extent totalitarianism entails destruction, lives on destruction and is fuelled 124 Totalitarianism and the Human Soul by the spirit of destruction. Its language is not a language of peace, harmony and reconciliation, but of struggle, conflict, division. Moreover, it is also a language of liberation and emancipation, and those terms are far from an ideological smokescreen. Communism — and Nazism probably too — really emancipated people from all sorts of social bonds, f amily for instance, which the founders of Marxism as well as their followers considered an anachronistic and repressive structure, based on ruthless, albeit latent, exploitation. This is probably a reason why Communism was so popular among those intellectuals and activists who proudly raised the slogans of emancipation — in the broadest sense of the word — sometimes identical with anarchy: artistic, social, political. This explains a strange affection for totalitarianism felt by people like George Bernard Shaw, Andre Breton, Louis Aragon, and many others. This affection was often treated in disbelief or puzzlement: what could a surrealist, an artistic rebel, a spiritual anarchist have in common with Leonid Brezhnev or Władysław Gomułka, either of who looked at such people and their excesses in disgust and would have been more than happy to lock up all surrealists and anarchists. Yet, their personal predilections do not change a deeper affinity. Both groups were not only against capitalism and bourgeois society, but deep down they were against everything the classical philosophy stood for. 3. I have argued that the totalitarian soul is not a philosophical soul. We thus know what it is not. We do not know yet what it is. I will say that it is a lonely soul, and in this I am in general agreement with Hannah Arendt’s basic insight, though differently formulated. Loneliness is obviously a certain form of individualism. I am not saying that individualism necessarily leads to loneliness or that once we espouse individualism, we are on a slippery slope. The problem is more complicated. It is far from obvious to what extent individualism as a certain theory of human nature was actually represented in social reality; this reality — even in the so-called individualistic societies — departed from the theoretical model. I think, however, that modern individualism, which I shall call egalitarian individualism, as represented by Hobbes, Locke, and Rousseau, contained a serious problem that could not be easily overcome: the problem of identity. For Aristotle, as well as for other classical philosophers, the man has a multi-layer identity, from the most narrow to the most general, whether that of a citizen or that of a philosopher. Loneliness is excluded since we are all defined by being a member of a family, a community, a polis: and in each role we are relatively independent, focused on the virtues and qualities specific to it. We may also be defined by the intellectual pursuit of truth, which makes us independent even more. Such a concept of man could very well sanction an aristocratic society and various forms of social hierarchies, but it 125 Ryszard Legutko effectively precluded totalitarian temptation. The existing spheres of human identity could not be controlled and appropriated by a single ideological identity imposed by the state or the party. The multi-layer identity is essentially antitotalitarian. What the modern egalitarian individualists did — and I apologize for the simplifications which seem to me necessary for the sake of the argument — is that they reduced the human person to one layer, usually called natural, whether it is the preservation of life, an instinct of utility, self-assertion, or something else. All the rest, that is all other identities related to family, community, government were left as being inessential to natural human existence and could be freely constructed by the individuals. Such an anthropology considerably liberalised the collective life, debunked the institutions that were considered eternal and immovable, substantially diminished the sphere of necessity. In some cases, it led to a greater individual freedom, the liberation of human energy, and very many good things too well-known to be mentioned. Yet the problem of identity remained unsolved. If we believe that what is natural in man can be reduced to fairly simple mechanisms, how do we know that an individual has the means to cope with his larger identities; on what grounds do we claim that he will invest the best of his abilities to create his own social, political, cultural, and/or spiritual self, and that he will not take the simplest suggestion offered to him by somebody else — by ideologues, television stars, popular magazines, or by political and moral fashions? Is it not more likely that someone whose life is by nature solitary, poor, nasty, brutish, and short, will gladly accept the ideological contrivances that will provide him with a meaningful sense of his existence, the contrivances he will not be particularly interested to judge as they are outside the sphere of his direct natural experience. In other words, those who preach egalitarian individualism hope that the individual will work on identity in a rational, conscious, responsible and dignified way, yet the means that they give at his disposal are blatantly disproportional to the lofty ends. There is little dignity, or responsibility, or non-instrumental rationality in him to succeed in this task. The whole process of going beyond the natural status and of striving for objectives higher than those related to one’s nature, seems dubious and oftentimes unnecessary, in many cases troublesome, and if one wants to qualify them as necessary, thus defending other layers of human existence — family, community, country — one has to do it for reasons entirely alien to the theory of egalitarian individualism. One can naturally argue, as has been done, that in an individualistic society, general identities are not really needed, that that they are transitory, ephemeral, marginal, shallow, and inconsistent. This may be true in some cases, this may be true in the future, but there is little evidence for this to be true generally. Larger identities have not disappeared and are not likely to disappear. We may dislike this fact, but we have to accept it. One can therefore say that a non-individualistic 126 Totalitarianism and the Human Soul anthropology which we find in Aristotle and other classical writers, despite its limitations, is a more accurate picture of man, more accurate because giving justice to the non-individual dimension as something essential to the human nature, and not optional or conventional. On the other hand, the individualistic anthropology seems to appeal to the no less real aspect of our lives, especially today when we tend to imagine ourselves as being free in choosing who we want to be, believing that our emotions, sentiments, predilections, i.e. everything that participates in the act of making a choice, are more real than those larger identities we decide to take on. In other words, we tend to assume — without giving much thought to it — that we as individuals are more real than we as members of collective beings. There exists a rich tradition of writings whose authors described how people living in individualistic societies deluded themselves in this, and how they failed to make a good choice of larger identities, or declined to choose at all, being too lazy, too ignorant, too preoccupied with their private affairs. These descriptions present a most disconcerting image of the modern soul. These descriptions obviously differ, but all directly or indirectly support the hypothesis of organised loneliness. Tocqueville’s despotisme bieveillant et doux, Ortega’s mass society, and several others seem to imply the same direction: being unable to stand up to the moral obligations of self-critical, informed, conscious, and autonomous creation ot our own hierarchy of identities, we let others do it for us, often without being aware that we have given up. What is more important, in individualistic anthropology the human agents tend to see the world from their own private perspectives. The thesis that modern egalitarian individualism turned Aristotle’s homo politicus into a private man has been widely debated but whatever modifications we may introduce into it, in its core it remains valid. Yet, the private person, while effectively subverting existing loyalties, unabashedly opposing them with his own subjective experience, may be at the same time an easy prey to collective ideologies. Being private, he lacks competence or experience to engage himself responsibly in the non-private sphere. Practically, the only instrument he has is suspicion. The dogmatic self-assuredness that he likes to display is a consequence of his general attitude of distrust. But this strategy of suspicion of which he is so proud may not be sufficient, and will easily be neutralized if the ideology is sufficiently moralistic or sufficiently instrumental to his goals. Hence he projects or may be lured into projecting his private perspective into the public one, thus obliterating the distinction between the private and the public. The public is seen as an extension of the private. This I think explains two phenomena, otherwise paradoxical: that the individualistic societies are replete with ideologies and that what these ideologies organise is the most private. Why these ideologies, to comment on the first phenomenon, emerged is another point and I do not have a simple answer to it. What I say is that egalitarian individualism, far from being an obstacle to ideological 127 Ryszard Legutko tendencies, may effectively foster them. One may safely predict that in the coming epoch more individuals (rather than fewer) will seek a sense of life in the ideological movements which will organize their entire collective identities, telling them what is right and what is wrong, who is an enemy and who is a friend. The second phenomenon is even more paradoxical. Those ideologies — whether feminism, homosexual movement or youth revolution of the 1960s — politicise what is most private and intimate, and by doing so they oppose the very premise of the modern defence of the private man. The private man was to feel secure in his private domain and to have his private affairs protected against possible encroachment of the government and other political agencies. Now, the private man takes hold of the public sphere and uses the political institutions to enhance the private. Thus the private sphere has long ceased to be the place of shelter against politics, a fortress which the politician, the ideologue, and the bureaucrat could not trespass. The private has turned into the public, and the most intimate things we do have become the object of ideological pressure, regulation, and even political conflict. Family and community are no longer autonomous, and they mirror the divisions which the ideologues imposed on reality. To conclude: we have destroyed the totalitarian structures and it seems unlikely that the reign of terror will return. The human soul is, however, not free from totalitarian tendencies, perhaps not freer than one hundred years ago. It is to our credit that terror and violence have been largely eliminated from our life and no civilised country makes recourse to them to intimidate its citizens. If we agree however that what constitutes totalitarianism cannot be confined to terror, but also extends to voluntary self-enslavement, then we have to admit that our successes in defeating totalitarianism are far from satisfactory. Not only did we fail to eliminate the phenomenon of organised loneliness but, if my analysis is correct, we failed to identify it correctly. Jan Prokop Angloamerykańskie antidotum na totalitarne dewiacje myśli oświeceniowej Procesy modernizacyjne rozpętane w XVII i XVIII wieku popychają cywilizację Zachodu na drogi coraz szybszych przemian. Rozum ludzki uznany za najwyższą instancję, „odczarowanie” świata („a ludzie mówią i mówią uczenie, że to nie łzy są, ale że kamienie” — Cyprian Kamil Norwid) otwierają, zdawałoby się, niesłycha­ ne możliwości opanowania przyrody (nowe technologie) przed wyemancypowa­ nym z irracjonalnych nawyków (przesądów, powiadano) homo sapiens. Cykliczna powtarzalność czasu (jak w Reymontowskich Chłopach), w jakiej żyły stabilne wspól­ noty przednowoczesne, gdy jednostka sądzi, iż tylko ona sama się zmienia (czyli starzeje), natomiast świat zewnętrzny pozostaje wciąż taki, jak był, ustępuje oto przyspieszonemu linearnemu, rozwojowemu przemijaniu: człowiek wciąż (pozor­ nie) taki sam widzi naokoło raptowne zmiany. Obserwator rwącego potoku zda­ rzeń dziwuje się więc nieustannej płynności, w której tkwi jako osamotniony relikt minionej przeszłości. Pamiętniki zza grobu Chateaubrianda ( 1768 — 1848 ) są wy­ mownym świadectwem owych wstrząsów przeżywanych przez świadka historii, która nagle nabrała niesłychanej prędkości. Oto postęp, kroczymy ku lepszemu. Wielu wita zmieniającą się scenerię dzie­ jów, wierząc w wyzwolenie od przesądów, wierząc w emancypację, która przyniesie człowiekowi spełnienie najśmielszych marzeń. Jedni wszelako wierzą, iż najszyb­ szy postęp osiągniemy, pozostawiając swobodę inicjatywie jednostek. Drudzy na odwrót, uznają za słuszniejsze przekazanie sterów w ręce prowadzonego przez elity (leninowski aparat partyjny) proletariatu, by — uniknąwszy ryzyka związane­ go z grą sił na wolnym rynku dzięki racjonalnemu planowaniu — szparko podążać ku świetlanej przyszłości. Wszelako i liberalny kapitalizm i wielbiący racjonalne plano­ wanie socjalizm/komunizm zaaprobują bez zastrzeżeń sam proces modernizacji. Inaczej nurt konserwatywny. Ci, którzy z nostalgią wzdychają do stabilnego i zapewne bezpieczniejszego świata przednowoczesnego, co nieufnie spoglądają na bieg historii wiodącej człowieka ku rzekomemu wyzwoleniu — wyzwoleniu od, 129 Jan Prokop powiadają zwolennicy postępu, sprzecznych z nauką religijnych wierzeń, ale także od utrwalonych tradycją zasad etycznych. Ongiś bowiem cieplejsze jakoby sto­ sunki międzyludzkie opierały się na organicznej więzi personalnej, nie na abstrak­ cyjnych bezosobowych — anonimowych — relacjach, na kontrakcie i pieniądzu... Mickiewiczowski Pan Tadeusz stanowi znakomity przykład owego rozdarcia, staje na rozdrożu obu światów — zaścianka Dobrzyńskich i niosącej nowoczesność na­ poleońskiej armii... Na kontynencie europejskim myśl konserwatywna rozkwita jako reakcja po szoku rewolucji francuskiej i wchodzi w ostry spór z myślą postępową. Nieco inaczej w Anglii, gdzie Glorious Revolution (1688/1 689 ) była w istocie reformą, a nie zdruzgotaniem dawnego świata, rewolucją. Tam modernizacja przebiegała ewolucyjnie i skuteczniej, nie wymagała gwałtownej interwencji władzy centralnej, radykalnego przewrotu. Dlatego angielskie Oświecenie nie parło do wstrząsów, zadowalało się korekturami tego, co jest. Stąd bardziej harmonijny rozwój, kom­ promisowe rozwiązania z otwarciem na zmiany, mniejsze szanse zwycięstwa skraj­ nych programów, ekstremalnych działań. Raczej ostrożny Burkę niż radykalny Tom Paine... £££ Oświecenie jako decydująca faza nowoczesności (modernity) rozpada się na trzy nurty: angielski — reformistyczny, indywidualistyczny, liberalny; niemiecki — absolutystyczny (absolutyzm oświecony — filozof na tronie, Fryderyk II pruski, Józef II austriacki, poniekąd caryca Niemka Katarzyna II) oraz francuski. Ten ostatni, najradykalniejszy, antychrześcijański, rewolucyjny, nieraz pretotalitarny (Diderot, Mably, Morelly, Rousseau oraz rewolucja rozpoczęta w 1789 roku jako dziecię wieku filozofów z Robespierrem, Saint-Justem, Maratem i w fina­ le... Napoleonem). W angloamerykańskim kręgu Oświecenia rozwija się myśl zasady samoreali­ zacji, autoafirmacji jednostki. Wyrazem tego indywidualistycznego trendu będzie między innymi także emigracja za ocean. A więc postanowienie, by szukać szczę­ ścia w pustkowiach Ameryki Północnej, tak częste wśród angielskich religijnych dysydentów (purytanów, kwakrów, evangelical christianś). Ci już w XVII wieku osie­ dlają się na East Coast, gdyż nie znajdują miejsca w establishmencie konformistycznego anglikańskiego high Church, a wierzą we własne siły i zdolność stawienia czoła nieokiełznanej naturze. Osadnicy amerykańscy bywają duchowo bliscy wyżej wspomnianym ewangelickim chrześcijanom, którzy poza ramami instytucjonal­ nych struktur kościelnych, na własną rękę starają się dochodzić prawdy, czytając Biblię. Gospodarcza, handlowa czy przemysłowa przedsiębiorczość samodzielnie działającej jednostki nieraz bowiem homologicznie wiąże się z samodzielnością religijnych poszukiwań, a bywa umocniona mesjańską wiarą w darowaną przez 130 Angloamerykańskie antidotum na totalitarne dewiacje myśli oświeceniowej Stwórcę protestanckiemu narodowi wybranemu ziemię obiecaną w puszczach i preriach Nowego Świata. W tych okolicznościach relacja między jednostką, suwerennym podmiotem i władzą państwową ukształtuje się zgoła inaczej niż w centralnie administrowa­ nych monarchiach absolutnych, takich jak Francja, Hiszpania czy Austria Habs­ burgów, jak fryderycjańskie Prusy czy Rosja Katarzyny II. W kręgu angloamerykańskim już w latach polityczno-religijnego zamętu dru­ giej połowy XVII wieku John Locke stanie się rzecznikiem tych, którzy domagają się wolności osobistej dla siebie i dlatego nieufnie patrzą na ręce własnemu królo­ wi. W epoce Bill of Rights/Glorious Revolution (1688/1689) w Dwóch traktatach o rządzie (Two Treatises of Covernement 1690) Locke domaga się więc prawa obywa­ teli do podmiotowości, usprawiedliwiając nawet opór wobec tyrańskiej władzy. Przemiany dokonują się od dołu, wyrastają z grass roots, z szerokiego oparcia w tych wszystkich, którzy cenią własną niezależność. *££ Jak widzimy, w tym kręgu ceniący wysoko swą niezależność, aktywny na polu go­ spodarczym, ale także na polu religijnym podmiot niechętnie powierza władzom centralnym inicjatywę, widzi w państwie raczej stróża porządku (szeryfa na dzi­ kim Zachodzie jak w XIX-wiecznej Ameryce) niż inicjatora działań narzucanych społeczności wolnych jednostek. Społeczności, którą nazwalibyśmy dzisiaj społe­ czeństwem obywatelskim, a więc takim, które bierze w swe ręce swój los, nie oglą­ dając się na nikogo. W monarchiach absolutnych, zwłaszcza we Francji, w centralistycznie zorien­ towanym absolutyzmie Burbonów (np. Ludwik XIV z jego — przypisanym mu przez Woltera — okrzykiem „Państwo — to ja”) to właśnie władza państwowa jest motorem inicjatyw, pociągającym za sobą masę relatywnie biernych, mało samo­ dzielnych poddanych, co zakłada swoisty kolektywizm i konformizm zachowań. Tymczasem nieudolność monarchii francuskiej pod rządami hamletyzującego Ludwika XVI (podobnego w swoim niezdecydowaniu do ostatniego cara rosyj­ skiego, Mikołaja II), nieudolność w podejmowaniu wyzwań, paraliżującą, bloku­ jącą modernizację archaicznych struktur spowoduje rewolucyjny wybuch w 1789 roku. Zasadę, że coraz bardziej wścibskie państwo jest głównym motorem działań, doprowadzą w ciągu rewolucji niemal do doskonałości jakobini (1792—1794) oraz w kilka lat później, genialny nie tylko strateg, ale i administrator, Napoleon. Wszechobecna kontrola władz państwowych, stosując nieograniczony terror, obej­ mie zarówno gospodarkę stanu wojennego (1792—1794), jak i edukację młodzie­ ży. Absolutnego monarchę zastąpi równie absolutna, russowska wola powszechna, prekursorka wszechwładnej dyktatury proletariatu, rządząc duszą i ciałem mas. A do tego potrzebna jest zarówno policja, jak i szkoła państwowa. 131 Jan Prokop pretensji, by pouczać poddanych/obywateli, co mają myśleć, jak mają żyć. Starały się co najwyżej obsługiwać potrzeby klientów/obywateli głównie w zakresie bez­ pieczeństwa publicznego, zresztą pozwalając im robić, co chcą, oczywiście dbając, by działania jednych nie ograniczały wolności innych. Nieźle te odmienności ilu­ struje powiedzenie, że wolność według Anglika jest wtedy, kiedy sam może robić, co zechce, zaś wolność według Francuza wówczas, gdy wszyscy naokoło muszą robić to, co on zechce. Niedawne awantury w związku z tzw. chustą islamską (foulard islamique) w szkole francuskiej pokazują, jak daleko sięga akceptacja wścibskiej kontroli państwa nad zachowaniem jednostki i jak głębokie są koleiny, w których można ugrzęznąć: oto parlament w 2004 roku uchwala ośmieszającą Francję ustawę na temat dopuszczalnego nakrycia głowy! Właśnie stosunek do wychowania najlepiej pokazuje różnice obu nurtów Oświe­ cenia — angloamerykańskiego i francuskiego. Dla Francuzów, od czasu rewolucji to państwo (republika) ma prawo i obowiązek kształtować jednolity światopogląd obywateli, swoista religa/ideologia republikańska, oparta na agresywnej laickości, redukującej wiarę religijną do ściśle ograniczonej sfery prywatności, będzie więc w ciągu wielu pokoleń narzucana przez państwową szkołę publiczną, bezpłatną i obowiązkową (szkoły niepaństwowe bywały tolerowane w ograniczonym zakre­ sie, ale musiały realizować program szkoły państwowej). Szkoła państwowa reali­ zuje normę powszechną, gdyż opartą na uniwersalnych zasadach oświeconego Ro­ zumu, od którego to uniwersalnego Rozumu wyznawane poglądy religijne mogły­ by być zaledwie partykularnym odstępstwem, niemal dziwactwem, tolerowanym w sferze prywatnej. Rewolucja, która jest aktem fundatorskim republikańskiej religii politycznej, widzi więc państwo w roli nieomylnego Kościoła. Ten ma na celu wychowywanie swoich owieczek/obywateli według laickiego katechizmu. Podobny pseudoreligijny projekt leży u podłoża późniejszych ideologii totalitarnych narzucających oby­ watelom/poddanym jedynie słuszny (naukowy) światopogląd. Trudno się dziwić, że dla wielu Francuzów rewolucja bolszewicka stanie się dopełnieniem — ostatnim rozdziałem — niedokończonej rewolucji francuskiej. Powitają z radością zwycię­ stwo Lenina w 1917 roku i wiernie będą towarzyszyć wszelkim, także stalinow­ skim, poczynaniom bratniego narodu sowieckiego. Szereg compagnons de route wy­ dłuży się w nieskończoność: Henri Barbusse, Romain Rolland, Julien Benda, Lo­ uis Aragon, Paul Eluard, Louise Althusser, Irene Frederick Joliot-Curie, Jean Paul Sartre... miliony członków zaciekle stalinowskiej francuskiej partii komunistycz­ nej. Wprawdzie/e/Zow travellers nie zabraknie i wśród Anglosasów, (Bernard Shaw, Herbert G. Wells), ale lewicy francuskiej bolszewicy jawią się jako młodsi bracia Robespierre’a i Marata, a zwłaszcza pierwszych socjalistów — jakobinów, Babeufa, Marechala i Buonarotiego, jako ci, co podjęli przerwany wątek francuskiej myśli rewolucyjnej. 132 Angloamerykańskie antidotum na totalitarne dewiacje myśli oświeceniowej ajc Wszelako pokrewieństwa francuskiej myśli oświeceniowej z doktrynerstwem tota­ litarnym biorą się także ze wspólnej skłonności do utopizmu. Gdy Tocqueville (L’Ancien regime et la Revolution') w połowie XIX wieku rozmyśla nad sytuacją elit intelektualnych w czasach Ancien regime’u we Francji, porównując ich położenie z położeniem elit brytyjskich, wskaże bardzo istotną różnicę, a mianowicie: w Anglii osiemnastowiecznej mobilność społeczna była znacznie żywsza; młode, inteligentne jednostki dość łatwo awansowały, osiągały wyższy status, łącznie z udziałem w rządzeniu państwem, dawało im to okazję sprawdzać poprzez do­ świadczenie, poprzez praktykę, realną wartość różnych olśniewających pomysłów, zrodzonych w rozgorączkowanych głowach intelektualistów. Otóż tego poletka doświadczalnego i zarazem pola do popisu pozbawiony bywał Francuz plebejskiego pochodzenia. Przed rewolucją miał on minimalne szanse kariery i awansu (co unaocznia np. Wesele Figara Beaumarchais’go), struktury sta­ nowe były nad Sekwaną znacznie bardziej skostniałe, nie dopuszczały przybyszów z nizin do odpowiedzialnych stanowisk w państwie, a więc do sprawdzenia w dzia­ łaniu wskazań wywiedzionych z czystej teorii. Skostniała monarchia nie wchłania­ ła i nie umiała zatrudnić młodego narybku. Stąd tak wysoki stopień frustracji wśród młodych zdolnych, frustracji, która natabene później cechować będzie kla­ syczną inteligencję rosyjską, tzw. raznoczincow w epoce reakcji mikołajowskiej, a później Konstantina Pobiedonoscewa aż do rewolucji. Powtarzam, nowych elit nieudolne rządy Ludwika XV i zwłaszcza Ludwika XVI nie próbowały spożytkować. Niewykorzystana energia umysłowa wyładowy­ wała się więc w konstruowaniu doskonałego ustroju, całkowicie oderwanego od praktyki, nie sprawdzanego w realnych warunkach etc. Umysł wolny od obciążeń realiami szybował w niedoścignionych wyżynach utopii, biegnąc za pomysłami Jana Jakuba Rousseau. Francja pokrywała się siecią frondujących klubów (societes de pensie — opisane ongiś przez Augustina Cochina), dyskutujących nieprzerwanie nad coraz radykalniejszymi projektami udoskonalenia świata. Śladem Tocqueville’a podąży po latach Taine (Les Origines de la France contemporaine) porównując anglosaską trzeźwość, osadzoną w tradycji, w doświadczeniu i mądrości wieków z utopiami lęgnącymi się w głowach jakobinów, którzy — jak to później napisze Zbigniew Herbert o komunistach — przycinali lub rozciągali wzo­ rem Prokrusta żywe członki konkretnej społeczności na łożu abstrakcyjnej teorii wysmażonej w czterech ścianach gabinetu i niepoddanej sprawdzeniu. Wiemy, że bardzo wcześnie, bo już 1790 roku, Edmund Burkę, umiał do­ strzec kruchość utopijnych projektów dyskutowanych i realizowanych przez ide­ ologów rewolucji francuskiej, która miast poprawiać, postanowiła zniszczyć ist­ niejącą budowlę, by w jej miejsce wznieść doskonały pałac przyszłości, oparty na pomysłach doktrynerów. 133 Jan Prokop Francuską ścieżką, wbrew ostrzeżeniom Dostojewskiego, pobiegną rosyjscy inte­ ligenci z drugiej połowy XIX wieku (Czernyszewski, duchowy mistrz Lenina), konstruujący plany kryształowego pałacu nowoczesności, po 1917 roku przemie­ nionego w Gułag — wgławnoje uprawlienie łagieriej. Warto wymienić jeszcze jeden czynnik różniący Francuzów i Anglosasów, miano­ wicie u tych pierwszych dominuje zasada równości, podczas gdy u tych drugich zasada wolności. Egalite, równość ogranicza bowiem wolność. Wolność — wysunię­ cie się do przodu. Tym samym równość zakłada użycie blokujących wolność przy­ musów, aby nikt nie próbował wywyższyć się ponad sąsiada, a zatem w zasadzie egalitaryzmu tkwią ziarna totalitarnej kontroli nad jednostką i jej potencjalnymi samorealizacjami. Dlatego to amerykańskie prawodawstwo za fundament uzna nie równość, ale equal opportunity Jor all, równy start dla wszystkich, wtedy bowiem końcowe — różne — osiągnięcia zależeć będą od indywidualnego wysiłku. Do repertuaru amerykańskich mitów fundatorskich należy zatem mit pucybuta milionera, i choć nie każdy pucybut stanie się milionerem, szansę zostać nim ma self made man, ten, kto potrafi z energią i sumiennością zabrać się do dzieła. Zasada indywidualnego wysiłku, jednostkowej performance domaga się swobody, wolnego pola dla przedsiębiorczości, pomysłowości, kompetencji. Natomiast ega­ litaryzm Rousseau i jakobinów oznacza początek totalitarnej urawnilowki. Jed­ nostka staje się anonimowym numerem, takim samym jak inni, mrówką w mrowi­ sku, co opiszą i Zamjatin i Witkacy i Orwell. Mrówką, ukształtowana przez szkołę i propagandę, kontrolowaną i sterowaną pod czujnym okiem centralnej władzy, a zwłaszcza policji. Angloamerykańska wersja Oświecenia mieściła w sobie znacznie więcej przeciwciał chroniących przed poślizgiem w totalitarną utopię. Silna indywidualność amerykań­ skiego osadnika przesuwającego na Zachód ruchomą granicę cywilizacji (the moving frontier), godność jednostki, jako aktywnego podmiotu społecznej i politycznej gry, rozumna wytrwałość przedsiębiorcy samodzielnie kształtującego swój życio­ wy projekt self made man’a, oto cnoty, którym — być może — anglosaski świat za­ wdzięcza dominującą dzisiaj pozycję w rodzinie ludzkiej. Z tych cnót, nie z potęgi państwa-molocha, wynikła bowiem potęga Ameryki. Czy jest to pozycja trwała i niepodważalna, sam Pan Bóg wie... Miłowit Kuniński Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu Dorobek teoretyczny Friedricha Augusta von Hayeka (I899—1992), laureata nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1974 r., ma charakter wielowątkowy. Oprócz rozpraw z zakresu ekonomii składa się nań ewolucyjna koncepcja epistemologiczna, określająca naturę umysłu ludzkiego i jego możliwości poznaw­ cze, ewolucyjna teoria rozwoju społecznego, teoria polityki i prawa wraz z pro­ jektem modyfikacji ustrojowych oraz szereg prac z historii idei, ukazujących wcześniejsze próby rozwiązania problemów stawianych przez Hayeka. Wielowątkowość dzieła Hayeka owocuje jego różnymi interpretacjami. W niniejszym tekście podejmuję jedno z głównych zagadnień rozpatrywanych przez Hayeka z różnych stron, jakim jest natura cywilizacji opartej na wolności jednostkowej, wolnym rynku i konkurencji oraz na tradycjach moralnych i rządach prawa, a także kwestię istoty przeciwieństwa tak pojmowanej cywilizacji, jaką jest totalitaryzm w jego znanych formach. Hayek i neokonserwatyzm amerykański za prezydentury Ronalda Reagana Nawiązując do tematu konferencji, wyjaśnijmy najpierw, czy myśl Hayeka miała wpływ na politykę prezydenta Ronalda Reagana. Na pozór wydaje się, że był to wpływ pośredni. Hayek bowiem nie należał do grupy neokonserwatywnych dorad­ ców Reagana. Po ponad 10 latach pobytu w USA na uniwersytecie w Chicago i po równoczesnym opublikowaniu w I960 r. w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii jednej ze swych najważniejszych książek The Constitution of Liberty podjął pracę wykładowcy polityki gospodarczej we Fryburgu Bryzgowijskim (RFN). Jego przemyślenia dotyczące natury gospodarki rynkowej i planowej oraz konsekwencji społecznych i politycznych ich funkcjonowania miały wszakże znaczenie dla inte­ lektualnego zdyskredytowania różnych form totalitaryzmu, dostarczały argumen­ tów jego przeciwnikom, wskazywały powody, dla których obrona wolnego świata ma znaczenie. 135 Milowit Kuniński Neokonserwatyści amerykańscy (D. P. Moynihan, N. Podhoretz, J. Kirkpatrick czy I. Kristoll) dużą wagę przywiązywali do określenia celów i środków polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych i przyczynili się do uformowania zasad twardej polityki USA wobec Związku Sowieckiego. Była to dziedzina mniej intere­ sująca dla Hayeka z teoretycznego punktu widzenia, gdyż koncentrował on się na budowaniu teorii wyjaśniającej różnice między systemem społecznym opartym na wolności jednostkowej a totalitaryzmem, który wolność tę uważał za „burżuazyjny przeżytek” i czynnik utrudniający skuteczne sprawowanie władzy. Jego myśl — zwłasz­ cza idee ekonomiczne i krytyka totalitaryzmu — oddziaływała na kręgi zainteresowa­ ne argumentami wymierzonymi w intelektualne podstawy totalitaryzmu. Sam Ro­ nald Reagan uważał go za swego ulubionego myśliciela, a Hayek z kolei widział w Reaganie intelektualistę, to znaczy człowieka, który, jak przystało na intelektuali­ stę, wnosi nowe idee do danej dziedziny 1 . Koncepcje Hayeka były inspiracją dla programów prywatyzacyjnych prezydenta Reagana i premier Margaret Thatcher. Zaś postawa Żelaznej Damy stanowiła istotne wsparcie dla twardej antysowieckiej i antytotalitarnej polityki Ronalda Reagana na arenie międzynarodowej i w pewnej mie­ rze także przyczyniła się do upadku komunizmu. Z kolei Michael Novak był tym amerykańskim neokonserwatystą, który wraz z kilkoma innymi osobami z American Enterprise for Public Policy Research Enterprise odwoływał się do koncepcji Hay­ eka, tworząc własną wizję społeczeństwa amerykańskiego i uogólniając ją w formie teorii demokratycznego kapitalizmu 2 . Teoria ta, podobnie jak teoria Hayeka, ukazy­ wała system społeczny i gospodarczy oparty rw wolności jednostkowej jako cel moż­ liwy do osiągnięcia w różnych regionach świata, a zwłaszcza w Europie Srodkowo- 1 „Ekonomista Hayek był jednym z ulubionych zgodnie z Hayekowską definicją, był myślicieli Ronalda Reagana. intelektualistą. Reagan intelektualistą? Z kolei Reagan, Jak to dosadnie i w sposób zapadający w pamięć ujął demokrata Clark Clifford, były prezydent był 'sympatycznym [an głupkiem’ amiable dunce]. Jakżeż nieznośnie głupio! Ostatnia książka In Reagana His Own Hand zmusiła większość znawców do ukrycia się w mysich dziurach. Tom ten, z wiele wyjaśniającą przedmową dziennych ich George (z problematyki prezydentury. szerokiego Takie a sedno zawiera weekendów) budzi (...) podziw. Prawdziwy zakresu jest Shultza, wyjątkiem zagadnień, definicji 259 tekstów wystąpień Porządkowały intelektualista Reagana, radiowych one i je na długo intelektualisty w ujęciu głównie jego późnych ogółowi przed laureata pięciominutowych latach przedstawiały przekazuje odkrywając w idee niż czyni nagrody Szeroki filozoficzne nowe tym, 70. Nobla podstawy odnoszące to co­ zakres większość Friedricha von jego się do ludzi. Hayeka. W swym eseju opublikowanym w 1949 r. w „University of Chicago Law Review”, Intellectuals and Socialism [polskie wydanie: Intelektualiści a socjalizm, przeł. P. Mroczkowski, Lublin 1 9 9 8 ], Hayek podkreślał także, że — niezależnie od tego, czy to dobrze, czy źle — intelektualiści mają większe znaczenie Hanke, niż sądzi Reagan the większość ludzi. Intellectual, W „Forbes końcu to oni Magazine” kształtują 3 .0 5 .2 0 0 1 , opinię publiczną forbes/200 I/O 3 O 5/080.html). 2 Por. M. Novak, Duch demokratycznego kapitalizmu, przeł. T. Stanek, Poznań 2 0 0 1 ; idem, Wolne osoby i dobro wspólne, przeł. G. Łuczkiewicz, Kraków 1 9 9 8 . 136 (...)” (S. H. http://www.forbes.com/home/free_ Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu Wschodniej (skąd sam pochodził: rodzina Novaka wywodzi się ze Słowacji) i być może w jakiejś dalszej perspektywie w samym Związku Sowieckim. Innymi słowy, Novak sądził, nawiązując do Hayeka, że totalitaryzm jest opary na fałszywej teorii gospodarki i społeczeństwa i musi w końcu upaść. Cywilizacja — ład rozszerzony Czym zatem jest cywilizacja w rozumieniu Hayeka, a czym totalitaryzm? Niewąt­ pliwie są one dla Hayeka przeciwieństwami, zarówno jako pojęcia, jak i jako formy organizacji społeczeństwa na różnych jego poziomach. Hayek w swej najgłośniej­ szej książce, która przysporzyła mu uznania wśród szerszej publiczności, pt. Dro­ ga do zniewolenia (The Road to Serfdom), wydanej w 1944 r. równocześnie w USA i w Wielkiej Brytanii, posługuje się określeniem „cywilizacja zachodnia”, której przeciwieństwem jest „kolektywizm” w jego dwóch podstawowych odmianach: faszyzmie lub nazizmie i komunizmie. Socjalizm, nawet w jego umiarkowanej postaci, traktuje jako nieuchronnie zmierzający do uzyskania pełnej postaci ko­ lektywizmu. Jądrem cywilizacji zachodniej, która wyrosła na fundamentach zbudowanych przez Greków, Rzymian i chrześcijaństwo, jest indywidualizm. Powstał on — jak pisał w Drodze do zniewolenia — „(...) z elementów wniesionych przez chrześcijań­ stwo i filozofię klasycznego antyku, w pełni rozwinął się dopiero w dobie Rene­ sansu i odtąd wzrastał i rozprzestrzeniał się tworząc to, co znamy jako cywilizację Zachodu.” Jego zaś cechami są „szacunek dla poszczególnego człowieka, to jest uznanie jego poglądów i zamiłowań za najważniejsze w sferze osobistej, jakkol­ wiek ciasne byłyby jej granice, oraz przekonanie, że jest godnym pożądania rozwi­ janie swych indywidualnych zdolności i upodobań” 5 . Wyjaśniając w The Constitu­ tion of Liberty naturę „bardziej zaawansowanych form [życia społecznego — M.K], które określamy mianem ‘cywilizacji’”, wskazywał, że większość jej zalet „ma swe źródło w fakcie korzystania przez jednostkę z większej wiedzy niż ta, której jest ona świadoma. Można więc powiedzieć, że cywilizacja zaczyna się wówczas, gdy jednostka w dążeniu do swych celów może spożytkować więcej wiedzy, niż sama zdołała nabyć i gdy jest w stanie przekroczyć granice swej ignorancji, odnosząc korzyści z wiedzy, której sama nie posiada”. Podkreślał przy tym, iż „wiele utopij­ nych konstrukcji jest bez wartości, ponieważ naśladują one przykład tych teorety­ ków [badaczy przyrody — M.K.] i przyjmują, że dysponujemy pełną wiedzą” 4 . Cywilizacja nie jest w związku z tym rezultatem przyjętego uprzednio przez czło­ wieka planu, gdyż rozum ludzki nie znajduje się poza przyrodą i nie jest zdolny do rozumowania niezależnie od doświadczenia, „lecz rozwój umysłu ludzkiego jest ! 4 F. von Hayek, Droga do zniewolenia, przeł. K. Gurba i inni, Kraków 1 9 9 6 , s. 23. Idem, The Constitution of Liberty, Chicago I9 6 0 , s. 22—23. 137 Miłowit Kuniński częścią rozwoju cywilizacji; to właśnie stan cywilizacji w każdym dowolnym mo­ mencie determinuje zakres i możliwe cele oraz wartości. Umysł nigdy nie jest i nigdy nie będzie zdolny do przewidywania własnego rozwoju” 5 . Podobnie cha­ rakteryzuje cywilizację w trylogii Law, Legislation and Liberty z lat 1973—1979: „(...) stwierdzenie, że nasza cywilizacja opiera się na przezwyciężaniu ignorancji jest rzecz jasna zwykłym banałem. Jednak właśnie ta oczywistość przesłania nam to, co w tej rozpowszechnionej opinii jest najistotniejsze, że mianowicie cywiliza­ cja opiera się na tym, iż wszyscy odnosimy korzyści z wiedzy, której nie posiada­ my” 6 . W ostatniej swej książce, wydanej na rok przed śmiercią— w 1 988 r., Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu (The Fatal Conceit. The Errors of Socialism) Hayek pisał, iż „nasza cywilizacja zależy — zarówno gdy idzie o jej źródła, jak i jej trwanie — od tego, co można ściśle scharakteryzować tylko jako rozszerzony ład (extended order) ludzkiej współpracy, ład znany bardziej — choć pod nieco mylącym mianem — jako kapitalizm. By zrozumieć naszą cywilizację, należy uznać, że rozszerzony ład nie był rezultatem ludzkiego projektu czy zamiaru, lecz powstał samorzutnie. Ukształtował się on dzięki nieświadomemu podporządkowaniu się pewnym trady­ cyjnym i w dużym stopniu moralnym praktykom, którym ludzie są zazwyczaj nie­ chętni. Nie są wprawdzie w stanie pojąć ich znaczenia, nie są zdolni dowieść ich ważności, a mimo to praktyki te dość szybko rozprzestrzeniły się dzięki ewolucyj­ nej selekcji — względnemu wzrostowi populacji i bogactwa — tych grup, którym przydarzyło się postępować zgodnie z nimi. Mimowolne, oporne, a nawet bolesne przyswojenie sobie tych praktyk utrzymywało spójność owych grup, rozszerzało ich dostęp do wszelkiego rodzaju ważnych informacji i umożliwiło im wypełnienie nakazu: ‘Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną’ 7 . Proces przyswajania sobie owych praktyk jest chyba najmniej docenianym aspektem ewolucji człowieka” 8 . Z powyższych cytatów wyłania się zatem sposób ujęcia zachodniej cywilizacji przez Hayeka. Jest to system instytucji i norm społecznych, które powstały w ciągu dziejów w sposób ewolucyjny, sprzyjając powodzeniu, ekspansji ilościowej i terytorialnej tych społeczności, które ów system wytworzyły. Owe instytucje i normy zasadniczo były nieprzewidzianą konsekwencją działań ludzi, a utworzo­ ne i funkcjonalne wobec potrzeb ludzkich były przejmowane przez nowe pokole­ nia i inne społeczności, naśladujące te, które osiągnęły wyższy poziom życia w procesie przekazu kulturowego. Instytucje i normy powstały w procesie ewolu­ cyjnej selekcji, metodą prób i błędów. Cywilizacja jest produktem długotrwałego 5 Ibidem, s. 24. 6 F. von Hayek, Law, Legislation and Liberty, vol. I, „Rules and Order”, Chicago—London 1973, s. 157 Rdz 1 ,2 8 . 8 F. von Hayek, Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu, przeł. M. i T. Kunińscy, Kraków 2004, s. II. 138 Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu rozwoju, którego istotnymi elementami były cywilizacja antyczna i chrześcijań­ ska. W rezultacie powstał tzw. ład rozszerzony (extended order), czyli złożona struk­ tura relacji gospodarczych, społecznych i politycznych regulowanych przez abs­ trakcyjne reguły prawa stanowionego, lecz wyrastającego z wielowiekowej tradycji prawnej, czy to rzymskiej, czy prawa zwyczajowego, i zapewniająca zasadniczo bezkonfliktową realizację dążeń ludzi żyjących w ramach tych reguł, czyli umożli­ wiająca koordynację i kooperację między ludźmi. Drugim istotnym czynnikiem fundującym cywilizację jest tradycja moralna, czyli przekazywany w procesie ewo­ lucji kulturowej system reguł właściwego postępowania (rules of just conduct), któ­ re kształtując je, równocześnie sprzyjają kooperacji międzyludzkiej, gdyż — wraz z regułami prawa — pozwalają na ogół trafnie przewidywać wzajemnie ludzkie po­ stępki. Znaczenie reguł postępowania dla kooperacji społecznej ma ścisły związek z ich tylko w części wyartykułowanym charakterem. Większości z nich podpo­ rządkowujemy się bezrefleksyjnie w procesie socjalizacji, uzyskując w ten sposób dostęp do wiedzy skumulowanej w normach i instytucjach. Posługujemy się ową wiedzą, która jedynie w części jest przez nas w pełni uświadamiana. Zycie podpo­ rządkowane normom moralnym, prawnym i instytucjonalnym w społeczeństwach 0 złożonej strukturze relacji jest łatwiejsze, gdyż pozwala w znaczący sposób zmniej­ szyć koszty zdobywania informacji, skracając czas uzyskiwania dostępu do nich 1 upraszczając sposób ich wykorzystania. Nie chodzi tu wyłącznie o informacje, które są niezbędne do podejmowania decyzji stricte ekonomicznych, lecz o wszel­ kie informacje, bez których życie ludzkie byłoby „samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie (solitary, poor, nasty, brutish and short) ” 9 . W tym sensie racjonalność ludzi nie jest — według Hayeka — konsekwencją racjonalnego namysłu poszczególnych ludzi, lecz jest funkcjonalnie związana z regułami myślenia i poznania opartego na doświadczeniu, które wraz z językiem powstały w procesie ewolucji biologicznej i kulturowej. Inaczej mówiąc, racjonal­ ność naszego jednostkowego myślenia jest wtórna wobec racjonalności reguł my­ ślenia, które mają charakter ponadjednostkowy. Wprawdzie Hayek, mówiąc o cy­ wilizacji, zdaje się ograniczać to pojęcie do cywilizacji zachodniej, lecz w istocie ma on na myśli wszelkie systemy norm i instytucji, które tworzą ład rozszerzony, w różnych kręgach cywilizacyjnych, o ile wykazują one podobieństwa pod istotny­ mi względami do cywilizacji zachodniej. Szczególne dzieje tej cywilizacji polegały na tym, iż ludzie żyjący w jej ramach stworzyli, często przypadkowo, normy i instytucje sprzyjające bardziej skutecznej kooperacji niż w wypadku odmiennych systemów normatywno-instytucjonalnych występujących w innych cywilizacjach. Powstanie i podtrzymanie cywilizacji wymaga także istnienia religii, które wzmac­ niają system reguł moralnych i instytucjonalnych przez wskazywanie poziomu transcendentnego, przekraczającego możliwości poznawcze ludzi i sankcjonujące 9 T. Hobbes, Lewiatan, przel. C. Znamierowski, Warszawa 1954, s. 1 1 0 . 139 Miłowit Kuniński go zakazy, nadając im charakter tabu. Hayek ponadto uważa, że również religie podlegają selekcji ewolucyjnej; na dłuższą metę utrzymują się spośród nich te, które wspierają dobre obyczaje, rodzinę i własność 10 . Bóg jest personifikacją tra­ dycji moralnej lub wartości, bez których społeczności nie mogłyby przetrwać 11 . Choć pojęcie kapitalizmu jest zbyt wąskie, by można je było uznać za właściwy odpowiednik pojęcia cywilizacji jako ładu rozszerzonego, to jednak pozwala ono przeformułować tezę Hayeka o ponadlokalnym charakterze nowoczesnej cywiliza­ cji czy ładu rozszerzonego tak, iż można ją uznać za znaną i dobrze uzasadnioną: kapitalizm występuje w różnych regionach świata i jego dzieje przebiegały inaczej niż w regionie Morza Śródziemnego, lecz jego warianty posiadają istotne cechy wspólne. Proces globalizacji, budzący wiele emocji i kontrowersji, jest w gruncie rzeczy konsekwencją rozprzestrzeniania się norm i instytucji, które umożliwiają rozwój społeczny i gospodarczy w różnych, często odległych regionach świata, gdyż przejmowanie reguł postępowania wyznaczonych przez owe normy i instytu­ cje sprzyja poprawie położenia społeczności, które je praktykują. Dwa indywidualizmy Zagadnienie istoty cywilizacji jako ładu rozszerzonego, którego fundamentalną właściwością jest indywidualizm, związane jest z kilkoma pytaniami. Jak należy pojmować ów indywidualizm? Czy możliwe jest społeczeństwo, w którym każdy uważa się za centrum, wokół którego skupia się całość systemu społecznego i gospodarczego? Czy każda jednostka postępuje według swego mniemania, nie oglądając się na innych? Czy jednostka ma własny, całkowicie samodzielny, racjo­ nalny osąd rzeczywistości i jest zdolna do kierowania się wyłącznie zasadami, któ­ re sama uznała za słuszne? Na każde z tych pytań Hayek udziela odpowiedzi negatywnej. W znanym artykule Indywidualizm prawdziwy i fałszywy, stanowiącym pierwszy rozdział książki Indywidualizm i porządek ekonomiczny wydanej w 1948 r. 12 Hayek przeciwstawia sobie dwa indywidualizmy: prawdziwy — antyracjonalistyczny i fał­ szywy — racjonalistyczny, i związane z nimi dwie teorie społeczeństwa. Indywidu­ alizm racjonalistyczny opiera się na przekonaniu, iż „wszystkie istoty ludzkie mają dostęp do Rozumu przez wielkie R, wszystko zaś, co osiąga człowiek, jest bezpo­ średnim rezultatem działania jednostkowego rozumu, a tym samym jest poddane jego kontroli” 1 *. Indywidualizm racjonalistyczny skupia się na rozwoju jednostek i osiąganiu przez nie oryginalności (W. von Humboldt, J. S. Mili), inaczej niż 10 F. von Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 208—209. 11 Ibidem, s. 2 1 1 . 12 F. von Hayek, Indywidualizm i porządek ekonomiczny, przeł. G. Łuczkiewicz, Kraków 1 9 9 8 . Tytuł oryginału: Individualism and Economic Order, Chicago 1 9 4 8 . n 140 Ibidem, s. 1 5. Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu indywidualizm antyracjonalistyczny, który w konformizmie wobec ogólnych reguł postępowania dostrzega podstawę indywidualności. Innymi słowy, indywidualizm antyracjonalistyczny uznaje istotne ograniczenia jednostkowego rozumu i wyka­ zuje pokorę wobec „bezosobowych i anonimowych” procesów społecznych, dzięki którym jednostki mogą dokonywać rzeczy daleko większych niż pozwala im na to ich wiedza jednostkowa. Gdzie więc jest miejsce na to, co jednostkowe? Jednostki, postępując zgodnie z regułami, dążą do realizacji własnych celów, lecz nie oznacza to, że są to dążenia wyłącznie egoistyczne. Ich indywidualna natura polega na tym, że są one przyjmo­ wane czy postrzegane przez jednostki jako swoje, lecz „swoje” może być to, co służy wyłącznie mnie i mojej rodzinie, jak też może to być coś, co wykracza poza sferę interesów ekonomicznych i wkracza do obszaru np. publicznego lub este­ tycznego. Tak pojmowany indywidualizm opiera się na przekonaniu o zasadni­ czym znaczeniu rodziny i małych wspólnot dla ukształtowania jednostek włączo­ nych w sieć związków międzyludzkich, dzięki którym możliwa jest kooperacja społeczna, koordynacja działań i konkurencja, która odgrywa rolę narzędzia po­ zwalającego znajdować nowe możliwości działania i zaspokajania różnorakich po­ trzeb. Rodzina jest podmiotem równie uprawnionym jak jednostka, gdyż dzięki niej dokonuje się przekaz inteligencji, obyczaju i majątku 14 . Uznanie rodziny za podstawową instytucję socjalizacyjną wydaje się oczywi­ stością i banałem, lecz Hayek wskazuje przede wszystkim na jej rolę w przyswaja­ niu przez jednostki reguł obyczaju i tradycji, które trzymają w ryzach zarówno nasze instynkty, jak i roszczenia rozumu 15 . Zróżnicowanie jednostek jest w znacznej mierze rezultatem odmiennych warunków wychowania, poziomu życia rodziny i perspektyw rysujących się przed jednostkami należącymi do młodej generacji. Wyrównanie szans wszystkich jednostek, które jest jednym z postulatów racjona­ listycznego indywidualizmu, jest osiągalne tylko wówczas, gdy uniemożliwi się im korzystanie z dóbr przekazywanych w drodze dziedziczenia prawnego i stosuje się jakiś system preferencji dla jednostek, który ma zrównoważyć brak zdolności uwa­ runkowany środowiskowo i genetycznie 16 . Tego zaś dokonać może tylko państwo, gdy między nim a jednostką nie ma ciał pośredniczących, i nawet rodzina jest poddana kontroli państwa, na przykład przez restrykcyjną politykę podatkową od spadków. W ten sposób blokuje się powstawanie elit intelektualnych, społecznych i ekonomicznych w imię równości 17 . 14 Ibidem, s. 4 0 . 15 F. von Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 2 2 . 16 Ibidem. 17 Por. moje artykuły: Koncepcja sprawiedliwości Friedricha A. von Hayeka, „CIVITAS. Studia z filozofii polityki" nr 4, Warszawa 2 0 0 0 , s. 1 1 9 — 1 3 2 i Własność w ujęciu Friedricha Augusta von Hayeka, „Czasopismo Prawno-Historyczne” t. LVI, z. 2 , Poznań 2004, s. 3 17—324- 141 Miłowit Kuniński Państwo, realizując pewien wzorzec sprawiedliwości społecznej, czyli w isto­ cie sprawiedliwości dystrybutywnej, wkracza w sferę życia rodzinnego w sposób zrazu niełatwy do rozpoznania, gdyż przesłonięty deklarowanym celem ingerencji, jakim jest dobro rodziny. W początkowej fazie rewolucji bolszewickiej małżeń­ stwo i rodzinę chciano całkowicie zmienić, a właściwie zlikwidować, zastępując je — zwłaszcza małżeństwo jako instytucję uznawaną i chronioną przez prawo i usank­ cjonowaną przez religię — rejestracją w urzędzie, gdzie mogło być w każdej chwili rozwiązane przez wyrejestrowanie. Rodzinę miały zastąpić państwowe instytucje wychowawcze, które skądinąd musiały być powołane w związku z ogromną liczbą dzieci pozbawionych rodziców w wyniku rewolucji i wojny domowej. Wkrótce jednak porzucono te eksperymenty społeczne, wprowadzone po wpływem idei powstałych w środowisku intelektualnym, gdzie rewolucję pojmowano przede wszystkim jako gruntowne przemiany obyczajowe, zerwanie z tradycją, a przede wszystkim z religią i wspieranymi przez nie formami życia wspólnotowego. Od­ rzucanie tradycji i uznanie rewolucji za nowy początek ludzkości nie było wyłącz­ nie cechą eksperymentu bolszewickiego, gdyż podobne idee były wcielane w życie już w czasie rewolucji francuskiej. Faszyzm i hitleryzm były pod tym względem bardziej zachowawcze i hołdo­ wały tradycyjnej „mieszczańskiej” koncepcji rodziny, choć z kolei rozbudowały — zwłaszcza w Niemczech hitlerowskich — system świadczeń społecznych, które miały zachęcić do posiadania dużej liczby dzieci, co nie tyle podyktowane było zamiarem „wyprodukowania” większej ilości mięsa armatniego (zastąpienie za­ bitych żołnierzy nowymi i w dodatku wyszkolonymi ludźmi wymagałoby bo­ wiem wielu lat), ile raczej chęcią uzyskania szerokiego poparcia społecznego dla polityki Hitlera w warunkach kryzysu ekonomicznego i masowego bezrobocia, jakie dotkliwie nękały Niemcy po I wojnie światowej. W dalszej perspektywie szło o stworzenie warunków demograficznych dla realizacji programu ekspansji terytorialnej rasy aryjskiej i ducha niemieckiego na wschodzie Europy i na tere­ nach podbitego Związku Sowieckiego. Niemcy hitlerowskie, jak często podkre­ śla Hayek, w istocie kontynuowały i rozbudowywały program socjalny stworzo­ ny jeszcze w czasach Bismarcka, wzmacniany przez socjalistyczne idee środo­ wisk opiniotwórczych, zwłaszcza uniwersyteckich, zyskujące popularność wśród pracowników najemnych 18 . We Włoszech teorie rasistowskie nie były w tak istot­ nym stopniu elementem polityki państwa (antysemityzm i związane z nim prze­ 18 w F. von. Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 173. Hayek zwraca uwagę na rolę, jaką propagowaniu ryczna „polityki (zwana idei też społecznej” wprowadził pojęcie socjalistycznych etyczną) w w odniesieniu „kapitalizmu” odegrała ekonomii, do jako w która badań Niemczech, zastąpiła ludzkich przeciwieństwa niezależnie pojęcie interakcji, i prace „socjalizmu”. Por. Droga do zniewolenia, op. cit., rozdz. XII — Socjalistyczne korzenie nazizmu. 142 od Marksa, „ekonomii szkoła politycznej” Wernera także Sombarta, F. von histo­ pojęciem który Hayek, Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu śladowania i działania eksterminacyjne wobec Żydów były znacznie ograniczone w porównaniu z Endlosutig), niemniej i tu idee socjalistyczne legły u podstaw programu społecznego partii faszystowskiej, która działała w warunkach gospo­ darczych zbliżonych do panujących w Niemczech i również stawiała sobie cele imperialne, choć w nieco operetkowej formie. Obie te tendencje: dążenie do rewolucji obyczajowej i szeroko zakrojona po­ lityka społeczna państwa bynajmniej nie zaniknęły wraz z upadkiem najpierw fa­ szyzmu, potem hitleryzmu i w końcu komunizmu. Przeciwnie, ostatnie czterdzie­ ści lat, to z jednej strony okres powstawania nowych koncepcji rewolucji obycza­ jowej i ich form urzeczywistnienia w postaci ruchów hippisowskich (życie w komunach), feminizmu, ruchu mniejszości seksualnych, zawierania małżeństw homoseksualnych i adopcji dzieci przez nie. Z drugiej strony był to czas rozwoju państwa socjalnego (koncepcja państwa dobrobytu), które w ciągu życia jednego pokolenia podupadło w związku ze zmniejszającą się wydolnością nadmiernie ob­ ciążonych gospodarek głównych państw europejskich. Hayek, krytykując różne tendencje antyrynkowe i antycywilizacyjne, ma na uwadze nie tylko totalitaryzm w jego najbardziej złowieszczych formach, ale także różne wersje racjonalistycznego indywidualizmu, który przejawia się w postaci kolejnych koncepcji stworzenia nowego człowieka lub w formie nowych warian­ tów sprawiedliwości społecznej (dystrybutywnej). Można uznać, iż według Hay­ eka zagrozenie dla cywilizacji opartej na wolności jednostki nie ustaje wraz z upad­ kiem znanych nam form totalitaryzmu, gdyż jego źródłem są wciąż odradzające się idee ustanowienia wykoncypowanego i zaplanowanego porządku moralnego, społecznego, gospodarczego i państwowego. Paradoksalnie socjalizm (oparty na indywidualizmie racjonalistycznym) uwa­ żany przez pokolenia za przeciwieństwo klasycznego liberalizmu, którego rdze­ niem jest indywidualizm antyracjonalistyczny (wolność w ramach reguł powsta­ łych w samorzutnym procesie rozwoju), został utożsamiony z liberalizmem 19 . Nowa postać liberalizmu, któremu w USA, i coraz częściej w Europie, dla uniknięcia nieporozumień przeciwstawia się libertarianizm, zyskała bardzo silne wsparcie teo­ retyczne dzięki publikacji w 1971 r. Teorii sprawiedliwości Johna Rawlsa 20 . I choć byłoby przesadą uznanie książki Rawlsa za intelektualne usprawiedliwienie totali­ taryzmu w którejś ze znanych nam form, bez wątpienia jest to koncepcja uzasad­ niająca sprawiedliwość dystrybutywną. Ponadto, żywo dyskutowana w ciągu ubie­ głych lat, stała się inspiracją dla prac różnych autorów, którzy, wychodząc z zało­ żeń Rawlsa, rozwijali wątki bliższe problematyce przemian moralności, np. rozważając tolerancję jako uznanie uprawnień do odmienności już nie jednostek, 19 F. von. Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 1 6 7 —1 6 8 . 2 0 J. Rawls, Teoria sprawiedlwości, przeł. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, Warszawa 1994- 143 Miłowit Kuniński jak w klasycznym liberalizmie, ale grup domagających się uznania należnego im miejsca w sferze publicznej 21 . Pojawia się nowa wersja liberalizmu: liberalizm wie­ lokulturowy. Hayek dość jednoznacznie odnosi się do dzieła Rawlsa, dostrzegając w nim koncepcję powtarzającą błędy wszelkich teorii sprawiedliwości dystrybutywnej, które, nie rozpoznając natury samorzutnych procesów społecznych i gospodar­ czych, po wprowadzeniu w życie blokowałyby ich działanie, zatrzymując rozwój cywilizacyjny. Podobna krytyka wyszła spod pióra R. Nozicka 22 . Można dodać, że również koncepcja jednostki w teorii Rawlsa jest wyrazem krytykowanego przez Hayeka indywidualizmu racjonalistycznego, na co zwracało uwagę wielu autorów — komunitarian, jak M. J. Sandel czy A. MacIntyre 23 . Jak pisał Hayek: „uporczywe żądanie, by każda przyszła zmiana była sprawie­ dliwa, byłoby równoznaczne z domaganiem się wstrzymania procesu ewolucji. (...) Trzeba jedynie zapytać (•••), jaki byłby skutek, gdyby wcześniej jakaś magiczna siła została obdarzona władzą zdolną narzucić jakieś egalitarystyczne i merytokratyczne credo. Wkrótce dostrzeżono by, iż taki bieg wydarzeń sprawiłby, iż rozwój cywilizacji byłby dalej niemożliwy. Świat Rawlsa nigdy nie byłby z tego powodu światem cywilizowanym: wstrzymanie przypadkowego procesu różnicowania za­ hamowałoby proces odkrywania większości nowych możliwości. W świecie tym bylibyśmy pozbawieni jedynych sygnałów, które informują każdego, co trzeba ro­ bić, ze względu na tysiące zmian warunków, w których żyjemy, by podtrzymać produkcję i — jeśli to możliwe — zwiększyć ją. Intelektualiści mogą oczywiście uważać, iż wytworzyli nową i lepszą „spo­ łeczną” moralność, która tego dokona, ale te „nowe” zasady stanowią powrót do moralności ładu na poziomie mikro i z trudem są w stanie podtrzymać życie i zdrowie miliardów ludzi wspieranych przez ład na poziomie makro” 24 . Krytyka liberalizmu opartego na racjonalistycznym indywidualizmie odwołu­ je się do tych samych przesłanek, co krytyka totalitaryzmu, gdyż Hayeka interesu­ je przede wszystkim intelektualny błąd leżący u podstaw dwóch wydawałoby się wykluczających się koncepcji jednostki, społeczeństwa i ich wzajemnych relacji. Jest to pycha rozumu, która skłania do projektowania rozwiązań instytucjonal­ nych i zmian w sferze reguł moralnych i obyczajowych, nieliczących się z nawar­ stwionymi praktykami społecznymi, z ewoluującą tradycją, na której ufundowane są instytucje i tożsamość indywidualna. Por. A. E. Galeotti, Toleration as Recognition, Cambridge 2 0 0 2 . 21 22 2J cnoty. R. Nozick, Anarchia, państwo, utopia, przeł. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Warszawa 1999. M. J. Sandel, Liberalism and the Limits of Justice, Cambridge 1 9 8 2 ; A. MacIntyre, Dziedzictwo Studium z teorii moralności, przekład, wstęp i przypisy J. Hołówka, Warszawa 1 9 9 6 . 24 144 F. von Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 1 1 5 —1 1 6 . A. Chmielewski, przekład przejrzał Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu Totalitaryzm oparty jest na złudzeniu kolektywistycznym, polegającym na narzucaniu złożonym społeczeństwom prostej struktury celów i działań małych grup. Hayek, dostrzegając etatystyczne konsekwencje owego niedostosowania struk­ turalnego, skupia się na wewnętrznej logice systemu totalitarnego, która prowadzi do koncentracji i centralizacji władzy, a w konsekwencji do ekspansji terytorialnej. Jego świadomie neutralna aksjologicznie perspektywa badawcza uniemożliwia mu jednak analizę zła jako czynnika motywującego działanie przywódców totalitar­ nych i ich świadomego dążenia do podporządkowania sobie społeczeństwa za po­ mocą ideologii i terroru, by możliwe stało się użycie siły dla realizacji z góry przyjętego planu podboju świata. Wzmocnienie roli państwa można więc uznać również za świadomie przyjęty cel pośredni, którego osiągnięcie umożliwia sku­ teczną realizację celu zasadniczego, jakim jest globalna dominacja. Zgubna pycha rozumu przejawia się również w racjonalistycznym indywidu­ alizmie, który, dążąc do wyzwolenia jednostki z krępujących więzów tradycji i spod kontroli państwa, wskutek uznania tej kontroli za środek realizacji wyzwolicielskich zamiarów, wzmacnia rolę państwa, poruczając mu narzucenie systemu reguł gwarantujących równy dostęp do sfery publicznej rozmaitym grupom. Jed­ nostki, domagając się respektowania ich wolności, muszą zrezygnować ze swej jednostkowości i niepowtarzalności, by stać się członkami grupy (grup), gdyż — jak się sądzi — jedynie wówczas możliwe jest objęcie ich prawną ochroną przydzie­ laną i egzekwowaną przez państwo. W pewnym sensie tworzy się w ten sposób w nowych warunkach społeczeństwo stanowe, gdzie o uprawnieniach i wolności jednostek decyduje przynależność do utworzonej grupy. Racjonalistyczny indywidualizm — podkreśla Hayek — lekceważąc znaczenie rodziny i grup celowych, rozbija „wszystkie te pomniejsze grupy na atomy, przy­ legające do siebie wyłącznie dzięki przymusowym regułom narzucanym przez pań­ stwo i stara się uczynić wszystkie więzi społeczne rzeczą nakazu, zamiast wyko­ rzystywać państwo jako środek ochrony przed zawłaszczeniem władzy przymusu przez mniejsze grupy” 25 . Paradoksalnie ta odmiana indywidualizmu prowadzi do wzmocnienia siły państwa przez powierzenie mu roli demiurga tworzącego od podstaw więzi społeczne pomiędzy zatomizowanymi jednostkami. Wyzwolenie się z kajdan obyczaju, tradycji i tradycyjnych norm moralnych, bez których nie mogą istnieć rozszerzone lady społeczne, prowadzi w obecnej dobie do wyłaniania grup wedle świadomie przyjętych kryteriów wyróżniania, takich jak: płeć, upodo­ bania seksualne, wiek itp. Żądanie uznania publicznego — zwanego mylnie tole­ rancją — tak wyłonionych grup za grupy naturalne wymaga wsparcia, a nieraz i interwencji państwa, dysponującego monopolem przymusu i kontrolującego in­ stytucje prawodawcze. Przymus państwa i prawo są narzędziem tworzenia nowych grup kosztem grup naturalnych, powstałych w długim procesie zmian ewolucyj­ 25 F. von. Hayek, Indywidualizm..., op. cit., s. 3 I. 145 Miłowit Kuniński nych. I choć Hayek, przygotowując tekst wykładu w 1945 r., który przybrał potem postać artykułu o indywidualizmie, nie przewidział konkretnego kształtu zmian społecznych, do jakich może doprowadzić indywidualizm racjonalistyczny, okre­ ślił bardzo trafnie ogólną naturę nastawienia racjonalistycznego, odrzucającego to, co powstało samorzutnie, a więc ma rzekomo charakter irracjonalny, na rzecz tego, co zaplanowane i racjonalne, lecz w mniemaniu propagujących je naturalne, choć dotąd ukryte, bo poddane represji obyczajowej i prawnej. Hayek nie traktuje tradycji jako nienaruszalnej świętości, lecz bardzo zdecy­ dowanie opowiada się za ostrożną jej krytyką, za zmianami cząstkowymi, które Karl Popper określił mianem „inżynierii cząstkowej (piecemeal engineeringY’16. T otalitaryzm — kolektywizm Hayek, charakteryzując totalitaryzm, zwraca przede wszystkim uwagę na jego za­ sadniczą odmienność w stosunku do indywidualizmu prawdziwego, który jest fun­ damentem ładu rozszerzonego. Częściej posługuje się określeniem kolektywizm, ponieważ wskazuje na — w jego mniemaniu — podstawową właściwość kolektywi­ zmu, czyli uznanie, iż działania, które mają przynieść korzyść publiczną czy spo­ łeczną, nie mogą być rezultatem rozproszonych i nieskoordynowanych czynności jednostek, lecz muszą być rezultatem decyzji kolektywnych, skoro ich cel ma kolek­ tywną naturę. Kolektywizm cechuje również sztywny system wartości i całkowita swoboda w doborze środków. Decyzje kolektywne mogą być podejmowane na róż­ ne sposoby, gdyż można je uznać za sumę decyzji indywidualnych zorientowanych na cele kolektywne. Na gruncie założeń kolektywizmu decyzje kolektywne wyma­ gają centralnego ośrodka ustalającego cele i środki za pomocą planu i egzekwującego je za pomocą aparatu biurokratycznego i aparatu przymusu państwowego. Osta­ tecznie kolektywizm prowadzi do uznania państwa za instancję, dzięki której decy­ zje kolektywne są realizowane. Aby było to możliwe, wpływ jednostek na ustalanie celów, środków i ich użycie jest wykluczony, a wykluczenie jest efektywne, gdyż jednostki są pozba­ wione własności prywatnej, która mogłaby być przedmiotem obrotu, inwesto­ wania i zysku. Reguły zapewniające koordynację działań ludzi i kooperację są narzucane odgórnie. Reguły nieformalne, które powstają samorzutnie nawet w ograniczonych warunkach są traktowane jak patologia społeczna. Likwidacja ekonomicznej funkcji własności prywatnej prowadzi do daleko idących konse­ kwencji: do zmiany funkcji pieniądza i cen, które przestają odzwierciedlać rela­ cje między popytem a podażą, a są ustalane przez stosowne ciała zwane komisja­ mi cen. Do dziś można jeszcze spotkać sztućce produkowane w Związku So­ wieckim, na których widnieje wytłoczona lub odlana w metalu cena, która jest 26 146 K. R. Popper, Nędza historyzmu, Warszawa 1989, rozdz. 2 1 . Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu czystą konwencją narzuconą odgórnie i nie wyraża rzeczywistych relacji ekono­ micznych. Likwidacja rynku i zastąpienie go planowaniem w skali całej gospo­ darki i społeczeństwa zakłada, iż organ planowania dysponuje wystarczającą wiedzą o całym systemie gospodarczym i społecznym. Hayek, analizując zarówno skrajne wersje kolektywizmu, jak i projekty tzw. „socjalizmu rynkowego” A. Lernera i O. Langego, ukazuje podstawowy błąd inte­ lektualny, jaki leży u podstaw kolektywizmu. Polega on na całkowitym zlekcewa­ żeniu problemu informacji, jaki jest związany z relacjami rynkowymi. Liczba in­ formacji, które za pośrednictwem cen są przekazywane uczestnikom transakcji rynkowych (a dotyczy to nie tylko podmiotów gospodarczych, lecz także konsu­ mentów, czyli z nielicznymi wyjątkami wszystkich) jest tak duża, że nie jest moż­ liwe, by jakiekolwiek ciało było zdolne do ich zbierania i przetwarzania, tym bar­ dziej iż podlegają one nieustannym zmianom. Symulacja zmieniających się cen nie jest możliwa, a brak owych nośników informacji skutkuje zaburzeniami w syste­ mie gospodarczym i w konsekwencji rodzi napięcia i deformacje społeczne 27 . W totalitaryzmie typu hitlerowskiego problem ten nie przybiera tak radykalnej postaci, lecz i tu, wskutek podporządkowania gospodarki i społeczeństwa podsta­ wowemu celowi, jakim były intensywne zbrojenia, a potem prowadzenie wojny, występują zaburzenia o podobnym charakterze (Treuhand — system kontroli partyjno-państwowej nad gospodarką). Logika systemu rezygnującego z możliwości swobodnego podejmowania decyzji przez jednostki wymusza centralizację władzy, podporządkowanie prawa celom ideologicznym i walkę z regułami postępowania zawartymi w tradycji i instytucjach wolnego społeczeństwa. Wolność jednostkowa jest kosztem, którego system scentralizowany nie może ponosić, gdyż jednostkom łatwiej narzucić jedną skalę celów, gdy ludzie pozostają pod kontrolą władzy poli­ tycznej i podporządkowują się poleceniom, a nie ogólnym regułom postępowania. Konformizm wobec nich zostaje zastąpiony przymusem i terrorem, a w pewnym okresie pracą przymusową (sowieckie łagry — Gułag i niemieckie koncentracyjne obozy pracy niewolniczej). Jak wiadomo, po pewnym czasie koszty kontroli i zbro­ jeń niezbędnych do uprawiania polityki międzynarodowej są tak wielkie, że dopro­ wadzają system kolektywistyczny do ostatecznego upadku. Przyczyną tego jest zwią­ zek między sprawnym funkcjonowaniem systemu gospodarczego i społecznego a informacją dostępną dzięki nośnikom (cenom) i obecną w normach i instytucjach powstałych w długim czasie w sposób ewolucyjny, który nie posiada swego odpo­ wiednika w społeczeństwie kolektywistycznym i w gospodarce scentralizowanej. Myliłby się ten, kto sądziłby, iż Hayek redukuje istotę kolektywizmu do pro­ blemu informacji. Dostrzega on quasi-religijny charakter ideologii kolektywistycz­ nych, które, niszcząc religie tradycyjne, muszą zaspokoić potrzebę posiadania wia­ 11 Por. moją książkę Wiedza, etyka i polityka w myśli F. A. von Hayeka, Kraków 1999, rozdz. III i V. 147 Miłowit Kuniński ry w coś ponadludzkiego i boskiego, jaka nie opuszcza intelektualistów, którzy odrzucili chrześcijaństwo jako przesąd, i przemawia do biedoty w trzecim świe­ cie 28 . Trafność tego spostrzeżenia, bynajmniej nie oryginalnego (wspomnijmy choćby pracę L’opium des intellectuels Raymonda Arona), nie jest ograniczona jedy­ nie do niedalekiej przeszłości, gdy ideologia komunizmu wciąż przyciągała inte­ lektualistów i masy, zwłaszcza w Ameryce Południowej (teologia wyzwolenia łącząca katolicyzm z marksizmem i ideologią rewolucyjną). W okresie od upadku komu­ nizmu w Europie Środkowo-Wschodniej i w byłym Związku Sowieckim, gdy wydawało się, że ideologia totalitarna odeszła w niepamięć, pojawiają się jej bar­ dziej wysublimowane formy jako walki o uprawnienia grupowe, których podło­ żem jest wiara w możliwość dowolnego kształtowania różnych sfer życia ludz­ kiego zgodnie z przyjętym projektem, którego realizacja wymaga zaangażowania siły państwa i podporządkowania prawa celom grupowym. Prowadzi to do kata­ strofalnych skutków. Obrona cywilizacji Zaproponowana przez Hayeka obrona cywilizacji typu zachodniego, opartej na zwolna ewoluujących regułach moralnych, prawnych i instytucjonalnych, polega na racjonalnej argumentacji na rzecz wolności jednostkowej w ramach prawa, mo­ ralności i obyczaju, na ukazaniu jej jako podstawowego źródła dobrobytu ekono­ micznego, społecznego i jednostkowego, na odsłonięciu ideologicznego charakte­ ru teorii leżącej u podstaw kolektywizmu, na projekcie ograniczenia wad demokra­ cji, która może wyrodzić się w system tyranii większości (projekt ustroju zwanego demarchią), na wykazaniu, iż kolektywistyczne skrępowanie życia jednostek, grup i społeczeństw blokuje możliwości zmian ewolucyjnych i dostosowywania się sys­ temu społecznego i politycznego do zmiennych warunków, na zwróceniu uwagi na dalekosiężne, wykraczające poza sferę gospodarczą, skutki destrukcji systemu wolnorynkowego. Obrona cywilizacji nie polega na zabieganiu o petryfikację jej określonego kształtu, lecz na uzasadnieniu konieczności poszanowania reguł cy­ wilizacyjnych, które nie przesądzają ostatecznie kształtu cywilizacji w przyszłości, gdyż są otwarte epistemologicznie. Obrona cywilizacji nie ogranicza się jedynie do krytyki totalitaryzmu, czyli kolektywizmu, i ukazywaniu jego katastrofalnych skutków zarówno dla Zachodu, jak i dla całego świata, oraz jego ostatecznego upadku. Nie jest to więc osiągnięcie mające wartość jedynie historyczną. Hayek, upatrując w pysze rozumu źródeł roz­ ległych projektów przekształcania rzeczywistości społecznej, gospodarczej i poli­ tycznej, dostrzega również noWe jej przejawy w postaci odradzającego się i zmie­ niającego indywidualizmu racjonalistycznego. Indywidualizm ten pojmuje wol­ 28 148 F. von. Hayek, Zgubna pycha rozumu..., op. cit., s. 209. Obrona cywilizacji: Hayek wobec totalitaryzmu ność jednostkową jako wyzwalanie z ograniczeń tradycji i przesądów moralnych i rozszerzanie jej przez przemianę wartości i norm obyczajowych za pomocą praw grupowych egzekwowanych przez państwo. Narzędzia teoretyczne wypracowane przez Hayeka służą rozpoznaniu nowo­ czesnych zagrożeń dla cywilizacji ze strony fałszywego indywidualizmu, który wzmacnia rolę państwa w obszarze wolności jednostkowej. Dokonana przez niego diagnoza tendencji w sferze rozwoju idei i ich praktycznych konsekwencji pozwala lepiej rozumieć naturę dokonujących się zmian i ich przyszłych negatywnych skut­ ków oraz umożliwia zapobieganie im. Andrzej Bryk Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Rewolucja konserwatywna Ronalda Reagana, prezydenta USA w latach 1981 —1989, miała wielowątkowe źródła intelektualne. Zmieniła ona nie tylko bie­ żącą politykę amerykańską, ale też kod kulturowy myślenia o niej, z widocznymi do dzisiaj skutkami. W polityce międzynarodowej przyczyniła się decydująco do dekompozycji komunizmu. Wewnętrznie była odpowiedzią na kryzys liberali­ zmu Nowego Ładu i nowolewicową, zinstytucjonalizowaną kontrkulturę od lat 60 . XX w. Procesy te zbiegły się z kryzysem przywództwa międzynarodowego Stanów Zjednoczonych, związanym głównie z niepowodzeniem w wojnie wietnamskiej i oddawaniem pola agresywnemu komunizmowi w tzw. Trzecim Świecie. Coraz powszechniejsze było przekonanie, iż Ameryka przegrywa i powinna skupić się na wzajemnym współistnieniu, głównie ze Związkiem Sowieckim, w ramach odpręże­ nia i konwergencji, doktrynach legitymujących równorzędność moralną komuni­ zmu i liberalnej demokracji. Konserwatyzm XX w. był swoistą kontynuacją buntu przeciw nowoczesno­ ści, idącego od siedemnastowiecznego sprzeciwu wobec racjonalności oświece­ niowej i jej totalitarnego potencjału. Nowoczesność, odrzucając metafizyczny wymiar życia społecznego i indywidualnego, miała na Zachodzie w wieku XX, pomijając jej radykalne i zbastardyzowane oblicze komunizmu i faszyzmu, kształt łagodnej kultury liberalnej, hegemonicznej, ale wykazującej stopniowo objawy wyczerpania. Konserwatyzm amerykański miał na tle procesów modernistycz­ nych charakter szczególny. Z racji swojego rodowodu był konserwatyzmem re­ wolucyjnym, oznaczał powrót do źródeł Oświecenia amerykańskiego i zdradzo­ nego charakteru „prawdziwej Ameryki”. Konserwatyzm typu kontrrewolucyjne­ go, przedoświeceniowego stanowił w historycznej Ameryce zazwyczaj margines, a i w XX wieku był głównie emigracyjnej proweniencji europejskiej, jako zjawi­ sko o bardziej intelektualnym niż politycznym charakterze. To amerykańskie piętno konserwatyzmu widoczne było w tradycjonalizmie Russela Kirka, libertarianizmie Friedricha A. Hayeka czy Ayn Rand, katolicyzmie Richarda J. Neu- 151 Andrzej Bryk hausa czy Johna Courtney’a Murraya, protestanckim fundamentalizmie Moral Majority czy późniejszym tzw. neokonserwatyzmie, nie mówiąc o konserwaty­ stach „amerykanizmu”, jakże od siebie różnych Willmore’a Kendalla czy Harry’ego V. Jaffy. Jednym z nielicznych wyjątków jest część tzw. paleokonserwatystów, reprezentowana np. przez Thomasa Molnara, bardziej przywiązanego do europejskiej tradycji „kontrrewolucyjnego” konserwatyzmu, w tym wypadku katolickiego. Konserwatyzm amerykański miał w dominującej części typowe cechy amery­ kańskiej kultury. Jeśli przyjąć, iż ideowe doświadczenie amerykańskie jest kla­ sycznie liberalne 1 , to bardziej zasadnym byłoby nazwać współczesny konserwa­ tyzm amerykański konserwatyzmem liberalnym w przeciwieństwie do liberali­ zmu radykalnego, progresywnego czy lewicowego, ku któremu oryginalny liberalizm ewoluował i który w języku politycznej tradycji europejskiej należa­ łoby przyrównać do socjaldemokracji. Niemal we wszystkich jego nurtach wi­ doczne jest przekonanie o wyjątkowym charakterze amerykańskiego ekspery­ mentu, którego fundamenty nie powinny być naruszone. Jeżeli konserwatyzm krytykuje Amerykę, to bardziej jej współczesną, skorumpowaną wersję, stawiając za wzór założenia wyjściowe Ojców Założycieli. Krytyka ta ma rys nostalgii za zmarnowanym dziedzictwem, ale nadal możliwym do odrodzenia. Konserwa­ tyzm amerykański, poza nurtem torysowskim oraz częścią neokonserwatyzmu, stał się od połowy XX w. wrogiem coraz szerszej ingerencji rządu federalnego w życie gospodarcze i społeczne, szczególnie widocznej od czasu Nowego Ładu lat 30. XX w. Uznawał polityczną centralizację za zagrożenie dla wolności indy­ widualnej; głównym wrogiem ideowym uczynił liberalizm progresywny, odpo­ wiednik europejskiej socjaldemokracji. Bronił własności prywatnej i sprzeciwiał się nadmiernemu opodatkowaniu, szczególnie temu w formie wyrównawczego państwa opiekuńczego, które w imię sprawiedliwości społecznej arbitralnie i ide­ ologicznie definiuje jej treść. Sprzeciwiał się komunizmowi, jako manichejskiej ideologii zagrażającej wolności, i American way of life. Uważał religię za funda­ ment amerykańskiego doświadczenia, a próby jej wypchnięcia w sferę prywatną traktował jako zagrożenie wolności i niszczenie bariery chroniącej przed idolatrią państwa. Wreszcie, sprzeciwiał się szeroko pojętej, zinstytucjonalizowanej kontrkulturze, czyniąc ją odpowiedzialną za zamęt aksjologiczny i rozkład pry­ watnej i publicznej moralności, w której wyzwalanie jednostkowego „ja” zastą­ piło w edukacji kształcenie charakteru, a która liberalizm moralny uczyniła kry­ terium państwa sprawiedliwego. O ile medialnie nośny konserwatyzm amerykański z oczywistych powodów był do połowy XX w. doświadczeniem głównie protestanckim, o tyle od lat 50. 1 Zob.: L. Hartz, The Liberal Tradition in America, New York P95 5; C. Rossiter, Conservatism in America, Cambridge 1 9 8 2 . 152 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana jego oblicze zostało wzbogacone o niezwykle intelektualnie inspirującą obec­ ność katolików i żydów. Był wreszcie naznaczony amerykańskim optymizmem, a jego zwolennicy uważali, iż przeszłość konserwatyzmu leży w jego przyszłości. Stąd nie miał, i nie ma też dzisiaj, charakterystycznej dla konserwatyzmu euro­ pejskiego poczucia fatalizmu i bezsilności publicznej, a jego największym XXwiecznym sukcesem było, co widać z perspektywy czasu, niedopuszczenie do zmonopolizowania języka publicznego przez język liberalizmu progresywnego. Nie ma w konserwatyzmie amerykańskim cienia samousprawiedliwiania i czy­ nienia nieustannych zastrzeżeń do swoich poglądów. Wynika to nie tylko z od­ miennej proweniencji Oświecenia amerykańskiego, wywodzącego się z jego szkoc­ kiego nurtu, ale też z autentycznego pluralizmu społecznego, jego anarchicznej religijności, wścieklej samoorganizacji, siły finansowej chęci obrony swojego świa­ ta, cech charakteru zakorzenionych w kulturze demokratycznej. Wynika to też z kulturowego odrzucenia państwa jako instytucji organizującej społeczeństwo 2 . Z powyższych względów taki konserwatyzm był w pełni kulturowo i historycz­ nie legitymowany, choć można by go lepiej nazwać konserwatyzmem liberal­ nym. Kryzys końca XIX w. zachwiał tym przekonaniem, czyniąc z liberalizmu progresywnego, odmiennego od tradycyjnego, ideologię dominującą. Zmiana ta miała źródła w imperialnym liberalizmie brytyjskim. Liberałowie przestali uwa­ żać, że państwo ma ściśle ograniczone zadania, lecz zaczęli traktować go jako warunek realizacji wolności, definiowanej już nie jako wolność od państwa, ale jako cel realizowany przy pomocy państwa 3 . Liberalizm stał się tożsamy z progresywizmem, i pod nazwą liberalizmu progresywnego czy krócej — liberalizmu został utożsamiony z lewicowością, mniej lub bardziej w charakterze europej­ skiej socjaldemokracji. Kryzys amerykańskiego liberalizmu Nowego Ładu Ewolucja amerykańskiego liberalizmu, od antyetatystycznego ku liberalizmowi trak­ tującemu państwo jako element konieczny do realizacji jego wizji, rozpoczęła się w okresie tzw. progresywizmu i rewolty przeciw wynaturzeniom kapitalizmu końca XIX w. Ale to dopiero Wielki Kryzys w 1929 r. zepchnął amerykański, wydawałoby się skompromitowany, liberalizm konserwatywny na margines życia intelektualnego i politycznego. Liberalizm progresywny „koalicji wydziedziczonych”, zorganizowa­ ny przez Partię Demokratyczną i F. D. Roosevelta, stał się liberalizmem triumfują­ cym, umocnionym zwycięstwem militarnym w II wojnie światowej, z dominującą 2 Zob.: G. Himmeltarb, The Roads to Modernity: The British, French and American Enlightments, Knopf 2004; J- C. Bennett, The Anglosphere Challenge, New York 2 0 0 4 . ! K. Windschuttle, Liberalism and Imperialism, w: H. Kramer, R Kimball (ed.), The Betrayal of Liberalism, Chicago 1999, s. 82—85; idem, Lenghtened shadows: The Burdens of Empire, „The New Criterion” 2003, September, s. 9—1 I. 153 Andrzej Bryk rolą rządu federalnego w rozkręcaniu gospodarki amerykańskiej 4 . Niemniej już od lat 50. XX wieku liberalizm koncentrował się na ideach dawno zużytych. Historię polityczną i świadomościową Stanów Zjednoczonych w XX wieku do czasów prezydentury Ronalda Reagana zdominował od lat 30. Nowy Ład i jego liberalne uzasadnienie. Wkrótce pojawił się też ruch wzmacniający i rozszerzający znaczenie liberalizmu i jego retoryki „koalicji wykluczonych”. Na­ stąpiła rewolucja praw obywatelskich, przyznająca równość wobec prawa Murzy­ nom. Przemieniła się ona wkrótce w ruch na rzecz likwidacji wszelkiej dyskrymi­ nacji. Ruch ten zbiegł się od lat 60. z nowolewicową kontrkulturą i jej retoryką „wyzwolenia ’ od wszelkich zastanych i w mniemaniu jej wyznawców „opresyjnych” struktur politycznych, społecznych i kulturowych. Kontrkulturą zrodziła cały szereg ruchów i ideologii głoszących „wyzwolenie” wszelkiego rodzaju mniej­ szości i wypływającej z nich polityki akcji afirmacyjnej, aborcji, feminizmu czy politycznej poprawności. Liberalizm Nowego Ładu, rozwiązawszy — w jego mnie­ maniu — strukturalny problem ekonomiczny cyklicznych kryzysów, przystąpił te­ raz do zajmowania się równością w sposób znacznie szerszy. Nastąpiła symbioza języka liberalnego i nowolewicowego w język ideologii „wyzwolenia” z każdej for­ my ucisku i zagwarantowania absolutnej równości politycznej, ekonomicznej, spo­ łecznej a wreszcie kulturowej, wdrażanej rządowymi programami. Wielki Kryzys dokonał tektonicznej zmiany w polityce wewnętrznej Stanów Zjednoczonych, definiując na nowo amerykański liberalizm, dając początek więk­ szościowej i trwającej aż do lat 60 . koalicji „wydziedziczonych”, którą politycznie zorganizował F. D. Roosevelt (193 3—1945) i Partia Demokratyczna. W skład ko­ alicji wchodzili pracownicy najemni z wielkich miast, robotnicy, farmerzy oraz Mu­ rzyni, tracący więź z Partią Republikańską Lincolna. Nadała im ona wprawdzie wol­ ność w 1863 r., lecz niewiele oferowała w warunkach degradacji pogłębianej segre­ gacją prawną na Południu, a społeczną oraz kulturową na pozostałym obszarze. Do koalicji należały również miliony członków grup etnicznych, w większości w drugim pokoleniu, wychodzących ze swoich enklaw na ogólnonarodową scenę polityczną. F. D. Roosevelt — bazując na nowych teoriach ekonomicznych, szczegól­ nie J. M. Keynesa, wciągając do rządu wielu intelektualistów i zerkając na europejskie doświadczenia autorytarne — rozpoczął wprowadzanie Nowego Ładu. Jednocześnie ewoluował także liberalizm progresywny Nowego Ładu. Do II wojny światowej sku­ pił się na agencjach rządowych regulujących gospodarkę, porzucając początkowe 4 W rezultacie, jak zauważył liberalny krytyk literacki Lionel Trilling w 1 9 5 0 r., „W Stanach Zjednoczonych dzisiaj liberalizm jest nie tylko dominującą, w rzeczywistości jedyną tradycją inte­ lektualną. Jest oczywistością, że obecnie nie istnieją ani konserwatywne, ani reakcyjne idee w obie­ gu publicznym. To nie oznacza oczywiście, iż nie istnieje impuls konserwatywny czy reakcyjny... Ale impuls konserwatywny czy reakcyjny, z niektórymi izolowanymi i niektórymi kościelnymi wyjąt­ kami, nie wyraża siebie w formie idei, lecz jedynie w działaniu lub zirytowanych mentalnych gestach, które jedynie chcą uchodzić za idee”. „Liberal Imagination”, cyt. za: C. Rossiter, op. cit., s. 2 1 7 —2 1 8 . 154 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana eksperymenty w planowaniu społecznym, będące dalekim echem fascynacji stalini­ zmem i faszyzmem europejskim. Przestał kłaść nacisk na utopijne w założeniu pró­ by stworzenia harmonijnych stosunków między organizacjami, szczególnie kapita­ łem i pracą. Porzucił wreszcie krótkotrwałe krucjaty antymonopolowe i regulacyjne oraz podskórną niewiarę w kapitalizm jako system ekonomiczny. Pod koniec II wojny światowej ten model Nowego Ładu był martwy. Jego admi­ nistratorzy doszli do wniosku, iż uczynienie rządu federalnego bardziej dystrybutywnym i zwiększenie inżynierii społecznej jest pożądane i możliwe 5 . Biurokracja federalna skupiła się tym razem na fiskalnej funkcji rządu jako absolutnie legitymo­ wanej w programach redystrybucyjnych. Kładziono też nacisk na pomoc społeczną (.social welfare) i szeroki program ubezpieczeń społecznych. Fiskalna polityka rządu miała być odpowiedzią na kryzysy i fluktuacje biznesowe i gwarantować pełne za­ trudnienie. Takiej polityki w latach 30. nie popierał jeszcze niemal żaden liberał progresywny. O ile początkowo liberałowie traktowali brak strukturalnych reform jako przeszkodę dla lepszego funkcjonowania kapitalizmu, o tyle po II wojnie świa­ towej uznali, iż wystarczy sterować ekonomią przy pomocy państwa, bez zmiany jej instytucji 6 . W ten sposób reformy Nowego Ładu ewoluowały, spychając liberalizm progresywny jeszcze bardziej w kierunku statyzmu. Zaczął on być postrzegany nie jako obrońca praw indywidualnych, ale jako program inżynierii społecznej bliższy socjalizmowi w sensie europejskim. Takie przywłaszczenie nazwy „liberał” i „liberal­ ny” przez administrację federalną i nową klasę intelektualistów doprowadziło do wściekłości tradycyjnych liberalnych konserwatystów, argumentujących, iż Nowy Ład nie był liberalizmem, lecz „narodową reglamentacją” 7 . Bez względu na ewolucję samego liberalizmu progresywnego interwencjonizm państwowy stał się niezbywalnym elementem nowoładowego kapitalizmu amerykań­ skiego, z konsekwencją stworzenia większościowej klasy średniej i detronizacji hi­ storycznej dominacji WASP-ów, białych anglosaskich protestantów. Przekonanie, ze administracja federalna była sprzymierzeńcem klasy średniej, stanowiło ważny element świadomości społecznej. Druga wojna światowa ostatecznie zniszczyła tra­ dycyjne struktury społeczne, otworzyła kobietom drogę awansu zawodowego, głów­ 5 w nak W 1944 warstwie przekonanie, wiedzę o budowania doskonałe r. nieprzypadkowo najhardziej iż planowaniu widocznej nauki i bezinteresownej (...) i źle ukazała stanowiła społeczne praktycznym nauki zintegrowane o z się praca analizę powodu działaniu. Nowego Nigdy społeczeństwie. w całość G. problemu więcej G. An American murzyńskiego. Ładu Struktury społeczną”. Myrdala i wojny nie będzie [ludzkich] Myrdal, An Jej były ona Dilemma, jądrem w stanie miała organizacji American było jed­ „uzyskać takiej są która szansy zbyt nie­ Dilemma, New York 1944, s. 1023 —1024; zob. też: W. A. Jackson, Gunnar Myrdal and American Conscience: Social Engineering and Racial Liberalism 1 9 3 8 —ig8 j, Chapel Hill 1 9 9 0 , s. 3 6 —8 7 , 2 6 1 — 3 1 1 . 6 A. Brinkley, Liberalism and its Discontents, Cambridge, 2 0 0 0 s. 5 9 —6 0 . 7 H. Hoover w 1 9 3 8 r. Zob.: Adress Upon American Road 1 9 3 3 —1 9 3 8 , New York 1 9 3 8 , s. 1 3 8 ; The Challenge to Liberty, New York 1934, s. 103, 1 9 0 . 155 Andrzej Bryk nie w przemyśle, uczyniła masowymi studia wyzsze dla powracających zolnierzy, finansowane z budżetu federalnego (G.I. Bill), i przyczyniła się do stworzenia ol­ brzymiej rzeszy urzędników, obsługujących rozszerzające się programy federalne. Do lat 60 . XX w. powyżej opisana koalicja Nowego Ładu była nie do podważenia. Jej zdobycze uznała nawet Partia Republikańska, która nie była w stanie sformułować żadnego sensownego, alternatywnego programu dla Demokratów. Stała się pragma­ tyczną partią władzy, a wtedy, gdy zdobywała prezydenturę [za Dwighta Eisenhowe­ ra (1952— 1960 ), Richarda Nixona i Geralda Forda (1968—1976)], starała się nie przeszkadzać gospodarczemu rozwojowi stymulowanemu państwową interwencją w stylu J. M. Keynesa. Z kolei w polityce zagranicznej liberalne elity postrzegały komunizm powojenny jako możliwą do rozważenia alternatywną drogę rozwoju dla społeczeństw mniej rozwiniętych. Taka hegemoniczna świadomość pozbawiła libe­ rałów i Partię Demokratyczną zdolności krytycznego myślenia. Nie było to jednak niebezpieczne, bowiem nie było ani wyzwań zewnętrznych, ani wewnętrznych defi­ niowanych przez przeciwnika ideowego zdolnego porwać elektorat. Koalicję Nowego Ładu zniszczył dopiero ciąg dramatycznych wydarzeń z lat 60 . XX w. Wojna wietnamska wywołała protesty międzynarodowe i wewnętrzne i zakończyła się klęską. Dała też impuls ogólnoświatowej agresji komunistycz­ nej. Z kolei walka o prawa obywatelskie Murzynów, zapoczątkowana w latach 50., dała początek liberalnej rewolucji praw obywatelskich, ale miała tez inne oblicze. Decyzja Sądu Najwyższego „Brown v. Board of Education” z 1954 roku, uznająca segregację w szkolnictwie za sprzeczną z Konstytucją, została uznana powszechnie za decyzję słuszną moralnie, choć konstytucyjnie była dwu­ znaczna. Sąd Najwyższy nie miał bowiem jednoznacznego mandatu konstytu­ cyjnego, aby taką decyzję podjąć, a uzasadnienie decyzji opierał nie tylko na przesłankach konstytucyjnych, ile na nowych teoriach psychologicznych i socjo­ logicznych 8 . W konsekwencji Sąd Najwyższy usankcjonował pojęcie tzw. żywej konstytucji, opartej na przekonaniu, iż tekst ustawy zasadniczej należy odczy­ tywać w świetle nowych teorii moralnych i wartości, które Amerykanie uznali za słuszne. Teza nie była oczywiście odkrywcza i była już propagowana przez sę­ dziów Sądu Najwyższego przynajmniej od słynnego votum separatum sędziego Olivera Wendella Holmesa, jr w sprawie „Lochner v. New York” z 1905 r., ale pytanie, kto ma takiej interpretacji dokonywać — ciała legislacyjne czy też fede­ ralny Sąd Najwyższy — było nadal otwarte 9 . Ten ostatni, za prezesury Earla Warrena (195 3 — 1969) zdominowany przez liberałów, uznał po decyzji w spra­ 8 Literatura na ten temat jest olbrzymia. Zob. tytułem przykładu liberalną perspektywę w: J. M. Balkin (ed.), What Brown vs Board of Education Should Have Said, New York 2 0 0 1 ; z konserwatywnej perspektywy problem ten podjęli m. in. S. Thernstrom, A. Thernstrom, America in Black and White: One Nation, Indivisible, New York 1997, s. 97—107, 31 5—3 1 8 ; R. Bork, The Tempting of America: The Political Seduction of the Law, New York 1 9 9 0 , s. 74—839 156 W. M. Wiecek, Liberty under Law: Supreme Court in American Life, Baltimore 1 9 8 8 , s. 2—4. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana wie „Brown v. Board of Education”, szybko uznanej przez opinię publiczną za słuszną, ze posiada kompetencje do interpretowania Konstytucji w sposób ela­ styczny. Uległ pokusie rozwiązywania problemów społecznych metodą mikroinżynierii, wykazując misjonarski zapał we wprowadzaniu reform, mających na celu dokończenie rewolucji w sferze praw obywatelskich. Omijając instytucje reprezentacyjne i znajdując się poza dyskusją demokratyczną, redefiniował tak­ że kulturę i obyczaje drogą „nakazów sądowniczych”, tworząc niezwykle kon­ trowersyjne prawa konstytucyjne (np. prawo do prywatności w 1965 r., prawo do aborcji w 1973 r.) czy interpretując I Poprawkę do Konstytucji, mówiącą o wolności religijnej i zakazie wyznania państwowego w duchu całkowitej roz­ dzielności sfery publicznej od religii 10 . Rewolucja praw obywatelskich zapewniła co prawda Murzynom równość wo­ bec prawa, ale inne problemy okazały się równie konfliktogenne. Akcja afirmacyj­ na, mająca wyrównać nie tylko prawne, ale też faktyczne społeczne i kulturowe nierówności, stała się sposobem wyznaczania kwot grupowych przy przyjmowaniu na studia czy w zatrudnieniu, stając się de facto nową dyskryminacją. W konse­ kwencji rząd federalny odszedł od zasady formalnej równości wobec prawa na rzecz zasady integracji rasowej opartej na różnorakich programach akcji afirma­ cyjnej. Sąd Najwyzszy decyzją „Bakke vs Regents of California” z 1978 r. uznał wprawdzie akcję afirmatywną w szkolnictwie wyższym opartą o kryteria rasowe za sprzeczną z Konstytucją. Przyjął jednak jako dopuszczalną tzw. doktrynę „różno­ rodności” (diversity). Była to doktryna o skutkach dwuznacznych, bowiem odrzu­ cała powiązanie polityki społecznej z jakąkolwiek zasadą sprawiedliwości widoczną — przynajmniej z pozoru — w doktrynie akcji afirmatywnej, kładąc nacisk na „spra­ wiedliwość różnorodności”, sztuczną i mechaniczną, ukrywającą swoje ideologiczne załozenia. Uzasadniana ona była historycznym doświadczeniem amerykańskiego „tygla” (melting pot), w rzeczywistości ignorowała organiczny i spontaniczny jego charakter w ramach porządku prawnego równego dla wszystkich i zmierzała do stopniowej „bałkanizacji” społeczeństwa z mnożącymi się grupami „opresjonowanych”. Żądały one przywilejów na podstawie rasistowskiego de facto kryterium przy­ należności do grupy etnicznej czy płci". Lata 70 . to także rewolucja kontrkulturowa. Ameryka miała do niej schizofreniczny stosunek, dostrzegając zarówno jej nieodwracalny charakter, jak i katastrofalne skutki w wielu dziedzinach życia. Duża część społeczeństwa instynktownie nie przyjęła do wiadomości, iż likwidowanie 10 Zob. np.: R. Bork, Adversary Jurisprudence, w: H. Kramer, R. Kimball (ed.), The Survival of Culture: Permanent Values in a Virtual Age, Chicago 2 0 0 2 , s. 1 9 1 —2 2 2 ; H. Arkes, Liberalism and the Law, J B Elshtain, The Bright Line: Liberalism and Religion, w: H. Kramer, R. Kimball, Betrayal of.. op. cit., s. 93—IX 8 ; I 39— I 5 8 ; R. Bork, Coercing Virtue: The Worldwide Rule of Judges, Washington 2003, s. 52-84. 11 Zob.: A. Bryk, Akcja afirmacyjna, doktryna „różnorodności” a plemienna koncepcja społeczeństwa liberalnego, „Krakowskie Studia Międzynarodowe”, nr 2 (2004), s. 3 I —11 0 . 157 Andrzej Bryk niesprawiedliwości oznaczać ma zniszczenie kultury uznanej jedynie za domenę „opresji”, a nie sensu 12 . W konsekwencji nastąpiło ugodzenie liberalizmu w jego słaby punkt, którym było przekonanie co najmniej od czasów Milla, iż wolność oznacza przełamywanie wszelkiego tabu, czyniąc ją tożsamą z „wyzwoleniem” każ­ dego narcystycznego chcenia. Doprowadziło to do strywializowania wolności li­ beralnej i uczyniło niemożliwą każdą próbę dyskusji nad podstawami aksjologicz­ nymi tej wolności. Liberalizm z politycznej doktryny wolności i tolerancji stał się wszechogarniającą doktryną „wyzwalania” z każdej opresji. Ponieważ została ona zdefiniowana kulturowo, przyjmując tę logikę Nowej Lewicy kontrkulturowej, li­ beralizm musiał przyjąć logikę stygmatyzowania tych, którzy ją odrzucali jako posiadających fałszywą świadomość potencjalnie rodzącą przemoc. W ten sposób liberalizm z doktryny wolności stał się doktryną o niebezpiecz­ nie totalitarnym obliczu, uderzającym we wszystkie obszary społeczeństwa cywil­ nego i autonomii jego instytucji, począwszy np. od Kościołów a skończywszy na małżeństwie czy rodzicielstwie. Ideologia „wyzwalania” zaczęła przyjmować jed­ nostronne, prymitywnie zero-jedynkowe definiowanie „opresji”. Liberalizm pro­ gresywny przeszedł od reformy ekonomii w sferę reformy kultury, używając do tego państwa, szczególnie sądów federalnych, prowokując wojnę kultur i opór tych, którzy takiemu dyktatowi nie chcieli się poddać 1 *. Taki liberalizm unieważ­ nił spór o kształt moralny świata, zmuszając każdego, by wyzbył się wolności jasno sformułowanego sensu moralnego, traktowanego jako symboliczna prze­ moc, na rzecz tolerancyjnego relatywizmu. Tym samym zadekretował koniec hi­ storii sporu moralnego o świat. Ten mógł się już stać moralnie doskonały 14 . Liberalizm potraktował państwo w latach 60. i 70 . jako mechanizm wdrażania reform we wszystkich sferach życia, przyjmując program narzucony przez kulturo­ 12 cej Kontrkulturą objęta pokolenie „babyboomers”, młodzieży po raz pierwszy masowo studiują­ w uniwersytetach radykalnej mocy zmiany instytucjonalnej ideologów nowej zniewolenia ologie nie ruchów i warunkach dobrobytu uznanego kulturowej. lewicy, tylko „wyzwolenia”, kich w społeczeństwa na Jednostki zdecydowane fizycznego, począwszy mniejszościowych, za ale od np. też i materialnego skostniałe tkwiące radykalne i w tych aż do idealistycznym niewidoczne strukturach z Kontrkulturą marksizmu, homoseksualnych, napędzanej „wyzwolenie” symbolicznego. tradycyjnego i skrywającego poprzez czekały, wszelkiego łączyła feminizm późniejszych poczuciem struktury w rodzaju okowów najprzeróżniejsze drugiej ruchów prze­ mniemaniu fali, ide­ wszel­ wielokulturowości czy politycznej poprawności. Oparta była na milczącym założeniu, iż nowoczesna cywilizacja Zacho­ du, bez względu na samo o sobie wyobrażenie, stanowiła cywilizację systematycznego zniewolenia, jakiej historia świata jeszcze nie widziała. Celem rewolucji miało być zatem „wyzwolenie" ze wszel­ kich struktur opresji. Zob. np. analizę K. Minogue, Alien Powers: The Pure Theory of Ideology, New York 1985; J. Barzun, Trom Dawn to Decadence: joo Years of Western Cultural Life, New York 2 0 0 0 , s. 783. ” R. Kimball, Mill, Stephen, and the Nature of Freedom w: H. Kramer, R. Kimball, Betrayal of..., op. cit., s. 14 43—70. A. Bryk, Akcja afirmacyjna..., op. cit., s. 76—77; P. A. Lawler, The End of History zooo, w: Faith, Reason and Political Life Today, P. A. Lawler (ed.), Oxford 2 0 0 1 , s. 9 6 —9 8 . 158 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana we elity uniwersyteckie i medialne i uczynił go programem Partii Demokratycznej. Parafrazując Mao, choć oczywiście zachowując wszelkie proporcje, można powie­ dzieć, iż dokonała się „centralizacja właściwych idei”. Liberalizm progresywny zmie­ rzał tym samym do samobójstwa politycznego, gdyż zanegował dziedzictwo amery­ kańskie i wszedł w konflikt z własną bazą wyborczą. Poczucie gorączki reformator­ skiej, mające pozór prawdy w obliczu niedokończonej „rewolucji” praw obywatelskich i niezrozumiałej wojny wietnamskiej, przemieniło się w postawę dążenia do radykal­ nej zmiany społecznej, kulturowej oraz świadomościowej, a nośnikiem tej zmiany miały być grupy wydziedziczonych walczące z „opresją”: głównie wszelkiego rodzaju mniejszości rasowe, etniczne, seksualne, a w końcu każdy zdefiniowany jako „inny”, w swoim subiektywnym odczuciu znajdujący się w opozycji do zastanej kultury i jej instytucji. W ten sposób liberalizm, wychodząc, zgodnie z logiką modernizmu, od polityki wolności, zmienił się w politykę „wyzwolenia”. „Wyzwolenie” od tradycyjnej kultury, uznanej w łagodnej formie za formę przesądu lub, zgodnie z nowym żargonem naukowym, za formę przemocy symbo­ licznej, oznaczało uderzenie w tradycyjną obyczajowość, etykę, religię, a także w instytucje z natury rzeczy oparte na autorytecie, będącym warunkiem koniecz­ nym wychowania np. rodzinę. Uderzenie w kulturę było totalne, bo totalnie został zdefiniowany wróg 15 . Wróg był wszędzie, bo wszystko było do „wyzwolenia”, a język „jedynie słusznej prawdy”, czekającej na odsłonięcie w owym procesie „wy­ zwolenia”, stał się językiem hegemonicznej, liberalnej ideologii. Narzucała ona w imię wolności rozumianej jako „wyzwolenie” aksjomat jedynej cnoty, roussowskiej „woli powszechnej”, eliminującej wolność konkretnych jednostek. Libera­ lizm ujawnił inklinację tkwiącą w każdym myśleniu postępowym, rozumianym jako realizacja racjonalnie wykoncypowanego idealnego punktu końcowego histo­ rii. Był on jednocześnie punktem „wyzwolenia” z konieczności historycznej, miej­ scem ostatecznego pogodzenia wyalienowanego człowieka z samym sobą. Musiał zatem przyjąć logikę zmuszenia ludzi, aby byli wolni, ukazując w ten sposób swoje łagodno-perswazyjne totalitarne oblicze, gdzie język „wyzwolenia”, „postępu”, „równości”, „tolerancji” stał się na tyle nieprecyzyjny, że mógł usprawiedliwić każde działanie prawno-polityczne. Było jedynie kwestią czasu zanim ci, których ten typ reformatorów liberalno-lewicowych uznał za „reakcję”, czyli większość społeczeństwa amerykańskiego, rozpoczęli opór. Początkowo był on instynktow­ ny, potem świadomy ze zrozumieniem, iż nie ma ucieczki od polityki, która dla nowych „wyzwalaczy” oznaczała wszystko. Cel „wyzwolenia” był mgliście określony jako „wolność”, „sprawiedliwość”, „równość”, „tolerancja” czy „samorealizacja”. Jednak „wyzwolenie” z każdej hie­ rarchii i każdego autorytetu, czyli tak naprawdę z kultury, oznaczało zdefiniowa­ 15 Zob.: D. Bell, Kulturowe sprzecznos'ci kapitalizmu, Warszawa 1 9 9 8 , s. 2 0 —2 8 ; J. Baudrillard, Przed końcem, Warszawa 2 0 0 1 , s. 6 8 . 159 Andrzej Bryk nie nierówności w kategoriach absolutnie abstrakcyjnych praw jednostki. Relacje międzyludzkie, również te najbardziej intymne — między kobietami mężczyznami, rodzicami i dziećmi, definiowane w języku praw, stały się w ten sposób relacjami czystej władzy. Równość tych praw, niezwykle jednostronnie i prymitywnie rozu­ miana, wymuszać miało państwo. Czyniąc hegemonicznym językiem dyskusji pu­ blicznej „autentyczność”, „siebie”, „tożsamości”, liberalizm progresywny usytu­ ował się w opozycji do kultury rozumianej jako wypełnianie powinności, których sami nie wybraliśmy. Choć zalążki takiej filozofii liberalnej były widoczne w kul­ turze zachodniej co najmniej od Kartezjusza, a uzasadnione zostały przez Kanta, to dopiero kontrkulturą uczyniła ją produktem masowej świadomości, a libera­ lizm progresywny uznał za aksjomat myślenia społecznego i zadanie do realizacji w imię nowej koncepcji ontologicznej człowieka i koncepcji sprawiedliwości. Libe­ ralizm uznał jednostkę za abstrakcyjną monadę, subiektywnie wybierającą suwe­ rennie swoją tożsamość i prawa jej przynalezne, przy porzuceniu pretensji do bu­ dowania jakiejkolwiek hierarchii wartości przez nią wybieranych 16 . Liberalizm porzucił pytanie o wybory moralne jednostki i prawo do ich hierarchizowania 17 . Konsekwencją było uznanie państwa jako neutralnego arbitra między różnymi wyobrażeniami o dobrym życiu realizowanym przez ludzi z zasady uznanych za „obcych sobie”. Każdy miał prawo wniesienia w przestrzeń publiczną swojej koncepcji życia, a jej realizacja miała oznaczać równe prawa. Za tym szło jednak przekonanie, iż dopóki takiej równości się nie osiągnie, dopóty państwo liberalne jako neutralny arbiter ma obowiązek równość taką zagwaran­ tować we wszystkich, także w prywatnych sferach życia ludzkiego. Dziedziny dotychczas nietykalne dla polityki w społeczeństwie obywatelskim: rodzina, edu­ kacja, religijność czy wolność słowa mogły stać się z zasady przedmiotem przy­ musu państwowego. W imię równości każdego subiektywnego wyobrażenia do równej obecności w kulturze liberalizm progresywny unieważnił różnicę między prywatnością a politycznością, regulując coraz bardziej wszystkie instytucje społeczno-kulturalne, zacierając granicę między tradycyjnym liberalnym rozróżnie­ niem na prywatność i polityczność 18 . Państwo liberalne drogą mikro- i makroinżynierii starało się nowy ład społeczny konstruować. Konsekwencją była eskalacja 16 Szerzej zaznaczyła ten problem Chantal Delsol (eadem, Godność osoby ludzkiej a polityczna poprawność, w: S. Zięba (ed.), Europa Wspólnych Wartości: chrześcijańskie inspiracje w budowaniu zjedno­ czonej Europy, Lublin 2004, s. 1 7 8 —1 8 0 ). 