Daleko na wschodzie – 650 km na południowy wschód od Moskwy leży miasto Penza. Prawdopodobnie mało kto o nim słyszał choć liczy ponad pół miliona mieszkańców. Atrakcją Penzy jest muzeum jednego obrazu. Zwykle jest to jakieś znane dzieło o dużym znaczeniu dla kultury rosyjskiej lub w ogóle światowej. Tak jak w galeriach jednego obrazu, które możemy znaleźć również w Polsce (np. w Olsztynie lub Suwałkach) podziwiany obiekt zmienia się co jakiś czas. Podobno jest to jedyne takie muzeum na świecie. Kontemplowanie aktualnie wystawianego dzieła jest zaaranżowane jako swoisty spektakl: poprzedzone filmem dokumentalnym lub wykładem na jego temat i wzbogacone adekwatną muzyką. Samo odsłonięcie i możliwość obejrzenia płótna jest tego spektaklu zwieńczeniem. A gdyby był to zawsze tylko jeden obiekt? Niekoniecznie obraz. Może książka... Na pewno musiałoby to być coś bardzo ważnego, wyjątkowego, o wybitnym znaczeniu historycznym. Jedną z takich książek (a właściwie należałoby powiedzieć " ksiąg "), które zasługują na własne muzeum jest Kodeks supraski. Co to za manuskrypt i skąd ta nazwa? Otóż jest to liczący sobie tysiąc lat rękopis spisany na pergaminie w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Stanowi on fragment Minei Czetii-księgi cerkiewnej, zawierającej zbiór żywotów świętych czczonych przez Kościół Prawosławny oraz pasje świętych męczenników. Jej fragmenty odczytywano w czasie ruchomych i stałych świąt cyklu rocznego. Kodeks supraski zawiera teksty przeznaczone na marzec. Spisał go na początku XI w. niejaki Retko gdzieś we wschodniej Bułgarii. Prawdopodobnie już w XIII w. znajdował się na terenie Rusi i do Polski trafił za sprawą prawosławnych mnichów z Ławry Pieczerskiej w Kijowie, którzy zakładali w XVI w. monaster w Supraślu. W 1823 roku podczas badania archiwów Monasteru Zwiastowania Najświętszej Marii Panny profesor Uniwersytetu Wileńskiego ks. Michał Bobrowski odkrył rękopis dla nauki. Kodeks Supraski fot. Wikipedia