Location via proxy:   [ UP ]  
[Report a bug]   [Manage cookies]                

Wykład PAU.pdf

1 Trzy procesy Ritterów 1882-1885 (wykład PAU). Sprawa W małej wiosce Lutczy koło Strzy owa znaleziono ciało wyrobnicy Żranciszki Mnich. Obducenci uznali, e została ona zamordowana, i e post mortem wycięto macicę z płodemŚ Żranka była w piątym miesiącu cią y. Podejrzenie padło na ydowską rodzinę Ritterów, z którą denatka utrzymywała przyjacielskie stosunki. Ostateczni obcią ył swymi zeznaniami Ritterów sąsiad Marceli Stochliński, który zeznał, e współuczestniczył w mordzie Franki. Zarówno Ritterów, mał eństwo i dwie córki, jak i Stochlińskiego zaaresztowano. Sprawę Ritterów była ju wielokrotnie opracowywanaŚ najszerzej Jola yndul, Maria Cie la i Tim Buchen. Zastanawiające było to, e sprawą zajmowali się albo badacze zajmujący się historią ydów, albo historycy antysemityzmu. Mimo niezwykłej medialno ci i popularno ci nie znalazłam wzmianek o sprawie, ani w historiach żalicji, ani Krakowa, ani historiach systemu sprawiedliwo ci. W dzisiejszym wykładzie będę się zastanawiać, 1) dlaczego sprawa była i jest w tych pracach historycznych przemilczana (tendencje historiograficzne). Ponadto chciałabym zastanowić się, 2) jaką rolę odgrywał proces dla miast, w których się odbywał. Folia Medialność sprawy Kontekst sprawy do ć szczególny, bo szerzył się w najlepsze antysemityzm, niedługo przedtem oskar ono na Węgrzech yda o popełnienie mordu rytualnego. Sprawa Eszter Solymosi stała się bardzo popularna i wsławiła Tiszaeszlár , o której to miejscowo ci nikt wcze niej nie słyszał. Doprowadziło to do procesu głównego rzeczoznawcy i popularyzatora mordów Augusta Rohlinga, który został mu wytoczony przez Józefa Samuela Blocha. W Dre nie odbył się pierwszy kongres antysemitów. Antysemityzm zdobywał na znaczeniu, a mord rytualny stał się tematem aktualnym i polaryzującym, bowiem ułatwiał konsolidację i mobilizację stronnictw politycznych. Procesy o mordy rytualne miały wobec tego znaczenie w powstaniu antysemityzmu, jako prądu politycznego, i dla powstania prądu przeciwnego, który eksponował walkę z antysemityzmem jako najwa niejszy element ydowskiej to samo ci. Pierwszy proces odbył się w Rzeszowie 11.-21. Grudnia 1882. Rola dla Rzeszowa Obrońca Stochlińskiego, dr Koppel, doceniał rolę procesu dla image Rzeszowa 2 „Ciche i konserwatywne nasze miasto, odkąd przestało błyszczeć słynąc ze złota rzeszowskiego, poszło w zapomnienie w historii żalicyi.ś i tak zaczęto powątpiewać ju o jego przyszło ci lecz niesłusznie. Opatrzno ć przeznaczyła dla Rzeszowa jeszcze miejse w historii, a między innemi dowodami na tę troskliwo ć koło naszego grodu, zajmuje z pewno cią rozprawa, która do kresu swego dochodzi, niepo lednie miejsce”. Koppel wyraził nadzieje, e proces pomo e podnie ć atrakcyjno ć medialną miasta, wyprzedzając tym współczesny nam dark tourism. Paradoksalnie, według Koppla, za korzystnym z tego względu mordem, stała sama Opatrzno ć. Prawdopodobnie Koppel kierował się popularno cią procesu Tiszaeszlar. Na salę sądową miały osoby posiadające bilety wstępu, ale i tak sala była przepełniona. Przebieg procesu relacjonowali korespondenci Dziennika Polskiego, Gazety Narodowej, Gazety Lwowskiej i Nowej Reformy. Szum medialny towarzyszący sprawie był według obrońcy w procesie, jak najbardziej po ądany. Przypuszczam, e dlatego posłano po opinię do Wiednia, a nie np. do krakowskiego autorytetu rabinicznego Szymona Schreibera. Chodziło o wyja nienie, czy według prawa ydowskiego nale y wyjąć płód z brzucha martwej matki i obcinać jej włosy. Zignorowano zeznania kupca korzennego i nadzorcy synagogi (Schulvater) Arona Kannera, i cyrulika Jakóba Schütza ze Strzy owa, oraz urzędowe orzeczenie rabinatu wiedeńskiego, które tłumaczyły wprawdzie, e podług Talmudu nale y wyciąć płód nie ywej kobiety, a włosy zmarłym kobietom rozple ć, ale dotyczyło to tylko ydówek. Dziecko chrze cijanki było bowiem uwa ane za chrze cijanina (autorytet Salomona Spiry z Węgier), co po wiadczała opinia rabina Jakóba Żleissiga, asesora rabinatu wiedeńskiego. Proces był szyty grubymi nićmi, bowiem przysięgli od samego początku byli