17 Jeden z najwybitniejszych myślicieli liberalnych współczesności John Rawls, którego książ­ ka A Theory oj Justice opublikowana w 1971 r. stała się podręcznikiem myślenia o sprawiedliwym społeczeństwie progresywnego ustanowić uniwersalnym na liberalizmu, poziomie wyraźnie ontologicznym stwierdza, (Zob.: A. iż sprawiedliwej Utyk,Akcja aksjologii afirmacyjna.. 94- 101) . 18 Zob.: L. M. Friedman, The Republic oj Choice: Law, Authority and Culture, Cambridge 1 9 9 0 , s. 95-1II, 1 6 2 -1 8 7 . 160 nie ,,op. sposób cit., s. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana żądań i represje wobec tych, których wizję ładu moralnego i kod kulturowy pod­ trzymujący go uznaje się za niesprawiedliwe. Znika przestrzeń prywatna, wszystko staje się polityką, czyli relacjami władzy. Następuje zmiana pojęcia tolerancji: od „znoszenia” i nierepresjonowania pewnych zachowań, ale zawsze z odniesieniem do prawdy, jakkolwiek trudno byłaby ona do­ stępna, do wymogu ich akceptowania, za czym poszła tzw. polityczna poprawność i wielokulturowość. Ta ostatnia zaczęła być stopniowo definiowana bardzo szeroko — jako akceptacja każdego zachowania, każdej osobnej, legitymowanej „kultury”, czyniąc z niej pojęcie bezużyteczne. Konsekwencją stał się zakaz silnych tożsamości moralnych, artykułowanych w przestrzeni publicznej publicznej, gdyż te grozić mogły przemocą. Wielokulturowość zaczęto rozumieć jako nakaz zrekonstruowania tych zachowań i instytucji (np. rodziny czy Kościoła), które jednoznaczny kod kulturo­ wy przekazywały drogą wychowania. Jedynym stylem wychowania publicznego i pry­ watnego miało stać się jak najwcześniejsze nakierowanie jednostki na wybór „auto­ nomiczny”, w którym wychowanie oznacza nauczanie alternatywnych stylów życia, a nie moralności, unieważnionej ontologicznie i epistemologicznie. Państwo liberalne miało stać się stopniowo nie tyle przestrzenią, do której jednostki wnoszą swoją kulturę w ogólnoludzkim dialogu poszukiwania prawdy w wolnym społeczeństwie, ile gwarantem systemu moralnego, rozumianego jako unicestwienie prawdy. Tych, których tego założenia nie przyjęli, delegitymizuje ona jako potencjalnych „zbrodniarzy myśli”. Taka polityka unieważniała de facto rządy prawa i traktowała obywateli jak potencjalnych przestępców, których „nie­ właściwa” moralność i emocje mogą w domniemaniu przełożyć się na przemoc. Państwo liberalne zaangażowane zostało zatem w nieustanne działania wyprze­ dzające, prewencyjne, mające edukować „nieoświeconych” i „niebezpiecznych”, których przejawem są wszelkiego rodzaju „kampanie na rzecz...”, „wojny z...”, „akcje protestu przeciwko..„edukacja na rzecz..„marsze przeciwko lub za.. koordynowane przez strażników politycznej poprawności za publiczne pieniądze. Przyjęcie represyjności kultury i sentymentalnej wielokulturowości miało „wy­ zwolić” ku dostrzeżeniu „innego”, który tak naprawdę stał się subiektywnym pod­ miotem suwerennego świata moralnego 19 . Ponieważ społeczeństwo nie było już dłu­ 19 była Zakładana etyka solidarności autentycznej równości okazała się jednak iluzją, gdyż oparta na niezrozumieniu, czym jest nauczanie moralne. Nie można bowiem stworzyć społeczeństwa solidarnego z tymi, którzy są zawsze „innymi”, jeśli nie są oni jednocześnie towarzyszami wspól­ nego moralnego istnieją bowiem uniwersum, wtedy z żadne którym moja instynktowne tożsamość nawyki jest moralne chociaż częściowo wdrażane w procesie identyfikowana. wychowania, Nie któ­ re czyniłyby z owej wspólnej, postulowanej solidarności coś więcej niż tylko utylitarne patrzenie na innych jako dejrzliwość dy i moralnej, litarne ego. obcych we manipulację która wspólnym jedynym wymaga Rezultatem jest do przedsięwzięciu. kryterium przyjęcia wojna swojego minimum wszystkich Takie społeczeństwo funkcjonowania uniwersalnego przeciwko wszystkim i sensu i czyni unicestwia podświadomie samą wykraczającego nienawiść ideę poza wszystkich po­ praw­ uty­ skiero­ 161 Andrzej Bryk żej traktowane jako wspólnota moralna, lecz jako zbiór subiektywnych tożsamości „innych”, nie może istnieć jakikolwiek sposób wzięcia moralnej odpowiedzialności za tych „innych”. Solidarność i równość stają się fikcją podtrzymywaną przez instytucje państwowe starające się przejąć funkcję nauczyciela moralności, jedno­ cześnie ją unicestwiając w świecie rozpadu moralnego, zdziczenia obyczajów i hi­ sterycznych spektakli medialnych oburzeń 20 . Kontrkulturą wystąpiła z tezą o skorumpowanej i oligarchicznej naturze ka­ pitalistycznej Ameryki. Współgrało z tym przekonanie elit liberalnych, iż kom­ promis z komunizmem światowym jest pożądany i możliwy. Dopuszczano możli­ wość konwergencji i uznania komunizmu, mimo jego wad, jako alternatywnego sposobu rozwoju społecznego. Nie było powodu, by uważać skorumpowaną de­ mokrację amerykańską za system lepszy. Nowa lewica i liberałowie przejęli tutaj język lewicy europejskiej, wywodzącej komunizm z szeroko rozumianej tradycji rewolucji francuskiej. Wreszcie liberalna „wojna z biedą”, zainicjowana w latach 60. jako przykład działania łączącego sentymentalizm i utopijne przekonanie 0 rozwiązaniu problemów kulturowych drogą ekonomii, przyniosła skutki nieza­ mierzone, niszczące etos amerykańskiej ciężkiej pracy i odpowiedzialności 21 . wana przeciwko towarem na wszystkim, w sentymentalnym której rynku „prawda”, i „prywatna” konformistycznego i „publiczna”, zachowania, mody jest tylko pozornie fetyszem, uczonych ste­ reotypów, idolatrii „dobra” w oderwaniu od wartości, gdzie staje się ono przede wszystkim znako­ mitym towarem mentami medialnym politycznej ujmując liberalnej, dla totalitarnego poprawności. w kontekście Zob. jej manipulowania analizę stanu absolutnej zdezorientowanymi współczesnej bezradności moralnie humanistyki, interpretacyjnej konsu­ najogólniej rzecz zjawiska kultu­ wobec rowego, jakim był sukces filmu Mela Gibsona Pasja: R. Gerard, Jakbyśmy przy tym bylt, „Rzeczpo­ spolita” 1 0 — 1 2 kwiecień 2004, s. A5—A6 ; M. Dopartowa, Wokół „Pasji” Mela Gibsona: Czy kino może nawrócić?, Kraków 2004, s. 4 7 —8 8 ; zob. też: L. Sonik, Próba dla chrześcijan, „Rzeczpospolita", 1 3—14 marzec 2004, s. A5—A6 . 20 Ruchy kańskiego liberalno-lewicowe jest „niereformowalna” przedstawicielskie. i autentyczną zorientowały w Wykorzystując rewoltę się, po instytucjach precedensy moralną sobie z gorączki przeciw sukcesie „Brown Najwyższego zdały zrezygnowały klimat demokratycznych Sądu szybko i sprawę, mogą Board of inicjować zmieniające większość środków reformatorskiej niesprawiedliwości v. iż tradycyjnych swoje system liberalizmu rasowej Education" z i prawny. praw narzucając 1954 żądania społeczeństwa reformizmu w r., iż sądach, Symbolem tej ciała obywatelskich język „postępu", znacznie łatwiej uzyskując zmiany amery­ przez była niż korzystne dramatyczna w skutkach decyzja Sądu Najwyższego z 1973 r. „Roe v. Wade” uznająca prawo do aborcji prawem konstytucyjnym mestralny najbardziej pacji via system brutalnego sądowej imperialnych wątpliwe klasyfikacji i prawa inżynierii sędziów. konstytucyjnie płodu, szybko aborcyjnego społecznej, Literatura na w prawo prywatności, za świecie zachodnim. stanowiąc ten do uznany temat przykład jest absurdalny, wprowadzająca i Decyzja stała przekształcania olbrzymia. Zob. arbitralnie przygotowująca się warunki symbolem społeczeństwa tytułem przykładu za trydo uzur- pomocą krytyczne opinie o tragicznych konsekwencjach społecznych decyzji „Roe v. Wade”: M. A. Glendon, Abortion and Divorce in Western Law: American Failures, European Challenges, Cambridge 1 9 8 7 ; H. Arkes, Natural Rights and the Right to Choose, Cambridge 2 0 0 2 . 21 162 M. Decter, How the Rioters Won, „Commentary” 1 9 9 2 , July, s. 2 1 —2 2 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Tak sformułowany program reform społecznych zderzył się szybko z poglą­ dami większości elektoratu demokratycznej koalicji, która była bazą reform No­ wego Ładu Roosevelta oraz rewolucji praw obywatelskich. Tradycyjny libera­ lizm Nowego Ładu symbolizował w oczach tego elektoratu interesy większości społeczeństwa, w opozycji do wąsko pojmowanego interesu grupowego, repre­ zentowanego w domniemaniu przez tradycyjną Partię Republikańską. Dlatego zdominował amerykańską scenę polityczną na dwa pokolenia, czyniąc z Roose­ velta i Partii Demokratycznej synonim sprawiedliwości. Partia Republikańska po prezydenckich klęskach wyborczych za sprawą Roosevelta i Trumana w la­ tach I 932—1952 była zdemoralizowana, a jej konserwatyzm powojenny — repre­ zentowany np. przez prezydenta Dwighta Eisenhowera (1952—1960) czy póź­ niej Richarda Nixona (1968—1974) — był czysto werbalny, w rzeczywistości pragmatyczny, akceptujący i keynesizm, i reformy Nowego Ładu, pozbawiony myśli oryginalnej, zdolnej rozbudzić wyobraźnię społeczną i naruszyć domina­ cję liberalnego myślenia. Niemniej liberalizm zaczął tracić moc przekonywania. Partia Demokratyczna, będąca jego podmiotem politycznym, od lat 60 . XX w. zaczęła być postrzegana jako rzecznik nie większościowej klasy średniej, składa­ jącej się z tradycyjnie dyskryminowanych grup etnicznych i religijnych, ale wy­ łącznie dyskryminowanych, coraz bardziej niszowych mniejszości, których toż­ samość definiowana była przez pryzmat ideologii sprzedawanych jako jedynie słuszne (dotyczyło to szczególnie feminizmu i ruchu homoseksualnego). Po­ czuła się ona lekceważona twierdzeniem, ze można rozwiązać problemy społecz­ ne za pomocą programów rządowych bez jednoczesnego przemyślenia wartości, na gruncie których problemy te miałyby być rozwiązane 22 . Kontrkultura podwa­ żała silny etos amerykański tej klasy i czyniła z jej norm i obyczajów „problem” czekający na „zrekonstruowanie” w opozycji do American way of life. Choć walka o prawa obywatelskie i programy rządowe „wojny z biedą” zaan­ gażowała najlepsze umysły białej Ameryki, to teorie, na których były one oparte, i praktyczne wykonanie odsunęło stopniowo od liberałów klasę średnią, szcze­ gólnie niższą jej część, i tradycyjne grupy etniczne 23 . Władza federalna zaczęła być postrzegana, w jaskrawym kontraście do czasów Nowego Ładu, nie jako sprzymierzeniec, lecz jako wróg. Z kolei kontrkultura lat 60 ., otwierając libera­ łów i Partię Demokratyczną na modernistyczne „wyzwolenie”, uczyniła celem przebudowy społecznej, zgodnie z lewicowo-liberalnym wyobrażeniem sprawie­ dliwego społeczeństwa, „wyzwolenie” wszystkich grup dyskryminowanych. Po zlikwidowaniu barier prawnych większość Amerykanów uznała jednak, iż obiet­ nica Ameryki „równych praw dla wszystkich” została wypełniona, a równość szans zagwarantowana. Liberałowie szli jednak dalej. W imię ideologicznego projektu 22 D. P. Moynihan, Maximum Feasible Misunderstanding, New York 1 9 7 0 , s. 1 7 0 . 2i Zob.: N. Glazer, The Limits of Social Policy, Cambridge 1 9 8 8 , s. I—1 7 . 163 Andrzej Bryk równości, rozumianej jako równowartość każdego subiektywnego żądania i rów­ ności rezultatów, stopniowo uczynili z idei wyznawanych przez owe mniejszości główny program działania. Doprowadziło ich to do konfrontacji z tradycyjnymi wartościami grup tworzących koalicję Nowego Ładu, np. z grupami religijnymi, białymi robotnikami czy pokaźną grupą konserwatywnych kobiet 24 . Stopniowo liberałów i Partię Demokratyczną zaczęto postrzegać jako rzeczników intere­ sów partykularnych, siłę wrogą klasie średniej i grupom religijnym, atakującą ich społeczności, sposób wychowania dzieci, poczucie sprawiedliwości i wyznawane wartości, a także zdradzających Amerykę przez kompromis z komunizmem. Większość odczuwała dystans wobec feministycznego mieszania zasady rów­ nych praw z ideologicznymi dogmatami uznającymi np. małżeństwo i macie­ rzyństwo za formy zniewolenia przez męski patriarchat. Pomimo zmasowanej propagandy liberalno-lewicowej, większość Amerykanów odczuwała niepokój wobec aborcji rozumianej jako „sakrament”, niezbywalne „prawo człowieka” dostrzegając, jak bardzo staje się ona elementem polityki eugenicznej i rasi­ stowskiego eliminowania biednych 25 . Zaczęto też dostrzegać negatywne skutki źle pomyślanych programów spo­ łecznych, które zamiast pomagać biednym i mniejszościom, stały się bardziej źródłem ich demoralizacji 26 . Większość Amerykanów, choć tolerujących homo­ seksualizm i sprzeciwiających się jego dyskryminacji, odmówiła uznania go za alternatywny styl seksualności i nie udzielała przyzwolenia na propagowanie wśród swoich dzieci, opierając się ofensywie subkultury homoseksualnej 27 . Nie było też przyzwolenia na bezceremonialne sformułowanie jawnie aksjologicznej dok­ tryny liberalnej, iż dobrowolna nauka religii w szkołach publicznych jest po­ gwałceniem pierwszej poprawki konstytucyjnej, a pogląd ten był widoczny w orzeczeniach Sądu Najwyższego i doktrynie liberalnych wydziałów prawa uni­ 24 Zob.: D. P. Moynihan, Where Liberals Went Wrong, w: Melvin Laird (red.), Republican Papers, New York 1 9 6 8 . 25 Omówienie konsekwencji feminizmu jako ruchu pozującego na ruch praw kobiet, a w rze­ czywistości będącego jedną z radykalnych ideologii lewicowych z celem całościowego przekształce­ nia kultury, z atakiem na rodzinę, macierzyństwo i ojcostwo zob. np. u B. Berger, The Family in the Modern Age: More than a Lifestyle Choice, London 2 0 0 2 ; W. Shallit, A Return to Modesty: Discovering the Lost Virtue, New York 2 0 0 0 ; D. Mack, The Assault on Parenthood: How Our Culture Undermines Parenthood, San Francisco 1997; C. Hoff Sommers, Who Stole Feminism: How Women have Betrayed Women, New York 1994; eadem, The War against the Boys: How Misquided Feminism is Harming our Young Men, New York 2 0 0 0 . 26 Omówił to w swojej niezwykle wpływowej książce z 1984 r. Losing Ground igj0 —ig8 0 ; ]. C. Murray, tytuł poi. Bez korzeni, Poznań 2 0 0 1 . 27 Zob. np.: teoretyczne uzasadnienie tego oporu w całościowym opracowaniu: C. Wolfe (ed.), Homosexuality and American Public Life, Dallas 1999 oraz idem, Same-sex Matters: the Challenge of Homosexuality, Dallas 2 0 0 0 . 164 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana wersytetów. Religia stanowiła według dużej części Amerykanów fundament wol­ ności i niezbywalny składnik religii obywatelskiej, a usuwanie jej ze sfery pu­ blicznej dyktatem orzeczeń Sądu Najwyższego traktowali jako bezprawną uzurpację władzy państwowej i jej idolatrię 28 . Narastał też opór wobec tzw. akcji afirmacyjnej, wielokulturowości i admini­ stracyjnie wdrażanej doktryny „różnorodności”, programów otwierających drogę szaleństwu praw grupowych, powodujących powrót rasowego separatyzmu i wro­ gości. Nie rozumiano, dlaczego członkowie grup mieliby być słuchani kosztem ich jednostkowej tożsamości i moralnej odpowiedzialności i mieć jakiś szczególny tytuł do praw w sytuacji, gdy ich tożsamość zredukowana była do przypadkowości urodzenia. Nie rozumiano wreszcie logiki zastępującej dyskryminację rasową i płciową nową dyskryminacją rasową i płciową tyle, że tym razem uznaną za „wła­ ściwą”, opartą na kwotach i grupowej akcji afirmacyjnej 29 . W obliczu zarysowanych zmian zaczęła rozpadać się koalicja Nowego Ładu. Wzrastało przekonanie, że liberalizm nie uznaje odpowiedzialności jednostek za własne życie i podważa sens ciężkiej pracy. Demoralizuje etos klasy średniej, progra­ mami rządowymi narzuca ideologiczne mody jako „wyzwolenie” i unieważnia każ­ de zdeprawowanie doktryną moralnej równowartości jakichkolwiek stylów życia 30 . Duża część społeczeństwa amerykańskiego zaczęła się dystansować od tak rozu­ mianej polityki, gdy to, co normalne, zaczynało być definiowane jako nienormal­ ne, a to, co patologiczne, jako moralne i jako wyzwolenie ludzkiego ducha 31 . Kli­ 28 Zob.: omówienie argumentacji sprzeciwiającej się takiej interpretacji Konstytucji przez Sąd Najwyższy: R. ]. Neuhaus, The Naked Public Square, Grand Rapids 1984; idem, The Naked Public Square Now: A Symposium, “First Things”, November 2004, s. 1 1—27; J- Hitchcock, The Supreme Court and Religion in American Life, vol. II: From „Higher Law” to „Sectarian Scruples”, New Jersey 2 0 0 4 ; M. Sandel, Democracy’s Discontent: America in Search of a Public Philosophy, Cambridge 1 9 9 6 , s. 18—19. we [sic!] Znakomitą konsekwencje argumentację w wyeliminowania tym kontekście, odniesienia do pokazującą Boga w niebezpieczne preambule do prawno-ustrojo­ tzw. Europejskiego s. 1 1 2 — 1 1 8 , J. H. H. Weiler, Chrześcijańska Europa: konstytucyjny imperializm czy wielokulturowość?, Poznań 2003 oraz M. A. Cichocki, D. Karłowicz, Eschatologia i polityka, „Teologia Polityczna”, nr 2 (2004 Traktatu Konstytucyjnego przedstawili: M. A. Porwanie Cichocki, Europy, Kraków 2004, /2005), s. 5-7. 29 Piszę o tym szerzej w Akcja afirmacyjna..., op. cit.; zob. też: T. Sowell, Affirmative Action: A Worldwide Disaster, w: M. Gerson (ed.), The Essential Neo-Conservative Reader, New York 1 9 9 6 , s. 2 36-282. 10 Zob. wpływową krytykę takiej logiki: G. Gilder, Wealth and Poverty, New York 1 9 8 1 . 11 Spopularyzowano wtedy dwie niezwykle celne charakterystyki tego procesu: „definiowanie dewiacji w dół” i „definiowanie dewiacji w górę”. To pierwsze oznaczało coraz szersze i w dużej części ideologiczne nego, to nowych drugie jednostek unieważniania określonych jednocześnie wymyślanie chorobowych. Zob. D. dewiacji , P. z i traktowania ich równie wątpliwych ideologicznie Moynihan, Defining Deviancy jako zachowania Down; powodów, C. normal­ coraz Krauthammer, Defining Deviancy Up, w: M. Gerson (ed.), The Essential Neo-Conservative..., op. cit., s. 3 5 6 — 3 8 2 . 165 Andrzej Bryk mat ten wyrażał się pogardą dla „burżuazyjnych” wartości, które zbudowały ame­ rykańską cywilizację: ciężkiej pracy i samodyscypliny, ingerencji rządu w rynek nie dla jego usprawnienia i ochrony najsłabszych, ale stworzenia nieakceptowanego w Ameryce biurokratycznego państwa opiekuńczego na wzór europejski, czyniąc go odpowiedzialnym za kryzys lat 70 . przywołujący koszmar Wielkiego Kryzysu. Oskarżano także rząd federalny i elity liberalne o tchórzostwo w polityce między­ narodowej. Kryzys liberalizmu progresywnego, jako projektu kulturowego i hegemonicznego polityki międzynarodowej i wewnętrznej, stał się w latach 70 . wszech­ stronny, niszcząc wiarę ludzi w swoje możliwości i podważając legitymację rządu federalnego. To ten stan ducha amerykańskiego wyraził Henry Kissinger na sław­ nej konferencji prasowej 28 stycznia 1975 roku, gdy z rezygnacją ogłosił „kryzys autorytetu” niszczący świat Zachodu 52 . Liberalizm być może przetrwałby swój kryzys, a instynktowny, choć rozpro­ szony opór większości Amerykanów nie przerodziłby się w świadomy ruch poli­ tyczny, gdyby nie miał intelektualnego przeciwnika. Opór narasta jednak w kraju 0 instynktownej nieufności wobec państwa, samozorganizowanym w społeczeń­ stwo obywatelskie, nienawidzącym postawy bezradności wobec wyzwań i niepodat­ nym na postawę pokory wobec przekonanych o swojej nieomylności intelectuallesii. Konserwatyzm amerykański po II wojnie światowej, wielowątkowy, często wewnętrz­ nie sprzeczny, sam upolityczniony i w dużej części modernistyczny, pozbawiony cech nieustannego samousprawiedliwiania się czy, z wyjątkami, poczucia defety­ stycznej melancholii, nie zapobiegł oczywiście instytucjonalizacji kontrkultury. Ale od lat 50. na scenie politycznej pojawił się nowoczesny konserwatyzm amery­ kański, który od czasu nieudanej politycznie, ale ważnej intelektualnie i przeło­ mowej politycznie kampanii republikańskiej Barry’ego Goldwatera (1964), zaczął wypierać umiarkowany i pragmatyczny konserwatyzm prezydentów Eisenhowera 1 Nixona w Partii Republikańskiej. W okresie powojennym konserwatyści byli w rozsypce, postrzegani jako plutokratyczni opozycjoniści polityki Nowego Ładu, niezdolni do sensownej odpo­ wiedzi na wyzwania nowoczesnego kapitalizmu 54 . Nieprecyzyjne byłoby jednak stwierdzenie, iż nowy konserwatyzm rozwinął się jedynie jako reakcja na libera­ lizm progresywny. Konserwatywna tradycja intelektualna istniała niezależnie i rów­ iz Cyt. za: D. Frum, The 7 o’s: How we got here, New York 2 0 0 0 , s. 5 3- 55 Zwróciła na to uwagę w swojej ostatniej pracy Gerthrude Himmelfarb (eadem, The British, French and American Enlightenments, The Roads to Modernity, New York 2005). Na historyczne źródła tej postawy zob.: A. Bryk, Federaliści u władzy w: B. Critchlow, A. Bartnicki (red.), Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki, t. 2 , Warszawa 1995, s. 6 3 -9 0 . i4 Nie skoordynowana, istniała w Stanach samoświadoma Zjednoczonych intelektualna siła przynajmniej do konserwatyzmu. 1945 Były r. żadna najwyżej „wyartykułowana, rozproszone gło­ sy protestu, głęboko pesymistyczne co do przyszłości kraju” (G. H. Nash, The Conservative Intellec­ tual Movement in America since 1 9 4 J, Wilmington 1 9 9 6 , s. 15). 166 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana nolegle i podkreślała m.in. ideę ograniczonego rządu, szacunek dla Konstytucji, tradycjonalizm moralny osadzony w chrześcijaństwie amerykańskiego doświad­ czenia, instynktowny antykomunizm i wiarę w wolny rynek, przedsiębiorczość i indywidualizm. Tradycja ta znajdowała się w podskórnej opozycji do hegemonicznego liberalizmu, czekając na polityczną mobilizację. Jeśli pierwsza kampania Barry’ego Goldwatera w 1964 r., autentycznie konserwatywna, mająca „przejąć” Partię Republikańską, zakończyła się klęską, to czas działał na korzyść konserwa­ tyzmu, bowiem hubns liberalizmu lat 60 . i 70 . uczyniła go niezdolnym ani ideowo, ani politycznie do rozwiązywania narastających problemów, a Partię Demokra­ tyczną utożsamiły z wartościami obcymi dla większości Amerykanów. Stara Prawica i nadejście libertarianizmu po 1945 r. Dwudziestowieczny konserwatyzm amerykański nabiera znaczenia politycznego dopiero po 1945 r. Oczywiście, istniał cały czas wspomniany wyżej konserwatyzm liberalny. Istnieli też przed 1945 r. konserwatywni krytycy społeczeństwa amery­ kańskiego jako wcielenia cywilizacji nowoczesnej. Należeli do nich np. Brooks Adams ( 1848 —1927), Henry Adams (I 838 —I 918 ), Irving Babbitt (1865—193 3), Paul Elmer More (l867—1937) czy George Santayana (l863—1952), krytyk demokracji i totalitarnego potencjału liberalizmu. Istniała też tzw. Stara Prawica, grupa konserwatystów i libertarian zaktywizowanych Nowym Ładem. Zakończyli oni swoją działalność wraz z powstaniem Nowej Prawicy, czyli Nowego Konser­ watyzmu w latach 40 . i 50. Można wprawdzie argumentować, iż Stara Prawica była zaledwie kontynuacją osiemnasto- i dziewiętnastowiecznego sprzeciwu wo­ bec wszelkiego radykalizmu czy progresywizmu, niemniej, podobnie jak klasyczny konserwatyzm zrodził się z opozycji do rewolucji francuskiej, tak Stara Prawica definiowała się jako grupa znajdująca się w opozycji do wzrastającej władzy pań­ stwa i przeciwna interwencji Stanów Zjednoczonych w rozpoczynający się kon­ flikt światowy w latach 30. XX w. Skupiała powiązane z konserwatyzmem postacie ze świata biznesu, kultury, polityki, jak: Frank Chodorov (1887—1966), Felix Morley (1891-1982), Robert A. Taft (1889—1953), H. L. Mencken (1880-1956) czy Albert Jay Nock (I 870—1945). Konserwatyści ci nigdy nie zaakceptowali liberalno-burżuazyjnego przewrotu w XIX w., ale ze względu na ich wewnętrzne zróżni­ cowanie odróżniali się od Nowej Prawicy tak naprawdę izolacjonizmem i różnicami kulturowo-religijnymi. Stara Prawica była w dominującej części protestancka, do nowej należeli już intelektualiści i politycy katoliccy oraz żydowscy. Stara Prawica przetrwała rozproszona do drugiej połowy XX w., mimo że jej przedstawiciele znajdowali się w obozie libertarian, tradycjonalistów, a przede wszystkim tzw. paleokonserwatystów. Ci ostatni, nazwani tak dopiero w latach 80 ., mieli orientację tradycjonalistyczną i metafizyczną. Definiowali się przede wszystkim w opozycji do Nowej Prawicy i późniejszych neokonserwatystów, zbyt 167 Andrzej Bryk amerykańsko optymistycznych, progresywnych, kapitalistycznych, racjonalnych i zafascynowanych władzą. Do paleokonserwatystów przeszła znaczna część tra­ dycyjnych konserwatystów z ich południowym odłamem, tzw. agrarystami. Paleokonserwatyści opowiadali się za izolacjonizmem, uważając iż agresywna polityka międzynarodowa skutkuje podatkami i prowadzi do niepohamowanego zwiększe­ nia władzy państwa. Z takim poglądem weszli w spór z Nową Prawicą, która ze swoim antykomunizmem i internacjonalizmem opowiadała się za zdecydowanym wkroczeniem na światową scenę polityczną i nie miała nic przeciwko zwiększeniu w tych sferach władzy rządu. Federalizm paleokonserwatystów oznaczał przede wszystkim lokalizm, byli oni arystokratyczni z ducha, uważając iż degradacja współ­ czesnej kultury jest skutkiem wynaturzeń industrializacji i wzrostu biurokracji państwowej. Największą jednak różnicą był i pozostał stosunek do polityzacji rze­ czywistości. Paleokonserwatyści ostrzegali, iż konserwatyści od lat 60. mieli obse­ sję na punkcie sukcesu politycznego i władzy i przeciwstawiali się największej ich zdaniem tragedii współczesnego społeczeństwa masowego, tj. redukowania sensu egzystencji do spraw politycznych 55 . Konserwatyzm Partii Republikańskiej za prezydentury Dwighta Eisenhowera (1952—1960) nie miał wiele wspólnego ideowo ze Starą Prawicą, był łagodną wersją pragmatycznej polityki dostosowania się do logiki reform Nowego Ładu. Tradycyjne skrzydło Partii Republikańskiej przegrało wraz z odrzuceniem kandy­ datury R. A. Tafta na prezydenta w 1952 r. Prezydentura Eisenhowera była dla konserwatystów prezydenturą przespaną. Również późniejsza prezydentura Ri­ charda Nixona (1968—1974). choć werbalnie kontrkontrkulturowa i antykomu­ nistyczna, nie zmieniła zasadniczo dominującego liberalnego konsensusu zarów­ no w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. W polityce ekonomicznej, jak za­ znaczył Nixon, „jesteśmy dzisiaj wszyscy keynesistami” 56 . Polityka zagraniczna sekretarza stanu Henry’ego Kissingera opierała się na zasadzie detente, czyli odprę­ żenia. „Pokój w naszych czasach” oznaczać miał podział świata między amery­ kańską i radziecką strefę wpływów. Republikański następca Nixona Henry Ford (1974—1976) zdał się całkowicie na Kissingera i w praktyce doprowadził do uznania porządku jałtańskiego za ostateczny 57 . W polityce wewnętrznej Nixon przejął de facto programy liberałów, rozszerzając np. akcję afirmacyjną 58 . Nowoczesnej po­ lityki konserwatywnej, odwołującej się do masowego ruchu politycznego i propo­ nującej całościową i opozycyjną wobec liberalnej wizję ładu społecznego i kulturo­ is Na temat paleokonserwatystów zob. np. J. Scotchie, Revolt from the Heartland: The Struggle for an Authentic Conservatism, New Brunswick 2 0 0 2 . 16 Cyt. za: G. Wolte, Right Minds: A Sourcebook of American Conservative Thought, Washington 17 J. Nowak, Polska z oddali, Londyn 1 9 8 8 , s. 3 52—3 5 3. s8 Zob.: D. J. Kotlowski, Nixon’s Civil Rights: Politics, Principle and Policy, Cambridge 2 0 0 1 , 1987. s. 9 7 -9 8 , 1 1 6 —1 X7 , 1 5 5 -1 5 6 ,2 4 0 -2 6 6 . 168 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana we go, zmarginalizownej w ramach Partii Republikańskiej, ruch konserwatywny nie byt w stanie przeforsować. Nieliczni intelektualiści konserwatywni mieli trudności ze zdefiniowaniem swojej tożsamości, żyli w gettach środowiskowych, bez szans na wpływy politycz­ ne nawet w czasach republikańskich prezydentur. Niemniej po II wojnie światowej pojawiły się stopniowo oznaki odrodzenia intelektualnie znaczącej myśli konser­ watywnej. W latach 40 . i 50. obejmowała ona, mówiąc w dużym uproszczeniu, trzy konserwatywne nurty: libertariański, tradycjonalistyczny i antykomunistycz­ ny. Tradycjonalistyczny był szczególnie rozbudowany, bowiem można do niego zaliczyć np. zarówno konserwatystów odwołujących się do myśli Edmunda Bur­ ke a, agrarystów typu Richarda Weavera, jak i zwolenników prawa natury, takich jak Leo Strauss. Nurty te pozostawały w wielu punktach styczne, ale i sprzeczne. Wobec zwycięskiego liberalizmu Nowego Ładu wydawały się też bez szans na unifikującą doktrynę jako podstawę szerokiego ruchu politycznego zdolnego zmobilizować elektorat do zahamowania hegemonicznego liberalizmu. Ruch kon­ serwatywny musiał zatem znaleźć podstawę ideową zjednoczenia, zdecydować, czy Partia Republikańska była użyteczna dla programu konserwatywnego, i zna­ leźć polityka skłonnego uznać ten program za swój i zmobilizować w jego imie­ niu elektorat. Punktem wyjścia nowoczesnego ruchu konserwatywnego była idea wspólnego wroga, jakim był nowoczesny liberalizm progresywny, począwszy od ekonomicz­ nego, a na społecznym i kulturowym skończywszy. Był on, w przekonaniu różnych nurtów konserwatywnych, niebezpieczny. Opierał się bowiem na totalizującej idei państwa opiekuńczego, wynikającej z niebezpiecznej teorii ekonomicznej i fałszy­ wej antropologii. Liberalizm progresywny był w rozumieniu konserwatystów filo­ zofią całościową, stopniowo od lat 60. zasilaną prądami kontrkultury „wyzwolicielskiej”. Nie tylko bowiem gospodarka czy polityka zagraniczna zaczęły dzielić społeczeństwo amerykańskie, ale też problemy urbanistyczne, kwestie zbrodni i kary, ochrony środowiska, rewolucji seksualnej, relacji między płciami, społecz­ nej roli feminizmu i homoseksualizmu, kształtu rodziny, stosunków rasowych, edukacji, kultury czy publicznej roli religii. Im bardziej liberalizm stawał się za­ borczy, zacierając granicę między społeczeństwem cywilnym a państwem, narzu­ cając medialnie „jedyną” prawdę rozumienia rzeczywistości i narzędziem jej reali­ zacji czyniąc państwo, tym bardziej wzrastał opór Amerykanów zagrożonych w swoim pluralizmie. Ow opór tworzył archipelag myślicieli najprzeróżniejszych odcieni, grup społecznych, religijnych, think tanków, czasopism, grup lobbingo­ wych, nawet uniwersytetów. Powstały nowe kręgi intelektualne i społeczne, by ostatecznie zdobyć Kongres i Biały Dom w latach 80 . i zmienić dominujący nowoładowski model liberalizmu. Ten heterogeniczny konserwatyzm stał się skuteczną siłą polityczną, zmieniając większościowy kod myślenia Stanów Zjednoczonych do dzisiaj. Ukształtował się też w opozycji do dominującego w Europie Zachod­ 169 Andrzej Bryk niej, a następnie w Unii Europejskiej Hegemonicznego myślenia liberalnego, zwa­ nego tam socjaldemokratycznym. Impuls nowoczesnemu konserwatyzmowi dali libertarianie. Wielowątkowa tra­ dycja myśli — od anarchistycznego do aksjologicznie nihilistycznego — postulowa­ ła generalnie filozofię ograniczonego rządu i radykalny indywidualizm. Myślicielea tej tradycji nazwani zostali szeroko libertarianami, by odróżnić współczesną interpretację klasycznego liberalizmu od jego bardziej znanej i zmienionej zna­ czeniowo nazwy „progresywnego” czy „opiekuńczego” liberalizmu okresu Nowe­ go Ładu. Libertarianie byli trudnym partnerem dla koalicji konserwatywnej w Ameryce, głównie ze względu na ich nominalizm etyczny. Ponieważ jednak sprze­ ciwiali się nieprzemyślanym subsydiom rządowym, transferom dochodów przez progresywne opodatkowanie i regulacjom jako skrajnie niewydajnym i sprzecznym z wolnością, mieli wspólną podstawę z innymi nurtami konserwatyzmu. Libertarianizm był jednak „konserwatyzmem bez duszy”, nie przywiązywał wagi do klu­ czowej roli religii czy obyczaju wypływającego z kultury, a jego radykalne odmiany uznawały jedynie atomistyczny model życia społecznego 39 . Juz w latach 40. działali klasyczni liberałowie ekonomiczni, jak Ludwik von Mises (l88l—1973) i Friedrich A. Hayek (I899—1992), których libertarianizm, zwany czasem „klasycznym liberalizmem”, najbliższy był konserwatyzmowi eko­ nomicznemu. Mises, członek słynnej austriackiej szkoły ekonomicznej, wyemi­ grował do Stanów Zjednoczonych przed II wojną światową. Był twórcą nowocze­ snej teorii liberalnej wolności i wynikającej z niej teorii ekonomii w oporze prze­ ciw dwudziestowiecznemu zachodniemu etatyzmowi 40 . W 1949 r. wydał pracę Human Action, nazwaną przez wielu rodzajem manifestu kapitalistycznego, w któ­ rej bronił kapitalizmu wolnorynkowego przed współczesną, wzrastającą klasą in­ telektualną, napędzaną resentymentem i utopią i wzmacnianą optymistycznymi pretensjami nauk społecznych, pokładającymi w państwie nadzieję na lepszy świat kosztem anarchicznego rynku. Hayek, uczeń Misesa, czujący odrazę do ekonomii interwencjonizmu Keyne­ sa, zasłynął książką-pamfletem pt. Droga do niewolnictwa opublikowaną w 1944 r. Argumentował w niej, iż centralne planowanie ekonomiczne — bez względu na to, pod jakim sztandarem — musi doprowadzić do powstania społeczeństwa totalitar­ nego. Określiwszy luźno niebezpieczne idee mianem socjalizmu, nie zajmował się jego często ze sobą walczącymi odłamami. Twierdził jedynie, że wszyscy obecnie „żyjący w krajach demokratycznych, są socjalistami. (...) Mało kto wątpi, iż mu­ simy zdążać ku socjalizmowi, a większość ludzi próbuje jedynie zmienić kierunek tego ruchu w interesie określonej klasy czy grupy. Dzieje się tak, ponieważ każdy !9 40 H. Mansfield jr., American Constitutional Soul, Baltimore 1991, s. 77Zob.: R. M. Ebeling, Racjonalny ekonomista w nieracjonalnym wieku: Ludwik von Mises, w: Szermierze wolności: od Adama Smitha do Miltona Friedmana, Kraków 2 0 0 3 . 170 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana chce, abyśmy podążali w tę stronę. (...) Usiłując świadomie kształtować naszą przyszłość zgodnie ze szczytnymi ideałami, w istocie bezwiednie stworzyliśmy (...) przeciwieństwo tego [tj. niewolnictwo], do czego usilnie dążyliśmy [tzn. wolności i dobrobytu — przyp. A.B.] ”. Według Hayeka ruchy totalitarne, Związek Sowiecki i Niemcy hitlerowskie, podobnie jak i centralizm liberalnych demokracji, stanowią objawy tej samej tendencji 41 . Należy zatem bronić cywilizacji zachodniej przed totalitarnymi planistami a szczególnie przed pokusami totalnej racjonalno­ ści, ku której dryfują intelektualiści” 42 . Właściwą rolą rządu, argumentował Hayek, musi być wyłącznie obrona wolności, a nie planowanie postępu, którego ceną jest wolności tej utrata. Intelektualiści, wychodząc z ideałów racjonalności, kończyli jako totalitarni antyintelektualiści, bowiem przemyślawszy wszystko wedle do­ skonale racjonalnego planu, pozbawiali jednocześnie innych prawa do suweren­ nego, wolnego myślenia. Twierdzili, iż skoro prawda jest w konstrukcjach racjo­ nalnych czy prawach historii doskonała, manifestując tym samym nieusuwalny grzech pierworodny racjonalnego Zachodu, inni z definicji pozbawieni byli prawa do myślenia i ewentualnego błędu. Taka cywilizacja uczyniła zbawienie ludzkości środkami racjonalnymi w historii głównym motywem przezwyciężającym „prze­ sąd”, „zabobon” i wszelkiego rodzaju „opresje” przeszłości. Taki pogląd, twierdził Hayek, będący „religią intelektualistów” o niepokala­ nym poczęciu, rozumianym jako czyste narodziny umysłu w świecie czekającym na zbawienie, czyni, ich zdaniem, cały dorobek ludzkiej kultury jedynie nędzną protezą dla właściwego odczytania logiki dziejów. Staje się tym samym źródłem totalitaryzmu. Hayek opierał się racjonalistycznym planistom-monistom, lekce­ ważącym skomplikowaną materię życia i ograniczoność rozumu. Niecierpliwość intelektualistów wobec niesprawiedliwości skutkowała utopijnymi planami zba­ wienia wymagających inżynierii społecznej. Demokracja miała być w takim ukła­ dzie jedynie sposobem przyklepywania abstrakcyjnej idealnej „woli powszechnej”, usprawiedliwiającej edukację ku „jedynie słusznej prawdzie”, odwołującej się w ostateczności do przemocy. Porządek społeczny, twierdził Hayek, był zawsze spontaniczny, stanowił antytezę czystego racjonalizmu. Społeczne, polityczne, eko­ nomiczne zachowania były wynikiem nie planowania, ale organicznej ewolucji. Stąd odrzucał abstrakcje w rodzaju „społecznej sprawiedliwości” czy „sprawiedliwości rozdzielczej”, uważając nieplanowany — w sferze społecznej organiczny, w sferze przyrody naturalny — porządek jako leżący poza kategoriami sprawiedliwości czy niesprawiedliwości. Idee Hayeka trafiły w swój czas. Stanowiły kontrapunkt dla zjawiska nowego, jakim było wyrosłe w wyniku kryzysów i wojen XX w. potężne państwo, dające iluzję bezpieczeństwa kosztem wolności. Odzywają się one echem w całym poko­ 41 F. Hayek, Droga do zniewolenia, Kraków 2003, s. 17, 2 1 . 42 Idem, Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu, Kraków 2004, s. 8 5 —8 6 . 171 Andrzej Bryk leniu filozofów, przerażonych odchodzeniem w niebyt świata liberalnej wolności na rzecz nieubłaganego rozrostu państwa biurokratycznego, a także pokazujące, jak racjonalizm planistów współczesnych stał się hubris ducha współczesnego. Droga do zniewolenia stała się bestsellerem, ale liberałowie uznali ją za wykład starego, klasycznego liberała, beznadziejnie już konserwatywnego, niezdolnego do pogo­ dzenia się z rzeczywistością. Sam Hayek nie uważał się za konserwatystę, lecz za klasycznego liberała. Współczesny liberalizm uznał, tak jak socjalizm, faszyzm, hitleryzm czy komunizm, za jedną z odmian statyzmu i argumentował, iz opór wobec socjalizmu nie czyni go sojusznikiem tradycjonalistów typu Burke’a, bo­ wiem jego konserwatyzm dotyczył tylko moralności opartej na prawie natural­ nym, ale w żadnym wypadku tradycji jako uświęconego porządku 45 . Libertarianizm wzbierał społecznie z tych samych pobudek, dla których Hay­ ek pisał swoje opus magnum — ze strachu przed wszechobecnym państwem. Kla­ syczni liberałowie, do których zaliczał się Hayek, Mises czy późniejszy Milton Friedman, uważali, że radykalna wolność była do pogodzenia ze wspólnotowością. Istniał jednak też inny nurt libertarian, tzw. obiektywnych (objectivists), jak Ayn Rand (1905—1982), utożsamiających indywidualizm z egoizmem, choć sprzeci­ wiających się jakiejkolwiek formie kolektywizmu, czy „monarchistów”, jak Murray N. Rothbard (1926—1995), nazwany później twórcą amerykańskiego prawdziwe­ go libertarianizmu, którzy funkcje rządu zakreślają minimalistycznie, wyłącznie jako „stróża nocnego”. Tutaj należał też działający pokolenie po Hayeku Robert Nozick (193 8—2003). Późniejszą szkołą ekonomiczną opartą na libertarianizmie i Szkole Austriackiej była tzw. supply side economics — wykorzystana jako program rządów Reagana. Ciekawą odmianę myśli libertariańskiej zastosował urodzony w 1944 r. Edward Harrison Crane III, proponując ustawić dyskusję między „społeczeństwem obywa­ telskim” (civil society), dobrowolnym i oddolnie tworzonym, i „społeczeństwem po­ litycznym”, oznaczającym władzę państwa-rządu jakiegokolwiek rodzaju. Uważał, iż rynkowy liberalizm, połączony z amerykańską, jeffersonowską z natury samoorganizacją społeczeństwa, jest jedyną alternatywą dla statyzmu, którego biurokratyczne welfare state jest nieustępliwą nowoczesną formą. Krytykował klasę intelektualistów, zrodzoną w oświeceniu i wyznającą „religię” postępu i „sakrament” rozumu, stano­ wiącą nową kastę brahminów Zachodu, formującą charaktery na uniwersytetach i w mediach. Szermując hasłami wolności i sprawiedliwości, intelektualiści są w rze­ czywistości, twierdził Crane, jej zaciekłymi wrogami, nie dopuszczają bowiem moż­ liwości zalęgnięcia się błędów intelektualnego i moralnego jako ewidentnie sprzecz­ nych z racjonalnym porządkiem rzeczy. W takim rozumieniu racjonalności państwo staje się najskuteczniejszym gwarantem doprowadzenia do logicznego końca rozu­ mowania, tworzącego doskonałe społeczeństwo. Amerykański eksperyment korpo­ 4S 172 Ibidem, s. 8 4 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana racyjnego etatyzmu, wzbierający od czasu Nowego Ładu, twierdził Crane, stanowi podobnie niebezpieczną tendencję, jak budowa etatyzmu hitlerowskiego czy stali­ nowskiego, choć realizowaną w sposób „miękki”. Bez względu na to, jak bardzo klasa intelektualistów na uczelniach i w mediach odmawia „mantrę” praw człowieka, praw indywidualnych, jest ona w rzeczywistości antyindywidualistyczna, wroga życiu, wolności, a zatem i własności, jest bowiem przekonana, iż gorszą rzeczą od ich utraty jest zalęgnięcie się błędów wśród nieoświeconych 44 . Pomostem między libertarianami a tradycjonalistami była idea widoczna póź­ niej u wielu innych konserwatystów, twierdząca, iz liberalizm progresywny stano­ wi korupcję prawowitego projektu amerykańskiej wolności, sformułowanego przez Ojców Założycieli. Libertarianizm był ważnym katalizatorem oporu wobec po­ rządku korporacjonizmu liberalnego od czasów Nowego Ładu i współgrał z ame­ rykańską tradycją wolności. Choć wykorzystany do budowy wielkiego obozu kon­ serwatywnego, w późniejszych latach stał się jednak ruchem marginalnym, choć intelektualnie i medialnie nośnym. Jego zwolennicy znaleźli się jednak w obozie wyborczym Ronalda Reagana. Nowy Konserwatyzm i różne nurty tradycjonalizmu Drugim, obok libertarianizmu, nurtem konserwatyzmu po 1945 r. był tradycjo­ nalizm, określany czasem, w sposób wprowadzający bałagan pojęciowy Nowym Konserwatyzmem. Był to ruch zróżnicowany, obejmujący admiratorów osiemna­ stowiecznej filozofii politycznej Edmunda Burke’a, tzw. południowych agrarystów, emigrantów europejskich, uciekinierów przed faszyzmem i komunizmem, nawiązujących do tradycyjnych wątków europejskiej myśli konserwatywnej, czy wreszcie filozofów politycznych prawa naturalnego. Tradycjonaliści przerażeni byli ogólnie wykorzenionym społeczeństwem ma­ sowym i idolatrią indywidualizmu, nieokiełznanego przez horyzont uniwersalne­ go sensu 45 . Przeciwstawiali się indywidualizmowi prowadzącemu do anarchii i w konsekwencji do totalitaryzmu, w imię uporządkowanej wolności (ordered liber­ ty), nawiązującej do amerykańskiego republikanizmu. Atakowali liberalizm jako formę relatywizmu i bronili prawa naturalnego. Tradycjonalizm przywiązywał wagę do absolutnego porządku wartości, podkreślał niezbywalną rolę religii i obycza­ jów, będących warunkiem cywilizowanego i wolnego społeczeństwa. Tradycjonali­ ści, zgrupowani głównie na uniwersytetach, byli rzecznikami aksjologicznego ab­ solutyzmu i wywarli spory wpływ intelektualny w Stanach Zjednoczonych po 4 4 J. 45 Bartyzel, Edward Harrison Crane III, „Nowe Państwo” nr 3 (2004), s. 64. Jeden z jego głównych animatorów Russell Kirk wyraźnie określił credo „prawdziwego kon­ serwatyzmu nym (...) atomizmem; sytuującego konserwatyzm się jest na antypodach społecznością indywidualizmu. ducha” (G. Indywidualizm Hodgson, The World jest społecz­ Turned Right Side Up: A History of the Conservative Ascendancy in America, Boston 1 9 9 6 , s. 83). 173 Andrzej Bryk II wojnie światowej. Nowy Konserwatyzm łączył z konserwatyzmem europejskim rodowód ideowy, jak i potępienie liberalizmu rozumianego jako forma utylitaryzmu, relatywizmu i ateizmu, które doprowadziły do kryzysu cywilizacji europej­ skiej łącznie z faszyzmem i komunizmem. Ojcem duchowym dużej części Nowe­ go Konserwatyzmu był osiemnastowieczny konserwatysta angielski Edmund Bur­ ke, krytykujący rewolucję francuską jako formę nowego typu radykalnej polityki wyrosłej na gruncie założeń niebezpiecznych dla wolności i swoistym spisku prze­ ciw duchowości. Nowy Konserwatyzm był metafizyczny, obojętny w zasadzie na problematykę ekonomiczną, traktowaną jako epifenomen głębszej rzeczywistości społecznej i zachodzących w niej przemian politycznych. Pojęcie „nowy konserwatyzm” przypisuje się zazwyczaj poecie i eseiście Pete­ rowi Viereckowi (ur. 1916). Stał się on nazwą tradycjonalistycznego konserwaty­ zmu od lat 50. Sam Viereck miał dwuznaczny status wśród powojennego amery­ kańskiego konserwatyzmu, często nazywany był „maskującym się liberałem” 46 . Viereck wyszedł od klasycznego humanizmu i europejskiego konserwatyzmu, po­ kazując jak rozległa była jego tradycja. Wierzył, iż republika amerykańska jest nowoczesną formą ostatniego stadium ewolucji zapoczątkowanej przez myśl grecką i judaistyczną. Konserwatyzm był dla niego synonimem obrony tej tradycji, która historycznie przybrała oczywiście różnorakie formy, a zatem była pluralistyczna. Viereck wzywał pod koniec wojny klasycznych liberałów i konserwatystów do wspól­ nego oporu przeciw „komunonazistom”, popierając militarną inwazję w celu oba­ lenia Stalina. Potępiał amerykańskich, liberalnych i socjalistycznych apologetów komunizmu. Sprzeciwiał się jednak ostro maccartyzmowi, co spowodowało jego izolację w ruchu konserwatywnym, mającym do mccartyzmu stosunek bardziej zniuansowany. W swojej pierwszej książce Metapolitics: From the Romantics to Hitler Viereck wysunął oryginalną tezę, iż liberalny ruch z początku XIX wieku w Niem­ czech był w rzeczywistości prekursorem hitleryzmu, łącznie z jego rasizmem, zwra­ cając uwagę na potencjalnie totalitarne cechy liberalizmu nowożytnego mającego źródła w Oświeceniu. Konserwatyzm — twierdził Viereck — który był tym dla po­ lityki, czym klasycyzm dla literatury, dokonywał jednocześnie politycznej sekula­ ryzacji doktryny grzechu pierworodnego. W opozycji do tego, radykalizm stano­ wił kolektywizację „naturalnej dobroci człowieka” Rousseau w wiarę polityczną mas, utożsamiając go bądź z radykalną rasą (Volk), bądź, jak w marksizmie, z masą ekonomiczną (proletariat) 47 , bądź, jak później w feminizmie, z picia (genderj. W 1949 r. Viereck opublikował pracę Conservatism revisited, zwiastującą Nowy Konserwatyzm, chwalącą arystokratyczną demokrację według Burke’a i zakorze­ nioną w tradycji klasycznej. Krytykował masową demokrację, z której zrodził się też faszyzm i stalinizm. Viereck był jednak radykalnie antykapitalistyczny, traktu­ 46 G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. 121—123. 47 B. Miner, The Concise Conservative Encyclopedia, hasło: Viereck, New York 1 9 9 6 s. 2 4 1 . 174 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana jąc ekonomię liberałów klasycznych jako wulgarną i materialistyczną, za swoich bohaterów uważając raczej „konserwatywnych socjalistów”, takich jak Metternich czy Disraeli. W tym sensie bliżej mu było do współczesnych konserwatystów torysowskich typu George’a Willa (ur. 1941), uznających państwo jako aktywny ele­ ment tworzenia ładu politycznego. Viereck potępiał wolną przedsiębiorczość, ale uznawał państwo opiekuńcze za niebezpieczne dla wolności indywidualnej. Był jednym z pierwszych intelektualistów amerykańskich, którzy dostrzegli w katolicy­ zmie źródło tradycji wolnościowej i wystąpił ostro przeciw propagandzie wszech­ obecnego w kulturze liberalnej antykatolicyzmu, wypływającego zarówno z amery­ kańskich korzeni protestanckich, ale tez z „nowoczesnej”, liberalnej myśli progre­ sywnej. To Viereck jest autorem powiedzenia, aktualnego zresztą do dzisiaj, demaskującego haniebny i ignorancki antykatolicyzm tzw. postępowych, liberalnych elit, stwierdzając, iz „polowanie na katolików jest antysemityzmem liberałów” 48 . Do tradycjonalistów należał też Russell Kirk (1918—1994). tak jak Viereck przerażony wykorzenionym społeczeństwem masowym wielkiego biznesu, mas ro­ botniczych i wielkiego rządu. Kirk, którego książka The Conservative Mind z 195 3 r. stała się źródłem inspiracji pokoleń amerykańskich konserwatystów i przywróciła w masowym obiegu intelektualną wiarygodność konserwatyzmowi, podkreślał, iż tradycjonalizm był „czymś więcej niż jedynie samotnością i środowiskiem dla otrzy­ mywania przyzwoitych dochodów” 49 . The Conservative Mind był książką pięknie napi­ saną, prezentującą tradycję myśli konserwatywnej w formie niemal apologii jako świat idei i program polityczny, a nie świat obrony status quo. Zarówno Kirk, jak i Viereck traktowali swoje pisarstwo jako formę kontrrewolucyjnego programu przy­ wrócenia splugawionych wartości w cywilizacji, która uczyniła jedynym sensem życia dobra materialne. Kirk krytykował Misesa za niedostrzeganie niebezpieczeństwa skraj­ nie racjonalistycznego, atomistycznego kapitalizmu i utylitaryzmu w obliczu roz­ montowania jako podstawy kultury sankcji metafizycznych 50 . Zarówno dla Vierecka, jak i Kirka prawdziwy konserwatyzm leżał na antypodach skrajnego indywiduali­ zmu społeczeństwa masowego, wyrosłego na spisku przeciw duchowi i metafizyce. Nie mogło ono tworzyć porządku moralnego będącego warunkiem koniecznym wolności, musiało prowadzić do anarchii i w odpowiedzi na nią represji państwa. Zasługą Kirka było odkrycie dla wieku dwudziestego Edmunda Burke’a, będącego odtąd patronem Nowego Konserwatyzmu, choć myśliciele tego kierunku podkreśla­ li przede wszystkim jego subtelną filozofię prawa naturalnego, organicznego cha­ rakteru społeczeństwa, zasadę doświadczenia weryfikującego projekty zmiany cząst­ kowej i przymierza między umarłymi, żyjącymi i jeszcze nienarodzonymi. 48 P. Viereck, Shame and Glory of the Intellectuals, Boston 1 9 5 3 , s. 4 5 . 49 R. Kirk, American Conservative Character, Chicago 1 9 8 6 s. 2 5 4 ; idem, A Program for Conse­ rvatives, Chicago 1954, s. 23. 5 0 A. Kirk, A Program for..., op. cit., s. 147- 175 Andrzej Bryk Myśl Kirka traktowana była w wielu kręgach, również konserwatywnych, jako niepraktyczna. Niemniej dla odrodzenia nowoczesnego amerykańskiego konser­ watyzmu była nie do przecenienia. Podkreślenie doświadczenia skontrastowanego z liberalnym racjonalizmem progresywnym stanowiło odniesienie dla kultu­ rowej krytyki liberalizmu. Kirk wykazał też, że korzenie cywilizacji amerykań­ skiej są konserwatywne w tym sensie, iż tworzyła ona uniwersalny i „dobry” porządek moralny, zakorzeniony w najdoskonalszej tradycji Zachodu. Powiązał konserwatyzm z amerykańskim dziedzictwem, a obronę tradycji konserwatyw­ nej uznał za obronę amerykańskiej. Tworzył tym samym intelektualne mosty z konserwatystami „amerykanizmu” np. W. Kendallem czy C. Rossiterem, trak­ tującymi tradycjonalizm Kirka jako niepraktyczny. Kirk nadal też konserwaty­ zmowi amerykańskiemu rys intelektualnego wyrafinowania, a także, co nie było bez znaczenia w kulturze przesiąkniętej pragmatyzmem, sformułował marzenie intelektualne w języku konserwatywnym. Książka Kirka stała się „biblią” poko­ leń młodych Amerykanów o inklinacjach konserwatywnych, przerażonych kon­ formizmem hegemonicznego liberalizmu i jego pretensji do doskonałości wyprutej z jakiegokolwiek metafizycznego sensu. Dla nich droga innych młodych Amerykanów, odpowiadających na owo zapotrzebowanie na sens skokiem w kontrkulturę i antyamerykańskość, wydawała się „drogą donikąd”. Wreszcie, Kirk był jednym z animatorów ruchu konserwatywnego. W 195 3 r. Frank Chodorov (1887—1966) założył Intercollegiate Studies Institute (ISI), fundację eduka­ cyjną, mającą za zadanie kształcenie elit konserwatywnych. Chodorov, dzienni­ karz i filozof, libertarianin, utożsamiany był ze Starą Prawicą, jednak w 195 3 r. powołuje Intercollegiate Society of Individuals — instytut do walki z rodzajem politycznej poprawności lat 50. Jego pierwszym prezydentem został William F. Buckley, jr (ur. 1925), a redaktorem naczelnym kwartalnika instytutu „Mo­ dern Age” sam Kirk. Do tradycjonalistów należeli też nostalgiczni, myślowo ciekawi, tzw. Połu­ dniowi Agraryści (Southern Agrarians), związana z amerykańskim Południem szkoła intelektualna, ściśle powiązana z tym regionem geograficzno-kulturowym aż do lat 60. XX wieku i wydająca periodyk „The Fugitive” („Uciekinier”). Nawiązywali oni do starej na Południu tradycji filozoficznej i literackiej, zwanej agraryzmem, odwołującej się do praw stanów, a reprezentowanej np. przez Johna Randolpha (1773—1833) czy Johna Calhouna (1782—1850). Manifestem Południowych Agrarystów była antologia kilkunastu autorów z 1930 r. pt. I’ll Take my Stand: The South and the Agrarian Tradition, m.in. Johna Crowe’a Ransona, Donalda Davidsona, Aliena Tate’a, Roberta Penn Warrena. Południowy konserwatyzm, napiętno­ wany tragicznością własnej historii związanej z niewolnictwem i zagładą cywiliza­ cji Południa w wojnie domowej (1861 — 1865), miał wiele wspólnego w sferze ducha z polskim „Gloria Victis” po powstaniu styczniowym, charakteryzując się, jak określił to Ranson, „wściekłą wiernością przegranej sprawie”. Konserwatyzm 176 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana z Południa uważał, iż industriałizm niszczy południową tożsamość i „dobre życie”, z jego rycerskością, łagodnymi obyczajami i poczuciem metafizycznego zakorze­ nienia. Podkreślał wartość lokalności jako niezbywalnego elementu patriotyzmu i nauczyciela cnót 51 . Agraryści byli krytykami nowoczesności, z jej wulgarnością, zdziczeniem oby­ czajów, statyzmem i naukową inżynierią społeczną. Południowcy, przez pryzmat zagłady swojego partykularnego świata, próbowali zdefiniować szersze zjawisko kryzysu współczesnej kultury modernistycznej. Południe, jako najmniej nowocze­ sna część Ameryki, zobaczyło w niej rozkład związków międzyludzkich i szyderczą twarz postępu. Dostrzegając niegodziwości niewolniczego Południa, wskazywali, iż wartość tej cywilizacji wykraczała poza ograniczenia niewolnictwa, miała walor uniwersalny. Wykorzenienie cywilizacji przemysłowej przeciwstawiali tradycji in­ dywidualnych rodzinnych narracji i stabilizującej tradycyjnej moralności. Ich obrona doświadczenia, pamięci, autorytetu i nacisku na charakter w wychowaniu była jed­ nym z pierwszych głosów kwestionujących bezmyślny zachwyt nad „postępem” w moralności. Kilka aspektów krytyki Południowców miało charakter praktyczny i stanowiło podglebie oporu wobec dominującego amerykańskiego liberalizmu progresywne­ go. Podkreślali głęboką, ludową religijność — szczególnie widoczną na Południu — traktowaną w sensie społecznym jako rodzaj obywatelskiej religii amerykańskiej, jej kod kulturowy i równocześnie najsilniejszą obronę wolności i gwarancję sensu w nowoczesności, która z antyreligijności uczyniła element wyzwolenia ludzkiego ducha. Religia była dla nich ponadto czynnikiem ładu społecznego, pozwalającego tolerować „marmurowe” nierówności wszystkich aspektów ludzkiej kondycji, na­ dając im postać nie tylko skandalu czekającego na rozwiązanie, ale i ograniczenia broniącego przed ludzką pychą. Ta analiza wyprzedzała późniejsze analizy nad religijnością w społeczeństwie nowoczesnym 52 . W 1936 roku Agraryści opubliko­ wali swoją drugą książkę Who Owns America?: A New Declaration of Independence, rodzaj manifestu ekonomicznego, uzupełniającego wcześniejszą krytykę kultu­ rową w obliczu reform Nowego Ładu. Krytykując molocha kapitalizmu wielkich korporacji i masowej produkcji, wspomaganego stymulowaną konsumpcją, oraz programy finansowania rolnictwa i biznesu przez rząd federalny, mieli nadzieję powstrzymania kapitalizmu w jego agresywnym postępie. Był to program utopij­ ny. Ameryka wkraczała w masową symbiozę państwa i ekonomii, która niedługo, w czasie II wojny światowej, ulegnie skokowemu wzmocnieniu 55 . 51 Zob. np.: T. Fleming, Southern Men, American Persons, „Chronicles”, May 1994. 52 Zob. np.: P. L. Berger, B. Berger, H. Kellner, The Homeless Mind: Modernisation and Conscio­ usness, New York 1973” H. Agar, A. Tate, Who Owns America.'1 A New Declaration of Independence, Boston 1936. 177 Andrzej Bryk Weaver jako fons et origo konserwatywnego przebudzenia Późnym agrarystą, o największym wpływie na odrodzenie się amerykańskiego kon­ serwatyzmu po 1945 r., był Richard Weaver (1910—1963). Dla Weavera wartości Południa były wartościami nie partykularnej kultury, ale zachodniej cywilizacji. Przygnębiony ogłupiającą ortodoksją liberalizmu i optymistycznym wigowskim poglądem na historię, doszedł do wniosku, iż społeczeństwo Południa, z jego hierarchiczną, arystokratyczną strukturą, prostą wiarą, szarmanckością i kodek­ sem rycerskim, miało „rację bez zdawania sobie sprawy ze swojej racji”, będąc „ostatnią niematerialną cywilizacją świata zachodniego” 54 . Centralnym tematem książek Weavera był jednak kulturowy zmierzch liberal­ nego Zachodu. W 1948 r. opublikował Idee mają konsekwencje, książkę uznaną, obok Drogi do niewolnictwa F. Hayeka, The Conservative Mind R. Kirka i The Quest Jor Community R. Nisbeta, za iskrę intelektualną nowoczesnego konserwatyzmu amerykańskiego. Była ona analizą kultury Zachodu rozpatrywanej z perspektywy idei, którą Weaver uważał za fundament jego cywilizacji, a której zanik poczytywał za katastrofę nowoczesności. Stanowił ją stopniowy rozkład wiary w porządek transcendentalny, metafizyczny zanik osoby, a wraz z nią wolności. Weaver byl jednym z wielu krytyków nowoczesności — tradycji ciągnącej się właściwie od Kierkegaarda, ale jego analiza była oryginalna. Doświadczenie współczesności unie­ ważnia obiektywny system odniesień i wyzwala nieukierunkowaną autokreację. W konsekwencji znosi wspólnotę, tworząc cywilizację anomii, wynikającą z rozsz­ czepienia ducha i materii, osoby i przyrody, człowieka i zewnętrznego świata, roz­ kładając w końcu język stający się przedmiotem autorefleksji, samozwątpienia i ucieczki od wolności. Idea transcendencji zaczęła znikać, twierdził Weaver, wraz ze średniowiecznym nominalizmem, pozbawiając kulturę uniwersalnego kodu mo­ ralnego, czyniąc ją podatną na szaleństwa różnego rodzaju ideologii. Dominującą w świecie zachodnim ideologią został liberalizm, z jego egalitaryzmem i relatywi­ zmem niszczącym cywilizację, która zawsze, twierdził Weaver, oparta być musi na „rozróżnieniach i hierarchii”. Kryzys rozpoczęty w XIV w. od zakwestionowania realności uniwersaliów na rzecz nominalizmu, przyniósł owoce kilka wieków później. Według nominalizmu tzw. uniwersalia (sprawiedliwość, prawda etc.) nie posiadają niezależnej egzysten­ cji, ale są jedynie nazwami indywidualnych rzeczy. Jeśli nominalizm miałby rację, to nie istnieją obiektywne wartości, np. dobro czy prawda. Są one jedynie „nazwa­ mi rodzajów zachowania, które akurat akceptujemy”. Nominalistyczna pozycja ostatecznie doprowadziła do filozoficznie pustej formy radykalnego empiryzmu i pozytywizmu, zastępujących rzeczywistość poznawaną rozumem wrażeniami 54 Cyt. za: G. Core, M. E. Bradford (eds.), The Southern Tradition at Bay: A History o/Postbel- lum Thought, New Rochelle 1968, s. 391. 178 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana otrzymanymi drogą zmysłów. Ten błąd filozoficzny w ostatecznym rachunku koń­ czy się subiektywizmem, relatywizmem i zaprzeczaniem istnienia prawdy samej 55 . Wiedza jest bowiem — twierdził Weaver — produktem rozumu, a wiara w uniwersalia i zasady ogólne jest nieodłączna od działań rozumnych. Odrzucenie tego zało­ żenia i skoncentrowanie się na empirii, na cząstkowych fenomenach subiektywne­ go doświadczenia, zakończyło się „afirmacją tego bezpośredniego doświadczenia jako celu w sobie. Poszukiwanie bezpośredniości kieruje społeczeństwo na ścieżkę kulturalnego i moralnego rozkładu, w którym nie jesteśmy już w stanie rozrózniać zła i zdeprawowania, (...) [co widać] w braku oporu przeciw bezwstydowi, po­ rzuceniu honoru czy szacunku dla prywatności na rzecz publicznego ekshibicjoni­ zmu. Standardy przyzwoitości są porzucane, bowiem są przeszkodą na drodze ku samoekspresji. Świat został zanurzony w oceanie straszliwej demoralizacji 56 . Dla Weavera traktowanie natury jako samoczynnego mechanizmu i człowieka jako istoty rozumnej zgodnie ze swoimi potrzebami doprowadziło do traktowania racjonalizmu jako jedynej filozofii. Metoda ta uczyniła interpretację zmysłową rze­ czywistości jedynym zadaniem, a pytanie o cel stworzenia unicestwiono, gdyż od­ rzucono założenie, iż w porządku istnień jest coś pierwotnego wobec natury. W takiej sytuacji religia została uznana za fenomen dwuznaczny w świecie nauki, jako fałszywa świadomość. Konsekwencją stało się uznanie Boga jako rezultatu racjo­ nalnego odczytania natury, co staje się „religią” nowoczesności, zaprzeczającą istnie­ niu prawdy uprzedniej. Taka interpretacja wyklucza powstanie jakiejkolwiek trwałej więzi społecznej. Każdy byt pozostawiony został samemu sobie, by samodzielnie in­ terpretować świat, rodząc pomysły o „naturze i Bogu natury” oraz anomalie „religii humanistycznej”. W rezultacie ukrycia człowieka w naturze zakwestionowano z ko­ nieczności jego podstawy motywacji. Ewolucjonizm i biologia przetrwania jako causa causas, a później behawioryzm, dały początek tezie, iz ludzie zawsze działają z pobu­ dek ekonomicznych a to oznaczało zniesienie wolności woli — twierdził Weaver 57 . Powyższa radykalna zmiana patrzenia oddziałuje na język. Przestał on być środkiem docierania do prawdy. Wpływa też na edukację, która, zdemokratyzowa­ na, zamiast okazać się dobrem samym w sobie, została zniszczona przez „nieroz­ wiązywalny w systemie egalitarnej demokracji problem władzy. (...) Ludzie idący stromą ścieżką w dół stają się coraz bardziej nieczuli (...) im bardziej są zdegra­ dowani, (...) apatia wzrasta (•••), wkrótce tracimy moralną orientację (...). Zbli­ żamy się do stanu, w którym będziemy amoralni, nawet o tym nie wiedząc, i zde­ gradowani, bez możliwości oceny stopnia naszego upadku” 58 , co objawia się biu- 55 ]. F. Johnston, jr., C. E. M. Joad, Richard Weaver and the Decline of Western Civilization, „Modern Age” Summer 2002, s. 2 30. 56 Ibidem. 57 R. M. Weaver, Idee mają konsekwencje, Kraków 1996, s. 13—15. 58 Ibidem, s. 16—18. 179 Andrzej Bryk rokratyzacją, demagogią, wielkimi, manipulującymi „maszynami politycznymi”, upadkiem obyczajów. Po stuleciach panowania myśli Zachodu nowoczesny czło­ wiek stał się moralnym idiotą 59 . Weaver był przeciwnikiem libertarian, uważając, iż utożsamiają oni wolność z prawdą. O ile libertarianie podkreślali wolność jedynie jako opozycję jednostki wobec wzrastającego molocha państwa, o tyle tradycjona­ liści dostrzegali w niepoddanej żadnemu zewnętrznemu ograniczeniu moralnemu jednostce, w „człowieku bez pana”, zagrożenie. Stąd np. Weaver podkreślał ko­ nieczność etyki charakteru i odpowiedzialności, odrzucając etykę wyboru i samo­ realizacji, będącej etyką świata liberalnego 60 . Książka Idee mają konsekwencje wywarła wielki wpływ na amerykańskich intelek­ tualistów. Nazwano jąfons et ongo współczesnego amerykańskiego intelektualnego ruchu konserwatywnego. Weaver uderzył w optymistyczne podstawy amerykań­ skiego społeczeństwa konsumpcyjnego i liberalizm rozumiany jako państwowy instrument realizowania indywidualnych roszczeń zgodnie z zasadą masowej rów­ ności i z sukcesem jako celem w życiu 61 . Weaver zdawał się sugerować, iż libera­ lizm budował cywilizację skrajnie niespójną, w której nie sposób żyć, nie obrażając w każdym momencie, jak w starożytnym Rzymie, któregoś z politeistycznych bogów. Taka cywilizacja staje się stopniowo cywilizacją relatywizmu, nihilizmu i w konsekwencji prowadzi do totalitaryzmu. Wymusza ona bowiem z jednej stro­ ny radykalną antyhierarchiczność i egalitarność, bo nie ma żadnego uzasadnienia porządku w hierarchii autorytetu, z drugiej tworzy etykę nie wartości, lecz senty­ mentalnej socjalizacji, będącej warunkiem przeżycia. Stworzenie społeczeństwa równości oznacza zatem wkraczanie mikroinzynierią prawno-biurokratyczną nie tylko w ekonomię, ale i w kulturę, z nadzieją osiągnięcia equilibrium żądań, co jest zajęciem i beznadziejnym, i mającym potencjał totalitarny. Świat społeczeństwa i kultury utożsamiony jest z racjonalnością naukową, techniczną, której libera­ lizm progresywny jest jedynie późnohistoryczną protezą polityczną, organizującą coraz bardziej zatomizowane społeczeństwo w system administracyjnych reguł, arbitralnie narzucanych w sferze już nie samej polityki, ale w sferze społeczeństwa cywilnego. Krańcowym bastionem nierówności staje się ostateczne stwierdzenie, iż prawda istnieje, a dla nowoczesnego umysłu jakiekolwiek takie żądanie, szcze­ gólnie stwierdzenie o istnieniu prawdy transcendentnej, jest równoznaczne z aro­ gancją, z apologią nierówności. W ten sposób — twierdzi Weaver — ludzki intelekt dotarł do krańca swojej deprawacji, bowiem odrzucił najważniejsze uzasadnienie swojego istnienia, mówiące iż jest on instrumentem poszukiwania prawdy 62 . 180 59 Ibidem, s. 1—2. 60 R. M. Weaver, Lee the Philosopher, „Georgia Review” 21, Fall 1948, s. 301. 61 R. M. Weaver, Idee..., op. at., s. 19, 21—23- 62 Ibidem, s. 4 0 —4 8 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Społeczeństwa najmniej skupione na egalitaryzmie, najmniej skupione są też na narcyzmie, okazując największe braterstwo, czego przykładem była według Weavera średniowieczna Europa. W momencie zaś zmniejszania się różnic spo­ łecznych i dążenia do zrównania grup, wzrasta podejrzliwość i wrogość, co powo­ duje zanik solidarności, zaufania i elementarnej lojalności. Członkowie społeczeń­ stwa nie wiedzą już, czego oczekiwać od siebie nawzajem, a przywódcy w takiej sytuacji nie chcą przewodzić, bo nie wiedzą, po co mieliby to robić, starając się być tylko doraźnymi administratorami. Obywatele w takiej sytuacji nie chcą być po­ słuszni i nieustannie się buntują, mając świadomość całkowitego braku legityma­ cji jakiegokolwiek celu wspólnotowego. Proces ten powoduje skrajną atomizację relacji międzyludzkich i czyni z państwowej biurokracji nie tylko policjanta czuwającego nad tym, by sytuacja ta nie przerodziła się w stan permanentnej wojny wszystkich przeciwko wszyst­ kim, ale organ pełniący funkcję wszechwładnego opiekuna w procesie mikrozarządzania, rozdzielającego dobra infantylnym, coraz bardziej rozkapryszonym podopiecznym. Następuje katastrofalny zanik legitymizacji władzy publicznej, z miotającymi się coraz bardziej miernymi politykami i coraz mniej odpowie­ dzialnymi obywatelami. Dlatego podstawą ładu społecznego nigdy, zdaniem Weavera, „nie może być równość, może nią być tylko braterstwo, łączące różne części społeczeństwa, a bunt w imię równości, mimo iż dominujący w kulturze Zachodu świadomie od rewolucji francuskiej, jest jednym z nurtów znacznie szerszego buntu — buntu wobec wiedzy, zapoczątkowanego w nominalizmie. Jeśli konieczne uogólnienia dotyczące bytu nie wyrażają ładu ogólnego, a są jedynie złudzeniami (...) [i mogą być] bez większego uszczerbku dla wiedzy odrzucone, to nie ma powodu, by tej samej zasady nie zastosować dla społe­ czeństwa jako całości”. Uznanie takiego założenia skutkuje jednak odrzuce­ niem porządku ogólnego, porządku natury, metafizycznych wzorców, idei ogólne nauczanych w procesie żmudnej edukacji kształtującej nawyki charak­ terologiczne i nakazujące patrzeć w górę a nie w siebie. Następuje — twierdzi Weaver — „usprawiedliwienie jedynie rzeczy wygodnych i brak jakiegokolwiek kryterium osądu, czy wybory pragmatyczne są właściwe. Rezultatem jest de­ kadencja cywilizacyjna” 65 . „Wszczepienie celowości” w świat, a zatem ustalenie hierarchii wartości będą­ cej przedmiotem wychowania i edukacji, zostało unieważnione na mocy roussowskiego mitu dobrej natury i dobrego człowieka. Proces tego unieważnienia wzmoc­ niła kontrkulturowa rewolta od lat 60 . XX wieku. Człowiek „dobry” powinien teraz mieć stworzone jedynie warunki równego realizowania swojego potencjału. Rewolucja nominalistyczna, z unieważnieniem metafizyki, realizowanie tego po­ tencjału uczyniła sprawą subiektywnego chcenia. Odrzucono rozumienie wartości 6i Ibidem, s. 49—50. 181 Andrzej Bryk jako praktykowanie cnót, tworzących w poczuciu powinności moralnej hierarchię dóbr i stygmatyzujących pewne zachowania jako niegodne, kosztem innych — uzna­ nych za dobre. W takiej perspektywie można kontynuować konsekwencje analizy Weavera, wolność została zredukowana do wolnościowego chcenia „dobrej” natury ludz­ kiej, a edukacja została ustawiona w taki sposób, by potencjał tej „dobrej” natu­ ry jedynie realizować. Taki liberalizm staje się stopniowo rodzajem oficjalnej linii partyjnej, gdzie nie może istnieć żadne kategoryczne twierdzenie impliku­ jące wartościowanie. Ten autorytaryzm liberalizmu unieważnia spór o kształt moralny świata i narzuca każdemu obowiązek wyzbycia się wolności oporu w imię sensu moralnego. Opór w imię sensu moralnego traktowany jest jako przemoc i ma zostać unicestwiony w imię absolutnego, tolerancyjnego relatywi­ zmu. Daje to wprawdzie jednostce poczucie przynależności do grupy identycz­ nie myślących, ale jednocześnie wyrzeka się ona swojej wolności na rzecz społe­ czeństwa, w którym panuje język i rytuał konwencji, amorficznej tolerancji, po­ zbawionej jakiegokolwiek sensu moralnego. Jest to rytuał sentymentalnego, powierzchownego moralizatorstwa. Weaver sygnalizuje tutaj w przebłysku pro­ fetycznym coś, co przez pokolenie późniejsze zostanie nazwane polityczną po­ prawnością — narzucanie przez elity liberalne oportunistycznego myślenia jed­ nowymiarowego, od którego odstępstwo karane jest ostracyzmem społecznym i delegitymizacją publiczną 64 . Tak rozumiana tolerancja — sugeruje Weaver — degraduje kulturę, bowiem odrzuciwszy możliwość doskonalenia w hierarchii cnót, odrzuca także rzeczywi­ stość ludzkiego zdeprawowania, przyjmując doktrynę moralnej równości wszyst­ kich domniemanych „stylów życia”. Następuje rzeczywiste unicestwienie aksjolo­ gii, a wartości stają się gustami mającymi zapewnić różnorodność na rynku kultu­ ry, z których powstać ma swoiste dobro wspólne. Zanika wtedy rozumowanie i perswazja moralna jako czynnik budowania odpowiedzialności, moralność staje się zaledwie osobistym odczuciem niewymagającym żadnego uzasadnienia. Na podstawie arbitralnego utożsamienia moralności opartej o hierarchię aksjologiczną z potencjalną przemocą, liberalizm zaciera granicę między polityką a nie-polityką, czyniąc przedmiotem politycznej interwencji świat sensów dotychczas dla niej nietykalny. Celem polityki staje się rewolucja „wyzwolicielska” dla każdej moral­ ności indywidualnej w imię absolutnej tolerancji. Polityka staje się jednocześnie represją, gdyż gwarantować ma w przestrzeni całej kultury absolutną równość publiczną każdej moralności indywidualnej. W ten sposób polityka liberalna za­ stąpiła rządy prawa wolnego społeczeństwa zarządzaniem ludźmi, stała się działa­ niem bez granic, autorytarną alokacją wartości w imię sprawiedliwego społeczeń­ 64 182 Ibidem, s. 6 5; zob. też: C. Delsol, Esej o człowieku późnej nowoczesności, Kraków 200 3, s. 204—208. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana stwa zdefiniowanego w sposób niezwykle jednowymiarowy, jako absolutna tole­ rancja każdej indywidualnej narracji 65 . Konsekwencją tak rozumianej antyhierarchiczności, której zarysy Weaver prze­ czuł, jest postmodernistyczna nietzscheańska kultura epistemologicznej rozpa­ czy. Kultura, w której nie ma żadnej hierarchii moralnej przekraczającej wąski horyzont mojego własnego ,,ja”, staje się domeną konwencji, rodzajem zabawy, co oznacza, iż nie istnieją teorie fałszywe czy prawdziwe, bo sama koncepcja prawdy nie ma sensu. Rezultatem jest kultura, którą Weaver nazwał „rozdrobnioną”. Ta­ kie społeczeństwo to „łąka dzikich i z natury dobrych w swym wzrastaniu kwia­ tów” 66 . Zniknęła pielęgnowana przez stulecia idea scalająca w jedno w hierarchii bytów. Na jej miejsce nie pojawiło się nic, żadna nadrzędna wartość, pozostały arbitralne decyzje jednostek, które mogą swobodnie decydować, co zrobić ze swoją „wyzwoloną” naturą. Nastąpiła radykalna depolityzacja, w sensie odrzucenia kon­ cepcji tworzenia ładu politycznego rozumianego inaczej niż tylko negatywne za­ bezpieczenie środowiska, w którym jednostkowe „ja” może się realizować Polityka staje się nagą władzą, używaną jedynie do rozbijania wszelkich przeszkód, kultu­ rowych i społecznych dla swobodnego „wyzwalania się” jednostki. Człowiek po obaleniu hierarchii i idei scalającej kultury, stan wymuszony i nieustannie nadzorowany siłą państwa, został wezwany do autokreacji bez jakiej­ kolwiek teorii bytu i antropologii. Bezradność i alienacja jednostkowego sumienia, połączone z nieufnością do innych, stały się podstawą lęku, ten zaś napędzał wolę walki i czynił wszystkich innych wrogami. Podejrzliwość stała się rodzajem jedy­ nego światopoglądu, a absolutna równość stała się substytutem gwarantującym bezpieczeństwo. Relatywizm autokreacji okazał się decydującym znamieniem no­ woczesności, niszcząc bezpieczeństwo ontologiczne — sugeruje Weaver — zako­ rzenione w uniwersaliach, i przyzwalając w konsekwencji na zbrodnię ideologiczną. Fundamentalne odrzucenie chrześcijańskiego skażenia grzechem pierworodnym i przekonanie, iż zło natury ludzkiej stało się historycznie odwracalne, że można je zdefiniować i wyprojektować na zewnątrz, „wyzwolić” się od niego, stało się ją­ drem kultury liberalnej. Cywilizacja w takim obrazie to miejsce zniewolenia, insty­ tucje i struktury władzy wszelakiej, stąd jej zniszczenie ma stać się powrotem do stanu pełni człowieczeństwa, dobroci i szczęścia, co nazwano postępem, a co zro­ dziło pokusę ostatecznego zbawienia na ziemi i wobec oporu materii rodziło im­ puls ku zdefiniowaniu wroga jako odpowiedzialnego za zło: klasowego, narodo­ wego, grupowego, instytucjonalnego. Eliminacja tak zdefiniowanego wroga miała­ by przywrócić zaburzony ład świata widzianego 67 . Wiek oświecenia wprowadził 65 Zob.: A. Bryk, Akcja afirmacyjna..., op. cit., s. 71; K. Minogue, Polityka, Warszawa 1997, s. 121 —123. 6 6 R. M. Weaver, Idee..., op. cit., s. 51, 65—7367 Zob.: C. Delsol, Banalność zla, „Znak" sierpień 2003. 183 Andrzej Bryk w politykę przekonanie o jej pierwszorzędnej roli dla ludzkiego „zbawienia”. Stąd był już tylko krok ku upolitycznieniu całej sfery ludzkiego bytowania, ku osta­ tecznemu zniszczeniu sfery metapolitycznej i stwierdzeniu, iż wszystko jest poli­ tyką, a poza nią nie ma ucieczki w prywatność autonomicznych egzystencji i wol­ ność ducha i umysłu, które mogą się stać jedynie źródłem potencjalnych zbrodni myśli 68 . Agraryści należą do historii ruchu praw obywatelskich, ale raczej w potocz­ nym odczuciu jako bohaterowie negatywni, broniący, w domniemaniu, cywilizacji reakcyjnej, zbudowanej na segregacji i oddający się sentymentom, ludzi niepogodzonych z przegraną. Z perspektywy czasu można rzeczywiście u niektórych z nich znaleźć elementy krytyki polityki desegregacyjnej lat 50., która, według nich powinna być inaczej przeprowadzona. Czy kryła się za tym nostalgia za ka­ stowym światem perwersyjnych zalet, czy rzeczywisty namysł nad dwuznacznym dziedzictwem odgórnie przeprowadzonej rewolucji, nie do końca może być usta­ lone, choć i apologeci radykalnej i szybkiej desegregacji świadomi są dzisiaj jej połowiczności i dwuznacznych rezultatów. Agraryści mieli punkty styczne z innymi nurtami konserwatyzmu. Była to m.in.: opozycja wobec kontrkultury, krytyka hubris liberalnej inżynierii społecznej i jej nieprzewidzianych konsekwencji oraz świata anomii korporacyjnego kapitali­ zmu z jednostkami jako towarem na rynku konsumpcji. Taka cywilizacja była cy­ wilizacją zdegradowaną, redukującą człowieka do jego wymiaru ekonomicznego i konsumenckiego. Ale najgroźniejszą cechą takiego społeczeństwa był pełzający totalitaryzm, system, w którym wolną wolę człowieka podporządkuje się nauko­ wej koncepcji rzeczywistości, czyniąc ją materiałem do ukształtowania, zgodnie z „żelaznymi prawami natury” wyznaczanymi przez inżynierów społecznych, eks­ pertów „dekonstruujących” fałszywe świadomości. Agraryści dali jednak myśli kon­ serwatywnej Weavera, i choćby z tego powodu są ważni w dziejach intelektualnych Stanów Zjednoczonych. Jego dzieło wywarło olbrzymi wpływ na Nowy Konserwa­ tyzm lat 50.: intelektualistów i prostych chrześcijan, jankesów i Południowców, tworząc podglebie intelektualne wzrastającej fali sprzeciwu wobec hegemonicznego liberalizmu. Tradycjonaliści różnili się między sobą, ale zaczęli oddziaływać trafnością swoich pytań na społeczeństwo, które wchodziło w spektakularny okres prosperity, jednocześnie zadając pytania, o jakość życia i jego znaczenia. U źródeł tego namysłu było poszukiwanie kotwicy transcendentalnej jako podsta­ wy wszelkiej polityki. Taki przekaz w społeczeństwie amerykańskim, rozumieją­ cym instynktowne zakorzenienie w doświadczeniu protestanckiej Ameryki jako misji wolnościowej w przymierzu z Objawieniem, a nie tylko doświadczeniu eko­ nomicznym, miał stopniowo nieodpartą moc. 68 184 R. M. Weaver, Idee..., op. cit., s. 5 1 — 5 2 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana jest zaskakujące, jak wielką nadzieję konserwatyści pokładali w jakiejś for­ mie odrodzenia religijnego, jako impulsu regenerującego kulturę. Wypatrywali tego agraryści, wypatrywał Nisbet, Buckley, Kirk, wypatrywali wreszcie później, acz z pobudek czysto utylitarnych, jako siły napędowej kultury i polityki, neokonserwatyści. Konserwatyzm jako filozofia polityczna — Leo Strauss i Eric Voegelin Osobną szkołę wśród tradycjonalistów stanowili filozofowie polityczni, ucie­ kinierzy z hitlerowskiej Europy. Dysponujący świetnym warsztatem filozoficz­ nym, przerażeni rozpadem cywilizacji europejskiej, wrogowie brunatnego czy czer­ wonego totalitaryzmu, zaistnieli na uniwersytetach amerykańskich. Ich rola w ru­ chu konserwatywnym była specyficzna. Nadali mu głębszą podstawę filozoficzną. Filozofami-symbolami intelektualnymi tego nurtu byli uciekinierzy z Niemiec hitlerowskich: Leo Strauss (1899—1973) i Eric Voegelin (1901—1985), a także emigrant z komunistycznych Wegier Thomas Molnar (ur. 1921), pod koniec życia będący jednym z filarów paleokonserwatyzmu. Ich wpływ na „wysoki” inte­ lektualnie konserwatyzm amerykański był znaczny. Wszyscy traktowali jego ro­ dzime wersje z pewnym lekceważeniem, uważając, szczególnie libertarianizm, za mniej lub bardziej świadomą herezję modernistyczną. Wychowali — szczególnie Strauss — grupę oddanych uczniów, którzy dzięki zdolnościom pedagogicznym stali się dość wpływowi w pewnych kręgach intelektualnych Ameryki 69 . Straussistów łączyło luźno przekonanie, iż przyczyny zmierzchu Zachodu tkwią w średniowieczu, szczególnie w myśleniu gnostyckim i nominalistycznym, które doprowadziło do błędów liberalizmu i myślenia politycznie utopijnego. Sam Strauss zastanawiał się, w jaki sposób społeczeństwo ocenia polityczne ustroje (reżimy). Twierdził, iż w edukacji należy nauczać nie pluralistycznych wartości, ale cnót jednoznacznie wybranych. Ocena moralna miała charakter absolutny, a relatywizm był wykluczony. Odrzucał niebezpieczną jego zdaniem koncepcję politycznego postępu, jak i tzw. nauki polityczne, dominujące na uniwersytetach powojennych, jako pozbawione wyczucia filozofii oraz oparte na fałszywym zało­ żeniu, iz studiując fakty polityczne, studiujemy byty niezależnie antropologicz­ nie, wolne od wartości. Polityczna teoria, według Straussa, nie mogła być od nich 69 Wśród uczniów Straussa, kłócących się między sobą czasem bardzo ostro, najwybitniejszy­ mi i najbardziej wpływowymi byli: Walter Berns (ur. 1919), Allan Bloom ( 1 9 3 0 — 1 9 9 2 ), Harry Jaffa (ur. 1 9 1 8 ), Joseph Cropsey (ur. 193 5), Martin Diamond ( 1 9 3 0 — 1 9 8 0 ), Willmore Kendall (1909—1967), William Kristol (ur. 1 9 2 0 ), George Will (ur. 1941), Harvey Mansfield (ur. 1 9 3 6 ) czy Hadley Arkes (ur. 1947). O wpływie myśli Straussa na neokonserwatystów zob.: G. S. Wood, The Fundamentalists and the Constitution, „New York Review of Books”, 1 8 February 1 9 8 8 ; M. Lilia, The Closing of the Straussian Mind, „New York Review of Books”, 4 November 2004- 185 Andrzej Bryk wolna, a studiowanie ich źródeł było warunkiem odpowiedzi na pytanie, czy sys­ tem polityczny wzmacnia, czy też degeneruje człowieka. Według Straussa, Voegelina czy Molnara miarą absolutną postępowania ludz­ kiego było prawo naturalne. Strauss odrzucał oświeceniową koncepcję praw natu­ ralnych, które, choć powoływały się na prawo naturalne, tak naprawdę były jedynie prawno-politycznymi formami subiektywnych żądań. W swoim najsłynniejszym i najbardziej wpływowym dziele pt. Natural Right and History, opublikowanym w 195 3 r. i uważanym za dokument fundacyjny szkoły straussistów, odrzucił tra­ dycyjną wigowską teorię historii, traktowaną jako nieustanny postęp od klasycz­ nej przez średniowieczną do nowoczesnej myśli demokratycznej i socjalistycznej. Właściwe podejście do historii wymagało analizy klasycznej tradycji prawa natu­ ralnego. Szła ona od Sokratesa do św. Tomasza z Akwinu, będąc tak naprawdę tą samą tradycją, mówiącą, iż istnieje wyraźna granica między naturą a konwencją, a sprawiedliwość przynależy do porządku naturalnego. Strauss uważał współcze­ sny liberalizm za doktrynę niebezpieczną, odrzucającą prawo naturalne na rzecz koncepcji praw naturalnych, współcześnie zwanych prawami człowieka, opartych zbyt niebezpiecznie na subiektywnym żądaniu jednostkowego podmiotu, które groziło staczaniem się ku historycyzmowi i nihilizmowi. Prawo naturalne, w opo­ zycji do relatywistycznego liberalizmu, miało stanowić podstawę odrodzenia No­ wego Konserwatyzmu w Stanach Zjednoczonych z wykluczeniem radykalnych li­ bertarian. O ile Strauss jest traktowany przez interpretatorów europejskich jako filozof, uczący, iż istnieje nieprzekraczalna bariera między życiem filozofa a życiem politycznym, napięcie, które powinno uczyć roztropności i jednych i drugich, o tyle w Stanach Zjednoczonych Strauss okazał się być filozofem przydatnym dla ruchu konserwatywnego, bowiem w jego filozofii dało się wyodrębnić wiele przydat­ nych politycznie wątków. Należały do nich antykomunizm i sprzeciw wobec rady­ kalnej równości, cnota indywidualnej odpowiedzialności przeciwstawiana demorali­ zacji państwa opiekuńczego, wiara w indywidualną zasługę, rywalizacja na rynku przeciw zbyt daleko idącej regulacji, wreszcie edukacyjna i artystyczna doskonałość według obiektywnych kryteriów naukowych i artystycznych niepodatnych na ich upo­ litycznianie. Strauss twierdził, że istnieje uniwersalnie obowiązująca hierarchia ce­ lów. Nie ma natomiast uniwersalnie obowiązujących zasad działania. Starał się po­ kazać także, dlaczego amerykański konserwatyzm miał trudności ze zdefiniowaniem siebie w kategoriach języka antymodernistycznego, będąc w zasadzie jednym z jego, razem z liberalizmem, a nawet komunizmem, nurtów progresywnych, mającym po­ tencjał totalitarny, co wynikało zdaniem Straussa z rewolucyjnej genezy cywilizacji amerykańskiej. W cywilizacji tej nawet konserwatyści „konserwują” porządek rewo­ lucyjny, dogłębnie modernistyczny i progresywistyczny 70 . 70 Zob.: A. Norton, Leo Strauss and the Politics of American Empire, New Haven 2004; M. Blitz, I Leo Strauss, the Straussians, and the American Regime, New York 1999; A. Bryk, Liberalism, Modern 186 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Eric Voegelin był głównie krytykiem ideologii opartych na błędnej koncepcji antropologii w oderwaniu od prawa naturalnego i tworzących sytemy „nieludz­ kie”, jak marksizm czy faszyzm. Voegelin zdefiniował modernizm i liberalizm, jako formy gnostyckiego myślenia, w którym wybrani i „oświeceni” mają dostęp do tajnej, immanentnej prawdy, której nie znają i poznać nie mogą „nieoświeceni”. Według Voegelina nowocześni gnostycy, np. Marks, utylitaryści czy progresywiści, a w religii Freud, traktowali historię jako drogę postępowego poprawiania rzeczywistości zgodnie z definicją idealnego punku dojścia, co stanowiło świecką formę zbawienia. Gnostycki wysiłek stworzenia obiektywnych, dostępnych tylko wtajemniczonym inżynierom społecznym „praw historii” i próba narzucenia samozwańczo deklarowanej utopii społeczeństwu zaprzeczała mądrości klasycznej i chrześcijańskiej wizji państwa jako reprezentanta transcendentnej prawdy. Bezprecedensowy triumf zachodniego liberalizmu był, wedlług Voegelina zwodniczy, bowiem „cywilizacja może w rzeczywistości rozwijać się i degenerować w tym samym czasie — niemniej proces ten nie może trwać w nieskończoność. Istnieje jednak granica tego dwuznacznego procesu; jest nią moment, w którym aktywna sekta reprezentująca gnostycką prawdę organizuje cywilizację w impe­ rium pod swoimi rządami. Totalitaryzm, zdefiniowany jako egzystencjalna zasada gnostyckiej aktywności, jest końcową formą progresywnej cywilizacji” 71 . Voegelin był filozofem wyrafinowanym, lecz ezoterycznym, którego koncepcja historiozo­ ficzna nie zdobyła wielkiego rozgłosu. Niemniej jego znaczenie było niebagatelne. Razem ze Straussem czy Molnarem i z mniej naukowym Wittakerem Chambersem dostarczył walce z faszyzmem, komunizmem i rozkładającym się liberalizmem język krytyki, łącząc go z namysłem nad jej głębszym uzasadnieniem. Molnar był prawdopodobnie najbardziej antyamerykański spośród tradycjonali­ stów. Krytykował ostro Amerykę korporacyjną, i zbyt optymistyczne założenia kon­ serwatyzmu. Członek katolickiego ruchu oporu na Węgrzech w czasie II wojny światowej, więzień Dachau, był jednym z tych zirytowanych optymistycznymi fajerwerkami myśli współczesnej konserwatywnych katolików. W szczególności iryta­ cja dotyczyła infantylnego i płytkiego filozoficznie liberalizmu progresywnego. Po­ rzucił on bowiem, twierdził Molnar, „realizm chrześcijański”, oparty na doktrynie grzechu pierworodnego, i uznał realność fałszywego, abstrakcyjnego świata. Libera­ lizm według Molnara tworzył społeczeństwo rozszerzające „miękką” kontrolę pań­ stwa. U podstaw błędu liberalnego leżała zła antropologia i wynikająca z niej polityka. Panuje dzisiaj, twierdził, swoisty terror filozoficzny i literacki. Filozofia i literatura przestały być traktowane jako dyscypliny umysłowe czy formy sztuk, lecz jako rodzaj metody niszczącej wszystkie dotychczas istniejące teorie antropologiczne i wyobrazeConstttutionalistn and Judicial Review, w: „Historia Integra”, D. Janicka, R. Łaszewski (red.), Toruń 2001, s. 3 17-325. 71 E. Voegelin, The New Science of Politics, Chicago 1952, s. 1 7 . 187 Andrzej Bryk niowe. Cywilizacja liberalna, będąc formą progresywnej ideologii, operując logiką millowskiej samorealizacji i pozbawiona jakiegokolwiek ontologicznego zakorzenienia, jest wydana na łup swoich własnych subiektywnych iluzji autokreacji Rozmontowują one stopniowo kulturę, którą przejęła z chrześcijaństwa, a którą trywializuje i relatywi­ zuje, pozbawiając się wyobrażeniowych narzędzi swojego podtrzymywania. Molnar sprzeciwił się deifikacji intelektualistów, „sprzedawców mętnych i fałszywych ideolo­ gii, które ubóstwiają człowieka jako stwórcę społeczeństwa, a nawet twórcę sensu. Jedynie pokora filozofa, otwartego na realność świata, może doprowadzić do zdema­ skowania choroby współczesnego ideologicznego umysłu 72 . W latach 50. konserwatyści amerykańscy, głównie tradycjonaliści posiadali w swoich szeregach, obok powyżej wymienionych myślicieli, takich oryginalnych filozofów czy publicystów, jak: Erik von Kuehnelt-Leddihn, Francis Wilson, Fre­ derick Wilhelmsen, John Hallowell. Choć wywodzili się z różnych tradycji, było wśród nich sporo katolików czy anglokatolików, głęboko krytycznych wobec „protestantyzacji czy subiektywizacji katolicyzmu amerykańskiego na wzór chrześci­ jańskiego protestantyzmu w Ameryce. Duża część tradycjonalistów była katolikami lub w kierunku katolicyzmu zmierzała, jak Kirk czy późnie] Malcolm Muggeridge (1903—1991) — początkowo agnostycy. Katolicyzm w Stanach Zjednoczonych, państwie, którego religijnym pniem założycielskim był protestantyzm, tradycyj­ nie był religią „papistów” i imigrantów, a jego intelektualna i społeczna wiarygod­ ność była traktowana z podejrzliwością. Nowy Konserwatyzm pojawił się w okre­ sie, gdy występowały wielorakie napięcia między katolikami i innymi religijnymi grupami w Stanach Zjednoczonych na tle m.in niezależności katolickiego szkol­ nictwa parafialnego i wyższego. Bycie katolikiem ciągle było czymś podejrzanym, bycie katolikiem konserwatywnym oznaczało w środowisku dominującego libera­ lizmu kuszenie nieszczęścia. Nic zatem dziwnego, iż katolicy, nie tylko ze wzglę­ du na swoją ortodoksję, byli niejako predestynowani do zajęcia silnej pozycji w ruchu konserwatywnym, ale ich niszowe działanie zbliżało ich do innych niszo­ wych konserwatystów. Nowy Konserwatyzm stał się dla katolików amerykańskich przełomem, legitymując ich wiarygodność intelektualną, a także umożliwiając pro­ minentnym katolikom, choć niektórzy byli nimi tylko z nazwy, z różnych obozów partyjnych — rozpoczęcie kariery politycznej (np. senatorom Josephowi McCarthy emu czy później Jonowi F. Kennedyemu). Katolicki szlif części tradycyjnego konserwatyzmu pokazuje jednocześnie, jak głębokim wyzwaniem dla oficjalnej laic­ kiej i liberalnej Ameryki był Nowy Konserwatyzm. Symbolem tego przełomu był periodyk „National Review”, którego redaktor naczelny William Buckley, katolik i konserwatysta, uczynił z konserwatyzmu szanowany pogląd oficjalnego życia inte­ lektualnego 75 . 72 Zob.: T. Molnar, Utopia: The Perennial Heresy, N. Y. Sheed, Ward 1967; idem, The Decline of the Intellectual, New Rochelle 1973. 7i 188 G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. 5 3—54, 69—70, 292—293. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Konserwatyzm jako odrodzenie amerykańskiej tradycji Na uniwersytetach amerykańskich pojawił się też nurt konserwatyzmu o odmien­ nym charakterze, reprezentowany m.in przez takich myślicieli, jak Clinton Rossiter, Robert Nisbet czy młodszy od nich Edward Banfield. Rossiter (1917—1970) był traktowany przez Nowych Konserwatystów podejrzliwie, ale jego książka Con­ servatism in America z 195 5 roku miała duże znaczenie dla pchnięcia amerykańskie­ go konserwatyzmu na tory aktywistycznej polityki w społeczeństwie masowej, in­ dywidualistycznej demokracji. Rossiter, polemizując z najbardziej prominentny­ mi Nowymi Konserwatystami, szczególnie R. Kirkiem, odrzucał tradycję Burke’a jako mającą marginalne znaczenie dla konserwatyzmu amerykańskiego. Próbował zrozumieć fenomen odradzającego się konserwatyzmu, wyjaśniając, w jakiej trady­ cji Ameryki, kraju — zdaniem Louisa Harza — hegemonicznego liberalizmu, należy umieścić taki konserwatyzm. Rossiter uznawał jednak projekt liberalny za na tyle pojemny, iż mógł on pomieścić wielorakie nurty wzajemnie ze sobą współżyjące, w tym i konserwatyzm, specyficznie przez niego pojmowany. Rossiter wskazywał, iż tradycja republikanizmu przybrała z jednej strony for­ mę atomistycznego projektu ekonomicznego a z drugiej ideologicznego, eschato­ logicznego w zamiarach projektu politycznego, któremu impuls nadał już ruch progresywny końca XIX w., a zdecydowany kierunek interwencjonizm liberalny Nowego Ładu. W takiej sytuacji, twierdził Rossiter, konserwatyzm Burke’a mógł okazać się o tyle przydatny dla Nowego Konserwatyzmu, o ile można go było rozumieć jako doktrynę uniwersalną, sformułowaną w opozycji do wielkich nowo­ czesnych programów ideologicznych zrodzonych z rewolucji francuskiej. Burkę bronił pluralistycznego, konstytucyjnego społeczeństwa przed przemocą rewolu­ cyjną. Był jednym z pierwszych wchodzących w spór z konsekwencjami moderni­ stycznej zmiany, której logika zdefiniowała współczesność 74 . Burkę mógł zatem stać się użyteczny dla nowoczesnego konserwatysty o tyle, o ile umożliwiłby in­ terpretowanie amerykańskiego dziedzictwa w sposób odradzający te idee, które stworzyły jego wielkość, a o których Ameryka zapomniała w konsekwencji Wiel­ kiego Kryzysu, Nowego Ładu, II wojny światowej, konfrontacji z komunizmem i w następstwie korumpującego bezprecedensowego dobrobytu. Rossiter sygnalizował powrót do zapomnianych źródeł. Patrząc z tej per­ spektywy, odrodzony po II wojnie światowej Nowy Konserwatyzm nie był jedynie sentymentalną i reakcyjną predyspozycją psychiczną. Był przede wszystkim próbą, począwszy od ideologicznego konserwatyzmu Kirka, platońskiego konserwaty­ zmu Weavera czy socjologicznego konserwatyzmu Nisbeta, zmierzenia się nie tylko z progresywnym liberalizmem. Pozostawał też w opozycji do liberalnego ekonomicznego konserwatyzmu leseferowskiego Herberta Hoovera (1874—1964) 74 C. Rossiter, Conservatism in America, Cambridge 1 9 8 2 , s. 1 5 — 1 6 . 189 A ndrzej Bryk czy Hayeka, definiujących dotychczasowe oblicze amerykańskiego konserwatyzmu. Nowi Konserwatyści odczuwali głęboką „pogardę dla ekscesów, wulgarności i dys­ lokacji industrialnej cywilizacji, głęboko skrywaną antypatię wobec niezmodyfikowanej tradycji Jeffersonowskiej, (...) odwoływali się do tradycji europejskiej i angielskiej, żywili specjalny afekt do Burke’a i Johna Adama, ale nie dla Hamilto­ na, Spencera czy Summera, i wyrażali chęć myślenia i pisania w duchu świadomego konserwatyzmu ’. Rozumiejąc konserwatyzm jako „nieustanną reakcję przeciw ekscesom liberalizmu” i chcąc pokazać, iż amerykański konserwatyzm tradycjonalistyczny typu Kirka czy Weavera był rzeczywiście „nowy” i w tym sensie „antyamerykański” z ducha, Rossiter zastanawiał się, co może łączyć taki konserwa­ tyzm z silną tradycyjną prawicą amerykańską, która od takiego konserwatyzmu uciekała co najmniej od stu lat. Tradycyjna prawica była bowiem demokratyczna, industrialna i indywidualistyczna, nie odczuwając jakiejkolwiek pokusy odizolo­ wania się od otaczającego ją społeczeństwa czy kontestowania rządu rozumianego jako przestrzeń kooperacji, choć nie przymusu. Konserwatyzm archaiczny, w tra­ dycji Johna Randolpha czy Johna Taylora z Karoliny, reprezentowany jeszcze w XX w. przez np. nostalgicznych agrarystów, był nie do przyjęcia dla dynamicz­ nej amerykańskiej prawicy kapitalistycznej, bowiem paraliżował konstruktywne my­ ślenie 75 . Amerykańska kapitalistyczna prawica nie dostrzegała jądra racjonalności w owym archaicznym konserwatyzmie wskazującym na chrześcijańskie ogranicze­ nia cnót w korzystaniu przez jednostkę z dobrodziejstw amerykańskiej cywilizacji materialnej, ograniczenia, które niewielu ludzi tej prawicy mogłoby znieść bez protestu. W tym sensie ów nostalgiczny, archaiczny konserwatyzm agrarystów był jedynie zwiastunem odrodzenia nowoczesnej myśli republikańskiej, powstałej z buntu przeciw ograniczeniom klasycznego liberalizmu Locke’a, w domniemaniu dominującego w tradycji amerykańskiej, w ramach którego operowała również ra­ dykalnie indywidualistyczna prawica kapitalistyczna 76 . Myślenie amerykańskie za­ wsze było optymistyczne, materialistyczne i indywidualistyczne i stąd konserwa­ tywna połowa społeczeństwa musiała to zaakceptować. Tradycja była zawsze hegemonicznie liberalna. Jeśli zatem dominująca była tradycja liberalna, to pojawiło się pytanie, które zadał Rossiter, jak ma zareagować zarówno tradycyjny, liberalny amerykański, kapitalistyczny konserwatysta, jak i nostalgiczny, archaiczny agrarysta wobec nowego liberalizmu progresywnego, będącego zasadniczo odmienną in­ terpretacją tradycji amerykańskiej. Nowy liberalizm, zsocjalizowany, ale nadal uży­ 75 76 Ibidem, s. 2 2 6 , 215, 2 1 2 . Na temat tradycji republikańskiej skontrastowanej z tradycją liberalną w duchu Locke’a zob.: J. Appleby, Capitalism and a New Social Order: The Republican Vision of the ijgos, New York 1984; R. E. Shalhope, The Roots of Democracy: American Thought and Culture lj6 o—l&oo, Boston 1 9 9 0 , s. 1—52, 1 1 2 — 1 3 8 ; S. Filipowicz, Pochwała rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki, Kra­ ków 1997, s. 1 6 4 — 2 4 6 . 190 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana wający tej samej nazwy, stanowił wyzwanie dla obu nurtów konserwatyzmu, które dotychczas były w opozycji do siebie. Ten nowy liberalizm czynił z nich natural­ nych sojuszników w oporze przeciw nowej tradycji. Wymuszał jednak przeformułowanie podstaw teoretycznych ich krytyki. Rossiter potraktował konserwatyzm amerykański, i na tym polegał jego wkład w jego odrodzenie intelektualne, jako doktrynę obejmującą de facto najlepszą część tradycji amerykańskiej, pakując do niej Hamiltona obok Nocka, Jeffersona obok Marshalla, Carnegie’go obok Calhouna, Lincolna obok Tafta. Dla Rossitera kon­ serwatyzm oznaczał konserwowanie najlepszej tradycji klasycznego liberalizmu i przekuwanie go w program polityczny, którego celem było zdobywanie władzy. Włączył on do konserwatyzmu doktryny, które z europejskim konserwatyzmem niewiele miały wspólnego, podkreślały bowiem jego aktywistyczny i optymistycz­ ny charakter. Rossiter miał niebagatelny wpływ na pokazanie, iż liberalizm pro­ gresywny, dominujący w Ameryce od początku XX w., jest tak naprawdę korupcją klasycznej, rewolucyjnej tradycji amerykańskiej i jej przesłania. Myśl ta stała się ważną częścią odrodzenia wśród konserwatystów zainteresowania tradycją myśli politycznej Ameryki i zaanektowania jej do walki z rewizjonistami liberalizmu progresywnego tradycję tę niszczących. Nosicielami konserwatyzmu nawiązującego do „nieskorumpowanego” dzie­ dzictwa amerykańskiego staną się wkrótce Willmore Kendall, Frank S. Meyer (1909—1972) czy z innych pozycji argumentujący straussista Harry Jaffa. Meto­ da Rossitera pozwalała jednak uznać, że pewne elementy nawet anachronicznej, w jego nomenklaturze, tradycji, wchodzące w skład Nowej Prawicy, mogą być so­ jusznikiem w tej walce. Pokazywała także, iż konserwatyści kapitalistyczni nie są reakcją, lecz nieodłączną częścią amerykańskiego dziedzictwa w duchu hamiltonowskim. Rossiter wzywał do czynu intelektualnego w obliczu kryzysu liberali­ zmu progresywnego, choć robił to po omacku i połowicznie 77 . Rossiter traktował zatem konserwatyzm nie jako doktrynę i ruch broniący status quo, ale jako postawę popierającą zasady i instytucje chroniące przed nieostrożnym reformowaniem w oparciu o ideologiczne przesłanki nieokiełznanego racjonalizmu. Taki konser­ watyzm, według Rossitera, dał się wyjaśniać i uzasadniać intelektualnie, psycholo­ gicznie, społecznie i ekonomicznie, miał być „świadom historii, struktury, ideałów i tradycji społeczeństwa, rzeczywistych tendencji i implikacji programów reform i ważności konserwatyzmu dla podtrzymywania stabilnego porządku społecznego (...) i uprawiania konserwatywnej polityki (...) [jako] rezultat realistycznego myślenia w obliczu radykalnej presji” 78 . 77 Mimo to jest jednak zaliczany przez niektórych bardziej do tradycji nie konserwatywnej, a wyrafinowanego liberalizmu w stylu Louisa Hartza (zob. G. H. Nash, The Conservative.. ,,op. cit., s. 1 2 3 ). 78 C. Rossiter, Conservatism..., op. cit., s. 9 — 1 0 . 191 Andrzej Bryk Bronił konserwatyzmu, rozumianego jako aktywna, świadoma postawa my­ ślowa, przed nowego typu liberalizmem, zrywającym z tradycyjnym amerykańskim liberalizmem fundacyjnym Ojców Założycieli, ale tez przed jakimkolwiek radyka­ lizmem, a więc także tym konserwatyzmem, który reaguje grymasem odrzucenia i obroną status quo za wszelką cenę. Taki konserwatyzm strachu nie miał, zdaniem Rossitera, uzasadnienia w tradycji amerykańskiej i politycznych zasad fundacyj­ nych, pozbawiony był bowiem jakiegokolwiek „wyższego poziomu myśli spekula­ cyjnej, (...) broniąc się przed reformą i rewolucją”, chcący zawierać szersze koali­ cje społeczne, w przeciwieństwie do konserwatysty „zawłaszczającego”, ale „przy­ gotowanego na opór wobec wszelkich destrukcyjnych zmian porządku prawnego, politycznego, ekonomicznego, społecznego i religijnego”. Dla Rossitera było zdu­ miewające, iż powstał z martwych konserwatyzm sygnalizujący tektoniczną zmianę polityczną. Główną tego przyczyną była zmiana charakteru liberalizmu amerykań­ skiego, który przybrał wszelkie cechy ideologii dominującej i broniącej status quo79 . Dla Rossitera Nowy Konserwatyzm był przede wszystkim konserwatyzmem temperamentu, politycznie nieuświadomionym i wielowątkowym. Intelektualnie konserwatyzm ten ryzykował, iż stanie się próbą obrony utopijnej amerykańskiej arkadii republikańskiej w duchu Jeffersona, Coopera czy Whitmana i wściekłej niezależności wobec mieszania się rządu federalnego w ich życie, w obliczu nie­ bezpieczeństw atakującego liberalizmu i zamętu społeczeństwa późnego kapitali­ zmu. Rossiter jednocześnie sygnalizował, i na tym polegała jego zasługa dla tworzenia ruchu politycznego zorganizowanego później przez Reagana, iż mię­ dzy tradycjonalistycznym konserwatyzmem wszelkich odcieni i praktyczną ka­ pitalistyczną prawicą korporacyjną, także prawicą teoretyczną liberalizmu eko­ nomicznego czy libertynizmu Misesa i Hayeka oraz Rand, można znaleźć nić porozumienia. Wszystkie te nurty konserwatyzmu nienawidziły państwa totali­ tarnego (miały więc istniejącego wroga) i wszelkich form kolektywizmu a ten dostrzegalny był w hegemonicznym liberalizmie progresywnym Nowego Ładu. Mogły zatem odwołać się do obrony wolności i indywidualizmu, największych mitów fundacyjnych Ameryki. Każdy z nurtów tej luźnej koalicji konserwatyw­ nej miał coś do zaoferowania. Tradycjonaliści wskazywali, iż liberałowie ekono­ miczni i prawica kapitalizmu korporacyjnego nie dostrzegali aksjologicznych podstaw utrzymania cywilizacji wolności. Prawica kapitalistyczna i liberałowie ekonomiczni Hayeka twierdzili inaczej bądź uważali, iż obronią swój świat przed interwencjonizmem liberalizmu progresywnego w ramach funkcjonującej demo­ kracji i indywidualizmu. Popierali jednak własność prywatną, decentralizację i wolny system ekonomiczny. Oba te nurty sytuowały się — i był to potężny czynnik pozaracjonalny, niosący konserwatyzm ku politycznej mobilizacji i wykorzystaniu — jako nurty ostatnich 79 192 Ibidem, s. 4, 8—11. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana sprawiedliwych w skorumpowanej republice. Niemniej prawica kapitalistyczna popierająca Partię Republikańską Eisenhowera, co Rossiter dostrzegł, była do cna pragmatyczna i pewna, iż jej tożsamość i instytucje społeczeństwa cywilnego ,.były (...) absolutnie tożsame z American way of life, ale pozbawione nośnych idei. Tyl­ ko one jednak mogły przekuć temperament konserwatywny w skuteczny ruch po­ lityczny, autentycznie chroniący przed zaborczym liberalizmem aktywnego pań­ stwa. Z kolei tradycjonaliści byli otwarcie melancholijni i pasywni, co zdawało się sytuować ich na antypodach polityki. Niemniej konserwatywny atak na „liberalny relatywizm” progresywizmu był amunicją wziętą prosto z Burke a i jednocześnie uniwersalną 80 . Rossiter pisał Conservatism in America w 195 5 r. jeszcze za zasłoną przy­ szłości. Rewolty w miastach amerykańskich, Wietnam, fatalne programy Wiel­ kiego Społeczeństwa, kontrkulturą z atakiem na edukację i cywilizację prawdy, którą de facto zinstytucjonalizował liberalizm, wszystko to, co zradykalizowało amerykański konserwatyzm jeszcze nie nastąpiło. Ale objawów dekadencji libe­ ralizmu progresywnego było wystarczająco dużo, nawet w czasie bezpreceden­ sowej prosperity i samozadowolenia z okresu prezydentury Trumana i Eisenho­ wera, by zauważyli ją co przenikliwsi. Rossiter tęsknił za prawdziwą restauracją tradycyjnego amerykańskiego ducha i zdecydowanego amerykańskiego przywódz­ twa. W tym sensie wyzwolił jeden z impulsów teoretycznych, skutkujących wkrót­ ce polityczną rewolucją konserwatywną, tak obcą pragmatycznej Partii Republi­ kańskiej. W tym sensie ma swoje zasłużone miejsce w panteonie ojców rewolucji konserwatywnej. Rossiter przygotował intelektualne odrodzenie konserwatyzmu jako powrót do źródeł „zdradzonej” republiki i obrony jej tradycji przed rewizjonizmem libe­ ralizmu progresywnego Nowego Ładu. Ważną rolę odegrał też tutaj Willmore Kendall (1909—1967), pisarz i eseista. Trudno go jednoznacznie przypisać do jakiegoś obozu. Ponieważ stał się orędownikiem unikalnie amerykańskiej wersji konserwatyzmu, w tym sensie pokrewny był niektórym straussistom np. Diamondowi. Między Kendallem a innymi staussistami występowały jednak znaczne róż­ nice, by przypomnieć jego gwałtowne polemiki z Harrym Jaffą odnoście znaczenia Deklaracji Niepodległości i dziedzictwa Abrahama Lincolna. Podobnie jak wielu w jego pokoleniu, Kendall zaczynał życie polityczne na lewicy, lecz przeszedł na prawo, gdy dotarła do niego istota komunizmu. Uczeń konserwatysty Francisa Wilsona, razem ze swoim uczniem Williamem Buckleyem jr., stał się jednym z wydawców flagowego dla ruchu konserwatywnego periodyku „National Review”. Z pogardą odnosił się do „społeczeństwa otwartego” w wersji Johna Stuarta Milla i Karla Poppera, uznając za najważniejsze zadanie konserwatyzmu obronę amery­ kańskiej „ortodoksji”. Odrzuci! usiłowania umieszczenia konserwatyzmu amery­ 80 Ibidem, s. 223. 193 A ndrzej Bryk kańskiego w tradycji europejskiej czy to Burke’a, czy libertarian. Uznał amery­ kańską tradycję za unikalną, politycznie „objawieniową” i chciał ją obronić przed progresywnym liberalizmem 81 . Kendall nazywał siebie amerykańskim patriotą „od Apallachów po Góry Ska­ liste”. Sugerował tym samym, iż interior amerykański, ów mityczny Zachód jest miejscem prawdziwie amerykańskiej siły woli, niezamieszkałą przestrzenią ducha, w której Amerykanie przechowali swoje najwartościowsze cechy charakteru. Za­ chód nie stanowił dla niego, tak jak rozumieli go demokratyczni liberałowie XIX w., przestrzeni wzmacniającej atomistyczne skłonności jednostek poszukujących szczę­ ścia w nieograniczonej ekonomicznej ekspansji, lecz miejscem, w którym wykuwa­ ło się właściwe rozumienie amerykańskiej wspólnoty 82 . Celem konserwatyzmu miało być bezwzględne zachowanie, „konserwowanie” ustroju stworzonego przez Oj­ ców Założycieli. Polityka amerykańska nie była, twierdził Kendall, ani nadmiernie pluralistyczna, ani nadmiernie „otwarta”, lecz oparta na „świadomym poczuciu wspólnoty” lub, inaczej mówiąc, na „społeczeństwie zgody”, mediowanym przez mężów stanu prawego charakteru republikańskiego w ciałach przedstawicielskich. Kendall uznał, iż liberalizm progresywny nie był doktryną polityczną, lecz utopijnym projektem pozbawionym zdolności jakiegokolwiek aksjologicznego rozróżniania, narażonym nieuchronnie na tworzenie porządku politycznego zmie­ rzającego do anarchii, a w konsekwencji do tyranii. Opierając się na założeniu „świadomego poczucia wspólnoty”, uznał politykę początków republiki za ukon­ stytuowaną zdecydowanie na zasadzie demokratycznej większości, z poszanowa­ niem praw zawartych w dokumentach fundacyjnych Deklaracji Niepodległości i Konstytucji z 1787 r., ale w opozycji wobec demokracji abstrakcyjnych i roz­ mnażających się praw, które stawały się egoistycznymi „uprawnieniami” (entitle­ ments'). W takich poglądach nawiązywał wyraźnie do Johna Adamsa i Burke’a, dla których abstrakcyjne prawa w oderwaniu od wspólnoty i doświadczenia stawały się racjonalnie wydumanymi konstruktami. Kendallowskie rozumienie praw nawiązywało do rozróżnienia Straussa mię­ dzy prawem natury a prawami naturalnymi. Ideologia liberalizmu, argumento­ wał, zrównywała prawo z subiektywną wolą, a sprawiedliwość z władzą, jako żąda­ nie wobec współczesnego państwa czy wspólnoty sądowo wymuszanych praw 8 ’. Liberalne pojęcie prawa musi zakładać oczywiście ideę „społeczeństwa otwarte­ 81 Na temat tej tradycji zob.: S. H. Webb, American Providence: A Nation with a Mission, Conti- nuuum, 2004. W myśleniu, które krytykował Kendall, liberalizm progresywny niszczy sposób patrzenia na Amerykę jako na kraj pod opieką Opatrzności, bowiem odrzuca możliwość, iż Bóg może dokonywać wyborów innych niż liberalny progresywizm (zob. J. B. Elshtain, Freedom’s Surety, „First Things”, February 2005, s. 39). 82 Zob.: R. Welter, The Mind of America 1810 —1860 , New York 1975, s. 3 2 1 — 3 2 2 . 8i Zob.: A. Bryk, Liberalism..., op. cit., s. 3 1 8 — 3 2 1 ; W. Herberg, Conservatives, Liberals, and Natural Law, „National Review”, June 5, s. 422, 4 5 8 . 194 Zródla intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana go”, skoro bowiem jest ono z natury subiektywne, równie subiektywna, twier­ dził Kendall, staje się dyskusja polityczna, jak i kultura, unicestwiając samo po­ jęcie prawdy. Stąd, aby praktykować tolerancję, zaobserwował Kendall, „w imię prawdy trzeba najpierw cenić i wierzyć nie tylko w poszukiwanie prawdy, ale prawdę samą (...) Idea [Milla], iż ‘wszystkie pytania są pytaniami otwartymi’ tworzy społeczeństwo, które wyklucza taką możliwość; nie może zatem prakty­ kować tolerancji wobec tych, którzy się z nim nie zgadzają”. Ale nawet jeśli takie społeczeństwo nie prześladuje otwarcie tych, z którymi się nie zgadza, ma ten­ dencję, by ześlizgiwać się do „coraz bardziej pogłębiających się różnic opinii, ku postępującemu załamaniu się wspólnotowych zasad, na (...) których społeczeń­ stwo może się opierać w swoim funkcjonowaniu i dyskutowaniu, a zatem porzu­ ceniu tak naprawdę procesu deliberacji i przejście do decydowania o sprawach publicznych jedynie gwałtem i na drodze wojny domowej” 84 . Źródło wspólnoty — twierdził Kendall — powstaje z niesubiektywnego doświadczenia, a doświad­ czenie amerykańskie było gwarantem projektu konstytucyjnego utworzonego w 1787 r. To geniusz amerykańskiego społeczeństwa, już istniejącego, kazał mu utworzyć ramy konstytucyjne. Te ramy konstytucyjne można oczywiście zmie­ nić, ale jedynie w procesie rozważnej debaty publicznej „ludu Stanów Zjedno­ czonych , słów otwierających preambułę do Konstytucji. Musi zatem najpierw istnieć, twierdzi Kendall, wspólnota oparta na ducho­ wej dyscyplinie, bez której tworzenie indywidualnych tożsamości staje się jedy­ nie cyrkularną fantazją ulegania najłatwiejszemu z instynktów i przekuwania ich na prawa. Liberalizm progresywny oznaczał dla Kendalla samonapędzającą się kulturę „uprawnień”, jurydyzację polityki i wzrastającą „inżynierię społeczną” rządu federalnego, w tym sądów. Te z kolei ulegały pokusie stania się depozyta­ riuszem „kultury praw”. Konserwatyzm Kendalla nie uważał amerykańskiego doświadczenia suwerennego ludu jako władzy ograniczonej zewnętrznymi abs­ trakcyjnymi prawami, lecz jako w pierwszym rzędzie woli, wyrażającej doświad­ czenie wspólnotowe uformowane u początku amerykańskiej „ortodoksji”. Na­ cisk na politykę większościową, będącą „publiczną ortodoksją” wypływającą z ucierania stanowisk w trakcie nieustannej dyskusji, zbliżał Kendalla niebez­ piecznie do istoty polityki radykalnej w tradycji J. J. Rousseau, którego zresztą podziwiał, jeśli taka krytyka była uzasadniona, to zastosowanie jej do doświad­ czenia amerykańskiego pozbawiało ją radykalizmu, charakterystycznego dla eu­ ropejskiego oświecenia z jego protekcjonalizmem i wtajemniczeniem elit w „prawa historii” w stosunku do mas. Kendall charakteryzuje liberalizm progresywny jako wywiedziony z ducha europejskiego oświecenia, jako perwersję amerykań­ skiego doświadczenia. Stany Zjednoczone były bowiem społeczeństwem w swo­ 84 W. Kendall, The Conservative Affirmation, Chicago 1963, s. 1 0 8 , 110, 1 1 4 —1 1 6 ; G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. I 55—156. 195 Andrzej Bryk im kodzie kulturowym głęboko chrześcijańskim, opartym na konserwatywnych, czyli w jego rozumieniu dogmatycznych dokumentach fundacyjnych tworzą­ cych moralny porządek wspólnotowy. Lud amerykański nie był motłochem, lecz wspólnotą, a jego godna konserwo­ wania tradycja odrzucała hobbesowską wersję prawa naturalnego i wersję umowy społecznej sformułowana przez Johna Locke’a. Deklaracja Niepodległości wypo­ wiadała posłuszeństwo królowi angielskiemu nie dlatego, iż pogwałcił on prawa kolonistów, lecz iż pogwałcił „samorządny rząd [kolonii], wyrażający się w proce­ durach demokratycznych”. Deklaracja była konserwatywnym, a nie rewolucyjnym dokumentem, odwoływała się do „dobrego” życia istniejącej już społeczności, nie stanowiła wezwania do realizacji abstrakcyjnych celów. Scharakteryzowanie De­ klaracji jako konserwatywnej oznaczało jednak tylko tyle, iż podkreślała ona „główne prawdy amerykańskiej tradycji, tak jak ją widziano w danym momencie”, tradycji, która nie zaczęła się od Deklaracji. Kendall odrzucił pogląd, iż Deklaracja narzuca zasadę równości w innym niż jedynie ogólnomoralnym sensie. Sprzeciwił się interpretowaniu tej zasady przez liberałów (do których zaliczał też Abrahama Lincolna) w taki sposób, iż miałaby ona ustanowić „mandat dla działania, które zakłada (...) przekształcenie społe­ czeństwa (...) tak, by stworzyć warunki absolutnej równości”. Deklaracja nie mo­ gła niczego takiego narzucić, bowiem nie była w stanie „zamrozić naszych począt­ ków jako permanentnej woli ludu”, gdyż „nie ustanowiła nas jako narodu, lecz tuzin nowych suwerennych [stanów], (...) które się porozumiały”. To dopiero Konstytucja była wyrazem woli ludu amerykańskiego, „w istocie rzeczy naznacza nasz początek, ponieważ dopiero wtedy uczyniliśmy to w wyniku procesu demo­ kratycznego, w sposób bardziej deliberatywny, szczery i trzeźwy niż ten, który doprowadził do przyjęcia Deklaracji”, którą zaakceptowały zaledwie stany, nie lud amerykański 85 . Kendall odrzucił zatem egalitarną interpretację Deklaracji. Taką interpretację czynił winną wzrostu nieodpowiedzialnej fali egalitaryzmu, realizo­ wanej za pomocą państwa co najmniej od czasów Lincolna. Liberalizm progresyw­ ny od końca XIX w, zradykalizowany Nowym Ładem i biurokratyzacją kompleksu militarno-industrialnego po II wojnie światowej, uznał takie przesłanie za swoją podstawową politykę. 85 W. Kendall, G. W. Carey, The Basic Symbols of the American Political Tradition, Los Angeles 1970, s. 79—81, 8 4 , 89. Stąd, według Kendalla, Lincoln dokonał uzurpacji władzy, uznając, iż słowa o równości w Deklaracji były słowami ludu amerykańskiego, w ten sposób definiując aksjo­ logicznie znaczenie amerykańskiej wolności jako wolności w równości. Spór między Kendallem a Lincolnem był fundamentalny, bo uderzał w uzasadnienie liberalizmu progresywnego, pozbawiając go legitymacji fundacyjnej. Ciekawe byłoby prześledzenie dyskusji nad znaczeniem odrzuconego nie­ dawno Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej w świetle dyskusji Kendalla z liberałami progre­ sywnymi nad usytuowaniem podmiotu tworzącego i Deklarację Niepodległości, i Konstytucję. 196 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Kendall zastanawiał się też, jak filozofię dokumentów ustanowionych przez lud, wykluczających równość jako wartość fundacyjną Ameryki, pogodzić z XIV Poprawką konstytucyjną z 1868 roku, ustanawiającą, na pierwszy rzut oka, zwy­ czajną równość wobec prawa, a przez wielu późniejszych komentatorów uznawaną jako dającą przyzwolenie na filozofię egalitaryzmu nie tylko prawnego. XIV Po­ prawkę suwerenny lud ewidentnie w procesie ratyfikacyjnym zaakceptował. Dla Kendalla poprawka ta została jednak interpretowana przez Sąd Najwyższy w spo­ sób odbiegający od intencji jej twórców, bowiem „wzywa ona jedynie do równego traktowania wszystkich wobec już istniejących praw, w żadnym wypadku zaś nie wzywa do rewizji tych praw w taki sposób, by rozciągał wszystkie przyszłe prawa automatycznie na wszystkich [i we wszystkim]” 86 . Dla Kendalla problem nie był tylko teoretyczny. Zwrócił on uwagę na wzrastającą rolę rządu federalnego w zin­ terpretowaniu oryginalnej, fundacyjnej tradycji konstytucjonalizmu amerykańskiego według ideologicznych wzorów liberalizmu progresywnego dotyczących wyobra­ żeń o sprawiedliwym społeczeństwie. Kendall umieścił liberalizm progresywny w perspektywie legitymizacyjnej, trak­ tując jako uzurpację władzy poza mandatem konstytucyjnym ludu 87 . Praktyka taka doprowadzała do „wykolejenia” całego systemu konstytucyjnego w duchu liberali­ zmu progresywnego, według obsesyjnej, błędnej i mechanicznie pojmowanej zasa­ dy równości, nie mającej nic wspólnego z tradycją amerykańską, zakorzenioną w aspekcie wspólnotowym. To wspólnota decyduje — twierdził Kendall — jakie wartości należy honorować publicznie, bez jednoczesnego dyskryminowania in­ nych. Uważał zatem, iż „konserwatyści powinni opierać się temu ze wszystkich sił , traktując skomplikowaną materię życia jako zadanie do stopniowego rozwią­ zywania, a nie problem do natychmiastowego zlikwidowania, szczególnie za po­ średnictwem decyzji Sądu Najwyższego, według liberalnego wyobrażenia, jak ma wyglądać wolne i równe społeczeństwo 88 . Wspólnota ma prawo tworzyć aksjolo­ gię, choć niewymierzoną przeciw innym. Co więcej, ponieważ Stany Zjednoczone są republiką federalną, nikt granic uprawnień konstytucyjnych między stanami a federacją arbitralnie przesuwać nie moze. Dlatego, twierdził Kendall, „amerykańscy konserwatyści [muszą] sprzeciwiać się innowacjom Sądu Najwyższego” za wszelką cenę. Liberałowie muszą być na to przygotowani, bo „opór ten jest faktem życia, (...) [w przeciwnym wypadku] ozna­ 8 6 W. Kendall, Equality and the American Political Tradition, w: W. F. Buckley, jr., C. R. Kessler (eds.), Keeping the Tablets: Modern American Conservative Thought, New York 1 9 8 8 , s. 7 6 — 7 7 . 87 Zwracał np. uwagę na problematyczny charakter prawomocności decyzji Sądu Najwyższe­ go dotyczących modlitwy w szkołach czy wytyczaniu nowych granic okręgów wyborczych (reapportionement) Kendall twierdził, iż Sąd Najwyższy uzurpował władzę, odchodząc od oryginalnej inten­ cji twórców Konstytucji (dyskusja, która wkrótce stanie się wiodącą w stanach i do dzisiaj jest jedną z najważniejszych dzielących konserwatystów i liberałów). 88 W. Kendall, Equality and the American..., op. cit., s. 8 1 . 197 Andrzej Bryk czałoby to, iż kompletnie nie rozumieją oni obecnej amerykańskiej polityki (...) Walka liberała o coś, co on nazywa prawami obywatelskimi, (•••) jest możliwa do wygrania tylko w jednym wypadku — przez perswazję, tzn. przez przekonanie kon­ serwatystów, którzy, wierzę, są bezwzględną większością nas, „narodu Stanów Zjed­ noczonych”, do swojego punktu widzenia. Ale nie za pomocą nakazów sądowych. Nie przez rozkazywanie i wysyłanie oddziałów federalnych do Little Rock, Oxfordu czy Birmingham [dla przełamania oporu ludności wobec ich zdaniem dyktatorskich działań rządu — przyp. A.B.]. (...) To będzie wymagało pewnego wysiłku. (...) Dlaczego? (...) Całe zamieszanie odnośnie praw obywatelskich, desegregacji, sztucz­ nej zmiany granic okręgów wyborczych, jest spowodowane jedną jedyną rzeczą, (...) mianowicie tym, iż Sąd Najwyższy uznał kilka lat temu, iż (...) zmie[ni] własną tradycję, (...) stwierdzając, iż XIV Poprawka wymaga nie tyle równej ochrony praw­ nej pod istniejącymi prawami, ile zmiany istniejących praw w taki sposób, że będą one radykalnie, według ideologii absolutnej równości interpretowane. Rezultatem tej zmiany (...) miało być po prostu (...) rozbicie umowy społecznej między rzą­ dem federalnym i stanami zawartej podczas konwencji filadelfijskiej (•••)• Konser­ watysta z kolei został wychowany w przekonaniu, że umowa ta może być jedynie zmieniona przez „My, naród”, działający przez procedurę poprawek (...) lub Kon­ gres (...) [Konserwatysta] ciągle uznaje głosowanie, relacje między Kościołami a państwem, wytyczanie okręgów wyborczych jako sprawę wyłącznie stanów, a nie rządu federalnego (...) Nie chce, by uciszono „Zdrowaś Maryjo” w stanie Connec­ ticut, ponieważ nie chce z kolei, by Connecticut mieszało się w sprawy jego stanu. Taki jest stan konserwatywnego umysłu — tożsamy z amerykańską tradycją poli­ tyczną — odnośnie spraw poruszanych przez ostatnie innowacyjne decyzje Sądu Najwyższego. I powtarzam liberałom: Nie ważcie się niedoceniać konserwatystów politycznie. Jest ich wielu, (...) olbrzymia większość Amerykanów jest po tej samej stronie barykady (•••) Co do przyszłości praw obywatelskich, desegregacji etc. są dwie możliwości: albo liberałowie — i nie czynię tutaj świadomie żadnej różnicy między Sądem Najwyższym a liberałami — powstrzymają swoje zapędy i rozpoczną przekonywanie ‘Nas, ludu amerykańskiego’ co do ich punktu widzenia, albo będą kontynuować swoją obecną strategię, co oznacza narzucanie w polityce amerykań­ skiej z pozycji mniejszości nowej interpretacji [Konstytucji] czystą siłą i wiarą Sądu Najwyzszego. (...) Albo liberałowie i Sąd Najwyższy powrócą z nami do decydowa­ nia o tych sprawach w debacie publicznej, albo przed nami w przyszłości będzie więcej (...) decyzji dotyczących modlitw, więcej wtrącania się przez Sąd Najwyższy w proces wyborczy (...) i więcej urazów, więcej używania oddziałów federalnych przeciw ludowi amerykańskiemu, więcej wreszcie usiłowań, by spowodować rewolu­ cję społeczną dyktatem sądu. Albo jedno, albo drugie” 89 . 89 198 Ibidem, s. 79, 80, 82-83. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Kendall zwrócił uwagę na nadciągającą burzę polityczną, spowodowaną prze­ konaniem liberałów, iż mogą oni użyć, w sytuacji zablokowanego procesu demo­ kratycznego, sądów federalnych dla przeprowadzenia rewolucji praw obywatelskich zgodnie z ich ideologicznym o prawach tych wyobrażeniem. Liberałowie bowiem ulegli pokusie omijania procesu demokratycznego w coraz większej ilości spraw 90 . Kendall wyczuł, że większość społeczeństwa amerykańskiego, a pisał to w 1971 r., zaczyna mieć trudności ze zrozumieniem zasadności sądowej interwencji w relację federacja—stany i stosowania przez sądy federalne inżynierii społecznej poza de­ mokratyczną kontrolą. Nie chodziło już jedynie o usprawnienie procesu demokra­ tycznego, zablokowanego przez obstrukcję białych rasistów na Południu 91 , lecz o uprawianie polityki z ławy sądowniczej, zgodnie z liberalnym światopoglądem przypominającym dyktat rewolucyjnej władzy przekonanej o monopolu na praw­ dę; dyktat, któremu milcząca większość zaczynała stawiać opór. Diagnoza Kendalla była, z perspektywy czasu, anachroniczna z punktu widze­ nia konstytucjonalizmu, a jego sprzeciwy wobec orzeczeń Sądu Najwyższego spóź­ nione. Dekretowanie z ławy sądowniczej było bowiem procesem, który okazał się nie do zatrzymania. Diagnoza miała jednak walor polityczny. Kendall wyraźnie zakreślał granicę oporu wobec liberalizmu progresywnego, wskazując jego poli­ tyczny potencjał. Kilka lat później zrozumiał to Ronald Reagan, budując koalicję Partii Republikańskiej wokół spraw, które Kendall zdefiniował jako teren bitwy wytyczany decyzjami Sądu Najwyższego 92 . Problem czynienia z konstytucji przed­ miotu eksperymentów prawnych stał się jednym z najbardziej politycznie wybu­ chowych problemów w historii Stanów Zjednoczonych. Kendall go prawnie i po­ litycznie zdefiniował w momencie narodzin. Tradycję amerykańską, jako niezbywalny element konserwatyzmu, podkreślał też John Courtney Murray (1904—1967), politolog i teolog katolicki, jeden z auto­ rów wstępnych wersji Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis humanae II Soboru Watykańskiego w 1965 roku. Murray zaangażował się po stronie konserwatywnej w jedną z długotrwałych i do dzisiaj, pod postacią szkół liberalnej i republikańskiej, 90 W następstwie bardzo kontrowersyjnych decyzji Sądu Najwyższego w sprawie „Brown v. Board of Education”, „Engel v. Vitale”, busingu czy akcji afirmatywnej taka obawa rysowała się coraz wyraźniej. 91 Kendall takie usprawnienie procesu demokratycznego uzna! za dopuszczalne. Takie też uzasadnienie przyjął John Hart Ely w jednej z najgłośniejszych książek polemicznych starających się uzasadnić coraz bardziej wzrastającą rolę interwencyjną Sądu Najwyższego w materię spo­ łeczną i polityczną poza mandatem demokratycznym (J. H. Ely, Democracy and Distrust: A Theory of Judicial Review, Cambridge 1 9 8 0 . 92 Wkrótce Sąd Najwyższy w sprawie np. „Roe v. Wade” w 1973 r. uznał prawo do aborcji na życzenie jako prawo wywiedzione z konstytucji federalnej. Rząd federalny narzucał też szkołom religijnym wymogi edukacyjne i karał finansowo, co spowodowało masowy ruch oporu (G. Hodg­ son, The World Turned..., op. cit., s. 1 7 7 — 1 7 8 ). 199 Andrzej Bryk toczonych debat w historiografii i polityce amerykańskiej. Toczyła się ona wokół pytania, czy powstanie Stanów Zjednoczonych było inspirowane intelektualnie głów­ nie liberalnym indywidualizmem praw Johna Locke’a, nowoczesnym eksperymencie oświeceniowego racjonalizmu, czy też był to pogląd amerykańskiej kulturze ideolo­ gicznie narzucony 95 . Większość konserwatystów uważała, iż umieszczanie amery­ kańskiej tradycji w kanonie liberalnej i racjonalnej „zmiany” jako synonimu postępu było błędne. Dla konserwatywnych amerykanistów książka Murraya We Hold These Truths z I960 r. była objawieniem. Umożliwiła ona bowiem odcięcie się od radykal­ nej, „postępowej” w sensie inżynierii społecznej tradycji oświeceniowej i nawiązywa­ ła do tradycji prawa naturalnego. Uznała Amerykę za głównego jej obrońcę przed idolatrią współczesnego, też liberalnego państwa. Dla Murraya liberalizm nie potra­ fił dostarczyć odpowiedzi, w imię czego należałoby zwalczać komunizm i wszelkie radykalizmy nowoczesności. Stany Zjednoczone były dla niego odrębną cywilizacją w sensie religijnym, w sensie wiary w trwałe zasady, choć zróżnicowaną wewnętrznie co do ich interpretacji. Uważał, podobnie jak Kirk, iż amerykańska tradycja opierała się na aksjologicznych zasadach chrześcijaństwa. Argumentował, iż konsensus ame­ rykański musi opierać się na prawie naturalnym, a amerykańska tradycja, jedna ze stadiów tradycji europejskiej, była zgodna z katolickim rozumieniem prawa natural­ nego. Podobnie jak Strauss, odrzucał interpretację historii amerykańskiej jako wcie­ lenia nowoczesnej doktryny praw naturalnych, traktując taką interpretację jako nisz­ czenie kodu kulturowego Ameryki 94 . Znaczenie Murraya wykracza daleko, tak jak np. późniejszych od niego W. Buckleya jr., Jamesa V. Schalla, Richarda J. Neuhausa, George a Hittingera, Michaela Novaka, George’a Weigla czy sędziego Sądu Najwyższego Antonina Scalii, poza myśl konserwatywną. Murray zaświadczył, iż katolicy, dotychczas intelektu­ alnie i społecznie lekceważeni, traktowani jako podświadomie zakorzenieni w „po­ dwójnej lojalności papiści” nie tylko stanowią część tradycji amerykańskiej. Ich tradycją była ta, której Ameryka, atakowana przez progresywny liberalizm, potrze­ bowała, bo ona leżała u podstaw amerykańskiego eksperymentu. Murray uzasadnił intelektualnie wartość teologicznego, społecznego, a także politycznego katolicy­ zmu i wprowadził katolików w główny nurt amerykańskiej polityki nie jako przy­ byszy znikąd, ale strażników jej tradycji i wolności 95 . Był też jednym z tych, któ­ 9i Literatura na ten temat jest olbrzymia. Zob. np.: ]. Appleby, Liberalism and Republicanism in the Historical Imagination, Cambridge 1992; R. E. Shalhope, Toward a Republican Synthesis: The Emer­ gence of an Understanding of Republicanism in American Historiography, „William and Mary Quarterly”, January 1 9 7 2 , s. 4 9 — 8 0 , a także klasyczne prace: G. Wood, The Creation of the American Republic ( 7 7 6 — 1 7 6 7 , Chapel Hill 1969; B. Bailin, The Ideological Origins of the American Revolution, Cambrid­ ge 1967. 94 J. C. Murray, We Hold These Thruths: Catholic Reflections on the American Proposition, New York I960. 95 200 R. J. Neuhaus, The Vatican vs Americanism, „First Things”, December 2004, s. 7 2 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana rych argumenty uzasadniały powstrzymanie wypychania religii z życia publiczne­ go Ameryki (tendencji widocznej w orzeczeniach Sądu Najwyższego), jak i postępującą indywidualizację i samobójczą marginalizację liczbowo dominujące­ go nurtu protestantyzmu liberalnego, a wraz z nim postępującą „protestantyzację” Kościoła katolickiego 96 . Sprzeciw wobec interpretowania konstytucjonalizmu amerykańskiego w du­ chu egalitaryzmu, przyczyniającego się do zwiększania radykalnie funkcji państwa i wystąpienie w obronie systemu republikańskiego, w którym władze między fede­ racją a stanami były konstytucyjnie rozdzielone, widoczny był także u konserwa­ tywnych obrońców federalizmu. Dostrzegali oni jego erozję wskutek działań władz federalnych. Federalizm uważali za jeden z bastionów wolności organicznie rzą­ dzących się wspólnot w stanach. Temat zagrozeń federalizmu, tak jak został on ustawiony w Konstytucji I7&7 r wskutek żarłoczności rządu federalnego, to odwieczny problem amerykańskiego fe­ deralizmu 97 . W 11 połowie XX w. temat federalizmu podjęli konserwatyści, głów­ nie Felix Morley (1894—1982) i James Jackson Kilpatrick (ur. I920).Morley był współzałożycielem pisma „Human Events”, mającego duże znaczenie dla odro­ dzenia nowoczesnej świadomości konserwatywnej. Dla Morleya federalizm łączył w sobie harmonijnie dwie potrzeby ludzkiej egzystencji: „porządek” i „wolność”. Prawa stanów były istotą Konstytucji, podczas gdy demokracja polityczna do niej nie należała i mogła wejść w konflikt z prawami stanów. Konstytucja — twierdził — zabezpieczając prawa stanów, miała zabezpieczać mniejszości, argumentacja użyta juz w 1 poł. XIX wieku przez Johna Calhouna. Dlatego była ona antagonistyczna wobec nieograniczonej demokracji. Istotą federalizmu była kontrola nad sprawa­ mi lokalnymi społeczności, najbardziej kompetentnych w ich rozwiązywaniu. Był to jedyny sposób rządzenia w Ameryce, kraju olbrzymich różnic kulturowych i politycznych między stanami 98 . Konserwatywnym dziennikarzem zaangażowanym w obronę praw stanowych był też J. J Kilkpatrick, którego książka The Sovereign States z 1957 r. stała się nośną społecznie obroną praw stanowych przed rządem federalnym. Krytykowana 96 W następnym pokoleniu jeden z anglikańskich pastorów, wkrótce nawrócony na katoli­ cyzm Richard J. Neuhaus w książce The Naked Public Square z 1984 r. ostatecznie zdiagnozuje tę tendencję, pokazując jej niebezpieczne antywolnościowe implikacje i sprzeczność z amerykańskim doświadczeniem. 97 Widoczny był już u przeciwników Konstytucji 1787 r. (antyfederalistów) w czasie jej ratyfikacji w latach I 7 8 7 — 1 7 8 8 , w tzw. kryzysach „nullifikacyjnych”, aż do wojny domowej, w oporze Sądu Najwyższego wobec włączenia federalnej Karty Praw jako ochrony przed ustawo­ dawstwem stanowym pod koniec XIX i w I. poł. XX w, wreszcie w okresie desegregacji na Połu­ dniu w czasie rewolucji praw obywatelskich. 98 Morley najpełniej przedstawił swój pogląd w książce Freedom and Federalism wydanej w 1959 r. i ponownie przez Liberty Press w Indianopolis w 1 9 8 1 r. 201 Andrzej Bryk przez liberałów za subtelną obronę segregacji, odzwierciedlała opór części opinii publicznej wobec mechanicznego wprowadzania zasady równości na Południu". Kilpatrick bronił tradycji Południa na tyle wiarygodnie, iż problem relacji federa­ cja—stany stał się wkrótce, jako tzw. Nowy Federalizm, jednym z naczelnych haseł wyborczych Ronalda Reagana. Szczególnie obawiał się imperializmu sądowego, naruszającego zasady federalizmu. Twierdził, iż „wielu konserwatystów Południa modli się, by indywidualność i odpowiedzialność [stanów] była zachowana; oba­ wiają się bowiem, iż władza lokalna będzie zredukowana (...) przez (...) sądową erozję. To nie tylko perwersja prawa, (...) ale poddanie się odległemu etatyzmo­ wi, podporządkowanie orwellowskiej kontroli, zbyt potężnej, by się jej przeciw­ stawić. To jest właśnie tyrania większości (...) przeciw której [bronić] miała Kon­ stytucja. Teraz te zasady są ignorowane i czyni się to, tak jak Platon przewidywał, że się stanie, w imię wolności, gdzie ’tyrania wypływała z demokracji’. (...) Kon­ serwatyzm domaga się takiego systemu rządów, by były jak najbliżej ludzi rządzo­ nych, (•••) odpowiedzialnych za to, co oni uważają za swoje potrzeby. (...) Ten system [w Konstytucji] niszczymy na nasze zatracenie” 100 . Dla powyższego typu obrony dziedzictwa amerykańskiego, szczególnie w wydaniu Kendalla, Kilpatricka i innych południowców, nie miał cierpliwości inny nurt konserwatyzmu, wywodzący się ze szkoły Leo Straussa. Reprezentowany był głównie przez Harry’ego Jaffę, później Garry’ego Willsa a także Martina Diamonda. Argumentowali oni dokładnie z pozycji przeciwstawnych Kendallowi czy Kilpatrickowi. Uważali wprawdzie, iż liberalizm progresywny niszczy tradycję amery­ kańską, ale tradycji tej nie uznawali za wartość samą w sobie, ale jako nadzieję do zrealizowania, często wbrew rzeczywistym jej doświadczeniom 101 . Za głównego reprezentanta „odrodzonej” tradycji uznawali właśnie Abrahama Lincolna i jego doktrynę równych praw dla wszystkich, wypływającą z prawa naturalnego, kosz­ tem praw większości. Tego Lincolna, którego Kendall czy Kilpatrick uznawali za odpowiedzialnego za nowoczesne nieszczęście liberalnego konstytucjonalizmu amerykańskiego. Jaffa i Wills za kluczową dla zdefiniowania istoty konstytucjona­ lizmu uważali Deklarację Niepodległości, w świetle której należało interpretować Konstytucję, co zrobił właśnie Lincoln. Próby traktowania Konstytucji jako doku­ 99 Kilpatrick przedstawił swoje poglądy na desegregację najpełniej w The Southern Case for School Desegregation, New York 1 9 6 2 . J.J. Kilpatrick, L. D. Rubin (eds), The Lasting South, Chicago I 9 6 0 ; cyt. za: B. Miner, The Concise Conservative..., op. cit., s. 128. 100 101 G. Wills, klasycysta i jeden z najbliższych i najmłodszych współpracowników „The Natio­ nal Review”, jeden z kręgu „wtajemniczonych” konserwatystów, w latach 8 0 . odchodzący od kato­ licyzmu i konserwatyzmu, komentując tezę Kendalla, zauważył sarkastycznie: „Tradycją amery­ kańską jest w równym stopniu wypędzanie ludzi z miasta, co ich niezbywalne prawa; (...) czy to powinna być nasza tradycja?” (zob. G. Wills, Inventing America: Jefferson Declaration of Independence, New York 1979, s. 13- 202 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana mentu oderwanego od Deklaracji, co było stałą skłonnością Południowców i kon­ stytucjonalistów typu Kendalla, uważali za ahistoryczne i skrywające chęć obrony rasistowskiej cywilizacji za pomocą języka federalizmu 102 . Ciekawą rolę w tworzeniu nowego konserwatyzmu odegrał socjolog Robert Nisbet (I9I 3—2004). Była to rola odrębna, akademicka, podobnie jak Rossitera. Nisbet traktowany jest zazwyczaj jako postać przejściowa między liberalizmem a konserwatyzmem, uciekinier z pogrążającego się w samozniszczeniu liberalizmu progresywnego, choć zalicza się go też do tradycjonalistów, a czasem do prekurso­ rów komunitaryzmu 103 . Jego opublikowana w 195 3 r. książka The Quest for Com­ munity stanowiła analizę nieustannego ataku państwa na wszelkie wewnętrzne au­ torytety w społeczeństwie cywilnym, w szczególności w tzw. stowarzyszeniach pośredniczących między państwem a jednostką, oraz na podstawy demokracji, opisanej już przez A. de Tocquevilla w Demokracji w Ameryce. Tradycyjnymi stowa­ rzyszeniami były dla Nisbeta głównie rodziny i Kościoły, najważniejsze dla zacho­ wania wolności i cywilizowanego społeczeństwa. Nisbet krytykował kapitalizm za rozbijanie więzi międzyludzkich i brak instynktu samozachowawczego, prowadzą­ cy do wypełnienia powstałej próżni omnipotentnym państwem. Uważał lesefe­ ryzm za cechę charakteryzującą nie tyle klasyczny kapitalizm, ile pluralizm „grup autonomicznych” 104 . Kryzys autorytetu wspólnoty politycznej czy narodowej, bę­ dący zarówno przyczyną, jak i skutkiem wzrostu biurokratycznego państwa i atomizacji społecznej, prowadził do spadku zainteresowania sprawami publicznymi. Te ostatnie mogły stać się obiektem zainteresowania jednostki jedynie jako wynik działania stowarzyszeń pośredniczących, środowiska kształtującego charakter. Bez takiego środowiska nie mógł się bowiem wykształcić zmysł moralny, ostateczna bariera przeciw idolatrii państwa. Niszczenie wspólnot zostawiało pogorzelisko. Biurokratyczne państwo, szer­ mujące ideologią równości nie proponowało bowiem żadnego wiarygodnego uzasad­ nienia, a zatem sensu moralnego, dlaczego obywatele mieliby bronić wolności kosz­ tem równości. Inne studia Nisbeta poświęcone były układom między zmieniającymi się strukturami autorytetu a wspólnotami, degradowanymi bezosobowym kapitali­ zmem i programami rządowymi tworzonymi w imię ideologii mechanicznej równo­ ści. Państwo stało się dla współczesnego człowieka jedyną wspólnotą, twierdził Nis­ bet, obserwacja socjologiczna uwspółcześniającą ostrzezenie Tocquevilla. Rola i siła państwa, twierdził Nisbet, wzrasta z powodu atomizacji społecz­ nej, radykalnego indywidualizmu aksjologicznego i konsumeryzmu. Ideologią pod­ 102 Zob.: H. Jafta, The Crisis of the House Divided, Chicago 1959; G. Wills, Lincoln at Gettysburg: The Words that Remade America, New York 1992, s. 121—147I0J G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. 72; B. Frohnen, The New Communitarians, Law­ rence 1996, s. 9—10. 104 R. Nisbet, The Quest for Community: A Study in the Ethics of Order and Freedom, New York 1953, s. 278. 203 Andrzej Bryk sycającą atomizację i czyniącą z autokreacji źródło sensu jednostki oraz wzmac­ nianą przez kapitalizm konsumpcyjny była dla Nisbeta ideologia równości i ideał „społeczeństwa otwartego”, z definicji czyniącego wroga z tradycji. Popperowskie „społeczeństwo otwarte” przygotowuje grunt pod totalitaryzm państwa organi­ zującego zatomizowane społeczeństwo 105 . Nisbet opisywał, tak jak późniejsi Peter Berger, Richard Neuhauss czy Robert Putman, erozję amerykańskiej tradycji sto­ warzyszeń 106 . Stowarzyszenia te powołane zostały do życia, co opisał już Tocqueville, jako wspólnoty nowoczesne, świadomościowe, w odpowiedzi na podobne potrzeby i problemy tworzone przez kapitalizm i liberalną demokrację. Były no­ woczesną odpowiedzią na rozbicie przednowoczesnych, organicznych wspólnot. Nisbet wskazywał, iż ochrona dawana jednostkom przez tradycyjne amerykańskie stowarzyszenia ulegała gwałtownej erozji. Sugerował, iż liberalizm progresywny okazał się ślepy na polityczne funkcje owych mediujących stowarzyszeń, uwierzył w państwo (rząd) jako podstawowy mechanizm, źródło sprawiedliwości społecz­ nej i sensu w demokracji 107 . Konserwatyzm lat 50., wiążący intelektualnie wszystkie nurty opozycji wobec wzrastającej roli państwa liberalizmu progresywnego, był bardziej pesymistyczny niż libertarianizm Hayeka czy Misesa. Wskazywał, iz nowy liberalizm progresyw­ 105 Analizę tego procesu zob.: R. Nisbet, The Twilight of Authority, Oxford 1975- Nisbet reprezentował tradycję socjologiczną opisującą narastanie skrajnej indywidualizacji i atomizacji nowoczesności, idącą od Edmunda Burke’a poprzez Karola Marksa, Ferdynanda Toenniesa, Maxa Webera, Emila Durkheima, Georga Simmela, Charlesa Cooley'a do Thorsteina Veblena. 106 P. L. Berger, R. J. Neuhaus, To Empower People: The Role of Mediating Structures in Public Policy, w: J. Z. Muller (ed.), Conservatism: an Anthology of Social and Political Thought from David Hume to the Present, New Jersey 1997, s. 373; R- D. Putman, Bowling Alone: The Collapse and Revival of American Community, New York 2 0 0 0 . 107 W Przesądach, wydanych w 1 9 8 2 r, będących rodzajem słownika politycznego i filozoficz­ nego, Nisbet pokazał m.in., jak współczesny liberalizm progresywny zawłaszcza i skorumpuje ję­ zyk publiczny, niszcząc kulturę uniwersalnych znaczeń, pretendując jednocześnie do miana ich strażników. Sprzeciwiał się zabójczej dla porządku społecznego i wolności filozofii wiktymologii, czyniącej ze społeczeństwa źródło zła niszczącego odpowiedzialność moralną. „Nie ma żadnego substytutu — twierdził — dla karania we wspólnocie, bo oznacza ono, iż uważamy jednostki za podmioty moralne, (...) prawo jest możliwe (...) tylko dla bytów, które mogą być racjonalnie uznane za odpowiedzialne” (R. Nisbet, Prejudices, Cambridge 1 9 8 2 , s. 303 — 307). Jako obrońca wspólnot, będących warunkiem zachowania społeczeństwa wolnego i odpowiedzialnego moralnie, Nisbet twierdził, iz „ani osobista wolność, ani osobiste osiągnięcia nie mogą być nigdy oddzielone od wspólnoty. Stanowi ona środowisko nie mechanicznej kontroli, lecz bogactwa emocjonalnego i wartości, jakie ludzie chcieliby wyrazić w trwałych dziełach i bronić ich przed bezmyślną agresją zewnętrzną. Nie oznacza to lekceważenia roli jednostki czy rzeczywistych różnic międzyosobo­ wych, czy też (...) ordynarnego społecznego determinizmu. (...) Stanowi jedynie podkreślenie fundamentalnego faktu, iż perspektywy i korzyści wolnego twórczego umysłu wypływają ze wspól­ noty celu. Artysta może je zmienić, (...) lecz nie jest on z tego powodu oderwany od źródła swoich inspiracji” (R. Nisbet, op. cit., s. 9 8 , 1 2 6 , 147, 154). 204 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana ny realizował w praktyce idee postępu politycznego, społecznego i kulturowego i stanowił logiczne stadium ewolucji historycznego błędu liberalnego. Powyżej naszkicowane nurty konserwatyzmu sformułowały pewien model krytyki hegemonicznego myślenia liberalnego. Zdaniem konserwatystów państwo zaczęło reali­ zować cele, wkraczając w sfery życia dotąd nietykalne dla polityki. O ile tradycyjny liberalizm był nie tylko antypaństwowy, ale też antypolityczny, o tyle nowy libera­ lizm progresywny przyjął stopniowo za swój aksjomat zasadę, w pełni spełnioną w kontrkulturze, iż „wszystko jest polityczne”, a cała rzeczywistość jest domeną relacji władzy. Konsekwencją tak pomyślanego projektu, którego źródła intelektu­ alne leżą w myśli Rousseau i Milla, było przejście od projektu indywidualnej wol­ ności politycznej chronionej w społeczeństwie cywilnym do projektu emancypacji radykalnej we wszystkich dziedzinach egzystencji ludzkiej Motorem takiej eman­ cypacji stać się miało państwo, działające w imię „racjonalnie” pomyślanych pro­ jektów równości. Konsekwencją tak rozumianej wolności miało być totalne „wy­ zwolenie” od wszelkiego rodzaju autorytetu i każdej sfery życia 108 . Mądrość do­ świadczenia ludzkiego przeciwstawiona została racjonalizacji wypływającej z samoświadomego wyboru, w którym doświadczenie ulega przemianie jedynie w styl życia i traci walor wspólnotowy. Wykorzenianie w imię projektu emancypacyj­ nego zasadzone było jednak, twierdzili konserwatyści, na iluzji wiedzy o tym, czym mamy zastąpić to, z czego wykorzeniamy. Wykorzenianie jest niebezpieczne, twier­ dzili konserwatyści, gdyż zasadza się na błędzie, iż wiedza, szczególnie moralna, może być poznawana poza objawieniem, a to jest doświadczeniem społecznym 109 . Innymi słowy, nasza moralność jest funkcją kultury wyrastającej z doświad­ czenia, a nie racjonalistycznego projektu emancypacyjnego zakładającego stan możliwego „dojścia” do społeczeństwa idealnego. Zwyczaj i doświadczenia ludz­ kie nie mają oczywiście waloru absolutnego, o czym wiedzieli już w średniowieczu chrześcijańscy scholastycy. Odrzucanie doświadczenia i zwyczaju, twierdzą kon­ serwatyści, nie miało nigdy waloru samoistnego, było funkcją prawa naturalnego, a nie racjonalistycznego projektu samokreacjonistycznej utopii 110 . Kwestionowa­ nie doświadczenia ludzkiego musi być zatem zawsze ostrożne, bowiem kiedy wszyst­ ko jest kwestionowane, nic nie ma sensu, łącznie z samym procesem kwestionowa­ 108 Zob.: R. Scruton, Rousseau and the Origins of Liberalism-, R. Kimball, Mill, Stephen and the Nature of Freedom, w: H. Kramer, R. Kimball (ed.), The Betrayal..., op. cit., s. 19—69; A. Bryk, Affirmative Action..., op. cit., s. 6 1 - 6 8 . 109 110 R. Scruton, Rousseau..., op. cit., s. 39Symbolicznym wyrazem odrzucenia absolutyzowania doświadczenia i zwyczaju było cyto­ wanie przez reformatorów gregoriańskich powiedzenia św. Cypriana: „Chrystus powiedział Ja jestem prawdą’. Nie powiedział 'Jestem zwyczajem’”. Kanoniści i cywiliści drogą metody dialek­ tycznej opracowali wyrafinowany sposób odsiewania „złego zwyczaju" od racjonalnego, zgodnego z prawem naturalnym (zob: H. Berman, Law and Revolution: The Formation of the Western Legal Tradition, Cambridge 1983, s. 1 1 2 — 1 13). 205 Andrzej Bryk nia. Konsekwencję tę późniejszy postmodernizm doprowadził do granic absurdu. Przyjęcie stanu jakiejś hipotetycznej niewinności ludzkiego bytowania, co postu­ lował Rousseau, do którego racjonalnym porządkiem myślowym możemy dotrzeć i go stworzyć, a zatem założenie o niedoskonałości wszystkich ludzkich instytucji, doświadczeń, pojęć, sensów, całej ludzkiej kultury, która stoi na drodze do owego stanu „doskonałości”, jest totalitarną iluzją umysłu ludzkiego, twierdzą konser­ watyści, bo takiego stanu idealnego nigdy nie było. Próby dojścia do niego mogą zaowocować jedynie despotią lub anarchią i zniszczeniem rządów prawa będących jednym z największych osiągnięć cywilizacji Zachodu 111 . Liberalizm, używając państwa do tworzenia tzw. postępowych programów społecznych, dotykających wszystkich sfer życia ludzkiego, począwszy od ekono­ mii, a na edukacji seksualnej skończywszy, stosowali, twierdzili konserwatyści, programy, stosując świadomie pozytywistyczne myślenie nauk przyrodniczych. W myśleniu tym postęp staje się sposobem, w jaki rozum ma w domniemaniu przezwyciężać przesąd. Taka postawa czyni jednak z postępu wszechogarniającą ideologię, bowiem uznaje za warunek swojego istnienia zbudowanie ostatecznej, doskonałej budowli, której częścią są instytucje i serca ludzkie, mające nareszcie „właściwą” dyspozycję moralną i społeczną. Projekt staje się zatem projektem totalitarnym. W praktyce oznacza to, iż obywatel pozbawiony jest prawa do moralnej odpowiedzialności i moralnego błę­ du i przestaje być osobą w znaczeniu moralnym. W tej nowej formie polityki liberalnej chodzi o coś znacznie więcej niz tylko o zewnętrzne zachowania regulo­ wane bezwzględnie wymaganą regułą rządów prawa. Zmianie ulec ma sam charak­ ter człowieka. W świecie egalitarnym wszyscy muszą stać się równi, z wyjątkiem tzw. nowej klasy menedżerów równości, którzy definiują, czym ta równość jest i jak ją doskonale zabezpieczyć. To oni redefiniują na nowo politykę, która obej­ muje, w kontraście do tradycyjnej, wszystko. Równość jest bowiem pojęciem nie­ skończonym. Polityka przestaje mieć jakiekolwiek rozpoznawalne znaczenie, bo wszystko stanie się polityką 112 . Taka polityka staje się antypolityką, przekształca się w jedynie słuszną ideologię, projekt doskonałego społeczeństwa, wcielenie ra­ cjonalnego rozumu w historii, krótko mówiąc czystym statyzmem i totalitary­ zmem. Konsekwencją jest moralność oparta o historycznie determinowaną zasadę racjonalnie pomyślanej słuszności. Iluzją jest sądzić w takiej sytuacji, iż liberalne społeczeństwo jest w stanie generować moralny kręgosłup, który domniemanie go napędza. W rzeczywistości moralność staje się moralnością sytuacyjną, bo nie może ona przecież stać na drodze racjonalnego postępu 11 *. 111 Zob.: B. de Jouvenel, On Power, Indianapolis 1993, cyt. w: B. Miner, The Conservative Encyclopedia, op. cit., s. 1 2 5 — 1 2 6 . 112 ni 206 K. Minogue, Polityka, op. cit., s 124—125. P. A. Lawler (red.), End of History zooo, w: Faith, Reason and Political Life Today, Oxford Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Antykomunizm jako ideologia unifikująca Trzecim nurtem konserwatyzmu przygotowującym grunt pod rewolucję reaganowską, obok różnych odmian myśli libertariańskiej i tradycjonalistycznej, był antykomunizm. Stanowił on nowe zjawisko w ruchu konserwatywnym, ponie­ waż konserwatyści ze Starej Prawicy przejawiali skłonności izolacjonistyczne, bliskie starej Jeffersonowskiej zasadzie unikania „wiążących sojuszy”. Po 1940 r. izolacjoniści obawiali się wejścia do niepewnej, „nieamerykańskiej” wojny. Gro­ ziła ona bowiem centralizacją władzy federalnej, jej nakazową i kontrolującą rolą w gospodarce wojennej ze szkodą dla wolności i swobody gospodarczej. Po ata­ ku na Pearl Harbour w 1941 roku izolacjonizm przestał być poważnym zjawi­ skiem politycznym, a jego zmierzch symbolizowała nieudana próba w 1952 r. objęcia przywództwa partii republikańskiej przez Roberta A. Tafta (1889—195 3). wybitnego polityka Starej Prawicy. Po II wojnie światowej wrogiem, który wy­ magał uwagi w prowadzeniu polityki zagranicznej, był komunizm. Stara Prawica postrzegała izolacjonizm jako najlepszą odpowiedź na światowe zagrożenie ko­ munizmem. Nie chciała mieszać się w polityce międzynarodowej w awantury. Komunizm był dla niej tylko jednym z graczy, a bezpośrednie interesy Stanów Zjednoczonych nie były przezeń według niej zagrożone. Nowa Prawica zajęła stanowisko odmienne. Postrzegała zagrożenie komunizmu dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, ponieważ rozumiała bardziej globalny wymiar polityki międzynarodowej. Izolacjonizm był przestarzały, bo nie mógł gwarantować bez­ pieczeństwa. Agresywna polityka zagraniczna stała się dla Nowej Prawicy abso­ lutną koniecznością 114 . Wraz z rozprzestrzenianiem się komunizmu w latach powojennych izolacjonistyczna Stara Prawica traciła szybko znaczenie polityczne. Antykomunistyczna Nowa Prawica reprezentowana była przez dwie grupy intelektualno-medialne. Pierwszą stanowili rozczarowani byli amerykańscy komuniści i ich sympatycy (fellow travellers), socjaliści i anarchiści odrzucający komunizm po ujawnieniu masowych mordów Stalina, ale początkowo nie rozczarowanych jeszcze ideą „zbawienia” przez politykę. Ci uciekinierzy przeszli najpierw świadomościowo z komunizmu do so­ cjaldemokracji, a następnie do liberalizmu progresywnego, gdzie stali się stopnio­ wo tzw. liberałami zimnowojennymi. Reprezentowali stanowisko przeciwne gru- 2 0 0 1 , s. 9 6 - 9 8 , Zob. też: D. Bell, The Winding Passage, Essays and Sociological Journeys, New York 1 9 8 0 . Najbardziej znanym protestem przeciw tak rozumianej nowej polityce, unicestwiającej jaki­ kolwiek jej sens, była opublikowana w 1 9 6 2 r. książka angielskiego filozofa Bernarda Cricka In Defense of Politics. 114 Na temat narodzin antykomunizmu jako ruchu politycznego łączącego wszystkie nurty konserwatyzmu zob.: G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. 7 6 — 8 0 ; J. M. Schoenwald, A Time to Choose: The Rise of Modern American Conservatism, New York, 2 0 0 1 , s. 22—29; J- T. Patterson, CrandExpectations: The United States 1943 —1974 , NewYork 1 9 9 6 , s. 1 1 3 , 1 4 6 , I 6 7 , 1 8 4 , 2 6 1 . 207 Andrzej Bryk pie innej, którą umownie można nazwać liberałami zachowawczymi, szukającymi akomodacji z komunizmem. Akomodacji czy to na podstawie ideowej, np. wice­ prezydent F. D. Rosevelta i kandydat na prezydenta z ramienia Partii Progresyw­ nej w 1948 roku Henry Wallace czy pragmatycznej, np. prezydent D. Eisenho­ wer). Z obozu liberałów zachowawczych liberałowie zimnowojenni uciekli czę­ ściowo do obozu konserwatywnego, np. Wittaker Chambers, nie mogąc znieść tych pierwszych naiwności wobec zagrożenia komunizmem. W grupie uciekinie­ rów znajdowały się świetne często umysły, znakomicie wykształcone na metodzie dialektyki marksistowskiej i oddające tę sprawność na użytek walki z komuni­ styczną utopią (część z nich stopniowo nazwano później neokonserwatystami, którzy stali się wpływowym lobby intelektualnym. Drugą grupę stanowili uciekinierzy z krajów komunistycznych, znający sys­ tem z własnego doświadczenia (np. Wiktor Krawczenko, Gustaw Herling-Grudziński, Leopold Tyrmand). Dołączyły do nich symboliczne amerykańskie ofiary komunistów, np. John Birch 115 . Antykomunizm po II wojnie światowej był począt­ kowo dość problematycznym spoiwem mogącym połączyć różne nurty konserwa­ tyzmu Jako programowi pozytywnemu zaszkodził mu radykalny, histeryczny i wymierzony w niektóre instytucje amerykańskie antykomunizm John Birch So­ ciety czy senatora Josepha McCarthy’ego i jego kongresowej Komisji do Spraw Badania Spraw Antyamerykańskich z początku lat 50. Antykomunizm nie posia­ dał jeszcze stygmatu prawomyślności intelektualnej, biorąc pod uwagę sentymen­ ty szeroko pojętej lewicy amerykańskiej, w dużej części liberalno-progresywnej, usadowionej w mediach, uniwersytetach i kręgach rządowych, pamiętającej jeszcze heroiczny okres Wielkiej Koalicji ze Związkiem Sowieckim z czasów II wojny światowej i hołdującej zasadzie, iż nie ma wroga na lewicy. Według nich komu­ nizm był zbastardyzowaną, ale jednak cząstką tradycji postępowej. Stąd bardzo silny nurt myślenia anty-antykomunistycznego. 115 Żołnierz/misjonarz poległ z „czerwonymi Chińczykami” w 1945 r. Był patronem antyko­ munistycznej i radykalnie prawicowej i patriotycznej organizacji „John Birch Society”, założonej przez Roberta Welcha (1899—1985) w 1 9 5 8 r. Książki Welcha May God Forgive Us ( 1 9 5 2 ) i Polityk (1963) były bestsellerami i wprowadziły do języka i wyobraźni publicznej pojęcie „mię­ dzynarodowej konspiracji komunistycznej”, skoncentrowanej na zniszczeniu wolnego świata, któ­ rego gwarantem były Stany Zjednoczone (zob. S. Diamond, Roads to Dominion: Right Wing Move­ ments and Political Power in the United States, New York 1995, s. 8—9, 3 7 — 5 8 ). Stara Prawica, zwana z czasem paleokonserwatywną, traciła na znaczeniu i powróciła na scenę intelektualną w sojuszu z Chrześcijańską Prawicą dopiero w latach 8 0 ., co nieprzypadkowo zbiegło się z rozkładem, a w konsekwencji upadkiem komunizmu. Dekomponująca się politycznie prawica antykomuni­ styczna, pozbawiona wroga, po okresie niepewności w amerykańskiej polityce zagranicznej czasów prezydentury Billa Clintona ( 1 9 9 2 — 2 0 0 0 ), przejęła częściowo cechy agresywnej i misyjnej polity­ ki zagranicznej sformułowanej paradoksalnie przez demokratę Wilsona i definiowanej za prezy­ dentury George a Busha przede wszystkim przez ewoluujących neokonserwatystów. 208 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Hegemonia takiego myślenia liberalnego wydawała się nie do przełamania, tym bardziej iż antykomunizm ucierpiał medialnie przez jego prymitywne rozgry­ wanie przez John Birch Society Welsha czy działalność McCarthy’ego. Kiedy jed­ nak wielkość imperialnych pretensji Związku Sowieckiego i Chin okazała się wi­ doczna, a stłumienie aspiracji wolnościowych Europy Wschodniej i wojna w Korei w latach 1950—195 3 były tego przykładami, liberalno-lewicowi intelektualiści zo­ baczyli, iz opinia publiczna nie stoi za nimi w sprawie, która dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych okazała się fundamentalna. Antykomunizm mógł stać się problemem wyborczym mobilizującym opinię publiczną. Pojawiła się szansa na intelektualne dowartościowanie antykomunizmu przez pokazanie, iż komunizm był sprzeczny z wszystkimi wartościami American way of life: miał na celu zniszcze­ nie wolności politycznej i ekonomicznej, wiary religijnej i indywidualizmu. Był zatem totalitarnym kolektywizmem i etatyzmem. Dawało to z kolei szansę przeła­ mania izolacjonizmu Starej Prawicy, przerzucenia mostów do wielkich central związ­ kowych, tradycyjnie antykomunistycznych 116 . Intelektualne dowartościowanie antykomunizmu umożliwiało też stworzenie z antykomunizmu wspólnego frontu libertarian i tradycjonalistów, a także robot­ ników, bowiem odwoływało się do lęku ich wszystkich co do kierunku polityki wewnętrznej Stanów Zjednoczonych z wzrastającym etatyzmem rządu federalne­ go. Intelektualne dowartościowanie antykomunizmu dawało też nadzieję na zna­ lezienie przywódcy politycznego, który by taką antykomunistyczną koalicję inte­ lektualną, w oparciu o realnie istniejący sentyment opinii publicznej zdefiniował, zorganizował i poprowadził do zwycięskich wyborów. Zjednoczenie koalicji na bazie antykomunizmu dawało też szanse na oderwanie od liberalnego establish­ mentu tzw. zimnowojennych liberałów 117 . Pojawiła się możliwość stworzenia ko­ alicji, która wydałaby walkę komunizmowi jako współczesnej formie maniche­ izmu i umożliwiła zdefiniowanie pola walki w moralnych kategoriach dobra i zła. Koalicja taka dawałaby szansę na odrzucenie pragmatycznego „ucierania interesów” z komunizmem w polityce zagranicznej, osłabiałaby przesłanki kon­ serwatywnego izolacjonizmu i pozwalałaby później uderzyć w dominujący libe­ ralizm progresywny, pełen wątpliwości co do intencji amerykańskiej polityki zagranicznej. 116 1,7 Zob. A. Puddington, Lane Kirkland: Champion of American Labor, New York 2 0 0 4 . Termin „liberał zimnowojenny” pojawił się na początku lat 5 0 . Opisywał tych liberałów, którzy uznali, iż działalność na rzecz reform wewnętrznych w duchu liberalizmu progresywnego nie może oznaczać, w obawie przed demagogią radykalnych antykomunistów typu McCarthy’ego, lekceważenia niebezpieczeństwa komunizmu, tak jak w czasie II wojny światowej wewnętrzne po­ działy ideowe w Stanach Zjednoczonych nie wykluczały jedności w walce z faszyzmem. Zob. argu­ mentację jednego z najwybitniejszych liberałów zimnowojennych, filozofa Sidneya Hooka w: tegoż Out of Step: An Unquiet Life in the zoth Century, New York 1987- 209 Andrzej Bryk Różne nurty konserwatyzmu, patrzące początkowo na siebie nieufnie, weszły w skład koalicji antykomunistycznej. W jej uformowaniu olbrzymią rolę intelek­ tualną i polityczną odegrał konserwatywny periodyk opiniotwórczy „National Review” założony w 195 5 r. Jego redaktorem został młody katolik ze znamienite­ go rodu amerykańskiej „arystokracji”, żeglarz, muzyk, pisarz, absolwent elitarne­ go i nominalnie wyznaniowego uniwersytetu w Yale William F. Buckley jr. (ur. 1925). Był on człowiekiem silnego charakteru, olbrzymiego talentu i przenikli­ wości politycznej, odpowiednikiem, patrząc z polskiej perspektywy, przy wszyst­ kich różnicach politycznych i religijnych, Jerzego Giedroycia. Łączył ich antyko­ munizm i przynależność do tego ciągle jeszcze wtedy intelektualnie izolowanego samotniczego archipelagu antykomunistycznych intelektualistów, do których na­ leżał też i Jan Nowak-Jeziorański 118 . Buckley zaistniał na arenie publicznej już jako młody człowiek, bezlitośnie krytykując swoją almae matns we wspomnieniach z 1951 r zatytułowanych Cod and Man in Yale: The Superstitions oj „Academic Fre­ edom". Zarzucał Yale bezwład duchowo-intelektualny, mętny religijny sentymen­ talizm i równie mętne społeczne zaangażowanie, korumpujące nie tylko ortodok­ sję wiary, ale i samą ideę prawdy, podstawę cywilizacji zachodniej 119 . Zwalczanie komunizmu wypływało u Buckleya z przekonania, że jest on formą, mówiąc językiem religijnym, herezji modernistycznej, której głównym grzechem było uznanie prawa naturalnego za byt nieistniejący. Buckley uważał, że wolność indywidualna gwarantowana przez wolny rynek może trwać jedynie wtedy, gdy będzie zakorzeniona w obiektywnym systemie moralnym. Podejście takie uderzało nie tylko w komunizm, lecz, „bliżej domu”, jak mówią Ameryka­ nie, w liberalizm progresywny jako jedną z form powyższej herezji. W tym sen­ sie był to program demaskujący impuls totalitarny, będący podstawą zarówno komunizmu, jak i inżynierii społecznej liberalizmu progresywnego 120 . W ten 118 Buckley był osamotniony w przestrzeni hegemonicznego języka publicznego liberalnych elit i mediów, zdobył jednak stopniowo pierwszorzędne, choć różnorodne zaplecze intelektualne, które zaprzągł do wspólnego celu. W znacznie mniejszym stopniu niż np. Giedroyć był pozbawio­ ny zaplecza finansowego czy polityczno-towarzyskiego. Jego brat James Buckley, senator republi­ kański, był jednym z tych polityków, którzy publicznie demaskowali fałszywki komunistycznej służby bezpieczeństwa dezawuujące Jana Nowaka-Jeziorańskiego w celu skompromitowania Radia Wolna Europa. Istniała groźba, ze liberałowie, których symbolem w Kongresie był senator James Fulbright, odetną fundusze na RFE (zob. J. Nowak-Jeziorański, Polska z oddali, Londyn 1 9 8 8 , s. 326-3 50). 119 Establishment liberalny odsądził Buckleya od czci i wiary, co sugerowało, iż książka do­ tknęła problemu znacznie szerszego, choć nie przez wszystkich zainteresowanych uświadomione­ go. Wkrótce problem ten miał powszechnie zainfekować wydziały humanistyki amerykańskich uniwersytetów: ich radykalne, pod wpływem kontrkultury i pełzającego postmodernizmu, upoli­ tycznienie wydziałów i przedmiotu nauczania z uznaniem prawdy za przesąd. 120 Podobną skłonność umysłu nowoczesnego opisała równolegle, choć z innych pozycji, Hannah Arendt, wydając w 1955 roku swoją słynną książkę Źródła totalitaryzmu. 210 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana sposób Buckley połączył w jeden obóz wokół jednej ogniskującej myśli wszyst­ kich konserwatystów, którzy zdefiniowali wroga zewnętrznego i zarazem wewnetrznego. W obozie tym znaleźli się instynktowni antykomuniści amerykań­ skiej prowincji typu Barry’ego Goldwatera czy Ronalda Reagana, wyrafinowani antykomuniści tradycyjni, jak katolik T. Molnar, ortodoksyjni żydzi, jak Jacob Neusner czy klasycysta Leo Strauss, a także libertariańscy piewcy wolnego ryn­ ku typu L. Hayeka. Dołączyli do nich byli komunistyczni działacze czy sympa­ tycy dostrzegający diaboliczną naturę polityczną i intelektualną systemu, które­ mu służyli, jak W. Chambers (1901 — I9ól), W. Schlamm (1904—1978) czy dwaj czołowi publicyści „National Review” Frank Meyer (1909—1972) i James Burnham (1905—1987), a wreszcie liberałowie zimnowojenni, jak Sidney Hook (1902—1989) i nieco później Nathan Glazer, Norman Podhoretz czy Irving Kristol, grupa założycielska neokonserwatystów. Rola Franka Meyera, dziennikarza, byłego marksisty i konwertyty na rodzaj mieszanki konserwatywno-libertariańskiej, bliskiego współpracownika Buckleya, była kluczowa dla stworzenia szerokiej koalicji konserwatywnej. Sformułował on teorię tzw. fuzjonizmu 121 . Łączyła ona wydawałoby się niepołączalne, tak wtedy, jak i dzisiaj, nurty libertariańskie i tradycjonalistyczne, nie licząc różnorakich ognisk rozproszonego konserwatyzmu. Meyer sformułował dla amorficznego ruchu sta­ bilną i przekonującą strukturę intelektualnego przymierza, czyniąc go jednocze­ śnie medialnie znaczącym na arenie ogólnonarodowej i przygotowując późniejsze polityczne zwycięstwo Ronalda Reagana. Kluczem do połączenia libertarianizmu i tradycjonalizmu było pojęcie cnoty jako celu konserwatywnego, a zarazem celu ludzkiego życia, co łączyło fuzjonizm z tradycjonalistami. Cnoty nie można było jednak osiągnąć inaczej, jeśli się jej nie wybierze w wolności, co budowało mosty z libertarianami 122 . W ten sposób zarów­ no komunizm, jak i liberalizm progresywny znalazły się w jednym obozie przeciw­ ników cnoty i wolności. Buckley dał Meyerowi wolną rękę w propagowaniu swoje­ go programu na łamach „National Review”, sam zaś zmienił oblicze amerykań­ skiego konserwatyzmu na innym polu. Bezwzględnie wyrzucił poza jego ramy 121 Nazwaną tak sarkastycznie przez innego założyciela pisma „National Review” i publicystę Brenta Bozella (zob. B. Miner, The Concise Conservative..., op. cit., s. I 57)122 Zob. np: Freedom, Tradition, Conservatism, w: What is Conservatism?, F. Meyer (ed.), New York 1964; In Defence of Freedom, Chicago 1 9 6 2 ; G. Hodgson, The Right side..., op. cit., s. 8 7 — 8 9 ; K. ]. Smart, Principles and Heresies: Frank S. Meyer and the Shaping of the American Conservative Move­ ment", Wilmington 2 0 0 2 , s. 4 9 — 1 1 0 . Kreśląc swój program polityczny po objęciu prezydentury, Ronald Reagan w przemówieniu „Moja wizja władzy”, wygłoszonym na spotkaniu The American Conservative Union, oddał hołd Meyerowi jako temu, bez którego zjednoczenie ruchu konserwa­ tywnego pod zwycięskim sztandarem politycznym byłoby niemożliwe (zob. R. Reagan, Moja wizja władzy, w: idem, Moja wizja Ameryki, P. Toboła-Pertkiewicz, M. J. Chodakiewicz (red.), Warszawa 2004, s. 106-107. 211 Andrzej Bryk jakiekolwiek przejawy rasizmu i antysemityzmu, działając tutaj zdecydowanie z pozycji katolickich. Przywrócił pojęciu i samemu ruchowi, opartemu dotąd w du­ żej mierze na grymasach i gestach irytacji, wiarygodność intelektualną i kultu­ rową. W tym sensie można Buckleya nazwać Ojcem Założycielem politycznej re­ wolucji konserwatywnej 123 . Kiedy senator z Arizony Barry Goldwater zdobył nominację prezydencką Partii Republikańskiej w 1964 r., narodził się lider, który skanalizował wszystkie nurty konserwatyzmu w program polityczny, odsuwając na bok tradycyjne, pragmatyczne i w mniemaniu nowych konserwatystów oportunistyczne i tchórzliwe skrzydło Par­ tii Republikańskiej. Chociaż Goldwater przegrał sromotnie z Lyndonem Johnso­ nem, to w wyborach w 1964 roku udało mu się dokonać dwóch rzeczy. Wygrał wewnątrz partii z programem nowoczesnego konserwatyzmu i uratował Partię Re­ publikańską jako polityczny wehikuł jego przesłania, w sytuacji, gdy poważni liderzy zastanawiali się nad założeniem nowej partii konserwatywnej 124 . Od tej pory konser­ watyzm przybierał na sile, a błędy liberałów i Partii Demokratycznej w szaleńczych latach 60. i 70 . rozbiły tradycyjną bazę wyborczą, która przesunęła się na prawo. Stopniowo do obozu konserwatywnego zbliżyły się w tych latach tej grupy religijne pozostające ze względu na historyczne uwarunkowania w elektoracie Partii Demo­ kratycznej, jak np. katolicy, albo te, które pozostawały w samowybranej izolacji i dopiero polityka liberałów i Partii Demokratycznej zmusiła je do uczestnictwa w polityce jako działaniu samoobronnym. Narodziła się religijna prawica jako zdy­ scyplinowany, międzywyznaniowy, olbrzymi blok wyborczy. 125 Nie bez przyczyny jedna z reklam zamieszczonych nomen omen w liberalno-lewicowym „New York Timesie” przedstawiała Ronalda Reagana, już prezydenta, z numerem „National Re­ view” w ręku z tytułem: 'Dostałem pracę dzięki „National Review’”. W recenzji wspomnień Buc­ kleya pt. Miles Gone By: A Literary Authobiography William McGurn napisał: „Wydaje się, iż czytanie o życiu tak obfitym w najprzeróżniejsze pasje, jak muzyka czy żeglowanie, w czasach, gdy tak wiele poważnych niebezpieczeństw czyhało na Republikę, stanowiło pogwałcenie elementarnej zasady obowiązku i służby. Może to być prawdą jednak wtedy, gdy źródłem naszej oceny rzeczywistości uczynimy nędzną miarę wieku utylitarnego, który zapomniał, co to znaczy być ludzkim. Buckley przypomina nam o podstawowej zasadzie konserwatyzmu, która mówi, iż państwo istnieje tylko po to, abyśmy mogli mieć nasze życie prywatne, nigdy na odwrót” (cyt. za: „First Things”, No­ vember, 2004 s. 73). Zycie Buckleya, mimo iz pochodził z uprzywilejowanego środowiska, było życiem intelektualnie idącym przeciw wszelkim modom swojego czasu, w sytuacji bardzo niskiej oceny szans ewentualnego sukcesu ruchu w krótkiej, a nawet odległej perspektywie. 124 Myślał nad tym i Ronald Reagan, co wskazuje na powszechność tego typu przekonania (zob. R. Reagan, Nowa Partia Republikańska, w: idem, op. cit., s. 79—92) W przemówieniu tym, wygłoszonym na IV Konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej (CPAC) i stanowiącym zwia­ stun programu politycznego na bazie, którego miał prowadzić zwycięską kampanię polityczną, Reagan wyraźnie wskazał fuzjonizm Meyera jako metodę połączenia różnorodnych nurtów kon­ serwatyzmu w jeden ruch polityczny (ibidem, s. 8 0 — 8 2 ). 212 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Konserwatyzm a obrona religijnej wolności Wyznania religijne w Stanach Zjednoczonych, jak najszerzej pojęte, a zatem za­ równo w sensie tradycyjnych protestanckich i katolickich kościołów instytucjo­ nalnych, jak i kościołów fundamentalistycznych, nie mówiąc już o ruchu ewange­ lików, stanęły wobec różnorakich wyzwań intelektualnych i politycznych w obli­ czu prądów sekularystycznych oraz ofensywy liberalizmu progresywnego. Szczególnie widoczne było to w orzeczeniach Sądu Najwyższego, interpretujące­ go I Poprawkę o wolności religijnej w sposób niezwykle ideologiczny. O ile trady­ cyjne Kościoły rozwinęły, mówiąc w dużym uproszczeniu, skrzydła liberalne i kon­ serwatywne, o tyle ruch fundamentalistyczny był inny. Oparty był w swojej istocie na odrzuceniu protestanckiego liberalizmu. Razem z ewangelikami znajdował się niemal w całości na kursie kolidującym z cywilizacją ukształtowaną przez libera­ lizm progresywny, szczególnie w sensie kulturowym, co zostało wzmocnione kontrkulturą 125 . Próby zachowania odrębności i niezależności swoich instytucji od po­ lityki, postawa świadomie wybrana przez protestanckie Kościoły fundamentalistyczne od czasów ośmieszenia przez liberalne media kreacjonizmu w tzw. „Scopes Trial” w 1925 r., okazały się też iluzoryczne. Fundamentaliści, jak i ewangelicy — głównie na Południu — byli potężną organizacyjnie i samowystarczalną finansowo grupą, która oparła się naporowi protestanckiego liberalizmu teologicznego przy­ chodzącego z europejskich, głównie niemieckich uniwersytetów. Z kolei po wyco­ faniu się z polityki po „Scopes Trial”, zaczęli oni budować alternatywne społe­ czeństwo w ramach pluralistycznej Ameryki. Odbywało się to również w opozycji do wzrastającej roli katolicyzmu w Stanach Zjednoczonych, chcącego odebrać pro­ testantom — jak to określali — „ich kraj”. Protestanckie wyznania fundamentalistyczne, powstałe w odpowiedzi na liberalizm teologiczny, oparły się naciskowi wekslowania przezycia religijnego na tory sprawiedliwości społecznej i szeroko pojętej charytatywności z odrzuceniem jakiegokolwiek odniesienia do metafizyki jako moralnego zakorzenienia życia społecznego, choć ich rozumienie Biblii było ściśle protestanckie i absolutnie literalne 126 . W historii Stanów Zjednoczonych religia jako czynnik kulturowy, społeczny i polityczny, głównie o proweniencji protestanckiej, zawsze stanowiła legitymo­ waną i silną część amerykańskiego dziedzictwa wolności religijnej. Rozumiana była, zgodnie z pierwszą częścią I Poprawki do Konstytucji, nie tylko jako zakaz usta­ nowienia religii federalnej, czyli państwowej, ale także, zgodnie z drugą jej częścią, 125 Na temat różnego rodzaju podziałów w ramach amerykańskiego chrześcijaństwa, szcze­ gólnie protestantyzmu oraz jego nazewnictwa (protestantyzm liberalny, fundamentalizm, ewangelikanizm, „born again christians” etc.) zob.: W. Martin, With God on Our Side: The Rise of the Religious Right in America, New York 1996, s. I— 25; M. E. Marty, R. S. Appleby, The Glory and the Power: The Fundamentalist Challenge to the Modern World, Boston, 1992, s. 37—88. 126 Zob. E. S. Gaustad (ed.), Religious Issues in American History, NewYork 1968,s. 173—225. 213 Andrzej Bryk jako wolność religijna w przestrzeni publicznej. Amerykańskie doświadczenie było przesiąknięte religijnością i traktowało religię jako jego niezbywalny składnik i gwa­ rancję wolności 127 . Tradycyjni liberałowie amerykańscy nie różnili się od konserwa­ tystów w poszanowaniu wolności religijnej, choć pierwszy większy podział w łonie dominującego protestantyzmu dokonał się na przełomie XIX i XX wieku w obliczu modernizmu religijnego, jednak bez większych konsekwencji politycz­ nych, choć głębokich społeczno-politycznych. Powstałe jednak wtedy protestanckie wyznania fundamentalistyczne stanowiły potężny ocean samofinansujących się insty­ tucji edukacyjnych, radiowych stacji lokalnych, wydawnictw i czasopism niezwykle od­ pornych na wpływy kultury liberalnej. Konflikt z tą kulturą był osią historii amerykań­ skiej religijności od końca XIX w., a fundamentalizmu w szczególności. To te instytu­ cje nadawały protestantyzmowi amerykańskiemu rys ekspansywności i wigoru wobec stopniowego uwiądu teologicznego i moralnego tradycyjnych protestanckich wyznań, dryfujących w kierunku charytatywno-społecznych instytucji. Fundamentaliści byli po­ tencjalnymi konserwatystami politycznymi, problem w tym, iż przez długi czas za wszelką cenę chcieli trzymać się z dala, jak tylko się dało, od polityki. Katolicyzm z kolei był zbyt długo słaby intelektualnie i kulturowo dyskry­ minowany przez kościoły protestanckie i przez związane z nimi elity polityczne i kulturowe odrzucał nawet teoretycznie jakąkolwiek opcję tradycyjnego, stare­ go konserwatyzmu jako sojusznika. Konserwatyzm ten wyrastał głównie z pnia protestanckiego, na katolików patrzył z podejrzliwością. Katolicyzm ame­ rykański musiał zatem odróżnić się od protestantyzmu ze względu na ksenofo­ bię antykatolicką i swoją pośledniejszą pozycję społeczną, wynikającą przede wszystkim z oparcia w biednych masach imigracyjnych 128 . Był zatem tradycyjnie związany z obozem szeroko pojętych postępowców, występujących przeciw es­ tablishmentowi politycznemu i religijnemu, a Nowy Ład Roosevelta i tzw. G. I. Bill dały szansę bezpieczeństwa socjalnego i edukacji dla olbrzymiej rzeszy ka­ tolików, głównie związanych z różnorodnymi, upośledzonymi mniejszościami, jeśli istniał intelektualny konserwatyzm katolicki, to miał on rodowód europej­ ski i bronił katolickiej ortodoksji przed amerykańską dezynwolturą traktowania wszelkich ortodoksyjnych systemów myślowych roszczących sobie pretensje do prawdy 129 . Na takim tle pojawił się kryzys Kościoła katolickiego w następstwie 127 Zob. np.: G. Himmelfarb, The Roads to Modernity: The British, French, and American Enlight- rnents, New York 2004, s. 204—217; D. B. Hart, Religion in America: Ancient and Modern, „New Criterion", March 2004, s. 5—18. 128 129 C. Beard, The Rise of American Civilisation, vol. I, New York 1927, s. 1 1 8 , 256, 264. M. E. Marty, Religion in a Republic, Boston 1 9 8 7 , s. 34—3 5; R. B. Dowson, Images of America: Travellers from Abroad in the New World, Urbana 1987, s. 21 5- Olbrzymią rolę w podtrzy­ mywaniu owego konserwatywnego rysu ortodoksyjnego katolicyzmu, w opozycji do „protestantyzacji” katolicyzmu widocznego w kulturze amerykańskiej, odegrała grupa emigracyjnych euro­ pejskich intelektualistów-katolików, takich jak Frederick Wilhelmsen (ur. 1923), Francis 214 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana zawirowań posoborowych (1962—1965) i traktowanie katolicyzmu w czasach kontrkultury i liberalizmu kulturowego jako anachronicznego, potencjalnie re­ presyjnego przeciwnika roszczącego sobie pretensje do poważnego traktowania moralności w czas „wyzwolenia”. To w odpowiedzi na ten kryzys posoborowy, kontrkulturę i porwanie Partii Demokratycznej „ich” Roosevelta przez radykal­ nych liberałów kontrkulturowych, katolicyzm zaczął się radykalnie dzielić nie tylko teologicznie, ale i politycznie. Katolicy wierni ortodoksji, przerażeni kontrkulturą i radykalnymi reformami liberalnymi ograniczającymi wolność religijną i narzucającymi nowe standardy moralności publicznej, zaczęli się dystansować wobec Partii Demokratycznej i takiej interpretacji liberalizmu, która zdawała się atakować świat ich najgłęb­ szych sensów. Tworzyli oni stopniowo zróżnicowany, coraz potężniejszy i jednocześnie intelektualnie żywy i absolutnie się nieusprawiedliwiający obóz lu­ dzi wiernych Kościołowi 130 . Traktowali swoją Mater Ecclesiae już nie tyle jako łódź Piotrową, spokojnie płynącą przez historię w kwietystycznym przekonaniu, iz kierunek historii jest automatycznie zgodny z wolą Boga, lecz jako niewzru­ szoną, heroiczną skałę, opierającą się najdzikszym szaleństwom swojego wieku, świecącą latarnię nad przepaścią, od której podtrzymania zależało, czy świat ten pozostanie wolny czy też zanurzy się we wszechogarniającej dekadencji i rozpa­ czy. Ten rodzaj katolicyzmu musiał wejść w konflikt z kontrkulturą i liberali­ zmem „wyzwolenia” i szukał oparcia w ruchu politycznym dającym szansę na za­ chowanie autonomii ich świata, podobnie jak usiłowali to uczynić fundamentaliści czy ortodoksyjni żydzi a także coraz częściej prawosławni, choć tych ostatnich była w Ameryce garstka. Zaczęły się tworzyć zręby koalicji międzyreligijnej w oparciu o orientację kulturowo-konserwatywną z opcją poparcia kogoś, kto na niebezpie­ czeństwa dla wolności religijnej, tak jak oni ją rozumieli, odpowie. W latach 50. i 60 . progresywny liberalizm amerykański i Nowa Lewica, pod wpływem kontrkultury, myśli europejskiej i stopniowo postmodernizmu, zaczęły traktować religię jako użyteczną formę samorealizacji, osobistego wyboru, bez szer­ szej funkcji publicznej czy egzystencjalnej, a tych, którzy starali się zachowywać inną formę religii, marginalizowali medialnie. W ich mniemaniu religia „zorganizo­ wana”, oparta na ortodoksji wiary definiowanej z pozycji autorytetu, uznana została za przeszkodę w projekcie liberalnym, rozumianym jako „wyzwolenie”, stawała się „opresją”, mogła być tylko legitymowana jako projekt towarzyszący autokreacji in­ dywidualistycznego „ja”. Takie rozumienie religii natychmiast delegitymizowało jej funkcję jako nośnika kultury i moralności poza innym niż radykalnie indywiduali­ G. a Wilson pisma (1901 Johna —1976), Courtneya Gerhard Murraya Nemeyer (ur. (1904—1967) 1907) postawiły czy na Thomas'Molnar (ur. nowo katolicyzmu problem 1921), w centrum tożsamości amerykańskiej. IS0 Na temat drogi katolików i protestantów do Nowego Konserwatyzmu zob.: E. J. Dionne, jr, Why American Hate Politics, New York 1991, s. 209—241. 215 Andrzej Bryk stycznym, antywspólnotowym kontekstem. Z jednej strony religia stawać się miata stopniowo, kulturowo i społecznie, niepotrzebna wobec postępu nauki, świeckiej teorii sprawiedliwego społeczeństwa, opartego o nową „religię” praw człowieka. „Zor­ ganizowana”, instytucjonalna religia miała stać się radykalnie sprotestantyzowana w kierunku prywatnej formy subiektywnego przeżycia. Z drugiej strony publiczna obecność religii mogła być o tyle tylko tolerowana, o ile była zgodna z liberalnym wyobrażeniem „dobrego” porządku, tzn. z jej sprywatyzowaną, zdeinstytucjonalizowaną i potraktowaną jako zbędny składnik „sfery publicznej” formą 131 . Religia, rozumiana jako kontakt z absolutem, miała się stać jedynie formą psy­ choterapii indywidualnej, sprywatyzowanym wyborem najkorzystniejszej opcji roz­ woju indywidualnego „ja” dla osiągnięcia właściwego samopoczucia i socjalizacji. Społeczna rola religii miała zostać ograniczona do funkcji charytatywno-społecz­ nych, z modnymi, medialnie stymulowanymi „właściwymi” sprawami „walki o po­ kój”, „przeciw nędzy na świecie”, „za tolerancją, przeciw ksenofobii, rasizmowi, homofobii” etc Jej zorganizowana rola publiczna i prawo do jej demonstrowania zosta­ ły uznane za zagrożenie dla wolności indywidualnej. „Zorganizowana” religia, oparta o koherentną ortodoksję i demonstrująca swoje publiczne oblicze na pluralistycz­ nym, publicznym rynku religijnym, chwała demokracji amerykańskiej opisana wspa­ niale u Tocquevilla, została uznana za zagrożenie dla demokracji liberalnej, która wyklęła wartości silne jako zagrożenie dla wolności. Żądano od religii rozmycia się w jazgocie socjalizującego języka „tolerancji” czy „inkluzywności”, definiowanego przez ideologicznych strażników „tolerancji”, a z drugiej traktowano ją jako zagro­ żenie dla „wyzwolenia” osobowego „ja”, innymi słowy jako przemoc, a w najlepszym układzie zagrożenie „fałszywą świadomością”. Liberalizm amerykański stawał się powoli liberalizmem europejskim, który, zgodnie z logiką europejskiego Oświecenia francuskiego, uznał religię w przestrzeni publicznej za wroga postępu i racjonalnego „wyzwolenia ludzkości”, i w tym anachronicznym przekonaniu pozostaje do dziś 132 . Objawem końcowym powyżej zarysowanej tendencji liberalizmu progresyw­ nego były orzeczenia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, stopniowo ru­ gujące religię z życia publicznego. Konserwatywne ruchy religijne zaniepokojone były szczególnie manipulacją Sądu Najwyzszego wokół I Poprawki i interpretacji wolności religijnej jako rygorystycznego odseparowania religii nie tylko od pań­ stwa, ale społeczeństwa i kultury w ogólności, interpretacji sprzecznej z całym doświadczeniem amerykańskim, a w swoich implikacjach grożącej „nagą sferą puI!I Znakomitą analizę tego zjawiska przedstawił pastor anglikański Richard J. Neuhaus, wkrótce katolik, jeden z najwybitniejszych współczesnych katolików „konserwatywnych” broniących inte­ gralności katolickiej ortodoksji, w książce z 1984 r. pt. The Naked Public Square. Razem z Georgem Weiglem i Michaelem Novakiem sa oni stałymi wykładowcami krakowskiej dominikańskiej Szkoły Letniej, prowadzonej przez Instytut „Tertio Millenio Adveniente”, prowadzonego przez ojca Ma­ cieja Ziębę. IJ2 216 Zob. G. Himmelfarb, The Roads to Modernity..., op. cit. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana bliczną” ISJ . Problem polegał jednak na tym, że tradycyjne rozróżnienie liberalne na sferę państwową, publiczną i prywatną w liberalizmie progresywnym, „wyzwolicielskim” było trudne do utrzymania. Skoro bowiem wszystko, nawet to, co kie­ dyś było sprawą prywatną, stawało się problemem politycznym, tzn. problemem do „wyzwolenia” z domniemanych okowów przesądu, to przestrzeń publiczna była przestrzenią „władzy” i nie mogła być przez państwo pozostawiona nietkniętą. Mówiąc wprost, nie można się było już ukryć przed wszędobylskim regulowaniem życia przez państwo liberalne 154 . Stopniowo zatem, obok nurtów konserwatywnych tradycjonalizmu czy libertarianizmu, od dawna znanych, na scenie politycznej pojawił się jeszcze je­ den sojusznik konserwatyzmu, tyleż zaskakujący, co o olbrzymim potencjale wyborczym. Można go nazwać bardzo nieprecyzyjnie, bez szans na osiągnięcie semantycznej klarowności, jako religijną prawicę. Główne Kościoły protestanc­ kie poddały się i przyjęły język i logikę liberalizmu progresywnego, skutecznie tracąc wiernych i stając się stopniowo Kościołami o charakterze organizacji społeczno-charytatywnych 1 ’ 5 . Uległa mu też część Kościoła katolickiego, poddając się protestantyzacji i kontestując Rzym, choć tutaj autorytet urzędu magiste­ rium był na tyle silny, iż Kościół katolicki uległ jedynie podziałowi, jeśli nie oficjalnej schizmie, to niewątpliwie wewnętrznej wojnie kultur. Część ortodokI,J Zob. szczególnie dwie prace na temat radykalnej zmiany interpretacji I Poprawki do Kon­ stytucji w orzeczeniach Sądu Najwyższego odzwierciedlające powyżej zarysowaną filozofię libe­ ralną: ]. Hitchcock, The Supreme Court and Religion in American Life, vol. II: From „Higher Law" to „Sectarian Scruples”, New jersey 2003 oraz idem, The Enemies of Religious Liberty, „First Things”, February 2004, s. 26—29- Zob. też obrazoburczą, prowokacyjną książkę Kennetha R. Craycrafta jr pt. The American Myth of Religious Freedom, argumentującą, iż współczesna nietolerancja funkcjono­ wania religii w sferze publicznej w Ameryce nie jest aberracją, lecz logiczną konsekwencją zasady przyjętej w konstytucjonalizmie amerykańskim w 17&7 r.; zob. też: R. P. Kraynack, Christian Faith and Modern America: God and Politics in the Fallen World, Indianapolis 2001. 1.4 Radykalnie separacjonistyczna interpretacja I Poprawki konstytucyjnej, jak pokazał to Philip Hamburger w swoim znakomitym Separation of Church and State (Cambridge 2002), nie jest wynikiem właściwego odczytania pierwotnych intencji twórców Konstytucji, lecz, bardziej strachu mm przed inwazją katolików w przestrzeni publicznej społeczeństwa i kultury protestanckiej. Wynikała z chęci ograniczenia roli katolików w przestrzeni publicznej przez Protestanckich Natywistów (począwszy od dziewiętnostowiecznej partii antykatolickiej Know Nothing, a na Ku Klux Klanie skończywszy). Stopniowo dołączyli do nich teologicznie liberalni, z czasem antychrześcijańscy sekularyści, mający nadzieję, iz taka separacja nie tylko ograniczy katolików, ale generalnie wypchnie chrześcijaństwo i inne religie ze sfery publicznej. Ten pogląd zyskiwał na znaczeniu wśród liberalnej inteligencji i stał się poglądem dominującym na wydziałach prawa uniwersytetów amerykańskich, a stąd i w Sądzie Najwyższym. W ten sposób amerykańska wolność religijna, naj­ większy może tytuł do chwały amerykańskiego eksperymentu, została przekształcona w pogląd uzasadniający nie wolność, ale nietolerancję religii i dyskryminację. 1.5 Zob. T. C. Reeves, The Empty Church: The Suicide of Liberal Christianity, Wisconsin—Parksi- de 1996. 217 Andrzej Bryk syjna Kościoła — zarówno episkopatu, duchownych, jak i wiernych — stopniowo uznawała kulturowy liberalizm progresywny za ideologię niebezpieczną dla toż­ samości katolicyzmu i dla wolności religijnej. Była skłonna poprzeć obóz kon­ serwatywny, sam zróżnicowany, szczególnie te jego nurty, które podkreślały prymat prawa naturalnego, opór wobec aborcji, narzuconej dyktatem Sądu Naj­ wyższego w I 973 r., i eutanazji. Te nurty konserwatywne były naturalnym sprzy­ mierzeńcem ortodoksyjnego katolicyzmu 136 . Liberalizm progresywny wzmocniony kontrkulturą zaczął atakować nie tyle tradycję amerykańską, w sensie obecności religii w życiu publicznym, ile propago­ wać wizję ładu społecznego bez zakorzenienia w religii, szczególnie w chrześcijań­ stwie. Ale Fundamentaliści i katolicy konserwatywni, zawiązując zaskakujący i początkowo pragmatyczny sojusz polityczny w latach 70 ., nie zostali zaktywizo­ wani politycznie jedynie odczuciem, iż polityka i rząd staje się środowiskiem nie­ przyjaznym religii. Nie sprowokowała ich nawet tragiczna decyzja Sądu Najwyż­ szego w sprawie „Roe v. Wade” z 1973 r. dopuszczająca nieograniczoną w prakty­ ce aborcję jako prawo konstytucyjne, mimo że wywoływała potężny ruch sprzeciwu, którego częścią byli zarówno fundamentaliści, jak katolicy 137 . Konserwatywne grupy religijne, szczególnie fundamentalistyczne, zostały dopiero sprowokowane do bez­ pośredniego zaangażowania politycznego działaniem podatkowym rządu federal­ nego przeciwko szkołom chrześcijańskim pod koniec lat 70 ., co zniszczyło ich przekonanie, iz można się izolować od polityki. Jeśli chcieli bronić swojego świata, na agresję polityki mogli odpowiedzieć tylko politycznie. Stąd poparcie funda­ mentalistów udzielone Ronaldowi Reaganowi to jedna z najbardziej charaktery­ stycznych cech jego koalicji. Ale było to poparcie z konieczności, defensywne, a nie z zamiłowania do polityki 138 . 156 To wtedy duża część prominentnych katolików amerykańskich zaczęła brać udział w woj­ nie kultur, np. Michel Nowak czy później Richard John Neuhaus, i zdecydowała się przejść do obozu republikańskiego przerażona kontrkulturą i atakiem na Kościół i rodzinę. To wtedy też następowało stopniowe rozmycie religijnych instytucji katolickich i wydziałów teologicznych w Ameryce, uniwersytetów katolickich, o których kardynał Spelman powiedział, że „najlepszym sposobem na utratę wiary chrześcijańskiej w USA jest studiowanie na katolickim uniwersytecie” (cyt. za: „Fronda” nr 3 5; zob. też: J. Buckley, God and Man in Yale, op. cit.). 1)7 Zob. tytułem przykładu G. Hodgson, The World Turned..., op. cit., s 118— 119, 175—179; z perspektywy konserwatywnej zob.: R. Hittinger, The First Grace-. Rediscovering the Natural Law in a Post-Christian World, Delaware 2003, s. 67-68, 11 3-134, 141 —179, 195-206; H. Arkes, The Natural Right..., op. cit.; R. P. George, The Clash of Orthodoxies: Law, Religion, and Morality in Crisis, Delaware 2001. Ii8 Przyznają to nawet lewicowi publicyści: „Evangelical Christians consider themselves a mi­ nority oppressed in a nation that was founded to provide religious freedom (...). It’s a view worth listening to... When secular America openly broke away from traditional Christian values in the sixties and seventies, political involvement by conservative Christians became, in retrospect inevi­ table” (A. Katz, „Nation”, October 14/96, review of PBS series With God on Our Side: The Rise of the 218 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Wyglądało zatem, iż w wyniku rewolucji z lat 60., tak jak we Francji w wyniku rewolucji I7&9 r -» doszło do powstania dwóch narodów w Stanach Zjednoczo­ nych: narodu liberalno-progresywnego i narodu konserwatywno-tradycjonalistycznego (jakkolwiek nieprecyzyjnie brzmią te terminy). Rozpoczęła się wojna kultur, w której konserwatyści czekali na swój odwet polityczny na, w ich mniemaniu, tyrańskim państwie 159 . Buckley i podobnie jak on myślący zrozumieli niebezpieczeństwo liberalizmu progresywnego i jego poglądu na religię, wyczuwając moralną i polityczną szansę jego wykorzystania 140 . Polityczna szansa konserwatyzmu leżała w rozpoznaniu, iż Partia Demokratyczna zdawała się porzucać ów etyczny, a właściwie judeochrześcijański impuls, który pozwolił jej stworzyć koalicję wydziedziczonych, angażu­ jąc się w sprawy mniejszości. Za najważniejszy punkt swojego programu zaczęła wręcz przyjmować atakowanie sensu tych, którzy byli jej zwolennikami 141 . Jej elity niepokojąco zaczęły przejmować filozofię ekonomizmu, lekceważąc fundamental­ ne problemy kultury i religii jako niezbywalnego dobra podstawowego tworzącego strukturę sensu większości Amerykanów. Buckley wiedział, że liberalizm i Partia Demokratyczna popełnili błąd, eliminując swoją tradycyjną bazę i wyłoniła się szansa na jej przejęcie, co tez się stało. Religious Right). Wejście fundamentalistów do polityki nie było zatem, wbrew zewnętrznym pozo­ rom, jak chce duża część liberalnych komentatorów, ruchem agresywnym (zob. G. Hodgson, The World Turned..., op. cit., s. 175—176). Ii9 Charakterystyczny jest w tym kontekście tytuł późniejszego nieco artykułu Roberta P. George’a, konserwatywnego katolika i propagatora tzw. liberalizmu prawa naturalnego, Tyrańskie państwo,(w: idem, The Clash..., op. cit., s 127—136), jak i sympozjum w 1996 r. na temat demokracji w konserwatywnym, nominalnie katolickim, w rzeczywistości międzywyznaniowym, konserwatywnym i elitarnym „First Things”, w którym autorzy zastanawiają się otwarcie, czy agre­ sja państwa liberalnego przeciw religii i prawu naturalnemu nie uzasadnia obywatelskiego niepo­ słuszeństwa. Zob.: opublikowane materiały sympozjum w The End of Democracy? The Judical Usur­ pation of Politics i The End of Democracy? II. The Crisis of Legitimacy, Dallas 1998. 140 Wypychanie religii ze sfery publicznej i antyreligijność tzw. liberalizmu neutralnego była według nich osadzona na błędzie antropologicznym i była zagrożeniem dla wolności, o czym pisał juz Tocqueville. Chrześcijaństwo było zabezpieczeniem wolności przed idolatrią państwa (J. V. Schall, The Christian Tradition, w: B. Miner, The Conservative.. ,,op. cit., s. 93—97). Kotwica escha­ tologicznego chrześcijańskiego sensu została zastąpiona „samozbawieniem”, „dialogiem”, zapa­ trzeniem i idolatrią „inności” jako bytu wartościowego samego w sobie, a nie jako hipotezy do zweryfikowania ze względu na porządek aksjologiczny tej „inności”. Taki liberalizm samą możli­ wość rozróżnienia uznał za niedopuszczalną (zob. R. Legutko, Etyka absolutna t społeczeństwo otwar­ te, Kraków 1998). 141 Np. chrześcijaństwo wypychane ze szkół, akcja afirmacyjna, feminizm atakujący pluralizm legitymowanego funkcjonowania rodziny, relacji kobiety z mężczyzną, edukacja seksualna młodzieży niszcząca rodzinę (zob. np.: R. George, The Clash..., op. cit., s. 3—230; Hodgson, The World Tur­ ned. ... op. cit., s. 87—88, 165—167, 176—177, 1 8 1 —185; Martin, Will Cod on Our Side, op. cit.). 219 Andrzej Bryk Neokonserwatyzm i skuteczny marketing konserwatywny Do tradycyjnego, libertariańskiego i antykomunistycznego nurtu konserwatyzmu dołączyła w latach 60. grupa tzw. neokonserwatystów, ludzi wywodzących się z różnych tradycji, często socjalistycznych, po części tradycyjnie liberalno-progresywnych. Utożsamili się oni początkowo z liberalnymi programami z lat 50. i 60, ale przerażeni ich ubocznymi skutkami i relatywistyczną kontrkul­ turą stali się ich krytykami 142 . Jak określił to jeden z głównych myślicieli ruchu Irving Kristol, neokonserwatysta to liberał, który „dostał od rzeczywistości po pysku”, a mówiąc inaczej, to liberał, który stwierdził utopijność swoich znakomi­ cie teoretycznie wykoncypowanych programów. Neokonserwatyzm miał jeszcze inną specyficzną cechę. Był uważany przez swoich głosicieli za autentycznie pierwszy w XX w. amerykański ruch konserwatywny nawiązujący do amerykańskiego nie­ ograniczonego optymizmu i wiary w przeznaczenie, traktując doświadczenie roz­ poczęte przez Ojców Założycieli jako fundamentalnie dobre. Choć jest to twier­ dzenie nieco megalomańskie, biorąc pod uwagę np poglądy Kendalla, Jaffy czy Murraya, to neokonserwatyzm był niewątpliwie pełen oczekiwań, nadziei, w myśl tradycji konserwatyzmu Kendalla czy straussistów. Ujął to najlepiej zaliczany cza­ sem do prekursorów neokonserwatyzmu polski pisarz i antykomunista Leopold Tyrmand: „Postanowiłem bronić Ameryki przed nią samą” I4i . Neokonserwatyzm po­ zbawiony był cech tradycjonalistycznego konserwatyzmu i jego nostalgicznej, reak­ tywnej wobec zmieniającej się rzeczywistości nuty, nie akceptował jednak także reduk­ cjonizmu ekonomicznego libertarian i fascynacji wolnościami od ekonomicznej do seksualnej, przy jednoczesnej całkowitej ich obojętności na szeroko pojętą kulturę. Sami neokonserwatyści z kolei uczynili swoim priorytetem analizę konkretnych pro­ gramów społecznych, kosztem wyrafinowania filozoficznego, co w warunkach coraz bardziej pogrążającego się w kryzysie amerykańskiego Wielkiego Społeczeństwa nada­ ło im stygmat bezpośredniej polityczności, a jednocześnie praktyczności. Neokonserwatyści, skupieni początkowo wokół założonego w 1965 r. kwar­ talnika „The Public Interest”, wydawanego do 2005 roku, będącego jednym z najciekawszych „nieortodoksyjnych” pism w dziedzinie nauk społecznych, obej­ mowali wybitną grupę byłych liberałów, takich jak Norman Podhoretz, Irving Kri­ stol, Daniel Bell, Patrick Moynihan, Seymour Martin Lipset, Nathan Glazer, George Gilder czy nieco od nich młodszy George Will, choć tego ostatniego zalicza się 142 Zob.: P. Steinfels, The Neoconservatives, New York 1979, s. 32—41; R. Skarżyński, Konser­ watyzm, Warszawa 1998, s. 318—324. I4J L. Tyrmand, Zapiski dyletanta, Warszawa 1991, s. 7- Polski pisarz Leopold Tyrmand (1920 —1985) przebywał w Ameryce po opuszczeniu Polski od 1965 r. i związał się z czasem z ośrod­ kiem tradycyjnej prawicy, później nazwanej paleokonserwatywną, z Rockford Institute w Illinois, wydając Chronicles of Culture. Z temperamentu był jednak kimś, kogo później zaczęto nazywać neokonserwatystą. 220 Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana czasem do tradycji konserwatywnej w stylu europejskiego toryzmu. Część neokonserwatystów była pochodzenia żydowskiego, co nadawało ruchowi i jednemu z ich miesięczników „Commentary” również silne kulturowe oblicze. Przerażeni kontrkulturą i symptomami czarnego antysemityzmu, widząc kłopoty liberalizmu progresywnego z poradzeniem sobie z rozpadem porządku politycznego, próbo­ wali oni stworzyć alternatywę myślową do hegemonicziłego, coraz bardziej jało­ wego liberalizmu progresywnego. Neokonserwatyści wnieśli do konserwatyzmu amerykańskiego świeżość myślenia. Periodyki „Public Interest”, „New Criterion”, czy „Commentary” publikowały gamę ciekawych analiz społecznych. Można uznać, iż prekursorem neokonserwatyzmu w jego krytyce programów liberalnych był Edward C. Banfield (ur. 1916), pierwszy politolog amerykański i specjalista rządowy do spraw urbanizacji, który podjął problem powstającej i wydawałoby się niemożliwej do usunięcia „podklasy” (underclass). Banfiled nie był neokonserwatystą, był bardziej człowiekiem o konserwatywnej dyspozycji psy­ chicznej, ewolucjonistą w stylu Burke’a. Tym, co łączyło go z neokonserwatystami lat późniejszych, była podejrzliwość wobec całościowych programów racjonalnego urządzania społeczeństwa, ku któremu miał skłonność liberalizm progresywny, a także zdroworozsądkowe podejście do spraw polityki społecznej i pokazanie, w jaki sposób bezbłędne teoretyczne programy przynoszą rezultaty odwrotne od zamierzonych. Tym samym udowadniał, w jaki sposób liberalna hubris uniemożli­ wiła samokorektę błędnych polityk społecznych 144 . Najdonioślejszą być może tezą Banfielda było jego przekonanie, wyrażone w książce Moralne podstawy społeczeństwa prowincjonalnego (1958), iż przyczyną niedorozwoju społecznego i politycznego nie jest brak racjonalnej pomocy opartej o programy rządowe czy międzynarodowe, lecz kultura, w ramach której progra­ my takie są realizowane. Zauważył, że różnica w rozwoju między rejonami o róż­ nych kulturach jest spowodowana nieumiejętnością i niechęcią do szerszej, wykra­ czającej poza swoją rodzinę współpracy. Teza ta, obecnie podstawowa w analizie biedy 145 , była na owe czasy rewolucyjna, bowiem miała głębsze konsekwencje. Ozna­ czała tak naprawdę odrzucenie tezy modernizacyjnej, której czas dopiero nadcho­ dził w okresie trwającej w latach 50. dekolonizacji, oznaczającej narzucenie pew­ nego racjonalnego porządku i celów dojścia (ideologicznie skonstruowanych) dla społeczności, która chce robić rzeczy w sposób odmienny, ale nie ma też narzędzi kulturowych, by tak skonstruowany program modernizacyjny przyjąć. Dla konserwatyzmu amerykańskiego szczególnie jedna obserwacja Banfielda wydawała się istotna. Została przedstawiona w książce wydanej w 1968 r. pt. The 144 145 L. Filler (ed.), A Dictionary of American Conservatism, New Jersey 1987, s. 43Zob. np.: A. Sen, Rozwój i wolność, Poznań 1999; M Woolcock, D Narayan, Social Capital: Implications for Development Theory, Research, and Policy, "The World Bank Observer” nr 15 (2000), s. 225-249. 221 Andrzej Bryk Unheavenly City, w której Banfield zdefiniował po raz pierwszy trwałą podklasę w miastach amerykańskich i skrytykował liberalne programy rządowe, mające w założeniu rewitalizować getta, jako błędne i nieefektywne. Sformułował tezę, bę­ dącą druzgocącą krytyką liberalizmu progresywnego, iż jak długo polityka spo­ łeczna będzie funkcją ideologicznego założenia, co „powinno być”, a to oznaczało tak naprawdę politykę równości, tak długo nie może być nigdy końca wyrównaw­ czej interwencji państwa, mającej za zadanie zniwelowanie różnic. Relatywne róż­ nice bogactwa i osiągnięć muszą bowiem istnieć, a przyczyny tych nierówności są zawsze wielorakie, łącznie z przyczynami kulturowymi, niemożliwymi do admini­ stracyjnego zniwelowania. Tak pomyślane rozrastające się programy rządowe wy­ zwalały jedynie lawinę żądań wobec państwa, napędzając politykę nowej równości i nigdy niekończącego się roszczenia, mimo rzeczywistego postępu materialne­ go 146 . Teza ta, będąca empirycznym przypisem do obserwacji Tocquevilla, ścią­ gnęła na Banfielda ostrą krytykę liberałów progresywnych, pokazywała bowiem ograniczenia rozumu nowoczesnego. Ostrzegając przed nieprzewidzianymi kon­ sekwencjami reform, pokazywał, w jaki sposób promieniują one na cały system społeczny czy szerzej kulturę. Interwencja państwa w oparciu o programy wywie­ dzione z abstrakcyjnego rozumu niszczyła wolność i demokrację. Programy takie narzucały bowiem radykalną logikę rozwoju, w której to nie samoorganizujące się społeczeństwo miało odpowiadać na wyzwania nowoczesności z pomocą państwa, lecz niekontrolowane biurokratyczne państwo narzucało plany ideologiczne, jak ma wyglądać nowoczesne społeczeństwo. Zdaniem Banfielda ustrój polityczny był całością organiczną, niezwykle skom­ plikowaną, owocem przypadku. Stanowił nagromadzenie doświadczenia życiowe­ go, zwyczajów, uprzedzeń i zasad, które przetrwały długi proces prób i błędów, i nieustannego reagowania na zmieniające się okoliczności. Skuteczne działanie systemu było według Banfielda, skutkiem szczęśliwego przypadku. System jest „skomplikowany poza granice jego intelektualnego ogarnięcia, szansa jego popra­ wienia w sposób zamierzony jest niewielka, podczas gdy niebezpieczeństwo zabu­ rzenia jego równowagi i spowodowania serii niechcianych konsekwencji, jakie za­ czną nań promieniować duże. Demokracja musi jednak [niestety] zawsze mieszać, jej wewnętrzna logika zmusza ją do samoreformy i jeśli inne siły nie powstrzymają tego procesu, musi wcześniej czy później doprowadzić reformami do swojego unicestwienia” 147 . Banfield sugerował, iż jeśli liberalny rząd zostanie w swoich zapędach ograniczony, to kultura amerykańska, o cechach odrębnych, opartych przede wszystkim na wolności zakorzenionej we wzajemnym zaufaniu społecz­ 146 E. Banfield, The Unheavenly City Revisited, w: ]. Z. Muller (ed.), Conservatism...", op. cit., s. 3 3 5—3 57- Zob. późne echo takiej analizy w: T. Sovel, Black Rednecks and White Liberal, New Brunswick 2005. 147 222 Cyt. za: B. Miner, The Conservative..., op. cit., s. 26. Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana nym, sobie poradzi. Bogate i zróżnicowane społeczeństwo cywilne oparte na lu­ dziach z inicjatywą nie jest galwanizowane łapówkami czy wzajemną protekcją. Obywatele mają we krwi poczucie obowiązku i odpowiedzialności za własne życie, a także pewien element heroizmu pozwalający sprostać wyzwaniom nieznajdującym natychmiastowej odpowiedzi w mądrości doświadczenia. To ten typ społe­ czeństwa oparty na zaufaniu obniża koszty życia ekonomicznego i tworzy charak­ ter moralny jednostek i całych społeczeństw 148 . Takie społeczeństwo, atakowane przez liberalne państwo i jego „planowanie”, ulega erozji, a jego kultura zamiera. Staje się wkrótce społeczeństwem zależnych od państwa żądaniowych egoistów, wierzących w narcystyczną autokreację. Nadchodząca kontrkultura potwierdziła przeczucie Banfielda. Klasyczni neokonserwatyści pojawili się jako znacząca siła intelektualna w latach 60. i 70 . i razem z amorficznym środowiskiem konserwatywnym, które pragmatycznie zjednoczył „National Review” Buckleya, zaczęli tworzyć koalicję współczesnego konserwatyzmu. Neokonserwatyści skupili się na kilku kluczowych ideach. Jedną z pierwszych była idea „końca wieku ideologii” 149 , której użyli, w tradycji Banfielda, jako narzędzia krytyki programów liberalnych formułowa­ nych a priori według ideologicznych wyobrażeń o tym, jakie powinno być społe­ czeństwo, bez rozeznania ograniczeń wypływających z natury ludzkiej i tradycji amerykańskiej. Ideą pochodną była idea „niezamierzonych konsekwencji”, podda­ jąca w wątpliwość jeden z dogmatów liberalizmu progresywnego o skuteczności polityków i planistów społecznych w analizowaniu problemów społecznych. W tym sensie idea „niezamierzonych konsekwencji” była niejako społecznym za­ stosowaniem teorii ekonomicznych Misesa, Hayeka i Lukasa. Atak neokonserwatystów skierowany był zarówno przeciw nowolewicowej kontrkulturze, przejętej szybko przez język liberalizmu progresywnego, dla której „wyzwolenie” osobowe­ go i społecznego „ja” wypływało zdaniem neokonserwatystów z nieporozumienia, co do istoty osoby ludzkiej, jak i przeciw programom społecznym, które takie zachowania usprawiedliwiało i konserwowało, karząc samodyscyplinę wśród upo­ śledzonych mniejszości. Oznaczało to przyzwolenie na podważanie tradycyjnych cech leżących u podstaw potęgi Ameryki, a dla najbardziej ubogich miało skutki zgubne, gdyż rozbrajało je psychicznie z jedynej skutecznej broni przeciw własnej kondycji, jaką była ciężka praca i wyrzeczenia. Postawa taka utrwalała niszczący charakter zależność od państwa, tworząc postawę roszczeniową sprzeczną z amerykańskim doświadczeniem 150 . W takiej sy­ 148 Zob. opis takiego społeczeństwa w: J. C. Bennett, The Anglosphere Challenge: Why the English speaking Nations will lead the way in the twenty first century, Lanham 2004. 149 Teza wisiała w powietrzu po rozczarowaniu komunizmem. Lansowano ją m.in. we Francji (R. Aron, Opium of the Intellectuals, New York 1957) i w Stanach Zjednoczonych (D. Bell, Tie £W of Ideology, Cambridge I960. 150 N. Glazer, The Limits..., op. cit., s. 8. 