przekonani o winie Ritterów. Opinia rabinatu została z niewyja nionych przyczyn zignorowana, a nawet przeinterpretowana w zupełnie fałszywym kierunku, do czego przyczynił się galicyjski antysemita Teofil Merunowicz. Uznał on w mowie w Sejmie Krajowym, e rabinat potwierdził jego podejrzenie o rytualnym charakterze mordu i dopiero powtórne pismo rabinatu, e nic takiego nie miało miejsca wyja niło stanowisko autorytetów rabinicznych. Sprawozdania podkre lały, e na ławie przysięgłych zasiadali przede wszystkim chłopi i jeden obywatel. Proces był poszlakowy i zasadzał się na domniemaniach. Jedynym dowodem było ciało zamordowanej, które znajdowało się jednak w stanie postępującego rozkładu. Sąd z premedytacją ignorował wszelkie zeznania, które odcią ały obwinionych i oddalał wnioski obrony o dodatkowe ekspertyzy. Ponadto w prasie powoływano się wielokrotnie vox populi, który od początku wyra ał przekonanie ludu, który nigdy się nie mylił. 3 Nic dziwnego, e zapadł wyrok skazującyŚ mał eństwo Ritterów i Stochlińskiego skazano na mierć przez powieszenie. Zupełnie nie wiadomo, dlaczego uniewinniono dwie córki Ritterów, które według zeznań Stochlińskiego uczestniczyły w mordzie. Obrońcy zapowiedzieli rewizję i zwrócili się do Trybunału Najwy szego w Wiedniu. W ten sposób międzynarodowy rozgłos sprawy, ju czę ciowo osiągnięty przez zasięgnięcie opinii rabinatu został ugruntowany. Sprawa yła coraz bardziej własnym yciem medialnym. Trybunał wykazał niedociągnięcia procesu i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia do Krakowa (7.maj 1883). Czyli rolą sądu Krakowskiego miało być naprawienie niedociągnięć procesu toczącego się na prowincji. Sądowi krakowskiego przyznawano z góry więcej kompetencji. Kraków 1-11. października 1884. W krakowskiej prasie donoszono o tym z ukontentowaniem i podkre lano, e na rzeszowskiej ławie przysięgłych siedzieli sami chłopi, a jak wiadomo nasi chłopi przesądni są. Proces budził ogromne zainteresowanie opinii publicznej .„Od kilku dni oblegano przewodniczącego sądu karnego p. Czyszczana o bilety, i jego energicznym zabiegom zawdzięczać nale y, e rozprawa nie przybrała charakteru widowiska dla publiczno ci niejako wyprawionego, jak się nieraz w sensacyjnych zagranicznych procesach dzieje […] Z przyjemno cią zauwa yli my, e kobiet niewiele się pojawiło, a i te wkrótce opu ciły salę. ” Z ukontentowaniem podkre lano, e „[s]ala przepełniona inteligentną publiczno cią, między nią znajduje się bardzo wielu urzędników sądowych i prokuratorii państwa”. Przed gmachem sądu „roiły się” masy publiczno ci, szczególnie starozakonnej. Podkre lano obecno ć „całej rzeszy korespondentów i ilustratorów” prasy wiedeńskiej, bowiem sprawa Ritterów na wzór sprawy tiszaeszlarskiej cieszyła się rozgłosem europejskim. Proces krakowski został bardzo starannie przygotowany, zasięgnięto opinii wiata lekarskiego i in ynierskiego, czyli starano się go unaukowić i odemocjonalizować. Z drugiej strony wyrzucono jednak pobrany w czasie pierwszego procesu główny materiał dowodowy, tak e nie mo na było zweryfikować tezy o wycięciu płodu, która stanowiła przecie podstawę oskar enia. Przesłuchano ponownie wiadków i zawezwano dodatkowych. Wszystkie te działania nie przyniosły adnych efektów i nie wniosły nic nowego. wiadkowie zeznawali tak mętnie, jak podczas pierwszego procesu. W dalszym ciągu nie zwracano uwagi na niedokładno ci i sprzeczno ci. Np. na zeznania, e panieńska cią a nie stanowiła na wsi jakiego specjalnego zagro enia, tak eby trzeba byłoby pannę koniecznie usunąć. W mowach obrońców pojawił się jednak nowy wątek. Szczególnie obrońca Moj esza Rittera, dr Józef Rosenblatt, o niezasłu onym rozgłosie całej sprawy. Z tego wynika, e rozgłos, który 4 w Rzeszowie był, jak najbardziej po ądany, w Krakowie po ądany ju nie był. Starano się ten rozgłos ograniczyć, eliminując wszelkie elementy oskar enia o mord naturalny, a eksponując motywy prywatneŚ tzn. chęć usunięcia kłopotliwej panny ze względów presti owych. Ponadto obawiano się, e proces spowoduje zaognienie lokalnych stosunków między ydami, a chrze cijanami i doprowadzi tak e w żalicji do powstania nowoczesnego