223 Andrzej Bryk tuacji demokracja, dla której konieczne było minimum samodyscypliny społecz­ nej, stawała się wojną wszystkich przeciwko wszystkim dla zdobycia jak najwięk­ szej ilości dóbr 151 . Konsekwencją, twierdzili neokonserwatyści, mógł być jedynie obserwowany w Ameryce kryzys autorytetów publicznych 152 . Ambiwalentny był stosunek neokonserwatystów do religii. W dużej części indyferentni religijnie, doceniali znaczenie religii, ale bardziej jako spoiwa wzmac­ niającego religię obywatelską 15 *. Według neokonserwatystów kontrkulturą lat 60. uzupełniała postawę roszczeniową wobec państwa, którego zasięg musiał ciągle wzrastać. Paradoksem nowolewicowej kontrkultury był bowiem z jednej strony silny impuls antyautorytarny, przejawiający się w sloganie „odczepcie się od nas”, stojący u źródeł protestów przeciw kontroli rodziców, rewolucji oby­ czajowej czy poborowi do wojska. Ow libertyński indywidualizm był jednak skłon­ ny użyć państwa, tj rządu federalnego, do osiągnięcia swoich celów. Mniejszości etniczne, feministki czy homoseksualiści, każdy, kto był „innym” chciał praw chroniących przed dyskryminacją, co w zamierzeniach nowych ruchów mniej­ szościowych oznaczało absolutne równouprawnienie nie tylko w sensie praw­ nym, ale też w sensie przekazu kulturowego i edukacji. Prawa takie z konieczno­ ści ograniczały prawa innych, np. rodziców do wychowania dzieci. Państwo sta­ wało się areną rozstrzygającą coraz więcej żądań, których podstawą stała się filozofia nieograniczonego wyboru. Liberalne państwo, którego tytułem do chwały była, w zamierzeniu, neutralność aksjologiczna, zmuszone było uzasadniać roz­ dział dochodu narodowego, nie dysponując żadnym kryterium rozstrzygania wartości przedstawianych żądań. Stawało się areną „wojny wszystkich przeciw­ ko wszystkim” i, by sprostać wymaganiom, zwiększało deficyt budżetowy albo arbitralnie represjonowało niektóre żądania 154 . Mechanizm ten okazał się samonapędzający. Ponieważ walka o prawa ozna­ czała walkę o wpływy, władzę i pieniądze za pomocą państwa na każdym szczeblu, zaczęła ona przybierać kształt walki o słuszne prawa, twierdzili neokonserwatyści. W takim układzie zaniknęła możliwość dyskusji nad normatywnymi podstawami takich żądań, a polityka demokratyczna stała się walką wszystkich przeciwko wszyst­ kim, upolityczniając z konieczności coraz szersze sfery życia społecznego i elimi­ nując skutecznie społeczeństwo cywilne. 151 Zob. ]. C. Murray, Losing Ground, New York 1 9 8 4 . 152 ]. Rauch, Demosclerosis, New York 1994, s. 3 — 2 0 . 153 Dobrze oddaje to podejście postawa Leopolda Tyrmanda, scharakteryzowana przez jego współpracownika w Rockford Institute i paleokonserwatystę Thomasa Fleminga. Wspomina on, że Tyrmand „wierzył, że istnieje porządek moralny, wierzył, że religia jest wartościowa, ale nie znaczyło to, że chciał być osobą podporządkowaną moralności lub że wierzył w Boga. W rzeczywistości miał dość arystokratyczne podejście do religii, o której mówił, że „Jest dobra dla mas, utrzymuje je w ryzach” (zob. K. Kwiatkowska, M. Gawęcki, Tyrmand i Ameryka, Gdańsk 1 9 9 8 , s. 1 5 1 — 1 5 2 ). 154 224 Zob. D. Bell, The Cultural Contradictions of Capitalism, New York 1 9 7 6 . Źródła intelektualne rewolucji konserwatywnej Ronalda Reagana Neokonserwatyści, w przeciwieństwie do ciągle jeszcze ambiwalentnego no­ wego konserwatyzmu, nie traktowali biedy jako rezultatu defektu charakteru. Wskazywali jedynie, że polityka społeczna liberałów była błędna, stanowiąc przy­ krywkę dla ideologicznych marzeń elit intelektualnych i biurokratycznych o wła­ dzy. W tym sensie, choć krytykowali liberalizm z pozycji pragmatycznych, mieli wspólną płaszczyznę z nowoczesnym amerykańskim konserwatyzmem, dla które­ go opanowanie państwa przez liberalne elity intelektualne było przyczyną rozkła­ du tradycyjnych wartości „szarego Amerykanina”, dzięki którym zbudowano cy­ wilizację amerykańską 155 . Nastąpiło stopniowe utożsamienie konserwatyzmu z szarym człowiekiem, z którym utraciła kontakt „nowa klasa” liberałów, co za­ owocowało jedną z najpotężniejszych zmian świadomościowych w historii Amery­ ki, w rezultacie której konserwatyzm zaczął być postrzegany jako obrońca nie plutokracji, ale przeciętnego Amerykanina, manipulowanego przez państwo ide­ ologicznymi eksperymentami opanowanego przez aroganckie, zsekularyzowane elity usytuowane w mediach, uniwersytetach i agendach rządowych. Wszystkie wzbierające z różnych pozycji ideowych ruchy konserwatywne za­ częły tworzyć klimat przesilenia politycznego, czekając na zorganizowanie poli­ tyczne. Po klęsce Barry ego Goldwatera w 1964 r człowiekiem, który zaczął repre­ zentować konserwatywne skrzydło Partii Republikańskiej, w przeciwieństwie do pragmatycznego i akomodacyjnego tradycyjnego jej odłamu, i zdecydował się sta­ nąć na czele niezadowolonych, był Ronald Reagan. Wybrany na konwencji Partii Republikańskiej w 1980 r. kandydatem na prezydenta, pokonał w wyborach Car­ tera i stanął na czele koalicji, z którą obiecał osiągnięcie kilku celów: powstrzyma­ nie erozji autorytetu Stanów Zjednoczonych w świecie, zatrzymanie komunizmu i dążenie do jego pokonania, zahamowanie rozkładu gospodarki amerykańskiej oraz powstrzymanie w przestrzeni kultury, jak i w przestrzeni polityki społecznej dominującego liberalizmu progresywnego. Choć rezultaty prezydentury Reagana w latach 1 98 1 —1989 okazały się niejednoznaczne, pozostaje faktem, iż zmienił on wewnętrzny kod polityczny Stanów Zjednoczonych na pokolenia. Co do poli­ tyki zagranicznej zadanie miał równie jasne, choć wydawało się ono trudno osią­ galne — zdusić komunizm gospodarczo i militarnie, choć bez wystrzału. W tym przedsięwzięciu Reagan miał sojusznika, którego roli, z przyrodzoną, wspaniałą amerykańską ignorancją, prawdopodobnie nie dostrzegał. Dwa lata wcześniej pa­ pieżem został Jan Paweł 11. Zrządzeniem Opatrzności lub być może zrządzeniem losu rozpoczęła się batalia o świat. Dekadę później był to już inny świat. Konserwatywne inklinacje dużej części społeczeństwa amerykańskiego, wiary­ godność i witalność ruchu konserwatywnego stały się faktem, szokując zlaicyzo­ wane elity europejskie, które masowy konserwatyzm traktowały jako anachronizm. Choć amerykański konserwatyzm mało ma wspólnego z tradycyjnym konserwaty­ 155 G. H. Nash, The Conservative..., op. cit., s. 119. 225 Andrzej Bryk zmem, przypominając w dużej części bardziej liberalizm konserwatywny XIX w. i mając wiele cech oryginalnie amerykańskich, to faktem pozostaje jego pozbawio­ na jakiegokolwiek samousprawiedliwienia i trwała obecność na scenie politycznej Ameryki — niezaprzeczalny kontrast w porównaniu z Europą. Zbigniew Lewicki Ronald Reagan: prezydent niezbędny Natura urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki była z jednej strony przedmiotem niezliczonych analiz i poświęcono jej więcej uwagi niż jakiemukol­ wiek innemu aspektowi polityki amerykańskiej — z drugiej zaś model właściwego sprawowania tego urzędu pozostaje daleki od definitywnego określenia. Podsta­ wowe prace z tej dziedziny uciekają się wręcz do pojęcia „paradoksu prezydentu­ ry” 1 , co jest efektem sytuacji, w której wobec prezydentury formułuje się tak wiele sprzecznych oczekiwań, że ich jednoczesne spełnienie nie jest możliwe. Nie należy też do rzadkości sytuacja, gdy intuicyjna ocena prezydenta przez jego współcze­ snych, wyrażająca się także przez reelekcję, nie znajduje uzasadnienia w dostęp­ nych i ogólnie akceptowanych politologicznych kryteriach oceny. Twórcy amerykańskiego systemu politycznego, Ojcowie Założyciele, działali w sytuacji, gdy z jednej strony wszechobecna była obawa przed szefem państwa jako tyranem, porównywalnym z dopiero co odrzuconym monarchą, z drugiej zaś kilkunastoletnie doświadczenia młodej republiki, pomiędzy uzyskaniem niepodle­ głości a stworzeniem konstytucji, wyraźnie wykazywały niemożność zarządzania państwem bez silnej władzy centralnej. Stworzony wówczas system przetrwał w niezmienionej postaci do czasów współczesnych i to w sytuacji, gdy samo pań­ stwo przekształciło się z niewielkiego terytorium na wybrzeżu atlantyckim w konty­ nentalną potęgę — a z czasem w największe mocarstwo światowe. Żadne inne państwo na świecie nie podlegało od końca XVIII w. do początku XXI w. tak intensywnej ekspansji; żadne inne nie funkcjonuje też dzisiaj w obo­ wiązującej wówczas formie politycznej. Prezydent USA wybierany jest w wielo­ stopniowym procesie eliminacji dokonywanych przez ustalone lub tworzone ad hoc procedury i konkursy popularności. Proces ten rozpoczyna się w mediach na długo przed pierwszymi prawyborami, a może zakończyć się nie tylko podczas 1 Por. przede wszystkim: T. E. Cronin, M. A. Genovese, The Paradoxes of the American Presidency, New York 1998. 227 Zbigniew Lewicki wyborów powszechnych, ale także w Izbie Reprezentantów (John Adams), na fo­ rum komisji specjalnej (Rutherford Hayes) czy w Sądzie Najwyższym (George W. Bush). Po skutecznym zakończeniu tej procedury prezydent USA jest zarów­ no szefem państwa, jak i szefem rządu, który często nie ma za sobą większości parlamentarnej. Jedynym praktycznie sprawdzianem akceptacji jest dla prezydenta ponowny wybór na urząd, jednak od czasu XXII Poprawki do Konstytucji taka reelekcja może dokonać się tylko jeden raz. Co więcej, prezydentem można też zostać drogą sprawowania urzędu wiceprezydenta — osoby tradycyjnie pozbawio­ nej jakiegokolwiek znaczenia czy władzy, bez żadnego doświadczenia międzynaro­ dowego, a nawet o minimalnym tylko doświadczeniu wewnętrznym (Harry S. Tru­ man, Gerald Ford). A przecież tak w bieżącej, jak i w historycznej ocenie dominuje reguła perso­ nalizacji: zasługi i błędy przypisywane są nie tyle „rządowi” (czy też „gabineto­ wi”) państwa, ile osobiście prezydentowi, i to właściwie bez względu na to, ile w danym wydarzeniu było bezpośredniego udziału prezydenta, ile zaś jego mini­ strów czy doradców. Warto prześledzić ten szczególny aspekt prezydentury ame­ rykańskiej w kontekście sprawowania urzędu przez Ronalda Reagana, przy czym analizę tę ograniczymy zasadniczo do kwestii związanych z polityką zagraniczną. Nie oznacza to oczywiście, iż kwestie wewnętrzne były za jego kadencji mniej ważne. Podstawowa reforma podatkowa, z jaką jego nazwisko kojarzone jest w pierwszym rzędzie, to jednak kwestia wymagająca szerokiej i odrębnej analizy, druga natomiast kwestia „wewnętrzna”, czyli odbudowa zaufania społeczeństwa do własnego państwa, była w dużej mierze właśnie wynikiem działań w sferze po­ lityki zagranicznej. Już początek prezydentury Reagana przyniósł w tej materii wydarzenie o pod­ stawowym znaczeniu: uwolnienie przetrzymywanych w Teheranie przez 444 dni zakładników. Ich wyjście na wolność stało się poniekąd pierwszym zagranicznym sukcesem Reagana, wielce symbolicznym, gdyż był to sukces „mimo woli”, osią­ gnięty bez własnego udziału, a wskutek działań innych ludzi i innych czynników. Takie są też często oceny prezydentury Reagana, zgodnie z którymi rozliczne błędy i niepowodzenia obarczają nie jego, lecz jego podwładnych, sukcesy nato­ miast są efektem energii i odwagi współpracowników w podejmowaniu śmiałych decyzji. Ocena taka nie może jednak obejmować najistotniejszego elementu polityki zagranicznej Reagana, którego sukces może być przypisany wyłącznie jemu same­ mu — choćby nawet wielu nie uznawało tego początkowo za sukces: jest to polity­ ka amerykańska wobec Związku Sowieckiego. Postawę Reagana w tej materii pamięta się dziś przede wszystkim za sprawą pojęć takich jak „imperium zła” czy „jądro wszelkiego zła współczesnego świata” oraz faktu, iż w latach 80 . XX w. amerykańskie wydatki zbrojeniowe wzrosły o 40%. Ale nie można zapominać, iż w okresie poprzedzającym prezydenturę Re­ 228 Ronald Reagan: prezydent niezbędny agana Związek Sowiecki agresywnie i skutecznie starał się wywalczyć dla siebie globalną przewagę, w pełni wykorzystując ugodową postawę USA. Objąwszy urząd, Reagan postawił przed sobą zadanie przywrócenia Stanom Zjednoczonym dominującej pozycji gospodarczej, wojskowej i politycznej, jaką posiadały w okresie bezpośrednio po II wojnie światowej, lecz utraciły na przeło­ mie lat 50. i 60. wskutek wzrostu militarnej potęgi Związku Sowieckiego 2 . Ozna­ czało to konieczność odejścia od podporządkowywania wszelkich decyzji dążeniu do osiągnięcia i utrzymania odprężenia (detente) na rzecz przyjęcia postawy bar­ dziej konfrontacyjnej i agresywnej. Jak określił to Sekretarz Obrony w rządzie Reagana Caspar Weinberger: „Jeśli przejście od zimnej wojny do detente jest postę­ pem, to na dalszy postęp już nas nie stać” 5 . W przyjętej na początku prezydentury Reagana i nadal ściśle tajnej dyrektywie Pentagonu mówi się jednoznacznie, że jednym z celów polityki bezpieczeństwa USA ma być „powstrzymanie i zreduko­ wanie geograficznej ekspansji sowieckiej kontroli i sowieckiej obecności militarnej w świecie, szczególnie tam, gdzie taka obecność zagraża geostrategicznej pozycji Stanów Zjednoczonych” 4 . W innym dokumencie z tego okresu, Dyrektywie Decyzyjnej Bezpieczeństwa Narodowego nr 32, mówi się o potrzebie „powstrzymania i odwrócenia sowieckiej ekspansji, kontroli i obecności militarnej na całym świecie, oraz podniesienia ceny sowieckiego poparcia innych państw i posługiwania się nimi, a także siłami terroru i subwersji” 5 . Co szczególnie istotne, osoba współodpowiedzialna za stworzenie nowej strategii wobec Związku Sowieckiego, William P. Clark, jednoznacznie stwier­ dza, iż przy całym wkładzie współpracowników, decyzje w tym zakresie z pewno­ ścią podjął sam prezydent — i nikt inny. Nie ulega też wątpliwości, że to od Reagana pochodził kluczowy element polityki amerykańskiej wobec Związku Sowieckiego, Strategie Defense Initiative (SDI), ani ze to on wraz z bardzo wąskim gronem doradców pracował nad wcieleniem tej koncepcji w życie: Reagan nie zajmował się wszystkimi aspektami polityki zagra­ nicznej, ale kwestiom, którym sam był zainteresowany, poświęcał tyle czasu, ile było potrzeba 6 . Nie znaczy to oczywiście, że Reagana uznać można za analityka politycznego w takiej chociażby mierze, jak był nim jego poprzednik, prezydent Jimmy Carter. Reagan był politykiem intuicyjnym, ale szereg jego wniosków uzyskanych tą wła­ 1 Por. J. McMahan, Reagan and the World, New York 1985. s. 10—II. ! Cyt. za: ibidem, s. 11. 4 P. Schweizer, Reagan’s War, New York 2002, s. 141. Książka ta zawiera wyjątkowo dużo niedostępnych informacji i cytatów, uzyskanych przez autora na podstawie Freedom of Informa­ tion Act. 5 Cyt. za: ibidem, s. I 54. 6 B. A. Fischer, The Reagan Reversal, Columbia 1997, s. 77- 229 Zbigniew Lewicki śnie drogą pokrywało się z konkluzjami takich sowietologów, jak Richard Pipes, który na kilka lat przeszedł z Harvard University do Rady Bezpieczeństwa Naro­ dowego, gdzie opracował podstawowy dokument nowej strategii USA wobec Związ­ ku Sowieckiego. Punktem wyjścia dla koncepcji Pipesa było, jak sam mówi, stosunkowo drob­ ne spostrzeżenie zawarte w tzw. Pamiętnikach Nikity Chruszczowa, który stwier­ dził, iż „wielkie wydatki wojskowe nie stanowią problemu dla Amerykanów, którzy mogą je ponosić i czerpać z nich zyski, ale dla świata komunistycznego oznaczają one ruinę” 7 . Zważywszy na niepewną proweniencję Pamiętników, nie sposób stwier­ dzić autentyczności tego sądu — ale gdyby tom ten pochodził nie on niego same­ go, lecz z kręgów KGB, to wymowa tej opinii nie byłaby przecież słabsza. Wycho­ dząc z założenia, że opisana w książce Chruszczowa sytuacja odnosi się w nie mniejszej mierze do lat 80 ., Pipes podkreślił w przygotowanym dla prezydenta opracowaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie tylko potrzebę utrzymania wysokiego poziomu wydatków na zbrojenia jako kontynuację presji wywieranej na gospodarkę sowiecką, ale przede wszystkim konieczność przejścia od reaktywnej polityki detente do nowej, proaktywnej polityki wobec Związku Sowieckiego. Uznając popieranie ewolucyjnych zmian w Związku Sowieckim za cel polityki amerykańskiej, Stany Zjednoczone podejmują długoterminową ofensywę strate­ giczną. Takie podejście kontrastuje z zasadniczo reaktywną i defensywną polityką powstrzymywania, która oddaje inicjatywę Związkowi Sowieckiemu, jego sojusz­ nikom i wasalom 8 . Reagan zaakceptował koncepcję Pipesa i uczynił z niej istotny element kolej­ nej Dyrektywy Decyzyjnej. Takie zdecydowanie wobec zdeklarowanego i bardzo aktywnego przeciwnika nie zjednało oczywiście Reaganowi popularności w krę­ gach „postępowej ludzkości” — o czym warto skądinąd pamiętać w kontekście obecnej sytuacji. Podobnie jak w 2004 r. każdy szanujący się intelektualista ame­ rykański (a także francuski i nie tylko) musiał choć raz potępić publicznie Busha, tak, by użyć tylko jednego przykładu, w 1984 r. znany amerykański historyk Ro­ bert Dallek z Boston University uznał za właściwe przeciwstawić bezskutecznemu ponoć antykomunizmowi Reagana pełną inicjatywy politykę zagraniczną Jurija Andropowa (długoletniego szefa KGB, a następnie przywódcy państwa sowieckie­ go) 9 . Nawet wśród popierających Reagana polityków amerykańskich nie było jed­ nomyślności w kwestii najskuteczniejszej polityki wobec Związku Sowieckiego. Szczególnie ciekawym przykładem jest tu przebieg szczytu w Reykjaviku i inter­ pretacja jego efektów. 230 7 R. Pipes, Detente and Reciprocity, w: G. R. Urban (red.), Detente, New York 1976, s. 1 8 5 . 8 Cyt. za: P. Schweizer, op. cit., s. 158. 9 R. Dallek, Ronald Reagan, Cambridge 1999, s. 18 5. Ronald Reagan: prezydent niezbędny Gorbaczow miał wówczas zaoferować Reaganowi niezwykle daleko idące pro­ pozycje likwidacji broni nuklearnej i środków jej przenoszenia w zamian za ogra­ niczenie amerykańskich prac nad SDI — co Reagan odrzucił, czym miał pozbawić świat nadziei na zmniejszenie zagrożenia wojną atomową 10 . Nawet ówczesny Se­ kretarz Stanu USA George Schulz nie ukrywał swego rozczarowania. W istocie jednak, jak przekonująco wykazuje to były ambasador USA w Moskwie Jack Matlock w swej wydanej w 2004 r. książce Reagan i Gorbaczow. Jak zakończyła się zimna wojna?11, sprawy miały się zupełnie inaczej. Gorbaczow zaproponował porozumienie, zgodnie z którym Stany Zjednoczone miałyby się zgodzić na natychmiastowe i drastyczne ograniczenie prac nad SDI w zamian za wspólną deklarację intencji, daleką od przełożenia na praktyczny język traktatu rozbrojeniowego; nawet zaś gdyby ten traktat został wynegocjowany, miał on pozwolić na utrzymanie przez Związek Sowiecki broni nuklearnej w Azji, co, przy jej braku w Europie, stawiałoby państwa Europy Zachodniej w nader nie­ korzystnej sytuacji. Nie to jednak zadecydowało o fiasku rozmów w Reykjaviku: Gorbaczow wy­ dawał się gotowy pójść na dalsze ustępstwa dotyczące obecności rakiet w Azji, w żadnym jednak wypadku nie chciał zrezygnować z wymogu samoograniczenia przez USA prób z systemem SDI do prac laboratoryjnych. Reagan nie zgadzał się na takie sformułowanie ograniczenia, choć pozostawiał otwartą kwestię całej pro­ pozycji sowieckiej. Gorbaczow jednak obstawał przy pojęciu „ograniczenia do prac laboratoryjnych”, w efekcie czego spotkanie zakończyło się niepowodzeniem. Co szczególnie ciekawe, to odnotowana przez ambasadora Matlocka sytuacja, w któ­ rej marszałek Siergiej Achromiejew miał dać do zrozumienia, iż sformułowany przez Gorbaczowa wymóg nie pochodzi bynajmniej od sowieckich kół wojsko­ wych 12 . Trudno więc przejść nad tą sytuacją do porządku — choć sam Matlock nie próbuje interpretować uporu Gorbaczowa. Przede wszystkim istotne jest, że Gorbaczow nie żądał od Reagana odstąpie­ nia w ogóle od prac nad SDI — szczególnie że Reagan wykazywał, iż system ten będzie zbędny w stosunkach amerykańsko-sowieckich, jeśli rozbrojeniowe propo­ zycje Gorbaczowa zostaną przyjęte. SDI miało w takiej sytuacji stanowić jedynie zabezpieczenie przed atakiem z innej, nieokreślonej strony. Jaki więc sens mogło mieć żądanie ograniczenia prac amerykańskich do tak właśnie nazwanych labora­ toriów i dlaczego Reagan nie zgodził się na to określenie, choć zdawał sobie spra­ wę z tego, iż prace nad SDI przez dłuższy czas nie wyjdą poza te laboratoria? 10 Por. na przykład bardzo życzliwą prezydenturze Reagana analizę zawartą w: P. Schweizer, op. cit. s. 265. 11 J. F. Matlock, jr., Reagan and Gorbachev. How the Cold War Ended, New York 2 0 0 4 , s. 239— 12 Por. ibidem, s. 236. 242. 231 Zbigniew Lewicki Pierwszą interpretację sugeruje w innym miejscu swego wywodu sam Ma­ tlock, choć nie wyciąga z tej sugestii pełnych wniosków. Wspomina bowiem, że zdaniem Sekretarza Obrony Caspara Weinbergera, a zapewne także Sekretarza Stanu George a Shultza, sformułowanie „ograniczenie do prac laboratoryjnych” mogłoby spowodować nie tyle odrzucenie przez Senat ustalonego w Reykjaviku traktatu, ile, co dla Sowietów byłoby cenniejsze, wycofanie przez Senat zgody na finansowanie prac nad SDI. Można zatem pokusić się o wniosek, że dzięki roz­ licznym przecież kanałom wywiadowczym w USA, Gorbaczow znał ten pogląd i liczył, że oferowane przezeń rozliczne ustępstwa na rzecz USA sprawią, iz Re­ agan zaryzykuje i zaakceptuje układ, który nie zakazywał przecież samego SDI. Nie można też wykluczyć, iż Gorbaczow wiedział nawet, w jaki sposób agentura wpływu w USA miałaby rzeczywiście w takiej sytuacji doprowadzić do wycofania funduszy na SDI. Na rzecz takiej interpretacji przemawia zresztą opisana wyżej reakcja Achromiejewa. Jak powiedział to w swoim telewizyjnym przemówieniu po szczycie Ronald Reagan: „[Gorbaczow] wiedział, że ograniczenie prac nad SDI do laboratoriów oznacza całkowitą śmierć SDI, co było sowieckim celem od same­ go początku” 15 . Oznaczałoby to zarazem potwierdzenie tezy, zgodnie z którą prace nad SDI i konieczność sprostania im przez Związek Sowiecki stanowiły dla tego państwa niezwykle poważne zagrożenie. Zakres ustępstw zaproponowanych w Reykjaviku był przecież bardzo szeroki i zaakceptowanie go przez Reagana byłoby odebrane tak w USA, jak i w wielu innych państwach jako jego poważny sukces polityczny. A mimo to odrzucił on propozycję sowiecką, by nie narażać istnienia programu SDI, sam wiedząc doskonale o jego w istocie potiomkinowskim charakterze. I to właśnie wydaje się kluczem do zrozumienia wydarzeń w Reykjaviku. Siła programu SDI polegała przecież nie na jego rzeczywistych zdolnościach obronnych, ile na przekonaniu przeciwnika, że SDI posiada przypisywane mu możliwości i że z tego powodu Związek Sowiecki rzeczywiście musi podjąć prace na rzecz zbudowania własnego systemu o podobnych cechach. Gdyby Reagan przyjął niespodziewanie hojne propozycje Gorbaczowa, sprawiłby jedynie, że przywódca sowiecki uznałby SDI za projekt na tyle przyszłościowy (10 lat w laboratoriach), iz nie wymaga on natychmiastowego zaangażowania się Związku Sowieckiego w sytuacji znacznych kłopotów gospodarczych. Skoro jednak Reagan odrzucił rozbudowaną inicjatywę pokojową Gorbaczowa (inną kwestią pozostaje oczywi­ ście, na ile Gorbaczow zamierzał ją zrealizować), to mogło to jedynie oznaczać, że SDI jest na najlepszej drodze do przeprowadzenia koniecznych prób i implemen­ tacji — a więc Związek Sowiecki nie może zwlekać z własnymi pracami. Innymi słowy, SDI jawiło się nie jako element przetargowy, stworzony po to, by uzyskać 13 232 Cyt. za: D. T. Regan, For the Record, San Diego 1988, s. 5 5 5. Ronald Reagan: prezydent niezbędny możliwie daleko idące koncesje sowieckie, ale jako program rzeczywiście istnieją­ cy, bardzo dokładnie strzeżony i groźny dla Związku Sowieckiego. Nikt z uczestników rozmów w Reykjaviku nie twierdzi, iż Reagan natych­ miast przejrzał zamysł sowiecki i dlatego go odrzucił. Wręcz przeciwnie, amery­ kańscy negocjatorzy uważali, iż Reagan popełnia błąd, nie zgadzając się na ini­ cjatywę Gorbaczowa. Podobne były też opinie komentatorów. Jak pisze jeden z najbliższych doradców prezydenta Donald T. Regan: „Niewielu spośród mędrców piszących wiadomości albo przekazujących in­ formacje, na których oparte były takie wiadomości, wierzyło, że Ronald Reagan wie, co mówi. Ale wydarzenia wykazały, że to jego racja zatriumfowała” 14 . Ale na konsekwencję Reagana, zapewne związaną też z potrzebą zapewnienia SDI bytu daleko wykraczającego poza rzeczywiste sukcesy tej broni, wskazuje wydanie przez Reagana kolejnej Dyrektywy Decyzyjnej, noszącej numer 261, w której prezydent USA zapewnia, że nigdy nie zmieni swego stanowiska wobec SDI 15 . Ciekawe byłoby wiedzieć, czy treść tego dokumentu, zbędnego przecież na użytek wewnątrzamerykański, została kiedykolwiek „udostępniona” sowieckim agentom. W każdym jednak razie na słuszność postępowania Reagana wyraźnie wskazuje ujawniona przed kilku laty ocena Gorbaczowa, przekazana po szczycie w Reykjaviku na forum Biura Politycznego KPZR: „W osobie Reagana musieli­ śmy walczyć w Reykjaviku nie tyle już z wrogiem klasowym, ile z niezwykle prymi­ tywnym wrogiem klasowym, z jaskiniowcem o osłabionym rozumie” 16 . Jest sprawą oczywistą, że tak niedyplomatyczny komentarz mógł być spowodowany jedynie poczuciem poniesionej porażki. Politolodzy i historycy długo jeszcze będą próbowali ustalić, czy większą część zasługi wynikającej z zakończenia zimnej wojny należy przypisać Reaganowi czy Gorbaczowowi, ale nie ulega wątpliwości, iż w wypadku Reagana zdecydowało przekonanie o słuszności raz przyjętych pryncypiów, a co za tym idzie, swoisty brak „wyobraźni negocjacyjnej”. Jak stwierdził wieloletni ambasador Związku So­ wieckiego w Waszyngtonie Anatolij Dobrynin: „Reagan przejawiał brak podat­ ności na wewnętrzne i zewnętrzne siły, które zwykle prowadzą do klasycznego dostosowania się [stron]” 17 . Nawet KGB z zaskoczeniem konstatowało, że Re­ agan jest politykiem, dla którego słowa i czyny to jedno 18 . Z innej perspektywy możemy tu przywołać słowa Isaiaha Berlina, według którego „każde autentyczne pytanie ma jedną i tylko jedną prawdziwą odpowiedź, a wszystkie inne są fałszy­ 14 Ibidem. 15 Por. P. Schweizer, op. cit., s. 267. 16 Cyt. za: D. Volkogonov, Autopsy for an Empire, New York 1998, s. 494—495. 17 A. Dobrynin, In Confidence: Moscow’s Ambassador to America’s Six Cold War Presidents, New York 1995, s. 499. 18 Por. P. Schweizer, op. cit. s. 215- 233 Zbigniew Lewicki we” 19 — a takim bardzo autentycznym pytaniem było: „co zrobić, by pokonać ko­ munizm”. I Reagan znalazł tę jedyną prawdziwą odpowiedź. Zeby docenić trafność wizji Reagana, wystarczy przypomnieć sobie opinie na temat Związku Sowieckiego wyrażane na początku lat 80 . przez wybitnych spe­ cjalistów amerykańskich. Politolog Seweryn Bialer twierdził, że „Związek Sowiec­ ki nie znajduje się ani w następnej dekadzie nie znajdzie się na krawędzi kryzysu systemowego, gdyż posiada ogromne zapasy stabilności politycznej i społecznej, które pomogą mu przetrwać najgłębszy kryzys”. Ekonomista Lester Thurow uwa­ żał, że jest „prymitywnym błędem sądzić, iż większość narodów Europy Wschod­ niej cierpi [are miserable]”. Podczas gdy w 1982 r. Reagan stwierdzał, że „Związek Sowiecki znajduje się w głębokim kryzysie gospodarczym (...). Gdyby nie sektor prywatny (...), to prawdopodobnie Związek Sowiecki znalazłby się na krawędzi głodu” 20 , to w tym samym czasie słynny historyk Arthur Schlesinger zachwycał się kondycją gospodarczą Związku Sowieckiego: „Widziałem więcej dóbr w sklepach, więcej jedzenia na targach, więcej samochodów na ulicach — więcej wszystkiego, z wyjątkiem, co mnie zdziwiło, kawioru”, i odrzucał przekonanie, że kraj ten znaj­ duje się na krawędzi katastrofy gospodarczej i społecznej, a John Kenneth Galbra­ ith jeszcze w 1984 r. sądził, że „kluczem do sukcesu systemu sowieckiego, w odróż­ nieniu od industrialnej gospodarki zachodniej, jest pełne wykorzystanie siły robo­ czej” 21 . Nie ma dziś wątpliwości, kto w tym wypadku miał rację, kto zaś mylił się w sposób nieprzynoszący sławy uczonemu. Nie ulega też wątpliwości, że Reagan znalazł prawdziwą odpowiedź i w innej, nam najbliższej kwestii: właściwej reakcji na wprowadzenie w Polsce stanu wojen­ nego, przy czym należy podkreślić, iż pryncypialna obrona polskiej walki o nie­ podległość, prowadząca do konfliktu ze Związkiem Sowieckim, nie była bynaj­ mniej powszechnie akceptowana na Zachodzie. Na przykład kanclerz Helmut Schmidt, oświadczył w rozmowie z Sekretarzem Stanu Alexandrem Haigiem, że Reagan wręcz się ośmiesza, uważając że może „odmienić powojenny podział Euro­ py”; „Niemcy — dodał Schmidt — nie będą się narażać”, przyłączając się do amery­ kańskich sankcji 22 . Myślę, że z dzisiejszej perspektywy przytoczone tu sądy należy pozostawić bez komentarza, doceniając jedynie słuszność wizji prezydenta Stanów Zjedno­ czonych, tak często oskarżanego o brak zrozumienia reguł polityki międzynaro­ dowej. Warto jednak zauważyć, że decyzja Reagana nie była ograniczona do kwestii bieżących i znalazła swoje odbicie we wspomnianym już, nadal tajnym 19 I. Berlin, The Divorce Between the Sciences and the Humanities, w: Against the Current, London 1979, s. 8 0 . 234 20 R. Reagan, Moja wizja Ameryki, Warszawa 2004, s. 1 4 0 . 21 Cytaty poza R. Reaganem za: P. Schweizer, op. cit. s. 143. 22 Ibidem, s. 168. Ronald Reagan: prezydent niezbędny dokumencie strategicznym, gdzie mówi się, że jednym z celów polityki amerykań­ skiej ma być „ [w] spomaganie długoterminowych zmian politycznych i wojsko­ wych wewnątrz imperium sowieckiego, które pomogą w stworzeniu bezpieczniej­ szego i bardziej pokojowego porządku światowego” 23 . Poza przewartościowaniem stosunków ze Związkiem Sowieckim, kolejnym obszarem zagranicznej działalności administracji Reagana, mniej konfrontacyjnym, ale o wielkim znaczeniu dla USA, była Ameryka Łacińska. W okresie prezydentury Reagana doszło tam do szeregu istotnych przedsięwzięć, których powodzenie moż­ na uznać za wątpliwe. Pierwszym obszarem zaangażowania się Reagana był Salwa­ dor, gdzie starał się on wspierać Jose Napoleona Duarte — z całą pewnością wojują­ cego antykomunistę, ale zarazem członka junty i przywódcę lekceważącego prawa człowieka. Przez całą też praktycznie prezydenturę Reagana przewijała się kwestia Nikaragui, gdzie komuniści kubańscy i wschodnioeuropejscy starali się stworzyć przyczółek dalszej ekspansji. Ale dla naszych rozważań szczególne znaczenie ma inwazja Argentyny na Fal­ klandy i reakcja na to Wielkiej Brytanii. Otóż pomimo tego, iż atak na Falklandy był ewidentnym pogwałceniem norm międzynarodowych i jako taki został potę­ piony w Rezolucji nr 502 Rady Bezpieczeństwa ONZ, większość obserwatorów była zdania, ze bardzo znaczna odległość wysp od Wielkiej Brytanii sprawi, iż Margaret Thatcher nie podejmie żadnych działań zbrojnych. Stało się jednak ina­ czej, a kierunek działań brytyjskich został wyraźnie określony w słynnym sformu­ łowaniu pani premier: „Możliwość porażki po prostu nie istnieje”. Stany Zjednoczone, jak się zdawało, stanęły przed poważnym dylematem. Z jednej strony oczywiste wydawało się opowiedzenie po stronie Wielkiej Bryta­ nii, swego głównego sojusznika; z drugiej jednak interwencja zbrojna przeciw tak ważnemu państwu Ameryki Łacińskiej mogła mieć poważne i negatywne konse­ kwencje dla relacji z całym regionem. Wyrazem tych wątpliwości była misja nego­ cjacyjna podjęta przez Sekretarza Stanu Alexandra Haiga i jego charakterystycz­ nie pokrętne stwierdzenie, które jednak wyraźnie zapowiadało neutralność USA: „Stany Zjednoczone nie wyraziły zgody na prośby, które wykraczają poza zwycza­ jowy wzorzec współpracy opartej na porozumieniach dwustronnych” 24 . Ostatecznie jednak prezydent Reagan podjął decyzję o nieograniczonym wspo­ możeniu Wlk. Brytanii, i USA dostarczyły jej wielkich ilości uzbrojenia i amunicji, a także niezbędnych danych wywiadowczych. W efekcie Falklandy zostały odzy­ skane; co jednak ważniejsze to fakt, iż postępowanie Reagana, wspierające zdecy­ dowanie premier Thatcher, raz jeszcze wykazało skuteczność działań mocnych, jednoznacznych, podejmowanych w imię wyznawanych zasad, a nie według do­ mniemanych trudności realizacyjnych. Decyzja prezydenta USA o poparciu bry­ 2i Ibidem, s. 1 4 1 . 24 Cyt. za: C. Weinberger, Fighting jor Peace, New York 1990, s. 205—206. 235 Zbigniew Lewicki tyjskiej pani premier umocniła przekonanie, że polityka oparta na pryncypiach jest nie tylko bardziej wyrazista, ale może też być bardziej skuteczna niż kolejne wcie­ lenie Realpolitik i w tym sensie była ona zgodna z linią postępowania prezentowaną przez Reagana wobec jego głównego wroga. Taki związek między pozornie odległymi od siebie wydarzeniami był jeszcze wyraźniejszy w następnym roku, gdy doszło do inwazji na Grenadę. To małe wy­ spiarskie państewko zawarło umowę o pomocy wojskowej ze Związkiem Sowiec­ kim, Bułgarią, Czechosłowacją, Kubą i Koreą Pin.; było tez w trakcie budowania lotniska przy pomocy specjalistów kubańskich 25 . Prezydent Reagan zawarł opis tych przygotowań w przemówieniu telewizyjnym z 23 marca 1983 r. — tym sa­ mym, w którym podał do wiadomości swoje plany związane ze Strategie Defense Initiative. Nie była to oczywiście zbiezność przypadkowa, a zdecydowana i szybka reakcja USA w październiku 1983 r. w pełni wpisała się w globalną wojnę Reagana ze światowym komunizmem. W podobnym kontekście znaczenia, jakie ma szybka i zdecydowana reakcja wobec rzeczywistego czy nawet tylko potencjalnego zagrożenia dla demokracji, należy rozpatrywać zagadnienie interwencji amerykańskiej w Libii. Kwestia powią­ zań reżimu Kadafiego ze Związkiem Sowieckim i jego wywiadem nie jest jeszcze wystarczająco zbadana, ale nie ulega wątpliwości, iż działania służb libijskich w znacznej mierze przyczyniały się do zwiększenia poczucia niepewności i zagro­ żenia w świecie zachodnim. Można zatem przyjąć, iż działania libijskie stanowiły dla USA swego rodzaju sprawdzian i wyzwanie, zaś reakcja amerykańska mogła być uznana przez Związek Sowiecki za wskaźnik amerykańskiego zdecydowania i determinacji w reagowaniu na świadome prowokacje. Do pierwszej konfrontacji doszło wkrótce po objęciu urzędu przez Reagana w 1981 r., a jej bezpośrednią przyczyną było twierdzenie Libii o uznaniu Wielkiej Syrty za swe wody terytorialne. W efekcie późniejszych wydarzeń, a szczególnie zamachu na dyskotekę w Berlinie (dziś wiemy już o związkach Stasi z tym zama­ chem), w 1986 r. doszło do poważniejszej interwencji, czyli do ataku rakietowego na wybrane cele libijskie. Także i tym razem, podobnie jak na Grenadzie, istotny był nie tyle aspekt militarny, ile determinacja USA, by podjąć właściwą decyzję i wprowadzić ją w życie bez zwłoki i zdecydowanie. Takie działanie ma istotne znaczenie ostrzegawcze i zapobiegawcze — przy założeniu, iż jest także skuteczne i przekonujące, a takie cechy miała zarówno interwencja na Grenadzie, jak i atak na libijskie instalacje militarne. Pozytywna ocena zdecydowania i skuteczności zagranicznych interwencji do­ konywanych przez administrację Reagana nie oznacza jednak, iż odnosiła ona suk­ cesy we wszystkich swych poczynaniach poza granicami USA. Sukces operacji na Grenadzie zbiegł się przecież w czasie z tragedią w Libanie. Cała polityka blisko­ 2S 236 Por. ibidem, s. 102, 132. Ronald Reagan: prezydent niezbędny wschodnia Reagana zasługuje na szerszą analizę, na którą nie ma tu miejsca. Wy­ darzenia w Libanie w latach 1982—1984, kiedy to prezydent USA nie tylko poparł inwazję izraelską, ale też wysłał w ten rejon marines — w zbyt małej jednak liczbie, by mogli być skuteczni i by mogli obronić nawet samych siebie — to niewątpliwie porażka Reagana. Śmierć 241 żołnierzy amerykańskich w październiku 198 3 r. powinna była w efekcie pozbawić Reagana szans na drugą kadencję. On tymcza­ sem początkowo poprzysiągł, ze zołnierze amerykańscy pozostaną w Libanie, by po trzech miesiącach ich stamtąd wycofać — a wyborcy nie ukarali go za taki brak konsekwencji. Przykładem negatywnym wydaje się też skandal Iran-Contras. Jego przebieg i szczegóły poszczególnych faz tworzenia się pomysłu i jego realizacji nie mieszczą się właściwie w ramach jakiekolwiek dyskusji o normach zachowań politycznych czy dyplomatycznych i z pewnością omawiane będą w podręcznikach historii jako paralela do wydarzeń z okresu prezydentury Ulyssesa S. Granta. Nie chodzi tu oczywiście o kwestię finansową: nie wydaje się by Poindexter, McFarlane czy North kierowali się chęcią zysku. Tym, co łączy te dwa wydarzenia (a w innych państwach było ich oczywiście wiele), jest poczucie władzy, jakie wykazują osoby z bezpo­ średniego otoczenia prezydenta, zapominając iż ich zadaniem jest mu służyć, nie zaś realizować własne cele. Nieszczęsna wyprawa McFarlane’a i Northa do Teheranu 26 , gdzie były dorad­ ca prezydenta USA ds. Bezpieczeństwa Narodowego, ciągle aktywny w realizacji jednej z najbardziej zadziwiających amerykańskich inicjatyw międzynarodowych w historii, padł ofiarą żałosnych knowań handlarza bronią i całkowicie skompro­ mitował nie tyle już siebie, ile państwo, w imieniu którego występował, bezsku­ tecznie oczekując w pokoju hotelowym na pojawienie się jakiegokolwiek znaczące­ go rozmówcy — to bezprecedensowa klęska administracji amerykańskiej. Trudno zaakceptować pogląd, iż Reagan nie był wprowadzony w całą koncep­ cję. Mógł oczywiście nie znać szczegółów, ale zaprezentowana przez admirała Poindextera opinia, iż prezydent nie mógł być odpowiedzialny za fiasko operacji, ponieważ o niej nie wiedział, nie jest zgodna z obecnym stanem wiedzy, wyraźnie wykazującym uczestnictwo Reagana w szeregu spotkań na ten temat. Sprawa Iran—Contras jest kolejnym dowodem na to, że Reagan potrafił od­ grywać kluczową rolę w kształtowaniu amerykańskiej polityki zagranicznej. Cho­ ciaż na początku administracja twierdziła, że prezydent pozostawał na marginesie tej sprawy, teraz jest juz oczywiste, że to Reagan zainicjował tę mylną politykę 27 . Skoro Prezydent wiedział, to dlaczego popełnił ten „jedyny poważny błąd, jaki przytrafił się administracji [Reagana] w ciągu siedmiu lat” 28 ? Dlaczego po­ 26 Por. np. J. Mayer, D. McManus, Landslide, Boston 1988, s. 230—246. 27 B. A. Fischer, op. cit., s. 79- 28 C. Weinberger, op. cit., s. 3 5 3- 237 Zbigniew Lewicki stanowił złamać uświęconą regułę, że Stany Zjednoczone nie negocjują z terrory­ stami? Zamiast odpowiedzi można sobie jednak zadać pytanie, czy był to rzeczy­ wiście błąd Reagana, czy też specyficzne zastosowanie zawsze nim kierującej regu­ ły moralności i zdecydowanie we wcielaniu jej w życie. Kwestią, o której Reagan wiedział na pewno, była próba uwolnienia zakładni­ ków amerykańskich w zamian za dostarczenie Iranowi potrzebnego mu uzbrojenia i części zamiennych. Trudno w tym momencie o jednoznaczne osądzenie tej kon­ cepcji. Tak politycy, jak i wyborcy amerykańscy wiedzieli o silnym angażowaniu się emocjonalnym prezydenta w takich sytuacjach. Składane przez niego obietnice, iż uczyni wszystko, by uwolnić zakładników, rozmowy z ich rodzinami mogły go skłonić do wybrania rozwiązania pragmatycznego, a nie pryncypialnego, do świadomego pod­ jęcia rokowań z wrogiem dla zrealizowania wyższej wartości. Takie postępowanie mie­ ściłoby się w powszechnie znanej sylwetce psychologicznej Ronalda Reagana. Równie dobrze zrozumieć można, iż nie chciał pozostawiać bojowników nikaraguańskich własnemu losowi, pozbawić ich amerykańskiej pomocy, o czym przesą­ dził Kongres. Konstytucyjny trójpodział władzy, podstawa amerykańskiego systemu politycznego, nie daje Kongresowi prawa do podejmowania decyzji z zakresu polity­ ki zagranicznej, ale wyposaża go we władzę nad finansami państwa i z tej preroga­ tywy Kongres skorzystał. W innym momencie historycznym prezydenci mogli na przykład wykorzystać tajne budżety CIA, ale po doświadczeniach wietnamskich, po osłabieniu przez Nixona pozycji urzędu prezydenta wobec Kongresu i po bę­ dących tego efektem zaleceniach rozmaitych komisji kongresowych, taka możli­ wość była już praktycznie niedostępna. Zakładając zatem, a jest to założenie bardziej prawdopodobne niż jakiekol­ wiek inne, iż Reagan był wprowadzony w całość kwestii związanych z realizacją planu Iran-Contras, jego decyzja spowodowana była faktem postawienia go w sy­ tuacji niepozwalającej na podjęcie dobrej decyzji przy jednoczesnym przestrzega­ niu zasad, jakimi się zawsze kierował. Teoretycznie można wprawdzie dopuścić sytuację, iż odwołałby się on bezpośrednio do społeczeństwa i spróbował w ten sposób uzyskać mandat na postępowanie sprzeczne z prerogatywami Kongresu, ale nic w tradycji amerykańskiej ani w interpretacjach Konstytucji nie wskazuje na dopuszczalność takiego postępowania. Można jednak pokusić się o wnioski wynikające z tego, iż prezydent Reagan nie poniósł żadnych konsekwencji działań sprzecznych z obowiązującymi reguła­ mi. Zrozumienie przyczyn, dla których Reagan nie został pociągnięty do odpo­ wiedzialności (choć skazani zostali dwaj kolejni doradcy ds. bezpieczeństwa naro­ dowego, nie mówiąc już o płk. Olivierze North), stanowi klucz do wyjaśnienia natury jego prezydentury — w porównaniu chociażby z losem prezydenta Nixona. Reaganowi wybaczono czyn znacznie poważniejszy niż ten, za który Nixon utracił stanowisko. Otóż Reagan nie dlatego nie poniósł kary, że był niewinny, ale dlate­ go, że był on prezydentem n i e z b ę d n y m . 238 Ronald Reagan: prezydent niezbędny Był niezbędny jak Waszyngton, jak Lincoln wybrany niespodziewanie na drugą kadencję, jak Roosevelt, który odważył się zerwać z uświęconą tradycją dwukadencyjności. Byli to prezydenci sprawujący swój urząd, gdy decydowały się losy Sta­ nów Zjednoczonych Ameryki; żaden z nich nie imponował intelektem, a zarówno Lincoln, jak Roosevelt i Reagan budzili wielkie kontrowersje i negatywne emocje. Ale każdy z nich został wybrany na czas niezwykły i każdy z nich ocalił Amerykę, jaką ją znamy. Jaką ją znamy, bo przecież bez Waszyngtona Stany Zjednoczone i tak by powstały, choć zapewne w inny sposób; bez Lincolna nie musiałyby się rozpaść, acz mogło się tak wydarzyć; bez Roosevelta w miejsce Jałty nie musiałby się pojawić konflikt nuklearny, choć jego prawdopodobieństwo znacznie by wzrosło. A bez Reagana? Czy choćby z Reaganem osłabionym dochodzeniami kongre­ sowymi, żądaniami impeachmentu i tańcem prawników, co tak skutecznie odebrało impet Nixonowi i Clintonowi? Na czele Związku Sowieckiego stanąłby zapewne i tak Gorbaczow, ale gdyby jego rozmówcą był prezydent o mniejszej sile przeko­ nań, bardziej podatny na argumenty drugiej strony? Ktoś taki jak Carter, Ford czy chociażby George Herbert Bush, który tak dobrze rozumiał, że nie należy obalać dyktatora zapewniającego stabilizację? Jakże spokojniejsza i bardziej przewidy­ walna była przecież dawna, sowiecka Ukraina i o ile bezpieczniejsze były Bałkany. Być może Reagan tego po prostu nie rozumiał i dlatego politycy, politolodzy i komentatorzy z satysfakcją wskazywali na jego rozliczne pomyłki czy luki w wiedzy. Ale to nie oni, lecz Ronald Reagan potrafił wezwać Gorbaczowa do zburzenia muru berlińskiego, stworzyć potiomkinowską, ale jakże skuteczną kon­ strukcję SDI i doprowadzić do unicestwienia „imperium zła”. Robert McFarlane powiedział kiedyś, że Ronald Reagan „wie tak mało, a osiąga tak wiele”. Nie można obronić tezy, że Reagan był prezydentem przekonującym swą znajomością arkanów dyplomacji. Ale będzie się go pamiętać jako polityka, który zastał świat w pełni zimnowojennej konfrontacji, a zostawił go w przeded­ niu epokowej zgody. To aż nadto, by uznać jego prezydenturę — dla wielu nieprze­ konującą w trakcie jej trwania — za h i s t o r y c z n y s u k c e s . Spotkanie prezydenta Ronalda Reagana z Jerzym Milewskim, kierownikiem Biura Koordynacyjnego „Solidarności”, Biały Dom, 21 października 1985 r. Przekazanie Ronaldowi Reaganowi aktu nadania tytułu Honorowego Obywatela Stołeczno-Królewskiego Miasta Krakowa. Dokument wręczają Józef Lassota, Prezydent Krakowa i Stanisław Handzlik, przewodniczący Rady Miasta w towarzystwie dra Tomasza Trafasa, konsula RP w Los Angeles. Biuro Ronalda Reagana, 4 grudnia 1995 r. POCZTA POLOWA H87 200 LAT KONSTYTUCJI USA 1987 Znaczek poczty podziemnej „Solidarności” wydany z okazji 200-lecia uchwalenia konstytucji Stanów Zjednoczonych Podziemna „Solidarność” doceniała rolę prezydenta Ronalda Reagana w obalaniu komunizmu. Znaczek poczty podziemnej „Solidarności” dotyczący programu „Wojen gwiezdnych” Antyzachodni plakat propagandowy wydawany w okresie stanu wojennego w Polsce Peter Schweizer WOJNA REAGANA 0 JEGO CZTERDZIESTOLETNIEJ WALCE Z KOMUNIZMEM ZAKONCZONEJ OSTATECZNYM ZWYCIĘSTWEM I m/Mzmn. ** J £0L£KA AGENCJA PRASOWA O Reaganie w Polsce pisano zawsze wiele Andrzej Nowak Skąd się wzięło „imperium zla”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana Problem „imperium zła” w interpretacji Ronalda Reagana, jak rozumiemy go nie­ mal instynktownie, najprościej, odnosi się do połączenia w jednej formule ideolo­ gii komunistycznej i praktyki ekspansywnego imperializmu wraz z ich etycznym potępieniem. Problem ten pojawia się w kręgu zachodniej myśli politycznej nie wraz z Ronaldem Reaganem, ale wraz z samym imperium komunistycznym. Politycy mocarstw anglosaskich stanęli wobec tego właśnie zjawiska i wyzwania w końcu 1918 r., kiedy tylko uporali się z II Rzeszą Niemiecką i jej sojusznikami. Rosja sowiecka przez ostatnie osiem miesięcy wojny (od czasu pokoju brzeskiego) była sojusznikiem II Rzeszy de facto — i z tego powodu doszło do pierwszych jej konfliktów z mocarstwami ententy. Z chwilą upadku Wilhelma II sytuacja zmieni­ ła się jednak zasadniczo. Rosja bolszewicka przeszła do ofensywy o podwójnym celu: wzniecenia rewolucji komunistycznej w Europie oraz odbudowy wpływów moskiewskiego centrum imperialnego (obecnie już „czerwonego”) w jego „naturalnych” granicach — sprzed 1914 roku. Dla mężów stanu mocarstw zachodnich wyniknąć stąd musiał dylemat: jak odpowiedzieć na to podwójne wyzwanie? W pierwszym jego wymiarze, zapowia­ dającym ogarnięcie pożarem rewolucji całej Europy, a w każdym razie jej niemiec­ kiego centrum, wyzwanie miało charakter fundamentalny. Tu odpowiedź mogła być tylko jedna: gotowość do stawienia mu czoła. Kiedy jednak okazywało się, że siły bolszewickiej rewolucji nie są dość wielkie, by zrealizować ten plan maksi­ mum, grożący wywróceniem całej Europy, wyłaniała się inna, praktyczna kwestia: czy mocarstwa zachodnie muszą traktować nową, „czerwoną” Rosję jako zasadni­ czego przeciwnika, a tym bardziej jako fundamentalne zagrożenie? Skoro nie do­ tyczy ono bezpośrednio centrum tego, co uważano za cywilizację europejską, a tylko jej wschodnich peryferii, na których — zgodnie z logiką geopolitycznego myślenia — dominowało w naturalny sposób mocarstwo rosyjskie, to może należy uznać po prostu w Leninie spadkobiercę „praw” carów do owej wschodnioeuro­ 241 Andrzej Nowak pejskiej strefy wpływów (o ile nie narusza strefy wpływów mocarstw zachodnich) — i partnera w ustanawianiu nowego porządku po Wielkiej Wojnie? Ten praktyczny dylemat przybrał także kształt pytania o charakter liberali­ zmu jako podstawy odpowiedzi na wyzwanie komunizmu, odpowiedzi w rzeczy­ wistej polityce zagranicznej mocarstw odwołujących się w swym ustroju i zasa­ dach politycznych do liberalizmu właśnie. Stany Zjednoczone, a ściślej administracja prezydenta Woodrowa Wilsona, wskazały jedną z możliwych odpowiedzi. Jej podstawą było założenie uniwersali­ zmu prawa ludzi i ludów do wolności — takiej, jaką znali sami obywatele Stanów Zjednoczonych. Komunizm był uznany za oczywiste zagrożenie tych praw, a zatem jego aspiracje do rozciągnięcia jego panowania na Europę powinny być absolutnie odrzucone. Ale odrzucone z równą siłą powinny być także próby „ograniczonego” eksportu rewolucji — na wschodnie tylko rubieże Europy. Wilson odrzucał w zało­ żeniach swej polityki logikę podziału świata na strefy wpływów, tym bardziej po­ działu z systemem zasadniczo wrogim podstawom liberalnej wizji świata. Co wię­ cej, uznanie pryncypiów wolności indywidualnej w ich amerykańskiej interpretacji za postulat realizacji ludzkiej natury nakazywało również odrzucenie pretensji negującej pryncypia władzy bolszewickiej do panowania w samej Rosji. Uniwersalistycznym pretensjom komunistycznej ideologii Wilson najmoc­ niej przeciwstawił uniwersalizm amerykańskiego credo liberalnego. Wysunięta przez niego w latach Wielkiej Wojny idea prawa narodów do samostanowienia była szcze­ gólnym wyrazem tej wiary. Była ona nie tylko istotnym oparciem dla projektu budowy narodowych państw niepodległych na gruzach rozpadłych w wyniku I wojny imperiów środkowej, wschodniej i południowej Europy. W oczywisty sposób pod­ ważała ona także prawomocność dążeń bolszewickiej Rosji do narzucenia przyję­ tej w niej ideologii w krajach sąsiednich. Uniwersalizm amerykańskiego liberalizmu miał jednak swoje wyraźne grani­ ce. Tworzyły je wówczas, w 1918 roku, zarówno brak doświadczenia w prowadze­ niu polityki globalnej, jak i — przede wszystkim — tradycyjny izolacjonizm, separu­ jący mentalnie Amerykanów, schowanych za ich doktryną Monroe a, od reszty z e p s u t e g o świata. Wilsonowi nie udało się tego przełamać. Ameryka w 1919 roku odwróciła się od Europy i jej problemów, czego symbolem stało się odrzuce­ nie w Senacie uczestnictwa Stanów Zjednoczonych w Lidze Narodów. Stanowi­ sko Waszyngtonu wobec wyzwania bolszewickiego imperializmu pozostać musia­ ło w tej sytuacji tylko teoretyczne. Jego świadectwem było nieuznanie — aż do początku lat 30. — sowieckiej władzy. Praktycznie odpowiedź na poczynania tej ostatniej na niwie zewnętrznej for­ mułowała polityka brytyjska. I na jej przykładzie ujrzeć można zapowiedź póź­ niejszych wyborów, przed którymi stanie — już po II wojnie — polityka Stanów Zjednoczonych. Przypomnijmy: premierem i zarazem faktycznym autorem poli­ tyki Londynu wobec Rosji sowieckiej był bezpośrednio po I wojnie wybitny poli­ 242 Skąd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana tyk partii liberalnej, David Lloyd George. Jego linię polityczną w tej sprawie pró­ bował — bezskutecznie — kontestować członek jego rządu, także reprezentujący wówczas partię liberalną, minister wojny Winston Churchill. Lloyd George w swym konsekwentnym dążeniu do kompromisu z władzą Lenina odsłonił inną zupełnie niż u Wilsona możliwość zinterpretowania miejsca komunistycznego fenomenu w perspektywie liberalnej ideologii. Po pierwsze, komunizm był dla niego „mniejszym złem” od restauracji stare­ go, carskiego reżimu. Ten ostatni reprezentował formę „reakcji”, komunizm na­ tomiast mógł być uznany za pewnego rodzaju eksperyment, choć pełen okrucień­ stwa i błędów, zmierzający jednak generalnie w lepszym kierunku niż „biali” gene­ rałowie, marzący o przywróceniu carskich porządków. W interpretacji tej główną osią napięcia pozostawało przeciwstawienie: reakcja — postęp, zaś liberalizm i komu­ nizm w pewnej mierze zbliżały się do siebie, zmierzając, każdy swoją drogą, w stronę drugiego z owych biegunów. Sam Lloyd George niezbyt często odwoływał się wprost do tego rozumowania, licząc się z silną, konserwatywną opozycją wobec tego typu myślenia w brytyjskim parlamencie i opinii publicznej. Wyrażali ją jednak jego bliscy doradcy, jak sir Maurice Hankey (sekretarz gabinetu) czy — w Foreign Office — późniejszy historyk-apologeta systemu sowieckiego E. H. Carr. Lloyd George częściej eksponował drugi aspekt swej wizji liberalizmu, w któ­ rej okazywał się on wytworem szczególnych okoliczności historycznych, właści­ wych rozwojowi cywilizacyjnemu Wysp Brytyjskich i ich mieszkańców, w jakimś (nieco mniejszym) stopniu także mieszkańcom Europy Zachodniej. Nie rozcią­ gał jednak swej prawomocności, jak w wizji Wilsona, na całą ludzkość. W wy­ obraźni politycznej brytyjskiego premiera tkwił głęboko zakorzeniony podział świata na trudno (jeśli w ogóle) przekraczalne kręgi cywilizacyjne. Nie równe bynaj­ mniej, ale hierarchicznie uporządkowane — z brytyjską wersją cywilizacji zachod­ niej na szczycie. Rosjanie są inni: są trochę barbarzyńcami, podobnie jak ich bez­ pośredni sąsiedzi (ci wszyscy Litwini, Polacy, Węgrzy, Rumuni). Jeśli toczą spory o to, jakie zasady mają nimi rządzić, to nie jest rzeczą Wielkiej Brytanii, a szerzej mocarstw zachodnich, mieszać się do tego. Jak powiedział Lloyd George w roz­ mowie z delegacją brytyjskich związków zawodowych, dopytującą się o reakcję rządu na możliwy „wybór” komunizmu przez Polskę zajętą przez Armię Czer­ woną (10 sierpnia 1920): „I do not care [...)• If they like to have a Mikado there, that is their business” 1 . W wizji świata reprezentowanej przez Lloyd George’a nie było miejsca na po­ czucie zagrożenia Zachodu (a w każdym razie Wielkiej Brytanii) przez komunizm. Immunizować od tego zagrożenia miała specyficzna tradycja historyczno-cywilizacyjna. Odmienności w owych tradycjach miały także usprawiedliwiać niemieszanie 1 R. H. Ullman, Anglo-Soviet Relations 1 9 1 7 —1 9 2 .1 , vol. III. The Anglo-Soviet Accord, Princeton 1972, s. 223. 243 Andrzej Nowak się w to, jaka forma rządów zapanuje w krajach odmiennego kręgu kulturowego. Próba interwencji byłaby właśnie podważeniem tak rozumianego liberalizmu. Każdy (w swoim kręgu) wybiera to, co mu odpowiada. Anglicy np. wybierają wolność. Jeśli Rosjanie wybierają despotyzm — ich sprawa. A jak zmierzyć to, czy rzeczywiście wybierają, czy też jest im narzucany? Jedynym sprawdzianem, jaki akceptował sam Lloyd George, był praktyczny rezultat wojny domowej: jeśli Wygrali ją „czerwoni”, to widocznie oni są bardziej popularni. My, ludzie Zachodu, rozumujący innymi kategoriami, nie musimy tego rozumieć, ale powinniśmy to zaakceptować 2 . Cóż jednak począć z dążeniami do ekspansji zewnętrznej, podjętymi przez zwycięską w Rosji rewolucję i stworzony przez nią system? Tu odpowiedź Lloyd George a miała charakter pragmatyczny, odwołujący się do geopolityki, a podwa­ żający znaczenie ideologii komunistycznej. Przede wszystkim brytyjski premier próbował odrzucić samą realność takiej ekspansji. W styczniu 1920 roku zapew­ niał polskiego ministra spraw zagranicznych Stanisława Patka, iż nie ma żadnych powodów do obaw: bolszewicy nie dążą do żadnej ekspansji ideologicznej, chcą tylko zapewnić sobie przetrwanie. Do tego potrzebują surowców, ekonomicznej odbudowy: w krajach takich jak Polska nie znajdą jej źródeł: „There are not suffi­ cient foodstuffs or raw materials in Poland, Hungary, or Germany, to attract an invasion by the Red Army. (...) All these countries could offer nothing to the Bolshevik armies but famine and typhus. It was a lesson of history that hordes of barbarians only over-ran foreign territories for purposes of loot” 3 . W postępowaniu reżimu sowieckiego jedynie racjonalne dla brytyjskiego pre­ miera były motywy czysto ekonomiczne. I na nich także chciał oprzeć swoją stra­ tegię adaptacji z nowym systemem. „Peace through trade!” — tak brzmiało główne hasło tej strategii. Handel będzie konieczny bolszewikom i przez handel złagodzi się stopniowo ich barbarzyńskie nieco obyczaje. Lloyd George całkowicie odrzucił w tej wizji możliwość prowadzenia przez bolszewików ekspansji motywowanej ideologicznie: wolą obalenia konkurencyjnego, kapitalistycznego systemu. Gdyby taką możliwość dopuścił, musiałby także uznać konieczność własnej z nimi kon­ frontacji, konfrontacji angażującej Wielką Brytanię, a szerzej Zachód. Skoro taką możliwość odrzucił, mógł pozostać przy swej wizj i kompromisu, p o k o j u p r z e z h a n d e l — także handel ze wschodnią częścią Europy. Założeniom polityki swojego zwierzchnika przeciwstawił się najbardziej wy­ raziście Winston Churchill. W bolszewizmie dostrzegł od razu antagonistyczny 2 s. 90: Zob. E. M. Carroll, Soviet Communism and Western Opinion i g i g — i g i l , Chapel Hill 1965, “Lloyd George thought that Lenin’s great economic experiment... had to be tried and he [LG] did not object to the experiment so long as it was not tried here! (...) The innate feeling of the Briton is that foreigners, and especially Russians, are queer devils who engage in all sorts of strange practices”. ’ R. H. Ullman, op. cit. s. 25- 244 Skąd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana system, ekspansywną ideologię, z którą śmiertelna walka jest nieunikniona, a każ­ de ustępstwo traktowane jest przez przeciwnika jako wyraz słabości. W obliczu zagrożenia Polski latem 1920 roku pisał — bezsilnie wobec postawy swojego pre­ miera — o tym, jak powinna wyglądać polityczna odpowiedź Zachodu i Wielkiej Brytanii na sowiecką ekspansję: „Ali my experience goes to show the advantage of attacking these people. They become dangerous the moment they think you fear them. It is like timing a tiger — or rather a mangy hyena” 4 . Churchillowi nie było dane przekucie w czyn swoich przeczuć co do natury sowieckiego systemu i sposobu podejścia do wynikającego zeń zagrożenia. Kiedy sam został premierem, musiał szukać poparcia „sowieckiej hieny” przeciwko „ty­ grysowi nazizmu”. Kiedy II wojna się kończyła, a system sowiecki wkroczył mocną stopą tam, gdzie nie udało mu się wejść 25 lat wcześniej — do środka Europy, zniewalając kolejne narody tej części kontynentu — już nie Wielka Brytania, ale Stany Zjednoczone miały w swej dyspozycji potencjał ekonomiczny, strategiczny i ideologiczny, by się mu przeciwstawić. Zaczynała się tzw. zimna wojna. Dziś, z perspektywy jej końca, historycy próbują wyróżnić podstawowe, ujaw­ nione w jej trakcie sposoby reakcji polityków zachodnich (amerykańskich) wobec problemu głównego przeciwnika w tej wojnie: sowieckiego supermocarstwa i stwo­ rzonego przezeń systemu. Raymond Garthoff, w swej obszernej pracy podsumo­ wującej czas zimnej wojny, wyróżnił trzy rodzaje podejścia w tej kwestii 5 . Pierwsze określił jako „esencjalistyczne”, zgodnie, z którym państwo sowiec­ kie jest równoznaczne z systemem totalitarnym, kierowanym agresywnymi impul­ sami swej ideologii, nastawionym na ekspansję. Jest istotowo różne od systemu kapitalistycznego. Zgodnie z tym podejściem trzeba tę różnicę dostrzec i uznać, by wygrać konfrontację, od której nie sposób się uchylić. Pierwszym wyrazicielem tego stanowiska był niewątpliwie właśnie Winston Churchill. Teoretycznie wspar­ ła je koncepcja totalitaryzmu, rozwinięta w pierwszych latach po II wojnie świato­ wej przez Carla Friedricha, Zbigniewa Brzezińskiego czy Hannah Arendt. Stanowisko drugie, nazwane przez Garthoffa „mechanistycznym”, także do­ strzegało rzeczywiste zagrożenie sowieckim ekspansjonizmem, zakładało jednak, że konfrontacja z nim nie jest konieczna. Akcentowany był tu pragmatyzm postę­ powania sowieckiego mocarstwa: można je powstrzymać przejrzystym systemem kar („powstrzymywanie”) i nagród („pokój przez handel”). Koegzystencja z tak rozumianym przeciwnikiem była niełatwa, ale możliwa. Trzecie stanowisko, „interakcjonistyczne”, tłumaczyło wszystkie agresywne posunięcia strony sowieckiej wyłącznie jako kontrakcję na agresywne, wzbudzają- 4 5 M. Gilbert, Churchill. A Life, London 2000, s. 423. R. Garthoff, The Great Transition: American-Soviet Relations and the End of the Cold War, Washington 1994- Zob. także krytyczną recenzję tej książki i prezentowanego w niej ujęcia: R. Pipes, Misinterpreting the Cold War, „Foreign Relations”, January 1995. 245 A ndrzej Nowak ce obawy Moskwy poczynania strony zachodniej w zimnej wojnie. Zachód musi dążyć do zredukowania napięcia, a wówczas łatwiej będzie zrozumieć obawy prze­ ciwnika. Trwała koegzystencja była tu jedynym sensownym rozwiązaniem, a za jej brak odpowiedzialność spadała niemal wyłącznie na stronę zachodnią. Z impulsu tego nastawienia rodziła się — przeciw wcześniej dominującej „szkole totalitarnej” — nowa, przeważająca od lat 60. XX w. „szkoła rewizjonistyczna” w sowietologii. Reprezentanci podejścia opisanego przez Garthoffa jako „esencjalistyczne” byli od tego czasu konsekwentnie spychani na margines jako wyraziciele nieobiektyw­ nego, zideologizowanego podejścia — cold warriors. W atmosferze zdominowanej w kręgach akademickich i — szerzej — intelektu­ alnych USA przez wyrazicieli trzeciego z omawianych tutaj stanowisk, na styku niejako propozycji praktycznych wynikających z niego właśnie i ze stanowiska „mechanistycznego”, nawołującego do pragmatycznej kohabitacji z globalnym ry­ walem, uformowała się z końcem lat 60 . i utrzymała przez kolejną dekadę domi­ nującą pozycję polityka detente. Ona właśnie, tylekroć już opisywana, stanowiła tło czy raczej kontrast, wobec którego ujawniło się dopiero znaczenie ujęcia stosunku do systemu sowieckiego zaproponowanego przez Ronalda Reagana — odnowiciela, by tak rzec, „esencjalistycznej” wizji przeciwnika. Przyszłego prezydenta przygotowywała naturalnie do takiego właśnie ujęcia już jego rola cold war lecturer — kiedy to w pierwszych latach powojennych, jako działacz związkowy, udzielał się w serii odczytów prezentujących sowieckie zagro­ żenie. Tu jednak nie będziemy szukali głębiej korzeni podejścia Reagana do syste­ mu komunistycznego w jego osobistej biografii. Naszkicujemy tylko krótko pro­ ces bezpośredniego formowania „platformy politycznej” Ronalda Reagana już w drodze do jego prezydentury i w pierwszych jej miesiącach, tu właśnie szukając podstawowych cech charakterystycznych myśli, która wyraziła się najdobitniej w formule „imperium zła”. Pierwszym istotnym założeniem, jakie towarzyszyło odrzuceniu logiki detente, było zakwestionowanie ujęcia przeciwnika „w lustrzanym odbiciu” (inirror-imagtng), zgodnie z którym sowieckie mocarstwo postępuje wedle tej samej logiki, co Stany Zjednoczone. Nie chodzi tu o samo dostrzeżenie faktu, że proces detente jest jednostronnie wykorzystywany (czy nadużywany) przez stronę sowiecką jako okazja do dalszej ekspansji. W tym względzie połowa lat 70 . dostarczała serii dowodów trudnych do podważenia: wprowadzenie sowieckiej dominacji do tak egzotycznych krajów, jak Etiopia (wcześniej Jemen, Somalia i Libia), Angola (zdo­ byta dla Moskwy przez dziesiątki tysięcy jej najemników z Kuby), Nikaragua, Laos i Kambodża, wreszcie Afganistan. Samo odrzucenie założenia mirror-imaging sięgało jednak głębiej niż tylko do podważenia przekonania o skuteczności polityki detente z punktu widzenia USA. Zasadniczym „odkryciem” tych, którzy odrzucili ów sposób widzenia Związku 246 Skqd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana Sowieckiego, charakterystyczny dla postawy „interakcjonistycznej”, było po pro­ stu przypomnienie, że ten system jest nastawiony na konfrontację z Zachodem, na ciągłą ekspansję, na ostateczne zwycięstwo. Najkonsekwentniej zwracał na to uwagę harwardzki historyk tego systemu i jego rosyjskich korzeni, Richard Pipes. On też, powołany w 1976 roku na szefa niezależnej komisji ekspertów, która miała na zlecenie Senatu USA ocenić przyjęte przez CIA „interakcjonistyczne” oceny stosunków amerykańsko-sowieckich (w tym zwłaszcza kwestii strategii nu­ klearnej w owych stosunkach), mógł przedstawić swoje opinie w kręgach politycz­ nych — i zostać usłyszany 6 . Istotę tej opinii wyrazić może to jedno zdanie: „To frustrate Soviet global strategy, it is necessary, first and foremost, to acknowledge that it exist. (...) The ultimate purpose of Western counterstrategy (common efforts by the US, Western Europe and Japan) should be to compel the SU to turn inward — from conquest to reform” 7 . Zdanie to, sformułowane przez Richarda Pipesa w połowie 1980 roku, odwo­ ływało się do kilku kolejnych, istotnych założeń koncepcji starcia amerykańsko-sowieckiego w ujęciu Ronalda Reagana. Po odrzuceniu fałszywej epistemologii mirror-imaging i wskazaniu jej głównego błędu w niedocenieniu sowieckiej ideolo­ gii ekspansji, kolejnym fundamentem tej koncepcji było przekreślenie, dominują­ cej w czasach postwietnamskiej tnalaise, moralnej równoważności w ocenie Stanów Zjednoczonych (szerzej Zachodu) i systemu sowieckiego. Politolog z George­ town University, Jeane Kirkpatrick, podobnie jak Pipes, podkreślając zasadnicze znaczenie ideologii w funkcjonowaniu i celach strategicznych sowieckiego super­ mocarstwa, wskazała zarazem w swym niezwykle szeroko komentowanym artykule z 1976 roku pt. Dictatorships and Double Standards, że istnieje fundamentalna róż­ nica między konsekwencjami tej komunistycznej ideologii, a zwykłymi autorytaryzmami, które nierzadko tworzyły (w realiach zimnej wojny) jedyną skuteczną osłonę przed ekspansją sowieckiego totalitaryzmu. Ronald Reagan przyjął chętnie to rozróżnienie nie dlatego tylko, aby kryty­ kować skutki jego zlekceważenia w prowadzonej przez administrację prezydenta Jimmy’ego Cartera krucjacie praw człowieka. Kwestia znaczenia ideologii i ich wyraźnego moralnego zróżnicowania, a nawet przeciwstawienia: z jednoznacznym potępieniem komunizmu i podniesieniem moralnej wartości modelu cywilizacji zachodniej, a w szczególności modelu amerykańskiej republiki, była w samym cen­ 6 New Zob. szerzej na ten temat wspomnienia samego R. Pipesa, Vixi. Memoir of a Non-Belonger, Haven istotną rolę 2003, w s. 132—143; formowaniu por. koncepcji najważniejsze sowieckiego jego artykuły przeciwnika w publicystyczne, późniejszej które ekipie odegrały prezydenta Reagana: Russia’s Mission, America’s Destiny, „Encounter” October 1970; Why the Soviet Union Thinks It Could Fight and Win Nuclear War, „Commentary” July 1977; Soviet Global Strategy, „Commenta­ ry" August 1 9 8 0 . 7 R. Pipes, Soviet Global Strategy, „Commentary” August 1980. 247 Andrzej Nowak trum myślenia Ronalda Reagana. Nieco paradoksalnie wskazać można tu podo­ bieństwo między nim a prezydentem Woodrowem Wilsonem. Tak jak Wilson sześćdziesiąt lat wcześniej przedstawił swoją wizję polityczno-moralnej regenera­ cji świata, opartą na wierze w uniwersalne znaczenie amerykańskiego przykładu i gotową do starcia z nową, komunistyczną wiarą, tak Reagan jak najbardziej serio traktował misję Ameryki jako „miasta na wzgórzu”, które znów powinno stać się świetlanym wzorem dla świata. Istotą tego wzoru było wcielenie w życie wzoru społeczeństwa demokratycznego, opartego na prawach jednostki, wynikających z kolei z samego prawa naturalnego, ufundowanego najgłębiej w Bogu. Z tej per­ spektywy system sowiecki był antywzorem, depcząc tak zasady demokracji, jak prawa człowieka i jego naturalne potrzeby: zabezpieczenia własności, wolności słowa i religii. System sowiecki w owej roli okazywał się imperializmem zbudowanym na zniewoleniu kolejnych narodów podbijanych dla ideologii w ramach jej nieuchron­ nie ekspansywnej strategii. Jeśli podważyło się samą tę ideologię i przeciwstawiło jej — równie uniwersalną w swych ambicjach — ideę, to rezultatem tego musiała być kontrstrategia. Nie defensywna, nie ograniczona do „powstrzymywania” sowiec­ kiego imperium przed kolejnymi zdobyczami, ale ofensywna, rzeczywista doktry­ na wyzwalania. Wyzwalania tak ofiar „zewnętrznych” sowieckiego imperium (w Europie Środkowo-Wschodniej i w krajach opanowanych przez komunizm na obszarze tzw. Trzeciego Świata), jak i ludów samego rdzenia imperium —z Rosja­ nami włącznie. Dla przekonania, że takie wyzwolenie nie byłoby tylko ideologicznym założe­ niem nowej doktryny amerykańskiej, ale prawdziwą tęsknotą milionów mieszkań­ ców poddanych sowieckiemu panowaniu, olbrzymie znaczenie miało świadectwo ruchów dysydenckich i opozycyjnych, jakie zaczęło ujawniać się z wielką siłą w drugiej połowie lat 70 . XX w. Poczynając od publikacji Archipelagu Gulag Alek­ sandra Sołżenicyna i niedających się już ukryć prześladowań rosyjskich obrońców praw człowieka (z Władimirem Bukowskim, Andriejem Sacharowem czy Anato­ lem Szczarańskim jako najbardziej znanymi jego reprezentantami) poprzez najsil­ niejszy ruch demokratycznej opozycji w Polsce i jego symboliczne spotęgowanie wraz z wyborem kardynała Karola Wojtyły na papieża i jego pierwszą pielgrzymką do ojczyzny — błogosławieństwem dla rodzącego się ruchu „Solidarności”, aż po drobniejsze, rozproszone po całym obszarze sowieckiego imperium głosy niezgo­ dy na jego trwanie (jak choćby czeska „Karta 77”, podziemny ruch narodowokatolicki na Litwie, dysydenci ukraińscy). Wszystkie wymienione w poprzednich akapitach przesłanki do sformułowa­ nia nowej oceny sowieckiego zagrożenia i programu jego „rozbrojenia” w konkretny program działań politycznych, propagandowych, strategicznych zaczęły być przekuwane już od 1976 roku w ramach ponadpartyjnego Committee on the Pre­ sent Dangers. Do zespołu skupionego wokół Paula Nitze, jednego z żyjących 248 Skąd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana jeszcze współautorów doktryny powstrzymywania z końca lat 40 ., weszli m.in. wspomniani wyżej Richard Pipes (w latach 1981—1982 służył w administracji Reagana jako szef wydziału Związku Sowieckiego i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego) i Jeane Kirkpatrick (mianowana następnie przez Reagana ambasadorem USA przy ONZ), a także Richard Allen (pierwszy szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Reaganie). Sam Ronald Reagan znalazł się w gronie Rady Dyrektorów tego Komitetu, który miał się okazać pierwszym intelektualnym zapleczem dla jego międzynarodowej strategii 8 . Do projektów przedstawianych w poprzednich czterech latach przez Com­ mittee on the Present Dangers mógł się odwołać szerzej po raz pierwszy w czasie swej kampanii wyborczej w 1980 roku. Na krytykę dotychczasowej polityki deten­ te, nietrudną wobec widocznego już w owym roku jej fiaska, nałożył w toku kam­ panii dwa hasła pozytywne, charakteryzujące w prosty sposób istotę proponowa­ nej przez niego odpowiedzi na sowieckie zagrozenie: „Peace and Freedom” oraz „Peace through Strength”. Pierwsze z owych haseł bazowało na przyjętym przez Ronalda Reagana za oczywiste założeniu, że na sowiecką ideologię skuteczną odpowiedzią będzie idea wolności, ucieleśniona najlepiej przez odrodzoną Amery­ kę i „eksportowana” przez nią do ludów poddanych opresji komunistycznej. Dru­ gie hasło było czytelnym — i krytycznym — nawiązaniem do przytaczanego już na wstępie tego szkicu naczelnego hasła polityki ugody i kompromisu z systemem sowieckim — „Peace through Trade” — funkcjonującego w strategii przywódców Zachodu od czasów Davida Lloyd George’a. Zamiast nadziei na to, ze ustępstwa­ mi, koncesjami handlowymi i konsekwentnymi próbami współpracy będzie można niejako „oswoić” i „ułaskawić” sowieckiego rywala, a ostatecznie przekształcić go na swój (to jest zachodni) obraz i podobieństwo, Reagan wskazywał potrzebę odbudowania własnej siły i własnej w nią wiary. Siły nie tylko militarnej i ekono­ micznej, ale także moralnej, która jedynie twardo stosowana może zmusić osta­ tecznie sowieckie imperium do cofnięcia się, a w dalszej konsekwencji spowodo­ wać jego upadek. „Słabość prowokuje agresję” — dopowiadał w swej platformie wyborczej 1980 roku Ronald Reagan 9 . Kolejne etapy drogi jego myśli i samej leksyki ku formule „imperium zła” śledzić możemy już bezpośrednio w jego publicznych wystąpieniach jako prezy­ denta Stanów Zjednoczonych. Wskażemy tylko najważniejsze. Z perspektywy te­ matu tego szkicu do takich właśnie wystąpień można zaliczyć krótką wypowiedź nowego prezydenta na jednej z pierwszych jego konferencji prasowych — 29 stycz­ 8 Zob. R. Pipes, Vixi..., op. cit., s. X 41 —143; por. S. Kraemer, Meeting and Defeating the Soviet Union’s Cold War Challenge, w: The Soviet Union Fight the Cold War, ed. by S. Kraemer, The American Foreign Policy Council 1999. 9 Cyt. za: S. Kraemer, op. cit., s. 10—11. 249 Andrzej Nowak nia 1981 roku. Zapytany wówczas o swoją ocenę dalekosiężnych intencji Związku Sowieckiego, Ronald Reagana nie pozostawił wątpliwości, że widzi je tak, jak sześć­ dziesiąt lat przed nim Churchill, a nie tak, jak jego bezpośredni poprzednicy w Białym Domu. Celem systemu sowieckiego jest światowe panowanie — stwier­ dził krótko prezydent, dodając jednak do tego ważny, uogólniający komentarz: „The only morality they [to jest sowieckie kierownictwo — A.N.] recognize is what will further their cause, meaning they reserve unto themselves the right to commit any crime, to lie, to cheat, in order to attain that, and that is moral, not immoral, and we operate on a different set of standards. I think when you do business with them, even at a detente, you keep that in mind” 10 . Tak wyraziste odrzucenie samej podstawy mirror-imaging w obrazowaniu so­ wieckiego przeciwnika musiało pociągnąć za sobą skutki w proponowanej linii podejścia wobec niego. Związek Sowiecki zdefiniowany został w pierwszych nie­ mal słowach prezydenta Ronalda Reagana jako wróg — śmiertelnie groźny i jedno­ znacznie zły w swej moralnej istocie. Od razu też nadało to moralny patos, pełen dramatyzmu wymiar dalszym uwagom prezydenta o rywalizacji z systemem so­ wieckim. Pojawił się on niezwykle mocno w krótkim, wygłoszonym rok później przemówieniu Reagana na obiedzie wydanym w czasie konferencji Conservative Political Action (26 lutego 1982 r.). W stanie napięcia ówczesnych stosunków globalnych między dwoma super­ mocarstwami prezydent wskazał moment decyzji: czy świat stanie się komuni­ styczny, czy też ocali swą wolność: „We live today in a time of climactic struggle for the human spirit, a time that will tell whether the great civilized ideas of individual liberty, representative government, and the rule of law under God will perish or endure”. Stawiając kwestię rywalizacji ze Związkiem Sowieckim na tak wysokim poziomie znaczenia, prezydent mógł adekwatnie do tego nazwać swój projekt stawienia czoła niebezpieczeństwu „nową krucjatą”. Przypomnijmy, początek 1982 roku to czas tuż po wprowadzeniu stanu wo­ jennego w Polsce, który administracja prezydenta Reagana przyjęła jako jeden z najbrutalniejszych przejawów podeptania dążenia do wolności we współczesnym świecie przez komunistyczne imperium. Był to czas wielkiego starcia propagando­ wego ze Związkiem Sowieckim w Europie Zachodniej wokół kwestii rozmieszcze­ nia amerykańskich rakiet średniego zasięgu (w odpowiedzi na wcześniej wycelo­ wane w europejskie centra rakiety sowieckie tego typu). Był to także czas przebie­ gającej coraz bardziej krwawo wojny w Afganistanie. Do pierwszego z tych wydarzeń, związanego z Polską i jej „solidarnościo­ wym” zrywem, nawiązał Ronald Reagan w swym najdonioślejszym może wystą­ pieniu publicznym poświęconym polityce międzynarodowej: wygłoszonym 8 czerw­ 10 Ten i kolejne cytaty z wystąpień publicznych Ronalda Reagana podaję za: The Soviet Union Fight the Cold War. 250 Skąd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana ca 1982 roku przemówieniu w parlamencie brytyjskim. Zaczął je od przypomnie­ nia podziału Europy berlińskim murem i symbolicznej wymowy znaku w centrum Warszawy, wskazującego odległość polskiej stolicy od innych stolic kontynentu. W połowie drogi między Brukselą a Moskwą — znak ten wskazuje w ujęciu Reaga­ na zasadniczą niesprawiedliwość i sztuczność podziału Europy. Zarazem Polska czasu „Solidarności i stanu wojennego służy w jego przemówieniu do przypo­ mnienia słabości tego podziału i słabości samego systemu komunistycznego, któ­ ry go broni. „Poland is not East or West. Poland is at the center of European civilization. It has contributed mightily to that civilization. It is doing so today by being magnificently unreconciled to oppression”. Europa to cywilizacja wolności politycznej, Polska w jej centrum staje się w 1982 roku symbolem niezgody jej mieszkańców na odebranie im wolności przez obcy, narzucony system ideologicz­ ny. Dla amerykańskiego prezydenta oznacza to potwierdzenie zasadniczego opty­ mizmu jego politycznego przesłania: demokratycznych, wolnościowych dążeń nie da się trwale stłumić — odżywają co pewien czas z narastającą siłą nawet w systemie totalitarnym, ustanowionym „od Szczecina nad Bałtykiem po Warnę nad Morzem Czarnym” przez ponad już trzydzieści lat. W swym przemówieniu Ronald Reagan zrównał całkowicie dwa totalitaryzmy XX wieku, stawiając w jednym rzędzie ich „dokonania”: „Auschwitz i Dachau, gułag i Kambodżę”. Wobec trwania systemu, który wytwarza takie zło, człowiek wolny nie może przejść obojętnie. Jednoznaczne potępienie moralne jest w ujęciu Reagana tylko wstępem do wezwania do czynu. Jakiego — wskazuje także na przy­ kładzie Polski. Kryzys trwa — ale w systemie komunistycznym. Kryzys rewolucyj­ ny, którego kolejnymi zapowiedziami były tłumione dotąd zrywy robotników Ber­ lina Wschodniego w 195 3 roku, Węgrów w 1956, Czechów i Słowaków w 1968, wreszcie Polaków w 1980—1981. Walka w Polsce trwa jednak. Skoro kryzys rewo­ lucyjny, wynikający z naturalnego dążenia ludzi do wolności, trwa i narasta w syste­ mie komunistycznym — obowiązkiem wolnego świata jest wspomóc te dążenia, a zatem zaostrzyć kryzys w imperium opierającym się już tylko na nagiej przemo­ cy. Ronald Reagan wskazał więc wprost, że jego celem będzie zaangażowanie wszyst­ kich możliwości Stanów Zjednoczonych do „globalnej kampanii na rzecz demo­ kracji wzbierającej teraz na sile”. Nie pozostawił też wątpliwości, że konsekwencje tej kampanii dosięgną samego centrum systemu — samego Związku Sowieckiego. Odsłoni się bowiem ostatecznie brak legitymacji do sprawowania władzy przez samych gospodarzy Kremla. Nie były to tylko pogróżki. Przedstawiona w londyńskim przemówieniu w symbolicznym kontekście odwiecznych zmagań między wolnością a despoty­ zmem — od cxodusu Izraela z Egiptu poprzez Termopile, powstanie Spartakusa, zburzenie Bastylii i wreszcie Powstanie Warszawskie — walka z systemem sowiec­ kim zyskała wkrótce swój praktyczny plan. Przybrał on formę Dyrektywy Bezpie­ czeństwa Narodowego nr 75, podpisanej przez prezydenta 17 stycznia 1983 roku, 251 A ndrzej Nowak a przygotowanej w znacznym stopniu przez wydział Rady Bezpieczeństwa Naro­ dowego kierowany przez Richarda Pipesa w poprzednich kilku miesiącach 11 . Kilka tygodni później Ronald Reagan postawił kropkę nad „i”. 8 marca 1983 roku, w przemówieniu wygłoszonym na dorocznej konwencji Narodowego Zgro­ madzenia Ewangelików, padły słowa o „imperium zła”. Szczególnie przesycony moralnymi, a nawet religijnymi odniesieniami ton tego przemówienia podsuwała już sama jego okazja, charakterystyczna dla związku między amerykańską polityką (zwłaszcza — choć nie tylko — w wydaniu konserwatywnym) a potężnymi chrześci­ jańskimi ruchami religijnymi. Na spotkaniu z ewangelikami prezydent „ustawił” politykę bez reszty w perspektywie zmagań dobra i zła. W ten wymiar także prze­ niósł zmagania z systemem sowieckim. Przypominając swoje uwagi z pierwszej konferencji prasowej, powtórzył, że sowiecki przeciwnik uznaje jedynie moralność sukcesu rewolucji, odrzucając fundamentalne, właściwe całej judeochrześcijańskiej i — szerzej — humanistycznej tradycji rozróżnienie dobra i zła. W tym takcie chciał ukazać swoim słuchaczom samą — złą — istotę sowieckiego systemu, od której nie wolno abstrahować nikomu, kto ma do czynienia z Moskwą. Tę istotę potwierdza także podważenie w systemie sowieckim praw jednostki, osoby ludzkiej — w imię nadrzędności państwa i dążenie w jego programie polityki zewnętrznej do ekspan­ sji, której celem jest podporządkowanie wszystkich narodów świata. Ci, którzy realizują ten program — przywódcy sowieckiego imperium — nazwani są w tym miejscu przez amerykańskiego prezydenta „centrum zła [focus of evil] we współ­ czesnym świecie”. Ten szatański już niemal charakter przeciwnika podkreślony został jeszcze w omawianym przemówieniu przez nawiązanie do słynnej powieści C. S. Lewisa Listy starego diabła... (Screwtape Letters), z której Ronald Reagan wy­ dobył obraz największego zła, którego źródła biją nie z jakichś obskurnych jaskini zbrodni, nie z obozów koncentracyjnych nawet, ale ze schludnych, aseptycznych gabinetów władzy, z decyzji ludzi w białych kołnierzykach, „którzy nie potrzebują nawet podnosić głosu”. Ze złem, z takim złem nie może być kompromisu — stwierdzał amerykański prezydent. I wzywał, by przeciwstawić się tym, którzy ośmielają się porównywać do takiego zła politykę Stanów Zjednoczonych i próbują oczernić znaczenie ich wysiłków militarnych, bez których nie uda się odstraszyć, zmusić do odwrotu strasznego przeciwnika (przypomnijmy: Reagan adresował te słowa do chrześci­ jańskich odbiorców w Ameryce w momencie, kiedy znaczna część ich hierarchii — także katolickiej — krytykowała zawzięcie podjęty przez niego program forsowne­ go dozbrojenia armii Stanów Zjednoczonych). W tym właśnie kontekście pojawia się formuła „imperium zła”: „So, in your discussion of the nuclear freeze propo­ sals, I urge you to beware the temptation of pride — the temptation of blithely 11 Szerzej na temat opracowania samej Dyrektywy 75 i jej głównych założeń zob.: R. Pipes, V i x i . o p . cit., s. 188—201. 252 Skqd się wzięło „imperium zła”? Historyczna geneza formuły Ronalda Reagana declaring yourselves above it all and label both sides equally at fault, to ignore the facts of history and the aggressive impulses of an evil empire, to simply call the arms race a giant misunderstanding and thereby remove yourself from the strug­ gle between right and wrong and good and evil”. W tym miejscu i w tej formule spotykają się dwa hasła kampanii wyborczej Reagana: „Peace and Freedom” oraz „Peace through Strength”. W pierwszym zawiera się już sedno moralnego przesłania polityki proponowanej przez przy­ szłego prezydenta: tylko ostateczne wyzwolenie ludzi pozbawionych wolności może przynieść trwały pokój — wyprowadzenie ludów z „domu niewoli”, z „imperium zła”. Drugie hasło wskazuje drogę tego wyzwolenia: przez okazanie własnej siły, własnej gotowości do walki z potężnym militarnie, choć nędznym moralnie prze­ ciwnikiem. Źródłem tej siły, do której w walce z systemem sowieckim chciał się odwołać Reagan, było z jednej strony realne uzbrojenie, na które przeciwnik nie będzie miał już skutecznej odpowiedzi (przypomnijmy znów: dokładnie w tym czasie Ronald Reagan podpisuje dyrektywę nakazującą wdrożenie programu SDI -strategicznej inicjatywy obronnej, czyli — popularnie mówiąc — tzw. wojen gwiezd­ nych). Z drugiej strony źródłem siły ofensywy przeciwko „imperium zła” miała być sama idea wolności, własności, otwarcia na Boga, którą prezydent amerykański pragnął przeciwstawić komunistycznej ideologii, zaprzeczającej tym postulatom ludzkiego ducha. Amerykański prezydent szedł dalej tą drogą, by stanąć wreszcie przed berliń­ skim murem, pod Bramą Brandenburską. Tu, 12 czerwca 1987 roku, mógł już wypowiedzieć swoisty epilog do swej formuły sprzed czterech lat. Epilog wyraża­ jący poczucie nadziei i triumfu. Imperium trzeszczało już w szwach. Samo, ze­ pchnięte przez Amerykę Reagana i własny kryzys wewnętrzny, na który prezydent liczył, rozliczało się już z własnym złem. „Mr. Gorbachev, open this gate! Mr. Gorbachev, tear down this wall!”. Ten apel nie był już tylko czczym gestem, ale zapowiedzią bliskiej przyszłości. Ronald Reagan wierzył w jej nadejście i wyraził tę wiarę w słowach odpowiadających siłą wyrazu jego wcześniejszej formule „im­ perium zła”. Teraz mówił: „Yes, across Europe this wall will fall. For it cannot withstand faith; it cannot withstand truth. The wall cannot withstand freedom”. Przypominając fakt, że w swym przemówieniu, nazywającym system sowiecki „imperium zła”, Ronald Reagan użył jako wprowadzenia do tej formuły nawiąza­ nia do powieści angielskiego pisarza C. S. Lewisa, trudno oprzeć się skojarzeniu z dziełem bliskiego przyjaciela tego ostatniego, tak jak on, profesora Oxfordu, ]. R. R. Tolkiena. Żaden może inny obraz literacki nie wyraziłby tak zgodnie z myślą, z wyobraźnią polityczną samego Ronalda Reagana patosu i przygody konfliktu z „imperium zła” jak tolkienowski Władca pierścieni. Jeśli mielibyśmy na koniec półżartem znaleźć w tej powieści klucz do roli amerykańskiego prezydenta w tym wielkim konflikcie, to chyba musielibyśmy wskazać ją w rycerskim Aragornie — królu wielkiej koalicji wolnych stworzeń przeciw „imperium zła”, wspiera­ 253 Andrzej Nowak nym przez duchową potęgę Gandalfa (czyż ta postać kapłana dobra z posochem w ręku nie podpowiada roli Jana Pawła II?) i dzielność małych hobbitów (ich decydująca rola przypadłaby zapewne ludziom wolnościowej opozycji w samym „imperium zła” — ludziom „Solidarności”, rosyjskim dysydentom z Sołżenicynem na czele). Ta propozycja przeniesienia realnej, globalnej walki do kwestii obsady literacko-filmowego scenariusza wydać się może tutaj nazbyt żartobliwa, może niestosowna. Trudno jednak wątpić w to, że Ronaldowi Reaganowi taka wizja, by się spodobała. Wizja, w której jednoznaczna ocena moralna spotyka się z optymi­ stycznym uniwersalizmem przesłania. Zło przegrywa, dobro zwycięża. I decyduje o tym ostatecznie moralna orientacja i postawa jednostki. Bogusława Bednarczyk Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana W drugiej połowie 70 . i w latach 80 . XX. w., za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana, kwestia przestrzegania praw człowieka była priorytetem ame­ rykańskiej polityki zagranicznej. Carter odegrał pionierską rolę, nadając kampanii praw człowieka nowy wymiar i cechy szczególne. Dostosował ją bowiem do celów swojej polityki zagranicznej i wplótł motyw praw człowieka zarówno w taktykę, jak i strategię polityczną Stanów Zjednoczonych. Zmierzając do uczynienia z kwestii praw człowieka priorytetowego nurtu działania w polityce zagranicznej, napotkał silny opór ze strony części Departamentu Stanu oraz biurokracji waszyngtoń­ skiej, które niepodzielnie rządziły polityką zagraniczną w podległych sobie regio­ nach świata. Ustanowił pewien precedens, dzięki któremu jego następca mógł już w znacznie szerszym zakresie decydować o pozycji praw człowieka w polityce za­ granicznej. Administracja Reagana działała także w zupełnie innym klimacie poli­ tycznym — zarówno w płaszczyźnie wewnętrznej, jak i międzynarodowej — niż to miało miejsce w czasach prezydentury Cartera. W wyniku politycznego dialogu odprężeniowego na linii Wschód-Zachód doszło do wyciszenia wokół problemu praw człowieka. Zwłaszcza bezpośrednio po wojnie w Wietnamie i aferze Water­ gate. Ta zmniejszona aktywność trwała wystarczająco długo, aby jej wznowienie i zintensyfikowanie przez administrację Cartera wzbudziło niepokój i opór wa­ szyngtońskiego establishmentu. Odmienne były też wewnętrzne i międzynarodo­ we naciski oraz różnorodne aspekty i interesy polityki zagranicznej państwa. Stąd też nie wydaje się właściwe oparcie tej analizy wyłącznie na porówna­ niu podjętych lub nie przez każdego z prezydentów działań w polityce zagra­ nicznej, których motywem była ochrona praw i wolności. Jedyną właściwą me­ todą wydaje się być przedstawienie roli praw człowieka w kształtowaniu polityki zagranicznej obu administracji oraz ustalenie, w jakim stopniu obie prezyden­ tury wpisały koncepcję praw człowieka jako trwały komponent do polityki za­ granicznej USA. 255 Bogusława Bednarczyk Porównując administrację Cartera i Reagana, nie można także zapominać 0 tym, iż pierwszy z nich spędził w Białym Domu tylko jedną kadencję. Drugi nie tylko mógł korzystać z doświadczeń swego poprzednika, ale miał na to dwukrot­ nie więcej czasu. Wiele ważnych decyzji prezydenta Reagana w zakresie zagranicz­ nej polityki praw człowieka zostało podjętych w czasie drugiej kadencji. Wynikało to w pewnym stopniu z braku ograniczeń, które na poczynania prezydenta nakłada myśl o zbliżającej się kolejnej kampanii wyborczej. Szczególna uwaga, którą prezydent Carter poświęcił prawom człowieka, nie była jakimś przypadkiem historycznym. Co najmniej dwa czynniki złożyły się na ten stan rzeczy: miejsce, jakie idee prawa i wolności zajmują w historii Stanów Zjednoczonych, oraz osobowość Jimmy’ego Cartera. Razem wzięte formułują odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie w tym czasie prawa człowieka odegrały tak istotną rolę w amerykańskiej polityce zagranicznej, iż stały się nie tylko czyn­ nikiem wyróżniającym prezydenturę Cartera, ale były również tak ważnym skład­ nikiem polityki zagranicznej państwa, iż kolejna administracja nie mogła go zignorować. Źródeł carterowskiej polityki na rzecz praw człowieka należy szukać w po­ czątkach XX wieku, kiedy to tzw. nurt idealistyczny na dobre zagościł w amery­ kańskiej polityce. Idealiści głosili, iż Stany Zjednoczone mogą efektywnie spra­ wować funkcję światowego lidera, jeśli ich polityka będzie promować tradycyjne wartości ochrony praw i wolności jednostki, a oparta na tych wartościach polity­ ka zagraniczna nie będzie skierowana na współpracę z represyjnymi systemami politycznymi. Wielokrotnie określano kampanię na rzecz praw człowieka prezy­ denta Cartera jako powrót do prezydentury Woodrowa Wilsona i Franklina Delano Roosevelta. Wówczas to bowiem elementy etyczno-moralne były silnie akcentowane 1 . Prezydent Carter stał się następcą i kontynuatorem kształtowanych w po­ przednich stuleciach, w oparciu o ideały nadrzędnej wartości praw człowieka, za­ sad i form polityki zagranicznej. Wydarzenia poprzedzające prezydenturę Carte­ ra: wojna w Wietnamie, afera Watergate oraz stosunek administracji Nixona 1 Forda do praw człowieka stanowiły dodatkowy impuls do zaangażowania się w kampanię na rzecz ochrony praw człowieka w międzynarodowych stosunkach politycznych. Zwraca na to uwagę Ernest B. Haas, pisząc: „Bezpośredni okres po wojnie w Wietnamie charakteryzował się głębokim rozczarowaniem w odniesieniu do zagranicznej polityki państwa, prowadzonej drogą siły i podboju. Stąd też wy­ 1 wa Wilsona mi' zasady Warto zwrócić uwagę na pogląd Kennetha Thomsona: „Po raz pierwszy od czasów Woodro­ i Franklina etyczne, jakie Delano Roosevelta poruszał w z swych ich ‘Czternastoma oświadczeniach Punktami' prezydenckich i ‘Czterema jimmy Wolnościa­ Carter, uzyskały tak ważną rangę w kampanii politycznej”. K. Thomson, New Reflections on Ethics and Foreign Policy: the Problem of Human Rights, „The Journal of Politics”, t. 4 0 , nr 4, listopad 1978, s. 41- 256 Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana dawało się zupełnie zrozumiałe, iż nowa administracja, poszukując wsparcia dla swej polityki, zwróciła się ku symbolom i wartościom wolnym od przemocy, do­ minacji i porażki” 2 . Wojna w Wietnamie, afera Watergate, fiasko prezydentury Nixona sprawiły, iż społeczeństwo amerykańskie oczekiwało nowej władzy i odmiennego modelu polityki. Z taką propozycją wystąpił Carter. Rozpoczynając kampanię wyborczą, powiedział: „Nadszedł czas, aby potwierdzić i wzmocnić etyczne i moralne podsta­ wy amerykańskiej polityki” 5 . Wyniki wyborów prezydenckich z 2 listopada 1976 r. dowiodły, iż przeważająca część amerykańskiego społeczeństwa gotowa była przy­ jąć nowy kurs w polityce zagranicznej, a prowadzona przez Kongres już od wcze­ snych lat 70. polityka legislacyjna zmierzała do połączenia programu pomocy dla zagranicy z prawami człowieka 4 . Uchwalona w 1976 roku poprawka do Sekcji 502 B Ustawy o Pomocy Zagranicznej z 195 I roku głosiła: „Kongres zajmuje stano­ wisko, że nie należy przyznawać pomocy gospodarczej i wojskowej rządowi każde­ go kraju, który stosuje represje polityczne wobec swoich obywateli” 5 . A zatem, zanim Jimmy Carter objął urząd prezydenta i zainicjował kampanię praw człowie­ ka, w Waszyngtonie przyjęto już wiele aktów ustawodawczych i organizacyjnych. Dzięki tym inicjatywom Kongresu prezydent miał do dyspozycji ustawodawstwo, które pozwalało mu umieścić prawa człowieka w centralnym punkcie strategii dzia­ łania nowej administracji. Program ochrony praw i wolności jednostki został uznany za specyficzny wkład administracji Cartera w nowy kurs polityki zagranicznej, mającej na celu „ulepszenie świata”. Był to także jeden z dowodów przeciwstawie­ nia się poprzedniej administracji, która kierowała się w polityce zagranicznej przede wszystkim pragmatyzmem. Analiza szeregu wypowiedzi prezydenta oraz czołowych przedstawicieli jego administracji wyraźnie wskazuje na to, że kluczowym elementem nowej strategii było przekonanie, iż działania polityczne powinny stanowić odbicie takich naro­ dowych wartości, jak wolność i sprawiedliwość. W przemówieniu inauguracyjnym Carter deklarował między innymi, iż ochrona praw człowieka będzie prioryteto­ 2 K. A. Oye, D. Rodhchild, R. J. Lieber (red.), Eagle Entangled: U. S. Foreign Policy in a Complex World, New York 1979, s. X 68. * D, Kucharsky, The Man from Plains, New York 1976, s. 874W uzależniała państwa. zentantów 1974 roku poprawka przyznanie klauzuli Również w przedstawiła Jacksona Vanika najwyzszego 1974 roku 29 zaleceń podkomisja dla rządu do radziecko-amerykańskiego uprzywilejowania do w spraw celu od organizacji ściślejszego polityki układu międzynarodowych powiązania handlowego emigracyjnej polityki Izby danego Repre­ zagranicznej z kwestią praw człowieka. Realizując te zalecenia, w 1975 roku utworzono w Departamencie Stanu stanowisko koordynatora spraw humanitarnych oraz urząd doradcy prawnego do zagadnień praw człowieka. D. Heaps, Human Rights and U. S. Foreign Policy: The First Decade, 1 9 7 3 —1 9 8 3 , New York 1 9 8 4 , s. 9-10. 5 Ibidem, s. 1 4 . 257 Bogusława Bednarczyk wym elementem amerykańskiej polityki zagranicznej oraz „(•••) głównym kryte­ rium doboru partnerów do współpracy zagranicznej (,..)” 6 . Potwierdził to kilka miesięcy później w wystąpieniu na Uniwersytecie Notre Damę, mówiąc, iż „po­ szanowanie praw człowieka jest głęboko zakorzenione w naszych narodowych war­ tościach moralnych, które nigdy nie mogą ulec zmianie”. W tej samej wypowiedzi zaznaczył również, że celem amerykańskiej polityki zagranicznej nie jest walka z komunizmem, lecz kontynuowanie procesu odprężenia i wspieranie przestrze­ gania przez wszystkie kraje uznanych przez społeczność międzynarodową stan­ dardów ochrony praw człowieka zawartych w podstawowych dokumentach mię­ dzynarodowych 7 . Przemawiając zaś po raz pierwszy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w marcu 1977 roku, podkreślał, że na kształtowanie się „(•••) politycznej, gospodarczej i kulturalnej postawy Stanów Zjednoczonych wobec innych państw będzie miał wpływ ich stosunek do praw człowieka” 8 . Do znaczenia wartości moralnych nawiązują także bliscy współpracownicy prezydenta. Doradca do spraw bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński pisał: „Rząd Stanów Zjednoczonych zmierza do wykazania nadrzędnego znaczenia czynnika moralnego w polityce zagranicznej” 9 . Sekretarz stanu Cyrus Vance widział zaś konieczność „wprowadzenia podstawowych wartości, które głosili Ojcowie Zało­ życiele, do współczesnej polityki zagranicznej” 10 . Warto zwrócić uwagę, iż pomimo nadania ideom wartości moralnych prioryte­ towego i dominującego znaczenia w procesie kształtowania nowej formy polityki zagranicznej, nie zrezygnowano z uzasadnienia pragmatycznej roli czynnika ochro­ ny praw ludzkich w kształtowaniu obrazu Ameryki we współczesnym świecie. Zwra­ cał na to uwagę Brzeziński, podkreślając w licznych wypowiedziach i komentarzach, iż nadanie prawom człowieka szczególnego miejsca w amerykańskiej polityce zagra­ nicznej wzmocni globalne interesy USA przez uświadomienie narodom walczącym o suwerenność, iż demokracja amerykańska góruje nad systemami politycznymi prze­ ciwników USA. W opinii prezydenckiego doradcy do spraw bezpieczeństwa najlepszą odpowiedzą na ideologiczne wyzwania ze strony Związku Sowieckiego powinno być „Szeroko zakrojone krzewienie wartości demokratycznych głęboko zakorzenionych w tradycji i politycznym systemie Stanów Zjednoczonych” 11 . Także Cyrus Vance zwracał często uwagę na pragmatyczne aspekty polityki praw człowieka: mówiąc 0 zadaniach stojących przed nową administracją, zwracał uwagę na konieczność łącze­ 6 Ibidem, s. 24. 7 Ibidem, 8 s. 3 1 - U. S. Congress, House of Representatives, Committee on Foreign Affairs, Human Rights and U. S. Foreign Policy: Hearings before the Subcommittee on International Organizations, 96th Cong., 1 Sess., May 10, s. 2239Z. 258 Brzeziński, Power and Principle (rev. ed.), New York 1985, s. 81. 10 C. R. Vance, Hard Choice: Critical Years in America’s Foreign Policy, New York 1983, s. 29. 11 Z. Brzeziński, op. cit., s. 124- Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana nia strategii praw człowieka z militarnymi i ekonomicznymi celami i zadaniami pań­ stwa. Natomiast kierująca biurem do spraw humanitarnych i praw człowieka Patricia Derain wyrażała zrozumienie dla interesów bezpieczeństwa państwa, reprezentując równocześnie stanowisko tej grupy administracji, która głęboko wierzyła, że intere­ sy bezpieczeństwa i gospodarki nie mogą stanowić alternatywy dla promocji praw człowieka, a jedynie jej uzupełnienie. Patrząc z perspektywy czasu, kampania na rzecz praw człowieka prezydenta Cartera była w pewnym sensie nieunikniona, jeśli weźmiemy pod uwagę jego osobowość, polityczną przenikliwość, a także dziedzictwo po poprzednich ad­ ministracjach: problemy Watergate i Wietnam. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że promowanie idei praw człowieka nie prowadziło do bezpośrednich kon­ frontacji i zaostrzenia stosunków międzynarodowych. Administracja skłonna była do ustępstw i kompromisów. Wyżsi urzędnicy Departamentu Stanu, a tak­ że Białego Domu często wygłaszali przemówienia na temat praw człowieka. Cy­ rus Vance podkreślał: „Musimy być elastyczni i pragmatyczni w każdej sytuacji, która może mieć wpływ na nasze narodowe bezpieczeństwo. Musimy unikać ostatecznych konfrontacji” 12 . To właśnie Vance wiosną 1977 roku wyjaśniał prezydenckie pojęcie praw człowieka jako nienaruszalność osobistą, prawa eko­ nomiczne oraz szeroki zakres swobód politycznych. Rysując strategię prezy­ denckiej kampanii na rzecz praw człowieka w świecie, Vance zaznaczył, iż naj­ słabszy nacisk zostanie położony na kwestię swobód politycznych, uzasadniając to tym, że Stany Zjednoczone nie zamierzają dyktować innym narodom, jaki powinny mieć ustrój polityczny i społeczny 13 . Kiedy Ronald Reagan objął stanowisko prezydenta w 1981 roku, wiele wska­ zywało na to, że prawa człowieka otrzymają priorytetową pozycję w polityce nowej administracji. W pierwszym raporcie Departamentu Stanu na temat praw i wolno­ ści jednostki znalazło się stwierdzenie, iż prawa człowieka to kwestia o znaczeniu centralnym. „Prawa człowieka są nierozerwalnie związane z amerykańską polityką zagraniczną, stanowią bowiem istotę istnienia narodu amerykańskiego (...). Pra­ wa człowieka nie są uzupełnieniem naszej polityki zagranicznej, lecz jej ostatecz­ nym celem; promowaniem, ochroną i utrzymaniem wolności na świecie” 14 . To stanowisko, zawarte w raporcie z 1982 roku, a także wypowiedzi sekretarza stanu George’a Shultza, w których wielokrotnie podkreślał, że zaangażowanie w obronę wolność jednostki jest moralnym obowiązkiem narodu amerykańskiego, dowodzą, iż wartości moralne zostały także włączone w uzasadnienie wbudowania idei praw 12U. u S. Congress, Human Rights and U. S. Foreign Policy..., s. 21. C. R. Vance, op. cit., s. 421. 14 U. S. Department of State, Country Reports on Human Rights Practices for i g & i : Report Sub­ mitted to the Committee on Foreign Affairs, House of Representatives and the Committee on Foreign Relations, U.S. Senate, Washington D.C. 1982, s. 9. 259 Bogusława Bednarczyk człowieka w politykę zagraniczną administracji prezydenta Reagana. Jednakże wartości moralne jako takie nie odgrywały w uzasadnieniu polityki praw człowieka Reagana takiej roli, jak szeroko rozumiana walka z komunizmem, a przede wszyst­ kim ze Związkiem Sowieckim. Polityka Reagana opierała się na tezie, którą sformułował wiele lat wcześniej, już w 1967 roku powiedział, że podstawową przyczyną zimnej wojny jest charak­ ter ustroju sowieckiego. Stąd też konsekwentnie interesował się podstawowymi kwestiami, a nie objawami zimnowojennego podziału; krytykował brak wolności w bloku sowieckim i nieusuwalne wady komunizmu. Wielokrotnie podkreślał, iż jego celem nie jest współistnienie ze Związkiem radzieckim, ale „transformacja” systemu komunistycznego. Połączenie przez administrację Reagana idei ochrony praw człowieka z walką z komunizmem i Związkiem Sowieckim sprawia, iż poszukując uzasadnienia przy­ czyn wprowadzenia praw człowieka do polityki zagranicznej, stajemy przed pyta­ niem, jakie były motywy tego działania; czy chodziło o pryncypia, czy też miały one charakter wyłącznie polityczny. Inaczej mówiąc, czy przeciwstawiano się ko­ munizmowi, ponieważ był to system represyjny w stosunku do jednostki, czy też polityka praw człowieka służyła jako dobra broń taktyczna w konflikcie Wschód— —Zachód. Opinii preferujących jedną lub drugą opcję jest wiele i w zasadzie naj­ bardziej właściwe jest to podejście, które bierze pod uwagę obie strategie działa­ nia. Nie ulega wątpliwości, iż usytuowanie praw człowieka w kontekście geopoli­ tycznym podlegało odmiennym interpretacjom. Nie budziło to jednak obaw po stronie administracji, a Elliott Abrams, zastępca sekretarza stanu do spraw praw człowieka, tak określał ten stan rzeczy „ ( • • • ) Komentarze odnoszące się do prowa­ dzonej przez administrację polityki praw człowieka w ramach stosunków WschódZachód mają charakter opisowy, a nie krytyczny. Uważam, że sukcesem naszej za­ granicznej polityki praw człowieka jest ochrona każdego państwa przed przeję­ ciem władzy przez reżim komunistyczny” 15 . Podobne sformułowanie znajdziemy we wstępie do cytowanego już dorocznego raportu Departamentu Stanu z 1981 roku na temat przestrzegania praw człowieka; „Ograniczanie wpływów Związku Sowieckiego stanowi istotny wkład w proces ochrony praw człowieka. Konsekwentna i bezwarunkowa polityka propagująca prawa człowieka w świecie musi być skiero­ wana przeciwko Związkowi Radzieckiemu, aby świat dowiedział się o nieprze­ strzeganiu praw człowieka w bloku sowieckim” 16 . Ramy pojęciowe, w których prowadzona była zagraniczna polityka praw czło­ wieka Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana, zawierają szereg różnic i podobieństw. Obie administracje głosiły, iż włączają prawa człowieka do polityki zagranicznej 15 D. Carleton, The Foreign Policy of Human Rights: Rhetoric and Reality from Jimmy Carter to Ronald Reagan, „Human Rights Quarterly” no. 2 (May 1 9 8 5 ), s. 22316 260 U. S. Department of State, Country Reports... 1 9 8 1 , s. 9. Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana z dwóch powodów: uznanie takiej polityki za odpowiadającą normom międzyna­ rodowej ochrony praw ludzkich oraz z uwagi na konieczność zabezpieczania inte­ resów strategicznych USA na świecie. Obie też umieściły praktykę praw człowieka w kontekście globalnych rozważań w zakresie polityki międzynarodowej i bezpie­ czeństwa narodowego. Ten element był jednak bardziej wyrazisty w działaniach administracji Reagana niż Cartera. Uzasadnienie wprowadzenia kryterium przestrzegania praw człowieka do po­ lityki zagranicznej państwa przez prezydenta Reagana różniło się także położe­ niem przez niego silnego nacisku na walkę z komunizmem; ideologia komuni­ styczna stanowiła bowiem główny element zagrożenia szeroko rozumianych praw i wolności jednostki. Obie administracje preferowały ten sam system politycznych priorytetów: prawa człowieka znalazły się, obok interesów i wymogów bezpieczeństwa narodowego, na pierwszym miejscu planu działania każdej z nich. Istniejące w tym zakresie różnice polegały na tym, że zaangażowanie w ochronę praw jednostki stanowiło punkt wyjścia prezydentury Cartera, podczas gdy polityka praw człowieka nie była obecna w początkowej fazie prezydentury Ronalda Reagana. Taki stan rzeczy był szczególnie widoczny w sytuacji, kiedy nadanie wyso­ kiego znaczenia prawom człowieka przez Cartera było celowym wyborem, wyni­ kającym między innymi z jego świadomości i osobowości, natomiast w przypad­ ku Reagana wpływ na przyznanie prawom człowieka znaczenia priorytetowego miały także inne okoliczności: sytuacja polityczna na świecie, wewnętrzne osła­ bienie bloku komunistycznego, a przede wszystkim nienawiść do komunizmu, która kazała mu szukać wszelkich dostępnych instrumentów służących do walki z nim. Istniały także wyraźne różnice w definiowaniu praw człowieka. Prezydent Carter przyjął popularną w latach 70. ideę podziału praw człowieka na trzy generacje, uznając tym samym równość i tożsamość podstawowych praw osobistych i poli­ tycznych oraz praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych. Ronald Reagan był zdecydowanym przeciwnikiem stawiania znaku równości pomiędzy tymi dwo­ ma generacjami praw. Tym samym nie traktował praw gospodarczych, społecz­ nych i kulturalnych jako powszechnie obowiązujących norm międzynarodowego prawa praw człowieka. Definicja praw człowieka w administracji Cartera wywodziła się wprost z Po­ wszechnej Deklaracji Praw Człowieka, przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 roku, i tym samym Carter wyszedł poza ramy, w których ustawodawstwo Kongresu zawarło ochronę praw politycznych i obywatelskich. W przemówieniu wygłoszonym w 1977 roku na Uniwersytecie Stanowym w Georgii, sekretarz sta­ nu Cyrus Vance odniósł się do standardów ochrony praw człowieka zawartych w Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Pakcie Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, dając tym samym do zrozumienia, iż prawa socjalne 261 Bogusława Bednarczyk i społeczne podlegają takiej samej ochronie, jak prawa polityczne i obywatelskie 17 . Przyjęty, w oparciu o pakty, katalog praw człowieka stanowił ramy uznane przez Departament Stanu w dorocznym raporcie o stanie praw człowieka dla określania stopnia dostosowania się przez państwa do międzynarodowych standardów ochrony praw i wolności. O tym, jak ogromną wagę przywiązywała administracja prezyden­ ta Cartera do przestrzegania tych praw, świadczą wypowiedzi wielu ówczesnych polityków; zastępca sekretarza stanu Warren Christopher wielokrotnie podkreślał, iż zarówno w stosunkach bilateralnych jak i wielostronnych „(.••) Stany Zjedno­ czone zawsze mają na uwadze stopień respektowania wszystkich trzech kategorii praw uznanych przez społeczność międzynarodową” 18 , a Patricia Derain, przed­ stawiając opinię biura do spraw praw człowieka i polityki humanitarnej, wskazy­ wała, ze „polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych mocno akcentuje wzajemną współzależność tych trzech grup praw i wolności” 19 . Cechą wyróżniającą reaganowską definicję praw człowieka jest nieuznawanie norm ekonomicznych i socjalnych jako „praw”. Obecność elementów gospodar­ czych i społecznych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ traktowano jako zachętę lub sugestię, do której państwa mogą się dostosować, lecz która w żadnej mierze nie stanowi kryterium oceny przestrzegania międzynarodowych zasad ochrony praw i wolności jednostki. Wydany w 1981 roku raport o stanie praw człowieka dzieli „uznane przez społeczność międzynarodową prawa człowieka” na dwie kategorie: prawo do integralności osoby ludzkiej oraz wolność swobód oby­ watelskich i politycznych ze szczególnym uwzględnieniem wolności słowa. We wstępie do raportu przedstawiono uzasadnienie eliminacji praw gospodarczych i społecznych z katalogu praw podlegających ochronie: „Państwa, w których łamane są fundamentalne zasady demokracji, gdzie odmawia się obywatelom podstawo­ wych praw obywatelskich i politycznych, ideolodzy opresyjnego systemu władzy twierdzą, iż zaspokajanie potrzeb ekonomicznych i socjalnych wypełnia zakres obowiązków nałożonych na każde państwo przez międzynarodowe prawo ochrony praw i wolności człowieka. Takie usprawiedliwianie stosowanych represji było i jest nadużywane na całym świecie. Żadna kategoria praw nie może usprawiedliwiać odmowy przestrzegania innych. Z powyższych powodów pojęcie prawa ekono­ 17 Sekretarz stanu przedstawił prawa jednostki w trzech głównych grupach praw i wolności: 1) wolność jednostki przed jej naruszeniem przez państwo (wolność osobista, prawo do prywatności, zakaz karania bez podstawy prawnej, zakaz tortur i niehumanitarnego traktowania); 2) konieczność stworzenia przez państwo możliwości realizacji praw jednostki do odpowied­ niego poziomu życia, opieki zdrowotnej i edukacji; 3) prawo wyznania, jednostki zgromadzeń, do korzystania wypowiedzi, z informacji, wolności obywatelskich politycznego kraju zamieszkania). Human Rights: The First Decade, s. 72 i nast. 262 i politycznych uczestnictwa, 18 U.S. Congress, Human Rights and U.S. Foreign Policy, s. 23- 19 U.S. Congress, Human Rights in Asia: Communist Countries, s. 27. wyjazdu (wolność i myśli, powrotu do Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana micznego i socjalnego nie jest użyte w tegorocznym raporcie” 20 . Przeciwko uzna­ niu praw chronionych na mocy Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych jako podstawowych praw człowieka używano także argumentu 0 charakterze prawno-doktrynalnym. Prawa i wolności obywatelskie zaliczano do grupy zobowiązań, które spoczywają na każdym państwie i z przestrzegania ich państwo musi się rozliczyć wobec społeczności międzynarodowej i własnych oby­ wateli. Natomiast prawa gospodarcze i społeczne znalazły się w kategorii norm, „o których skuteczność powinna zadbać przede wszystkim zainteresowana jed­ nostka”. Ochrona praw i wolności jednostki jest wpisana w porządek prawny każ­ dego demokratycznego państwa prawa, bez względu na to, czy jest to państwo biedne czy bogate. Nałożenie międzynarodowego obowiązku zapewnienia pełnego zatrudnienia, dostatecznej opieki medycznej czy rozległego zakresu świadczeń spo­ łecznych i socjalnych na państwa ubogie, słabo rozwinięte gospodarczo, niekiedy dopiero wchodzące na drogę demokracji, mogłoby stanowić poważne zagrożenie dla młodej demokracji. Realizacja tych praw nie mogłaby zostać osiągnięta bez zastosowania odpowiednich narzędzi kontroli. Te z kolei mogłyby prowadzić do destabilizacji wzajemnych relacji pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą, zwiększając rolę tej drugiej jako narzędzia kontroli nad dochodami i wydatkami państwa w szeroko rozumianej sferze socjalnej. Wprowadzenie rozległej kontroli państwa nad jednostką było nie do przyjęcia dla administracji, której koncepcja praw człowieka była nierozerwalnie związana z ideą głoszącą, iż odpowiedzialność za ochronę praw „bytowych” jednostki spoczywa na „sektorze prywatnym 21 . Zajęte przez administrację Ronalda Reagana stanowisko wobec praw gospo­ darczych i społecznych stawiało ją w opozycji nie tylko wobec koncepcji Cartera, lecz także w odniesieniu do standardów przyjętych przez prawo międzynarodowe w oparciu o dokumenty ONZ, wśród których pakty praw człowieka zajmują na­ czelną pozycję. Do tych uznawanych powszechnie źródeł międzynarodowych praw człowieka należy także Europejska Karta Socjalna z 1961 roku i wiele innych doku­ mentów Rady Europy i wspólnot Europejskich. Uznanie praw ekonomicznych 1 socjalnych przez demokracje europejskie poważnie podważa reaganowską argu­ mentację na rzecz odrzucenia tych praw jako praw człowieka z uwagi na ich rzeko­ my związek w możliwością generowania niedemokratycznej formy rządów. Fakt, że ochrona praw społecznych i ekonomicznych odgrywa ogromną rolę w praktyce prawnej i politycznej zarówno Rady Europy, jak i Unii Europejskiej dowodzi, iż nie ma bezpośrednich i nieuchronnych więzi pomiędzy przestrzega­ niem tych praw, a stosowaniem przemocy i represji przez władzę państwową. Przedstawiane przez administrację Reagana zadania polityki zagranicznej USA stanowiły połączenie idei praw człowieka i bezpieczeństwa międzynarodowego. “U.S. Department of State, Country Reports... for 1 9 8 1 , s. 6. 21 D. Heaps, Human Rights and U. S. Foreign Policy, s. 1 1 8 i nast. 263 Bogusława Bednarczyk „Ideologicznej ekspansji ZSRR przeciwstawiamy uznanie praw człowieka jako glo­ balny cel amerykańskiej polityki. Nasze stanowisko, korzystne dla interesów naro­ dowych USA, pozwoli także na umocnienie międzynarodowej wspólnoty państw respektujących prawa człowieka i zmusi świat do podjęcia aktywnych działań na rzecz stabilizacji i pokoju na świecie. Wypracowanie wizerunku silnego i szanującego prawa i wolności państwa sprawi, iż strategiczne interesy USA znajdą poparcie w wielu regionach świata” 22 . Raport o stanie praw człowieka z 1982 roku zaliczał promocję demokratycz­ nych instytucji, wolności religijnych i wolności słowa do najważniejszych zadań nowej administracji. „Pomoc państwom, które pragną budować demokratyczne infrastruktury, nie jest polityką kulturalnego imperializmu. Osiągnięcie demokra­ tyzacji tych społeczeństw sprawi, iż znacznie obszerniejszy cel humanitarny bę­ dzie o wiele prostszy do zrealizowania; prawa człowieka są najlepiej promowane przez wprowadzanie demokratycznych instytucji. Chcemy, aby świat był przychyl­ ny naszemu społeczeństwu i naszym ideałom wolności jednostki” 25 . W takich słowach sekretarz stanu Aleksander Haig przekonywał senacką komisję do spraw praw człowieka do udzielenia poparcia rządowemu programowi użycia pomocy gospodarczej przez USA państwom zagrożonym ideologią komunistyczną. Wza­ jemne relacje pomiędzy zadaniem dystansowania się od represyjnych reżimów z jednej strony, a zwalczaniem komunizmu i budowaniem barier ograniczających go z drugiej, przedstawił szef urzędu do spraw praw człowieka Elliott Abrams: „Stany Zjednoczone z wielką rezerwą i ostrożnością decydują się na udzielanie pomocy państwom, które nie stosują się do międzynarodowych zasad ochrony praw człowieka. Dzieje się to tylko wówczas, gdy istnieje potencjalne niebezpie­ czeństwo przejęcia władzy przez ugrupowania lewicowe, które stanowią znacznie poważniejsze zagrożenie naruszenia praw i wolności człowieka” 24 . Na podstawie przedstawionych powyżej priorytetów i zasad, którymi miały się kierować obie administracje, uwzględniając czynnik praw człowieka w polityce zagranicznej państwa, nasuwa się pytanie o metody kreowania działań państwa w tym zakresie. Innymi słowy, czy Stany Zjednoczone reagowały z taką samą de­ terminacją i zaangażowaniem we wszystkich sytuacjach nieprzestrzegania praw człowieka, czy też była to strategia selektywnego wyboru. Politolog amerykański Glenn Mower zwraca uwagę, iż w przypadku selektyw­ nego wyboru istnieje szereg możliwości działania. Kroki skierowane przeciwko rządom przychylnym USA dają większą szansę na poprawę sytuacji, aniżeli tam, 22 2! Z. Brzeziński, op. cit., s. 54U.S. Department of State, Human Rights and the Morał Dimension of U.S. Foreign Policy, Current Policy nr 5 5 I, Washington D.C. 1984, s. 19. 24 U.S. Department of State, Human Rights and Foreign Policy, Department of State Selected Documents nr 22, Washington D.C. 1983, s. 151. 264 Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana gdzie nastroje są obojętne lub wrogie. Stany Zjednoczone mogą też być oskarżo­ ne o współudział w łamaniu praw. Z drugiej jednak strony polityczne uwarunko­ wania wymagają, aby USA traktowały naruszanie praw człowieka w państwach za­ przyjaźnionych ze szczególną wyrozumiałością. Destabilizacja tych systemów mogłaby stworzyć dogodną sytuację, w której opozycja, negatywnie nastawiona do USA, przejęłaby władzę. W odniesieniu do reżimów komunistycznych i dyktatur wrogo nastawionych do USA skuteczna polityka praw człowieka może doprowa­ dzić do osłabienia ich pozycji na płaszczyźnie międzynarodowej 25 . Analiza polityki praw człowieka prezydentów Cartera i Reagana wymaga za­ stosowania obu metod. Istnieje tu bowiem szereg czynników, które należy wziąć pod uwagę. W opinii krytyków administracja Cartera posługiwała się metodą selektywną znacz­ nie częściej niż obiektywną. Z jednej strony zarzucano jej nadmierne akcentowanie braku poszanowania praw jednostki w państwach o rządach prawicowych zaprzyjaź­ nionych z USA i małe zainteresowanie sytuacją w państwach komunistycznych, z drugiej oskarżano o koncentrowanie się właśnie na systemie komunistycznym. W szeregach samej administracji panowało przekonanie, iż polityka praw czło­ wieka była zbyt rygorystyczna w stosunku do rządów prawicowych, których po­ parcie nie było obojętne dla rządu. Zbigniew Brzeziński wyrażał zaniepokojenie przyjmowaniem przez politykę zagraniczną jednokierunkowego, antyprawicowego nastawienia. Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w obronę praw człowieka w Brazylii, Argentynie i Chile mogło w tym samym czasie doprowadzić do wzro­ stu napięcia w stosunkach zagranicznych z tymi państwami 26 . Nie tylko administracja wyrażała takie obawy. Kongresman Gordon Summer w wywiadzie prasowym krytykował „ (...) stawianie pod pręgierzem państw trady­ cyjnie zaprzyjaźnionych z USA, podczas gdy naruszanie wolności człowieka przez Castro uchodzi uwadze Białego Domu” 27 . Przez tradycyjnie zaprzyjaźnione pań­ stwa rozumiał kraje Ameryki Południowej, które, jego zdaniem, stały się ofiarami nowej formy interwencjonizmu amerykańskiego pod postacią carterowskiej poli­ tyki praw człowieka. Negatywne opinie pochodziły przede wszystkim od zagorza­ łych przeciwników wprowadzania idei praw człowieka. Należał do nich Ernest Lefever, zarzucający prezydentowi Carterowi prowadzenie stronniczej, pełnej uprze­ dzeń polityki w stosunku do państw zaprzyjaźnionych i wprowadzenie „zmowy milczenia” wobec państw bloku komunistycznego. Stronniczość zarzucali także prezydentowi zwolennicy większego otwarcia na Związek Sowiecki. Mówiono, iż szczególnym celem represyjnych ataków były państwa 25 Szerzej na ten temat w: A. G. Mower, jr., Human Rights and American Foreign Policy: The Carter and Reagan Experiences, New York 1987, s. 42—44. 26 Z. Brzeziński, op. cit., s. 290. 27 U. S. News and World Report, I 8 grudnia 1977, s. 32. 265 Bogusława Bednarczyk komunistyczne. „Christian Science Monitor” pisał: „Carter wypowiada się na temat łamania praw człowieka w Związku Sowieckim i Europie Wschodniej znacznie czę­ ściej niż w odniesieniu do dyktatur Trzeciego Świata, gdzie Stany Zjednoczone miały swój wkład w budowie represyjnych systemów politycznych (...). Używanie argumen­ tu praw człowieka w sposób selektywny jest promocją nowej zimnej wojny” 28 . Politolog i autor wielu prac z zakresu amerykańskiej polityki zagranicznej Stephen B. Cohen zwraca uwagę na selektywną politykę praw człowieka prezyden­ ta Cartera w stosunku do państw azjatyckich o strategicznym znaczeniu dla USA. Dotyczyło to Indonezji — państwa uważanego za ważny punkt utrzymania równo­ wagi wpływów w Azji Południowo-Wschodniej, Iranu — zabezpieczającego amery­ kańskie interesy w Zatoce Perskiej oraz pełniącego strategiczną rolę granicy ze Związkiem Sowieckim, Korei Południowej — będącej przeciwwagą ekspansji Korei Północnej, czy Filipin — ze względu na lokalizację amerykańskich baz woj­ skowych. Do tej grupy zaliczał także bogaty w surowce, niezbędne w przemyśle lotniczym, Zair 29 . Nie można jednoznacznie zakwalifikować polityki praw człowieka admini­ stracji Cartera jako selektywnej czy obiektywnej. Podczas gdy jedni krytycy pod­ kreślali aspekty selektywności, inni znajdowali dowody na to, że administracja podejmowała próby pozostania „bezstronną” w swym podejściu do kryterium praw człowieka w polityce zagranicznej. Chwalono ją za jasno sformułowany zamiar użycia swych wpływów, „aby poprawić sytuację milionów ludzi na całym świecie”. Kongresman Donald Fraser, gorący zwolennik polityki praw człowieka, przekony­ wał senacką komisję do spraw praw człowieka, iż „ (...) nie ma nic złego w tym, że administracja nie stosuje jednakowej, sztywnej zasady w stosunku do wszystkich państw” 30 . Podobne opinie wyrażało wielu innych polityków: Jane Kirkpatrick, ambasador USA przy ONZ, popierając politykę zagraniczną rządu USA, widziała w niej dążenie do wprowadzenia podstawowych standardów ochrony praw ludz­ kich do „każdego zakątka świata”; w sprawozdaniu z działalności biura do spraw praw człowieka Patricia Derain potwierdziła linię polityki rządu: „ ( • • • ) w azjatyc­ kich państwach komunistycznych stosujemy takie same standardy praw i wolno­ ści, jak wszędzie. Prowadzimy politykę bezstronną i obiektywną. Analizujemy każdy przypadek łamania i ograniczania praw w kontekście warunków politycznych i społecznych danego państwa” 31 . Analizując opinie krytyków i zwolenników polityki praw człowieka prezyden­ ta Cartera, odnosi się wrażenie, że najmocniejszym argumentem potwierdzającym 28 „Christian Science Monitor”, 17 Iipca 1978, s. 8. 29 S. Cohen, Conditioning U. S. Security Assistance on Human Rights Practices, „American Journal of International Law’, January—April 1982, s. 128. 50 U.S. Congress, Human Rights and U.S. Foreign Policy, s. 308. 51 U.S. Congress, Human Rights in Asia: Communist Countries, s. 34. 266 Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana tezę, że administracja prezentowała w miarę bezstronne podejście do przestrzega­ nia światowych standardów ochrony praw i wolności jednostki, są niespójne głosy i opinie krytyków, którzy utrzymywali, że jako cel działań wybierała określone państwa z określonych powodów. Raport Departamentu Stanu za rok 1981 (o przestrzeganiu praw człowieka) przedstawiał zasady zagranicznej polityki praw człowieka administracji prezyden­ ta Reagana. Czytamy w nim, że: „Zamierzeniem rządu USA jest natychmiastowe reagowanie na wszelkie łamanie i ograniczanie praw człowieka bez względu na nasze stosunki polityczne czy gospodarcze z danym państwem” 32 . Była to zapo­ wiedź stosowania praw człowieka jako narzędzia polityki zagranicznej w celu obrony podstawowego prawa człowieka: prawa do życia w pokoju i korzystania z wolności obywatelskich. W tym samym tonie utrzymywane były wypowiedzi przedstawicieli admini­ stracji w kolejnych latach. Elliott Abrams zapewniał senacką komisję do spraw praw człowieka, że w przygotowywanym raporcie za rok 1982 „ ( • • • ) unikamy kierowania się doraźnymi celami politycznymi. Celem naszym jest obiektywna analiza przestrzegania przez wszystkie kraje uznanych przez społeczność między­ narodową praw człowieka” 53 . „ ( • • • ) Gdybyśmy nie reagowali na naruszenia praw człowieka w państwach zaprzyjaźnionych — podkreślał sekretarz stanu George Shultz w 1984 roku — polityka nasza byłaby jednostronna i cyniczna. Podejmuje­ my natychmiastowe działania w sytuacji, kiedy Związek Sowiecki i państwa sate­ lickie naruszają normy międzynarodowe, ale nie możemy stwarzać pozoru, że jest to nasz jedyny punkt zainteresowania. Taka postawa byłaby fałszywa” 34 . Teoretyczne założenia bezstronnej polityki praw człowieka okazały się nie do pogodzenia z tezą prezydenta Reagana, uznającą system komunistyczny za syno­ nim naruszania praw człowieka. Prezydent był zdecydowany na otwartą konfron­ tację ze Związkiem Sowieckim, aby unaocznić wyższość amerykańskich i zachod­ nich wartości — godności i wolności człowieka, wolności słowa, wolnych związków zawodowych i politycznej demokracji. Takie stanowisko wywoływało głosy kryty­ ki pod adresem Reagana. Zarzucano mu ignorowanie naruszania praw człowieka w krajach prozachodnich, a podnoszenie tej kwestii jedynie w selektywnej polityce skierowanej przeciwko państwom komunistycznym. Wśród wielu głosów krytycz­ nych warto zwrócić uwagę na opinię cenionej Międzynarodowej Organizacji Praw­ ników: „Uczynienie z praw człowieka zasadniczego celu antykomunistycznej poli­ tyki prowadzi do koncentracji uwagi na krytyce lewicowych i komunistycznych reżimów, zniekształcając lub wręcz tłumiąc krytykę prawicowych reżimów na Fili- 11 !J U. S. Department of State, Country Report... for i g & l , s. 5. U. S. Department of State, Human Rights and the Moral Dimension of U.S. Foreign Policy, Current Policy nr 4 4 0 , Washington D.C. 1983, s. 10. i4U. S. Congress, Review 0 f U . S. Human Rights Policy, Washington D.C. 1984, s. 9. 267 Bogusława Bednamyk pinach, Korei Południowej, Tajwanie czy w Afryce Południowej” 35 . Selektywna polityka praw człowieka administracji Reagana spotkała się także z krytyką części prasy amerykańskiej. W październiku 1985 roku „New York Times” przedstawi! ostrą krytykę pod adresem prezydenta Reagana za „strofowanie” Moskwy za brak wolności politycznych na szczycie w Genewie, a przemilczenie represji w Afryce Południowej, Chile, w Korei Południowej i na Filipinach 36 . Selektywność działania administracji Reagana w międzynarodowej polityce praw człowieka była nieuniknioną konsekwencją uznania sowiecko-komunistycznego ekspansjonizmu za naczelne zagrożenie dla strategicznych interesów USA i główną barierę uniemożliwiającą osiągnięcie minimum demokracji i wolności w państwach znajdujących się w orbicie wpływów ideologii komunistycznej. Pre­ zydent, mając świadomość tego, że żaden dotychczasowy rząd amerykański nie podejmował tak daleko posuniętych prób podważenia ustroju komunistyczne­ go, uznał za konieczne wprowadzenie zróżnicowania pomiędzy rządami „totali­ tarnymi”, do których zaliczał państwa komunistyczne, i rządami „autorytarny­ mi”, w których prawicowe dyktatury rokowały nadzieję na przeprowadzenie kon­ struktywnych przemian. Uznając fakt łamania praw człowieka we wszystkich niedemokratycznych re­ żimach, eksponowano różnice, które dawały podstawy do traktowania systemów autorytarnych państw sprzyjających Stanom Zjednoczonym jako reformowalne, zdolne do ewoluowania i przeobrażenia w prawicowe demokracje, szanujące i re­ spektujące prawa człowieka. Dyktatury komunistyczne nie tylko nie dawały takich gwarancji i w większości były wrogo nastawione do USA, lecz także nie uznawały systemu wartości, w którym wolność jednostki uznawana była za wartość nad­ rzędną. Jane Kirkpatrick argumentowała: „Nie ma żadnych podstaw ku temu, aby­ śmy mogli spodziewać się demokratycznej transformacji totalitarnych reżimów. Istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo, że postęp w kierunku demokracji prędzej nastąpi w Brazylii, Argentynie czy Chile niz na Kubie, Tajwanie czy w Chinach; prędzej w Korei Południowej niż Północnej i w Zairze niż w Angoli” 37 . Stanowisko to poparł w 1984 roku sekretarz stanu George Shultz, mówiąc: „W poprzedniej dekadzie widzieliśmy szereg reżimów i dyktatur prawicy, które ewoluowały w kierunku demokracji — od Portugalii, Hiszpanii i Grecji po Turcję i Argentynę. Żadne komunistyczne państwo nie przeszło takiej ewolucji, choć taki zamiar narodził się w Polsce” 38 . Powyższe argumenty wywoływały polemiczne uwagi co do słuszności takiego podziału. Zarzucano im nadmierny dogmatyzm i wątpliwe odniesienie do rzeczy­ 15 D. Heaps, Human Rights and U. S. Foreign Policy, s. 45. 16 „The New York Times”, 25 października 1985. ,7Dictatorships i8 268 and Double Standards, „Commentary”, listopad 1979, s. 44. G. Shultz w: U. S. Department of State, Human Rights..., op. cit., s. 4. Prawa człowieka za prezydentury Jimmy’ego Cartera i Ronalda Reagana wistych warunków życia ludzi w państwach uznanych za autorytarne lub totalitar­ ne w oparciu o kryterium bardziej polityczne niż społeczne. Przykładem tego było głośne zaangażowanie się administracji w krytykę rządu Polski, naruszającego prawa opozycji czy prawa pracownicze, przy równoczesnym braku zainteresowania łama­ niem takich samych praw w Turcji. Przynależność Polski do bloku komunistycz­ nego dawała preferencje polskiemu społeczeństwu w walce o swoje prawa, podczas gdy członkostwo Turcji w NATO pozbawiało naród takiej możliwości. Podobnie selektywne podejście dominowało w odniesieniu do Ameryki Południowej, gdzie regionalne bezpieczeństwo postawiono nad kwestią praw człowieka. W Nikaragui rząd sandinistów rozwijał marksistowskie państwo i wykazywał ekspansjonistyczne zamiary, co budziło poważne zaniepokojenie administracji. O wiele łagodniej podchodzono do Chile. W 1981 roku przedstawiciele Stanów Zjednoczonych w bankach międzynarodowych nie uzależnili już zgody na udzielenie Chile kredy­ tów od zniesienia polityki represyjnej. Zadania, którym miała służyć polityka praw człowieka przedstawiana w ofi­ cjalnych dokumentach obu administracji, były w zasadzie takie same: połączenie działań o charakterze humanitarnym z szerzeniem wizerunku Stanów Zjednoczo­ nych jako wzoru demokracji, poszanowania praw i wolności jednostki. Działania humanitarne to akcje zmierzające do poprawy warunków życia ludności wszędzie tam, gdzie były one dalekie od standardów przyjętych przez społeczność między­ narodową na forum ONZ. Zadania pragmatyczne stanowiła służba i ochrona bez­ pieczeństwa i politycznych interesów USA w świecie. Utrzymanie pozytywnego wizerunku Stanów Zjednoczonych wymagało czynnika pomocniczego, który po­ zwalałby odłączyć politykę zagraniczną państwa od represyjnych reżimów, nie wy­ wołując równocześnie zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. To właśnie wpro­ wadzenie idei ochrony praw jednostki do nowego kursu polityki zagranicznej USA w drugiej połowie lat 70 . i w latach 80 . XX w. dawało możliwość wpływania na stosunki międzynarodowe za pomocą instrumentów z zakresu ochrony praw czło­ wieka. Paul Gardner Ronald Reagan and the Universality of Democracy Introduction Like most Americans I did not know America was at war with al Qaeda and other Islamic totalitarian groups until the days immediately after 11 September 2001. This was so despite evidence that the 11 September attacks were the seventh by al Qaeda against America since 1992 and the several public declarations of war since 1998 by Osama bin Laden. I use the word totalitarian because I agree with Paul Berman who in Terror and Liberalism describes the ideological and organizational similarities between al Qaeda and Fascist and Communist totalitarianism. Among the many similarities is a hatred of the institutions of modern democracies that protect political and civil rights. As America and its allies embark upon what President Bush has called “the first war of the 21 st century,” it is important that we think hard about the kind of arguments for democracy made by President Bush. This is so because the war against Islamic totalitarianism will be fought not only on the battlefields, but also in the hearts and minds of people all over the world. And no previous President has had a greater impact on the words and ideas of George Bush than Ronald Reagan. In this paper, I will first describe three arguments both Presidents make for the universality of democracy. I will then discuss what I consider the weaknesses of their arguments. Lastly I will develop an alternative argument in favor of the universality of democracy I have titled “For the Powerless.” The Reagan/Bush Case for the Universality of Democracy Presidents Reagan and Bush present their arguments for democracy in natural right terms (Ceaser and DiSalvol, 2004). For example, President Reagan ended his Second Inaugural address with the words “God has placed the dream of freedom 271 Paul Gardner within the human heart.” (Kengor, 2004, p. 225) and contrasted the Soviet and American visions of the world with the following words: “Two visions of the world remained locked in dispute. The first believes all men are created by a loving God who has blessed us with freedom (...) The second vision believes that religion is opium for the masses. It believes that eternal principles like truth, liberty, and democracy have no meaning beyond the whim of the state.” (Kengor, p. 229) Both Presidents also speak of America as “the rescuing redeemer nation.” (Heclo, 2003, p. 22). In a radio address to the nation President Reagan quoted Pope Pius XII who said “Into the hands of America God has placed the destiny of an afflicted mankind.” (Heclo, p. 22) In an address to Congress on 20 September 2001, President Bush stated: “Americans are asking, why do they hate us? They hate what they see in this chamber — a democratically elected government (...) Great harm has been done to us. We have suffered great loss. And in our grief and anger we have found our mission and our moment. Freedom and fear are at war. The advance of human freedom — the great achievement of our time, and the great hope of every time — now depends upon us.” (Lieven, 2004, p- 74) Finally, both use a kind of Manichean language to distinguish the enemy from America. President Reagan’s reference to the Soviet Union as an evil empire is echoed by President Bush’s many references to the evildoers and the axis of evil that includes Iraq, Iran and North Korea. In the war of ideas both Reagan and Bush speak a clear moral message about the universality of democracy and human rights. It is a language of judgment designating one kind of governmental vision superior to its alternatives. But it is a message that has three main weaknesses with respect to its capacity to convince many outside America, especially in the Islamic world. The Reagan/Bush argument is, simply put, too religious for an increasingly secular Western Europe. Europe overall but especially Western Europe is especially important to the war against Islamic terrorism for two reasons. First, after America, it is the part of the world with the most entrenched democracies. Second, its major cities — London, Paris, Berlin etc. — contain large Muslim populations that, while being quite religious, are not likely to be persuaded by the overly Christianized language of the Reagan/Bush argument. The “America is a redeemer nation” is flawed in many ways and a major danger in one way. If one actually believes this then such a belief can too easily lead to idolatry where the object of worship becomes the nation and not democracy or human rights. (Lieven, 2004) This danger is clearly represented in the following speech excerpt by President Bush at West Point in June 2002: “Whenever we carry it, the American flag, will stand not only for our power, but for freedom. Our nation’s cause has always been larger than our nation’s defense. We fight as we always fight, for a just peace (...) a peace that favors human liberty (...)” (Lieven, 2004. p- 74) America is a redeemer nation and so wherever it fights it 272 Ronald Reagan and the Universality of Democracy must be fighting for human liberty. But that was not true in the Philippines after the Spanish — American war at the dawn of the 20th century. And it was not true throughout the 20th century when American troops were sent into Central and South America to prop up dictatorships. Another consequence of thinking of America as a redeemer nation is that it makes it too easy, as St. Paul says, to neglect the flaw in us. To President Bush’s credit, in a little reported speech on 6 November 2003 to the National Endowment for Democracy, the President admitted America had too often backed dictatorships in the Middle East making American policies part of the problem of the democratic deficiency in that part of the world. I believe the Reagan/Bush case for democracy is too religious and too parochial and that an alternative approach, what I label below “For the Powerless”, is a more compelling argument for the universality of liberal democracy For the Powerless: A Case for the Universality of Liberal Democracy I want to begin with a few thoughts about three key terms in the title: the powerless, liberal democracy and universality. What do the powerless sound like? Frederick Douglass: “to rule us out is to make us an exception, to brand us with the stigma of inferiority” (Shklar, 1991, p. 57) Elizabeth Cady Stanton: “To deny political equality is to rob the ostracized of self-respect ( • • ■ ) not to be heard is not to exist” (Shklar, 1991, p. 59) Azar Nafisi: “Our world under the mullahs’ rule was shaped by the colorless lens of the blind censor. Not just our reality but also our fiction had taken on this curious coloration in a world where the censor was the poet’s rival in rearranging and reshaping reality, where we simultaneously invented ourselves and were figments of someone else’s imagination.” (Nafisi, 2003, p. 25) I begin with voices of the powerless because it is the powerless who most require the political and civil rights that form the political regime liberal democracy (Bronner, 1999, p. 296) Liberal Democracy Liberal democracy is a political regime containing institutions protecting political (elections, universal suffrage, representative institutions with power, competitive party systems) and civil (expression, association, rule of law, independent judiciary, property rights and personal social freedoms such as gender equality and choice of marriage partners) rights. Universality In Islam and Democracy Fatema Mernissi writes: “The fall of the Berlin Wall and the collapse of the men, institutions, and symbols of the Eastern European 273 Paul Gardner despotisms were seen as having universal meaning, despite the fact that they were geographically and ethically localized (...) Arab youths of both sexes were suddenly interested in those people of the North who shouted in the streets for liberty and justice ( • • • ) suddenly here they saw them, animated by a feeling so familiar, so visceral, so fundamental, the yearning for justice and freedom ( • • • ) ” (1992, p. 4) Enemies of Liberal Democracy There are enemies of liberal democracy: The people who lynched Leo Frank in Georgia in 191 5 and who posed for a postcard without fear of prosecution and the authorities from whom they had no fear. Hitler and others directing their genocidal terror at the Jews, gypsies and homosexuals. Or the father of Samia Imran who it is alleged in a BBC documentary “Licence of Kill” ordered his daughter killed because he disagreed with her choice of marriage partner — the Pakistani Parliament that refused to support a resolution banning honor killing and other institutional forms of violence against women. It is not hard to understand why liberal democracy makes enemies — Michael Ignatieff, Director of the Carr Center for Human Rights at Harvard puts it like this: “Rights are meaningful only if they confer entitlements and immunities on individuals; they are worth having only if they can be enforced against institutions like the family, the state and the church.” (2001, p. 67) Yet, no one will likely speak in favor of the cruelties of religious wars, lynching, genocide and honor killings. I suspect many may have questions like these—is a political regime not based upon the political and civil rights of individuals primarily a Western practice and, whether that is so or not, should one suggest the superiority of one political practice over another, especially when it does have costs for traditional cultures. Does the very valuable perspective of cultural relativism trump the argument for the universality of liberal democracy? Liberal Democracy & Memory of Horror According to political philosopher, Judith Shklar, the core of the historical deve­ lopment of liberal democracy is the insistence “that individuals must make their own choices about the most important matter in their lives — their religious be­ liefs —without interference from public authority (...)”. (Shklar, 1998, p. 5) Historical evidence across time and cultures suggests that humans, are capable of inflicting the most horrible cruelties upon each other. If you doubt that this tragic view of humankind is still true, spend a little time at the web sites of Amnesty International or Human Rights Watch or read Samantha Power’s Pulitzer Prize winning A Problemfrom Hell: American and the Age of Genocide or Jonathan Glover’s Humanity: A Moral History of the Twentieth Century. 274 Ronald Reagan and the Universality of Democracy This is so even in liberal democracies like the USA. Pick up George Fredrickson’s Racism: A Short History and read how Nazi Germany modeled its Nuremberg Laws in 193 5 against marriage and sexual relations between Jews and German citizens on American anti—miscegenation laws. And it is no coincidence that the General Assembly of the United Nations adopted the Universal Declaration of Human Rights three years after it became clear to the world what a combination of racist ideology and twentieth—century technology could produce. Liberal democracy (institutions of political & civil rights) is a creative political response to the recognition that, whatever its source, cruelty reigns in the hearts of humanity every bit as much as love or reason. To me this is the most powerful justification of liberal democracy — history — a memory of horror — teaches us that the individual needs protection from religion, state, family and group. Liberal Democracy and Development Political Scientists used to say that authoritarian regimes were better at economic development than democracies. This was known as modernization theory — if an undeveloped country wanted to improve its economic performance, strong rule from the top was required with democracy then to follow for improved economic performance. Some of the top political scientists of a generation ago really believed this but it was also a convenient justification for supporting authoritarian regimes during the Cold War. The best social science research today — summarized in an article by Adam Prezeworski (2003) — suggests two points relative to my argument. First, there is no clear — cut statistical relationship between political regime and development, thus political and civil rights do not in general seem to harm economic development. Second, if we go beyond the narrow issue of economic growth to the broader issue of economic and social security, democracy becomes the clear winner. Amartya Sen (1999) won the Nobel Prize for economics in 1998 for his work demonstrating that no famine had ever occurred in functioning democracy. Writing about today’s Muslim world, Bernard Lewis (Professor of Near Eastern Studies at Princeton) states: “It is precisely the lack of freedom — freedom of the mind from constraint and indoctrination, to question and inquire and speak; freedom of the economy from corrupt and pervasive mismanagement; freedom of women from male oppression; freedom of citizens from tyranny — that underlies so many troubles in the Muslim world.” Fatema Mernissi (1992) writes that “Power comes from the cultivation of the scientific spirit and participatory democracy” (p. 44). Listen to Paul Berman’s description of the spirit animating liberalism — from his book Terror and Liberalism (2003): “It was the recognition that all of life is not governed by a single, allknowing and all-powerful authority — by a divine force. It was the tolerant idea that 275 Paul Gardner every sphere of human activity — science, technology, politics, religion and private life —should operate independently of the others, without trying to yoke everything together under a single guiding hand. It was the belief in the many, instead of the one. It was an insistence on freedom of thought and freedom of action [and a] freedom that is chosen and not bestowed by God on high.” (pp. 37—3 8) Liberal democracy and the powerless Azar Nafisi, an Iranian Professor of Literature writes in Reading Lolita in Tehran (2003) about her experience teaching banned literature in secret to a group of Iranian women. Here is an excerpt where she tells the reader what the world of one of her students, Sanaz, is like once she leaves Azar’s flat: “We follow Sanaz down the stairs, out the door and into the street. You might notice that her gait and her gestures have changed. It is in her best interest not to be seen, not be heard or noticed. She doesn’t walk upright, but bends her head towards the ground and doesn’t look at passers — by. She walks quickly and with a sense of determination. The streets of Tehran and other Iranian cities are patrolled by militia, who ride in white Toyota patrols, four gun —carrying men and women, sometimes followed by a minibus. They are called the Blood of God. They patrol the streets to make sure that women like Sanaz wear their veils properly, do not wear makeup, do not walk in public with men who are not their fathers, brothers or husbands. She will pass slogans on the walls, quotations from Khomeini and a group called the Party of God: MEN WHO WEAR TIES ARE U.S. LACKEYS, VEILING IS A WOMAN’S PROTECTION. Beside the slogan is a charcoal drawing of a woman: her face is featureless and framed by a dark chador. MY SISTER, GUARD YOUR VEIL. MY BROTHER, GUARD YOUR EYES. If she gets on a bus, the seating is segregated. She must enter through the rear door and sit in the back seats, allocated to women.” (pp. 25—26) That part about the bus — I read that and I think of Rosa Parks and her refusal to give up her seat to a white and go to the back of the bus on I December 1955 in Montgomery, Alabama. All liberal democracies fall short of the ideal of equal concern and protection for all citizens. President Bush likes to say that Americans have always been a freedom-loving country. But of course that is nonsense. Like all other peoples, Americans enslaved, excluded and even tried to exterminate. But enslaving, excluding and exterminating is harder to be kept doing when each is contrary to the public and repeated ideals of the country. Even in the America of the 1950s there was just enough democracy and liberty to allow for the possibility of change, big change. Thus Mrs. Parks was arrested, Martin Luther King jr. led a boycott of Montgomery busses that ended a year later when the Supreme Court ruled segregated buses unconstitutional. 276 Ronald Reagan and the Universality of Democracy A decade later with the great Civil Rights Act of 1 964 and the Voting Rights Act of 1965, the government of the United States of America imposes liberal democracy on its southern states. In a sense, liberal democracy with its focus on human rights, enables revolutionary change to occur without violence. That is what the historian J. M. Roberts meant when he wrote “No civilization once dependent on slavery has ever been able to eradicate it, except the Western.” (D’Souza, 2002, p. 5 5) Ideas can be resources. Fighting a war for “Democracy” against a racist regime made it increasingly difficult for the British and French to keep their colonies after Second World War and made it difficult for the United States to continue its racist regime in the South. This was especially so when all three countries signed on to the Universal Declaration of Human Rights in 1948. This is what Marin Luther King jr. meant in the “I Have a Dream Speech” when he said: When the architects of our republic wrote the magnificent words of the Constitution and the Declaration of Independence, they were signing a promissory note to which every American was to fall heir. Living in a theocracy with no political and civil rights, Sanaz has fewer resources to improve her position than did Rosa Parks. What Rosa Parks had was not “a freedom loving America” but a political regime built upon a set of ideas and institutions that could be used even by the powerless. The language of political and civil rights is used by groups all over the world. In Fatima Mernissi’s words — this is the language for losers. Is liberal democracy just Western? — The cultural relativism challenge Cross — Fertilization of Civilizations The tradition of governing by discussion among equal citizens can be linked to the Greeks (Crick, 2000, p. 196). The ideas and institutions of liberal democracy can be traced to European philosophers of the 17th and I 8th centuries and to American and British political practitioners of the 18 th and 19th century. All of the wonderful things that enrich our lives today, mathematical and scientific methods and discoveries, began somewhere. The numeral system — zero and negative numbers — was developed by the Hindus and brought to Europe by the Arabs. (D’Souza, 2002, p. 50) But then like most things — good and bad — that last, other cultures and civilizations pick them up, refine them and use them. Freedom House (a non-profit, nonpartisan organization with headquarters in NY) sends teams of specialists around the world every year to observe and measure the level of political and civil rights in all countries and estimates that 73 of the 192 (38%) countries are liberal democracies, with all regions of the world represented. (Karatnycky, 2003) . 2 77 Paul Gardner The attachment of the West to liberal democracy may be historically accurate but frequently the connection is used in two insidious ways. There is the Western chauvinistic assertion that democracy is unique to the West, meaning primarily protestant Europe and North America. It was not that long ago that many did not think Catholics in America could be good citizens and Catholic countries like Spain and Portugal could be democratic at all. The recent history both in this country and in Spain and Portugal has given the boot to that nonsense. There is also the assertion that anything that began in the West or has been developed by the West must be bad for non — Westerners. This is an especially insidious assertion often used by the autocrats in power, especially today in the Arab and Muslim world. This is how Mernissi puts it: “When the masses shout their desire for democracy, fear enters into the corridors of entrenched power. Those who have control over decision making will naturally try to transfer the ancestral fear of the West onto the idea of democracy itself, that strange, fascinating daughter the West had a part in bringing onto the world. Identifying democracy as a Western malady, decking it out in the chador of foreignness, is a strategic operation worth millions of petrodollars.” (1992, p. I 5-) Good things — science, mathematics, democracy — ought to be considered on their merits, independent of the time and place of origin, available to anyone. This thought is best captured by the Bengali poet Rabindranath Tagore who said: “Whatever we understand and enjoy in human products instantly becomes ours, wherever they may have their origin. I am proud of my humanity when I can acknowledge the poets and artists of other countries as my own. Let me feel with unalloyed gladness that all the great glories of man are mine.” (Sen, 1999, p. 242) Civilizations are diverse Not only are civilizations not static, they are more diverse than the cultural relativism charge suggests or the Western chauvinists admit or the dictator allows his people to see. Many Western chauvinists begin with the America and Europe of today and work their way back to Aristotle by way maybe of Locke and Montaigne as if peeling an onion to expose the core that contains tolerance and equality. They look at Asia and see authoritarianism and trace that back to Confucius. Or they look at Iran, a theocracy, or read/listen to Osama bin Laden and conclude that Islam today is not compatible with democracy. You see the danger in this kind of thinking. Civilizations are huge conglomerations of peoples and cultures and are not monolithic. There is plenty of tolerance in the Western tradition but there is also intolerance, racism, and bunches and bunches of authoritarianism. The greatest anti-democratic theorist of them all, Plato, is a part of the West. The governing philosophy behind the rule of the mullahs in Iran (rule by elites/ 278 Ronald Reagan and the Universality of Democracy chosen) draws more from Plato than from Muhammad. But then it was also Plato in the dialogue Euthyphro who suggests that we obey the gods not because whatever they say is holy but because they only say holy things. That suggests two great insights crucial to liberal democracy — it is possible to judge religious beliefs by standards developed by humans and religion often gives a mythical covering to ideas that are there anyway. Just in Plato — there is all kinds of good stuff for both the rulers of Iran and the democratic opposition. The rulers say — Allah or Islam rules Iran. The democratic opposition asks — who speaks for Allah, who speaks for Islam, what happens if there is disagreement between his interpretation and her interpretation? (Blackburn, 2001) All civilizations are complex and, I suspect, contain within their histories ideas, religious and otherwise, examples from elites, leaders and otherwise, of personal freedom, tolerance and equality. It is this fact that probably explains why it was possible to produce The Universal Declaration of Human Rights in 1948. In A World Made New Mary Ann Glendon writes about the make-up of the committee that produced the final draft: “On the committee, besides Europeans and North Americans, there were six members from Asia — giants such as China, India, and Pakistan, plus Burma, the Philippines, and Siam. Islamic culture was predominant in nine nations — Afghanistan, Egypt, Iran, Iraq, Pakistan, Saudi Arabia, Syria, Turkey, Yemen — and strong in India and Lebanon. Three countries had large Buddhist populations — Burma, China and Siam. Only four were from the African continent — Ethiopia and Liberia, plus two that would not count as representative of black Africa, Eygpt and South Africa. In addition, there was the numerous and outspoken Latin American contingent.” (2001) Classification by civilization — West, East, Orient, Occident, Christianity, Islam often suggests a world simpler than it really is. Worse, such language becomes a part of the ideological warfare unhelpful to understanding the world. Western chauvinists grab the good stuff in the West — especially democracy — ignore the rest and suggest only some peoples are up to it. Cultural relativists suggest that what is good for a culture can only be defined by the culture itself thereby insulating the people of these cultures from ideas and inventions that could immeasurably improve their lives. If these folks only argued between themselves it would not matter much. But this kind of civilizational analysis hinders our understanding of really important issues by framing questions like. Is Islam compatible with Democracy? If you approach this question from either the perspective that democracy is just Western or Islam is monolithic and defined either by Al Qaeda or Hamas or Iran’s theocracy, then the answer is likely to be no. On the other hand, if you begin with the permeability of and diversity within civilizations, then you look at other things and the answer is likely to be yes: Islam is compatible with liberal democracy. 279 Paul Gardner Liberal Democracy & Islam Did you know that the world’s largest liberal democracy, India, contains 100 million Muslims? Or that 3-5 million Muslims live in the United States, with Islam being the fastest growing religion? Or that 2 million live in France and 1.5 million in United Kingdom? Freedom House estimates that “a majority of the world’s Muslims live in electoral democracies today.” (Zakaria, 2003, p. 127) Their number there may be in the range of 800 million people. In 1999 Abdurraham Wahid became Indonesia’s first elected President. Indonesia is the world’s largest Muslim country. Islamic scholar John Esposito describes Wahid’s governing philosophy this way — “Wahid believes that contemporary Muslims are at a critical crossroad. Two choices or paths confront them: to pursue a traditional, static legal—formalistic Islam or to reclaim and refashion a more dynamic cosmopolitan, universal, pluralistic worldview. In contrast to many fundamentalists today, he rejects the notion that Islam should form the basis for the nation-state’s political or legal system, a notion he characterizes as a Middle Eastern tradition, alien to Indonesia. Indonesian Muslims should apply a moderate, tolerant brand of Islam to their daily lives in a society where “a Muslim and non—Muslim are the same,” a state in which religion and politics are separate.” (2002, p. 140 ) The compatibility between Islam and democracy as evidenced by the presence of Muslims in virtually all liberal democracies in the world does not surprise Fatima Mernissi. She writes “throughout its history Islam has been marked by two trends: an intellectual trend that speculated on the philosophical foundations of the world and humanity, and another trend that turned political challenge violent by resort to force.” (p. 21) Further, she says, the absence of democracy in the Muslim world has meant that only the violent rebels were listened to. She puts it this way: “How was it that politicians who fought against reason succeeded, and continue to succeed, in gutting one of the most promising religions in human history of its substance? The way of dissidence was prevalent within Islam from the beginning. But as intellectual opposition was repressed and silenced, only political rebellion and terrorism had any success, as we see so well today. Only the violence of the subversive could interact with the violence of the caliph. This pattern, which is found throughout Muslim history, explains the modern reality, in which only religious challenge preaching violence as its political language is capable of playing a credible role.” (p. 34-) Like Indonesia’s President Wahid, Mernissi believes liberal democracy’s emphasis on separating church from state is not only essential but is compatible with a flourishing Islam. This makes so much sense to me. America’s secular state solution to the problem of religious conflict is truly a gift to the world. As Diane Eck demonstrates in A New Religious America, America under the auspices of the religious liberty clauses of the 1st Amendment has become the most religiously 280 Ronald Reagan and the Universality of Democracy diverse nation in the world. This is a truly remarkable achievement and has not come at the cost of a reduction in religiosity. Why are some Muslims able to thrive in liberal democracies while other Muslims require an Islamic state? The answer, I think, has more to do with politics than with religion. Take my own religious tradition, Catholicism. Catholics are now part of America’s mainstream and, more importantly, pretty much ignore the dictates of: the Pope on most issues. Why is that? I think politics — liberal democracy — as well as the kind of society that exists in a liberal democracy — has helped to tame American Catholicism. The key to religious reform, whether it is Islam or Christianity, is politics. The image of Islam many see on the evening news (suicide bombings) or the Islam connected to the terrorist attacks of 11 September 2001 is caused more by the political and economic failures of the Middle East than by anything inherent in Islam. Why does religion need to be tamed? In 1976 the sociologist Hamish Dickie— Clark predicted that the racial divide in South Africa would be “easier to overcome” than the religious divide in Nothern Ireland because “racist claims are open to rational and empirical refutation, whereas the claims made by sectarian religion are so deeply embedded in the matrix of faith and otherworldly authority that they are not similarly open to logic and persuasion.” (Fredrickson, 2002, p. 147) Both racial and religious minorities require not only political and civil rights — opportunities for power and enforceable civil rights — but religious minorities especially require the additional protection of a secular state. God/Allah does not rule the Iran of today or the France of the 16th century. Human beings speaking for God rule Iran today and ruled France in the 16th century. Human beings are using God as a cover to subjugate women in Iran just as Pope Gregory XII used God as a cover to murder 50,000 Protestants in France and Samia Imran’s murderers used God as a cover. Cruelty knows no civilizational boundaries. It is universal. Many were rightly disgusted by the glee with which Osama bin Laden talked about the 11 September attacks that killed over 3,000 people. But psychological capacity to rejoice in the deaths of innocent people surely existed in the Pope who ordered the St. Bartholomew’s Day massacre and the people who posed for the postcard after lynching Leo Frank. The recognition of the universality of cruelty is perhaps the most compelling argument for universality of the set of ideas and institutions I have labeled liberal democracy. The political ideas and the political institutions of civil and political rights were forged over several centuries by human beings who looked in the mirror and saw both horror and the possibility of a way out. That way out — liberal democracy — is truly one of the glories of human kind. Out of the immeasurable cruelties of the religious wars of the 16th and 17 th century and the Nazi inspired racial genocide of the Second World War especially 281 Paul Gardner human beings crafted, refined, expanded a set of political principles and institutions that is truly one of the glories of human kind. Literature Ash, Timothy Garton. (1999) The Uses of Adversity, Penguin. Barry, Brian. (2001) Culture and Equality: An Egalitarian Critique of Multiculturahsm._ Harvard University Press. Berman, Paul. (2003) Terror and Liberalism. W.W. Norton & Company Ltd. Blackburn, Simon. (2001) Being Good: A Short Introduction to Ethics. Oxford University Press. Bronner, Stephen Eric. (1999) Ideas in Action: Political Tradition in the Twentieth Century. Rowman and Littlefield Publishers, Inc. Ceasar, James and Daniel DiSalvol (2004) A New GOP? The Public Interest, Issue 157 Fall 2004Chua, Amy. (2003) World on Fire: How Exporting Free Market Democracy Breeds Ethnic Hatred and Global Instability. Doubleday. Crick, Bernard. (1992) In Defence of Politics. The University of Chicago Press. Crick, Bernard. (2000) Essays on Citizenship. Continuum. Diamond, Larry, Plattner, Marc, Daniel Brumberg, eds. (2002) Islam and Democracy in the Middle East. The Johns Hopkins University Press. D’Souza, Dinesh. (2002) What’s So Great About America. Penguin. Donnelly, Jack. (1989) Universal Human Rights in Theory and Practice. Cornell University Press. Eck, Diana. (2001) A New Religious America. Harper San Francisco. Esposito, John. (2002) Unholy War: Terror in the Name of Islam. Oxford University Press. Fredrickson, George. (2002) Racism: A Short History. Princeton University Press. Glendon, Mary Ann. (2001) A World Made New: Eleanor Roosevelt and the Universal Declaration of Human Rights. Random House. Glover, Jonathan. (1999) Humanity: A Moral History of the Twentieth Century. Jonathan Cape. Heclo, Hugh. (2003) Ronald Reagan and the American Public Philosophy, in: W. E. Brownlee, H. D. Graham The Reagan Presidency: Pragmatic Conservatism and its Legacies. University of Kansas Press. Ignatieff, Michael. (2001) Human Rights: As Politics and Idolatry. Princeton University Press. Karatnycky, Adrian. (2003) Liberty’s Advances in a Troubled World. „Journal of Democracy”. 282 Ronald Reagan and the Universalization of Democracy Kengor, Paul. (2004) God and Ronald Reagan: A Spiritual Life. Regan Books. Lieven, Anatol. (2004) America Right or Wrong. Oxford University Press. Loury, Glenn. (2002) The Anatomy of Racial Inequality. Harvard University Press. Mernissi, Fatema. (1992) Islam and Democracy: Fear of the Modern World. Perseus Publishing. Nafisi, Azar. (2003) Reading Lolita in Tehran: A Memoir in Books. Random House. Pinker, Steven. (2002) The Blank Slate: The Modern Denial of Human Nature. Viking Publishers. Plattner, Marc. (1999) From Liberalism to Liberal Democracy. „Journal of Democracy”. Power, Samantha. (2002) A Problem From Hell”: America and the Age of Genocide. HarperCollins. Przeworski, Adam. (200 3) A Flawed Blueprint: The Covert Politicization of Development Economies. „Harvard International Review”. Sabine, George. (1961) A History of Political Theory. Holt, Rinehart and Winston. Sen, Amarty. (2002) Civilization Imprisonments: How to Misunderstand Everyone in the World. „The New Republic”. Sen, Amartya. (1996) Our Culture, Their Culture. „The New Republic”. Sen, Amartya. (1997) Human Rights and Asian Values. „The New Republic”. Sen, Amartya. (1999) Democracy as a Universal Value. „Journal of Democracy”. Sen, Amartya. (1999) Development as Freedom. Oxford University Press. Shklar, Judith. (1998) Political Fhought and Political Fhinkers. The University of Chicago Press. Shklar, Judith. (1991) American Citizenship: The Quest for Inclusion. Harvard University Press. Zakaria, Fareed. (2003) The Future of Freedom: Illiberal Democracy at Home and Abroad. W. W. Norton&Company Ltd. Krzysztof Michałek Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej „Panie prezydencie, co Pan może powiedzieć w związku z przypadkami zabijania Amerykanów? Czy możemy coś zrobić w związku z tym wybuchem terroryzmu, czy też jesteśmy bezsilni?” Adresat tych pytań zadanych w czasie kolejnej konfe­ rencji prasowej 18 stycznia 1982 roku — prezydent Ronald Reagan — odpowie­ dział bez ogródek: „Sądzę, że terroryzm jest najtrudniejszą rzeczą do zwalczenia”. Na kolejne pytanie: „Czy można powiedzieć, że istnieje wystarczająca współpraca międzynarodowa w zwalczaniu terroryzmu?”, prezydent odrzekł, że takowa ist­ nieje i wskazał na Włochy, jako kraj najlepiej współpracujący z USA w tej materii 1 . Uwzględniając tę sekwencję wypowiedzi, zadać można kolejne pytanie: jeśli problem terroryzmu był dostrzegany na początku urzędowania administracji Ro­ nalda Reagana, a prezydent uznawał go za bardzo trudny do rozwiązania, to czy administracja próbowała spojrzeć na tę kwestię bardziej kompleksowo? Czy prefe­ rowała podejmowanie działań w pojedynkę, czy starała się tworzyć międzynarodo­ wy front walki z terrorystami, podobny do tego związanego z walką ze światowym systemem komunistycznym? Warto przypomnieć, że w chwili przejęcia władzy przez ekipę republikańską w 198l roku zjawisko terroryzmu było już nader dobrze znane w skali międzyna­ rodowej. Jak wynika z raportów powołanej przez Reagana w 1981 roku Interde­ partmental Group on Terrorism, w latach 1968—1980 aż w 91 krajach doszło do aktów terrorystycznych. O skali zjawiska niech świadczy także fakt, że liczba kon­ kretnych aktów terroru rosła i w skali rocznej wahała się od 142 w 1968 roku do 709 w 1980. Jedna trzecia z nich wymierzona była w cele amerykańskie: obiekty cywilne i wojskowe, dyplomatów, biznesmenów itp. W tym czasie porwano lub zabito ponad 900 biznesmenów amerykańskich. Z rąk terrorystów zginęło pięciu ambasadorów amerykańskich, co stanowiło, jak podkreślano w raporcie wspomnianej 1 American Foreign Policy Current Documents, 1982, Washington 1985, s. 398—399. 285 Krzysztof Michałek grupy, „więcej niż liczba amerykańskich generałów zabitych w akcjach bojowych w czasie wojny wietnamskiej” 2 . Najbardziej spektakularny akt terroru skierowane­ go przeciwko Stanom Zjednoczonym, zajęcie ambasady amerykańskiej w Tehera­ nie w 1979 r., znacznie nadszarpnął międzynarodowy prestiż tego kraju. Wraz z nasilaniem się terroryzmu i przybieraniem nowych jego form pojawia­ ły się także środki prawne pozwalające ścigać tego rodzaju przestępstwa. Można tu wymienić na przykład „The Convention on the Protection and Punishment of Crime Against Internationally Protected Persons, Including Diplomatic Agents”, podpisaną w grudniu 1973 roku, a obowiązującą od lutego 1977. czy też „The International Convention Against the Taking of Hostages”, przyjętą w Nowym Jorku w grudniu 1979 roku. Oprócz środków prawnych, istniały również prece­ densy związane ze wspólnie podejmowanymi inicjatywami przeciwko terroryzmo­ wi. W lipcu 1978 r. kraje uczestniczące w szczycie grupy G-7 w Bonn przyjęły Joint Statement on International Terrorism. W oparciu o zawarte w nim wytycz­ ne, trzy lata później kraje-sygnatariusze owego oświadczenia — Wielka Brytania, Francja i RFN — zastosowały blokadę ruchu lotniczego do Afganistanu po porwa­ niu w marcu 1981 roku pakistańskiego samolotu przez pochodzących z tego kra­ ju terrorystów. Rozpoczynając urzędowanie, administracja Reagana miała przed sobą kon­ kretny, dobrze już zidentyfikowany problem, stanowiący spore zagrożenie dla bez­ pieczeństwa obywateli i państwa. Prezentując się zaś jako przeciwieństwo dla eki­ py prezydenta Jimmy’ego Cartera, która borykała się z problemem uwolnienia za­ kładników przetrzymywanych w Teheranie, miała również szanse na stworzenie nowej jakości w zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu. Czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu, wykorzystała owe szanse? Poziom aktywności organizacji terrorystycznych w latach 80 ., mierzony liczbą aktów przemocy, ustabilizował się na początku dekady na poziomie bliskim 500 rocznie (489 aktów w 1981 r., 497 w 198 3 r.), by od 1984 r. znacząco się zwięk­ szać (565 aktów), do ponad 600 w połowie dekady (63 5 aktów w 1985 r., 612 aktów w 1986 r., 665 aktów w 1987 r.). Liczba owych aktów znacząco spadła dopiero w 1989 r. — 375 zdarzeń tego rodzaju. W układzie regionalnym, gros uderzeń terrorystycznych miało miejsce na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Środ­ kowej i w Europie. W każdym przypadku akty terroru były wymierzone zarówno w lokalne cele, jak i amerykańskie obiekty wojskowe i cywilne, a ponadto zwrócone przeciwko pojedynczym obywatelom amerykańskim. W strefie Bliskiego Wscho­ du wymienić można przykładowo spektakularne uderzenie na kwaterę żołnierzy Korpusu Piechoty Morskiej 23 października 198 3 r. w Bejrucie. Zginęło wówczas 241 żołnierzy. Nieco wcześniej — 18 kwietnia 1983 r. — miał miejsce atak na ambasadę USA w tym samym mieście. W jego rezultacie zginęło 47 osób, w tym 2 286 Ibidem, s. 399- Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej 16 Amerykanów. Równie spektakularne były porwania amerykańskich samolotów pasażerskich linii TWA z 14 czerwca 1985 r. czy 2 kwietnia 1986 r. W Ameryce Środkowej ginęli obywatele amerykańscy jako ofiary walk we­ wnętrznych w Hondurasie, Salwadorze i Nikaragui. W Salwadorze ginęli amery­ kańscy biznesmeni i żołnierze (ci ostatni jako przypadkowe ofiary, a nie w czasie wykonywania zadań wojskowych). Jeden z bardziej znanych ataków terrorystycz­ nych w tym rejonie miał miejsce 19 czerwca 1985 r., kiedy pośród zabitych 15 osób znalazło się 6 Amerykanów. W Europie amerykańskie obiekty i obywatele również byli celami ataków. Wymienić można np. zamach na dyskotekę amerykańską w Berlinie Zachodnim 5 kwietnia 1986 r. czy wysadzenie samolotu pasażerskiego linii PanAm nad Szkocją 22 grudnia 1988 r. Osobną kategorią aktów terrorystycznych były porwania obywateli amerykań­ skich i przetrzymywanie ich nie tyle dla okupu, ile przede wszystkim traktowanie ich jako karty przetargowej dla osiągnięcia celów o charakterze politycznym. Naj­ więcej tego rodzaju przypadków miało miejsce na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w czasie wojny domowej w Libanie. W 1984 roku porwano 3 osoby, w następnym kolejne 4 osoby. Cele wybierano starannie, uwzględniając pozycję zawodową lub środowiskową porywanych osób. Uprowadzony w 1984 r. Jeremy Levin był szefem bejruckiego biura telewizji CNN, a William A. Buckley szefem biura CIA w Libanie. Uprowadzeni rok później David P. Jacobsen i Thomas Sutherland pracowali w Ame­ rican University w Bejrucie, najstarszej tego rodzaju, sięgającej swoimi korzeniami jeszcze 1866 r., instytucji w świecie. Pierwszy z wymienionych był dyrektorem szpi­ tala uniwersyteckiego, drugi dziekanem jednego z wydziałów tej uczelni. Porwania, jako akty przemocy, były wprawdzie mniej drastyczne niż wysadza­ nie samolotów czy ataki na ambasady lub obiekty wojskowe, ale — z punktu widze­ nia władz amerykańskich — stanowiły równie istotne zagrozenie. Zmuszały bo­ wiem do dokonywania trudnych wyborów: negocjować z terrorystami, wchodząc dokładnie w sytuację przez nich zamierzoną, czy też powstrzymując się od wszel­ kich kontaktów z porywaczami, pozwolić, by zakładnicy zostali zabici. Ten za­ wsze trudny dylemat moralny stawał się jeszcze trudniejszy z uwagi na cele poli­ tyczne stawiane przez porywaczy: zmuszenie Stanów Zjednoczonych do zmiany dotychczasowej polityki w stosunku do Bliskiego Wschodu. W końcu warto przytoczyć przykład jeszcze jednego typu aktów terrorystycz­ nych — porwanie dużych obiektów należących do jednego państwa, poruszających się na obszarze otwartym dla wszystkich użytkowników w celu zmuszenia nie tylko formalnego właściciela, ale również Stanów Zjednoczonych do pewnych ustępstw. Ten kierunek działań terrorystycznych wyznaczyła operacja przeprowa­ dzona przez Palestinian Liberation Organization (PLO) celem uprowadzenia włoskiego statku pasażerskiego „Achille Lauro”. W czasie rejsu po Morzu Śró­ dziemnym z 400 pasażerami na pokładzie został zajęty 7 października 1985 r. 287 Krzysztof Michałek Bezpośrednim celem akcji było uzyskanie zwolnienia 50 palestyńskich więźniów przetrzymywanych w więzieniach w Izraelu. Celem pośrednim pozostawało odstą­ pienie przez USA od popierania Izraela. Porywacze zamanifestowali swoją deter­ minację w osiągnięciu obu celów, zabijając pasażera — Leona Klinghoffera, amery­ kańskiego Zyda. Listę aktów terroru z lat 80 . wymierzonych przeciwko Stanom Zjednoczo­ nym można byłoby znacznie wydłużyć. Podane przykłady zostały wybrane jako ilustracja skali zjawiska oraz zwrócenia uwagi na pojawienie się nowych tendencji, które ujawniły się w działalności terrorystycznej. Obecnie przyjrzyjmy się reak­ cjom władz amerykańskich. Można z grubsza podzielić je na dwie kategorie — działań doraźnych, często o charakterze odwetowym, oraz długofalowych. W pierwszym wypadku warto wspomnieć np. o operacji podjętej 10 paździer­ nika 1985 r. w celu pojmania porywaczy statku „Achille Lauro”. Akcja przeprowa­ dzona z udziałem lotnictwa wojskowego, które zmusiło do lądowania samolot pasażerski z porywaczami statku na pokładzie, zakończona sukcesem, stała się kilka lat później kanwą filmu sensacyjnego. Zycie wyprzedziło wyobraźnię scena­ rzystów z Hollywood. Odwetowy charakter miał ze strony amerykańskiej także nalot lotnictwa USA na Trypolis i Benghazi w Libii, dokonany 14 kwietnia 1986 r. Został on pomyśla­ ny jako akcja mająca na celu zabicie Muamara Kadafiego, obciążanego odpowie­ dzialnością za sponsorowanie wielu ataków na obiekty amerykańskie, w tym na samolot linii TWA 3 kwietnia 1986 roku, i zamach na dyskotekę w Berlinie Za­ chodnim dokonany dwa dni później. Wspomniane uderzenia stanowiły realizację sformułowanej już na początku urzędowania administracji Reagana zasady odwetu. W czasie zorganizowanej 27 stycznia 1981 r. ceremonii powitania zakładników zwolnionych po przetrzymy­ waniu ich przez 444 dni w Iranie, prezydent Reagan stwierdził: „Niech terroryści będą świadomi tego, że jeśli reguły zachowań międzynarodowych będą łamane, naszą polityką stanie się szybki i efektywny odwet. Słyszymy, że żyjemy w okresie ograniczeń naszej potęgi. Niech będzie dobrze zrozumiane to, że są również gra­ nice naszej cierpliwości” 3 . Operacje odwetowe stanowiły pewien łącznik z szerszym i głębszym postrze­ ganiem terroryzmu. Przesłanie, jakie niosły, zostało po raz pierwszy bardzo do­ bitnie sformułowane przez prezydenta Reagana w czasie konferencji prasowej 11 października 1985 r.: „You can run, but you can’t hide”. Pogląd ten prezydent zaprezentował po akcji zatrzymania porywaczy statku „Achille Lauro” 4 . ’ Public Papers of the Presidents of the United States. Ronald Reagan, 1981, Washington 1982, s. 4 2 . 4 S. Hochman, E. Hochtnan, The Penguin Dictionary of Contemporary American History. 1 9 4 5 to the Present, New York 1997, s. 2. 288 Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej Wspomniana zasada łączyła się z kolejną, to znaczy uznaniem współodpowie­ dzialności za akty terroru krajów wspierających logistycznie lub finansowo orga­ nizacje terrorystyczne. Przyjęcie tej zasady można wiązać z upowszechnianą w Waszyngtonie od 1981 r. pogłoską, wielokrotnie przewijającą się także w czasie konferencji prasowych prezydenta, że przywódca Libii Muamar Kadafi zorganizo­ wał komando zabójców, których zadaniem jest zgładzenie Ronalda Reagana i in­ nych członków rządu i administracji waszyngtońskiej 5 . Późniejsze akty terroru, niezależnie od ich źródła, dość często łączono z Libią i osobą jej prezydenta. Libia, podobnie jak Syria i Iran, były traktowane przez administrację Reagana jako główne tzw. harbor countries dla organizacji terrorystycznych. Bardzo ważnym wnioskiem formułowanym przez administrację było również uznanie, że akty terroru dokonywane przeciwko Stanom Zjednoczonym i obywa­ telom amerykańskim nie stanowią oderwanych od siebie incydentów i epizodów. Są zaś częścią większego problemu, jakim jest zagrożenie terrorystyczne dla całej społeczności międzynarodowej. Na wieść o zabójstwie amerykańskich biznesme­ nów i żołnierzy w Salwadorze prezydent wydał 20 czerwca 1985 r. oświadczenie, w którym stwierdził m.in.: „Ta okropność, podobnie jak wcześniejszy zamach bombowy we Frankfurcie, w Niemczech, stanowi kolejne świadectwo, że wojna prowadzona przez terrorystów została wydana nie tylko Stanom Zjednoczonym, ale przeciwko całemu cywilizowanemu światu. To jest wojna, w której niewinni obywatele są mimowolnymi celami, a żołnierze bardzo pożądanym celem”. Dalej prezydent podkreślał: „Musimy walczyć przeciwko tym, dla których życie ludzkie ma tak nikłą wartość. Musimy walczyć w porozumieniu z innymi krajami demo­ kratycznymi. My, ludzie świata zachodniego, musimy działać wspólnie, tak jak przed stuleciem zwalczaliśmy piractwo czy 45 lat temu walczyliśmy przeciwko tyranii”. Prezydent zapowiedział uczynienie wiceprezydenta George’a Busha od­ powiedzialnym za nawiązanie współpracy z rządami europejskimi w sprawie zwal­ czania terroryzmu. Na koniec zaś jednoznacznie ogłosił, że „ci, którzy są odpo­ wiedzialni za owe bezprawie, i ci, którzy ich wspierają, mogą być pewni, że skut­ kiem ich czynów nie będzie kapitulacja przed żądaniami terrorystów” 6 . Oświadczenie to, niezależnie od wyrażonego w nim zrozumiałego oburze­ nia prezydenta, zawierało wiele ważnych sformułowań dotyczących postrzega­ nia terroryzmu. Po pierwsze widoczne jest w nim pojmowanie terroryzmu jako zagrożenia uniwersalnego, a zatem dla całej społeczności międzynarodowej. Po wtóre został sformułowany pogląd o konieczności zorganizowania międzynaro­ dowego frontu w celu zwalczania terroryzmu. Już wcześniej formułowano takie 5 Temat ten poruszano np. w czasie konferencji prasowej z 4 i 7 grudnia 1981 r. Patrz: Public Papers...,s. II24 i II446 Public Papers of the Presidents of the United States. Ronald Reagan. 1985, book I —January I to June 28, 1985, Washington 1988, s. 8 0 0 . 289 Krzysztof Michałek oczekiwania, zwłaszcza kierując je w stronę państw należących do NATO (np. w kwietniu 1985 r.) 7 . Teraz jednak prezydent wystąpił z konkretną inicjatywą, zmierzającą do wynegocjowania, przy udziale wiceprezydenta Busha, warunków powstania koalicji antyterrorystycznej. Na koniec warto dodać, że w kilka dni później, 30 czerwca 1985 r., prezydent uzupełnił swoją koncepcję walki z terro­ ryzmem o istotny punkt, stwierdzając: „Stany Zjednoczone nie zamierzają opłacać się terrorystom. Nie będzie żadnych układów” 8 . Wydarzenia związane z uprowadzeniem statku „Achille Lauro”, a następnie za­ trzymaniem terrorystów, którzy opanowali tę jednostkę w październiku 1985 r., stanowiły faktyczny początek tworzenia owej koalicji. Do Stanów Zjednoczonych przyłączyły się Włochy, co było naturalne, uwzględniając fakt, że porwanym stat­ kiem była jednostka włoska. W oświadczeniu prasowym wydanym przez Biały Dom po pochwyceniu terrorystów zawarto nie tylko krótki opis zajścia, ale także zna­ mienne sformułowanie: „Epizod ten stanowi również odbicie ścisłej współpracy z wyjątkowym sojusznikiem i przyjacielem — Włochami — w zwalczaniu międzyna­ rodowego terroryzmu” 9 . Państwami współdziałającymi w tej operacji, już znacznie mniej chętnie, były także Tunezja i Egipt. W kolejnym roku do rodzącej się koalicji antyterrorystycz­ nej dołączyła Wielka Brytania, wspierając administrację Reagana w czasie operacji przeciwko Libii w kwietniu 1986 r. Stanowisko rządu brytyjskiego okazało się być kluczowe dla montażu międzynarodowej koalicji. Gdy na początku maja Stany Zjednoczone oskarżyły Syrię o wspieranie terroryzmu, państwa europejskie nie brały tego oskarżenia zbyt serio. Niechętne przez długi czas udziałowi w takiej koalicji, zaczęły zmieniać stanowisko pod koniec tego samego roku. Po incydencie związanym z próbą podłożenia bomby przez syryjskich terrorystów na pokładzie izraelskiego samolotu na londyńskim lotnisku w kwietniu 1986 r., rząd brytyjski zerwał stosunki dyplomatyczne z Syrią. Państwa EWG 11 listopada 1986 r. ogło­ siły embargo na dostawy broni do Syrii i podjęły blokadę stosunków dyploma­ tycznych z tym krajem. Europa Zachodnia, bocznymi drzwiami, wkraczała do ko­ alicji mozolnie tworzonej przez administrację Reagana. Czyniono to w tym cza­ sie, kiedy administracja Reagana swoim wcześniejszym, niejawnym działaniem zaprzeczyła ideom bezwzględnej walki z terrorystami i nienegocjowaniem z pań­ stwami wspierającymi terroryzm. 3 listopada dziennik libański „Al Shira”, a za nim prasa światowa, doniosły o tajnych dostawach broni amerykańskiej do Iranu, a 19 listopada prezydent Reagan przyznał to otwarcie. Zaczęła się sprawa zwana aferą Iran—Contras. 290 7 Ibidem, s. 517- 8 S. Hochman, E. Hochman, op. cit., s. 48. 9 Public Papers... Ronald Reagan. 1985, book II, Washington 1988, s. 123 3. Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej Przetrzymywanie od 1984—1985 kilku zakładników amerykańskich w Liba­ nie przez organizacje wspierane i finansowane przez Iran, wyczerpanie się możli­ wości uwolnienia Amerykanów, a w końcu i obawa prezydenta, że wcześniej czy później stanie się — tak jak niegdyś Jimmy Carter — przedmiotem rosnącej krytyki opinii krajowej w związku z brakiem skuteczności w sprawie uwolnienia długo już przetrzymywanych obywateli amerykańskich, doprowadziły do opracowania przez National Security Council planu zmierzającego do uwolnienia zakładników. Plan obejmował podjęcie negocjacji z tzw. umiarkowanymi elementami we władzach irańskich. W zamian za przekazanie dużej liczby pocisków przeciwpancernych i przeciwlotniczych potrzebnych temu krajowi w związku z prowadzoną wojną z Irakiem, Iran miał wywrzeć presję na organizacje przetrzymujące zakładników w Libanie. Niektórzy członkowie rządu — w tym sekretarz stanu George Schultz, sekretarz obrony Caspar Weinberger, prokurator generalny Edwin Meese — byli otwarcie temu przeciwni. Prezydent podjął jednak osobistą decyzję i wpierw ust­ nie w grudniu 1985 r., a następnie pisemnie 17 stycznia 1986 r. autoryzował operację transferu broni do Iranu. Jak podkreśla jeden z biografów Reagana, Peter Schweizer: „Walcząc z komunizmem, niejednokrotnie odrzucał w krytycznych oko­ licznościach zalecenia doradców i przeprowadzał śmiałe, ale w końcowym wyniku skuteczne działania. Był to dowód jego odwagi. W tym jednak wypadku zignorowa­ nie rady najbliższych współpracowników miało doprowadzić do katastrofalnych na­ stępstw” 10 . „Co gorsza — jak stwierdza John Spanier, jeden z historyków amerykań­ skich piszących o polityce zagranicznej USA w okresie powojennym — nie bardzo przejmowano się reakcjami, jakie ta transakcja wywoła, jeśli dojdzie do jej ujawnie­ nia, ani szkodami, jakie poniesie administracja oraz stosunki między Stanami Zjed­ noczonymi, a ich sprzymierzeńcami i rządami umiarkowanych państw arabskich” 11 . Operację przeprowadzono w okresie, kiedy administracja oczekiwała od spo­ łeczności międzynarodowej pełnej współpracy w walce z terroryzmem oraz wyklu­ czała wszelkie układy z terrorystami. Jak słusznie zauważa Spanier: „uzyskawszy z trudem poparcie państw sprzymierzonych dla niektórych działań i sankcji wy­ mierzonych w finansowany przez państwo terroryzm, Stany Zjednoczone podwa­ żały teraz swoją wiarygodność i prawdopodobnie wpłynęły na osłabienie nowo przyjętego stanowiska państw sprzymierzonych” 12 . Ponadto zauważyć należy, że rezultaty operacji rozmijały się z założonymi celami. W zamian za przekazanie ponad 2200 pocisków i rakiet uzyskano zwol­ nienie jednego zakładnika — Davida P. Jacobsena. Został on uwolniony 2 listopada 1986 r., a zatem w wiele miesięcy po dokonaniu transferu broni. 10 P. Schweizer, Wojna Reagana, Warszawa 2004, s. 295. 11 J. Spanier, Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych po II wojnie światowej, Warszawa 1998, s. 12412 Ibidem. 291 Krzysztof Michałek Afera Iran—Contras stanowiła sprawę wielowątkową i wielowymiarową. Do­ czekała się dochodzenia specjalnej komisji prezydenckiej, tzw. Komisji Towera (od nazwiska senatora Johna G. Tonera, jej przewodniczącego), a także osobnego dochodzenia kongresowego. Nie jest celem tego artykułu ani prezentacja owej afery, ani jej wszystkich zróżnicowanych skutków. Za całe podsumowanie niech posłuży opinia dotycząca jej skutków z punktu widzenia prowadzonej polityki wobec terroryzmu, wyrażona w raporcie kończącym dochodzenie kongresowe. Pi­ sano w nim: „Nie było błędem prezydenta szukać możliwości nawiązania kontak­ tów z Iranem. Nie było też błędem poszukiwanie przez prezydenta sposobów uwolnienia przetrzymywanych obywateli amerykańskich. Tym, co było błędem, to sposób osiągnięcia tych dwóch celów”. Dalej zaś podkreślano: „Administracja po­ przysięgła nie negocjować z terrorystami. Kraj ten miał nie negocjować warunków zwolnienia zakładników, gdyż takie ustępstwa mogłyby zachęcić do kolejnych ak­ tów przemocy. Jakkolwiek byłoby to bolesne, gdy mowa o konsekwencjach, admi­ nistracja uznała, że Stany Zjednoczone nie mogą podkopywać swojej polityki za­ granicznej, w innym wypadku cały Naród stałby się zakładnikiem ( • • • ) • Inicjatywa irańska podważa tę przysięgę i narusza tę politykę”. W końcu zwracano także uwagę na brak efektywności tej inicjatywy, gdyż zwolniony został tylko jeden za­ kładnik, a w trakcie realizacji dostaw broni uprowadzono w Libanie kolejnych trzech Amerykanów 15 . Dodajmy już od siebie, że ostatni z zakładników został zwolniony dopiero w 1991 r. Ujawnienie sprawy Iran—Contras przekreśliło szansę utrzymania dopiero co stwo­ rzonej, luźnej wciąż koalicji antyterrorystycznej obejmującej Stany Zjednoczone i kraje EWG. W koalicji tej znalazła się również Turcja, zwalczająca terroryzm kurdyjski i z tego powodu wspierająca działania amerykańskie zwrócone przeciw­ ko terrorystom operującym na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Po ujawnieniu sprawy, aż do końca rządów administracji Reagana, Stany Zjednoczone mogły liczyć na wsparcie jedynie Wielkiej Brytanii, a i to bardziej wynikało ze współdzia­ łania w ramach tzw. specjalnych stosunków angielsko-amerykańskich, niż z uwagi na zaufanie dla administracji w sprawach zwalczania terroryzmu. Pod koniec dru­ giej kadencji prezydenta Reagana bilans dokonań w sprawie zwalczania terrory­ zmu wydawał się zdecydowanie ujemny. Czy jednak na pewno? Dla pełnego obrazu owych dokonań warto zwrócić uwagę na kilka pozytyw­ nych stron owych działań. Po pierwsze było nim wypracowanie poglądu, że terro­ ryzm, bez względu na formę konkretnych akcji (uprowadzenie obiektów i ludzi, zamachy) i miejsce ich przeprowadzenia nie może być skutecznie zwalczany bez wsparcia społeczności międzynarodowej. Po wtóre sformułowano zasadę nienegocjowania z terrorystami bez względu na skalę konkretnego a k t u i jego skutków. H Report of the Congressional Committees Investigating the Iran—Contras Affair, Washing­ ton 1 9 8 7 , s. 277- 292 Ronald Reagan a próba stworzenia pierwszej koalicji antyterrorystycznej Po trzecie zaczęto w tym czasie dostrzegać związek pomiędzy konkretnymi orga­ nizacjami terrorystycznymi a państwami je wspierającymi. Można powiedzieć, że w okresie administracji Reagana zostały sformułowane pewne ogólne, a zarazem fundamentalne zasady, dzięki którym można było i można nadal (mają bowiem uniwersalny i ponadczasowy charakter) zwalczać terroryzm. Żałować jedynie nale­ ży, że logiki i konsekwencji zabrakło administracji, a dokładniej samemu prezy­ dentowi Reaganowi w pełnym wdrażaniu owych zasad. Rozziew pomiędzy głoszo­ nymi zasadami a ujawnioną w pewnym momencie praktyką był zbyt duży, aby przywódca Świata Zachodniego w walce z systemem komunistycznym mógł być tak samo wysoko oceniany, jak lider w walce z zagrożeniami terrorystycznymi. Robert Kłosowicz Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana W drugiej połowie łat siedemdziesiątych stało się jasne, że prowadzona przez Henry’ego Kissingera polityka odprężenia poniosła fiasko. Rosjanie, mimo poko­ jowych deklaracji, rozbudowywali swój arsenał wojskowy i nie zaprzestali pomocy dla lewicowych ruchów politycznych w Trzecim Świecie, wspierając ich dostawami broni i doradcami wojskowymi. Dla amerykańskich sił zbrojnych był to trudny moment. Porażka armii amerykańskiej podczas interwencji w Wietnamie i proble­ my ekonomiczne w Stanach Zjednoczonych spowodowały drastyczne cięcia w budżecie wojskowym w okresie administracji prezydentów Nixona, Forda i Car­ tera 1 . Konsekwencją były znaczne redukcje stanu liczebnego armii oraz zamroże­ nie wydatków na nowoczesne uzbrojenie. Przykładowo, w 1970 r. armia amery­ kańska liczyła 1 322 tys. żołnierzy i oficerów, zaś na koniec 1980 r. — 776 tys 2 . Co gorsza, korpus oficerski nie otrząsnął się jeszcze z szoku po Wietnamie, a dodatkowo był zdezorientowany z powodu niespójnej polityki Rady Bezpie­ czeństwa Narodowego. Siły Zbrojne, których prestiż w społeczeństwie znacznie podupadł, musiały stawić czoła poważnej krytyce napływającej z zewnątrz oraz podjąć wewnętrzną debatę na temat dalszej swojej misji, struktury i polityki per­ sonalnej. Wśród krytyków wojska znajdowały się najważniejsze osobistości życia publicznego. Jimmy Carter jeszcze w trakcie kampanii wyborczej w 1976 roku wyraził antymilitarne nastroje wyborców, krytykując nadmierne według niego wy­ datki na potrzeby arsenału wojskowego. Toteż jednym z pierwszych posunięć pre­ zydenta po objęciu urzędu było zmniejszenie nakładów na obronę o sześć miliar­ 1 D. M. Hill, R. A. Moore, P. Williams, The Reagan Presidency. An Incomplete Revolution?, Centre for International Policy Studies University of Southampton 1 9 8 6 , s. 1992 United Department of the Army Historical Summary. Fiscal Year 19 8 0 , States Army, Washington D.C. Center of Military History, 1 9 8 8 ; W. E. Pemberton, Exit with Honor. The Life and Presidency of Ronald Reagan; M. E. Sharpe, Armonk, New York 1998, s. 95—96. 295 Robert Klosowicz dów dolarów. W połowie prezydenckiej kadencji Cartera nakłady na obronę były 0 20% nizsze niż w 1964 r. Cięcia budżetowe szczególnie silnie odbiły się na zakupach sprzętu wojskowego — potrzeby Pentagonu były zaspokojone jedynie w 75%. Ofiarą tych cięć finansowych padl między innymi projekt budowy bom­ bowca strategicznego B-I i produkcja pocisków z głowicami nuklearnymi Cruise II. Prezydent planował również wycofanie wojskowych sił konwencjonalnych USA z Korei Południowej i Japonii 5 . Carter wierzył w możliwość odrodzenia polityki odprężenia, opartej na do­ brej woli obu stron. Tymczasem Moskwa interpretowała jego posunięcia jako sła­ bość i poczuła się tak pewna, jak nigdy przedtem; wedle jej opinii siły zbrojne przeciwnika przeżywały kryzys, a w Białym Domu zasiadł pacyfistyczny prezy­ dent, który jeśli już walczy, to o . . . prawa człowieka. Ta pewność, co do słabości Ameryki pchnęła ZSRR do katastrofalnej w skutkach decyzji o interwencji w Afganistanie w grudniu 1979 r. Czarę goryczy przepełniła sprawa amerykań­ skich zakładników w Iranie i nieudolna próba ich odbicia przez oddziały specjal­ ne. Ameryka czuła się upokorzona, upokorzone czuły się siły zbrojne, Ameryka­ nie zapragnęli znów poczuć się silni i dumni. W takiej też retoryce szedł do wyborów w 1980 r. kandydat republikanów Ronald Reagan, którego jednym z haseł wyborczych była odbudowa amerykańskiej armii. Trzy czwarte amerykań­ skiej opinii publicznej popierało duży wzrost wydatków na cele militarne i spo­ dziewało się, że Reagan „dopilnuje tego, żeby Stany Zjednoczone znów budziły szacunek innych krajów” 4 . Według Reagana wszystkie konflikty, w jakich Ameryka uczestniczyła po­ cząwszy od wojny o niepodległość aż do wojny w Wietnamie, miały szlachetny cel. Na szczególną uwagę zasługuje to, że bronił słuszności amerykańskiej interwencji w Wietnamie nawet pod koniec tej wojny, wtedy gdy większość albo ją krytykowała 1 przeciw niej protestowała, albo też zachowywała wstydliwe milczenie. Opinii tych nigdy nie zmienił i powtórzył je również podczas swojej kampanii prezydenckiej w 1980 r., szczególny nacisk kładąc na obronę honoru amerykańskich żołnierzy 5 . Był głęboko przekonany, że zarówno wojna koreańska, jak też wojna wietnam­ ska nie zakończyły się sukcesem tylko dlatego, że politycy amerykańscy zachowy­ wali się zbyt kunktatorsko i w efekcie nie pozwolili odnieść żołnierzom zwycię­ stwa. W odniesieniu do wojny w Wietnamie powiedział: „Wysyłając wojska na pole walki, nie mieliśmy moralnego prawa czynić mniej, niż zmierzać do pokona­ ’ C. Weinberger, Zmagania o pokój. Siedem krytycznych lat w Pentagonie, Warszawa 1994, s. 37; M. McCauley, Rosja, Ameryka i Zimna Wojna 1 9 4 9 —; 9 9 1 , Wrocław 2001, s. 75—76; P. Schweizer, Wojna Reagana, Warszawa 2004, s. 1X5. 4 P. B. Ryan, The Iranian Rescue Mission: Why it Failed, Annapolis 1985, rozdz. 2 ; Ch. Andrew, Tylko dla oczu prezydenta, Warszawa 1 9 9 8 , s. 493—4995 296 L. Cannon, President Reagan. The Role of a Lifetime, New York 1991, s. 197- Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana nia wroga i wygrania wojny”. Przemawiając na zjeździe weteranów w 1980 r., Re­ agan zwrócił się do nich słowami: „Powiedzmy tym, którzy walczyli w tej wojnie, że już nigdy więcej nie zwrócimy się do młodych ludzi, aby walczyli i ginęli w wojnie, którą nasz rząd obawia się wygrać” 6 . Żołnierzy powracających z Wietnamu Reagan jako gubernator Kalifornii go­ ścił na śniadaniach połączonych z modlitwą i na przyjęciach w parlamencie stano­ wym, mówił im cały czas, że są bohaterami. Nie szczędził również czasu na odwie­ dzanie w szpitalach rannych żołnierzy powracających z Azji Południowo-Wschod­ niej. Weterani z Wietnamu, rodziny poległych i armia amerykańska nigdy mu tego nie zapomnieli. Po przeprowadzce do Białego Domu Reagan dokonał wielu sym­ bolicznych gestów wobec sił zbrojnych. Wojskowa społeczność dostrzegła to i zareagowała pozytywnie. Wreszcie ktoś po dziesięcioleciu miał odwagę otwarcie i głośno ująć się za armią i otwarcie jej bronić 7 . Reagan nie ukrywał, że wraz z objęciem urzędu prezydenckiego będzie starał się odbudować potęgę i prestiż amerykańskiej armii. Ze jednym z jego głównych celów jest dążenie do uzyskania przewagi militarnej Stanów Zjednoczonych nad ZSRR. Na pytania, czy takie działania nie obrócą się przeciwko Stanom Zjedno­ czonym, odpowiadał pytaniem: „Od kiedy jest coś złego w tym, aby Ameryka była pierwszą potęgą militarną? W jaki sposób przewaga wojskowa jest niebezpiecz­ na?”. Wynikało to z jego przekonania, że ZSRR posiada większy potencjał woj­ skowy od USA, w czym upatrywał zagrożenie bezpieczeństwa Stanów Zjednoczo­ nych: „Armia Czerwona ma nad nami przewagę dwa do jednego, a licząc rezerwy cztery do jednego. Wydają na zbrojenia o 50 procent więcej niż my. Ich marynarka wojenna przewyższa nas dwa razy w liczbie okrętów wojennych i łodzi podwod­ nych. Mają od nas trzy razy więcej dział i cztery razy więcej czołgów. Sowieckie strategiczne pociski nuklearne są potężniejsze od naszych. Pocisków tych mają również więcej niż my. W świetle tych dowodów staje się jasne, że jesteśmy dopie­ ro Numerem Dwa w świecie, na którym bycie drugim najlepszym jest niebezpiecz­ ne, jeśli nie zgubne” 8 . „Nie możemy być drugą najsilniejszą potęgą na świecie z prostego powodu: kto jest drugi, automatycznie jest ostatni. W tej śmiertelnej grze nie dostaniemy srebrnego medalu za drugie miejsce” 9 . Nie mylił się, roz­ mieszczane przez ZSRR w Europie Wschodniej rakiety z głowicami nuklearnymi średniego zasięgu SS-20 stanowiły przełom. Amerykanie nie mieli niczego po­ 6 C. D. Hobbs, Ronald Reagan’s Call to Action, Nashville, 1 9 7 6 , s. 40—44: „Washington Post” 19 sierpnia 1 9 8 0 . 7 C. Weinberger, op. cit., s. 47—49; P. Schweizer, op. cit., s. 8 6 , 1 0 2 . 8 Przemówienie z 31 marca 1 9 7 6 r. „Aby odbudować Amerykę”, w: R. Reagan, Moja wizja Ameryki. Najważniejsze przemówienia prezydenta Stanów Zjednoczonych, Warszawa 2 0 0 4 , s. 7 5 . 9 Przemówienie R. Reagana wygłoszone na IV Konferencji Akcji Politycznej 6 lutego 1977 r., w: R. Reagan, op. cit., s. 8 8 . 297 Robert Klosowicz dobnego. W korytarzach dyplomatycznych szeptano, ze USA przegrywają wyścig zbrojeń. Panowało powszechne przekonanie, że ZSRR znajduje się u szczytu swojej potęgi 10 . Już jako prezydent Reagan w walce o fundusze na zbrojenia w swoich przemówieniach często używał argumentu o potrzebie doganiania militarnego potencjału ZSRR i robił to skutecznie 11 . Jednak polityka zwiększania potencjału militarnego miała oprócz wyżej wymienionych, jeszcze jeden cel — rozkręcenie spirali zbrojeń na taką skalę, której gospodarka radziecka nie byłaby w stanie po­ dołać. „Sądzę, że istnieją wszelkie przesłanki i wszelkie powody, by wierzyć, że Związek Radziecki nie może zwiększyć produkcji broni. Przeznaczyli na wojsko już tak dużo, że nie mogą zaspokoić potrzeb konsumpcyjnych społeczeństwa” 12 . Armia patrzyła z nadzieją na nadejście nowego i nie zawiodła się: rozpoczynał się złoty okres dla amerykańskiego kompleksu zbrojeniowego. Nowa administra­ cja zmierzała do przeprowadzenia modernizacji armii na skalę największą od cza­ sów zakończenia II wojny światowej. Po niespełna dwóch tygodniach od objęcia urzędu Reagan zwrócił się do Kongresu o natychmiastowy wzrost wydatków na obronę w wysokości 32,6 miliardów dolarów na lata finansowe 1981 — 1982. Ozna­ czało to podniesienie sum, jakie proponowała administracja Cartera, o 6,8 min dolarów na rok 1981 i o 25,8 min na rok I982 n . Rok I 9 8 l był rokiem szczególnym dla amerykańskich sił zbrojnych nie tylko z powodu objęcia urzędowania przez przychylnego im prezydenta. W tym właśnie roku mijała dwusetna rocznica wielkiego zwycięstwa Amerykanów i Francuzów nad Brytyjczykami w bitwie pod Yorktown, która faktycznie zakończyła wojnę o niepodległość. Wydawało się, że data rocznicowa idealnie pasuje do zamierzeń administracji Reagana. Do kadetów Akademii Wojskowej w West Point Reagan zwrócił słowami: „Jesteście dziś kordonem powstrzymującym siłę zła” 14 . 4 sierpnia Reagan, zgodnie z przedwyborczymi zapowiedziami, podpisał ustawę podatkową, która pociągnąć miała za sobą cięcia budżetowe rzędu 3 5,2 miliarda dolarów, głównie w oświacie, służbie zdrowia i programach socjalnych. Tymcza­ sem wydatki na obronę miały wzrosnąć o I 3% w 1982 r. W latach następnych ich wzrost oscylował w granicach 8% 15 . Mimo krytyki opozycji, Reagan nie rezygno­ wał z obranego kursu rozbudowy potencjału militarnego USA, odpowiadając opo­ 10 P. Schweizer, op. cit., s. 144- 11 Papers Address of to President the Nation Ronald on W. Defense Reagan; The and National Ronald Security, Reagan 23 marca Presidential California, dok. 323 83d, www.reagan.utexas.edu/resource.htm. 12 L. Cannon, President Regan..., op. cit., s. 297; idem, Arms boost seen as strain on Soviets, „Washington Post”, 19 czerwca 1980. n 298 C. Weinberger, op. cit., s. 43—44- 14 P. Schweizer, op. cit., s. 154—15 5- 15 M. McCauley, op. cit., s. 80. 1983; Library, The Simi Public Valley, Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana nentom: „Podczas kampanii [wyborczej] bytem wielokrotnie pytany o to, co wy­ biorę, jeśli zostanę postawiony wobec wyboru: zachowanie równowagi budżetowej lub odbudowa naszych sił zbrojnych. Zawsze odpowiadałem: ‘Odbudowałbym naszą armię’ i zawsze byłem oklaskiwany”. W lutym 1982 r. przypomniał swoim kryty­ kom zarzucającym mu nadmierne nakłady na zbrojenia kosztem deficytu budże­ towego: „Zapewnienie naszemu państwu bezpieczeństwa to podstawowe zadanie każdego prezydenta. Właśnie dlatego zażądałem znaczącego wzrostu nakładów na obronę (...). W 1980 r. mieliśmy myśliwce, które nie umiały latać, okręty, które nie mogły opuścić portów i Siły Szybkiego Reagowania, które nie były ani szybkie, ani zdolne do reagowania, ani nie przedstawiały sobą specjalnej siły” 16 . 2 października 1981 r. prezydent Reagan ogłosił swój plan rozbudowy i uno­ wocześnienia amerykańskich sił zbrojnych. Główny nacisk miał być położony na rozbudowę triady strategicznej amerykańskiej armii: bombowców, łodzi podwod­ nych i lądowych wyrzutni rakietowych 17 . Do nadzoru nad rozbudową sił zbroj­ nych został powołany długoletni współpracownik i przyjaciel Reagana — Casper Weinberger. Nowy sekretarz obrony był gorącym orędownikiem zwiększenia wy­ datków na zbrojenia i teraz, kiedy miał za sobą poparcie prezydenta, z ogromnym zapałem przystąpił do realizacji tego zadania. Weinberger i jego zastępca Frank Carlucci zaciekle walczyli z kongresmanami, którzy chcieli ograniczyć budżet Pen­ tagonu. Jeden z oponentów Weinbergera miał się wyrazić o nim, że „bronił każde­ go czołgu, każdej rakiety i każdego karabinu maszynowego, każdej broni, która przeszła przez jego biurko”. W ślad za Weinbergerem do Pentagonu napłynęła grupa intelektualistów, zdecydowanych zwolenników rozbudowania systemu obro­ ny, takich jak Fred Ikle, który był już wcześniej członkiem administracji Forda i zajmował się zagadnieniami z zakresu strategii, a obecnie objął stanowisko pod­ sekretarza obrony do spraw polityki. Równie ważne stanowisko asystenta sekreta­ rza obrony objął Richard Perle. Ludzie ci wraz z kierownictwem sił zbrojnych ułożyli budżet obrony. Na początku 1981 r. Pentagon zebrał grupę specjalistów, którzy mieli przygotować nową, ściśle tajną strategię wojskową mającą na celu przygniecenie ZSRR ciężarem wyścigu zbrojeń. Grupa kierowana przez Ikle’a opracowała „wytyczne obrony”, obejmujące plan zasobów i budowy nowych broni. To, co zaproponowano, stanowiło radykalne zerwanie z przeszłością 18 . Według Reagana z Moskwą można było sobie poradzić jedynie przez zbu­ dowanie własnej przewagi nuklearnej i zwalczanie radzieckich interwencji w Trze­ cim Świecie. Do realizacji pierwszego celu miała służyć rozbudowa amerykańskich 16 Przemówienie z 26 lutego 1982 r. „Celem jest zwycięstwo”, w: R. Regan, op. cit., s. 13 3— 17 W. H. Morrison, Twentieth Century American Wars, New York 1993, s. 327—328. 18 R. Brownstein, N. Easton, Reagan’s Ruling Class. Portraits of the President’s Top One Hundred 134- Officials, Washington, D.C. 1982, s. 445, 496; P. Schweizer, op. cit., s. 156—158. 299 Robert Klosowicz sił strategicznych, do realizacji drugiego wprowadzenie strategii konfliktów o ni­ skiej intensywności 19 . Do realizacji powyższych celów należało zrewidować strategię i postawić na rozwój broni strategicznej, która w latach poprzedzających wybór Reagana zosta­ ła zaniedbana na rzecz broni taktycznej. Wiązało się to ze zmianą doktryny obronnej USA, która nastąpiła pod koniec lat 60. pod wpływem doświadczeń kryzysu ku­ bańskiego i wojny wietnamskiej, gdy doktrynę Zmasowanego Odwetu zastąpiono doktryną Elastycznego Reagowania. Środek ciężkości w amerykańskim systemie obronnym przesunął się z lotnictwa strategicznego na taktyczne. Amerykanie uświa­ domili sobie bowiem, że prowadzenie konfliktów bez użycia broni jądrowej jest bardziej prawdopodobne niż konflikt nuklearny. W takim wypadku lotnictwo tak­ tyczne wraz ze zreorganizowanymi i rozbudowanymi wojskami lądowymi miało ponosić główny ciężar walk. Zmiana doktryny wojennej spowodowała, że lotnic­ two strategiczne, odgrywające zasadniczą rolę w amerykańskiej doktrynie odstra­ szania, zostało zepchnięte na plan dalszy. W tej sytuacji administracja Cartera, która szukała oszczędności w bhdżecie, zamknęła w latach 1977—1981 program budowy bombowca strategicznego nowej generacji B-I. Gdy Ronald Reagan objął urząd, nakazał natychmiast wznowić program B-I. 2 października 1981 r. Reagan przedstawił program wzmocnienia amerykańskiej obrony przez budowę 100 bom­ bowców strategicznych B-I i 100 międzykontynentalnych wielogłowicowych po­ cisków balistycznych MX. Pierwszy B-lB, wszedł do czynnej służby I październi­ ka 1986. Setny i ostatni B-lB został przekazany wojsku 2 maja 1988. Tak więc w przeciągu pięciu lat zrealizowano założenia programu rozbudowy lotnictwa stra­ tegicznego 20 . Ten pośpiech wynikał z tego, że administracja uważała, iż ewentualne uderze­ nie na terytorium USA będzie wyglądało inaczej, niż zakładali to amerykańscy stratedzy w latach 70 . Rosjanie bowiem nigdy nie zbudowali wielkiej floty bom­ bowców strategicznych, rozwinęli natomiast znaczne siły rakietowe, zarówno lą­ dowe, jak i morskie. System obrony powietrznej rozwinięty w USA i Kanadzie, z rozbudowaną siecią posterunków radiolokacyjnych, liczną flotą myśliwców prze­ chwytujących i rakietową osłoną niektórych obiektów, stał się zupełnie nieprzy­ datny. Tymczasem ZSRR rozbudowywał swój system obrony antyrakietowej oparty na pociskach strategicznych umieszczanych na ruchomych wyrzutniach. Amery­ kanie takim systemem nie dysponowali, zrezygnowali bowiem z prac nad nim w 1975 r. Tak więc amerykańska doktryna obrony powietrznej nie przystawała do ówczesnych wyzwań. W tej sytuacji administracja Reagana twierdziła, że odkryła 19 K. R. DeRouen, jr., Historical Encyclopedia of U.S. Presidential Use of Force, ij&g—iooo, Westport, Connecticut 2001, s. 181, 185. 20 C. Weinberger, op. cit., s. 3 8; W. H. Morrison, op. cit., s. 327; L. Cannon, President Re­ agan. .., op. cit., s. 163. 300 Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana słaby punkt w amerykańskim systemie obrony, którego zaatakowanie przez Ro­ sjan doszczętnie zniszczyłoby Stany Zjednoczone. Sytuację tę postanowił zmie­ nić Reagan, który podjął próbę stworzenia parasola antyrakietowego w postaci słynnego programu Wojen Gwiezdnych oraz postanowił znaleźć sposób na zneu­ tralizowanie radzieckiego systemu ruchomych wyrzutni rakiet strategicznych. Stop­ niowo zaczęto ograniczać ilość zaangażowanych w obronie przeciwlotniczej sił i środków na rzecz rozbudowy systemu ostrzegania kosmicznego przed atakiem z użyciem rakiet międzykontynentalnych. W kwestii zminimalizowania zagroże­ nia ze strony radzieckich ruchomych wyrzutni rakietowych zdecydowano, że ide­ alnym instrumentem do osiągnięcia tego celu będzie budowa niewykrywalnego przez radary bombowca strategicznego, zdolnego do swobodnego poruszania się nad silnie bronionym terenem nieprzyjaciela, który mógłby wykrywać i niszczyć ruchome wyrzutnie. Tak powstał prototyp nowego bombowca B-2, który został po raz pierwszy zaprezentowany oficjalnie w październiku 1988 r. Na koniec ka­ dencji Reagana lotnictwo USA miało nową doktrynę obrony powietrznej, przysta­ jącą do wyzwań współczesnego pola walki i dysponowało samolotem wyprzedzają­ cym o generację radzieckie bombowce strategiczne 21 . Wzorem Rosjan postanowiono również zwiększyć flotę okrętów podwod­ nych wyposażonych w pociski z głowicami do przenoszenia ładunków nuklear­ nych. Program budowy okrętów podwodnych nowej klasy Ohio rozpoczęto już w roku 1974 i miano wybudować dziesięć jednostek mogących przenosić poci­ ski Trident. Z powodów oszczędnościowych w latach 70 . program ten nie zo­ stał zakończony. W roku 1981 program zmodyfikowano, decydując się na bu­ dowę sześciu okrętów podwodnych do przenoszenia pocisków Trident II. Póki co jeszcze w 1981 r. na dwunastu okrętach podwodnych klasy Benjamin Fran­ klin zainstalowano rakiety typu Trident I. Ponadto zaplanowano budowę sie­ demnastu konwencjonalnych łodzi podwodnych, dwóch lotniskowców, osiem­ nastu krążowników, dziesięciu okrętów desantowych i osiemdziesięciu jedno­ stek pomocniczych 22 . W marcu 1983 prezydent Reagan ogłosił koncepcję tzw. Inicjatywy Obrony Strategicznej — SDI (Strategie Defence Initiative), zwaną też przez złośliwych programem Gwiezdnych Wojen 2i . Od dłuższego czasu był zafascynowany pomy­ słem ochrony Stanów Zjednoczonych przed atakiem balistycznym za pomocą osło­ ny w kosmosie. Mimo określenia jej jako obronnej, była w stanie zapewnić barierę, spoza której wojsko amerykańskie mogło wykonać pierwsze uderzenie nuklearne. 21 E. F. Rybak, ]. Gruszczyński, Lotnictwo Wojskowe Stanów Zjednoczonych, Warszawa 2001, s. 39-41 22 2i R. Brownstein, N. Easton, op. cit., s. 490. Address to the Nation on Defense and National Security, 23 marca 1983, The Public Papers of President Ronald W. Reagan, RPLC, dok. 32383d, www.reagan.utexas.edu/resource.htm. 301 Robert Klosowicz Juz pół roku wcześniej, I września 1982 r. powołano Dowództwo Kosmiczne (Air Force Space Command — AFSC), które przejęło zadania organizacji obrony prze­ ciwrakietowej, polegającej na wykrywaniu nieprzyjacielskiego ataku i ostrzeganiu przed nim w celu natychmiastowego odwetowego użycia własnych sił strategicz­ nych. W ten sposób rozdzielono siły obrony powietrznej z siłami obrony przeciw­ rakietowej. Zadaniem Dowództwa Kosmicznego miało być wykrywanie obiektów kosmicznych, ostrzeganie przed ich atakiem i obserwacja wszystkich obiektów ko­ smicznych, w tym własnych sztucznych satelitów. W grudniu tegoż roku doszło do spotkania prezydenta Reagana z członkami Kolegium Szefów Sztabów z udziałem doradcy prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego Billa Clarka. Po wysłu­ chaniu ekspertów, Reagan natychmiast stał się entuzjastą nowej koncepcji 24 . W orędziu o stanie państwa z 6 lutego 1985 r., którym otwierał swoją drugą kadencję prezydencką, Reagan zapowiedział kontynuowanie polityki zbrojenio­ wej. Zwrócił się do Kongresu o przyznanie środków na rozbudowę strategicznych dzisięciogłowicowych rakiet MX oraz realizację swej koncepcji tzw. Wojen Gwiezd­ nych. Potwierdził realizację wdrażania rakiet międzykontynentalnych Trident II, wystrzeliwanych z okrętów podwodnych, i kontynuowanie rozmieszczania w Eu­ ropie Zachodniej amerykańskich rakiet średniego zasięgu Pershing II i Cruise. Do końca jego kadencji 572 amerykańskie pociski tego typu znalazły się w Zachod­ niej Europie naprzeciw radzieckich SS-20 rozlokowanych na terytorium Niemiec Wschodnich 25 . Gdy druga kadencja prezydencka Ronalda Reagana dobiegała końca amery­ kańska flota wojenna liczyła 568 okrętów, czyli o 120 jednostek więcej niż w 1981 r., co kosztowało budżet 582 miliardy dolarów. Tak duży przyrost okrę­ tów stworzył problem ze znalezieniem nie tylko wykwalifikowanej kadry dowód­ czej, lecz także odpowiednio wyszkolonych załóg. Otworzyło to szeroko drogę do kariery wojskowej w marynarce wojennej tysiącom młodych Amerykanów. Siły po­ wietrzne wzbogaciły się o 100 bombowców strategicznych B-lB i 57 samolotów typu F-II7 Stealth, z których każdy kosztował 73 min dolarów, co i tak było niczym przy kosztach B-2 — 570 min dolarów. Ponadto wyprodukowano 1490 pocisków odpalanych z bombowców i 21 pocisków nuklearnych Trident II odpa­ lanych z łodzi podwodnych oraz 66 pocisków MX. Na program Inicjatywy Obro­ ny Strategicznej wydano 14.5 mld dolarów z przewidywanego kosztu 770 mld. 24 R. Reagan, The Strategic Defense Initiative, Address, 23 March 1983, w: P. Boyer (ed.), Reagan as President. Contemporary Views of the Man, His Politics, and His Policies; Chicago 1990, s. 207—209; C. Weinberger, op. cit., s. 228—258; D. M. Hill, R. A. Moore, P. Williams, op. cit., s. 211—216; E. F. Rybak, ]. Gruszczyński, op. cit., 62—6325 4 marca Statement by Principal Deputy Press Secretary Speakes on the MX Missile Report, 1985; The Public Papers of President Ronald W. Reagan, RPLC, www.reagan.utexas.edu/ resource.htm; L. Cannon, President Reagan..., op. cit., s. 163—171; W. H. Morrison, op. cit., s. 3 3 5. 302 Odbudowa potęgi. Amerykańskie siły zbrojne w dobie administracji Ronalda Reagana W 1989 r. Kongres zredukował wydatki na SDI, pozostawiając do realizacji tylko tę część programu, która dotyczyła budowy systemów naziemnych 26 . W okresie prezydentury Ronalda Reagana wydatki na cele wojskowe osiągnę­ ły najwyższy poziom w historii USA w okresie pokoju. Ogółem w latach 1981 — 1989 wydatki na obronę wyniosły 2,1 3 biliona dolarów. W skali rocznej wydatki rosły z 178 mld dolarów w 1981 r. do 265 mld dolarów w 1986 r. i 302 mld w rekordowym 1987 r. W ostatnim roku prezydentury Reagana budżet wojskowy wyniósł 283 mld. W 1989 r. armia amerykańska liczyła 777 tys. żołnierzy i ofice­ rów, służących w 18 dywizjach 27 . O latach kadencji Reagana mówi się dzisiaj, że były dla wojska i kompleksu zbrojeniowego w USA latami opływającymi mlekiem i miodem, jednak zwraca się też uwagę, że strumień pieniędzy był tak szeroki, iż Departament Obrony nie był w stanie go ogarnąć i zawsze właściwie spożytkować, wyrzucając wiele pieniędzy w błoto 28 . Jednakże z dzisiejszej perspektywy trudno jest zakwestionować pogląd, że to właśnie konsekwentnie realizowana rozbudowa potencjału militarnego była dla Ronalda Reagana potężnym instrumentem nacisku w jego ośmioletniej, za­ kończonej sukcesem walce z „imperium zła”. 26 A. R. Markusen, Cold War Economics, w: Reagan as President..op. cit., s. 198—199; W. H. Morrison, op. cit., s. 3 59, 3 84; C. Weinberger, op. cit., s. 245. 27 Department of the Army Historical Summary. Fiscal Year 1995, Center of Military History, United States Army, Washington D.C. 2004, s. 3. 28 W. Crowe, jr., The Line of Fire, New York 1993, s. 241. Spasimir Domaradzki Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za prezydentury Ronalda Reagana Ronald Reagan kontynuował politykę wsparcia Jugosławii zapoczątkowaną jesz­ cze przez H. Trumana w czasach Josefa Broz Tito. Ze względów strategicznych administracja w Waszyngtonie uznała ochronę Jugosławii za konieczność. Otwar­ ty konflikt między Belgradem i Moskwą oraz wykluczenie marszałka Tito z Kominformu w czerwcu 1948 r. spowodowały, ze Waszyngton postanowił wówczas czynnie wspierać antysowiecką politykę Jugosławii 1 . Od końca lat 40 . Zachód na czele ze Stanami Zjednoczonymi systematycznie gospodarczo i militarnie poma­ gał Jugosławii (kredyty, dostawy broni, wymiana wojskowa). NATO przygotowa­ ło tajny plan wsparcia Jugosławii w przypadku napaści na nią ZSRR lub innego komunistycznego kraju 2 . W zamian oczekiwano jedynie, aby Tito zaprzestał udzie­ lania pomocy komunistycznej partyzantce w Grecji 3 . Dla Stanów Zjednoczonych konflikt między Belgradem a Moskwą był waż­ niejszy od procesu demokratyzacji w Jugosławii. Dlatego kolejne administracje aprobowały politykę niezaangażowania prowadzoną przez Tito na arenie między­ narodowej i wstrzymywały się od ingerencji w wewnętrzne sprawy Jugosławii, bier­ nie obserwując wprowadzenie w życie Titowskiej wizji socjalizmu i kontynuując pomoc dla Jugosławii. W celu umocnienia stosunków z Belgradem podjęto kroki zmierzające do zaangażowania Tity w bliższą współpracę z Zachodem. Jednak nie znalazły one poparcia u władz jugosłowiańskich. W Stanach Zjednoczonych uznano, że sam fakt uniezależnienia Belgradu od Moskwy jest znaczącym sukcesem dla doktryny powstrzymywania 4 . Waszyngton uznał, że wyjście Jugosławii spod ści­ 1 B. Kovrig , Of Walls and Bridges, The United States &Eastern Europe. A Twentieth Century Fund Book, New York University Press 1991, s. 36. 1 Ibidem. ! Ibidem. 4 http://countrystudies.us/united-states/history-I IO.htm (ostatnie wejście 21 lipiec 2005). 305 Spasimir Domaradzki słej kontroli ZSRR i współtworzenie ruchu państw niezaangażowanych stanowi zwycięstwo w kontekście rozmieszczenia sił na kontynencie europejskim. Ponad­ to polityka USA wobec Jugosławii w latach 50. i 60. przyniosła wymierne korzy­ ści. Podpisano układ o przyjaźni i współpracy z Grecją i Turcją, który następnie przekształcił się we wspólny pakt obronny. Uregulowano drażniącą kwestię Trie­ stu z Włochami, a Stany Zjednoczone nadzwyczaj ceniły sobie współpracę CIA z jugosłowiańskimi służbami specjalnymi 5 . W latach 70 . Jugosławia w dalszym ciągu czerpała zyski z poparcia USA. Jed­ nak stosunki dwustronne nie układały się bezproblemowo. Najpierw ambasador USA wypowiedział się na temat naruszeń praw człowieka w Jugosławii, co dopro­ wadziło do skandalu dyplomatycznego, który zakończył się odwołaniem przedsta­ wiciela Stanów Zjednoczonych. Następnie Jugosławia sprzedała Etiopii 47 czoł­ gów, które Tito otrzymał na początku lat 50. od USA. Jednak nadrzędny cel, jakim było utrzymywanie niezaangażowanej pozycji Jugosławii nie pozwalał na usztywnienie polityki USA wobec marszałka Tito 6 . Fakt, że niezależnie od oskar­ żeń dotyczących łamania praw człowieka, pierwsza konferencja przeglądowa KBWE odbyła się właśnie w Belgradzie potwierdza powyższą tezę 7 . W 1978 roku, po radzieckiej inwazji na Afganistan, Stany Zjednoczone w jednostronnym oświadczeniu podkreśliły, iż każde naruszenie jedności teryto­ rialnej będzie przedmiotem wielkiego zaniepokojenia ze strony USA 8 . Miesiąc po śmierci Marszałka Tito 4 maja 1980 r., prezydent Carter przyjechał do Belgradu i potwierdził zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w sprawie bezpieczeństwa i niezależności zachodnich Bałkanów 9 . Objęcie urzędu prezydenta przez Ronalda Reagana 20 stycznia 1 98 1 roku nie zmieniło w sposób znaczący stosunki z Jugo­ sławią. Kontynuowanie przez następców Tity polityki niezaangażowania przyczy­ niło się do dalszego wspierania Belgradu przez Stany Zjednoczone. Na przełomie lat 70 . i 80 . Jugosławia zaczęła borykać się z bilansem płatni­ czym i wzrastającą inflacją. Początek kryzysu gospodarczego zmusił USA do pod­ jęcia kroków w celu wsparcia gospodarki jugosłowiańskiej. We wrześniu 1981 r. Podsekretarz Stanu ds. Spraw Gospodarczych Rashnish w swoim przemówieniu na temat polityki handlowej Wschód-Zachód w senackim Komitecie Stosunków Zagranicznych przedstawił relacje amerykańsko-jugosłowiańskie w kontekście sto­ sunków USA z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, w tym z ZSRR 10 . Wobec 5 B. Kovrig, op.cit., s. 75. 6 Ibidem, s. 128. 7 4 październik 1977—1979—marzec 1978 r. 8 M. Novak, Ordinary People, „The National Interest” no. 5 (Fall 1986) s. 77. 9 B. Kovrig, op. cit., s. 128. 10 irs). East West Trade Policy (Statement by the Under Secretary of State for Economic Affa­ Before a Subcommittee of the Senate Foreign Relations Committee, w: American Foreign Policy, Current Documents, Department of State, Washington 1984 . 306 September 16, 1981, Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za predydentury Ronalda Reagana Jugosławii (jak i Polski, Rumunii i Węgier) zadeklarowano niedyskryminacyjny stosunek i status Najbardziej Uprzywilejowanego Państwa (mostfavored nation) w kwestii taryf celnych. Potwierdzono prawo Belgradu do zaciągania kredytów wspie­ ranych przez rząd USA z Import-Export Banku i Commodity Credit Corpora­ tion. Ponadto w zakresie stosunków gospodarczych wymiana handlowa wzrosła o ponad I mld $. W relacjach politycznych na najwyższym szczeblu odnotowano zwiększenie liczby spotkań 11 . Stany Zjednoczone wsparły program Międzynarodowego Funduszu Waluto­ wego dla Jugosławii. W celu poprawy sytuacji finansowej skarbu jugosłowiańskie­ go Fundusz przygotował pakiet reform, który zakładał m. in.: zahamowanie wzro­ stu, ograniczenie kredytów, cięcia socjalne i dewaluację dinara. Mimo że deficyt handlowy został zmniejszony i bilans płatniczy poprawił się, pakiet reform propo­ nowany przez MFW, w opinii serbskiej opinii publicznej spowodował gospodar­ czy i polityczny chaos. Zwolniony przyrost gospodarczy, zwiększenie długu za­ granicznego i wzrastające koszty jego obsługi, wraz z dewaluacją doprowadziły do obniżenia się poziomu życiowego przeciętnego obywatela Jugosławii. Nieumiejęt­ ne wykorzystanie środków i niestosowanie się do zaleceń MFW przyczyniły się do pogłębienia kryzysu, który okazał się trwałą cechą ostatnich lat Jugosławii. W tym kontekście szczególnie istotną jest rola, jaką twórcy amerykańskiej polityki zagranicznej przypisywali MFW. Warto przytoczyć stwierdzenie Podse­ kretarza Skarbu ds. Spraw Monetarnych Sprinkela, przedstawione przed Komite­ tem ds. Bankowości, Finansów i Spraw Urbanizacyjnych Izby Reprezentantów, który stwierdził, iż „(•••) Fundusz (•••), służył podstawowym interesom gospo­ darczym, politycznym i bezpieczeństwa USA. MFW jest podstawą w międzynaro­ dowej polityce gospodarczej USA i Stany Zjednoczone będą odgrywały rolę ak­ tywnego przewodnictwa w tej instytucji w latach 80 .” 12 . Powyższa opinia, anali­ zowana w kontekście problematyki stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Jugosławią, pozwoliła niektórym autorom na postawienie tezy o wszechstronnym oddziaływaniu Stanów Zjednoczonych na Jugosławię, który miał doprowadzić do przekształcenia ustroju lub jego rozpadu. Jednak oficjalna polityka USA, jak i wypowiedzi wysokich amerykańskich urzędników państwowych z początku lat 90., świadczą raczej o drugorzędnym znaczeniu zachodniej części Bałkanów i słabej analizie sytuacji, niż o działaniach mających na celu dezintegrację Jugosławii. Kryzys gospodarczy zaczął zagrażać także stabilności politycznej. Po śmierci marszałka Tito poszczególne grupy etniczne rozpoczęły walkę o swoje miejsce "Ibidem. 12 U.S. Participation in the International Monetary Fund Statement by the Undersecretary of the T reasury for Monetary Affairs (Sprinkel). Before a Subcommittee of the House Banking, „Finan­ ce and Urban Affairs Committee”, November 5, I98l, s. 226, w: American Foreign Policy, Current Documents, Department of State, Washington 1984. 307 Spasimir Domaradzki w nowej rzeczywistości; Albańczycy walczyli o utworzenie kolejnej republiki w ramach Jugosławii, a także dochodziło do ostrych napięć na linii Słowenia— Bośnia i Hercegowina. Oficjalnie Stany Zjednoczone nie chciały angażować się w sprawy wewnętrzne państwa, które w walce z ZSRR było buforem południowej flanki Bloku Wschodniego. Ponadto jugosłowiańska droga do socjalizmu była przy­ kładem usamodzielnienia się od ZSRR. USA uważały, że może być ona wzorem do naśladowania przez inne państwa bloku wschodniego. Tymczasem kolektywna władza w Belgradzie kontynuująca politykę Marszałka satysfakcjonowała Waszyngton. Z punktu widzenia Zastępcy Sekretarza Stanu ds. Spraw Europejskich Lawrence’a Eagleburgera istotne było zróżnicowanie między poszczególnymi krajami bloku wschodniego. Każdy z nich posiadał swoje problemy i inne możliwości dla Stanów Zjednoczonych 15 . W sprawie stosunków Waszyngto­ nu z Belgradem podkreślił, że: .utrzymujemy stosunki z Jugosławią na podstawie jej wyjątkowego statusu 14 . Dla Stanów Zjednoczonych „niepodległa, prosperująca gospodarczo Jugosławia, zdolna do odparcia zewnętrznego nacisku jest czynnikiem stabilności i pokoju na Bałkanach, w basenie morza Śródziemnego i Europy” 15 . Bel­ grad kontynuował kurs polityki Tity, utrzymując priorytety niezaangażowania w polityce zagranicznej i samorządności w państwie 16 . W celu zapewnienia realizacji tych zadań Stany Zjednoczony kontynuowały dialog polityczny i rozwijały stosunki gospodarcze, kulturalne, naukowe, technologiczne i militarne. Zgodnie z celami Stanów Zjednoczonych niepodległość, jedność polityczną i terytorialną integral­ ność Jugosławii uznano za podstawę wzajemnych stosunków 17 . Negatywny wpływ na stosunki dwustronne miały ataki na jugosłowiańskich dyplomatów w Stanach Zjednoczonych z początku lat 80 . Ich sprawcami byli członkowie tajnej chorwackiej organizacji. Władze amerykańskie dołożyły starań, żeby zapobiec kolejnym ich atakom 18 . We wrześniu 1982 r. Stany Zjednoczone przyjęły Decyzję Bezpieczeństwa Narodowego (NSDD 54) pt. „Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Europy Wschodniej”. Jej głównym założeniem było podjęcie wzmożonych kroków do po­ l> Document Statement a by Subcommittee the of 238 U.S. Assistant the Policy Secretary House Foreign toward of the the Affairs Soviet State for Committee, Union, Eastern European June 10, Europe Affairs I98l,s. and Yugoslavia; (Eagleburger) 586-587, w: Before American Foreign Policy, Current Documents, Department of State, Washington 1984 . 14 15 Ibidem (.. .we deal with Yugoslavia on the basis of its unique status) [tłumaczenie własne]. Ibidem (An independent, economically viable Yugoslavia capable of resisting external pres­ sure is a factor of stability and peace in the Balkans, the Mediterranean, and Europe as a whole) [tłumaczenie własne]. 16 the Ibidem (Yugoslavia’s collective leadership has made it clear that it will continue to pursue course set by [tłumaczenie własne]. 308 17 Ibidem. 18 Ibidem. President Tito: nonalignment in foreign policy and self-management at home) Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za predydentury Ronalda Reagana pierania „cichej rewolucji” w celu obalenia komunistycznych rządów i partii w tej części świata. Wymieniając wszystkie kraje Europy Wschodniej, decyzja pomijała tylko Jugosławię i Albanię 19 . W marcu 1984 r. Stany Zjednoczone przygotowały Decyzję Bezpieczeństwa Narodowego I 3 3 20 , która określała podstawowe kierunki działań w stosunku do Jugosławii. W Decyzji Bezpieczeństwa Narodowego 133 Stany Zjednoczone, analizując obecną sytuację w Jugosławii, do podstawowych celów swoich działań zaliczały: ochronę niezależności i siły militarnej Jugosławii, wspieranie długoterminowej li­ beralizacji wewnętrznej, promowanie rynkowo nastawionej struktury jugosłowiań­ skiej gospodarki, utrzymanie stosunków dwustronnych i popieranie „łagodzącej” roli Jugosławii w Ruchu Państw Niezaangażowanych, przeciwstawiając się wpły­ wom Kuby i ZSRR, wsparcie militarne, w tym podpisanie Ogólnego porozumie­ nia o bezpieczeństwie informacji militarnej. Warto zauważyć, że Decyzja 54 podkreśla, iż dopiero przyjęcie odrębnej de­ cyzji dotyczącej Jugosławii umożliwi stworzenie pełnego obrazu problematyki sto­ sunków Stanów Zjednoczonych z państwami Europy Wschodniej. Konieczność przyjęcia osobnego dokumentu wskazuje nie tylko na odmienny stosunek Wa­ szyngtonu do Jugosławii, ale również na uznanie konieczności stosowania innych środków do oddziaływania na politykę wewnętrzną i zewnętrzną Belgradu. Decy­ zja 54 zakładała przygotowanie gruntu pod coup d’etat i wyciągnięcie państw Euro­ py Wschodniej spod bezpośredniej kontroli Moskwy. Natomiast Decyzja 133 sankcjonowała odmienną sytuację polityczną w Jugo­ sławii. Belgrad miał nie tylko iść w kierunku liberalizacji i gospodarki rynkowej, ale również odgrywać proamerykańską rolę w Ruchu Państw Niezaangażowanych”. W tym celu Stany Zjednoczone były gotowe nie tylko wspierać jugosłowiańską go­ spodarkę, lecz i podkreślać konieczność integralności państwa oraz współpracy w aspekcie militarnym. Co ważniejsze, decyzja 133 zwracała szczególną uwagę na kwestie gospodarcze i militarne, całkowicie ignorując problemy związane z relacjami między poszczególnymi częściami federacji, które już w tym czasie nie mogły pozo­ stać niezauważone przez dyplomatów USA w Belgradzie 21 . 19 S. stronie: Gervasi , Winter 1992—1993, Germany, U.S. http://www.tmcrew.org/news/nato/germany_usa.htm zurowana kopia dyrektywy dostępna jest na and the (ostatnie stronie: Yugoslav wejście Crisis, dostępny 1.12.2004). na Ocen­ http://www.fas.org/irp/offdocs/nsdd/nsdd- 054-htm (ostatnie wejście 21.7-2005). 20 National Security Decision Directive 13 3, „United States Policy Toward Yugoslavia”, 14-3-1984 11 Problem stosunków albańsko-serbskich został odnotowany w części dotyczącej stosunków Albanii ze Stanami Zjednoczonymi. Więcej na ten temat: Document 23 8 U.S. Policy toward the Soviet for Union, European Eastern Europe Affairs (Eagleburger) and Yugoslavia; Before a Statement by Subcommittee the of Assistant the House Secretary Foreign of the Affairs State Com­ mittee, June 10, 1981, s. 587 , w: American Foreign Policy..., op. cit. 309 Spasimir Domaradzki Warto zauważyć, że postulaty zawarte w Decyzji 13 3 dotyczą gospodarczych, politycznych i militarnych aspektów stosunków dwustronnych. Militarne założe­ nia dokumentu potwierdzają istotną rolę strategiczną, jaką dla Stanów Zjedno­ czonych odgrywałyby zachodnie Bałkany, w przypadku konwencjonalnego kon­ fliktu zbrojnego. Ponadto dalszy rozwój ścisłych stosunków dwustronnych na tej płaszczyźnie niewątpliwie przyczyniłby się do wywierania nacisku i sprawowania większej kontroli nad armią jugosłowiańską (JNA). W aspekcie politycznym Decyzja 13 3 podkreślała rolę, jaką Stany Zjednoczone chciały powierzyć Jugosławii na arenie międzynarodowej. Spadkobiercy Tity mieli stać się reprezentantami amerykańskich interesów i realizatorem amerykańskiej wi­ zji w Ruchu Państw Niezaangażowanych (dalej również RPN). Warto zaznaczyć, że Jugosławia była jednym z filarów istnienia RPN i w tym kontekście decyzja Wa­ szyngtonu stanowiła odpowiedź na aktywną rolę Kuby, postrzeganej w ruchu jako reprezentant ZSRR. Ponadto utrzymywanie stosunków dwustronnych między Waszyngtonem a Belgradem umożliwiało Stanom Zjednoczonym pozyskiwanie in­ formacji na temat wydarzeń w państwach bloku wschodniego 22 . Nie bez znaczenia dla stosunków politycznych było korzystne położenie geopolityczne Jugosławii i możliwość stworzenia alternatywy dla satelickich państw z Bloku Wschodniego. Gospodarcze założenia Decyzji 133 wskazują na chęć dokonania zmian w jugosłowiańskim systemie gospodarczym, który miał doprowadzić do przejścia na kapitalistyczny model gospodarki. W tym kontekście można doszukiwać się powiązań między kryzysem gospodarczym, stosunkami ze Stanami Zjednoczony­ mi i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Kryzys gospodarczy, który stał się przyczyną pojawienia się pierwszych pomysłów liberalizacji gospodarki, spo­ wodował ścisłe związanie Jugosławii z MFW. Ze swojej strony Stany Zjednoczo­ ne sterując działalnością Funduszu wpływały na sytuację wewnętrzną w federacji. Można założyć, że Stany Zjednoczone zdawały sobie sprawę, jakie skutki wywo­ łają przemiany gospodarcze w wieloetnicznym społeczeństwie jugosłowiańskim. Ubocznym efektem nadrzędności kwestii gospodarczych było zepchnięcie na dalszy plan problemów etnicznych wpływających na stosunki w ramach federacji. Jedną z głównych płaszczyzn zaostrzenia się konfliktów na tle etnicznym były dysproporcje gospodarcze, powodujące zahamowanie rozwoju lepiej uprzemysło­ wionych części Jugosławii (Słowenia) kosztem słabszych, funkcjonujących przede wszystkim za sprawą dotacji rządowych pochodzących z budżetu związkowego (Kosowo). W tej sytuacji Stany Zjednoczone rozpoczęły popieranie osób, opo­ 22 łym Prezydent Reagan wykorzystał spotkanie z prezydentem Jugosławii Miką Spiljakiem (by­ ambasadorem skwie. Według w Fishera, Moskwie) te do informacje uzyskania wpłynęły informacji na decyzje na temat Reagana panujących nastrojów w Mo­ w bezpośrednich kon­ sprawie taktów z ZSRR. Więcej na ten temat w: B. A. Fischer, The Reagan Reversal. Foreign Policy and the end of the Cold War, University of Missouri Press 1997, s. 138. 310 Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za predydentury Ronalda Reagana wiadających się za liberalizmem ekonomicznym i gospodarką wolnorynkową, po­ strzegając je jako promotorów swojej wizji Jugosławii. Takim człowiekiem był Slobodan Milosievic, który w 1 984 r. zaczynał karierę polityczną. W sprawach gospodarczych na początku swojej działalności opowiadał się za jednością Jugosławii. W celu jej zachowania uznał za konieczne zniszczenie systemów gospodarczych poszczególnych republik oraz zasady samowystarczal­ ności 2 *. Uznając to za krok w kierunku liberalizacji i próbę stworzenia nowych fundamentów gospodarczych Jugosławii, Waszyngton udzielał mu poparcia, mimo jego coraz bardziej radykalnych wystąpień nacjonalistycznych i nie przedstawiając krytycznego stanowiska nawet wobec wydarzeń w 1988 r. w Kosowie 24 . Pozwala to stwierdzić, że chęć doprowadzenia do zmian gospodarczych w Jugosławii, odwróciła uwagę USA od nabrzmiewającego konfliktu narodowo­ ściowego. Memorandum Serbskiej Akademii Nauk z 1986 r. 25 jasno mówiło o kierunku, w którym zmierzała Jugosławia. Dokument analizując miejsce i rolę Serbów zamieszkujących poza terytorium Serbii, lecz w ramach Jugosławii zarzu­ cał innym narodom wchodzącym w skład federacji asymilację, wykorzystanie, mal­ tretowanie, brak możliwości wyrażania opinii i marginalizację w polityce, gospo­ darce, kulturze i nauce. Wymieniając również jako istotny czynnik działania zmie­ rzające do marginalizacji serbskich sił w Jugosłowiańskiej Armii Ludowej (JNA) stwierdzał konieczność zmiany granic poszczególnych republik jugosłowiańskich tak, aby w ramach Serbii zamieszkali wszyscy Serbowie. Miało to doprowadzić do zatrzymania upadku Serbii i serbskiego narodu 26 . Brak oficjalnego stanowiska Stanów Zjednoczonych w sprawie memorandum świadczył o niechęci Waszyngtonu do zabrania głosu w drażliwej kwestii stosun­ ków wewnątrz federacyjnych, która nie była priorytetem amerykańskiej polityki w tym okresie. Pierwszorzędne znaczenie kwestii gospodarczych i postrzeganie jako drugorzędnych problemów etnicznych zaowocowały brakiem wyraźnego ame­ rykańskiego stanowiska w kwestii jugosłowiańskiej za prezydentury Reagana. Pró­ ba stworzenia ram działania na podstawie Decyzji 13 3 okazała się niewystarczają­ ca z powodu tendencji odśrodkowych i nacjonalistycznych. Wraz z rozwojem sto­ sunków między Waszyngtonem i Moskwą, stosunki z Belgradem zaczęły odgrywać dla USA drugorzędną rolę. Wzrost liczby bezpośrednich spotkań między przywódcami ZSRR i USA, sprawił, że Jugosławia przestała mieć tak doniosłe znaczenie geopolityczne jako 2! M. J. Zachariasz, Komunizm, Federacja, Nacjonalizm. System władzy w Jugosławii (1943 — 1991). Powstanie, przekształcenia, rozpad, Warszawa 2004 , s. 43924 Ibidem. 25 http://www.balkan-archive.org.yu/kosta/memorandum/contents.html 16.01.2005). Tekst memorandum dostępny na stronie: (ostatnie wejście http://www.haverford.edu/relg/sells/re- ports/memorandumSANU.htm (ostatnie wejście 21.7-2005). 26 http://hr.wikipedia.org/wiki/Memorandum_SANU_I986 (ostanie wejście 21.7.2005). 311 Spasimir Domaradzki państwo zapewniające równowagę między NATO a Układem Warszawskim 27 . Ju­ gosławia z istotnego środka w walce z komunizmem, stała się zbędnym ciężarem. W atmosferze ogólnego odprężenia w drugiej połowie lat 80 . mocarstwa świata uznały za zbędne angażowanie się w problemy wewnętrzne zachodnich Bałkanów. Można stwierdzić, że brak zainteresowania mocarstw stanowił jeden z zewnętrz­ nych czynników, które wpłynęły na rozpad Jugosławii. Brak nacisku zewnętrznego na władze federacyjne, dał możliwość narodowym elitom politycznym do posługi­ wania się retoryką nacjonalistyczną, która miała stanowić panaceum na katastro­ falną sytuację gospodarczą w państwie związkowym. Dopiero procesy dezintegracyjne, które ogarnęły zachodnie Bałkany na prze­ łomie lat 80 . i 90., zwróciły uwagę świata na Jugosławię i zmusiły następcę prezy­ denta Reagana do zajęcia stanowiska wobec wydarzeń na Bałkanach. Bibliografia Fischer, Beth A., The Reagan Reversal. Foreign Policy and the end of the Cold War, University of Missouri Press 1997Kłoczowski J., Kras P., Historiografia krajów Europy Środkowo-Wschodniej: Polska, Czechosłowacja, Węgrzy, Rumunia, była Jugosławia, Bułgaria, Lublin 1997Kovrig B., Of Walls and Bridges, Fhe United States&Eastern Europe, A Twentieth Century Fund Book, New York University Press 1991. Novak M., Ordinary People, „The National Interest”, no. 5 (Fall 1 986 ). Orzelska A., Wpływ konfliktu w byłej Jugosławii na stosunki między Stanami Zjed­ noczonymi a Unię Europejską 1990—1993, Warszawa 2004. Patek A., Rydel J., Węc J.J., Najnowsza historia świata 1943—1993, III Kraków 2003. Walkiewicz W., Jugosławia: byt współny i rozpad, Warszawa 2000. Zachariasz M. J., Komunizm, Federacja, Nacjonalizm, System władzy w Jugosławii ( 1 9 4 3 — 1 9 9 1 ) Powstanie, Przekształcenia, Rozpad, Warszawa 2004. Zimmermann W., New York 1996. Dokumenty American Foreign Policy, Current Documents, Department of State, Washing­ ton 1984 . National Security Decision Directive 54. „United States Policy toward Eastern Europe”, (NSC-NSDD-54), 2.9.1982. 17 W. Zimmermann, Origins of a Catastrophic, New York 1996, s. 7, w: , A. Orzelska, Wpływ konfliktu w byłej Jugosławii na stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską tęgo—1995, Warszawa 2004, s. 25. 312 Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Jugosławii za predydentury Ronalda Reagana National Security Decision Directive 13 3, „United States Policy Toward Yugoslavia”. (NSC-NSDD-I 3 3); 14-3.1984. Źródła internetowe www.balkan-archive.org.yu http://www.fas.org/irp/offdocs/nsdd/nsdd-I 3 3-htm http://www.fas.org/irp/offdocs/nsdd/nsdd-054-htm http://www.haverford.edu/ relg/ sells/reports/memorandumSANU.htm http://hr.wikipedia.org/wiki/Memorandum_SANU_I986 www.tmcrew.org/ news/nato/ germany_usa.htm Robert Gwiazdowski Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana I. Idee mają konsekwencje Celem niniejszego artykułu jest ukazanie, jaki wpływ na realizowany program po­ lityczny i gospodarczy danego państwa mogą mieć idee, które kształtują świado­ mość polityków — zwłaszcza gdy chodzi o polityków tak ważnych dla polityki i gospodarki Świata, jak prezydent Stanów Zjednoczonych. W szczególności zaś istotna jest charakterystyka idei, których wyznawanie wydaje się być konstytutyw­ nym warunkiem prowadzenia skutecznej i efektywnej polityki gospodarczej. Gdy w roku 1948 Ronald Reagan przewodził Cechowi Aktorów Filmowych w Hollywood, ukazała się książka Richarda M. Weavera Ideas Have Consequences1, stanowiąca jedną z pierwszych prób odbudowania w Stanach Zjednoczonych kon­ serwatywnej filozofii politycznej coraz bardziej ustępującej pola ideologii Nowe­ go Ładu. Weaver poszukiwał natchnienia w tradycji starego Południa, która miała być pewnym antidotum na szerzący się moralny nihilizm. Jego zdaniem rozkład zachodniej cywilizacji rozpoczął się pod koniec czternastego wieku wraz z rozwo*- jem filozofii nominalizmu Williama Ockhama, pod wpływem której odstąpiono od wiary w transcendentalne i uniwersalne wartości. Skutki tego okazały się fatal­ ne. „Porzucenie wszelkiego transcendentalnego doświadczenia oznaczało nie­ uchronne (...) wyparcie się prawdy. A wraz z jej odrzuceniem nie było już uciecz­ ki od relatywizmu” 2 . W przeciwieństwie do jankesów, będących „dziećmi Oświe­ cenia”, „ludzie Południa”, niezależnie od tego skąd pochodzili, akceptowali opatrznościowy charakter natury, którą nie można manipulować dla własnych ce­ lów. Weaver uzmysławiał, że istnieje związek przyczynowo skutkowy między filo­ 1 R. M. Weaver, Ideas Have Consequences, Chicago 1948; wyd. poi. R. M. Weaver, Idee majq konsekwencje, Kraków 1996. 2 Cyt. za; G. H. Nash, The Conservative Intellectual Movement in America since 194 J, New York 1976, s. 40. 315 Robert Gwiazdowski zofią społeczną i głoszonymi hasłami politycznymi a sposobem funkcjonowania społeczeństwa, zachowaniami poszczególnych jego członków oraz całych grup społecznych i, w konsekwencji, stanem gospodarki, jeśli głosimy jakąś ideę, to nie możemy się dziwić skutkom, które ona wywołuje. Pierwszym krokiem w jakimkol­ wiek działaniu powinno być odróżnienie tego, co materialne i transcendentalne. Podstawą wolności indywidualnej nie jest prawo czynienia wszystkiego, lecz zgo­ da ludzi w rozróżnianiu racji i błędu, dobra i zła. Po drugie, istnieje potrzeba obrony prawa prywatnej własności — „ostatniego metafizycznego prawa, jakie nam pozostało ? . Weaver nie bronił jednak bezosobowego, korporacyjnego prawa wła­ sności, lecz drobnej własności rodzinnej, dzięki której jednostki mogą zachować perspektywy rozwoju i znaleźć schronienie przed wdzieraniem się państwa, gdyż własność jest najlepszym strażnikiem sfery prywatności 4 . 2. Geneza programu politycznego i gospodarczego — neokonserwatyzm i supply-side economics 2.1. Neokonserwatyzm Ronald Reagan nie odwoływał się co prawda bezpośrednio do poglądów Weavera, które mogły być uznane wręcz za antykapitalistyczne i antyamerykańskie 5 , ale prze­ świadczenie o tym, że idee mają konsekwencje, weszło na stałe do syndromu myśli republikańskiej. I to właśnie idee i głęboka wiara w nie wywarły dominujący wpływ na działalność czterdziestego rezydenta Stanów Zjednoczonych. I przyniosły one konsekwencje: światu — upadek komunizmu, a Ameryce — uwolnienie olbrzymiego potencjału przedsiębiorczości, odbiurokratyzowanie gospodarki, deregulację i ob­ niżenie podatków. Tym kierunkiem myślowym, który wywarł chyba największy wpływ na kształt programu politycznego i gospodarczego administracji Reagana, był zrodzony w połowie lat 70 . tak zwany neokonserwatyzm. Sztandarowymi jego przedstawi­ cielami byli podówczas Daniel Bell, Peter Berger, Nathan Glazer, Irving Kristoll, Michael Nowak, Norman Podhoretz. Neokonserwatyści z największym szacun­ kiem odnosili się do tradycji, wartości religijnych i haseł patriotycznych. Uznali wolny rynek za najskuteczniejszy mechanizm dystrybucji dóbr, popierali zasadę równości szans i zwalczali postulaty egalitaryzmu społecznego, który jest niebez­ pieczny dla wolności 6 . Wolność ekonomiczna to dla nich „nie tylko wartość sa­ 5 Ibidem, s. 41- 4 Ibidem. 5 wane Krytykując naukę, technikę i kapitalizm rodem z Północy, Weaver zwalczał zasady akcepto­ przez zdecydowaną konserwatystami, a większość większość społeczeństwa. Amerykanów nie Jeżeli akceptuje Południowcy stylu uznać, że konserwatyści nie są typowymi Amerykanami. 6 316 mieli życia starego I. Kristol, What Is a Neo-Conservative, „Newsweek”, 19 January 1976. by być Południa, prawdziwymi to trzeba by Wolność. Własność Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana moistna, ale również konieczny, nieodzowny warunek sensownego urządzenia życia społecznego” 7 . W kwestiach politycznych największą zasługą neokonserwatystów było prze­ wartościowanie w ocenie wojny w Wietnamie. Przez wiele lat jak fatum ciążyła ona nad świadomością całego pokolenia Amerykanów. Neokonserwatyści uznali za pewne, ze Stany Zjednoczone zostały w Wietnamie pokonane. Postawili jednak pytanie, czy klęska ta istotnie znaczy to, co ruch antywojenny perswadował wszyst­ kim, że znaczy i czy polityka Stanów Zjednoczonych, która doprowadziła je do Wietnamu, zasługuje na taką dyskredytację. Norman Podhoretz stwierdził, że dla patrzącej nań generacji, Wietnam stał się tym, czym było Monachium dla pokole­ nia poprzedniego: oczywistym symbolem polityki, jakiej już nigdy prowadzić nie wolno. Tymczasem Wietnam stanowił w istocie zaprzeczenie Monachium, był próbą uniknięcia tamtych błędów. Z lekcji Monachium wynikało, że nie można zatrzymać ekspansywnego, totalitarnego mocarstwa ustępstwami na jego rzecz, a ograniczony opór jest jedynym sposobem uniknięcia późniejszej wojny na dużo większą skalę. Z czasem lekcja Monachium zaczęła odchodzić w niepamięć. O ile dziedzictwem Monachium była gotowość odparcia, również siłą, gdyby ta okazała się konieczna, ekspansji totalitaryzmu, o tyle spuścizną Wietnamu stała się nie­ chęć do stawiania oporu, zwłaszcza gdyby opór ten wymagał użycia siły. Stało się tak za sprawą nastawienia opinii publicznej, pacyfikowanej przez zlewicowane środki masowego przekazu, które wmawiały Amerykanom, że komunizm wcale nie jest taki zły. Właśnie dlatego społeczeństwo, popierające dywanowe naloty na Drezno, w trakcie których ludność cywilna cierpiała o wiele bardziej niż podczas zmasowa­ nego ostrzału pozycji Vietkongu, nie było skłonne poprzeć działań wojennych w Wietnamie. Będąc przeciw celowi, nie mogło tolerować środków. „Ludzie, któ­ rzy kiedyś mówili, że są rzeczy gorsze niż wojna, teraz orzekli, że są rzeczy gorsze niż komunizm, a wojna w Wietnamie jest jedną z nich” 8 . Wszystko to wynikało z przyjęcia przez przeciwników zaangażowania wojennego w Wietnamie tezy Ga­ briela Kolko, że „zbrodnią wojenną w Wietnamie jest sama wojna” 9 . Tymczasem, według diagnozy neokonserwatystów, Stany Zjednoczone nie wkroczyły do Wiet­ namu dla obrony swych bezpośrednich interesów, ale dla ideału. „Interwencja ta była produktem wilsonowskiej strony amerykańskiego charakteru — strony, która w roku 1917 spowodowała przystąpienie do wojny, by uczynić świat bezpiecznym dla demokracji” 10 . Peter Berger, jeden z liderów neokonserwatyzmu, jeszcze 7 Czym jest neokonserwatyzm? — wywiad z Normanem Podhoretzem, „Młoda Polska” nr 2 (1989), s. 9. 8 R. H. Rovere, Liberal Anti-Comunism Revisited, „Commentary” vol. 44, no. 3, September 1967, cyt. za: N. Podhoretz, Dlaczego byliśmy w Wietnamie?, Warszawa 1988, s. 123. 9 E. Knoll, J. N. McFadden (eds.), War Crimes and the American Conscience, New York 1970, s. 99. 10 N. Podhoretz, op. cit., s. 125- 317 Robert Gwiazdowski w roku 1967. stojąc po stronie przeciwników wojny, pisał: „Ze zmniejszenia ame­ rykańskiego zaangażowania lub wycofania się z Wietnamu wyniknąć mogą strasz­ ne konsekwencje najrozmaitszych rodzajów. Niemniej, w kategoriach moralnych, bezpiecznie jest założyć, że żadna z nich nie może być gorsza niż to, co się tam teraz właśnie dzieje”. Później jednak zmienił zdanie. W roku 1980 tak skomento­ wał tamto wystąpienie: „A więc nie było bezpiecznie tak zakładać... Nie miałem racji i nie mieli jej również wszyscy ci, co myśleli tak, jak ja. Wbrew oczekiwaniom większości członków ruchu antywojennego narody Indochin od roku 1975 pod­ dano cierpieniom o wiele większym niż cokolwiek, co uczyniły im Stany Zjedno­ czone” 11 . Nowa atmosfera, jaką udało się stworzyć wokół amerykańskiego zaangażowa­ nia w Wietnamie, przyczyniła się do „odreagowania” dawnych niepowodzeń. „Tym razem idziemy tam, by zwyciężyć, prawda panie pułkowniku?” — pyta przełożone­ go filmowy John Rambo (Sylvester Stallone), wyruszając z tajną misją do Indo­ chin, gdzie w pojedynkę rozgromi prawie całą armię wietnamską i jej rosyjskich doradców, co nie udało się machinie wojennej Stanów Zjednoczonych. Jego wy­ czyny przyjmowane były entuzjastycznie przez amerykańską publiczność, ale zja­ wisko, jakim stał się film Rambo, wykroczyło daleko poza salę filmową. Ameryka znowu chciała uwierzyć w swe siły. I uwierzyła. Desant Grenady był doskonałym symbolem tych nowych tendencji. Nie przez przypadek prezydenta Reagana prze­ zwano wówczas Ronbo. Jego administracja podjęła walkę z „imperium zła”. Wal­ kę, na szczęście dla ludów przez to imperium uciemiężonych, zwycięską. 2.2. Supply-side economics Drugim polem walki była gospodarka. Doktryna neokonserwatywna oddziaływała nie tylko na kształt amerykańskiej polityki. Neokonserwatyści mieli także poważ­ ny udział w wykreowaniu nowej doktryny ekonomicznej zwanej ekonomią podaży (.supply-side economics), która w latach 80 . wywarła ogromny wpływ na kształt poli­ tyki gospodarczej rządu Stanów Zjednoczonych i została ochrzczona mianem „reaganomiki”. Stanowiła ona wyzwanie dla opartych na teorii Keynesa metod regu­ lowania gospodarki za pomocą sterowania poziomem globalnego popytu. Ruch ten powstał na początku lat 70 ., a za jego twórców uchodzą Robert Mundell i Arthur Laffer. W propagowaniu nowej koncepcji największe zasługi położył Jude Wanniski z „The National Observer”. Zdaniem tej nowej szkoły myślenia ekono­ micznego, wyrażanym wbrew poglądom Keynesa, popyt jest w ekonomii elemen­ tem wtórnym, zarówno chronologicznie, jak i merytorycznie, będąc niczym wię­ cej, jak efektem zaistnienia podaży. Przeświadczenie, że i popyt i podaż są kon­ 11 P. Berger, Indochina and the American Conscience, „Commentary” vol. 69, no. 2, February 1980. cyt. za: N. Podhoretz, op. cit., s. 125. 318 Wolność Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana kretnymi i mierzalnymi wielkościami, jest uzasadnione tylko w stosunku do poda­ ży będącej odzwierciedleniem realnych procesów produkcyjnych. Nie ma jednak sensu w odniesieniu do popytu będącego w swojej istocie psychologiczną reakcją na produkowane dobra i usługi. Nie istnieje przecież popyt na dobra nieznane. Niewybaczalnym błędem jest więc reifikowanie pojęcia popytu przez przedstawia­ nie subiektywnych impulsów konsumentów jako realnych sum i wielkości. Na odbytej w kwietniu 1971 roku w Bolonii międzynarodowej konferencji pod ha­ słem Inflation as a Global Problem, Mundell zaatakował dominujące od lat przeko­ nanie, iż polityka pieniężna i fiskalna powinny podążać w tym samym kierunku. „Ekspansja pieniężna inaczej oddziałuje na oczekiwania niż ekspansja fiskalna. Ta druga wywiera większy wpływ na wielkości realne niż pierwsza”, która „bardziej oddziałuje na stopę zmian wartości pieniądza, będącą odwrotnością stopy infla­ cji” 12 . Nie prawdziwe jest zatem twierdzenie, że okresy inflacji wymagają stosowa­ nia zarówno pieniężnych, jak i fiskalnych restrykcji. W roku 1975 w 39 numerze redagowanego przez Kristola „The Public Interest” Wanniski opublikował tekst zatytułowany The Mundell-Laffer Hypothesis — A New View of the World Economy. Była to jedna z pierwszych prezentacji szerszej publiczności poglądów, mogących wywołać przełom w myśli ekonomicznej. Samo pojęcie supplyside pojawiło się w roku 1976, a po raz pierwszy użyte zostało przez Herberta Steina, będącego zdecydowanym przeciwnikiem tej nowej koncepcji i miało mieć wydźwięk pejoratywny 15 . Wanniski uznał jednak, że wprowadzone przez Steina określenie może stać się nośnym hasłem propagandowym i z dumą zaczął je stosować do lansowanych przez siebie poglądów. Duże zasługi w propagowaniu nowych idei położyła Fundacja Smith-Richardson. Jej nakładem w roku 1978 wydana została najsłynniejsza praca Wanniskiego The Way the World Works. How Economics Fail — A n d Succeed, a w roku 1981 — jedna z najgłośniejszych książek minionej dekady, praca George’a Gildera Wealth and Property. Sam prezydent Reagan oświadczył kiedyś dziennikarzom: „Codziennie przed snem czytam dwie strony Biblii i dwie strony Bogactwa i ubóstwa George’a Gildera”. A Gilder, podobnie jak wcześniej Weaver, też odwoływał się do idei. Podkreślał on naturę bogactwa składającego się z aktywów, stanowiących dopiero zapowiedź przyszłego strumienia dochodu. Potok pieniędzy z wydobycia ropy nie staje się sam z siebie trwałym źródłem przychodów narodu. Czterysta lat temu Hiszpania, zalewana powodzią kruszców z kopalń w swoich koloniach, była tak zamożna, jak dzisiaj jest Arabia Saudyjska. Nie udało jej się jednak osiągnąć praw­ dziwego bogactwa i wkrótce popadła w stagnację, podczas gdy w pozornie bied­ niejszych częściach Europy przemysł święcił triumfy. Prawdziwym bogactwem nie jest bowiem skutek, z którym zetknęły się kraje zasobne w ropę czy w kruszce, jak 12 R. Hinshaw (ed.), Inflations as a Global Problem, Baltimore 1972, s. 50 . 15 H. Stein, All Out For Tax Reduction, „The Wall Street Journal” 15 November 1976. 319 Robert Gwiazdowski obecnie Arabia Saudyjska czy Hiszpania kilka wieków temu, lecz przyczyna, ujaw­ niająca się od stuleci na przykład na dość jałowych wyspach w rodzaju Wielkiej Brytanii czy ostatnio Japonii 14 . Co więcej, bogactwo ucieleśnia się w rzeczach, ale jest wytwarzane przez umysł. Wiara i wyobraźnia są najważniejszymi zasobami kapitałowymi w rozwijającej się gospodarce. Bogactwo jest w większym stopniu produktem umysłu niż pieniędzy. „Majątek może topnieć, lecz umysł i wola po­ trafią momentalnie błysnąć przed niezdecydowanym tłumem, rozpalić niebo swo­ imi wizjami i spowodować ich wcielenie w krzem i cement zanim zgromadzą się konkurenci. Najlepsze, najbardziej władcze, najbardziej oryginalne i najbardziej giętkie umysły stanowią najtrwalsze złoto” 15 . Jak powiedział Warren Brookes, je­ dynie fizyczna strona naszego bogactwa ma charakter skończony. Jego metafi­ zyczne źródła — wyobraźnia i twórczość — są nieskończone 16 . Jednak tylko jed­ nostki mogą być tak oryginalne. Instytucje unikają ryzyka, niesprawdzonych lub niemodnych idei. Nie mogą zatem sprostać zadaniu tworzenia nowej wiedzy i nowego bogactwa. „Jeden przedsiębiorca z energią, zdecydowaniem i charyzmą może obrócić 400 000 dolarów w małą fortunę dla siebie i złotą żyłę dla gospo­ darki, podczas gdy agencja rządowa zwykle potrzebuje 400.000 dolarów na samo otworzenie biura” 17 . Zważywszy że gospodarka rządzona jest przez myśl, odzwier­ ciedla ona stan umysłu, a nie stan rzeczy. Jednym z zasadniczych praw umysłu jest to, że wyobraźnia i wiara poprzedzają wiedzę. Ponieważ umysł ludzki zdolny jest do nieustannego wytwarzania nowych idei, myśliciel musi dokonywać nieustanne­ go wyboru koncepcji, w które ma wierzyć. Tak jak przy wyborze kobiety — pisze Gilder — „musi działać, zanim ją naprawdę pozna” 18 . Każda myśl twórcza jest więc wynikiem przekonania, że właśnie ją należy wy­ brać. W pewnym sensie jest ona quasi-religijnym aktem wiary. Lecz nie wszystkie idee, jak kobiety, się sprawdzają. Aby się o tym przekonać, trzeba najpierw spróbo­ wać. Logiką twórczości jest zasada: „skacz, zanim zobaczysz”. Nie można w pełni ujrzeć nic nowego ze starego miejsca. Stara maksyma: „zobacz, zanim skoczysz” prowadzi jedynie do nieustannego obracania się w zamkniętym kręgu starych idei. Osiągnięcie sukcesu, wymaga ryzyka. „Aby zdobyć wzgórze, ktoś musi pierwszy zdecydować się zaatakować nieprzyjacielski bunkier. Trudno wyjaśnić przy pomo­ cy racjonalnych kryteriów, dlaczego ludzie w latach 60. i 70 . dziewiętnastego wie­ ku zasiedlali środkowy zachód. Dlaczego ludzie, którzy znali lepszy sposób życia dobrowolnie decydowali się na życie w tak prymitywnych warunkach (...) praco­ wali od świtu do nocy, by utrzymać się przy życiu. Jednak byli optymistami 14 G. Gilder, Wealth and Poverty, New York 1981, s. 48—49. 15 Ibidem, s. 5 8. 320 16 Por. ibidem, s. 228. 17 Ibidem, s. 61. 18 Ibidem, s. 262. Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana w kwestii przyszłości i nie chcieli wracać do cywilizacji nawet wówczas, gdy nie było istotnych powodów do jej uprzedniego porzucenia” 19 . Wówczas gdy rezy­ gnując z ryzyka, próbujemy kontrolować naszą przyszłość, poddając się coraz więk­ szej liczbie regulacji wprowadzanych przez demiurgiczne państwo — następuje katastrofa. W każdym momencie historii naszej rasy dalsza przyszłość wydawała się beznadziejnie ponura, a racjonalny rachunek możliwości prowadził do proroc­ twa zagłady. Działo się tak dlatego, że wszelkie plany oparte na obliczalnej teraź­ niejszości musiały zakładać zmniejszanie się obszaru wyboru i wyczerpywanie za­ sobów, a co za tym idzie — spadek możliwości. Tymczasem przyszłość gospodarki jest nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo, jakie nowe idee mogą ją zrewolucjonizować, otwierając przed ludzkością możliwości dotąd niewyobrażalne. Pod pustynnymi piaskami Bliskiego Wschodu przez setki lat zalegały bezużyteczne, jak się wydawało, pokła­ dy lepkiej cieczy, dla której twórczy umysł ludzki potrafił znaleźć właściwe prze­ znaczenie. W przyszłości z całą pewnością dokonane zostaną inne wynalazki i odkrycia, które w równie zasadniczy sposób odmienią świat, w jakim żyjemy. Musimy tylko pozostawić ludziom odpowiednią sferą wolności działania, podej­ mowania ryzyka i dokonywania wyborów, nawet na pozór nierozsądnych. Musimy wierzyć w szczęście i zaakceptować zasadę, że to przypadek rządzi światem. „Kry­ tycy kapitalizmu — pisze Gilder — często wyobrażają sobie, że wykryli skandaliczną cechę systemu, który opiera się na szczęściu (...) Przypadek jest dla wielu ekono­ mistów czymś złym — dziedzictwem bezcelowości i chaosu (...) Jednak przypadek nie jest elementem anarchii, lecz warunkiem wolności. Nazywamy go przypad­ kiem, ponieważ leży poza polem widzenia uporządkowanych, racjonalnych proce­ sów. Jest częścią obszaru, który Einstein nazywał ‘kołyską prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki’” 20 . Kapitalizm odniósł sukces, zapewniając przypadkowi stosowne miejsce w swym systemie społeczno-ekonomicznym. Loteria jest przecież „najważniejszym fak­ tem życia od momentu biologicznego poczęcia pośród milionów plemników. Wszyscy zaczynamy jako zwycięzcy w grze, w której szansa przegranej sięga liczby astronomicznej” 21 . Podczas gdy biologowie, przyrodnicy i fizycy zaczynają przy­ znawać wolność mikroskopijnym cząsteczkom molekularnym, adepci nauk spo­ łecznych nadal skąpią jej istotom ludzkim. W odniesieniu do struktury atomowej zakłada się jakiś zakres losowości, podczas gdy struktura społeczna ma być rzeko­ mo statyczna i uporządkowana. Jest to sprzeczne z naturą człowieka i z historią całej ludzkości, która jest raczej sagą o błądzeniu po pustyni i krótkotrwałej na­ grodzie, a nie opowieścią o celowym i racjonalnym rozwoju. 19 Ibidem, s. 252-25 3. 20 Ibidem, s. 25 5- 21 Ibidem, s. 266. 321 Robert Gwiazdowski 3. Idee — wolność, własność, sprawiedliwość 3 . 1 . Wolność Decydujące są więc idee. Te, które przyświecały Ronaldowi Reaganowi, to wol­ ność, własność i sprawiedliwość w ich klasycznym rozumieniu. Aż się nie chce czasami wierzyć, że mogą one być podstawą programu gospodarczego. Dwie najistotniejsze teorie dotyczące przedmiotowego aspektu wolności trak­ tują ją bądź jako brak przymusu ze strony państwa lub społeczeństwa w stosunku do jednostki, bądź jako tytuł do otrzymywania dóbr, sprawowania władzy itp. Te dwa rodzaje wolności bywają nazywane odpowiednio: „wolnością od” i „wolnością do”, albo wolnością „negatywną” i „pozytywną”, „formalną” i „materialną” 22 . Wolność jako brak przymusu polega na tym, że państwo i społeczeństwo nie sta­ wiają przeszkód aktywności jednostki. Skoro jednak aspiracje poszczególnych lu­ dzi często wchodzą ze sobą w konflikt, to ich wolność musi się wzajemnie ograni­ czać. Granicą wolności jednego człowieka może być tylko wolność kogoś innego. Jak powiada amerykańskie przysłowie: „Twoja wolność wymachiwania rękami kończy się przed moim nosem”. Najważniejsze jest tu pytanie: „jak daleko sięga obszar, w którego granicach podmiot — osoba bądź grupa osób — ma, lub powinien mieć, całkowitą swobodę bycia i działania wedle swej własnej woli, bez wtrącania się innych osób?” 23 . Głównym celem staje się w tym przypadku zdobycie jak najwięk­ szego obszaru swobody, bez rozstrzygania kwestii, w jakim celu i w jaki sposób owa swoboda zostanie wykorzystana. W takim ujęciu człowieka wolnego nie inte­ resują żadne uwarunkowania strukturalne, a jedynie brak zewnętrznych ograni­ czeń. Pojęcie przymusu nie obejmuje tu wszystkich form ograniczenia możliwości działania. Przymus oznacza jedynie rozmyślne wtrącanie się innych ludzi w sferę czyjegoś działania. Sama niemożność osiągnięcia jakiegoś celu nie świadczy zatem o braku wolności. „Uważam się za ofiarę przymusu lub niewoli — pisze Berlin — dopiero wówczas, kiedy wierzę, iż niemożność uzyskania przez mnie jakiejś rzeczy wynika z faktu, że jacyś ludzie tak ułożyli sprawy, abym ja, w przeciwieństwie do innych, nie mógł mieć dość pieniędzy na jej nabycie” 24 . Tak rozumianej wolności przeciwstawia się wolność pozytywną, rozumianą jako „władzę czynienia czegoś lub korzystania z czegoś, co warte jest uczynienia lub z czego warto korzystać” 25 . W tym sposobie myślenia wolność wiąże się z odpowiedzią na pytanie: „co lub kto jest źródłem władzy albo ingerencji, która może przesądzić, że ktoś ma zrobić 22 Na temat rozróżnienia tych dwóch rodzajów wolności por. F. von Hayek, The Constitution of Liberty, Chicago I960, s. 425; R. Legutko, Wolność negatywna i pozytywna, „Znak”, nr 10 (1986); Z. Pełczyński, J. Gray, Conception of Liberty in Political Philosophy, London, b. r. w.; J. Hallowell, The Moral Foundation of Democracy, Chicago 1954, s. 129—132. 2i I. Berlin, Dwie idee wolności, Warszawa 1991, s. 114 . 24 Ibidem, s. 115. 25 B. i M. Sobolewscy, Myśl Polityczna XIX i XX wieku. Liberalizm, Warszawa 1978, s. 87—88. 322 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana raczej to niż tamto, być taki, a nie inny?” 26 . Katalog przyczyn determinujących jednostkę jest w tym przypadku bardzo obszerny, gdyż obejmuje wszelkie uwa­ runkowania strukturalne, a nie tylko nacisk polityczny czy przymus zewnętrzny w ogóle. Aby więc człowiek mógł stać się własnym panem, podmiotem, a nie przed­ miotem działania, muszą zostać usunięte wszystkie przeszkody uniemożliwiające pełną realizację jego osobowości — ze zmianą warunków ustrojowych włącznie. Przedmiotem afirmacji amerykańskiej myśli politycznej, do której odwoływał się Ronald Reagan, jest wolność, oznaczająca prawo człowieka do tego, by mógł postępować i myśleć jak chce tak długo, jak długo nie godzi tym w prawa innych ludzi. Jest to zdecydowanie definicja „negatywna”. Tak rozumiana wolność nie oznacza wszelkiego dobra i nieobecności jakiegokolwiek zła, a jedynie wolność od przymusu. „Nie zapewnia nam ona — pisze Friderich von Hayek — żadnych szcze­ gólnych możliwości, lecz pozwala zadecydować, jaki użytek zrobimy z okoliczno­ ści, w których się znajdujemy” 27 . Wolność nie jest bowiem równoznaczna z fak­ tycznymi możliwościami urzeczywistnienia naszej woli, a jedynie z istnieniem pewnej sfery prywatności wolnej od zewnętrznych ograniczeń. Łączy się ona z indywidualizmem i przeciwstawianiem się omnipotencji rządu, gdyż państwo jest dla człowieka, a nie człowiek dla państwa. Z dążenia do realizacji własnych interesów, co nota bene jest możliwe tylko w warunkach wolności, nieuchronnie muszą wynikać także pozytywne rezultaty ogólnospołeczne 28 . Oczywiście, wobec ułomności natury człowieka, pozostawienie go samemu sobie z nieskrępowaną możliwością działania może doprowadzić do naruszenia porządku społecznego. A wolność bez porządku wiedzie do gwałtów i rozpasania. Zachowanie owego porządku powinno być zadaniem państwa i jego organów. Jednak pamiętać należy, że każdy rząd jest podobny do ognia — pod kontrolą jest najbardziej użytecznym sługą, wydostawszy się spod niej jest siejącym spustoszenie tyranem 29 . Przypomi­ na to nieco teorię Edmunda Burke’a, który bronił wolności pojmowanej jako śro­ dek konieczny do osiągnięcia dobra społecznego, odrzucał natomiast wolność „dziką”, niezależną od tradycji kulturowych i pełną metafizycznych abstrakcji. Z wyróżnionych trzech rodzajów wolności: osobistej, politycznej i ekono­ micznej, większość republikanów uwypukla znaczenie tej trzeciej, traktując ją jako warunek oraz gwarancję dla dwu pozostałych i podkreślając istnienie nierozerwal­ nych związków między nimi. „Free speech does not live many hours after free industry and free commerce die” — stwierdził w swym czasie prezydent Herbert Hoover 30 . „Wol­ 261. Berlin, op. cit., s. IIĄ. 27 F. von Hayek, The Constitution..., op. cit., s. 16 . 28 W. Buckley, Up from Liberalism, Toronto—New York—London 1968, s. 175—176. 29 !0 Por. C. Rossiter, Conservatism in America, New York 1962, s. 34H. Hoover, False Liberalism, w: J. A. Sigler (ed.), The Conservative Tradition in American Thought, New York 1969, s. 326. 323 Robert Gwiazdowski ność ekonomiczna jest najważniejszą z ziemskich wolności. Bez wolności ekono­ micznej wolność polityczna i inne zostaną nam z pewnością odebrane” — pisze współcześnie William Buckley 51 . Tymczasem w powszechnym przekonaniu zdają się to być różne sprawy: wolność indywidualna zaliczana jest do materii politycz­ nej, a dobrobyt materialny — do ekonomicznej. Uważa się także, że każdy system polityczny może zostać skutecznie połączony z dowolnym modelem gospodar­ czym. Najdobitniejszym wyrazem tych przekonań jest obrona „demokratycznego socjalizmu” przez ludzi potępiających sowiecki totalitaryzm, ale pragnących go reformować jedynie w wymiarze politycznym w myśl założenia, że można zapew­ nić ludziom wolność indywidualną w systemie gospodarki nakazowej. Zdaniem Miltona Friedmana pogląd taki jest iluzją, gdyż związek między gospodarką i po­ lityką jest tak silny, że tylko niektóre kombinacje systemów ustrojowych są moż­ liwe do wcielenia w życie. Wolność ekonomiczna zawsze jednak odgrywa rolę pierw­ szoplanową. Przede wszystkim jest ona konstytutywnym elementem wolności jako takiej, będąc z tego tytułu częścią składową celu samego w sobie. Z uwagi na skutki, jakie system ekonomiczny wywołuje w dziedzinie koncentracji lub rozpro­ szenia władzy, jest ona także nieodzownym środkiem dla osiągnięcia wolności politycznej. Historia dowodzi, że kapitalizm jest koniecznym warunkiem wolno­ ści politycznej, mimo że nie jest warunkiem wystarczającym. Relacje między wolnością polityczną i ekonomiczną są więc kompleksowe i w najmniejszym stopniu nie mogą być traktowane jednostronnie. Pamiętać bo­ wiem trzeba, że absolutna wolność w sferze politycznej jest wręcz niemożliwa. Każda decyzja polityczna wymaga przecież zastosowania przymusu wobec tej czę­ ści społeczeństwa, która się z nią nie zgadza. W polityce nie decydujemy tylko o sobie samych, lecz o wszystkich naraz. Jeśli za czymś głosujemy i jesteśmy w mniejszości, to tego nie uzyskamy. Jeśli zaś będziemy przeciwko jakiemuś roz­ wiązaniu i znowu znajdziemy się w mniejszości, to i tym razem nasz głos nie zostanie wzięty pod uwagę 32 . Tymczasem wolność ekonomiczna jest wolnością absolutną, niewymagającą żadnych ustępstw i kompromisów. Likwiduje ona kon­ flikt między mniejszością i większością, nie znając w ogóle takich pojęć. Dzieje się tak dlatego, że opiera się ona na wolności mechanizmów rynkowych, a wolny ry­ nek — jak twierdzi Friedman — toleruje wszelką różnorodność. „Mówiąc kategoria­ mi politycznymi, jest on systemem proporcjonalnego przedstawicielstwa. Każdy może głosować na, powiedzmy, kolor ulubionego krawata i otrzyma go. Nie musi sprawdzać jakiego koloru pragnie większość, a gdy jest w mniejszości podporząd­ kowywać się” 33 . Wolność gospodarcza, choć jest celem samym w sobie, jest także !I W. Buckley, op. cit., s. 156. J2 M. Friedman, An Economist’s Protest, New Jersey 1975, s. 208—209, 258. H M. Friedman (with the assistance of Rose Friedman), Capitalism and Freedom, Chicago 1962, s. 15. 324 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana zasadniczym warunkiem i zarazem środkiem służącym do osiągnięcia wolności politycznej. Taki sposób organizacji społeczeństwa, który zapewnia ludziom swo­ bodę posiadania i nieskrępowanego użytkowania istniejących zasobów, sprzyja wolności, gdyż oddziela władzę ekonomiczną od politycznej i tworzy w stosunku do niej swego rodzaju przeciwwagę. Nie oznacza to jednak, że wolność ekono­ miczna jest warunkiem wystarczającym do funkcjonowania wolnego społeczeń­ stwa. Niezbędne są do tego również odpowiednie instrumenty polityczne oraz określony system wartości uznawany w danym społeczeństwie. Wolność ekono­ miczna, umożliwiając wzajemną współpracę bez stosowania przymusu i centralne­ go kierowania, zmniejsza jednak zdecydowanie obszar, na którym sprawowana jest władza polityczna. Wolny rynek rozprasza władzę ekonomiczną, co rekompensuje skutki, jakie może wywołać koncentracja władzy politycznej. Z drugiej strony, ograniczenia wolności gospodarczej w sposób nieunikniony odbijają się na wolno­ ści w ogóle, również na takich jej obszarach, jak wolność słowa czy prasy. Coraz śmielsze wprowadzanie przez państwo ograniczeń w gospodarce nie może pozo­ stać bez wpływu na inne swobody. Wolność jest całością i nie można jej ograni­ czać w jednym miejscu, bez równoczesnego ograniczenia w innym. Milton Fried­ man zgadza się, że „wolność nie może być absolutna, żyjemy bowiem w społeczeń­ stwie powiązanym mnóstwem współzależności i pewne ograniczenia wolności są konieczne, aby uniknąć innych ograniczeń, jeszcze gorszych. Jednakże już dawno przekroczony został naprawdę niezbędny zakres tych ograniczeń. Naglącą potrzebą dnia jest więc ich eliminacja, a nie dalsze mnożenie” 34 . Zasadniczym elementem wolności gospodarczej jest swoboda dysponowania własnym dochodem: ile wydamy na własne potrzeby i co za to kupimy, ile zaosz­ czędzimy i pod jaką postacią, jaką wreszcie część dochodu podarujemy i komu. Drugim składnikiem wolności gospodarczej jest swoboda w wykorzystywaniu wła­ snych możliwości. Należy do niej prawo wyboru zawodu i prowadzenia każdego typu działalności gospodarczej. Jednak i w tym względzie na każdym kroku spoty­ kamy się z koncesjami, zezwoleniami i innymi ograniczeniami wolności. W ogar­ niętych ideologią Nowego Ładu Stanach Zjednoczonych ograniczono swobodę oferowania swych usług nie tylko w zawodzie lekarza, dentysty czy prawnika, ale także hydraulika, fryzjera i przedsiębiorcy pogrzebowego. Nie wolno pracować w nadgodzinach na wzajemnie ustalonych warunkach, o ile nie są one zgodne z przepisami państwowymi. Zupełnie odstąpiono więc od niegdysiejszych ideałów — konkluduje Friedman, pisząc w zakończeniu Free to Choose: „Dwie idee: ludzkiej wolności i wolności ekonomicznej zespolone razem wydały największe owoce w Stanach Zjednoczonych. Wciąż jesteśmy nimi przepojeni. Stanowią one nieod­ łączny składnik naszego bytu. Ale, niestety, zaczęliśmy od nich odchodzić. Zapo­ mnieliśmy tę podstawową prawdę, że największym zagrożeniem dla ludzkiej wol- i4 M. Friedman, R. Friedman, Free to Choose, New York 1980, s. 69. 325 Robert Gwiazdowski ności jest koncentracja władzy, czy to w rękach rządu, czy kogokolwiek innego. Przekonaliśmy samych siebie, że przyznanie komuś władzy jest bezpieczne, o ile służy ona dobrym celom. Na szczęście zaczynamy się z tego otrząsać. Znowu dostrzegamy niebezpieczeństwa, jakie zagrażają społeczeństwu, gdy nagromadzi się zbyt wiele możliwości rządzenia nim. Zaczynamy rozumieć, że słuszne cele mogą zostać wypaczone przez użycie złych środków i że poleganie na wolności jednostki do kierowania własnym życiem zgodnie z wyznawanymi przez nią war­ tościami jest najlepszą drogą ku osiągnięciu przez wielkie społeczeństwo jego wszystkich potencjalnych możliwości” 35 . Amartya Sen traktuje poszerzanie zakresu wolności jako kwintesencje rozwo­ 36 ju . Podstawowe znaczenie wolności dla procesu rozwoju wynika, jego zdaniem, z dwóch racji: (i) wartościującej — rozwój należy oceniać ze względu na pomnaża­ nie ludzkiej wolności i (2) narzędziowej — rozwój jest uzyskiwany wyłącznie za sprawą wolnej działalności ludzi 37 , aczkolwiek przyjmowany przez niego punkt widzenia uwzględnia zarówno procesy, które prowadzą do wolności działań, jak i faktyczne sposobności przysługujące ludziom w konkretnych sytuacjach 38 . Moż­ na więc traktować wolność zarówno jako (i) zasadniczy cel, jak i (2) zasadnicze narzędzie rozwoju i mówić zarówno o konstytutywnej, jak i instrumentalnej roli, jaką wolność odgrywa w procesie rozwoju 39 . Filozofia wolności ściśle łączy się z obroną wolnego rynku, za sprawą którego wolność ta może być najpełniej realizowana, a który funkcjonuje lepiej od jakiego­ kolwiek innego systemu gospodarczego. Po pierwsze, zwiększa on efektywność gospodarczą — najlepiej przyczyniając się do wzrostu zamożności całego społe­ czeństwa i poszczególnych jednostek. Po drugie, zapewnia sprawiedliwą dystrybu­ cję dóbr i zabezpiecza wolność jednostki. Po trzecie, cechuje go swoista „niesku­ teczność polityczna” — w przypadku niepowodzenia nie ma bowiem kogo winić, a rozproszenie odpowiedzialności za realizację jakichś celów wpływa hamująco na powstawanie nieufności społecznej, gdy brak jest obiecywanych rezultatów 40 . Kluczowym zagadnieniem każdego systemu społecznego jest sposób koordy­ nowania działalności gospodarczej wielu jednostek. Może on się opierać na cen­ tralnym kierowaniu procesami ekonomicznymi — czyli przymusie i zależnościach typu hierarchicznego lub na rozwiązaniach rynkowych zapewniających dobrowolną współpracę wolnych i suwerennych jednostek, w wyniku której obie strony uczest­ niczące w transakcji osiągają odpowiednie korzyści. Jest to możliwe tylko wtedy, 15 Ibidem, s. 309—3 10. 16 A. Sen, Rozwój i wolność, Poznań 2002. 57 Ibidem, s. 18. iS Ibidem, s. 3 1—32. i9 Ibidem, s. 51. 40 D. Moynihan, The Politics of Guaranted Income, New York 1973, s. 5 3. 326 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana gdy wymiana handlowa jest dobrowolna, a kontrahenci posiadają wystarczającą do jej przeprowadzenia ilość informacji. Odbywa się ona wówczas bez żadnego przy­ musu naruszającego wolność poszczególnych jej uczestników. Co prawda ludzie są omylni, ale w systemie wolnorynkowym mylą się na własny rachunek, ponosząc konsekwencje błędów, skutki których nie oddziałują na innych 41 . „Świat jest nie­ doskonały — pisze Milton Friedman — a więc i konkurencja nie zapewni pełnej ochrony. Jednakże konkurencja stanowi najlepszą lub, co na jedno wychodzi, naj­ mniej złą ochronę największej liczby ludzi, jaką dotąd wynaleziono” 42 . Programy rządowe tylko z tego powodu wydają się dobrym rozwiązaniem, że rząd skutecz­ nie zablokował uprzednio alternatywne rozwiązania rynkowe 43 . Konkurencja chroni konsumenta nie dlatego, że biznesmeni mają lepsze serca od biurokratów czy że są od nich bardziej kompetentni, ale dlatego, że zaspokojenie nawet najbardziej ab­ surdalnych życzeń konsumenta leży w ich interesie. Kiedy bowiem wchodzimy do sklepu, nikt nas nie zmusi do zrobienia zakupów. Możemy pójść gdzie indziej. I to właśnie jest podstawowa różnica między instytucją działającą na rynku a agendą rządową. Najlepszą ochroną konsumenta przed eksploatacją ze strony jakiegoś sprzedawcy jest istnienie innego sprzedawcy 44 . Niepowodzenia planowania i nacjonalizacji nie zlikwidowały jednak dążeń do objęcia kontrolą rządową coraz większej ilości spraw. Zmienił się tylko ich kieru­ nek. Jak pisał Allen Wallis, socjalizm, „który zbankrutował intelektualnie, widząc jak w ciągu stu lat obalane są jeden po drugim argumenty za uspołecznieniem środków produkcji — chce obecnie uspołeczniać rezultaty tej produkcji” 45 . To za­ uroczenie socjalistycznym interwencjonizmem bierze się stąd, że korzystne efekty interwencji państwowej są prawie natychmiastowe i wyraźnie widoczne. Natomiast jej negatywne skutki ujawniają się stopniowo i pośrednio oraz leżą jakby poza zasięgiem wzroku. Dlatego też wielu ludzi spogląda na interwencję państwa z niemałą życzliwością. Tymczasem wolny rynek stanowi „znacznie bardziej uniwersalną technikę rozwiązywania różnic między ludźmi, umożliwiającą im współpracę na wielu płasz­ czyznach, a nie tylko technikę użytkowania zasobów dla wytwarzania i dystrybucji dóbr i usług w procesie gospodarowania” 46 . Można powiedzieć, że konkurencja ma w gospodarce podobne znaczenie jak w sporcie, w którym właśnie dzięki rywa­ lizacji obserwujemy podnoszenie wyników na coraz wyższy poziom i przekracza­ 41 M. Friedman, Capitalism and..., op. cit., s. 12. 42 M. Friedman, R. Friedman, op. cit., s. 246. 4i Ibidem, s. 220. 44 Ibidem, s. 226. 45 Ibidem, s. 95—96. 46 M. Friedman, Economic Libertarianism, w: M. Ketchum, N. Strunk (ed.), Conference on Sa­ vings and Residential Financing Proceedings, Chicago 1965, s. 20, cyt. za: M. Belka, Doktryna ekono­ miczno-społeczna Miltona Friedmana, Warszawa 1986, s. 29- 327 Robert Gwiazdowski nie kolejnych barier ludzkich możliwości. I choć w większości wypadków są to sukcesy indywidualne, to osiągnięcia mistrzów przyczyniają się do rozwoju całych dyscyplin. Do ciężkiej pracy na treningach skłania sportowców chęć osiągnięcia sukcesu, wstąpienia na podium, zdobycia medalu, sławy, a ostatnio także i pienię­ dzy. Tym, czym dla nich jest stadion, dla przedsiębiorców jest rynek. Środek do postawionego sobie celu jest taki sam — zdolności i praca. Cel również jest jeden — zwycięstwo w rywalizacji z innymi. Zaś sukces jednostki, jak tam, tak i tu, przy­ czynia się do ogólnego rozwoju. Analogia powinna rozciągać się także na system nagród. Należą się one za osiągnięty wynik. Nie zasługi, potrzeby czy nawet wkład pracy mają odgrywać tu rolę, ale wynik. „Każdemu według osiągniętego w rywali­ zacji rezultatu”— to najlepsze kryterium rozdziału nagród i jedyne sprawiedliwe. 3.2. Własność Wolność i wolna konkurencja są więc niesłychanie ważne dla społeczeństwa. Było­ by jednak „wielkim błędem przypuszczać — jak pisał już jeden z wielkich konser­ watystów z Południa John Calhoun — że samo umieszczenie w akcie prawnym przepisów przewidujących ograniczenie władzy rządu, bez wyposażenia osób, dla których ochrony są one umieszczone, w środki wystarczające dla wymuszenia ich przestrzegania wystarczy, czy uniemożliwi nadużycia władzy” 47 . Oczywiście nie wystarczy, dlatego niezwykle ważne są odpowiednie gwarancje wolności. Najważ­ niejszą z nich stanowi własność. Wstępnym warunkiem wolnej konkurencji eko­ nomicznej jest oczywiście istnienie własności prywatnej, a celem konkurencji — pomnażanie tej własności. Według Clintona Rossitera amerykańska definicja wol­ ności zawsze obejmowała prawo zdobywania i posiadania własności oraz korzysta­ nia z jej pożytków 48 . Dlatego uznanie pierwszoplanowego znaczenia własności prywatnej dla wolności, porządku społecznego i postępu należy do głównych pryn­ cypiów tej amerykańskiej myśli politycznej, do której nawiązywał Ronald Reagan, podzielający pogląd Johna Adamsa, że szarganie własności prowadzi prostą drogą do anarchii i tyranii. Własność czyni człowieka wolnym, bo tylko ten, kto nie musi liczyć się z innymi, a zwłaszcza z rządem, w sprawach dotyczących swych elementarnych potrzeb, może cieszyć się niezależnością. Dzięki własności człowiek posiada sferę, w obrębie której może dokonywać wolnych wyborów i ignorować państwo. Tam gdzie nie ma osobistej kontroli nad własnym życiem gospodarczym, nie ma pry­ watnej własności, tam wolność jest pustym słowem 49 . Dla Fridericha von Hayeka własność jest pierwszym krokiem ku wyznaczeniu prywatnej sfery, chroniącej nas 47 J. Calhoun, A Disquistion on Government, New York 1953, s. 25- 48 C. Rossiter, op. cit., s. 76. 49 M. Novak, The Spirit of Democratic Capitalism, New York 1982, s. 144- 328 Wolność. Własność. Sprawiedliwość Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana przed przymusem 50 , a wiadomo przecież, że to właśnie przymus jest głównym wrogiem wolności. Uspołecznienie własności pociąga zaś za sobą skutki wręcz katastrofalne. Skoro każdy jest właścicielem wszystkiego — twierdzi Milton Fried­ man — nikt nie jest właścicielem niczego i nikt nie jest bezpośrednio zainteresowa­ ny w utrzymaniu i poprawie stanu całości 51 . Pisząc że posiadanie własności prywatnej jest warunkiem realnej wolności, von Hayek podkreśla także rolę, jaką w obronie ducha wolności odgrywa, związany z posiadaniem własności, etos burżuazyjny, na który składają się, zupełnie obce pracownikom najemnym, a sprzyjające wolności, takie cechy, jak zamiłowanie do eksperymentowania, inicjatywność czy chęć posiadania szerokiej sfery wyboru 52 . Znaczenie tych cech bardzo zdecydowanie podkreśla także Irving Kristol. Prze­ miany kulturowe i upadek burżuazyjnego ducha są dla niego głównymi przyczyna­ mi zagrożenia demokratycznego rządu 53 . Podobnie widzi to zagadnienie George Gilder. „Czynnik ducha — pisze — najlepiej wydobywany jest przez własność. Ozna­ cza ona wystawienie na ryzyko swych środków produkcji niezależnie od tego, czy jest to własna ziemia i praca, czy akcje IBM” 54 . 3-3. Sprawiedliwość Wolne, różniące się między sobą jednostki, działając na wolnym rynku, osiągają różne rezultaty — także pod względem zdobywanej na tym rynku własności. Rodzi to zawiść i stwarza doskonałą podstawę wykorzystywania tejże zawiści przez róż­ nych polityków obiecujących niezadowolonym ze swojej pozycji rynkowej wybor­ com radykalne poprawienie ich sytuacji w imię tak zwanej sprawiedliwości spo­ łecznej. W kulturze Zachodu idea sprawiedliwości wywodzi się z dwóch źródeł: z kla­ sycznej filozofii antycznej wyrażonej przez Arystotelesa i Platona, a przeszcze­ pionej przez Cycerona na grunt rzymskiej jurysprudencji oraz z chrześcijańskiej wiary w sprawiedliwego Pana. Zarówno filozofowie greccy, jak i chrześcijanie za­ kładali, że sprawiedliwość ta nie jest dziełem ludzi, którzy jej poczucie zawdzię­ czają czynnikom wyższym. I nie ma ona nic wspólnego z ideą tak zwanej sprawie­ dliwości społecznej, która polega na ograniczaniu ludzkiej wolności i swobód go­ spodarczych w celu realizacji idei równości rozumianej nie jako równość szans i równość wobec prawa, lecz jako faktyczna równość rezultatów. Uznanie dla sprawiedliwości społecznej jest deklarowane bardzo szeroko: od manifestów lewackich ugrupowań politycznych do encyklik papieskich. Może to 50 F. von Hayek, The Constitution..., op. cit., s. 140. 51 M. Friedman, R. Friedman, op. cit., s. 24- 52 F. von Hayek, The Constitution..., op. cit., s. 120. ” I. Kristol, On The Democratic Idea in America, New York 1972, s. 14—16. 54 G. Gilder, op. cit., s. 26. 329 Robert Gwiazdowski skłaniać do przypuszczenia, że zbieżność jest pozorna, werbalna, związana z uży­ ciem tego samego terminu w bardzo różnych znaczeniach 55 . Idea ta używana jest zwykle do uzasadnienia rozwiązań, które ze sprawiedliwością w klasycznym, an­ tycznym tego słowa znaczeniu nie mają nic wspólnego. Dało to asumpt popular­ nemu w krajach komunistycznych powiedzeniu, że sprawiedliwość różni się od sprawiedliwości społecznej tym, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Po II wojnie światowej ideał sprawiedliwości zaczęto łączyć z ideałem równo­ ści społecznej, choć Vilfredo Pareto pisał, że „twierdzenie o obiektywnej równości ludzi jest tak absurdalne, że nie zasługuje nawet na to, aby je obalać” 56 . Równość nie polegała na tym, by każdy posiadał tyle samo, lecz by miał równe z innymi, nieograniczone żadnymi przywilejami, prawo do korzystania ze swojej własności i starania się o nią. Tak rozumiana równość oznaczała jedynie „równą ochronę” dóbr i praw, które bynajmniej nie są równe. Wszelkie próby zrównania ludzi w najlepszym razie wiodą do stagnacji społecznej, a w najgorszym prowadzić mogą do tyranii. Egalitaryzm jest możliwy do osiągnięcia tylko przez naruszenie praw natury, wolności i zasady równości wobec prawa. Skoro bowiem istnieją naturalne różnice między ludźmi, to można je zniwelować tylko przez nierówne ich trakto­ wanie. W ten sposób cel popada w konflikt ze stosowanymi środkami, gdyż na doskonałą równość składa się także równe traktowanie poszczególnych jednostek. Jeżeli będziemy traktować w równy sposób ludzi różniących się między sobą, w efekcie nadal pozostaną oni nierówni. Jeśli zaś potraktujemy ich w sposób róż­ ny, to tym samym nie mogą oni być równi — są nierówni pod względem sposobu traktowania. Jak z tego wynika, „równość wobec prawa i równość ekonomiczna nie tylko różnią się między sobą, ale pozostają wzajemnie w konflikcie. Możemy uzy­ skać jedną albo drugą, ale nigdy obydwie naraz” — twierdził Friedrich von Hayek 57 . Jedynym rodzajem równości, jaki warto promować jest, oprócz równości wobec prawa, równość szans. Polega ona na prawie każdej jednostki do pełnego wykorzy­ stania swych talentów. Uznanie to możliwe jest z tego powodu, że „koncepcja równych szans nie wyklucza faktycznej nierówności pozycji społecznych, zakłada jedynie, że nierówności muszą mieć charakter otwarty i dynamiczny, tzn. że każdy (w sensie statystycznym) ma szansę znaleźć się na najwyższym (lub dowolnie wysokim) szczeblu drabiny społecznej, ci zaś, którzy startują w wolnej konkuren­ cji z jednakowych pozycji, mają równe szansę sukcesu (tj. równe szanse osiągnię­ cia wysokich pozycji społecznych)” 58 . Sama równość szans także nie może być traktowana dosłownie. Jedno dziecko rodzi się całkiem zdrowe, inne ociemniałe. ss Z. Ziembiński, O pojmowaniu sprawiedliwości, Lublin 1992, s. 130. 56 Cyt. za: M. Stefaniuk, Teoria elit Vilfreda Pareta, Lublin 2001, s. 128. 57 F. von Hayek, The Constitution..., op. cit., s. 87 . 58 W. Lang, J. Wróblewski, Sprawiedliwość społeczna i nieposłuszeństwo obywatelskie w doktrynie politycznej USA, Warszawa 1984, s. 27 . 330 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana Rodzice jednych troszczą się o ich szczęście i zapewniają im podstawy wiedzy i kultury, inni zaś są źli i niezapobiegliwi. Jedno dziecko rodzi się w Stanach Zjed­ noczonych, inne w Indiach lub Rosji. Zrównanie szans tych dzieci w sensie global­ nym nie jest więc możliwe. Ale dla poszczególnych jednostek i ich talentów moż­ liwości awansu międzynarodowego nie są wcale iluzją. Globalna gospodarka stwa­ rza im takie możliwości. W tej sytuacji faktyczny sens równości szans oddaje powiedzenie: une carnere ouverte aux talentes— kariera jest otwarta dla ludzi z talen­ tem, mimo że, zdaniem Johna Rawlsa, posiadanie talentu jest dziełem przypadku. Żadne arbitralne przeszkody nie powinny utrudniać jednostce zdobycia takiej pozycji, do jakiej predestynują ją własne uzdolnienia i skłaniają wyznawane warto­ ści. Przy takiej interpretacji równość szans jest po prostu bardziej szczegółowym określeniem równości wobec prawa. Wraz z nastaniem Nowego Ładu rozpoczęła się jednak ekspansja idei równości społecznej oznaczającej równość rezultatów. Jak mówił Dodo z Alicji w krainie czarów: „każdy wygrał i wszyscy muszą dostać nagrody” 59 . Tak rozumiana równość jest nie do pogodzenia z ideą wolności, bo przecież równość zakłada identyczność, podczas gdy wolność zachęca do różno­ rodności, a przez to do zróżnicowań. Ludzie z natury są nierówni, gdyż posiadają różne umiejętności i w różny sposób je wykorzystują. Każde równanie jest równa­ niem w dół, a trudno pojąć zalety ścinania wysokich drzew do poziomu niskich 60 . Nierówności, które są konsekwencją działania praw rynkowych, stanowią w istocie wynik świadomego wyboru ludzi 61 . Mogą oni i muszą dokonywać wyboru różnych wariantów zaangażowania swych zasobów i umiejętności. Warianty te różnią się stopniem niepewności ewentualnego wyniku, a im dane działanie związane jest z większym ryzykiem, tym większe może przynieść profity. Pozwala to dokonać swoistej alokacji „kapitału ludzkiego”. Można podjąć naukę czy pracę tam, gdzie ryzyko poniesienia porażki jest niewielkie, ale i ewentualne zyski nie mogą być duze. I odwrotnie, ktoś decydujący się na duże ryzyko może liczyć na większe dochody. Ludzie są więc równi jedynie w sensie duchowym, lecz nie w empirycz­ nym 62 . Jak pisał Alexis de Tocqueville: „istnieje mężna i prawa namiętność równo­ 59 M. Friedman, R. Friedman, op. cit., s. I 34. 60 Playboy Interviev, February 1973, tłum. polskie w: Milton Friedman w Pleyboy’u, w serii: Biblioteczka Laureatów Nobla, Warszawa 1983. 61M. 62 Friedman, Capitalism and.. ,,op. cit., s. 163—165. “Individuals are not equal in any empirical sense; and so long as our thinking is restricted to that which is empirically demonstrable, the phrase ‘all men are created equal’ must appear as nonsense. The phrase derived originally from the belief that all men are created equal in the sight of God, that the souls of men are equally precious to God, and that all individuals should be treated with the respect due to a creature made in the image and likeness of God. (...) individuals are equal in a spiritual sense, they are entitled to the same opportunities for the realisation of their potentialities as human beings, and no arbitrary barriers to that equality of opportunity, though they exist, can be justified”. (J. Hallowell, The Moral Foundation of Democracy, Chicago 1954, s. 8l). 331 Robert Gwiazdowski ści, dająca wszystkim ludziom pragnienie siły i poszanowania. Namiętność ta ma to do siebie, że małych podnosi ku wielkim. Lecz istnieje także w ludzkim sercu skażone zamiłowanie do równości, sprawiające że słabsi starają się ściągnąć sil­ nych do swego poziomu i doprowadzające ludzi do tego, że zaczynają przedkładać równość w niewoli nad nierówność w wolności” 65 . „Choć powszechnie wiadomo — dodaje Roger Scruton — iż społeczna równość jest nieosiągalna, pokutuje dziwne przekonanie, że jest ona w jakiś sposób pożądana” 64 . A nie jest. Richard Weaver stałe zacieranie różnic tworzących społeczeństwo uważał wręcz za „najbardziej złowieszcze zjawisko naszych czasów” 65 . Jeśli społeczeństwo ma być zrozumiałe, musi mieć strukturę; a jeśli ma strukturę, musi mieć hierarchę 66 . Przekonanie, że w „prawdziwym społeczeństwie nie ma różnic, jest po prostu perwersją. Osią­ gnięcie równości jest niemożliwe, więc spór przenosi się na zasady selekcji. Histo­ ria uczy, że każde zwycięstwo reformatorów spod sztandarów równości kończy się powstaniem nowego porządku biurokratycznego, gdyż zwycięzcy wcale nie pragną upadku społeczeństwa, które, siłą rzeczy, musi być zhierarchizowane, ale raczej jego oparcia na nowej hierarchii. Jak pisał Weaver, „słowo równość znajduje się najczęściej na ustach ludzi zaangażowanych w zręczne promowanie siebie. W ta­ jemnicy kochają oni stopnie, ale zgadują, że łatwiej osiągnąć wyżyny przez używa­ nie chwytliwego hasła o równości” 67 . Przyjazne stosunki między ludźmi nie opie­ rają się na chimerycznym wyobrażeniu równości, ale na braterstwie — pojęciu 0 wiele wcześniejszym od równości, niosącym w sobie obowiązki, z którymi rów­ ność nie ma nic wspólnego. Braterstwo kieruje bowiem uwagę na innych, a rów­ ność na siebie. Namiętność poszukiwania równości idzie w parze ze wzrostem egotyzmu. To braterstwo sprawia, że najwyższe i najniższe grupy potrafią skupić się na jednym celu. Te społeczeństwa, które najmniej mówiły o równości wykazy­ wały się w historii największym braterstwem 68 . Gdy wydawało się, że idea sprawiedliwości i równości społecznej została do­ statecznie zdezawuowana przez szaleństwa komunizmu, wielką karierę społeczną 1 polityczną zrobiło pojęcie „bezpieczeństwa ekonomicznego”, które społeczeń­ stwa, oczywiście za pomocą aparatu państwowego, powinny zapewnić wszystkim swoim członkom. To „bezpieczeństwo ekonomiczne” jest jednak niczym innym, jak nową etykietką, pod którą ukrywa się równość. Żądanie bezpieczeństwa jest zaprzeczeniem ryzyka i kreatywności. W skrajnej formie jest ono nawet zaprze­ 6i A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, cyt. za: M. Friedman, R. Friedman, op. cit., s. 130-1 31. 64 R. Scruton, What is Conservatism?, w: Conservative Text. An Anthology, London 1991, cyt. za: „Antyk” nr 9-12 (1993), s. 15. 65 R. M. Weaver, op. cit., s. 41- 66 Ibidem, s. 41 • 67 Ibidem, s. 47- 68 Ibidem, s. 48—49. 332 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana czeniem wolności. Systemy społeczne obliczone na bezpieczeństwo i równość są więc z góry skazane na niepowodzenie 69 . Ważną podstawą krytyki idei sprawiedliwości i równości jest idea wolności. Konflikt między wolnością a sprawiedliwością i równością stanowi zmorę każdej próby zaprowadzenia sprawiedliwości podziału jako nadrzędnej zasady organiza­ cji społeczeństwa. Końcowym rezultatem takich prób było zawsze i nieodmiennie ustanowienie terroru. Ale nawet terror nie czynił podziału naprawdę sprawiedli­ wym. W każdym wypadku utrzymywały się głębokie nierówności i niesprawiedli­ wość, i to pod każdym względem. Jednakże przeciwstawianie egalitarystów antyegalitarystom w imię ideałów wolności jest nie do końca trafne. Amartya Sen słusznie zauważył, że stawianie przeciwieństwa pomiędzy równością a wolnością jest prze­ jawem błędu kategorialnego. „To nie są alternatywy — pisze Sen. — Wolność nale­ ży do możliwych obszarów występowania równości, a równość — do możliwych wzorców podziału rozkładu wolności” 70 . Zdaniem Sena, w prowadzonych dyspu­ tach filozoficznych nie chodzi tylko o pytanie: dlaczego równość (jeśli w ogóle), ale także, a może przede wszystkim, o pytanie: równość czego? Jeśli bowiem odpo­ wiemy pozytywnie na drugie pytanie, to czy będziemy musieli zajmować się pierw­ szym — pyta Sen. „Równości w jakiejś przestrzeni chcą nawet ci, których uważa się zwykle za kwestionujących potrzebę równości. Na przykład Robert Nozick nie domaga się co prawda równych użyteczności czy też równych zasobów dóbr pier­ wotnych, ale domaga się równych praw libertariańskich” 71 . Można więc stwierdzić, że wszelkie doktryny porządku społecznego są egalitarne w jakiejś (wybranej i uważanej za istotną) płaszczyźnie. „Odrzucenie równości w kategoriach jakichś wiodących zmiennych idzie w parze z wymaganiem róumości w odniesieniu do innych zmiennych — pisze Sen. — Libertarianizm na przykład na pierwszym miej­ scu stawia potrzebę równości w gwarancjach wszelkich swobód dla jednostek, a to wymaga zanegowania równości — czy też jakiegokolwiek modelowania — stanów końcowych” 72 . Dlatego samo bycie lub nie egalitarystą nie jest tym, co łączy lub dzieli teoretyków filozofii politycznej. Większość z nich opowiada się za jakąś równością w wybranej przez siebie przestrzeni. Istotne są natomiast różnice w definiowaniu owej „przestrzeni równości” i usprawiedliwianie nierówności w jakimś obszarze równością w innym obszarze. Jest to nieuchronna konsekwen­ cja zróżnicowania między ludźmi. „Jeśli wszyscy byliby identyczni — pisze Sen — równość w jednej przestrzeni (np. dochodu) oznaczałaby równość w innych prze­ strzeniach (np. zdrowia, dobrobytu, szczęścia). Jedną z konsekwencji różnorod­ ności jednostek ludzkich jest fakt, iż równość w jednej przestrzeni często współ- 69 M. Novak, op. cit., s. 123—125- 70 A. Sen, Nierówności. Dalsze rozważania, Kraków 2000, s. 37- 71 Ibidem, s. 27- 72 Ibidem, s. 16—17- 333 Robert Gwiazdowski występuje z nierównością w innej” 73 . A zatem można stwierdzić, że piewcy wolno­ ści mogą być zwolennikami... egalitaryzmu. Egalitaryzm ten dotyczy samej wol­ ności. W imię równej dla wszystkich wolności krytykują oni ideę równości i spra­ wiedliwości społecznej oraz bezpieczeństwa ekonomicznego, gdyż są one nie do pogodzenia z ideą równej dla wszystkich wolności. Kluczowe znaczenie do rozważań na temat sprawiedliwości ma dokonane już przez Arystotelesa rozróżnienie sprawiedliwości rozdzielczej i wyrównującej, na­ zywanych też odpowiednio dystrybutywną i komutatywną. Pierwszy jej rodzaj „odnosi się do rozdzielania zaszczytów lub pieniędzy, lub innych rzeczy, które mogą być przedmiotem rozdziału pomiędzy uczestników wspólnoty państwowej (...). Drugi rodzaj ma funkcję wyrównującą w rodzących zobowiązania stosun­ kach między ludźmi” 74 . Sprawiedliwość rozdzielcza jest czymś proporcjonalnym ze względu „na coś i dla kogoś” 75 . „Taki sam jest bowiem stosunek między rzecza­ mi, w których się przejawia, jak stosunek osób, między którymi zachodzi” — pisał Arystoteles 76 . Jest to proporcjonalność „geometryczna”, w której „całość ma się do całości, jak każdy z członów do odpowiadającego mu członu” 77 . Odmienny charakter ma sprawiedliwość wyrównująca, która kształtuje się nie według propor­ cji „geometrycznej”, tylko „arytmetycznej”. W transakcjach wymiennych węzłem łączącym ludzi jest odpłata proporcjonalna, a nie równym za równe, „nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, by to, co wytworzył jeden, było cenniejsze, niż to, co wytworzył drugi, w którym to wypadku musi między nimi nastąpić wyrównanie” 78 . Sprawiedliwość jest tedy po prostu „środkiem między zyskiem, a stratą” 79 . Jej istotą jest „połączenie takie, jak położenie dwóch krzyżujących się przekątnych równoległoboku” 80 . Jeżeli na końcach jednego dłuższego boku umieścimy osoby biorące udział w transakcji, a na końcach drugiego, równoległego umieścimy przed­ mioty transakcji w taki sposób, aby krótsze boki łączyły daną stronę z przedmio­ tem wnoszonym przez nią do wymiany, to dokonana przez strony wymiana będzie proporcjonalna 81 , z tym zastrzeżeniem, że dokonywanej wymiany „nie należy uj­ mować w proporcje po jej dokonaniu (w takim wypadku jeden z członów skraj­ nych będzie miał podwójną przewagę), lecz w chwili, kiedy każdy ma jeszcze swo­ je. Wtedy są sobie równi i mogą przystąpić do transakcji” 82 . 75 Ibidem, s. 34—3 5 74 Arystoteles, Etyka nikomachejska, Księga V, II30b, 30—11 3 la, Warszawa 1982,s. 168. 75 Ibidem, s. 1. 76 Ibidem, s. 170. 77 Ibidem, s. 171- 78 Ibidem, s. 177- 79 Ibidem, s. 173- 80 Ibidem, s. 177- 81 Ibidem, rys. na s. 177- 82 Ibidem, s. 179. 334 Wolność. Własność. Sprawiedliwość Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana Zgodnie z zasadami sprawiedliwości komutatywnej wolna gospodarka może opierać się i prowadzić wyłącznie do tego rodzaju sprawiedliwości. Oznacza ona — twierdzi Friedrich von Hayek — „wynagrodzenie według wartości, jaką usługi da­ nego człowieka mają dla ludzi, którym on je świadczy i jaka znajduje wyraz w cenie, którą są oni skłonni za nie uiścić” 85 . Wartość tych usług nie ma, w ujęciu von Hayeka, żadnego związku z jego zasługami dla społeczeństwa ani z jego po­ trzebami. Von Hayek odróżnia bowiem bardzo wyraźnie pojęcie „wartości” (va­ lue) od „zasługi” (merit). Ta pierwsza oznacza po prostu cenę za produkt lub usługę świadczoną przez daną jednostkę, ta druga wiąże się z etyczną oceną danej jednostki, która to ocena nie ma jednak żadnego przełozenia na wartość usług świadczonych przez tę jednostkę ani na wartość wytworów jej pracy, ergo na do­ chody osiągane przez tę jednostkę. Jeżeli to, co ludzie otrzymują ma być sprawiedliwe w jakimś innym niż czysto rynkowym znaczeniu, to kto ma decydować co jest sprawiedliwe? Kto ma rozda­ wać nagrody? Jeżeli mamy mieć sprawiedliwe udziały w wypracowanym dochodzie, ktoś musi decydować, jakie udziały są sprawiedliwe. Ten „ktoś” będzie narzucał własne decyzje innym, odbierając tym, którzy posiadają więcej niz określona przez niego „sprawiedliwa” ilość i dając tym, co posiadają mniej. Czy jednak ci, co po­ dejmują i narzucają takie decyzje, są równi tym, za których decydują? Jeśli nie, to czy jest to sprawiedliwe? A może jesteśmy już na zwierzęcym folwarku Orwella, gdzie „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze” — zastanawia się Milton Friedman? 84 Jeśli dochody poszczególnych jednostek mają być określone przez ideę sprawiedliwości, a nie przez to, co jednostki te wytwarzają, to skąd wziąć nagrody? Jaki będzie bodziec do pracy? Jak zadecydować, kto ma być leka­ rzem, a kto zamiataczem ulic? Serce — według Friedmana — może popierać huma­ nistyczną troskę o to, by dostęp do jedzenia był podstawowym prawem człowieka. Głowa natomiast ostrzega, że prawo to można różnie interpretować. Każdy powi­ nien mieć swobodę używania własnych zdolności dla zaspokojenia swych elemen­ tarnych potrzeb. Jeżeli jednak miałbym mieć „podstawowe prawo” do jedzenia bez jakiegoś qut pro quo, ktoś musiałby zostać zobowiązany do zapewnienia mi tego prawa. Czy fakt ten nie uczyni z niego mojego niewolnika — pyta retorycznie Friedman 85 . Tymczasem, za sprawą różnych „przyjaciół ludzi”, coraz więcej osób zaczęło rościć pretensje do wszystkiego, co uznali za potrzebne do szczęścia na ziemi. Przyjęli, że mają prawo nie tylko do „poszukiwania szczęścia”, ale także do osiągnięcia go. Stąd był juz tylko krok do założenia, że w przypadku niepowodze­ 8! F. von Hayek, Studies in Philosophy, Politics and Economics, London 1968, s. 257' 84 M. Friedman, R. Friedman, op. cit., s. 13 5- 85 M. Friedman, Is Welfare a Basic Human Right?, „Newsweek" 18 December 1972. Friedman podejmuje tu polemikę z Shaną Aleksander, która w artykule The Crime of Property („Newsweek” 30 October 1972) broniła tezy postawionej w tytule artykułu Friedmana. 335 Robert Gwiazdowski nia inni powinni im pomóc. Prowadziło to do podzielenia społeczeństwa w opar­ ciu o najgorsze z możliwych kryteriów: z jednej strony przyznania komuś prawa żądania, a z drugiej nałożenia na kogoś innego obowiązku świadczeń dla czyjejś satysfakcji. Tymczasem system, w którym A i B decydują, co C ma zrobić dla D, jest nie tylko niemoralny. Wszelkie dyskusje koncentrują się na osobach „świa­ tłych reformatorów” A i B oraz na „biednym” D. Nikt nie bierze natomiast pod uwagę osoby C — wielkiego „Forgotten Man”, jak go określał William Graham Sumner — zmuszanego przez jednych do robienia czegoś na rzecz innych. Niesprawiedliwe jest, że po partii pokera jedni odchodzą od stołu jako wielcy zwycięzcy, inni jako przegrani. Czy zatem w imię sprawiedliwości zwycięzcy po­ winni zwrócić wygrane? W dłuższej perspektywie nawet przegrani nie życzyliby sobie takiego rozwiązania. Mogłoby ich ono ucieszyć w wieczór porażki, ale czy powróciliby jeszcze kiedyś do stolika, wiedząc że cokolwiek się zdarzy, zakończą grę w tym samym punkcie, a jak kiedyś wygrają, to wówczas oni będą musieli oddać zagarniętą przez siebie pulę? Ten przykład ma, zdaniem Friedmana, o wiele większy związek ze światem realnym niż by się mogło wydawać. Każdego dnia podejmujemy przecież decyzje, z którymi wiąże się jakieś ryzyko, ale i szansa wy­ granej na loterii życia. Czasami są to sprawy wielkie, gdy decydujemy o wyborze zawodu, partnera w małżeństwie lub ważnej inwestycji. Częściej są to sprawy małe, gdy decydujemy, na jaki pójść film i czy przejść przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Za każdym razem powstaje to samo pytanie: kto ma decydować o podej­ mowaniu ryzyka. Oczywiście ci, którzy mają ponosić jego konsekwencje. Sprawiedliwość dystrybutywna jest w ogóle niemożliwa do osiągnięcia, a wszel­ kie próby jej ustanowienia stanowią poważne zagrożenie dla efektywności gospodar­ ki, są same w sobie niesprawiedliwe, niemoralne, a co najważniejsze, naruszają wolność jednostki. Przede wszystkim nie ma zgody, co pojęcie „sprawiedliwość” w ogóle oznacza. Zupełnie nie wiadomo też, na jakiej podstawie decydować, kto ma rację, jeżeli ludzie różnią się na jej temat poglądami. Gdyby zastanowić się — twierdzi Friedrich von Hayek — ile wiedzy potrzeba, aby skutecznie ją realizować, to rozległość naszej niewiedzy w tej materii wydać się może wprost przytłaczająca. Ustalenie wyznawanej przez wszystkich hierarchii wartości, według której w imię sprawiedliwości społecznej dokonywana byłaby redystrybucja, jest więc, obiektyw­ nie rzecz biorąc, niemożliwe. Rynek powinien być wyłącznym arbitrem podziału dóbr także dlatego, że administracyjna ingerencja w jego mechanizmy, niszcząc inicjatywę, zakłóca naturalny rozwój ekonomiczny. Tam, gdzie wielkość produktu społecznego, a nie własne wkłady do niego, daje jednostkom moralne prawo do pewnego udziału w nim, żądania tych, którzy zasługują na nazwę „pasażerów na gapę”, stają się nieznośną kulą u nogi dla gospodarki 86 . Problem „gapowicza” 86 s. 66. 336 F. von Hayek, New Studies in Philosophy, Politics, Economics and History of Ideas, Chicago 1978, Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana pojawia się tym częściej, im bardziej rozszerzone zostanie pojęcie dóbr publicz­ nych. Dobra te są bowiem „niewyłączalne ’ z konsumpcji. Rodzi to u niektórych ludzi tendencję do korzystania z tych dóbr publicznych, które podlegają wytwa­ rzaniu w danym społeczeństwie, bez odpowiedniego udziału w procesie ich wy­ twarzania i/lub utrzymania. Jest to dylemat nierozerwalnie związany z konstrukcją samej umowy społecznej. Jak twierdzi Otfried Hóffe, „zgodnie z zasadą korzyści dystrybutywnej uczestnicy umowy dbają tylko o własny interes, a wtedy — para­ doksalnie — większą korzyść widzą w niedotrzymaniu umowy” 87 . Nawet John Rawls — twórca teorii sprawiedliwości, mającej stanowić podstawę welfare state — dostrze­ ga, że w każdym społeczeństwie składającym się z wielu jednostek, „każda osoba staje przed pokusą, by usiłować uchylić się od wniesienia swojego wkładu. Jest tak dlatego, że to, jak postąpi dana osoba, nie wpływa w znaczący sposób na ilość wytwarzanego dobra. Jeśli dobro publiczne zostaje wytworzone, jej korzystanie z niego nie ulega zmniejszeniu przez to, że nie wniosła żadnego wkładu. Jeśli nie zostaje wytworzone, jej działanie i tak nie zmieniłoby sytuacji” 88 . W konsekwen­ cji, „jeśli podatki na pokrycie wydatków na dobro publiczne płaci tylko część oby­ wateli, to przecież dostarczone dobra wywierają wpływ na całe społeczeństwo” 89 . Idea sprawiedliwości komutatywnej opiera się na przekonaniu, że tylko ludz­ kie działania, a nie stany rzeczy, mogą być określane jako sprawiedliwe lub nie­ sprawiedliwe. Zasadnicze różnice pomiędzy komutatywnymi i dystrybutywnymi doktrynami sprawiedliwości to: „stosunek do realizacji świadomie przyjętego modelu rozdziału, do możliwości osiągnięcia consensusu w dziedzinie zasad dys­ trybucji i do równości materialnej” 90 . O ile doktryny sprawiedliwości dystrybu­ tywnej uznają możliwość i akcentują potrzebę czy wręcz konieczność świadomego rozdziału dóbr społecznych zgodnie z wcześniej przyjętą moralną wizją społe­ czeństwa, o tyle doktryny sprawiedliwości komutatywnej negują zarówno celo­ wość, jak i samą możliwość takiego odgórnego „modelowania” struktur społecz­ nych. Doktryny sprawiedliwości dystrybutywnej zakładają możliwość osiągnięcia konsensusu społecznego wokół pewnych, fundamentalnych zasad i wartości, a doktryny sprawiedliwości komutatywnej opierają się na przekonaniu, ze możli­ wość taka nie istnieje z uwagi na zbyt duże zróżnicowanie ludzkich charakterów, oczekiwań, potrzeb i wyznawanych przez nich wartości. Najbardziej podstawową różnicą jest zaś to, że doktryny sprawiedliwości dystrybutywnej są egalitarne, pod­ czas gdy doktryny sprawiedliwości komutatywnej odrzucają egalitaryzm społecz­ ny, uznając jedynie równość wobec prawa jako jedyny akceptowany rodzaj równo­ 87 O. Hóffe, Sprawiedliwość polityczna, Kraków 1997, s. 3 56. 88 J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, przel. M. Panufnik, ]. Pasek, A. Romaniuk, Warszawa 1994, s. 368. 89 Ibidem, s. 3 69. 90 W. Sadurski, Neoliberalny system wartości politycznych, Warszawa 1980, s. 245- 337 Robert Gwiazdowski ści. Dla sprawiedliwości komutatywnej newralgiczną kwestią jest po prostu odpo­ wiedź na pytanie: kto ma dokonywać oceny wartości usług świadczonych przez daną jednostkę lub wytwarzanych przez nią dóbr. Jedynym uprawnionym do takiej wyceny podmiotem są inne jednostki, które z tych usług lub dóbr korzystają. Zdaniem Jamesa Buchanana „efektywna instytucja fiskalna jest również spra­ wiedliwa i odwrotnie, albowiem owych pojęć nie można odróżnić w kontekście indywidualnego wyboru instytucjonalnego” 91 . Twierdzenie takie narusza utarty kanon myślenia, zgodnie z którym sprawiedliwość i efektywność należą do dwóch odrębnych jakby światów. Sprawiedliwość zakłada bowiem istnienie zewnętrznych norm etycznych, na podstawie których dokonywana jest ocena „sprawiedliwości” danego rozwiązania. Natomiast ocena efektywności jest wyprowadzana z prefe­ rencji indywidualnych. Koncepcja Buchanana stanowi modyfikację takiego podej­ ścia. Oba zestawy kryteriów, zarówno co do efektywności, jak i sprawiedliwości, wyprowadzane są z preferencji jednostki. Pozwala to lepiej połączyć te kryteria. Jednak, zdaniem Buchanana, w warunkach niepewności zarówno co do własnego udziału w potencjalnych korzyściach wynikających z przyjętego programu wydat­ ków, jak i co do własnej pozycji ekonomicznej, jednostka powinna wybrać takie rozwiązanie, które będzie działało dostatecznie dobrze w każdych możliwych oko­ licznościach. Powinna więc kierować się kryterium efektywności danego rozwiąza­ nia 92 . I takimi kryteriami kierowała się administracja Ronalda Reagana. 