antysemityzmu. Starania wykluczenia motywów wskazujących na popełnienie mordu rytualnego torpedował jednak umiejętnie oskar yciel, który między liniami wspominał o motywacji rytualnej i ydowskiej przebiegło ci. Ze strony obrońców pojawił się motyw przesądów ludowych i wiecy ydowskiej. Czyli zarzut mordu z rytualnego zwalczano innym przesądem. Ława przysięgłych jednogło nie orzekła o winie oskar onych, których ponownie skazano na mierć. Okazało się, e krakowscy przedstawiciele elity miejskiej zasiadającej na ławie sądu przysięgłych byli w procesie poszlakowym skłonni widzieć winnych w ydach, i e wobec tego dysponowali oni takim samym obrazem wiata wyobra onego, jak zabobonni chłopi. Jak wspomniałam poprzednio sprawa yła ju własnym yciem i proces rzeszowski, oraz wyrok, który w nim zapadł, słu ył niektórym gazetom wiedeńskim do emocjonalizacji czytelników, a poza tym jako dowód na zacofanie Galicji i obskurantyzm jej elit. Sprawa Ritterów była w tym wypadku po ądanym skandalem. W Wiedniu odbywały się poza tym odczyty ekspertów prawników i lekarzy, którzy kwestionowali sposób prowadzenia rozprawy, a szczególnie kompetencje opiniujących lekarzy. Trybunał Najwy szy zakwestionował sposób prowadzenie procesu i przychylił się do tych krytycznych opinii (25. Luty 1884). W Krakowie miał się odbyć powtórna edycja procesu. Zakwestionowanie wyroku spotkało się w mie cie z niezrozumieniem, albowiem uwa ano, e proces był wręcz wzorowo prowadzony. Jego ponowną edycję przypisywano przemo nym wpływom ydowskim w stolicy Monarchii. źksponowano motyw „międzynarodowego ydostwa”. Przebieg trzeciego procesu (17.-29. Wrze nia 1885) był prawie identyczny z tym drugim, odnosi się wra enie, e sędziowie i przysięgli nie mogli wręcz opu cić zaklętego kręgu, bowiem w dalszym ciągu były ignorowane wszelkie poszlaki mogące odcią yć oskar onych, np. stwierdzenia faktu, e Ritter w dniu mordu był w Lutczy fizycznie nieobecny. Sąd wydał po raz trzeci wyrok mierci. Trybunał Najwy szy w Wiedniu zakwestionował i ten wyrok oraz uniewinnił Ritterów (3. Marzec 1886). W uzasadnieniu stwierdzono, e wobec kardynalnych błędów pracujących przy sprawie ekspertów nie udało się nawet przekonująco udowodnić, czy Żranka została rzeczywi cie zamordowana. Cięcia, które uwa ano za lady powstałe w związku z wycięciem 5 macicy mogły być spowodowane nieumiejętną obdukcją. Z tym, e jak ju powiedziałam nie mo na było tego sprawdzić, bo preparat został wyrzucony. Ritterów uwolniono. Wobec zarzutów stawianych przedstawicielom krakowskiej elity profesjonalnej nie mo e dziwić, e uniewinnienie oskar onych spotkało się z niechęcią. W sumie była to kompromitacja na skalę imperialną, a mo e wręcz międzynarodową. Wszystkie gazety krakowskie sugerowały międzynarodowe powiązania ydów, które doprowadziło do uniewinnienia Ritterów. Tylko wiedeńska Neuzeit zamie ciła notatkę, e umierając w więzieniu Stochliński w obliczu wiadków zeznał, e Ritterowie byli niewinni. Nie zamie ciła tej wiadomo ci adna analizowana przeze mnie gazeta, ani galicyjska, ani krakowska. Być mo e to poczucie niezawinionej klęski było powodem, e o sprawie jak najszybciej starano się zapomnieć. Nie tylko nie było się czym chwalić, ale była to powa na rysa na dostojnym obliczu krakowskich profesjonalistów. Nawet obrońca Ritterów krakowski prawnik i radcy miejski dr Józef Rosenblatt nie wspomniał o niej w swojej wydanej 1905 ksią ce o procesach poszlakowych, w której omawiał podobny proces o skrytobójstwo. Być mo e w tym przemilczeniu sprawy w literaturze ródłowej nale y szukać powodów, e nie odnale li jej korzystający z tych ródeł historycy. Tak więc taktyczne przemilczenie w przeszło ci rzutowałoby na dzisiejszą historiografię. Je li chodzi o rolę procesów dla Rzeszowa i KrakowaŚ o ile Rzeszów chciał zbić na mordzie rytualnym kapitał rozwojowy, to w Krakowie oskar enie o mord rytualny traktowano ju jako balast i starano się proces unaukowić. Nie powinno przesłonić to nam faktu, e w obu miastach w procesach poszlakowych kierowano się bardzo podobnymi przekonaniami. Podkre lana ró nica między chłopami, a mieszczanami była w tym wypadku bardziej yczeniowa, ni rzeczywista.