4. Polityka gospodarcza i fiskalna jako wyraz wyznawanych idei Zgodnie z ideą wolności, rozumianą jako brak przymusu, połączoną z obroną wła­ sności prywatnej, z perspektywy której nadmierne opodatkowanie przypomina ra­ czej wywłaszczenie, i sprawiedliwością komutatywną, odnoszącą się nie do rozdziel­ nictwa i wyrównywania nierówności, ale traktowaną jako zbiór zasad etycznych i prawnych dotyczących gromadzenia dóbr, kształtowany był system podatkowy. Co prawda administracja Reagana na posunęła się do zaproponowania podat­ ku liniowego, który zyskiwał coraz większe rzesze zwolenników, ale redukcje krań­ cowych stawek podatkowych też miały swoją wymowę — i to nie tylko ekono­ miczną, ale także filozoficzną. Zmiany w systemie podatkowym zaproponowane przez administrację Re­ agana dobitnie świadczyły o tym, że głoszone idee filozoficzne będą miały swoje konsekwencje praktyczne. Nie tylko idee mają konsekwencje. Podatki też. Każ­ dy podatek wywiera bezpośredni wpływ na alokację zasobów w gospodarce i jest źródłem tak zwanego efektu akcyzowego 9 *. „Nadmierne podatki sprawiają, że 91 J. Buchanan, Finanse publiczne w warunkach demokracji, Warszawa 1997, s. 348 . 92 Ibidem, s. 346. 9! 338 S. Owsiak, Finanse publiczne, Warszawa 1997, s. 15 3- Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana produkty stają się coraz rzadsze w stosunku do pieniądza, którego ilości nie zmniejszył sam fakt istnienia podatku. Ilekroć towary w obiegu stają się rzadsze w stosunku do ilości pieniądza w obiegu, stają się droższe w pieniądzu” 94 . Jeżeli coś opodatkowujemy, to, z definicji, tego czegoś jest mniej. Gdy opodatkowuje­ my dochód, mamy mniejszy dochód. Gdy opodatkowujemy oszczędności to też jest ich mniej — a w konsekwencji ilość kapitału dostępnego na rynku jest mniej­ sza. Państwo zabiera podatnikom tę część dochodów, która mogłaby zostać przez nich zaoszczędzona i przeznaczona na finansowanie rozwoju gospodarczego. Zaś rząd, który przechwytuje pieniądze podatników, kieruje się w swoich decy­ zjach najczęściej kryteriami politycznymi i finansuje te przedsięwzięcia, które mają szanse uzyskać największy poklask klienteli wyborczej, rokując największą „polityczną stopę zwrotu”. Gdy bezpośrednio opodatkowujemy kapitał, też jest go mniej, albowiem kapitał wybiera takie miejsca inwestycji, w których fiskus nie jest nadmiernie zachłanny, a spodziewane zyski są najwyższe. Jeśli zmniejsza się ilość kapitału, którym można finansować inwestycje, to ilość inwestycji zo­ staje ograniczona. Mniejsze inwestycje z kolei to zmniejszenie ilości pracy do­ stępnej na rynku. Gdy dodatkowo opodatkowujemy tę pracę, bezpośrednio czy w jakiś sposób pośredni (składki ubezpieczeniowe), to tej pracy jest jeszcze mniej. Jeśli jest mniej pracy, to bezrobocie jest większe, a w konsekwencji mniej­ szy jest popyt wewnętrzny. Jeśli równocześnie opodatkowujemy konsumpcję, to popyt zmniejsza się jeszcze bardziej. W rezultacie zmniejsza się też produkcja, na którą brakuje zbytu, a zatem zmniejsza się jeszcze bardziej zapotrzebowanie na siłę roboczą i jeszcze bardziej rośnie bezrobocie. Tempo wzrostu gospodar­ czego maleje. Dochody budżetu spadają, a pogarszająca się sytuacja rodzi presję społeczną na zwiększenie wydatków socjalnych — a więc wydatki budżetu rosną. Rośnie też deficyt budżetowy, którego sfinansowanie pochłania coraz większą część i tak zbyt niskich oszczędności. To sprawia, że mimo spadającej inflacji stopy procentowe są nadal wysokie — koło przyczyn i skutków się zamyka, sta­ gnacja gospodarcza przybiera na sile. Argumenty „klasowe”, stawiane przez tych, którzy sprzeciwiają się reformie podatków, są demagogiczne. Oczywiście, cięcia podatkowe dadzą, w liczbach bez­ względnych, największe oszczędności tym, którzy płacą największe podatki, ale dowody historyczne wskazują, że niższe stawki podatkowe prowadzą do zwięk­ szonego poboru podatków od bogatych 95 . Bogaci płacą więcej, gdy podatki są ni­ skie. Istnieje przeciez jakaś przyczyna, która powoduje, że są oni bogaci. Lepiej niż inni potrafią nie tylko pomnażać swoje dochody, ale też chronić je przed stra­ tami — włącznie ze stratami wynikającymi z pazerności fiskusa. Jak twierdzą Da­ 94 J. B. Say, Traktat o ekonomii politycznej, Warszawa I960, s. 8l6. 95 D. J. Mitchell, W. W. Beach, Taxes. Reforming the System to Make It Simple and Fair, http:// www.heritage.org/issues/pdf/chap2.pdf. 339 Robert Gwiazdowski niel J. Mitchell i William W. Beach 96 , dobra polityka podatkowa powinna, przez tworzenie większych możliwości, pomagać tym, którzy mieli mniej szczęścia. To oni zyskają nieproporcjonalnie na głębokiej reformie podatkowej, ponieważ są przy podnoszeniu swojego poziomu życia najbardziej zależni od szybszego wzrostu gospodarczego. Najlepszą zaś metodą na zwiększenie dochodów pracowników jest zwiększenie oszczędności i inwestycji, lecz właśnie te działania (oszczędzanie i inwestowanie) podlegają opodatkowaniu. Celem cięć podatkowych nie jest za­ tem jedynie pozostawienie większych sum pieniędzy w kieszeniach tych, którzy je zarabiają, lecz także wyeliminowanie lub zredukowanie kar nakładanych na pracę, oszczędności, inwestycje, podejmowanie ryzyka i przedsiębiorczość. Krytyka cięć podatkowych, jako sprzyjająca głównie najbogatszym, jest oparta na naiwnym za­ stosowaniu prawa podatkowego do obecnych dochodów. Krytycy zapominają, że niższe podatki wpływają na różnych ludzi w różny sposób i powodują zmiany w całym systemie gospodarczym. Nie można przewidzieć, czy danej grupie docho­ du będzie się powodziło lepiej czy gorzej, dopóki nie wiadomo, jak zmieni się dochód po opodatkowaniu w tejże grupie. Jednak wyniki obliczeń dokonanych z zastosowaniem modelu elastyczności oszczędności (savings elasticity estimates') dla różnych grup dochodu Michaela Boskina pokazały, że każda grupa podatni­ ków korzysta na obniżaniu podatków, przy czym największe korzyści, licząc w procentach (7,696) odnoszą osoby osiągające najniższy dochód, a korzyści gru­ py o najwyższych dochodach są mniejsze od korzyści grupy o najniższych docho­ dach. Grupa o najniższych dochodach osiąga procentowo najwyższe zyski. Jak komentuje wyniki tych obliczeń John C. Goodman, prezydent National Center for Policy Analysis, w opracowaniu Principles of the Flat Tax „ludziom, którzy na­ rzekają, ze bogaci zyskają na obniżaniu podatków, zazdrość zbyt przesłania oczy, by przyznali, ze inni zyskują jeszcze więcej” 97 . W oparciu o te założenia przygotowana została i przedłożona Kongresowi w roku 1981 Ustawa Podatkowa w Celu Odbudowy Gospodarczej (Economic Re­ covery Tax Act of 1981 — ERTA). W kwestii podatków osobistych postanowiono: — obniżyć krańcowe stawki w ratach rocznych o 5%, 10% i 25%; — indeksować progi podatkowe; — zwolnić z opodatkowana wpłaty na indywidualne fundusze emerytalne; — wprowadzić ulgę od zysków kapitałowych dla osób fizycznych w wysokości 15% osiągniętego dochodu, jednak nie wyższą niż 3000 USD; — obniżyć górną stawkę podatku od zysków kapitałowych z 28% do 20%; — wprowadzić odpisy od darowizn na cele charytatywne. 96 Ibidem. 97 John C. Goodman, National Center lor Policy Analysis, Principles of the Flat Tax, raport w Internecie na stronach http://www.public-policy.org/—ncpa/ba/baI95.html. 340 Wolność. Własność. Sprawiedliwość Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana W kwestii podatków od działalności gospodarczej postanowiono: — wprowadzić system przyspieszonej amortyzacji przez obniżenie średniego okresu odpisów; — umożliwić korzystanie z opłacalnego podatkowo leasingu większej grupie przedsiębiorstw; — wprowadzić wakacje podatkowe na wydatki na badania i rozwój; — uprościć kodeks podatkowy. Na skutek utrzymującej się recesji i pogłębiającego deficytu budżetowego te rewolucyjne zmiany zostały w pierwszej kadencji Reagana nieco osłabione. W roku 1982 przyjęto Ustawę o Odpowiedzialności Fiskalnej i Równości Podatkowej (Tax Equity and Fiscal Responsiblity Act — TEFRA). Ograniczono w niej ulgi leasingowe i zmniejszono zakres przyspieszonych odpisów amortyzacyjnych. W roku 1983 przyjęto poprawkę do Ustawy o Ubezpieczeniu Socjalnym (Social Security Act — 198 3 Amendment), która zwiększała obciążenia podatkowe z 12,4% do 15, 3%. W porównaniu ze stawkami ubezpieczeniowymi istniejącymi w Polsce wydawać się to mogło podwyżką bez znaczenia, ale na jej wprowadzeniu ucierpiała nieco wyrazistość ideowa polityki gospodarczej rządu. W roku 1984 przyjęto Ustawę o Redukcji Deficytu (The Deficyt Redustion Act of 1 984 — DEFRA), która przesuwała dopiero na rok 1988 wejście w życie nowych warunków leasingu (wprowadzonych przez ERTA i zmodyfikowanych przez TEFRA) oraz wydłuża­ ła z 15 na 19 lat okres amortyzacji nieruchomości. Mimo zmian wprowadzonych przez TEFRA i DEFRA, rozwiązania podatkowe pozostały dla biznesu bardziej korzystne niż przed uchwaleniem ERTA w roku 1981. Druga kadencja Reagana rozpoczęła się od uchwalenia Ustawy o Reformie Podatkowej (The Tax Reform Act of 1 986 — TRA). W kwestii podatków osobi­ stych postanowiono: — obniżyć wysokość krańcowych stawek podatkowych i zredukować ilość pro­ gów podatkowych, wprowadzając od 1988 roku, w miejsce obowiązujących wcze­ śniej czternastu, dwa przedziały podatkowe — 15 % i 28%; — zwiększyć możliwość osobistych zwolnień podatkowych o 100% i standar­ dowych ulg podatkowych o 21% dla płatników pojedynczych i o 3 6% dla docho­ dów łącznych. Jednocześnie jednak podniesiono efektywną stawkę podatku od zysków ka­ pitałowych do poziomu najwyższej stawki podatkowej — 28 % oraz poszerzono bazę podatkową, włączając do niej zyski z długookresowych zysków kapitało­ wych. W kwestii podatków od działalności gospodarczej postanowiono obniżyć stopę podatkową dla korporacji z 46 % do 40 % w roku 1987 i do 34% w roku następ­ nym, jednak równocześnie zlikwidowano podatkowe kredyty inwestycyjne, ponownie ograniczono odpisy amortyzacyjne i podniesiono tak zwany alternatywny podatek minimalny. Te rozłożone w czasie i czasami nawet niekonsekwentne działania 341 Robert Gwiazdowski i tak poprawiły system podatkowy obowiązujący w Stanach Zjednoczonych i przy­ czyniły się do zwiększenia jego efektywności i sprawiedliwości. Sprawiedliwość zapewniać miała eliminacja federalnego podatku dochodowe­ go od najbiedniejszych rodzin — ulgi podatkowe podniesione zostały do 5000 USD. Choć marginalne stawki podatkowe obniżono z 70 % do 28 %, sprawdziła się prawidłowość, ze obniżenie podatków zwiększa procentowy udział podatków pła­ conych przez najbogatszych w ogólnej kwocie wpływów podatkowych. O ile w roku 1981 tylko 5% najzamożniejszych obywateli dostarczało budżetowi 3 5,4% wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych, to w roku 1990 ich udział wyniósł już 44%- Udział płacony przez najbogatszych podatników — stanowiących 1% ogółu amerykańskiej populacji — wzrósł z 17,9% do 25,6%. Natomiast dolne 50% podatników zmniejszyło w tym samym czasie swój udział w ogólnej kwocie płaconych podatków z 7,4% do 5,7%- Najbogatszy 1% podatników Najbogatsze 100% podatników Rys. I. Bogaci płacą więcej po reformie Reagana Źródło: Tax Foundation. Redukcje stawek podatkowych wpłynęły także na rozbudzenie wzrostu gospo­ darczego. Obniżenie krańcowych stawek podatkowych spowodowało zwiększenie podaży pracy aż o 2%. Zważywszy, że czynnik ten (podaż pracy) stanowi w Stanach Zjednoczonych 2/3 tempa wzrostu gospodarczego, obniżenie stawek podatkowych przekładało się na zwiększenie GNP (Gross National Produkt) o I,5% 98 . Wzrosła zresztą nie tylko podaż pracy, ale i jej wydajność. O ile pod koniec lat 7 0 . wzrost wydajności pracy w stosunku do GNP (GNP/zatrudnienie) 98 Por. W. Bańkowski, Reaganomika i jej wpływ na konkurencyjność gospodarki amerykańskiej, War­ szawa 1995, s. 166. 342 Wolność. Własność. Sprawiedliwość. Filozoficzne podstawy polityki fiskalnej Ronalda Reagana wynosił —0,03, o tyle pod koniec kolejnej dekady wynosił już 1,6%. Zwiększała się zresztą nie tylko podaż i wydajność pracy. W okresie 1981 — 1988 przybyło w gospodarce amerykańskiej 17 milionów miejsc pracy. Największy przyrost nastą­ pił w sektorze dynamicznie rozwijających się usług, w którym — zwłaszcza w sekto­ rze MSP (małych i średnich przedsiębiorstw) większe znaczenie od kapitału ma ludzka pracowitość i inwencja, które zostały pobudzone zmianami podatkowymi. Mimo obniżenia podatków, a dokładnie właśnie dzięki ich obniżeniu nastąpił gwałtowny wzrost dochodu narodowego. W latach 1981—1988 GNP liczony w cenach bieżących wzrósł z 3052 mld USD do 4878 mld USD, co w cenach stałych dawało średnie tempo wzrostu w wysokości 3%. Nie był to wzrost szoku­ jący, ale zważywszy, iż w pierwszych dwóch latach prezydentury Reagana, gdy nieodczuwane były jeszcze propodażowe skutki nowych regulacji podatkowych, w roku 1981 tempo wzrostu wynosiło zaledwie 1,9%, a w roku 1982 było nawet ujemne (— 2,5%), to w porównaniu z wcześniejszą dekadą i tempem wzrostu w państwach EWG, wynik gospodarki amerykańskiej był nadspodziewanie dobry. W latach 1983 — 1988 — już po zadziałaniu efektów obniżek podatków — średnie tempo wzrostu GNP wyniosło w USA 4,1%, podczas gdy w latach 1973 — 1982 wynosiło 2%. Dla porównania, we Francji tempo wzrostu w latach 1983 — 1988 wyniosło 2,1%, w Niemczech 2,4%, a w całej EWG — 2,6%. Wojciech Bieńkowski Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje Wprowadzenie Gospodarka Stanów Zjednoczonych jest przedmiotem ogromnego zainteresowa­ nia ekonomistów, polityków i opinii publicznej daleko poza granicami USA. Za­ interesowanie to wynika zarówno z jej „fizycznej” dominacji w świecie, w sensie jej udziału w PKB światowym czy w handlu międzynarodowym, jak i ze względu na jej wielką innowacyjność w zakresie nowych technologii oraz ze względu na rolę amerykańskich instytucji finansowych i samego dolara w rozliczeniach międzyna­ rodowych. W ostatnich latach zainteresowanie gospodarka amerykańska znacznie jednak wzrosło a głównym powodem wzrostu tego zainteresowania jest utrzymujące się od przynajmniej 10 lat wyraźne zróżnicowanie w tempie rozwoju gospodarczego miedzy Stanami Zjednoczonymi a reszta krajów wysoko rozwiniętych. Zróżnico­ wanie to, na korzyść USA, jest coraz bardziej wyraźne (bo wynoszące nawet kilka punktów procentowych rocznie) i odnosi się głownie do krajów Unii Europejskiej (UE) oraz Japonii — niegdyś głównego rywala Stanów Zjednoczonych w walce 0 dominującą pozycje w gospodarce światowej i wymianie międzynarodowej. Wzrost zainteresowania gospodarka USA w ostatnich latach bieżę się także z jej rosnącego umiędzynarodowienia liczonego chociażby stosunkiem eksportu 1 importu do PKB Stanów Zjednoczonych które wynosi obecnie ok. 30%. Ważny jest przy tym fakt znacznie większego udziału importu USA zarówno w gospo­ darce tego kraju jak i udziału importu amerykańskiego w imporcie światowym. Udział ten wynosi obecnie ok.20%, co powoduje, przy 2-3-krotnie szybszym w niektórych latach tempie wzrostu gospodarczego USA niż np. w UE czy reszcie świata średnio biorąc, ze przyrost importu amerykańskiego stanowił nawet do 50% całego przyrostu światowego importu w niektórych latach determinując moż­ liwości rozwojowe wielu krajów na świecie przede wszystkim zaś tych, których 345 Wojciech Bieńkowski rozwój zależy w znacznym stopniu od stanu rynków eksportowych. W tej sytuacji określenie gospodarki USA jako lokomotywy gospodarki światowej jest trafne i dobrze odzwierciedla rolą jaką ona odgrywa w gospodarce światowej, Oczywistą konsekwencją tej wielkiej i rosnącej na dodatek roli Stanów Zjednoczonych w polityce i gospodarce światowej jest szerokie zainteresowanie, jakie wzbudza polityka gospodarcza kolejnych administracji waszyngtońskich. Wprawdzie szyb­ ko ujawniające się różnice na korzyść USA dotyczą głownie ostatnich 10 lat (w stosunku np. do UE) czy nawet I 5 (jak w przypadku Japonii) jednakże wzrost zainteresowania tą polityką miał miejsce już w związku z objęciem urzędu prezy­ denta przez Ronalda Reagana, którego wybór stanowił dość radykalne zerwanie z tradycją wyboru kandydatów umiarkowanych, czy centrowych w tamtejszym ro­ zumieniu, którzy opowiedzieli się za mniej radykalną zmianą hierarchii prioryte­ tów politycznych i strategii społeczno-ekonomicznej. W programie przedwybor­ czym Ronalda Reagana obok typowych konserwatywnych postulatów zrównowa­ żenia budżetu federalnego, redukcji podatków i ogólnego ograniczenia zakresu interwencjonizmu państwowego (tzw. deregulacja) wskazywano również na po­ trzebę rewizji wielu rozwiązań dotyczących spraw socjalnych, rynku pracy czy ogól­ nie konieczności powrotu do odtworzenia wielu aspektów wolności osobistej, które uległy erozji w latach 1930—1980. Koncentrując się na programie ekonomicznym Reagana, należy wskazać na­ stępujące jego punkty główne: — kontynuację, zapoczątkowanej jeszcze w 1979 r. przez System Rezerwy Federalnej, antyinflacyjnej, restrykcyjnej orientacji w polityce kredytowo-pieniężnej; — radykalną zmianę zasad polityki podatkowej; — zapowiedź głębokiej, choć stopniowo realizowanej modyfikacji hierarchii celów społeczno-gospodarczych, których odzwierciedleniem miała być istotna zmiana struktury wydatków budżetowych oraz tzw. deregulacja wielu sfer funk­ cjonowania społeczeństwa. By jednak zająć się omówieniem tejże polityki, należy zwrócić uwagę na to, co doprowadziło Reagana do władzy i do zmiany strategii gospodarczej. I. Gospodarka amerykańska w latach siedemdziesiątych Niekorzystna sytuacja, w jakiej znalazła się gospodarka amerykańska w końcu lat siedemdziesiątych, była niewątpliwie okolicznością sprzyjającą dla walczącego o fotel prezydencki Ronalda Reagana. Niskie tempo wzrostu dochodu narodowe­ go, bezrobocie, nasilająca się inflację, spadek kursu dolara i inne problemy prezen­ tował on w swej retoryce przedwyborczej jako dowody bankructwa polityki gospo­ darczej Cartera oraz poprzednich, także i republikańskich administracji. Rosnące wydatki państwa wypierały inwestycje w sektorze prywatnym, zwiększające się zaś obciążenia podatkowe ograniczały siłę nabywczą konsumentów i rentowność ka­ 346 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje pitału produkcyjnego. Wysoka stopa procentowa (efekt inflacji) hamowała roz­ wój budownictwa mieszkaniowego, natomiast liczne ingerencje państwa o charak­ terze administracyjnym w życie gospodarcze krępowały działanie inicjatywy pry­ watnej, prowadząc do wzrostu kosztów wytwarzania, spadku konkurencyjności towarów amerykańskich w handlu międzynarodowym i wzrostu bezrobocia. W całym okresie 1971—1980 PNB wzrósł, po uwzględnieniu wzrostu cen, o 3 5,8%, co w porównaniu z okresem lat sześćdziesiątych (47.2%) i pięćdziesiątych (3 8%) nie pokazuje żadnych radykalnych odstępstw od dotychczasowych długofalowych tendencji gospodarki amerykańskiej, jednakże gdyby zamiast wskaźników dla okre­ sów pięcio- czy dziesięcioletnich wziąć te, które opisują pełne cykle koniunktural­ ne, to wyniki są mniej optymistyczne: — w latach 1948—1959 średni wzrost PNB wyniósł 3,6%, — w latach 1960—1973 średni wzrost PNB wyniósł 3,8%, — w latach 1974—1980 średni wzrost PNB wyniósł już tylko 2,6%. Powyższe wyniki świadczyły wyraźnie o względnie trwałym obniżeniu dyna­ miki rozwojowej gospodarki USA. W latach siedemdziesiątych wystąpiła ponadto wyraźna tendencja do wzrostu stopy bezrobocia, z zaznaczającym się zwiększe­ niem bezrobocia strukturalnego, długoterminowego. Bez pracy w 1974 r. pozo­ stawało 4,6% siły roboczej, natomiast w 1979 r. wskaźnik bezrobocia wzrósł do 5,6%. Spadały realne płace, wydajność pracy, a o skali inflacji niech świadczy fakt, że ceny towarów konsumpcyjnych rosły przeciętnie trzy razy szybciej niż w latach sześćdziesiątych. Stopa inflacji sięgała okresowo wartości zbliżonych do 10% (w latach 1974—1975 — 10%, a w 1978 — 9%), co z całą pewnością przyczyniło się do zahamowania dynamiki gospodarczej USA. W ogniu krytyki konserwatystów stały również wydatki budżetowe. Wskazy­ wano zarówno na skale jak i na złą ich strukturę. Wskazywano również na rosnące obciążenia podatkowe, a szczególnie na tzw. podatki socjalne. Wzrósł także poda­ tek dochodowy, co dotknęło ludzi średnio zarabiających. Podatki krańcowe dla najwyżej zarabiających wynosiły 70 %. Wszystkie te fakty skwapliwie wykorzystał Ronald Reagan; obietnica redukcji podatków i zahamowania inflacji doprowadziła go do Białego Domu, a kredyt zaufania, jakim go obdarzyli wyborcy sprawił, że zaakceptowano nieortodoksyjny, radykalno-konserwatywny program działania. 2. Polityka gospodarcza rządu Ronalda Reagana 2.1. Polityka pieniężna Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zainicjowano politykę twar­ dych restrykcji pieniężno-kredytowych, mających na celu ograniczenie inflacji. Polityka ta polegała na zmniejszeniu tempa wzrostu podaży pieniądza w obiegu i świadomym dopuszczaniu do wzrostu stopy procentowej. Oznaczało to zwrot od dotychczasowej praktyki i zostało powszechnie potraktowane jako przejście na 347 Wojciech Bieńkowski pozycję monetarystyczną. Eksperyment ten trwał już rok, kiedy Ronald Reagan objął urząd prezydencki. Wyraził on dlań jednoznaczne poparcie, a konsekwentna polityka pieniężna zorientowana na podtrzymanie stabilności waluty została uznana za jeden z głównych elementów strategii gospodarczej Reagana. Polityka restryk­ cji pieniężnych przyczyniła się do ograniczenia tempa wzrostu cen, jednakże wy­ wołała wiele niekorzystnych skutków ubocznych. Przede wszystkim stała się kata­ lizatorem ostrego załamania koniunktury, czego przyczyną był bezprecedensowy wzrost poziomu stopy procentowej. Poparcie Reagana, mimo krytyki nawet sa­ mych monetarystów, pozwoliło na jego konsekwentną kontynuację aż do chwili, gdy tendencje inflacyjne uległy zahamowaniu. 2.2. Polityka podatkowa — „podażowy” element strategii ekonomicznej rządów Ronalda Reagana Okres prezydentury Ronalda Reagana stał pod znakiem niezwykle aktywnej poli­ tyki podatkowej. Zmiany były nie tylko częste, ale także zasadnicze. W sierpniu I98l roku uchwalono bezprecedensową pod względem skali obniżkę podatków od dochodów indywidualnych. W latach 1982-1 984 dokonano kilku korekt systemu fiskalnego. W końcu 1986 r. Kongres uchwalił ustawę zmieniającą w bardzo istotny sposób całość funkcjonowania systemu podatkowego w USA. Reforma polegała na radykalnym ograniczeniu jego progresji do dwóch podstawowych przedziałów (dla jednostek fizycznych), generalnym obniżeniu stawek przy jednoczesnym „zamknię­ ciu” wielu luk podatkowych. W efekcie zmieniła się struktura wpływów budżeto­ wych (wzrósł udział podatków płaconych przez przedsiębiorstwa), odczuwalne zaś obniżenie stawek oraz uproszczenie przepisów fiskalnych powinno — jak się oczeku­ je — ograniczyć na dłuzszą metę bezproduktywne w skali społecznej lub wręcz niele­ galne działania mające na celu ukrywanie dochodów lub sztuczne ich zaniżanie na drodze wykorzystywania różnorakich kruczków prawnych. Ustawa podatkowa z roku 1981 oznaczała realizację głównej obietnicy przedwyborczej oraz określana była jako wyraz nowego, „podażowego” podejścia do rozwiązywania problemów gospo­ darczych USA. Ekonomia podaży, ujmując rzecz w sposób najbardziej syntetyczny, swe teoretyczne podstawy zawiera w dwóch tezach: 1. Wielkością decydującą o pomyślności gospodarczej jest nie popyt, lecz podaż, która tworzy potrzeby, a co za tym idzie — popyt. 2. Globalna wielkość podaży zależy od formy alokacji zasobów, a najdosko­ nalszym jej mechanizmem jest mechanizm rynkowy. Najbardziej znaną konstrukcją ekonomii podaży jest tzw. krzywa Laffera, objaśniająca związek między wielkością przychodów podatkowych państwa a stopą opodatkowania. Krzywa wskazuje, że przy stopie podatkowej równej zarówno 0%, jak i 100% wpływy budżetowe równają się 0. Między tymi dwoma ekstremami istnieje pewna stopa podatkowa, pozwalająca maksymalizować wysokość wpływów 348 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje budżetowych. W pewnych sytuacjach więc redukcja stawek podatkowych wywoła wręcz wzrost wpływów budżetowych. Krzywej tej jednak nie należy traktować do­ słownie; służy ona określeniu położenia państwa, a w realiach gospodarki USA, gdzie występuje najniższy z krajów wysoko rozwiniętych udział obciążeń podat­ kowych w PNB, dyskusja tej krzywej budzi poważne wątpliwości. Podażowcy pro­ ponowali w szczególności: — redukcję wszelkich obciążeń podatkowych („klin” podatkowy), — zmiany w strukturze podatków polegające na eliminacji bądź łagodzeniu ich progresji oraz ewentualnym zastąpieniem podatku dochodowego podatkiem od konsumpcji (np. VAT), co miałoby stymulować oszczędzanie. Dlatego też ustawa podatkowa z 1981 r. jest jakby ekonomią podażową w działaniu. 2.2.1. Ustawa podatkowa z roku 1981 Ustawa podatkowa z sierpnia 1981 r. (Economic Recovery Tax Act of 1981) stanowiła jeden z pierwszych sukcesów parlamentarnych nowej administracji. Mimo obaw o inflację, ostateczna wersja ustawy odpowiadała intencjom i strategii Re­ agana. Oto najważniejsze jej postanowienia. W zakresie podatków indywidual­ nych wprowadzała m.in.: 1. Obniżenie wszystkich stawek podatkowych od dochodów indywidualnych 0 5%, począwszy od 1 X 1981 r., o 10% od I VII 1982 r. oraz o kolejne 10% od 1 VII 1983 r. W rezultacie redukcja podatków w roku 1981 wynosiła zaledwie nieco ponad 1%, w I 982 r. — 10%, w I 983 r. — 19% i dopiero w 1984 r. osiągnięto pełną jej skalę, tj. 2 3%. 2. Obniżenie z 70 % do 50% maksymalnej stawki opodatkowania dochodów z kapitału (dywidend, procentów, zysków itp.), zrównane z maksymalną stawką opodatkowania dochodów z pracy. 3Obniżenie z dniem 10 VII 1981 r. z 28 % do 20% najwyższej stawki opo­ datkowania dochodów z przyrostu wartości kapitału. 4. Wprowadzenie indeksacji podatków od 1985 r. 5. Zwiększenie ulg podatkowych dla małżeństw pracujących zawodowo, które wypełniają wspólny kwestionariusz podatkowy, oraz odjęcie kosztów opieki nad dziećmi wynikających z podjęcia zatrudnienia przez rodziców od sumy należnego podatku dochodowego. W zakresie opodatkowania przedsiębiorstw ustanawiała m.in.: 1. Wprowadzenie nowych, uproszczonych i korzystniejszych od dotychczaso­ wych zasad odpisów amortyzacyjnych. W szczególności wprowadzenie podziału trwa­ łego majątku produkcyjnego na 4 grupy ° różnym okresie normatywnej „żywotności”. 2. W celu stymulowania działalności badawczo-rozwojowej zezwolenie na odjęcie 25% wzrostu wydatków na tę dziedzinę ponad poziom z trzech poprzed­ 349 Wojciech Bieńkowski nich lat od kwoty należnego podatku od dochodów korporacji. Dotyczyło to tak­ że wszelkiego rodzaju świadczeń przedsiębiorstw na rzecz uniwersytetów. 3. Wydłużenie z 7 do I 5 lat okresu, w którym przedsiębiorstwo mogło użyt­ kować przypadające mu ulgi podatkowe. Zliberalizowanie zasad tzw. leasingu (włącznie z ulgami podatkowymi). W zakresie stymulowania oszczędzania uchwalała m.in.: 1. Zwiększenie wysokości sum, które można odjąć od dochodu do opodatko­ wania, jeśli były lokowane na specjalnych kontach emerytalnych. 2. Zwiększenie zakresu zwolnienia od podatków dochodów płynących z po­ siadania certyfikatów oszczędnościowych emitowanych przez banki handlowe. Oprócz powyższych ustaleń, ustawa podatkowa obniżała podatki od spadków i darowizn i niektóre podatki płacone przez producentów ropy naftowej. Ogólnie rzecz biorąc, dzięki silnemu ożywieniu gospodarczemu, które miało nastąpić, wzrost podstawy opodatkowania miał zrekompensować straty wynikłe z redukcji stawek. Jednakże formalnie wymienione podatki charakteryzowała dość wyraźna progre­ sja, w szczególności w przypadku podatku od dochodów indywidualnych, w któ­ rych przewidziano 14 przedziałów podatkowych (od 11% do 50%). Najbardziej brzemienne w skutki było ulgowe traktowanie dochodów z przy­ rostu wielkości kapitału (maksymalna stawka 20%), co stymulowało dążenie do lokowania bieżących dochodów w zyskujące na wartości aktywa, np. nieruchomo­ ści, dzieła sztuki, papiery wartościowe, i sprzedawanie ich po jakimś czasie po wyższej cenie. Różnica, czyli przyrost wartości kapitału, była obciążona mniej­ szym niż normalny dochód podatkiem. Jeśli doliczyć do tego zasadę wyłączania z podstawy opodatkowania sum obej­ mujących koszt oprocentowania kredytu hipotecznego, to zaciągnięcie pożyczki na zakup nieruchomości sprawiało, że cała operacja stawała się jeszcze bardziej atrakcyjna. O skali zjawiska może świadczyć to, że w przykładowym roku fiskal­ nym 1982 łączna wartość ulg i wyłączeń wyniosła ponad 266 mld dolarów, tj. około 43% wpływów budżetowych rządu federalnego. Istniejący do 1986 r. sys­ tem podatkowy prowadził do wypaczeń w procesie alokacji środków, a w rezulta­ cie do nierównego traktowania różnych rodzajów inwestycji. Różne typy aktywów w zależności od rodzaju inwestycji, źródła finansowania, metody finansowania oraz statusu podatkowego właściciela mogą podlegać opodatkowaniu od 91,2% do —21,5%, a więc w krańcowych przypadkach mogą przynosić subsydia. W indy­ widualnych wypadkach rozbieżności stopy opodatkowania mogą być jeszcze więk­ sze, od 111% do —105%. Różnice te powodowały, że podejmowane działania nie najkorzystniejsze dla gospodarki, ale takie, które przynosiły korzyści po opodat­ kowaniu. W przypadkach krańcowych przedsięwzięcie przynoszące straty system podatkowy mógł przekształcić w „złoty interes”. Z czasem nasiliła się krytyka prowadzonej przez rząd polityki fiskalnej, przy czym na pierwszy plan wysunął się narastający deficyt budżetowy, który mimo szybkiego wzrostu dochodu narodo­ 350 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje we go osiągnął w 1984 r. wartość zbliżoną do 200 mld dolarów W tej sytuacji opowiedzenie się za wzrostem obciążeń fiskalnych w imię przywrócenia długo­ okresowej równowagi gospodarczej, choć merytorycznie uzasadnione, z punktu widzenia krótkookresowych celów politycznych było wyjątkowo niezręczne. Po drugie, podwyżka podatków musiałaby oznaczać całkowite przekreślenie reaganowskiej strategii gospodarczej, realizowanej konsekwentnie od 1981 r. i zaczy­ nającej powoli dawać rezultaty. Pozostała więc reforma, która, przygotowywana od 1984 r., weszła w życie w 1986 r. 2.2.2. Ustawa podatkowa z 1986 Oto główne postanowienia ustawy w zakresie podatków od dochodów indywidu­ alnych: 1. Zamiast obowiązujących czternastu przedziałów podatkowych od 11% do 50%, wprowadzenie z dniem I I 1988 r. dwóch podstawowych stawek opodatko­ wania: 15% i 28%. W roku 1987 przejściowo miało obowiązywać 5 przedziałów: 11%, 15%, 28 %, 3 5% i 38,5%. 2. Zmiany wielkości kwot wyłączenia z podstawy opodatkowania dla indywi­ dualnego podatnika i dla małżeństw wypełniających wspólny kwestionariusz po­ datkowy. 3. Ograniczenie liczby i skali dopuszczalnych ulg i zwolnień, a między innymi: — wprowadzenie zasady opodatkowania według normalnych stawek dochodu z przyrostu wartości kapitału, — zmiany w zakresie odliczeń od podstawy opodatkowania w przypadku zaku­ pu nieruchomości lub zaciągania kredytu hipotecznego wprowadzane stopniowo do 1991 r„ — zmniejszenie skali ulg podatkowych związanych z wydatkami na leczenie, wpłatami na cele dobroczynne, wydatkami na podróże służbowe itp. W zakresie opodatkowania przedsiębiorstw ustanawiała m.in.: — obniżenie z dniem I lipca 1987 r. maksymalnej stawki opodatkowania zy­ sków korporacji z 46 % do 34%, wprowadzenie jednocześnie minimalnej stawki opodatkowania (20%), którą zyskowne przedsiębiorstwa muszą płacić niezależnie od przysługujących im ulg i zwolnień, — zniesienie z dniem I stycznia 1986 r. (retroaktywnie) wszelkich ulg inwe­ stycyjnych, pozwalających dotychczas odjąć od wymiaru podatku 6—10% sum prze­ znaczonych na inwestycje określonego rodzaju, — wprowadzenie zaostrzonych w stosunku do przepisów z roku 1981 zasad odpisów na fundusz amortyzacji kapitału; szczególnie dotyczyło to wyposażenia przedsiębiorstw i nieruchomości. Federalny podatek dochodowy został więc spłaszczony i znacznie uproszczo­ ny. Z punktu widzenia długofalowego znaczenia gospodarczego ustawa podatko­ wa z 1986 r. była jednym z najważniejszych aktów Kongresu ostatnich lat. Zmie­ 351 Wojciech Bieńkowski nił się w istotny sposób rozkład obciążeń fiskalnych; wzrosnąć miał udział przy­ chodów budżetowych z podatków od zysków korporacji w latach 1986—1988 o 5%. Jednocześnie podatki od dochodów indywidualnych spadną przeciętnie o 6,1%, jednakże dzięki faworyzowaniu grup o najniższych dochodach paradok­ salnie zostanie przywrócony pewien zakres progresywności tego typu podatku. Likwidacja większości ulg i zwolnień ograniczyć miała bezproduktywną działal­ ność mającą na celu ucieczkę od podatków. W związku ze znacznym obniżeniem stawek wszelka pogoń za „lukami” w systemie podatkowym staje się mniej opłacalna. Wprowadzone zmiany mają największe znaczenie dla funkcjonowania przemysłu. Wbrew obawom o zahamo­ wanie działalności inwestycyjnej, związanym ze wzrostem podatków w dziedzinie inwestycji, rzeczywistość gospodarcza do 1988 r. wyglądała bardziej optymistycznie dostatecznych rezultatów należy się spodziewać w dłuższym okresie czasu. Prze­ mysły nowoczesne i usługi zyskały natomiast reforma dotknęła przede wszystkim gałęzi tradycyjnych (kapitałochłonnych). W skali międzynarodowej reforma ozna­ czała nasilenie presji na ich głównych partnerów gospodarczych. USA stają się krajem niskich podatków i atrakcyjnych lokat kapitału. Dla krajów dysponujących nadwyżką oszczędności ponad własne potrzeby (Japonia, Korea Płd.) stwarza to możliwość realizacji zwiększonych dochodów, dla innych — np. krajów Europy Zachodniej — oznacza konieczność tworzenia konkurencyjnych warunków, a więc obniżania podatków. W 1987 r. rezultatem reformy był wzrost wpływów budże­ towych o prawie 10—20 mld dolarów; jednak rok później wystąpił ich odczuwalny spadek. Kryje się w tym niebezpieczeństwo, że stosunkowo szybko może nastąpić podwyżka stawek podatkowych, neutralizując tym samym częściowo dobroczynne skutki reformy. Trwałym osiągnięciem pozostanie jednak uproszczenie systemu podatkowego. 3-3- Próba ograniczenia skali interwencjonizmu państwowego Trze­ cim podstawowym elementem strategii prezydenta Reagana, obok pragmatyczne­ go monetaryzmu w polityce pieniężnej i „podażowych” obniżek podatków, był program ograniczenia skali i zmiany charakteru obecności państwa w życiu gospo­ darczym i społecznym. Najbardziej znaczącymi przejawami tej strategii zarówno w dziedzinie polity­ ki gospodarczej, jak i szeroko pojętej sferze stosunków społecznych było dążenie do ograniczenia rozmiarów budżetu federalnego i zmiany hierarchii priorytetów budżetowych oraz reforma działalności regulacyjnej rządu (deregulacja). W poli­ tyce budżetowej administracja Reagana pragnęła zrealizować wiele sprzecznych lub trudnych do pogodzenia ze sobą zamierzeń. Ograniczanie skali interwencjoni­ zmu państwowego, rozumiane jako obniżka udziału wydatków federalnych w PNB, miało iść w parze ze wzrostem wydatków zbrojeniowych, likwidacja zaś deficytu budżetowego musiała zostać osiągnięta w warunkach redukcji wpływów budżeto­ wych. Wymagało to dokonania radykalnych zmian w strukturze wydatków oraz niezwykle korzystnego splotu okoliczności zewnętrznych, tj. bardzo pomyślnej 352 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje koniunktury gospodarczej. Zamierzano zwiększyć udział wydatków wojskowych w budżecie niemal do poziomu z okresu amerykańskiego zaangażowania w Indochinach oraz drastycznie ograniczyć finansowanie z budżetu federalnego progra­ mów cywilnych w takich dziedzinach, jak transport, szkolnictwo, energetyka i ochro­ na środowiska, oraz niemal zlikwidować pomoc finansową dla rolnictwa. Zmienia­ jąc strukturę dotacji dla budżetów stanowych i lokalnych, zamierzano odczuwalnie ograniczyć ich skalę Program zbrojeniowy Reagana był tyle „ambitny”, ile trudny do pogodzenia z innymi postulatami polityki budżetowej. Realizacja programu zbrojeniowego przebiegała w miarę sprawnie do roku 1985, kiedy to mimo dobrej koniunktury gospodarczej utrzymywały się niebezpieczne tendencje do utrwale­ nia się olbrzymich rozmiarów deficytu budżetu federalnego. Wydatki zaczęto stop­ niowo ograniczać, by w latach 1987—1988 zakończyć okres przyspieszonej mo­ dernizacji armii Stanów Zjednoczonych. Z ekonomicznego punktu widzenia pro­ gram Reagana polegał na skokowym zwiększeniu absolutnego poziomu wydatków zbrojeniowych i zmianie struktury budżetu federalnego. I oto: 1. Budżet Pentagonu w latach 1981—1986 wzrósł o ponad 100 mld dolarów, a więc o 71 %, co stanowiło bezprecedensową w dziejach USA ekspansję wydatków wojskowych w czasach pokoju. Po uwzględnieniu inflacji wzrost ten wyniósł 44%2. Udział wydatków wojskowych w PNB w latach 1981—1986 wzrósł o 1,2%. Wywindowanie budżetu Pentagonu do olbrzymich rozmiarów przy słabej dyna­ mice przychodów podatkowych i niemożliwości znaczniejszego ograniczenia wy­ datków cywilnych spowodowało pojawienie się trwałego deficytu rzędu 180—220 mld dolarów. Ponadto „złoty deszcz”, który spadł na Pentagon nie mógł być prze­ zeń racjonalnie wykorzystany; dochodziło do marnotrawstwa. Jednakże zwycię­ stwo w wojnie nad Zatoką Perską wskazuje, że kolosalne wydatki zbrojeniowe nie poszły na marne. Na płaszczyźnie ekonomicznej polityka wojskowa Reagana za­ kończyła się ewidentnym niepowodzeniem. Ze struktury budżetu federalnego w latach 80 . płynie wiele wniosków, które mogą upoważnić do stwierdzenia, że polityka budżetowa Reagana zakończyła się niepowodzeniem. 1. Udział wydatków z budżetu federalnego w PNB, wbrew jasno określonym zamierzeniom administracji, wzrósł do nienotowanego w historii USA poziomu (przeciętnie 23,4% PNB w latach 1982—1988). 2. Udział wydatków socjalnych w PNB, mimo głębokich redukcji poszczegól­ nych programów pomocy i pomimo okresowych wahań, osiągnął w 1988 roku wartość z początku dekady. Można to zinterpretować jako porażkę reaganowskiej koncepcji ograniczania roli państwa w życiu społecznym. 3. Stale rósł udział kosztów obsługi długu publicznego. 4Skutecznie zmniejszono wydatki na pozostałe cele niewojskowe (ochrona środowiska, energetyka, szkolnictwo, transport), choć nie w pełni. Wbrew zapowie­ dziom eliminacji subwencji dla farmerów wzrastały one lawinowo, a brak odpowied­ niej polityki rolnej sprawił, ze kolejne rządy będą musiały tę pomoc utrzymać. 353 Wojciech Bieńkowski Jeśli strategię Reagana potraktować od strony czysto ekonomicznej, to sukce­ sem społeczeństwa amerykańskiego stała się jej niepełna realizacja, natomiast jeśli celem Reagana była promocja konserwatywnych wartości w społeczeństwie, a szcze­ gólnie zahamowanie i odwrócenie tendencji do wzrostu roli państwa w życiu eko­ nomicznym i społecznym, to cel ten jednak osiągnął. Niezwykle trudno będzie w przyszłości zapoczątkować jakikolwiek nowy program wiążący się ze wzrostem wydatków budżetowych, wręcz przeciwnie — będzie istnieć nacisk na eliminowanie lub redukcję już istniejących. 2.3.1. Deregulacja Całokształt wysiłków deregulacyjnych można odnieść do dwóch umownie wyod­ rębnionych sfer: ekonomicznej i społecznej. Deregulacja ekonomiczna objęła roz­ luźnienie interpretacji ustaw antymonopolowych oraz stopniowe eliminowanie ograniczeń w funkcjonowaniu takich dziedzin, jak transport, komunikacja, ban­ kowość. Deregulacja w sferze socjalnej była już specyficznie reaganowską inicja­ tywą. Najistotniejsza była próba ograniczenia rygorystycznego charakteru niektó­ rych przepisów dotyczących ochrony środowiska oraz w pewnym stopniu standar­ dów bezpieczeństwa produktów. Ograniczono politykę afirmacyjną i kontrolę niedyskryminacji rasowej. Efektów deregulacji nie sposób ocenić jednym zdaniem, jednakże zdecydowana większość przedsięwzięć deregulacyjnych przyniosła nad­ spodziewanie dobre wyniki. Oceny robione zarówno w samych Stanach Zjedno­ czonych jak i czynione przez OECD wskazywały wyraźnie, ze przeciętny poziom kosztów usług transportowych czy telekomunikacyjnych czy tez poziom koszt opłat za dostawy energii spadł w latach 80 . i 90. w USA od 30% do 70 % (OECD,1999). Nic dziwnego że polityka deregulacji cieszy się zarówno uzna­ niem ekonomistów jak i poparciem społeczeństwa. 3. Gospodarka Stanów Zjednoczonych w latach osiemdziesiątych Lata osiemdziesiąte można umownie podzielić na trzy fazy: 1. Okres lat 1980-83 tj. okres przejmowania władzy przez administracje Re­ agana a wiec właściwie okres kryzysu gospodarki USA, kiedy to występowały znaczne wahania koniunktury, spadały wydatki inwestycyjne i konsumpcyjne, a bezrobocie osiągnęło w grudniu 1982 r. rekordowy po wojnie poziom 10,8%, 2. Okres lat 1983 — 1984 r. kiedy wreszcie przyszło ożywienie , PNB wzrósł o 10% a bezrobocie spadło do 7—7,5%, 3. Okres od połowy 19 84 roku tempo wzrostu zmalało i w latach następnych oscylowało w granicach 2,5—3,5% w skali rocznej. Okres ten trwał aż do 1990 r. Mimo bezrobocia utrzymującego się na dość wysokim poziomie, wysoką dyna­ miką charakteryzował się wzrost popytu konsumpcyjnego, a stopa inflacji została ustabilizowana na dość niskim poziomie. Wzrosło zatrudnienie. W latach 1983— 3 54 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje 1988 stworzono w USA około 17 rnln nowych miejsc pracy, co szczególnie w porównaniu ze stagnacją poziomu zatrudnienia w wielu krajach Europy Za­ chodniej jest osiągnięciem imponującym. W większości przyrost ten dokonał się w sektorze usługowym. Stan finansów publicznych w latach 1981—1988 przedstawia tabela 1. Tab. I. Stan finansów publicznych w latach Wyszczególnienie Wpływy do budżetu federalnego (% PNB) Wydatki z 1982 1983 1984 1985 1986 1987 1988 20,9 20,1 19,4 19,3 19,7 19,5 20,2 20,1 2 3,0 24,7 24,5 23,8 24,6 24,3 23,7 22,9 63,8 146 176 170 197 205 158 137 -2,1 -4,6 -5,1 -4,5 -4,9 -4,8 -3,5 -2,8 budżetu federalnego (mld doi.) Deficyt 1981 budżetu federalnego (% PNB) Deficyt 1981—1988 budżetu federalnego (% PNB) Źródło: US Department of Commerce. 4. Okres poreaganowski Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana, a także jej bezpośredniego republikań­ skiego kontynuatora — Georga Busha (1989—1992), mimo swoich niewątpli­ wych niedociągnięć, pozwoliła Stanom Zjednoczonym na wypracowanie i utrzy­ manie dużej przewagi konkurencyjnej az do chwili obecnej. Stało się tak dlatego i dzieje się tak nadal, ponieważ zarówno w okresie dwóch kadencji prezydenta Billa Clintona (1992—2000), mimo pewnych prób, nie zmieniono w zasadniczy sposób założeń reaganomiki, natomiast w okresie pierwszej kadencji prezyden­ tury George W. Busha miał miejsce jawny powrót nie tylko do podstawowych zasad (filozofii) polityki ekonomicznej R. Reagana, ale i do udanej próby wpro­ wadzenia tej nowej „reaganomiki” w życie, czego najlepszym przykładem były ustawy podatkowe zainicjowane przez administrację George W. Busha, a za­ aprobowane, w formie ustaw, przez Kongres USA. Warto przywołać, z koniecz­ ności w olbrzymim skrócie, w jakim stopniu i w jakiej formie polityka ekono­ miczna obu ostatnich prezydentów USA była i jest kontynuacją reaganomiki i jakie są tej kontynuacji efekty. 355 Wojciech Bieńkowski 4.1. Prezydentura Billa Clintona (1992—2000) Polityka gospodarcza USA za czasów prezydenta Clintona to w ogromnej mierze kontynuacja reaganomiki, w czym, co trzeba podkreślić, zasługa przede wszystkim republikańskiego Kongresu USA, który wbrew retoryce wyborczej demokratycz­ nego prezydenta nie zamierzał zmieniać kursu polityki ekonomicznej zainicjowa­ nego przez Reagana. Przykładem okoliczności, w jakich działał Bill Clinton, była kwestia podat­ ków oraz problem deficytu budżetowego. B. Clintona, chcąc zrównoważyć bu­ dżet, zaproponował podwyżkę podatków, podczas gdy republikański Kongres chciał skupić się na cięciach wydatków budżetowych. Wypracowany kompromis, idący w kwestii podatków w kierunku propozycji Billa Clintona, został zaaprobowany przez Kongres zaledwie jednym głosem. Efektem tego kompromisu między reaganomiką a Clintonem była co prawda zwyżka podatków, ale także równowaga bu­ dżetowa osiągnięta pod koniec prezydentury Clintona. Za główny sukces Clintona tak jego zwolennicy, jak i przeciwnicy uznają welfare reform, reformę świadczeń spo­ łecznych z 1996 r. Początkowo wydawało się, że to niemal zdrada ideałów społecz­ nych partii demokratycznej, kpina z pamięci rooseveltowskiego New Dealu, pomysł bezdusznych republikanów, chcących zlikwidować wszelką pomoc społeczną. 4-2. Polityka ekonomiczna Stanów Zjednoczonych w okresie kadencji George’a W. Busha (2001—2004) Pierwszym i najbardziej widocznym podobieństwem Reagana do G.W. Busha jest kwestia polityki podatkowej. W czasie swojej prezydentury obecny prezydent prze­ prowadził trzy poważne cięcia podatkowe: The Economic Growth and Tax Reform Reconcilation Act z 2001 roku, The Job Creation and Workers Assistance Act z roku 2002 oraz The Jobs and Growth Tax Relief and Reconcilation Act z 2003 roku. Te trzy bardzo ważne cięcia podatkowe potwierdzają, że jeżeli chodzi o polity­ kę podatkową George W. Bush jest niejako kontynuatorem polityki Reagana. Dane statystyczne pokazują wiele podobieństw w skali przeprowadzonych reform podat­ kowych. Cięcia podatkowe Reagana wyniosły 1,4% dochodu narodowego, podczas gdy cięcia Busha 1% dochodu narodowego. Jeżeli chodzi o procentowy udział cięć w wielkości budżetu, to reaganowski The Economic Recovery Tax Act z 1981 roku reprezentował 5,3% budżetu, natomiast cięcia podatkowe Busha kolejno: 3,8%, 2,5% i 1,8%, co daje łącznie 8,1%. Ważny jest również okres, w którym obaj prezydenci dokonywali cięć. Istotny jest tu udział wydatków budżetowych na obronę narodową. W czasie zimnej wojny Pentagon konsumował 22% budżetu USA. Obecnie, przy trwającej wojnie z terroryzmem (Irak, Afganistan), jest to 17,1 %• Dane te pokazują, że obaj prezydenci są nie tylko ideowo podobni, podobne są również wielkości cięć podatkowych oraz okres, w którym są one przeprowa­ dzane. Polityka cięć podatkowych Reagana to nie tylko te kluczowe, wymienione 356 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje wcześniej akty. Zalicza się do nich jeszcze szereg innych, pomniejszych decyzji, których celem było również sukcesywne obniżanie obciążeń podatkowych. Podob­ nie rzecz się ma w przypadku urzędującego prezydenta. Wprowadził on w życie szereg pomniejszych aktów prawnych, będących uzupełnieniem trzech podstawo­ wych i kluczowych aktów z lat 2001—2003. Wymienić chociażby należy akty mó­ wiące o opodatkowaniu usług i handlu internetowego. Były to dwa akty: The In­ ternet Tax Freedom Act oraz The Internet Tax Non-Discrimination Act. Celem ich jest zniesienie wielokrotnego opodatkowania tych samych transakcji handlu elektronicznego oraz promocja dostępu do Internetu przez redukcję podatków. A nie chodzi wcale o kwoty małe. Według szacunków amerykańskiego departa­ mentu handlu wartość handlu elektronicznego w 2003 roku wyniosła niebagatel­ ne 12 miliardów dolarów. Potwierdzeniem polityki sukcesywnego zmniejszania podatków przez George’a W. Busha, a więc jasnej i klarownej kontynuacji polityki podatkowej admini­ stracji Busha, jest ostatnia ważna obniżka podatku od firm z 3 5% do 32%. Wiel­ kość tego cięcia szacuje się na 23 8 mld dolarów. Drugim ważnym obszarem działań G. W. Busha jest problem podniesienia poziomu systemu edukacji, głównie przez wzmocnienie sektora edukacji publicz­ nej oraz zwiększenie zakresu swobody w wyborze programu szkolnego dla swoich dzieci przez obywateli Stanów Zjednoczonych. Prawodawstwo Busha w zakresie edukacji (No Child Left Behind Act) zwiększyło wydatki na szkoły publiczne, a jednocześnie umożliwiło rodzicom, m.in. przez system wałczerów transferowa­ nych ze szkół publicznych do szkół prywatnych, na przeniesienie dzieci ze szkół słabszych do lepszych razem z transferem podatków przeznaczanych przez nich poprzednio na edukację w szkołach publicznych. System ten zarówno umożliwiał wybór lepszej szkoły za nizszą cenę, jak i stał się bodźcem dla szkół publicznych do restrukturyzacji swego poziomu edukacyjnego, pod groźbą utraty uczniów (dochodów). Administracja Busha, pogłębiając reformę, zaproponowała jednocześnie zwiększenie środków dla szkół publicznych, a także stworzenie różnego rodzaju bodźców dla szkoleń, które zwiększają szanse zwiększenia kwalifikacji przez lud­ ność uboższą oraz mniejszości narodowe żyjące w obszarach ubóstwa lub ob­ szarach zdegradowanych urbanistycznie. Propozycje ekipy Busha, idące w kie­ runku reform edukacji, wiązały się i wiążą z próbą walki z bezrobociem lub przynajmniej dania bezrobotnym szans przez możliwość przekwalifikowania się. W tej ostatniej kwestii stworzono system refundacji kosztów, który umożliwia zwrot poniesionych nakładów tym bezrobotnym, którzy od momentu zakoń­ czenia szkolenia dającego nowe kwalifikacje, znajdą pracę w ciągu 12 tygodni. Rząd USA daje gwarancje osobom, które znajdą pracę w tym okresie, do zwrotu kosztów do wysokości 3 500 dolarów. Udane, lecz niezakończone jeszcze próby reform systemu edukacji przez administrację G.W. Busha, łączą wysiłki na rzecz 357 Wojciech Bieńkowski poprawy systemu edukacji z próbą rozwiązania problemu bezrobocia przez zwięk­ szenie aktywności zawodowej. Innym przykładem kontynuacji reaganomiki w wydaniu obecnej administracji, podobnie jak w przypadku administracji Clin­ tona, jest kontynuacja wysiłków na rzecz utrzymania polityki wolnego handlu. Mimo chwilowego wprowadzenia (20 miesięcy) dodatkowych ceł na import sta­ li oraz wprowadzenia trwałego wsparcia dla subsydiowania rolnictwa, polityka USA w zakresie liberalizacji handlu jest daleko posunięta i praktycznie może być wzorem dla większości krajów. Inicjatywy USA na forum WTO zmierzają w kierunku kompletnej eliminacji ceł na artykuły przemysłowe oraz całkowitej eliminacji subsydiów w handlu arty­ kułami rolnymi (inicjatywy Zellnicka). Kierunek tych działań jest absolutnie zgodny z założeniami i zagraniczną polityką ekonomiczną prowadzoną za administracji Reagana, a więc jest kontynuacją reaganomiki. Zapowiedzi dotyczące polityki eko­ nomicznej G. W. Busha na następną kadencję świadczą o tym, że okres ten będzie kolejnym etapem kontynuacji polityki ekonomicznej bazującej na zasadach reaga­ nomiki. Prezydent Bush zapowiedział bowiem utrzymanie kierunku dotychczaso­ wych zmian w polityce fiskalnej, kontynuację polityki wolnego handlu oraz utrzy­ manie zasad wolnej konkurencji na rynku wewnętrznym. Zapowiedź redukcji deficytu budżetowego przez redukcję wydatków pu­ blicznych oraz ich restrukturyzację, a więc ograniczenie redystrybycyjnej roli rządu, świadczyć będzie o chęci ograniczenia roli państwa w życiu gospodar­ czym i społecznym. Zestaw powyższych zasad, deklarowanych jako program na obecną kadencję, powinien pozwolić zachować elastyczność rynków produktów i pracy, a przez to zachować przodującą pozycję Stanów Zjednoczonych w go­ spodarce światowej. Dotychczasowa bowiem polityka, datująca się od czasów Reagana, przyniosła gospodarce USA dominującą pozycję w rankingach mię­ dzynarodowej konkurencyjności, czego ilustracją są dane zamieszczone w po­ niższej tabeli 2. Bardzo istotnym czynnikiem dającym przewagę konkurencyjną Stanom Zjed­ noczonym nad innymi państwami jest wielkość, jakość oraz polityka rządu doty­ cząca rynku pracy, rozpoczęta i zdiagnozowana jako istotny czynnik poprawy kon­ kurencyjności właśnie za prezydentury Ronalda Reagana. Polityka wobec rynku pracy rozpoczęta w latach osiemdziesiątych okazała się bardzo efektywna, dlatego też znalazła i znajduje wielu naśladowców. Każdy z następujących po Reaganie prezydentów prowadził podobną politykę, wprowadzając do niej tylko kosmetycz­ ne zmiany. Istotne jest to, co charakteryzuje amerykański rynek pracy i co daje mu tak dużą przewagę konkurencyjną. 358 Wojciech Bieńkowski Podsumowanie Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że od czasu zmian w polityce ekonomicznej zapoczątkowanych w latach 80 . przez Ronalda Reagana zarówno gospodarka USA zwiększyła swoje tempo wzrostu i efektywność (zachowując jednocześnie niską inflację i niski poziom bezrobocia), jak i wzrosła jej międzynarodowa po­ zycja, czego wyrazem jest rosnący udział w gospodarce światowej i wymianie międzynarodowej. Nie ulega też wątpliwości, że źródłem sukcesu reaganomiki i jej kontynuatorów jest zachowanie przewagi w pięciu zasadniczych obszarach decydujących o przewadze konkurencyjnej: — w obszarze rozwiązań instytucjo­ nalnych, czego przykładem jest amerykański system prawny, polegający na po­ szanowaniu prawa własności, integralności i niezawisłości sądów oraz egzekwo­ waniu prawa. Rolą państwa jest takie działanie, by wymienione powyżej trzy warunki były spełniane. A o tym, jak są spełniane, świadczy fakt, że amerykański system prawny jest uznawany jako drugi na świecie po szwajcarskim pod wzglę­ dem jakości i efektywności, — amerykańska polityka monetarna jest czynnikiem gwarantującym dominację w świecie. Kluczową rolę odgrywa tu Bank Centralny. W ciągu ostatnich 25 lat poziom inflacji spadł z I 3% do 2%. Ostatnie 20 lat cechowały się stabilnym wzro­ stem popytu krajowego, przy zaledwie dwóch recesjach, — polityka podatkowa i budżetowa — Stany Zjednoczone cechują się jednymi z najniższych procentowo wydatków rządowych jako procent PKB. Do tego dochodzi rozpoczęta przez Re­ agana i sukcesywnie kontynuowana polityka cięcia podatków. Rynek pracy w USA cechuje się bardzo duża elastycznością i zdolnością do adaptacji w zmieniającym się otoczeniu ekonomicznym. Większość pracowników ma relatywnie małe bezpieczeństwo zachowania miejsca pracy, ale bardzo duże bezpieczeństwo zatrudnienia (zupełnie inaczej niż w Europie). Bezrobocie w Sta­ nach Zjednoczonych wynosi obecnie 5,4% a okres pozostawania bez pracy to za­ ledwie 9,5 tygodnia, mimo ubezpieczenia społecznego obejmującego okres aż 26 tygodni. Inne cechy amerykańskiego rynku pracy to przede wszystkim bardzo uła­ twiony dostęp do specjalistycznych zawodów, takich jak zawody prawnicze czy związane z medycyną. Bardzo istotny jest również mały interwencjonizm państwa w regulacje panujące na rynku pracy. Władze USA postanowiły, zgodnie z zasada wolnego rynku, nie interweniować na rynku pracy, nie ma zatem kontroli płac czy płacy minimalnej. Mówiąc o rynku pracy, wspomnieć należy o bardzo dużej mobilności pracowników (zarówno poziomej, jak i pionowej) oraz o niskim poziomie „uzwiązkowienia” pracowników — poniżej 10 %. Zasługą Ronalda Re­ agana i rządów USA od czasów jego prezydentury do chwili obecnej jest przy­ wrócenie wyżej wymienionym pięciu zasadom ich należytego miejsca i wagi w polityce rządu i traktowanie tego zestawu zasad jako priorytetowych w każ­ dym układzie politycznym. 360 Polityka ekonomiczna Ronalda Reagana i jej reperkusje Dalsze utrzymanie przewagi USA w gospodarce światowej (i nie tylko) bę­ dzie zależało od możliwości kontynuacji wyżej wymienionej linii postępowania w polityce gospodarczej także w przyszłości. Bibliografia A Blue print for new beginnings — A responsible budget for America’s priorities, US Government Printing Office 2001 . Economic Report of the President, US Government Printing Office 2004Economic Report of the President, US Government Printing Office 2003 . IMD World Competitiveness Yearbook zooj, Lozanna 2003 . On spendings is Bush no Reagan, „Tax and Budget Bulletin” no. 13, August 2003. The President’s Fiscal Year zoozf. Budget, Tax Foundation, March 2003United States. Economic Survey, OECD, Paris 2000—2003. Bieńkowski W., Reaganomika ijej wpływ na rozwój gospodarki amerykańskiej, War­ szawa 1995Bieńkowski W., Bossak J., Międzynarodowa zdolność konkurencyjna kraju i przed­ siębiorstw, Warszawa 2004Bush G. W., No Child Left Behind, „Economic Report of the President”, U.S.Go­ vernment Printing Office.Washington D.C, February 2002 Hanke S. H., Referat wygłoszony na Konferencji „American Economic Way”, październik 2004 Hanke S. H., Privatization and Development, San Francisco 1987Mundell R., The Appropriate Use of Monetary and Fiscal Policy for Internal and External Stability, „IMF Stalf Papers” 1962, Vol. 9Mundell R., The Dollar and the Policy Mix, 2971 , „International Finance” 1971 • Nau H.R., The American Competitiveness Renaissance, Washington 1992 . Nau H.R., The Myth of America’s Decline, Leading the World Economy into the 1 9 9 0 s, Oxford 1990 . Nau H. R., Where Reaganomics Works, „Foreign Policy” no. 5 5, Winter 1984/ 1985. Niskanen W. A., Referat wygłoszony na Konferencji „American Economic Way”, październik 2004. Niskanen W.A., Reaganomics: An Insider’s Account of the Policies and the People, „Regulatory Reform in the United States”, OECD, Paris 1999 New York 1988 . Tempalski J., Revenue Effects of Major Tax Bills, US Departament of Treasury, WP 81 , 1998 . Tadeusz Paleczny Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego w czasach prezydentury Ronalda Reagana: dychotomia czy gradacja? I. Społeczeństwo klasy średniej? Prezydent Ronald Reagan obejmował urząd prezydencki w czasach kryzysu ame­ rykańskiego systemu wartości. Lata poprzedzające jego prezydenturę doprowa­ dziły w następstwie masowej kontestacji do erozji wartości religijnych i etycznych. W latach siedemdziesiątych, w konsekwencji wojny w Wietnamie, doszło do de­ precjacji autorytetu państwa, a po aferze „Watergate” także urzędu prezydenckie­ go. Skandalom politycznym, dewaluacji norm obyczajowych i religijnych towarzy­ szyła w okresie prezydentury Jimmy’ego Cartera dwucyfrowa inflacja wartości dolara, która spowodowała obniżenie poziomu życia Amerykanów. Ronald Reagan został wybrany prezydentem w momencie, w którym więk­ szość mieszkańców Stanów Zjednoczonych opowiedziała się za obroną amerykań­ skiego etosu i systemu wartości. Wyborcy wyrazili swoją tęsknotę za stabilizacją — erą „złotego wieku”, zademonstrowali przywiązanie do amerykańskich wartości i idei zawartych w micie the American dream. Czas prezydentury Ronalda Reagana to okres odpowiedzi na wyzwania spo­ łeczne, polityczne i ekonomiczne. To faza prawicowych, konserwatywnych odpo­ wiedzi na problemy, które wstrząsnęły Ameryką. To także okres stabilizacji struk­ tury społecznej, dalszego wzrostu znaczenia reprezentantów klas średnich i wy­ ższych, przy nadaniu na nowo znaczenia wartościom takim jak: pracowitość, przedsiębiorczość, praworządność, produktywność. Owe pragnienia Amerykanów Ronald Reagan ujął w jednym ze swoich prze­ mówień w krótkim stwierdzeniu: „Sądzę, że [Amerykanie — T.P.] wyrazili pra­ gnienie zmiany, ponieważ byli niezadowoleni ze sposobu sprawowania rządów. Sądzę, iż chcieli powiedzieć, że należy ukrócić inflację,'że pragną pracy i redukcji 363 Tadeusz Paleczny podatków, ze Ameryka powinna być silna i mieć zdecydowaną politykę zagraniczną, że władze powinny mniej wtrącać się do ich spraw” 1 . Powrót tendencji konserwatywnych w polityce wewnętrznej i zagranicznej Ronalda Reagana oznaczał zwrot ku koncepcji państwa dobrobytu. Program społeczny polegał na redukcji wydatków na opiekę socjalną i propagowanie przed­ siębiorczości w warunkach wolnej konkurencji. Ograniczanie roli rządu w życiu społeczeństwa, obniżanie podatków i wydatków federalnych, wspieranie każdej formy przedsiębiorczości, to główne założenia programu społeczno-ekonomicznego, nazwanego później reaganomiką. Program ten okazał się skuteczny. Wiatach 1981 — 1982 , w początkowej fazie prezydentury Ronalda Reagana, Stany Zjednoczone weszły w fazę najdłuższego w powojennej historii wzrostu gospo­ darczego. Spadła inflacja, obniżył się do pięcioprocentowego wskaźnik bezro­ bocia. Powstało dziewiętnaście milionów nowych miejsc pracy. Poprawiły się wyraźnie wskaźniki koniunktury gospodarczej, Amerykanie zaś na nowo zaczęli się bogacić. W latach osiemdziesiątych, w trakcie prezydentury Ronalda Reagana utrwali­ ła się i ustabilizowała dominująca pozycja klasy średniej. Wzrost koniunktury gospodarczej doprowadził do przesunięć Amerykanów na skali dochodów, nie na­ ruszając wszakże podstawowych zasad podziałów klasowo-warstwowych. Zręby amerykańskiego systemu społecznego pozostały nietknięte jako najbardziej funk­ cjonalne wobec wymogów indywidualnych zasad przedsiębiorczości, konkurencyj­ ności oraz racjonalnej efektywności. Amerykanie różnili się między sobą w latach osiemdziesiątych i obecnie nie tylko ze względu na kolor skóry, pochodzenie etniczne bądź narodowe czy wyzna­ nie, ale także — a może przede wszystkim — z powodu różnic na skali dochodów i zamozności, prestiżu wykonywanego zawodu i przypisanej do niego społecznej pozycji, jak również stopnia sprawowanej władzy, nie ograniczającej się jedynie do struktur politycznych, ale wszystkich wymiarów hierarchii organizacyjnej. Pozy­ cja społeczna członków społeczeństwa amerykańskiego wyznaczana była i jest na­ dal przez kombinację wielu czynników, wśród których kryteria przynależności klasowo-warstwowej — korelując się z rasowymi, etnicznymi i religijnymi charaktery­ stykami — lokują się wśród najważniejszych. Społeczeństwo amerykańskie uważa się powszechnie w opiniach socjologów — a co ważniejsze, sąd ten podziela większość Amerykanów — za bezklasowe, składa­ jące się z jednostek o równych szansach, a nie grup czy kategorii społecznych o nierównych możliwościach dostępu do bogactwa, władzy i przywilejów wyni­ kających z prestiżu. Przekonanie takie znajduje uzasadnienie w samoidentyfikacji samych Amerykanów, którzy w zdecydowanej większości zaliczają się do jednej, średniej klasy. 1 M. Berezowski, Czas Reagana, Warszawa 1 9 8 2 , s. 2 4 6 . 3 64 Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego. Wyniki sondaży opinii publiczne) oraz brak wyraźnych oznak istnienia spola­ ryzowanej, dwubiegunowej, klasowej struktury społecznej uzasadniają tezę o do­ minacji gradacyjnych, warstwowych zasad strukturalizacji społecznej społeczeń­ stwa amerykańskiego. Sytuacja taka przejawia się co najmniej w trzech typach teorii budujących modele struktury społecznej w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza grupa teorii, najwyraźniej wyartykułowana w koncepcjach klasy śred­ niej, zakłada istnienie jednej, głównej kategorii klasowej, podzielonej na szereg warstw społecznych wyodrębnionych ze względu na kryteria dochodu, zawodu, prestiżu czy władzy. Teorie klasy średniej znajdują oparcie w braku czystych po­ działów dychotomicznych pomiędzy najuboższymi a najbogatszymi, pracodawca­ mi i pracobiorcami, rządzącymi i rządzonymi. Teoria klasy średniej prowadzi wprost do przekonania o bezklasowości społeczeństwa amerykańskiego. Zasady amerykańskiej bezklasowości wyrastają na gruncie nominalistycznych założeń o naturze tego społeczeństwa. Opierają się na dominacji modelu integra­ cyjnego, wyrastającego na przekonaniu o równości szans, przy akceptowalnych przez wszystkich warunkach i przepisach awansu społecznego. Podstawą bezkla­ sowości są gwarantowane konstytucyjnie zasady równości obywatelskiej. Z prze­ konań o równości szans i nierównomierności ich spełnienia wyrasta cała grupa koncepcji funkcjonalnych, funkcjonalno-strukturalnych, polegających na uzasad­ nianiu rozwarstwienia na skali bogactwa, prestiżu, wykształcenia, pozycji zawodo­ wej czy miejsca w strukturach władzy. Do najpopularniejszych koncepcji w tym obszarze teorii należą funkcjonalistyczna zasada merytokracji Kingsleya Davisa i Wilberta Moora 2 oraz model stratyfikacji społecznej Melvina M. Tumina 5 . Druga grupa teorii opiera się na modelu ograniczonej równości szans i pro­ wadzi do krytycyzmu wobec pierwszego, bezklasowego modelu struktury społecz­ nej. Teorie te wywodzą się z przekonania, iz zjawiska nierówności dochodów, wła­ dzy czy prestiżu posiadają także grupowe, społeczne determinanty i stanowić mogą następstwo pochodzenia rasowego, etnicznego bądź innych charakterystyk grupo­ wych. Klasycznymi koncepcjami tej wersji wizji struktury społecznej Stanów Zjed­ noczonych są koncepcje Helen i Roberta Lyndów oraz Wrighta C. Millsa 4 . W teoriach tych występuje obraz zasadniczo pozbawionego dominujących po­ działów klasowych społeczeństwa amerykańskiego, z występującymi jednak w jego obrębie obszarami zbliżonymi bardziej do klasowej struktury dychotomicznej niż warstwowych podziałów opartych na schematach gradacji. W tych ujęciach pojęcie K. Davis, W. Moore, Some Principles of Stratification, „American Sociological Review” nr 1 0 2 (1945), s. 242-249. J N. Goodman, Wstęp do socjologii, tłum. J. Polak, J. Ruszkowski, U. Zielińska, Poznań 1 9 9 2 , s. 129-129. 4 H. M. Lynd, R. S. Lynd, Middletown, New York 1929; C. W. Mills, Elita władzy, Warszawa 1956. 365 Tadeusz Paleczny „klasy” społecznej staje się tożsame ze znaczeniem przypisywanym „warstwie”. Z takimi modelami klasowo-warstwowymi struktury społecznej mamy do czynie­ nia w klasycznych studiach Loyda W. Warnera i grona jego współpracowników 5 . Trzecia, najbardziej radykalna grupa teorii, wyrasta na gruncie teorii konflik­ towych oraz bliskich realizmowi socjologicznemu kolektywistycznych założeń o dominacji jednych grup bądź kategorii społecznych nad innymi. Opiera się ona na wyróżnieniu klas społecznych, chociaż w większości teorii bliższe są one kon­ cepcji warstwy. W skrajnych przypadkach, teorie te opierają się na modelu dychotomicznej struktury społecznej. W Stanach Zjednoczonych jest to w zasadzie marginalny i rzadki rodzaj teorii. Skale podziałów społecznych w Stanach Zjednoczonych, mierzone rozpięto­ ścią dochodów, wykształcenia, prestiżu czy władzy, posiadają dwa przeciwstawne krańce warstwowego, gradacyjnego continuum. Na jednym biegunie lokują się człon­ kowie najzamożniejszych, najbardziej wpływowych kategorii społecznych, two­ rzących elity społeczne Stanów Zjednoczonych, określanych mianem „najwyżej usytuowanych niewidzialnych” 6 . Na drugim zaś usytuowani są najubożsi, w du­ żym odsetku bezdomni, bezrobotni, w połowie składający się z ludności koloro­ wej członkowie kategorii „najniżej usytuowanych niewidzialnych”. Badania amerykańskich socjologów nad społecznymi zasadami funkcjonowania elit doprowadziły ich do wyłonienia dwunastu rodzajów najbardziej wpływowych środowisk zawodowych wymienionych w tabeli nr I. W zdecydowanej większości składają się one z mężczyzn (rubryka M). Tylko w czterech kategoriach: polityków (73%), dziennikarzy prasowych (79%), działaczy społecznych (69%) oraz liderów religijnych (85%) ich odsetek spada poniżej 90%, lecz tylko w jednym przypadku jest mniejszy niż 70 % osób zaliczanych do elity. Najogólniej rzecz ujmując, wśród członków wszystkich wyróżnionych rodzajów elit dominują w zdecydowany sposób mężczyźni, stanowiący średnio ponad dziewięćdziesięcioprocentową większość. Pochodzenie rasowe zidentyfikowanych i przebadanych członków amerykań­ skich elit (badania przeprowadzono na statystycznej próbce reprezentatywnej) dowodzi bardzo ścisłej korelacji wymiaru rasowego ze strukturą klasowo-warstwową. Zdecydowana większość członków amerykańskich elit społecznych to osobnicy biali. Średnio 25% z nich posiada angielski rodowód, czyli wywodzi się z brytyj­ skich środowisk zaliczanych do kategorii White-Anglo-Saxon Protestant (WASP). Wyraźnie zaznacza się także wśród członków amerykańskich elit społecznych spory udział osób pochodzenia żydowskiego. Wśród pracowników przemysłu filmowe­ go i telewizji ich liczebność w grupie najwyżej usytuowanych liderów tych sekto­ rów przekracza znacznie 50 %. 5 W. L. Warner, P. S. Lunt, The Social Life of Modern Community, New Heaven 1 94 X - 6 R. Lerner, A. K. Nagai, S. Rothman, American Elites, New Heaven 1 9 9 6 . 366 Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego. Wykształcenie członków amerykańskich elit nie budzi najmniejszych zastrze­ żeń. Reprezentują oni kategorię osób mających w znakomitej większości wyższe wykształcenie. Znaczący odsetek członków elit związany jest ze środowiskami uniwersyteckimi, zatrudniającymi ich w charakterze konsultantów, wykładowców i ekspertów. Stwierdzić można, iż amerykańskie elity składają się w przytłaczającej więk­ szości z białych, posiadających wyższe wykształcenie mężczyzn w średnim wieku, wywodzących się z anglosaskich i żydowskich środowisk etnicznych. Stwierdzenia amerykańskich badaczy potwierdzają potoczne wyobrażenia o składzie amerykań­ skich elit społecznych. Na drugim biegunie struktury klasowo-warstwowej lokują się zaś w większości czarne, samotne matki, pobierające stale zasiłki socjalne, żyją­ ce poniżej granicy ubóstwa. Tabela I. Społeczna charakterystyka członków amerykańskich elit społecznych Średni wiek Rodzaj elity Urzędnicy Przedsiębiorcy Politycy Sędziowie Zarządzający w przemyśle Prawnicy Dziennikarze Wojskowi Filmowcy Działacze społeczni Liderzy religijni Pracownicy firm TV M M K 93 93 73 95 97 49 46 36 61 55 48 35 33 53 45 98 48 48 79 99 99 69 85 92 44 48 35 43 60 49 41 54 49 34 49 39 Odsetek białych Pochodzenie Wykształ­ cenie A Ż 93 97 94 89 95 23 22 28 21 8 10 32 18 29 13 99 95 95 99 97 87 99 29 24 27 12 40 26 25 26 21 I 56 48 0 58 Nau­ kowcy Liczba badanych 89 95 99 38 24 25 24 47 6 200 242 100 68 95 100 37 24 28 98 63 100 98 75 45 19 22 134 114 95 150 238 152 96 158 178 104 Objaśnienia: M — mężczyźni; K — kobiety; A — angielskie; Z — żydowskie. Źródło: R. Lerner, A. K. Nagai, S. Rothman, American Elites, New Heaven 1996, s. 20. Bez względu wszakże na skalę rzeczywistych rozpiętości w wyznaczaniu po­ zycji społecznej Amerykanów wskaźników zamożności, prestiżu czy władzy, nie­ zależnie od tego czy podstawowymi elementami struktury społecznej stają się klasy czy warstwy, najważniejszą cechą tego systemu podziałów jest dominacja schematów gradacyjnych przy utrzymujących się jednak obszarach dysproporcji bliższych dychotomii i dwubiegunowości. 367 Tadeusz Paleczny 2. Kryteria przynależności klasowo-warstwowej W społeczeństwie amerykańskim stosowane są zmieniające się i różnorodne wy­ znaczniki pozycji społecznej i przynależności klasowo-warstwowej. Do najważ­ niejszych i w zasadzie niezmiennych w obrębie większości teorii należą kryteria zamożności, prestiżu i pozycji na skali władzy. Pozycję klasowo-warstwową wyznacza się według kryteriów obiektywnych bądź subiektywnych. Norman Goodman wymienia i charakteryzuje metody: reputacyjną, samookreślania i obiektywną 7 . Wielostopniowe, gradacyjne schematy podziałów społecznych opierają się zarówno na miarach obiektywnych, np. wysokości osiąga­ nych rocznych dochodów, poziomu zamożności mierzonego wielkością majątku, pozycji zawodowej, miejsca w strukturach organizacyjnych i podobnych, jak i su­ biektywnych, np. szacunek przypisywany danej pozycji, stanowisku czy samooce­ na własnego położenia. Najważniejszym obiektywnym kryterium statusu społecznego jest stopień zamożności. Do subiektywnych zaliczyć można prestiż związany z daną pozycją społeczno-zawodową. Do mieszanych zaś wielkość władzy mierzonej zarówno kry­ teriami subiektywnymi, wynikającymi z psychicznych predyspozycji jednostek, jak i miejsca w hierarchicznych strukturach władzy politycznej, ekonomicznej, religij­ nej czy wojskowej. Zamożność. Zamożność, stając się wyznacznikiem położenia społecznego, przybiera różnorodne miary. Ujmuje się ją najczęściej albo przez szacunek wiel­ kości posiadanego majątku, albo wysokość osiąganego rocznego dochodu. W różnych systemach podziałów klasowych wymieniane były pośród innych wy­ znaczników pozycji społecznej np. typ i cena domu, rejon zamieszkania, rodzaj kapitału (pieniężny, ziemski, przemysłowy) i kilka innych. Wskaźnik położenia na skali zamozności mierzony wysokością dochodów uwzględnia także przycho­ dy pozaprodukcyjne, wynikające ze stosunku posiadania, np. kapitałowe źródła zarobków. Skala zróżnicowania zamożności mierzona wielkością dochodów uwzględnia przede wszystkim legalne źródła zarobków. W najnowszych syste­ mach stratyfikacyjnych uwzględnia się także dochody uzyskiwane przez Amery­ kanów aktywnych w tzw. „szarej strefie” ekonomicznej, związanej zwłaszcza z przedsiębiorczością nielegalną, przestępczością zorganizowaną, zwłaszcza han­ dlem narkotykami. Stopień posiadania (level of poverty), określany mianem zamożności, ujmo­ wany jest najczęściej w postaci wskaźników rocznego dochodu uzyskiwanego przez Amerykanów bądź przez ich rodziny. Rozkład rocznych dochodów Ame­ rykanów i ich rodzin w poszczególnych przedziałach pieniężnych zamieszczony jest w tabeli nr 2 . 7 3 68 N. Goodman, op. cit., s. 1 4 1 — 1 4 2 . Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego. Tabela 2 . Dochód i poziom ubóstwa Amerykanów w roku 1989 Kategoria Dochód Amerykanów (w $) Wielkość ogółem 91 993 582 poniżej 5 0 0 0 5 6 8 4 517 5 000-9 999 8 529 9 8 0 1 0 000-14 999 8 133 273 1 5 000-24 999 16 123 742 25 000-34 999 14 575 125 3 5 000-49 999 16 4 2 8 455 50 000-74 999 13 777 883 75 000-99 0 0 0 4 704 8 0 8 1 0 0 000-149 999 2 593 7 6 8 powyżej 1 5 0 0 0 0 I 442 031 Średnia dochodów Dochód rodzin amerykańskich (w $) 30 056 $ ogółem 6 5 049 4 2 8 poniżej 5 0 0 0 2 582 206 5 000-9 999 3 636 361 1 0 000-14 999 4 676 092 15 000-24 999 1 0 658 345 25 000-34 999 1 0 7 2 9 951 3 5 000-49 999 13 270 930 50 000-74 999 75 000-99 0 0 0 II 857 079 4 115 4 6 8 1 0 0 000-149 999 2 259 940 powyżej 150 0 0 0 I 263 056 Średnia dochodów Status ubóstwa Liczba Amerykanów ogółem poniżej granicy ubóstwa Liczba rodzin amerykańskich ogółem poniżej granicy ubóstwa 35 225 $ 241 977 859 31 742 8 6 4 6 5 049 4 2 8 6 4 8 7 475 Źródło: Bureau of Population, Table DP-zf.. Income and Poverty Status in i g8g: 1990 , http//www. census, gov. Rozkład dochodów Amerykanów zawarty w tabeli nr 2 wskazuje, że w 1989 roku blisko 6 milionów Amerykanów (5 684 517) nie przekroczyło poziomu zarobków przekraczających 5 tys. dolarów. Dochodem rocznym poniżej I 5 tys. dolarów wyka­ zywało się około 22 milionów Amerykanów. Status ubóstwa posiadało zaś w 1989 roku aż 3 I 742 864 Amerykanów, co stanowiło około I 3% całej populacji. 369 Tadeusz Paleczny Grupą o najwyższym wskaźniku średnich dochodów nie jest już populacja białych Amerykanów. Najwyższy, przekraczający 5 5 tys. dolarów rocznie, poziom przeciętnych dochodów uzyskują Amerykanie azjatyckiego pochodzenia i miesz­ kańcy wysp Pacyfiku. Najniższy wskaźnik średnich dochodów charakteryzuje czarną grupę rasową, jednak różnica między górną i dolną granicą średnich grupowych dochodów nie przekracza 100 %. Odsetek ludzi najzamożniejszych w porównaniu z liczbą Amerykanów osią­ gających najniższe dochody jest znacznie niższy. Dochody powyżej 150 tys. dola­ rów rocznie zadeklarowało jedynie I 442 031 Amerykanów. Dwie skrajne katego­ rie na skali dochodów wyznaczają dwa przeciwne bieguny systemu stratyfikacji społecznej. Na jednym z nich lokują się członkowie klasy wyższej-wyższej (upperupper), na przeciwległym osoby zaliczane do klasy niższej-niższej (lower-lower). Najzamożniejsza kategoria Amerykanów, osiągająca dochody roczne powyżej I miliona dolarów, przekracza obecnie liczbę 200 tys. osób. Na co najmniej pię­ ciokrotnie liczebniejszą szacuje się dolny kraniec skali dochodów, czyli ludzi bez­ domnych, żyjących bez jakichkolwiek regularnych, legalnych źródeł dochodu. Ze względu na cenzus majątkowy i wielkość dochodów Amerykanie dzieleni są na pięć równych pod względem wielkości, dwudziestoprocentowych kategorii (centyli). Górny „centyl” osiągnął w 1989 r. około 40 % wszystkich dochodów. Natomiast wartość kontrolowanego przez tę kategorię całego majątku narodowe­ go sięgała 75 %. Najzamozniejsza kategoria Amerykanów posiada swoje elity finansowe. Gór­ ne 5% populacji posiadało pod koniec prezydentury Reagana niemal połowę ma­ jątku narodowego 8 . Przeciwległy kraniec skali dochodów okupuje 20 % Amerykanów, uczestniczą­ cych w dystrybucji dochodów w wielkości nieprzekraczającej 5 % wszystkich wpły­ wów. Dysproporcje na skali przychodów, prowadzące do takich relacji, iż górne 5 % rodzin amerykańskich osiąga dochody 40 % rodzin lokujących się w dolnych kategoriach majątkowych, są i tak o wiele „płytsze” od rozbieżności na skali ma­ jątku. Cenzus majątkowy Amerykanów z trudem uzasadnia tezę o dominacji klasy średniej. Wydaje się bowiem, że w miarę upływu czasu rozwarstwienie na skali dochodów staje się coraz większe i wyraźniejsze, zgodnie z zasadą głoszącą, że „bogaci stają się coraz bogatsi, biedniejsi coraz biedniejsi”. P r e s t i ż . Prestiż społeczny związany jest w największej mierze z rodzajem wykonywanego zawodu i jego znaczeniem w społecznej świadomości. Amerykań­ skie ośrodki badania opinii publicznej corocznie publikują ranking zawodów na skali ich popularności i społecznego szacunku, deklarowanego przez badane po­ pulacje. Nieodmiennie na wierzchołkach tej skali lokują się od dziesięcioleci takie kategorie zawodowe jak: sędziowie Sądu Najwyższego, profesorowie uniwersyteccy, 8 3 70 Ibidem, s. 138. Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego. kierownicy wielkich korporacji przemysłowych, lekarze chirurdzy, prawnicy, poli­ tycy. Jest zastanawiające, iż w rankingach prestiżu nastąpiły wśród najwyżej przez Amerykanów wartościowanych w ostatnich dziesięcioleciach zawodów niewielkie zmiany. Kryterium prestiżu wiąże się ściśle ze strukturą zawodową. Najniższym pre­ stiżem i statusem społecznym odznaczają się bezrobotni oraz niewykwalifikowani pracownicy wykonujący najprostsze prace fizyczne w zakresie sprzątania ulic, biur czy usług takich, jak czyszczenie butów. Prestiż społeczno-zawodowy Amerykanów związany jest wyraźnie z pozio­ mem ich dochodów. Ilość i rodzaj występujących w Stanach Zjednoczonych zawo­ dów zmienia się co prawda w czasie, zgodnie z dynamiką rozwoju technologiczne­ go oraz gospodarczego, lecz wciąż na czele listy pozostają takie, które wymagają osobistych zdolności intelektualnych, wielu lat studiów oraz predyspozycji psy­ chicznych i społecznych. W 2000 roku wyodrębniono w Stanach Zjednoczonych dla celów statystycznych i podatkowych 770 zawodów, podzielonych na kilka­ dziesiąt szerszych kategorii. Na czele listy zawodów najwyżej w Stanach Zjedno­ czonych wynagradzanych lokują się specjalności cieszące się zarazem największym prestiżem społecznym. Zależność ta nie jest jednak taka prosta i oczywista, zwłasz­ cza gdy sięgniemy do danych ukazujących rozkład wielkości dochodów uzyskiwa­ nych w poszczególnych grupach zawodowych i skorelujemy go z przynależnością rasową. W niektórych kategoriach zawodowych odsetek mniejszości rasowych, zwłaszcza czarnych Amerykanów i Indian jest znacznie mniejszy niż ich procento­ wy udział w całym społeczeństwie. Zjawisko to jest szczególnie widoczne w gru­ pach o najwyższym statusie społecznym i największych dochodach. Inne dane wska­ zują, że także Amerykanki czują się dyskryminowane, jeżeli chodzi o porówny­ walną z mężczyznami wysokość ich dochodów. Zarazem jednak, kobieta czy czarny Amerykanin, osiągnąwszy przykładowo pozycję sędziego czy lekarza lokuje się w takim samym przedziale dochodów i prestiżu, co reprezentant białej większości. Przekonanie, że pieniądz, czyli wysokość uzyskiwanych dochodów, jest podstawo­ wym miernikiem wartości Amerykanów i ich prestiżu społeczno-zawodowego nie zawsze daje się obronić. Wśród najbardziej popłatnych zawodów sytuują się profesje cieszące się zara­ zem najwyższym prestiżem: prawników, przedsiębiorców, lekarzy i naukowców. Najliczniejsze są zawody związane z administracją, handlem i produkcją. Zawody, które wykonuje największa ilość Amerykanów, sytuują się na skali stawek godzi­ nowych nieco poniżej średniej. Jednocześnie ponad jedna czwarta prawników oraz przedsiębiorców zarabia ponad 45 dolarów za godzinę. Ci właśnie ludzie lokują się na szczycie społeczno-zawodowej skali prestiżu, osiągając zarazem najwyższe Suma czynników wpływających na położenie klasowo-warstwowe bywa okre­ ślana mianem statusu społecznego. Status społeczny to zespół zjawisk ze sfery 371 Tadeusz Paleczny obiektywnej, takich jak zamożność, pochodzenie rasowe i etniczne, wyznanie, wła­ dza, wykształcenie, oraz subiektywnej, do których zaliczyć można np. miarę spo­ łecznego szacunku, autoidentyfikację czy ideologię grupową. Prestiż zaś to skom­ plikowany zespół obiektywnych, jak i subiektywnych wyznaczników przynależno­ ści klasowo-warstwowej. Amerykanie cieszący się najwyższym prestiżem i szacunkiem, posiadający sta­ tus ludzi zaliczanych (zaliczających się) do górnej warstwy klasy wyższej (invisible highest), nie muszą podejmować żadnych wysiłków w celu utrzymania swojej pozy­ cji. Jest ona udziałem najbogatszych, najbardziej wpływowych Amerykanów wy­ wodzących się ze znanych rodów, reprezentujących stary establishment o prote­ stanckim rodowodzie. Co wydaje się paradoksalne, o zmianę statusu nie muszą zabiegać także człon­ kowie najniższych warstw społecznych (invisible lowest): bezrobotni, bezdomni, zdeklasowani, zmarginalizowani członkowie grup imigranckich czy rasowych. Społeczny kontekst statusu klasowo-warstwowego wyznaczają najliczniejsi w Stanach Zjednoczonych reprezentanci klasy średniej. Amerykanie należący do klasy średniej znajdują się pośrodku społecznej drabiny statusu i nie tyle muszą dbać o awans w górę warstwowej hierarchii, co starać się za wszelką cenę nie spaść o szczebel niżej. Paul Fussel, autor głośnej w połowie lat 90. książki na temat statusu klasowo-warstwowego stwierdził, iż należący do klasy średniej Amerykanie żyją na „pożyczonym statusie” 9 . Prestiż klasy średniej jest zjawi­ skiem ulegającym najszybszej dynamice i stanowi przejściowy, tymczasowy atrybut przynależności społecznej. Zasady indywidualizmu i wolnej konkurencji narzu­ cają styl życia i pracy polegający na konieczności ochrony własnej pozycji. Przy­ wiązanie do własnego statusu klasowo-warstwowego Amerykanów widoczne jest zwłaszcza w małych miasteczkach oddalonych od wielkich metropolii. W wielu takich miejscach awans społeczny oznacza migrację. Wiara w możliwość nie­ ograniczonego awansu społecznego stanowi motor napędowy wielu pokoleń Amerykanów i niekiedy się spełnia, jak w przypadku gwiazd filmowych czy sym­ bolicznych postaci self made-menów. Najbardziej sfrustrowani i zdeterminowani do walki o utrzymanie statusu klasowo-warstwowego są Amerykanie zaliczani do klasy niższej średniej (middlelower) i wyższej-niższej (highest-lower). To do tej kategorii należy „arystokracja zawodowa” specjalistów z kategorii blue color workers, osiągająca niekiedy dochody porównywalne z prawnikami czy lekarzami. Wymogi społecznego statusu narzu­ cają modę na stosowanie odpowiednich wskaźników przynależności. Wygląd fi­ zyczny, młodość, ubranie, nawet marka zegarka, pióra czy teczki zaczynają w Sta­ nach Zjednoczonych na trwałe wchodzić do kanonu cech pożądanych w określa­ niu własnej i cudzej pozycji społeczno-zawodowej. 9 372 P. Fussel, Class. A Guide through the American Status System, New York 1995- Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego... W y k s z t a ł c e n i e . Poziom wykształcenia Amerykanów jest bardzo wysoki. Społeczeństwo amerykańskie posiada rozwinięty system edukacji, Amerykanie zaś traktują wykształcenie jako jeden z najważniejszych czynników awansu społeczne­ go oraz zdobycia wysokiej pozycji klasowo-warstwowej. Aż 81 , 6 % Amerykanów legitymowało się w 2000 roku świadectwem ukończenia szkoły średniej, nato­ miast 25,1% posiadało stopień licencjata (Bachelor of Art) lub wyższy. Społeczeństwo amerykańskie jest społeczeństwem edukacyjnym. Różnorod­ ność oraz złożoność amerykańskiego systemu szkolnictwa pozwala na wielowa­ riantowość oraz plastyczność systemu edukacji, dostosowującego swoją strukturę do wymogów amerykańskiej gospodarki. Nie jest to wszakze system pozbawiony wad, o czym świadczą nieustanne wysiłki zmierzające do jego poprawy 10 . W ł a d z a . Władza kojarzy się najczęściej z miejscem zajmowanym w struktu­ rach politycznych. Władza polityczna jest wszakże tylko jednym z najbardziej wyrazistych rodzajów panowania. Władza wiąże się także z panowaniem ekono­ micznym, ideologicznym, charyzmatycznym czy tradycyjnym”. Miejsce w struk­ turze społecznej społeczeństwa amerykańskiego wyznaczone tez bywa przez sto­ sunki dominacji/podporządkowania, jakie zajmują jednostki w strukturach orga­ nizacyjnych. W Stanach Zjednoczonych występuje wiele rodzajów elit i panuje przekonanie, że przynależność do elity władzy nie nakłada się na przynależność do establishmentu kulturalnego, naukowego czy prawniczego. Dane przytaczane przez autorów cytowanej pracy wskazują, że również w Stanach Zjednoczonych wystę­ puje coraz wyraźniejsze nakładanie się na siebie różnych rodzajów elit 12 . Udział we władzy bywa wyznaczany przez cenzus majątkowy. Zakres wpływów politycz­ nych jest proporcjonalny do pozycji zajmowanych w instytucjach opiniotwórczych, gospodarczych i kulturalnych. 3. Koncepcje funkcjonalne. Podziały w społeczeństwie amerykańskim Podziały społeczne w społeczeństwie amerykańskim wynikają nie tylko z różnic na skali dochodów, władzy i prestiżu, chociaż w największym stopniu zdeterminowa­ ne są przez te trzy cechy położenia społecznego. O przynależności do kategorii społeczno-zawodowej, warstwy czy klasy społecznej świadczą także inne wyznacz­ niki statusu, w tym płeć, wiek, potencjał fizyczny bądź intelektualny, pochodzenie rasowe, etniczne bądź nawet wygląd oraz uroda. Złożone systemy stratyfikacji w koncepcjach funkcjonalnych uwzględniają wiele różnorodnych wskaźników przy­ należności warstwowo-klasowej, w tym, poczynając od najwcześniejszych i najbar­ 10 A. Bloom, Umysł zamknięty. O tym, jak amerykańskie szkolnictwo wyższe zawiodło demokrację i zubożyło dusze dzisiejszych studentów, tłum. T. Bieroń, Poznań 1997. 11 M. Weber, Etyka protestancka i duch kapitalizmu, tłum. J. Miziński, Lublin 1994- 12 R. Lerner, A. K. Nagai, S. Rothman, op. cit. 373 Tadeusz Paleczny dziej znanych, dzielnica, w której się mieszka, typ i wartość domu, wykształcenie czy pochodzenie społeczne 15 . Generalnie wszakże inne wskaźniki położenia społecznego stanowią pochodną trzech głównych wymiarów strukturalizacji, czyli zamożności, władzy i prestiżu. Trzy wskaźniki położenia klasowo-warstwowego —property (własność),power (wła­ dza) oraz prestige (prestiż) w największym stopniu decydują o położeniu w syste­ mach gradacji pionowej. Na szczytach społecznej hierarchii sytuują się ludzie naj­ zamożniejsi, uzyskujący dochody czerpane z wykonywania zawodów cieszących się największym szacunkiem oraz skupiający w swych rękach relatywnie dużo wła­ dzy. Gradacyjna struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego może obejmować — zależnie od ilości zastosowanych kryteriów — od kilku do kilkudzie­ sięciu podstawowych kategorii społecznych. Redukując ją jedynie do trzech naj­ ważniejszych, otrzymujemy ośmiopolową strukturę klasowo-warstwową, nakłada­ jącą się zarówno na podziały gradacyjne w rodzaju upper-mtddle-lower, jak i dwubie­ gunową, dychotomiczną skalę zróżnicowań pomiędzy reprezentantami dwóch skrajnych, przeciwległych względem siebie pozycji. Tabela nr 3- Główne wymiary struktury klasowo-warstwowej Więcej władzy Mniej władzy Więcej władzy Mniej władzy prezesi korporacji, właściciele Więcej własności wielkich firm prawniczych sportowcy, aktorzy, artyści, architekci, przedsiębiorcy bankierzy, handlarze liderzy narkotyków, grup etnicznych, prostytutki przywódcy mafii chirurdzy, politycy, Mniej własności naukowcy, prawnicy, dziennikarze urzędnicy, nauczyciele, duchowni robotnicy, farmerzy, policjanci, zolnierze zawodowi Wysoki prestiż sprzątaczki, imigranci, bezrobotni, Niski prestiż Źródło: opracowanie własne. Typologiczna prezentacja głównych wymiarów struktury klasowo-warstwowej ma charakter heurystyczny, jednak ułatwia i umożliwia tworzenie bardziej złożonych, odpowiadających wierniej lokalnym społecznościom schematów strukturalizacji. Typologia zawarta w tabeli nr 3 dotyczy rozkładu pozycji klasowo-warstwowych w społeczeństwie globalnym. 11 374 W. L. Warner, P. S. Lunt, op. cit. Struktura klasowo-warstwowa społeczeństwa amerykańskiego. W rzeczywistości występuje ścisła korelacja pomiędzy poziomem dochodów, stopniem dostępu do władzy oraz społecznym szacunkiem, jednak cechą amery­ kańskiego życia społecznego jest odrębność elit ekonomicznych, kulturalnych oraz politycznych. Osoby osiągające najwyższe dochody niekoniecznie cieszą się naj­ wyższym prestiżem bądź zajmują najwyższe pozycje w strukturach władzy. Reasumując, w okresie prezydentury Ronalda Regana w zakresie przemian struktury klasowo-warstwowej miały miejsce następujące zjawiska: I) wzrost za­ równo znaczenia, jak i społecznego zasięgu klasy średniej; 2 )utrwalenie identyfi­ kacji klasowo-warstwowej jako podstawowego wyróżnika statusu społecznego, zwłaszcza w kategoriach zaliczanych do klas średniej i wyższej; 3 )przesunięcie „środka” skali rozwarstwienia w górę, w kierunku wyższych dochodów oraz pozy­ cji na skali prestiżu. Aby awansować do klasy wyższej, w okresie lat 80 ., należało osiągać wyższe dochody i prestiż; 4 ) zmniejszenie obszaru ubóstwa; 5 )obniżenie wskaźnika bezrobocia, co sprawiło, że zmniejszył się wydatnie odsetek ludzi „mar­ ginesu” i „bezklasowych”, trudnych do zakwalifikowania; 6 ) stabilizacja sektora przedsiębiorczości i utrwalenie społecznego prymatu najbogatszych Amerykanów. Bibliografia Berezowski M., Czas Reagana, Warszawa 1982 . Bloom A., Umysł zamknięty. O tym, jak amerykańskie szkolnictwo wyższe zawiodło demokrację i zubożyło dusze dzisiejszych studentów, tłum. T. Bieroń, Poznań 1997Davis K., Moore W., Some Principles of Stratification, „American Sociological Review” nr 10 (1945), s. 242—249. Fussel P., Class. A Guide through the American Status System, New York 1995Goodman N., Wstęp do socjologii, tłum. J. Polak, J. Ruszkowski, U. Zielińska, Poznań 1992 . Lerner R., Nagai A. K., Rothman S., American Elites, New Heaven 1996 . Lynd H. M., Lynd R. S., Middletown, New York 1929Mills C. W., White Collar: American Middle Class, New York 1951Mills C. W., Elita władzy, Warszawa 1956 . Statistical Abstract of the U.S., U.S. Census Bureau, Washington 1993Warner W. L., Lunt P. S., The Social Life of Modern Community, New Heaven I94IWeber M., Etyka protestancka i duch kapitalizmu, tłum. J. Miziński, Lublin 1994 . Jarosław Rokicki Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji W prowadzenie Polityka imigracyjna w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych obszarów polityki wewnętrznej tego kraju, obszarem nieobojętnym, budzącym emocje zarówno wśród rządzących elit, potomków pierwszych imigrantów z Eu­ ropy, którzy zbudowali fundamenty USA, a także imigrantów ostatnich lat, wśród których dominują przybysze z Ameryki Łacińskiej (zwłaszcza Meksykanie) i z Azji, szukający tam dobrobytu, tolerancji religijnej i światopoglądowej oraz wolności politycznej. Proces imigracji początkowo do kolonii europejskich, po­ tem głównie angielskich i wreszcie do nowego państwa — Stanów Zjednoczonych trwa z różnym nasileniem od pierwszej dekady XVII wieku. Imigranci pochodzą praktycznie z całego świata, co oznacza, że amerykańska polityka imigracyjna, cho­ ciaż znajduje się w domenie wewnętrznej polityki tego kraju, ma znaczenie mię­ dzynarodowe. Imigracja — jeden z dylematów amerykańskich Amerykańska ideologia i polityka imigracyjna przybiera postać dylematu miesz­ czącego się pomiędzy koncepcjami proimigracyjnymi i antyimigracyjnymi. Kla­ sycznymi, wręcz symbolicznymi wypowiedziami reprezentującymi stanowisko proimigracyjne są opinie Michela G. J. (Johna Hectora) de Crevecoeura, George’a Washingtona a w XX wieku Lyndona Johnsona. De Crevecoeur w Listach od farmera amerykańskiego, wydanych w Londynie w 1782 roku pisał, że ojczyzną imigranta jest ten kraj, „który daje mu ziemię, chleb, ochronę i szacunek. Ubi panis ibi patria (gdzie chleb, tam ojczyzna) jest hasłem wszystkich imigrantów” 1 — należałoby dodać: imigrantów w Ameryce. Pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych Geo- 1 M. G. J. (John Hector) de Crevecoeur, Letters from an American Farmer, London 1782. Cyt. za: W. Moquin (ed.), Makers of America, William Benton 197 X, t. I. s. 224- 377 Jarosław Rokicki rge Washington w przemówieniu wygłoszonym w roku 1873 zachęcał Europej­ czyków do przyjazdu i osiedlenia się w Nowym Świecie w następujących słowach: „Łono Ameryki jest otwarte, by przyjąć nie tylko bogatych i szacownych cudzo­ ziemców, ale też zniewolonych i prześladowanych ze wszystkich narodów i religii. Powinniśmy zaprosić ich do udziału we wszelkich naszych prawach i przywilejach, jeśli tylko poprzez swą uczciwość i właściwe prowadzenie się zechcą się dołączyć” 2 . Z kolei prezydent Lyndon Johnson, wygłaszając mowę z okazji podpisania likwi­ dującej prawo kwotowe ustawy Hart-Cellar Act, znanej również jako Johnson Act, podkreślał pozytywne znaczenie imigracji i pluralizmu dla Ameryki, twierdząc że „amerykańska ziemia zakwitła, ponieważ żywiona była z tak wielu źródeł, ponie­ waż uprawiana była przez tak wiele kultur, tradycji i narodów” 3 . Zgodnie z logiką dylematu równie mocno akcentowane było stanowisko prze­ ciwne — antyimigracyjne 4 . Obecne było ono przede wszystkim w ruchu natywistów antyirlandzkich, kierowanym przez półtajną partię Know Nothing 5 , w antychińskich uprzedzeniach i dyskryminacji, których skutkiem było uchwalenie Chinese Exclusion Act w roku 1882 , w raporcie senatora Williama Dillinghama z roku I 9 I 0 , „dowodzącym” niższości i upośledzenia społecznego imigrantów z Europy Wschodniej i Południowej w porównaniu z imigrantami z Europy Zachodniej i Północnej 6 , we wprowadzeniu systemu kwotowego ustawami z lat 1 9 2 1 , 1 9 2 4 i 1 9 2 9 , w histerii antyjapońskiej w okresie II wojny światowej, prowadzącej do wysiedlenia w 1942 roku 110 tysięcy Japończyków (w tym obywateli amerykań­ skich) z Zachodniego Wybrzeża do obozów relokacyjnych. W ostatniej dekadzie do tej listy dołączyła kalifornijska Proposition 1 8 y z roku 1 9 9 4 , pozbawiająca tzw. nieudokumentowanych cudzoziemców (undocumented aliens) prawa do opieki le­ karskiej i innych usług finansowanych ze środków publicznych oraz likwidująca prawo ich nieletnich dzieci do edukacji w szkołach publicznych 7 . Ta krótka prezentacja wybranych przeciwstawnych przykładów amerykańskiej ideologii i polityki imigracyjnej pokazuje, że stanowisko Amerykanów jest w tej kwestii zmienne, zależne od koniunktury gospodarczej, społecznej, politycznej i ideologicznej, niekiedy nawet wewnętrznie sprzeczne. Zmusza ich do pogodze­ 1 C y t . za: J. Huthmacher, A Nation of Newcomers. Ethnic Minorities in American History, New York 1972, s. 1 0 8 . ’ Ibidem, s . 1 2 0 . 4 Szerzej na temat amerykańskiej ideologii i polityki imigracyjnej zob. ]. Rokicki, Więź spo­ łeczna a zmiana kultury. Studium dynamiki polskiej zbiorowości etnicznej w USA, Wroclaw—Kraków 1992. ! Ta nieformalna nazwa pochodziła od tego, że członkowie organizacji na każde pytanie o cokolwiek, co było związane z organizacją odpowiadali: „Nic nie wiem” (/ know nothing). 6 Prawnym skutkiem tego raportu była ustawa zakazująca wjazdu do Stanów Zjednoczonych analfabetom (Literacy Test Act) uchwalona w roku 19177 W sprawie Proposition l8j zob.: S. Mailman, California’s Proposition l8y and Its Lessons, „New York Law Journal”, January 3, 1995 (p. 3, col. I). 378 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji nia proimigranckich, wolnościowych i mesjanistycznych ideałów American Dream, Manifest Destiny z izolacjonizmem, natywizmem i ksenofobią, towarzyszącym naj­ częściej sytuacjom i stanom kryzysowym. Nie jest to jednak zmienność chaotycz­ na i pozbawiona logiki. Według Harvard Encyclopedia of American Ethnic Groupss , stosującej jako naczelne kryterium prawne, amerykański proces imigracyjny moż­ na podzielić na następujące okresy: 1. Kolonialny, zaczynający się od załozenia pierwszej stałej kolonii w Jame­ stown w I607 roku i trwający do ogłoszenia Deklaracji Niepodległości w roku 1776. 2 . Erę „otwartych drzwi” — od roku 1777 do uchwalenia Chinese Exclusion Act w I 882 roku, kiedy to praktycznie wjazd do USA nie był regulowany według kryterium pochodzenia etnicznego czy narodowego. 3. Erę regulacji z lat 1 8 8 3 — 1 9 1 6 , kiedy procesem imigracyjnym „sterowano ręcznie , nie prowadząc jakiejś jasnej i konsekwentnej polityki, co z pewnością wiązało się z jednej strony z naciskiem kapitału, potrzebującego siły roboczej do gwałtownie rozwijającego się przemysłu, a z drugiej — pojawiającej się ksenofobii, wymierzonej zwłaszcza w Azjatów i tzw. nową imigrację z Europy Wschodniej i Południowej. 4. Erę restrykcji, która zaczęła się od uchwalenia Literacy Test Act w 1917 roku, a zakończyła (pod względem prawnym) uchwaleniem w 1965 roku wspo­ mnianej wcześniej ustawy Hart-Cellar Act, znoszącej prawo kwotowe wprowadzo­ ne w roku I 9 2 I (Immigration Act, znany również jako Johnson Act) i zmodyfi­ kowane w latach: 1924 (Johnson-Reid Act), 1929 (National Origins Act) i 1952 (Immigration and Nationality Act, znany także jako McCarran Walter Act). 5. Erę liberalizacji, trwającą (ale z modyfikacjami) od roku 1966 do czasów obecnych. Główna modyfikacja wprowadzona w roku 1976 na mocy Western Hemisphere Act dotyczyła zmiany rocznego limitu do 20 tysięcy imigrantów dla każdego z państw półkuli zachodniej i nie zmieniała logiki przyznawania limitów liczby imigrantów oddzielnie dla półkuli wschodniej i zachodniej. Przedstawiona powyżej periodyzacja jest najbardziej ogólnym zarysem logiki amerykańskiego procesu imigracyjno-osadniczego i jego ideologii. Bardziej szcze­ gółowy wykaz wybranych aktów prawnych dotyczących imigracji oraz ich główne postanowienia zostały przedstawione w tabeli nr I. 8 S. Thernstrom (ed.), Harvard Encyclopedia of American Ethnic Groups, Cambridge— London 1 9 8 0 , s. 4 8 6 . Dodać należy, że odmienną periodyzację, opartą na zastosowaniu kryterium ekono­ miczno-społecznego zaproponował Hieronim Kubiak. Według tej propozycji wyróżnione zostały trzy okresy: kolonialny (kończy się po podpisaniu traktatu wersalskiego w 1 7 8 3 r.), liberalny (składa się z dwóch faz: agrarnej — od 1 7 8 3 do I 8 6 5 r. i przemysłowej — od końca wojny secesyjnej do wielkiej depresji — 1929) i selektywny (restryktywny) — od początku lat trzydziestych XX wieku do czasów współczesnych. Zob. H. Kubiak, Rodowód narodu amerykańskiego, Kraków 1 9 7 5 , s. 63. 379 Jarosław Rokicki Tab. I. Wybrane federalne akty prawne dotyczące imigracji w latach 1875—1996 Rok Akt prawny 1875 Immigration Act 1882 Chinese Exclusion Act I9I7 Immigration Act (Literacy Test Act) I9I7 Asiatic Barred Zone Act I92I Immigration Act (Johnson Act) 1924 Immigration Act (Johnson-Reid Act) 1929 National Origins Act 1943 Chinese Exclusion Repeal Act 1943 Braceros Act 1948 Displaced Persons Act 1952 Immigration Nationality (INA) and Act (McCarran- -Walter Act) 1952 Refugee Relief Act Najważniejsze postanowienia Zakaz imigracji dla osób „niepożądanych” (prostytutek i skazańców). Zawieszenie imigracji robotników z Chin. Uznanie Chińczyków za nieuprawnionych do uzyskania obywatelstwa USA (zawieszenie imigracji zostało uznane za „trwałe” w 1904 roku). Wprowadzenie wymogu zdawania przez imigrantów testu umiejętności czytania 1 pisania. Wykluczenie Azjatów z grupy osób mogących ubiegać się 0 obywatelstwo amerykańskie. Ustanowienie rocznej kwoty imigracyjnej na poziomie 3 procent całkowitej liczby osób danej narodowości urodzonych poza USA i mieszkających w USA w 1910 roku. Zmniejszenie kwoty do 2 procent całkowitej liczby osób danej narodowości urodzonych poza USA i mieszkających w USA w roku 1890; ustanowienie całkowitego rocznego limitu imigracji na poziomie 165 tysięcy; wyłączenie Japończyków. Likwidacja limitu 2 procent i zastąpienie go proporcją (procentową) liczby osób danej narodowości mieszkających w USA w roku 1920; ustanowienie całkowitego rocznego limitu 150 tysięcy imigrantów. Przyznanie Chińczykom kwoty w ramach całkowitego rocznego limitu imigracji. Pozwolenie na wjazd i pracę (czasową) robotnikom meksykańskim. Pozwolenie na wjazd i osiedlenie się w USA uchodźcom powojennym z Europy (poza rocznym limitem). Potwierdzenie systemu kwotowego; przyznanie kwoty Japończykom; wprowadzenie kategorii preferencyjnych; przyznanie prezydentowi przywileju przyznawania jednostce prawa do wjazdu i osiedlenia się. Zezwolenie na przyjęcie I 89 tysięcy imigrantów poza limitem rocznym. 1965 Hart-Cellar Act Likwidacja systemu kwotowego opartego 0 kryterium (Johnson Act) pochodzenia narodowego. Podniesienie limitu rocznego do 290 tysięcy imigrantów. Przyznanie limitu 120 tysięcy dla imigrantów z półkuli zachodniej. Ustanowienie limitu 20 tysięcy imigrantów dla każdego z krajów półkuli wschodniej. Wprowadzenie siedmiostopniowego systemu preferencji. 1976 3 80 Western Ustanowienie rocznego limitu 20 tysięcy imigrantów Hemisphere Act dla każdego z krajów półkuli zachodniej. Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji 1986 Immigration Reform and Control Act (IRCA) „Amnestia reaganowska” — wprowadzenie procedur legalizacyjnych dla nielegalnych imigrantów mieszkających w USA; sankcje dla pracodawców za zatrudnianie nielegalnych imigrantów; reguły dla cudzoziemskich robotników rolnych. 1990 Immigration Act Zwiększenie rocznego limitu do 7 0 0 tysięcy. Rewizja kryteriów 1 procedur naturalizacyjnych. Utworzenie nowej klasy imigrantów ( diversity immigrants) z krajów 0 niewielkiej liczbie imigrantów do USA (poniżej 50 tysięcy rocznie). Ustanowienie limitu 50 tysięcy zezwoleń na stały pobyt w USA, przyznawanych losowo (loteria wizowa) kandydatom z krajów spełniających wyżej wymienione warunki. 1996 Immigration Act Podwojenie liczby patroli na granicach, zlecenie budowy ogrodzenia na najbardziej ruchliwych odcinkach granicy amerykańsko-meksykańskiej; likwidacja niektórych programów pomocy społecznej dla imigrantów Źródło: http://www.ins.usdoj.gov/graphics/aboutins/statistics/legishist/index.htm Imigracja bezpośrednio przed prezydenturą Ronalda Reagana Ostatnim aktem prawnym, modyfikującym system kwotowy, ale niezmieniającym jego naczelnej zasady, według której ustanawiano narodowe kwoty imigracji, był Immigration and Nationality Act (Mc Carran-Walter Act) — uchwalony przez Kongres Stanów Zjednoczonych 27 czerwca 1952 roku. Zaostrzył on prawo kwo­ towe oparte na pochodzeniu narodowym i przynależności do kategorii rasowych, ale z drugiej strony usunął bariery rasowe z prawa imigracyjnego, przyznając (mi­ nimalną, ale jednak) kwotę dla Azjatów, uprzednio całkowicie wykluczonych z prawa do imigracji do USA. Jednocześnie na mocy tej ustawy Departament Spra­ wiedliwości został upoważniony do deportacji imigrantów i naturalizowanych obywateli angażujących się w „działalność wywrotową”, co zapewne było ubocz­ nym produktem ery maccartyzmu. System kwotowy Immigration and Naturalization Act (INA) został, jak wia­ domo, zniesiony w roku 1965 na mocy Hart-Cellar Act, jednak niektóre jego rozwiązania, takie jak wprowadzenie preferencji dotyczących tworzenia i łączenia rodzin oraz zatrudnienia, pozostały częścią amerykańskiego prawa imigracyjnego do dzisiaj. Niektóre uprawnienia Departamentu Stanu do deportacji z powodów ideologicznych, formalnie zniesione przez Kongres w roku 1990 , zostały przy­ wrócone już po ataku terrorystycznym z II września 2001 na mocy USA PA­ TRIOT Act podpisanego przez prezydenta Georga W. Busha 26 października 20 01 roku 9 . 9 Zob. np.: http://www.epic.org/privacy/terrorism/usapatriot/. 381 Jarosław Rokicki Hart-Cellar Act starał się zrealizować dwa cele — humanitarny i ekonomiczny. Cel humanitarny miał zostać zrealizowany przez umożliwienie imigrantom wy­ kluczonym z prawa kwotowego połączenia się z rodzinami, natomiast celem eko­ nomicznym było ustanowienie bardziej sprzyjających warunków prawnych pozwa­ lających przedsiębiorcom na sprowadzenie potrzebnej siły roboczej, zwłaszcza dobrze wykształconych i wysoko wykwalifikowanych specjalistów z różnych dzie­ dzin gospodarki i nauki. Ponadto uważano, że otwarcie Stanów Zjednoczonych na imigrantów z krajów azjatyckich będzie pewną formą zadośćuczynienia za siedem­ dziesięcioletnią (I882—1952) politykę wykluczenia ich z procesu imigracyjnego. Omawiana ustawa zaczęła obowiązywać od roku 1968 i jej rezultaty w czasie obejmowania prezydentury przez Ronalda Reagana były już widoczne. Przyniosła ona bowiem zasadnicze zmiany w strukturze źródeł imigracji oraz przyspieszyła trend zmiany proporcji struktury rasowej i etnicznej populacji USA. Główne ten­ dencje tych zmian przedstawione zostały w formie graficznej na rysunkach I, 2 i 3- 382 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji Q | Indian | 20 W 40 HI Asi-an HI f lisparifcc HI African 50 <ŁO 70 80 90 f JO 20 M> 40 50 AO 70 HO «K> 1900 1810 IO 20 30 40 50 2.000 Rys. 2. Struktura populacji Stanów Zjednoczonych według rasy w latach I 810— 2050 Źródło: A. McDaniel, The Dynamic of racial Composition of the United States, “Dćdalus. Journal of the American Academy of Arts and Sciences”, Vol. 124, No. I, Winter 1995, s. I 84 . Kumpcan Indian 60% 20 IO 40 50 60 70 *0 1HIO ; 1900 IO 20 HO -40 SO AO 7T* 80 WJ to 20 JO 40 50 2CXM> Rys. 3- Struktura populacji Stanów Zjednoczonych według rasy (bez uwzględnie­ nia białych) w i a t a c h I 810—2050 źródło: A. McDaniel, op. cit., s. 185• 383 Jarosław Rokicki Wykresy powyższe pokazują bardzo wyraźne zmiany. Po pierwsze po roku 1968 gwałtownie zaczęła rosnąć imigracja Latynosów i Azjatów. W latach siedem­ dziesiątych imigracja z Europy spadła ogółem do ok. 26 procent, podczas gdy z Ameryki Łacińskiej i Azji wzrosła odpowiednio do 39 i 24 procent całkowitej imigracji do Stanów Zjednoczonych 10 . Po drugie zmiany w strukturze imigracji zaczęły wyraźnie wpływać na zmianę proporcji w dotychczasowej strukturze raso­ wej i etnicznej kraju — zmniejszyła się ilość osób pochodzenia europejskiego, a zwiększyła Latynosów (Hispamcs'). Niektórzy demografowie (co prawda nieco później, bo na początku lat dziewięćdziesiątych) szacowali nawet, że około roku 2080 biali mieszkańcy USA staną się mniejszością 11 . Widoczne nasilanie się imigracji oraz zmiana struktury jej głównych źródeł wywoływała nerwowe reakcje nie tylko publicystów, ale także urzędników odpo­ wiedzialnych służb, którzy obawiali się utraty kontroli nad rosnącym strumieniem legalnej i nielegalnej imigracji, zwłaszcza z Meksyku i innych krajów latynoamery­ kańskich oraz z Azji. W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku w niektórych raportach INS liczbę nielegalnych imigrantów szacowano nawet na około 12 mi­ lionów. Co prawda dane spisu powszechnego z 1980 roku nie potwierdziły tej liczby, podając wielkości pomiędzy dwoma a czterema milionami, jednak rozwią­ zanie problemu nielegalnej imigracji stało się oczywistą potrzebą wymagającą szyb­ kich i skutecznych działań legislacyjnych. Dyskusja prowadzona od połowy lat siedemdziesiątych pokazywała, że pro­ blem jest złożony, wielowarstwowy i ogniskuje w sobie sprzeczne interesy. Z jed­ nej strony były to nadzieje ponad 2 milionów — jak szacowano — nielegalnych imigrantów, uprawnionych do skorzystania z „amnestii”, wspieranych przez et­ niczne lobbies, z drugiej natomiast racje polityków, którzy uznawali ją za „kapitu­ lację państwa wobec tych imigrantów, którzy zbiorowo wzięli sprawy migracji i osiedlenia się w swoje ręce” i „perwersyjną zachętę dla nielegalnej imigracji, otwarcie nagradzającą obchodzenie legalnych dróg osiedlania się cudzoziemców” 12 . Dodać należy, że propozycja ta cieszyła się poparciem farmerów, zwłaszcza kalifornij­ skich, dla których praca imigranckich robotników rolnych, w większości Meksykanów, była warunkiem sine qua non nie tylko powodzenia, ale wręcz ekonomicznej racji bytu ich farm. Politycy mieli zatem zmierzyć się z problemem podobnym do 10 Podaję za J. O. McKee (ed.), Ethnicity in Contemporary America. A Geographical Appraisal, Dubuque 1985, s. 6. 11 Zob. M. T. Mattson, Atlas of the 1 ggo Census, New York 1992, s. 98—99; J. E. Person, jr., S. R. Pollock (ed.), Statistical Forecast of the U.S., Detroit—Washington 1993, s. 630. Szerzej na ten temat zob. J. Rokicki, Kolor, pochodzenie, kultura. Rasa i grupa etniczna w społeczeństwie Stanów Zjedno­ czonych Ameryki, Kraków 2002, s. 1 8 . 12 S. Gonzales Baker, The “Amnesty” Aftermath: Current policy Issues Stemmingform the Legaliza­ tion Programs of the ig86 Immigration Reform and Control Act, „International Migration Review”, Vol. 3 I, No I, Spring 1997, s. 7 . 3 84 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji kwadratury koła — z jednej strony powstrzymać strumień nowych, nielegalnych imigrantów, a więc wprowadzić restrykcje imigracyjne, co byłoby sprzeczne z ide­ ałami wolności i otwartości Ameryki, z drugiej zaś zalegalizować łamanie prawa, jakim niewątpliwie było nielegalne przekraczanie granicy, podejmowanie pracy bez zezwolenia i przedłużanie pobytu ponad limit wyznaczony terminem wygaśnięcia wizy. Dodać do tego trzeba kwestie humanitarne: wielu imigrantów juz duzo wcze­ śniej założyło w USA rodziny, miało domy, regularnie płaciło podatki. Ponadto rozwiązanie radykalne, polegające na deportacji około 2 milionów ludzi, nie tylko zburzyłoby wizerunek ludzkiej twarzy Ameryki, ale po prostu byłoby zbyt kosz­ towne dla kraju wprawdzie bogatego, ale borykającego się z trudnościami ekono­ micznymi i reformującego gospodarkę. Działania legislacyjne w czasie kadencji Ronalda Reagana — Akt o Reformie i Kontroli Imigracji z 1986 roku Projekt poprawek do Immigration and Naturalization Act (INA), mający na celu zaostrzenie kontroli nad nielegalną imigracją, został wniesiony po raz pierwszy pod obrady Senatu 23 maja 1985 roku przez senatora Alana Simpsona, po czym stał się przedmiotem gorących debat powodujących powstawanie i załamywanie się wielu koalicji najróżniejszych grup reprezentujących często rozbieżne intere­ sy. Jednej z części późniejszej ustawy — Immigration Reform and Control Act — Artykułowi III, regulującemu problem tzw. Specjalnych Robotników Rolnych (Spe­ cial Agricultural Workers — SAW), poświęcono jedenastogodzinną dyskusję, pod­ czas której z jednej strony wyrażono zgodę na proponowane rozwiązania, z dru­ giej zaś bardzo ostro je skrytykowano 1 *. I I października 1986 roku zwołano konferencję poświęconą ustawie zmie­ niającej prawo imigracyjne, znanej potocznie jako „amnestia reaganowska”, for­ malnie jako Akt o Reformie i Kontroli Imigracji z 1986 roku (IRCA). Konferen­ cja ta przekazała ustawę i raport ze swych obrad Izbie Reprezentantów, która 15 października przyjęła tekst głosami w stosunku 23 8 do 173 i przesłała do Senatu. Senat 17 października zaakceptował ustawę 63 głosami przeciwko 24- Prezydent Reagan podpisał ją 6 listopada i w ten sposób stała się obowiązującym prawem, któremu nadano numer 99-603. Głównym celem IRCA było przywrócenie kon­ troli rządu nad „nieudokumentowaną” — jak to eufemistycznie określano — a po prostu nielegalną imigracją do Stanów Zjednoczonych. Akt o Reformie i Kontroli Imigracji składa się z siedmiu artykułów. Pierwszy dotyczy kontroli nielegalnej imigracji. Drugi reguluje zasady legalizacji pobytu cudzoziemców, którzy przybyli do USA przed I stycznia 1982 roku i mieszkali tam od tego czasu w sposób ciągły, tzn. nie wyjeżdżali za granicę od dnia wjazdu n Zob. ibidem, s. 9. 385 Jarosław Rokicki do USA. Trzeci artykuł poświęcony jest osobnej kategorii imigrantów — Specjal­ nym Robotnikom Rolnym (Temporary Agricultural Workers) — w części A i innym zmianom prawa imigracyjnego — w części B. Pozostałe artykuły regulują — ogólnie rzecz biorąc — kwestie administracyjne: procedurę składania sprawozdań ze skut­ ków ustawy przez odpowiednie służby administracyjne oraz konsultacje prezy­ denta USA z prezydentem Meksyku (artykuł IV), finansowanie przez państwo kosztów pobytu w więzieniach nielegalnych imigrantów i Kubańczyków prawo­ mocnie skazanych za przestępstwa popełnione w USA (artykuł V), powołanie Komisji do badań Migracji Międzynarodowej i Rozwoju Współpracy Gospodar­ czej (Commission for the Study of International Migration and Cooperative Eco­ nomic Development) (artykuł VI) oraz odpowiedzialność władz federalnych za cudzoziemców, którzy podlegają deportacji, ale zostali skazani na karę więzienia za popełnienie przestępstw (Federal Responsibility for Deportable and Excluda­ ble Aliens Convicted of Crimes). W części pierwszej (A) artykułu pierwszego ustawa wprowadza zakaz zatrud­ niania i kontynuacji zatrudniania, w tym także pośredniego (zatrudnianych przez firmy wynajęte przez głównego wykonawcę kontraktu jako podwykonawcy) cu­ dzoziemców, którzy nie mają prawa do pracy na terenie USA, nakładając jedno­ cześnie na pracodawców obowiązek weryfikacji statusu prawnego pracobiorców w zakresie prawa do pracy. Procedura weryfikacji przewiduje sprawdzanie przez pracodawców paszportów lub świadectw urodzenia zatrudnianych, ich kart ubez­ pieczenia społecznego (Social Security Card) lub innych dokumentów udowad­ niających posiadanie przez nich prawa do pracy w Stanach Zjednoczonych. Praco­ dawcy zobowiązani także zostali do archiwizowania kopii tych dokumentów. W przypadkach niezastosowania się pracodawców do rozporządzeń ustawy prze­ widuje się odpowiednia procedurę karną wprowadzaną etapami. W etapie pierw­ szym, trwającym sześć miesięcy po wprowadzeniu ustawy, zwanym okresem „edu­ kacji publicznej” nie przewidywano żadnych kar. W ciągu następnych dwunastu miesięcy pracodawcy łamiący prawo mieli otrzymywać ostrzeżenia, a po otrzyma­ niu ostrzeżenia mieli jeszcze prawo do przesłuchania i wyjaśnienia przed odpo­ wiednimi władzami administracyjnymi przypadków budzących jakiekolwiek wąt­ pliwości. Ustawa delegalizowała jednocześnie wszelkie praktyki polegające na wy­ muszaniu od pracobiorców jakichkolwiek gwarancji finansowych, w tym także zwyczaju świadczenia darmowej pracy przez pierwszy okres (np. pierwszy tydzień). Oczywiście przewidziano odpowiednią procedurę odwoławczą i w Departamencie Sprawiedliwości powołano Specjalną Radę do spraw Nieuczciwych Praktyk w Kwestii Zatrudniania Imigrantów (The Special Counsel for Immigration-Related Unfair Employment Practices). Ewentualne obawy o to, że Ustawa mogłaby lega­ lizować jakikolwiek system wprowadzający obowiązkowe karty identyfikacyjne rozwiewał zakaz stosowania opisanej w niej procedury weryfikacyjnej do jakich­ kolwiek innych celów poza wymienionymi w ustawie. Ponadto artykuł ten nakła­ 386 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji dał na Urząd Kontroli Finansowej (General Accounting Office) obowiązek sporzą­ dzenia i dostarczenia Kongresowi i specjalnie powołanej przezeń grupie zadaniowej (.specially created task force) trzech raportów rocznych na temat programu sankcji na­ kładanych na pracodawców z zaleceniem poświęcenia szczególnej uwagi na możliwe pojawienie się dyskryminacji zatrudnianych z powodu ich pochodzenia narodowego. W przypadku stwierdzenia systematycznego występowania takich zachowań Kon­ gres w ciągu sześćdziesięciu dni miał zorganizować przesłuchania w tej sprawie. Część drugą (B) pierwszego artykułu poświęcono wzmocnieniu kontroli gra­ nic i poprawieniu sprawności działania Immigration and Naturalization Service (INS) m.in. przez przyznanie dodatkowych środków finansowych na poprawę skuteczności patroli granicznych w roku 1987 i 1988 i powołanie funduszu „po­ gotowia imigracyjnego” w wysokości 3 5 milionów dolarów na pokrycie kosztów operacji specjalnych oraz na zwrot przez władze federalne wydatków na kontrolę granic, ponoszonych przez władze stanowe i lokalne. Ponadto wprowadzono zmiany w zakresie systemu kar za niezgodny z pra­ wem transport przez granice cudzoziemców nieposiadających wymaganych doku­ mentów uprawniających do wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych. Podkreślając znaczenie konieczności bezwarunkowego przestrzegania prawa imigracyjnego, Kongres zwraca także uwagę na ochronę praw i bezpieczeństwa obywateli USA i cudzoziemców. Narzuca więc na INS obowiązek uzyskania zgody właściciela far­ my lub innego przedsiębiorstwa na przeprowadzenie operacji sprawdzania legal­ ności pracy osób tam zatrudnionych na terenie otwartym (outdoor operations), tzn. na przykład — zgody na wejście urzędników imigracyjnych na teren farmy, ale już nie do budynków należących do farmy. Artykuł II otwierał szansę na uzyskanie prawa stałego pobytu (Lawful Alien Resident Status) w Stanach Zjednoczonych tym imigrantom, którzy tam przybyli przed I stycznia 1982 roku i potrafili to udowodnić, a także mieszkali tam nie­ przerwanie, choć niezgodnie z prawem imigracyjnym, o ile spełniali inne warunki wymagane przez prawo. Postanowienie to obejmowało także Kubańczyków i Haitańczyków, którzy dostali się na terytorium USA bez kontroli (nielegalnie). Prze­ sunięto także datę wjazdu uprawniającą cudzoziemców legalnie mieszkających w USA, a ubiegających się o status Lawfully Admitted Permanent Resident (LAPR) 14 z 30 czerwca 1948 roku na I stycznia 1972. Dotyczyło to wyłącznie tych osób, którzy do nie dostarczyli wcześniej odpowiednich dokumentów do INS. Warunkiem wszczęcia odpowiedniego postępowania prawnego było złożenie przez imigranta wniosku w miejscowym biurze INS lub innej wyznaczonej orga­ nizacji w ciągu 12 miesięcy począwszy od 5 maja 198714 The status of having been lawfully accorded the privilege of residing permanently in the United States as an immigrant in accordance with the immigration laws, such status not having changed. Zob. http://www.lectlaw.com/def/l010.htm (29-11.2004). 387 Jarosław Rokicki Prawo do zmiany swego statusu prawnego na mocy IRCA uzyskały także oso­ by mające pozwolenie na kontynuacją pobytu w USA w okresie 5 lat przed I stycznia 1987 roku i które mieszkały tam nieprzerwanie wcześniej niż od 21 lipca 1984 r. Mogły one ubiegać się o status rezydenta ( Lawful Temporary Resi­ dent). Otwarto również możliwość zmiany statusu z Lawful Temporary Resident (LTR) na Lawfully Admitted Permanent Resident (LAPR) w okresie roku po rozpo­ częciu dziewiętnastego miesiąca od daty uzyskania statusu LTR. Dotyczyło to imigrantów politycznych z Afganistanu, Etiopii, Ugandy i Polski, którzy wcze­ śniej na terenie Stanów Zjednoczonych uzyskali możliwość legalnego beztermi­ nowego przedłużenia pobytu o charakterze nieimigracyjnym (Extended Volunta­ ry Departure) 15 . Jeśli chodzi o Polaków, to status EVD uzyskały osoby przebywa­ jące w USA w okresie od I stycznia 1982 r. do końca 1989 roku. Z grupy uprawnionych do legalizacji swego pobytu w USA wyłączone były osoby, które otrzymały wyroki skazujące za ciężkie przestępstwo (felony) tam popełnione lub trzy lub więcej wykroczenia ( misdemeanors), a także takie, które brały ud ział w prześladowaniach ze względów politycznych, rasowych lub religij­ nych. Ponadto aplikant powinien umieć komunikować się w języku angielskim i mieć podstawową wiedzę na temat historii Stanów Zjednoczonych i struktury władzy, a co najmniej podjąć wysiłki mające na celu zdobycie tej wiedzy. Temu ostatniemu warunkowi nie podlegały osoby, które ukończyły co najmniej 65 lat. W przypadku zidentyfikowania cudzoziemca, który na mocy IRCA był upraw­ niony do złozenia wniosku o legalizację swego pobytu, ale nie uczynił tego przed upływem przewidzianego terminu, Prokurator Generalny miał obowiązek dać mu możliwość złożenia takiego wniosku, co w praktyce oznaczało przyznanie mu pra­ wa do wykonywania pracy na okres rozpatrywania sprawy. Dodać należy, że przyznanie statusu LTR w okresie 5 lat nie upoważniało imigranta do ubiegania się o pomoc finansową w ramach programów federalnych z wyjątkiem programu Supplemental Security Income (SSI) I6 . Imigranci o statusie LTR mogli ubiegać się o pomoc wynikającą z takich programów, jak: National School Lunch Act, the Child Nutrition Act of 1966, The Vocational Education Act of 1963, chapter I of the Education Consolidation and Improvement Act of 1981, The Headstart-Follow Through Act, The Job Training Partnership Act, title IV 15 Jest to prawo cudzoziemca do przedłużenia legalnego pobytu w USA ponad limit czasowy określony w wizie bez zagrożenia wydaniem nakazu opuszczenia kraju, a także bez obowiązku przesłuchania przez sędziego imigracyjnego (ale z możliwością dobrowolnego poddania się tej procedurze). Por. http://uscis.gOv/graphics/glossary4-htm#V (I 1.03.05). 16 Supplemental Security Income (SSI) jest federalnym programem pomocy finansowej dla osób w podeszłym wieku, niewidomych, niepełnosprawnych, których dochód jest bardzo mały lub które nie mają go w ogóle. Są to fundusze przyznawane w gotowce na pokrycie podstawowych wydatków na żywność, ubranie i schronienie. Zob. http://www.ssa.gov/notices/supplementaI-security-income/ (29.11.2004). 388 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji of the Higher Education Act of 1965, The Public Health Service Act and titles V, XVI, and XX of the Social Security Act 17 . Artykuł III w części A otwierał możliwość uzyskania prawa do czasowego poby­ tu robotnikom rolnym mającym status Specjalnych Robotników Rolnych ( Special Agricultural Workers — SAW), którzy mogli ubiegać się o status LTR pod warun­ kiem, że złożyli wniosek do odpowiedniego urzędu (INS) w terminie l8 miesięcy po uchwaleniu ustawy, pracowali w USA jako robotnicy rolni przynajmniej przez 90 dni w ciągu 12 miesięcy przed I maja 1986 roku oraz spełniają warunki przyjęcia w charakterze imigrantów (are admissible as immigrants'). Dodatkowe warunki musiał wypełnić także zatrudniający ich pracodawca, który zobowiązany został do złożenia wniosku do biura Sekretarza Pracy (Secratary of Labor) o stwierdzenie, że danym rejonie nie ma wystarczającej ilości odpowiednich pracowników amerykańskich oraz że zatrudnienie cudzoziemców nie wpłynie negatywnie na zarobki i warunki pracy pracowników amerykańskich wykonujących takie same czynności. Otwarto również robotnikom rolnym możliwość zmiany statusu z LTR na LAPR. W części B postanowiono między innymi począwszy od roku 1988 zwiększyć z 600 do 5000 wiz tzw. kwotę kolonialną (przeznaczoną dla terytoriów zaleznych), utworzyć nową kategorię imigranta specjalnego ( special immigrant category), do której zaliczono odchodzących na emeryturę pracowników działających na te­ renie USA organizacji międzynarodowych i ich rodzin. Stworzono również nową kategorię nie-imigranta, do której zaliczono dzieci imigrantów specjalnych. Po­ nadto przyznano 5000 wiz poza systemem preferencji w latach podatkowych 1987 i 1988 dla cudzoziemców z krajów, w których ustawa z roku 1965 (Hart-Cellar Act) zmniejszyła możliwości emigracji do USA. Efekty Analiza skutków wprowadzenia nowej ustawy regulującej problem nielegalnej imi­ gracji powinna brać pod uwagę co najmniej cztery aspekty. Po pierwsze powinna ocenić, na ile potwierdziły się wcześniejsze szacunki i prognozy dotyczące skali zjawiska nielegalnej imigracji przed wprowadzeniem ustawy. Po drugie oczekiwać należy uzyskania dokładnych i wiarygodnych, bo otrzymanych od osób rzeczywi­ ście zainteresowanych zalegalizowaniem swojego pobytu w Stanach Zjednoczo­ nych, danych statystycznych na temat struktury demograficznej, etnicznej, zawo­ dowej itp. tej grupy oraz jej rozmieszczenia terytorialnego na obszarze USA. Po trzecie spodziewać się można oszacowania skali potencjału imigracyjnego wtórnej fali (imigracji uprawnionych członków rodzin, tych, którzy na mocy IRCA zalega­ lizowali swój pobyt). Po czwarte dane te, zwłaszcza dotyczące sytuacji imigran­ tów po co najmniej kilku latach od zalegalizowania ich statusu, powinny stać się 17 http://laws.adoption.com/immigration_reform_control_act.php (29-11.2004). 389 Jarosław Rokicki podstawą do oceny skuteczności programu ich adaptacji i integracji ze społeczeń­ stwem amerykańskim. Chodzi tu również o oszacowanie skali asymilacji obywa­ telskiej, mierzonej stopniem zainteresowania imigrantów nabywaniem obywatel­ stwa USA, a nie tylko legalnych możliwości stałego zamieszkania i wykonywania pracy zarobkowej w tym kraju. Eksperci Immigration and Naturalization Service przypuszczali, że przed wprowadzeniem „amnestii reaganowskiej” w USA przebywało około 2,1 miliona osób uprawnionych do ubiegania się o legalizację swego pobytu na mocy tej części ustawy, która dawała takie prawo przybyszom sprzed I stycznia 1982 roku i oko­ ło 250 tysięcy nielegalnych robotników rolnych uprawnionych do legalizacji po­ bytu na podstawie programu dotyczącego Specjalnych Robotników Rolnych (SAW). Szacunki te tylko częściowo pokrywały się z rzeczywistą liczbą złożonych podań o legalizację pobytu, ponieważ zanotowano, że 107 regionalnych biur Im­ migration and Naturalization Service obsługujących cały kraj otrzymało ponad 1,7 miliona wniosków od imigrantów przybyłych do USA przed 1982 rokiem oraz 1,03 I miliona od SAW. Dane dotyczące zróżnicowania szacunków w porów­ naniu z rzeczywistą liczbą złożonych podań w stanach, gdzie złożono ich najwię­ cej i przeprowadzono kompleksowe badania 18 przedstawia tabela 2. Tab. 2. Planowana i rzeczywista liczba podań o legalizację pobytu w USA na mocy Immigration Reform and Control Act of 1986 w wybranych stanach Przed 1982 r. Rzeczywista SAW planowane Rzeczywista Planowane (średnia) liczba podań przez INS liczba podań Kalifornia I 029 000 948 000 123 000 699 100 Teksas 220 000 313 200 17 000 I 32 000 Nowy Jork 179 000 119 900 8 000 47 400 Illinois I 3 I 000 120 400 6 000 32 600 Floryda 79 000 5 3 000 56 000 120 000 Suma I 638 000 I 550 100 210 000 i 031 000 Stan Źródło: S. G. Baker, The “Amnesty” Aftermath. . . , op. cit., s. 11. Na podstawie bazy danych tejże autorki podanej w przypisie 18 . 18 Opublikowane w pracy S. G. Baker, Immigration Reform: The Empowerment of a New Consti­ tuency, w: H. Ingram, S. Ratheb-Smith, Public Policy for Democracy, Washington, D.C., s. 136—158. 3 90 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji Analizując tę tabelę zauważamy, że INS z niewielkim błędem oszacowało po­ tencjalną liczbę podań o legalizacją pobytu imigrantów przybyłych do USA przed rokiem 1982, ale skompromitowało się ponadczterokrotnym niedoszacowaniem liczby podań złożonych przez SAW. Najwięcej osób złożyło podania w Kalifornii, Tekasie i na Florydzie. W dwóch następnych stanach — Nowym Jorku i Illinois było ich co najmniej kilkakrotnie mniej. Jeśli chodzi o narodowość składających podania, to ogółem najwięcej było wśród nich Meksykanów (70 procent), którzy dominowali zwłaszcza w Teksasie i Illinois (po 8l procent) i Kalifornii (77 procent). Stanowili oni największą zbiorowość etniczną pochodzącą z półkuli zachodniej. Oprócz Meksykanów znaj­ dowali się wśród nich imigranci z Karaibów — głównie z Dominikany, Haiti i Jamajki, którzy dominowali wśród starających się o legalizację pobytu na Flory­ dzie (71 procent) i w Nowym Jorku (50 procent). Imigranci z półkuli wschodniej licznie reprezentowani byli w okręgu metropolitalnym Nowego Jorku (25 pro­ cent ogółu) i Chicago (14 procent). W tym ostatnim najliczniejsi byli Polacy 19 . Jeśli chodzi o dane społeczno-demograficzne, to wśród zalegalizowanych imi­ grantów dominowali liczebnie mężczyźni (58 procent), średnia wieku dla obu płci wynosiła 30 lat, a więc w 1989 roku była o 2 lata niższa od średniej wieku dla całej populacji Stanów Zjednoczonych i przeciętnie o 4 lata wyższa od średniej wieku amerykańskiej populacji pochodzenia latynoskiego — 26 lat. Pod względem wykształcenia imigranci ze średnią 7 lat nauki znajdowali się znacznie poniżej średniej całej populacji USA powyżej 25 roku życia (12,7 lat nauki) 20 , podobnie jak pod względem dochodu, zarówno indywidualnego, jak i na gospodarstwo do­ mowe. Mediana dochodu indywidualnego w ro'ku 1987 w grupie imigrantów wy­ nosiła 8 tysięcy 982 dolary 21 rocznie w porównaniu do 12 tysięcy 391 dolarów dla całej populacji USA 22 , a mediana dochodu rodziny — 15 tysięcy 3 64 dolary w rodzinach imigrantów w porównaniu do 30 tysięcy 970 dolarów dla wszystkich mieszkających w Stanach Zjednoczonych 23 . Dodać należy, ze imigranci część swe­ go dochodu (przeciętnie 7 procent — najwięcej, bo 10 procent imigranci mieszka­ jący w Teksasie, najmniej — mieszkający na Florydzie — 3 procent) przesyłali do swych rodzin pozostających w krajach pochodzenia. Biorąc pod uwagę niski stopień wykształcenia zbiorowości zalegalizowanych imigrantów, a także niewielki odsetek (około I 5 procent) mówiących po angiel­ sku, trudno się dziwić strukturze zawodowej tej grupy. Zawody określane jako 19 Zob. S. G. Baker, op. cit., tabela 2, s. 13—14- 20 Podaję za: http://www.census.gov/population/socdemo/education/tabA-I.pdf. 21 Wszystkie dane dotyczące dochodów w grupie zalegalizowanych imigrantów podaję za: S. G. Baker, op. cit., tabela 5, s. 19. 22 Podaję za: http://www.census.gov/hhes/income/histinc/pOIar.html. 21 Podaję za: http://www.census.gov/hhes/income/histinc/fl2.html. 391 Jarosław Rokicki „white collar occupations’’, czyli zdominowane przez czynności urzędnicze, admini­ stracyjne, nauczycielskie, opiekuńcze itp. wykonywało 14 procent badanych, nato­ miast „blue collar occupations”, czyli zawody robotnicze, wymagające pracy fizycznej — 86 procent. Najwięcej osób pracowało w usługach — 32 procent i przemyśle przetwórczym — 19 procent, nastepnie w budownictwie — 7 procent i rolnictwie 3 procent 24 . Pod względem stanu rodzinnego największą grupę stanowili imigranci żyjący w rodzinach ponad czteroosobowych — 46 procent, następnie dwu- lub trzyoso­ bowych — 30 procent, osoby samotne — 24 procent — dopełniały całość zbiorowo­ ści. Po pewnym czasie struktura ta miała ulec zmianie nie tylko z powodu tego, że względnie młodzi ludzie zakładali i powiększali swoje rodziny w USA, co jest naturalnym procesem demograficznym, ale także — dzięki legalizacji swego poby­ tu — otrzymali prawo do starania się o przyjazd swoich najbliższych krewnych, pozostających dotychczas w krajach pochodzenia. Wkrótce po legalizacji swego pobytu z prawa tego skorzystało około 60 procent imigrantów 25 . Próbując uogólnić dane szkicujące profil społeczno-demograficzny zbioro­ wości imigrantów, którzy zalegalizowali swój pobyt w Stanach Zjednoczonych, stwierdzić należy, że w większości znaleźli się w niej Latynosi (zwłaszcza Meksy­ kanie), osoby względnie młode, w przeważającej części mężczyźni mający stosunko­ wo niskie wykształcenie, w większości nieznający języka angielskiego, podejmujący się ciężkiej pracy fizycznej w nisko płatnych zawodach, mieszkający w południowozachodniej części USA, na Florydzie i w wielkich metropoliach. Utrzymywali oni ścisłe kontakty (pomoc ekonomiczna) z rodzinami pozostającymi w krajach po­ chodzenia i swymi rodakami w USA oraz słabo integrowali się z innymi Ameryka­ nami. Mogą oni zostać uznani za beneficjentów „amnestii reaganowskiej”, ponie­ waż, jak zauwaza wielokrotnie cytowana Susan Gonzales Baker, „legalizacja przy­ niosła (im — przyp. JR) autoryzację pracy, upoważnienie do podróży (za granicę — przyp. JR), prawo do składania wniosków o ściągnięcie krewnych” 26 . W sumie nowe prawo — zamiast bardziej zintegrować imigranta ze Stanami Zjednoczonymi — para­ doksalnie przyczyniło się do zacieśnienia więzi z krajami ich pochodzenia. Dla po­ rządku dodać należy, że planowany wcześniej program edukacyjny dla imigrantów, tzw. program II fazy, mający na celu naukę języka angielskiego, podstaw historii, systemu prawnego i politycznego, kultury i sztuki Stanów Zjednoczonych z powo­ du braku funduszów zakończył się fiaskiem. Nie spełniły się także oczekiwania w kwestii zmniejszenia napływu nielegal­ nych imigrantów, zwłaszcza Meksykanów (ale także i innych) przekraczających „zieloną granicę” ze Stanami Zjednoczonymi. Pierwsze dane były co prawda za­ S. G. Baker, op. cit., s. 19. 25 Ibidem, s. 22. 26 Ibidem, s. 20. 392 24 Polityka prezydenta Ronalda Reagana w zakresie imigracji chęcające, ponieważ w ciągu pierwszych trzech lat po wprowadzeniu IRCA liczba osób schwytanych podczas nielegalnego przekraczania granicy USA spadła o nie­ mal 50 procent. Następne lata przyniosły jednak ponowny jej wzrost, tak że na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku sytuacja powróciła do stanu sprzed 1986 roku 27 . Rozczarowanie efektami reformy polityki imigracyjnej, brak wyraźnego ogra­ niczenia napływu nowych imigrantów, w tym trwałego zmniejszenia imigracji nie­ legalnej, zahamowanie procesów asymilacyjnych prowadziły stopniowo do poja­ wienia się napięć i konfliktów społecznych pomiędzy najnowszymi przybyszami a Amerykanami zadomowionymi w Stanach Zjednoczonych od dwóch lub więcej pokoleń. Czynnikiem wyzwalającym strach przed imigrantami oraz wzmacniają­ cym istniejące wcześniej negatywne stereotypy był niewątpliwie kryzys gospodar­ czy końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku widoczny na poziomie ogólnokrajowym i lokalnym. Modelowym wręcz przykła­ dem stała się tu Kalifornia, jak wiadomo stan o najsilniejszym napływie imigran­ tów, w tym największej liczbie imigrantów zalegalizowanych na mocy „amnestii reaganowskiej”. Kulminacją antyimigracyjnej kontrakcji (anti-immigration backlash) stała się wspomniana na wstępie Proposition l8 y z 1994 roku, poprzedzona rok wcześniej listem otwartym gubernatora Kalifornii Pete’a Wilsona do prezydenta Clintona, wzywającym do wstrzymania prawa do nabywania obywatelstwa amerykańskiego przez urodzone na terenie Stanów Zjednoczonych dzieci nielegalnych imigran­ tów 28 . Proposition l 8 y spotkała się z poparciem Kalifornijczyków, którzy zaakcep­ towali ją 8 listopada 1994 roku w referendum stanowym stosunkiem głosów 59 do 4I 29 W ten nieintencjonalny sposób Immigration Reform and Control Act wywo­ łał skutki, którym miał przeciwdziałać i w ciągu kilku lat stało się jasne, że ko­ nieczne są następne regulacje prawne. Stały się nimi uchwalone w roku 1996 Ille­ gal Immigration Reform and Immigrant Responsibility Act oraz Personal Re­ sponsibility and Work Opportunity Reconciliation Act 30 . Analiza tych ustaw wykracza już jednak poza ramy tego artykułu. 27 Zob. K. Donato, J. Durand, D. Massey, Stemming the Tide? Assesing the Deterrent Effects of the Immigration Reform and Control Act, “Demography”, vol. 29, no. 2/1992, s 139—158. 28 Omawiam na podstawie artykułu: J. H. Johnson, jr., W.C. Farell, jr., Ch. Guinn, Immigration Reform and the Browning of America: Tensions, Conflicts and Community Instability in Metropolitan Los Angeles, “International Migration Review”, vol. 3 I, no. 4, Winter 1997, s. 1055—109529 http://www.visalaw.com/ 9 4 dec/propl 8 7 .html/. ,c J. H. Johnson, jr., W.C. Farell, jr., Ch. Guinn, op. cit., s. IO 8 7 . 393 Jarosław Rokicki Wnioski Krótkoterminowe niepowodzenie imigracyjnej polityki Ronalda Reagana nie wy­ nika ani z błędnej diagnozy sytuacji, ani z jego złej woli czy też niekompetencji administracji. Dla prezydenta Reagana polityka imigracyjna nie miała de facto za­ sadniczego znaczenia w jego programie politycznym. Z tego powodu nie angażo­ wał się on bezpośrednio w konstruowanie IRCA ani nie śledził na bieżąco efektów tej ustawy, co oczywiście nie zwalniało go z odpowiedzialności za działania admi­ nistracji federalnej, w tym INS. Wydaje się jednak, że dylematu imigracji, obecne­ go w ideologii i polityce wewnętrznej USA od początku istnienia tego państwa, po prostu nie da się rozwiązać w krótkim czasie. W okresie długoterminowym, liczo­ nym w pokoleniach, okazuje się jednak, że imigranci stają się w pełni Amerykana­ mi, co wielokrotnie udowodnili, pracując i przelewając krew dla kraju, który uznali za własny. Paweł Laidler Sąd Najwyższy za czasów Ronalda Reagana — początek „walki o kulturę” Artykuł II Konstytucji Stanów Zjednoczonych w sekcji 2 stanowi, że „prezydent będzie mianował, a za radą i zgodą Senatu zatwierdzał nominacje sędziów Sądu Najwyzszego’. Jednocześnie prezydent posiada kompetencje do mianowania sę­ dziów niższych sądów federalnych — sądów dystryktowych i apelacyjnych, stwo­ rzonych ustawami Kongresu. W ten sposób szef administracji ma decydujący wpływ na skład sądów federalnych wszystkich szczebli, ze szczególnym uwzględnieniem Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy składa się z dziewięciu sędziów — ośmiu Associate Justices oraz Przewodniczącego Sądu (Chief Justice). Są oni mianowani dożywotnio i po objęciu urzędu mają zagwarantowane stałe wynagrodzenie. Dożywotnia kadencja sędziów wypływa z generalnej zasady niezawisłości i apolityczności sądownictwa. Niezawi­ słość wiąże się z zasadą separation of powers i umożliwia realizowanie swoich kom­ petencji przez władzę sądowniczą oddzielnie od ingerencji prezydenta i Kongresu. Jednak w myśl systemu checks and balances pewien zakres kontroli nad sędziami uzyskują pozostałe gałęzie władzy przez proces ich mianowania. Kontrola ta jest ograniczona, ponieważ Sędziowie nie mogą zostać odwołani, a jedyne dpouszczalne formy utraty przez nich stanowiska to przejście na emeryturę, zrzeczenie się funkcji lub zasądzenie w trybie impeachment1. Sąd Najwyższy jest najwyższą instancją odwoławczą od wszystkich sądów — zarówno federalnych, jak i stanowych. Jednocześnie jest wyposażony w jedną z najważniejszych instytucji amerykańskiego systemu konstytucyjnego — określa­ nie konstytucyjności aktów prawnych, tz w. judicial review. Na jej podstawie Supre­ me Court orzeka o zgodności ustaw i innych aktów z Konstytucją, kontrolując 1 V. Siedlińska, Sądownictwo amerykańskie w Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki, Kraków 1997, s. 57-62. 395 Paweł Laidler w ten sposób działania pozostałych gałęzi władzy 2 . Dodatkowo pełni funkcję o charakterze ustrojodawczym, tworząc nowe normy prawne określające ustrój państwa. Normy te nazywane są precedensami i mają wiążący wpływ na przyszłe rozstrzygnięcia wszystkich innych sądów w państwie. Dlatego tez tak ważne jest, kto zasiada w panelu sędziowskim — osoby te będą miały bowiem decydujący wpływ na losy wielu prezydenckich i kongresowych inicjatyw. Ronald Reagan od samego początku wyścigu o fotel prezydencki w roku 1980 podkreślał wagę kompetencji mianowania sędziów Sądu Najwyższego. Co więcej, pewne postulaty dotyczące konkretnych kandydatów stały się jednym z najważ­ niejszych założeń polityków republikańskich podczas kampanii prezydenckiej 3 . Reagan i jego współpracownicy, zawiedzeni kilkoma decyzjami podjętymi przez Supreme Court w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych 4 , jak i zbyt liberalnym podejściem wielu sędziów do kluczowych kwestii państwowych, byli zdecydowani zmienić kierunek rozstrzygnięć Sądu Najwyższego. Wśród najważniejszych spraw, na jakie zwracano uwagę, były m.in. problemy ograniczenia aborcji, dopuszczalno­ ści modlitwy w szkołach czy przeciwdziałania affirmative action5 . Ronald Reagan wielokrotnie obiecywał, że w przypadku objęcia urzędu w Białym Domu mianuje szereg sędziów o poglądach konserwatywnych, których decyzje skierują władzę sądowniczą w prawo. Jedną z obietnic wyborczych stało się również przyrzeczenie mianowania pierwszej kobiety na sędziego Sądu Najwyższego 6 . Jak się okazało, prezydent Reagan miał zamiar wypełnić większość z tych obietnic. Jeśli chodzi o stanowiska sędziów sądów federalnych niższych instancji, ad­ ministracja nie miała problemu z szybkim i skutecznym obsadzeniem wielu waku­ jących stanowisk w sądach dystryktowych i apelacyjnych 7 . Proces ten miał na celu przynieść skutek w przyszłości, kiedy to decyzje tych sądów, o zabarwieniu kon­ serwatywnym, mogłyby wpłynąć na rozstrzygnięcie sprawy przez Sąd Najwyższy. Zeby jednak najwyższa instancja sądownicza mogła orzekać w sposób bardziej konserwatywny, należało zmienić jej skład przez mianowanie „swoich’ sędziów. W liście, jaki Ronald Reagan otrzymał od Richarda Nixona w chwili obejmowania urzędu, były prezydent napisał: „Niezwykle ważną rzeczą są nominacje na stano­ wiska sędziów federalnych, szczególnie tych do Sądu Najwyższego. Waga tego 2 Instytucja ta została wprowadzona do systemu prawno-politycznego Stanów Zjednoczonych na mocy decyzji Sądu Najwyższego z roku 1803 w sprawie Marbury v. Madison — 5 U.S. 137 (1803). * H. Bali, The Bakke Case. Race, Education And Affirmative Action, Kansas 2 0 0 0 , s. 3 0 . 4 Chodzi przede wszystkim o decyzje w takich sprawach, jak; Engel v. Vitale 370 U.S. 4 2 1 ( 1 9 6 2 ), Miranda v. Arizona 3 8 4 U.S . 4 3 6 ( 1 9 6 6 ), Roe v. Wade 4 1 0 U.S. 113 (1973) czy Regents of University of California v. Bakke 4 3 8 U.S. 265 (1978). 5 Affirmative action to programy rządowe zmierzające do złagodzenia podziałów dyskrymina­ cyjnych przez zapewnienie grupom dyskryminowanym dostępu do miejsc pracy czy nauki. 6 L. Baum, The Supreme Court, D.C.: Congressional Quarterly, Inc., 1985, s. 44. 7 H. Ball, op. at., s. 150-151. 396 Sąd Najwyższy za czasów Ronalda Reagana — początek „walki o kulturę” jest oczywista, jeśli weźmiesz pod uwagę, że możesz mianować czterech do pięciu sędziów podczas pierwszej kadencji. Mianowałem głównie konserwatywnych Justi­ ces, żeby raczej interpretowali prawo, aniżeli je tworzyli. (...) Jestem pewien, ze nie popełnisz błędu. Zostawisz po sobie wspaniałe dziedzictwo dzięki twojemu podejściu do spraw gospodarczych i politycznych. Ale przede wszystkim dzięki wpływowi na Sąd Najwyzszy” 8 . Prezydent nie ma jednak kompetencji do usuwania sędziów Supreme Court-, może jedynie czekać na okazję, jaka następuje w wyniku rezygnacji któregoś z Justices. Pierwsza taka okazja dla prezydenta Reagana nadarzyła się wkrótce po objęciu przez niego urzędu — w lipcu 1981 r., w wyniku przejścia na emeryturę sędziego Pottera Stewarta, nominował on Sandrę Day O’Connor, która po za­ twierdzeniu przez Senat dwa miesiące później stała się pierwszą kobietą na stano­ wisku sędziego Sądu Najwyzszego Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, kandyda­ turze tej bardziej sprzeciwiali się Republikanie niż Demokraci, mimo iż O’Con­ nor była uważana za osobę o poglądach konserwatywnych. Ale b r a k j e j zdecydowanego sprzeciwu wobec decyzji Sądu z roku 1973 w sprawie Roe v. Wade spowodowała negatywne nastawienie tzw. grup antyaborcyjnych 9 . Mimo to kandy­ datura O’Connor przeszła w kontrolowanym przez Republikanów Senacie bez przeszkód. Warto również przytoczyć przykłady odzewu społecznego tej bezpre­ cedensowej nominacji. Sędzia O’Connor otrzymała wiele listów poparcia, ale i krytyki, z których wynika panująca w tym czasie rozbieżność wśród społeczeń­ stwa amerykańskiego, co do wyboru prezydenta. Jedna ze zwolenniczek kandyda­ tury O’Connor napisała: „Nawet nie wie Pani, jaka jestem dumna z decyzji prezy­ denta Reagana. Euforia, duma, pozytywne zaskoczenie — to odzew wielu amery­ kańskich kobiet”. Ale były również krytyczne komentarze: „Jestem zdegustowany i rozczarowany, że prezydent mianował kobietę do Sadu Najwyzszego. Kobieta jako sędzia Supreme Court, angażująca się w rutynowe sprawy, stanie się wzorem dla marksistowsko nastawionych feministek, a nie amerykańskich żon i matek” 10 . Jednak bez względu na to, jak społeczeństwo amerykańskie odebrało tę kandyda­ turę, sędzia O’Connor została pierwszą kobiety Justice, mając wpływ na wiele waż­ nych decyzji Sądu Najwyższego, nie zawsze zajmując stanowisko zgodne z kon­ serwatywną polityką republikańskiej administracji 11 . 8 W. F. Smith, Law and Justice in the Reagan Administration, California 1991, s. 57—58. 9 L. Baum, op. cit., s. 44—45. 10 S. Day O’Connor, The Majesty of the Law. Reflections of a Supreme Court Justice, New York 2004, s. 13-14. 11 Przez ostatnie dwadzieścia kilka lat Sandra Day O’Connor uczestniczyła w podejmowaniu wielu decyzji większościowych, w których kierowała się doświadczeniem prawniczym i zgodnością z zasadą rule of law, wielokrotnie rezygnując ze swoich konserwatywnych poglądów politycznych. Za przykład mogą posłużyć decyzje O'Connor w takich sprawach, jak: Wallace v. Jaffree 472 U.S. 38 ( 1 9 8 5 ) i Planned Parenthood v. Casey 505 U.S. 133 (1992). 397 Paweł Laidler Sandra Day O’Connor była pierwszą i jedyną osobą nominowaną do Sądu Najwyższego przez prezydenta Reagana podczas jego pierwszej kadencji. Posiada­ jąc zatem ograniczony wpływ na rozstrzygnięcia najwyższej instancji sądowniczej w państwie, administracja Reagana postanowiła jeszcze bardziej zdecydowanie pod­ kreślić podczas kampanii wyborczej roku 1984, potrzebę zmiany rozumowania i interpretacji Konstytucji przez sędziów. Okazało się, ze zwycięstwo nad Walte­ rem Mondale pozwoliło Ronaldowi Reaganowi dokonać trzech zmian w składzie Sądu Najwyższego. W 1986 roku, ku zaskoczeniu wielu obserwatorów amerykań­ skiego życia politycznego, Warren Burger zrezygnował ze stanowiska Przewodni­ czącego Supreme Court. Otworzyło to możliwość mianowania dodatkowego sę­ dziego oraz wyboru nowego Przewodniczącego Sądu 12 . Administracja Białego Domu przedstawiła kandydaturę Williama H. Rehnquista, szeregowego członka Sądu od roku I 9 7 I . jako następcę Burgera. Rehnquist w ciągu 14 wcześniejszych lat wie­ lokrotnie orzekał przeciw pozwom wnoszonym przez kobiety i imigrantów doty­ czącym ich dyskryminacji, był przeciwnikiem affirmative action, często wspierał rząd — czy to stanowy czy federalny — w sprawach pozwów indywidualnych wnoszo­ nych z tytułu klauzuli due process of law. Ponadto był zwolennikiem kary śmierci i silnej władzy prezydenckiej, wspierał wprowadzanie modlitwy do szkół czy pomoc finansową państwa dla szkół wyznaniowych, natomiast zdecydowanie opowiadał się przeciwko aborcji, co wyraził, pisząc opinię przeciwną do większościowej w sprawie Roe v. Wadeli. Co więcej, Rehnquist często zajmował stanowisko przeciw­ ne do większościowego w Sądzie, co mogło gwarantować jego indywidualizm i silną wiarę we własne poglądy. Wszystko to powodowało, że prezydent Reagan był przekonany o wyborze idealnego kandydata na Chief Justice. Senacka Komisja Sądownicza poparła kandydaturę po dłuższych dyskusjach, a Senat przegłoso­ wał ją głosami 65 do 3 3- William Rehnquist został 16 Chief Justice w historii, który pełni swój urząd aż po dzień dzisiejszy. Choć w pierwszym okresie funk­ cjonowania jako sędzia Supreme Court wielokrotnie udowadniał swoje przywiąza­ nie do poglądów konserwatywnych, jednak po ustanowieniu go Przewodniczą­ cym Sądu podjął szereg decyzji niebędących w zgodzie z jego wcześniejszymi 12 Historia amerykańskiego prawa konstytucyjnego ujawnia dwa rodzaje nominacji'na stano­ wisko Chief Justice: większość kandydatów na Przewodniczącego Sądu było mianowanych przez prezydentów „z zewnątrz”, nie pełniąc wcześniej żadnej funkcji w Sądzie Najwyższym. Taki przy­ padek miał miejsce po raz pierwszy w I 8 0 I roku, kiedy sekretarz stanu w administracji Johna Adamsa, John Marshall, został mianowany Chief Justice. Drugi rodzaj nominacji to wybór Przewod­ niczącego spośród pozostałych ośmiu sędziów działających już wcześniej w strukturach Supreme Court. W taki sposób prezydent Reagan wybrał właśnie Williama Rehnquista. Szerzej o nomina­ cjach sędziowskich zob. H. J. Abraham, Justices, Presidents and Senators: A History of the U.S. Supreme Court Appointments from Washington to Clinton, Lanham 199913 398 S. Davis, Justice Rehnquist and the Constitution, New Jersey 1989, s. 20—37' Sąd Najwyższy za czasów Ronalda Reagana — początek „walki o kulturę” przekonaniami 14 . Dowodzi to niezależności, jaką udało się Rehquistowi osiągnąć, która może potwierdzać wagę zdania, ze sędziowie o wiele dłużej trwają na stano­ wiskach niż prezydenci, którzy ich wybrali. W przypadku administracji Reagana pozostawała jeszcze kwestia obsady wa­ kującego miejsca po Warrenie Burgerze. Kolejnym asem w rękawie prezydenta okazał się Antonin Scalia, tzw. solidny konserwatysta, którego kandydatura nie wzbudziła zbyt wielu sprzeciwów w Kongresie (ponieważ sam sędzia Burger, któ­ rego zastępował, również uznawany był za konserwatywnego sędziego) i wkrótce później dołączył on do składu Supreme Court. Jak się okazało Scalia miał być jed­ nym z najwierniejszych zwolenników polityki administracji prezydenta Reagana, opowiadając się między innymi za wyraźnym podziałem władzy w myśl konstytu­ cyjnej zasady separation of powers. Dał temu wyraz w głośnej sprawie Morrison v. Olson z roku 1988, dotyczącej konstytucyjności urzędu independent counselI5 . Jako jedyny sędzia (oznacza to, że wszyscy pozostali sędziowie mianowani przez Reagana byli przeciwnego zdania) sprzeciwił się funkcjonowaniu urzędu w amery­ kańskim systemie podziału władzy. W głośnym dissenting opinion skrytykował de­ cyzję większościową Sądu, która legitymowała wadliwy instytucjonalnie urząd 16 . W kolejnych latach Scalia okazał się być najbliższy konserwatywnym poglądom przedstawianym przez administracje republikańskie 17 , czego nie można powie­ dzieć na przykład o ostatniej nominacji prezydenta Reagana, Anthonym Kennedym. Może dlatego, iż Kennedy, wybrany do Sądu Najwyższego w roku 1988 za ustępującego sędziego Powella, był raczej umiarkowanym konserwatystą, a wybra­ ny został tylko dlatego, że dwie wcześniejsze kandydatury przedstawione przez administrację, zostały odrzucone przez Senat po ostrej walce politycznej. Rok 1987 okazał się być czasem najbardziej kontrowersyjnej kampanii prze­ ciw jakiejkolwiek kandydaturze na sędziego Sądu Najwyższego w historii. Mając możliwość obsady wakującego stanowiska, prezydent Reagan zdecydował się przed­ stawić kandydaturę Roberta Borka. Bork został mianowany sędzią sądu apelacyj­ nego dla dystryktu Kolumbii podczas pierwszej kadencji Ronalda Reagana. Dał 14 Sprawy, w jakich Rehnquist orzekał w sposób niezgodny z konserwatywnymi założeniami swej wcześniejszej polityki, to m.in. Morrison v. Olson 4 8 7 U.S. 654 (1988) czy Dickerson v. United States 5 30 U.S. 428 (2000). 15 Independent counsel (wcześniej special prosecutor) to jednostka stworzona w ramach władzy wykonawczej, w celu przeprowadzania dochodzeń przeciwko urzędnikom egzekutywy podejrza­ nym o popełnienie przestępstw podczas pełnienia obowiązków służbowych. Obecnie jednostka ta nie istnieje w amerykańskim systemie prawno-politycznym, ponieważ Kongres nie przedłużył jej licencji w roku 1999- Szerzej zob. K. J. Harriger, Independent justice. The Federal Special Prosecutor in American Politics, Kansas 2000. 16 487 U.S. 654 (1988). 17 R. A. Brisbin, jr., Conservatism of Antonin Scalia, „Political Science Quarterly” vol. 105, no. I, Spring 1990, s. 1—29. 399 Paweł Laidler się już w tym czasie poznać jako skrajny konserwatysta, którego poglądy na temat aborcji, praw mniejszości, relacji państwo—kościół przysporzyły mu wielu prze­ ciwników 18 . Mimo to, a może właśnie dlatego, administracja prezydencka zapro­ ponowała kandydaturę człowieka, który z pewnością mógłby wpłynąć na rewizje wielu liberalnych wyroków Sądu Najwyższego. Media komentowały wybór prezy­ denta nagłówkami stwierdzającymi, że „konserwatyści czekali ponad 30 lat na dzień nominacji Borka” 19 . Jak się miało jednak okazać, nadzieje związane z Robertem Borkiem zostały rozwiane wraz z procesem przesłuchań senackich. Kampania prze­ prowadzona przez media i różne grupy interesów przeciwne kandydaturze, zamie­ niły proces przesłuchań Borka przed komisją senacką w spektakl polityczny, który został ostro skrytykowany przez administrację Ronalda Reagana. Około 300 różnych środowisk wystąpiło otwarcie przeciw Borkowi, z czego najbardziej wpływowe okazały się organizacje Planned Parenthood i American Civil Liberties Union 20 . Do Senatu przesłano tysiące listów przeciwko konserwatywne­ mu sędziemu, których adresatami byli profesorowie prawa różnych uniwersyte­ tów, m.in. dziekani Harvardu, New York University czy Georgetown. Doszło rów­ nież do podziału w łonie American Bar Association, która do tej pory nigdy zdecy­ dowanie nie wystąpiła przeciw jakiejkolwiek nominacji sędziowskiej 21 . Wiele protestów miało miejsce na ulicach amerykańskich miast, gdzie prowadzono sze­ roko zakrojone zorganizowane kampanie przeciw Borkowi. Nawet sam przewod­ niczący sądowej komisji senackiej odpowiedzialnej za przesłuchania, Senator Jo­ seph R. Biden stworzył koalicję przeciwko Borkowi, przekonując do swoich racji kilku republikańskich polityków, z Williamem T. Colemanem, jr. i Barbarą Jordan na czele 22 . Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po dwóch tygodniach Senat zagłosował przeciwko kandydaturze Roberta Borka, odrzucając kandydata prezy­ denta Reagana głosami 58 do 42 . Wkrótce później kolejny kandydat prezydencki, 18 H. Schwartz, Packing the Courts. The Conservative Campaign to Rewrite Constitution, New York 1988, s. 127-129. 19 20 Ibidem, s. 125Planned Parenthood to działająca od 1916 roku organizacja zajmująca się propagowaniem prawa kobiet do aborcji — http://www.plannedparenthood.org. Natomiast American Civil Liberties Union to organizacja stojąca na straży przestrzegania praw gwarantowanych obywatelom przez Konstytucję i Kartę Praw — http://www.aclu.org. 21 American Bar Association to stowarzyszenie skupiające ponad 400 tysięcy członków, ma­ jące za zadanie zapewnienie ciągłości edukacji prawniczej, udzielanie informacji na temat prawa oraz ulepszanie wizerunku prawników wśród społeczeństwa amerykańskiego. Tradycyjnie organi­ zacja wydaje opinie w sprawie kandydatur na stanowisko sędziów Sądu Najwyższego — http:// www.abanet.org. 22 H. Schwartz, op. cit., s. 136. Przeciwników Roberta Borka w Senacie charakteryzował tzw. ekstremizm ideologiczny, zob. J. R. Bond, R. Fleisher, G. S. Krutz, From Abe Fortas to Zoe Baird: Why Some Presidential Nominations Fail in the Senate?, "American Political Science Review” vol. 92, no. 4, December 1998, s. 872. 400 Sąd Najwyższy za czasów Ronalda Reagana —początek „walki o kulturę” Douglas H. Ginsburg, został zmuszony do wycofania swej kandydatury, kiedy okazało się, że w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych palił marihuanę 23 . Co prawda fakt ten nie wpływał w żaden sposób na umiejętności i doświadczenie prawnicze Ginsburga, niemniej jednak spowodował ustąpienie kolejnego konser­ watywnego kandydata. W zaistniałej sytuacji administracja prezydencka zdecydo­ wała się przedstawić kandydaturę Anthony’ego Kennedy’ego 24 , którego konserwa­ tyzm, w porównaniu do dwóch poprzedników, był co najwyżej umiarkowany. Opisane wydarzenia stały się przyczynkiem do wielu dyskusji na temat upoli­ tycznienia procesu mianowania sędziów federalnych, w tym sędziów Sądu Naj­ wyższego. Z obydwu stron (prezydent—Kongres) możemy zaobserwować działa­ nia zmierzające do politycznego wpłynięcia na skład Supreme Court. Niewątpliwie stało się tak w wyniku silnej pozycji Sądu w systemie prawno-politycznym Stanów Zjednoczonych. Rola sędziów w kształtowaniu najważniejszych przepisów praw­ nych oraz w kontrolowaniu pozostałych gałęzi władzy spowodowała, że mianowa­ nie właściwych kandydatów, miało doprowadzić do nadania odpowiedniego kie­ runku rozstrzygnięciom Sądu. Rok 1987 wykazał jednak nie tylko prawdziwe oblicze walki politycznej, ale również brak jakichkolwiek reguł i zasad podczas prowadzenia tej walki. Sposób, w jaki Robert Bork został potraktowany przez media i przeciwne mu grupy nacisku dowodzi, że jeśli w grę wchodzą najwyższe stanowiska i wpływy w państwie, najważniejszy staje się skutek, a nie prawda, moralność czy kultura. Ronald Reagan pragnął stworzyć konserwatywny Sąd Najwyzszy, którego decyzje byłyby odbiciem poglądów republikańskiej części społeczeństwa amery­ kańskiego. Celem prezydenta nie był na pewno podział społeczeństwa, który na­ stąpił w wyniku kampanii przeciw Robertowi Borkowi. Moznaby się zastanawiać nad sensem idei upolityczniania rozstrzygnięć sądowych dotyczących praw oby­ watelskich czy funkcjonowania państwa, które zmniejszają rangę bezstronności i obiektywizmu sędziowskiego, a które są przypisywane Ronaldowi Reaganowi. Jednak z całą stanowczością należy podkreślić trzy rzeczy: I. Reagan, polityk głęboko konserwatywny, sam nie miał na celu upolitycz­ nienia Sądu Najwyższego. To administracja prezydencka, a dokładniej kilku jej członków, wywierała wielokrotnie naciski na prezydenta, aby mianował skrajnie konserwatywnych kandydatów. W tym wymiarze należy przede wszystkim wymie­ nić nazwisko Edwina Messe’a III, doradcy prezydenta w Białym Domu podczas pierwszej kadencji i Prokuratora Generalnego podczas drugiej. Zwłaszcza jako 2i 24 K. Michałek, Mocarstwo. Historia USA 19 4 J— / 9 9 2 , Warszawa 1995, s. 417Kennedy nie miał problemów z zatwierdzeniem go przez Senat, ponieważ wszyscy byli zmęczeni przeciągającą się walką polityczną, zob. Michael Comiskey, Can the Senate Examine the Constitutional Philosophies of Supreme Court Nominees?, „Political Science and Politics” vol. 26, no. 3, September 1993, s. 495- 401 Paweł Laidler szef Departamentu Sprawiedliwości Meese byt odpowiedzialny za przygotowywa­ nie list kandydatów na sędziów; podejmował również szereg decyzji prawnych, które skutkowały działaniami o zabarwieniu politycznym 25 . 2. Cel administracji Reagana, polegający na weryfikacji przez Sąd Najwyższy decyzji dotyczących aborcji, praw mniejszości, affirmative action czy relacji pań­ stwo—kościół, nie został osiągnięty 26 . Supreme Court do dziś nie odszedł od stoso­ wania precedensów z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, tak bardzo krytyko­ wanych przez współpracowników prezydenta. 3. Polityzacja Sądu Najwyzszego, która miała miejsce w latach osiemdziesią­ tych XX w., była również efektem działań niektórych Senatorów, którzy w 1987 roku doprowadzili do jednej z najmniej kulturalnych i najbardziej kontrowersyj­ nych walk o wpływy i władzę w historii Stanów Zjednoczonych. Walk, które doty­ czyły instytucji w swym charakterze niezaleznej i niezawisłej. Patrząc dziś na skład i decyzje Sądu Najwyższego, należy podkreślić, że plan stworzenia konserwatywnego Supreme Court nie powiódł się. W związku z tym również obecny republikański prezydent staje przed szansą wpłynięcia na przyszłe rozstrzygnięcia najwyższej instancji sądowniczej. Według wielu obserwatorów, podczas najbliższych czterech lat przynajmniej dwóch sędziów odejdzie z Sądu, umożliwiając prezydentowi George’owi W. Bushowi kontynuowanie dziedzictwa, jakie chciał pozostawić po sobie Ronald Reagan. Doświadczenia ostatnich dwu­ dziestu lat dowodzą jednak, ze mianowanie „właściwego” kandydata nie musi ozna­ czać uzyskania ‘właściwego’ wyroku sądowego. 25 Meese podczas przygotowywania listy kandydatów na stanowiska sędziowskie proponował m.in., żeby przed wyborem kandydat przechodzi! tzw. Roe Test, czyli ujawniał swoje podejście do spraw związanych z aborcją: „Wydaje mi się, że potencjalne poglądy Sędziego w takiej sprawie jak Roe Test mogą ukazywać sposób, w jaki generalnie podchodzi on do tematu aktywności sędziow­ skiej”. Dzięki takiemu testowi, jak twierdził Meese, „można rozpoznać prawdziwych Sędziów — tych, którzy nie tworzą nowego prawa, lecz je interpretują”, zob. R. Wiley, L. Bodine, QandA With the Attorney General, „American Bar Association Journal” vol. 71, July 1985, s. 4 6 . 26 Wielu badaczy twierdzi, że Sąd Najwyższy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięć­ dziesiątych był nawet bardziej liberalny niż konserwatywny — T. R. Hensley, Ch. E. Smith, Mem­ bership Change and Voting Change: An Analysis of the Rehnquist Court’s 1 9 8 6 -( 9 9 / Terms, „Political Research Quarterly” vol. 4 8 , no. 4, December 1995, s. 854- Jan Lityński Ronald Reagan a „Solidarność” Kiedy w roku 1980 Ronald Reagan wygrał wybory prezydenckie, w Polsce nie wzbudziło to szczególnego zainteresowania. Trwała „Solidarność” i sprawy za oceanem wydawały się być bardzo odległe. Niemniej poczułem się zaniepokojony. Przegrany prezydent Jimmy Carter był bowiem tym, który zmienił strategię Ame­ ryki wobec wszystkich reżimów i totalitaryzmów. Do połowy lat 70 . XX wieku Ameryka i cały wolny świat były w defensywie ideowej. Ruch antykolonialny i ruch państw zaangażowanych był w mniejszym lub większym stopniu przykrywką dla imperialnych interesów ZSRR. Usamodzielnienie się Chin spowodowało, ze pro­ letariat miał dwie ojczyzny zamiast jednej, jednak nie zmieniło to ofensywnego ideologicznego oblicza komunizmu. Niezwykle celnie opisywał tę strategię Janusz Szpotański w swym poemacie Caryca i zierkało: Bo nic nie wzrusza tak Zachodu Jak szum frazesów o wolności. Mozesz pól świata zakuć w dyby, Strzelać w tył głowy, łamać kości, Ale bredź przy tym o ludzkości, O Lepszym Jutrze, Wielkim Świcie, A wyjdziesz na tym znakomicie! Na czarne — „białe” mówić nada, Bo to przemawia do Zapada; Na knuty, kaźnie i tortury — Ze to gumanne mamkiury! We wszystkich niemal krajach „towarzysze drogi” walczyli z imperializmem amerykańskim. I co prawda interwencje sowieckie na Węgrzech, a następnie w Czechosłowacji, przyznanie literackiej nagrody Nobla Sołżenicynowi w 1970 403 Jan Lityński roku i wydanie Archipelagu Gułag osłabiło nieco zapał tej walki, nadal jednak za­ chodnia lewica wynajdywała kolejnych idoli — sowiecka Rosja, Chiny, Kuba, Wiet­ nam to kolejne etapy poszukiwań „sprawiedliwości dziejowej” i systemu realizują­ cego ideały powszechnej równości. Odpowiedzi Stanów Zjednoczonych na komunizm były słabe i nieprzekonu­ jące, niekiedy błędne moralnie, jak w przypadku popierania południowoamerykań­ skich reżimów autorytarnych, czy w latach 50. powołanie McCarthy’owskiej Ko­ misji do badania działalności antyamerykańskiej. Dodatkowym problemem powo­ li rozwiązywanym w latach 60. była dyskryminacja czarnych w samych Stanach. Powiedzenie: „A u was Murzynów biją” było odzywką propagandy sowieckiej, do­ kładnie w duchu opisywanym przez Szpotańskiego. Wojna w Wietnamie zakończyła się prestiżową porażką Stanów Zjednoczo­ nych. Stało się to zarówno dzięki militarnej i politycznej pomocy ze strony państw komunistycznych, jak i z powodu tego, że amerykańskie elity nie widziały sensu walki. Nieliczni, popierający cele amerykańskie, jak John Steinbeck byli odsądzani od czci i wiary. Carterowi udało się to zmienić. Pod wpływem Zbigniewa Brzezińskiego za cel strategiczny swej polityki uznał obronę praw człowieka. I właśnie prawa człowieka stały się sztandarem opozycjonistów żyjących pod rządami komunistycznymi. Zmianę tej atmosfery odczuwano przede wszystkim w Polsce. Gdy w 1972 roku do Polski przyjechał prezydent Nixon, wylądowaliśmy na kilkadziesiąt godzin w aresztach. W 1977 roku podczas wizyty Cartera nieniepokojeni przez bezpiekę udzielaliśmy wywiadów amerykańskim dziennikarzom. W tych latach też po raz pierwszy Radio Wolna Europa otrzymało oficjalny status amerykański. Istniała obawa, że Reagan powróci do polityki poprzednich rządów, dbających przede wszystkim o bezpośredni interes władzy amerykańskiej. Był też Reagan w latach 50. czynnym uczestnikiem komisji McCarthy’ego, która nie tylko nie osłabiła siły oddziaływania komunizmu, ale wręcz przeciwnie dała Stalinowi dodatkowe orę­ dzie propagandowe. Tak się nie stało. Symbolicznym, lecz jakże namacalnym dla Polaków dowo­ dem kontynuacji stało się wysłane przez ustępującego Cartera, w porozumieniu z prezydentem elektem, ostrzeżenia do Breżniewa przeciwko interwencji sowiec­ kiej wobec „Solidarności”. Można z dużym prawdopodobieństwem twierdzić, że ta stanowcza postawa i porozumienie obu prezydentów uratowała nas przez wkro­ czeniem sowieckich wojsk. Reagan zdecydował się nie tylko kontynuować politykę praw człowieka, a więc politykę, która pozwoliła Zachodowi odzyskać ideową inicjatywę na świecie, ale pogłębić jej wymiar, przede wszystkim przez ukazanie, że wolny świat jest rzeczy­ wiście wolny i o wolność umie walczyć. Wolność była dla Reagan pojęciem inte­ gralnym. Była nieodłączna od wolnego rynku. Tak więc ofensywie międzynarodo­ wej towarzyszyła ofensywa wewnętrzna. Gdy w latach 60. Kennedy wprowadził 404 Ronald Reagan a „Solidarność” program walki z biedą wydawał się iść z duchem czasu. Był to rodzaj odpowiedzi na socjalizm, w duchu społecznego myślenia socjalizmu. Jednak okazało się, że programy oparte na dostarczaniu minimum socjalnego produkują grupy ludzi żyjących z państwa, klientelę trwale od państwa zalezną. Różnice socjalne miast zanikać powiększały się. Co więcej pokrywały się często z podziałami rasowymi. Tak więc program emancypacji rasowej, mimo ogromnego postępu w formalnym równouprawnieniu poniósł porażkę. Odpowiedzią Reagana było drastyczne ob­ cięcie programów społecznych na rzecz wolnego rynku. Oczywiście można mieć wątpliwości, a szczególnie te wątpliwości musieli mieć ludzie „Solidarności”, czy rozwiązanie to nie kryje w sobie bezduszności. Pamiętać jednak należy, że wbrew twierdzeniom krytyków nie był to program ultraliberalny. Mówił o tym Reagan: „Mamy ‘siatki bezpieczeństwa’, złożone z zasiłków dla bezrobotnych, programów przekwalifikowania zawodowego i usług poszukiwania zatrudnienia dla pracowni­ ków, którzy są czasowo bez pracy”. Jednak ten program okazał się skuteczny. Najlepszym dowodem na to jest jego kontynuacja przez Billa Clintona, a przede wszystkim gospodarczy rozkwit Stanów Zjednoczonych i praktyczna likwidacja bezrobocia. Pozwoliło to Stanom Zjednoczonym postawić nowe wyzwania Związkowi Radzieckiemu, łącznie z koncepcją wojen gwiezdnych oraz umieszczeniem w Eu­ ropie amerykańskich rakiet strategicznych. Czas sprzyjał tym zamierzeniom Reagana. ZSRR trwał w beznadziejnej woj­ nie w Afganistanie, co spowodowało zarówno moralne straty, jak i pogłębiało roz­ pad gospodarki. Przede wszystkim jednak ruch „Solidarności” zakwestionował ideologiczną bazę komunizmu, jego uzurpację do reprezentacji klasy robotniczej. Dodatkowym czynnikiem była nauka Jana Pawła II, który ukazał niesłabnącą siłę myślenia opartego o głębokie wartości religijne i uniwersalizm katolicyzmu. Ko­ munizm utracił swą ideową podstawę, zaatakowany z kilku stron. Stan wojenny w Polsce był próbą ratowania systemu. Jednak postawa zarówno Jimmiego Carte­ ra, jak i Ronalda Reagana oraz pontyfikat polskiego papieża spowodowały, że próba ta stała się połowiczna i nieskuteczna. Na stan wojenny Reagan zareagował natychmiastowymi sankcjami. I był to wybór zarówno polityczny, jak i moralny. Jan Nowak-Jeziorański, którego Reagan uczynił swym głównym doradcą do spraw polskich, opisuje reakcję prezydenta na materiały o stanie wojennym. Reagan miał łzy w oczach i w tym momencie zdecydował o sankcjach. Taktyka stopniowego ustępowania z sankcji, w zamian za zmniejszanie restrykcji stanu wojennego, oka­ zała się niezwykle skuteczna. W swym przemówieniu do parlamentu brytyjskiego w lipcu 1982 roku Reagan tak opisywał Polskę: „Kilkaset kilometrów od muru berlińskiego, jest inny symbol. W środku Warszawy jest drogowskaz, pokazujący kierunki do dwóch stolic. Jeden wskazuje Moskwę, drugi Brukselę, centrum za­ chodnioeuropejskiej jedności. Odległości są równe. To znak — Polska nie jest ani Wschodem, ani Zachodem. Polska jest w centrum europejskiej cywilizacji. Wnio­ 405 Jan Lityński sła ogromnie wiele do tej cywilizacji I czyni to dzisiaj wspaniale radząc sobie z uciskiem”. Było też niezwykłe ważne, ze polityka Reagana wobec „Solidarności” została poparta przez największą amerykańską centralę związkową AFL-CIO, tradycyjnie popierającą demokratów. Jej przewodniczący Lane Kirkland był ogromnie zaanga­ żowany w sprawy pomocy „Solidarności”. Dla nas, dla ludzi podziemia była to pomoc nieoceniona. Dzięki temu pomoc ta mogła przybrać jawny wymiar. Gdy w latach 50. po­ wstał Kongres Wolności Kultury, instytucji zasłużonej między innymi wspiera­ niem paryskiej „Kultury”, pomoc amerykańska była wstydliwa i umiarkowana. Była też znienawidzona przez gros zachodnioeuropejskich „poputczików drogi”, lewi­ cujących intelektualistów, opisywanych w cytowanym fragmencie Janusza Szpotańskiego. W latach 80 ., przy wydatnej pomocy wspieranych przez związki zawodowe, komitetów na zachodzie Europy, „Solidarność” mogła trwać w podziemiu, tworzyć wydawnictwa, wydawać pisma. Jawna część działań amerykańskich była wspierana przez tajne. Kolejne dyrektywy bezpieczeństwa narodowego, w tym 32., poświęcona Polsce i opozycji w krajach bloku sowieckiego, znaczyły całkowitą zmianę strategii amerykańskiej — nie współistnienie, lecz zniszczenie „imperium zła”, jak otwarcie nazywał Reagan Związek Radziecki. Pośrednio doprowadziło to do zmiany poli­ tyki wewnętrznej Związku Radzieckiego. Wybór Gorbaczowa i jego polityka „głasnosti i pieriestrojki” były zbyt późną (na szczęście, chciałoby się dodać), choć pozyteczną reakcją sowiecką na postępujący rozpad imperium. Można z dużym prawdopodobieństwem zaryzykować twierdzenie, że stosun­ kowo łagodny przebieg stanu wojennego zawdzięczamy właśnie polityce Reagana, choć oczywiście nie można wykluczyć osobistych cech generała Jaruzelskiego. Pozwolę sobie jednak w to lekko wątpić. Strach przed reakcją opinii publicznej i władz Zachodu, przede wszystkim amerykańskich, był mocnym zabezpieczeniem dla polskiej opozycji od lat 70 . W stanie wojennym był to strach szczególnie Polsce i „Solidarności” potrzebny. W drugiej połowie lat 80 . ambasadą amerykańską w Warszawie kierował John Davies. I to jego rezydencja stała się miejscem spotkań solidarnościowej opozycji, oczywiście za pełną aprobatą waszyngtońskiej centrali. Niezadowolenie z tego wyraziło się miedzy innymi przez oskarżenie trzech wybitnych polskich intelektu­ alistów o kontakty szpiegowskie. Jednak procesu nie udało się zatrzymać. Trudno przecenić rolę Johna i Helen Daviesow dla wzmocnienia działań „Solidarności”. To tam Lech Wałęsa i inni spotykali się z wybitnymi przedstawicielami amerykańskiej polityki i biznesu, to tam wręczano Nagrodę Wolności im. Johna F. Kennedy’ego, to tam wreszcie czuło się poparcie polityki amerykańskiej dla naszych działań. Spełnienie reaganowskiej polityki nastąpiło już za rządów jego zastępcy i na­ stępcy — George’a Busha. Można się oczywiście zastanawiać czy pieniądze na fun­ 406 Ronald Reagan a „Solidarność” dusz stabilizacyjny złotego były wystarczające, czy pomoc NED i kilku polskoamerykańskich funduszy pomocowych, czy wreszcie 5 min dolarów na ratowanie zabytków Krakowa były wystarczającym wsparciem. Można domniemywać, że gdyby stało się to za prezydentury Reagana pomoc ta byłaby bardziej skuteczna. Jednak niewątpliwie to pomocy amerykańskiej dla polityki Tadeusza Mazowieckiego za­ wdzięczamy przełom w dopuszczeniu Polski do obrad 4 + 2, gdzie zdecydowano o ostatecznym uznaniu naszych granic. Przykład USA sprzyjał też polskim prze­ mianom gospodarczym po 1989 roku. Analizując politykę Reagana i chwaląc jej skuteczność w stosunku do Polski, nie sposób jednak nie wspomnieć o jej nienaj­ lepszych stronach. Moralna słabość sposobu pomocy dla nikaraguańskich contras nie może jednak przesłonić oczywistych zasług. W 1990 roku Reagan w swym adresie do stoczniowców z Gdańska tak pisał: „Przede wszystkim są dwie szkoły myślenia o tym, jak osiągnąć trwałe gospodar­ cze zdrowie i wzrost. Jedna wierzy, ze osiągniecie to jedynie w drodze bezwzględ­ nej surowości i zaciskania pasa. Druga wierzy, że osiągniecie to przez usunięcie rządu z drogi, tak aby ludzie sami mogli tworzyć i szukać możliwości. Dla nas w Stanach Zjednoczonych usuwanie rządu z drogi oznacza redukcję nadmiernych podatkowych stawek i usuwanie niewłaściwych przepisów”. I dodawał, co było ważną wskazówką dla liberalnego myślenia: „W Stanach Zjednoczonych wierzymy moc­ no w coś, co nazywamy ‘woluntaryzmem’ bądź ‘inicjatywami prywatnego sektora’. Jakkolwiek się to nazywa, znaczy jedno: ludzi pomagających ludziom. Teraz kolej na nas, aby pomóc nowej Polsce”. Jan Nowak-Jeziorański w swym artykule o polityce amerykańskiej stwierdził, że pomnik w Polsce należy się nie tylko Reaganowi, lecz także innym prezyden­ tom amerykańskim, w tym Woodrowowi Wilsonowi i Jimmiemu Carterowi. Po­ dzielając jego opinię i mając świadomość, że w wielu sprawach Carter był mi bliż­ szy, chciałbym dodać, że jednak Ronald Reagan zasłużył na pomnik największy, nie tylko z racji wzrostu. I może jedna przykra sprawa, która już nie dotyczy Ronalda Reagana: Jak to się stało, że symbolem obalenia sowieckiego komunizmu stał się mur berliński, a nie ruch polskiej „Solidarności”, który bezpośrednio przyczynił się do obalenia tego muru. Wojciech Kęder Prezydentura Ronalda Reagana w prasie polskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku I. Ronald Reagan i jego wizja misji Stanów Zjednoczonych na świecie 5 czerwca 2004 roku zmarł Ronald Reagan, jeden z najwybitniejszych współ­ czesnych amerykańskich mężów stanu. Z zawodu aktor, z zamiłowania działacz związkowy i społeczny, był tym amerykańskim politykiem, który wywarł istotny wpływ na losy świata u schyłku ubiegłego wieku. Gdy 20 stycznia 1981 roku, na dwa tygodnie przed siedemdziesiątą rocznicą urodzin, obejmował swój urząd jako najstarszy wiekiem prezydent USA, chyba niewielu uczestników tej uroczystości zdawało sobie sprawę z radykalnych zmian, jakie na politycznej mapie świata przy­ niesie jego prezydentura. Po objęciu urzędu Ronald Reagan, dążąc do powstrzy­ mania ekspansji komunizmu na świecie, zmienił dotychczasową amerykańską po­ litykę zagraniczną, forsując twardy kurs wobec ZSRR i innych państw bloku wschodniego. Inicjując nowy wyścig zbrojeń, nie dążył on jednak do zbrojnej kon­ frontacji, lecz do kontynuowania rokowań rozbrojeniowych, prowadzonych tym razem przez USA z pozycji siły. Ze zrozumiałych względów ten nowy kurs polityki USA spotkał się z gwał­ townym sprzeciwem ZSRR i innych państw komunistycznych. Towarzyszyła mu krytyka poczynań administracji amerykańskiej w państwach Europy Zachodniej, jak również przedstawicieli licznych w owym czasie, a wspieranych przez Moskwę ruchów pacyfistycznych. Ronald Reagan bardzo interesował się rozwojem sytu­ acji w Polsce i bardzo często zabierał publicznie głos w sprawach polskich. Żaden z amerykańskich prezydentów nie wypowiadał się tak często na temat Polski. W polityce administracji Reagana wobec bloku wschodniego PRL zajmowała bar­ dzo ważne miejsce. To właśnie w Polsce narodziła się „Solidarność” i z walką opozycji z reżimem Jaruzelskiego wiązano nadzieje na przyspieszenie rozpadu systemu komunistycznego w Europie i na świecie. 409 Wojciech Kgder Stąd tez celem niniejszego artykułu jest przedstawienie obrazu Ronalda Re­ agana i jego prezydentury w prasie polskiej lat osiemdziesiątych, tej ukazującej się oficjalnie, jak i podziemnej. Wykorzystano tu reprezentatywne tytuły prasy uka­ zującej się oficjalnie i w drugim obiegu, sięgnięto do typowych dla ich opcji poli­ tycznych artykułów. Z prasy wychodzącej w latach osiemdziesiątych oficjalnie wykorzystano artykuły ukazujące się w „Trybunie Ludu”, „Życiu Warszawy”, „Po­ lityce”, jak również opozycyjnym „Tygodniku Powszechnym” i polskiej wersji „Osservatore Romano” — półoficjalnym organie Stolicy Apostolskiej, a z końca lat osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych we „Wprost”, w „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”. Z prasy podziemnej sięgnięto do artykułów uka­ zujących się w „Tygodniku Mazowsze”, „Kronice Małopolskiej”, „Biuletynie Ma­ łopolskim”, „PWA. Przeglądzie Wiadomości Agencyjnych” i „13 grudnia” (póź­ niejszej „13 ”) • Po analizie zawartości czasopism tego okresu pod kątem interesującej nas problematyki należy stwierdzić, iz o ile w prasie rządowej w latach osiemdziesią­ tych ukazała się ogromna ilość publikacji poświęconych prezydentowi Ronaldowi Reaganowi i polityce międzynarodowej USA w okresie jego prezydentury, w tym szczególnie wobec państw bloku wschodniego i Polski, o tyle w prasie opozycyjnej pisano niewiele. Niewątpliwie prasa podziemna żyła swoim własnym rytmem, któ­ ry wyznaczały bieżące wydarzenia krajowe: represje wobec opozycji, walka o uwię­ zionych działaczy związkowych i politycznych, strajki w zakładach pracy czy ma­ nifestacje antyrządowe. Polityka USA wobec rządu generała Jaruzelskiego miała jednak istotne znaczenie dla rozwoju sytuacji wewnętrznej w kraju, stąd też zaska­ kuje pobieżne traktowanie tego tematu w pismach opozycji. Niewiele również pisano na temat polityki ekonomicznej administracji Reagana. Nawet w „I 3 grud­ nia”, żywo interesującym się tą problematyką, o ile już poruszano ten temat, to były to przedruki z prasy amerykańskiej 1 . Zakończone zwycięstwem Reagana wybory, jakie odbyły się w listopadzie 1980 roku w USA, przyciągnęły uwagę polskiej prasy, lecz komentarze na ten temat były bardzo powściągliwe. Już wcześniej, będąc gubernatorem Kalifornii, Reagan dał się poznać jako zdeklarowany antykomunista, a przebieg kampanii wyborczej tę opinię potwierdził. Zdaniem jednego z polskich komentatorów politycznych zwycięskiego Reagana obciążał zaawansowany wiek, budzący sprzeciw liberałów „skrajny konserwatyzm” oraz brak rozeznania w polityce zagranicznej mającej decydujące znaczenie dla pozycji USA w świecie. Wtórował mu w komentarzu wyborczym Karol Szyndzielorz: Czy jednak Biały Dom zdoła się wyzwolić ze stereotypów i szablonów, jakimi w sprawach Wschód-Zachód posługiwano się podczas kampanii az do znudze­ 1 410 Mierz siły na zamiary, „13” (1987), 5, s. 9 [przedruk z „The Economist”]. Prezydentura Ronalda Reagana w prasie polskiej. nia?... Kiedy jesienią zeszłego roku przyglądałem się kampanii wyborczej z bliska zapewniano mnie — nie przejmuj się, tylko jeden z nich może wygrać. I dodawano — prezydent być może się zmieni, ale świat i jego realia pozostaną te same 2 . Powyższe oceny sytuacji okazały się błędne, a świat „po Reaganie” wyglądał jednak zupełnie inaczej. Jego oponenci, zarówno w stanach Zjednoczonych jak i na świecie, często nie zauważali, że u źródła poglądów i działań Reagana tkwiła głęboka motywacja religijna, że prezydent konfrontację z ideologią komunistyczną widział przede wszystkim jako walkę dobra ze złem: wolnego, demokratycznego świata z imperium zła, które ucieleśniał Związek Radziecki. To właśnie ta nieustę­ pliwa walka ze złem, a nie sprawność polityczna zadecydowały o tym, że często określa się go mianem „wielkiego wizjonera”. Chyba najpełniej to swoje głębokie przekonanie o misji, jaką miał do spełnienia jako prezydent Stanów Zjednoczo­ nych wyraził w swoim słynnym przemówieniu skierowanym do członków Natio­ nal Association of Evangelicals w Orlando 8 marca 1983 roku, gdzie po raz pierw­ szy nazwał ZSRR imperium zła: [ . . . ] Więc uczulam was byście w dyskusjach na temat rozbrojenia nuklearne­ go byli świadomi pokusy pychy — pokusy beztroskiego stawiania siebie ponad wszystko, obarczania równą winą obu stron konfliktu, ignorowania faktów histo­ rycznych i agresywnych postaw imperium zła, nazywania wyścigu zbrojeń gigan­ tycznym nieporozumieniem, a tym samym usuwania siebie z pola walki pomiędzy słusznym a niesłusznym, pomiędzy dobrem a złem. Proszę was, byście dali odpór próbom tych, którzy chcieliby, abyście wycofali swe poparcie dla naszych starań, starań naszej administracji, ku zachowaniu Ameryki silnej i wolnej. Chociaż mili­ tarna siła Ameryki jest ważna, zawsze uważałem, że o rozstrzygnięciu trwającego obecnie światowego konfliktu nie będą decydować bomby, rakiety, armie i potęgi militarne. Prawdziwy kryzys, przed którym teraz stoimy, ma charakter duchowy i jest w zasadzie próbą moralności i wiary. Whittaker Chambers, którego religijne nawrócenie uczyniło świadkiem jednej z najstraszniejszych afer naszych czasów, napisał, że poziom kryzysu świata zachodniego jest taki, jak poziom obojętności Zachodu wobec Boga i jak poziom współpracy Zachodu z komunizmem w dzie­ dzinie uniezależniania człowieka od Boga. Zauważył też, że marksizm-leninizm jest w istocie drugą najstarszą religią, zapoczątkowaną w rajskim ogrodzie słowa­ mi kusiciela „Będziecie jak Bogowie”’. Powyzszy fragment opublikowany został w polskiej prasie w 2004 roku, już po śmierci Ronalda Reagana. W latach osiemdziesiątych to kluczowe dla zrozu­ mienia motywów, którymi kierował się Reagan jako mąż stanu, przemówienie w zasadzie pomijane było przez polską prasę. Prasa oficjalna eksponowała wątki 2 H. Zdanowski, Ten czterdziesty, „Zycie Warszawy”, nr 1 6 z 20 I 1981, s. 5; K. Szyndzielorz, Jaka prezydentura?, „Zycie Warszawy”, nr 16 z 20 I 1981, s. 3! Imperium zła. Komunizm smutny i dziwaczny rozdział historii, „Głos” ( 2 0 0 4 ) nr 26, s. 13. 411 Wojciech Kęder konfrontacyjne w jego wystąpieniu, starannie unikając odniesień do Boga i moral­ ności, gazety drugiego obiegu skupiały się na nazwaniu ZSRR „imperium zła” i abstrahując od oceny moralnej wskazywały jedynie na konotacje polityczne 4 . Cha­ rakterystyczną dla tej drugiej kategorii prasy ocenę poczynań administracji amery­ kańskiej zamieszczono u progu drugiej kadencji Reagana w „Tygodniku Mazow­ sze”: Niezależnie od tego, jakie są nasze pobożne życzenia, warto na trzeźwo ob­ serwować bieżącą politykę USA wobec Polski. Na politykę tę ma wpływ wiele czynników: układ stosunków z ZSRR, głosy Polonii amerykańskiej, posunięcia rządu PRL... Wbrew pozorom administracja amerykańska kieruje się w swoim antykomunizmie nie tyle przesłankami ideowymi, co praktycznymi. W sowieckim niewoleniu jednostki widzi w pierwszym rzędzie nieproduktywność, a dopiero później niemoralność 5 . Z równą niechęcią PRL-owska prasa pisała o kolejnym sukcesie Reagana w kampanii prezydenckiej w 1984 roku. Informacje o jego zwycięstwie „Trybuna Ludu” skwitowała niewielką wzmianką na pierwszej stronie (kontynuując ją w dalszej części numeru), zaś w swojej korespondencji z USA Stanisław Głąbiński usiłował deprecjonować ogromny sukces Reagana: Noc powyborcza była bowiem bardzo nietypowa. W zasadzie emocje skoń­ czyły się już około 19- Wtedy bowiem trzy wielkie systemy telewizyjne, CBS, NBC i ABC, ogłosiły niezaprzeczalne zwycięstwo Reagana. Wyobrażam sobie, ze miliony Amerykanów wkrótce potem przełączyły aparaty na inne stacje, na któ­ rych szły filmy, czy programy rozrywkowe 6 . Oficjalna propaganda pomijała milczeniem druzgocące zwycięstwo Reagana, a swoją uwagę skupiła wyłącznie na niskiej frekwencji wyborczej. Prasa podziemna wyborom roku 1984 poświęciła niewiele uwagi, a Dawid Warszawski, komentując zwycięstwo Reagana, głównej jego przyczyny upatrywał w sukcesach polityki eko­ nomicznej prezydenta 7 . Z szerokim oddźwiękiem w prasie polskiej spotkał się program SDI — „gwiezd­ nych wojen”, zagrażający supremacji militarnej ZSRR. Oficjalna prasa przedsta­ wiała go jako zagrożenie dla pokoju światowego, a Ronalda Reagana jako nieod­ powiedzialnego polityka prowadzącego świat ku zagładzie nuklearnej. Z wielką powściągliwością na ten temat pisała prasa podziemna. Najprawdopodobniej oba­ wiano się oskarżeń o działalność agenturalną i zdradę interesów państwowych. 4 B. Rychłowski, Główny konflikt współczesności. Pokojowe współistnienie czy katastrofalna wojna?, „Trybuna Ludu”, nr 57 z 9 III 1983, s. 6. 5 Kass[andra], USA a Polska. Trzeźwy punkt widzenia, „Tygodnik Mazowsze” ( 1 9 8 4 ) 845, s. 36 R. Reagan ponownie prezydentem USA, „Trybuna Ludu”, nr 268 z 8 XI 1984, s. I; S. Gąbiń- ski, Po nocy wyborczej, „Polityka” ( 1 9 8 4 ) 46, s. I. 7 412 D. Warszawski, Dlaczego Reagan wygrał wybory?, „Tygodnik Mazowsze” (1984) 1 0 6 , s. 3. Prezydentura Ronalda Reagana w prasie polskiej. Dlatego też tematykę tę poruszano, omawiając wzajemne relacje USA — ZSRR, a jeśli pisano o „gwiezdnych wojnach”, to najczęściej były to przedruki artykułów z prasy zachodniej 8 . Szerzej prasa opozycyjna pisała o Reaganowskiej doktrynie powstrzymania ekspansji komunistycznej na świecie (Angola, Honduras, Nikara­ gua) i toczonych w latach osiemdziesiątych w Europie (Genewa, Reykjavik) roko­ waniach rozbrojeniowych pomiędzy USA a ZSRR. Akcentowano brak elastyczno­ ści dyplomacji radzieckiej i niechęć do osiągnięcia kompromisu 9 . Odmiennie, z oczywistych względów, zapatrywała się na ten problem prasa rządowa, która oskarżała Reagana o dążenie do narzucenia Związkowi Radzieckiemu dominacji USA w dziedzinie zbrojeń strategicznych 10 . 2. Polska w polityce Ronalda Reagana Szeroko komentowano zarówno w prasie oficjalnej, jak i podziemnej politykę ad­ ministracji Ronalda Reagana wobec Polski po wprowadzeniu stanu wojennego. Tematem licznych wystąpień prasowych było wprowadzenie sankcji gospodarczych wobec rządu PRL, jak i poparcie udzielane niepodległościowym aspiracjom społe­ czeństwa polskiego przez USA i osobiście przez prezydenta Reagana, który m.in. 21 października 1985 r. przyjął w Białym Domu kierownika Biura Koordynacyj­ nego „Solidarności” za granicą Jerzego Milewskiego 11 . Rząd polski działania te traktował jako interwencję w wewnętrzne sprawy Polski, a ZSRR oskarżał admi­ nistrację amerykańską o dążenie do przekształcenia konfliktu polskiego w ognisko napięcia w Europie 12 . Centralną Agencję Wywiadowczą oskarżano o dywersyjne działania skierowane przeciwko PRL, a administrację waszyngtońską, jak to miało miejsce po wyemitowaniu cieszącego się ogromną popularnością na świecie ame­ rykańskiego programu telewizyjnego „Zeby Polska była Polską”, o antypolskie 8 S. Dudney, Wojny gwiezdne, „13. Pismo chrześcijańsko-liberalne”, nr 5 z 30 V 1985, s. 3—4 [przedruk artykułu z „US News and Word Report”]; Czego należy oczekiwać w najbliższej przyszłości, „Biuletyn Małopolski" (1985) 7, s. 18—19; Sytuacja międzynarodowa i co z niej wynika, „Tygodnik Mazowsze” (1982) 12, s. 3; Kasandra, Rakiety czy masło, „Tygodnik Mazowsze” (1983) 39, s. 2. 9 Złapał Kozak..., „PWA. Przegląd Wiadomości Agencyjnych” (1986) 28, s. 2; Zaczynają się schody, „PWA. Przegląd Wiadomości Agencyjnych” (1986) 3 3, s. 2—3; Przemówienie prezydenta Reagana przez spotkaniem z Gorbaczowem, „PWA. Przegląd Wiadomości Agencyjnych" (1988) 17, s. 4; A. Sas, Czy nowe odprężenie, „Tygodnik Mazowsze" (1983) 8 4 , s. 4; Genewski słoń a sprawa polska, „Tygodnik Mazowsze” (1985) 148, s. 1—2; Europejska nie-równowaga nuklearna, „Kronika Małopolska” (1983) 36, s. 710 Potrzebujemy chleba a nie bomb. Antyzbrojeniowe protesty na świecie, „Trybuna Ludu' ", nr 259 z 28 X 1984, s. 911 „Tygodnik Mazowsze” z 24 X 1985, s. I. 12 USA dążą do przekształcenia Polski w ognisko napięcia w Europie [wypowiedź ministra A. Gro- myki], „Trybuna Ludu”, nr 25 z 3 I I 1982, s. I. 413 Wojciech Kęder działania. Tak pisała w związku z tym programem, w którym wystąpiło wielu zna­ nych artystów amerykańskich, np. Frank Sinatra, Charles Feston czy Bob Hope, w komentarzu redakcyjnym „Trybuna Ludu”: Antypolska fala w USA przybierająca tym samym spektakularnie na sile ujaw­ nia najlepiej irytację i uczucia zawodu doznane przez wiodące koła NATO z po­ wodu pokrzyżowania ich manewrów dotyczących Polski w wyniku wprowadzenia w naszym kraju stanu wojennego i postępującej w rezultacie stabilizacji wewnętrz­ nej. Charakterystyczne wreszcie i to, ze niespotykane w tej skali w historii stosun­ ków międzynarodowych bezceremonialne ingerowanie przez USA w wewnętrzne sprawy Polski, o czym tak wyraźnie świadczy zarówno amerykańska ‘czarna sobo­ ta [dzień solidarności z Polską], jak i niedzielny telewizyjny show budzą żywe niezadowolenie, nie mówiąc już o niesmaku licznych zachodnioeuropejskich so­ juszników Stanów Zjednoczonych 15 . Szeroko omawiana w prasie oficjalnej była sprawa sankcji nałożonych przez administrację amerykańską na rząd PRL. Ich wprowadzenie uderzało we władze PRL, lecz sankcje godziły też w społeczeństwo, co chętnie podkreślała prasa rządowa 14 . Rząd PRL, korzystając z okazji, odpowiedzialnością za zły stan polskiej gospodarki obarczał rząd USA. Opozycja, jakkolwiek dostrzegała wszystkie skutki wprowadze­ nia sankcji ekonomicznych, to winnych katastrofy gospodarczej państwa szukała we władzach PRL i niewydolnym systemie politycznym. Zniesienie sankcji traktowała jednak jako niezbędny warunek do wyjścia z kryzysu w przyszłości 15 . Podobnie na rozwój sytuacji w kraju zapatrywał się papież Jan Paweł II, który o sprawach polskich wielokrotnie rozmawiał z prezydentem Reaganem. Podczas swoich wizyt w Watykanie w 1982 i 1987 roku prezydent Reagan poruszał w rozmowach z papieżem zagadnienia polskie, ale Stolica Apostolska w oficjal­ nych komunikatach nie informowała o przebiegu tych rozmów. Szerzej komento­ wała je prasa polska, skupiając się na wypowiedziach Reagana. M.in. w 1982 r. prasa cytowała komentarz przekazany jej przez PAP: W przeciwieństwie do papieża prezydent USA fragment swojego wystąpienia poświęcił Polsce oświadczając, że Stany Zjednoczone nie będą udzielać pomocy ekonomicznej rządowi polskiemu. Zapowiedział on kontynuowanie pomocy żyw­ nościowej dla ludności poprzez kanały kościelne i prywatne. Powtórzył też znane warunki amerykańskie, sprowadzające się do żądania przywrócenia w Polsce sytu­ acji sprzed 13 grudnia ub. roku 16 . I! I. K., Amerykańska „czarna sobota”. Antypolska fala w USA przybiera na sile, „Trybuna Ludu”, nr 26 z I II 1982, s. I. 14 ]. Kleer, Nie dać się sankcjom, „Polityka” (1982) I, s. 8; Orędzie o stanie państwa Ronalda Reagana; Zapowiedź zwiększenia wydatków zbrojeniowych; MożliwosY nowych sankcji wobec Polski, „T rybuna Ludu”, nr 11 z 28 I 1982, s. I. 414 15 Sankcje, pomoc zachodu..., „Tygodnik Mazowsze” (1984) 98, s. 3- 16 Audiencja Ronalda Reagana u papieża, „Zjcie Warszawy”, nr 122 z 8 VI 1982; Europejska Prezydentura Ronalda Reagana w prasie polskiej. Zniesienie sankcji gospodarczych wobec PRL, o co po kilku latach apelowała opozycja z Lechem Wałęsą na czele, jak i papież Jan Paweł II, traktowane było w prasie PRL-owskiej jako powrót do normalizacji wzajemnych stosunków. Temu polepszeniu k l i m a t u politycznego towarzyszyła m.in. szeroko komentowana w prasie rządowej wizyta amerykańskich kongresmenów, którzy wsparli rozbudo­ wę Instytutu Pediatrii AM w Krakowie. W „Gazecie Krakowskiej” pisano wówczas 0 tym w charakterystyczny dla rządowych komentarzy sposób: Podczas szczerej i otwartej wymiany opinii omówiono potrzebę konstruk­ tywnego rozwoju dialogu politycznego pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczony­ mi, torującego drogę normalizacji wzajemnych stosunków. W szczególności zaak­ centowano potrzebę pełnego przywrócenia normalnych zasad współpracy gospo­ darczej i ekonomiczno-finansowej, co umożliwiłoby Polsce aktywizację jej możliwości eksportowych. Polska oczekuje — co mocno podkreślił Józef Czyrek [sekretarz KC PZPR — [przyp. — W. K.] — że w ślad za formalnym zniesieniem restrykcji nastąpi też odejście od wszelkich dyskryminacyjnych praktyk, które wciąż jeszcze stosowane są przez Zachód wobec naszego kraju 17 . Przełom, jaki nastąpił w Polsce w 1989 roku, przypadł na czas, gdy Ronald Reagan zakończył już drugą kadencję prezydencką. W trakcie swojej prywatnej wizyty w Europie jesienią 1990 roku małżeństwo Reaganów odwiedziło Polskę (Warszawę i Gdańsk). Prasa obszernie relacjonowała pobyt prezydenckiej pary zarówno w Warszawie, akcentując ten fragment wystąpienia Reagana, w którym stwierdził, że „nie ma wolności bez «Solidarności»” i nie można tez wolności utrzymać w samotności”, jak i w Gdańsku, gdzie podkreślił rolę „Solidarności” w zainicjowaniu pokojowych rewolucji w Europie Wschodniej, zaznaczając zara­ zem, iż był jedynym prezydentem USA, a zarazem członkiem związku zawodowe­ go 18 . Śmierć prezydenta Reagana w czerwcu 2004 r. dała okazję do opublikowania w prasie polskiej wielu okolicznościowych artykułów, w których podkreślano za­ sługi zmarłego prezydenta, zarówno dla obalenia komunizmu na świecie, jak 1 wspierania niepodległościowych aspiracji społeczeństwa polskiego 19 . podróżR. Reagana. Prezydent USA w Watykanie, „Trybuna Ludu", nr 135 z 9 VI 1982, s. 7; Działal­ ność Stolicy Apostolskiej. Audiencje, „Osservatore Romano”, (1 9 8 7 ) 7, s. 2. 17 Za cztery lata powstanie Centrum Ambulatoryjnego Leczenia Dzieci im. Clementa J. Zabłockiego Instytutu Pediatrii AM w Krakowie, „Gazeta Krakowska”, nr 88 z 14 IV 1 9 8 7 , s. I. 18 Zeby Polska była Polską. Reagan w Belwederze, „Gazeta Krakowska”, nr 215 z 17 IX 1990, s. I; „Zycie Warszawy", nr 216 z 1 7 IX 1990, s. 2; R. Sikorski , Kowboj, który pokonał imperium zla, „Rzeczpospolita” (1999) 129, s. D 4 . 19 A. Brzeziecki, Przyjaciel, czy cynik. Ronald Reagan igi 1—1004, ..Tygodnik Powszechny”, nr 24 z I 3 VI 2004, s. 6; M. Stasiński, Kowboj przeciw komunie, „Gazeta Wyborcza”, nr 132 z 7 VI 2004, s. I; M. Nova, Nasze lepsze anioły, „Rzeczpospolita”, nr 136 z 12—13 VI 2004. 415 Noty o autorach Bogusława Bednarczyk — profesor Krakowskiej Szkoły Wyższej im. A. Frycza Modrzewskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kierownik Zakładu Prawnej i Po­ litycznej Ochrony Praw Człowieka w UJ. Wykładowca na uniwersytetach w Niem­ czech, Austrii, Stanach Zjednoczonych i we Włoszech. Specjalizuje się w proble­ matyce praw człowieka oraz historii doktryn politycznych i prawnych; autorka książek i artykułów dotyczących praw człowieka. Wojciech Bieńkowski — profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, dy­ rektor Zakładu Badań Gospodarki Amerykańskiej w Instytucie Gospodarki Świa­ towej SGH. Autor wielu prac naukowych publikowanych w kraju i za granicą. Najważniejsze publikacje: Reaganomika i jej wpływ na konkurencyjnośćgospodarki ame­ rykańskiej (1995); Stany Zjednoczone we współczesnej gospodarce światowej — źródła dominacji (2003); Reaganomics goes głobal. What can the EU, Russia and other countries in transition learn from the U.S.? (2005). Andrzej Bryk — profesor Krakowskiej Szkoły Wyższej i dr hab. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dyrektor Instytutu Studiów Amerykańskich KSW. Wykładowca m.in. Uniwersytetu Harvarda, Amherst College, Marquette University. Autor ksią­ żek i artykułów dotyczących historii ustroju, konstytucjonalizmu i historii Sta­ nów Zjednoczonych, m.in. The Limits to Arbitrary Government: Edward Coke and the Search for Fundamental Law (1996); The Origins of Constutitional Government: Higher Law and the Sources of Judical Review (1999); Wolność i polityka: Rewolucja konserwa­ tywna Ronalda Reagana (2005). Spasimir Domaradzki — doktorant w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polo­ nijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się problematyką naruszeń praw człowieka ze względu na bezpieczeństwo narodowe w Stanach Zjednoczonych. Asystent w Krakowskiej Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Był obserwatorem z ramienia OBWE podczas „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie. 417 Noty o autorach Paul Gardner — profesor nauk politycznych w Luther College, USA. Autor licz­ nych prac z dziedziny stosunków międzynarodowych, m.in. na temat terroryzmu. Wykładowca w Krakowskiej Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Robert Gwiazdowski — doktor nauk prawnych, adiunkt na Wydziale Prawa i Ad­ ministracji Uniwersytetu Warszawskiego; prezes Centrum im. Adama Smitha w Warszawie. Prowadzi firmę prawniczą Gwiazdowski Konsulting. Radiowy i te­ lewizyjny komentator wydarzeń gospodarczych. Autor książki Sprawiedliwość a efek­ tywność opodatkowania. Pomiędzy progresję a podatkiem liniowym ( 2001 ) oraz wielu artykułów naukowych, popularno-naukowych i publicystycznych. Wojciech Kęder — doktor historii, specjalizuje się w historii nowożytnej, historii Kościoła i dziejach dyplomacji papieskiej. Autor kilkudziesięciu publikacji, m.in.: Jasna Córa wobec przemian politycznych w Rzeczypospolitej w latach 1 6 6 1 — 1 8 1 3 ( 1992 ); Stolica Apostolska wobec zamachu konfederatów barskich na króla Stanisława Augusta Po­ niatowskiego w 1 77 1 roku ( 2000 ); Kryzys wokół sprawy dysydenckiej a sprawa suweren­ ności Rzeczypospolitej w latach 1 6 6 4 — 1 667 w świetle dokumentów papieskiego Sekretariatu Stanu ( 2002 ). Robert Klosowicz — doktor historii, pracownik w Katedrze Historii Dyplomacji i Polityki Międzynarodowej Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Między­ narodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w historii stosunków międzynarodowych oraz historii wojskowości ze szczególnym uwzględnieniem Stanów Zjednoczonych i Kanady. Autor książek Nowy Orlean 1 8 1 j (2005) oraz Inczhon-Seul 1 9 3 0 (2005). Miłowit Kuniński — historyk filozofii i filozofii politycznej, prof. UJ, prof. WSB- NLU w Nowym Sączu. Współzałożyciel i wiceprezes Ośrodka Myśli Politycznej. Członek redakcji czasopisma „Civitas. Studia z filozofii polityki”. W kręgu jego zainteresowań znajduje się filozofia polityczna i epistemologia nauk społecznych. Opublikował m.in. Myślenie modelowe,w socjologii Maxa Webera ( 1980 ) oraz Wiedza, etyka i polityka w myśli F. A. von Hayeka (1999). Paweł Laidler — doktor nauk politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, asy­ stent w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagielloń­ skiego, autor monografii pt. Urząd Prokuratora Generalnego Stanów Zjednoczonych. Konflikt kompetencji (2004) oraz wielu artykułów z zakresu systemu politycznoprawnego Stanów Zjednoczonych i Kanady. Ryszard Legutko — filozof i publicysta, profesor w Instytucie Filozofii Uniwer­ sytetu Jagiellońskiego. Autor licznych prac z historii filozofii, tłumacz oraz inter­ 418 Naty o autorach pretator Platona, komentator współczesnych idei i obyczajów. Wydał m.in.: Dyle­ maty kapitalizmu (1985), Bez gniewu i uprzedzenia (1989), Krytyka demokracji w filozofii politycznej Platona (1990), Nie lubię tolerancji (1993), Etyka absolutna i społeczeństwo obywatelskie (1994), Tolerancja (1997)Zbigniew Lewicki — profesor i Dyrektor Ośrodka Studiów Amerykańskich Uni­ wersytetu Warszawskiego, jego zainteresowania naukowe obejmowały literaturę (Czas w prozie strumienia świadomości, Nowa proza amerykańska [1975]), historię kultury amerykańskiej (The Bang and the Whimper [1 984 ]), obecnie koncentrują się na amerykańskiej polityce wewnętrznej i zagranicznej. W latach 1991 —1995 Dyrektor Departamentu Ameryki MSZ. Wykładał na wielu uczelniach amerykań­ skich. Fellow of The Woodrow Wilson Center. Jan Lityński — polityk Partii Demokratycznej, były wiceprzewodniczący Unii Wol­ ności, matematyk. Organizator studenckich wystąpień w marcu 1968 roku, skaza­ ny na 2,5 roku więzienia. Współzałożyciel „Biuletynu Informacyjnego”, pierwsze­ go pisma w Polsce komunistycznej ukazującego się poza cenzurą. W stanie wojen­ nym internowany, następnie aresztowany. Uczestnik obrad Okrągłego Stołu. W latach 1989—2001 poseł na Sejm. Od 1990 r. w ROAD, następnie w UD i UW. Autor wielu artykułów w prasie polskiej i zagranicznej oraz publikacji książ­ kowych, m.in. PSL 1 94 .J—; 947 — Model oporu ( 1988 ); Solidarność — problemy, znaki zapytania ( 1984 ); Książę jest nagi — uwagi o socjotechnice komunizmu ( 1987 ). Krzysztof Michałek — historyk, amerykanista, profesor zwyczajny Instytutu Hi­ storycznego Uniwersytetu Warszawskiego i prodziekan Wydziału Nauk Politycz­ nych Wyzszej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku. Specjalizuje się w historii po­ wszechnej XIX i XX w. i historii Stanów Zjednoczonych. Autor ponad I 50 publi­ kacji naukowych i popularnonaukowych. Autor historii Stanów Zjednoczonych w latach 1900—2001 pt. Amerykańskie stulecie (2004). Kenneth Minogue —profesor nauk politycznych w London School of Economics oraz dyrektor Centrum Studiów Politycznych w Londynie, filozof polityczny, jeden z najwybitniejszych współczesnych myślicieli konserwatywnych. Autor licz­ nych książek i esejów naukowych z filozofii polityki, m.in. wydanej w języku pol­ skim Polityki (1997)- Krytyk ograniczeń współczesnej oświeceniowej racjonalności. Andrzej Nowak — profesor w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych i Bezpie­ czeństwa Narodowego WSB-NLU w Nowym Sączu, docent w Instytucie Historii im. Tadeusza Manteuffla Polskiej Akademii Nauk. Specjalizuje się w historii sto­ sunków międzynarodowych. Autor Od Imperium do Imperium (2004) oraz Powrotu do Polski. Szkiców o patriotyzmie po końcu historii ; 989—2005 (200 5). Noty o autorach Tadeusz Paleczny — socjolog kultury i stosunków etnicznych; kierownik Katedry Kulturoznawstwa Międzynarodowego w Instytucie Studiów Regionalnych Uni­ wersytetu Jagiellońskiego, wykładowca w Krakowskiej Szkole Wyższej im. An­ drzeja Frycza Modrzewskiego. Autor m.in. monografii naukowych: Kontestacja: formy buntu we współczesnym społeczeństwie (1997); Sekty: w poszukiwaniu utraconego raju (1998); Bunt „nadnormalnych (1999); Socjologia stosunków międzynarodowych. Zarys problematy ki (2001); Współczesne społeczeństwo amerykańskie w perspektywie so­ cjologicznej. Zarys podstawowych zagadnień (2001). Prokop — neofilolog, literaturoznawca, profesor Akademii Pedagogicznej im. KEN w Krakowie. Reedytor Bibliografii Polskiej Karola Estreichera. Autor licznych książek i studiów naukowych. Pisze artykuły, wiersze i prozę poetycką; publikuje m.in. w „Twórczości”, „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”. Jan Jarosław Rokicki — socjolog kultury, doktor w Instytucie Studiów Regionalnych na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagielloń­ skiego. Specjalizuje się problematyce stosunków rasowych i etnicznych w Stanach Zjednoczonych, Polonii amerykańskiej. Autor artykułów i monografii, m.in. Więź społeczna a zmiana kultury. Studium dynamiki polskiej zbiorowości etnicznej w USA (1992). Zdjęcie na okładce: Ireneusz Radkiewicz Zdjęcie Lecha Wałęsy: Marek Lasyk Zdjęcia i reprodukcje ze zbiorów: Ronald Reagan Library, Simi Valley, CA, Archiwum Kancelarii Prezydenta Miasta Krakowa, Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w Krakowie, Biblioteki Jagiellońskiej, Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego Stanisława Kusia Cytat zamieszczony na IV stronie okładki pochodzi z książki Ronald Reagan. Moja wizja Ameryki. Najważniejsze przemówienia 40 . prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wybór tekstów i redakcja Paweł Toboła-Petrkiewicz i Marek Jan Chodakiewicz, Warszawa 2004, s. 271 — 272 . Rada Wydawnicza: Klemens Budzowski, Andrzej Kapiszewski, Jacek M. Majchrowski Zbigniew Maciąg, Projekt okładki: Igor Stanisławski Redaktor prowadzący: Halina Baszak Jaroń Adiustacja i korekta: Anna Nowak, Anna Siedlik, Mariusz Warchoł (j. poi.), Piotr Krasnowolski (j. ang.) Copyright© by Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Kraków 2005 ISBN 83-89823-16-0 Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani magazynowana w sposób umożliwiający ponowne wykorzystanie, ani też rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie za pomocą środków elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw autorskich Na zlecenie: Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego www.ksw.edu.pl Wydawca: Krakowskie Towarzystwo Edukacyjne sp. z 0 . 0 . — Oficyna Wydawnicza AFM, Kraków 2005 Skład i łamanie: Mariusz Warchoł Druk i oprawa: Technet